Pamietnik gimnazjalisty 3

Transkrypt

Pamietnik gimnazjalisty 3
PAMIĘTNIK
GIMNAZJALISTY
wydanie nr 3
30.11-24.12.2014
Gimnazjum nr 51
Życie gimnazjalisty, to życie pełne problemów, uwarunkowane
podejmowaniem ważnych decyzji; okresem dojrzewania; to życie,
gdzie poznajemy często samych siebie, wyrażając własne zdanie na
różne tematy, które kiedyś nas nie dotyczyły. To wreszcie życie
pełne przygód, pełne nowych przyjaźni, pełne wyborów.
„Pamiętnik gimnazjalisty” - pod taką nazwą w tym roku
publikujemy szkolne czasopismo.
Będziemy starać się opisywać w nim problemy, które przeżywa
większość gimnazjalistów. Wszystko prowadzone będzie na wzór
pamiętnika, zatem teksty będą anonimowe. Serdecznie zapraszamy
do wspólnej lektury, również do podsyłania nam tematów, które
moglibyśmy zamieścić w naszym czasopiśmie oraz do wyrażania
szczerych opinii o naszym pamiętniku na podany niżej e-mail do
naszej redakcji.
Miłej lektury
[email protected]
30.11.2014
Święta, święta... święta w mojej pamięci, były różne, smutne i radosne. Jak
to w życiu bywa, radość przeplata się ze smutkiem. Po policzkach nieraz
spływały mi łzy (tak, aby bliscy nie widzieli, aby ich nie martwić), ale
szczery, spontaniczny uśmiech również gościł na mojej twarzy. Aby godnie
przeżyć święta, aby w nas mogło narodzić się Boże dziecię, zanim
usiądziemy do wigilijnego stołu, powinniśmy czuwać, przygotować się
duchowo nade wszystko, odnowić swoje oblicze, swoje serce, swoje
człowieczeństwo. Pamiętam jako mała dziewczynka, robiłam z rodzicami
adwentowy lampion na roraty i codziennie biegłam na szóstą rano do
kościoła. I tak już zostało. W klasie II szkoły podstawowej dostałam
gipsową figurkę małego Jezuska i mam ją do dziś, jest szczególna,
niezwykła. Teraz na roraty chodzę z moimi dziećmi. To błogosławiony czas.
Czas, w którym powinniśmy więcej widzieć, usłyszeć płacz, dostrzec
drugiego człowieka, pocieszyć go, pomilczeć z nim, być blisko... . Święta,
święta pełne zapachów; zapachu choinki; potraw świątecznych. Święta
pełne oczekiwania, wypatrywania, czekania. Nie o wszystkim da się
napisać. Nie wszystko da się przelać na papier; swoje tęsknoty, nadzieje,
radości, smutki, rozczarowania. Czasem dobrze jest pozostawić coś dla
siebie, schować na dnie serca, pomilczeć, pomilczeć z sobą samym. A wtedy,
w ciszy naszych serc usłyszymy Boga, kwilącą małą dziecinę.
A potoczne powiedzenie: „Święta, święta i po świętach” bardzo mnie
drażni. Przecież narodził się Pan, Bóg jest w nas i wszystko się zaczyna.
To człowiek jaśnieje Bogiem ( powinien Nim jaśnieć). Już teraz wiem,
dlaczego tak bardzo ukochałam ciszę; właśnie wtedy narodził się Jezus. A
tak patrząc na zewnątrz i wsłuchując się w to, co wokół nas, gdzie tyle
hałasu, krzyku, pytam samą siebie: „Jak usłyszymy płacz Bożej
dzieciny ?!”. Całuję wszystkich tych, którzy są samotni , zagubieni,
opuszczeni, aby wyglądali gwiazdy, nawet przy zachmurzonym niebie. I
tak sobie myślę, abyśmy tylko nie minęli się z Panem, abyśmy Go rozpoznali,
abyśmy zdążyli...
A ja? Ja cieszę się, że nie jestem taka nowoczesna; ubieram choinkę w
wigilię, uwielbiam krzątać się w kuchni przy świątecznych potrawach,
które sama przygotowuję. Cieszę się, że jestem inna..., cieszę się bardzo!
05.12.14
Otwieram oczy.
Biorę pierwszy oddech.
Ubieram się i idę do szkoły, jak zwykle w ciszy. Chociaż lepsza cisza niż
odgłosy kłótni, które sprawiają, że wierci mnie w brzuchu. Z opuszczoną
głową idę do tej wylęgarni, modląc się w myślach, by moim mękom stało się
zadość. Zanim Pani portierka mi otworzy (zwykle się spóźniam i muszę
liczyć na jej łaskę) rozmyślam nad tymi wszystkimi zadaniami, których jak
zwykle nie miałam czasu, a może ochoty zrobić. Koniec końców zawsze
wychodzę z tego obronną ręką.
