W pięć lat zbudują pałac

Transkrypt

W pięć lat zbudują pałac
ISSN 2082–2308
M i e s i ę c z n i k R e g i o n u R a d o m s k i e g o GAZETA BEZPŁATNA | NAKŁAD 10 000 EGZ. Nr 19 październik 2012
STRONA 3
STRONA 12
Podróże
z Jackiem
Pałkiewiczem
To także Twoje
Sztandar
nosili wysoko
miejsce
na reklamę
Prosimy o kontakt e-mailowy:
[email protected]
lub tel. 605602977
W pięć lat zbudują pałac
Potężny Pałac Sprawiedliwości ma stanąć w ciągu najbliższych pięć lat u zbiegu ulic Warszawskiej i Parkowej w Radomiu. Prace ruszają już
we wtorek 16 października.
Przy ul. Piłsudskiego za 5 lat będą funkcjonowały tylko wydziały cywilne Sądu
Okręgowego.
Siedem dni
z Gombrowiczem
Już 20 października rusza X Międzynarodowy Festiwal Gombrowiczowski! Przez siedem dni zobaczymy
14 spektakli, inspirowanych postacią i twórczością
Witolda Gombrowicza.
Najważniejszą imprezę radomskiego teatru zainauguruje premierowy spektakl „Wspomnienia polskie” w reżyserii Mikołaja
Grabowskiego. Potem wystąpią
zespoły teatralne z całego świata: z Francji, Niemiec, Białorusi,
Argentyny, Anglii i Polski. Zaprezentuje się m.in. Białostocki Teatr Lalek, ostra, bezkompromisowa grupa performerów z Paryża
Compagnie du Zerep, eksperymentalny Gerhard Hauptmann-Theater Görlitz-Zittau GmbH.
Teatr z Mińska zaprezentuje
lalkowy „Ślub”, a kameralny spektakl „ Czekając na Nobla” opowie
o Gombrowiczu i jego zonie Ricie. Teatr Polonia w Warszawie
zaprezentuje kryminał w reżyserii Izabelli Cywińskiej z Wojciechem Malajkatem w roli głównej.
Teatr Polski w Warszawie pokaże
zaskakujące zestawienie tekstów
Witolda Gombrowicza i kardynała Stefana Wyszyńskiego. Z Lon-
dynu przyjedzie przedstawienie
studentów Central School of Speech and Drama. Festiwal zamknie
spektakl „Dzienniki” Teatru
IMKA w Warszawie w gwiazdorskiej obsadzie – wystąpią m.in.
Magdalena Cielecka, Jan Peszek,
Piotr Adamczyk.
Repertuar festiwalu będzie
więc różnorodny. Do tego dojdą imprezy towarzyszące, np.
III Panel Gombrowiczowski:
„Dlaczego Gombrowicz nie lubił
chodzić do teatru?” - dyskusja
z udziałem jurorów X MFG, zaproszonych gości i publiczności.
Do Radomia przyjedzie też Rita
Gombrowicz oraz Miguel Grinberg, argentyński pisarz i dziennikarz, przyjaciel Gombrowicza. Odbędzie się także promocja
książki „A to był Gombrowicz”,
a w „Resursie”, jeszcze 18 października, odbędzie się „Wieczór
Gombrowiczowski”.
AKA
W środę 10 października umowę w sprawie budowy gmachu podpisały władze Sądu Okręgowego w
Radomiu oraz przedstawiciele wykonawcy robót - spółki Polbud z
Bielska Podlaskiego. W tym roku na
Obozisku zostanie uporządkowany, utwardzony i ogrodzony teren
pod inwestycję. Tylko to ma kosztować ok. 1 mln zł. Zaś całość budowy – ponad 53 mln. Na tyle wycenił swoje usługi Polbud i pokonał
9 konkurentów w przetargu. Budowa finansowana jest z budżetu państwa.
Powstanie Pałacu Sprawiedliwości oznacza dla radomskiego sądownictwa małą rewolucję. Obecnie
siedziby i wydziały Sądu Okręgowego i Rejonowego w Radomiu są roz-
siane po całym mieście w ośmiu lokacjach. Za pięć lat wydziały karne
Sądu Okręgowego oraz cały Sąd Rejonowy przeprowadzą się w jedno
miejsce. Przy ul. Piłsudskiego nadal
będzie funkcjonowały tylko wydziały cywilne Sądu Okręgowego. Ma to
poprawić warunki pracy sędziów
i pracowników administracji oraz
obsługę mieszkańców.
Jak w przyszłości zostanie zagospodarowany budynek po sądzie
przy ul. Struga, jeszcze nie wiadomo. Natomiast obecna siedziba
sądu przy ul. Żeromskiego będzie
przekazana radomskiej prokuraturze. Początkowo w Pałacu Sprawiedliwości miała zresztą powstać
wspólna siedziba Sądu Rejonowego
i prokuratur rejonowych. Jednak w
2011 roku Prokurator Generalny ze
względu na ograniczenia finansowe, wycofał się z inwestycji.
Co do samego gmachu, będzie
się on składał z pięciu połączonych
ze sobą segmentów (całość przypomina kształtem paragraf). Na pięciu kondygnacjach pomieszczą się
sale rozpraw, w tym również te do
rozpraw o zaostrzonym rygorze; archiwum, sale do przesłuchań, w tym
również te do przesłuchań nieletnich; księgi wieczyste; pokoje narad. Wokół powstanie parking na
150 samochodów. Obiekt ma być
przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych. Pałac został zaprojektowany przez biuro architektoniczne Wojciecha Gęsiaka.
AKA
Bezrobocie rośnie
Powiatowy Urząd Pracy w Radomiu dostał właśnie dodatkowe pieniądze na walkę z bezrobociem. Ale czy to pomoże? Fachowcy są zgodni – tak źle nie było od dawna. W tym
roku bezrobocie w regionie radomskim wzrosło nawet w miesiącach letnich, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia.
Radomski PUP dostał właśnie
ponad 6 mln 300 tys. zł na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu. Pieniądze te otrzymają bezrobotni na uruchomienie
własnych firm oraz pracodawcy
na pokrycie kosztów związanych
z tworzeniem nowych miejsc pracy. W sumie radomski PUP na aktywne formy przeciwdziałania
bezrobociu przeznaczy w 2012
roku ponad 37 mln zł, aż o 11 mln
więcej, niż w zeszłym roku.
Na tym jednak dobre wiadomości się kończą. Bo dane mówią, że
bezrobocie nieubłaganie rośnie.
Zarejestrowanych bezrobotnych
jest w Radomiu ponad 20 tysięcy,
a w powiecie radomskim ponad 16
tysięcy. Jak podaje Główny Urząd
Statystyczny, w sierpniu stopa bezrobocia w powiecie wynosiła 29,6
proc., a w mieście - 21,6 proc.
Przybyło bezrobotnych – ponad pięciuset! - nawet w miesiącach letnich, które dotąd zawsze
przynosiły poprawę statystyk.
Najwyraźniej mniej jest teraz
ofert prac sezonowych przy zbiorach i remontach.
We wrześniu również przybyło zarejestrowanych w PUP – ponad sto osób. Mało tego. Do PUP
w Radomiu wpłynęły niedawno
informacje od dwóch firm, które
zamierzają przeprowadzić zwolnienia grupowe. 18 osób planuje zwolnić hurtownia spożyw-
cza, a aż 143 osób - supermarket
Carrefour przy ul. Żółkiewskiego. W obu przypadkach powodem
zwolnień jest likwidacja przedsiębiorstw. Na pocieszenie pozostaje jedynie fakt, że na miejsce
Carrefoura powstanie inny market, który będzie zatrudniał pracowników.
AKA
2
AKTUALNOŚCI
OD REDAKCJI
Z RÓŻNYCH STRON
Pomogliśmy
potrzebującym
Około 13 ton żywności dla potrzebujących zebrali mieszkańcy Radomia i okolic podczas akcji „Podziel się Posiłkiem”.
Zbiórkę zorganizował Radomski Bank
Żywności - 28 i 29 września 800 wolontariuszy w sklepach i supermarketach
14 miejscowości regionu radomskiego
zbierało żywność o długim terminie
wazności. W samym Radomiu zebrano
4 tony. Banki Żywności rozdysponują
towary pomiędzy organizacje charytatywne, domy dziecka, ośrodki rehabilitacyjne, szpitale i świetlice.
Global Cosmed
w strefie
Decyzją radomskich radnych teren spółki Global Cosmed został włączony do radomskiej podstrefy Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Dzięki temu
firma będzie rozwijać swoją działalność
w naszym mieście. Spółka Global Cosmed złożyła wniosek do Rady Miejskiej
o wyrażenie zgody na rozszerzenie TSSE
o dwie działki przy ul. Wielkopolskiej –
na jednej znajduje się obecnie zakład
przemysłowy Global Cosmed, a na drugiej zostanie wybudowana jego część
produkcyjna i magazynowa. Ta inwestycja ma kosztować firmę ok. 20 mln zł i
przynieść ok. 30 nowych miejsc pracy.
Global Cosmed Group od ponad 20 lat
działa na rynku produkcji kosmetyków
i chemii gospodarczej. W 1991 r. spółka rozpoczęła produkcję w zakładzie w
Gnieźnie, w 1991 r. na Ukrainie, 1993
r. w Radomiu. W 2000 spółka zakupiła
Jaworskie Zakłady Chemii Gospodarczej
„Pollena” w Jaworze S.A, 5 lat później
przejęła Fabrykę Kosmetyków Pollena
Malwa Sp. z o. o.
Nasi w Chinach
Prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak wraz z delegacją pojechał do Chin i
na Tajwan, by promować radomską gospodarkę, szkolnictwo wyższe oraz budujący się Port Lotniczy. W Chinach podpisał umowę o współpracy gospodarczej
z burmistrzem dwumilionowego miasta
Huzhou. Zaś na Tajwanie zajmował się
współpracą uniwersytetów z Radomia i
miasta Taoyuan. Delegacja podczas całej podróży szukała też inwestora, który
mógłby wyłożyć pieniądze na budowę
radomskiego lotniska cywilnego.
Pogotowie wygrało sprawę
Radomska Stacja Pogotowia Ratunkowego wygrała sprawę sądową z
mazowieckim odziałem Narodowego
Funduszu Zdrowia. Rozprawa toczyła
się w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym. Pogotowie złożyło odwołanie
na postanowienie NFZ, który odrzucił
ofertę RSPR na świadczenie nocnej i
świątecznej opieki medycznej na terenie południowego Radomia. Od stycznia
2012 za obszar ten odpowiada pionkowski ZOZ. Możliwe, że teraz konkurs na
obsługę południowego Radomia zostanie powtórzony
Pieski świat
VI edycja ogólnopolskiej akcji „Zerwijmy
łańcuchy” odbyła się we wrześniu na
radomskim deptaku. Akcję pod hasłem
„Bądź bratem nie katem” zorganizowało
Stowarzyszenie Przyjaciół Zwierząt „4
Łapy”. Jego przedstawiciele zwracali
uwagę na tragiczna sytuację w radomskim schronisku dla zwierząt. Radomianie podczas happeningu korzystali m.in.
z porad weterynarza, zbierano też karmę dla psów i fundusze na działalność
schroniska. Niektórzy przywiązywali
się łańcuchem do psiej budy na znak
protestu przeciwko złemu traktowaniu
zwierząt.
Wielkie
dyktando
Elżbieta Pijanowska z Radomia już po
raz drugi została radomskim Mistrzem
Polskiej Ortografii. II miejsce przypadło
Izabeli Mróz, a III Bernadetcie Szaran.
Wyróżniono też Marka Ziółkowskiego,
Małgorzatę Musiałek i Joannę Grosiak.
VII Radomskie Dyktando pisało 22
września 133 osoby. Autorem tekstu
był jak zwykle prof. Andrzej Markowski,
językoznawca i leksykograf, przewodniczący Rady Języka Polskiego. Elżbieta
Pijanowska była laureatką pierwszego
radomskiego dyktanda w 2006 r.
