" NADZIEJA UMIERA OSTATNIA"

Transkrypt

" NADZIEJA UMIERA OSTATNIA"
" NADZIEJA UMIERA OSTATNIA"
Deszczowe popołudnie.Wchodzimy do pięknej, oświęcimskiej biblioteki, wszędzie tłumy
ludzi. Gromadzimy się na sali wypełnionej po brzegi. Brakuje miejsc siedzących, więc goście
zasiadają nawet na korytarzu, ale dla nich to żaden problem. Nie dziś!
W powietrzu wyczuwa się atmosferę pewnego niepokoju, napięcia, niecierpliwości i
podekscytowania. Oto mamy za moment spotkać się z bohaterami, niezwykłymi
osobistościami- byłymi więźniami obozów koncentracyjnych w czasie II wojny światowej.
Ludźmi, którym udało się przeżyć piekło Niesprawiedliwej Ręki Historii.
Nagle, wchodzą na salę, witani gromkimi brawami. To już osoby dotknięte upływem czasu,
ale wciąż pełne życia: eleganccy, z uśmiechem na ustach, promiennymi twarzami i
nienaganną postawą.
Mamy zaszczyt obcować z wielkimi osobistościami, ludźmi wspaniałego serca, poetami i
pisarzami.
Przed nami staje Pani Halina Birenbaum, Zofia Posmysz i Pan Bogdan Bartnikowski.
Wszyscy oni trafili do obozu Auschwitz będąc jeszcze dziećmi, dziećmi, przed którymi miała
malować się piękna przyszłość, gdzie jeszcze czas beztroski jest czymś naturalnym i wręcz
wskazanym. Tymczasem wojna kazała im dorosnąć- zbyt wcześnie, zbyt nagle...
Warunki , w których przyszło im żyć w obozowym świecie, obdarły ich z dzieciństwa,
poczucia bezpieczeństwa, radości, ale nie odebrały najważniejszego- wrażliwości, pokory i
czystego serca. Przeżyli piekło, chyba największe, jakie człowiek mógł zgotować
człowiekowi. Poniżani, obdzierani z godności, cierpiący katusze, głód, który nieraz
doprowadzał do szału, zezwierzęcenia, patrzący na śmierć każdego dnia! Mimo wszystko
kurczowo trzymali się życia! Była w nich wiara, że życie silniejsze jest niż śmierć!
Jacy są dzisiaj?
Aż trudno uwierzyć, że los tak ciężko ich doświadczył. Mimo swojego wieku, bagażu
doświadczeń, z ich twarzy bije wciąż blask, nie znika uśmiech, a oczy emanują radością
życia. Owszem, gdy wspominają najbardziej bolesne doświadczenia, na chwile milkną, gdzieś
spod powiek mimowolnie, ukradkiem wypływa łza, twarz wykrzywia się w grymasie, głos
drży, ale już po chwili wracają do uśmiechu, twarz na nowo się rozpromienia. Być może
człowiek, który otarł się o śmierć bardziej docenia i kocha życie, każdą jego chwilę?
Hart ducha, wewnętrzna siła i chęć przeżycia pomogło im przetrwać ten najgorszy, trudny do
opowiedzenia czas.
Pani Halina Birenbaum straciła w Auschwitz najbliższe sobie osoby, włącznie ze swoją
ukochaną matką, z którą była niezwykle związana uczuciowo. Ale gdzieś- czytelniku, możesz
wierzyć, albo nie- Anioł Stróż przez cały obozowy czas chował, jeszcze wtedy małą Halinę,
pod swoje skrzydła, wielokrotnie ratując ją, niby przypadkiem, od gazowej komory. Zapytana
skąd czerpała siłę, by wytrzymać ból, zarówno fizyczny jak i psychiczny, bez namysłu
odpowiada:
" Siłę życia dawało mi chyba samo życie"
Na sali panuje zupełna cisza, każdy nasłuchuje z przejęciem, z niedowierzeniem, że człowiek
może być tak silny, by przeżyć to ziemskie piekło, którego nie jesteśmy w stanie sobie
wyobrazić. Doświadczamy czegoś niezwykłego, gdy właśnie teraz mamy przed oczyma
takich ludzi, którzy tu, na tej sali, stojąc przed nami dają żywe świadectwo historii-ludzkiej
historii. Pani Birenbaum w obozowej rzeczywistości wielokrotnie dodawała sobie otuchy
słowami :
" To życie nie ucieknie ze mnie"
Po Pani Halinie swoją opowieść zaczyna Zofia Posmysz- delikatna jak aksamit, krucha,
eteryczna niemal, kobieta z wielką klasą. Wspaniała pisarka, autorka licznych książek m.in.: "
Pasażerka"," Wakacje nad Adriatykiem". Odznaczona tytułem honorowego obywatela miasta
Oświęcimia.
