Microsoft Word Viewer - Bioenergoterapia a medycyna
Transkrypt
Microsoft Word Viewer - Bioenergoterapia a medycyna
BIOENERGOTERAPIA A MEDYCYNA W świetle naszych nowych uwarunkowań, bioenergoterapia w naszym świecie jest postrzegana jak najbardziej prawidłowo. Skoro ludzie mogą się leczyć różnymi metodami stworzonymi poprzez rozwój cywilizacji, dlaczego nie mają korzystać z pradawnej medycyny tylko w odpowiedni sposób rozwiniętej i popartej zdobyczami nauki i techniki. Zapiski na jej temat mamy z pradawnej historii Inków, majów czy też azteków itp. Okazuje się w końcu już oficjalnie czym najbardziej zainteresowany jest schorowany i sfrustrowany człowiek, że nie tylko skalpel i chemiczne pigułki są najlepsze. Coraz więcej się słyszy, że pan X był u takiego pana co jak ręce przyłożył, to poczuł ciepło czy też gorąco i nagle dolegliwości zniknęły. Skończyły się na długo problemy z korzonkami, kręgosłupem . Natomiast u pani Y zmniejszyła się powiększona tarczyca lub też torbiel, który był przeznaczony do operacji. Wielu lekarzy kwituje to pogardliwym uśmiechem , wzruszeniem ramion. Jeszcze do niedawna nawet pozwalali sobie na oficjalną pogardliwą ocenę, że jest to niepoważne i lepiej aby w ogóle pacjent o tym nie opowiadał i nie korzystał z tego typu pomocy. Jednak sami skrzętnie ukrywają, że często sami lub ich rodziny korzystają z tej innej medycyny im najczęściej nieznanej. Znane są przypadki gdzie powstają prywatne kliniki wybudowane za ogromne kredyty, które trzeba zacząć spłacać. Dla ich twórców często dobro człowieka jest najmniej ważne. Ważne są diagnozy przez nich wydawane, gdzie człowiekowi często się wydaje, że jest nieuleczalnie chory, dzięki czemu przy pomocy skalpela bądź innych wyszukanych metod spłaca się długi i napełnia sobie kieszenie. Na szczęście ludzie są coraz bardziej światli i większość z nich zamiast od razu pod nóż szuka innych alternatywnych sposobów leczenia. Okazuje się często, że dziwnym sposobem niejednokrotnie przy pierwszym spotkaniu z naturoterapią ludzie odczuwają nowy komfort w samopoczuciu zdrowia fizycznego, co jednocześnie wiąże się z zadowoleniem i pogodą ducha. Wszystko to poparte na dodatek zastosowaniem się do wskazówek wysokiej klasy sprawdzonych już fachowców w innych dziedzinach, potrafi czynić wręcz cuda. Często stosowanie tylko jednej dziedziny leczenia to za mało. Nie mamy prawa negować innych! Ważne jest, żeby trafić na to, co jest najbardziej w danej chwili potrzebne. Trzeba również pamiętać, że często efekty leczenia są uzależnione od spokoju rodziny, postrzegania środowiska czy też miejsca, w którym spędzamy więcej czasu. Miejsce, w którym pracujemy, odpoczywamy powinno być odpromieniowane z cieków wodnych, promieniowania geopatycznego i elektromagnetycznego czy też promieniowania kształtów. Dopiero wtedy spełnienie tych podstawowych warunków, daje często rokowania do wyjścia nawet z najcięższych chorób, czy też innych problemów dotyczących psyche. O tym trzeba pamiętać. Lekarze często są wręcz zawistni o to, że ci prości Kowalscy nieposiadający tytułów jednak skutecznie pomagają odzyskiwać zdrowie. Zapominają jednak, że najczęściej taki zwykły pan też ma studia , tyle że innego rodzaju. To są studia życia, dzięki którym zyskał serce i zdrowe intencje poparte współczuciem i chęcią pomocy ludziom. Ludzie ci, którzy na przestrzeni życia odkryli swoje „właściwości” i dalej je pielęgnując, posiedli często nieprzeciętne możliwości uzdrawiania. A inni? Słyszałem kiedyś bezpośrednią wypowiedź duchownego, będącego na średnim poziomie hierarchii kościelnej: „ksiądz i lekarz to najlepsze zawody”. W związku z tym, czy wszyscy przedstawiciele tych „zawodów” znaleźli swoje powołanie kierując się do szkół mając niecałe 20 lat? Dojrzałość emocjonalna człowieka przypada średnio na około 40 rok życia. Wtedy też, często dużo wcześniej ludzie zauważają, że tytuły, które uzyskali w wyniku żmudnych nauk nie sprawiają im żadnej satysfakcji, a hobby, które pielęgnowali jest ich prawdziwym powołaniem. Za hobby przecież nie otrzymuje się tytułu magistra, więc dlaczego ten pan ma być lepszy ode mnie? PRZYGOTOWANIE DO BIOTERAPII. Wszystko co związane jest z działaniem człowieka na rzecz drugiej istoty w kierunku odzyskania prawidłowego stanu zdrowia fizycznego, psychicznego i duchowego nazywa się leczeniem. Paradoks tylko tkwi w jednym, w oficjalnym podziale medycyny na konwencjonalną i niekonwencjonalną. A tak naprawdę nie ma takiego podziału, są tylko źli i dobrzy lekarze. Jeżeli już, to medycyna niekonwencjonalna zawsze była pierwsza i przed nią trzeba chylić czoła gdyż na jej bazie wyrosła ta nowoczesna. Ta nowoczesna nazywana szczytnie konwencjonalną zapomina często o podstawowych wartościach człowieka, które również trzeba odbudowywać, żeby odzyskać również zdrowie duchowe a w konsekwencji ciała. W kanonach tej medycyny nie ma rozdziału o leczeniu duszy. Najwyższy czas to zmienić. Wtedy dopiero będziemy mądrzejsi o całe niebo i okaże