Generuj PDF - Centralny Szpital Kliniczny MSWiA

Transkrypt

Generuj PDF - Centralny Szpital Kliniczny MSWiA
Centralny Szpital Kliniczny MSWiA
Źródło: http://www.cskmswia.pl/csk/marketing-i-rozwoj/aktualnosci/9367,Co-za-POROD.html
Wygenerowano: Wtorek, 7 marca 2017, 06:25
Data publikacji 01.08.2012
Co za PORÓD!
Z przyjemnością prezentujemy artykuł poświęcony pracy Kliniki Położnictwa CSK MSW, który ukazał sie na blogu jednej z
naszych pacjentek, prowadzonym na czeskim portalu Marianne.cz
Tekst oryginalny tutaj
"Narodziny mego syna z wielu powodów były zaplanowane dużo wcześniej. Dlatego też w dzień „D” po prostu wsiedliśmy w
samochód i pojechaliśmy do szpitala „odebrać maluszka“.
Dużo osób ostrzegało mnie przed cesarką. Straszyli mnie, że to taaaka duża operacja, straszna ingerencja w organizm,
później będę cierpiała na bóle głowy, na brzuchu będę na zawsze miała wiszącą skórzaną torbę, blizna będzie się sączyć i
wcale się nie zgoi, no i anestezjolodzy kompletnie pokłują mi plecy, bo przecież to totalne głąby, które nie wiedza co robią i
nie trafią gdzie trzeba... Dostałam nawet radę, by przypomnieć lekarzom przed porodem, iż mają mi wyjąć dziecko a nie
wyrostek robaczkowy, bo to teraz podobno bardzo popularne (na Boga, GDZIE??).
Szczerze mówiąc, ani jeden z tych farmazonów nie zrobił na mnie większego wrażenia. Wprost przeciwnie, jak nigdy nic
wcześniej w życiu wiedziałam, że wszystko będzie tak, jak ma być. I tak też było!
Personel medyczny przyjął mnie na wesoło – na USG lekarz palnął śmiało: „A imię dla córki już wybrane?“ „ŻE JAK? Przecież
my będziemy mieli syna! Serio, proszę zerknąć raz jeszcze!“ Pomimo ograniczonej możliwości ruchów kobiety ciężarnej aka
hipopotama, usiadłam na leżance prosto i patrzyłam lekarzowi oko w oko
w oczekiwaniu odpowiedzi. „Przez dziewięć miesięcy mówili nam, ze urodzę chłopaka!“, kręciłam głową nie wierząc w to co
słyszę. Lekarz zrobił minę przebiegłego lisa i powiedział spokojnie: „Ta reakcja zawsze jest bezcenna!“
Ten oto lekarz miał niedługo rozpruć mój brzuch. Piękna i przemiła blond pielęgniarka spytała mnie czy na cos choruję i czy
jestem na cos uczulona (tak, na głupotę ludzką
i swojego szefa...), kiedy znienacka inna pielęgniarka wrzasnęła w stronę lekarza-chirurga:
„Jarek, to ty dziś robisz ta
cesarkę? Może chcesz jeszcze o tym cos przeczytać zanim to zrobisz?“ a lekarz szybciutko odparł: „Cos ty! Przecież
niedawno wróciłem z Bombaju i tam takie rzeczy nieraz widziałem na ulicy – spoko. Zapraszam na salę!“
Możecie wierzyć lub nie, ale nigdy nie byłam na sali operacyjnej i wszystko co tam się dzieje, znam tylko z serialu Chicago
Hope, wiec czułam, ze strzelę jakiś obciach. Najpierw miałam problem, gdzie upchnąć kapcie – pod stół operacyjny? A jak się
o nie w czasie operacji potkną i rozprują mi nie tylko brzuch? Później pojawił się problem – jak wejść NA stół? Wydawał mi się
zbyt wąski jak na moje gabaryty XXL – Dżizas, a jeśli się z niego podczas zabiegu sturlam? Ale już anestezjolog sprawę
rozwiązał za mnie
– kapcie wcisnął mężowi a mi kazał usiąść „po turecku“ (o – O, już rozumiem, będą na mnie przeprowadzać eksperyment –
