pobrania
Transkrypt
pobrania
I S S N 2 0 81 - 2 72 8 nr 2 ZBLEWO luty 2010 e g ze m p l arz b e zp łatn y Niegroźne nam ponad dwumetrowe zaspy! W numerze między innymi: • Wspomnienia Zdzisławy Wróblewskiej i Bernarda Damaszka • Nasi na „Spiskich Zwykach” • O naszych najlepszych uczniach i Tłustym Czwartku w zblewskim przedszkolu • Do rozbiórki? Szkoda... Obiekt - monstrum. Przed wojną reprezentacyjny budynek Zblewa (hotel, sala balowa, wozownia itp.). Proces dewastacji zaczął się na początku lat 90. Starostwo naciskało spadkobierców, żeby rozebrać, ale nie było na nich siły. Dziś jeden z nich chce odrestaurować. Temat ciekawy. Z jednej strony - wydaje się, że nie ma już czego ratować, z drugiej – a może jednak jeszcze się da. Takie wahanie, bo żal wspaniałego budynku z 1876 r. (na zdjęciach – budynek na poczatku XX w. i obecnie). Na przełomie stycznia i lutego gościliśmy w zaprzyjaźnionej z naszą gminą, a malowniczo położonej na obszarze Spisza, gminie Łapsze Niżne. Zostaliśmy tam zaproszeni, aby wziąć udział w „Spiskich Zwykach”. Nasi na „Spiskich Zwykach” „Spiskie Zwyki” to cykliczna zimowa impre- polskiej rodziny Łaskich. W 1920 roku zamek za, której organizatorami są: Gminny Ośrodek znalazł się w granicach Rzeczypospolitej PolKultury i Muzeum Zespołu Zamkowego w Nie- skiej. Jest to jeden z najlepiej zachowanych dzicy. Dzięki życzliwej, ale także fachowej i zamków w Europie. wymagającej ocenie jurorów regionalne zespo- Pobyt w zaprzyjaźnionej gminie to także czas ły i ich nowe programy zyskują tu „festiwalo- zabawy i odpoczynku. Z wielką radością wspowe” doświadczenie i możliwość doszlifowania minamy piękny kulig z ogniskiem. Konie, duprogramu. że sanie, wojna na śnieżki… było super Nasz występ był gościnny i nie podlegał oce- (umyliśmy Pana Wójta). Wypoczywaliśmy też nie jurorów. Został jednak wysoko nagrodzo- w Termach w Szaflarach. Wieczory spędzaliny przez zgromadzoną publiczność. Za śmy w pięknej hali sportowej szkoły w Łapkulisami przyjęliśmy masę gratulacji i cie- szach Niżnych, w której mieszkaliśmy. płych słów. To był miły czas spędzony w atmosferze wielNa „Spiskie Zwyki” pojechaliśmy z własną kiej życzliwości i gościnności. Wójt KrzysztofTrawicki opowiada o Kociewiu. sztuką teatralną pt.: ”O bursztynie, Królowej Bałtyku i latarni Morskiej”. Jest ona połączeniem dwóch legend opowiadających o powstaniu bursztynu i dziejach latarni morskiej. Tekst przeplatany jest tańcem i wieloma piosenkami. Nasz pobyt w gminie Łapsze Niżne to nie tylko udział w przeglądzie zespołów teatralnych, ale również zwiedzanie okolicy, odpoczynek i zabawa. Do najciekawszych miejsc, które udało nam się zobaczyć, należy Zapora w Niedzicy wraz z elektrownią wodną. Zapora została oddana do użytku w 1997 roku. Zbiornik wodny ma pojemność 232 mln metrów sześciennych i obejmuje powierzchnię 1226 hektarów. Rozciąga się na długość 12,5 km i ma 1 km szerokości. Jego głębokość w niektórych miejscach dochodzi do 52 metrów. Część zapory udostępniona jest jako punkt widokowy. Kolejnym pięknym miejscem jest Zamek Dunajec z połowy XIV wieku, zbudowany na wapiennej skale 75 metrów nad poziomem Zdjęcia: Młodzi aktorzy ze Zblewa (powyżej), Przed zamkiem Dunajec (poniżej po lewej), piękna Dunajca i 566 metrów nad poziomem morza. Krystyna, córka kupca, dzięki której powstała latarnia (poniżej po prawej) Przez długi czas był on fortecą i siedzibą ro- KURIER ZBLEWSKI. Wydawca: Urząd Gminy Zblewo – Referat ds. Promocji Gminy, Turystyki i Agroturystyki. Tel: (058) 588 43 81 wew. 50 (Elżbieta Glaza). dów węgierskich. Krótko przebywał w rękach Redaktor naczelny Tadeusz Majewski, współpraca Piotr Madanecki, e-mail: [email protected], ISSN 2081-2728 2 Liczne wyrazy wdzięczności Zaspy - bite 2 metry wysokości Zima jest w tym roku wyjątkowa. Takich opadów śniegu nie było od wielu lat. Stwarzało to oczywiście problemy na drogach. W gminie Zblewo na terenie 17 sołectw mamy około 170 kilometrów dróg gruntowych. Obowiązek ich odśnieżania spoczywa oczywiście na gminie. Ja, jako zastępca wójta gminy Zblewo, pełnię pieczę nad ich odśnieżaniem. Co w tym zakresie zrobiliśmy i robimy... Zorganizowaliśmy przetarg na utrzymanie dróg w gminie na sezon letni i zimowy. Przetarg na sezon zimowy wygrała firma Andrzeja Tworka z Borzechowa. Mieszkańcy gminy są zadowoleni z wykonywanych prac w zakresie odśnieżania. Świadczą o tym liczne opinie mieszkańców nawet z bardzo odległych od dróg głównych miejscowości, na przykład Lipiej Góry, Tomaszewa, Zawady (sprawdziliśmy efekty – patrz materiał „Droga do Zawady” - red.) czy Białego Bukowca. System odśnieżania wygląda w ten sposób, że praktycznie każde sołectwo jest „obstawione” podwykonawcą, który na bieżąco, w porozumieniu z sołtysami oraz wykonawcą, realizuje swój zakres odśnieżania. System ten się sprawdza. Dodatkowo został wynajęty spychacz, który realizuje wszystkie sprawy tak zwane awaryjne, jakie mają miejsce niezależnie od powyżej przedstawionego schematu działania w sołectwach. Przeważnie najbardziej niedrożne drogi gruntowe były w sołectwach odległych od Zblewa, leżących na Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych „POGODA” Organizacja Pożytku Publicznego KRS 0000151612 83 – 206 Kleszczewo Kościerskie 2 tel/fax (058) 561- 67- 47 Bank Spółdzielczy Skórcz O/ Zblewo 64 8342 0009 4000 1560 2000 0001 www.sonpogoda.pl peryferiach gminy, które oczywiście wymagały w trybie pilnym uporządkowania z racji na przykładu dojazdu opiekunki czy lekarza do osób tego wymagających. Trzeba też pamiętać, że w gminie Zblewo jest mnóstwo swobodnie stojących domów, czyli stojących poza ich skupiskami. I tu w miarę możliwości staraliśmy się i staramy udrożnić do nich dojazd, oczywiście jeżeli jest to droga publiczna. W wyjątkowych sytuacjach staraliśmy się uporządkować też drożność dróg prywatnych również wiodących do swobodnie stojących domostw. Robiliśmy to we współpracy z ich właścicielami. Chodzi tu na przykład o dojazdy do osób wymagających opieki społecznej, a niemających możliwości i siły, żeby te drogi odśnieżyć. Koszt odśnieżania jest bardzo duży. Śniegu jest mnóstwo. Bywały zaspy na drogach liczące – jak mi przekazywały osoby pracujące przy odśnieżaniu – bite dwa metry wysokości. Takie zaspy trzeba było usuwać na drogach Radziejewo – Białachowo, Radziejewo – Sumin i w samym Zblewie - na ulicy Ciskiej. Ponad półtorametrowe zaspy były na drogach w Tomaszewie, Zawadzie, Miradowie, Bukowcu Królewskim, Jeziercach i Pinczynie na ulicach: Mostowej, Jezierskiej oraz Nowodworskiej. Wiem, że niektóre gminy już wyczerpały limit na odśnieżanie dróg. To zrozumiałe, bo sytuacja jest wyjątkowa. Dawno – jak już wspomniałem - takiej zimy nie było. Koszty są bardzo wysokie, bo nie chodzi tylko o samo odśnieżanie. Są przy tym realizowane jeszcze inne działania. Na przykład u nas w gminie staramy się oprócz tego całego zakresu odśnieżania także usuwać śnieg dla zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańców. Są to często miejsca odwiedzane publiczne, jak na przykład apteki, parkingi, chodniki i inne. Podsumowując - myślę, a biorę tu pod uwagę liczne podziękowania – że w naszej gminie akcja odśnieżania przebiegała i przebiega całkiem sprawnie. Artur Herold HARMONOGRAM ZEBRAŃ WIEJSKICH Podaruj nam Twój 1% Wystarczy wpisać w zeznaniu rocznym PIT: Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych „Pogoda” KRS 0000151612 kwotę stanowiącą 1% podatku dochodowego Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych „POGODA” powstało w 1996 r. Organizacja prowadzi w Kleszczewie Kościerskim Środowiskowy Dom Samopomocy dla osób niepełnosprawnych, które są w nim rehabilitowane, usamodzielniane oraz przygotowywane do pracy. Odbywa się to w pracowniach terapeutycznych oraz podczas wycieczek. Stowarzyszenie osiągnęło już wiele sukcesów i ma ambitne plany na dalszą działalność. Możecie nam Państwo pomóc w ich realizacji, poprzez wpłatę 1% podatku dochodowego. Dziękujemy! UWAGA KONKURS - Czy znam swoją gminę?! Pytanie konkursowe w tym miesiącu brzmi: Jaką nazwę nosi największa impreza plenerowa, która odbywa się corocznie w LIPCU w gminie Zblewo? Na telefoniczną odpowiedź czekamy w dniu 10 marca 2010 roku pod numerem telefonu 58 /588 4381/ - sekretariat UG Zapraszamy W poprzednim numerze „KZ” pytanie konkursowe brzmiało: Ilu radnych liczy Rada Gminy w Zblewie?”