Misje alezjańskie - Salezjański Ośrodek Misyjny

Transkrypt

Misje alezjańskie - Salezjański Ośrodek Misyjny
ISSN 1642 – 9672
Pismo do Przyjaciół i Sympatyków Misji
Misje
S alezjańskie
1/2013 (152)
styczeń – luty
Salezjanie w Namibii
kraju wydm i bezkresnych przestrzeni
[strona: 6-11]
Spis treści
Misje
S alezjańskie
Salezjański Ośrodek Misyjny
ul. Korowodu 20
02-829 Warszawa
tel.: 22 644-86-78
fax: 22 644-86-79
[email protected]
[email protected]
[email protected]
www.misje.salezjanie.pl
Konto złotówkowe:
PKO BP O/XVI Warszawa
50 1020 1169 0000 8702 0009 6032
Konto w euro:
PKO BP O/XVI Warszawa
PL69 1020 1169 0000 8502 0018 8714
swift code: BPKOPLPW
Konto w USD:
PKO BP O/XVI Warszawa
PL53 1020 1169 0000 8602 0089 7926
swift code: BPKOPLPW
Redaktor naczelny:
Ks. Roman Wortolec SDB
W tym numerze:
3
4-5
Współpracują:
S. Ewa Siuda CMW
Renata Piotrowska
Izabela Paszke
6-11
Prosto z misji
Misjonarz w Namibii – kraju czerwonych wydm
S. Grażyna Sikora CMW
12-13
Adopcja na odległość
Nie ma jak normalny dom!
Ks. Mariusz Skowron SDB
14-15
Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco
„Ja ciebie chrzczę…”
Katarzyna Przybyłek MWDB
16-17
Plakat
18-19
Korespondencja
Mali: s. Małgorzata Tomasiak CMW
Peru: ks. Józef Kamza SDB
20-21
Wydarzenie
Nowa błogosławiona – s. Maria Troncatti.
Salezjanka. Misjonarka w Ekwadorze
S. Grażyna Sikora CMW
22-24
Projekty misyjne
25-26
Z kraju
27-30
Wspomnienie
Ks. Bogusław Bujalski
– niestrudzony misjonarz w Kolumbii
S. Grażyna Sikora CMW
Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania
zmian w nadesłanych tekstach
31
Misje
Salezjańskie
2
List Przełożonego Generalnego
Uczymy się z tego wszystkiego, co się dzieje
Ks. Pascual Chavez SDB
Zastępca redaktora naczelnego:
S. Grażyna Sikora CMW
Redaktor techniczny:
Krzysztof Karpiński
Słowo Dyrektora Ośrodka Misyjnego
Ks. Roman Wortolec SDB
Ogłoszenia
Słowo Dyrektora Ośrodka Misyjnego
NIECH WYDŁUŻA SIĘ
ŁAŃCUCH DOBRA
Drodzy Przyjaciele i Sympatycy Misji!
Pozdrawiam
Was
wszystkich
w nowym 2013 roku. Pragniemy, aby był
on pomyślny i pełen dobra. Z naszych
ust płynie cicha modlitwa, aby Bóg błogosławił temu wszystkiemu, co będziemy
czynić.
Dla Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego
rok 2012 to m.in. dwa tragiczne odejścia
naszych kochanych misjonarzy. W lipcu
zginął tragicznie w wypadku samochodowym, wraz ze swoim bratem i bratową, ks. Zygmunt Labun, który pracował
w Zambii. Pisaliśmy o tym w „Misjach
Salezjańskich”. W grudniu, także w wypadku samochodowym, zginął długoletni misjonarz w Kolumbii, ks. Bogusław
Bujalski. Kilka słów o nim znajdziecie
w tym numerze naszego dwumiesięcznika. Także w grudniu zmarł ks. Franciszek Rosłan, który pracował na Ukrainie, w Przemyślanach. Módlmy się, aby
Pan Bóg przyjął ich do grona zbawionych
w niebie.
U progu nowego roku podziękujmy
Panu Bogu jeszcze raz za wszystko, co
wydarzyło się w minionym roku 2012.
Było w nim przecież wiele dobra, które
dokonywało się także dzięki Wam. Kryzys
ekonomiczny nie przyćmił naszej wrażliwości na potrzeby ludzi cierpiących niedostatek, których nie brakuje w naszym
kraju, ale których liczba zastraszająco
rośnie w krajach bardzo ubogich. Dlatego jako dyrektor Salezjańskiego Ośrodka
Misyjnego wszystkim Wam serdecznie
dziękuję za to, że Wasze serca są nadal
otwarte na potrzeby innych.
Dzięki Waszym ofiarom wiele dzieci
mogło się uczyć, wiele miało zapewniony
ciepły posiłek, wiele znalazło dom w naszych ośrodkach dla dzieci opuszczonych.
Jakże się tym nie cieszyć. W minionym
roku udało nam się też zrealizować wiele
projektów misyjnych. W obecnym 2013
roku pragniemy pomóc szczególnie
ośrodkowi CALM dla chłopców ulicy
w Namugongo, w Ugandzie, w budowie szkoły. Życiu tych chłopców i ich
marzeniom poświęcony jest tegoroczny
kalendarz i film DVD pt. „Chłopcy z Namugongo”.
Niech wydłuża się ten piękny łańcuch
dobra i niech brzmią w naszych sercach
słowa Jezusa: „Zaprawdę, powiadam
wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu
z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).
Przyjmijcie nowy numer naszego czasopisma. Sprawozdanie roczne i potwierdzenia wpłat za rok 2012 otrzymacie, Drodzy, w czasopiśmie marcowym.
Zawierzmy wszystko co nas czeka
w 2013 roku Maryi Wspomożycielce.
Niech Ona otacza nas płaszczem swej
opieki i prowadzi, jak prowadziła księdza Bosko.
3
Misje
Salezjańskie
KSIĘDZ BOSKO WYCHOWAWCA
List Przełożonego Generalnego
Misje
Salezjańskie
4
UCZYMY SIĘ
Z TEGO WSZYSTKIEGO,
CO SIĘ DZIEJE
Ks. Bosko opowiada: „Mówiąc o sobie
i mojej historii, muszę zacząć od pierwszych lat życia. Lata piękne i trudne,
lata w których byłem chłopcem i stawałem się mężczyzną. Mogę powiedzieć
z wielką prostotą: ten ks. Bosko, którego może już trochę znasz, który pewnego
dnia zostanie kapłanem oraz wychowawcą i przyjacielem młodzieży, zaczerpnął
lekcję z wielu rzeczy, które wydarzyły się
w tych pierwszych latach.
A oto wartości, którymi oddychałem, którymi nauczyłem się żyć, a potem
przekazałem jako dziedzictwo moim salezjanom. Z biegiem lat staną się fundamentem mojej pedagogii.
Obecność matki. Mama Małgorzata miała zaledwie 29 lat, gdy umarł mój
ojciec, po kilku dniach strasznego zapalenia płuc. Kobieta energiczna i odważna, nie załamała się; podwinęła rękawy
i podjęła podwójne obowiązki. Ciepła
i silna, była ojcem i matką. Wiele lat
później, gdy byłem księdzem dla młodych ludzi, mogłem powiedzieć z doświadczenia: „Pierwszym szczęściem
dziecka jest wiedzieć, że jest kochane”.
Dlatego byłem dla moich chłopców prawdziwym ojcem, poprzez konkretne gesty
miłości pogodnej, radosnej i zaraźliwej.
Kochałem moich chłopców i dawałem im
dowody tej miłości, będąc całkowicie dla
nich. Tej miłości silnej i męskiej nie nauczyłem się z książek; odziedziczyłem ją
po matce i jestem jej wdzięczny.
List Przełożonego Generalnego
Praca. Moja matka jako pierwsza
dawała nam przykład. Zawsze podkreślała: „Kto nie przyzwyczai się do pracy
od młodości, będzie prawie zawsze, aż
do starości leniuchem”. Dlatego w czasie
„słówek na dobranoc” mówiłem, że
„Niebo nie jest dla leniwych”.
Poczucie Boga. Moja mama wyrażała cały katechizm w jednym zdaniu,
które wciąż powtarzała: „Bóg cię widzi”.
Zawsze dorastałem pod okiem Boga. Nie
Boga-policjanta, zimnego i nieubłaganego, który „łapie” na gorącym uczynku, ale
Boga dobrego i troskliwego, którego widziałem w kolejnych porach roku, któremu dziękowałem w czasie żniw pszenicy lub po zbiorach, Boga wielkiego,
którym zachwycałem się patrząc wieczorem w gwiazdy.