się, że mnóstwo zakładów farmaceutycznych przestanie istnieć, a ludzie będą zdrowsi. Również wielu nieuczciwych lekarzy straci pracę i pozostaną tylko ci z powołania. W naszej erze aż się prosi, żeby połączyć jedno z drugim. Okazuje się, że w tym natłoku informacji z całego świata można wybrać wiele dla siebie. Dzięki temu świadomość przekroju społeczeństwa wzrasta. Powstają różnego rodzaju stowarzyszenia, nieformalne grupki interesujące się zjawiskami niewyjaśnionymi, parapsychologia, itd. Na prawdziwym zachodzie, w Ameryce, Anglii, Australii już dostrzeżono prawdziwość i dobroczynność działania najstarszej medycyny świata . Jest ona również włączona do systemu ubezpieczeń. Najzdrowszym naszym odżywianiem się jest na początku naszego życia jest pokarm matki. Wraz z nim otrzymujemy miłość i zdrowie. Pomińmy fakt, że często już w łonie matki jesteśmy zatruwani nikotyną, alkoholem, narkotykami czy konserwantami zawartymi w pożywieniu spożywanym przez kobietę ciężarną, a później karmiącą. W dobie naszej cywilizacji musimy pamiętać o właściwym wyżywieniu i jego suplementacji. Właściwe dodatki powodują utrzymanie stanu zdrowia jak i również uwalnianie się z bardzo ciężkich chorób. Wraz z przytuleniem nas do piersi, czy do łona przyjmujemy nastroje mamy czy też otoczenia które szczególnie wpływają na nas w okresie życia płodowego a w konsekwencji całego naszego życia. Często ma się świadomość że na niektórych ludziach ciąży fatum ich rodziców czy ich przodków. Ważne jest, żeby po uświadomieniu sobie tego wydobyć te sprawy na wierzch w sposób często niezauważalny z głębi świadomości, która się nazywa podświadomością. W następnym etapie jest to już samo przez siebie neutralizowane i powstają tego typu sytuacje, że wiele diagnoz lekarskich jest bezużytecznych. To również dotyczy przykurczy mięśni, że aby odzyskać sprawność ruchową, trzeba tą nogę czy rękę operować bo są za krótkie ścięgna. Wtedy też okazuje się, że tak jak ludzie w stresie mają spięte mięśnie karku, tak też może dziać się z nogami. Dotyczy to najczęściej porażeń. Często wystarczy dotrzeć do przyczyn, zneutralizować je i po problemie. Przechodząc przez życie, które dla większości z nas jest pełne niespodzianek, tak naprawdę to cały czas zdobywamy te ciężkie doświadczenia. Jeżeli w końcu uda nam się pogodzić z samym sobą i otoczeniem, okazuje się, że jest to, bądź było to niepotrzebne, było takie proste. Rozumiejąc siebie rozumiemy otoczenie, często chcielibyśmy mu nieba przychylić, ale o sobie najczęściej zapominamy. Zgodnie z maksymą „nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe”, okazuje się, że do tych ludzi, którzy o tym nie tylko wiedzą ale i to czynią zaczynają lgnąć inni nie wiedząc tak naprawdę dlaczego. Ci jednak zgodnie twierdzą, że przy nich odczuwają jakiś spokój, większą pogodę ducha, lepsze samopoczucie fizyczne. Ci „odwiedzani” natomiast najczęściej czują się często zdruzgotani, wręcz wypompowani z sił życiowych. O czymś to jednak świadczy. Fachowcy o tym wiedzą najlepiej, że ci ludzie mogą być kandydatami na uzdrowicieli. Tacy często bezwiednie oddają energię na prawo i lewo nie zdając sobie z tego sprawy, nie umieją się przed tym obronić. Na ten temat zdania są podzielone, ale generalnie większość radzi odciąć się od „wampirów”. Oczywiście, należy o siebie dbać, to nasz obowiązek – wszystko z umiarem. Nie zawsze jednak możemy się odciąć, nie możemy stać się zamknięci, zaskorupiali. Przecież to nie jest celem naszego życia. Co się wtedy dzieje? W chwili obecnej, nietrudno znaleźć ogłoszenie w gazecie oferujące otwieranie różnego rodzaju możliwości . Ale czy akurat jest to dla danej jednostki odpowiednie? Pewne jest jedno, że nauczyć się można wiele, można zdobyć dużo. W pewnym momencie może się okazać, że nasza ręka rzeczywiście koi ból czy inne dolegliwości, sama obecność powoduje wyciszenie się ludzi. Wtedy też dla niektórych może rzeczywiście zacząć się przygoda z bioenergoterapią . Dodatkowo mając „uszlachetnione” czakramy i kanały energetyczne te możliwości, które ludzie nazywają „darem" zaczynają się powiększać. Musimy jeszcze rozróżnić, że w chwili obecnej dużo ludzi korzysta z kursów nie tylko po to, żeby mieć możliwość terapii dla rodziny czy dla siebie, ale również po to, żeby głównie zdobywać pieniądze. Tacy szybko przekonują się, że nie tędy droga. Wtedy też zamiast pomagać w zdrowiu, za pieniądze usiłują uzyskać to samo sprzedając dyplomy. Musimy wiedzieć do kogo mamy się zwrócić, chcąc nauczyć się pomagania sobie i innym. Dopiero wtedy może nam się zacząć prawdziwe życie, prawdziwa przygoda z bioenergoterapią. Radzę spróbować, to jest piękne! ODBIERANIE PRZEKAZÓW MYŚLOWYCH. Ludzie wiele by dali, żeby mogli wiedzieć co inni myślą. Takich jest naprawdę dużo. Najciekawsze jest to, że im bardziej chce się dla własnego użytku, ale na czyjąś szkodę tym gorzej. Wtedy też z tej przesadnej ciekawości wielu ludziom wydaje się, że są święcie przekonani, że oni wiedzą najlepiej. Nie