Druhny ugasiły pożar - Tygodnik Ilustrowany

Transkrypt

Druhny ugasiły pożar - Tygodnik Ilustrowany
bezpłatny tygodnik
www.tygodnikilustrowany.pl
www.facebook.com/tygodnikilustrowanypl
TYGODNIK ILUSTROWANY NR 10/2015. 17 MARCA 2015 R. NAKŁAD: 10.000 EGZ. REDAKTOR PROWADZĄCY: MAREK SZYPERSKI.
TEMAT NUMERU: Polsko-krymskotatarskie drogi do współczesności
Order nie dla Jakubiaka
Druhny
ugasiły pożar
Marek Szyperski
Sto dni
Kosińskiego
Mija właśnie sto dni od zaprzysiężenia
na stanowisku prezydenta Ciechanowa Krzysztofa Kosińskiego. To zbyt
krótki okres, by oceniać czy 27-latek
z Grzybowa, który przebojem zdobył
ciechanowski Ratusz jest dobrym, czy
złym włodarzem grodu nad Łydynią.
Ale jedno jest raczej pewne – po tych
stu dniach Kosińskiemu bliżej do Austerlitz niż do Waterloo… STR. 11
•
Norbert Orłowski
Jak pisze tygodnik „wSieci” w swym
najnowszym numerze - wojewoda
mazowiecki Jacek Kozłowski „odmówił uhonorowania Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski
Marka Jakubiaka, twórcy i właściciela lokalnych browarów”. - „Z korespondencji, którą dysponujemy,
wynika, że wojewoda Jacek Kozłowski, funkcjonariusz PO” - czytamy w
tygodniku - „uznał Marka Jakubiaka
za... postać zbyt kontrowersyjną.
Tygodnik „wSieci” pisze, że „rzecz
jest o tyle szokująca, że nie było problemów z odznaczeniem jego współpracowników, którzy wraz z nim
stworzyli firmę dającą ponad 200
stabilnych miejsc pracy na Mazowszu i płacącą rocznie kilkadziesiąt
milionów złotych podatków.
reklama
Dla nich nie trzeba dekretować parytetów – do walki z żywiołem stają na równi z mężczyznami. Druhny z jednostek Ochotniczych Straży Pożarnych. Takie jak Sylwia Adamska i Katarzyna Szczęsna z OSP
Grudusk, które praktycznie we dwie ugasiły pożar
stodoły w Wiksinie. •WIĘCEJ STR. 7
reklama
Do woja marsz
do woja
Na nasze społeczeństwo czyha tak
dużo zagrożeń, że naturalną staje się
chęć powszechnych szkoleń dla ludności cywilnej.
Oprócz klęsk żywiołowych są przecież różnej maści wypadki, katastrofy.
Mimo szerokiego wachlarza zagrożeń
jako społeczeństwo nie rezygnujemy
choćby z budowy elektrowni jądrowych, które stanowią potencjalnie
ogromne zagrożenie dla nas wszystkich. STR. 11
•
2 | TEMAT NUMERU
17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY
Polsko-krymskotatarskie
drogi do współczesności
Szanowny czytelniku, tym
artykułem chciałbym zakończyć cykl o historii relacji
polsko-krymskotatarskich.
Następne teksty dotkną już
czegoś innego, też przybliżającego polskiemu czytelnikowi
kulturę krymskotatarską, ale
historia nie będzie już głównym
tematem, stanie się tłem dla
poszczególnych zagadnień,
których spróbuję się podjąć.
Urodził się w Ciechanowie. Tutaj też
ukończył Liceum Ogólnokształcące nr
2 im. Adama Mickiewicza. Absolwent
Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia
im. Stanisława Moniuszki w Ciechanowie oraz Państwowej Szkoły Muzycznej
II stopnia im. Adama Krzanowskiego w Mławie z filią w Ciechanowie.
Z wykształcenia antropolog kulturowy.
Pasjonat poznawania kultury, historii
i społeczeństwa rdzennego narodu Krymu - Tatarów Krymskich. W związku
z zainteresowaniami już od kilku lat
współpracuje z różnymi instytucjami
oraz organizacjami Tatarów polskich
oraz krymskotatarskich, w tym z ciechanowską „Fundacją Krym”.
Fot. archiwum Autora
Ostatni mój felieton zakończyłem na
1939 roku, początku hekatomby, która zniszczyła tak samo społeczność
Polaków jak i Tatarów, chociaż drogi
do przetrwania i walki w tej wojnie
obydwa narody miały inne, podobnie
jak różne doświadczenia dotknęły te
dwa narody w czasie I wojny światowej.
Założę, że Szanowny Czytelnik zna
polskie drogi do wolności i walkę
z okupantami w czasie II wojny światowej. Chciałbym jednakże przybliżyć
jak wyglądały te drogi dla Tatarów
Krymskich.
Okupacja Krymu przez wojska Cesarstwa Niemieckiego w I wojnie światowej, przyniosła Tatarom upragnioną wolność, możliwość chwilowego
i jakże dramatycznego zaczerpnięcia
„powietrza” po 134 latach rosyjskiej
niewoli. Losy Krymskiej Republiki Ludowej opisywałem jednak we
wcześniejszym artykule i teraz tylko
napomniałem o tym, żebyśmy zapamiętali, że dla niektórych Tatarów
Krymskich Niemcy kojarzyli się
z szansą na wolność i z największym
wrogiem Rosji. Stąd też, gdy wojska
III Rzeszy wkroczyły na Krym, grupa inteligencji krymskiej postanowiła
pójść na współpracę z siłami okupacyjnymi – jak wielką pomyłką stała się
ta współpraca, zrozumieli oni bardzo
szybko, gdy wielu Tatarów zginęło od
kul nazistowskich żołnierzy. W tym
samym czasie kolejne tysiące Tatarów
Krymskich ścierało się z siłami nazistów na froncie wschodnim co jeszcze
bardziej komplikowało wewnętrzną
sytuację społeczną tego narodu.
To poszukiwanie sojuszu z nazistami
przez garstkę elit krymskotatarskich
doprowadziło do sytuacji w której
Stalin, po wkroczeniu Armii Czerwonej na Krym, wydaje wraz z wyrokiem
zdrady państwa, nakaz zesłania Tatarów Krymskich z terytorium Krymu.
Z zakazem powrotu. Eksterminacja
połączona z wywózkami trwała od
Dominik Jakub
Napiwodzki
Autor wraz z Selimem Chazbijewiczem - pełnoprawnym przedstawicielem Medżlisu Narodu Tatarów Krymskich w Polsce przed siedzibą
medżlisu, 30 kwietnia 2013 roku, Symferopol
kwietnia do czerwca 1944 roku a apogeum tych wydarzeń przypadło na 18
maja. W dniu tym deportowano 187
859 Tatarów krymskich, 6252 Tatarów nadwołżańskich, parę tygodni
później 36 349 Bułgarów, Greków,
Ormian, a jeszcze wcześniej – około
50 tys. krymskich Niemców11. Tatarzy krymscy trafiają głównie do Uzbekistanu. Niedługo potem, 22 lipca
1 Chazbijewicz, 2001, Awdet czyli powrót.
Walka polityczna Tatarów krymskich o zachowanie tożsamości narodowej i niepodległości
państwa po II wojnie światowej, Wydawnictwo
Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, Olsztyn. cyt. za Krymskotatarskaja encikłopedija, t.
I, s. 98.
1944, w Chełmie pod Lublinem ogłoszony zostaje manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Polska wchodzi w oś wpływów Związku
Radzieckiego i relacje Polaków i Tatarów polskich z Tatarami Krymskimi
zamierają niemalże, na długi czas.
Kiedy jednak ludność tatarska trafiła
już do miejsc zesłania, dość szybko zaczęła się samoorganizować. Pomimo
wielu represji, powstały koła samokształceniowe zajmujące się zachowaniem języka i tradycji22. Dzięki tej
wspaniałej samoorganizacji i wspar2
Ibidem, s 121.
ciu wielu działaczy na rzecz praw
człowieka w ZSRR kultura Tatarów
Krymskich przetrwała i już w latach
70, jeszcze nielegalnie, zaczęła powracać na Krym. I w tym powrocie Polacy również mieli swoje zasługi. Nasi
rodacy przemycali na Krym książki
i materiały o treści religijnej, maszyny drukarskie, urządzenia audio i wideo, przeprowadzali także szkolenia
z działań podziemnego drukarstwa
i prowadzenia podziemnych mediów.
Wśród Polaków zaangażowanych
wtedy w pomoc Tatarom Krymskim
wymienić należy: Irenę Lasotę, Piotra
Hlebowicza, Jadwigę Chmielowską
- przewodniczącą Komitetu Wykonawczego „Solidarności Walczącej”,
Macieja Ruszczyńskiego, Selima Chazbijewicza – obecnie posiadającego
uprawnienia reprezentowania interesów Medżlisu Narodu Tatarów Krymskich w Polsce, Piotra Pacholskiego,
Beatę i Piotra Godlewskich, Eulalię
Badurską, Lecha Osiaka, Andrzeja
Rozpłochowskiego, Wojciecha Stando, Romana Zalewskiego, Macieja
Frankiewicza i innych.
Również po upadku ZSRR, kiedy
Tatarzy mogli już żyć dość spokojnie
(pomijając represje, które spotykały ich ze strony Rosjan żyjących na
półwyspie) Polacy zaangażowani byli
w przywracanie Krymowi rolnictwa,
zniszczonego przez lata bandyckiej
gospodarki nieliczącej się z naturalnymi zasobami. Jednym z takich Polaków był związany z Ciechanowem Benedykt Pszczółkowski, biorący udział
w szkoleniach dla młodych rolników
krymskotatarskich. Aż do połowy lat
90. było coraz bardziej intensywnie
jednakże później doszło do znacznego
regresu tych relacji. Do tego stopnia,
że jeszcze w 2014 roku los Tatarów
Krymskich, cały czas walczących
o utrzymanie na półwyspie i o prawa
podstawowe dla siebie i swoich dzieci
nie interesował polskich mediów oraz
władz. Wszystko zamykało się w niewielkiej grupie ludzi połączonych
dawnymi więzami przyjaźni i współpracy.
Wiele zmieniło się w marcu 2014 roku
wraz z aneksją półwyspu przez Rosję.
Jest to już jednak zupełnie inna opowieść.
Dominik Jakub Napiwodzki
W REGIONIE | 3
TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 17 marca 2015
Pułtusk:
do szpitala
po dopalaczach
znaczne ilości środków zastępczych tzw. dopalaczy, sprzęt służący do porcjowania substancji
oraz dużą ilość pieniędzy.
Zebrane dowody pozwoliły na
postawienie 47-latkowi zarzutów
narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia
innej osoby oraz nieumyślne spo-
Młody mężczyzna w szpitalu w stanie krytycznym po
zażyciu tzw. dopalaczy. Inny
– podejrzany o ich sprzedaż – aresztowany na trzy
miesiące.
- We wtorek 10 marca w nocy
dwóch młodych mężczyzn trafiło do pułtuskiego szpitala – informuje st. sierżant Alicja Bobińska z Komendy Powiatowej
Policji w Pułtusku. - Jeden z nich
w krytycznym stanie do tej pory
jest hospitalizowany. Pułtuscy
policjanci ustalili, że mężczyźni
zażyli substancje chemiczne niewiadomego pochodzenia i składu. - W zawiązku z tym policjanci z Komendy Powiatowej
Policji w Pułtusku podjęli czynności mające na celu ustalenie
pochodzenie owych substancji
– relacjonuje Alicja Bobińska. -
i akcesoria z terenu zakładu aby następnie sprzedać skradziony towar.
Podczas prowadzonych przez policjantów przeszukań, odnaleziono
skradzione przedmioty warte ponad
21 tys. zł. Cała ósemka zatrzymanych usłyszała już zarzuty kradzieży.
Trwają dalsze czynności policji.
Zatrzymanym grozi od 3 miesięcy
do 5 lat więzienia.
Red
reklama
POŻYCZKA
Nawet w 24 godziny!
do 25 000 zł
szybko i uczciwie
668 319 288
*koszt połaczenia zgodny
z taryfą operatora
Twoje pieniądze
reklama
Funkcjonariusze z Wydziału Kryminalnego zatrzymali mężczyznę, mieszkańca Pułtuska, który
zaopatrywał w śmiercionośne
specyfiki. Podczas przeszukania
jego mieszkania zabezpieczono:
Będzie remont u św.
Stanisława Kostki
Ponad pół miliona zł
na generalny remont
zabytkowego kościoła w Rostkowie,
powiat przasnyski.
Pieniądze będą
pochodzić z unijnego dofinansowania,
a umowę w tej sprawie podpisali marszałek województwa
mazowieckiego Adam
Struzik i proboszcz
parafii pw. św. Stanisława Kostki w Rostkowie ks. Adam
Chmielewski.
Fot. czerniceborowe.pl
- Mławscy policjanci na
podstawie prowadzonych
ustaleń, zatrzymali osiem
osób, które wyniosły z zakładu pracy telefony komórkowe
oraz ich części i akcesoria
o wartości przekraczającej 25
tys. zł. Nielegalny proceder
trwał od co najmniej kilku
miesięcy – informuje Anna
Gorczewska, oficer prasowy
Komendy Powiatowej Policji.
Zatrzymani to pracownicy jednego
z mławskich zakładów, zatrudnieni
w dziale napraw. Jak wynika z ustaleń, dwie kobiety i sześciu mężczyzn, mieszkańców pow. mławskiego i działdowskiego, wynosili
telefony komórkowe oraz ich części
Rostkowo
Piątkowe zaćmienie
Uwaga miłośnicy astronomii
i nie tylko. W piątek 20 marca
między 9.44, a 12.04 będzie
miało miejsce częściowe zaćmienie Słońca. Maksymalny
stopień zakrycia słonecznej
tarczy nastąpi o 10.53.
Mława:
Kradli w pracy
To jedno z najciekawszych zjawisk
astronomicznych będziemy mogli
obserwować oczywiście tylko wtedy
gdy niebo nie będzie całkowicie zachmurzone. Na otwartą dla wszystkich zainteresowanych obserwację
zaćmienia zaprasza do Płońska na
wodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W ostatni piątek
(13marca) sąd aresztował go na
trzy miesiące.