. Prawidłowo na nie odpowiedziała (15 radnych) Marzena Stobba ze Zblewa. Za zdjęciu wójt gminyKrzysztofTrawicki wręcza jej nagrodę. 3 Oni tak to pamiętają Jesteś tylko Mazurowska - Jestem z dziada pradziada ze Zblewa – mówi Zdzisława Wróblewska. - Urodziłam się w 1954 roku. Tu chodziłam do szkoły podstawowej, potem do Liceum Ekonomicznego w Starogardzie. Mam troje dzieci: Joannę – przebywa już 4 lata w Anglii, skończyła Akademię Ekonomiczną w Poznaniu i anglistykę na Uniwersytecie Gdańskim, Urszulę – ukończyła Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu – Wydział Kulturoznawstwa, Michała – jest na piątym roku Politechniki Gdańskiej – Wydział Okrętownictwa. Mój mąż Jerzy jest długoletnim pracownikiem FAMOSU. wi Ossowskiemu. Dziadkowie nie podpisali listy i Niemcy ich wysiedlili do Potulic. Chyba po dziadkach mam w genach odwagę, by mówić głośno o sprawach dotyczących państwa i naszej lokalnej społeczności. Zorganizowałem Solidarność Kiedy pracowałam w SKR, od razu, jakby z marszu, po Porozumieniach Gdańskich w 1981 zaczęłam organizować w zakładzie Wolne Związki Zawodowe Solidarność. Ludzie tego pragnęli, to się czuło... Czym był wtedy SKR? Dużym zakładem pracy. Zatrudniał przeszło 200 osób. Rozwijał się, czasami w dziwacznym kierunku. Na przykład zbudował krównię w Borzechowie – nowoczesne gospoGeny dziadków - Po Liceum Ekonomicznym od 1973 roku pra- darstwo rolne, bazę dla docelowo 1200 krów. cowałam w FAMOSIE – w super zakładzie. Po wybudowaniu tej bazy krowy nie miały co Tam poznałam męża, który pracuje w tym za- jeść, bo powstała w miejscu, gdzie brakowało Franciszek i Julianna Mazurowscy – rolnicy, kładzie do dzisiaj. Po 5 latach wróciłam do zaplecza do ich wykarmienia. Nie było łąk, ki- wielcypatrioci... Repr. T. Majewski Zblewa i w 1978 roku zaczęłam pracować w szonkę zwożono ze Sławna i Słupska. Dziwna Spółdzielni Kółek Rolniczych. W FAMOSIE to była logika. Ktoś był odpowiedzialny za po- Zazdrościli wolności pracowałam w dziale księgowości, a w SKR wstanie i bankructwo tego dziwactwa. W - Zakładałam w SKR Solidarność. Pomagał w Dziale Kadr i Spraw Socjalnych. W SKR skład SKR oprócz krówni wchodził też Pań- mi w tym Tadeusz Osowski i Kazimierz Milprzepracowałam 11 lat. W 1989 roku założy- stwowy Ośrodek Maszynowy w Zblewie (sze- ler, był jeszcze Tadeusz Tybuś. Prowadziłam łam kwiaciarnię w budynku po dziadkach, fem był Jerzy Piłat), Pinczyn – baza: kierowcy kadry. Byłam „zarażona” Solidarnością przez Franciszku i Juliannie Mazurowskich. Budy- ciągnikowi – 15 ludzi (kierował nimi Jerzy Dą- FAMOS. Dzięki mężowi miałam dobre konnek o ciekawej fasadzie, właściwie miejska ka- browski), baza w Semlinie, tartak w Osiecz- takty i źródła informacji. Kiedy dokonaliśmy mienica, stoi przy ulicy Głównej. Dziadkowie nej, Grupa Budowlana w Zblewie (prowadził wyboru, przewodniczącym został chyba Kazibyli rolnikami, wielkimi patriotami, a dziadek ją Wacław Stopa), Wylęgarnia Kurcząt (kiero- mierz Miller, a jego zastępcą Tadeusz Osowspołecznikiem – założył np. w 1919 r. Kółko wała nią Grażyna Czarnowska). Bazy były do- ski. Ja byłam sekretarzem. Miller i Osowski Rolnicze w Zblewie i prowadził je do 1957. brze zarządzane, a wszyscy kierowcy w tworzyli zarząd w SKR. Jaka była w tym proGdy wybuchła wojna, ukrył sztandar kółka. Pinczynie mieli średnie wykształcenie. cesie powstawania związku moja rola? Ano Po wojnie ten sztandar został przekazany wójtotrzeba było pozbierać członków, pozapisywać, doprowadzić do walnego zebrania i do rejestracji. Wszyscy, cała załoga SKR, się zapisała. Nie było rozłamu. Pamiętam, że jak tylko powstała ta nasza Solidarność, w bazie przy ul. Młyńskiej (gdzie dzisiaj istnieje stacja diagnostyczna) odbyło się zebranie. Tam wówczas była największa hala. Pracownicy się bardzo otworzyli. Wyszły wszelkie żale i pretensje do władzy tej gminy. Inni bardzo zazdrościli nam tej wolności, ale – na przykład GS – nie mieli odwagi założyć związku u siebie. Natomiast gdy indywidualni rolnicy zobaczyli, że u nas zostało to tak sprawnie przeprowadzone, zgłosili się do nas. Konkretnie zgłosili się Stanisław i Mieczysław Kośnikowie. Poprosili o pomoc... Skąd u mnie ta chęć działania? Wyżej wspomniane geny dziadków i wielka ciekawość świata, Polski, zmian. Wszyscy w mojej rodzinie słuchali Radia Wolna Europa i Głosu Ameryki. Przeskakiwaliśmy z kanału na kanał, nawet pamiętam godziny nadawania na falach. Czekałam, aż będzie mówił Jeziorański. Bardzo lubiłam go Budynek Franciszka i Julianny Mazurowskich, właściwie miejska kamienica, sporo mówi o słuchać. ambicjach przedwojennych rolnikówwZblewie. Fot. Tadeusz Majewski 4 W głowie się nie mieściło - Moje problemy, które do dziś tkwią we mnie jak zadra, zaczęły się od radia. Po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku wzięłam radio i poszłam z nim do SKR. Ustawiłam je na moim biurku i słuchałam RWE i Głosu Ameryki. Musiałam wiedzieć, co się dzieje... Byłam taka naiwna. Miałam wtedy 27 lat. W głowie mi się nie mieściło, że to może mi zaszkodzić. Rozprowadzałam też w SKR ulotki. Nie sądziłam, że ludzie mogą być tacy różni. Nie sądziłam, że jak przyniosę radio albo napiszę ulotkę, to ktoś doniesie. Przecież jeszcze niedawno wszyscy byliśmy tacy solidarni. Ulotkę z tekstem Juliana Tuwima zrobiłam sama: „Niech prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość - sprawiedliwość”. To napisałam na kartce na maszynie i powiesiłam na zakładowej tablicy. Myślę, że zerwał dyrektor i zaniósł do komisarzy. Musiał się widocznie przypodobać władzy. Zostałam wezwana na rozmowę do komisarzy do Urzędu Gminy. Pytali, czy to ja napisałam. Mówiłam, że nie. Ale i tak podpadłam. Potem, po przesłuchaniu, zawieźli mnie do Starogardu na Milicję Obywatelską. Byłam ja, był Tadeusz Osowski, Mieczysław Zieliński. Nie wiem, za co oni. Na komendzie czekało mnóstwo takich „nawiezionych”, chyba z okolic. Staliśmy jeden przy drugim. Szłam po schodach do góry. Milicjant – nie przedstawił się – rzekł, że działam na szkodę państwa, że chcę zmienić ustrój. Ja jedna osoba! Mówił też, że jak nie przestanę, to internują. Dotknęli tych najwyższych uczuć, które łączą matkę i dziecko: Ma pani 4-letnią córeczkę? - Tak, mam. - Łatwo was rozdzielić. I wtedy się rozsypałam. Zaczęłam płakać. Dziś jeszcze płaczę, jak o tym mówię. Podsunął pismo z dwoma zdaniami, że nie będziemy działać na szkodę państwa. Podpisałam... Przywieźli nas z powrotem po wielogodzinnych przesłuchaniach do Zblewa. I to się rozniosło. Co się w takim Zblewie ukryje? Na stanowisko dozorcy - Wróciłam do SKR do pracy. Po kilku dniach przed południem wezwał mnie i jeszcze jedną osobę dyrektor, i poinformował o przekazaniu moich obowiązków. Wręczył pismo informujące, że mnie zwalnia i przenosi na stanowisko dozorcy. Wzięłam. Mówił, że nigdzie nie będę dzwonić, że wszelki kontakt zabroniony. Zadzwoniłam do gminy. Naczelnik Damaszk powiedział, że na chwilę obecną nie może mi pomóc... Załamałam się. I wtedy przyszedł do mnie do domu sam dr Bogusław Wrycza. Rzekł: Pani nie pójdzie do pracy, pani dostanie zwolnienie lekarskie. Dał zwolnienie i potem je przedłużał. Kiedy wyczerpał się jego limit