poród plecami!). Ale ten wspaniały człowiek i lekarz chciał tylko zerknąć na mój od lat krzywy kręgosłup i jego część
pomiędzy kręgami. Delikatnie połaskotał mnie po plecach i oznajmił mi, iż niedługo będzie trochę boleć,
ale kiedy pytał, czy juz boli, czułam, ze robi mi się „gorąco kolo tyłka“ i to właśnie było to! Potem juz sami ułożyli mnie jak
trzeba i ja w końcu przestałam się martwić wymiarami stołu i moimi, ponieważ umieszczono na mojej klatce piersiowej
niebieski parawan i akcja rozpoczęła się wraz z przyjściem samego Pana Ordynatora. Paradował na salę w cudnej moro
czapeczce z napisem US ARMY MILITARY HOSPITAL zadając trudne pytanie: „Otóż kogo my tu dziś mamy do urodzenia?“
Uzgodniliśmy, ze syn będzie miał na imię Albert i tak będziemy go nazywać już od momentu „wyjęcia“
i jeszcze szybko zdążyłam lekarzom zwrócić uwagę, ze chciałabym, by mój brzuch był ładnie zszyty, najlepiej szwem
ozdobnym. Pan Ordynator popatrzył na mnie zdziwiony, później na kolegę chirurga, i odparł: „Oczywiście, proszę pani,
wyhaftujemy pani brzuch nawet z koralikami!“ „Poproszę skalpel!“, mój mąż pogłaskał mnie po głowie i juz się działo!
Podczas kiedy z anesteziologiem dywagowałam na temat cóż to za dziwny zapach (chodziło o zapach właśnie rozpruwanego
brzucha...), za jakieś 5-10 minut był Albert na świecie. Wow! Neonatolodzy liczyli jego paluszki kiedy mnie najbardziej
interesowało, czy ma ładne, kształtne, małe i nieodstające uszy – i faktycznie takie ma! Moj mąż cale wydarzenie
zdokumentowal i panowie chirurdzy bawili się w haftowanie brzucha. „Panie Kolego, proszę uważać z tymi koralikami, juz
dwa Panu wpadły do środka, nie będę ciągle ich szukał!“ Brzuch naprawdę zszyli gustownym, jednym ciągłym szwem
i zostałam przewieziona na Oddział Pooperacyjny. I tam znajduje się dopiero absolutna bomba – morfina w pompce, którą
dawkuje sobie pacjent sam! Bosko! Musze przyznać, iż te 12 godzin spędzonych na tym oddziale należały do najlepszych –
znajomym przesłałam zdjęcie Alberta, wykonałam kilkanaście rozmów telefonicznych, za których treść dziś nie odpowiadam,
i pożartowałam z pielęgniarkami. Żarty skończyły się wraz z morfiną w pompce. Była juz noc, kiedy próbowałam dojść do
umywalki, ale zrezygnowana odpadłam na wózek inwalidzki i pielęgniarki, prawdziwe anioły tego oddziału, odwiozły mnie do
pokoju, gdzie mogłam spokojnie spać do rana.
Rano sama dopełzłam do umywalki, ładnie się umyłam, nałożyłam makijaż i oczywiście wmasowałam wszystkie
antycelulitowe kremy ;-)
i potem dostałam swego Małego Księcia i juz go nie wypuściłam z rąk. Do domu zostaliśmy
wypisani następnego dnia, wszystko bez komplikacji. Gdybym tylko wcześniej wiedziała, iż cesarka to takie dzieło sztuki a
jednocześnie kulturalne wydarzenie, pewnie miałabym juz w domu małych „cesarzy“ nawet pięciu!
P.S. Niniejszym pragnę wyrazić mój ogromny podziw, szacunek i podziękowania dla całego personelu Kliniki Położnictwa w
Szpitalu MSW w Warszawie. Jestem szczęśliwa i dumna, iż moje dziecko miało zaszczyt przyjść na świat właśnie tam!"
Więcej informacji o Klinice Położnictwa tutaj
Drukuj
Generuj PDF
Powiadom znajomego
Wstecz

Podobne dokumenty