MSz
Diecezjalne Sanktuarium w miejscu urodzenia św. Stanisława
Kostki rocznie odwiedza ok. 21
tys. pielgrzymów. Niestety, zabytkowa, neogotycka świątynia
znajduje się w nienajlepszym
stanie. - Właśnie dlatego budynek przejdzie gruntowną modernizację. Prace obejmą m.in.
renowację fundamentów i murów
kościoła oraz wykonanie izolacji
przeciwwilgociowej ścian fundamentowych, w tym odgrzybianie
i osuszanie. Elewacja budynku
zostanie otynkowana i pomalowana, a cały obiekt zostanie
przystosowany do potrzeb osób
niepełnosprawnych – informuje
biuro prasowe Urzędu Marszałkowskiego.
Całkowita wartość projektu to
639 tys. 437 zł 64 gr. Kwota dofinansowania: 543 tys. 521 zł 99 gr.
reklama
Czas zmienić punkt widzenia.
MSz
ul. Płocką przed „Market z Kulturą”
Płońskie Koło Miłośników Astronomii im. Jana Walerego Jędrzejewicza.
Pamiętajmy, że zaćmienia nie wolno
oglądać bez odpowiedniego zabezpieczenia wzroku! Następne zaćmienie częściowe widoczne w naszym
kraju będzie w sierpniu 2026 r., a całkowite – dopiero w lipcu 2075 r.
MSz
ZUPEŁNIE NOWY FORD MONDEO
Atrakcyjna oferta
Ford Leasing
już od
685 PLN miesięcznie*
Leasing na nowy samochód. Czas trwania umowy 84 miesiące, opłata wstępna 25%,
wartość końcowa 15%, WIBOR 2,06%. Niniejsza kalkulacja, ważna dla pojazdów
zarejestrowanych do 31 marca 2015 r., dotyczy przedsiębiorców i nie stanowi oferty
w rozumieniu Kodeksu Cywilnego. Kalkulacja sporządzona dla wersji Ambiente z felgami
aluminiowymi, silnikiem 1.5 EcoBoost 160 KM.
Zużycie i emisja paliwa CO2: Nowy Ford Mondeo 5dr 1.5 EcoBoost 160 KM M6 Ambiente: 5.8 l/100 km,
134 g/km (zgodnie z rozporządzeniem WE 715/2007 z późniejszymi zmianami w WE 692/2008, cykl
mieszany). Na zdjęciu samochód z wyposażeniem opcjonalnym.
*
Budmat Auto 2 Sp. z o.o., ul. Sońska 2, 06-400 Ciechanów
tel. 23 674 81 00 www.budmatauto.pl
*
4 | W REGIONIE
17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY
Palmowy
konkurs
po raz trzeci
6,5 tys. zł czeka w tym
roku na szkoły – zwycięzców w konkursie „Palma
w szkole” już po raz trzeci
ogłoszonym przez ciechanowski Cedrob.
Celem wielkanocnego konkursu
jest krzewienie ojczystych zwyczajów wśród najmłodszego pokolenia. Do trzeciej edycji konkursu „Palma w szkole” zgłosiło
się 15 szkół podstawowych i domów dziecka z Ciechanowa,
Mławy, Przasnysza i Płońska.
Zadaniem uczniów jest własnoręczne wykonanie palm wielkanocnych z wykorzystaniem
dowolnych technik oraz materiałów. Oficjalne głosowanie odbędzie się 19 marca w siedzibie
organizatora.
W tym roku zdecydowaliśmy
się zaprosić do jury przedstawicieli wszystkich placówek
uczestniczących w konkursie
wraz z wielkanocnymi palmami.
Przy naszej ostatniej inicjatywie
nowa formuła się sprawdziła,
dlatego jestem przekonana, że
i tym razem uda nam się wspólnie dokonać sprawiedliwego
wyboru – powiedziała Anna
Wiśniewska, Kierownik Działu
Promocji i Reklamy - Poza tym
wspólne głosowanie jest bardzo
dobrą okazją do poznania się
i porozmawiania na temat potrzeb dzieci z regionu – dodała.
W konkursie „Palma w szkole” zostaną nagrodzone cztery
placówki. Na najbardziej kreatywne szkoły czekają nagrody
o wartości: 3 tys. 2 tys. 1 tys.
zł oraz dodatkowo 500 zł – nagroda publiczności. Zwycięskie
vouchery zostaną wręczone 26
marca podczas oficjalnej gali
w zwycięskiej szkole. Specjalnie
na tę okazję dzieci przygotują
występy artystyczne.
Red
Kobieto
zbadaj piersi!
W dniach 16-22 marca 2015 r. mammobusy odwiedzą na
Mazowszu cztery powiaty: legionowski, płocki, płoński
i żuromiński. Narodowy Fundusz Zdrowia zaprasza panie
w wieku 50-69 lat na bezpłatną mammografię w ramach
„Programu profilaktyki raka piersi”!
1) powiat legionowski
22 marca, ul. Bolesława Chrobrego 50b w Legionowie, w godzinach
10.00-18.00
2) powiat płocki
16 marca, ul. Miszewska 8a w Słupnie, w godzinach 9.00-17.00
16 marca, przy świetlicy w Radzanowie, w godzinach 9.00-17.00
17 marca, ul. Płocka 27a w Bielsku, w godzinach 9.00-17.00
17 marca, ul. Stary Rynek 16 w Gąbinie, w godzinach 9.00-17.00
3) powiat płoński
18 marca, Dzierzążnia 28 (przy UG), w godzinach 9.00-17.00
18 marca, Załuski 67 (przy UG), w godzinach 9.00-17.00
19 marca, ul. Jagiełły 16 w Czerwińsku nad Wisłą, w godzinach
9.00-17.00
19 marca, Plac Mickiewicza 17 w Raciążu, w godzinach 9.00-17.00
4) powiat żuromiński
20 marca, ul. Reymonta 3a w Siemiątkowie, w godzinach 9.00-15.00
20 marca, ul. Zacisze 2 w Bieżuniu, w godzinach 9.00-15.00
Więcej o „Programie profilaktyki raka piersi”:
http://www.nfz-warszawa.pl/index/pacjent/programy4a
OGŁOSZE N I E WŁA SN E WY DA WCY
WYDARZENIE | 5
TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 17 marca 2015
Glinojeck. Teatr Amatorski
To jest bardzo dobra zabawa
w role. Jak starosta ocenił występ
członka Zarządu Powiatu Łukasza Kapczyńskiego? - To świadczy
o tym, że członkowie Zarządu Powiatu są w stanie odnaleźć się w każdej roli – skwitował.
Starosta podkreślił „wysyp” amator-
Łukasz Kapczyński, w „cywilu”
członek Zarządu Powiatu: - Bardzo
dobrze się grało. Publiczność nagradzając nas brawami, czy salwami
śmiechu powoduje, że potrafimy
jeszcze więcej z siebie dać. - Myślę,
że to jest bardzo dobra zabawa.
Wystawili już sześć sztuk. Ostatnia
premiera - „Ożenek” Mikołaja Gogola – miała miejsce w miniony weekend. Teatr Amatorski – bo o nim
mowa – działa przy Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Glinojecku.
My na „Ożenku” byliśmy w sobotę
– podobnie jak licznie zgromadzona publiczność - nie szczędziliśmy
braw.
- Wszyscy aktorzy grali wspaniale,
a przecież wiemy, że są to amatorzy
– komentował na gorąco po spektaklu obecny na widowni starosta
ciechanowski Sławomir Morawski.
- Amatorzy, którzy poświęcili swój
czas i naprawdę świetnie wczuli się
skich teatrów. - Przecież tylko w Powiatowym Centrum Kultury i Sztuki
działają cztery teatry amatorskie.
I bardzo dobrze, że także w Domu
Kultury w Glinojecku również taki
teatr działa. Myślę, że z tą sztuką mogliby wystąpić również dla publiczności ciechanowskiej – stwierdził.
Spektakl podobał się także kierownikowi ciechanowskiej delegatury
Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego Grzegorzowi Wróblewskiemu.
- Jestem pod wrażeniem: bardzo dobra scenografia, stroje, tempo akcji.
Tylko pogratulować. Ziemia ciechanowska ma bardzo dobrych aktorów
amatorów.
- Pracowaliśmy nad spektaklem od
września – mówi Marek Marcinkowski, dyrektor Zespołu Szkół w Ościsłowie. - Przeważnie spotykaliśmy
się co tydzień, a ostatnio dwa razy
w tygodniu, bo to jednak poważne
przedsięwzięcie. Mnóstwo tekstu do
opanowania zwłaszcza przez kolegów i koleżanki, to wszystko wymagało długich przygotowań.
- Zaczynałem swój udział w spektaklach jeszcze jako kierownik posterunku policji w Glinojecku, zostałem mile przyjęty przez publiczność.
Zobaczyła, że policjant to też normalny człowiek, poznała mnie z drugiej strony – mówi Dariusz Lewan-
O G ŁOSZ E N I E W Ł A SN E WYDA WCY
reklama
dowski, dziś już na emeryturze.
- Ożenek jest naszą szóstą premierą
– wylicza Wojciech Bruździński, dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka
Kultury. - Nasz teatr działa od 2011
r. Pierwszą premierę wystawiliśmy
w styczniu 2012 r., była to „Opo-
Fot. Marek Szyperski
Mogliby odpoczywać po
intensywnej pracy zawodowej,
czy na zasłużonej emeryturze.
Na kanapie przed telewizorem,
na działce przy grillu. Zamiast
tego od prawie czterech lat
robią teatr.
reklama
wieść wigilijna”. Pomysłodawcami
tego teatru byli pracownicy świetlicy socjoterapeutycznej i pierwsze
przedstawienie było w wykonaniu
dorosłych i dzieci uczęszczających
na zajęcia w świetlicy. Pierwszym
celem teatru była integracji ludzi
pracujących na stanowiskach, dyrektorów szkół, pracowników Urzędu
Miasta i Gminy, nauczycieli z tymi
dziećmi. To się bardzo ładnie udało, poszła pierwsza sztuka, a potem
kolejne.
MSz
6 | SPOŁECZEŃSTWO
17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY
Janusz Zalewski
Powroty – poza Nadrzeczną (1)
Ulica Nadrzeczna miała własną i niepowtarzalną atmosferę, ze swoimi przeróżnymi
zakładami, domami i ludźmi,
których pamięta się na zawsze i odpowiednio często do
nich wraca. Ale Nadrzeczna,
mimo swojego mikroklimatu
i niezwykłej atmosfery, nie
była jedyna w tym mieście.
Małemu szczeniakowi nie było
jednak dane doświadczać
zbyt wielu przygód na innych
ulicach, mimo że chciałoby się
pójść o wiele dalej, jak choćby
na cukrownię lub na stację
kolejową, które przy odrobinie
szczęścia można było zobaczyć w oddali, gdy po kryjomu,
ze strachem w oczach i trzęsącymi się portkami, weszło
się na wieżę w Zamku.
Istnieje jednak jeszcze jedna ulica,
której warto poświęcić kilka myśli,
bo była i jest osią, wokół której kręci się na swój sposób życie miasta.
Chodzi o ulicę Warszawską. Ponieważ przez wiele lat była główną ulicą w mieście, można na nią patrzeć
z wielu perspektyw i opisywać ją
na wiele sposobów i z pewnością
każdy mieszkaniec ma swój własny
pogląd na jej miejsce w codziennej
rzeczywistości. Jest jednak jeden
punkt widzenia, który oddaje specyficzny charakter tej ulicy, jakiego
normalnie nie dostrzegamy. Jest
to spojrzenie nie przez jej budynki
i ich architekturę, nie przez ruch pojazdów, nie przez handel i sklepy, ale
przez pryzmat kontaktów z ludźmi,
którzy ten charakter ulicy tworzą,
i chodzi nie tylko o samą Warszawską, ale również o jej otoczenie i ulice przyległe.
Aby dojść z Nadrzecznej na Warszawską, trzeba podejść w górę
Dolną i przedostać się przez Rynek,
obecnie przemianowany. Ile razy
tamtędy przechodzę, zawsze wstępuję do szewca, żeby podzelować
buty lub wstawić nowe fleki, nawet
jeśli tego w istocie nie potrzebuję.
Poza zamówieniem usługi, liczy się
kontakt, wymiana paru zdań, odczucie wspólnoty, zrozumienie problemów i kłopotów, których nikomu nie brakuje, obśmianie głupoty
polityków, itp. A poza tym, wypada po prostu wspólnie ponarzekać
i pokląć na podatki. Szewc jest kimś
tak zrośniętym z małym miastem,
tak bardzo weń wintegrowanym,
że mógłby być nawet w jego herbie,
gdyby to miejsce nie było już zajęte
przez św. Piotra. Wystarczy pójść
tam na chwilę i zobaczyć ludzi, którzy do niego przychodzą ze swoimi
butami i przysłuchać się kilku zdaniom, które zamieniają z szewcem.
Tego nie ma nawet w poczekalniach
u lekarzy, a tym bardziej w gabinetach lekarskich.
Ten zawód jest mi szczególnie bliski, bo mój dziadek był szewcem
i przez wiele lat miał swój zakład
w Rynku. Wchodziło się tam po
cementowych schodkach i otwierało zgrzytające zawiasami drzwi,
naciskając na zacinającą się klamkę
i przechodząc przez wysoki próg.
Wewnątrz było kilka przedziwnych urządzeń, do
których nie wolno było
mi się dotykać, ani nawet
zbliżać, jak nożyce i przecinaki, maszyna do zszywania cholewek i prasa.
Dziadek miał na wszystko
oko, mimo iż pozornie
wyglądało na to, że tylko
siedział nad kopytem i zakrzywionym młotkiem
wbijał gwoździe we fleki.
Ale do jego codziennych
funkcji należało wykonywanie wielu innych zabawnych czynności, które
obserwowałem z szeroko
otwartymi oczami, nie
tylko z powodu chronicznego niedoświetlenia
„warstatu”, jak nazywał
swój zakład dziadek.