zwolnień, musiałam się stawić przed komisją lekarską w Kocborowie. Tam lekarze też mi pomogli. Dostawałam zwolnienia. Po dziesięciu latach wyszło, że ktoś ma moje dokumenty i chcieli zrobić ze mnie psychicznie chorą. Nikt nie znał genezy tej sprawy, tego, że ludzie w stanie wojennym różnie sobie pomagali. Przecież dr Wrycza i lekarze w Kocborowie bardzo się narażali. Dlaczego nikt o tym nie pisze? …Dzięki nim nie przepracowałam ani jednego dnia jako dozorca. „Chorowałam” kilka miesięcy, a potem wróciłam do SKR. Przyjęto mnie do działu mechanizacji. I tam pracowałem do 1989 roku. Czas Komitetów Obywatelskich - Nie pamiętam jak się konkretnie zaczęło. Może się skrzyknęli: ś.p. Joanna Lubińska – wielkie ukłony tej kobiecie; proszę pana, jej nikt wadzić do zwycięstwa. Jak dziś na to patrzę - Jak teraz na to wszystko patrzę? Mając 55 lat zupełnie inaczej. Jestem kompletnie zawiedziona. Co do przeszłości - układam puzzelki z tamtego czasu, kiedy mnie tak upodlili, i pytam, kto za tym stał. Jestem jedyną osobą w gminie Zblewo, która była prześladowana za działalność w Solidarności, zwolniona ze stanowiska. I nikogo to nie obchodzi. Dla mnie osobiście Solidarność przegrała. Przegrała, bo to nie było rozliczone. Mazowiecki zrobił grubą krechę i wszyscy czują się, jakby dostali Zdzisława Wróblewska wswojej kwiaciarni, którą prowadzi już 21 lat. Fot. Tadeusz Majewski nie podziękował, jak mnie nikt nie przeprosił i Rajmund Mokwa, i położna Irena Piotrzkowska, i ja. Mieliśmy zebrania w „białej sali” w GOK-u i u pani Lubińskiej w domu. Tam zbierał się cały sztab. Lubińska była pracownikiem UG w Zblewie, ale już w tym czasie na pewno przebywała na rencie chorobowej. To ona wbiła w ziemię przed ówczesną władzą dwa miecze. Te władze widzieliśmy bardzo ostro. Lubińska była świetnym mówcą. W „białej sali” ciągle się ktoś przewijał. W ogólne w Zblewie panował ruch, ożywienie. Powstawały prywatne sklepy. W 1986 roku przecieraliśmy z Wiesławem Sikorą i Henrykiem Lubińskim pierwsze szlaki prywatnej działalności gospodarczej. Później to już była lawina. Program KO? Obalić tę władzę! Nikt z nas nawet sobie nie zdawał sprawy, że będziemy taką siłą. Wiedzieliśmy tylko, że ludzie pragnęli zmian. Wyszło z tego totalne zwycięstwo w wyborach do Rady Gminy I kadencji. Lubińska nie kandydowała. Ona chciała tylko dopro- rozgrzeszenie jak w konfesjonale. Tak to widzę. U mnie nie ma po środku - albo jest tak, albo nie. Jest mi się dziś trudno odnaleźć. Ludzie idą owczym pędem, widzę wyścig szczurów we wszystkim – i w handlu, i w nauce. Ludzie nie są wyraziści w swoich poglądach. Nie można wierzyć w Państwo. Jedyne, co dla mnie jest sukcesem, to otwarcie granic, możliwość wyjazdów. Ja, dzięki córce, mogę zobaczyć kawałek świata. Natomiast nie dziwię się młodym, że wyjeżdżają, co zrobiła moja córka. Musiała. Pół roku składała podania po różnych instytucjach. Wprost jej mówiono, że ma za dobre CV. Tadeusz Majewski PS. Tytuł pochodzi z jednego z kilku anonimów, jakie otrzymała w czasach swojej działalności bohaterka tekstu. 5 Oni tak to pamiętają Przez niektórych nazywany mistrzem polityki lokalnej Z Bernardem Damaszkiem rozmawia Tadeusz Majewski. - Najpierw małe „who is who”... Skąd Pan pochodzi? - Urodziłem się 17 maja 1947 r. w Puzdrowie, na wybudowaniu koło Sierakowic. Do szkoły podstawowej chodziłem do Puzdrowa, do liceum w Kartuzach. Studiowałem w latach 1966 – 1970 na Uniwersytecie Gdańskim – na Wyższej Szkole Nauczycielskiej i po tym na ART w Olsztynie – specjalizacja: oświata rolnicza i ekonomika rolnictwa. Ukończyłem również studia podyplomowe na Wyższej szkole Humanistycznej w Gdańsku - kierunek Pedagogika Opiekuńcza i Socjalna. - Od 1 stycznia 1973 r. – do końca, to znaczy do 1990 roku. Jedynym naczelnikiem gminy Zblewo i może jednym z najmłodszych w Polsce. Byłem też jednym z najmłodszych, a może i najmłodszym przewodniczącym Gromadzkiej Rady Narodowej. - Młodzi tego nie wiedzą, więc niech Pan powie – były jakieś wybory? - Wybór odbywał się inaczej. Zauważyli cechy organizacyjne i proponowali. - Cechy organizacyjne i - przywódcze... Kto - Czy już na studiach był Pan działaczem? - Tak. Należałem do Związku Młodzieży Wiejskiej. W latach 1967 – 1968 jeździłem ze studentami, Murzynami i Wietnamczykami, po różnych miejscowościach na Kaszubach i Kociewiu. - Hobby? - Pierwsza praca? - W PZPR Pan był? - Żeby uniknąć wstąpienia do PZPR, szybko wstąpiłem do ZSL, opłacając składki na rok do tyłu. Ale i tak były naciski. Pewnego dnia szef ZSL przyjechał z szefem PZPR i ten pierwszy rzekł: „Kochany, to jest to samo”. Zabrał mi legitymację ZSL-owską i w tym samym dniu wręczono mi drugą. - Był pan naczelnikiem gminy bardzo długo. 6 - Długo był Pan naczelnikiem. Do tego trzeba mieć talent polityka, powiedzmy lokalnego. - Niekoniecznie. Ważne, jak się ustawi pracę. Ja ją oparłem na kilku filarach. Otóż w każdej wsi wyszukałem autorytety wiejskie i oparłem się na nich. To byli i zwykli rolnicy, i nauczyciele – różni ludzie. - A nie przede wszystkim sołtysi? - Wybory na sołtysów się odbywały, ale trudno było znaleźć jakiegoś dobrego kandydata... Jeżeli taki autorytet powiedział: ja to uważam tak i tak, to cała wieś w ten sposób głosowała. No i miałem wiedzę. Wówczas nie było komórek i telefonów (do lat 80. nie w każdej wsi sołeckiej był telefon), tymczasem - ponieważ z każdej miejscowości miałem pracownika w UG, który był łącznikiem jak gdyby między sołtysem, wsią a UG - już rano wiedziałem, co działo się nietypowego we wsi. - Można rzec, że rozwinął Pan sieć informatorów. I to nie jest polityka? ...A co Pan sądził o Solidarności z 1980 r.? Mówią, że się Pan zapisał... - Interesowałem się sportem – siatkówką i piłką nożną oraz kulturą regionalną. - Pierwszą pracę rozpocząłem w 1968 r. w Zblewie w szkole podstawowej. .. Nie, nie z nakazu. Miałem podpisane dwie umowy – na Sierakowice i Zblewo. Wybrałem Zblewo, gdyż sąsiad - kolega ś.p. Edmund Grzenkowicz był wikarym i dostał dekret do Zblewa. Przez pierwsze dni mieszkałem u niego na plebanii, gdyż mieszkanie w Domu Nauczyciela nie było jeszcze wyremontowane. W szkole pracowałem dwa lata, do lipca 1970 r. W tym okresie, w 1969 r., zostałem – z ramienia ZMW - radnym Gromadzkiej Rady Narodowej Gromady Zblewo. A po roku, od lipca 1970 r., zostałem przewodniczącym GRN – już na etacie („oddelegowany do pracy w radach narodowych”). Byłem nim do czasu reorganizacji państwowej, czyli do 1 stycznia 1973 r. Powstały wówczas gminy i zostałem naczelnikiem gminy Zblewo. Kilka miesięcy wcześniej zostałem pełnomocnikiem naczelnika powiatu ds. organizacji gminy Zblewo. Pracowałem nad przyłączeniem do gminy Zblewo gromady Semlin. I ten kształt gminy istnieje do dzisiaj. nej. Ponieważ pochodziłem z gospodarstwa rolnego, znałem problemy i potrzeby wsi. - Uważałem, że działają w słusznej sprawie. Nie zapisałem się. Byłem na liście jako rolnik, ponieważ posiadałem własne gospodarstwo rolne. - W stanie wojennym w Zblewie było spokojnie? Bernard Damaszk. Po wyborach w 1990 r. nie został wójtem (ale mówi, że kierunek dalszych zmian został przez niego określony). W powicie z włodarzy poprzedniego sytemu został tylko Ryszard Alechniewicz (gm. Lubichowo). Krótko jeszcze funkcję wójta sprawował Ryszard Stubiński (gm. Starogard) i Jan Duch (burmistrz Skórcza). zaproponował w Pana przypadku? - Przyjechał szef powiatu Michał Kaczan i wyszedł na rozmowę z moim dyrektorem szkoły Zygmuntem Gdańcem, który był sekretarzem miejscowej komórki PZPR. Zaproponowali rok kierowania GRN... Widać dostrzegli, że udzielam się w szkole, w środowisku wiejskim, że współpracę z młodzieżą, organizuję spotkania, na przykład z autorami, organizuję imprezy, potańcówki. - Polityką się Pan interesował? - Nigdy. Interesowały