ma większej alogiki. Owszem jest coś takiego jak intuicja. Jest to tzw. siódmy zmysł. Właściwe jego wykorzystanie jest już połową sukcesu. Wtedy też działając na pożytek swój i otoczenia tak naprawdę rozwijamy się wewnętrznie. Zaczynając się wyciszać zaczynamy wchodzić na wyższe poziomy rozwoju duchowego co powoduje powstawanie właściwości paranormalnych, co nie jest niczym szczególnym. Organizm nasz jest skomplikowanym, zmaterializowanym tworem energetycznym. O niego również należy dbać jak o higienę naszego ducha. Będąc spokojnym, życzliwym, nasz najważniejszy twór energetyczny posiadający wyższą świadomość ,jaką jest nasza dusza i wyższe ja rozwija się inaczej. Kontynuując to okazuje się, że w pewnym momencie zaczynamy więcej wiedzieć, wręcz znać myśli ludzi. Jest to cenna właściwość, która może być szybko stracona jeżeli zaczniemy ją wykorzystywać w sposób niegodziwy. Okazuje się, że jest to niejednokrotnie szokiem dla tych którzy tego doznają u siebie pierwszy raz. Ja osobiście kiedyś słysząc z odległości 500 km, czyjeś „dobitne” słowa momentalnie się spociłem i opadłem z sił. Prowadziłem wtedy samochód i dobrze, że mogłem natychmiast zjechać na bok. Bardzo mnie to osłabiło. Około 15 min. potrzebowałem, aby się zregenerować. Wiadomość, którą odebrałem potwierdziła się po trzech miesiącach, łącznie z czasem, w którym ją otrzymałem. Przykładów takich mogę podać naprawdę dużo. Dlatego też nawet, a szczególnie przy bezpośrednich kontaktach – zawsze należy pamiętać, że jeżeli człowiek jest nieobecny to nie znaczy, że nie odbiera czyichś myśli, intencji. My jesteśmy cząstką wszechświata i tylko od nas samych zależy, czy będziemy w nim szczęśliwi. Jeżeli istnieje radio to znaczy, że będąc sprawne odbiera to na co jest nastrojone. To samo jest z człowiekiem, który już będąc na określonym etapie synchronizacji wewnętrznej, czyli na początek pozbawiony fałszu, obłudy, zazdrości i nienawiści może zacząć nawet niechcący odbierać myśli innych. Niekoniecznie musi znać ich treść, ale będzie wiedział, że ten „ktoś” nawet z najsłodszym uśmiechem będzie nieszczery. I niech się nie dziwi, że pomimo miłej aparycji i nienagannego wyglądu nie będzie mógł prowadzić określonych interesów. Ogólnie można to określić krótko, że świadomość zbiorowa ludzi a tym samym jednostek jest systemem naczyń połączonych tak jak wielka siec telekomunikacyjna czy radiowa. W związku z tym okazuje się wg mojej oceny, że 30 –50% ludzi zdaje sobie z tego sprawę, a tak naprawdę 10% ludzi dobrze wie o co chodzi. Ci już należą z reguły do normalnych, życzliwych i uczciwych. Dla tych świat pomimo swoich możliwości zaczyna wyglądać inaczej, normalnie, jest mniej tajemniczy. Oni z reguły od razu wiedzą kto jest szczery i dlatego trudniej jest ich oszukać. Czyli reasumując – uważajmy na swoje własne myśli. Myśli są również projekcją. Powinny one być czyste i przejrzyste, pozbawione pesymizmu czy też wszelkich innych wyobrażeń, że Franek bądź Kasia mnie zdradzi czy też coś się może stać. Ten sposób myślenia powoduje utrudnienie nam naszego własnego życia, dlatego że tracimy swój własny spokój. Uporczywe trwanie w negatywnych myślokształtach powoduje budowanie i utrzymywanie swoich własnych programów powodujących wyzwalanie projektowanej rzeczywistości poza nasz umysł. Pamiętajmy, żyjmy w pokoju i spokoju ducha. Wtedy to też zacznie się powoli okazywać, że zaczynamy być dzieckiem wszechświata. Stwierdzenie to znaczy, że jesteśmy coraz bliżej Stwórcy. Warto to rozważyć. EMPATIA A ZDROWIE Empatia jest niczym innym jak zdolnością odczuwania problemów zdrowotnych i psychicznych innych ludzi. Spotyka się to najczęściej w mocnych emocjonalnie związkach rodzinnych, najczęściej wśród bliźniaków czy innych osób będących w pozytywnych związkach uczuciowych. Wg mnie jest to tzw. sprzężenie zwrotne działające na zasadzie akcji i reakcji. Bardzo często posiadają ją początkujący bioenergoterapeuci. Odczuwanie dolegliwości w swoim organizmie często jest na życzenie – w celu przejęcia choroby na siebie – rodzice, współmałżonkowie, przyjaciele. Jest znane również, nieświadome zjawisko empatii często nazywane hipochondrią. Człowiek nawiedzony tym zjawiskiem odczuwa dolegliwości w swoim organizmie i jest to często niebezpieczne dla zdrowia. Przejmuje się wtedy energie chorobowe z innego organizmu i wtedy można rzeczywiście zachorować. Medycyna tego nie odróżnia i szuka potwierdzenia w genetyce co najczęściej mija się z prawdziwą diagnozą. Typowym przykładem nieświadomego przejmowania choroby często są nowotwory u kobiet – skoro babcia miała raka, mama, to ja też. Przyszła kiedyś do mnie młoda dziewczyna, bardzo zapłakana, że na „dole” ma raka. Na pytanie skąd to wie – odpowiada, że miała go babcia i ona też go ma z pewnością. Oczywiście dziewczyna była okazem zdrowia. Na temat empatii, jej szkodliwego działania nigdzie się nie pisze i jest to totalnym błędem. Najgorsze jest to, że medycyna na jej temat nic nie wie, w wyniku czego