„Myślmy!” To słowo powtarzali po
piemoncku nasi przodkowie. Jak wiele
mądrości w nim odkryłem. Było używane w dialogu, by coś wyjaśnić,
podjąć wspólną decyzję, bez narzucania
swego punktu widzenia. Dlatego słowo
„rozum” uczyniłem jednym z filarów
mojej metody wychowawczej. Jest ono
dla mnie synonimem dialogu, akceptacji,
zaufania, zrozumienia. Staje się postawą
poszukiwania, bo między wychowawcą
i chłopcem nie może być rywalizacji, ale
tylko przyjaźń i wzajemny szacunek. Dla
mnie chłopiec nigdy nie będzie pasywnym przedmiotem, prostym wykonawcą poleceń. W kontaktach z chłopcami
nigdy nie udawałem, że słucham, ale naprawdę słuchałem, omawiałem ich punkt
widzenia, ich racje.
Smak współpracy. Przez wiele lat
byłem absolutnym protagonistą wśród
kolegów: myślę o moich pierwszych doświadczeniach akrobaty w Becchi, tych
wspaniałych niedzielnych popołudniach;
myślę o popularności zdobytej w szkole
w Chieri do tego stopnia, że mogłem powiedzieć, iż „byłem czczony przez kolegów jak kapitan małego wojska”. Ale
potem zdałem sobie sprawę, że protagonizm należy do wszystkich. Powstało
zatem „Towarzystwo Wesołości”, grupa
studentów, w której wszyscy zobowiązali się do tego samego. Regulamin zawierał trzy krótkie zadania: być zawsze radosnym, dobrze wykonywać swoje obowiązki, unikać wszystkiego, co nie jest
godne dobrego chrześcijanina. Potem powstawały grupy młodzieżowe, prawdziwe szkoły apostolstwa i świętości dla
wszystkich. One promowały inicjatywy
młodych i dawały przestrzeń dla ich naturalnej kreatywności.
Przyjemność bycia razem. Chciałem
mieć wychowawców, młodych czy starych, którzy byliby zawsze wśród młodzieży, jako „kochający ojcowie”. Nie jako
osoby nieufne wobec nich, ale po prostu
idąc razem, budując i uczestnicząc we
wszystkim razem z młodymi. Mogłem
powiedzieć z głęboką radością: „Z wami
czuję się dobrze. Bycie z wami to całe
moje życie”.
Ks. Pascual Chavez SDB
5
Misje
Salezjańskie
Prosto z misji
MISJONARZ W NAMIBII
– KRAJU CZERWONYCH WYDM
Ks. Henryk Juszczyk wyjechał na misje do Afryki ponad 25 lat temu. Choć
życie misyjne go nie rozpieszczało pozostał uśmiechnięty. O swojej Afryce
może opowiadać godzinami. Najlepiej czuje się tam, gdzie jest największa
bieda. Na przypomnienie, że doczekał srebrnego jubileuszu pracy na misjach wzrusza ramionami: „Naprawdę? Przecież niedawno zaczynałem”…
S. Grażyna Sikora: Niedawno obchodził
Ksiądz piękny jubileusz 25-lecia pracy
misyjnej w Afryce. Wyjechał Ksiądz do
Ugandy 6 lat po święceniach. Jak to się
stało, że został Ksiądz misjonarzem?
Ks. Henryk Juszczyk: Pragnienie pracy
na misjach pojawiło się we mnie jeszcze przed święceniami kapłańskimi.
Bardzo wyraźnie odczułem je podczas
przyjmowania święceń diakonatu. Później w trakcie 6-letniej pracy duszpasterskiej w Lubinie dużo się mówiło o „Projekcie Afryka”. Projekt był ściśle związany z obchodami setnej rocznicy urodzin
Księdza Bosko. Nasz przełożony szukał
wówczas chętnych do pracy w Ugandzie.
Zgłosiłem się i otrzymałem pozwolenie
na wyjazd. Tak to się zaczęło.
Misje
Salezjańskie
6
Pracował Ksiądz w Ugandzie, w Kenii,
a od 3 lat w Namibii. Wszędzie trudne
placówki, m.in. domy dla chłopców
ulicy, praca na dalekiej pustyni w niemal
ekstremalnych warunkach, teraz parafia
w Rundu. Skąd bierze Ksiądz siłę do
bycia całkowicie dla drugich, mimo
napotykanych przeciwności?
Siłę do walki z przeciwnościami czerpię przede wszystkim z modlitwy. Także
ludzie i ich potrzeby mobilizują mnie do
działania. Dzięki nim czuję się potrzebny, zwłaszcza gdy przeżywają trudne sytuacje w swoim życiu. Niesienie pomocy
innym, poczucie bycia akceptowanym,
spotkania z ludźmi, różnorodność zajęć
sprawia, że chcę działać, służyć człowiekowi potrzebującemu wsparcia.
Prosto z misji
Co dla Księdza jest najtrudniejsze
w pracy misyjnej w Afryce?
Najtrudniejszym przeżyciem w ciągu
tych 25 lat pracy misyjnej były zmiany,
czasem po kilku latach pracy w jednym
ośrodku. My to nazywamy transferem.
Wiąże się to nie tylko ze zmianą miejsca
pracy. To także przeskok kulturowy, językowy. Znajomość języka miejscowego jest
bardzo pomocna w kontaktach z ludźmi
najuboższymi danego rejonu. Transfer
wiąże się z opuszczeniem dobrze znanego środowiska ludzi, z którymi się wiele
przeżyło i wiąże się z wejściem w nowe,
nieznane miejsce, gdzie panują inne obyczaje i mówi się w innym języku.
Niesienie pomocy innym, poczucie bycia akceptowanym,
spotkania z ludźmi, różnorodność zajęć sprawia, że chcę
działać, służyć człowiekowi potrzebującemu wsparcia.
Z czego cieszy się Ksiądz najbardziej,
patrząc na dotychczasową pracę
misyjną?
Najbardziej cieszą mnie postępy
w życiu duchowym ludzi, z którymi się
pracuje i którym głosi się Chrystusa. Podczas kilkuletniej pracy w jednym miejscu można to zauważyć. Najpierw przygotowujemy miejscowych do przyjęcia
chrztu św. Po jakimś czasie przychodzą,
by prosić o kolejne sakramenty: bierzmowanie, sakrament małżeństwa. Duchowy
postęp parafian cieszy najbardziej. Oczywiście różnie z tą dojrzałością bywa.
Z różnymi poziomami tego rozwoju i zaangażowania duchowego miałem do czynienia pracując w tych kilku miejscach,
ale każdy postęp jest ważny i potrzebny.
„
Ksiądz Bosko często powtarzał swoim
chłopcom: „Wystarczy, że jesteście
młodzi, abym was kochał”. Jacy są
młodzi Afrykańczycy? Jak przyjmują
misjonarza i Ewangelię, którą głosi?
Młodzi Afrykańczycy są przede wszystkim bardzo otwarci na treści, które przekazywałem im na katechezie. Podczas
spotkań po latach najbardziej wspominają właśnie katechezę, naukę o sakramentach, życiu duchowym, która przygotowała ich do życia w rodzinie. Rzadziej wspominają pomoc materialną, czy
nawet edukacyjną.
7
Misje
Salezjańskie
Prosto z misji
Słabo zaludniona Namibia (trochę ponad
2 mln mieszkańców) jest ponad dwa i pół
razy większa niż Polska. Nazywana jest
czasem „krainą kontrastów”. Jak Ksiądz
widzi ten kraj z perspektywy misjonarza?
Namibia jest krajem pozostającym
nieco z tyłu jeśli chodzi o rozwój życia
duchowego w stosunku do Kenii czy
Ugandy. Jest to kraj dobrze rozwijający się pod względem ekonomicznym, ale
panują tu bardzo silne tradycje pogańskie, które opóźniają rozwój chrześcijańskich wartości, zwłaszcza w rodzinach.
Kluczem do zmiany tego stanu rzeczy jest
dogłębne poznanie tych miejscowych tradycji oraz stopniowe, powolne i pokojowe zmienianie ich, czy zastępowanie
nowymi chrześcijańskimi. Namibia dość
późno została wyzwolona spod kolonizacji niemieckiej, następnie aż do 1997
roku była pod władzą RPA. To bardzo
spowolniło, wstrzymało ewangelizację
i dlatego kościół luterański jest tym dominującym w Namibii.
Jak żyją ludzie w Namibii? Jak wygląda
sytuacja rodzin?
W Namibii nie ma wizualnej biedy jak
w Kenii, czy Ugandzie. Nie ma slumsów,
głodu. Jak już wspomniałem jest to kraj
dobrze rozwinięty pod względem ekonomicznym. Na przestronnych ulicach
panuje powiedziałbym niemiecki porządek. Miasta Namibii bardzo przypominają dobrze rozwinięte miasta europejskie.
Nie ma tu również ludzi bezdomnych.
Każdy ma dom, działkę na której uprawia
rośliny, hoduje zwierzęta.
