Historia - Stara Przystań Wioślarska

Transkrypt

Historia - Stara Przystań Wioślarska
HISTORIA
Ryszard Bielański w swoich wspomnieniach zatytułowanych „Mój
romans z wioślarstwem” opisał jak powstawała sekcja wioślarska
AZS oraz jak budowano przystań przy ul. Siennickiej.
Poniżej wybrałem fragmenty wspomnień, które dotyczą budowy
przystani.
(-) Biorąc udział w tych wszystkich zamierzeniach sekcji zawsze
miałem na uwadze potrzebę zrealizowania mojego podstawowego
zamysłu, tj. budowy przystani wioślarskiej. Zdawałem sobie sprawę,
że bez własnego obiektu, budowa silnego klubu wioślarskiego nie
jest możliwa.
(-) Na wygłoszony apel zgłosiło się paru kolegów i zobowiązaliśmy się
że przez te wakacje ( 1953 ) rozeznamy sprawę realizacji
zamierzenia. Popierali mój pomysł koledzy: Jerzy Jędrzejowski,
Michał Szymankiewicz, Jarosław Andrejew, Janusz Kocmajor i
Ryszard Winiecki.
(-) Ostatecznie na wiosnę 1954 roku zaczął realizować się nasz cel.
(-) Na wniosek ZG AZS, Wojewódzka Rada Narodowa dała
przyzwolenie, a władze miasta wstępne zezwolenie i prawo
wystąpienia o przyznanie terenu pod przyszły obiekt sportowy.
(-) Od rektora Politechniki Gdańskiej, prof. Roberta Szewalskiego,
dostaliśmy pomoc w postaci materiałów budowlanych. Rektor
obiecał, że zapłaci za 15 000 szt. cegieł oraz półtorej tony cementu
i wapna. Od rektora Akademii Medycznej, prof. Stefana Raszei
otrzymaliśmy niezbędną kwotę na zakup desek, krokwi i belek.
Rektor WSE Sopot, a właściwie prorektor Edmund Kątowski,
wioślarz i nasz przyjaciel, zasponsorował kupno niezbędnej ilości
papy, smoły i lepiku. Od rektora Wyższej Szkoły Pedagogicznej
otrzymaliśmy zapewnienie, iż w miarę potrzeb będziemy mogli
korzystać ze środków transportu, jakimi uczelnia dysponowała.
Byliśmy bardzo szczęśliwi, ale to nie był jeszcze koniec naszych
kłopotów.
(-) Aby kupić cegły, trzeba było uzyskać limit ilościowy, a po jego
otrzymaniu adres cegielni która go zrealizuje. Mnie i Jurkowi
trafiła się cegielnia w Sztutowie.
1
(-) Ustaliliśmy ( z władzami cegielni ) , że wykonaną cegłę będziemy
przewozić z cegielni na nadbrzeże kanału, a stamtąd
przetransportujemy towar na barce ciągniętej przez holownik.
(-) Na wyładunek ( w Gdańsku ) mieliśmy 16 godzin.
(-) Sekcja stawiła się w komplecie, barka przypłynęła punktualnie.
Wszyscy przystąpili do rozładunku, pracowaliśmy całą noc. Byliśmy
źli jak osy, bo nie dość, że to noc, a światło dolatywało jedynie z
lamp mostu Siennickiego, to jeszcze ceglany pył sprawił, że
wyglądaliśmy jak czerwonoskórzy. Jak już wspomniałem wcześniej,
były to czasy reglamentowania żywności. Jedyne co udało mi się
zorganizować na posiłek dla nas, to sto bułek wyproszonych od
mojej ciotki która pracowała w piekarni. Ona także sprzedała mi 6
bochenków chleba, z domu wziąłem dwie kostki margaryny, a od
znajomego sklepikarza, ojca jednego z wioślarzy, wyprosiłem 6 kg.
filetów śledziowych w occie. Jedliśmy te śledzie z bułkami
popijaliśmy wodą z kranu i pracowaliśmy całą noc. Spieszyliśmy się,
aby uniknąć kar za postój barki. Udało nam się rozładować barkę na
czas. Gdy przypłynął holownik, na barce była ekipa sprzątająca: pani
Hania ( Szwoynicka), Halina ( Bereśniewicz ) z Teresą ( Gumowską ) i Halina
Kunicka. Brudni i umęczeni, cali w czerwonym pyle szliśmy do domu,
a na brzegu rozładowana cegła oczekiwała na ekipę murarzy.
(-) Wapno i cement udało się nabyć bez takich przygód.
(-) O wiele trudniej było z drewnem.
