Pożegnanie Ojca Świętego

Transkrypt

Pożegnanie Ojca Świętego
GAZETA ZWI¥ZKU POLSKIEGO SPISZA
• Czarna Góra • Dursztyn • Falsztyn • Frydman • Jurgów • Kacwin • Krempachy • £apszanka •
• £apsze Ni¿ne • £apsze Wy¿ne • Niedzica • Niedzica-Zamek • Nowa Bia³a • Rzepiska • Trybsz •
Nr 1 (55)
ROK 2005
ISSN 1234-2262
Cena: 3,50 z³
Pożegnanie Ojca Świętego
Modlitwa Spisza
W sobotę 2 kwietnia 2005 r. zmarł
Ojciec Święty Jan Paweł II - papież.
Osoba umiłowanego Ojca Świętego
zawsze znaczyła wiele dla mieszkańców Spisza. Dlatego też wspieraliśmy
modlitwą różańcową jego zmagania
z chorobą. Modlitwie towarzyszyła
nadzieja, że stan zdrowia jeszcze
się poprawi. W Drodze Krzyżowej
w rzymskim Coloseum Papież uczestniczył już tylko za pośrednictwem telewizji, co uświadomiło nam, że zbliża
się kres Jego ziemskiej wędrówki. Niepokojące wiadomości o stanie zdrowia
przyszły w piątek rano. Z napięciem
słuchaliśmy radia i telewizyjnych relacji. W sobotę ze wszystkich kościołów
płynęły rzewne modlitwy.
ciąg dalszy na str. 2
Przelot Ojca Świętego Jana Pawła II nad Spiszem w 1997 r. - w głębi Zamek w Niedzicy.
Fot. z arch. L`osservatore Romano
Uroczysty apel w Szkole Podstawowej im. Jana Pawła II w Kacwinie,
7.04.2005 r. - prezentacja szkoły wewnątrz numeru. Foto J. Kowalczyk
Msza święta żałobna po pogrzebie Ojca Świętego - kościół
pw. Trójcy Świętej w Czarnej Górze, 8.04.2005 r. Foto J. Budz
1
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
dokończenie ze str. 1
Modlitwa Spisza
W Ludźmierzu, miejscu szczególnie miłym Ojcu
Świętemu i Matce Najświętszej, o godzinie 18.00 rozpoczęła się błagalna Msza Święta z adoracją Najświętszego
Sakramentu, a następnie uroczysty Różaniec, na którym
obecni byli licznie zgromadzeni Podhalanie, a także
Spiszacy. Zgromadzenie zakończyło się rozważaniem
Tajemnic Światła, niebawem nadeszła smutna wiadomość
o śmierci Ojca Świętego – była to sobota (godz.21.37),
w przeddzień święta Miłosierdzia Bożego. Na Spiszu
i w całym kraju odezwały się dzwony, którym przewodził
Zygmunt, król dzwonów z katedry na Wawelu.
Obraz Ojca Świętego w kościele św. Kwiryna
w Łapszach Niżnych. Fot. J. Kowalczyk
w pierwszej chwili doznali uczucia jakiejś niewyobrażalnej pustki, osierocenia i strachu, a na ustach ludzi pojawiło się pytanie: co dalej? Do złudzenia przypominało
to doświadczenie uczniów Jezusa Chrystusa po Jego
męczeńskiej śmierci. W tej sytuacji do wielkiego symbolu
urósł heroiczny gest jakim było ostatnie wielkanocne
błogosławieństwo Urbi et Orbi. Wyciągnięta ręka Ojca
Świętego po raz ostatni przypominała światu, że Chrystus
Zmartwychwstał i w tym jest Nadzieja Świata. I chociaż
nie mógł wypowiedzieć ani jednego słowa, wszyscy znali
je doskonale: Nie lękajcie się! Popatrzcie na ten Krzyż,
Miłość i Miłosierdzie potężniejsze niż śmierć. Nawracajcie
się, czyńcie pokutę i bądźcie wiernymi Chrystusowi.
Po pierwszym szoku wróciła do ludzi chrześcijańska
nadzieja. Kościoły zapełniły się rozmodlonymi ludźmi,
zwłaszcza na Anioł Pański i w porze Apelu Jasnogórskiego. Młodzież spiska z rozrzewnieniem śpiewała Jego
ulubioną Barkę, ale też wiele innych pieśni wyrażając
tym samym wdzięczność Bogu za dar Tego Pontyfikatu.