Służę nie tylko kościołowi
w Rundu, ale podlega mi
również 48 stacji misyjnych,
rozciągniętych w promieniu
160 km
Często się słyszy, że najlepszą
inwestycją w Afryce jest edukacja,
będąca kluczem do wolności, demokracji
i rozwoju. Jak wygląda edukacja
w Namibii?
Jest to jedyny kraj afrykański, gdzie
Kościół nie jest silnie włączony w edukację dzieci i młodzieży. W Namibii
wszystkie dzieci chodzą do państwowych
szkół podstawowych. Szkoła średnia jest
płatna, ale jest bardzo wiele programów
zapomogowych dla młodzieży, z których każdy może skorzystać. W całym
kraju są również 3 katolickie szkoły średnie, które przebijają poziomem nauczania
szkoły państwowe. Np. katolicka szkoła
w Shambyu zajmuje w całej Namibii
pierwsze miejsce, jeśli chodzi o poziom
kształcenia.
Misje
Salezjańskie
8
„
„
Prosto z misji
Proszę opowiedzieć nam o Rundu,
w którym Ksiądz pracuje. Jak Ksiądz
mieszka i z jakimi problemami spotyka
się na co dzień.
Rundu jest stolicą największego rolniczego rejonu w Namibii, ciągnącego się wzdłuż rzeki Kawango, która jest
jednocześnie granicą oddzielającą Namibię od Angoli. Wcześniej była to mała
wioska. Obecnie ciągle się rozwija, a zamieszkuje je 40 tys. mieszkańców, którzy
zajmują się hodowlą zwierząt, głównie
krów. W Namibii jest jedna archidiecezja z dwoma Wikariatami Apostolskimi.
Rundu jest stolicą jednego z wikariatów.
Jako proboszcz kościoła katedralnego służę nie tylko kościołowi w Rundu,
ale podlega mi również 48 stacji misyjnych, rozciągniętych w promieniu 160
km od głównego kościoła parafialnego. W samym Rundu jest aż 6 parafii, w których również jestem proboszczem. Moim głównym zadaniem jest dotrzeć do wszystkich parafian skupionych
wokół tych stacji. Dzisiaj nie jest to aż tak
trudne, gdyż jest dobra komunikacja.
W poszczególnych stacjach misyjnych są również tzw. liderzy, z którymi współpracuję i którzy pomagają mi
w posłudze ewangelizacyjnej. Ludzie
ci, jak już mówiłem, są bardzo chętni do
pomocy w ewangelizacji. Problemem jest
tylko ich niski poziom wiedzy religijnej
i uboga formacja duchowa.
Wiele miejscowych rodzin staje przed
wyborem - jak pogodzić w życiu małżeńskim dawne tradycje afrykańskie z aktywnym uczestnictwem w życiu chrześcijańskim parafii. Wielu nie decyduje się
na związki sakramentalne albo późno decydują się na ich zawarcie.
Jak wygląda dzień powszedni na misji?
W kościele katedralnym codziennie
odprawiam Mszę św. oraz jadę z posługą
sakramentalną do wspomnianych wyżej
stacji misyjnych. Wiele czasu poświęcam
również pracy ewangelizacyjnej i formacyjnej świeckich liderów organizując dla
nich różnego rodzaju kursy, w szczególności kursy biblijne. W ten sposób przygotowuję ich, aby i oni nieśli i przepowiadali ewangelię Chrystusa.
9
Misje
Salezjańskie
Prosto z misji
Jest Ksiądz proboszczem w Rundu.
Kto pomaga Księdzu podołać tak wielu
obowiązkom?
Nie jestem sam, ale koordynując wiele
apostolskich grup mam je jako pomoc
(są to zarówno dzieci, młodzież, jak
i starsi). Ja muszę tylko stworzyć warunki do tej pracy. Np. 13. dnia każdego miesiąca odbywają się u nas nabożeństwa
fatimskie. Ludzie uczestniczą w adoracjach, procesjach, nabożeństwach. Miejscowa ludność bardzo się rwie do tego, by
głosić publicznie Ewangelię.
W naszym kościele parafialnym działa
także kilkanaście wspólnot. Są to m.in.
Odnowa w Duchu Świętym, Legion
Maryi, chór parafialny i grupy różańcowe. Wszystkie te grupy razem pomagają
w ogólnej ewangelizacji parafii.
Oprócz kościoła w Rundu do parafii
należą też inne stacje misyjne. Jak
często Ksiądz tam dociera i co ofiaruje
tym ludziom?
Wszystkich stacji misyjnych należących do parafii w Rundu jest – jak wspomniałem – 48. Do tych, które położone są dalej, w buszu, docieram 2-3 razy
w roku. Do tych, które są w mieście, docieram częściej. W 6 okolicznych kościołach znajduje się Najświętszy Sakrament.
Tam w każdą niedzielę czytana jest liturgia Słowa, a szafarze Najświętszego Sakramentu udzielają wiernym Komunii św. W miejscach bardziej oddalonych od kościoła katedralnego (w tych
położonych w buszu) w każdą niedzielę odbywa się modlitwa oraz czytane jest
Słowo Boże.
Od Afrykańczyków możemy się uczyć odpowiedzialności
i zaangażowania w ewangelizację w parafiach
Misje
Salezjańskie
10
„
„
Prosto z misji
Jaki jest Kościół w Namibii? Czy
potrzebuje jeszcze misjonarzy? Co
w tym Kościele zastanawia, a co budzi
nadzieję?
Trzeba tu podkreślić, iż dużą rolę
w życiu parafialnym odgrywają świeccy. Wiara się gruntuje poprzez działalność ruchów religijnych. One pomagają
w ożywianiu wiary. To budzi nadzieję.
Z drugiej strony zastanawia to, że mimo
wielkiej aktywności oraz dużego czasem
zaangażowania w działalność przy parafii, te same osoby odchodzą do sekt
i tam później służą.
Katolicy często zmieniają swoją wiarę.
Jeśli Kościół katolicki nie będzie w Namibii żywym Kościołem, to wielu od niego
odejdzie do innych kościołów. Można
powiedzieć, że jest tutaj duża migracja
między kościołami. Często jest to migracja czasowa. Powodem tego stanu rzeczy
jest także to, że Kościół katolicki stawia
większe wymagania moralne i nie każdy
potrafi i chce żyć według tych wymagań.
Są tacy, których te wymagania zniechęcają do zaangażowania się w wiarę katolicką.
Czy są powołania z Namibii? Jak młodzi
Namibijczycy postrzegają powołanie do
kapłaństwa czy życia zakonnego?
W całej Namibii jest 99 misjonarzy. W tym 20 księży to kapłani lokalni. Sióstr zakonnych jest dwa razy więcej.
W naszej diecezji jest 12 księży razem
z biskupem. Trzech z nich to księża lokalni. Na cały kraj jest jedno seminarium
diecezjalne.
Obecnie przygotowuje się do kapłaństwa 17 kleryków. Można zatem powiedzieć, że w Namibii jest mało powołań,
że jest jakiś zastój. Znacznie więcej jest
diakonów stałych. W Afryce są tylko dwa
kraje, w których jest możliwość służby
w roli diakona stałego. Są to: RPA oraz
Namibia - dwa kraje w których ilość powołań jest najniższa.
Czego my, katolicy z Polski, moglibyśmy
się nauczyć od Afrykańczyków?
Myślę, że od Afrykańczyków możemy
się uczyć odpowiedzialności i zaangażowania w ewangelizację w parafiach. Jest
w nich również ogromna chęć poznania
i zgłębiania Biblii.
Jakie są Księdza misyjne marzenia?
Jeśli chodzi o Kościół w Namibii, to
bardzo bym chciał, aby lokalni księża
docenili wkład pracy misjonarzy z poprzednich pokoleń, wprowadzając zmiany
w życiu swoich parafii. W ostatnim
czasie nasza prowincja obchodziła 25lecie działalności salezjanów w Afryce.
Pragnąłbym, aby lokalni współbracia żyli
duchem salezjańskim i zechcieli kontynuować tą pracę, nie odcinając się od
tego, co jest bogactwem tego długoletniego dorobku.
Prosimy o parę słów dla naszych
Czytelników i o kapłańskie
błogosławieństwo…
Dziękuję bardzo wszystkim modlącym
się za mnie i za Kościół w Namibii za
wsparcie duchowe i materialne. Działający od ponad 25 lat Bank Duchowej
Pomocy – Bank Ducha Świętego jest źródłem siły dla nas, misjonarzy i dla naszych misji. Ośrodek w Warszawie nieustannie informuje nas o zaangażowaniu wielu osób świeckich i współpracy misyjnej w dziele pomocy misjom.
Jestem wdzięczny za wszystkie dary.
Wszystkim Wam błogosławię.
Wywiad przeprowadziła
s. Grażyna Sikora CMW
11
Misje
Salezjańskie
Adopcja na odległość
NIE MA JAK
NORMALNY DOM!
Serdecznie pozdrawiam z Kabwe.
