FILOZOFICZNA PAPKA1
Transkrypt
FILOZOFICZNA PAPKA1
FILOZOFICZNA PAPKA1 J e l e n a Tw i e r d i s ł o w a L 272 atem skwar w Krakowie odczuwa się mocniej niż mrozy zimą. Mrozy jednak były dawno, a słońce praży dziś… Rozmyślając o czasie i sposobie jego doświadczania, spieszę do kawiarni Wiśniowy sad2. Najpierw obskurna brama, jakbym trafiła na Tagankę, trzeba patrzeć pod nogi, żeby nie potknąć się na drewnianym pomoście, potem nieduże drzwi… Okrągłe stoły przykryte obrusami, wokół wiedeńskie krzesła, jak u babci, trochę z boku pianino, na nim narzuta, podobna leżała na pościeli mojej sąsiadki, stare fotografie na pianinie… Rosyjska emigracja i to, co po niej zostało. A na ścianie, w głębi – ledwo można się domyślić – zdjęcie ze spektaklu teatru na Tagance – jak mogłoby tu zabraknąć Wiśniowego? Tragiczne tło: Lubimow rzucił wszystko, do teatru przyszedł Efros ze swoim Sadem, niekończące się dyskusje: czy była to podłość, czy ratunek? Spór trwałby nie wiadomo jak długo… Wkrótce zmarł3. Cicho jak w bibliotece. Usiadłabym, gdyby nie to, że umówiłam się przed wejściem na spotkanie z filozofem, którego nie znam osobiście. Przyglądam się przechodniom. „Jestem przy kości i już łysieję” − nie widzę nikogo podobnego, może lepiej poczekam w kawiarni. Mam zamiar wejść, gdy nagle woła mnie wysoki młody człowiek z bujną czupryną. − To pani? Naprawdę uważa się za otyłego i łysiejącego, czy raczej tak widzi go tylko żona albo przyjaciółka? Może po to, by nie zadzierał nosa? Przedstawia się: „Mizera”4. Znaczące nazwisko, odpowiednie do skromnego charakteru – „mały człowiek”. Nie każdy chce pozostawać w cieniu wielkich mistrzów, a on ich studiuje i zna, być może, lepiej niż siebie; ważne są detale i drobiazgi, to one są podstawą wielkich odkryć. Filozof z reguły jest niespełnionym poetą, ale bywa i na odwrót, najlepiej, gdy jest się jednym i drugim, ale szala kołysze się raz w jedną, raz w drugą stronę… Pan Mizera zgadza się ze mną. Rozmawiamy o Heideggerze, którego myśli i błędy można zrozumieć tylko przez pryzmat poezji, prócz tego polska interpretacja nie zawsze odpowiada naszej, a jak pisać o tekstach, o których tu wszyscy słyszeli, a które u nas wciąż uznawane są za dziwaczne? Słowa Dasein już nikt od dawna nie tłumaczy − tak, jak się pojawiło, tak się i je zostawia. Okazuje się, że niemieckie Washeit, które ma swoje źródło w scholastycznym quidditas, ma swój rosyjski analog − чтойность5. I spróbuj się w tym połapać… „Łosiewa trzeba czytać!” – obruszył się jeden z moich znajomych. Rozmowa skłania do rozmyślań. Tak samo jak atmosfera: nikt tu się nie przysiądzie, nawet jeśli nie będzie już miejsc – święte prawo do spokoju. − …przestaliśmy się spotykać… − Zupełnie? − Dzwonimy do siebie Chwila milczenia i twardszy ton, jak gdyby została podjęta jakaś decyzja: – I tak nie mam teraz do tego głowy. Tata jest chory… Dwie kobiety – jedna młoda, druga wcale niemłoda, ale zadbana, schludna, na stole herbata i kawa. Po układzie filiżanek domy- Dziwne poczucie zamętu: gdzie ja właściwie jestem? Niby rosyjska kawiarnia… ślam się, że rozmowa toczy się o czymś bliskim, ale smutnym. Obie są na „ty”. Podoba mi się u Polaków ich sposób zwracania się do siebie: „pan” i „pani” dopóki nie staną się sobie bliscy, wtedy przechodzą na „ty”, nie zważając na wiek i status. I dziwne poczucie zamętu: gdzie ja właściwie jestem? Niby rosyjska kawiarnia… − Tu się dobrze myśli – mówi, jakby przejrzał moje myśli, pan Mizera. Ale po jakiemu? Po rosyjsku? Po polsku? Po niemiecku? I w powietrzu unosi się coś, co nie ma ani czasu, ani przestrzeni. Łatwo tu postawić obok siebie Czechowa i Heideggera, podobnych do siebie pod względem symbolicznego języka, który trzeba nie tyle rozumieć, co rozszyfrowywać. Czechow lubił pielęgnować swój sad i chciał, by inni mu w tym nie przeszkadzali, ratował się przed wszechogarniającą beznadziejnością, zrodzoną z ludzkiej apatii, lecz i jego własna aktywność – wyjazd na Sachalin! – tylko pogłębiła beznadziejność. Płonne marzenia w naszej literaturze wyrażają Sonie, wszystkie one są biednymi przyjaciółkami: jedna – Raskolnikowa, druga – Nataszy Rostowej. Daleko w tyle zostawi je siostrzenica wujaszka Wani. Jej niebo całe w diamentach! Oto prawdziwa wiara, ale jakoś trudno sobie wyobrazić, że Czechow też tak myślał. Wolał on o tym nie mówić, podobnie zresztą jak Heidegger. Sad Czechowa należał do ludzi, którzy na niego nie zasługiwali: o sadzie wiedzieli zaledwie tyle, że osypuje się z taką szybkością, z jaką nowe prądy wypierają stare. I mówili, nie słuchając się nawzajem, każdy w swoim narzeczu, a przecież słowa powstały po to, by łączyć ludzi!… Jak chciałoby się mieć miejsce, do którego można tak po prostu przyjechać i odpoczywać, niczego nie zmieniając i niczego nie naprawiając… W teatrze na Tagance Łopachina grał Wysocki, dosłownie wstydząc się powodzenia – swojego i bohatera… Daleko odszedł konkretny Łopachin od praktycznego Szulca: nie nabywaj zrujnowanych posiadłości, bo nie będą cię przyjmować na salonach. Jeśli chcesz zrozumieć, co jest nie tak u Rosjanina, najpierw popatrz na Niemca… U pana Mizery z zamiłowania do niemieckiej filozofii zrodziło się zainteresowanie rosyjską: „Bierdiajew znakomicie zrozumiał Heideggera!”. Mnie interesuje jednak zupełnie inny Heidegger – ten, który był namiętny we wszystkim, a szczególnie w miłości. Rękopis swojego największego, jak sądził, dzieła, Sein und Zeit, włożył w czasie pogrzebu do trumny zmarłej matki. Otwarcie opowiadał żonie o swoim dawnym, wieloletnim przywiązaniu do Hannah Arendt, nie kryjąc tragiczności ich romansu. Co bolało jego żonę bardziej – jego zdrada czy jej żydowskie pochodzenie? Elfriede słynęła z antysemityzmu. Hannah godziła się nie tylko z tym, ale i z jego obojętnością wobec jej własnej twórczości. Nie rozumiałabym tego, gdybym nie wiedziała o obojętności Jeleny Denisiewej na wiersze Tiutczewa, który poświęcił jej swoje najlepsze strofy. Hannah była wybitną, oryginalną uczoną o światowym nazwisku! Była młodsza od niego o prawie piętnaście lat, ale przeżył ją ten „ukrywający się król filozofii” – jak wielkodusznie napisała Arendt. Co w niej go przyciągało? Rozum – przenikliwy, spostrzegawczy, niezależny, w połączeniu z kobiecą cierpliwością, ofiarnością, gotowością do obrony… Dziwne – Czechowa nie mogła znieść Achmatowa – też Anna, efektowna, ponętna, liryk z subtelnym profilem. Unikała wspo- Krakowski Kredens 273 274 mnień o