mnie sprawy przeobrażenia wsi, sprawy gospodarcze i kultury regional- - Zmieniały się cztery ekipy żołnierzy. Marynarze, Niebieskie Berety. Było spokojnie. A pod koniec lat 80. Komitet Gminny PZPR w Zblewie zorganizował kilka razy (dwa albo trzy) pochody 1-majowe. - Kiedy powstawały Komitety Obywatelskie, w oczach wielu był Pan uosobieniem komunistycznego reżimu. Czuł Pan, że nadchodzi czas „zmiany warty”? - Czułem, że KO i wszystko, co się dookoła działo, to przygotowanie do przejęcia władzy. Ale do polityki się nie włączałem, tym bardziej, że w 1983 r. zachorowałem ciężko na nerki. Z powodu ostrej niewydolności nerek jeździłem trzy razy w tygodniu na dializy. Pilnowałem pracy w UG, spraw gospodarczych. To była istota mojej pracy. Niemniej były spotkania z KO. Sam występowałem z propozycją. Przebiegały w sympatycznej atmosferze. Szczególnie mile wspominam konstruktywne rozmowy z Kazimierzem Kajutem z Pinczyna, braćmi Kośnik, Zdzisławą Wróblewską i Hubertem Modrzejewskim – też z Pinczyna. Panowie z Pinczyna byli z Solidarności Rolniczej. - Więc oparł Pan swoją pracę na wiejskich autorytetach. To jeden filar. Mówił Pan o ścieków jako drugą na wsi w województwie gdańskim, po Sierakowicach. Budowaliśmy drogi dojazdowe do wsi sołeckich oraz kilkanaście ulic w Zblewie i Pinczynie, zbudowaliśmy nowe osiedle – XXX-lecia PRL-u (tak się potocznie mówiło), osiedle młodych w Bytoni i osiedle w Pinczynie, rozpoczęliśmy budowę osiedla w Borzechowie, zbudowaliśmy remizy strażackie ze świetlicami wiejskimi w Zblewie, Bytoni, Pinczynie, Kleszczewie i Karolewie. Zbudowaliśmy budynek UG i GOK-u z wielofunkcyjną salą widowiskową, stałym kinem „Gryf”, Gminną Biblioteką, klubo-kawiarnią (tzw. „biała sala”) i galerią sztuki. W piwnicach były jeszcze sale dla organizacji społecznych, np. dla KGW. Oświetliliśmy ulice wszystkich wsi. Budowaliśmy też chodniki oraz stadion w Pinczynie. Planowaliśmy też budowę szkoły w Bytoni, Borzechowie i rozbudowę szkoły w Kleszczewie. Były też wytyczone tereny pod rzemiosło i usługi przy nowych osiedlach w Zblewie, Pinczynie i Bytoni. Budynek GRN w Semlinie zaadaptowano i rozbudowano na Ośrodek Zdrowia, jak i na mieszkania dla personelu, a Pochody 1-majowe w Zblewie pod koniec lat 80. (trybuna). Takie zdjęcia to dziś unikaty. na bazie byłej szkoły w Semlinie wybudowaŚwiadczą m.in. o tym, że Zblewo było znaczącą gminą również w czasach PRL (nie w każdej no Dom Nauczyciela. W Zblewie wybudowastolicygminyje organizowano). Repr. Tadeusz Majewski no budynek Poczty, gdzie zainstalowano automatyczną centralę telefoniczną i tym sakilku. księżmi graliśmy od czasu do czasu w skata. mym telefony na korbkę odeszły do lamusa. - Po drugie oparłem pracę na fachowych pra- W stałym zespole raz w tygodniu grali Edwin Wykonano kosztowną instalację do uporządkocownikach Urzędu Gminy. Uważam, że do- Fierka – technik weterynarz, Franciszek Putt- wania zlewni wód opadowych z rejonu jezior: brze ich dobrałem i wyszkoliłem. Do dzisiaj kammer – prezes GS Zblewo, Konrad Brumir- Semlińskiego i Kleszczewskiego, dzięki czesą dobrymi pracownikami. Dla przykładu Elż- ski – rolnik z Bytoni, Tadeusz Tomana – mu Semlin przestał być zalewany. Na terenie bieta Aletorowicz, główna księgowa UG, dziś technik obuwnik, pracownik Neptuna, probosz- gminy zmeliorowano kilkaset hektarów użytjest skarbnikiem miasta Starogard Gd., Danuta czowie z Kleszczewa, Borzechowa, czasami ków rolnych i zielonych. Oddano do użytku Drawska – moja zastępczyni – obecnie jest sze- Zblewa. przedszkola w Pinczynie i Zblewie w zmoderfem Urzędu Skarbowego w Starogardzie, Ur- - Hmm... taka „grupa skata”... Nastał rok nizowanych obiektach. Wykupiono zniszczoszula Poznańska potem była znaną działaczką 1990. Wybory. Był Pan człowiekiem tamtej ną, starą, zabytkową chatę kociewską w w Elblagu, obecnie na emeryturze są Edel- epoki. Myślał Pan o rezygnacji? Borzechowie, którą po renowacji oddano do traud Grudniewska czy Zyta Mikołajewska – - W gminie Zblewo grupa KO była coraz więk- zwiedzania dla turystów i uruchomiono w niej pierwsza była sekretarzem i kierownikiem sza i silniejsza. Byłem przekonany, że KO w punkt biblioteczny dla wsi. Na początku lat USC w Zblewie, a druga sekretarzem groma- wyborach do Rady Gminy może zgarnąć 80. przekazano kościół wraz z towarzyszącydy Semlin, a później główną księgową gminy wszystko. 30 września 1990 r. rozwiązano ze mi budynkami i cmentarzem na potrzeby paraZblewo, Roman Lempkowski – budowlaniec, mną stosunek pracy. Członkowie „klubu ska- fii w Borzechowie. Przekazano też działkę który obecnie w Urzędzie Miasta Starogard zaj- ta” i wielu innych znajomych, również niektó- pod budowę kaplicy w Radziejewie. Załatwiomuje się inwestycjami. To byli świetni pracow- rzy proboszczowie, mówili mi jednak, żebym no wszystkie formalności związane z poszenicy. Do dzisiaj kilku „moich” pracowników wystartował w wyborach na wójta, bo prze- rzeniem cmentarza w Zblewie. Byłem to filary obecnego UG: Rita Golus, Hanna Du- cież jest teraz demokracja. Popierał mnie rów- przewodniczącym Społecznego Komitetu wynajska, Gabriela Gilla, Barbara Turkiewicz, nież PSL. miany dachu na kościele w Zblewie. Wybudorównież Alicja Zalewska - kierownik Biura Ob- - Postanowił Pan zostać radnym? wano przystanek PKP Bytonia – Cis wraz z sługi Rady, Elżbieta Glaza – ds. promocji gmi- - Nie kandydowałem do Rady Gminy. Posze- dokumentacją na drogę dojazdową z Bytoni ny. dłem już po wyborze RG na wybory na wójta do Cisa i z Kleszczewa do Lipiej Góry. Wybu- A inne filary? jako Damaszk, a nie kandydat jakiegoś ugrupo- dowano kilkanaście wiat na autobusowych - Oparłem też swoja pracę na bezpośrednich wania. Postanowiłem się zweryfikować w re- przystankach PKS. Odwodniono teren „Suchewizytach w gospodarstwach rolnych. Praktycz- aliach demokracji. Wybory odbywały się w go Bagna”, a nadmiar wody skierowano do kanie każde liczące się gospodarstwo rolne od- GOK-u. Zgłosiłem się na sesję, podczas której nału bytońskiego, który został przy tej okazji wiedzałem przynajmniej raz na dwa lata, a w wybierano wójta. Zgłoszono dwie kandydatu- odnowiony. Z inicjatywy UG powstawały konszczególności specjalistyczne i wysokotowaro- ry: Wiesława Ossowskiego i mnie. Przegra- kurencyjne firmy „Zalex” i piekarnie w celu we... Wyjątkowo dobrze układała mi się też łem bodajże 3 głosami. podniesienia jakości wyrobów spożywczych... współpraca z parafiami. Jako człowiek wierzą- - Różnica niewielka. Jakie miał Pan argu- Kierunek do dalszego działania przyszłej włacy i praktykujący dobrze znam Kościół. Księ- menty? dzy był określony. ża mieli dokładne rozeznanie o problemach i - W czasie, gdy byłem naczelnikiem, gmina zo- - Ten procent zwodociągowania jeszcze w sytuacji socjalnej rodzin. Wiedzieli, gdzie moż- stała zwodociągowana prawie w 80 procen- PRL mi imponuje. Wiele gmin rozpoczynana było poprzez służby socjalne wspierać. Z tach. Rozpoczęliśmy budowę oczyszczalni cd. str. 8 7 Przez niektórych nazywany mistrzem polityki lokalnej (dok. ze str. 7) ło to zadanie w czasie pierwszej i drugiej kadencji III RP. Musiał być Pan jako naczelnik dobry w pozyskiwaniu środków... - Powiem tak. W życiu trzeba mieć też trochę szczęścia. Weźmy przykład. Eltor przyjechał budować Ośrodek Wczasowy Twardy Dół. Dyrektor Eltoru Tadeusz Śmietana był u mnie i pomógł w wielu inwestycjach gminnych: w instalacji elektrycznej, wodnokanalizacyjnej i grzewczej w GOK-u oraz kanalizacji burzowej i oświetleniu osiedla. Wszystko to z wdzięczności za zgodę na budowę ośrodka w tym miejscu. A to, że był najlepszym przyjacielem wojewody, zaowocowało dodatkowymi środkami z UW na budowę wielu inwestycji gminnych... Poza tym wyróżniał się nie tylko UG. Prężnie działały kółka rolnicze i GS. Działały