Oprócz szycia nowych butów i naprawiania starych,
dziadek prowadził właściwie mały sklep, w którym
sprzedawał różne artykuły
szewskie, jak na przykład skórę czy
gwoździe, pastę do butów, blaszki
do zelówek, prawidła, dratew lub
sznurowadła. Bardzo zajmujące
dla takiego szczeniaka, jak ja, który
jeszcze nie chodził do szkoły, było
to że dziadek ważył klientom towar.
Mnie się wydawało, że gwoździe
można by sprzedawać na sztuki, bo
były przeliczalne, a skórę można
by sprzedawać według miary powierzchni, bo im więcej materiału
tym większa użyteczność, ale wcale
tak nie było. Wszystko sprzedawało
się na wagę.
Waga była bliźniaczo podobna do
tej, na której babka ważyła na sprzedaż kapustę kwaszoną, i miała dwie
szalki, jedną na której stawiało się
odważniki i drugą, gdzie kładło się
towar, a pośrodku – wskazówkę,
która utrzymana w pionie wyznaczała równowagę. Dziadek własnoręcznie dokonywał ceremonii
ważenia towaru dla klienta, a potem
zapisywał w kajecie ile czego sprzedał i za jaką sumę, a na koniec dnia
przeliczał dzienny utarg. Podczas
sprzedaży czasem odwracał się i pokazywał klientom jedną z tabliczek
wiszących na ścianie, której tekst
brzmiał mniej więcej tak: „Kredyt
umarł, zabili go dłużnicy, o czym
zawiadamiają pozostali łatwowiernicy”. Umiałem składać litery
i czytać zdaniami zanim poszedłem
do szkoły, więc poszczególne wyra-
zy były dla mnie czytelne, ale nie
znaczy to wcale, że zrozumiałe, bo
w żaden sposób nie mogłem wykombinować, co to był, a właściwie kto to był ów zmarły Kredyt,
a szczególnie kto to byli łatwowiernicy? Nawet w Encyklopedii,
gdzie wówczas czytałem o różnych
grupach ludzi znanych z historii,
jak faryzeusze lub medyceusze, nie
mogłem znaleźć żadnego odniesienia do łatwowierników.
Siedząc w zakładzie i czekając aż
mnie odbierze wracająca z roboty
matula, dokładnie obserwowałem
dziadka, co, kiedy i jak robi, i jedna z rzeczy – zupełnie nie związana
z butami – bardzo mnie zaintrygowała, a mianowicie to, że popijał
herbatę z termosu. W pewnym
momencie, podczas pracy, kiedy
wydawało się, że jest całkowicie
pochłonięty robotą, dziadek nagle
przerywał stukanie we fleki i –nie
ruszając się ze swego zydelka – sięgał po termos stojący pod maszyną
do szycia butów, odkręcał nakrętkę
wyglądającą jak kaptur w kształcie niewielkiego kubka, wyjmował
z termosu korek, zakręcał całym
termosem w kółko, żeby płyn się
rozmieszał, i nalewał parującej herbaty do kubka. Z jakiegoś powodu,
który rozszyfrowałem dużo później,
nie wolno mi było w ogóle pić tej
herbaty. Gdy prosiłem, żeby mi dał
spróbować, to sięgał do szuflady,
wręczał mi jakieś moniaki i kazał skoczyć
do pobliskiego sklepu pani Chuchulskiej
po oranżadę. Nie rozumiałem tego zbyt
dobrze i sądziłem, że
mogło chodzić o możliwość złapania jakiejś
choroby przez kontakt
ust z kubkiem, bo panowały wtedy odra
i ospa wietrzna, którymi zarażały się dzieci,
ale dopiero pod koniec dnia, kiedy ruch
w zakładzie trochę
się uspokoił i mniej
było klientów, jeden
z dziadka czeladników
wyjaśnił mi, że herbata była chrzczona, co
mnie uspokoiło, bo
wiedziałem że chrzest
ma coś wspólnego
z prawem boskim,
z kościołem i z księdzem, więc mnie było
nic do tego, ale dlaczego dziadek występował w tej roli, to
nie pojmowałem zupełnie.
Z innych przyjemnych czynności wykonywanych przez dziadka, uważnie
obserwowałem proces ważenia, który
mnie intrygował z powodu takiego, że
małe rzeczy mogły ważyć więcej niż
duże, czyli były cięższe. Z Encyklopedii wydedukowałem, ze przyczyną
tego faktu może być gęstość materii,
ale nie miałem z kim o tym porozmawiać, więc zamiast na teoretyzowaniu
skupiłem się na praktyce. Proces ważenia tak bardzo mi się spodobał, że
zacząłem ważyć buty. Stawiałem jeden but na jednej szalce, a na drugiej
dobierałem odważniki, żeby zrównoważyć ciężar. Nauczyłem się jednostek wagi, jakimi były kilogram i de-
kagram, które wszyscy nazywali kilo
i deko. Buty ważyłem pojedynczo,
najpierw lewy, potem prawy, a wyniki – wzorem dziadka, który świecił
mi przykładem systematyczności –
zapisywałem we własnym szesnastokartkowym kajecie, który matka mi
kupiła w sklepie papierniczym. Miałem też problem, który z dzisiejszego
punktu widzenia jest niewątpliwie
problemem naukowym dla sześciolatka, polegający na pytaniu, czy
waga lewego buta równała się wadze
prawego? Wydawało mi się początkowo, że prawe buty były cięższe. Ale
po zważeniu kilkunastu par butów
i porównaniu wyników, tj. wagi lewego i prawego buta w tej samej parze,
okazało się, że nic podobnego, i mniej
więcej tyle samo lewych butów miało wagę większą od prawego, co prawych – od lewego. W Encyklopedii
nazywało się to prawem wielkich
liczb i oznaczało w jednej z wersji, że
dla dużej liczby wypadków częstości
obu zdarzeń zbiegają się do tej samej
liczby. Wtedy pomyślałem sobie, że
zamiast rzucać monetą i obstawiać
orła lub reszkę, można by obstawiać,
który but jest lżejszy lub cięższy, prawy czy lewy, i zapytałem o to dziadka,
którego rady bardzo ceniłem, ale on
natychmiast wyjął monetę z szuflady
i kazał mi kupić sobie oranżadę u pani
Chuchulskiej, dodając, że w domu
na strychu leży dużo książek o matematyce, które mógłbym poczytać, to
może bym trochę zmądrzał.
Wytwarzanie butów było dla mnie
czymś nadzwyczajnym, bo z kawałków skóry, które się odpowiednio
przykroiło, i z dratwy, którą się te kawałki zszywało, można było stworzyć
przedmiot, który czemuś służył. Pamiętając o tym, wiele lat później, ku
uciesze moich studentów inżynierii
oprogramowania, zacząłem im wyjaśniać, na czym polega działalność
inżyniera. Opierając się na modelu
procesu wyrabiania buta, z warsztatu
mojego dziadka, opowiadam o tym,
jakie są etapy tworzenia każdego wyrobu, zegarka czy lokomotywy, a nawet programu komputerowego. Najpierw, konieczny jest opis zadania do
wykonania, a mówiąc językiem technicznym – specyfikacja problemu.
W przypadku buta, dziadek tworzył
taki opis stawiając stopę klienta na
czystym szarym papierze i obrysowując ją ołówkiem. Mierząc dodatkowo wysokość podbicia, miał pełną
specyfikację problemu, co zapisywał pod nazwiskiem klienta w swoim kajecie. To był pierwszy krok.
•
cd. na str. 13
EXTRA WYDARZENIA | 7
TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 17 marca 2015
EXTRA CIECHANÓW | Tygodnik
nr 511 | rok XII | 17 MARCA 2015 | nakład 10 000 egz. | ISSN: 1733-5124
Wielki ogień w Watkowie
Ponad sześć i pół godziny
trwało gaszenie pożaru obory
w Watkowie, gm. Gołymin.
Straty oszacowano na ok.
100 tys. zł, natomiast uratowane mienie na ok. 800 tys.
zł. W akcji wzięło udział 51
strażaków – zawodowców
i ochotników.
Pożar wybuchł 12 marca po drugiej
w nocy. Z relacji strażaków wynika, że paliła się drewniana więźba
dachowa oraz słoma zgromadzona
na poddaszu murowanego budyn-
ku gospodarczego. Palił się też cały
dach pokryty eternitem.
Ewakuowano 5 krów, 5 macior, 40
prosiąt, około 60 szt. drobiu oraz
quada i samochód osobowy. Jedna
osoba została poszkodowana, której udzielono pomocy i przekazano
przybyłemu zespołowi ratownictwa
medycznego. Działania utrudniało
silne zadymienie i wysokie składowanie słomy na strychu. Po częściowym stłumieniu ognia przystąpiono do usuwania słomy z poddasza
na zewnątrz budynku i przelewaniu
jej wodą. Przy użyciu pił do drew-
na usunięto spaloną konstrukcję
więźby. W trakcie działań właściciel
usuwał spaloną słomę na pobliskie
pole przy użyciu ładowaczy i przyczep. Zagrożone były 2 stodoły
w tym jedna drewniana, jedna obora i dom oraz sprzęty rolnicze pozostawione w budynkach – czytamy
w informacji Komendy Powiatowej
Państwowej Straży Pożarnej w Ciechanowie.
Przypuszczalną przyczyną pożaru
było zwarcie instalacji elektrycznej.
MSz
Druhny ugasiły pożar
Dla nich nie trzeba dekretować parytetów – do walki
z żywiołem stają na równi
z mężczyznami. Druhny z jednostek Ochotniczych Straży
Pożarnych. Takie jak Sylwia
Adamska i Katarzyna Szczęsna z OSP Grudusk, które
praktycznie we dwie ugasiły
pożar stodoły w Wiksinie.
szenia pożaru stodoły, która w rzeczywistości okazała się dwukrotnie
mniejsza niż zgłaszano, a i pożar był
dopiero w początkowej fazie gaszony przez mieszkańców wiadrami
wody. No cóż, strach ma wielkie
oczy – informuje Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Ciechanowie. - Na szczęście
dzięki szybkiej interwencji OSP
Pierwsze informacje wskazywały na bardzo duży pożar. Nic więc
dziwnego, że do akcji gaśniczej
skierowano zastępy ratownicze
PSP z Ciechanowa i Mławy oraz
z OSP Grudusk i Łysakowo. - Po 10
minutach na miejsce pożaru dotarły pierwsze dwa zastępy ratownicze
z OSP Grudusk i przystąpiły do ga-
Straż z Policją,
Policja ze Strażą
Dobre rozwiązania się sprawdzają, więc w miasto znów ruszyły mieszane patrole Policji
i Straży Miejskiej.
- Obecnie piesze patrole mają charakter systematyczny, zaplanowane
są na co najmniej kilka miesięcy.
Takie rozwiązanie - stosowane
dawniej w mniejszym wymiarze,
w krótkich okresach czasu - sprawdza się, co sygnalizują mieszkańcy.
Dzięki ścisłej współpracy straży
miejskiej i policji istnieje większa
możliwość organizowania dwuoso-
bowych zespołów patrolujących
miasto – informuje rzeczniczka
Urzędu Miasta Ciechanów Renata
Jeziółkowska. - Regularne działania tego typu wynikają z ustaleń
z lutowego spotkania prezydenta
z przedstawicielami wszystkich
służb mundurowych. Komendanci policji, straży pożarnej i straży miejskiej rozmawiali wówczas
w ratuszu z prezydentem o sprawach związanych z zapewnieniem
ciechanowianom maksymalnego
bezpieczeństwa. Zaproponowano
szereg rozwiązań, które systematycznie zostają wdrażane. Opierają się na wymianie doświadczeń,
współpracy w sytuacjach zagrożenia i wspólnych działaniach prewencyjnych.
MSz
Grudusk udało się uratować budynek - a właściwie stodołę ugasiły
druhny z OSP Grudusk które przybyły do pożaru: Sylwia Adamska
i Katarzyna Szczęsna z OSP Grudusk.
Akcja gaśnicza trwała godzinę i 15
minut. Straty wyniosły ok. 500 zł
zaś uratowane mienie oszacowano
na 10 tys. zł. Ogień prawdopodobnie ktoś zaprószył.
- Uczestniczą w szkoleniach, ćwi-
czeniach, akcjach ratowniczych.
Biorą udział w zawodach sportowo-pożarniczych, uroczystościach, grają w orkiestrach strażackich. Pracują jako funkcjonariusze
Państwowej Straży Pożarnej lub
należą do jednostek Ochotniczej
Straży Pożarnej – przypominali
o druhnach w Komendzie Powiatowej PSP z okazji niedawnego
Dnia Kobiet.
MSz
8 | REKLAMA
EXTRA FIRMA
17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY
REKLAMA | 9
TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 17 marca 2015
EXTRA USŁUGI
OGŁOSZENIA DROBNE
BUDOWLANE
Kierownik budowy, świadectwa energetyczne, kosztorysy, inwentaryzacje.
Tel. 504 544 024
Kierownik budowy, projekty,
kosztorysy.
Tel. 606 399 121
Usługi dekarskie, remonty, docieplenia.
Tel. 516 041 155
NIERUCHOMOŚCI
KOMOROWSKI Biuro
Pośrednictwa i Zarządzania
Nieruchomościami
Ciechanów Pl. T. Kościuszki 13
(I piętro)
www.komorowskinieruchomosci.pl
tel. 790 258 011, 23 672 72 71
POLECAMY USŁUGI
ZARZĄDZANIA
I ADMINISTROWANIA
WSPÓLNOT MIESZKANIOWYCH
Na sprzedaż:
- Dom dwurodzinny na Podzamczu
- 350 tys. zł,
- Budynek warsztatowo-mieszkalny w rejonie ul. Płońskiej - 235
tys. zł,
- Dom za pływalnią - 345 tys. zł,
- Dom z lokalem usługowym przy
ul. Kolbego. 314 tys. zł,
- Dom przy Płońskiej 690 tys. zł,
- Nowy dom k/Gąsocina 290 tys.
zł,
- KAMIENICA w Pułtusku,
- Dom w środku Ciechanowa - 525
tys. zł,
- LUKSUSOWY NOWY DOM k/
Ciechanowa,
- Dom z lokalami handlowymi,
Gąsocin,
- Dwurodzinny dom - 235 tys. zł,
- Dom z lokalem na Kargoszynie 556 tys. zł,
- Dom na działce 2042 m2 - 85
tys. zł,
- Dom + 3,5 ha Śródborze gm.