przynajmniej część społeczeństwa mogłaby ustrzec się od chorób. Czasem ludzie pytają mnie bądź usiłują mnie sprawdzić, czy wiem czy ktoś żyje. Nieraz przekonałem się, że przy pomocy moich możliwości nie potrafię tego stwierdzić. Dla mnie człowiek istnieje również po śmierci. Zdarzyło mi się po raz pierwszy około 6 lat temu, jak rozmawiałem z pewnym znajomym na temat jego żony. Mówię mu po krótkiej chwili o jej dolegliwościach. Spojrzał na mnie tak dziwnie i powiedział, że przecież na to zmarła. Można wejść w podświadomość – przeszłość nawet nieżyjącego człowieka i powiedzieć o nim bądź przy jej pomocy wiele rzeczy dotyczących innych ludzi czy wydarzeń zaistniałych w życiu danej jednostki. Jest to bardzo fascynujące. Ciekawe jest również to, że przy pomocy pozazmysłowych percepcji można rzeczywiście zadawać pytania danej jednostce, nawet już nieżyjącej i można wiele się dowiedzieć. Dla przykładu mogę przytoczyć fakt rozmowy mentalnej przeprowadzonej z żyjącym starszym panem po tracheotomii i chorym na nowotwór, w Raduszce pod Koszalinem. Zapytałem żony jak się czuje jej mąż, odpowiedziała, że dobrze i poprosiła abym sprawdził sam i porozmawiał z nim. Nie sposób było to zrobić, chyba że przy pomocy długopisu i kartki. W tej sytuacji poprosiłem, żeby rodzina w ogóle nie przeszkadzała. Obaj zapadliśmy w ciszę. Po kilku minutach powiedziałem prawie wszystko jego rodzinie, czego się dowiedziałem. Pan to potwierdził. Wcześniej mówił że… 20 kwiecień 2003r. Rozmowa z naturą jest niesamowita. Umiejętność, odbierania przeszłości przy pomocy własnej percepcji PSI ma niejednokrotnie wręcz zbawienne skutki dla zainteresowanego. Niejednokrotnie sam zainteresowany nie jest w stanie zrozumieć przesłań. Zrozumienie następuje dopiero w momencie, kiedy coś się już wydarzy. Wtedy następuje oświecenie i „dzięki ci Panie, dzięki za prowadzenie”. Dzięki nieprzewidzianym i niezrozumiałym zbiegom okoliczności okazuje się, że unikamy poważnych konsekwencji dotyczących naszego życia. Ja osobiście w dniu dzisiejszym, tj. 20. 04. 2003 w pierwszym dniu Świąt Wielkanocnych odczytałem przesłanie jednego ptaszka startującego przed moim samochodem w czasie jazdy: „zwolnij !”. Początkowo wydawało mi się, że chodzi o kontrolę policji, dlatego zwolniłem ze 110 do ok. 80 km/h. Początkowo myślałem o kontroli drogówki, ale po przejechaniu 4 km okazało się, że z prawego przedniego koła zeszło powietrze . Dot. obrazu M. Tyszkiewicza RYSUNEK Symbol duchowego tworzenia świata jednostki. Zmniejszające się koła świadczą o coraz większym stopniu trudności przechodzenia przez kolejne duchowe czakramy korony do Uniwersum wszechświata. Mówi to o tym, ze przez największe koło może przejść duża ilość medytujących ludzi. Drugie, że selekcja jest już ostrzejsza. Przez to drugie ludzie z pozostałościami o wyrafinowanych cechach charakteru, napewno nie przejdą. Trzecie jest bramą dla ludzi o pogodnych cechach charakteru, tych co przepracowali już swoje duchowe zadania. Obraz ten jest jakby rozwinięciem mandali czakry korony – po prostu jej symbolicznym rozrysowaniem duchowym na kolejne warstwy co ułatwia jej zrozumienie. Kolejne koła wg mnie, symbolizują kolejne czakramy znajdujące się powyżej czakry korony. Są to czakry duchowe. Jest ich w sumie pięć i one to przedstawiają. Piąta czakra jest czakrą Uniwersum, bankiem wszechwiedzy o wszechistnieniu. Prawidłowo rozwinięty duchowo człowiek ma dostęp do tej czakry w każdej chwili, a tak naprawdę to on jest już w niej zakotwiczony. To jest tak jakby miał odczuwalny kontakt ze Stwórcą. Czysty okrąg i trójkąt to symbole przechodzenia i automatycznej samokontroli tworzenia i zabezpieczenia przed niebezpieczeństwem, symbole otwartości i mocy duchowej człowieka. Te trzy obrazy: mandala, jej jakby rozrysowanie oraz obraz medytującego człowieka stanowi jakby jedną całość. Są one jakby kluczami do medytacji. Przedstawiając je od końca, to „Obraz Medytującego Człowieka” mówi o możliwościach uzyskanych w wyniku jego harmonizowania się ze Sobą i Stwórcą. Do tych możliwości należy uzyskana przez niego siła duchowa jak i możliwości uzdrawiania. Autor przedstawił rzeczywisty obieg energii człowieka, połączonego z Uniwersum-otrzymywanie jej z góry jak i jej przepływ przez czakrę serca i ręce dla potrzebujących. Przedstawia również jedną z pozycji medytacyjnych, wyzwalających coraz większe możliwości duchowe. Pobyt na południu Polski pod Lubaczowem. Cmentarz. Podczas rozmowy z p. R. n/t jej ojca otrzymałem „sygnał”, żeby postawić świeczki na jego grobie, zmarł on 6 lat temu. W momencie wjazdu na drogę wiodącą na cmentarz, odczułem część jego problemów zdrowotnych jakie posiadał za życia. Było to zgodne z prawdą. Po postawieniu tych świeczek na jego grobie otrzymałem pakiet informacji na drodze telepatycznej. Dotyczy on miejsca i celu przebywania części, być może niespełnionym dusz po śmierci ich ciał. Otóż część tych dusz, mająca wcześniej szczytne cele inkarnacyjne obrane przed przyjściem