Nasz dom ostatnio pełen jest polskiej
mowy i znajomych twarzy. Od września
są z nami wolontariusze z Polski, Ania
i Tomek. A od miesiąca państwo Lilia
i Leszek Sobótko, którzy zaczęli swoją
posługę dla nowej diecezji w Kabwe.
Tomek, „złota rączka” od napraw, uczy
też informatyki. Ania jest nauczycielką tu
na miejscu i w Makululu. W Makululu
otworzyliśmy „nowy rozdział” w naszej
pracy: ok. 200 dzieci przychodzi codziennie na lekcje do „szkółki”. Piszę „szkółki”,
bo to już systematyczna praca. Zaadopto-
Misje
Salezjańskie
12
waliśmy wolnostojący budynek i kościół,
budujemy proste sale lekcyjne. Otworzyliśmy przedszkole i nauczanie elementarne. Kto się będzie nadawał, pójdzie do
„prawdziwej” szkoły na drugi rok. Jest
dużo entuzjazmu i oczekiwań. To cieszy,
napawa nadzieją i zachęca do pracy oraz
przynagla, by prosić o pomoc w dalszym
rozwoju.
Zambia to kraj, jak wiele innych afrykańskich, gdzie biedy i dzieci nie brakuje. Pracując z młodzieżą widzę konkretnie, że chociaż maluchy są zawsze przy
matczynej piersi, to już przyszłość nastolatków taka słodka nie jest. Matka czy
ojciec nie zawsze są blisko. W naszym
oratorium jest dużo młodzieży oddalonej
od rodziców.
Chanda, która jest sekretarką oratorium, zdała maturę dwa tygodnie temu,
nie ma obojga rodziców. Mieszka z ciocią
i wujkiem. Jej sytuacja w tej zastępczej
rodzinie jest podobna do losu kopciuszka.
Adopcja na odległość
Musi ciężko pracować, jeśli chce być przez
nich utrzymywana. Po Mszy św. idzie do
domu, by gotować i sprzątać. Inne dziewczyny idą na niedzielną refleksję. Bruno,
skarbnik oratorium, nie zna ojca, matka
jest chora psychicznie. Mieszka z siostrą.
Nie doświadczył uroku domowego ogniska. Julien nie ma ojca, ale przynajmniej
ma kochającą mamę. Helen, też animatorka, lat 20, ma dziecko z jednym z oratorianów, ale na razie ślubu nie będzie.
Musi sobie radzić jako samotna matka,
znaleźć pracę i znosić codzienne złośliwe uwagi i hańbę swego stanu. Nelson,
przewodniczący oratorium, nie zna kompletnie rodziców, był wyrzucony z domu
przez ciotkę, teraz mieszka razem z rodziną Juliena (mama Juliena jest tzw.
matką oratorium). Nelson ma trudny
charakter. Vivien, animatorka, chociaż
ma matkę, mieszka z siostrą. Siostra i jej
mąż nie są katolikami i utrudniają jej
chodzenie do kościoła. Vivien jest ładną,
17-letnią dziewczyną, szwagier czasami posuwa się zbyt daleko w relacji do
niej. Ona nawet nie ma za bardzo jak się
bronić w takich sytuacjach.
To tak krótko o sytuacji w oratorium.
Często ze względu na przykre doświadczenia z przeszłości, niełatwo jest rozmawiać z tymi młodymi ludźmi, pracować, podejmować decyzje. Każda rozmowa jest obciążona wspomnianymi problemami. Nie ma jak normalny dom! Błogosławieni Ci, co mają dom: tatę, mamę, rodzeństwo i klimat domowego ogniska.
Wiem, że w Polsce i wszędzie na świecie
rodziny mają podobne problemy. Zambia
nie jest wyjątkiem. Piszę o tym, bo chciałem podzielić się z Wami kawałkiem
mojego życia i tym, co mi leży na sercu.
I prosić o modlitwę za nasze wspólnoty
młodzieżowe. Dziękuję z całego serca za
wszelką pomoc, modlitwy, ofiary i złotówki dla naszego dzieła. Bóg zapłać!
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, życzymy Wam, Drodzy Dobroczyńcy naszego dzieła, radości z Waszych rodzin
i w Waszych rodzinach. A tam, gdzie
rodzina jest nadłamana, niech Pan Jezus
przyniesie swoje zbawienie. Błogosławionych Świąt i Rodzinnego Nowego Roku!
Ks. Mariusz Skowron
i ks. Andrzej Zdzieborski,
Ania Gordzijewska
i Tomek Witkowski
Zambia – Kabwe, Boże Narodzenie 2012
13
Misje
Salezjańskie
Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco
„JA CIEBIE CHRZCZĘ…”
Wśród 13 wolontariuszy Międzynarodowego
Wolontariatu Don Bosco, pracujących
obecnie na misjach, jest Katarzyna Przybyłek
z Koronowa. Pracuje w ośrodku dla dzieci Don
Bosco House w Calce, w Peru.
Katarzyna Przybyłek MWDB
Misje
Salezjańskie
14
Listopadowa sobota w Andach. Dziś płonące w słońcu budynki wydają się jeszcze jaśniejsze niż wczoraj. Nawet moja skóra nabiera intensywniejszego koloru czerwieni.
Maszerujący ulicami przechodnie ściągają
z siebie warstwy ubrań, mające ich chronić
przed mrozem poranka. Właśnie rozpoczyna
się kolejny, leniwy dzień. Niezwykle spokojny
i pozbawiony pośpiechu. Zupełnie jak wszystkie inne w tym rejonie. Zgodnie z peruwiańskim zwyczajem, „na ostatnią chwilę” wsiadamy w moto-taxi i pędzimy do kościoła. Pośpiech jest tylko naszą domeną, inni zawsze
mają czas.
Przed ołtarzem Toni i jego dwie siostry.
Po kolei każdy wypowiada w ich stronę błogosławieństwa. Ksiądz, rodzice chrzestni, mama. W pierwszych ławkach zasiadają goście. Oprócz nas, najbliżsi i kobiety zaprzyjaźnione z rodziną. Te ostatnie przybyły prosto z pobliskiego mercado (targu). Zamiast sukienek prezentują pracownicze fartuszki i swobodnie kończą zajadać drugie
śniadanie. Są tak samo nieprzygotowane jak
każda z przybyłych osób. Nikt nie wie, jak
powinien się zachować, jedni naśladują ruchy
drugich. Nic dziwnego, nikt ich tego nie nauczył. Nikt nie pokazał, nikt nie wytłumaczył
po co i dlaczego.
„Ja ciebie chrzczę w imię Ojca, i Syna,
i Ducha Świętego. Amen”. W momencie wypowiadania tych słów, na nastoletnie już
głowy ksiądz wylewa pół miski święconej
wody. W Peru ma to wielkie znaczenie, szczególnie w tak ważnym dniu. Kiedy z długich
„JA CIEBIE
Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco
warkoczy kapie woda to znak, że mamy
pobłogosławiony cały tydzień. Dzieci
i rodzice chrzestni zapalają podłużne,
białe świeczki, aby zostawić je przy wejściu do kościoła. Procesja powolnym krokiem udaje się z powrotem w kierunku
ołtarza. Na głowach ochrzczonych widzę
białe szatki. Pamiętam, jak sama zastanawiałam się, która będzie najodpowiedniejsza dla mojego chrześniaka. Tutaj
sprawa jest prosta. Wszystkie wyglądają jak obrus. Do tego kiepski. Niespodziewanie na głowę każdego spada niezliczona ilość kolorowego konfetti. W końcu
to święto – świętujmy więc! W Polsce
na ślubach para młoda zostaje obsypana drobnymi pieniążkami, tutaj zastępują je słodycze. Cukierki zbierają wszyscy.
I dzieci i dorośli. Będę szczera, powodem tego jest głód i niedożywienie.
Rodzice ochrzczonych zapraszają
nas na fiestę (określenie używane przy
okazji każdej uroczystości). Wiemy, że
nie wypada nam odmówić, choć dwa dodatkowe miejsca nie były wcześniej przewidziane. Pochód rusza w kierunku
mety z napisem restauracja, która bardziej przypomina dużą salę do wynajęcia. Niewielki stół – nie zmieszczą się
CHRZCZĘ…”
wszyscy. Zostajemy uznane za honorowych gości, więc w udziale przypadają
nam honorowe miejsca. Mimo moich protestów reszta rodziny zasiada na krzesłach pod ścianą. Talerze kładą na kolanach i wszystko gotowe. Każdy kto zagląda do środka wie, że to ważny dzień.
Na stole cola, wśród gości białe twarze,
drugie danie… No właśnie, drugie danie.