Archiwum
się pnie
Protest
na „siódemce”
Niepełnosprawni i ich rodzice po raz
kolejny w ciągu ostatnich miesięcy protestowali przeciwko polityce kolejnych
rządów. Na przejściu dla pieszych w
okolicach Młynka Janiszewskiego blokowali krajową „siódemkę”, by zwrócić uwagę mieszkańców polityków na
problem złego finansowania opiekunów
osób niepełnosprawnych oraz niespełnionych obietnic wyborczych. Mówili
m.in. o tym, że dodatek rehabilitacyjny
przysługuje tylko osobom do 25 roku
życia, zaś wysokość zasiłku od lat nie
wzrosła, a koszty utrzymania i leków
dla osób przewlekle chorych powiększając się z roku na rok. Organizatorem
akcji było Forum Rodzin Osób Niepełnosprawnych „Rodziny ON”. W tym samym
czasie podobne manifestacje odbyły się
m.in. w Sanoku i Przemyślu, Toruniu.
Wiekowy DPS
45 – lecie Domu Pomocy Społecznej w
Krzyżanowicach było okazją do gratulacji, jakie złożył pracownikom placówki
starosta radomski Mirosław Ślifirczyk.
Z okazji jubileuszu pracownicy i podopiecznymi przygotowali uroczystość,
którą otworzyła dyrektor DPS Teresa
Trześniewska. Historię DPS przedstawiała kierownik Działu Opiekuńczo
-Terapeutycznego Renata Urbańska.
Imprezę uatrakcyjniły prezentacja multimedialna oraz pokaz tańca w wykonaniu zespołu Tan-Ton. Wśród gości
znaleźli się m.in. wiceprzewodnicząca
Sejmiku Województwa Mazowieckiego
Bożenna Pacholczak, wicewojewoda
Dariusz Piątek, wicestarosta Waldemar
Trelka, burmistrz Iłży Andrzej Moskwa,
przewodniczący Rady Miejskiej w Iłży
Andrzej Pałka, radni powiatu i gminy
oraz przedstawiciele zaprzyjaźnionych
placówek i organizacji pozarządowych.
Pchli Targ
udany
Radomskie Stowarzyszenie Babia Góra
po raz pierwszy zorganizowało Pchli
Czas na
„schetynówki”
Czy radomskie ulice Kwiatkowskiego i
Starowiejska doczekają się generalnego
remontu? Będzie to wiadomo pod koniec
października, kiedy zostaną rozpatrzone
wnioski w kolejnej edycji Narodowego
Programu Przebudowy Dróg Lokalnych.
Miasta na prawach powiatu mogą złożyć dwa wnioski – co uczynił Radom.
Inwestycje muszą zakończyć w tym
samym roku, na który zostanie udzielona dotacja – oznacza to, że jeśli Radom
dostałby pieniądze, ulice Kwiatkowskeigo i Starowiejska zostaną zbudowane
na nowo w 2013 roku. Dofinansowanie
z NPPDL do jednego zadania może wynieść maksymalnie 30 procent kosztów,
ale nie więcej niż 3 mln zł.
Budowa nowej siedziby Archiwum Państwowego w Radomiu idzie szybciej niż
planowano. Możliwe, że prace zakończą
się w ciągu najbliższych miesięcy. Jednak procedury i prace wykończeniowe
potrwać mają do połowy przyszłego
roku. Przypomnijmy, że w magazynach
w budynku przy ul. Wernera pomieści
się nawet 10 km akt. Większość dokumentów zostanie zdigitalizowana.
Targ. Plac przy Osiedlowym Klubie
„Ustronie” zamienił się 6 października
w urokliwe targowisko. Frekwencja –
zarówno sprzedawców jak i kupujących
– mile zaskoczyła nawet organizatorów.
Na Pchlim Targu sprzedać i kupić można
było zarówno starocie jak i wyroby rękodzielnicze. Impreza ma się odbywać
cyklicznie, w każdą pierwszą sobotę
miesiąca.
AKA
Drodzy Czytelnicy
Przed dwoma laty, 1 listopada 2010 roku, ukazał się pierwszy numer „Gazety Radomskiej”. Jak ten czas leci! Poruszaliśmy przez
te dwa lata dziesiątki problemów, istotnych w życiu czytelników.
Mamy na to liczne dowody w postaci nadsyłanej od Państwa korespondencji. Z przyjemnością stwierdzamy, że gazeta nasza dociera do Australii i Stanów Zjednoczonych, do Szwecji, Austrii i
na Ukrainę. Stąd też trochę w niej zamorskich opowieści. Czego
sami nie zobaczymy, opowiedzą nam korespondenci, podróżujący
po świecie. W bieżącym numerze znajdziecie Państwo oprócz opowieści z Wiednia, także felieton z Wielkiej Brytanii. Świeże spojrzenie kogoś kto po raz pierwszy znalazł się w Anglii, okazuje się
bardziej wyraziste niż tych, którym kraj i jego zwyczaje po prostu
spowszedniały.
R adom zmienia się, ale nie aż tak szybko byśmy za tymi zmianami
nie nadążali. Odnotowujemy w kronice miasta wydarzenia godne
zapamiętania, ale i kontrowersyjne. Przypominamy historię, tylko w takim stopniu, w jakim rzutuje ona na dzień dzisiejszy. A jak
mówią, historia kołem się toczy i bywa, że niepomni rad i zaleceń
popełniamy wciąż te same błędy. Zbliża się listopad, miesiąc refleksji i zadumy. Pamięć o zmarłych przypomina nam ich zasługi.
Czy nie za szybko pozostawiamy ich w niepamięci?
Jak zwykle, zamieszczamy w gazecie stale rubryki, do których już
przyzwyczaili się nasi czytelnicy: „Z różnych stron”, „Wydarzyło
się w...”, „Lekcje muzyki Elvisa”, „Ranking lokali gastronomicznych”. W miejsce wspomnieniowej gawędy „Słonce za pazuchą”,
która przypadła wielu do gustu, o starym i nowym Radomiu piszemy pod hasłem „ Pożegnania i powroty”. Wszystko zgonie z
sentencją z naszej winiety: „Verba volant, scripta manent” ( Słowa ulatują, pismo pozostaje). Tych którzy kolekcjonują „Gazetę
Radomską” i zwracają się do nas o zalegle numery, informujemy,
że kompletów nie posiadamy, ale pojedyncze egzemplarze jeszcze
odnajdujemy.
Nasz nowy adres znajdziecie Państwo w stopce: Biblioteka WSH
w Radomiu, ul. Domagalskiego 7a.
Granice ludzkich możliwości
Podróże z Jackiem
Pałkiewiczem
„Pałkiewicz to postać wyrazista, bezkompromisowa, nie grzesząca skromnością. Dla jednych stanowi wzór niestrudzonego podróżnika i skutecznego działania, dla innych słynie z
przerośniętej osobowości. Z pewnością nie jest facetem, który przeprasza, gdy ktoś nadepnie mu na nogę w tramwaju. Krytycy zarzucają mu nietolerancję i ksenofobię, a jego drakoński stosunek do poprawności politycznej wzbudza kontrowersje”.
Znana to powszechnie prawda, że losy pomników w
znacznej mierze są uzależnione od orientacji politycznych
aktualnie nam panujących.
Niektóre zostały zdemontowane,
niektóre ukryte, inne skazane na zapomnienie, bronią się przed dewastacją i odejściem w niebyt. Zakłady Metalowe, niegdyś robotnicza wizytówka
Radomia, znana z doskonałej produkcji i nie mniej doskonałych fachowców,
przodująca w dziedzinie nowości technicznych, w swoim herbie miała i ma
nadal łucznika.
Pomnik stanął na placu, który niegdyś zachwycał różnorodną roślinnością i starannie pielęgnowanymi drzewami. Naprężony łuk skierowany był
w stronę słońca. Czujni politycznie
działacze stwierdzili po pewnym czasie, że słońce zazwyczaj wschodzi po
wschodniej stronie. Tam gdzie nasz
jedynie słuszny wówczas patron miał
swe granice. A mierzyć w sojusznika? Toż to karygodne, nieomal karalne! Zmieniono więc ustawienie i teraz
symbol zakładów mierzy na zachód.
Czy to też nie będzie podlegać krytyce?
Znając zdolności naszych niektórych
przedstawicieli, nie podobna tego wykluczyć.
Może dobrze by było postawić pomnik na cokole obrotowym. Można by
dokonywać zmian kierunków, w zależności od obowiązujących trendów politycznych. A mniej zorientowani mieli-
Wydawca: Wyższa Szkoła Handlowa w Radomiu.
Biblioteka WSH, ul. Domagalskiego 7a, 26-600 Radom.
tel (48) 363 22 90, e-mail: [email protected]
by stałą aktualną informację.
Z pomnikiem łucznika wiążą mnie
nie tylko lata przepracowane w zakładach, ale fakt że wykonał go mój Ojciec,
poświęcając wiele czasu na profilowanie
i spawanie cienkiej blachy miedzianej.
Obecnie pomnik jest zapomniany, obtłuczony kamieniami przez badających, czy da się go zdewastować i
zamienić na butelki w skupie złomu.
Wszystko wskazuje na to, że jego koniec jest niedaleki...
Aleksander Sawaryn
Redaktor naczelny: Jerzy Madejski
Redaguje zespół
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Wydarzyło się
we wrześniu
2
XIV Święto Chleba w Muzeum Wsi Radomskiej. Nikogo chyba nie zdziwiło, że jak co roku na imprezie pojawiły się tłumy odwiedzających.
4
W Radomskim Klubie Środowisk Twórczych i Galerii „Łaźnia” otwarcie
wystawy tkanin „Batik” Anny Krawczak, absolwentki Wydziału Sztuki
Politechniki Radomskiej.
5
Młodzież z Wolnego Związku Zawodowego „Sierpień’ 80” i Polskiej
Partii Pracy ze Śląska protestowała przeciwko tzw. umowom śmieciowym. Protest odbył się przed radomskim biurem posłów Platformy Obywatelskiej.
8
Pod pomnikiem Jana Kochanowskiego na radomskim deptaku,
przedstawiciele radomskiej kultury czytali fragmenty „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza. Inicjatorem przedsięwzięcia realizowanego
w różnych miastach Polski, było Narodowe Centrum Kultury, Stołeczna
Estrada oraz Kancelaria Prezydenta RP. W Radomiu Księgę Pierwszą
„Gospodarstwo” odczytało kilkunastu szefów instytucji kultury oraz
przedstawiciele sportu, m.in. dyrektor Muzeum Gombrowicza we Wsoli
Tomasz Tyczyński, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej Anna Skubisz,
dyrektor Mazowieckiego Centrum Sztuki Współczesnej „Elektrownia”
Zbigniew Belowski czy piłkarze Radomiaka - Łukasz Szary, Aleksiei
Dubina.
9
Jerzy Madejski
Łucznik zapomniany
3
WYDARZENIA
Nr 19 • październik 2012
Te kilka zdań z recenzji biografii Jacka Pałkiewicza autorstwa Jerzego Kapłanka niejednego pewnie zachęci, by sięgnąć po książkę
„Pałkiewicz. Droga odkrywcy”.
Czytelnik dowie się z niej, jak główny bohater samotnie pokonywał
Atlantyk, przemierzał Saharę i bezdroża Syberii, przecierał szlaki na
Borneo i w Nowej Gwinei. Także o
tym, jak szkolił antyterrorystyczne
brygady do działań w morderczych
klimatach pustynnych, w dżungli i
podczas arktycznych mrozów... Nie
musiałem czytać biografii. Źródłem
wiedzy o granicach ludzkich możliwości byłą dla mnie rozmowa z odkrywcą.
Jacek Pałkiewicz wyraźnie podkreśla, że jest eksploratorem, a nie
podróżnikiem. Podróżnikiem może
być każdy, kto wsiadł do pociągu,
by pokonać w komfortowych warunkach trasę z Warszawy do Koluszek, bądź odbyć podróż do Wenecji
czy Salonik. Eksplorator to badacz,
poszukiwacz. I jest nim na pewno
mój rozmówca. Przed szesnastu laty
rozwiązał zagadkę źródła Amazonki. Odkrycie zatwierdziły instytucje
peruwiańskie, a Jacek Pałkiewicz,
jako pierwszy Polak został członkiem elitarnego Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie. Spotkaliśmy się w Wyższej
Szkole Handlowej podczas inauguracji roku akademickiego. Uczelnia
zaproponowała Pałkiewiczowi cykl
wykładów. Pomimo napiętych terminów wojaży (pan Jacek mieszka
z rodziną w Bassano del Grappa),
przyjął propozycję zajęć, dotyczących tzw. treningu personalnego.
Taki trening bazuje na bogatym doświadczeniu i wiedzy, powstał z
pasji do ruchu, sportu i wyzwań.