Glinojeck - 230 tyś, zł,
- Dom 250 m2 w Ciechanowie świetna lokalizacja
- Dom w Konopkach,
- Dom stan surowy otwarty 16 km
od Ciechanowa, 169 tyś.,
- Dom piętrowy z budynkiem mag-prod. i garażem w Mławie - 255
tys. zł,
- Mały dom + 0,84 ha na wsi - 250
tys. zł,
- Dom w stanie deweloperskim
Gąsocin,
- PRZYCHODNIA Z APTEKĄ W
KONOPKACH,
- NOWY dom na działce 0,87 ha,
ładny staw, gm. Krasne,
- Dom, stan surowy, Chruszczewo
- 175 tys. zł,
- Dom w stanie surowym zamkniętym 2 km od Ciechanowa,
- Dom drewniany, 13 km od C-nowa
- 40 tys. zł,
- Dom wypoczynkowy na Mazurach
- 225 tys. zł,
- Dom w Sinogórze - 195 tyś. zł,
- Pawilon - Aleksandrówka - 237
tys. zł,
- Pawilon handlowy C-nów Centrum 110 tys. zł,
- Pawilon handlowo - usługowy 157 tys. zł
- M-4 65,0 m2 - Armii Krajowej,
159 tys. zł,
- M-2, 37,0 mkw. I p. Przasnysz 117 tys. zł,
- M-5, 73,1 mkw. II p. z windą 210
tys. zł,
- M-3 przy ulicy Warszawskiej,
- M-5 68,7 m2, Okrzei, parter - 180
tys. zł,
- M-5 73,8 m2 , os. 40-lecia - 175
tys. zł,
- M-5, 134,5 m2, ul. Sienkiewicza 187 tys. zł,
- Kawalerka w Toruniu - 165 tyś. zł,
- NOWE mieszkania w CENTRUM
C-nowa,
- Działka Rutki 2000 mkw. - 39
tys. zł
- Działki budowlane od 27 tys. zł,
- Działka pod bud. wielorodzinne,
- Działka we Władysławowie - 69
tyś. zł,
- Działka Lekowo - 33,5 tys. zł,
- Działka ul. Wojska Polskiego - 89
tys. zł,
- Działka 0,8 ha, Pniewo-Czeruchy
- 70 tyś. zł,
- Działka z rozpoczętą budową
domu, 9 km od Ciechanowa - 145
tys. zł,
- Działka C-ów ul. Wesoła 1,75 ha 395 tys. zł,
- Działka C-ów ul. Kosynierów
822m2 - 79 tyś. zł,
- Działka budowlana 760 m2,
okolice Warszawy - 160 tys. zł,
- Działka 1,38 ha (z podziałem na
7 działek) ze stajnią i stawem, 5
km od Ciechanowa,
- Działka 900 m2. Gąsocin Centrum - 45 tyś. zł,
- Działka 5 km od Ciechanowa
1000m2 - 40 tyś. zł,
- Działka w Gołotczyźnie, budowlana 3323 m2,
- Działka rolno-leśna 1,58 ha gm.
Glinojeck - 35 tys. zł,
- Działka pod budownictwo wielorodzinne 0,7 ha,
- Grunty rolnicze 4,4 ha - 139 tys.
zł,
- Grunty rolnicze 3,7 ha, Rydzewo,
125 tys. zł
- DUŻE siedlisko 12 km od C-nowa
- 395 tys. zł
- Siedlisko nad Wkrą - 159 tys. zł,
- Lokal użytkowy Armii Krajowej 157 tys. zł,
- Baza magazynowo - produkcyjna
-240 tys. zł,
- Zakład produkcyjny-400 tys. zł,
- Zakład magazynowo biurowy
1300 mkw. - 1 200 tys. zł,
- Zakład produkcyjno-magazynowy - 195 tys. zł
- Działka z dwoma budynkami w
Unierzyżu - 198 tyś. zł,
- Lokal handlowo-usług, Działdowo - 465 tys. zł.
Do wynajęcia:
- Mieszkanie czteropokojowe 1480
zł/m-c
- Magazyn 143 m2, Centrum, 2440
zł + VAT/m-c,
- Mieszkania o pow. od 40 do 90
m2,
- Zakład biurowo-magazynowy
1328 mkw. 8,5 tys. zł/m-c
- Pomieszczenia handlowe i
biurowe w Centrum Ciechanowa
od 20 do 250 m2, cena: 12-50 zł/
m2 netto
Sprzedam M-4
tel. 664 714 570
Pilnie sprzedam mieszkanie M-5
w Ciechanowie
tel. 662 250 475 lub 600 307 017
Sprzedam mieszkanie 39 m2
tel. 694 244 901
SPRZEDAM
Sprzedam drewno kominkowe, więźbę
dachowa, łaty, kontrłaty.
Tel. 516 041 155
Sprzedam albumy ze 103 pracami
tel. 23 672 10 58
USŁUGI
Usługi BHP i PPOŻ.
Szkolenia, doradztwo, ocena ryzyka
zawodowego.
Tel. 696 659 423
Usługi koparką JCB 4 CX,
kruszywa, żwir, czarnoziem.
Ciechanów. Tel. 602 711 443
JAK OTRZYMAĆ SZYBKĄ POŻYCZKĘ?
W 15 minut, bez sprawdzania w BIK.
Zadzwoń: 324207389
Biuro Rachunkowe. Dotacje Unijne.
Tel. 600 311 786
Serwis komputerowy.
Dojazd gratis. Tel. 602 336 396
Pożyczki chwilówki od ręki.
Ciechanów – 500 407 047
Mława – 510 915 715
Pożyczka Ananas od 300 do 1500 zł.
Dojeżdzamy do klienta.
tel. 606 545 877, 607 919 919
MOTORYZACJA
Samochody do 5 tys. złotych
Skup, sprzedaż.
Tel. 604 609 231,
512 048 941
ZDROWIE
Medycyna naturalna, masaże, świecowanie uszu, wróżbiarstwo.
Tel. 602 842 374
UWAGA!
do 31 marca 2015 r.
ogłoszenia drobne
na portalu
www.tygodnikilustrowany.pl
ZAMIEŚCISZ ZA DARMO
10 | EXTRA WYDARZENIA
17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY
Sukces Ali Szemplińskiej
na O’BeeBok-u
W Białołęckim Ośrodku Kultury w Warszawie odbył się V
Ogólnopolski Festiwal Piosenki Polskiej i Anglojęzycznej
O’beeBOK. Studium Piosenki
PCKiSz w Ciechanowie reprezentowały Alicja Kłosińska
i Alicja Szemplińska - przygotowane przez Grzegorza
Chodkiewicza.
Biorąc pod uwagę kryteria oceny:
dobór repertuaru zgodny z kategorią wiekową; dostosowanie utworu
do wieku, zarówno pod względem
wokalnym jak i pod względem treści
i jej rozumienia przez wykonawcę;
interpretację utworu; indywidualność artystyczna; choreografia (dodatkowe punkty w ocenie); ogólny
wyraz estetyczno – artystyczny - jury
w składzie: Urszula Smoczyńska,
Krzysztof K.A.S.A. Kasowski, Dorota Osińska, Iwona Prugar - Fiedorowicz, Paweł Filasiński, Agnieszka
Lekszycka - postanowiło w kategorii
10-12 lat przyznać II miejsce Alicji
Marii Szemplińskiej. Gratulujemy
i życzymy dalszych sukcesów.
Red
W intencji miasta
i mieszkańców
Raz w miesiącu w kaplicy
Specjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego odbywa
się Adoracja Najświętszego
Sakramentu w intencji Ciechanowa i ciechanowian.
Adoracja odbywa się w pierwszy
czwartek miesiąca, od dziewiątej
rano do mszy św. o 18.30 - Zapraszamy wszystkich z Ciechanowa i okolic. Chcemy jednoczyć w modlitwie
miasto, różne grupy religijne - mówi
kapelan szpitaka, ks. Maciej Szostak.
MSz
Będzie III Marsz
dla Życia i Rodziny
W minioną niedzielę (15 marca) powstał w Ciechanowie komitet
organizacyjny III Marszu dla Życia i Rodziny. Tworzą go przedstawiciele organizacji i stowarzyszeń katolickich z miasta i powiatu.
Marsz odbędzie się 31 maja.
MSz
W piątek, 13 marca, przed
zapowiadanym wcześniej na
koniec miesiąca terminem oddano do użytku kolejny ponad
dwukilometrowy odcinek pętli
miejskiej – od ul. Tysiąclecia
do ul. Kasprzaka.
Pętla dłuższa
Łącznie mamy już ponad 7,5 km dostępnej dla ruchu części obwodnicy.
Od ul. Mławskiej do Kasprzaka i od. ul.
Gostkowskiej do ul. Wojska Polskiego.
Na oddanie czeka praktycznie gotowy
odcinek Mławska – Gostkowska, a na
zbudowanie odcinki Mleczarska –
Płońska i Wojska Polskiego Pułtuska.
MSz
W rozesłanym do mediów komunikacie rzeczniczka Urzędu
Miasta Renata Jeziółkowska pisze, że dopuszczone do ruchu
odcinki pętli pozwalają kierowcom ominąć centrum miasta.
Oczywiście – jeśli w ostatni
piątek jechałem z Leśnej na
Krubin, to nowy odcinek – do
Kasprzaka był jak znalazł. Dojechałem szybciej niż gdybym
wybrał trasę przez wiadukt na
Płockiej i Płońską. Był nawet
bonus – całkiem liczne stadko
saren pasących się jak gdyby nic
przy nowej pętli.
Ale wciąż uważam, że bez oddanych do użytku: tunelu na
Spółdzielczej i wiaduktu na
Mleczarskiej pętla jest jak układ
krwionośny bez serca. Coraz
dłuższe dostępne dla kierowców
odcinki pętli i wiadukt na ul. Gąseckiej ani trochę nie zmniejszyły
korków w godzinach szczytu na
wiadukcie na Płockiej, ani trochę
nie ułatwiły dojazdu kierowcom
„zza torów” do centrum miasta.
Bo problem polega na tym, że
ja i wielu innych kierowców nie
chce omijać centrum. My chcemy do niego łatwo dojechać.
Marek Szyperski
Roboczo o instrumencie
Budowa drogowo – kolejowego węzła przesiadkowego w rejonie dworca
PKP oraz parkingu wraz
z przebudową ul. Sienkiewicza i budową ścieżki
rowerowej do przystanku
PKP Ciechanów Przemysłowy; poprawa spójności
komunikacyjnej poprzez
budowę w Ciechanowie nowej drogi gminnej od ronda
„Solidarności” do wpięcia
w miejski układ obwodowy
mający połączenie z siecią
TEN-T wraz z rozbudową
miejskiego systemu komunikacji zbiorowej; budowa
dwóch dróg gminnych
łączących tereny dzielnicy
przemysłowej z układem
obwodowym Ciechanowa
mającym połączenie z siecią TEN-T (ul. Mazowiecka
i Niechodzka).
To ciechanowskie cele do Regionalnego Instrumentu Terytorialnego warte ok. 100 mln zł,
czyli prawie połowę z ponad 200
mln zł na jaki opiewają wszystkie projekty do RIT-u subregionu ciechanowskiego obejmującego powiaty: ciechanowski,
płoński, mławski i pułtuski oraz
miasta: Ciechanów, Mławę,
Płońsk i Pułtusk. W sumie projektów jest 15.
W minionym tygodniu w Ciechanowie spotkali się przedstawiciele samorządów tworzących
subregion. Efektem było podpisanie listu intencyjnego i utworzenie grupy roboczej.
- Był to wstęp do planowanego
na 19 marca spotkania w Warszawie w Urzędzie Marszałkowskim. Do końca marca zostanie przygotowany ostateczny
wspólny plan działań inwestycyjnych. RIT ma być jednym
z elementów Regionalnego
Programu Operacyjnego Województwa Mazowieckiego na lata
2014-2020 – poinformowała nas
rzeczniczka ciechanowskiego
Urzędu Miasta Renata Jeziółkowska.
MSz
Adres Redakcji Tygodnika Extra Ciechanów: 06-400 Ciechanów, ul. Kilińskiego 8,
tel. 23 672 55 88
Redaktor naczelny Marek Szyperski
Wydawca Gambrynus Sp. z o.o.
ul. Kilińskiego 5, 06-400 Ciechanów
OPINIE | 11
TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 17 marca 2015
Sto dni Kosińskiego
Mija właśnie sto dni od
zaprzysiężenia na stanowisku prezydenta Ciechanowa
Krzysztofa Kosińskiego. To
zbyt krótki okres, by oceniać
czy 27-latek z Grzybowa, który przebojem zdobył ciechanowski Ratusz jest dobrym,
czy złym włodarzem grodu
nad Łydynią. Ale jedno jest
raczej pewne – po tych stu
dniach Kosińskiemu bliżej do
Austerlitz niż do Waterloo…
Pamiętam moje pierwsze spotkanie
z Kosińskim sprzed bodaj dwóch
lat, gdy
rozmawialiśmy na peronie ciechanowskiego dworca o kolejowych
połączeniach. Gdyby wtedy ktoś
mi powiedział, że ten chłopak rzuci
wyzwanie rządzącemu niewzruszenie od kilku kadencji Ciechanowem Waldemarowi Wardzińskiemu
i wygra – najpierw wybuchnąłbym
śmiechem, a potem znacząco popukał się w czoło.
I za tę śmiałą decyzję należy się
największy plus dla obecnego prezydenta. Za to, że się nie bał, że nie
wystraszył się wyśmiania, opinii, że
stoi na straconej pozycji, że „ktoś
z Grzybowa” nie ma szans na pozyskanie poparcia ciechanowian.
