Za lustrem czeka nagroda
Transkrypt
Za lustrem czeka nagroda
Za lustrem czeka nagroda Utworzono: czwartek, 25 kwietnia 2013 Jak sprawić, żeby górnicy przestali traktować bhp w kopalni jak biurokratyczną mitręgę, ale na co dzień przejmowali się bezpieczeństwem pracy na dole? – Sowicie nagradzać zamiast taśmowo wlepiać kary. Potem karać, gdy trzeba. Surowo i bez tolerancji. Przede wszystkim rozmawiać, uczyć i uczciwie zapewnić górnikom komfort pracy – mówią specjaliści w Dziale BHP ruchu Śląsk, którzy wdrażają od niedawna nowe, oryginalne pomysły. Kochłowicki ruch Śląsk w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni Wujek, z pokładem na głębokości 1050 m pod ziemią, uchodzi za jedną z najgroźniejszych kopalń, w której wszystkie zagrożenia (metanowe, wodne, tąpaniowe) kumulują się na najwyższych możliwych poziomach. Najniebezpieczniejszy rejon wydobywczy – Praktycznie biorąc, jest to najbardziej niebezpieczny rejon wydobywczy w całej Polsce – ocenia Roman Łój, prezes KHW. W Śląsku przynajmniej od 4 lat bhp na pewno nie jest dla nikogo pustym hasłem. Przekonujemy się o tym – jako pierwsi dziennikarze w Polsce – zjeżdżając do miejsca, gdzie po wybuchu metanu w rejonie 409 znaleziono ciała pierwszych ofiar śmiertelnych eksplozji. W ciemnościach chodnika z dala błyskają latarki pracujących obok górników. Z półmroku za podajnikiem taśmowym pełnym węgla wyłania się drewniana tama, oddzielająca od miejsca tragedii. – Mój najlepszy przyjaciel, Janusz Cebula, leżał 15 m stąd, na drodze ucieczki ze ściany. Byłem wtedy na zmianie. Przybiegliśmy na pomoc i właśnie na jego ciało natknąłem się na samym początku – nadsztygar Janusz Dudzicz przysiada przy tamie, wspominając piątkowy ranek we wrześniu 2009 r. Dzisiaj Dudzicz pracuje niedaleko, ma pod sobą 138 młodych górników, których nawyki zna na wylot i ręczy, że mimo upływu czasu śmierć 20 kolegów tkwi głęboko w każdym z pracujących w Śląsku. – Nie da się przejść tędy obojętnie, nie myśląc o tym, co się stało – ucina. Fot.: Witold Gałązka W Śląsku przy wyjściu z łaźni powieszono przed laty wielkie lustro, w którym, przechodząc, swoją sylwetkę ogląda każdy górnik zjeżdżający pod ziemię. Informacyjny napis nad lustrem: „On odpowiada za twoje bezpieczeństwo” ma dawać do myślenia. Przestrogi to dzisiaj za mało Nowy szef Działu BHP Michał Twardzik widział takie lustra w wielu zakładach i nie ma wątpliwości, że tradycyjne przestrogi to dzisiaj za mało. – Zmianę mentalności górników wokół spraw bezpiecznej pracy zaczęliśmy od wprowadzenia systemu nagród, na tyle konkretnych, że nikt nie traktuje ich z przymrużeniem oka – tłumaczy Twardzik. O tytuł „bezpiecznego pracownika roku” warto powalczyć, jeżeli oznacza dodatkowe 1,5 tys. zł w portfelu, a nagrodę zdobywa aż pięciu najlepszych górników. Ale zachęta musi być częstsza, dlatego co miesiąc na bieżące wyróżnienia (po kilkaset złotych) dla trzech pracowników w każdym z dwóch ruchów kopalni dyrekcja nie żałuje kwoty kilku tysięcy złotych. O symetryczne nagrody – prócz szeregowych górników – walczą „bezpieczni sztygarzy”. Nikt nie kpi z konkursów jak z niemodnego współzawodnictwa pracy, odkąd nagrody funduje się także dla najlepszego „bezpiecznego oddziału”. Cenne minuty dla bezpieczeństwa – Jeden pilnuje drugiego – potwierdzają górnicy na dole. Zdziwili się, bo białe kaski ni stąd ni zowąd zaczęły wyrastać przy nich jak spod ziemi, urządzając niecodzienne pogwarki. – Sztygar podchodzi i pyta, czy wiem, gdzie jest bezpiecznik. „Wiesz? To pokaż!” – opisują górnicy. W ramach akcji „Minuty dla bezpieczeństwa” nadzór ma obowiązek nie tylko przepytywać podwładnych, ale wsłuchiwać się w ich uwagi. Rozmowy nie mogą być fikcją, co miesiąc sztygarzy składają z nich obowiązkowe raporty. Ważne drobiazgi – Górnik zgłasza np., że telefon umieszczono za blisko wentylatora, który zagłusza komunikację, choć przepisy są zachowane. Niby drobiazg, a nie wpadlibyśmy na to – opisuje Michał Twardzik. W Dziale BHP spostrzegli, że pracownicy zbyt łatwo kwitują podpisami sterty instrukcji i dokumentów, z którymi muszą zapoznać się przed dopuszczeniem do pracy w szczególnych miejscach, np. w przodkach lub na odstawie urobku. – Dlatego teraz zbieramy pracowników w sali i urządzamy multimedialne pokazy. Filmy działają na wyobraźnię, jeszcze przed zjazdem ludzie mogą poczuć, co ich czeka na nowym stanowisku – mówi Dariusz Wydra, zastępca kierownika Działu BHP. Nowinek bhp w Śląsku (np. dodatkowego automatycznego monitoringu metanowego czy defibrylatorów, które mogą uratować życie, gdy górnik zasłabnie pod ziemią) nie wymuszają przepisy ani nawet myśl o zwiększeniu wydajności. Jak przekonuje Tadeusz Skotnicki, główny inżynier ds. inwestycji kopalni, najważniejsza jest zasada, że bezpieczeństwo wzrasta z polepszaniem się komfortu pracy. A kto ma o tym wiedzieć lepiej niż człowiek, któremu załoga powierzyła funkcję wiceprezesa KHW do spraw pracowniczych. Chwalona grupowa klimatyzacja Do jesieni zeszłego roku w Śląsku na głębokości 1050 m panowały upały powyżej 28 st. C. Kosztem 30 mln zł zbudowano we wrześniu system grupowej klimatyzacji. Temperatura spadła i chociaż górnicy pracują teraz półtorej godziny dłużej, nie mogą nachwalić się tej zmiany. – To jest jak niebo i ziemia! Dawniej było tak ciepło, że człowiekowi ciurkiem pot lecioł, a nie szło się seblyc, coby nie złamać przepisów. Niy szło wydychać. Teraz się robi elegancko, że człowiek ani nie liczy godzin – potwierdza Bartosz Poremba, 29-letni ślusarz, który w Śląsku pracuje od 5 lat. Jak wszyscy koledzy, wraca myślami do dnia katastrofy. – No, czuje się niepokój, ale co zrobić? Trzeba robotę wykonać solidnie, nikt się nie może wyłamać. To jest metoda. A metan? – młody górnik rozgląda się dokoła po wyrobisku, patrzy na czuwające diody czujników i wzdycha. – Na wyciek to już my wpływu nie momy...