na ziemię, nie zawsze je spełnia. W związku z tym, człowiek pozostaje w jakimś niedosycie nie zdając sobie sprawy dlaczego. Dopiero często pod koniec życia bądź w momencie śmierci lub krótko po, dusza lub jeszcze człowiek żyjący, uświadamia sobie cel swojego życia, czyli zadania karmiczne jakie sam na siebie nałożył. W związku z tym, często dusza po śmierci ciała uzupełnia tak jakby swoje niespełnione zadanie, pobytem duchowym w strefie niematerialnej jako nauczyciel duchowy dla ludzi potrzebujących tego oraz sama również jako duch pobierając nauki od osób fizycznych pośród których się obraca. PROBLEMY ZDROWOTNE ZE SŁUCHEM A RZECZYWISTOŚĆ EGZYSTENCJALNA. Około dwa miesiące temu, tuż przed wyjazdem w Bieszczady spotkałem się ze znajomą. W czasie rozmowy odczułem niskie energie stresowe przy prawym uchu. Występują one wtedy jeżeli nie chce się czegoś słyszeć, a ktoś chciałby nam się wygadać, poskarżyć nawet na odległość. Ponieważ wiem, że ulegając czemuś takiemu zyskuje się kłopoty ze słuchem, lekko otrząsnąłem się i powiedziałem na głos: ”daj mi spokój” i na tym się skończyło. Po powrocie Irena dzwoni do mnie i okazuje się, że dzień później zaczęły się jej kłopoty ze słuchem – zapalenie ucha środkowego, wysięk ropny. Okazało się, że to „coś” odeszło ode mnie i „złapało” znajomą. Ona zapłaciła za to chorobą ucha. Ja czuję tego typu problemy i uwalniam się od nich sam. Tego też dnia Irena wykorzystała okazję i podjechała ze mną do Koszalina. Okazało się po dwóch tygodniach, że tych kilka minut przebytych w moim towarzystwie spowodowało usunięcie problemów z kręgosłupem. Kiedy Irena opowiedziała mi o tym uchu, odpowiedziałem jej , że w końcu masz dowód na to, o czym cały czas ci mówiłem, a chodziło o to, że każdemu chciałaby pomóc i dlatego przyjmuje od każdego pracę w „netvorkach”, sądząc, że każdy następny jest najlepszy. Okazuje się, że ulegając każdemu traci swoja własną wolę. Brak asertywności prowadzi do poważnych kłopotów finansowych i zdrowotnych. Historia Maćka. Maciek w chwili obecnej ma 21 lat. Podczas rozmowy wynikło, że miał w czasie prawie każdych wakacji ostre problemy z gardłem. Okazuje się, że zawsze one były skutkiem nieprzyjemnych sytuacji, których doświadczył w czasie zajęć szkolnych. A także sam fakt, iż jest on chłopcem skrytym i zamkniętym w sobie zwiększyło jego problemy. On tego nie potrafił wyrzucić z siebie, więc owocowało mu to w postaci nawracających problemów z gardłem. Jest to następny dowód na to, że trzeba dążyć w miarę możliwości do własnego rozwoju duchowego. Wtedy też zsynchronizowany i prawidłowo działający system duchowo-auryczny, powoduje również zniesienie problemów zdrowotnych. MIEJSCA MOCY A KOŚCIÓŁ. Od najstarszych pradziejów ludzie w coś wierzyli. Nie wiem czy w końcu kiedyś tam, my czy nasze pokolenia dojdziemy do pełnej świadomości, jak powstał człowiek bądź skąd się on wziął na naszej planecie. Humanoidzi, będący przedstawicielami innych cywilizacji, istnieją w wielu miejscach we wszechświecie, ale nie nam to badać. Skoncentrujemy się nad tym co mamy. Popatrzmy na nasze domowe zwierzątka w postaci ulubionych piesków czy kotków. Zauważymy, że tam gdzie chętnie przebywają psy my również dobrze się czujemy, śpimy i wypoczywamy. Z podań ludowych wiemy, że dobry fachowiec – murarz czy tez właściciel przyszłego domu, uważnie obserwuje gdzie kładzie się najedzone bydło, konie, psy. To były również ogólnie dobre miejsca. Natomiast tu gdzie załatwiał się pies czy spał kot najgorsze. Najbardziej światła część społeczeństwa w postaci szamanów, duchowieństwa czy wyjątkowo uwrażliwionych ludzi dysponowała bardzo sekretną wiedzą jaką jest różdżkarstwo. Posługiwanie się wiklinową witką czy wahadełkiem było oficjalnie przez wielu Możnowładców tępione, gdyż przy pomocy tego typu urządzeń, jako narzędzi podświadomości człowiek posiadłby za duże możliwości. Zawsze ten prosty naród był utrzymywany w ciemnocie i najlepiej, żeby w niej pozostał. Zarówno było tak w starożytności jak i w czasach nowożytnych. Człowiek prosty a jednocześnie światły był zawsze niebezpieczny dla tego typu ludzi i stanowił zagrożenie. Otóż obserwując „wciskanie” się ówczesnych władców w każdą dziedzinę życia kraju, społeczeństwa, dochodzę do takich wniosków, że tam gdzie jest to konieczne, to wszystko jest w porządku. Ale tam gdzie ma miejsce zaprzeczanie faktom, polegające na intrygowaniu, celowym wprowadzaniu w błąd całych społeczeństw, powinno być napiętnowane. Na tym tracą wszyscy nie rozliczając przestępców przed światem. Napoleona, Hitlera, Stalina a w końcu Lenina też rozliczano. A święte inkwizycje w której mordowano całe narody i też mnóstwo innych intryg? Mają się dalej dobrze i zaprzeczają rzeczom często bardzo istotnym, wartościowym dla społeczeństwa i jednostek. Innym tematem może być też to że jajo nie jest jajem , że są miejsca na kuli ziemskiej, w których przebywając, człowiek wrażliwy odczuwa je swoimi zmysłami, a ludzie czy zwierzęta zdrowieją, roślinność