też: Przedsiębiorstwo Melioracyjne, Mleczarnia, Centrala Nasienna i Bacutil. To powodowało, że w Zblewie powstało sporo sklepów. - Znaleźli się w specyficznej sytuacji. Nie mieli ściśle określonych reguł. Całe szczęście, że kontynuowano w dużej części rozpoczęte w latach 80. inwestycje, na przykład budowę wodociągów czy budowę oczyszczalni ścieków i budowę szkoły w Borzechowie. Głównym jednak zadaniem tamtej władzy była komunalizacja – przejęcie majątku państwowego na rzecz gminy, inwentaryzacja tego majątku, uporządkowanie tego mienia. wójta, miał miejsce w 1997 roku. Czy to prawda, że to Pan wysunął kandydaturę Andrzeja Gajewskiego? - Cały czas była mowa, że w Zblewie rządzą ludzie niemiejscowi. Jako przewodniczący i kilku innych powiedzieliśmy, niech teraz rządzą miejscowi. Było dwóch kandydatów: Andrzej Gajewski i Marek Mische – dyrektor szkoły w Kleszczewie. Gajewski miał za sobą zorganizowaną grupę. Z kolei Mische to spo- - W 1990 roku miał pan 43 lata i jednak przegrał pan wybory na wójta. Nie miał Pan zamiaru zrezygnować? - Dzisiaj oceniam, że dobrze się tak stało, gdyż pogorszyłoby to i tak szwankujący mój stan zdrowia. Ale miałem 43 lata i czułem się na siłach działać społecznie. Założyłem wówczas Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie Oddział Kociewski w Zblewie i włączyłem się do pracy. Pierwszym prezesem ZK-P był Andrzej Skalski. Ja byłem współorganizatorem, wiceprezesem, członkiem Rady Wojewódzkiej ZK-P. Jako działacz ZK-P byłem współorganizatorem pisma „Moja Ziemia”, które ukazywało się przez dwie kolejne kadencje, a tematycznie dotyczyło trzech gmin: Osiecznej, Lubichowa i Zblewa. „Moja Ziemia” była miesięcznikiem. Skład redakcji się zmieniał. Pierwszym redaktorem naczelnych był lek. wet. Józef Piwowarczyk. W piśmie głównie chodziło o regionalizm, sprawy Kociewia, tradycję, kulturę (czuję się w dwóch trzecich Kociewiakiem). Byłem też pomysłodawcą i organizatorem Białych Sobót, których mieliśmy w gminie piętnaście. Organizowałbym je dalej, ale po prywatyzacji ośrodków nie ma kto finansować badań specjalistycznych. Mówiąc przykładowo – przyjeżdża profesor z Akademii Medycznej i kieruje na badania rezonansu magnetycznego, ale skierowanie musi być od tutejszej placówki, do której pacjent jest zapisany... Byłem też jednym z inicjatorów rekonstrukcji pomnika Matki Boskiej Królowej Polski i tablicy poświęconej ks. Płk Józefowi Wryczy. Współorganizowałem konferencje nauczycieli regionalistów z Kociewia. Byłem organizatorem wystaw sztuki ludowej z terenu naszej gminy. - Jak pan oceni pracę Rady Gminy I kadencji? 8 Pochody1-majowe wZblewie pod koniec lat 80. Repr. Tadeusz Majewski - Czytałem sprawozdanie z pracy RG I kadencji. Fakt, komunalizacja to było duże dzieło... Zbudował Pan ZK-P, jakby nie patrzeć polityczną siłę, konkretny elektorat. Przydało się to podczas wyborów do Rady Gminy II kadencji... - To prawda. Do wyborów stanęły dwie siły PSL z ZK-P i KO. Wygraliśmy razem z PSLem jednoznacznie, uzyskując większość mandatów. Zostałem przewodniczącym Rady Gminy, a wójtem został Jan Jasiński. Zaproponował go PSL. W tym czasie Krzysztof Trawicki (od 1993 r.) był posłem, ale i radnym. - Co mieliście w swoim programie? - Proponowaliśmy dalszą rozbudowę infrastruktury technicznej, telefonizację i kontynuację rozbudowy oczyszczalni z kolektorami. - Podczas tej II kadencji były kryzysy. Największy, związany z odwołaniem przez Radę Gminy Jana Jasińskiego ze stanowiska kojny człowiek i szkoda byłoby go na takie stanowisko... Dlatego w tej zblewskiej sytuacji poparłem Gajewskiego, który został wójtem. - Na zakończenie. Jaką Pan widzi różnicę między wyborami przewodniczącego GRN, naczelnika a wyborami dzisiaj? - Jest większa samodzielność. Wówczas na stanowisko naczelnika nominował wojewoda, obecnie decydują ludzie. Wójt wszystkie sprawy społeczno-gospodarcze ustala z Radą Gminy, natomiast dawniej do wszystkich spraw włączały się organizacje polityczne. W 2002 r. Bernard Damaszk startował jeszcze raz w wyborach – do rady Rady Powiatu. Jego ulotki głosiły „Powrót mistrza”. Do RP się nie dostał, ale tytułu mistrza, patrząc na jego dokonania, nie stracił. Przedszkole w Zblewie Pogodny Tłusty Czwartek Pomimo zachmurzonej aury na dworze, Tłusty Czwartek w Gminnym Przedszkolu w Zblewie był pogodny. A to za sprawą specjalnych gości, którzy już po raz drugi odwiedzili przedszkolne progi. Gośćmi, którzy zaszczycili przedszkolaków swoją obecnością, byli niepełnosprawni uczestnicy Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych „Pogoda” z Kleszczowa. Goście wspólnie z grupą średniaków - „Motylków” zasiedli do słodkiego poczęstunku, w którym królowały oczywiście pączki. Po biesiadowaniu nadeszła pora na bliższe poznanie się, rozmowy i zabawy. Nie obyło się także bez śpiewu: dzieci zaśpiewały gościom, a goście przedszkolakom. Uczestnicy „Pogody” mieli również możliwość obejrzeć przedstawienie wykonane przez najstarszą grupę przedszkolaków zatytułowane „Wars i Sawa”. W przedstawieniu mali aktorzy zaprezentowali swoje umiejętności aktorskie i taneczne. Na zakończenie dzieci wręczyły przyjaciołom własnoręcznie wykonanie rysunki. Dzieci bardzo cieszyły się z tej wizyty i już czekają na następną. Był to wyjątkowy, pełen wrażeń Tłusty Czwartek dla przedszkolaków. Z pewnością będą go długo pamiętały. 9 Reportaż Droga do Zawady Zawada to jedno z dwóch najmniejszych sołectw w województwie pomorskim. Leży na północnym krańcu gminy Zblewo. Wiodą tam jedynie drogi gruntowe, często biegnące w parowach. To między innymi tam, w tych parowach, zaspy śniegu miały bite dwa metry wysokości. Idealne miejsce, by porobić zdjęcia. - Czy dojadę do Zawady? Czy drogi są przejezdne? - pytam w Zblewie listonosza. - Nie mój rejon. Ruszam więc bez pewności. Śnieg jest wszędzie. W Pinczynie robię fotkę rolnikowi, który przywiózł go przyczepą w miejsce składowania przy torach kolejowych. - ...Bo jak się rozpuści na podwórzu, to zaleje – wyjaśnia mężczyzna. Szosa Pinczyn Semlin wygląda niezwykle. Po obu stronach, ale w bezpiecznej odległości od jezdni, ciągną się wysokie zwały śniegu. Poszarpane linie i płaszczyzny świadczą o mrówczej robocie spychaczy. Przy krzyżówce w Semlinie trzy osoby odgarniają pośniegowe błoto. - Pracujemy społecznie... Będziemy w „Kurierze” – cieszą się. I są. Szosa na Jezierce, skrzyżowanie i lekki niepokój. Od tego momentu zaczyna się droga nieutwardzona. Ale jest dobrze. Jadę parowem, gdzieniegdzie w niezwykłym tunelu śniegu. Co kilka minut przystaję i robię zdjęcia. Tę zimę trzeba koniecznie uwiecznić. Przy pierwszym domostwie przystaję i pytam, gdzie mieszka sołtys Kurowski. Tam, tam i tam. Mijam domostwo myśliwego, o którym Na krzyżówce wSemlinie. 