Trolle w partycypacji - Partycypacja Obywatelska

Transkrypt

Trolle w partycypacji - Partycypacja Obywatelska
Trolle w partycypacji
Podsumowanie sesji tematycznej w ramach
Forum Praktyków Partycypacji
Piotr Skrzypczak
Niniejszy tekst powstał jako podsumowanie sesji tematycznej „Trolle w partycypacji”
poprowadzonej przez Martę Ostrowską i Piotra Skrzypczaka w czasie pierwszego Forum
Praktyków Partycypacji, które odbyło się w dn. 29-30 maja 2014r. w Warszawie jako
część projektu „Kurs – Partycypacja!”, realizowanego przez Fundację Pracownia Badań i
Innowacji Społecznych „Stocznia”.
Autor:
Piotr Skrzypczak – współzałożyciel i członek Zarządu Stowarzyszenia Homo Faber z
Lublina
Tekst powstał w ramach projektu “Kurs-Partycypacja!”, współfinansowanego przez
Szwajcarię w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami
członkowskimi Unii Europejskiej oraz ze środków Fundacji im. Stefana Batorego.
2
Większość tekstów o partycypacji, a zwłaszcza o problemach w jej wdrażaniu,
dotyczy chętnych mieszkańców oraz niechętnej władzy. Ten będzie jednak o
chętnych mieszkańcach i chętnej władzy. I o problemie z tym związanym.
ZŁY SEN DZIAŁACZY NGO (TZW. „PARTYCYPATORÓW”)
Od lat różnymi metodami naciskamy na urząd, żeby chciał nas zauważyć. Staramy
się dotrzeć do decydentów, żeby przekonać ich do idei włączania
mieszkańców/ek do współdecydowania o mieście. Stopniowo odnosimy pierwsze
sukcesy. Ktoś chce nas przyjąć, wysłuchać, porozmawiać. Dostajemy informacje i
zaproszenia na spotkania. Czasami nawet nas wysłuchają. My też się czegoś
uczymy. Wiemy, że urząd rządzi się swoimi prawami. Szeregowy urzędnik ma
swoich szefów, a ten swoich. I formalnych, i politycznych. Zauważamy powiązania
administracji z władzą. Już wiemy, że nawet prosta z pozoru zmiana wymaga
czasami przebudowy całego systemu. Ale są chęci, bo dla polityka zadowolony
mieszkaniec to głos w wyborach, a dla urzędnika - to przyjazny interesant.
Zaczynamy wspólnie przygotowywać pierwsze konsultacje, wprowadzać systemy
internetowe pozwalające na lepszy kontakt mieszkańców z urzędami. Przesyłamy
uwagi, pomysły. I gdy wszystko zmierza w dobrym kierunku, pojawia się on partycypacyjny troll.
To, co budowaliśmy miesiącami czy latami w ciągu kilku dni czy tygodni jest w
stanie roznieść w proch. Cofamy się do czasów, kiedy urząd był urzędem, władza
władzą, a mieszkaniec… miał się kłaniać i słuchać. My budowaliśmy zaufanie,
pokazywaliśmy plusy wynikające z zaufania, otwartości, współpracy a on
zachowuje się tak, jakby to wszystko było oczywiste. I korzysta pełnymi
garściami. Informacja? Pyta o wszystko. Skrzynka z pomysłami? Zgłasza
kilkadziesiąt dziennie. System interwencyjny? Każda pęknięta płytka chodnikowa
w mieście zostaje zgłoszona jako zagrożenie dla życia i zdrowia.
Co robi wtedy urzędnik? Wycofuje się. Chciał współpracy– spotyka się z atakiem.
„Nie tak się umawialiśmy! Ta cała partycypacja miała pomagać w pracy a nie
powodować jej destrukcję. I tak mieliśmy co robić.” I bańka pęka. Koniec
współpracy. Zaczyna się zabezpieczanie. Powstają okopy - regulaminy, zasieki procedury, pola minowe - ograniczenia w kontaktach. Ofiarą takiej wojny są nie
tylko urzędy, ale także my. Straciliśmy zaufanie władz, a ponadto jesteśmy
odsądzani od czci i wiary przez trolla. Za to, że za bardzo współpracowaliśmy
(czyli jesteśmy po „ich stronie”), albo za to, że za mało. Wszystko jedno. Efekt rezygnujemy z zajmowania się zmianą rzeczywistości. W swoim gronie robimy
drobne projekty. Są nawet ciekawe, ale zmiany nie przynoszą.