Doświadczenie Jacek Pałkiewicz
zdobywał jako oficer na statkach
bandery panamskiej, jako inspektor
kopalni diamentów w Sierra Leone i
kopalni złota w Ghanie. Te doświadczenia wykorzystywał później jako
dziennikarz w „Sette”, czy „Corriere
della sera”. Jest autorem kilkunastu
książek, oraz filmów dokumentalnych. Pisze do „Newsweeka Polska”,
„Rzeczpospolitej”, „Uważam Rze”.
szuka w Internecie i będzie wiedział
więcej. Moim celem jest „prostowanie kręgosłupów” w myśl przesłania
„To ty jesteś jedyną osoba na świecie, która może wykorzystać swój
własny potencjał”.
Na kolejne spotkanie ze studentami przyjedzie pan w grudniu. Mam nadzieję, że do tej pory
studenci zapoznają się z niektórymi pana książkami...
- Nie mogę im tego zlecić, ale będzie mi miło, jeśli zapoznają się z
niektórymi tytułami.
Proszę wymienić kilka. Sam
wybiorę się do księgarni.
- Za książkę „Terra incognita”
dostałem nagrodę „Bursztynowego motyla” honorującą najlepszą
książkę podróżniczą roku. „Amazonka. Zagadka źródła królowej
rzek” wyjaśnia tajemnice dotychczas nie wyjaśnione. Inne tytuły, to
„Pasja życia”, „Po bezdrożach świata”, „Przepustka do przygody”, „ No
Limits – bez ograniczeń”, „Szalupą
przez Atlantyk”. Może wystarczy...
W 1983 roku, w uroczym miasteczku u stóp Alp, słynącym niegdyś ze szkoły malarstwa, a dziś z
ceramiki i - jak nazwa wskazuje - ze
znakomitej grappy, Jacek Pałkiewicz
zakłada szkołę przetrwania. Miejsca
na treningi tu nie brakuje, choćby w
okolicach drewnianego mostu, zwanego Ponte degli Alpini.
Czy studenci WSH wiedzą o
pańskich dokonaniach?
- Nie jestem tu po, to by opowiadać o sobie. Kto jest dociekliwy, po-
Od siebie dodam, że tych tytułów jest trzykrotnie więcej, bo i
przygód bez liku.
- Ta ostatnia miała miejsce na pustyni Taklamakan w bieżącym roku.
To piaszczysta pustynia w zachodnich Chinach, w kotlinie Kaszgarskiej. Otaczają ja najwyższe łańcuchy górskie świata m.in. Karakorum,
Tienszan ( ponad 7 tys. m n.p.m.).
Dziękujemy za rozmowę, a po
szczegóły odsyłamy do lektur.
Jerzy Madejski
Fot. z archiwum J. Pałkiewicza
31 nowoprzyjętych funkcjonariuszy policji złożyło ślubowanie przed
budynkiem Komendy Wojewódzkiej Policji zs. w Radomiu. Po ślubowaniu i szkoleniu policjanci będą pełnić służbę w 9 komendach miejskich
i powiatowych garnizonu radomskiego oraz w Komendzie Wojewódzkiej
Policji.
11
Delegacja amerykańskich policjantów ze stanu Teksas wizytowała
Komendę Wojewódzką Policji zs. w Radomiu. Mazowiecki Komendant Wojewódzki Policji Rafał Batkowski zapoznał gości z pracą polskiej policji i zaprezentował uzbrojenie i sprzęt, jakim posługują się policjanci Sekcji
Antyterrorystycznej oraz Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji.
12
Samochody uczestniczące w Międzynarodowym Rajdzie Pojazdów zasilanych CNG (sprężonym gazem ziemnym) „Blue Corridor
2012” zawitały do Radomia, gdzie zatankowały na jednej z nielicznych w
Polsce stacji CNG przy ul. Wjazdowej.
14
W Galerii „Rogatka” otwarcie wystawy „Symetrie i interferencje” Michała Misiaka, wykładowcy krakowskiej Akademii Sztuk
Pięknych.
15
II Mistrzostwa Mazowsza Służb Mundurowych w Sportach Siłowych odbyły się na placu przed Galerią Słoneczną w Radomiu.
W mistrzostwach brali udział przedstawiciele mazowieckiej Policji, Biura
Ochrony Rządu, Straży Pożarnej, Służby Więziennej i Straży Granicznej.
Zwycięzcą okazał się ubiegłoroczny triumfator st. sierż. Adrian Lesisz z
Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji w Radomiu. II miejsce zajął
plutonowy Adam Antośkiewicz z bydgoskiej Straży Granicznej, a III - sierż.
sztab. Rafał Przepiórka z SPPP Radom.
19
VIII Radomskie Targi Pracy. W Sali Koncertowej Urzędu Miejskiego
w Radomiu przy ul. Żeromskiego zaprezentowało się ok. 40 firm z
regionu radomskiego. Miały do zaoferowania około 400 etatów. Imprezę
organizowały Powiatowy Urząd Pracy w Radomiu oraz Wojewódzki Urząd
Pracy w Warszawie Filia w Radomiu.
21
Premiera „Jesteś Bogiem” w reżyserii Leszka Dawida, jednego z
najbardziej oczekiwanych filmów polskich ostatnich lat. Historia
legendarnej już grupy hip-hopowej Paktofonika również w Radomiu cieszy
się niezwykłą popularnością. A w Radomskim Klubie Środowisk Twórczych
i Galerii „Łaźnia” odbyło się spotkanie z Wojciechem Stanem pt. „Uchwycić
zmianę... Antropologia dokumentacji według Wojciecha Stana”.
22
Obchody Europejskiego Dnia bez Samochodu w Radomiu. Na
festynie największym zainteresowaniem cieszyły się przejażdżki
zabytkowym „ogórkiem” oraz symulator dachowania auta. Organizatorami
akcji w Radomiu byli: Miejski Zarząd Dróg i Komunikacji w Radomiu oraz
Wydział Ochrony Środowiska i Rolnictwa Urzędu Miejskiego w Radomiu.
A w Teatrze Powszechnym w Radomiu pierwsza premiera sezonu: „Siedem lekcji dla zmarłych” według scenariusza Janusza Wiśniewskiego.
AKA
4
AKTUALNOŚCI
Jubileuszowa inauguracja w WSH
ajwiększa niepubliczna uczelnia w Radomiu – Wyższa Szkoła Handlowa - rozpoczęła nowy rok akademicki już
N
po raz piętnasty.
wicepremiera Waldemara Pawlaka,
Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Barbary Kudryckiej, także
od rektorów uczelni w kraju, m.in.
KUL, Szkoły Głównej Handlowej.
Generał dr Roman Polko wygłosił inauguracyjny wykład „Bezpieczeństwo państwa polską racją stanu”. Ślubowanie studentów
pierwszego roku miało jak zwykle
uroczysty charakter.
WSH kształci studentów od
1998 roku. Rozpoczynała działalność jako Wyższa Szkoła Ekonomii Stosowanej i Handlu Zagranicznego. Jest do dziś jedyną
radomską uczelnią niepubliczną, która posiada pozytywne oceny Polskiej Komisji Akredytacyjnej na wszystkich kontrolowanych
kierunkach.
(mad), fot. Jerzy Madejski
Uroczysta inauguracja w Auditorium Primum przy ul. Traugutta
zgromadziła liczne rzesze studentów, kadrę profesorską, zaproszonych gości. Przybyli parlamentarzyści Marzena Wróbel i Marek
Suski. Pani poseł przypomniała, ze
przed 15 laty powstało kilka prywatnych uczelni, wiele z nich upadło, szczególnie te, które liczyły na
szybkie zarobki. Pozostały te, któ-
rych celem była i jest nauka. Dodała, iż WSH poprzez swoją ofertę
programową wspiera rozwój naszego miasta.
Marek Suski dziękował za stworzenie w WSH forum do dyskusji i ścierania się poglądów. Poseł
przekazał Pani Rektor pamiątkową odznakę polskiego parlamentu. Odczytano listy gratulacyjne od
Prezydenta RP, Marszałek Sejmu,
Rzuć palenie
w pięć dni
„Elektrownia” czeka wiosny
Klub Dobrego Życia zorganizował terapeutyczną serię
spotkań dla osób, które chcą
rozstać się z nałogiem palenia tytoniu.
Terapię rozpoczęła grupa około
trzydziestoosobowa. Do końca dotrwała połowa osób.
- Ilość uczestników zawsze spada w miarę upływu intensywnego kursu, gdzie uczestnicy spotykają się codziennie. Dla części jest
to zbyt intensywna forma spotkań,
inni rezygnują z powodu braku cudownej metody, które w jednym
momencie pozwolą im na rzucenie
palenia. My na drodze do ostatecznego sukcesu oferujemy „krew, pot
i łzy”– mówi prowadzący terapię
Remigiusz Krok
Terapia opracowana została ponad 50 lat temu w USA - oparta jest
w dużej mierze na własnej pracy
osób, które chcą rzucić papierosy.
Podczas pięciu dni uczestnicy otrzymują bardzo szeroki zasób wiedzy,
jak zwalczać nałóg i związane z nim
nawyki i zachowania. Dowiadują się
m.in., jak prostymi domowymi sposobami odtruć organizm z nikotyny,
która jest sednem uzależnienia, jak
przezwyciężać narkotyczne głody
nikotynowe, w jaki sposób zachowywać się w chwilach stresowych,
by nie sięgnąć po papierosa.
Już 15 października rozpoczyna
się dodatkowa terapia dla spóźnialskich. Tuż po zakończeniu terapii
rozdzwoniły się telefony - organizatorzy postanowili zorganizować
kolejne spotkania. Terapia jest całkowicie bezpłatna. Zainteresowani
rzuceniem palenia mogą zgłaszać się,
dzwoniąc pod numer: 48 362 18 94.
Agnieszka Jemiołek
Już na wiosnę przyszłego roku Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej „Elektrownia”
ma przenieść się do siedziby przy ul. Kopernika. Trwają intensywne prace budowlane.
Budynki po starej miejskiej elektrowni są remontowane, gotowa jest
również podmurówka pod budynek
przyszłego kina, które będzie integralną częścią nowej „Elektrowni”.
Przypomnijmy, że MCSW od początku działało właśnie w budynku
przy ul. Kopernika, ale na czas remontu funkcjonuje przy ul. Domagalskiego. I tak będzie najprawdopodobniej do maja przyszłego roku.
Sam remont będzie kosztował ponad 17,5 mln zł. „Elektrownia” dostała dotację z budżetu Województwa Mazowieckiego w wysokości
25 mln zł, tak więc ok. 7 mln pozostanie na nowoczesne wyposażenie
centrum.
W kompletnie odnowionym budynku starej elektrowni – który będzie miał 3 kondygnacje - zmieszczą
się sale wystawiennicze, magazyny
na dzieła sztuki (koniecznie z za-
montowanymi urządzeniami, które
utrzymają w pomieszczeniach stałą wilgotność i temperaturę), pracownie konserwatorskie, księgarnia, biblioteka, kawiarnia i kino na
120 miejsc. Projekt przewiduje również budowę parkingu, tarasu widokowego i odpowiednie urządzenie zieleni wokół nowego centrum.
Unikatem ma być galeria małych
form plastycznych umiejscowiona
w wielkim kotle pieca wewnątrz budynku.
Do MCSW trafić ma m.in. kolekcja sztuki z Muzeum Sztuki Współczesnej, mieszczącego się w Domu
Gąski i Esterki.
Przypomnijmy, że historia
MCSSW „Elektrownia” zaczęła się
się od pomysłu honorowego obywatela Radomia Andrzeja Wajdy.
Reżyser wraz z żoną Krystyną Zachwatowicz od lat obdarowywał
radomskie Muzeum Sztuki Współczesnej pracami tak znanych twórców jak Józef Czapski, Andrzej
Wróblewski, Nikifor, Tadeusz Kantor. W 2003 roku Wajda rzucił pomysł stworzenia w naszym mieście
specjalnego muzeum sztuki współczesnej, w którym znalazłoby się
godne miejsce dla świetnych radomskich zbiorów.
Na siedzibę nowej instytucji wybrano, według pomysłu Kai Koziarskiej, charakterystyczny budynek po dawnej elektrowni miejskiej
przy ul. Kopernika. W 2005 roku
gmina Radom przekazała obiekt i
działkę zarządowi Województwa
Mazowieckiego, dzięki czemu oficjalnie powołano MCSW, podległe sejmikowi. Pierwszą wystawę
otwarto 6 marca 2006 roku.