Zewnętrznym wyrazem szacunku dla Ojca Świętego były
specjalne ołtarzyki we wszystkich kościołach podobiznami Papieża, które tonęły w kwiatach. Także w oknach
i na ścianach wielu domów wywieszano portrety Ojca
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Czarnej Górze - Zagórą
Na wieść o śmierci Ojca Świętego w całej Polsce
a także w naszym góralskim regionie odczuwało się na
każdym kroku żal i ból płynący z głębi serca, tak silny,
jakby to umarł ktoś z rodziców, najserdeczniejszy brat
i przyjaciel. Ucichli ludzie, zmalał do minimum codzienny zgiełk, nastał czas modlitwy i refleksji. Wielu, jakże
wielu ludzi zapłakało wtedy w swoim domowym zaciszu,
gdy telewizja pokazała ciało naszego Ojca Świętego, i te
rzesze ludzi, które zmierzały do bazyliki Świętego Piotra,
aby oddać mu hołd. Wzruszenie potęgowały doniesienia o cierpieniach Jana Pawła II, które przypominały
w pewnym sensie cierpienia samego Mistrza. Wierni
w wielu miejscach globu ziemskiego, a zwłaszcza Polacy
2
Różaniec - kościół pw. św. Sebastiana w Jurgowie. Fot. J. Budz
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Świętego. W miejscach historycznych spotkań z Ojcem
Świętym, pod przykościelnymi Krzyżami Misyjnymi,
a nawet przydrożnymi kapliczkami gromadzono się na
wspólną modlitwę, zapłonęły znicze - ludzie przynosili
kwiaty. Na wieżach kościołów, obiektów publicznych i na
wielu domach wywieszono flagi z czarnymi wstęgami na
znak narodowej żałoby.
W przeddzień pogrzebu we wszystkich kościołach
w Polsce odprawiano dziękczynne msze święte, często
z udziałem pocztów sztandarowych organizacji regionalnych, strażackich i lokalnych stowarzyszeń. W szkołach
Gazetka ścienna poświęcona Ojcu Świętemu w Gimnazjum
w Krempachach...
w Rzymie. Tak to w skrócie przeżyliśmy ten historyczny
czas, przypominający Wielki Tydzień. Trzeba powiedzieć,
że pomogły nam w tym media, a zwłaszcza telewizja, która
na wielu kanałach przypinała nauczanie Ojca Świętego
i rzetelnie oddawała nastroje narodu.
Śmierć Ojca Świętego Jana Pawła II choć spodziewana zaszokowała i wywołała na nowo wiele tematów
istotnych dla współczesnej cywilizacji. Wielu ludzi
przyznaje się do nawrócenia, wielu zobowiązuje do poMłodzież kacwińska podczas drogi krzyżowej poświęconej zmarłemu
Ojcu Świętemu. Fot. J. Kowalczyk
młodzież i dzieci przygotowali gazetki poświęcone Ojcu
Świętemu. Odbywały się uroczyste Apele, a często także
szkolne procesje dziękczynne zakończone mszą świętą
i komunią. Odmawiano Różaniec i Koronkę do Miłosierdzia Bożego. W wielu miastach odbyły się tzw. Białe
Marsze. Górale na znak przywiązania do Papieża zapalili
Watry. Watrę zapalono również na Czarnej Górze. Ludzie
modlili się u stóp Krzyża Milenijnego, a modlitwom
przewodniczył ks. Hubert Kasztelan. Wielu rodaków było
w tym czasie w podróży, aby jako pielgrzymi uczestniczyć w piątek (8.04.2005) w ceremonii pogrzebowej
na Watykanie. To dzięki nim w morzu ludzkich głów
rozpoznać można było naszych rodaków, bo wśród tysięcy kolorowych narodowych flag przeważały sztandary
biało-czerwone. Jeśli na ten pogrzeb każdy uczestnik
przyniósłby kwiaty jak to jest w zwyczaju, to z pewnością
przeważałyby białe lilie i czerwone róże.