Jakie jest jej najcięższe wspomnienie?
Jeden obraz z tamtych czasów powraca do niej nieustannie:
" Kiedy ktoś nie mógł wytrzymać szedł na drutu. Tak na druty! Dobrowolnie popełniał
samobójstwo, bo to była jedyna droga do wolności"
Krematoria pracowały dniami i nocami. W powietrzu wciąż unosił się swąd spalonych ciał.
Czy ktoś pamiętał wtedy jak pachnie łąka, czysty śnieg, zapach babiego lata? Nie! Tutaj swój
zapach roztaczała Śmierć! Nigdy nie można było być pewnym, czy ten dzień, nie będzie
przypadkiem ostatnim dniem życia! Jednak wśród tego "cmentarzyska" cicho w kącie
śpiewała Nadzieja, bo przecież, jak pisze sama Pani H. Birenbaum :
" Nadzieja umiera ostania"
W bohaterach tego spotkania, nadzieja nie umarła nigdy!
Pan Bogdan Bartnikowski to kolejny gość spotkania- dziennikarz, nietuzinkowy pisarz i
poeta. Swoje przeżycia opowiada ze spokojem, wspaniałym, radiowym głosem.
Do obozu trafił jako 12-letni chłopak. Tam też poznał swoją obecną żonę, wówczas 8-letnią
dziewczynkę, którą dostrzegł gdzieś skuloną pod barakami. Jeszcze wtedy nie przypuszczał,
że los połączy ich na całe życie.
Przeżył piekło getta i Birkenau. Swoje wspomnienia, choć bardzo bolesne, ciężkie nazywa
tylko ułamkami prawdy tego, co przeżywali tam ludzie.
Pomimo rzeczywistości, w której się znalazł, tkwiła w nim uparcie radość życia i wiara, wiara
w to, że wróci do domu, a na stole będzie leżał wilki bochen ciepłego chleba.
Nikt nie wymaże z pamięci tych ludzi okropnych doświadczeń i wspomnień, nie wynagrodzi
cierpienia i straty najbliższych. Nikt i nic nie zwróci im straconych lat wolności, dzieciństwa,
marzeń. Jednakże dzięki temu, że mieli w sobie niezwykłą siłę, wiarę i chęć życia, być może
właśnie dzięki temu są dziś wśród nas…
Wracamy. Inni niż przyjechaliśmy. Każdy z nas na swój sposób przeżył to spotkanie,
spotkanie z ludźmi, których się nie zapomina.
Ci, co nie znali obozowej historii, czyli najmłodsi uczestnicy spotkania mówili z przejęciem:
Nie możemy uwierzyć, że historia tych ludzi zdarzyła się naprawdę. Współczucie i
jednocześnie wielki podziw dla takich niesamowitych postaci to chyba tyle, co możemy na ten
moment powiedzieć. Jesteśmy niezwykle poruszeni, by coś więcej wyrazić słowami…
Na starszych uczniach to spotkanie również wywarło wielkie wrażenie:
Poznaliśmy jak człowiek potrafi walczyć o życie. O takich ludziach należy mówić, pamiętać...
Żaden film mówiący o zbrodniach hitlerowskich, żadna książka nie zastąpi nam tego
spotkania...
I choć każdy z nas tego wieczoru wyjechał z Oświęcimia z własnymi przemyśleniami, chyba
ta sama myśl zakwitła i utwierdziła się w naszych sercach wspólnie- myśl, że Życie jest
Cudem!
... dobrze że istnieję
cieszy mnie
każda odzyskana godzina
bo moje życie jest cudem
darem!
H. Birenbaum