Ю-651 opowiada (5) Ucieczka szczurów i oswobodzenie1

Transkrypt

Ю-651 opowiada (5) Ucieczka szczurów i oswobodzenie1
Ю-651 opowiada (5)
Ucieczka szczurów
i oswobodzenie1
Ta d e u s z P i e t k i e w i c z
W
ydobyty węgiel zbierany był w ogromnych metalowych bunkrach.
Później, w celu transportu, przesypywano go do specjalnych skrzynek. W nich, pod węglem, próbowali się czasami chować skazani, by
w ten sposób opuścić zonę. Ale enkawudziści wynaleźli na to sposób. Mieli
gładkie, stalowe pręty, które co pół metra wbijali w węgiel. Znalezionych zabijano i wystawiano na widok publiczny ku przestrodze. Na dechach przed
portiernią leżało na przykład dziesięć trupów.
– Kto budie udirat, tak eto s niom budziet.
Zwłoki leżały w mrozie jak zabalsamowane i odstraszały ludzi. W kiciu
człowiek jednak do wszystkiego się przyzwyczaja.
Na tych, którzy próbowali ucieczki w bardziej tradycyjny sposób, enkawudziści mieli inny wynalazek − aerosanie. Pojazd ten miał kabinę z desek, a z tyłu silnik M-20, taki sam, co w samochodach typu pobieda czy
w polskich warszawach, oraz śmigło. Jeśli śnieg leżał równo, zmrożony
i bez zasp, sanie szły jak błyskawica, potrafiły osiągnąć nawet do stu kilometrów na godzinę. W skład załogi takiego pojazdu wchodziło dwóch snajperów
siedzących po bokach wyposażonych w długie kbk. Mieli też lornetki. Na białej, płaskiej przestrzeni widać było wszystko po horyzont, każdy najmniejszy
czarny punkcik w oddali był dla nich łatwym celem. Do niewoli nie brali.
Pojazd stał niedaleko zony. Wyjeżdżał dosyć często, oznajmiając to głośnym
hałasem.
Bunt więźniów
Starczyło siły na bunt. Byliśmy oddzieleni od reszty świata murem bezbrzeżnej przestrzeni, naszymi oczami i uszami, ale też naszymi rzecznikami, byli jedynie enkawudziści. A oni już doskonale wiedzieli, co mówić. Ale
tutaj, wewnątrz naszej szklanej kuli, istniała możliwość porozumiewania
320
Pressje 2012, teka 28
się więźniów z różnych obozów i kopalń. Więźniowie przemieszczali się
stosunkowo często między wysepkami naszego archipelagu, stale przychodziły też uzupełnienia, ludzie przecież ginęli w pracy jak na froncie,
właściwie codziennie. Toteż informowali się wszyscy, że tego i tego dnia
będzie strajk. W pewnym momencie wiadomość ta zaczęła się rozprzestrzeniać na podobieństwo pożaru. Kto wie, czy nie pomagali w tym nawet
ludzie ze służby więziennej, może nawet któryś czekista? To też różni ludzie byli…
Postulaty streszczały cały nasz stan świadomości:
− Ulepszyć jedzenie.
− Zezwolić na listy i na paczki z domu.
− Odemknąć baraki.
Bunt i jego stłumienie wyglądały wręcz modelowo. Ludzie odmówili
pracy, zaczęli się gromadzić na wolnych przestrzeniach, część podjęła
Dlaczego jednego dnia wszystkie workucińskie szczury postanowiły stąd wywędrować?
strajk okupacyjny w kopalni. Przyjechał negocjator – generał wojsk MWD,
spojrzał na kołyszące się ludzkie błoto, na tysiące numerów, na wiarę nieprzebraną zebraną na tak zwanym płodźbiszczu − rozwodjaszczim placu.
Uprzejmie zapytał:
− W cziom dzieło? Czeiewo chatitie?
Wszystkie numery w gwizd.
Jest mówca, są ambony. Lecz o ile łagier różnił się od kościoła, o tyle
tamtejsze ambony różniły się od ambon kościelnych. Zamiast słów o miłości
i przebaczeniu, łagrowe ambony, uzbrojone w karabiny maszynowe, mogły
siać tylko zło. A między ambonami ludzkie błoto.
Generał-negocjator zobaczył, że nie ma z kim rozmawiać, podszedł zatem
i powiedział do dowódcy:
− Odkryć agoń po izmiennikach rodiny.