W dniu pogrzebu cała Polska zamarła, nie pracowały
zakłady pracy, instytucje państwowe i usługowe. Część
ludzi zgromadziła się w modlitwie na publicznych zgromadzeniach, niektórzy udawali się w miejsca związane
z życiem lub pobytem Ojca Świętego. Większość ludzi,
także na Spiszu, uczestniczyła w ostatnim pożegnaniu
za pośrednictwem telewizji. Natomiast msze święte
w intencji Papieża odbywały się we wszystkich kościołach
po południu i wieczorem – już po ceremonii pogrzebowej
... i w Szkole Podstawowej w Nowej Białej. Fot. J. Budz
głębienia swojej wiary. Szacunek okazywany Ojcu Świętemu z wszystkich narodów, religii i państw jest przede
wszystkim szacunkiem okazanym Kościołowi Świętemu
na czele którego stał niestrudzony Pasterz i Pielgrzym. To
hołd dla Ewangelii Chrystusowej, której bramy piekielne
nie przemogą. Nauczanie Ojca Świętego spotykało się
poza Kościołem z krytyką i sprzeciwem ze strony wielu
środowisk uważających się za jedynie właściwe, demokratyczne i poprawne politycznie. Okazuje się, że Prawda
jest trudna do przyjęcia. Moment umierania Jana Pawła II
w związany czasem Zmartwychwstania Pańskiego i sama
śmierć w przeddzień ustanowionego przez Niego święta
Miłosierdzia Bożego jest znakiem czasu. Jest drogowskazem, którego lekceważyć nie wolno.
(red)
3
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Góralski hołd - zrządzenie boskie
Wieczorem w sobotę 2 kwietnia 2005 roku zmarł
po długiej i ciężkiej chorobie Ojciec Święty Jan Paweł
II. Znacznie wcześniej na niedzielę 3 kwietnia Związek
Podhalan zaplanował w Oświęcimiu świąteczne wielkanocne spotkanie tzw. Święcone. Na spotkanie to zaproszeni zostali także Spiszacy; Spiski Odział ZP i delegacja
Związku Polskiego Spisza. Tegoroczne spotkanie miało
mieć z założenia symboliczny wymiar. Chodziło o oddanie hołdu góralom pomordowanym w obozie Auschwitz
w 60 rocznicę wyzwolenia obozu, o modlitwę w intencji
wszystkich ofiar II wojny światowej. W Oświęcimiu
działa oddział Związku Podhalan, który przygotował się
na przyjęcie zaproszonych delegacji.
Wiadomość o śmierci Ojca Świętego wzbudziła
wątpliwości, czy uroczystości nie odwołać. Kapelani
odczytali jednak ten zbieg okoliczności jako zachętę ze
strony Opatrzności, aby w tym dniu, w święto Miłosierdzia
Bożego modlić się za Ojca Świętego nie gdzie indziej
niż w Oświęcimiu, miejscu martyrologii setek tysięcy
Polaków oraz obywateli innych narodowości (zwłaszcza
Żydów, Rosjan i Cyganów). Wyjeżdżając rano w kierunku Oświęcimia każdy myślał o Ojcu Świętym, o jego
rodzinnych Wadowicach. W czasie przejazdu zwracały
uwagę wadowickie świątynie.
Niesamowite wrażenie zrobił wiersz Władysława Szepelaka, więźnia tegoż obozu, który współwięźniom w ten
sposób oddał swój osobisty hołd. Również na tzw. Żwirowisku dla uszanowania Krzyża Papieskiego delegacje
złożyły kwiaty oraz odmówiono modlitwę Anioł Pański
trzymając się za ręce.
Następnie w kościele p.w. Św. Maksymiliana Kolbe
odprawiono koncelebrowaną mszę święta z homilią kapelana ZP ks. Władysława Zązla, który z trudem opanował
wzruszenie wspominając stosunek górali do wiary i ich
szacunek dla Ojca Świętego, zarazem ich odpowiedzialność na przyszłość za kształtowanie sumień zgodnie
z duchem Ewangelii.
