NAUKA SPOŁECZNA JAK RZEKA

Transkrypt

NAUKA SPOŁECZNA JAK RZEKA
NAUKA SPOŁECZNA
JAK RZEKA
W SPRAWIE ARTYKUŁU
O. MACIEJA ZIĘBY1
Janusz Poniewierski
202
N
iektóre rzeki wpadając do morza
tworzą deltę, tak jak opisywany
przez Ewę Szumańską Niger, który
„dzielił się na dziesiątki odnóg, setki kanałów,
tysiące strumieni i korytarzyków […]. Cofał
się, wypełniał zagłębienia gruntu, kręcił, wysyłał do przodu tylko niektóre odnogi, a inne,
jakby dla zmylenia, zawracał. Uparcie zdobywał kilometr po kilometrze. Nawet kiedy
już uformował szersze i bystrzejsze koryto,
w każdej chwili gotów był je opuścić, rozdzielić się na niepozorne strugi i wyświdrować je
w gąszcz, a potem, wykorzystując najmniejszy spadek, połączyć na nowo”2.
Katolicka nauka społeczna przypomina
taką rzekę: wielką i głęboką, której rwący
nurt potrafi nieraz wywracać trony. Czasem
bywa ona nieprzewidywalna – zamiast płynąć prosto, „układa się w zakola, […] zwija
w spiralę, zwęża, niemal znika, żeby potem
[…] wychynąć spod zielonego garbu”3.
Szkoda, że nie zawsze rozumieją to (niektórzy) znawcy nauki społecznej Kościoła, domagając się od niej żelaznej konsekwencji.
A ona konsekwentna nie jest – bo stanowi
próbę postrzegania aktualnej rzeczywistości
społecznej przez pryzmat Ewangelii. To zaś
w jednym momencie wymaga wyraźnego
wsparcia liberalizmu (żeby obronić społeczeństwa przed utopią), w innym zaś – jego
zdecydowanej krytyki (kiedy zysk zaczyna
być ważniejszy niż człowiek).
Czytana w tej perspektywie encyklika
Benedykta XVI „o integralnym rozwoju ludzkim w miłości i prawdzie” Caritas in veritate
wydaje mi się tekstem – tu i teraz – niezwykle istotnym i potrzebnym. Zgoda: niewiele
w niej nawiązań do encykliki Jana Pawła II
Centesimus annus, sporo natomiast do encykliki Pawła VI Populorum progressio, ale – pytam – co w tym złego?
Wiem, tak zwana prawa część katolickiej
opinii publicznej nigdy nie mogła pogodzić
się z publikacją lewicowej, jej zdaniem, Populorum progressio („o popieraniu rozwoju ludów”, 1967). Papieżowi Pawłowi VI zarzucano
między innymi: nieznajomość ekonomii, brak
realizmu, myślenie abstrakcyjne, a nawet...
ideologiczną ocenę rzeczywistości4. Można
sobie zatem wyobrazić, jak te same środowiska – tak bardzo krytyczne wobec Populorum
progressio – przyjęły decyzję Benedykta XVI,
żeby ów tekst sprzed lat czterdziestu uczynić
kamieniem węgielnym nowego nurtu nauki
społecznej Kościoła. I jeszcze obdarzyć go
– horribile dictu – mianem „Rerum novarum
współczesnej epoki, rozjaśniającym drogę
ludzkości w kierunku zjednoczenia”5!
Oczywiście, dokumenty takie jak papieskie
encykliki nie są obdarzone przywilejem nieomylności, można w nich znaleźć tezy dyskusyjne i nie do końca przemyślane. W Caritas in
veritate tezą, którą można łatwo poddać kryty-
Katolicka nauka społeczna układa się w zakola, zwija w spiralę,
zwęża, niemal znika, żeby potem
wychynąć.
ce, a nawet wyśmiać, jest na przykład postulat
„światowej władzy politycznej” – ale, umówmy
się, także Papież ma prawo do marzeń…
Problem recepcji owych tekstów leży,
moim zdaniem, w czymś innym. Społeczne
encykliki nie są bowiem traktatami naukowymi z dziedziny filozofii politycznej, socjologii czy ekonomii – i błędem jest takie ich
odczytywanie. Nie są również (zazwyczaj!)
adresowane do rządzących ani do osób przygotowujących się do przejęcia władzy, ale do
„biskupów, prezbiterów i diakonów, do osób
konsekrowanych i wszystkich wiernych świeckich”6. Po prostu do całego Kościoła. I, jak
wyraźnie napisał Benedykt XVI, ich tematem
(nierzadko ukrytym w gęstwie pojęć ekonomicznych i socjologicznych) jest w gruncie
rzeczy „miłość (caritas) – królewska droga
nauki społecznej Kościoła”7. Miłość ta, dodajmy, musi być zjednoczona z prawdą – dopiero wtedy „stanowi zasadniczą siłę napędową
prawdziwego rozwoju i całej ludzkości”8.