I dlatego niezależnie jak i kiedy
zakończą się jego rządy w ciechanowskim Ratuszu, to wielką, nie
wiem czy nie najważniejszą zasługą
Kosińskiego będzie, że zniszczył tę
błogą stabilizację, żeby nie powiedzieć zastój, która od przynajmniej
dwóch kadencji panowała nad Łydynią. Zniszczył świetne samopoczucie dotychczas rządzącej ekipy
przekonanej chyba, że nikt
inny nie jest predestynowany do rządzenia
Ciechanowem, że tylko oni mają najlepsze
pomysły na rozwój
miasta, tylko oni
wiedzą
co
ciechanowianom
jest
najbardziej
potrzebne.
Nawet gdyby wielu ciechanowian
miało na ten temat inne zdanie.
Kolejny plus to doskonały dobór
(choć wiem, że uwarunkowany
koalicyjnymi układami) dobór wiceprezydentów. Znając Joannę Potocką – Rak i Krzysztofa Kacprzaka
wiem, że w mieście będzie sporo
się działo i to w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu. Przy tych
osobach jest wielka szansa, że ratuszowa władza wydając pieniądze
nie będzie powtarzać jak mantrę:
chodniki, drogi, chodniki, drogi,
pętla, drogi…. Że da ciechanowianom też wiele dla ducha. Że zadba
o promocję miasta.
Właśnie promocja miasta to kolejny plus Kosińskiego. Przez sto dni
ogólnopolskie media informowały
tyle razy o prezydencie miasta, że
poprzednik chyba w jednej kadencji nie miał takich rezultatów. Dobrze by tylko było, aby przełożyło
się to na zainteresowanie Ciechanowem turystów, czy daj Panie Boże –
inwestorów.
Bo fajnie jest, że na wielkim balu
licytują nocleg w ciechanowskim
zamku, że te czy inne media piszą
o prezydencie, że znani medialni
żartownisie wrabiają prezesa te-
lewizji publicznej. Ludzie lubią
igrzyska, ale jeszcze bardziej lubią
mieć na chleb. A bez nowych miejsc
pracy, bez nowych inwestycji, bez
atrakcyjnej oferty dla młodych
ciechanowian – absolwentów wyższych uczelni Ciechanów wciąż będzie się wyludniał.
Plusem jest „dostępność” nowego prezydenta. Nie zamyka się
przed mieszkańcami, tak jak często,
a w ostatnich okresie praktycznie zawsze zdarzało się jego poprzednikowi. Nie zasłania się sekretarką, rzeczniczką. Zaliczył wszystkie spotkania
wyborcze do zarządów osiedli.
Dobrze radzi sobie z trudnym problemem zagospodarowania dawnych koszar. Nie dał się wpuścić
w „symboliczną złotówkę” i przejąć
szybko, bez zastanowienia ten „dar
Danaów”. Mogłoby to oznaczać
finansowy garb dla miejskiego samorządu na wiele długich lat. Nie
wahał się (choć dostrzegam tutaj
wpływ pani wiceprezydent) na
zmianę w ciechanowskim Regionalnym Instrumencie Terytorialnym. Usunięcie z projektu budowy
centrum logistycznego jest bardzo
dobrym posunięciem.
Aby jednak nie było zbyt słodko –
przejdźmy do minusów. Pierwszy
– decyzje podejmowane raptownie,
bez przemyślenia. Tak jak choćby
ta z publicznym pochwaleniem się
„załatwienia” dodatkowych pociągów dla Ciechanowa. Afiszowanie
Powszechne szkolenia paramilitarne dla ludności cywilnej?
Do woja marsz do woja
Na nasze społeczeństwo
czyha tak dużo zagrożeń,
że naturalną staje się chęć
powszechnych szkoleń dla
ludności cywilnej.
Oprócz klęsk żywiołowych są przecież różnej maści wypadki, katastrofy. Nie zapominając o aktach zamachów terrorystycznych czy awariach
elektrowni jądrowych. Mimo szerokiego wachlarza zagrożeń jako społeczeństwo nie rezygnujemy choćby
z budowy elektrowni jądrowych,
które stanowią potencjalnie ogromne zagrożenie dla nas wszystkich.
Nie możemy także zapominać o zagrożeniu jakie stwarzają krajom ich
sąsiedzi. I nie tylko kraje bezpośrednio sąsiadujące. Wystarczy mieć jakiś
potencjał gospodarczy by nie czuć się
bezpiecznie. Skądś się bierze wzrastająca liczba misji stabilizacyjnych.
Czy jako społeczeństwo osiągnęliśmy już poziom taki, by poważnie
podejść do problemu naszego przygotowania do sytuacji kryzysowych?
Czy jesteśmy gotowi na zagrożenie
jakie ze sobą niesie przyszłość? Czy
gotów jestem ja? Ale czy też gotowi
jesteśmy jako społeczeństwo?
Podstawą takiego przygotowania
musi być nie tylko odpowiednie
szkolenie osób młodych, ale i osób
stanowiących rezerwy na wypadek
zagrożenia.
Naturalnie specjalistyczne szkolenie
winno być przewidziane dla wojska
ale szkolenie ogólne winien przejść
każdy z nas. Kobieta i mężczyzna.
Każdy. Prawdziwy efekt przyniesie
gdy będzie powszechne. Każdy z nas
musi mieć świadomość jakich zagrożeń należy się spodziewać. Musimy
wiedzieć co w sytuacji zagrożenia robić. A czego lepiej unikać. Już samo
zachowanie w zorganizowanej grupie
stanowi dla wielu przecież problem.
Wielu z nas nie umie posługiwać
się bronią. Wielu nie będzie umiało
ochronić swojego życia. Część może
przez to narazić i siebie i innych.
Czego można by było się dzięki takiemu przygotowaniu dowiedzieć
i nauczyć?
Techniki przetrwania w terenie. Inne
są przecież gdy mamy do czynieniea
z terenem zwartym urbanistycznie, miejskim, a inne gdy teren jest
otwarty.
W zakresie tzw. obrony cywilnej
głównym celem winno być przygotowanie społeczeństwa do przetrwania wszelkich katastrof i zagrożeń.
Taka struktura, wyszkolona w czasie pokoju, w przypadku zagrożenia
przyda się bardzo.
Dzięki nauce a potem doskonaleniu
nabytych już umiejętności pewne zachowania, procedury powinny wejść
w krew. Pojawić się powinien pewien
stopień schematyczności. Niektóre
zachowania powinny przychodzić
w sposób automatyczny. Odruchy.
Nie piszę tu wcale o szkoleniach
stricte wojskowych. Bynajmniej. To
zostawiam fachowcom. Namawiam
do szkoleń z zakresu obrony cywilnej, które pamiętam z czasów swojej edukacji. Zakładam, że dzisiaj
młodzi ludzie powyrywali by sobie
wszystkie włosy zakładając i potem
zdejmując maskę przeciwgazową.
Społeczeństwo, które jest przygotowane na wypadek zagrożeń, to
społeczeństwo bardziej świadome.
W przypadku wystąpienia zagrożenia starty w takiej grupie są zdecydowanie mniejsze. Wiedza jak posługiwać się bronią, jak oczyścić wodę
z zakażeń w sytuacjach zagrożenia
jest bardzo przydatna. Nawet umiejętność zawiązania mocnego węzła
może uratować życie. Tak jak inne
proste czynności, których nie uczymy już całego społeczeństwa.
W to miejsce uczymy wielu innych
mocno nieprzydatnych umiejętności.
Czy powszechne szkolenia w zakresie obrony cywilnej są potrzebne?
Tak. Nawet niezbędne. Bez względu
na to, czy aktualnie odczuwamy zagrożenie czy też nie.
NO
Bezpieczeństwo narodowe i obronę
narodową można podzielić na trzy
podstawowe kategorie:
się z posłem będącym niegdyś jednym z czołowych działaczy Ruchu
Palikota. I jeszcze tłumaczenie się,
że omawiał z nim sprawę ciechanowskich koszar. Tak jakby poseł
Dębski miał na to jakiś wpływ.
W kampanii wyborczej Krzysztof
Kosiński wielokrotnie podkreślał,
że nie może być wrażenia, że to
Ciechanów leży na terenie PKP,
a nie odwrotnie. Zarzucał urzędującemu prezydentowi ustępliwość
wobec kolejowego inwestora. Został prezydentem i co robi? Tak jak
Waldemar Wardziński pisze listy do
PKP PLK, a tunel na Spółdzielczej
i wiadukt na Mleczarskiej jak były
zamknięte – tak są.
Zastrzeżenia można mieć do niektórych posunięć kadrowych
nowego prezydenta – zwłaszcza
w przypadku rad nadzorczych
spółek komunalnych. Rozumiem
konieczność zrewanżowania się za
wyborcze poparcie, ale – panie prezydencie – to małe miasto i każdy tu
zna każdego…
Minęło sto dni urzędowania. Prezydent musi pamiętać, że dostał
od wyborców niesamowity kredyt
zaufania. Musi pamiętać, że większość z tych, którzy oddali niego
głos uczynili to na znak sprzeciwu
wobec dotychczasowego prezydenta i jego ekipy. Nic nie jest dane na
zawsze…. Dobrze wiedzą o tym
byli prezydenci Ciechanowa.
Marek Szyperski
Ustawy odnoszące się do określonej
dziedziny bezpieczeństwa narodowego:
a) ustawa z dnia 21 listopada 1967 r.
o powszechnym obowiązku obrony RP (Dz.U. z 2004 r. Nr 241,
poz. 2416, z późn. zm.)
b) ustawa z dnia 24 sierpnia 1991
r. o ochronie przeciwpożarowej
(Dz. U. z 2009 r. Nr 178, poz.
1380, tekst jednolity)
c) ustawa z dnia 26 kwietnia 2007
r. o zarządzaniu kryzysowym
(Dz. U. z 2007 r. Nr 89, poz. 590,
z późn. zm.)
Ustawy odnoszące się do rodzaju
i skali zagrożeń tj. ustawy o stanach
nadzwyczajnych:
a) ustawa z 18 kwietnia 2002 r. o stanie klęski żywiołowej (Dz. U.
z 2002 r. Nr 62, poz. 558, z późn.
zm.)
b) ustawa z 21 czerwca 2002 r. o stanie wyjątkowym (Dz. U. z 2002 r.
Nr 113, poz. 985)
c) ustawa z 29 sierpnia 2002 r. o stanie wojennym (Dz. U. z 2002 r. Nr
156, poz. 1301)
Ustawy regulujące zadania i kompetencje podmiotów wykonawczych:
a) ustawa o działach administracji
rządowej
b) ustawa o administracji rządowej
w województwie.
12 | KULTURA
17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY
Wystawa w Muzeum Szlachty Mazowieckiej
Samuraje – rycerze dawnej Japonii
„Samuraje – rycerze dawnej Japonii” - tak nazwana
została wystawa otwarta 14
marca w Muzeum Szlachty
Mazowieckiej w Ciechanowie.
Zaraz po wejściu do sali wystawowej wita nas plansza, z której dowiadujemy się, że: samuraje już
w XII wieku tworzyli całkowicie
ukształtowaną najwyższą klasę
w społeczeństwie Japonii. Określa się, że w XVII wieku stan samurajów sięgał ok. 400 tys. osób,
a z członkami ich rodzin ok. 2
mln osób.
Po zapoznaniu się z tymi i podobnymi informacjami wchodzimy
dalej, a tam już... istna Japonia,
zwłaszcza ta z dawnych wieków.
Oglądamy samurajskie zbroje,
maski, charakterystyczne hełmy,
ich słynne miecze oraz wiele roz-
maitych detali. Stoją – jak żywe
– całe umundurowane postacie
samurajów.
Poszczególne plansze mówią o japońskich sztukach walki, o rezydencjach wznoszonych niegdyś
w tym kraju i ich - w ocenie Europejczyków – niezwykle oryginalnych stylach. Jest też ciekawa
plansza zatytułowana: „Krótka
historia Japonii”.
Wystawie towarzyszy film o kulturze Japonii.
Prezentowane eksponaty pochodzą ze zbiorów Macieja Płotkowiaka z Poznania, uzupełniają je
przedmioty należące do Dariusza
Czerniakowskiego z Płońska.
- Od kiedy kolekcjonuje pan
zbroję japońskich samurajów? –
pytamy właściciela zbiorów.
- Od ok. 30 lat. Najpierw interesowałem się sztuką Indian północnoamerykańskich,
szybko
jednak przeniosłem swoje zainteresowania na Japonię, jej kulturę,
filozofię i sztuki walki, a zwłasz-
cza – samurajską etykę. Prezentowane eksponaty pochodzą
z czasów od XVI do XX wieku.
Po wystawie oprowadzał kierownik działu naukowego muzeum
Piotr Banasiak.
- Dlaczego w ciechanowskim muzeum taka wystawa?
- Można odpowiedzieć w następujący sposób nasza placówka
nosi imię: Muzeum Szlachty Mazowieckiej, a japońscy samuraje,
to też... szlachta. Ale nie jest to
jedyny powód. Po prostu postanowiliśmy przybliżyć naszym
odwiedzającym historię i kulturę tego ciekawego kraju. Nie
pierwszy raz zresztą prezentujemy orientalną kulturę, niedawno
zorganizowaliśmy np. wystawę
poświęconą Chinom – informuje
przedstawiciel ciechanowskiego
muzeum.
Wystawa będzie czynna do końca
maja.
TWo
Jerzy Marian Grotowski
(ur. 11 sierpnia 1933 w Rzeszowie, zm. 14 stycznia 1999 w Pontederze) – polski reżyser teatralny, teoretyk teatru, pedagog
oraz twórca metody aktorskiej. Jeden z największych reformatorów teatru XX wieku.
Grotowski - nieznany przez tych znanych
Nie milkną echa po wpadce, jaka stała się udziałem
Anny Wendzikowskiej niemal
tydzień temu.
Podczas wywiadu z Sigourney Weaver dziennikarka TVN została zapytana przez swoją rozmówczynię
o postać ważną dla niej i jej rodziny.
