Nie tylko dla ascetów Muzyczne dedykacje
Transkrypt
Nie tylko dla ascetów Muzyczne dedykacje
M10 MAGAZ YN VI P 22 marca 2013 C M Y K w filharmonii Nie tylko dla ascetów KATARZYNA BOGUCKA Wielkopostne dzieła mistrzów zrobią wrażenie i na ludziach religijnych, i na niewierzących, bo są szczytem muzykalności i emocji. „Stabat Mater” i „Siedem słów Chrystusa na krzyżu” zabrzmią w Filharmonii Pomorskiej w Niedzielę Palmową. Chór Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy FOT. FP Wystąpią chórzyści z chóru Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy pod kierunkiem Benedykta Odyi. Muzycznie partnerować im będzie Capella Bydgostiensis. „Siedem słów Chrystusa na krzyżu” Josepha Haydna to dzieło, które początkowo było... nieme, a dokładniej - opatrzone jedynie ewangelicznym komentarzem. „Proszę napisać oratorium bez tekstu, nawiązujące do ostatnich słów Jezusa” - takie dość niecodzienne zamówienie otrzymał Haydn od przełożonego zgromadzenia Hermandad de la Santa Cueva w Kadyksie. Niecodzienne, bo przecież oratorium zwykło się pisać z tekstem... Z zadania wywiązał się jednak Haydn znakomicie. Kompozycja przybrała formę cyklu siedmiu sonat instrumentalnych. Każdą z sonat zapowiadał odczytywany tekst z Ewangelii - słowa Chrystusa wypowiedziane przed śmiercią. Kompozycja wykonana po raz pierwszy w Kadyksie, w Wielki Piątek 1787 r., cieszyła się ogromnym uznaniem. Powstały kolejne jej wersje - wokalna, kwartetowa i fortepianowa. W 1795 roku Haydn podróżował po Niemczech i Austrii. W Passau usłyszał aranżację swego dzieła na chór, wykonaną przez Josepha Friebertha, który dodał kilka chorałów do oryginału. Dopiero wtedy Haydn stworzył własną wersję z chórem i to uznać należy za właściwe oratorium, pełne muzyki połączonej z siedmioma słowami, a właściwie z siedmioma zdaniami: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią!”, „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze mną będziesz w raju”, „Niewiasto, oto syn Twój. Oto Matka twoja”, „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”, „Pragnę”, „Wykonało się!”, „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”. Drugi punkt programu niedzielnego koncertu to „Stabat Mater”. Motyw Marii, matki towarzyszącej synowi w umieraniu, był bliski wielu kompozytorom. Bodaj najbardziej znanym jest „Stabat Mater” Pergolesiego. [ NASZ PATRONAT ] Tym razem usłyszymy wersję Josepha Rheinbergera (1839 - 1901), który, można powiedzieć, był etatowym muzykiem religijnym i wręcz specjalizował się w tym gatunku. Jest to autor, między innymi, czternastu mszy, trzech requiem, dwóch stabat mater, licznych kantat, motetów, hymnów i pieśni. Komponował dzieła organowe, kameralne, na orkiestrę, na chór. Nie można jednak zarzucić mu wtórności czy muzycznej grafomanii. Ilość przekuwała się u Rheinbergera w biegłość, nie w rutynę. Uczył się od najlepszych, stawiając sobie za wzór Bacha, Mozarta, Schuberta. Obalał wiele muzycznych przyzwyczajeń epoki, działając nierzadko wbrew kościelnym przepisom wykonawczym. W jego „Stabat Mater” nie ma patosu, jest za to poruszająca prostota, wyciszenie, kontemplacja, czyli zestaw idealny na Wielki Post. Bilety do nabycia za pośrednictwem strony www.ebilet.pl oraz w kasie biletowej FP. Więcej informacji na www.filharmonia.bydgoszcz.pl. archiwum C M Y K W 2005 roku Marek Chełminiak, bydgoski fotografik, podczas promocji swojego albumu w rozmowie z Maciejem Puto. O nas: Adres: 85-058 Bydgoszcz, ul. Warszawska 13 Mail: [email protected], [email protected]. VIP redagowany jest przez Wojciecha „Szczapę” Romanowskiego co u Pana słychać? Muzyczne dedykacje Rozmowa z MACIEJEM ŚWITOŃSKIM, złożycielem nowej formacji muzycznej Dża Dża Binks Muzyka towarzyszyła Ci, jeszcze zanim zostałeś lekarzem... To prawda. Jeszcze w liceum tworzyłem efemeryczne zespoły. W tamtych latach w niektórych składach bardziej chcieliśmy grać, niż umieliśmy. Mam na myśli granie zespołowe. Druga połowa lat siedemdziesiątych była okresem fascynacji rodzącym się jazz-rockiem. Próbowaliśmy go grać jako nastoletni młodzieńcy. Miałem wówczas przyjemność spotkać na swej muzycznej drodze, m.in., Jacka Pelca, Piotra Biskupskiego i wielu innych znakomitych muzyków. Jednak najważniejszym wydarzeniem muzycznym w czasie liceum był zespół Imo Pectore, który uprawiał gatunek nazywany poezją śpiewaną. Prowadził go Walerian Krenz. Na studiach medycznych miałeś czas, by kontynuować swoją muzyczną pasję? Ten kierunek studiów jest faktycznie obciążający czasowo i intelektualnie. Co oczywiste, nie miałem zbyt wiele czasu na życie estradowe, stąd też nie prowadziłem żadnego zespołu ani w żadnym nie grałem. Epizodem był natomiast