Mimo wszystko dzień szkolny nie jest taki tragiczny, o ile nikt nie
przeszkadza mi w zanurzaniu się w szkolnych fekaliach dnia codziennego.
Oglądanie modelek jest codziennością, a pokaz zmywania makijażu
zorganizowany przez Szanowną Panią dyrektor jest dla mnie pięknym
prezentem urodzinowym, którym mogę delektować się w każdej chwili
mojego szarego polaczkowego życia. W skrajnych sytuacjach bólu, żalu i
niechęci do rozmowy idę do mojej ulubionej kabiny toaletowej tylko po to,
by przeczekać tą przedłużającą się gehennę. Wysłuchuje wtedy rozmów o
najnowszym podkładzie czy o tym, kto ma z czym kanapkę. Zdarzają się
również dramaty toaletowe, bo „Mati mnie nie chce, a ja myślałam, że to
poważny związek”. Jeśli jesteśmy już przy temacie wydalania, serdecznie
dziękuję osobie, która załatwiła bielusieńki papier toaletowy w damskiej
toalecie. Jakość mojego życia znacznie się podniosła.
Po zakończeniu lekcji wracam do mojego miejsca zamieszkania. Jeśli
mieszkanie jest puste z chęcią w nim przesiaduję. Jeśli jednak, któryś z
domowników w nim przebywa to po prostu wychodzę, i tak nikt tego nie
zauważa, no chyba, że trzeba mi zrobić na złość.
Odkąd pamiętam rodzice kazali mi się zachowywać dorośle, ale jak można
dziecku zakazać być dzieckiem. Zabrali mi przywileje dziecka nie dając
praw dorosłego. Zapewne dlatego wyrosłam na takiego gnuśnego dzieciaka
bez własnego zdania. Mimo wszystkich tych gorzkich słów rozwieje
wątpliwości. Nie jestem tnącym się dzieciakiem, narkomanem, alkoholikiem
ani nałogowym gimbusiarskim palaczem. Po prostu mam dużo żalu w sobie
(spokojnie, nie mam depresji).
Wracając z mojego edenu młodzieńczych marzeń jestem zmuszona przyjąć
na klatę to, od czego uciekłam po szkole. Sztukę zlewania każdego tematu
opanowałam już do takiej perfekcji, że nie ruszają mnie wyzwiska
kierowane w moją stronę. Słowa wypowiadane po godzinie 18 tracą sens,
są to bełkoty ludzi mających problem z alkoholem. Po tych incydentach
potwory idą spać, by rano obudzić się jako przykładni obywatele, uczący
dzieci i będący po akademiach pedagogicznych. Tak, mam wielki żal, że tacy
ludzie mogą uczyć.
A gdy oni zasną ja sobie marzę.
Otwieram oczy.
Biorę pierwszy oddech.
Ubieram się i idę do szkoły, jak zwykle w ciszy.
09.12.14
„ Cóż, jednak strach zwyciężył.
Przed rzeczywistością,
przed kolejnym dniem, nocą,
nie ucieknę przed tym.
Naiwnie wierząc w lepszy dzień,
zakładam uśmiech na twarz,
obserwując ludzkie zachowania,
coraz bardziej nienawidzę tych owadów,
szukających zachłannie swej królowej.
Modląc się zawzięcie o zdrowie i dobrobyt.
Żyjąc przeszłością i finansami,
zamierają w sobie,
pochłonięci nienawiścią i pogardą,
myślący jedynie o sobie,
zatracają siebie,
ich oczy stają się puste,
jak oczy lalek, marionetek,
marionetek ludzkości,
nieudolnej władzy,
państwa okradającego z groszy,
na które pracują, by wyżywić potomstwo.
Nędzne zwierzęta, kierujące się instynktem.
Nie mające za grosz rozumu, własnego zdania,
żyją poglądami społeczności,
marnej, nijakiej społeczności,
które narzucają by wygrać.
Wygrać i nie być ''innym''.
Ludzkie marionetki boją się odmienności,
to ich przeraża, nie radzą sobie z tym,
samotność przegrywa,
nie dowierzając szarości dnia.
Nie dowierzając poglądów i moralności,
oddaniu i moralności serca, a także miłości.
Bo jedynie ci odmieńcy kochają bezinteresownie,
bezgranicznie.