lepiej się rozwija. Tu, gdzie historycznie udokumentowano występowanie uzdrowień za czasów naszej ery, określono by te miejsca mianem świętych. Do tego trzeba dodać, że świątynie wcześniej były z reguły stawiane wg określonych zasad, nawet z zachowaniem elementów starosłowiańskich wierzeń, które zgodnie przez Kościół określane są zabobonami np.: wmurowanie młyńskich kamieni w ściany również murów kościelnych mające odstraszać złe moce. A co obecne czasy mówią na ten temat? Miejsca naturalnej mocy znane od tysiącleci, w których ludzie lepiej się czuli, bawili, odprawiali rytuały plemienne przez władców kościoła nie są zauważane, a dlatego, że to wszystko dotyczy czasów przedchrystusowych i to nie jest mile widziane. Przecież Bóg istniał zawsze, zmieniła się kultura i świadomość. On potrafi przebaczać, ale cóż warte jest przebaczenie, jeżeli sam zainteresowany nie zrobi tego bądź nie zasłuży na to? Obserwowałem nagonkę na czakram wawelski. Oficjalnie jest nieważne kto ją rozpętał usiłując wcisnąć nieprawdę społeczeństwu społeczeństwu, że coś takiego nie istnieje. Obserwując wypowiedzi ludzi, prasy ezoterycznej i samych przewodników wycieczek, bądź ezoteryków, cała ta rzesza ludzi ciągle się powiększająca, doskonale wie, że te właściwości czakramów – inaczej miejsc mocy, można zmierzyć, potwierdzić i udokumentować na różne sposoby. Dzięki wzrastającej wiedzy wzrasta poziom świadomości społeczeństwa o wadze i znaczeniu wszechobecnej i różnorodnej energii. „Śmierć” w swojej istocie jest chyba jednym z niewielu słów o bardzo szerokim pojęciu. Możemy powiedzieć – śmierć słowa, śmierć idei, śmierć projektu i użyć tego słowa w innym kontekście. Często mówimy, że „coś umarło śmiercią naturalną”, czyli coś przestało istnieć. Zatem aby coś przestało istnieć, musi mieć swoja ideę, inaczej mówiąc duszę. Usychają rośliny i uczucia, umierają ludzie i zwierzęta. Zabija tęsknota. Jedynie naturalny porządek zaprogramowany przez Stwórcę nie umiera. Ludzie często zadają śmierć sobie samym czy też wzajemnie, niekoniecznie narzędziami zbrodni, wojny. Ludzie potrafią zabijać się słowem, a co w zamian? Śmierć tak naprawdę w znaczeniu podstawowym to zaprzestanie funkcji życiowych ciała. Jeżeli ciało umiera w wyniku określonych powodów, na skutek wypadku czy też choroby itp. jest to zrozumiałe. Natomiast przestaje być zrozumiałe, jeżeli człowiek dorosły a szczególnie dziecko po prostu „usypia”. Z punktu widzenia materialistycznego i typowo naukowego jest to niezrozumiałe. Gdy sięgniemy do wartości duchowych inaczej indywidualnego Ducha, czy też „Duszy” danego ciała dokładnie osoby, zaczniemy rozumieć istotę życia i śmierci. I wtedy, gdy zrozumiemy, że ciało bez ducha nie może istnieć, zaczniemy odczuwać pokorę wobec siebie i Stwórcy. Dopiero wtedy możemy zrozumieć dlaczego często człowiek umiera bez powodu i niekiedy też śmierć bywa wybawieniem od tego co się czyni, chodzi o zło zgodnie ze słowami nieznanego duchowego poety: … na ziemi nam wiele kazano, kazano bić, zabijać niewinnych pomstować … … obróciło się to wszystko w dym i popiół … ku potomnych wspomnieniu, ku ludzkości przestrodze … I co się okazuje – zgodnie z naukami mędrców Tybetu oraz wielu autorów poczytnych książek dotyczących połączenia życia pozagrobowego z życiem w ciele fizycznym, musimy dążyć do osiągnięcia najwyższej etyki naszego życia, czyli zgodności z naszym właściwym sumieniem. To nasze właściwe sumienie to jest ta nasza iskierka boskości połączona ze Stwórcą. Człowiek, jak i właściwie wszystko co nas otacza ma swój określony, zaprogramowany czas istnienia. Szczególnie człowiek jako istota najwyższa jest odpowiedzialny za siebie, czyli ciało i swojego ducha oraz Wszechświat. Życie człowieka kończy się tylko w sensie fizycznym. Każde życie jest niepowtarzalne i w zasadzie podlega samoocenie, przez swojego własnego Ducha inkarnacyjnego. Każdy uczynek jest ważny, oceniany. Podlega to wszystko w globalnym podsumowaniu prawie przyczyny i skutku. W zależności od tego co dusza jako narzędzie robiła w poprzednich wcieleniach takie też programy naprawczo – doskonalące odbiera w obecnym istnieniu. Zawsze stara się iść ku doskonałości, żeby wyzwolić się od konieczności rodzenia się w ciele fizycznym i umierania. Znowu powraca temat śmierci, która jest tą bramą do innego wymiaru, bramą do najwyższego oświecenia jakim jest, połączenie świadomości ziemskiej z najwyższą duchową. Reasumując, my jako ludzie nie powinniśmy rozpaczać z powodu odchodzenia naszych bliskich. Rozpaczając z powodu ich śmierci to tak jakbyśmy chcieli im dołożyć cierpień. Dusza chce odejść i musi odejść jeżeli jej właściwy czas nadchodzi. Nie ma na to rady. Opuszcza swoje materialne opakowanie w postaci ciała i przechodzi do innych wymiarów. W tym momencie często odzyskuje prawdziwe szczęście, którego my nie potrafimy ogarnąć swoją ziemską świadomością. Dlatego też przyjmijmy słowo „śmierć” jako wyzwolenie i powrót do Stwórcy zgodnie ze słowami Biblii „w