Stalinowskie ambony spełniły swoje zadanie. Krzyżowym ogniem wzięli
i wytłukli. A reszta, która strajkowała w kopalniach na dole, na dole też została. Kopalnie zatopili, zaryli, zasypali.... koniec.
„I była zgroza nagłych cisz. I była próżnia w całym niebie!”. Nikt nic nie
wiedział i nikt nic nie wie. Przeszło, przeminęło. Były to kopalnie − jak mi się
zdaje − 26, 19 i jeszcze jakaś jedna, razem trzy. Dokładnie numeracji teraz już
nie pamiętam, bo wiadomo − człowiek zamknięty w chudołku, może i czasami bzdury jakieś opowiadać. A ja nie chcę mówić bzdur, opowiadam tylko to,
czego byłem naocznym świadkiem. Sam pracowałem na kopalni nr 27, potem
„Zapolarnej”, a w końcu − „Siewiernej”. Obecnie kopalni nr 27 nie ma w spisie.
Określało się ją jako bywszaja 27, a szcias Siewiernaja. Zmiany nazw nie były
przypadkowe – w logice systemu leżała częsta zmiana dekoracji. Tak jak sam
kat też często zmieniał skórę – CzeKa, OGPU, GPU, NKWD, KGB…
Ю-651 opowiada
321
Tymczasem zeki szumieli trochę, ale do pracy chodzili. A po tych strajkach niektóre sprawy częściowo załatwili, większość jednak dopiero gdy
zmarł Stalin.
Ucieczka szczurów
Trudno powiedzieć, co się wtedy wydarzyło. Był dzień jak inne, z palącym
mrozem i korytarzami w śniegu. A jednak pociągi, które wtedy wyjeżdżały
na południe, stawały w środku tundry. Ich koła ślizgały się na miażdżonym
mięsie. Szczurzym mięsie. Dlaczego jednego dnia wszystkie workucińskie
szczury postanowiły stąd wywędrować? Może udzieliła im się nasza szarpiąca ludzka tęsknota za wolnością, ciepłem, zielenią, słońcem? A może goniła ich jakaś inna szczurza tęsknota, a może tak jak nas w Workucie podstawowe zwierzęce instynkty? Tak samo jak my, tak i one miały jedną drogę,
by to marzenie zrealizować – drogę żelazną. Zbudowaną w latach trzydziestych na zasadzie „jeden podkład – jeden zmarły z zimna i przepracowania
człowiek”. Wszystko inne pokrywał kilkumetrowy śnieg, tylko wyryty w białej śmierci korytarz prowadził do innego, piękniejszego świata. I ten korytarz wybrały szczury. Całymi tysiącami uciekały po torach z mokrych kopalń
i gnijących baraków. Byle dalej od tego strasznego miejsca. Pod obracające
się w jałowym wysiłku koła opasłych olbrzymów z czerwonymi gwiazdami
sypało się piasek i tak krok po kroku miażdżąc kolejne szczurze marzenia
węgiel posuwał się do przodu. Ile dni to trwało, nie wiem. Pamiętam tylko, że
później do końca mojego pobytu za kołem polarnym nie widziałem w żadnej
kopalni ani jednego szczura.
Dekret Malenkowa
Po śmierci Stalina strażnicy zrobili się jacyś inni, przestali nas tak
ścigać, wytowrzyła się nieco inna atmosfera. Nie od razu jednak. Stalin
zmarł bodaj w marcu, ale większy luz w łagrze zapanował powstał dopiero pod koniec 1953 roku. Rok po śmierci Stalina zezwolili raz na rok list
napisać do domu, o ile ktoś miał rodzinę. Poza tym zaczęła przychodzić
korespondencja – po dziewięciu latach dostałem pierwszą pocztę od bliskich! Każdy list był otwarty i przeczytany przez cenzurę. Mniej więcej
w tym czasie zdjęli nam również numery i zniknęły puszki z farbą. Była to
na prawdę duża ulga, bo nie trzeba było ich stale poprawiać i malować.
Kolejną zmianą na lepsze było to, że nie zamykali już baraków po naszym
przyjściu z pracy i można było wychodzić. Szczególne znaczenie miało to,
kiedy robiło się już ciepło. Lato trwało tam jakiś miesiąc, może półtora.
Trawa pokazywała się na trochę i mogliśmy wtedy spacerować od baraku
do baraku. W 1954 roku kilku więźniów zrobiło boisko. Było to po prostu
uporządkowany teren, gdzie kopano piłkę, żeby znowu trochę się uczłowieczyć.