Na początek trzy wielkie talerze. Ogromna ilość typowej tutaj wieprzowiny, kawałek chleba, moray (białe ziemniaki)
i tamales (zmielona kukurydza z cynamonem i rodzynkami). Jestem przekonana, że nie pojawi się nic więcej. Po
chwili okazuje się, że jedna porcja przypada na jedną osobę. Moje zdumienie nie
ma końca, przecież będę to jadła przez
tydzień. Wspólnie dzielimy się woreczkami i resztki zabieramy do domów. U nas
zjedzą chłopcy, reszta nakarmi swoje rodziny.
Cieszę się, że Toni mieszka w naszym
domu. Inaczej nie wiedziałby, o co
w tym wszystkim chodzi. A ja? Zbieram
obrazy niezapomniane, chwile ulotne,
wyciągam wnioski i cały czas się uczę.
Katarzyna Przybyłek MWDB
Peru – Calca, 13 listopada 2012
15
Misje
Salezjańskie
Żyjcie w największej radości,
bylebyście tylko nie grzeszyli.
U nas świętość polega na byciu radosnym.
Św. Jan Bosko
Korespondencja
KORESPONDENCJA Z MALI
S. Małgorzata Tomasiak CMW
Dobiega końca pora deszczowa,
bardzo obfita w tym roku, dla niektórych
za bardzo, bo całe wioski były pod wodą,
drogi nieprzejezdne przez kilka miesięcy i zalane uprawne pola sorgo, kukurydzy czy orzeszków ziemnych. Do tego
trudna sytuacja polityczna. W Bamako
wciąż rośnie liczba uciekinierów z północy. Uciekają już nie tylko chrześcijanie, ale i muzułmanie, którzy nie mogą
znieść reżimu islamistów. Ludzie żyją
w ciągłym strachu.
Rok szkolny już się rozpoczął, ale niestety, na terenach zajętych przez islamistów, szkoły – choć otwarte – są prawie
puste. Nasza szkoła pęka w szwach.
Choć bardzo broniłyśmy się, by klasy nie
były liczne, to jednak niektóre mają po 50
uczniów, stoliki dochodzą prawie do tablicy. Ktoś stwierdził, że i tak mamy luksus,
bo w szkole publicznej, po sąsiedzku, jest
po 140 dzieci w jednej klasie. Jedno co
cieszy to fakt, że rodzice są coraz bardziej świadomi, iż edukacja dzieci dzisiaj
jest konieczna. Co prawda całą odpowiedzialność za naukę zrzucają na szkołę,
ale może z czasem zrozumieją, że to oni
Misje
Salezjańskie
18
pierwsi są odpowiedzialni za wychowanie dzieci. Ponieważ nasza szkoła jest 20
km od miasta, otwarłyśmy internat, aby
ułatwić dziewczętom możliwość edukacji. Mamy 27 dziewcząt. W Mali nie prowadzimy domu dla dzieci ulicy, co nie
oznacza, że takich dzieci tu nie ma, ale
bardziej skupiłyśmy się na edukacji szkolnej. Zresztą, jeśli chodzi o dzieci ulicy,
są to przede wszystkim chłopcy. Dziewczęta też żebrzą na ulicach, ale jest to żebractwo zorganizowane, bardzo uwarunkowane przez kulturę.
Na misji mamy spory ogród, gdzie
uprawiamy trochę kukurydzy, aby sprostać potrzebom dziewcząt w internacie.
W tym roku wraz z ONG organizujemy „zieloną szkołę” dla mam z wiosek.
Będą się uczyć uprawiać małe ogródki
przy domu, by uratować rodzinę przed
głodem. Nasz ogród będzie służył za „poletko doświadczalne”. Na misji sadzimy
też drzewa, by zapewnić dzieciom odrobinę cienia. Co roku trzeba uzupełniać
drzewostan, bo niektóre drzewka usychają, a inne giną z powodu termitów.
Bamako, 7 października 2012
Korespondencja
KORESPONDENCJA Z PERU
Ks. Józef Kamza SDB
Pracy jest mnóstwo, gdyż w ciągu
ostatnich lat liczba ludności w San Lorenzo gwałtownie wzrosła. Potrzebujemy
współbrata, który by się zajął duszpasterstwem młodzieży. Wielka liczba młodych
w naszej parafii jest dla nas wyzwaniem
i „mekką” salezjańskiego powołania.
Gdyby znalazł się jakiś salezjanin, mógłby
pomóc w ewangelizacji i wizytach
w wioskach Indian i metysów. Potrzeby
są ogromne. Niedawno czytałem w „Misjach Salezjańskich” wywiad z misjonarzem z Afryki, który opowiadał z bólem,
że docierają do każdej wspólnoty katolickiej „tylko” 3, 4 razy w roku. Pomyślałem
sobie: Dałby Bóg, byśmy i my mogli odwiedzić wszystkie nasze wioski „tylko” 3,
4 razy w roku! Od kilku lat odwiedzamy
każdą miejscowość raz w roku, i to na
jeden dzień. Nieliczne wioski mogą liczyć
na 2, 3 wizyty. Powodem są wielkie odległości, koszt każdej wyprawy, ale najbardziej brak kapłanów, salezjanów. Wielokrotnie, kiedy czuję się bezsilny wobec
ogromu pracy, przypominają mi się słowa
Ewangelii: „byli jak owce bez pasterza”
oraz: „proście Pana żniwa, by wysłał robotników na swoje żniwo”. Módlmy się
wszyscy o nowe powołania.
Nasza praca idzie do przodu. Przekazuję wyrazy wdzięczności od młodzieży
indiańskiej za stypendia szkolne, które
otrzymaliśmy z SOM. Dzięki Waszej
pomocy trzech młodych Indian ukończyło studia a kolejnych pięciu studiuje
w Iquitos i San Lorenzo. W 2013 roku
dwóch studentów z plemienia Shawi
i Awajún kończy Instytut Medyczny.
Będą pielęgniarzami, przykładają się do
nauki i otrzymują dobre oceny. Kilku
innych jest w kolejce, ale na razie brakuje środków finansowych na ich kształcenie. Ufam, że znajdą się dobrodzieje, którzy pomogą zrealizować marzenie
tych młodych, jakim jest zdobycie wykształcenia i godna praca. Dzięki Waszej
pomocy duchowej i materialnej możemy
im służyć. Bóg zapłać!
San Lorenzo, 4 listopada 2012
19
Misje
Salezjańskie
Wydarzenie
NOWA BŁOGOSŁAWIONA – S. MARIA TRONCATTI
SALEZJANKA. MISJONARKA W EKWADORZE
Dnia 24 listopada 2012, w Macas,
w Ekwadorze odbyła się beatyfikacja s.
Marii Troncatti. Przewodniczył jej kard.
Angelo Amato, salezjanin, Prefekt Kongregacji ds. Kanonizacyjnych. W uroczystości uczestniczyła Przełożona Generalna sióstr salezjanek, Matka Yvonne
Reungoat, siostry salezjanki i salezjanie, z ks. Adriano Bregolinem, wikariuszem Przełożonego Generalnego, biskupi i przedstawiciele władz cywilnych,
goście z krajów Ameryki Łacińskiej, Indianie Shuar oraz wielu ludzi młodych.
Prezydent Ekwadoru oddał do dyspozycji honorowych gości samolot wojskowy,
by mogli nim przybyć do Macas. Uroczystość była spektaklem radości i entuzjazmu. Matka Reungoat i jedna z krewnych s. Troncatti odsłoniły obraz nowej
błogosławionej, a Pani Jolanda Josefa
Solórzano Pica, która doznała cudu za jej
przyczyną, niosła do ołtarza jej relikwie.
S. Maria Troncatti urodziła się 16
lutego 1883 roku we Włoszech. Mając
21 lat wstąpiła do Zgromadzenia Córek
Maryi Wspomożycielki (sióstr salezjanek). W 1908 roku złożyła śluby zakonne, a w 1922 wyjechała na misje do
Ekwadoru. Po trzech latach pracy udała
się do Indian w Macas, w dżungli Amazonii. Gdy przybyła na misję w Sucùa,
wysłała do swojej rodziny we Włoszech
zdjęcie rudery, która na początku była
domem sióstr. Na odwrocie widniał
podpis: „W tej chacie mieszka szczęście”.
Szybko zyskała szacunek Indian. Rozpoczęła trudną pracę ewangelizacyjną. Była
wszystkim: pielęgniarką, chirurgiem, ortopedą, stomatologiem, anestezjologiem,
ale przede wszystkim głosicielką Ewangelii. Jej praca na rzecz promocji kobiet
Shuar zaowocowała setkami nowych
rodzin chrześcijańskich, tworzonych po
raz pierwszy w oparciu o wolny wybór
Indianie Shuar z Ekwadoru
Misje
Salezjańskie
20
Wydarzenie
młodej pary. Niestrudzenie podróżowała po dżungli, oddając życie Shuarom.