domu Pana mieszkań jest wiele”. Przyjmijmy również fakt, że nikt nie jest i nie będzie potępiony. Po prostu musi odpracować, czyli odpokutować swoje winy. nie rozpaczając z powodu odejścia człowieka wyświadczamy jemu i sobie przysługę nie obciążając się wzajemnie więzami smutku. Przecież wszyscy gdzieś tam kiedyś zawsze się spotkamy tak jak po powrocie z wyprawy. Bądźmy ludźmi i nie zazdrośćmy naszym braciom i siostrom powrotu do właściwego Domu. Około godziny 19-ej rozmyślałem o zmarłym Robercie ze Świętego Gaju. Spojrzałem i w tym momencie zobaczyłem siadającą mewę na sąsiednim dachu dokładnie przez szparę uchylonego okna. Zachowała się dostojnie, popatrzyła na mnie i odebrałem podziękowania w imieniu Roberta, że ten artykuł o śmierci to prawda, podziękowania za to co zrobiłem dla niego i jego rodziny. Po odebraniu przeze mnie tego przekazu wiadomości mewa powoli i dostojnie wystartowała do lotu. BIOENERGOTERAPIA A REIKI Za i przeciw adeptom bioenergoterapii i reiki. Magia „reiki”. Leczenie energią jest tak stare jak istnieje świat stworzeń biologicznych, zarówno człowieka jak i zwierząt. Nawet chore zwierzę potrafi przytulić się do drugiego, kot potrafi wygrzewać człowiekowi chore miejsce, czy to nawet najpopularniejsze metody leczenia przy pomocy zwierząt – np. koni (hipoterapia). Te metody są coraz bardziej skuteczne i zauważalne w świecie. Nikt nie zastanawia się tak naprawdę, dlaczego to pomaga wielu ludziom, szczególnie młodym. Otóż łagodne zwierzęta lubiące szczególnie dzieci, posiadają czystą, leczącą energię, taką jaką ma w darze wielu uzdrowicieli. Zwierzęta te nie posiadają znanych nam cech ludzkich przeszkadzających nam w codziennym życiu. Nie są zachłanne, złośliwe, intryganckie, rozpustne. Dzięki temu nie mają zanieczyszczeń swojej aury tego typu energiami. W otoczeniu zwierząt czujemy się z reguły dobrze, pomijając indywidualną wrażliwość na zapachy. Odczucia nasze są też różne w zależności od tego z jakimi ludźmi się stykamy. Szczególnie odczuwają to ludzie będący w życiu prostolinijni, czyli uczciwi i w zasadzie nie tolerujący przejawów wszelkiego rodzaju zła czy też matactwa. Powstaje wtedy często nieuzasadniony niepokój, który ma swoje podłoże – to nasza intuicja daje nam sygnał, że coś jest nie tak. Jednak my nie zawsze potrafimy to odczytać, a szkoda bo wtedy często tracimy na tym. Ludzie, którzy są skażeni niskimi pobudkami, nigdy nie mają czystej aury. Struktura aury , biomagnetycznej ochronnej otoczki ciała, czyli jej morfologia jest ściśle uzależniona od cech charakteru człowieka, jego zdrowia, pracy, nałogów, wyżywienia. W tym momencie zaczynamy odnosić się do ludzi wykonujących szerokorozumiany zawód, czy też zajęcie bioenergoterapeuty lub energoterapeuty typu „reiki”. Dużo niezadowolonych ludzi narzeka na usługodawców i też mają rację. Terapeuci to też ludzie – mniej lub bardziej rzetelni i posiadający jakieś tam cechy. Zgodnie z przysłowiem „co zasiejesz, to zbierzesz”, z tego typu ludźmi też tak jest. Energoterapeuta nie będący w stanie pogodzenia się z samym sobą i życiem, posiadający choćby najbardziej skrywane niskie pobudki, nigdy nie będzie dobrym terapeutą! Będzie po prostu zwykłym naciągaczem dla wielu ludzi. Taki człowiek przekazuje potrzebującym mieszaninę swoich własnych energii z energiami często wręcz trującymi. Inaczej mówiąc, jak można uczyć rzetelnej pracy, jeżeli samemu jest się brudnym partaczem. W czasach postkomunistycznych, kiedy królowało „szkiełko i oko”, przejawy leczenia niekonwencjonalnego były tępione przez państwo. Brak było w tym kierunku nauczycieli czy też literatury. Rynek do niedawna był chłonny jak gąbka. Pojawiło się mnóstwo dobrych propozycji najczęściej ze wschodu, aczkolwiek nie najuczciwszych. Życie to wszystko weryfikuje, ale zanim to nastąpi to nieuczciwi cwaniacy często przekonani, że tylko oni mają rację i są najlepsi naciągają na niepotrzebne straty moralne i finansowe wielu ludzi. Często systemy te można porównać do działań sekciarskich piorących mózgi i kieszenie. W tym przypadku mam na myśli szczególnie metodę energoterapii typu „reiki”, która przyszła właśnie ze wschodu. W założeniach pierwotnych była szczytna i nadal nią jest poza jednym. Otóż w hierarchii reiki stosuje się stopniowanie wtajemniczeń nazywanych szumnie „inicjacjami”. Każda kolejna inicjacja kosztuje coraz większe sumy . W założeniach mistrz reiki miał być prawdziwym uzdrowicielem! W chwili obecnej sprowadza się to do wyciągania od naiwnych ludzi dużych pieniędzy za nic nieznaczące dyplomy. Ja też dysponuję takim dyplomem – nazywam go papierem. Dziękuję opatrzności, że poznałem to środowisko i ich metody działania. Mój mistrz, który „sprzedał” mi kolejny tytuł po mistrzowskiej inicjacji, powiedział mi, że od tej chwili mam 30 razy większą energię. Śmiałem się z niego do rozpuku! Jak można takie bzdury wciskać ludziom! Prawie każdy mistrz skupia się na opisywaniu prekursorów tej metody, ale nic nie mówi o tym, że skuteczność