Kościół pw. Maksymilina Kolbe w Oświęcimiu
Poczty sztandarowe ZP pod ścianą śmierci w Oświęcimiu
Kiedy przez bramę obozu z napisem „Arbeit macht
frei” w ciszy i zadumie przechodził długi i wielobarwny
pochód w góralskich strojach nie sposób było zauważyć zaskoczenia obecnych tam wycieczek, zwłaszcza
młodzieży odzianej w izraelskie flagi. Góralskie poczty
sztandarowe ustawiły się w dwa szpalery, a poszczególne
delegacje (w tym delegacja Związku Polskiego Spisza)
podchodziły pod Ścianę Śmierci, aby pokłonić się prochom pomordowanych i zapalić znicze. Następnie odbył
się apel poległych, w czasie którego wymieniano długą
listę uśmierconych Podhalan z różnych miejscowości.
4
Łza kręciła się w oku, kiedy liczna grupa górali wraz
z parafianami oświęcimskimi zgodnym chórem śpiewała
pieśni „Abba, Ojcze...” oraz „Barkę”. Niesamowite wrażenie robił już sam wystrój kościoła z „mocnym akcentem
wizualnym” poświęconym więźniom obozu oraz Św.
O. Maksymilianowi. Z drugiej strony uczucia kierowały
się na portret Papieża rozpostarty przed ołtarzem, na
którym stały kielichy z Najświętszym Sakramentem.
Kto znajdował się z prawej strony nie mógł zauważyć
w tle figury Chrystusa Zmartwychwstałego oraz obrazu
Jezusa Miłosiernego. Na zakończenie mszy świętej przed
ołtarzem pokłoniły się również wszystkie obecne poczty
sztandarowe.
Jeszcze w Oświęcimiu, zupełnie spontanicznie zadecydowano, że obecne na Święconym delegacje udadzą się
z modlitwą do Wadowic i oddadzą hołd Papieżowi. Wybrano nowy kościół z uwagi na dużą ilość samochodów.
Odmówiono Koronkę do Miłosierdzia Bożego i złożono
hołd przed ołtarzem głównym. Wiele osób zapaliło znicze obok pomnika Ojca Świętego, który znajduje się na
placu przed kościołem. I tu znów niespodzianka! Jakiś
niedosyt i decyzja, aby delegację już na piechotę zwartą
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Maryjo Królowo Polski
– Jestem Przy Tobie ...
Złożenie kwiatów i zapalenie zniczy pod pomnikiem Ojca Świętego
przed nowym kościołem w Wadowicach
grupą odwiedziły również „stary” kościół i dom w którym
urodził się Karol Wojtyła.
I tu niespodziewane zaskoczenie obecnością górali. Ekipy telewizyjne podbiegały, aby zrobić wywiady,
prosiły o wypowiedzi. Delegacje udały się jednak wprost
do kościoła i uczestniczyły we wspólnej z mieszkańcami
Wadowic Mszy Świętej. Znów bardzo osobista homilia
ks. Władysława Zązla i hołd Ojcu Świętemu złożony przez
obecne poczty sztandarowe przed ołtarzem głównym świątyni, która wychowała Papieża, gdzie był ochrzczony i gdzie
Homilia ks. Władysława Zązla podczas Mszy św. w starym kościele
w Wadowicach
wszystko się zaczęło; dzieciństwo, szkoła, teatr i kapłaństwo.
Po wyjściu z kościoła na prośbę Programu I TVP zaśpiewano pożegnalną pieśń: „Jana Pawła Imię nigdy nie zaginie...”. Kiedy wyjeżdżaliśmy z Wadowic było już ciemno.
W milczeniu słuchaliśmy radia i kolejnych informacji o życiu
i nauczaniu Ojca Świętego. Nie mogliśmy się nadziwić ile w tym
wszystkim jest zbiegu okoliczności, ile spontaniczności, a zarazem czy nie jest to zrządzenie boskie, żeznaleźliśmysięwtymdniu
i w tych miejscach w centrum historycznych wydarzeń. A to
był dopiero początek Wielkiego Papieskiego Tygodnia.
tekst Jan Budz, fot. J. Kowalczyk , J. Budz
Apostolskie nauczanie Ojca Świętego skierowane
jest do wszystkich ludzi, do wszystkich narodów świata.
W trudnych chwilach zwątpienia Papież swoją jednoznaczną postawą utwierdzał w wierze katolików, ale też
ruszał sumienia ludzi wątpiących i niewierzących.