ZŁY SEN URZĘDNIKA
Rzeczywiście mamy władzę. Decydujemy o życiowych sprawach mieszkańców
miasta. Jednak trudno upajać się posiadaną mocą, jeśli to na nas ciąży
odpowiedzialność. Za każdy ruch odpowiadamy głową. Tym bardziej, że nie
decydujemy o własnych, ale o publicznych pieniądzach. Jednak od lat z wielu
3
stron przekonują nas, że trzeba partycypować. Uczymy się, że każda informacja
przez nas wytworzona to informacja publiczna. Więc tworzymy BIP, skanujemy,
kserujemy, udostępniamy.
Narzucono nam obowiązek konsultowania. Ok, staramy się. I nawet zdarza się
nam wziąć głosy mieszkańców pod uwagę. W końcu to oni wiedzą najlepiej, co
jest im potrzebne. Zaczyna się nam nawet podobać idea budżetu
partycypacyjnego. Wiemy, że mieszkaniec, który interesuje się swoim miastem,
wie i uczestniczy, zaczyna widzieć rzeczywistość w szerszym kontekście. Poznaje
zależności. Jest mądrzejszy, ale też zna ograniczenia nas - władzy.
I gdy wszystko zmierza w dobrym kierunku pojawia się on - partycypacyjny troll.
To człowiek, który wie. Wie wszystko najlepiej. Zna narzędzia. Jest pewny siebie.
Ale to nie koniec. Natychmiast dominuje. Przejmuje dowodzenie. Zarzuca nas
pytaniami (jeśli pozwalamy pytać), rozwiązaniami (jeśli otwieramy się na
rozwiązania), zgłoszeniami (jeśli gromadzimy zgłoszenia). Kanał komunikacji jest
nieważny. Jest aktywny w na stronach, forach, mailach czy spotkaniach na żywo.
To ktoś, kto nie zastanawia się nad sensem swoich działań, ale wychodzi z
założenia: jeśli mogę to używam - na 200 procent. Jak klient biblioteki, który na
pytanie, jaką chce książkę odpowiada: Każdą! Dlaczego? Bo może!
Jednak to nie koniec. Jeśli spróbujemy go zlekceważyć - napisze skargę. W końcu
korzysta z fundamentalnej zasady państwa prawa: obywatel może wszystko z
wyjątkiem tego, czego zabrania mu prawo. My (urzędnicy/władza) zmuszeni
jesteśmy także z niej korzystać, ale w odwrotnym znaczeniu: możemy tylko to, na
co pozwala nam prawo. On może nas nękać, przysyłać setki pytań, listów, skarg i
wniosków, a my musimy na wszystkie, w zgodny z procedurami sposób, odpisać.
I choćbyśmy najskrupulatniej odpowiedzieli na tysiąc pism, i tylko raz popełnili
błąd - on ten błąd wykorzysta i jako męczennik, skrzywdzona przez władzę
jednostka pójdzie na barykady (w tym przypadku do sądu).
I wygra, gdyż jest doskonale przygotowany.
Więc nie ryzykujemy i z tą całą partycypacją dajemy sobie spokój.
A mieszkańcy niech się od nas oczepią. A jak im się nie podoba, niech idą do
wyborów. Raz na cztery lata.
KIM JEST TROLL?
Według najprostszej definicji troll to osoba zakłócająca merytoryczny przebieg
dyskusji. Pojęcie to swój początek bierze z internetowych forów, ale do
opisywanego przypadku pasuje idealnie.
Termin „trollowanie” pochodzi od ang. Trolling for fish. To metoda łowienia ryb
na haczyk. Troll „zarzuca haczyk”, poruszając kontrowersyjny temat, często
niepotrzebnie, aby wywołać kłótnię. Poprzez wsteczną etymologię uprawiających
trollowanie nazwano trollami (od legendarno-baśniowych stworów z mitologii
nordyckich).1
1
4
Źródło: Wikipedia http://pl.wikipedia.org/wiki/Trollowanie, stan na 30.09.2014r.
