17. SZ13-Nodzynski

Transkrypt

17. SZ13-Nodzynski
SYLWETKI
Tomasz Nodzyński
WSPOMNIENIE O WIESŁAWIE NODZYŃSKIM
(1930-2006)
Ludzie, którzy pracę zawodową w Zielonej Górze zaczynali do
połowy lat 60. poprzedniego stulecia, prawie w większości byli
przybyszami z innych dzielnic Polski. Mój Ojciec, Wiesław
Nodzyński,
z urodzenia, wychowania i wykształcenia był Galicjaninem. Przyszedł
na świat na przedmieściu Trzebini, liceum ogólnokształcące ukończył
w Chrzanowie w 1950 roku, a studia dziennikarskie I stopnia w 1953
na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie (uzupełnił je w latach 70.
na Uniwersytecie Warszawskim).
Opóźnienie edukacyjne spowodowała wojna. Okupację przeŜył
z rodziną w Limanowej, gdzie zmuszony był podjąć swoją pierwszą
pracę zarobkową – fizyczną, w hurtowni spoŜywczej. Tamten czas wywarł wielkie piętno na młodym, wraŜliwym, kształtującym się
człowieku. Członkowie Jego rodziny byli świadkami zbrodni
popełnianych Polakach, śydach i Romach. Dochodziły do nich
wiadomości o tym, co się działo w Oświęcimiu.
Ojciec na całe Ŝycie zapamiętał ówczesne poczucie bezsilności
wobec bezkarnej przemocy okupantów. Stało się to waŜnym motywem
wielu Jego późniejszych decyzji Ŝyciowych. Skutkiem jednej z najwaŜniejszych decyzji, podjętych tuŜ po ukończeniu studiów, był wyjazd
na ówczesne tzw. Ziemie Odzyskane. Tak naprawdę były to dla Niego „ziemie nieznane”. Pozostawiał małopolskie, a takŜe górnośląskie
rodzinne korzenie, mocno tkwiące w tamtejszych stosunkach
246
towarzyskich, zawodowych i majątkowych. Jak wielu innych w
tamtych czasach, wyruszał budować swoje Ŝycie od nowa.
Oprócz stosownego dyplomu, posiadał juŜ doświadczenie ze
współpracy z „Dziennikiem Zachodnim” oraz „Po prostu” (był
redaktorem uczelnianego oddziału tego pisma). Jako 23-letni adept
zawodu podjął pracę w „Gazecie Zielonogórskiej”, szybko został
kierownikiem działu miejskiego. Przyspieszyło to poznawanie miasta,
z którym związał się na całe Ŝycie. Jednak największa przygoda
zawodowa rozpoczęła się w 1959 roku, gdy dołączył do formującego
się zespołu redakcyjnego czasopisma społeczno-kulturalnego
„Nadodrze”, którego został jego sekretarzem. Odtąd przez ponad 30 lat
(do 1990 r.) uczestniczył w kształtowaniu oblicza jednego z bardziej
interesujących czasopism regionalnych w Polsce. Refleksje z tym
związane zawarł w ksiąŜce Ćwierć wieku z Nadodrzem. Był to
popularny zarys dziejów pisma, wynik Jego szerszych badań nad
historią lubuskiej prasy, publikowanych i odnotowywanych w
wydawnictwach lokalnych i ogólnopolskich.
Red. Wiesław Nędzyński (fot. z archiwum rodzinnego)
Oprócz pisania i współredagowania czas wypełniała Mu
wielostronna działalność społeczna. Był działaczem (niekiedy
247
współzałoŜycielem) takich instytucji i organizacji jak – Towarzystwo
Przyjaciół Zielonej Góry, Komisja Kultury Miejskiej Rady
Narodowej, Lubuskie Towarzystwo Kultury i Lubuskie Towarzystwo
Naukowe. Wielokrotnie uczestniczył w organizowaniu i
dziennikarskiej obsłudze Dni Zielonej Góry (Winobrania),
Lubuskiego Lata Filmowego w Łagowie, wystaw plastycznych z
cyklu „Złotego Grona” i innych wydarzeń kulturalnych. W 1962 r., a
więc w niespełna 10 lat po przyjeździe, został wyróŜniony tytułem
ZasłuŜonego Obywatela Zielonej Góry. W następnych latach był
nagradzany m.in. Lubuską Nagrodą Kulturalną i Nagrodą Kulturalną
Miasta. Wśród wyróŜnień za działalność publicystyczną znalazła się
m.in. nagroda za cykl reportaŜy zatytułowany Kariery, poświęcony
XX-leciu Ziemi Lubuskiej (1965).
Rozwiązanie „Nadodrza” i przejście na emeryturę w 1990 r.
początkowo nie przerwało działalności społecznej, a takŜe
dziennikarskiej. W połowie lat 90. Ojciec podjął ostatnią – jak się
miało okazać – inicjatywę na tym polu. Współtworzył i
współredagował pismo „Pionierzy” zielonogórskich osadników z
pierwszych
lat
powojennych.
W pierwszym okresie wydawania „Pionierów” ujawniły się te cechy
i umiejętności, które red. Alfred Siatecki w pięknych słowach opisał na
łamach „Gazety Lubuskiej”: „Niezapomniany redaktor. Nikt tak nie
potrafił robić pisma.” Z początkiem nowej dekady zaczęła się jednak
nasilać choroba, która nieubłaganie odbierała to, co dla dziennikarza
najcenniejsze: pamięć i umiejętność dokładnego formułowania myśli.
Ale do końca wracał wspomnieniami do czasów „Nadodrza” i
nieŜyjących juŜ redakcyjnych Kolegów: Rowińskiego, Kajana,
Felchnerowskiego, Horowicza...