(-) Ja pilnowałem desek, a Jurek (Jędrzejewski ) pojechał po transport.
(-) W maju zarys fundamentów wytyczyli koledzy wioślarze z
Wydziału Budownictwa Lądowego PG, wkop pod fundamenty
wykonaliśmy razem z murarzami, którzy mieli postawić obiekt. Do
realizacji postawienia murów namówiliśmy rodzinę Traczyńskich.
Było to o tyle proste, że synami Józefa Traczyńskiego, mistrza
murarskiego, byli nasi wioślarze, Jurek i Stanisław Traczyńscy.
Młodszy Stanisław, przyszły mistrz Polski i reprezentant kraju, był
wybitnym technikiem; w jego wiosłowaniu można był zobaczyć
finezję i urok tej dyscypliny sportu.
Zgodnie z projektem, obiekt był prostokątem o wymiarach
25 x 10 m, ściany wysokie na 4 m.
2
(-) W tym miejscu chciałbym przypomnieć ludzi którzy byli
zaangażowani w realizację naszego zadania. Moją prawą ręką i
pomocnikiem był Jerzy Jędrzejowski, popularnie zwany Jurkiem
lub ”Pykiem”, od słowa, którym nadawał tempo wioślarzom przez
siebie trenowanym ( kiedy już z daleka było słychać pyk…,
pyk….pyk, to wiadomo było, że płynie osada z Jurkiem na wiośle
lub przez niego trenowana).
(-) Gdy wygłaszałem apel o potrzebie posiadania własnego
obiektu, zgłosił się jako pierwszy i wytrwał ze mną do końca
realizacji zadania. Był świetnym organizatorem, potrafił
osiągnąć każdy cel. Ceniłem jego pomoc, zwłaszcza przy
trudnych spotkaniach z władzami miasta i klubu.
(-) Obiekt jest naszym wspólnym dziełem.
(-) Rok 1955 miał się ku końcowi, nasz obiekt rósł ponad trawy i
burzany. Jest jesienny dzień, stoimy z Jurkiem na dachu hangaru,
wbijając ostatnie gwoździe, aby wiatr nie zerwał świeżo położonej
papy. Padają i wirują pierwsze płatki śniegu, idzie zima, a my
zdążyliśmy zrealizować nasz cel: budowę przystani.
Ryszard Bielański pisze dalej.
(-) Wspomnienia dedykuję szczególnie tym żywym i martwym, którzy rozumieli
cel i zadanie, potrzebę ich realizacji dla rozwoju wioślarstwa akademickiego w
kraju. Szczególnie poświęcam tym, którzy odpłynęli łodziami do wieczystej
przystani Pana: Jurkowi Werpechowskiemu, Halinie Bereśniewicz, Halinie
Szwoynickiej, Alinie Kunickiej, Mieczysławowi Zimnickiemu, Teodorowi
Kunickiemu, Andrzejowi Grabowskiemu, Stanisławowi Traczyńskiemu i
Ryszardowi Pauli.
Także tym, którzy ze mną przez lata budowali przyszłość sekcji wioślarskiej:
Jerzemu Jędrzejowskiemu, Adamowi Kmieciowi, Michałowi Szymankiewiczowi, ,
Władysławowi Bielawskiemu, Wojtkowi Ździenickiemu, Zenonowi
Onuszkiewiczowi, Adamowi Walczykowi, Andrzejowi Rychlickiemu, Antoniemu
Achtelowi, Bogusławowi Dmochowskiemu, Stanisławowi Klonowskiemu, Teresie
Gumowskiej, Julkowi Kacmajorowi, Gienkowi Zdanowskiemu, Jerzemu
Walczykowi, Ryszardowi Winickiemu i innym.
Jeśli kogokolwiek pominąłem w tych wspomnieniach lub zbyt słabo podkreśliłem
jego zasługi to przepraszam; pamięć ludzka jest zawodna.
3
Chyba jedyne takie zdjęcie przystani. Widok odmienny
od późniejszego. U dołu zdjęcia sternik z „mikrofonem”.
W środku Ryszard Bielański, z lewej Jerzy Warda, (-),
z prawej Paweł Nałęcz-Korzeniowski prawdopodobnie z narzeczoną.
4
Inne ujęcie murów przystani w pierwotnym kształcie.
Widok - rok 1964.
5
Wrota hangarów Starej Przystani zostały zamknięte po
wyniesieniu z niej dwójki bez sternika przez osadę
Robert URBAŃSKI
Cezary MROZOWICZ
Nazwa łodzi
Zdarzenie to miało miejsce w maju 2003 roku.
Sportowy żywot Starej Przystani przejęła
Nowa Przystań.
6
Dzisiejszy obraz naszej przystani.
7
8
9
Warsztat Stefana.
Wejście do pokoju trenerów.
10
11
12
13
14

Podobne dokumenty