swojej młodości, tak samo jak Czechow. Może dlatego, że wiele wycierpieli od wspólnego wroga − gruźlicy? Za to właśnie znienawidziła ją żona Niedobrowo6 − rzekomo to ona właśnie miała zarazić jej męża. A jak Czechow odnosiłby się do Achmatowej, gdyby z nią romansował? Kobiet miał niemało, ale z każdą namiętnością umiejętnie się rozstawał, podsuwając ją innym. Czyż mało sposobów mają mężczyźni, jeśli nie chcą się wiązać? Zimna rozpusta Czechowa jakoś nie pasuje do temperamentu gruźlika. Oto, do czego prowadzi przebywanie w chłodnym pomieszczeniu − zaczynają męczyć namiętne myśli. Zmysłowość przeszkadza nie tylko mężczyznom i kobietom we wzajemnym zrozumieniu. Przeszkadza też filozofom w odnalezieniu prawdziwej podstawy wiedzy. Husserl na próżno starał się oddzielić emocje od rozumu, ale przy okazji pokazał, że akurat widzieć człowiek się nie nauczył: „wgląd”, „pogląd”, „postrzeżenie”, „kontemplacja” błyskają u niego jak szyby świeżo umytego okna. „Heideggerowska intencjonalna transcendentność” – mały Denis, mój syn, odrysowywał słowa wydrukowane po drugiej stronie kartki (robię tak dla oszczędności papieru), nie pytając o sens: urzekało go to, co niepojęte. Kiedy człowiek próbuje siebie zrozumieć, jeszcze bardziej błądzi. Nie możemy jednocześnie myśleć prawdy i fałszu − to nie fakt, lecz tylko jego stwierdzenie. Ale co począć z człowiekiem, który do tego dąży? Husserl, zwalczając jedną logikę, stworzył inną, mając przy tym w pamięci, że dla ślepych nie istnieją kolory. Heidegger zaczął szukać furtki do sadu w zupełnie innym miejscu, dosłownie ćwicząc ludzkość w przenikliwości. I choć pobłądził nie mniej niż swój mistrz, zyskał zwolenników i kontynuatorów, którzy zaczęli z rąk do rąk przekazywać zapaloną przez niego latarnię. Łącząc ziemię i niebo, wiśniowy sad oświeca siebie różowym blaskiem tylko wtedy, gdy kwitnie. − W bajkach żaba przemienia się w księcia, u mnie książę przeistoczył się w żabę – łowię uchem skargę młodej dziewczyny, której duchowe cierpienie, jak się zdaje, dodaje nawet urody. Czechow w swoich utworach oddawał pierwszeństwo nieszczęśliwej miłości, koniecznie nieodwzajemnionej, i głęboko, mocno przeżywającym, niepozornym, ale duchowo wytrzymałym kobietom. To właśnie one go tak męczyły. A może takich właśnie kobiet bardziej żal? Oprócz Raniewskiej, która machnęła ręką na przepadający sad, wołając: „Do Paryża, do Paryża!”, a nie: „Do Moskwy, do Moskwy!”, i Niny Zariecznej, która uciekła w szeregi aktoreczek, nie ma u niego czarujących kobiet. Dama z pieskiem jest wartościowa tylko dlatego, że zakochał się w niej Gurow. Skandaliczna kłótnia z Lewitanem z powodu Trzpiotki… A jego Anna na szyi?. (Popatrzmy: czyja Anna jest starsza, Czechowa czy Tołstoja?). Jak daleki od Puszkina jest Czechow ze swoją skrytością, zagadkowym spojrzeniem, ironią! Można pomyśleć: o Puszkinie wszystko wiadomo, tkwi w naszej podświadomości jak ciałka czerwone, bez których krew nie może płynąć, a serce bić. Niepodobny do rosyjskich pisarzy z ich samopotępieniem, Czechow nie oszczędzał innych, mając dosłownie wszystkich dość. Największy paradoks – w kawiarni o nazwie z Czechowa rozmawiamy o miłości: ktoś o swojej, ktoś o cudzej… Dla chorego i zmęczonego