„Elektrownia” na stałe wpisała
się w radomski krajobraz kulturalny. Włącza się w ogólnopolską imprezę „Noc Muzeów”, prezentuje
lokalnych artystów.
Filmowe cykliczne imprezy:
„Elektryzujące Maratony Filmowe” „Kino na trawie”, „Koksownik”, podczas których prezentowane jest ciekawe, ambitne, czasami
zapomniane kino, przyciągają setki radomskich kinomanów. Jednak
przede wszystkim MCSW organizuje głośne ogólnopolskie imprezy i ściąga do Radomia najlepszych
artystów nowoczesnych z Polski i
zagranicy. To w „Elektrowni” właśnie prezentują się tak uznani artyści jak Jerzy Czuraj czy Jerzy Kalina, zagrali m.in. Tomasz Stańko,
Zbigniew Namysłowski Quartet,
Pink Freud.
AKA
Podziel się
posiłkiem
Zabytek z pompą
Stacja pomp wodociągowych przy ul. 25. Czerwca
w Radomiu została wpisana do rejestru zabytków.
Bank Żywności pod koniec
września zorganizował w
marketach zbiórkę żywności „Podziel się Posiłkiem”.
Wiele osób wsparło tę akcję, przekazując zakupioną
żywność na rzecz niedożywionych dzieci.
W regionie radomskim zebrano
13 ton ( z tego w samym Radomiu
– 4 tony) mąki, cukru, oleju, płatków śniadaniowych, soków, dżemów, konserw i innych artykułów
o dłuższym terminie przydatności.
W akcji wzięło udział ok. 800 wolontariuszy.
Jak wynika z badania poziomu niedożywienia wśród dzieci ze
szkół podstawowych, w wieku 7-12
lat, przeprowadzonego w kwietniu
2011 roku, 130 tys. dzieci w Polsce - czyli 6 procent ogółu uczniów
szkół podstawowych -cierpi z powodu niedożywienia. Prawie ćwierć
miliona dzieci szkół podstawowych
nie odżywia się w sposób wystarczający dla ich prawidłowego rozwoju. Dzieci wychodzą z domu bez
śniadania, przychodzą do szkoły
bez drugiego śniadania, nie jedzą
codziennie obiadu. W 40 proc. klas
szkół podstawowych jest przynajmniej jedno dziecko niedożywione.
Aż 13 proc. dzieci potrzebujących
dożywiania, nie otrzymuje go. Dzieci niedożywione mają problemy z
nauką, koncentracją na lekcjach, relacjami z rówieśnikami, przejawiają
agresję lub są obiektem agresji grupy, są wykluczeni z grupy rówieśników – obserwacje nauczycieli pokazują, że problemy te dotyczą nawet
60 proc. dzieci niedożywionych.
W szkołach podstawowych prowadzone są różne działania z zakresu dożywiania dzieci, takie jak:
wydawanie mleka lub ciepłych posiłków. Działania te są ciągle niewystarczające i zdaniem ponad
połowy nauczycieli powinno się je
rozszerzać. W taką pomoc angażują się organizacje rządowe i pozarządowe. Jedną z takich organizacji
jest Fundacja „Dobry Duszek”, która prowadzi akcję dożywiania „Dobry + Duszek = Pełny Brzuszek”.
Zajmuje się pozyskaniem funduszy,
przygotowaniem i dowozem gorących posiłków dla nieodżywionych
dzieci do szkół. Koszt jednego gorącego posiłku dla jednego dziecka
to 4 zł dzienne. Fundusze na ten cel
fundacja pozyskała od takich firm
jak: Fundacji PGNiG, PKO Bank
Polski, itm, Kombud, Wodociągi
Miejskie, Azmet i darczyńców indywidualnych. Fundacja prowadzi
również bar w którym można zakupić posiłek dla siebie i w te sposób
wesprzeć akcje dożywiania dzieci, gdyż dochód ze sprzedaży jest
przeznaczony na ten cel.
Niedożywienie to gorszy start w
przyszłość, dlatego każde wsparcie takiej akcji i przekazanie darowizny w formie żywności lub
wsparcia finansowego na Konta takich organizacji jest jak najbardziej
wskazane i potrzebne.
Agnieszka Jemiołek
5
AKTUALNOŚCI
Nr 19 • październik 2012
Budowlę w stylu modernistycznym wzniesiono wg projektu architekta Feliksa Michalskiego w
latach 1925 – 1928, kiedy to w Radomiu budowano sieć wodno-kanalizacyjną. Powstało wówczas
Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, które mogło
zarządzać nowopowstałymi ujęciami głębinowymi, sieciami rozdzielczymi, właśnie stacją wodociągową oraz wieżą ciśnień przy
ul. Słowackiego - dziś również pod
ochroną konserwatora zabytków.
W stacji pomp zachował się bez
zmian pierwotny układ wnętrz
i część urządzeń technicznych.
Na fasadzie cały czas trwa stary
napis „Stacja Pomp Wodociągu
Miejskiego”.
W 2012 roku w obrębie Radomia do rejestru zabytków wpisanych ma być ogółem 18 obiektów.
AKA
Duże kłopoty
radomskich szpitali
Dla dwóch radomskich szpitali jesień 2012 okazała się
trudnym okresem. Z różnych przyczyn zamykane są oddziały, odchodzą lekarze.
W Samodzielnym Wojewódzkim Publicznym Zespole Zakładów Psychiatrycznej Opieki
Zdrowotnej w Radomiu od 1 października przestał działać całodobowy oddział psychiatrii dziecięco-młodzieżowej.
Oddział i tak prowadzony był
tylko w trybie dziennym już od
czerwca, kiedy to z pracy zrezygnowała jego ordynator. Do jej rezygnacji przyczyniły się zapewne
wyniki kontroli oddziału przez
Rzecznika Praw Pacjenta, które
wskazywały na szereg nieprawidłowości i prowadzone właśnie
śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez personel
szpitala i narażenia 9-latka na
bezpośrednie niebezpieczeństwo
ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Przypomnijmy, że w kwietniu tego roku miało dojść na
oddziale do przypadków molestowania seksualnego lub gwałtu na
dzieciach - pacjentach oddziału.
Sprawcą miał być 16- latek, również pacjent szpitala.
Od czerwca nie udało się znaleźć zastępcy dla ordynator – a
może nim zostać tylko specjalista
psychiatra dla dzieci i młodzieży - dlatego oddział musiał zostać
zamknięty. Pracowało na nim 30
osób. Część z nich będzie musiała
odejść ze szpitala.
Zgoła inne problemy ma Wojewódzki Szpital Specjalistyczny na
Józefowie. Tu od tygodni trwają
rozmowy dyrekcji z lekarzami na
temat nowych warunków pracy. W
2007 roku przyjęto dla lekarzy WSS
jednozmianowy system pracy oraz
szesnastogodzinne dyżury. Teraz
dyrekcja szpitala szuka oszczędności i zaproponowała reorganizację pracy: podstawowy czas pracy lekarza ma trwać od 8 do 20, a
dyżury mają być dwunastogodzinne. Dla lekarzy oznacza to mniejsze
zarobki. Część już zrezygnowała z
podpisania nowych, przygotowanych przez władze szpitala umów.
Część przeszła na kontrakty.
Cały czas trwają rozmowy z lekarzami z oddziału neurochirurgii i ortopedii. Na pewno oddziały
będą funkcjonować do końca października. Ale jeśli ich lekarze nie
zgodzą się na nowe umowy o pracę
i odejdą z WSS, oddziały trzeba będzie zamknąć.
A dla radomian nie są to dobre
wiadomości - najbliższy oddział
neurochirurgii znajduje się bowiem... w Warszawie. Ortopedia działa w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym przy ul.
Tochtermana, ale nie wiadomo
czy poradziłaby sobie z większą
ilością pacjentów.
AKA
Kolegiów kres
Wygląda na to, że wśród państwowych uczelni wyższych Uniwersytet Technologiczno –
Humanistyczny nie będzie miał w Radomiu wielkiej konkurencji. Trzy kolegia rozpoczynają bowiem wygaszanie.
Po 11 latach działalności Kolegium Licencjackie UMCS w Radomiu po raz pierwszy nie przyjęło na
pierwszy rok studiów nawet jednej
grupy studentów. Nabór na filologię
polską trwał tu do 17 września. Chętnych było jednak za mało. Niż demograficzny okazał się nieubłagany.
Kolegium miałoby jeszcze szansę
na przetrwanie, gdyby władze Uniwersytetu Marii Curie - Skłodowskiej w Lublinie zdecydowały się na
powołanie w Radomiu swojego wydziału – kolegia i tak bowiem nie
mają prawnej racji bytu i muszą być
wygaszane do 2015 roku. Jednak
by powołać wydział z kadrą naukową, potrzebni są studenci. A tych
po prostu nie ma. Dane Głównego
Urzędu Statystycznego mówią, że aż
do roku 2020 roku stale będzie malała liczba 19-latków. W roku 2020
będzie ich ok. 360 tysięcy - o 48 procent mniej niż w roku 2002 i 32 proc.
mniej niż w roku 2010.
Kolegium UMCS w Radomiu będzie więc funkcjonować tylko dwa
lata – dopóki studenci obecnego II i
III roku nie zakończą edukacji.
Tak kończy się historia szkoły, o
której mówiło się, że ma być fundamentem radomskiego uniwersytetu. Od początku istnienia uczelnia
cieszyła się wielką popularnością.
Pierwsza rekrutacja odbyła się w
2001 roku, przyjęto wówczas 210
Kolegium Licencjackie UMCS będzie funkcjonować jeszcze dwa lata.
osób na studia stacjonarne, zaoczne
i wieczorowe. W następnym roku kolegium uruchomiło studia podyplomowe i magisterskie. Po pięciu latach
kształciło się na radomskim Wacyniu
ponad 1400 studentów na filologii
polskiej, historii, filozofii, socjologii,
bibliotekoznawstwie i innych. Z czasem jednak liczba studentów malała. Nie otwierały się kolejne kierunki, zamknięto akademik, a uczelnia
oddawała miastu kolejne użyczone
wcześniej nieruchomości.
Kres czeka również Kolegium
Nauczycielskie w Radomiu, które
funkcjonuje od 1992 roku. Kształ-
cili się tu studenci filologii polskiej,
pedagogiki wczesnoszkolnej i integracyjnej. W tym roku nie ruszy
pierwszy rocznik. Zgłosiło się tylko16 osób, a to za mało na utworzenie grupy.
Po raz ostatni raz rekrutację przeprowadziło w tym roku również Nauczycielskie Kolegium Języków
Obcych w Radomiu. Na język niemiecki było tu zbyt mała liczba chętnych, przyjęto tylko ok. 40 osób na
język angielski. NKJO powstało w
1990 jako jedno z 54 utworzonych
w całej Polsce kolegiów językowych.
AKA
Zamiast hotelu... ruina
Miał być reprezentacyjny hotel w Rynku, a jest ruina. Kamienica pod adresem Rynek 7 w
Radomiu najwyraźniej nie ma szczęścia.
Kamienicę kupił w 2008 r. - po
preferencyjnej cenie 325 tys. zł - od
miejskiej spółki „Rewitalizacja”
lokalny przedsiębiorca. Warunek
sprzedaży był jasny – budynek ma
być wyremontowany. Nowy właściciel planował zbudowanie hotelu.
Zabytkowa kamienica miała
być wyremontowana do 10 lipca
2010 r. Właściciel rozpoczął prace we wnętrzach, ale - mimo przedłużania ze strony „Rewitalizacji” terminów – nigdy remontu nie
skończył. W przypadku niedotrzymania warunku „Rewitalizacja”
miała prawo budynek odkupić po
cenie sprzedaży i odebrać gwaran-
cję bankową 300 tys. zł. Miejska
spółka jednak budynku nie odkupiła, bo został on obciążony hipoteką na 2 mln zł! „Rewitalizacja”
skierowała sprawę do sądu. Sąd I
instancji zadecydował, że właściciel musi dokończyć remont, jednak nie orzekał o zwrocie pieniędzy. Wtedy Spółka „Rewitalizacja”
wniosła apelację. Sąd II instancji orzekł, że inwestor ma zwrócić „Rewitalizacji” ponad 400 tys.
zł – 300 tys. gwarancji bankowej
plus koszty procesowe i odsetki.