Nie trzeba nikomu przypominać Jego ogromnej miłości do narodu polskiego. Jako syn ziemi polskiej spieszył
rodakom z pomocą w trudnych chwilach komunizmu,
stanu wojennego, a także po przełomie ustrojowym (po1989 roku). Pielgrzymki Ojca Świętego do Ojczyzny to
nieustający Apel Miłości, to niebywałe głoszenie Bożego
Miłosierdzia. To również usilna prośba do Boga: Niech
zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi – Tej (polskiej)
Ziemi. Jest to zarazem wezwanie skierowane do ludzi: Otwórzcie drzwi Chrystusowi!
Od początku pontyfikatu świat zadziwiało zawierzenie Papieża Marii Matce Chrystusa. Po zamachu na swoje życie testament uzupełnił słowami: „Dzisiaj pragnę do
niego dodać tylko tyle, że z możliwością śmierci każdy
zawsze musi się liczyć. I zawsze musi być przygotowany
do tego, że stanie przed Panem i Sędzią - a zarazem Odkupicielem i Ojcem. Więc i ja liczę się z tym nieustannie,
powierzając ów decydujący moment Matce Chrystusa
i Kościoła - Matce mojej nadziei”.
„Święty, święty ....” tak wołało wielonarodowe zgromadzenie na Placu Świętego Piotra w dniu pogrzebu Ojca
Świętego. Telewizja przypomniała słowa Ojca Pio, który
przed śmiercią wyraził opinię o świętości Jana Pawła II.
Prasę obiegły informacje o cudownych uzdrowieniach.
Na stronach internetowych Ekumenicznej Agencji Informacyjnej ukazała się zdumiewająca informacja: Ivan
Dragicevic, jeden z uczestników objawień maryjnych
w Medjugorie, uważa, że 3 kwietnia br. ukazała mu się
Matka Boża oraz zmarły dzień wcześniej Papież Jan Paweł
II - informuje chorwacki dziennik Slobodna Dalmacija.
Według Dragicevica Maria przyszła najpierw sama, a po
krótkiej modlitwie u jej boku pojawił się Jan Paweł II,
odmłodzony, uśmiechający się, ubrany na biało ze złotym
pasem. Matka Boża miała następnie powiedzieć, patrząc
na Papieża: „To jest mój syn, jest teraz ze mną”. Według
relacji Chorwata objawienie trwało 8 minut i miało miejsce w kościele w New Hampshire.
Nie wiadomo co o tym myśleć, jak te informacje
przyjmą władze duchowne. Jedno jest pewne; święto
Królowej Polski w dniu 3 Maja należy świętować ze
szczególną czcią. Wszystko wskazuje na to, że odtąd
pamięć ludzka łączyć będzie ten dzień z podziękowaniem
za wywyższenie Narodu Polskiego za przyczyną Ojca
Świętego Jana Pawła II.
jb
5
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Ostatnia książka Ojca Świętego
Pamięć i tożsamość
W marcu br. w księgarniach ukazała książka pt. „Pamięć i tożsamość” - z podtytułem Rozmowy na przełomie
tysiącleci, której autorem jest Ojciec Święty Jan Paweł
II. W przedmowie czytamy, że ...„Pisząc tę książkę Jan
Paweł II powrócił do najważniejszych tematów rozmowy,
jaka miała miejsce w 1993 roku w Castel Gandolfo. Dwaj
polscy filozofowie, ks. Józef Tischner i Krzysztof Michalski
zaproponowali mu przeprowadzenie krytycznej analizy
historycznej i filozoficznej dwóch dyktatur, które naznaczyły piętnem dwudzieste stulecie: nazizmu i komunizmu.
Nagrane wówczas rozmowy zostały potem spisane. Jednakże
Ojciec Święty, wracając do kwestii podnoszonych w tamtej
konwersacji, uważał za konieczne rozszerzenie perspektyw
wywodu. Zatem wychodząc od wspomnianych rozmów,
rozwinął swoją refleksję o nowe elementy. Tak powstała
ta książka, która podejmuje zagadnienia mające istotne
znaczenie dla losów ludzkości, stawiającej pierwsze kroki
w trzecim tysiącleciu.”...
Media uznały tę książkę jako najbardziej polską ze
wszystkich publikacji Jan Pawła II. Papież chcąc pokazać
zagrożenia dla świata i dla osoby ludzkiej odwołuje się bowiem bardzo często do historii narodu i państwa polskiego.