Chcąc zapewne nadać rozmowie
polski wątek, Sigourney Weaver
zapytała o postać Jerzego Grotowskiego. Na to pytanie reporterka
mogła tylko odpowiedzieć wzruszeniem ramion i szeroko otwartymi ze zdumienia oczami. Mało pocieszający jest fakt, że amerykańska
aktorka nie miała tego dnia szczęścia do rozmówców.
- Jesteś dzisiaj drugą osobą z Polski,
która tego nie wie. To był napraw-
dę największy reżyser teatralny
w historii. W latach 70. i 90. Ameryka zwariowała na jego punkcie.
Mój mąż pojechał do Polski jako
17-latek, żeby się uczyć u niego i to
zmieniło jego życie - wytłumaczyła
ze spokojem Weaver.
Chociaż rozmowa dalej już potoczyła się sprawnie, to jednak niesmak, jak widać, pozostaje w niektórych do dziś.
Nie będę oceniał. Nie będę wspominał o obnażonej niekompetencji
do rozmów o kulturze czy sztuce.
Nie znam się. Tyle, że ja, chociaż
nie znam w szczegółach życiorysu Grotowskiego i jego osiągnięć,
to jednak co nieco o nim jestem
w stanie powiedzieć. Czy taki
brak wiedzy przystoi gdy się rozmawia z gwiazdami największego
formatu? To już nie mnie oceniać.
Anna Wendzikowska skończyła
Szkołę Aktorską Haliny i Jana Machulskich w Warszawie. Jest też
absolwentką krakowskiego Studia
Aktorskiego „Lart”. Powinna pamiętać Grotowskiego ze szkoły?
Jak łatwo się domyślić, wpadka
polskiej dziennikarki spowodowała duże ożywienie w internecie. Na
szczęście, oprócz tradycyjnych już
powoli prześmiewczych komentarzy i memów, wzrósł też ruch na
stronie tematycznej polskiej Wikipedii. To cieszy. Czy to strach by
nie zaliczyć podobnej wpadki jak
Ania Wendzikowska, czy też chęć
poznania Grotowskiego, nie jest teraz ważne. Ważne jest, że ponad 80
tysięcy ludzi trafiło na podstronę
wikipedii o dokonaniach Jerzego
Grotowskiego.
Odważę się postawić tezę, na pod-
stawie tego co się dzieje przy okazji
tej i innych wpadek, że najskuteczniejszym sposobem na zainteresowanie polską kulturą jest wpadka
jakiegoś celebryty.
Może ciekawym pomysłem byłby
scenariusz programu telewizyjnego oparty na takich wpadkach.
Tych jest doprawdy dużo. Najróżniejszych. Tych śmiesznych
i tych strasznych. Mogą powstawać programy pokazujące jak
znani i mniej znani wpadają do
wody, więc wpadki przy tradycyjnych laniu wody w wywiadach
też mają szansę przypaść do gustu
widzom. A przy okazji ogromny
walor edukacyjny. Wprost nie do
przecenienia. Na odkrywanie przez
szerszą grupę odbiorców czekają
przecież całe zastępy ludzi kultury
z wielu jej dziedzin. Czeka spy-
chany na boczny tor teatr, kino,
sztuki piękne, muzyka i literatura.
To byłby rzeczywisty wkład w rozwój naszego społeczeństwa tych,
którzy są znani często tylko z tego,
że są znani.
A i takiemu Grotowskiemu nie byłoby może kiedyś już wstyd, że nie
jest znany przez tych „znanych”.
NO
TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 17 marca 2015
KULTURA / SPOŁECZEŃSTWO | 13
Teresa Kaczorowska
Moje obrazy są prawdą…
Ważnym wydarzeniem artystycznym, i gratką dla miłośników sztuki, jest prezentowana obecnie w Muzeum
Narodowym w Warszawie
monograficzna wystawa Olga
Boznańska (1865–1940). Wraz
z kilkorgiem ciechanowskich
twórców odwiedziłam ją parę
dni temu i pragnę zachęcić
innych do obejrzenia tej niezwykłej ekspozycji. Inspiracją
do zaprezentowania twórczości tej jednej z najbardziej
cenionych polskich malarek,
zaliczanych do ścisłego grona
najwybitniejszych artystek
europejskich, jest przypadająca 15 kwietnia 2015 roku 150.
rocznica urodzin Olgi Boznańskiej.
Olga Boznańska (1865–1940),
córka Francuzki i Polaka, urodzona w Krakowie, gdzie też odebrała
wstępne wykształcenie artystyczne, kontynuowała naukę malarstwa
w Monachium. Po dwunastu latach
pobytu w tym mieście, gdzie poznała
też dużą kolonię polskich artystów,
zachęcona sukcesami odniesionymi w świecie, osiadła w 1898 roku
w Paryżu – stolicy ówczesnego artystycznego świata. Tam rozwinęła się
międzynarodowa kariera Boznańskiej, szczególnie jako portrecistki.
Sztuce oddała się bezgranicznie,
nigdy nie wyszła za mąż, pozostała
też bezdzietna. Kontakt z Krakowem
i ojczyzną utrzymywała jednak do
końca życia, ale spoczęła nad Sekwaną. Większość swojej spuścizny prze-
„Dziewczynka z chryzantemami”,1894, po niedawnej konserwacji i wygląda tak samo jak
pod koniec XIX wieku, kiedy stała na sztaludze w monachijskiej pracowni
Olgi Boznańskiej.
kazała rodzinnemu miastu – stąd
wystawę przygotowało głównie Muzeum Narodowe w Krakowie, gdzie
też była najpierw prezentowana.
Imponująca ekspozycja, gromadzi
ponad 150 dzieł malarki. Są to jej
najlepsze prace, które przyniosły
artystce światową sławę i uznanie
w historii sztuki. Możemy oglądać
dzieła najczęściej reprodukowane
i eksponowane, jak i te, które nigdy
dotąd nie były w Polsce pokazywane. Obrazy pochodzą m.in. z Musée
d’Orsay w Paryżu, Lwowskiej Naro-
dowej Galerii Sztuki im. B. G. Woźnickiego czy Ca’ Pesaro w Wenecji.
Ponadto można zobaczyć około 20
prac europejskich artystów współczesnych Boznańskiej oraz tych,
którzy ją inspirowali, w tym arcydzieła takich mistrzów, jak Diego
Velázquez, Édouard Manet, Eugène
Carrière, Henri Fantin-Latour
i Édouard Vuillard. Na wystawie
znajdują się też dzieła polskich
malarzy zarówno związanych z Paryżem – Anny Bilińskiej, Eugeniusza Zaka, Józefa Pankiewicza, Meli
Muter, jak i z Krakowem, np. Jacka
Malczewskiego. Dzięki takiej konfrontacji widzimy Olgę Boznańską
w elicie mistrzów.
Najwięcej na wystawie jest portretów. Są to swoiste poematy malarskie
Boznańskiej, elegancko skomponowane, w wyrafinowanej harmonii
barw, zmieniającej się w różnych
okresach jej twórczości. Malowała je
powoli, pracując z modelem długo,
bez pośpiechu, w atmosferze rozmów i wielu sesji malarskich. Zaprezentowane na wystawie w porządku
chronologicznym portret pozwalają poznać rozwój jej twórczości.
Przedstawiają jej bliskich, znajomych i przyjaciół. Osobną grupą są
psychologiczne wizerunki dzieci
(w tym słynny obraz „Dziewczynka
z chryzantemami”), a także bogaty
cykl autoportretów. Są też jej obrazy
inspirowane modną wówczas Japonią, nastrojowe sceny z wnętrz jej
pracowni, oryginalnie skomponowane martwe natury, trochę miejskich
pejzaży. Wszystkie w stylu Olgi Boznańskiej - mglistym, tajemniczym,
Janusz Zalewski
Powroty – poza Nadrzeczną (1)
dokończenie ze str. 6
Drugi krok w produkcji butów polegał na dobraniu fasonu. Z tego,
co pamiętam, dziadek miał zaledwie kilka fasonów butów męskich,
bo damskich nie robił w ogóle.
Wszystkie fasony stały w oknie, na
wystawie, która różniła się znacznie
od dzisiejszych wystaw, bo na wysłanym pożółkłą gazetą parapecie
stało kilka pustych pudełek po butach, na których demonstracyjnie
paradowały trzy modele butów, które było ledwo widać przez szyby za-
fajdane przez muchy. Były to buty
z cholewkami, na które dziadek mówił kamasze, podkuwane blaszkami,
trzewiki, którymi dziadek nazywał
wszystkie półbuty, i pantofle, najlżejsze z półbutów.
Klient wybierał fason, dziadek brał
miarę, którą zapisywał w zeszycie,
i reszta należała do czeladników
i terminatorów, którzy wytwarzali but, a więc kroili skórę, zszywali
cholewkę z podeszwą, przyklejali
lub przybijali fleki i wykonywali
tuzin innych ważnych czynności,
jak obszywanie brzegów, nacinanie
dziurek itd. To była faza trzecia –
wykonanie. Bezlitosną kontrolą jakości było oko dziadka, który był
też obecny podczas fazy czwartej,
a więc przymiarki, czyli w języku
inżynierskim zwanej testowaniem.
Z tymi wspomnieniami udaję się
do zaprzyjaźnionego szewca na
Dolnej, i jak przystało na szewca
– z poczuciem humoru. Wiedząc
o tym z poprzednich wizyt, zaczynam od żartu, że każdy z nas musi
mieć swoją dziurkę, co kończę
dłuższą pauzą... Szewc rzuca okiem
na zaplecze, gdzie siedzi ktoś inny,
i uśmiecha się do tej osoby, a ja dodaję, że mój pasek potrzebuje aż
dwóch, dwóch dodatkowych dziurek, a to z racji tego, że przerzuciwszy się na dietę wegańską zacząłem
chudnąć i muszę bardziej się dopinać. Szewc pyta dalej, na kiedy to
Teresa
Kaczorowska
Dziennikarka, prozaik i poetka, dr nauk
humanistycznych. Autorka kilkunastu
książek, wielu artykułów prasowych
i publikacji naukowych. Redaktor
rocznika „Ciechanowskie Zeszyty Literackie”, wydawanych od 1999 r. przez
Związek Literatów na Mazowszu (jest
jego prezesem). Animatorka kultury. Dyrektor Powiatowego Centrum
Kultury i Sztuki im. M. Konopnickiej
w Ciechanowie (od 5.X.2011). Uhonorowana licznymi nagrodami w Polsce
i zagranicą, ostatnio Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski „Polonia Restituta” (2010), Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2014).
gdzie ważniejszy od formy jest kolor kładziony małymi dotknięciami
pędzla.
„Obrazy moje wspaniale wyglądają,
bo są prawdą, są uczciwe, pańskie,
nie ma w nich małostkowości, nie
ma maniery, nie ma blagi” – pisała artystka, co polecam sprawdzić
osobiście. Warto dodać, że Olga Boznańska była zaprzyjaźniona z Bolesławem Biegasem: portretowali
siebie, często się odwiedzali, mieli
blisko swoje pracownie na Montparnassie, spoczywają na paryskim
cmentarzu Montmorency.
Wystawa
„Olga
Boznańska
(1865–1940)” jest czynna w Muzeum Narodowym Warszawie do
2 maja br.
potrzebuję, więc mówię że na zaraz
i wtedy rozpoczynamy rozmowę
na bardzo delikatny temat, dlaczego szewcy piją. Streszczać jej nie
będę, ale przykłady znanych mi
szewców – z dziadkiem włącznie
– świadczą, że ile by nie pracować,
to za mało, bo klienci nie znają litości. Dziesięć godzin pracy – mało,
dwanaście godzin – mało, powyżej
dwunastu – też mało, i w efekcie,
żeby odreagować, zagląda się do
kieliszka. Nie znaczy to, że każdy
szewc tak robi, przynajmniej nie
z tego powodu, ale może z innego,
na przykład, jak ktoś chce z niego
zrobić krawca.
Copyright 2015 by Janusz Zalewski
Kontakt z autorem:
[email protected]
14 | HISTORIA
17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY
Imieniny Marszałka
W dziejach II Rzeczypospolitej był to dzień szczególny.
19 marca rokrocznie, jak kraj
długi i szeroki obchodzono
imieniny marszałka Józefa
Piłsudskiego.
Z początku skromne i spontaniczne
uroczystości, z czasem urosły do rangi
święta, prawie państwowego. Tradycja świętowania imienin Piłsudskiego
sięgała czasów I wojny światowej. To
wtedy dla setek młodych ludzi, którzy
ochotniczo walczyli w Legionach stał
się Piłsudski prawdziwą legendą - ich
Komendantem. Po raz pierwszy na
szerszą skalę 19 dzień marca świętowany był w 1915 roku. Piłsudski otrzymał od swoich podwładnych między
innymi złoty zegarek z napisem „Kochanemu Komendantowi – Korpus
Oficerski” Spotkał się też z Ignacym
Daszyńskim, z którym jak wspominał
po latach, wypił po „bratersku”.
W niepodległej już Polsce, po raz
pierwszy uroczyste obchody miały
miejsce w roku 1919, kiedy to na placu Saskim odbyła się rewia wojskowa.
Prawdziwe tłumy przewinęły się przez
Belweder rok później, kiedy Naczelnik
Państwa otrzymał tytuł marszałka.
W kolejnych latach, imieniny marszałka obchodzone były z mniejszym rozmachem, co związane było
z odejściem Piłsudskiego z czynnej
polityki. Nie oznacza to, że nie miały
swojej specyfiki, a także politycznego
kontekstu. W 1921 roku legioniści
zakupili marszałkowi skromny dworek w Sulejówku, gdzie zamieszkał
wraz z rodziną. Od tego czasu Sulejówek rok rocznie stawał się miejscem
pielgrzymek polityków, legionistów
i zwykłych ludzi spieszących tam
z imieninowymi życzeniami i prezenreklama
tami. Ze wspomnień żony marszałka,
Aleksandry Piłsudskiej wynika, że
były to niekiedy prezenty tyle oryginalne co kłopotliwe. „Pamiętam – pisała – że na jedne imieniny mąż dostał
dwa psy, przeszło dziesięć królików,
jedną owcę, sarenkę, lisa, gęsi i wojowniczego koguta”. Często prości ludzie, przebywali pieszo kilkadziesiąt
kilometrów, by złożyć komendantowi
życzenia i dać skromny prezent, choćby w postaci gąsiorka wina. Po zamachu majowym, kiedy Piłsudski stał
się pierwszą osobą w państwie, uroczystości imieninowe nabierały coraz
bardziej charakteru oficjalnego stając
się faktycznie świętem państwowym.