Sąd wystawił już klauzulę wykonalności, a „Rewitalizacja” zapowiedziała wszczęcie postępowania
komorniczego.
Pojawił się jednak kolejny problem. We wrześniu okazało się,
że obciążona hipoteką kamienica
została przez właściciela sprzedana innej firmie. Tymczasem niezabezpieczony budynek stał się łupem wandali i złomiarzy, którzy
wyrwali instalacje i okna, zdemolowali ściany wewnątrz budynku.
Przypomnijmy, że kamienica Rynek 7 powstała na przełomie XVIII
i XIX wieku. W XIX wieku była
przebudowywana, wtedy też jej elewacja otrzymała eklektyczny wystrój. Budynek był siedzibą Trybunału Departamentu Radomskiego.
RED
6
LEKCJE HISTORII
Cmentarz Centralny w Wiedniu
Wiele cmentarzy poza granicami kraju przypomina nasze polskie. Często jednak różnią się zagospodarowaniem terenu, usytuowaniem pomników
w parkowej przestrzeni, nawet zachowaniem ludzi w obrębie nekropolii.
„Możeś ty zwiedzał paryskie cmentarze?
Lub w innych grodach nasze śmierci pola
Możeś podziwiał kaplice, ołtarze
Nad które smukła wyrosła topola...”
Elżbieta Bośniacka
Nie wszyscy zapalają świeczki na
grobach bliskich, odwiedzają miejsca pochówku tych, których nigdy
nie poznali osobiście, ale wiedzą
o nich wiele z pozostawionej spu-
ścizny literackiej, muzycznej, czy
twórczości plastycznej. W ubiegłym roku pisaliśmy o Cmentarzu
Łyczakowskim we Lwowie. Tam historia mocno odcisnęła swe ślady.
Także, a może przede wszystkim
ślady polskości... Zatrzymujemy się
przy grobach Gabrieli Zapolskiej,
Marii Konopnickiej, Seweryna
Goszczyńskiego, Władysława Syrokomli, Władysława Bełzy, Artura
Grottgera. Łyczakowski, podobnie
jak cmentarz na wileńskiej Ros-
sie, to bodaj najpiękniejsze, choć
nie największe nekropolie. Polskie
groby spotykamy w Paryżu , Londynie, Wiedniu.
Na Centralnym Cmentarzu w
stolicy Austrii znajduje się m.in.
31 grobów Polaków poległych we
wrześniu 1939 roku. Spotykamy
nie tylko polskie nazwiska, ale i
inskrypcje po polsku, na przykład
„Tu spoczywają ostatni ze swego szlachetnego rodu herbu Zaremba, Edmund Zaremba, eme-
rytowany Generał Dywizji i tegoż
ukochana, pełna poświęcenia
małżonka Gizela...”.
Wiedeński cmentarz w dzielnicy Simering zwraca uwagę nie tylko usytuowaniem, arkadowymi
grobami austriackich prezydentów, secesyjnym kościołem, będącym jednocześnie mauzoleum
najpopularniejszego wiedeńskiego burmistrza Karla Luegera. Po
cmentarzu szerokimi alejami jeżdżą auta i dorożki. Można tu zamówić przejażdżkę, podobnie jak
pod wiedeńską operą czy kościele św. Stefana. Przewodnik opowie
historię każdego z grobowcó. Dłużej zatrzyma się przy pomnikach
Beethovena, Straussów, Johanesa Brahmsa, Franciszka Schuberta, ale także Hansa Makarta, czy
Theophila Hansena (architekta
gmachu wiedeńskiego parlamentu). Pomnik Mozarta, postawiono
tu tylko ku czci wielkiego wiedeńskiego kompozytora. Mozart, jak
dowodzą biografowie, pochowany
został na małym cmentarzu st. Marxer Friedhof w zbiorowej mogile.
Cmentarz Centralny zajmuje
Dyonizy Czachowski
Oddajmy głos świadkom:
„Gazeta Narodowa” nr 228 z 12 listopada 1863 r.
„Dresdner Jour. (Dziennik Drezdeński) donosi z Warszawy, <że oddział Czachowskiego został dnia 6.
t.m. zupełnie rozbity. Czachowski ranny dostać się miał do niewoli i umrzeć
z ran> (...)mamy jeszcze nadzieję, że się
wiadomość ta nie potwierdzi”.
„Czas” nr 261 z 14 listopada 1863 r.
„Biuletyn jednak moskiewski,
twierdzący, że oddział ś.p. Czachowskiego został rozbity, jest fałszywy; (...)
Czachowski odłączywszy się od oddziału swego dla odwiedzenia swej
córki, udał się z kilkunastoma jeźdźcami do jej domu. Tam nagle 6-go t.m.
„Wszyscy już prawie padli, pozostał jeszcze przy życiu bohaterski
wódz powstańczy, który po zabiciu
mu konia i otrzymaniu ran, zdołał
jeszcze odskoczyć pod gruszę, szerząc dalej śmierć i kalectwo w szeregach wrażych. Co który Moskal skoczył pod fatalną gruszę, to go wnet
strzałem z rewolweru strącał z siodła dzielny starzec lub ciął krzyżową
fiwszy go w głowę, trupem na miejscu
położył. Tak naprawdę skończył po
rycersku, bohaterski wódz powstania Sandomierskiego, jenerał Dyonizy
Czachowski.”
Ks. Jan Wiśniewski „Dekanat Iłżęcki” s. 124-125 I wydanie 1909-1911
Czachowskiego przywieziono do
Radomia i złożono w kazamatach.
Śmierć jego była wielką radością dla
„Żuawi Śmierci” z Buska Zdroju przy Mauzoleum Czachowskiego w kościele OO. Bernardynów w Radomiu
sztuką. Dragoni i kozacy widząc wał
trupów swoich, przed bohaterem powstańcem, nie mogąc konno szarżować pod gruszą, zaczęli zeskakiwać i
hurmą lecieć na niego. Ale straszliwe,
po fechmistrzowsku zadawane cięcia
i pchnięcia, wnet ich precz spod gruszy wypędziły. Wtedy to jeden z wachmistrzów nieprzyjacielskich strzelił z
boku do strasznego powstańca, i tra-
Rosjan. Panowie Jan Czarnecki, Kornaszewski, Kalisz, Domaszewski
prosili gubernatora, żeby pozwolił
pochować ciało Czachowskiego. Życzeniu zadość się stało gdy przyrzekli, że manifestacji żadnych nie będzie, czego dopilnować miała setka
kozaków. Czachowskiego złożono w
murowanym grobie w Bukownie za
Przytykiem. Na grobie ma kilkudzie-
Zakłócone proporcje
że czasami brakowało biletów. Teraz
wyświetla się powstające w nadmiarze produkcje, które w małym stopniu edukują, dla kilku widzów. Dla
nich czasami ważniejsze jest schrupanie torby prażonej kukurydzy
podczas seansu, niż obejrzenie (coraz rzadziej) wartościowego filmu...
Zrujnowane wspomnienia
przestrzeń 2,5 km kw. Największa
nekropolia Austrii otwarta została
na południowych przedmieściach
w 1874 roku. Zobaczymy tu proste nagrobki i pompatyczne mogiły. Pogrzeby mają zazwyczaj bogatą oprawę, ponieważ wiedeńczycy
przywiązują szczególną wagę do
podkreślenia społecznej pozycji
zmarłego.
Jerzy Madejski, fot. autor
6 listopada przypadnie 149. rocznica śmierci pułkownika Dyonizego Czachowskiego pod Jaworem Soleckim. Przypomnijmy tamten dzień, sięgając do
doniesień prasowych, opowieści świadków i informacji zebranych 100 lat temu przez ks. Jana Wiśniewskiego.
napadli go i otoczyli Moskale. Stary
żołnierz bronił się, a ranny w walce i
brany do niewoli, nie chcąc się oddać
żywo, chciał się zastrzelić z pistoletu. Lecz postrzał, jakkolwiek ciężki,
nie zabił go zaraz na miejscu, a wzięty do niewoli przez Moskali i wieziony zaraz pomimo ran do Radomia,
umarł po drodze. Bliższe szczegóły
tego smutnego wypadku jeszcze nam
nie znane.”
„Czas” nr 264 z 18 listopada 1863 r. s. 3.
„(...)mamy dokładne doniesienie
o zabiciu jen. Czachowskiego przez
Moskali 6-go t.m. (...)część jeźdźców
jen. Czachowskiego w liczbie 30 została w Krępie, a on z dziesięciu tylko towarzyszami udał się do wsi swej
córki Wierzchowisk, odległej o pół
mili od Krępi, (...) tu go otoczył oddział moskiewski dragonów, kozaków
i piechoty czternaście razy liczniejszy; dzielny dowódca jednak wskoczył
jeszcze na koń i usiłował przedrzeć się
przez otaczających go Moskali, ku tuż
za Wierzchowiskami leżącemu tartakowi Jawor, lecz ranny ciężko, zsunął
się z konia, a leżącego rannego starego żołnierza, rąbali aby go dobić zuchy moskiewskie, porucznicy Miedianów i Asiejów oraz inni Moskale;
porąbanego, z posiekaną twarzą i głową, lecz jeszcze żyjącego, porwali bez
opatrzenia ran na wóz barbarzyńcy
moskiewscy, wieźli ku Radomiowi,
zatrzymując się przed karczmami po
wsiach i miasteczkach, i pokazywali
ludowi umierającego a następnie trupa już wołając do włościan: „Patrzcie
oto wasz król!”.
Antoniego Drążkiewicza „Wspomnieniach Czachowczyka”:
Pożegnania i powroty
Przed laty w Radomiu kin było więcej niż aptek. Leki można było kupować w kilku centralnych punktach miasta. Te stare apteki pozostały. Uzupełniono je o dalszych kilkadziesiąt, nie tylko w centrum, ale i na peryferiach Radomia.
Ostatnia walka pułkownika Czachowskiego
Początkowo nikt nie chciał wierzyć
w śmierć legendarnego już wówczas
naczelnika Powstania Styczniowego.
7
POŻEGNANIA I POWROTY
Nr 19 • październik 2012
sięciofuntowy szary, polny kamień, na
którym ledwie odczytać można im ię i
nazwisko wodza.”
W 1937 roku, prochy Dyonizego
Czachowskiego przeniesiono do Radomia i złożono w mauzoleum wybudowanym przy kościele oo. Bernardynów. Dziś urna z prochami
Pułkownika znajduje się w sarkofagu
wewnątrz kościoła.
Od wielu lat w rocznicę wybuchu
Powstania Styczniowego w Muzeum
Wsi Radomskiej odbywa się spektakl
historyczny. Role powstańców i Moskali odgrywają uczniowie III LO im
Dionizego Czachowskiego, ułani ze
stowarzyszeń „Szwadron Radomski”,
22 Pułk Ułanów Podkarpackich, piechurzy z oddziału „Zuawów Śmierci” z Buska Zdroju, harcerze z drużyny „Signi 1863” z Rzeszowa i wielu
innych. Ten rok jest wyjątkowy. Już
tradycyjnie, w styczniu rozegrana została jedna potyczka, a niebawem czeka nas kolejna. 28 października w radomskim skansenie znów rozlegną się
strzały, kosynierzy zakrzykną „Hura”
i pójdą do ataku na moskiewskie oddziały. Będzie to nie tylko uczczenie 149 rocznicy śmierci pułkownika
Czachowskiego, ale i okazja do kolejnych zdjęć realizowanego przez TVP
Historia filmu o Powstaniu Styczniowym. Scenariusz, autorstwa Przemysława Bednarczyka, oparty został
głównie na wspomnieniach Stefana
Brykczyńskiego, uczestnika walk powstańczych. Premiera filmu odbędzie
się w styczniu przyszłego roku, w 150
rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego.