10 Rolnik z Pinczyna wyładował śnieg przytorach wspecjalnym miejscu składowania... śniegu. kiedyś pisałem reportaż, potem jadę odnogą cze są. drogi w prawo i prosto. I – coś jest nie tak. I jestem z powrotem w centrum. Choć jedno Właściwie to już wiem, że źle jadę. Miał być domostwo, to tu właśnie stoją gabloty z obblok, a tu nic - daleko na horyzoncie widać wieszczeniami Urzędu Gminy. Zajeżdżam na wśród w łagodnych, całkiem białych wzgórz podwórze myśliwego. Kilka zdań. domostwo z dwuspadowym dachem. I powro- - Jak tam dzikie zwierzęta? tu już nie ma. Nie da się na takiej drodze wy- - Zachodzą do domów... Tu nie jest tak źle. kręcić. A swoją drogę ciekawe, co się tu Dokarmiamy. dzieje, gdy mają się minąć dwa samochody. Za- Na drewutni wiszą skórki świeżo ściągnięte z jeżdżam na podwórze. Mężczyzna, kobieta. królików. Biel skojarzona z czerwienią. To dla Tłumaczą. To już Tomaszewo. Trzeba więc ptaków. Niech sobie dziobią. wrócić. Kobieta bardzo uprzejma. Wsiada do Wyjeżdżam z podwórza tyłem i problem. Jest samochodu i robi kilka metrów do przodu, że- dobrze, jak jedziesz prostą drogą, gorzej, jak bym miał więcej miejsca i mógł zawrócić. O zboczyłeś i chcesz wyjechać. Bo między tą cofaniu nie ma mowy. Wypadniesz tylko tro- prostą drogą a tą uboczną tworzą się grząskie chę z ubitego śniegu i możesz już tylko się muldy. I w taką właśnie wpadłem. Nic nie pomaga technika jazdy - kołysanie wozem: do wściekać. Wracam. Przystaję przy skąpych krzakach. Zry- przodu, do tyłu. Śnieg - takie niby nic, a nie wa się spłoszony zając. O dziwo – szaraki jesz- daje się ruszyć. Przychodzi myśliwy. Próbuje pomóc pchając, ale po chwili daje sobie spokój. Przynosi wiadro popiołu. Wyjeżdżam na główną. Tym razem skręcam w prawo. W oddali widać blok i lasek. To tam. Jadę ostrożnie. Ktoś tu przejeżdżał ciężkim pojazdem, naruszając tę bezpieczną, utwardzoną warstwę. Trzymam się szerokich kolein. I uff, jestem na podwórzu. Z chlewa wychodzi sołtys Piotr Kurowski. Młody człowiek (28 l.) w roboczym ubraniu. Tak pozować do zdjęcia? I jeszcze ze zwierzętami? Nie ma mowy. Szkoda. Najciekawsze zdjęcia są właśnie takie. Wchodzę do domu, mam poczekać. W kuchni dwie kobiety i mężczyzna grają w tysiąca. Śliczne by było rodzajowe zdjęcie. Ale też nic z tego. Humor im dopisuje, ale do fotki to nie. Rozkładam laptopa w pokoju. Po kilkunastu minutach wchodzi sołtys. Od tysiąca odrywa się też Kurowski senior. Będzie pomagał w Już wiem, że źle pojechałem. Wszystko się zlewa – śnieg, niebo. żej i lepiej płaci niż OSM Starogard. - Studiował pan politykę itp. Wynika z tego, że nie chciał pan wrócić na wieś... - To prawda. Myślałem o innej pracy. Już nawet myślałem o praktykach w gminie. No ale tak się złożyło, że dwaj bracia, Tadeusz i Roman, uczą się w szkole i musiałem wrócić. Inna sprawa, że podczas zaocznych studiów też tu pomagałem. - Nie chce się pan przenieść w przyszłości do miasta? - Nie przyniesiemy się. Bo człowiek jest przywiązany – wyjaśnia pan Piotr. - My się przeniesiemy, a tu przyjdą z miasta, tak? - dodaje z sarkazmem jego ojciec. - A jak z komunikacją? Telefony są? - Mamy stacjonarne. Kiedyś, to było za Damaszka, w Zawadzie miał sołtys – mówi ojciec sołtysa. - Teraz mamy też komórkowe. - A internet? - Niestety, nie ma zasięgu. Zostaje opcja przez komórki – sołtys z technika jest na bieżąco. - Na sesjach widać, że nieraz sołtysi zostają radnymi... - To prawda. Nasza Rada Gminy składa się z sołtysów gdzieś w jednej czwartej. - A pan nie myśli, by kandydować na radnego? Jest pan wygadany... - Na razie całą energię wkładam w gospodarstwo i rodzinę. No i się uczę. Od kilku lat biorę udział w olimpiadach młodych ście jeżeli gmina dostanie dofinansowanie z rozmowie. UE. Wniosek został złożony. Przydałaby się Najpierw ustalamy, gdzie jesteśmy. też jakaś wiata, w której mogliby się spotkać Zawada leży, ogólnie mówiąc, między Klesz- mieszkańcy. czewem a Tomaszewem. Do Kleszczewa - po- Panowie mówią, że na dojazd nie mogą narzenad 3 km, do Tomaszewa – ze 3,5, do kać. Odśnieżanie jest super. A z tą wysokością Jaroszew – wioski – ze 2,5, ale prywatną, po- zasp to nie przesada. Dwa metry i ponad. Wilną drogą (Jaroszewy należą już do gminy dać było, że koparki miały problemy. Takie wySkarszewy), do Jezierce – 2,5. Kurowscy sokie zaspy, bo są tu głębokie drogi. mieszkają na samym końcu sołectwa. 200 me- Co tu jeszcze o Zawdzie... Obok lasek i bagnitrów dalej rozciąga się już gmina Skarszewy. sko. Zwierzęta chodzą spokojnie po polach, Do centrum Zawady, gdzie mieszka myśliwy i również i dziki, o swojej porze zlatują się tu żuhodowca Henryk Szynkowski – około 700 me- rawie. Czasami przyjedzie z miasta jakiś pan trów. doktor i zauroczony pyta, za ile by sprzedali kaPan Piotr jest sołtysem od 3 lat, czyli od momentu powstania sołectwa. Wcześniej Zawada była przysiółkiem Tomaszewa, a jeszcze wcześniej Jezierc. Liczy sobie 5 budynków mieszkalnych (kiedyś – dopowiada ojciec sołtysa – było tu 27 domów), rodzin osiem, 20 mieszkańców. - Najmłodsza jest nasza córka Agatka – mówi żona sołtysa Ewelina. Piotr ukończył Technikum Drzewne w Starogardzie, potem studiował politykę socjalno-samorządową. Po roku przerwał studia, bo rodzice, Teresa i Józef, z powodu choroby nie mogli pracować na gospodarstwie i musiał ich zastąpić. Potem zdobył zaocznie w Kościerzynie wykształcenie technika rolnika. W wyborach sołtysa był jedynym kandydatem. Zawada postanowiła oderwać się od Tomaszewa, bo nigdy dla nich nie wystarczało środków. - Byliśmy przysiółkiem i nikt tu nie robił żadnych inwestycji. Wystąpiliśmy, bo ani nie mamy wody, ani nie mieliśmy porządnej drogi – Rodzina Kurowskich. Od lewej: Ewelina, Agatka, Piotr, Teresa i Józef. mówi Piotr Kurowski. - Tomaszewo się zgodziło i Rada Gminy Zblewo też. wałek ziemi. Nic z tego. Wszystkie ziemie po producentów rolnych. W tym roku byłem Pan Piotr jako sołtys ma już dokonania. Droga byłych PGR-ach Kleszczewo (pod które podle- czwarty w powiecie. z Jezierc do Zawady na odcinku 1,5 km zosta- gała Zawada) zostały albo wydzierżawione, al- Robię zdjęcie Kurowskich. I zapisuję jeszcze ła utwardzona tłuczniem, centrum wsi otrzyma- bo sprzedane. Nie ma też możliwości numer komórki pana Piotra. Żeby go poinforło oświetlenie, zostały wstawione znaki powiększać gospodarstw. W Zawadzie nie ma mować, kiedy już będzie tekst. To oficjalnie. miejscowości, poprawiono i oznakowano prze- już ziemi na sprzedaż. Nieoficjalnie myślę sobie, że jak się zakopię pust. No i chyba najważniejsze - dzieci są do- Gospodarstwo Kurowskich liczy 47 ha. Zie- w śniegu na tym zakręcie z rozbitym śniewożone do szkoły w Kleszczewie. Przedtem mia klasy IV, V i VI. Sołtys ma 12 krów, 34 giem, zadzwonię, by przywiózł mi wiaderko chodziły do Jezierc, a dopiero stamtąd zabie- sztuk bydła. Produkuje mleko – 26 tys. litrów popiołu. rał je samochód... Jakie plany? Tadeusz Majewski rocznie. Odbiera OSM Skarszewy, bo najbli- Chciałbym, żeby zrobiono wodociąg. Oczywi- 11 Wokół sportu Bez marzeń może byśmy nie grali Boisko w Bytoni leży przy ulicy Kasztelańskiej, około 300 metrów od Publicznej Szkoły Podstawowej. Jest pięknie wkomponowane w wysoki las, które je zamyka z dwóch stron. Ma wymiary 91 na 47 m – to najmniejsze boisko w B klasie. Koszeniem trawy w okresie wiosenno-jesiennym zajmuje się Radek Gila. Kosiarkę pożycza ze szkoły. Dostaje ją na zasadach wymiany - w zamian za użytkowanie boiska przez młodzież szkolną na lekcjach wf. Radek przygotowuje też boisko na mecze – robi linie i zawiesza siatki. - Szkoda tylko, że nie ma nikogo do pomocy – wzdycha. - Czasami pomogą dzieci, które przychodzą na boisko zobaczyć, co się dzieje. Sprawami papierkowymi, to znaczy zgłaszaniem zawodników i wysyłaniem zaproszeń na mecze zajmuje się kierownik drużyny i prezes Daniel Machnikowski. Trenerem i zawodnikiem jest Dariusz Begier. - Wszyscy wykonują tu swoją pracę społecznie – zauważa Radek – bo w B klasie trudno przeprowadzać profesjonalne treningi, a może nawet to niemożliwe. Trener też nie pobiera żadnych pieniędzy, bo ich po prostu na to nie ma. W okresie jesienno-zimowym trenują dwa razy w tygodniu. Teraz, w okresie zimowym, raz w tygodniu na hali w Kaliskach. Jeżdżą również na Orlika w Zblewie, ale obecnie nie pozwala na to zima. Zbierają się przed każdą rundą, by się dowiedzieć, w jakie dni i o której grają mecze na własnym boisku. Przeważnie są to soboty najwygodniejszy dzień dla wszystkich. Na mecze wyjazdowe jeżdżą własnymi autami, żeby zminimalizować koszty. Na szczęście najdalszy wyjazd to około 40 kilometrów do Walichnów. Sędziów na mecze przysyła Pomorski Związek Piłki Nożnej. Pieniążki na ich opłacenie dostają jak każda drużyna z budżetu gminy - z Gminnego Zrzeszenia LZS w Zblewie. Mają swoją stronę internetową www.lzsbytonia.futbolowo.pl. Założył ją w 2009 r.... Radek. - Zauważyłem, że ma je już wiele drużyn. Są na niej zamieszczane wszystkie wyniki po każ- LZS Bytonia w1992 roku (powyżej) oraz wmaju 2009 r. (poniżej). 