Warto przy tym dodać, że odbywało
się to niejako poza marszałkiem, który osobiście nie przywiązywał do tego
tak dużej wagi.
W roku 1924 uroczystości związane
z obchodami imienin Piłsudskiego
rozpoczęły się już 18 marca. Zapoczątkował je bankiet na cześć Marszałka
zorganizowany w hotelu Bristol przez
profesorów warszawskich uczelni. Następnego dnia tłumy warszawiaków
udały się do „Milusina”, aby złożyć
hołd solenizantowi. Nie obyło się bez
licznych wiwatów i pieśni śpiewanych
na Jego cześć. Piłsudski wychodził
do zebranych tłumów oblegających
dworek, pozdrawiał je, jednak nie wygłaszał dłuższych przemówień, gdyż
zajęty był przyjmowaniem swoich
najbliższych przyjaciół i współpracowników.
W roku następnym, pod przewodnictwem posła Karola Polakiewicza
powołano komitet organizujący obchody imienin Marszałka. W skład
komitetu weszli przedstawiciele Centralnego Związku Kółek Rolniczych,
Centralnego Związku Młodzieży
Wiejskiej, Klubu Politycznego Kobiet
Postępowych, Polskiej Organizacji
Wolności, Towarzystwa Popierania Przemysłu Ludowego, Towarzystwa
Uniwersytetu Ludowego, Związku Legionistów Polskich, Związku
Strzeleckiego, Polskiej Akademickiej
Młodzieży Ludowej, Akademickiej
Organizacji Wolności, Akademickiej
OGŁ OSZE N I E WŁ ASNE WY DAW CY
Młodzieży Postępowej.
Dodatkowo Związek Legionistów
przygotował w teatrze Splendid akademię dla Marszałka, a w prasie pod
hasłami „ Drogowskaz narodu”, „Dobry lekarz niemocy narodu - gromicie
podłości i prawdy” prowadzono kampanie na Jego cześć. Niestety z powodu choroby Piłsudskiego, odchody nie
powiodły się. Pomimo niedyspozycji,
Marszałek zdecydował się jednak
przyjąć w swoim gabinecie przybyłe
do Sulejówka delegacje oraz wyjść do
oczekujących Go gości. Do godziny
16 do księgi życzeń wyłożonej przez
Marszałkową w przedpokoju wpisało się 1646 gości. Tego dnia 7. Pułk
Ułanów Lubelskich z Mińska Mazowieckiego sprowadził do Sulejówka,
ku uciesze córek Marszałka, jego klacz
Kasztankę. Organizacją imienin Piłsudskiego
w 1926 roku zajęła się Komenda Okręgu Warszawskiego Związku Strzeleckiego. Zorganizowane przez nią zawody marszowe, nazwane „Marszem
Strzeleckim w Dniu Imienin Pierwszego Marszałka Józefa Piłsudskiego”,
skierowane były przede wszystkim do
członków Związku. Trzynastoosobowe drużyny, pozostające w pełnym
umundurowaniu i uzbrojeniu, musiały pokonać 27 kilometrowy odcinek
prowadzący z Warszawy, z Alej Jerozolimskich, gdzie wyznaczono start,
do bramy „Milusina”, gdzie na mecie
na zawodników czekał Jerzy Misiński,
prezes Polskiego Związku Lekkoatletycznego i główny sędzia marszu.
Pierwsze zawody cieszyły się ogromną popularnością. Swoją chęć udziału
zgłosiło 47 drużyn, ponad sześciuset strzelców. Ostatecznie, na starcie
stanęło czterystu strzelców. Nagrodą
dla najlepszej drużyny była ofiarowana przez Piłsudskiego, napisana
w twierdzy magdeburskiej książka „
Moje pierwsze boje”. Dodatkowo, dla
najlepszego zawodnika Warszawskie
Dowództwo Okręgu ufundowało
pięciostrzałowy karabinek, a Komenda Miasta Warszawy oddała do dyspozycji jury brązową figurkę grenadiera. W pierwszych zawodach trasę
z Warszawy do Sulejówka pokonano
w ciągu 3 godzin, 5 minut i 22 sekund.
A co ciekawe, dwaj strzelcy z grupy
najszybciej maszerującej – Władysław Gawlik i Henryk Koenig, na start
w Warszawie przybyli pieszo z Krakowa, pokonując odległość 340 km
w pełnym umundurowaniu i uzbrojeniu w ciągu trzech i pół dnia.
Po zakończonych zawodach orkiestra
wojskowa odegrała hymn narodowy.
Odbyła się również uroczysta defilada
strzelców. Podobnie jak w latach ubiegłych, do Sulejówka przybyły liczne
delegacje oficerskie i podoficerskie
pułków i oddziałów składające Piłsudskiemu najlepsze życzenia imieninowe. Do saloniku „Milusina” na herbatę i tradycyjnego węgrzyna zaprosił
Piłsudski generałów i kilkunastu oficerów. Nazajutrz „Ekspres Poranny
” poinformował, że w czasie imienin
Marszałka, trzy kuchnie polowe rozmieszczone w ogrodzie na terenie
dworku nakarmiły ponad trzy tysiące
gości. Według słów pani Piłsudskiej,
wieczorem po zakończonej gościnie,
salon pełen był kwiatów i prezentów.
Jednak jak twierdzi, Marszałkowi największą radość sprawiali ludzie prości,
chłopi i robotnicy, wędrujący specjalnie na tę okazje cały dzień do Sulejówka i przynoszący Mu swoje własne
produkty, a nawet zwierzęta, których
ku zmartwieniu Marszałkowej nie
chciał się pozbyć.
Typowym przykładem iście bizantyjskich obchodów były imieniny marszałka w roku 1929. W Poznaniu po
mszy polowej z udziałem korpusu oficerskiego wypuszczono gołębie, które
jak donosił „Ilustrowany Kurier Codzienny” „[…] zatoczywszy trzykrotnie koło odleciały w kierunku Warszawy niosąc wyrazy hołdu dla Marszałka”
W dniu imienin już od rana w całym
kraju trwały uroczyste obchody. Ilość
imprez organizowanych w tym dniu
w poszczególnych miastach może
przyprawić o zawrót głowy. W stolicy o 10 rano rozpoczął się tradycyjny
bieg Sulejówek – Belweder, w którym
wzięło udział ponad 2 tysiące osób.
W tym samym czasie pod komendą
miasta, na placu Piłsudskiego odbyła się uroczysta zmiana warty. Dzieci
z warszawskich przedszkoli odwiedziły Belweder, składając życzenia
i śpiewając miedzy innymi piosenki
„Komendant Piłsudski” i „Jedzie
na kasztance”. Prasa z zaskoczeniem
odnotowała, że Belweder odwiedził
„nawet” poseł sowiecki Bogomołow.
W samo południe życzenia złożył prezydent Mościcki, a po nim inni urzędnicy. O 17.30 w parku Łazienkowskim
oddano 19 salw. Niezwykle okazale
wypadły imieninowe obchody w Krakowie. O godzinie 9 odprawiono uroczystą mszę w katedrze wawelskiej.
Wreszcie o 19 odbył się uroczysty capstrzyk na rynku głównym, po czym
przy dźwiękach orkiestry tłum ruszył
w stronę Teatru Miejskiego, gdzie
ustawiono 1000 migających lampek
elektrycznych na amarantowym tle
i inicjały marszałka. Dzień zakończył
raut zorganizowany przez Towarzystwo Strzeleckie.
Specyficzny charakter przybrały
obchody imieninowe w roku 1931.
Odbył się tradycyjny bieg Sulejówek
– Belweder z udziałem 97 drużyn
i marsz pod Belweder, gdzie według
doniesień prasowych dziedziniec był
tak przepełniony jak jeszcze w żadnym roku. Wieczorem na Rynku Starego Miasta odbyło się widowisko historyczne, filmowane i transmitowane
jednocześnie przez radio.
W latach 1933 – 35 coraz bardziej
chory Piłsudski demonstracyjnie
opuszczał stolicę na czas swoich imienin, wyjeżdżając do Wilna. Po śmierci
marszałka zwyczaj obchodzenia jego
imienin pozostał, choć obchody nie
miały już tak rozbuchanego charakteru. Środowisko piłsudczyków kultywowało obchody na emigracji w czasie wojny i tuż po niej.
Z perspektywy kilkudziesięciu lat zapewne ciężko zrozumieć kult i cześć
jaką otaczano marszałka. Bez wątpienia dla wielu ludzi Piłsudski był
uosobieniem odrodzonej i niepodległej Polski, prawdziwym bohaterem,
osobą, którą szanowali i podziwiali
jednocześnie. Przede wszystkim jednak był prawdziwym autorytetem…
Rzecz wśród polityków rzadka, a dziś
właściwie nie występująca.
Prezes Związku Piłsudczyków RP
Jacek Stachiewicz
HISTORIA | 15
TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 17 marca 2015
Syn Marii i Napoleona
Ten artykuł jest ostatnim tekstem opowiadającym o rodzinie Walewskich. Dotyczy
drugiego syna pięknej Marii,
Aleksandra. Nasz bohater
urodził się Walewicach 8
maja 1810 roku. Od urodzenia fizycznie był bardzo
podobny do swojego biologicznego ojca, cesarza Napoleona Bonaparte. Jednak
ówczesny małżonek Marii
z Łączyńskich Walewskiej,
sędziwy szambelan Anastazy Walewski, chłopca uznał
i dał mu swoje nazwisko.
wcielić do elitarnego Korpusu Paziów jako swego osobistego adiutanta. Niestety, nie spotkało się to
z entuzjastyczną reakcją Aleksandra, który ponownie udał się do
Genewy, a z niej do swojego przybranego ojca hrabiego d`Ornano.
Ta zniewaga bardzo mocno dotknęła Konstantego, który wysłał za
młodym Walewskim żądanie eks-
nikt nie potraktował poważnie i pismo Konstantego nie doczekało się
pozytywnej odpowiedzi.
We Francji Walewski bardzo dużo
czasu spędzał z ojczymem i zawsze
wypowiadał się o nim w samych
superlatywach. Hrabia d`Ornano po śmierci małżonki, odszedł
z czynnej służby wojskowej i po-
Mały Aleksander cały czas spędzał
przy swojej matce. Zarówno prawdziwy, jak i przybrany ojciec, interesowali się chłopcem sporadycznie. Jeden z nich dał mu nazwisko,
drugi wysoką rentę oraz tytuł hrabiowski Colonna (po polsku wieża, a takim herbem pieczętował się
właśnie szambelan Walewski). 11 grudnia 1817 roku w Paryżu w wieku 31 lat umiera Maria
z Łączyńskich hrabina d`Ornano
(primo voto Walewska). Jest to
ogromny szok dla wszystkich w jej
otoczeniu, a także Aleksandra.
Zgon nastąpił w wyniku ogólnego osłabienia organizmu. Kilka
miesięcy wcześniej Maria urodziła swoje kolejne dziecko, którego
ojcem był jej ówczesny mąż Filip
Antoni d`Ornano (nie będę tutaj
szerzej opisywał, miłosnych perypetii Pani Marii, gdyż dwa moje
wcześniejsze teksty, im właśnie
były poświęcone).
Od 1816 Aleksander był pod opieką wuja, płk Teodora Łączyńskiego. Kształcił się w warszawskim
kolegium jezuitów. Jako syn „uzurpatora” był pod stałym nadzorem
władz. Następnie Walewski studiował w Szwajcarii m.in. w Genewie
do 1824 roku, po czym powrócił
do Królestwa Polskiego.
Wielki książę Konstanty Pawłowicz
Romanow chciał go przymusowo
tradycji. Jednak Francja roku 1827,
to nie Francja 1814 ze spacerującymi po paryskich Polach Elizejskich
kozakami. Na dodatek Aleksander
hr. Colonna Walewski był synem
Napoleona. Zgody na ekstradycję
święcił się wychowaniu syna oraz
pasierbów. Do końca życia pozostał wdowcem.
Bieg historii spowodował, że Aleksander Walewski bardzo szybko
powrócił do Królestwa Polskiego.
W stopniu kapitana brał udział
w bitwie pod Olszynką Grochowską (być może przez swoją lunetę
wypatrzył go na polu bitwy książę
Konstanty i ten widok skłonił go
do śpiewania w rosyjskim sztabie
„Mazurka Dąbrowskiego” i głośnych okrzyków skierowanych do
carskich generałów, jak jego Polacy piorą ich Rosjan). Nie było jednak dane synowi Napoleona pójść
w ślady ojca i nie został on wielkim
strategiem, powstanie listopadowe
szybko upadło. Walewski ponownie
odnalazł się we Francji, gdzie wstąpił w szeregi Legii Cudzoziemskiej
(służba w tej formacji wojskowej
wiąże się po dziś dzień z automatycznym otrzymaniem obywatelstwa francuskiego). Swój przydział
miał w Algierii, gdzie początkowo
służył w piechocie, a następnie
w kawalerii w 2. Pułku Szaserów
Afrykańskich. Karierę wojskową
zakończył w stopniu kapitana w elitarnym 4. Pułku Huzarów.
Po przejściu na wojskową emeryturę został, jak to sam określał, dramaturgiem. W rzeczywistości był
dziennikarzem, stworzył tytuł prasowy „Le Messager des Chambres”
i poruszał w nim tematy polityczne.
Walewski wydawcą nie był jednak
długo. Sprzedał swoje pismo Louisowi Thiers, późniejszemu prezydentowi III Republiki Francuskiej,
a sam został ambasadorem kolejno
w Wielkim Księstwie Toskanii,
w Hiszpanii a także w Wielkiej
Brytanii. W tej ostatniej nawiązał
bardzo dobre relacje z dworem królowej Wiktorii. Były one na tyle dobre, że gdy Napoleon III dokonał
proklamacji II Cesarstwa, Wielka
Brytania była pierwszym krajem,
który to Cesarstwo uznał.