Kiedy w Wikipedii wpiszemy hasło trolling, pojawia się opis zjawiska oraz szeroki
wachlarz symptomów. Mowa oczywiście o trollowaniu w internecie. Sprawdźmy,
czy coś pasuje do partycypacji?
Symptom 1. Sztuczna nieznajomość tematu forum (np. na forum o zaletach
systemów komputerowych, troll zapyta, czym jest system komputerowy.).
Tu podobieństwo jest olbrzymie. Nasz troll niby nie rozumie założeń, nie zna
celu. Ale korzysta z możliwości dyskusji. I tą dyskusję doprowadza do absurdu
niszcząc wszystko po drodze.
Symptom 2. Częste zadawanie tych samych pytań, na które odpowiedź została
już udzielona – celem trolla jest w tym przypadku zapętlenie dyskusji i
wprowadzenie dodatkowego zamieszania.
Tu również widać podobieństwo. Każdy kolejny etap - te same pytania. Każda
nowa grupa - ten sam wywód, te same pytania. Czyżby troll nie posiadał pamięci?
Symptom 3. Chętne używanie argumentów ad personam - atakujących osoby lub
ich cechy szczególne, jak płeć, wiek, zainteresowania, itp., bez związku z
tematem dyskusji.
Podobieństwo niewymagające komentarza.
Symptom 4. Skrajny stosunek do netykiety lub ortografii - albo atakowanie
wszystkich za najdrobniejsze literówki, albo demonstracyjne łamanie zasad.
Typowa sytuacja. Kiedy troll mówi, dba, by mu nie przerywać. Obrusza się na
najmniejsze szepty. Powołuje się na zasady. Jednak kiedy inna osoba próbuje coś
powiedzieć, nie widzi najmniejszego powodu by wcinać się, komentować,
szeptać.
Symptom 5. Skrajna megalomania i pogardliwy stosunek do innych osób. To
bardzo charakterystyczna cecha trolli, która prowadzi prędzej czy później do ich
wyobcowania. Nawet osoby pierwotnie sympatyzujące z trollem lub odnoszące
się doń neutralnie zrażają się do niego z powodu takich zachowań.
To częsty przypadek w partycypacji. Pojawia się troll i z początku wzbudza nawet
życzliwość i sympatię. Taki odważny, wygadany, o coś mu chodzi! Jednak po
chwili widać, że tym czymś jest jedynie podbijanie swojego ego. A sympatia
przeradza się w niechęć.
Symptom 6. Rozpoczynanie każdej wypowiedzi od tego samego zwrotu –
powitania, często obraźliwego, prowokacyjnego.
Kolejny klasyk gatunku. Zacząć swoją wypowiedź tak, aby obrazić, poniżyć,
pokazać kto tu rządzi, np. zdanie “Witam szanowną młodzież!” wypowiedziane
do grupy osób w średnim wieku.
Symptom 7. Regularne ogłaszanie swojego definitywnego odejścia z forum lub
grupy dyskusyjnej i za każdym razem, po jakimś czasie, powracanie. Troll
tłumaczy się potem swoistym obowiązkiem, otrzymaniem kilkuset maili
zachęcających do powrotu.
5
I znowu idealne odniesienie do partycypacyjnej rzeczywistości. Troll obraża się,
mówi ostatnie słowo, a nawet wychodzi. Niestety na chwilę, gdyż żyć nie może
bez trollowania.
Symptom 8. Tworzenie klonów bądź pacynek (np. troll może także występować w
tym samym okresie także jako Uczestnik 1 i Uczestnik 2). Ich wypowiedzi składają
się z wyrazów poparcia wypowiedzi trolla występującego pod własnymi danymi
oraz ataków na oponentów tego trolla. W ten sposób próbuje wykazać, że nie
jest izolowany i cieszy się poparciem na danym forum.
W spotkaniach na żywo takie zachowanie raczej jest trudne, jednak zdarzają się
sytuacje grupy trolli, którzy tak siadają na spotkaniu, by sprawiać wrażenie, że
jest ich wielu. W przypadku systemów internetowych - sytuacja niezwykle częsta.
Można nawet obserwować dyskusje pomiędzy klonami tego samego trolla.
Po dłuższej obserwacji trolli w partycypacji można wysnuć wniosek, że troll jest
pozbawiony umiejętności szerszego spojrzenia na rzeczywistość, rozumienia
kontekstu i konsekwencji podejmowanych decyzji. Dla niego świat podzielony
jest na drobne, czarno-białe cząstki.
