Zrozumieć rzeczywistość

Transkrypt

Zrozumieć rzeczywistość
Zrozumieć rzeczywistość
„Żeby nas zrozumieć wystarczy chcieć. Nastolatek to też człowiek.
Człowiek niedoceniany, ignorowany…” O trudach młodzieńczego
życia z nastolatką Aleksandrą Pieńkosz rozmawia Wiktoria
Kołakowska.
-Jak to naprawdę jest z Wami, nastolatkami?
Jesteśmy i to chyba koniec naszej działalności (śmiech).
-A więc słowa rozgniewanych dorosłych o Waszej bezczynności w dzisiejszym świecie się
sprawdzają?
Według wielu jesteśmy tymi „złymi”. Codzienne docierają do nas historie o dawnej
młodzieży. Uczynna, pracowita, a w dodatku nieustannie uśmiechnięta. Kłamstwem jest
nasza bezczelność, lekceważenie starszych. Świat nieustannie się zmienia. Zapewniam, że
młodzież nie. W każdym razie na pewno nie na gorsze.
-To czym spowodowane są docinki starszych?
Świat nieubłaganie pędzi i niektórzy za nim nie nadążają. Wrzący stres oraz napięcie muszą
zostać na kimś wyładowane. Tymi szczęściarzami są młodzi ludzie (śmiech)
-A może mają rację?
Trochę na pewno. Niewielu to dostrzega, ale my bardzo się staramy. W szkole, domu, sklepie.
Może zarozumiałych staruszków zdziwi fakt, iż młodzież kocha pomagać. Jednym ze
świadectw dobrodziejstwa nastolatków była styczniowa akcja WOŚP. Tysiące wolontariuszy
zalało polskie ulice. Rozemocjonowani walczyli o każdy grosz wrzucony do puszki. Wielu
pochwala nas za tego typu działania, jednak znajdą się i tacy, którzy dostrzegają w tym złe
strony. Nie jesteśmy w stanie wszystkich uszczęśliwić.
- Powiedziałaś „pochwala nas”. To znaczy że sama bierzesz udział podobnych akcjach?
Oczywiście, pomaganie to wielka frajda. Już drugi raz wspierałam WOŚP. Niech ktoś
zaprzeczy, że dziesięć godzin spędzonych na styczniowym mrozie to nie poświęcenie
(śmiech). Każdy przyjaźnie na nas patrzył. Niektórzy zatrzymywali się, pytali czy nie zimno.
Ucieszyła mnie niezwykła życzliwość kawiarni, która przygotowywała dla wolontariuszy
ciepłe napoje. Przy Pałacu Kultury również czekała na nas gorąca herbata. Jednak nic tak nie
ogrzeje jak satysfakcja po podliczeniu zebranych pieniędzy w sztabie. A tam również młodzi
ludzie! Oni przygotowania do finału zaczęli już dwa tygodnie wcześniej. Dzięki temu dniu
zrozumiałam jak wielką siłę stanowi zjednoczona młodzież. Wszyscy wolontariusze musieli
być niezwykle ze sobą zgrani. Potrafiliśmy to zrobić i zebraliśmy dla dzieci ponad 40
milionów złotych. Jestem bardzo ciekawa czy dorośli byliby w stanie zdziałać coś razem w
tym magicznym dniu
- Nie wierzysz w nas?(śmiech)
Wierzę, wierzę ale na tym koniec. U Was zawsze kończy się na obietnicach. A młodzież?
Młodzież działa! Chociażby zbiórki żywności w supermarketach, które odbywają się kilka
razy w roku. Nawet całoroczna pomoc w domu dziecka lub w innych instytucjach przyciąga
głównie młodych wolontariuszy.
-Nie oceniaj nas tak krytycznie.
Ja chce tym zachęcić! Nic tak nie motywuje do działania jak krytyka.
-Sama wiesz, że w dzisiejszym świecie nikt nie ma czasu…
To nic tylko głupie wymówki. Każdy jest w stanie wygospodarować choć chwilę czasu.
Uczęszczam do trzeciej gimnazjum. Obowiązki domowe, przygotowania do egzaminu, nauki
co nie miara. Jednak zawsze mam czas na pomaganie. Co tydzień uczęszczam do siedziby
Caritasu, aby wydawać biedniejszym produkty żywnościowe. Czasochłonne, męczące? To
raczej niezła szkoła życia. Każdy człowiek niesie ze sobą inną historię. Dość często
nieciekawą.
- No właśnie, ludzie borykają się z wieloma problemami. Młodzi również?
A czy my nie jesteśmy ludźmi? (śmiech). Najgorszą sytuację mają ci, którzy wyróżniają się
pośród innych. Najprostszą sytuacją ilustrującą brak tolerancji jest odmienna barwa skóry.
Sądzę, że tego typu dyskryminacja jest bardziej widoczna wśród dzieci niż starszej
młodzieży. Sama mam ciemnoskórego kolegę. Poznałam go w podstawówce i od zawsze
darzyłam wielką sympatią. Jednak nie wszystkie maluchy miały o nim podobne zdanie.
Nierzadko słyszałam jak krzyczą za nim obraźliwe docinki. Często ledwo powstrzymywał się
od płaczu lub podążał do toalety by tam samotnie walczyć z żalem. Co mogłam zrobić?
Poinformowałam nauczycieli o tym zjawisku, jednak żaden z nich nie potraktował mnie
poważnie. Stwierdzili, że dzieci wyrastają z szykanowania. Robert sam musiał sobie z tym
poradzić. Dopiero w gimnazjum spotkał ludzi, którzy nie zwracali uwagi na jego
„odmienność”. Poznał wielu wspaniałych przyjaciół. Przykre jest to, że sam musiał walczyć o
szczęście, nikt z otoczenia mu w tym nie pomógł.