Jacek Lombarski
Kina powoli się wykruszały. Zlikwidowano najpierw tzw. związkowe: „Mewę”, „Waltera” . Z czasem
zamknięto „Przyjaźń”, „Pokolenie”, „Odeon”, „Bałtyk”. „Hel” bronił się długo, ale jednak nieskutecznie. Wnętrza przebudowano i mamy
kolejną aptekę zamiast kina, które
ponad pół wieku funkcjonowało w
centrum miasta, dostarczając rozrywki, proponując ambitny repertuar, także w Dyskusyjnym Klubie Filmowym. A po drugiej stronie ulicy
jest już inna apteka, po zlikwidowaniu „Delikatesów”. Zestawianie kin
z aptekami wbrew pozorom okazuje się niezbyt odległe skojarzeniowo. Likwidacja placówek kultury na
rzecz aptek jest zrozumiała – leków
mamy więcej, filmów mniej. Ostatnie produkcje filmowe nie sprawdziłyby się w małych nastrojowych
salach, a po klasykę mało kto dzisiaj sięga. Usłyszałem od kogoś, że
stare filmy są dla koneserów. Z aptekami nieco inaczej. Nowych leków powstaje tysiące - przeciw grypie, sapaniu, swędzeniu, kichaniu...
Nie ma takiego? – jest inny o po-
dobnym działaniu (czytaj: skuteczniejszy). Kiedyś w aptekach kupowaliśmy polopirynę (aspiryna firmy
Bayer była zbyt droga, więc pojawił się jej polski odpowiednik), syrop żywokostowy, krople Valeriana,
albo „żołądkowe”. Nie wspominam
antybiotyków - te przepisywali lekarze. Pokolenie lat 60.i 70. wyrastało
W cyklu „Pożegnania i powroty” zauważamy zmiany w krajobrazie miasta, te pozytywne i te których
większość nie akceptuje. Przechodziłem niedawno ulicą Mickiewicza
obok ruin Młodzieżowego Domu
Kultury. Ładny kiedyś dworek z tarasem i kolumnami, przybrał koszmarną postać. Trwający od lat remont, najpierw doprowadził do
wyburzenia tego co stylowe, później
do zamurowania okien i dobudowania szkaradnej fasady. Kto na to pozwala, kto decyduje o takiej „renowacji”?
dzieja, że projektanci i budowniczowie pozytywnie nas zaskoczą. Jeśli
fontanny nie będą odbiegać od założeń projektowych, pewnie będziemy mieli ładny kawałek centrum. W
parku im. T. Kościuszki też zrobiło
się ładniej, choć...nie do końca. W
miejscu dawnych ruin ( tych romantycznych, przedwojennych) na górce
ustawiono zamczysko, tylko że od
frontu wyraźnie widać, że to nie zamek, a „kibelek”...
Tam gdzie król
piechotą chodził
pomimo wszystko w zdrowej atmosferze, a i z kulturą było za pan brat.
W kinach sale były tak wypełnione,
Z niepokojem spoglądam na fontanny przy ul. Żeromskiego i Focha.
W tym przypadku jest jednak na-
Skojarzenie z królem, który tam
właśnie piechotą chodził, samo się
nasuwa. To prawda - toalet w centrum niedostatek. Gdy trzeba z nich
korzystać, trzeba udać się do najbliższego lokalu gastronomicznego. Najpierw jednak trzeba coś zamówić.
Ale jak tu zamawiać, jak człowieka
przypili... Chciałem przed kilkoma
dniami skorzystać z WC w Miejskiej
Bibliotece Publicznej. Na drzwiach
przeczytałem kartkę „Klucz w szatni za okazaniem numerka, albo aktu-
alnej karty czytelnika”. Nie miałem
numerka, bo nie zostawiłem w szatni
wierzchniego okrycia, a karty czytelnika nie zabrałem ze sobą, bo nie szedłem do wypożyczalni, tylko na spotkanie poetyckie. Poezja do mnie nie
przemawiała, bo cały czas myślałem,
jak zdobyć klucz do przybytku. Po
wyjściu z biblioteki poszedłem pod
fontanny, ale tam już przenośnych
toalet nie było. Na szczęście tzw. GS
czyli Galeria Słoneczna była w pobliżu, a tam pełen komfort... Gdyby
w bibliotece pomyślano że droga do
literatury prowadzi czasami... przez
ubikację, pewnie ułatwiono by także
tym którzy przypadkowo odwiedzą
bibliotekę dostęp do wiadomego klucza bez zbędnych formalności.
Kiedyś (używając tego zwrotu, nie
określam szczegółowo daty, co pozwala mi błądzić po zakamarkach
pamięci) toalety były na podwórkach, ale zamykane na klucz. Pod
dwoma zerami umieszczono informację „klucz u dozorcy”. Te czasy jak
widać wracają. A my przez lata będziemy się znów uczyć normalności.
J. Madejski
„Lwów! Któreż serce nie drgnie na to miano?”
Wiele lat minęło, od kiedy zdjęto „zapis” i o Lwowie można już bez ograniczeń i pisać, i dyskutować. Mimo to nieczęsto znajdziemy artykuły omawiające znaczenie tego miasta, jego niepodważalny wieloletni wkład w historię Polski w rozwój kultury, nauki, sztuki.
Skorzystam wiec z okazji, że listopad jest miesiącem szczególnie odnotowanym w historii Lwowa. Mówię o
Orlętach Lwowskich - niespotykanym
przykładzie obrony polskości miasta przed wojskami ukraińskimi. I jak
rzadko w naszej historii zakończony
sukcesem!
W domowym archiwum znalazłem
numer „Anteny”- ilustrowanego tygodnika dla wszystkich z datą 20 listopada 1938 roku, poświęconego niemal w
całości uroczystościom rocznicowym.
Oto co wówczas pisano w artykule
pod tytułem „Krew ich była posiewem
naszej wolności”: „Przychodzimy tu
dorocznym zwyczajem na Cmentarz
Obrońców Lwowa, by złożyć hołd pamięci naszych znanych i nieznanych,
lecz nigdy niezapomnianych bohaterów by wsłuchać się w mowę grobów
i powtórzyć uroczyste ślubowanie, że
testament poległych wykonamy. Te
rzędy mogił, które zaludniają święte wzgórza Lwowa, budzą w naszych
duszach szczególne wzruszenie. Pod
zieloną darnią śpią nasi najdrożsi towarzysze broni i najlepsi synowie Polski. Krew ich była posiewem naszej
wolności. Wielkość naszej Ojczyzny,
Jej siła wyrosły z tych mogił, ofiarnej
krwi poległych zawdzięczamy naszą
rzeczywistość”
W innym artykule czytamy:
„Po najmilszym i najpiękniejszym
mieście na świecie, po umiłowanym
Wilnie, najbliższy sercu Komendanta był zawsze Lwów. Nie tylko kochał
to miasto ale je szanował. Za to, że jak
mówił po roku 1863 Lwów był miastem
najmniej ugodowym, że tu serca Polski
biły najśmielej. [...] Na tarczy herbowej
Lwowa wypisane są słowa: „Semper Fidelis - Zawsze wierni” i dlatego iluż tu
wiernych szukało ucieczki?
„Lwów - tak wyraził się Piłsudski
w swym przemówieniu wygłoszonym
23 listopada 1920 roku - w dniach dla
Pomnik Wacława Kotowicza radomianina , obrońcy Lwowa wymaga renowacji .W jednej z alejek cmentarza
przy ul. Limanowskiego członkowie
towarzystwa kwestować będą przy
pomniku 1 i 2 listopada
niego ciężkich stał się zbiorowym żołnierzem”. Dlatego też Marszałek rozstrzygnął, że temu miastu, któremu
„przypadł honor pierwszej walki”,
może dać najwyższą odznakę wojskową: Virtuti Militari .
Radomskie Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów odnalazło radomski ślad udziału w tych walkach.
Na jednym z pomników na cmentarzu przy ulicy Limanowskiego, widnieje napis mówiący, że w obronie
Lwowa poległ radomianin student
Politechniki Lwowskiej. Czynimy starania aby obiekt ten, a co za tym i pamięć, uchronić od zapomnienia. W
dniach 1 i 2 listopada członkowie towarzystwa będą kwestować na rzecz
renowacji tego obiektu w nadziei, że
zebrana kwota pozwoli na dokonanie
koniecznych napraw.
Aleksander Sawaryn
8
REKLAMA
9
MUZYKA
Nr 19 • październik 2012
Lekcje muzyki
Elvisa
Kiedyś mieliśmy kataryniarzy, pocztówki dźwiękowe, których żywotność była równa ich jakości, a także Pewex, Polo Coctę,
gumy Turbo... - gadżety, mające nam zapewnić jako taką rozrywkę na „poziomie”. Scena muzyczna, niezwykle podzielona,
goniąc Zachód, dostarczyła nam m.in. zainspirowanych dokonaniami nowojorczyków z Talking Heads muzyków z Republiki,
charyzmatyczną i szaloną Olgę „Korę” Jackowską z Maanamem, przystępny Bajm, blisko rockową Budkę Suflera, zbuntowanych Lady Pank, perfekcyjny jak broda Hołdysa Perfect, czy też pierwszy polski boysband – Papa Dance. Nie możemy pominąć także zjawiska Italo-Disco, które przyszło do nas - zgodnie z nazwą - z południa Europy, choć już wcześniej zadomowiło
się szczególnie u naszych zachodnich sąsiadów (Modern Talking, Bad Boys Blue, C.C. Catch). Ono właśnie stało się spiritus
movens powstania polskiej muzyki chodnikowej zwanej potocznie disco polo.
RECENZJE
Mydełko Fa prosto z chodnika
Koniec lat 80. XX wieku, Polska, a
właściwie wtedy jeszcze PRL. Prym
powoli zaczynają wieść zespoły weselne i dyskotekowe, grające lekko,
muje się na pierwszym miejscu międzynarodowej listy przebojów radia
„For You” w Chicago. W 1992 odbyła się Gala Piosenki Chodnikowej i
Popularnej, transmitowana przez
TVP 1. Zaledwie rok wcześniej były
piłkarz pochodzący z Piastowa, Sławomir Skręta zakłada pierwszą wytwórnię muzyki chodnikowej Blue
Star, mieszczącą się pod Warszawą.
Jego konkurentem staje się również
eks futbolista, tym razem z Białegostoku. W wyniku konfliktów we-
osłabił ruch muzyki chodnikowej, a
cały gatunek zaczął powoli wracać
do podziemia. W podziemiu jednak
spędził tylko kilka lat, gdyż nie tak
dawno odrodził się niczym feniks
z popiołów, a wszystko to za sprawą nowych talentów, festiwali oraz
stacji muzycznych, nakierowanych
bezpośrednio na nadawanie polskiej muzyki tanecznej („Polo TV”,
„TV Disco”).
Z disco polo można się śmiać i
szydzić, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto choć raz nie zatańczył na weselu do jednej z piosenek
tego gatunku.
Nie jest już tajemnicą, że ma właśnie miejsce renesans „wyrobu muzycznopodobnego” spod znaku
prostych i skocznych melodii. Reaktywują się stare grupy, pojawiają
nowe. Poza zespołami, nie da się nie
wspomnieć o solistach, zwłaszcza
jeśli są tak barwni, jak nasz dzisiejszy bohater. Tomasz „Niecik” Niecicki, bo o nim właśnie mowa, jest
człowiekiem, który nie tylko polaryzuje opinię publiczną, ale również
spędza sen z powiek wszystkim specom od popkultury, którzy nagłowić się nie mogą, jak taki gość może
sprzedawać miliony płyt i koncertować za – uwaga!- kilkanaście tysięcy
złotych” w plenerze, zaś w klubach
za całkiem sporą sumkę dziewięciu
tysięcy.
programów komputerowych, na
których śmiało mógł tworzyć rozmaite melodie. Rodzina Niecika widziała na studiach, a w przyszłości
pracującego w swojej profesji. Jednak przekorny, tudzież łaskawy los
chciał inaczej.
Kariera Tomka rozpoczęła się
wraz z wydaniem pierwszego singla „Czarna Inez”. Debiutancki album „Kawalerzy”, który pojawił
się w międzyczasie, stał się dla niego przepustką do świata gwiazd
muzyki disco polo, w którym niewątpliwie zaczął przewodzić. Tomek z dnia na dzień, z nieznanego
gościa z Grajewa stał się przywódcą nowej fali discopolowców,
a jego kolejne przeboje – „Cztery
osiemnastki ”, „Tutti frutti”, „Lovelas” czy „Kawalerskie życie”
-stanowią dziś nieodzowną część
każdej imprezy z polską muzyką
taneczną.
