Czy ja naprawdę wierzę?

Transkrypt

Czy ja naprawdę wierzę?
Czy ja naprawdę wierzę?
Czy ja naprawdę wierzę? Rekolekcje wielkopostne
Spróbujmy podjąć następujące pytanie: Czyja
naprawdę wierzę w życie wieczne? A może jest to tylko taka wiara na niby, zwyczajne oszukiwanie Pana
Boga i siebie?
W "Opowieściach pielgrzyma", które są prawdziwym arcydziełem duchowości prawosławnej, opisana
jest spowiedź, podczas której penitent otrzymał od spowiednika mniej więcej taką reprymendę: "Co ty tu
się z drobiazgów spowiadasz, gdy tymczasem pomijasz to, co najważniejsze! Przecież ty ani Pana Boga
prawdziwie nie kochasz, ani w życie wieczne tak naprawdę nie wierzysz!" I z pomocą spowiednika
penitent ów uświadamia sobie grzechy następujące: "Nie kocham Boga, bo przecież gdybym Go kochał,
to wciąż bym o Nim myślał ku radości mego serca, a każda myśl o Bogu przynosiłaby mi radosną słodycz.
Przeciwnie, znacznie częściej i chętniej rozmyślam o sprawach zwyczajnych, codziennych, a rozmyślanie
o Bogu przynosi mi utrudzenie i oschłość. Jeślibym Boga kochał, to rozmowa z Nim poprzez modlitwę
ożywiałaby mnie, napełniała słodyczą i pociągała ku stałemu z Nim obcowaniu, ale jest przeciwnie: nie
tylko nie rozkoszuję się modlitwą, ale zajmując się nią, odczuwam utrudzenie, zmagam się z niechęcią,
osłabiam się poprzez oddawanie się lenistwu i gotów jestem z chęcią zająć się czymkolwiek błahym, byle
tylko modlitwę przerwać lub całkiem jej zaprzestać. Podczas pustych zajęć czas mija mi niezauważenie, a
gdy zajmuję się Bogiem, stając w Jego obecności, ceuję, że każda godzina jest długa jak rok".
Podobną małodusznością może być naznaczona nasza wiara w życie wieczne: "Gdybym ja uświadamia sobie pielgrzym dzięki spowiednikowi - wierzył mocno i był przekonany, że po śmierci czeka
mnie życie wieczne i odpłata za ziemskie czyny, to wciąż bym o tym myślał i prowadziłbym życie
przybysza, gotującego się wkroczyć do swej ojczyzny. Przeciwnie, nawet nie pomyślę o wieczności, a kres
ziemskiego ży- cia traktuję jako granicę mego istnienia. Skrycie tkwi we mnie myśl: kto wie, co będzie po
śmierci? Jeśli nawet mówię, że wierzę w nieśmiertelność, to mówię to tylko rozumem, bo serce moje
dalekie jest od pewności, o czym wyraźnie świadczą moje czyny i stała troska o dobre urządzenie się w
życiu zmysłowym".
Z drugiej strony jednak, wielkim uproszczeniem jest twierdzić, że "nikomu się
jakoś do szczęścia wiecznego nie spieszy". Toteż zanim podejmę postawione na samym początku pytanie,
spróbuję przedstawić przykłady chrześcijan, którym właśnie bardzo się do nieba spieszyło.
CZYŻ
MIAŁBYM SIĘ BAĆ?
Zacznę może od wyjątkowo okrutnego prześladowania chrześcijan z Lyonu w
roku 177. Jego opis pochodzi od bezpośredniego świadka tych wydarzeń. Wśród torturowanych wyróżniła
się szczególnie młoda Blandyna, którą ogarnął duch właściwy raczej uczcie weselnej niż miejscu
męczarni, i swoją postawą potrafiła zarazić współwyznawców, tak że odtąd nikt już więcej nie zaparł się
swojej wiary ze strachu przed torturami. Oprawcy szybko zrozumieli, ile osiągną, jeśli uda się im ją
złamać, toteż znęcali się nad nią szczególnie. Oprócz tortur zadawanych jej bezpośrednio, Blandyna
musiała znieść aresztowanie i tortury swego piętnastoletniego brata Pontikosa, ponadto wraz z bratem
przyprowadzano ją codziennie do amfiteatru, aby patrzyła na zabijanie kolejnych chrześcijan. Po zabiciu
wśród tortur na jej oczach Pontikosa, "wreszcie sama Blandyna, ostatnia ze wszystkich,(...) pobiegła
pełna radości i wesela na tę swoją podróż, jak gdyby wołano ją na ucztę weselną, a nie rzucano na
pastwę dzikich zwierząt". Wiara w życie wieczne uzdolniła tę dziewczynę do zachowania, które przekracza
siły człowieka.