Relacje Walewskiego z nowo koronowanym cesarzem Napoleonem
III Bonaparte były bardzo dobre
(pamiętajmy, obaj panowie mają
w swojej krwi korsykańskie geny
Bonapartych). Aleksander został
więc powołany na stanowisko ministra spraw zagranicznych (urząd ten
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych
ogłoszeń i zastrzega sobie prawo do skracania nadesłanych tekstów.
Poglądy wyrażane w publikowanych materiałach są osobistymi
opiniami ich autorów i niekoniecznie muszą odzwierciedlać poglądy
Adres Redakcji
06-400 Ciechanów, ul. Kilińskiego 8
(Browar Ciechan)
e-mail: [email protected]
tel. 23 672 55 88
Redaktor naczelny
Marek Szyperski
Wydawca
Gambrynus Sp. z o.o.
ul. Kilińskiego 5,
06-400 Ciechanów
Redaktor graficzny
Dorota Pogorzelska
Biuro reklamy
Anna Dąbrowska
tel. 509 820 919
e-mail: [email protected]
Redakcji i Wydawcy.
Na podstawie art 25. ust. 1 pkt 1b prawa autorskiego Wydawca
wyraźnie zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów
opublikowanych w „Tygodniku Ilustrowanym” bez uzyskania zgody
Wydawcy jest zabronione.
Rafał Wróblewski
– rdzenny ciechanowianin, obecnie
Kierownik Działu Historii w Muzeum Romantyzmu w Opinogórze.
Wcześniej prawie dekadę spędził w
Trójmieście, tam studiował, smażył
hamburgery i frytki, sprzedawał usługi
bankowe, w końcu nadzorował funkcjonowanie pierwszego kompleksu kinowego w Gdyni. Po powrocie do Ciechanowa tułał się po różnych urzędach
oraz firmach, w końcu osiadł w opinogórskim Muzeum. Pasjonat historii
wojskowości, a szczególnie epoki napoleońskiej, malarstwa batalistycznego. W
wolnym czasie lubi posłuchać ciężkich
brzmień zabarwionych o folkową nutę.
Gdy czas mu pozwoli lubi pojechać
na koncert lub odwiedzić przyjaciół,
nałogowo uzależniony od zwiedzania
muzeów.
sprawował w latach 1855 – 1860),
a następnie był ministrem kultury
i sztuki (1860 – 1863). W międzyczasie przewodniczył pracom Narodowego Zgromadzenia Ustawodawczego, a także zajmował się sprawami
dotyczącymi praw autorskich.
W połowie lat sześćdziesiątych
XIX wieku wycofał się z życia politycznego i skupił się na pisarstwie
oraz rodzinie.
Życie rodzinne Aleksandra Walewskiego nie było szczęśliwe. Jego
pierwsza żona pochodząca z Wielkiej Brytanii, Katarzyna, zmarła
niespełna trzy lata po ślubie. Taki
sam los spotkał dwójkę ich dzieci.
Z drugą żoną hrabiną Anną Ricci,
skoligaconą z rodem Poniatowskich z roku 1846 miał czwórkę
dzieci. Hrabia zmarł nagle 27 września 1868 roku, w Strasburgu. Spoczywa na cmentarzu Pére Lachaise
w Paryżu w rodzinnym grobowcu,
w tym samym, w którym znajduje
się serce jego matki.
Aleksander hr. Colonna Walewski
mimo ogromnych zasług jakie poczynił dla dwóch swoich ojczyzn,
Polski i Francji, nie jest tak znany
i zapamiętany przez historię jak
jego piękna matka. Wszak bycie
dyplomatą: to kariera, którą rozpoczyna się, mając przed sobą
wspaniałą przyszłość, a kończy się
z kiepską przeszłością …
Rafał Wróblewski
16 | BIZNES
17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY
Nie będzie Lidla na osiedlu z zabytkową zabudową w Ciechanowie?
Rado, Kochana Rado, pomóżcie nam!
- Lidl przyjmie 30-40 osób.
Ile straci pracę? Tu jest
masa sklepików, drobni
przedsiębiorcy. Przywożą
towar na bazarek, do sklepików. Teraz Lidl zabierze
wszystko. Czyli 30 osób
przyjmie, a 200 straci
pracę. Gdzie jest sens
i logika? - pytał retorycznie,
na spotkaniu z radnymi
rządzącej w Ciechanowie
koalicji PiS - PSL, jeden
z przedsiębiorców.
- Nikt nas nie chciał słuchać, nazwano
nas nawet „hołotą z bazaru”.
Na spotkaniu z radnymi przedsiębiorcy podkreślali, że nie są przeciwnikami stawiania dużych sklepów, ale „takie molochy niech stają na obrzeżach
miast”.
Walka toczy się, według zgromadzonych, nie tylko o własne miejsca pracy, ale i o to, żeby dzieci nie musiały
wyjeżdżać za pracą.
Zabierali głos też i mieszkańcy osiedla bloki, którym przyjdzie mieszkać
w bezpośrednim sąsiedztwie planowanego teraz sklepu. Jeśli tylko do finalizacji tej inwestycji dojdzie.
Przedstawiciel mieszkańców zwracał
uwagę na jeden duży problem, jaki
stoi przed ciechanowską Radą Miasta.
- Od kilkunastu lat w rejonie bloków
nie było żadnej inwestycji. Ten kawałek miasta jest zaniedbany, zapomniany przez Boga i ludzi - skarżył się.
- W 1999 roku ówczesna Rada uchwaliła plan zagospodarowania dla osiedla
Bloki. Obejmował on bardzo duży
obszar. Urbanistycznie było to planowane jako całość. W tym planie było
dużo zapisów, które do tej pory nie
zostały zrealizowane. Gdzie jest ścieżka rowerowa wzdłuż ulicy Sienkiewicza? Mija 16 lat i dalej nie ma nic zrobionego. Ten plan wymaga zmian. Co
do tego nie ma żadnych wątpliwości.
reklama
Dzisiaj mamy problem z 3 działkami,
na które, w czasie poprzedniej kadencji Rady, wystąpiono o zmianę planu
zagospodarowania przestrzennego.
To jest jakieś kuriozum, żeby na trzy
małe działeczki tworzyć nowy plan mówił.
- Zapoznałem się z tymi dokumentami. Włos na głowie się jeży. Jest coś
takiego jak prognoza oddziaływania
na środowisko. To dopiero przykład
brakoróbstwa. Jeżeli się przyjmuje,
że zmiana tego planu, wybudowanie obiektu w tym miejscu, nie będzie miała wpływu na komfort życia
mieszkańców ul. Szczurzynek, to jest
po prostu kabaret.
Ta ulica znajduje się w zupełnie innej części miasta i jest oddalona
o kilka kilometrów. Na te i podobne
absurdy wykazywane w dokumencie część zgromadzonych reagowała
śmiechem. A śmiesznych i zarazem
absurdalnych zapisów niestety jest
więcej. Wybudowanie tego obiektu
spowodować ma, według autorów,
likwidację niewielkiej powierzchni
leśnej. Takiej powierzchni na tym
terenie nigdy nie było. Pojawiają się
w tej prognozie również przewidywania, że samochody będą ścierały
nawierzchnię i ten pył będzie uciążliwy. Ścieranie kostki granitowej? Ciekawe co autor zapisów miał na myśli.
Ciekawe tez czy autor w ogóle był na
miejscu planowanej inwestycji.
Zwracano również uwagę na to, że
opracowywany plan obejmuje jedynie trzy działki. Opracowywany jest
też równolegle kolejny plan, który
sięgał będzie o kilka ulic dalej. Efektem będzie sytuacja, że w miejsce
jednego dużego planu, który powinien być uaktualniony, powstają dwa
nowe plany, które i tak nie obejmują
całości terenu osiedla Bloki.
- Problem nie jest z jednym budynkiem czy dwoma, ale z całością tego
terenu - grzmiał mieszkaniec.
- Mówi się o rewitalizacji budynków,
ale mamy i całą ulicę. Ulicę, która jest
zabytkowa. Ten bruk musi zostać
przełożony. Zamiast doprowadzenia
tej ulicy do ładu robi się kolejne inwestycje, które niszczą nawierzchnię.
W efekcie ludzie, którzy mieszkają
przy tej ulicy nie są w stanie spać
przy otwartych oknach. Jeden duży
samochód, który przejedzie tą ulicą,
nie dość, że zostawi za sobą swąd to
jeszcze pobudzi wszystkich.
Jak wiemy problem sklepów wielkopowierzchniowych jest problemem
całej Polski.
- To nie jest nasza walka z wiatrakami
- mówił Maciej Gawarecki, właściciel
jednej z ciechanowskich piekarni Walczymy raczej z brakiem patriotyzmu lokalnego wśród urzędników.
Cała dyskusja nie była pozbawiona
emocjonalnego charakteru. Przywoływano przykład przedłużającej się
przebudowy ulicy Warszawskiej. To
ten zbyt długi czas prac budowlanych
doprowadził do trudnej sytuacji
część z przedsiębiorców tam zlokalizowanych.
- Ja zatrudniam 15 osób, ciekaw jestem czy jak ja zamknę zakład to czy
Lidl je zatrudni? - pytał ironicznie
Maciej Gawarecki. - Dbajmy o ten
nasz lokalny rynek - zachęcał.
Radna Edyta Rzeplińska-Filipowicz
zwracała uwagę, że „to nie są tylko
kupcy z bazarku, ten problem dotyczy też mieszkańców”, bo lokalizacja
takiej inwestycji w tym miejscu jest
co najmniej dyskusyjna.
Mieszkańcy odnosili się też do sprawy rzekomego braku protestów przy
dotychczasowych budowach marketów innej sieci w Ciechanowie.
W przypadku sklepów sieci Biedronka były to bowiem do tej pory
albo adaptacje obiektów, które istniały, albo budowy na gruncie nie
objętym planem zagospodarowania
przestrzennego. Takie budowy były
w pełni zgodne z prawem.
W przypadku planowanej budowy
sklepu sieci Lidl jest inaczej. Tutaj
poprzednie zapisy uniemożliwiają
budowę takiego obiektu. Niespełniony jest też m.in. zapis miejscowego
planu zagospodarowania przestrzennego mówiący o ograniczeniu uciążliwości do granic działki. W przypadku tego obiektu nie da się tego
wymogu spełnić.
- Jesteśmy mieszkańcami miasta.
A to jeden organizm. To co się dzieje
na Warszawskiej ma wpływ na Sienkiewicza. I odwrotnie. Tak jak było
w przypadku Przytorowej - zaznaczano. Przytorowa to ulica, której
mieszkańcom, w ramach przebudowy magistrali kolejowej, zafundowano betonowe ekrany przed oknami
domów.
- Było wiele elementów, w których
arogancja urzędnicza spowodowała,
że mieszkańcy do dzisiaj zgrzytają zębami - zauważał jeden z mieszkańców
- Robi się na siłę, bo ktoś chce. Sam
obiekt drukarni GRYF był szczytową głupotą, która możliwa była tylko
w tych czasach komunistycznych.
Wciskano wtedy co się tylko dało
i gdzie się tylko dało. Dopchnęło się
kolanem i było dobrze. Wtedy mieszkańcy nie mogli protestować, bo to
nie były te czasy. Dzisiaj w miejsce
jednego uciążliwego obiektu funduje
się kolejny. Z jednej strony ruchliwa
ulica, z drugiej parking obiektu handlowego.
- A jeszcze dalej pociąg - dopowiadała radna Barbara Kornatowska.
Zwracano uwagę na to, że miasto
musi mieć spójny plan zagospodarowania przestrzennego. Na to, że musi
patrzeć gdzie dokładnie jest interes
mieszkańców i gdzie jest interes miasta.
Do dyskusji przyłączyli się niemal
wszyscy obecni na sali radni. Jerzy
Racki mówił:
- Dla mnie lektura dokumentów jest
jasna. Ciechanów nie ma interesu
ekonomicznego, ani żadnego innego, żeby sklep Lidl powstał na ulicy
Sienkiewicza. Sklep może równie
dobrze powstać w pobliżu pętli miejskiej a nie w takiej historycznej części
miasta. Taki obiekt w tym miejscu
zrujnuje kompozycję przestrzenną
tego terenu.
Krzysztof
Bieranowski,
jeden
z przedsiębiorców zlokalizowanych
przy ciechanowskim deptaku, ubolewał nad tym, że w Ciechanowie „każdy sobie rzepkę skrobie”.
- To nas doprowadziło do tego, że
taki jeden co tu był, co chciał to
z nami robił, kręcił w prawo w lewo.
Jak kopali jednego to ten walczył. Jak
kopali tamtego to tamten - mówił ze
smutkiem.
- Niech nas historia nauczy. Powinniśmy z tego wyciągnąć wnioski - usłyszał w odpowiedzi.
- Powinniśmy sobie zadać pytanie co
możemy zrobić teraz by ten handel
ożywić, co może Szanowna Rada tutaj zgromadzona zrobić żeby nam pomóc, żeby ten handel ruszyć - ciągnął
dalej właściciel rodzinnej ciechanowskiej piekarni.
- Bardzo fajna jest ta akcja, bo potrafiliśmy się zjednoczyć i wspólnym
głosem powiedzieć co nas boli. Rado,
Kochana Rado, pomóżcie nam - prosił, w imieniu protestujących, Maciej
Gawarecki.
Stopniowo emocje opadały. Spotkanie zakończyło się w atmosferze zrozumienia.
Informacja, że z najbliższej sesji Rady
Miasta Ciechanów wycofano projekt
uchwały w sprawie zmiany planu zagospodarowania przestrzennego dla
fragmentu terenu pod planowaną inwestycję i chęć zajęcia się opracowaniem planu zagospodarowania przestrzennego całej dzielnicy przyjęta
została z radością ze strony protestujących mieszkańców osiedla, kupców
pobliskiego bazaru osiedlowego „Bloki” oraz współpracujących z nimi ciechanowskich przedsiębiorców.
NO