Ogromna popularność, a także własny show na polskiej Vivie
„Łowy Króla Disco”, w którym to
nasz bohater pod opieką mamy
poszukuje przyszłej towarzyszki swego życia, uczyniły z niego
konkurencję dla pozostałych muzyków gatunku. Nie da się ukryć,
że dla większości z nich Tomek
jest czarną owcą. Jak sam twierdzi,
najlepsi wykonawcy, aby się dorobić, potrzebowali 25 lat obecności
na scenie, podczas gdy on w ciągu 2-3 lat może negocjować stawki, o których reszcie się nie śniło.
Ma wiele fanek, które pragną się
Pochodzi z Grajewa. Rocznik ’83.
Absolwent politologii (kto by pomyślał), niegdyś również sprzedawca
bielizny i telefonów komórkowych.
Już w wieku 16 lat uczył się tańczyć,
jak sam twierdzi podpatrując ruchy
znanych artystów wprost z wideoklipów. Czekać na karierę muzyka disco polo musiał jednak długo,
bowiem zaraz po technikum technologii żywienia udał się na studia.
W międzyczasie zgłębiał tajniki produkcji muzycznej za pośrednictwem
z nim umawiać, szaleje w klipach
i na scenie, ma ogromne, żeby nie
powiedzieć wręcz wariackie poczucie humoru i dystans do siebie.
Tomek ma w sobie na tyle luzu, że
w przeciwieństwie do kolegów z
branży, nie kreuje siebie na kogoś
wyjątkowego. Czerpie ogromną
przyjemność z tego, co robi, a otaczającą go rzeczywistość traktuje z
przymrużeniem oka.
Elvis Strzelecki
Fot. Internet
Magister politologii
królem disco?!
łatwo i przyjemnie, przeważnie własne interpretacje tuzów gatunku z
Zachodu, bądź pieśni narodowych.
Kilka lat wcześniej, a dokładniej w
1984 roku, pewien stroiciel instrumentów muzycznych, nauczyciel,
organista kościelny i harcerz w jednym, Sławomir Świerzyński zakłada zespół Bayer Full. Po powrocie
ze Stanów, do których zaprosiła go
ciotka, otwiera dyskotekę o takiej
samej nazwie jak jego grupa. Podobnych jemu było kilku i tak oto
lata 90. otwiera sezon na rejestrowanie na kasetach i płytach nagrań
zespołów dansingowych i sprzedawanie ich na chodnikach, targach,
jarmarkach, itp. Zjawisko zaczyna
rosnąć w siłę do tego stopnia, że pio-
senkarka Marlena Drozdowska oraz
wybitny aktor Marek Kondrat nagrywają pastisz disco polo pt. „Mydełko Fa”. Paradoksalnie utwór staje
się hymnem disco-polowców, a jego
popularność dociera nawet za ocean, gdzie przez kilka tygodni utrzy-
wnętrznych, jakie miały miejsce w
Blue Star, Cezary Kulesza, bo o nim
właśnie mowa, postanawia założyć własną firmę – Green Star, skupiającą artystów z rejonów białostockich. Na rynku pojawiają się
takie grupy i soliści, jak Boys, Classic, Skaner, Akcent czy Shazza, a
przeboje - „Jesteś szalona”, „Moja
wolność”, „Wszyscy Polacy” oraz
„Bierz co chcesz”, stają się częścią
stałego repertuaru wszystkich potańcówek w remizach. Dodatkowo
należy nadmienić, że w 1995 roku
muzycy disco polo wspierali w wyborach prezydenckich Aleksandra
Kwaśniewskiego (Top One) i Waldemara Pawlaka (Bayer Full). Występy
w warszawskiej Sali Kongresowej,
festiwal w Ostródzie czy programy
emitowane w telewizji Polsat („Disco Relax”, „Disco Polo Live”) były
ewidentnym potwierdzeniem tego,
że ta prosta, syntezatorowa muzyka
o dość naiwnych tekstach, stała się
integralną częścią polskiej kultury.
Pomimo fali krytyki ze strony artystów muzyki popularnej oraz krytyków muzycznych, uznających całe
zjawisko za żenadę i prymitywizm,
dorobek twórców tego niszowego
nurtu przynosił im krocie. Co ciekawe ów gatunek pomógł również
odzyskać świetność takim artystom,
jak Krzysztof Krawczyk, Janusz Laskowski czy Bohdan Smoleń.
Nic nie może przecież wiecznie trwać, jak śpiewała Anna Jantar, tak więc i na disco polo przyszedł czas. Koniec lat 90. ewidentnie
Deadmau5
Album Title Goes Here
Mau5trap
2012
Dla urodzonego w 1981 roku Kanadyjczyka, ostatnie lata były czasem
ogromnych sukcesów. Joel Zimmerman, bo tak naprawdę nazywa się
producent, zdążył już założyć własną wytwórnię – Mau5trap, nagrać
6 płyt i stworzyć sobie w mediach
wizerunek gościa występującego w
plastikowym hełmie przypominającym mysią głowę, który nie boi się
mówić tego, co mu ślina na język
przyniesie. Takiego Deadmau5’a lubimy, zwłaszcza jeśli przyjdzie nam
postawić na pierwszym planie jego
muzykę, będącą swoistym połączeniem electro, progressive, techno,
house i trance, z charakterystycznym cyfrowym, pełnym zgrzytów
brzmieniem, osadzonym przeważnie
w tempie 128 BPM.
Na szóstym krążku muzyka nie
zabrakło charakterystycznych dla
niego brzmień. Utwory takie, jak
„Channel 42”, „Maths”, „Fn Pig” czy
„Suberliminal” przynoszą nam brudny electro house, z którego jest on
znany swoim fanom. „Take Care of
the Proper Paperwork” jest numerem eksperymentalnym, który brzmi
trochę jak wypadek przy pracy, niemniej jednak nie mam mu nic do zarzucenia.
W „There Might Be Coffe” mamy do
czynienia z inspiracją klasycznym,
francuskim house, stąd też możliwe
skojarzenia z Daft Punk. W „Closer”
sympatycznie pobrzmiewa progressive house’owa melodyka, podobnie
jak w „October”, który od poprzednika różni się jedynie bardziej trance’owym klimatem. Na płycie nie mogło zabraknąć również wokali – w
rockowym wręcz „Professional Griefers” na wokalu pojawia się członek
zespołu My Chemical Romance,
Gerard Way, co wypada całkiem
sympatycznie, podobnie jak przywołujące na myśl dokonania islandzkiej
formacji Sigur Ros, „The Veldt” z
Chrisem Jamesem oraz Telemiscommunications z Imogen Heap. Zaskakujący jest również numer z legendą
hip-hopu – Cypress Hill. „Failbait”,
o którym mowa, spokojnie mógłby
znaleźć się na ich własnym krążku. Bardzo ciekawie wypada moim
zdaniem również „Sleepless” – połamany, trip-hopowy utwór, którego
klimat może odwzorowywać emocję
artysty, który niejedną, bezsenną
noc spędził w studiu.
Podsumowując, to bardzo udany
krążek, który zyskuje nie tylko dzięki różnorodności stylistycznej, ale
przede wszystkim dzięki nie pójściu
autora w stronę bardziej komercyjnych brzmień spod znaku Davida
Guetty.
10
ROZMAITOŚCI
RANKING LOKALI
GASTRONOMICZNYCH
Nr 19 • październik 2012
Czarne Pożądanie
Do Czarnego Pożądania przy ul. Focha nie wchodzi się ot tak, by coś zjeść, albo napić się kawy (choć dobrą kawę oczywiście lokal serwuje). Nie przychodzi się tu po pracy, by na bok odłożyć aktówkę i skonsumować schabowego. Tu przychodzi się po to, by na chwilę poczuć się wolnym – oczywiście,
kiedy się tylko ma na to czas i odrobinę kasy.
Czarne Pożądanie jest – co sobie w nazwie zastrzega – kawiarnią artystyczną i choć trochę artystycznie się trzeba nastroić, by
się dobrze w Czarnym Pożądaniu
poczuć. Zresztą i ze zwykłym pożądaniem tak bywa, że wymaga
odprężenia i fantazji. W Czarnym
Pożądaniu odprężyć się można na
pewno. Wśród starych mebli, bibelotów, książek i zabawek można się tu wygodnie rozłożyć na sofie obok kaflowego pieca i poczuć
jak w domu. A że z głośników snu-
Poezja
w obłokach
Radomski dziennikarz Andrzej Mędrzycki, rozmiłowany
w poezji, wydaje kolejne tomiki wierszy. Bardzo ważny jest
też dla niego kontakt z czytelnikami, dlatego spotyka się z
nimi przy każdej nadarzającej się okazji.
Jedno z takich spotkań odbyło
się w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Spektakl poetycki „Rozmowy
z czasem” wypełniły wiersze Mędrzyckiego i Izabelli Mosańskiej,
laureatki tegorocznej nagrody
kulturalnej prezydenta Radomia.
Przy zapełnionej sali, w szczególnej oprawie scenograficznej,
której tło stanowiły chmury, fotografowane w różnych porach roku
i dnia przez Izabellę Mosańską,
spotkanie prowadził Mariusz Pyrka, laureat konkursów recytator-
skich, od lat związany z TV Dami.
Dla Andrzeja Mędrzyckiego rok
bieżący jest wyjątkowy - znalazł
bowiem wsparcie w Wyższej Szkole Handlowej, która przygarnęła
go i grupę poetycką „Eliksir”. Podczas „Jesiennego divertymenta” (
po włosku divertimento – zabawa,
rozrywka) powitano oficjalnie A.
Mędrzyckiego w gronie miłośników poezji WSH. Uczelnię reprezentowała Agnieszka Jagiełło.
(mad)
fot. Jerzy Madejski
je się lekko transowa muzyka, stan
błogostanu zostanie podtrzymamy
– zwłaszcza, jeśli właśnie sączymy
ze szklanki zimne piwo, albo smakujemy czerwonego wina.
Czarne Pożądanie nie jest restauracją. Na obiad tu raczej nikt
nie przychodzi. Ale do trunków są
smaczne przystawki – najchętniej
goście zamawiają pyszne, gorące
tosty.
A najgoręcej robi się w restauracji wieczorem, zwłaszcza w
piątki i soboty, gdy junacka fantazja opanowuje stałych bywalców. Bardzo często można tu spotkać radomskich pisarzy, uczniów
i studentów szkół plastycznych i
nie tylko, muzyków, dziennikarzy najmłodszego pokolenia (ci
starsi mają już swoje wcześniej
upatrzone przybytki Bakchusa) –
wymiana plotek, przyśpiewek, filozoficznych prawd o sensie bytu,
idzie wtedy w najlepsze.
R
E
Dodać trzeba, że prowadząca od półtora roku restaurację
pani Veronika, ma zamiłowanie
do gromadzenia interesujących
przedmiotów. Dlatego w dwóch
salach Czarnego Pożądania odnaleźć można czasem rzeczy
K
L
A
prawdziwie wzruszające – jak
choćby oryginalny drewniany
stolik z początku XIX wieku albo
pomarańczowy telefon wyprodukowany kiedyś w radomskiej fabryce RWT.
AKA
M
A
WSH
11
12
O S TAT N I A S T RO N A
Nr 19 • październik 2012
W dobrych rękach Sztandar
Gdy operacja się udała i chory doszedł do siebie, podkreśla zazwyczaj w rozmowie z bliskimi: - Byłem w dobrych rękach... To prawda, ręce chirurga decydują, ale liczą się lata
doświadczeń, postawienie właściwej diagnozy, podjęcie decyzji w odpowiednim czasie.
Doktor Spirydion Kutyła, znany radomski chirurg, wykonał kilkanaście tysięcy operacji.
Jak sam mówi, dokładnych statystyk nie prowadził, ale był czas, gdy
nawet trzy tysiące zabiegów rocznie nie stanowiło rekordu. Jednak
nie ilość była najważniejsza. Dzisiaj,
gdy ma już za sobą 55 - letnią praktykę, z rozrzewnieniem spogląda w
przeszłość. Studia w warszawskiej
Akademii Medycznej ukończył, uzyskując dyplom lekarza medycyny
w 1957 roku. Wcześniej była matura w Liceum im. J. Kochanowskiego w Radomiu. Później sześć lat (bo
był to pierwszy taki rocznik, który
studiował sześć lat) ciężkiej mordęgi. Następnie staż w szpitalach
w Żyrardowie, Pułtusku, Garwoli-
nie, skąd przeniósł się do Radomia
1 października 1957 roku. Obchodził więc w tym miesiącu jubileusz.
Jako lekarz w Miejskiej Przychodni
Obwodowej Spirydion Kutyła specjalizował się w chirurgii ogólnej.