Jednak Blandyna nie była wyjątkiem. Narsalus, jeden z męczenników scyllitańskich,
usłyszawszy wyrok śmierci, skwitował go zdaniem: "Jeszcze dziś będziemy w niebie, Bogu niech będą
dzięki". Młoda Potamiena z Aleksandrii (rok 202), kiedy prowadzący ją na śmierć żołnierz Bazylides broni!
jej przed napaściami tłumu, "przyjęła przychylnie dowody jego życzliwości i zwróciła się do niego z
wezwaniem, by umocnił swego ducha. Będzie się bowiem po śmierci za niego modliła do swego Pana i
wkrótce mu się odwdzięczy za to, co dla niej uczynił". Zapewne nikt by się o tych słowach młodej
męczennicy nie dowiedział, gdyby nie zadecydowały one o tym, że wkrótce sam Bazylides został
chrześcijaninem i męczennikiem.
Atmosferę święta i radości podczas śmierci męczeńskiej
odnotowują również dzieje męczenników nowożytnych i współczesnych. Kiedy do jezuity Ludwika,
ukrzyżowanego w roku 1597 w Japonii, "pewien chrześcijanin zawołał, iż wkrótce będzie w raju, on
radosną postawą całego ciała zwrócił na siebie oczy wszystkich patrzących" - jak to opisuje współczesny
mu autor. Zaś Herman Lange, niemiecki ksiądz stracony 10 listopada 1943 r. za głoszenie poglądu, iż za
zbrodnie hitlerowskie czeka Niemców kara Boża, tak pisał z celi śmierci: "Jakaż pociecha, jaka cudowna
sita płynie z wiary w Chrystusa, który poszedł przed nami drogą śmierci. Czyż może coś się stać dziecku
Boga? Czyż miałbym się bać? Przeciwnie, radujcie się, i jeszcze raz wam mówię, radujcie się".
Zarazem żaden z wymienionych męczenników nie pchał się do śmierci. Przeciwnie, raczej starali się
jej uniknąć. Ce- chowała ich bowiem nie tylko głęboka wiara w życie wieczne, ale równie żywo wierzyli
oni w sens swojej służby na tej ziemi. Święty Cyprian wręcz ukrywał się przed prześladowcami, ale kiedy
usłyszał wyrok śmierci, skwitował go krótko: "Bogu niech będą dzięki!" Podobnie zachowywało się wielu
innych późniejszych męczenników. W Kościele starożytnym obowiązywał nawet kanon zakazujący
wiernym prowokowania wtadz do stawiania ich przed sądami.
Zatem nawet bardzo żarliwa wiara w
życie wieczne wcale nie domaga się niecierpliwych tęsknot za jak najszybszym odfrunięciem z tej ziemi.
Jeden z wielkich współczesnych psychologów G.W. Allport - a więc żaden kaznodzieja ani teolog http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE
Powered
WŁOCŁAWKU
by Mambo
Generated: 7 March, 2017, 04:11
zauważył następującą prawidłowość: "Prawdopodobnie moglibyśmy dowieść, że w biegu historii ci
chrześcijanie, którzy w najbardziej praktyczny sposób zasłużyli się światu doczesnemu, byli równocześnie
tymi, którzy najgorliwiej wierzyli w świat przyszły".
To prawda, że większość z nas, kiedy znajdzie
się w poważnej chorobie, chciałaby odsunąć zbliżającą się śmierć. Czy jednak postawa taka, wzięta sama
w sobie, świadczy o niewierze w życie wieczne? Przecież nawet pannie młodej, która bardzo pragnie
ślubu, zdarzy się czasem, że bardzo chciałaby sam moment ślubu odsunąć bodaj o kilka minut. A
przecież wzięcie ślubu nie wiąże się z żadnymi cierpieniami.