- W takim razie co mamy zrobić, żeby świat stał się lepszy?
Słowa wielu ludzi często nieodzwierciedlaną późniejszych działań. Lepiej nikogo nie
informować, a wspomóc groszem, niż zapewniać innych o swej dobroci nie pomagając w
ogóle. Nie będę więc mówić co należy robić. Każdy powinien sam to wiedzieć.
-Co jest Waszym utrapieniem? Nieszczęśliwa miłość, kłótnia z przyjaciółką…?
Może dla dorosłych nieszczęśliwa miłość brzmi banalnie. Jednak dla nas poradzenie sobie z
podobną sytuacją to nie lada wyzwanie. Starsi mają większe doświadczenie, dla nas to
całkiem nowa sprawa.
- A jak radzicie sobie w szkole? Nie chodzi mi tu o opanowanie materiału, a stosunki z
nauczycielami.
Czasem mamy po prostu dość. Nie wrzucam wszystkich nauczycieli do jednego worka,
jednak niektórzy dają nam popalić. Tym czego najbardziej w nich nie lubię to
niesprawiedliwość. Niestety często się z nią spotykam
- Skoro ciągle wypominasz coś nam, dorosłym, to i ja skuszę się na drobną krytykę
wobec Was, młodzieży. Przyczepie się chociażby do braku kultury w środkach
transportu publicznego. Czy naprawdę uważasz za stosowne wygodne rozsiadanie się
gdy autobus przepełniony jest starszymi ludźmi?
Nie rozumiem czemu ten zarzut kierowany jest wyłącznie do młodzieży. Również ludzie
dorośli w pełni świadomi swoich poczynań tego nie robią. Dlaczego? Krew mnie zalewa gdy
widzę pędzących do autobusu seniorów. Przepychają się zawzięcie, łamią swoje laski byleby
stanąć nad bezbronnym młodzieńcem i katować go wywodami na temat dobrego
wychowania. My naprawdę nienawidzimy gdy się nas poucza. Monologi i tak mało znaczą.
Dopóki się nie sparzymy, dopóty nie zrozumiemy.
-„W pełni świadomi swoich poczynań”. Nie rozumiem Twojego stwierdzenia.
Nastolatek, już nie dziecko, powinien wiedzieć co robi.
Oczywiście, ale czasem rodzą się nam w główkach kosmiczne pomysły(śmiech).
- Kosmiczne, nieodpowiedzialne i niebezpieczne!
Na tym polega młodość. Młodzież żyje adrenaliną.
- Czasem zabawa ma tragiczne skutki.
W życiu niczego nie możemy przewidzieć. To co przydarzy się nieodpowiedzialnemu
nastolatkowi, może równie dobrze spotkać rozważnego staruszka.
-Przez to dorośli traktują Was jak nieodpowiedzialne dzieciaki, nie umieją do Was
dotrzeć.
Żeby zrozumieć nastolatka wystarczy chcieć. Nastolatek to też człowiek. Człowiek,
niedoceniany, ignorowany… W głębi serca jesteśmy bardzo dobrymi ludźmi. Gdy zboczymy
z prostej, w Waszych rękach pozostaje to, aby znowu nas na nią naprowadzić.
-Jak sądzisz, co jest największą krzywdą dla dziecka?
Brak dzieciństwa. Niemoc doświadczenia ciepła i miłości rodziców jest okropna. Nic nie
zrekompensuje zabranych lat. W dodatku może przyczynić się do kolejnych pokoleń
patologii, gdyż to zwykle ona rujnuje lata brzdącom. Alkoholizm, Narkomania, ciągły krzyk,
płacz. Te czynniki pozostawiają ślad w psychice na całe życie. To bardzo przykre i dla mnie
nie do pojęcia.
- Starszą młodzież też dotykają podobne nieszczęścia?
Oczywiście, ale w tym momencie chciałabym poruszyć inny problem. Mimo istniejącego
prawa dziecka do swobodnego wyrażania myśli, rodzice często narzucają im swe poglądy.
Wymagają wyłącznie dobrych ocen i dostania się do najlepszego liceum czy gimnazjum. Co
jeśli młodzieniec wolałby kontynuować naukę w szkole o niższym poziomie nauczania?
Niektórzy rodzice chcą spełnić swoje marzenia często kosztem dziecka. Tu rozumiem
nastolatków, gdyż młodość ma się tylko jedną i szkoda poświęcać sie wyłącznie nauce.
- Czemu mówisz o prawach, a nie wspomnisz o obowiązkach młodzieży?
Dotyka mnie ich nierespektowanie. Przypominam o rzeczach niezwykle ważnych.
Konwencja o prawach dziecka podkreśla, iż obowiązkiem rodzica jest udzielanie rad przy
korzystaniu z przysługujących nieletniemu przywilejów. Często jednak opiekunowie sami ich
nie przestrzegają.
-Co masz na myśli?
W dzisiejszym świecie dużo słyszymy o morderstwach dzieci przez rodziców zastępczych czy
biologicznych. Temat trudny i brutalny, ale istotny. Dziecko pozbawianie jest
najważniejszego prawa. Prawa do życia.
- Myślę, że swymi niezwykle mądrymi wypowiedziami otworzyłaś oczy dorosłym na
problemy z jakimi borykają się dzieci i młodzież.
Chciałabym z taką łatwością móc zmieniać świat(śmiech)
Fot. Aleksandra Pieńkosz