12 Radek Gila – bramkarz LZS Bytonia i człowiek, dzięki któremu to wszystko się kręci. Fot. Tadeusz Majewski dej kolejce, tabela, nazwiska najlepszych strzelców oraz po każdym spotkaniu szeroki opis. Stroje piorą sami. Po każdym meczu bierze je do prania inna osoba. W rundzie wychodzi, że każdy pierze raz. Pieniążki na sprzęt, głównie koszulki, dostają z Gminnego Zrzeszenia. Są również pieniądze przeznaczone na wyjazdy, ale tułanie się autokarem byłby zbyt kosztowne. Jak każda drużyna mają swoich kibiców, którzy przychodzą na mecze w klubowych szalikach, które zamówili. Na tym poziomie rozgrywek byli z tymi szalikami pionierami. Radek napisał nawet o tym reportaż do gazety (znajduje się na stronie www.zblewo.pl). Oczywiście jeżeli są lepsze wyniki, jak ostatnio, to kibiców przychodzi więcej. Cieszy ich, że coraz więcej wśród nich jest młodzieży. Z tymi wynikami jednak, jak się przejrzy tabele, nie jest najlepiej. Ostro ruszyło się dopiero w ostatnim sezonie. Po rundzie jesiennej zajmują bardzo wysokie 5. miejsce. - Mimo wcześniejszych dość słabych sezonów, gramy. Chyba dlatego, że sprawia nam to wielką przyjemność. Lepiej przecież grać, niż siedzieć w domu przed komputerem – wyjaśnia, co ich motywuje do gry Radek. - Ważna jest też wiara, że będzie jeszcze lepiej. Może nawet kiedyś uda się awansować do A klasy. Bez wiary chyba byśmy nie grali... A klasa to marzenie. Inna sprawa, że chyba lepiej grać w B klasie i zajmować czołowe lokaty, niż awansować wyżej i przegrywać. Sponsora nie mają – w B klasie to się nie zdarza. To niska klasa. Niższa jest tylko klasa C, ale w województwie jej nie ma, więc właściwie grają na najniższym szczeblu rozgrywek (po reorganizacji – siódmy poziom rozgrywek w kraju: wyżej są A klasa, V liga, IV, III, II, I i Ekstraklasa). W A klasie musiałby się znaleźć ze względu na wyższe już koszty. - Może kiedyś uda się jakiegoś sponsora znaleźć, a może po przeczytaniu tego tekstu, jaki pan napisze, sam się ktoś zgłosi... – dywaguje Radek. Oprócz nich w tej kochającej piłkę gminie w B klasie grają jeszcze Meteor Pinczyn oraz Orzeł Radziejewo. W A klasie gra zblewski Sokół oraz Sławek Borzechowo. W najwyższej klasie, bo w V lidze gra zespół z Kleszczewa. Radek jako twórca strony www i człowiek zakochany w piłce w Bytoni sporządził też rys historyczny drużyny. Została założona w 1992 roku przez Mirosława Para i od sezonu 1992/1993 zaczęła grać w B klasie. Na zamieszczonym tu zdjęciu z 1992 od lewej stoją: Grzegorz Gapski, Waldemar Kowalewski, Andrzej Dułak, Zbigniew Szwedowski, Kazimierz Gilla, Tomasz Fierek, Marcin Pinschkie, Ryszard Wirkus, Tadeusz Kruger, Leszek Szulc. W dolnym rzędzie od lewej: Daniel Machnikowski, Józek Ługowski, Krzysztof Gapski, Mirosław Para, Jacek Plata, Leszek Fierek, Wojciech Czaplewski. W swoim pierwszym sezonie zespół zajął 7. miejsce na siedem drużyn bilansem bramko- wym 23-47. W pozostałych sezonach było niewiele lepiej: 1993/1994, 7. miejsce na 8 drużyn, 1994/1995, 8. miejsce na 10 drużyn,1995/1996, 10. miejsce na 11 drużyn, 1996/1997, 10. miejsce na 11 drużyn, 1997/1998 brak danych o wynikach, 1999/2000, 10. miejsce na 10 drużyn. W latach 2000-2004 drużyna w Bytoni przestała istnieć. Zrezygnowała z gry, ponieważ została przeniesiona do grupy chojnickiej, gdzie miała występować z drużynami ze strony Chojnic. Dalekie wyjazdy i koszty zmusiły ówczesny zarząd do rozwiązania klubu. Zaczęła grać ponownie od sezonu 2004/2005. Klub reanimowali Daniel Machnikowski oraz Ireneusz Wildman. Liczba osób zgłoszonych wtedy do ligi wynosiła ponad 30 osób. Znowu zostali przydzieleni do grupy chojnickiej, ale tym razem zapał i chęć grania przeważyły i grali. W debiucie zdobyli 10 punktów i zajęli 7. miejsce na 9 drużyn z bilansem bramkowym 32-74. W sezonie 2005/2006 też grali w grupie chojnickiej. W 24 meczach zdobyli 11 punktów, co dało im miejsce 11. na 12 zespołów. Dopiero od sezonu 2006/2007 trafili do grupy malborskiej, gdzie wreszcie grali z „czysto” kociewskimi zespołami. Zajęli 11. miejsce z 16 punktami. Sezon 2007/2008 był najlepszy od 2004 roku. Miejsce 8. na 11 drużyn i 21 punktów. Ostatni sezon 2008/2009 to 9. miejsce na 11 drużyn. Bieżący sezon jest najlepszy w historii bytońskiej piłki. Aktualnie po rundzie wiosennej plasują się na 5. miejscu na 14 zespołów. Od 2004 roku, czyli przez 6 lat od czasu jak zaistnieli na boiskach, tylko trzech zawodników - Kazimierz Gilla, Daniel Machnikowski i Radosław Gilla - grają cały. Kazimierz Gilla oraz Daniel Machnikowski grali też w drużynie w latach 90. Oprac. Tadeusz Majewski Publiczne Gimnazjum im. Ks. Stanisława Hoffmanna w Pinczynie Uczniowie na medal Już po raz kolejny w cyklu „Uczniowie na medal” prezentujemy sylwetki uczniów, którzy osiągnęli najlepsze wyniki w nauce oraz zachowaniu. Minęło pierwsze półrocze i już wiemy, kto zasługuje na miano najlepszego z najlepszych. Na zdjęciach prezentujemy liderów, a właściwie liderki poszczególnych klas gimnazjalnych. Oto one: Sylwia Koprowska Marlena Biesek Dominika Wołoszyn Julia Rytelewska Średnia ocen: 5,0 Zachowanie: wzorowe Zainteresowania: sport, muzyka Ulubionyprzedmiot: wychowanie fizyczne Karolina Stawikowska Średnia ocen: 5,0 Zachowanie: wzorowe Zainteresowania: zwierzęta Ulubionyprzedmiot: matematyka, chemia Ewelina Kuchta Średnia ocen: 4,92 Zachowanie: bardzo dobre Zainteresowania: sport Ulubionyprzedmiot: chemia Średnia ocen: 5,43 Zachowanie: wzorowe Zainteresowania: sport, zwierzęta Ulubionyprzedmiot: wychowanie fizyczne Średnia ocen: 4,86 Zachowanie: wzorowe Zainteresowania: rysowanie Ulubionyprzedmiot: matematyka Średnia ocen: 4,93 Zachowanie: bardzo dobre Zainteresowania: sport Ulubionyprzedmiot: wychowanie fizyczne Oprac. Joanna Marcinczyk 13 Kurier młodych Bytońskie wspomnienia z Bielawek 28 grudnia 2009 roku pojechaliśmy do Domu Pomocy Społecznej w Bielawkach, gdyż dostaliśmy zaproszenie na jasełka. Wraz z koleżankami ze szkoły oraz naszą opiekunką panią Katarzyną Stencel mieliśmy okazję obejrzeć je właśnie w tym dniu. Gdy dotarliśmy na miejsce, dostrzegliśmy przepiękną dekorację, stroje aktorów oraz Osoby mieszkające w tym ośrodku są bardzo wrażliwe a zarazem wdzięczne za szczęście, opiekę i życzliwość za strony zdrowych ludzi. Takich osób nie można krzywdzić. Mimo swojej choroby są tak samo wartościowe i ważne jak każdy inny człowiek. W życiu codziennym nie potrafimy czasami cieszyć się z drobnych rzeczy. Osoby chore cieszą się ze Nasze osobiste wspomnienia i refleksje… „Przeżyłam w Bielawkach coś ważnego. Uświadomiłam sobie, że jestem zdrowa i mam kochającą się rodzinę. Moi bliscy troszczą się o mnie. Mogę więc cieszyć się życiem, uczyć się i doskonalić swe umiejętności. Wyrażam zadowolenie, że mogłam być wśród chorych i przeżywać z nimi radość, jaka płynie z Bożego Narodzenia.” Agata Brumirska „Byłam wśród chorych i niepełnosprawnych. Wspólnie z nimi oglądałam jasełka i śpiewałam kolędy. Widziałam uśmiech na twarzy chorych oraz ich radosne oczy. Zrozumiałam wtedy, że trzeba szanowaćwszystkich ludzi.” Paulina Gwizdała „Podczas pobytu w Bielawkach zrozumiałam bardzo ważną rzecz, że osoby chore są takie same jak my. Odczuwają te same emocje i uczucia. Z wieloma z nich poznaliśmy się nawet bliżej, dzięki czemu mogliśmy ich bardziej poznać i zrozumieć. Dzięki temu spotkaniu utwierdziłam się również w przekonaniu, że wszystkich ludzi należy traktować tak samo, bez względu na ich stan fizyczny.” Daniela Keister Od razu rzuciła się woczyduża szopka... dużą szopkę, w której rozgrywało się piękne widowisko. Aktorami były osoby niepełnosprawne oraz mieszkańcy okolicy. Na pierwszy rzut oka w trakcie przedstawienia można było dostrzec przepiękne anioły w białych i długich sukniach. W szopce znajdowali się Maryja i Józef z małym Jezuskiem. Wszyscy aktorzy mieli na sobie piękne stroje oraz przeróżne ozdoby. Swoje role zagrali świetnie. Robili to z wielkim zaangażowaniem. Przedstawienie było bardzo piękne. Aktorzy poświęcili bardzo dużo czasu na to, aby je perfekcyjnie przygotować i jak najlepiej zagrać. Było widać, jak bardzo się cieszą, kiedy wszyscy bili im brawa i radowali się razem z nimi. Po inscenizacji dyrektor Domu Pomocy Społecznej rozdała wszystkim aktorom prezenty misie, owoce i słodycze. Te skromne upominki dały występującym szczęście i zadowolenie, wywołały uśmiech na ich twarzach. Nie zapomnę tego widoku. Po rozdaniu prezentów nastąpił uroczysty moment. Wszyscy wspólnie śpiewali najpiękniejsze polskie kolędy. Panował miły i niepowtarzalny nastrój – prawdziwie świąteczny. Nasza koleżanka z V kl. SP Agata Zimnak pięknie zaśpiewała „W żłobie leży”. W ten sposób włączyła się we wspólne kolędowanie. 