322
Ю-651 opowiada
W lipcu 1954 roku wyszło zarządzenie z Kremla, które w konsekwencji
dało mi wolność. Od wydania tego zarządzenia minął jeszcze lipiec, sierpień,
wrzesień, październik, a w listopadzie wyszedłem z łagru.
Wyzwolenie było niespodziewane. W zasadzie jak przejście do innego,
chyba trochę obcego świata. Ja już byłem stamtąd, z Workuty, z łagrów, z za-
Uwaga towarzysze – będę rozpatrywać dzieło Pietkiewicza Tadeusza Ławrientiewicza
marzniętego smrodu. Podczas pierwszego przesłuchania lewo mówiłem po
rosyjsku, a dziesięć lat po nim prawie w ogóle nie mówiłem już po polsku.
W dekrecie Malenkowa z 1954 roku chodziło mniej więcej o to, że jeżeli
ktoś popełnił przestępstwo polityczne, będąc nieletnim, miał zostać pomiłowany. Przyszedł więc nariadczik i mówi:
– Dzisiaj do pracy nie idziecie.
Potem zabiera mnie konwój, wyprowadza za zonę, otrzymuję krótkie instrukcje.
– Wnimanie, za szag w prawo lub szag w lewo będziemy strzelać.
Potem marsz, piętnaście kilometrów tundrą w śniegu, w konwoju, do sądu.
Wyglądam nieco jak błazen w mojej fufajce. Chudy strasznie.
Razem ze mną przybyło do sądu dwanaście osób. Strażnik trzymał nas
w pogotowiu i wywoływał kolejno po literze. Wprowadzono mnie do pokoju,
siedziało tam dziesięć osób − ruskie baby, pełniące funkcję zasiedatieli, grube
kaczki, żony oficerów NKWD i jeden sędzia, oczywiście czekista, ale po cywilnemu. Poprosił o dokumenty. Przynieśli niedużą teczkę licznyje dieła z wyciśniętym herbem na czerwonym laku.
– Uwaga towarzysze – będę rozpatrywać dzieło Pietkiewicza Tadeusza
Ławrientiewicza.
Otwiera teczkę. U samej góry w dokumentach były zdjęcia. Kilkanaście
zdjęć kryminalnych, na których jestem rozebrany do naga i stoję w rozmaitych
pozach – tyłem, przodem, z profilu. Wszystko pokazane dokładnie. Pokazuje
moje nagie akty wszystkim tym kaczkom i pyta się ich:
– Prawierajtie, tot ili nie tot. Smatritie toczno!
Baby gapią się w nie i gapią, po czym odpowiadają chórem:
– Każetsa tot.
Powtarza:
− Tot ili niet?
One krótko
– Tot.
Odkłada zdjęcia i pyta:
– Za co karany? Za izmienienie rodziny! − odpowiada sobie.
− Jakiej ojczyzny?! – odpowiadam. Sędzia na to:
− Ja się nie zgadzam z tym, że wy jesteście Polakiem, wy lepiej rozmawiacie po rusku niż ja, udarienie jak u ruskiego. Co zrobiłeś podczas wojny?
Ю-651 opowiada
323
− Nic, co ja mogłem robić? To sprawa przeszła − odpowiadam.
− Wyszło zarządzenie od Rady Ministrów, że będziesz oswobodzony.
Zwraca się do kaczek-ławników:
− Kak wy towariszczi – protiw ili niet?
One chórem:
– U nas protiw nicziewo nietu.
− Nu choroszo, tak was oswobadim. Starszina, bieri jewo!
Krótki temat, sprawa właściwie dla formalności, dokumenty zostały widocznie przesłane z Moskwy bądź z MWD. Zarządzenia, które dało mi wolność
nie widziałem, dopiero później się o nim szczegółowo dowiedziałem.
Przypisy:
1. Tytuł, śródtytuły i przypisy pochodzą od redakcji.
Co dalej?
W kolejnym odcinku dowiemy się, gdzie trafił
Tadeusz Pietkiewicz po wyzwoleniu z łagru.
324
Bibliografia
Aksakov, Ivan. 1887. Sočineniâ, t. 4. Moskva.
Armada, Paweł i Arkadiusz Górnisiewicz
(red.). 2010. Modernity and What Has
Been Lost: Consideration on the Legacy of
Leo Strauss. South Bend, Kraków: St. Augustine’s Press, Wydawnictwo UJ.
Augustyn, św. 2002. Państwo Boże. Przeł.