duet z Janem Jakubem Należytym, śpiewającym poetą, z którym dwukrotnie zagrałem na Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu - w 1981 i 1983 r. Właśnie ten drugi występ dał Jankowi główną nagrodę w konkursie debiutów. Teraz Janek z powodzeniem pisze sztuki teatralne. Jedna z nich pt. „3 razy łóżko” ostatnio gościła w Bydgoszczy. Na scenie mogliśmy zobaczyć, m.in., Adę Biedrzyńską w towarzystwie Piotra Skargi, Anny Cieślak i Mateusza Damięckiego. Ada w latach licealnych grała zresztą we wspomnianym wyżej zespole Imo Pectore na skrzypcach. W 1985 r. skończyłeś studia, ale fortepianu nie porzuciłeś. To prawda. Połowa lat osiemdziesiątych to pierwsze kontakty z zespołem Żuki i w końcu własne przedsięwzięcie Air Force One. Miałem szczęście spotkać się w tym zespole z perkusistą Grzegorzem Daroniem, basistą Wojtkiem Królem i śpiewającym gitarzystą Piotrem Andrzejewskim. Każdy z tych muzyków to mistrz swojego instrumentu. Zespół wydał dwie płyty i przestał istnieć. Chyba było na ten rodzaj muzyki za wcześnie albo za późno. W 1994 r. zorganizowałem z grupą przyjaciół (duża pomoc i zaangażowanie Jacka Partyki) koncert charytatywny pod nazwą „Dwa światy”. Z orkiestrą symfoniczną FP w Bydgoszczy zagrały gwiazdy polskiej sceny rozrywkowej, m.in., Bajm z Beatą Kozidrak, Oddział Zamknięty, Ira, Kobranocka. Aranżacje orkiestrowe były dziełem Grzesia Daronia, który aktualnie gra w zespole Justyny Steczkowskiej i pisze muzykę filmową. Potem nastąpił epizod współpracy z zespołem Ira. Wspominam go szczególnie ciepło, mimo dziwnego końca. Na płycie „Znamię” w utworze „Na zawsze” odnaleźć można partię orkiestrową, skomponowaną przeze mnie i zagraną na syntezatorze. Miałeś również moment współpracy w Krzysztofem Krawczykiem. Tak. Znamy się od 25 lat. Tuż po wypadku Krzysztofa pod Buszkowem w 1988 r. pojawiałem się na scenie wraz z jego zespołem. W czasach mojej współpracy z TVP w ramach medycznych programów edukacyjnych w cyklu „Aleja Gwiazd na L4” Krzysztof był bohaterem jednego z odcinków. Udało się też umieścić jeden z moich utworów pt. „Modlitwa o 2 słowa” na płycie artysty „Country Album”, wchodzącej w skład kolekcji „Leksykon Krzysztofa Krawczyka”. Z tego, co wiem, ale to jeszcze tajemnica, szykuje się pewna miła dla mnie niespodzianka na nowym wydawnictwie Krzyśka. Zobaczymy. Co jest dla Ciebie inspiracją przy pisaniu nowych piosenek? Większość piosenek (o ile nie wszystkie) powstałych w pierwszej dekadzie XXI wieku była efektem dedykacji. Tworzyłem je z myślą o konkretnych osobach i sytuacjach. Powstały zatem utwory dla bliskich: rodziny, przyjaciół. Moje piosenki rodziły się z fundamental- C M Y K Maciej Świtoński nego uczucia, rządzącego naszym istnieniem - z miłości. Miałem wielką radość nagrywania ich u Kuby Pacanowskiego w Yacob Studio, współpracując z Grzegorzem Daroniem, Tomkiem Pacanowskim, Piotrem Andrzejewskim, Joachimem Perlikiem, Wiesiem Mekką i Jarkiem Weberem. Wielkie dzięki im za to! Wiem, że utwory te ostatnio otrzymały nowe życie za sprawą zespołu Dża Dża Binks, którego jesteś założycielem i członkiem. Tak! Dża Dża Binks to moje najmłodsze muzyczne dziecko. Zespół powstał niespełna rok temu. W całkowicie nowych aranżacjach piosenki z ostatniej dekady weszły do repertuaru Dża Dża Binks, tworząc recital pt. „Dodaj mnie”. Słuchacze Radia PiK mogli w listopadzie wysłuchać naszego koncertu na antenie tej rozgłośni. W skład Dża Dża Binks wchodzą niezwykle utalentowani młodzi ludzie, studenci Akademii Muzycznej oraz Wydziału Edukacji Muzycznej na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego. Kris Forbot to zjawiskowy gitarzysta, FOT. WOJCIECH ROMANOWSKI którego nie tylko dobrze się słucha, ale i dobrze ogląda. Świetna, niezawodna i punktualna (muzycy wiedzą, o co chodzi ) sekcja (bębny plus bas) to Wojtek Jerzy Szachnowski i Kasper Łbik. Oni grają po prostu wszystko. Ciekawy wokalista Adam Marynowski wpisuje się znakomicie w charakter grupy. Skład uzupełnia mój szwagier Radek Marut, znany wcześniej z piłkarskiego boiska, m.in., Zawiszy. Brzmienie zespołu świetnie ubarwiają nasze śpiewające dziewczyny: Agata Pufal i Agnieszka Leis. Gracie dużo koncertów? Sezon się zaczyna. Świetnie wspominamy bardzo udany wieczór w klubie Józka Eliasza „Eljazz”. Internet powoduje, że nasze utwory faktycznie dotarły do sporej grupy ludzi. Świadczy o tym chóralne odśpiewanie niektórych z nich podczas wspomnianej imprezy. Przed nami koncerty w sezonie letnim. Jednak już dziś (22.03.) będzie można nas posłuchać w klubie „Estrada” o godzinie 20.00, gdzie nasz występ poprzedzi koncert ciechocińskiej Zdrowej Wody. Zapra szamy! MAG EXPRESS WOJCIECH ROMANOWSKI C M Y K