Czechowa sukces Mewy po jej niepowodzeniach był pokusą, by oszukać śmierć: choć wiedział, że jest beznadziejnie chory, zachłysnął się nowym życiem, nowym teatrem, ożenkiem z piękną kobietą… A gdyby nie było sukcesu – co wtedy? Może by został wśród żywych? Śmiał się śmierci w twarz, tworząc komedię o Trieplewie, który się zastrzelił… Czechow, tak samo jak Heidegger, milczał o Bogu. Czy rzeczywiście? Milczenie Heideggera było wymowne: uczyło wznosić się nad przepaścią – wciąż mosty, mosty, mosty… Przerzucał je i to milczenie przerwie dopiero czas. A przecież on był namiętny nie tylko w miłości, ale i w ambicjach, co utrwaliła podniesiona w geście pozdrowienia ręka ze znajomą opaską ze swastyką… Wszystko uniewinniała miłość Hannah, która do tego uważała, że to on usprawiedliwiał jej życie. Gdyby się nie kontaktowali ze sobą, gdyby nie było ich korespondencji, wierności mimo wszystko, idee zmieniłyby się w filozoficzną papkę. Zapada zmrok, można się tego domyślić po ciemniejącym za oknem światłem. „Prześwit!”– wpadamy z panem Mizerą w unisono, zaskoczeni źle ukrywanym zachwytem nad wielkością uczucia. Dźwięczy nadal ostro głos Aleksandra Malinina, jakby tylko raz dano mu gitarę i nie pozwolono więcej śpiewać… „Próżne słowa, któreś wtedy powiedziała…” W romansach nie boją się próżnych słów: filozofowie uważają je za niewłaściwe, a poeci – za poszukiwane. Mędrkowie tworzą z twierdzeń i rozumowań obręcze, na których człowiek woli wisieć głową w dół. Tak łatwiej się rozstawać. Każde rozstanie jest na wieki. Za to każde spotkanie – po raz pierwszy. Próbując połączyć kwitnący sad z czarującą lekkością słów, nie zerkaj przy tym na zegarek, przecież spotkanie jest zawsze rozstaniem… Pustka w listkach osypującego się sadu. Jak tego mamy wiele w porównaniu z Japończykami, którzy mają tylko gałązkę sakury, by wyrazić siebie. Herbata, chociaż wystygła, była pyszna. Przełożyła z języka rosyjskiego Maria Wójcik Przypisy: 1. Е. Твердислова, Философское варево [w:] К. Михальский, Логика и время. Хайдеггер и современная философия, пер. Е. Твердислова, Москва: Территория будущего 2010, s. 419423. Jest to Posłowie tłumaczki do rosyjskiego tłumaczenia dwóch prac Krzysztofa Michalskiego: Logika i czas oraz Heidegger i filozofia współczesna. Przekład autoryzowany. 2. Kraków, ul. Grodzka 33 (przyp. red.). 3. Jurij Lubimow (ur. 1917), aktor i reżyser, założyciel i kierownik artystyczny moskiewskiego Teatru na Tagance, w 1983 wyjechał za granicę i wkrótce został pozbawiony obywatelstwa ZSRR. Kierownictwo teatru objął wówczas Anatolij Efros (1925-1987) (przyp. tłum.). 4. Janusz Mizera (ur. 1953), profesor filozofii, znawca filozofii Martina Heideggera, tłumacz z języka niemieckiego. Mieszka w Krakowie (przyp. tłum.). 5. Dasein − „jestestwo”, termin filozofii Martina Heideggera; Washeit, quidditas, чтойность − niemiecki, łaciński i rosyjski termin oznaczający istotę, to, czym coś jest (przyp. tłum.). 6. Nikołaj Niedobrowo (1882-1919) był poetą, krytykiem i literaturoznawcą, współczesnym Anny Achmatowej. Zmarł na suchoty (przyp. tłum.). Co dalej? W kolejnej tece sensacyjny reportaż filozoficzno-historyczny o przygodach Włodzimierza Sołowjowa w Krakowie. Krakowski Kredens 275