Nie wierzą oni w stereotypy.
Zwierzęta bez instynktu.
Oni są nikim.
Jedynie marionetkami myśli.
Schorzeń.
Depresji.
Zaburzeń emocji.
Samookaleczeń.
Anoreksji, bulimii.
Schizofrenii.
Rozdwojenia osobowości.
Oni i tak już przegrali.”
24.12.14, 20:30
Choinka jak co roku żywa, teraz stoi na swoim miejscu. A my snujemy
plany jak uczynić ją piękniejszą . Lecz moim zdaniem jest jej to
niepotrzebne. Stoi piękna, dumnie wyprostowana i kusi zapachem, który
roznosi się po całym mieszkaniu. W końcu nadszedł ten moment
zaczynamy ją ubierać. Ja dostałam przydział do odplątania światełek. Po
skończonej wojnie z kolorowymi świecidełkami możemy otworzyć pudełka
z różnobarwnymi bańkami. Na naszej choince na pewno nie zabraknie
czerwonych jabłek, które mają symbolizować zdrowie. I nareszcie ją
dojrzałam. Moją ulubioną świąteczną ozdobę, Jest nią mała baletnica.
Zawieszam ją jak zawsze na środku . A ona kręci piruety na zieloniutkiej
gałęzi. Jej spódniczka iskrzy się, mieni przeróżnymi barwami. Zakładamy
czubek i … koniec. Skończone . Dobrze, że to koniec, bo pierniki czekają.
Ubóstwiam ich korzenny zapach. Jeszcze kręcenie lukru. I
najprzyjemniejsza czynność dekorowanie i kosztowanie wypieku. Dla mnie
święta to najpiękniejszy okres w roku. Kiedy to wszyscy bez wyjątku
cieszymy się z drobnostek. Śpiewamy kolędy. Jak ja kocham ten czas. Niech
święta zawsze niosą ze sobą radość.
24.12.2014; 22:58
„I rzekł do nich anioł: Nie bójcie się! Oto zwiastuję Wam radość wielką,
która będzie udziałem całego narodu:
dziś bowiem w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel,
którym jest Mesjasz, Pan.”
Łk 2,10-11
Święta to dla mnie okres, w którym mogę odpocząć od zgiełku...
pomyśleć. To czas gdzie wspólnie z najbliższymi zasiadam do wigilijnego
stołu, wcześniej wypatrując gwiazdki na niebie. Przypadła mi rola
lektora i jak co roku; tradycyjnie od szóstego roku życia odczytuję fragment
z Pisma Świętego o narodzinach Jezuska, który przyszedł na świat,
aby nas zbawić. To czas, w którym zapominamy wszystkie żale i staramy
się przeżyć te dni w sposób wyjątkowy.
To czas, kiedy łamiemy się opłatkiem i życzymy sobie tego, co najlepsze.
Kosztujemy potraw przygotowanych przez Mamę, do których przyciąga
każdego z domowników ich wspaniały aromat. Zawsze smakują tak samo,
ale za każdym razem wyjątkowo. Na stole jednak pozostaje jeszcze jedno
puste miejsce, które przygotowujemy zawsze dla niezapowiedzianego
gościa. Spoglądam na nie i myślę o osobach, którym się nie powiodło w
życiu, które teraz marzną na dworze lub żyją samotnie, dla których
przygotowywanie świąt traci jakikolwiek sens, gdy mają je spędzić w
samotności. Dla mnie święta są bardzo ważne i dlatego żal mi osób, które
nie mogą ich spędzić w gronie najbliższych. Wtedy również myślę o
osobach, które odeszły i nie mogę uwierzyć, w to, że ktoś był, a już go nie
ma. Zastanawiam się, czy czasami nie zapominamy, że jest to okres, który
powinniśmy przeżyć w spokoju, bo przecież ma narodzić się mały Jezus, a
„Bóg nie przychodzi po to, żeby być zapłatą za coś, ale przychodzi po to,
ażeby ocalić, uratować, aby nieść życie”. (…)
Z okazji Świąt Narodzenia Bożej Dzieciny życzymy Miłości ,
Miłości , Miłości…A wtedy sięgniemy nieba samego i narodzi się
dziecina w naszych sercach .”Bo niebo nie przychodzi znikąd. Coś z
nieba mamy w sobie. Coś z niego przekazujemy innym. A człowiek
dla drugiego człowieka może być częścią nieba”, jeśli narodzi się
Pan. A nadzieja znów wstąpi w nas. Wszystkiego dobrego na
każdy dzień.
Redakcja

Podobne dokumenty