Były to czasy świetnych specjalistów w radomskiej służbie zdrowia,
kolegów po fachu. Do dziś pozostają w naszej pamięci doktorzy Lech
Izbicki, Grzegorz Wardyński, Antoni Pabisiak, Tadeusz Orzeszko. Tuż
po stażu Spirydion Kutyła asystował przy operacjach, uczył się chirurgii od najlepszych. Specjalizację
II stopnia zdobył w 1968 roku. Od
1974 był także specjalistą w zakresie Organizacji Ochrony Zdrowia.
W 1965 roku został kierownikiem
Miejskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego, mieszczącego się wtedy
przy ul. 1 Maja.
Od 1970 do 2002 roku pełnił funkcję ordynatora chirurgii. Po oddaniu
nowego szpitala przy ul. A. Tochtermana, powstały w nim dwa oddziały
chirurgii. Ordynatorem I był dr Grzegorz Wardyński, II dr Spirydion Kutyła. Gdy w roku 1973 powołano Zespół Opieki Zdrowotnej, dyrektorem
został dr Spirydion Kutyła.
Przy kawiarnianym stoliku rozmawiamy o tamtych latach pierwszych
sukcesów i porażek. Tych ostatnich
było znacznie mniej. Doktora Kutyłę
ogłoszono lekarzem roku, a gdy Radom został wojewódzkim miastem,
powołano go na dyrektora szpitala
wojewódzkiego. Był współorganizatorem oddziału chirurgii dziecięcej,
neurochirurgii, chirurgii naczyniowej. Kierował specjalizacją ponad 30
lekarzy, z których aż ośmiu zostało
ordynatorami oddziałów. Za tymi suchymi faktami kryją się ludzkie nieszczęścia i radości...
Czy pamięta pan swoje medyczne
sukcesy? – pytamy doktora.
- Są takie, o których się nie zapomina – opowiada. - W 1968 roku
przyszyłem rękę pracownikowi Zakładów Metalowych, którą odcięła mu maszyna. O takich zabiegach
mówiło się wtedy głośno, bo należały do rzadkości. Innym wydarzeniem było uratowanie życia młodemu człowiekowi, który przez
pomyłkę wypił kwas solny. Przywieziono go z Lipska w stanie agonalnym. Miał uszkodzony przewód
pokarmowy i żołądek... Dzisiaj medycyna jest na znacznie wyższym
poziomie. Chirurgom pomaga elektronika. Jednak laparoskop nie zastąpi sprawnych rąk, może im dać
tylko większe szanse w bezinwazyjnym dotarciu do ludzkich organów.
Doktor Kutyła nadal pomaga ludziom, jako konsultant w dziedzinie chirurgii. Swoje doświadczenia przekazuje młodym. Jak zawsze
skromny, mówiący o swej pracy jak
o posłannictwie.
Jerzy Madejski
nosili wysoko
100 lat istnienia szkoły – okazja to nie lada do porządnej
fety. Na początku października świętowało VI LO im J.
Kochanowskiego.
A oprócz wieku istnienia było
i co świętować, bo „kochanowszczak” od lat należy nie tylko do
radomskiej ale i polskiej czołówki szkół ponadgimnazjalnych.
Świetne wyniki na olimpiadach
przedmiotowych i stale wysokie
miejsce w corocznych rankingach
szkół sprawiły, że VI LO w Radomiu od lat jest dla siebie marką.
Absolwenci, którzy przybyli,
by uczcić „setkę” swojej szkoły,
potwierdzają, że „kochanowszczaka” ukończyć warto. Są wśród
nich i wybitni naukowcy różnych
dziedzin, dyrektorzy placówek
kulturalnych, artyści, dziennikarze, uznani prawnicy, lekarze,
posłowie, pracownicy telewizji,
duchowni...
Wojciechowicz, a siedzibą prywatny dom założyciela przy ul. Dymitriewskiej (później Skaryszewskiej, dziś Słowackiego).
W 1916 roku progimnazjum
przejęła Radomska Komisja Szkolna. Nowym kierownikiem szkoły
został wybitny przedstawiciel radomskiej oświaty, Stanisław Egiejman. Egiejman szkołę rozwinął i
przeniósł do budynku przy ul. Wysokiej 56 (później 1 Maja, dziś 25
Czerwca 60), gdzie funkcjonowała
do 1939 roku.
Na przełomie lat 1937 - 38 z
ośmioklasowego gimnazjum szkołę przekształcono w czteroletnie gimnazjum (z małą maturą) i
dwuletnie liceum ( z dużą maturą). Wówczas szkoła otrzymała na-
Główne uroczystości związane z obchodami 100-lecia VI Liceum Ogólnokształcącego im.
Jana Kochanowskiego odbyły się
6 października. W Zespole Szkół
Muzycznych odbyła się uroczysta gala, z której odnotować trzeba dwa szczególnie wzruszające
momenty. Po pierwsze owację na
stojąco dla Stanisława Banaszkiewicza, wieloletniego nauczyciela chemii w „Kochanowskim”.
Przez lata pracy pedagog ten wykształcił ponad 400 olimpijczyków, co do dziś stanowi absolutny rekord Polski! Po drugie,
uhonorowanie taką samą owacją Tadeusza Przyłuskiego, 92 –
letniego absolwenta szkoły, który VI LO ukończył rok przed II
Wojną Światową.
- Żyliśmy w trudnych czasach.
Aż jedenastu uczniów z naszej
klasy zginęło - mówił do zebranych. - Chciałbym tylko, żeby za
50 lat obecni na tej sali potwierdzili, że na gali z okazji 100-lecia
szkoły byli ludzie, którzy trzymali sztandar „Kochanowskiego” bardzo wysoko.
Szkoła zwana dziś VII LO im.
J. Kochanowskiego powstała w
1912 roku jako czteroklasowe Męskie Progimnazjum Filologiczne w
Radomiu. Jej założycielem był Jan
zwę Gimnazjum i Liceum Męskie
oraz imię – ze względu na humanistyczny profil - Jana Kochanowskiego w Radomiu.
Podczas okupacji niemieckiej
nauczyciele organizowali tajne
nauczanie. W styczniu 1945 roku
szkoła zaczęła funkcjonować na
parterze popijarskiego gmachu w
Rynku pod numerem 11. W 1948
roku dyrektorem szkoły został
matematyk Wawrzyniec Słomski,
który zaczął zmieniać profil szkoły
na matematyczno-przyrodniczy.
W 1952 roku pierwszy uczeń „kochanowszczaka” zajął I miejsce w
Ogólnopolskiej Olimpiadzie Matematycznej. Od tej pory grono olimpijczyków co roku się powiększa.
Dziś szkoła może się pochwalić tysiącem uczniów, którzy zdobyli tytuły finalistów i laureatów ogólnopolskich i międzynarodowych
olimpiad przedmiotowych.
W 1956 roku liceum przeniosło się do budynku przy ulicy
Jana Kilińskiego 25, w którym
mieści się do dzisiaj. Nowym dyrektorem został Stanisław Zapała, za którego kadencji szkoła
zdobyła miano kuźni olimpijczyków i została przyjęta - w 1965
roku - do grona Szkół Stowarzyszonych UNESCO.
AKA
FELIETON
Wspomnienia emigranta, czyli kilka słów o wacie cukrowej
Lotnisko Lennon’a w Liverpoolu
wygląda jak świątynia Beatlesów.
Przed wejściem płynie żółta łódź, a
na wewnętrznych ścianach widnieją
fragmenty tekstów piosenek. Uśmiechnięty Lennon spogląda na mnie we
wszystkich sklepach z pamiątkami: z
koszulek, plecaków, kolczyków. Zagnieździł się nawet na magnesach - o
kubkach nie wspominając.
W hali odlotów o mało nie wpada
na mnie mała dziewczynka, krzycząc:
„Tata, wait!”. Poza tym jest absolutnie spokojnie. Po czterech miesiącach
pracy w hotelu w Southport wracam
do Polski i nie potrafię ukryć zadowolenia. Anglia obfituje przecież tyle nieznośnych rzeczy!
Idąc ulicą, napotykasz sklepy z cukierkami, w których sprzedają watę
cukrową w foliowych torebkach!
Obrzydliwość, degradująca moje
wspomnienia z dzieciństwa do napuszonego cukru. Przecież najpiękniejsze
w tej wacie jest to, że nie da się jej jeść
codziennie - przeczesuje się jarmarki i wesołe miasteczka w poszukiwaniu osoby, która umie przemienić białą śmierć w różowe cudo. Tradycyjnie
należy wymazać się nią całą, łącznie z
włosami. I nagle wkraczając w dorosłe życie uświadamiasz sobie, że 2 tysiące 70 km od twojego domu, gdzieś w
innym kraju pozbawiono dzieci takich
wspomnień.
Pozbawiono ich również smacz-
nych bułek. W Anglii dzieci wchodzą
do sklepu, a ich wygłodniały wzrok
pada na apetyczną, nadzianą po
brzegi bitą śmietaną i lukrem bułeczkę... która okazuje się słonym paluchem! Opakowanym na dodatek w
trzy warstwy folii - tak jak wszystko
zresztą.
Ilość opakowań przewyższa najgorsze wyobrażenia ekologów - nawet ich ulubione warzywa i owoce zawinięte w kokon plastiku wyglądają
lekko upiornie, jakby były sztuczne.
Na dodatek w porównaniu ze słodyczami, szczególnie owoce jagodowe są potwornie drogie. Zamiast owoców
lepiej więc kupić olbrzymią torbę chipsów - np. octowych, pakowanych z kolei w jeszcze mniejsze torebeczki - po
25g. Zjedzenie pięciu paczek chipsów
nie jest więc w Wielkiej Brytanii żadnym wyzwaniem.
O Southport spokojnie mogę powiedzieć: mój dom poza domem. W
stwierdzeniu tym nie przeszkadza
mi zapach starych murów kamienicy, w której zamieszkałam. „Wrosłam się” byłoby chyba lepszym określeniem. W zamian za pomalowanie
ścian w pokoju, mieszkałam w nim
przez tydzień. W małym pomieszczeniu z umywalką i bez możliwości
otwierania okien. Takie okna, myte
z zewnątrz przez firmy sprzątające,
zaopatrzone jedynie w małe lufciki,
kompletnie mnie zszokowały.
Gdy już uporałam się z pozostawionym przez poprzedniego lokatora
bałaganem, wyruszyłam na poszukiwania pracy. Zaopatrzona w wachlarz porad sąsiadów: Litwinów, Łotyszy, Rosjan i Polaków. W starej części
miasta, w wąskich uliczkach mijałam
mnóstwo zaparkowanych samochodów, co o dziwo nie powoduje zwiększonej ilości wypadków. I choć (o zgrozo!) znaków drogowych jest jak na
lekarstwo, kierowcy radzą sobie całkiem nieźle. Może właśnie ze względu
na pozostawione prawo do podejmowania decyzji, mają dobry humor i są
uprzejmi dla pieszych.
Southport to strefa ludzi starszych i
turystów. Wejścia do sklepów są więc
odpowiednio szerokie dla wózków inwalidzkich, jeżdżących po chodnikach
w niezwykłej wręcz ilości. Snułam się
po ulicach, dostosowując się do tempa
miasteczka, które konsekwentnie i z
uporem oduczało mnie pośpiechu. Uporem spokojnego, uśmiechniętego staruszka, pewnego swoich praw i zalet.
Niecałe pięć godzin po opuszczeniu
Liverpoolu, już w Polsce wsiadłam do
PKS-u. Trasa: Warszawa - Radom.
Gdy podałam nazwę swojej miejscowości, kierowca niemal nakrzyczał na
mnie, że miejsce w którym mieszkam
od siedemnastu lat, nie istnieje, bo...
nie ma go na rozpisce. W oku zakręciła
mi się łezka. Nareszcie w domu.
Agnieszka Parzych

Podobne dokumenty

Gazeta Radomska

Gazeta Radomska W Iłży odbył się już XVIII Jarmark Sztuki Ludowej. Imprezę zorganizowało Towarzystwo Ochrony i Promocji Zawodów

Bardziej szczegółowo

GRA 11_06.indd

GRA 11_06.indd projektu „Każdy dzień jest podróżą przez historię”, dofinansowany jest przez Program Operacyjny Funduszu Inicjatyw Obywatelskich.

Bardziej szczegółowo