TRZY KRYTERIA
Spójrzmy jeszcze
na ten problem w świetle pewnej postawy dość nieprzeciętnej i raczej skrajnej. Mianowicie zachowały się
wiarygodne świadectwa wielkich chrześcijan, którzy w swojej żarliwej miłości do Boga chcieli jak
najszybciej umrzeć, ażeby w ten sposób zjednoczyć się z Nim już naprawdę bez reszty. Coś takiego
przeżywała na przykład św. Teresa od Jezusa. Otóż sądzę, że nawet taki chrześcijanin nie czułby się
uprawniony do tego, żeby przyspieszać swoją śmierć poprzez zaniedbanie leczenia swoich chorób.
Podobnie jak prawie nie było męczenników, którzy by nie zrobili wszystkiego, ażeby się nie dostać w ręce
prześladowców. Zarazem ci sami ludzie potrafili radować się, kiedy ich męczeństwo już nadchodziło.
A jednak pytanie: "Czy ja naprawdę wierzę w życie wieczne?" — zasługuje na to, żeby się nad nim
zastanawiać. Ze szczególną wyrazistością przychodzi ono wówczas, kiedy mnie samemu śmierć zaczyna
już zaglądać w oczy, ale również wówczas, kiedy śmierć rozdziela mnie kolejno od różnych moich bliskich
i znajomych. Ale uwaga: Naszej wiary w życie wieczne nie mierzy się naszym jej odczuwaniem. Nie
mierzy się jej również naszą zdolnością do wyobrażania sobie, na czym życie wieczne będzie polegało.
Istnieją co najmniej trzy kryteria, po których można rozpoznać, że w życie wieczne wierzę naprawdę.
Znakiem pierwszym jest pielęgnowanie w sobie zawierzenia, które można wyrazić w formie modlitwy na
przykład następującej: "Panie Jezu, Ty tak często mówiłeś nam o życiu wiecznym i tak często nam je
obiecywałeś! Po to żeby obdarzyć nas wiecznym zbawieniem, przeszedłeś przez mękę krzyżową! Ja
wierzę każdemu Twemu słowu! Wierzę też całym sercem w udzieloną nam przez Ciebie obietnicę życia
wiecznego, ale Ty wzmacniaj wiarę moją! Wspomagaj mnie swoim światłem i mocą, abym coraz bardziej
zbliżał się do Twojego zbawienia! Pozwól mi też jak najwięcej przyczynić się do tego, aby również moi
bliźni życie wieczne osiągnęli!"
Drugim kryterium, po którym mogę poznać, że ja naprawdę wierzę w
życie wieczne, jest wybieranie drogi Bożej również wówczas, kiedy sprzeciwia się to prawom tego świata.
Według praw tego świata jest rzeczą nierozsądną trwać w wierności małżeńskiej, jeśli się zostało
niesprawiedliwie przez współmałżonka opuszczonym. Prawa tego świata do-zwaląją też czynić zto, jeśli
nie ma innego sposobu uratowania się przed jakimś poważnym zagrożeniem. Duch tego świata
podpowiada nawet zabicie poczętego dziecka albo człowieka umierającego, jeśli przemawiają za tym
jakieś poważne powody. Otóż jeśli ten duch jest mi gruntownie obcy i mam niezłomną wolę chodzenia
Bożymi drogami również wówczas, kiedy jest to bardzo trudne i "nierozsądne", wolno mi ufać, że moja
wiara w życie wieczne jest rzetelna i autentyczna. Niezależnie od tego, jak ją psychicznie odczuwam.
Kryterium trzeciego dostarcza odpowiedź na pytanie, czy ja staram się korzystać ze źródeł życia
wiecznego, do jakich zaprasza nas Chrystus Zbawiciel. Oto najważniejsze Jego słowa na ten temat:
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie
będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma
życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym" (J 6,53n).
Jacek Salij OP
http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE
Powered
WŁOCŁAWKU
by Mambo
Generated: 7 March, 2017, 04:11