Latem 2009 roku, poproszony przez
miesięcznik „Znak” o krótką refleksję na
temat encykliki Caritas in veritate, napisałem, że znajduję w niej apologię człowieka
przeciwko roszczeniom techniki, rynku czy
ekonomii9. Nikomu – powiada Papież – nie
powinno chodzić o to, żeby „więcej mieć”,
a „pierwszym kapitałem, który należy ocalić
i docenić, jest człowiek, osoba w swojej integralności”10. Kluczem do tego dokumentu
nie jest zatem ekonomia ani, co gorsza, ideologia (prawicowa bądź lewicowa). Jest nim
natomiast chrześcijańska antropologia oraz
teologia komunii, miłości będącej zasadą nie
tylko mikro-, ale i makrorelacji: stosunków
społecznych, ekonomicznych i politycznych.
Autor Caritas in veritate próbuje w swym
tekście odpowiedzieć na palące problemy
współczesności, przede wszystkim na wyzwanie globalizacji. I – apelując w związku
z tym o globalizację solidarności i miłosierdzia – wyraźnie podąża tropem papieża Jana
Pawła II. Co więcej – i co ważniejsze! – podobnie jak poprzednik idzie śladami Ewangelii.
I ja, pomimo krytyki kierowanej przez
znawców katolickiej nauki społecznej pod
adresem Benedykta XVI, będę się tej drogi
trzymał.
Przypisy:
1. Zob. M. Zięba, Papież skręca w trzecią drogę?, „Pressje” 2010, nr 12, s. 108-113. Opublikowany
przez nas tekst o. Macieja Zięby o encyklice Caritas in veritate Benedykta XVI stanowi uzupełnienie do przygotowywanego angielskiego przekładu jego klasycznej książki Papieże i kapitalizm.
Od Rerum novarum do Centesimus annus, Znak, Kraków 1998 (przyp. red.).
Repressje
203
2. E. Szumańska, Miłość w odcieniu ochry, Czytelnik, Warszawa 1979.
3. Tamże.
4. Zob. M. Zięba, Papieże i kapitalizm, dz. cyt., s. 37-44.
5. Benedykt XVI, Caritas in veritate, nr 8.
6. Tamże, adres.
7. Tamże, nr 2.
8. Tamże, nr 1.
9. J. Poniewierski, Rerum novarum czasów globalizacji, „Znak” 2009, nr 9.
10. Benedykt XVI, Caritas in veritate, nr 25.
PAŃSTWO KATOLICKIE MUSI
BYĆ TRADYCJONALISTYCZNĄ
MONARCHIĄ
POLEMIKA Z KRZYSZTOFEM
SZCZERSKIM
Co dalej?
Z opinią o. Macieja Zięby na temat CIV polemizował też Wojciech Czabanowski w poprzedniej tece „Pressji”. Chyba coraz trudniej
był katolickim liberałem.
204
Jakub Ignaczak
W
zamieszczonym kiedyś na łamach
„Pressji” bardzo ciekawym artykule Polska – republika wyznaniowa1 profesor Krzysztof Szczerski przedstawił projekt ustroju państwowego w całości
opartego na nauce Kościoła katolickiego.
Większość przedstawionych przez autora tez
uważam za jak najbardziej słuszne, nie mogę
jednak zgodzić z niektórymi z nich. W pełni
zgadzam się z Krzysztofem Szczerskim, gdy
pisze: „Naprawa naszego państwa powinna
nadejść poprzez radykalną i konsekwentną
odnowę moralną sfery publicznej w Polsce”2.
Autor ma także rację gdy twierdzi, że „moralność chrześcijańska, kodyfikowana przez
Kościół katolicki, jest jedynym dostępnym
powszechnemu doświadczeniu Polaków
zbiorem zasad, które mogą regulować sferę
publiczną”3. Jest to pogląd zgodny z doktryną
polityczną Kościoła, który w sposób nieomylny naucza, że Bóg, jako stwórca wszechświata, stworzył również państwo i życzy sobie,
by funkcjonowało ono według ustalonych
przez niego zasad. Bóg jest także jedynym,
absolutnym i niepodzielnym władcą ziemi
i każda ziemska władza pochodzi z jego nadania i jest zobowiązana przestrzegać zasad
ustanowionej przez Stwórcę zbawczej religii
katolickiej. W przeciwieństwie do Krzysztofa
Szczerskiego uważam jednak, że – po pierwsze ­– państwo powinno opierać się na zasadach katolickiego tradycjonalizmu, to znaczy
należy odrzucić całą doktrynę modernistyczną, głoszoną od pontyfikatu Jana XXIII. Po
drugie, Krzysztof Szczerski opowiada się za
republiką parlamentarną, natomiast ja uważam, że lepszym i bardziej zgodnym z hierarchiczną naturą świata ustrojem jest monarchia absolutna.
Tradycjonalizm, a nie modernizm
Ogromny błąd w wywodach Krzysztofa Szczerskiego polega na tym, że swoją
Repressje
205