W. Kubicki. Kęty: Antyk.
Babuchowski, Szymon. 2011. Tren smoleński. „Czterdzieści i Cztery” 3: 222.
Baczyński, Krzysztof Kamil. 2004. Po stronie
nadziei. Wybór wierszy. Warszawa: Świat
Książki.
Badiou, Alain. 2007. Święty Paweł. Ustanowienie uniwersalizmu. Przeł. P. Mościcki
i J. Kutyła. Kraków: Korporacja Ha!art.
Balthasar, Hans Urs von. 2003. Miejsce chrześcijanina w świecie. W: H. Urs von Balthasar, L. Giussani. Miejsce chrześcijanina
w świecie. Kraków: WAM, s. 9−113.
Barańczak, Stanisław. 1971. Nieufni i zadufani. Romantyzm i klasycyzm w młodej
poezji lat sześćdziesiątych. Wrocław:
Ossolineum.
Bartnik, Czesław. 1999. Teologia narodu.
Częstochowa.
Bartyzel, Jacek. 1983. Teatr antynomialny
Jerzego Brauna na tle estetyki racjonalizmu kreacjonistycznego. „Sprawozdania
z Czynności i Posiedzeń Łódzkiego Towarzystwa Naukowego” XXXVII, z. 3: 16.
Bartyzel, Jacek. 1993. Estetyka kreacjonistyczna Jerzego Brauna. „Sztuka i Filozofia” 6: 169–189.
Bartyzel, Jacek. 2001. „Nie-Boskiej komedii”
ciąg dalszy. Dramat antynomialny Jerzego
Brauna „Rewolucja”. W: G. Halkiewicz-Sojak, B. Burdziej (red.). Zygmunt Krasiński
– nowe spojrzenia. Toruń: Wydawnictwo
UMK, s. 491–507.
Bartyzel, Jacek. 2006. „Umierać, ale powoli!”.
O monarchistycznej i katolickiej kontrrewolucji w krajach romańskich 1815−2000.
Kraków: Arcana.
Bartyzel, Jacek. 2007a. Społeczne Panowanie Chrystusa Króla w tradycyjnym nauczaniu Kościoła. „Pro Fide Rege et Lege”
59: 35−52.
Bartyzel, Jacek. 2007b. Ostateczny cel
ludzkości progresywnie wydedukowany.
Rzecz o mesjanizmie Józefa Marii Hoene-Wrońskiego. „Teologia Polityczna”
4: 243−261.
Bartyzel, Jacek. 2012. Kryzys czy przesilenie? Mesjanizm jako próba przezwyciężenia świadomości katastroficznej. „Pressje” 28.
Bartula, Piotr. 2006. „Jako w niebie tak i na
ziemi”. August Cieszkowski redivivus. Kraków: Księgarnia Akademicka.
Bartula, Piotr. 2011. Mowa Augusta Cieszkowskiego w Parlamencie Europejskim
AD 2010. „Arcana” 97: 68−77.
Basham, Arthur Llewellyn. 1973. Indie od
początku dziejów do podboju muzułmańskiego. Przeł. Z. Kubiak. Warszawa: PIW.
Benedykt XVI. 2006. Wykład w Ratyzbonie.
„Pressje” 8: 188−197.
Benjamin, Walter. 2007. Kapitalizm jako religia. Przeł. P. Mościcki. „Krytyk Polityczna” 11−12.
Berdâev, Nikolaj. 1997. Aleksej Stepanovič
Homâkov. W: N. Berdâev. Aleksej Stepanovič Homâkov. Mirosozercanie Dostoevskogo. Konstantin Leont’ev. Sobranie
sočinenij, t. 5. Pariž: YMCA-Press.
Berman, Harold J. 1995. Prawo i rewolucja. Kształtowanie się zachodniej tradycji
prawnej. Warszawa: PWN.
Berman, Marshall. 2006. „Wszystko, co
stałe, rozpływa się w powietrzu”. Rzecz
o doświadczeniu nowoczesności. Przeł.
M. Szuster. Kraków: Universitas.
Bernacki, Włodzimierz. 2011. Myśl polityczna I Rzeczpospolitej. Kraków: Arcana.
Bettelheim, Bruno. 2010. Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni.
Przeł. D. Danek. Warszawa: W.A.B.
Bielik-Robson, Agata. 2000. Inna nowoczesność. Pytania o współczesną formułę duchowości. Kraków: Universitas.
Pressje 2012, teka 28
325