Nigdy się nie oszczędzała, nawet wtedy,
gdy straciła zdrowie. Służyła wszystkim,
szczęśliwa, kiedy mogła zebrać owoce
dobra, ale również odpowiadając z dobrocią na niewdzięczność. Nigdy nie odwiedziła Włoch. Jest przykładem powołania zakonnego i misyjnego, oddanego
promocji humanitarno-społecznej Indian
Shuar. Zginęła w katastrofie lotniczej
w Sucùa, w Ekwadorze, dnia 25 sierpnia 1969 roku.
S. Carlota Nieto, która przez wiele lat
pracowała z s. Troncatti, zaświadcza:
„Jako osoba emanowała czymś specjalnym, pociągającym, od razu widocznym.
Nikt nie odchodził od niej bez poczucia,
że jest lepszy. Używała całej swojej siły
moralnej i duchowej, i całej swojej energii, aby pokonać wszystkie trudne sytuacje na misji, ale nigdy nie obciążała
nimi tych, którzy przychodzili do domu.
Chciała zawsze tylko pomagać i zbawiać
dusze”.
Matka Yvonne Reungoat na zakończenie uroczystości powiedziała: „S. Maria
Troncatti zachęca nas do spoglądania
w przyszłość z nadzieją, do nie ulegania pokusie pozostawienia naszego miejsca, naszej misji, nawet gdy ta w danej
chwili może być bardzo trudna”.
Dniem liturgicznego wspomnienia
błogosławionej s. Marii Troncatti jest 25
sierpnia.
Matka Generalna CM W
s. Yvonne Reungoat
S. Maria Troncatti
Módlmy się: Dobry Boże, za
wstawiennictwem błogosławionej s. Marii
Troncatti daj serce wielkie i pełne oddania
nauczycielom, wychowawcom, rodzicom,
katechetom i wszystkim, którzy pracują
z dziećmi i młodzieżą. Przez Chrystusa
Pana naszego. Amen.
S. Grażyna Sikora CMW
S. Maria Troncatti
21
Misje
Salezjańskie
Projekty misyjne
Projekty mi
UGANDA – Budowa szkoły dla chłopców ulicy z Namugongo (projekt 209)
(ks. Ryszard Józwiak)
ZAMBIA – Budowa domu dla wolontariuszy w Lusace City of Hope (projekt 227)
Kwota: 60.000 USD (s. Ryszarda Piejko)
PERU – Odnowienie warsztatów komputerowych w Limie (projekt 277)
Kwota: 14.200 EURO (ks. Ryszard Łach)
RPA – Budowa kościoła Miłosierdzia Bożego w Walkerville (projekt 295)
Kwota: 100.000 EURO (ks. Stanisław Jagodziński)
PERU – Pomoc w ewangelizacji Indian, San Lorenzo (projekt 319)
Kwota: 15.000 EURO (ks. Roman Olesiński)
UGANDA – Pomoc chłopcom ulicy w ośrodku CALM w Namugongo (projekt 320)
(ks. Ryszard Józwiak)
ZAMBIA – Kształcenie kleryków inspektorii zambijskiej ZMB (projekt 323)
(ks. Leszek Aksamit)
PERU – Codzienne dożywianie dzieci w slumsach w Piura (projekt 326)
Kwota: 10.000 EURO (ks. Piotr Dąbrowski)
PERU – Dofinansowanie ośrodka dla dzieci Don Bosco House w Calce (projekt 330)
Kwota: 15.000 EURO (ks. Stefan Górecki)
PERU – Dofinansowanie ośrodka dla dzieci Don Bosco House w Ampares (projekt 331)
Kwota: 15.000 EURO (ks. Stefan Górecki)
PERU – Dofinansowanie ośrodka dla dzieci Don Bosco House w Huancayo (projekt 332)
Kwota: 15.000 EURO (ks. Stefan Górecki)
PERU – Zakup półek na książki i książek do biblioteki w Piura (projekt 333)
Kwota: 10.000 EURO (ks. Piotr Dąbrowski)
Misje
Salezjańskie
22
Projekty misyjne
isyjne 2013
PERU – Zakup narzędzi dla uczniów szkoły zawodowej w Piura (projekt 335)
Kwota: 10.000 EURO (ks. Piotr Dąbrowski)
CZAD – Pomoc w formacji kleryków inspektorii Afryki Równikowej ATE (projekt 337)
(ks. Artur Bartol)
WENEZUELA – Budowa kaplicy Bożego Miłosierdzia w El Dique (projekt 342)
Kwota: 17.500 EURO (ks. Stanisław Brudek)
PERU – Wyposażenie kuchni i jadalni dla szkoły zawodowej w Bosconii (projekt 344)
Kwota: 9.700 EURO (ks. Piotr Dąbrowski)
PERU – Sprzęt sportowy dla oratorium parafii św. Wawrzyńca w Amazonii (projekt 345)
Kwota: 12.500 EURO (ks. Roman Olesiński)
CZAD – Budowa kaplicy w wiosce Ndila (projekt 346)
Kwota: 12.000 EURO (ks. Artur Bartol)
CZAD – Zakup ławek do kościoła św. Józefa w Sarh (projekt 347)
Kwota: 5.000 EURO (ks. Artur Bartol)
CZAD – Zakup sprzętu muzycznego i sportowego dla oratorium w Sarh (projekt 348)
Kwota: 4.500 EURO (ks. Artur Bartol)
CZAD – Remont i wyposażenie sal katechetycznych w Sarh (projekt 349)
Kwota: 6.000 EURO (ks. Artur Bartol)
MADAGASKAR – Odnowienie budynku prenowicjatu salezjanów w Tulearze (projekt 352)
Kwota: 4.769 EURO (ks. Tomasz Łukaszuk)
ZAMBIA – Dofinansowanie programów dla młodzieży w Kabwe (projekt 353)
Kwota: 3.600 USD (ks. Marian Skowron)
BIAŁORUŚ – Rekonstrukcja kotłowni w Smorgoniu (projekt 354)
Kwota: 10.000 EURO (ks. Aleksander Jaszewski)
23
Misje
Salezjańskie
Projekty misyjne
Projekty misyjne 2013
BIAŁORUŚ – Dokończenie Centrum Młodzieżowego w Borowlanach (projekt 355)
Kwota: 10.000 EURO (ks. Kazimierz Szydełko)
ZAMBIA – Kontynuacja budowy kościoła w Kabwe (projekt 356)
Kwota: 10.000 USD (ks. Marian Skowron)
BANGLADESZ – Budowa toalet i studni w 6 biednych wioskach (projekt 357)
Kwota: 2.500 EURO (ks. Paweł Kociołek)
MADAGASKAR – Dobudowa jednego piętra szkoły w Mahajandze (projekt 358)
Kwota: 60.000 EURO (s. Krystyna Soszyńska)
MADAGASKAR – Ławki dla nowych klas szkoły w Mahajandze (projekt 359)
Kwota: 16.000 EURO (s. Krystyna Soszyńska)
MADAGASKAR – Budowa zbiornika wody dla szkoły w Mahajandze (projekt 360)
Kwota: 4.000 EURO (s. Krystyna Soszyńska)
TIMOR WSCHODNI – Wymiana komputerów w szkole w Venilale (projekt 361)
Kwota: 12.000 EURO (s. Joanna Goik)
TIMOR WSCHODNI – Opłata internatu dla 12 biednych dziewcząt z Venilale (projekt 362)
Kwota: 10.800 EURO (s. Joanna Goik)
MONGOLIA – Pracownia komputerowa dla centrum młodzieżowego w Darhan (projekt 363)
Kwota: 20.000 EURO (br. Krzysztof Gniazdowski)
Wspierajmy misjonarzy!
Wybierz projekt i prześlij ofiarę z dopiskiem: Projekt Nr…
Dziękujemy!
Misje
Salezjańskie
24
Z kraju
MISYJNE
KOŁO
KLERYKÓW
W LĄDZIE NAD WARTĄ
U góry od lewej: kl. Dawid Wilkos, kl. Artur Liashneuski, kl. Mateusz Sigiel,
ks. insp. Georg Chalissery, ks. Maciej Makuła, kl. Józef Łysik, kl. Kamil Urawski;
u dołu od lewej: kl. Krzysztof Papierz, kl. Patryk Bombiak, kl. Aleksander Mastalerz
„Ludy nie znające jeszcze Ewangelii
stanowiły szczególny przedmiot troski
i apostolskiego zapału Księdza Bosko.
Nie przestają one pobudzać i podtrzymywać także naszej gorliwości. W pracy
misyjnej dostrzegamy bowiem istotny
rys naszego Zgromadzenia”
(Konstytucje SDB, 30).
Jednym z aspektów posłannictwa salezjańskiego są misje. Ks. Bosko chciał,
aby jego salezjanie głosili Chrystusa na
wszystkich kontynentach. Tworząc Zgromadzenie zaznaczył, że misje to ważny
aspekt powołania salezjańskiego. Otwarci na działanie Ducha Świętego, na wyzwania dzisiejszego świata i na potrzeby
Zgromadzenia Salezjańskiego, wznowiliśmy działalność koła misyjnego w Wyższym Seminarium Duchownym Towarzystwa Salezjańskiego w Lądzie nad Wartą.