14 wszystkiego, co jest dobre i miłe. Poświęcenie i miłość jest dla nich bardzo ważne, czują tak samo krzywdę i ból jak inni. Powinniśmy docenić takich ludzi, ponieważ oni uczą nas cieszyć się życiem i doceniać wartość codziennych spraw. Patrycja Krems „Bardzo się cieszę, że jestem zdrowa. Mogę się uczyć, rozwijać i myśleć o przyszłości. Powinniśmy za to podziękować Bogu i cieszyć się życiem. Kiedy patrzyłam na mieszkańców Domu Pomocy Społecznej, doszłam do wniosku, że mam szczęście. Stałam się bardziej dorosła.” Adriana Lampkowska MieszkańcyBielawek mają nieraz spore zdolności artystyczne. Na przykład pięknie śpiewają. „Przebywając wśród chorych w Bielawkach, inaczej spojrzałam na świat. Przeżyłam z nimi chwile radości i szczęścia. Utwierdziłam się w przekonaniu, że życie jest piękne i warto o nie walczyć. To ważne, że osobyciężko chore i niepełnosprawne potrafią się cieszyćżyciem i wyrażać swoje uczucia. Jestem zadowolona, że przyczyniłam się do tego, że osoby pokrzywdzone przez los mogły choćprzez chwilę, zapomniećo swoim nieszczęściu.” Patrycja Krems „Gdypojechałam po razpierwszydo Domu Pomocy Społecznej w Bielawkach, bardzo się wzruszyłam na widok osób niepełnosprawnych. Poznałam tam bardzo miłych i sympatycznych ludzi. Pomimo swojej choroby mają oni wielkie zdolności artystyczne. Ich prace są godne podziwu. Wyjazd ten nauczył mnie bardzo cennej rzeczy, że trzeba bardziej doceniać to wszystko co się ma.” Agata Zimnak „Będącpo raz pierwszywBielawkach, przeżyłam niezwykłe spotkanie z osobami niepełnosprawnymi. Nauczyłam się tam, że możemy podziękować Bogu, że mamy rodziców, dom i jesteśmyzdrowi.” Natalia Para Zespół redakcyjny gazetki szkolnej „Kasztelanka” Koleżanka z Vkl. SP Agata Zimnak pięknie zaśpiewała „Wżłobie leży”. Po inscenizacji rozdawano prezenty. Nasze pluszaki dla mieszkańcówDPS Bielawki. Sołtysi w gminie Zblewo w latach 1990 – 2010 Kiedy mówimy o 20-leciu samorządności w III RP (str. 6), nie można zapomnieć o sołtysach. W czasach PRL-u - jak wspomina B. Damaszk - trudno było o dobrych kandydatów. Po 1990 r., a zwłaszcza po 2000 r. prawie w każdym sołectwie do demokratycznych wyborów staje kilka osób. To na tym szczeblu - jak mówią niektórzy - zaczyna się albo - jak mówią inni - kończy demokracja. Niżej zamieszczamy wykaz sołtysów w gminie Zblewo (UWAGA niektórzy przeszli jako sołtysi z lat wcześniejszych, stąd w ich przypadku nie ma "od"). Chcielibyśmy w opracowaniu o 20 latach samorządności w gminie zaprezentować ten wykaz, ale ze zdjęciami sołtysów. Stąd gorąca prośba do sołtysów oraz rodzin tych sołtysów, którzy zmarli, by dostarczyli zdjęcia portretowe do P. Elżbiety Glazy w UG Zblewo. Można je oczywiście dostarczać też w formie elektronicznej na adres: [email protected]. Dziękuję Pani Alicji Zalewskiej za opracowanie zestawienia. Tadeusz Majewski 1. Białachowo Roman Kuśnierz 2. Borzechowo do 13.12.1990r. Jadwiga Brzezińska od 13.12.1990r. Edward Jędernalik 3. Bytonia do 04.08.1997r. Jan Szulc od 04.08.1997r. do 25.03.2009r. Kazimierz Gołuński od 25.03.2009r. Teresa Milewska 4. Cis Hanna Miotk 5. Jezierce do 04.12.1990r. Tadeusz Balicki od 04.12.1990r. do 28.11.1994r. Marian Orłowski od 28.11.1994r. do 13.02.2007r. Leszek Różański od 13.02.2007r. – Maria Duraj - Rode 6. Karolewo Stanisław Fojut 7. Kleszczewo do 07.07.1991r. Kazimierz Muszyński od 07.07.1991r. Marian Reszka 8. Lipia Góra do 31.01.1998r. Piotr Hływa od 31.01.1998r. do 14.09.2007r. Wiesława Ślusarz od 14.09.2007r. Jan Szuba 9. Mały Bukowiec do 30.03.1991r. Kazimierz Buca od 02.08.1991r. do 03.02.2003r. Urszula Groth od 03.02.2003r. Bogdan Sarnowski 10. Miradowo do 02.12.1994r. Jan Wałaszewski od 02.12.1994r. do 22.01.1999r. Felicjan Gołuński od 22.01.1999r. do 23.11.2000r. Bogusław Kszczanowicz od 17.01.2001r. do 05.11.2001r. Ewa Kszczanowicz od 05.11.2001r. do 21.01.2007r. Henryk Wrzałka od 21.01.2007r. Rafał Jankowski 11. Pałubinek do 05.12.1994r. Kazimiera Klein od 05.12.1994r. Otylia Wojtaś 12. Pinczyn do 05.12.1994r. Kazimiera Bernacka od 05.12.1994r. do 28.01.2003r. Krystyna Engler od 28.01.2003r. do 15.02.2007r. Kazimierz Ossowski od 15.02.2007r. Tomasz Boszka 13. Radziejewo do 10.12.1990r. Franciszka Obrał od 10.12.1990r. do 04.02.2003r. Daniela Gołuńska od 04.02.2003r. Arleta Rueck 14. Semlin do 24.11.1990r. Sylwester Chyła od 24.11.1990r. do 24.01.2003r. Henryk Knuta od 24.01.2003r. Sylwester Chyła 15. Tomaszewo do 20.11.2002r. Bronisław Szturmowski od 22.01.2003r. Jolanta Gdaniec 16. Zawada (sołectwo nowo utworzone) od 19.07.2007r. Piotr Kurowski 17. Zblewo do 02.12.1990r. Bernard Kluk od 06.12.1990r. do 04.12.1994r. Ewa Brzozkowska od 04.12.1994r. do 08.01.1999r. Adam Skwierawski od 08.01.1999r. Czesław Kuczkowski 15 10 i 11.02 w UG Zblewo odbył się kurs agroturystyczny, zorganizowany przez Międzygminne Porozumienie Agroturystyczne z siedzibą w Zblewie. Sama kwatera to nie wszystko Kurs dotyczył turystyki wiejskiej, m.in. odpowiedniego żywienia, marketingu i ekologii w gospodarstwach agroturystycznych oraz spraw prawnych. Agroturystyka jest już dość popularną formą przedsiębiorstwa przynoszącego dodatkowy dochód. Na sukces w tej branży składa się wiele spraw, między innymi oryginalny pomysł. Sama kwatera to nie wszystko – mówiła Elżbieta Glaza z UG Zblewo. - Musi przy niej być coś przyciągającego, np. jak w Ciecholewach, gdzie Teresa Trzebiak organizuje plenery malarskie. Turystów interesują też małe stadniny koni. Prowadząca wykłady Barbara Dietrich z Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego mówiła o ścieżkach zdrowia, trasach biegowych i również o plenerach. Zainteresowani utworzeniem kwatery agroturystycznej dowiedzieli się też, że mogą płacić mniejszy podatek dochodowy, jeżeli spełnią odpowiednie warunki (m.in. wynajem pokojów w domu mieszkalnym rolnika, turyści muszą być indywidualni, pokoi nie może być więcej niż pięć). Zdecydowany do utworzenia kwatery w tym roku był jeden słuchacz, ale temat in- teresował wszystkich jako możliwy do zrealizowania w przyszłości. Na przykład Wojciech Kulas z Kleszczewa Kościerskiego rozbudowuje pod tę działalność dom, chociaż to nie jest jeszcze takie pewne. Na koniec 20 uczestników uczestników kursu otrzymało od wójta Krzysztofa Trawickiego certyfikaty. Tadeusz Majewski Za zdjęciu uczestnicy kursu, specjaliści z PODR, organizatorzy oraz wójt gminy Zblewo. Fot. Tadeusz Majewski Jubileusze Dnia 21 stycznia 2010 roku Jubileusz 50-lecia Pożycia Małżeńskiego Dnia 30 stycznia 2010 roku Jubileusz 50-lecia Pożycia Małżeńskiego obchodzili Państwo Marta i BolesławRedzimscyz Radziejewa. obchodzili także Państwo Gizela i Zenon Weisbrodt ze Zblewa. 16