Rodzina katolicka - Człowieku, orientuj się

Transkrypt

Rodzina katolicka - Człowieku, orientuj się
Rodzina katolicka - Człowieku, orientuj się
wtorek, 05 maja 2009 13:16
Zdrowie jest jedno - pluralizm panuje wśród chorób. Miss Kalifornii, 21-letnia Carrie Prejean,
miała pewne zwycięstwo w konkursie na najpiękniejszą Amerykankę. Musiała tylko
odpowiedzieć na pytanie członka jury, niejakiego Pereza Hiltona.
Pan Hilton, z racji homoseksualnego defektu, jakim się szczyci, zasiadał w komisji w
charakterze świętej krowy. Normalna krowa, czego by nie powiedziała, zawsze wychodzi z tego
„muuuu”. Z kolei święta krowa, czego nie powie, zawsze musi upomnieć się o prawa dla
homoseksualistów. Nie inaczej było tym razem. Hilton zapytał pannę Carrie, czy stany USA
powinny zalegalizować małżeństwa osób tej samej płci. Na tak zadane pytanie miss mogła
odpowiedzieć: „ależ oczywiście”, „naturalnie”, „z całą pewnością”, albo choćby skromne „tak”.
Zamiast tego powiedziała coś niesłychanego, coś, co zakłóciło obroty sfer niebieskich – a jeśli
nie niebieskich, to na pewno bardzo wysokich. Powiedziała mianowicie, że jej zdaniem,
małżeństwo to… związek mężczyzny i kobiety!
W tym momencie dziewczyna zbrzydła. Stała się do tego stopnia odrażająca, że Perez Hilton
musiał zablokować jej zwycięstwo. Skutkiem tego wygrała miss Karoliny Północnej. Kilka godzin
później Hilton potwierdził na swoim blogu, że ta „głupia suka” przepadła z powodu
„niepoprawnej odpowiedzi”. Tak napisał: „głupia suka”. I dodał, że gdyby jednak wygrała, on
wskoczyłby na scenę i zerwał jej z głowy koronę. Oczywiście słowa te mu nie zaszkodziły, bo
świętej krowie szkodzi tylko brak obiektu do zdemolowania. Amerykanie ze zwykłych sfer
okazali się jednak tak samo zboczeni jak panna Carrie, bo podzielili jej opinię na temat
małżeństwa. Niedoszła miss otrzymała górę podziękowań i gratulacji za odwagę. Jej
popularność w Ameryce osiągnęła szczyty. Ale to marna pociecha. Dlaczego pozwoliliśmy,
żeby „odwagą” stało się mówienie rzeczy najbardziej oczywistych? Dlaczego nawet małżeństwo
i rodzinę zezwoliliśmy świętym krowom zdegradować do poziomu obory?
Lata lekceważenia małych kroczków kłamstwa zrobiły swoje. Zajrzyjcie do encyklopedii sprzed
30 lat. Za to, co tam wtedy pisali o homoseksualizmie, w Szwecji pisaliby dzisiaj prośbę o
złagodzenie kary. A w samej rzeczy nic się nie zmieniło, nie ma nowej wiedzy na temat
homoseksualizmu – jest za to wola polityczna, żeby taka wiedza była. Jej bazą jest powszechny
brak wiedzy na temat stanu wiedzy. Wskutek uporczywego jazgotu ideologów nowego
totalitaryzmu świat uznał, że ludzie dzielą się nie według płci, tylko na heteroseksualistów (kto
20 lat temu znał to słowo?) i homoseksualistów. Ideologom udało się narzucić kłamliwe pojęcie
„homofobii” i przekonać, że najgłębsza ciemność ma barwy tęczy. To oni kazali używać słowa
„orientacja” na określenie zarówno zdrowych, jak i chorych skłonności seksualnych. A przecież
orientacja oznacza skierowanie ku Orientowi, czyli ku Wschodowi. Kiedyś kościoły były
orientowane, skierowane w jedną stronę – ku świętemu miastu Jeruzalem. Bo Jerozolima jest
jedna, Zbawiciel jest jeden i prawda jest jedna. Orientacja też jest jedna. Reszta to
1/2
Rodzina katolicka - Człowieku, orientuj się
wtorek, 05 maja 2009 13:16
dezorientacje.
Maluchu, dowód!
Skandal! W drogeriach sieci Rossmann nieletni nie mogli kupować prezerwatyw! Sprzedawcy
domagali się od młodzieży okazania dowodu osobistego. „Gazeta Wyborcza” dowiedziała się,
że praktyka ta była skutkiem apelu Ewy Sowińskiej, która dwa lata temu, jako Rzecznik Praw
Dziecka, chciała chronić dzieci przed demoralizacją. Teraz już Rossmann się poprawi.
Przyciśnięty przez „Wyborczą” rzecznik sieci Roman Lewandowski tłumaczy się, że to wynik
złego zrozumienia apelu, bo „chodziło o to, by nie sprzedawać prezerwatyw kilkuletnim
dzieciom, a nie nastolatkom”. Jaka ulga. Wiadomo przecież, że kilkulatki za niczym tak nie
przepadają jak za prezerwatywami. Niechby taki przedszkolak zrobił sobie z kondomu balonik –
toby dopiero była demoralizacja!
Zmiany bez zmian
Ministerstwo Edukacji Narodowej rzekomo wycofało się z pomysłu wprowadzenia obowiązkowej
edukacji seksualnej. W rzeczywistości jednak od września na lekcje wychowania do życia w
rodzinie mają chodzić wszyscy uczniowie, chyba że rodzice złożą deklarację, że sobie tego nie
życzą. Łatwo przewidzieć, że następnym krokiem będzie wprowadzenie całkowitego obowiązku
udziału w lekcjach. W kolejnym zaś ruchu dojdzie do zmiany programu, zgodnie z wymogami
„nowoczesnej” seksedukacji. Odpowiednie działania podejmują już samozwańcze grupy
edukatorów seksualnych, w praktyce zajmujące się deprawacją młodzieży. Serwis TVN 24
korzysta z ich „badań”, donosząc: „Z relacji młodzieży wynika jednak, że nauczyciele są kiepsko
przygotowani do prowadzenia zajęć. Niektórzy na wszelki wypadek nie wymawiają słowa
»seks«, inni straszą gejów piekłem, jeszcze inni lekcji po prostu nie prowadzą”. Skoro ta
młodzież tak dobrze wie, jak powinna być uczona, to może niech sama uczy nauczycieli?
Franciszek Kucharczak
Źródło: Gość Niedzielny
2/2