Działa ono pod patronatem Sługi Bożego
ks. Vincentego Cimattiego, salezjańskie-
go misjonarza w Japonii. W czasie tworzenia się struktur koła mieliśmy okazję
spotkać się z radcą generalnym ds. misji
ks. Vaclavem Klementem, który zostawił
nam cenne wskazówki misyjne. Ciekawym doświadczeniem w ubiegłym roku
było spotkanie z ks. Klemensem Deją,
wieloletnim misjonarzem Indian w Brazylii.
Współbracia, którzy z nowym rokiem
seminaryjnym przybyli do lądzkiej wspólnoty, aktywnie włączyli się w poczynania misyjne. Nasza 9-osobowa grupa wytyczyła sobie 4 cele: modlitwa za misje,
propagowanie misji wśród współbraci
i młodych, formacja misyjna i animacja misyjna. W ciągu dwóch miesięcy
udało nam się zrealizować kilka projektów. Najpierw zebraliśmy 3,5 tony jabłek
z naszego sadu, które potem sprzedaliśmy, a zarobione pieniądze przeznaczyliśmy na cele misyjne. Niedziela Misyjna 21 października była okazją do prze25
Misje
Salezjańskie
Z kraju
prowadzenia animacji misyjnej w parafii. Każdą Mszę św. ubogaciły komentarze liturgiczne, śpiewy afrykańskie, listy
z misji, dary przyniesione w strojach
misyjnych, wystawa misyjna, strzelanie
z prawdziwego łuku, zachęcanie do włączenia się w projekt Adopcji na odległość.
W czasie porządkowania wystawy misyjnej znaleźliśmy zamknięty list do seminaryjnego koła misyjnego, wysłany
w 1988 r. przez ks. Kazimierza Cicheckiego, misjonarza z Zambii. List do alumnów, którzy byli w Lądzie w tamtym
czasie, zapalił nas do działania: „Kochani przyjaciele: nowe zadanie – bez waszej
pomocy modlitewnej zginiemy!”. Słowa
te stały się wezwaniem do jeszcze gorliwszej modlitwy za misjonarzy. Postanowiliśmy zachęcić również innych do ofiarowania Komunii św. w ich intencji, dlatego stworzyliśmy na facebooku profil
z tą akcją. W ciągu dwóch dni informacja dotarła do ponad 4 tys. osób. Pomysł
okazał się trafioną formą ewangelizacji.
Do przyjęcia Komunii św. za misjonarzy
w Niedzielę Misyjną zdeklarowało się
ponad 550 osób. Młodzi ludzie dziękowali za tę okazję, która skłoniła ich do sakramentu spowiedzi i do życia w łasce
uświęcającej, aby potem ofiarować misjonarzom największy dar, jakim jest przyjęcie Chrystusa do serca.
W ciągu dwóch miesięcy działalności spotkaliśmy się z trzema misjonarzami: z ks. Georgem Chalissery – inspektorem z Zambii, z ks. Tadeuszem Kierbedziem, wieloletnim misjonarzem w Libii
oraz z ks. Andrzejem Borowcem, który
pracował na Kubie. Świadectwo ich salezjańskiego życia misyjnego umocniły nasz misyjny zapał. Mamy nadzieję,
że on nie zgaśnie. Chcemy z gorliwością
ks. Bosko żyć salezjańskim hasłem: „Da
mihi animas, caetera tolle. Daj mi dusze,
resztę zabierz”.
Kl. Mateusz Sigiel SDB
Od lewej: kl. Patryk Bombiak, kl. Krzysztof Papierz, kl. Kamil Urawski, kl. Dawid Wilkos,
kl. Krzysztof Łata; u dołu: kl. Mateusz Sigiel
Misje
Salezjańskie
26
Wspomnienie
KS. BOGUSŁAW BUJALSKI
– NIESTRUDZONY MISJONARZ W KOLUMBII
W połowie grudnia dotarła do nas z Kolumbii w Ameryce Południowej smutna wiadomość o śmierci kolejnego
już w tym roku polskiego misjonarza salezjanina – ks.
Bogusława Bujalskiego. Zginął w wypadku samochodowym. Prawdopodobnie zasnął za kierownicą i uderzył czołowo w stojący na poboczu samochód ciężarowy. Zmarł 14 grudnia 2012 r.
w szpitalu w Granadzie, w obecności biskupa
diecezjalnego. Miał 65 lat.
Ks. Bogusław urodził się 5 stycznia
1947 r. w miejscowości Bujały Mikosze.
Mając 19 lat wstąpił do salezjanów. Śluby
zakonne złożył 15 października 1967
w Kutnie-Woźniakowie. 16 czerwca 1974
r. przyjął w Sokołowie Podlaskim święcenia kapłańskie. Dwa lata później usłyszał w swoim sercu słowa Pana skierowane do Abrama: „Wyjdź z twojej ziemi
rodzinnej i z domu twego ojca do kraju,
który ci ukażę” (Rdz 12, 1). Tym krajem
była Kolumbia, od lat nękana wojną
domową, gdzie aż dotąd działają wpływowe gangi narkotykowe; kraj znajdujący się w czołówce państw o największej
liczbie zabójstw i porwań.
Oddajmy głos ks. Mario Peressonowi,
inspektorowi salezjanów z Bogoty, który
tak scharakteryzował osobę ks. Bogusława i jego pracę w diecezji Granada: „Bogusław opuścił Polskę, kraj o tysiącletniej
tradycji chrześcijańskiej i przybył do nieznanego Regionu Ariari z pragnieniem
zrozumienia innego świata, innej kultu-
ry, innego sposobu życia i koncepcji istnienia, innego języka, innej religijności.
W przeciwieństwie do silnego katolicyzmu w swojej ukochanej Polsce, oczyszczonego przez doświadczenia dwóch
wojen światowych i rosyjskiej okupacji,
tu spotkał społeczeństwo osadników wysiedlonych ze wszystkich regionów kraju
z powodu partyjnej przemocy, powściągliwych i podejrzliwych w odniesieniu do religii, w dużej mierze społecznie apatycznych. […] 36 lat pracy w regionie Ariari to czas ciągłego uczenia się
tej dziwnej kultury, tak innej niż jego, tak
trudnej do zrozumienia dla Europejczyka,
dla Słowianina, ale on wiedział, jak wcielać Ewangelię. Stał się wędrownym misjonarzem Ariari: pracował rok w Fuente
de Oro (1976); rok w Mesa de Fernández
(1977); dwukrotnie, razem 15 lat w Canaguaro (1978-1981; 2000-2012); dwukrotnie, razem 13 lat w Puerto Lleras
(1982-1990; 1994-1997); 3 lata w El
Dorado (1991-1993); 2 lata w Granadzie
27
Misje
Salezjańskie
Wspomnienie
Biskup diecezji Granada, ks. José Figueroa, tak wspominał ks. Bogusława:
„Przede wszystkim był ojcem. Wiele osób,
które go w tych dniach opłakuje, podkreśla, że był prawdziwym ojcem. […]
Był osobą głęboko spójną. Miałem okazję
być z nim w różnych okresach jego
życia. Prostota i przejrzystość w działaniu to jego charakterystyka, tak zgodna
z postawami Jezusa. Był dobrym przyjacielem. […] To nie był człowiek wielu
słów, ale miał wielkie serce. […] Zawsze
miał ducha ubóstwa. Posiadał tylko to,
co było ściśle konieczne i te kilka rzeczy,
które miał, było zawsze do dyspozycji
innych, szczególnie najbardziej potrzebujących. Cierpiał z radością, zwłaszcza
gdy musiał odejść z „La Julia”, bo partyzanci grozili mu, ale nie dał się zastraszyć, i kontynuował głoszenie Ewangelii, mówiąc partyzantom, że oni nie są
panami życia człowieka i powinni je szanować. […] Był człowiekiem o czystym
(1998-1999). Ileż wiosek, ile dróg przemierzył w ciągu tych 36 lat; ileż szlaków i rzek przebył, cal po calu, krok po
kroku, głosząc i niosąc wszystkim wielki
skarb wiary w Boga, w Jezusa Chrystusa
i nabożeństwo do Maryi Wspomożycielki. […] Był autentyczny i nadzwyczajny
w zwyczajnym życiu”.
W czasie 36 lat pracy w Kolumbii ks.
Bogusław tylko 4 razy odwiedził swoją
ukochaną Polskę, ostatni raz w 2007 r.
Przez ostatnie 12 lat był proboszczem parafii salezjańskiej w Canaguaro, miejscowości liczącej ok. tysiąc mieszkańców.