terapii zależy od czystości duchowej terapeuty i potrzebującego. Z góry zakłada, że człowiek uzyska pomoc zawsze w wyniku wykonania dziesięciu zabiegów, a po szóstym lub siódmym dopiero mogą być efekty. W takim razie nasuwa się pytanie, dlaczego u uczciwych bioenergoterapeutów efekt zdrowienia występuje już często podczas pierwszego zabiegu ? Popatrzmy na tych sprawdzonych i uczciwych. Na tych co nie kreślą w powietrzu niezrozumiałych symboli i w zasadzie nie każą zamykać oczu podczas zabiegów. Przecież tu nie ma żadnych tajemnic. Przeciętny człowiek w życiu nie będzie widział i wiedział tego co czuje terapeuta, który pracuje nad swoim warsztatem pracy, czyli nad sobą. W wyniku medytacji, spotkań warsztatowych, literatury i ustawicznego dbania o swoje własne bhp, które szczególnie jest ważne w tego typu pracy, można powiedzieć, że taki człowiek jest przygotowany do pracy z ludźmi. Taki terapeuta dopiero wtedy przekazuje w miarę czyste, subtelne energie, które są jak krew czy powietrze dla organizmu. Wtedy też nie wolno nam powiedzieć tak jak adepci reiki mówią, że jesteśmy tylko kanałem przekazującym energię. Wtedy to tak naprawdę przekazujemy siebie-czyli tę iskrę Bożą, która stała się uzdrawiającym tchnieniem. Znam też wielu adeptów reiki, którzy są naprawdę uczciwymi ludźmi, którzy po podstawowym przeszkoleniu, czyli po pierwszym stopniu „wtajemniczenia”, zaraz zostali naciągnięci na drugi dużo droższy. Dali się omotać tym, że po drugiej inicjacji będą mieć o wiele wyższe możliwości terapeutyczne i od razu nauka magii przy pomocy symboli. W skład tego wtajemniczenia wchodzi kolejna inicjacja, podczas której uczy się że przy pomocy symboli można przekazywać energię na odległość. Kosztuje to kłamstwo, bagatela, około miesięczną pensję Uczy się do tego również załatwiania spraw na odległość. W tym momencie bardzo łatwo przekroczyć cienką granicę uczciwości. Są nawet tacy, którzy w celu osiągnięcia swoich prywatnych korzyści wciągają w intrygi całe rodziny, czy też innych ludzi, którzy mają wspomagać ich cele najczęściej nie zdając sobie sprawy z prawdziwych intencji intrygantów. Jest to bardzo smutne i niebezpieczne, wręcz bardzo groźne dla wielu ludzi. Często do tego celu nakłaniani są młodzi ludzie uspokajani przez swoich „guru”, że to oni są wybrańcami losu, że oni są panami sytuacji. Ludzie ci jeszcze nie będąc w pełni dojrzali emocjonalnie są wykorzystywani przez innych i w tym momencie tracą swoją prawdziwą tożsamość. Zamiast pracować nad swoim spokojem i czystością ducha, nad tym żeby uczciwie zarabiać pieniądze stają się duchowymi oszustami, a później już rzeczywistymi. Ludzie ci na początku pracują z energiami w celu nauki uzdrawiania jak i też samego uzdrawiania. Wielu z nich widząc, że ich zabiegi nie odnoszą skutku przerzucają się na wyłudzanie pieniędzy nawet również przy pomocy szantażu i uzależnień energetycznych. Ludzie, którzy mieli z takimi osobami bliższy kontakt często zaczynają odczuwać pogłębiające się problemy ze zdrowiem psychicznym lub fizycznym. Często byt materialny też zaczyna się w sposób nie wyjaśniony pogarszać, przyjaciele i znajomi zaczynają się odsuwać – po prostu życie staję na głowie. Wielu z nich ma wypaczone pojęcie o życiu, o energoterapii, widzi siebie jako nadczłowieka z tytułu możliwości dysponowania energiami, a także często magią. Myślą, że symbole i cienki papier za ciężkie pieniądze wszystko załatwią. Od nich naprawdę trzeba trzymać się z daleka, żeby nie być skrzywdzonym i oszukanym. W służbach specjalnych całego świata wykorzystuje się metody parapsychiczne i teleradiestezyjne do celów wywiadowczych. Poznałem takich panów z dawnej milicji. Jeden z nich pracował w milicji ds. inwigilacji wiary. Okazuje się (opowiadał o tym jego kolega – też po fachu), że u nich metody teleradiestezyjne i parapsychiczne były dozwolone. Ważny był skutek. Ci panowie inaczej nie rozmawiali, dopóki nie sprawdzili wahadłem, że będą mieć korzyści z kontaktu. W chwili obecnej większość takich „guru” jest poza zasięgiem społeczeństwa. Po prostu wyeliminowali się sami swoją nieuczciwością. Często spotykam się z ludźmi, u których odkrywam dziwne uzależnienia mentalno – energetyczne. Czasem są to rzeczywiście pozostałości celowo tworzone przez tego typu ludzi, czy to innych zawistnych o cokolwiek. Ludzie uwolniani od nich najczęściej w momencie uwalniania zaczynają czuć się bez porównania lepiej, powoli zaczynają odzyskiwać spokój, zaczyna im się od nowa układać życie. Ludzi o wyższych poziomach duchowych złorzeczenia czy inne oddziaływania ukrytego terroru energetycznego za bardo się nie imają. To wszystko wraca do nadawców za co w odpowiednim momencie odbierają zapłatę. To dotyczy wszystkich ludzi na świecie, a szczególności tych, którzy „oficjalnie” chcą nieść pomoc innym ludziom. Nie zapominajmy, że czyste i serdeczne myśli to też energia, i że ona też leczy. Tu nie potrzeba używać drogo opłaconych symboli pozwalających na przekaz energii.