Troll ma jeszcze jedną cechę. Ma czas. Dużo czasu. Dlatego jeśli ktoś wpadnie na
pomysł, żeby wykorzystać metodę podawania racjonalnych argumentów, myśląc,
że troll ugnie się pod rzeczowym argumentem, okrutnie się myli. On poświęci
wiele godzin, by zarzucić nas teoriami, które podważą nasz głos. Sprawa prosta
stanie się skomplikowaną. Krótka - długą. I niezależnie od naszej wiedzy i siły
naszych argumentów - my nie mamy tyle czasu, by czytać wielostronicowe
wywody naszpikowane danymi (często trudno weryfikowalnymi). To doskonała
strategia: nie odpowiadasz - więc albo milczysz, bo przyznajesz rację, albo nie
masz już argumentów. A więc jesteś niekompetentny/a! Po co się tym zajmujesz?
Kto ci płaci? Dlaczego z publicznych pieniędzy utrzymywane są tak
niekompetentne osoby? I tak dalej.
SKUTKI
Podobnie jak w przypadku internetowych forów, zbyt duża liczba tolli może
doprowadzić proces partycypacyjny do śmierci. Osoby, które chciały
współpracować, zmieniać rzeczywistość, wypracować rozwiązania po ataku trolla
często rezygnują. Zarówno forum jak i lokalne spotkanie może pozostać puste.
Czy troll się obrazi, zrozumie? Nie. Troll się przeniesie.
OBRONA
Typową obroną przed trollami internetowymi jest usuwanie z forum, blokowanie
wypowiedzi czy ignorowanie. Każda z tych metod ma odpowiedniki w
partycypacji. Jednak podobnie jak w sieci, i tu skutki bywają odwrotne.
Usunąć go nie możemy, bo jest mieszkańcem i jako taki - ma prawo uczestniczyć.
Można próbować go zablokować, ale z pewnością się odwoła. Albo napisze list do
mediów, w którym oskarży nas (wszystko jedno kogo) o cenzurę. Mimo, że
większość mieszkańców i urzędników nas poprze - on stanie się “męczennikiem o
sprawę”.
6
Ignorowanie także nie działa. Troll doskonale czuje się sam ze sobą
Najgorsza jest polemika. To paliwo dla trolla. Odpowie, skomentuje, obrazi przy
okazji innych uczestników.
Czasami pomocnym narzędziem może być regulamin. Jeśli trafimy na trolla
służbistę, może się podporządkować. Chwilowo będziemy mieć spokój. Dlaczego
chwilowo? Troll szybko dostosuje się do nowych warunków i znowu zacznie
swoją destrukcyjną pracę.
ROZWIĄZANIA
Kto znajdzie dobry sposób na trolla - z pewnością zgarnie partycypacyjnego
„nobla”. Albo przynajmniej powinien zgarnąć. Opisywane zjawisko czyni dużo
złego w kruchym procesie budowania współpracy i zrozumienia. Czy zatem z
trollami nic się nie da zrobić? Otóż da się. Pomocne będzie dobre przygotowanie
kanału komunikacji (gruntownie przemyślane i przetestowane). Np.
Wprowadzenie zasady, że jedna osoba może zgłosić jeden problem tygodniowo,
logowanie przez Facebooka (znamy imię i nazwisko), itp.
Podczas spotkań ważne jest wstępne określenie zasad i prowadzenie spotkania
przez osobę potrafiącą poradzić sobie z trudnym uczestnikiem (np. pilnowanie
czasu i ilości wypowiedzi, dbanie o merytorykę).
Jednak najistotniejszą pomocą może stać się sama świadomość istnienia trolli i
sposobów ich funkcjonowania wśród wszystkich podmiotów partycypacji. Jeśli
zarówno urzędnik, lokalny aktywista jak i zwykły mieszkaniec poznają ten
niszczycielski mechanizm i nauczą się go identyfikować, jest duża szansa, że
potraktują go z większym dystansem, jako swego rodzaju wypadek losowy. W
końcu każdy kierowca może przebić oponę, ale z tego powodu nikt nie rezygnuje
z podróży.
7

Podobne dokumenty