Na prośbę parafian został pochowany 16
grudnia 2012 r., o godz. 11.00, wewnątrz
kościoła parafialnego. Jego pogrzeb był
prawdziwą manifestacją.
Misje
Salezjańskie
28
Młody misjonarz – ks. Bogusław podczas
Mszy św. z biskupem
Wspomnienie
sercu. Nie było w nim żadnej dwulicowości. Zawsze mówił to, co myślał i konsekwentnie z tym działał”.
Słowa wdzięczności wyraziła także inspektorka Córek Maryi Wspomożycielki
z Bogoty, s. Aura Maria Ovalle: „Dziękujemy Bogu za dar ks. Bogusława, salezjanina i misjonarza, który oddał swoje
życie Kościołowi, zwłaszcza w tym regionie […]. Zawsze towarzyszył mu duch
ofiary, duch służby wobec wszystkich,
zawsze był dla innych! Siłą na jego drodze
wydawali się być ludzie bliscy i prości;
wiedział, jak dotrzeć do ludzi. […] Był
przyjacielski, radosny, prosty, podziwiałam go za świadectwo ubóstwa, niczego
nie żądał dla siebie. […] Był bardzo związany ze swoją rodziną, tak czule zawsze
mówił o niej. Z tej kolumbijskiej ziemi
ślemy im nasze pozdrowienie i kondolencje a także wyrazy wdzięczności za
to, że pozwolili ks. Bogusławowi przybyć
tutaj, gdzie tak owocnie pracował”.
A oto słowa przedstawiciela grupy
młodzieżowej z Canaguaro: „Czasami
musimy czekać do tej ostatniej chwili,
aby powiedzieć komuś, jak ważny był dla
nas, aby mu podziękować, ale tym razem
tak nie było. Nasz proboszcz wiedział, jak
ważny jest dla nas. Odszedł z satysfakcją, że spełnił swoją misję. […] Chcemy
w tym momencie podziękować Bogu za
możliwość bycia przez te 12 lat z taką
osobą, jaką był ks. Bogusław. […] Dziś
jego odejście boli, pozostawia wielką
pustkę, ale dzięki niemu możemy zrozumieć, jak cudownie jest żyć w przyjaźni
z Bogiem. […] Od 14 grudnia, kiedy ks.
Bogusław przeszedł do wieczności, jesteśmy pewni, że przyjaźń jest silniejsza niż
śmierć”.
W imieniu grup parafialnych głos
zabrał jeden z nauczycieli: „[…] Wpoił
nam wielką miłość do Boga i do Maryi
Wspomożycielki, do naszych rodzin, do
naszej ojczyzny Kolumbii i do potrze-
Ostatnie rekolekcje ze współbraćmi – Chinauta, Santa Maria del Lago, 24-30 czerwca 2012
29
Misje
Salezjańskie
Wspomnienie
Uroczystości pogrzebowe
ks. Bogusława Bujalskiego
bujących. Podkreślał, że jeśli będziemy
kochać Boga i Maryję, to wszystko będzie
możliwe, ale trzeba być w stałym kontakcie z Nimi […]. Pamiętamy z wielką nostalgią Eucharystię osiem dni temu, kiedy
powiedział nam, że czasami był trochę
zmęczony, ale modlił się do Boga i odzyskiwał siły. Może czuł, że Bóg go potrzebuje i dlatego przedstawił nam sprawozdanie rachunkowe, to co już zrobił, zapłacił i to co jeszcze zostało do zrobienia, ale tego było niewiele. Powiedział,
że niczego nie brakuje jemu ani jego parafii, że nigdy nie prosił o nic dla siebie,
bo Bóg dał mu rozum, silne ręce i dobre
serce, aby pracować i służyć, więc niczego mu nie trzeba. Mówił też, że musimy
przygotować się na śmierć, bo ona przychodzi w momencie najmniej oczekiwanym. I miał rację. […] Ks. Bogusław zaszczepił w nas również miłość do rodziny. […] Często zaczynał mówić o swojej
rodzinie i wtedy głos mu się łamał, był
taki prosty. Mówił też, że powinniśmy
kochać naszą kochaną Kolumbię, że to
naprawdę boli, kiedy się nawzajem zabijamy, że broń to nie jest potęga, ale
potęgą są dobre uczynki, miłość i dialog.
[…] Był zawsze dumny z tego, że jest salezjaninem”.
Misje
Salezjańskie
30
Przełożony Generalny salezjanów, ks.
Pascual Chávez Villanueva, napisał do inspektora, ks. Mario Peressona: „Jestem
poruszony śmiercią ks. Bogusława, którego pamiętam bardzo dobrze i wspominam z miłością, podziwem i wdzięcznością za jego wspaniałomyślną posługę w Wikariacie Ariari. […] Niech oręduje za inspektorią, aby nadal się rozwijała i niech wyprasza nowe powołania”.
Na koniec oddajmy jeszcze głos ks. inspektorowi Mario Peressonowi: „W imieniu Inspektorii Św. Piotra Klawera Bogota-Kolumbia pragnę wyrazić naszą
wdzięczność dla rodziców i krewnych
ks. Bogusława, za wielki dar, jaki w jego
osobie złożyli Zgromadzeniu salezjanów
i całemu regionowi Ariari. To podziękowanie kieruję też do Inspektorii Warszawskiej Św. Stanisława Kostki w Polsce, za
osobę ks Bogusława, dar ofiarowany Inspektorii w Bogocie”.
S. Grażyna Sikora CMW
Odeszli do Pana...
S. HELENA LELAKOWSKA CMW
zmarła we Wschowie 7 listopada 2012,
w 80 roku życia i 59 ślubów zakonnych
S. HELENA JANIK CMW
zmarła w Środzie Śląskiej
14 grudnia 2012,
w 87 roku życia i 60 ślubów zakonnych
KS. BOGUSŁAW BUJALSKI SDB
Misjonarz w Kolumbii,
zginął w wypadku samochodowym
w Granadzie 14 grudnia 2012,
w 65 roku życia, 45 ślubów zakonnych
i 38 kapłaństwa
MSZA ŚW.
– DAREM NA MISJE
REKL AMA
Zamawiając Msze św. u nas,
także wspierasz misje.
Przyjmujemy Msze św. zwykłe,
nowenny (9 Mszy św.)
oraz gregorianki
(30 Mszy św. za zmarłych).
Ogłoszenia
KS. FRANCISZEK ROSŁAN SDB
Pracujący na Ukrainie,
zmarł w Krakowie 23 grudnia 2012,
w 79 roku życia, 58 ślubów zakonnych
i 47 kapłaństwa
KS. KAZIMIERZ FRANCZAK SDB
zmarł w Warszawie 7 stycznia 2013,
w 52 roku życia, 32 ślubów zakonnych
i 25 kapłaństwa
S. MARIA MARCOLA
zmarła w Sokołowie Podlaskim
10 stycznia 2013, w 80 roku życia
i 57 ślubów zakonnych
DZIĘKUJEMY
za wywoływanie naszych zdjęć.
salezjanie.pl
Salezjanie w Polsce
ROZLICZENIA PODATKOWE
Na podstawie art. 55 ust. 7 ustawy o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego
w Rzeczypospolitej Polskiej każdy ofiarodawca rozliczając się z Urzędem Skarbowym
za rok 2012 może odliczyć od dochodu:
• całość ofiarowanej kwoty na kościelną działalność charytatywno-opiekuńczą
• lub 6% na cele kultu religijnego
W związku z tym wyślemy Państwu z marcowo-kwietniowym
numerem czasopisma potwierdzenie wpłat za 2012 rok.
31
Misje
Salezjańskie
Rok Wiary
„Rok Wiary jest szczególnym czasem wsłuchiwania się w to,
co Bóg chce nam powiedzieć, ale także czasem mówienia o Nim
i o Jego nieskończonej miłości”.
Papież Benedykt XVI

Podobne dokumenty

Salezjanie w Brazylii - Salezjański Ośrodek Misyjny

Salezjanie w Brazylii - Salezjański Ośrodek Misyjny PKO BP O/XVI Warszawa PL69 1020 1169 0000 8502 0018 8714 swift code: BPKOPLPW Konto w USD: PKO BP O/XVI Warszawa PL53 1020 1169 0000 8602 0089 7926 swift code: BPKOPLPW Redaktor naczelny: Ks. Roman...

Bardziej szczegółowo

Uchodźcy Uchodźcy - Salezjański Ośrodek Misyjny

Uchodźcy Uchodźcy - Salezjański Ośrodek Misyjny swift code: BPKOPLPW Konto w USD: PKO BP O/XVI Warszawa PL53 1020 1169 0000 8602 0089 7926 swift code: BPKOPLPW Redaktor naczelny: Ks. Roman Wortolec SDB Zastępca redaktora naczelnego: S. Grażyna S...

Bardziej szczegółowo