Czyni to w sposób prosty i zrozumiały dla każdego człowieka, korzystając z doświadczeń duszpasterskich zdobytych w Polsce a zarazem z mistycznych przekazów siostry
Faustyny o Bożym miłosierdziu. Książka została wydana
6
w momencie gdy na świecie i w Polsce poprzez różne
niegroźne niby projekty propaguje się „pseudo tolerancję”,
kiedy zdezorientowani ludzie potrzebują jak ryba wody
oceny tego co się dzieje, jakiegoś drogowskazu. Analiza
dotyczy co prawda „modnych” totalitaryzmów (nazizmu
i komunizmu), ale Ojciec Święty zdecydowanie ich źródło
widzi w ideologii tzw. Oświecenia, która także współcześnie jest na Zachodzie popularyzowana i stwierdza, że jak
kąkol sieją się nowe „ideologie zła”. „Jeżeli z jednej strony
Zachód wciąż daje świadectwo działania ewangelicznego
zaczynu, to równocześnie z drugiej strony nie mniej mocne
są prądu antyewangelizacji. Godzi ona w same podstawy
ludzkiej moralności, godzi w rodzinę i propaguje moralny
permisywizm, rozwody, wolną miłość, przerywanie ciąży,
antykoncepcję, walkę z życiem na etapie poczęcia, a także na
etapie schyłku, manipulację życie. Słowa te jakże wymowne
są teraz w okresie choroby i starości Ojca Świętego. Słowa te
zrozumiałe dla każdego normalnego człowieka, są jednak
ciężkie do zniesienia dla liberałów, zwłaszcza stanowcze
przyrównywanie eutanazji do praktyk stosowanych także
przez nazistów (eutanazja: to zabijanie na życzenie lub za
zgodą sądu ludzi starych, chorych i z wrodzonymi wadami).
Hitlerowcy natomiast zabijali ludzi chromych w imię „czystości rasy”. „Program ten - kontynuuje Ojciec Święty - jest
wspierany olbrzymimi środkami finansowymi, nie tylko
w poszczególnych społeczeństwach, ale także w skali światowej.
Może bowiem dysponować potężnymi centrami wpływów ekonomicznych, przez które usiłuje się narzucić warunki krajom
będącym na drodze rozwoju. Wobec tego wszystkiego słusznie
można się pytać, czy nie jest to również inna postać totalitaryzmu, ukryta pod pozorami demokracji”.
Sięgnijmy to tej książki także z innego powodu. Dla
nas górali spiskich nie bez znaczenia jest fakt, że źródłem
przemyśleń Ojca Świętego były wątpliwości i troski m.in.
ks. Józefa Tischnera, związanego z góralszczyzną poprzez
miejsce zamieszkania (Łopuszna na Podhalu), ale poprzez
więzy krwi ze Spiszem, bowiem dziadkowie ks. Józefa pochodzili z Jurgowa, tu też odbyły się prymicje przyszłego
filozofa i przyjaciela Jana Pawła II. W tym roku minie pięć
lat od śmieci ks. Józefa. Pewnie nawet nie przypuszczał,
że jego cierpienia, a zarazem cierpienia Ojca Świętego
zejdą się w tej książce ku przestrodze ale i pokrzepieniu
wszystkich „błądzących”. Myślę że również dla opamiętaniu tych, którzy w imię fałszywie rozumianej wolności
odrzucają Boga, ośmieszają Krzyż i Chrystusa Zmartwychwstałego oraz „bluźnią przeciwko Duchowi Świętemu”.
jb
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Prezentacje szkó³
Szkoła Podstawowa im. Jana Pawła II
w Kacwinie
Kacwin to malowniczo położona w dolinie potoku Kacwinianka miejscowość, należąca do najpiękniejszych i najstarszych wsi Polskiego Spisza.
Historyczne wzmianki o miejscowości pochodzą z XIV wieku.
Znajdują się tutaj zabytkowe obiekty: kościół parafialny pod wezwaniem
Wszystkich Świętych z początku XV wieku z barokowo – rokokowym wyposażeniem wnętrza, przydrożne kapliczki, „sypańce” czyli spichlerze oraz
pozostałości 200-letniego młyna-tartaku napędzanego kołem wodnym.
Na Potoku Kacwińskim w centrum wsi można spotkać największe
w okolicy, malownicze wodospady,w tym największy „Mynarzko Bania”.
HISTORIA SZKOŁY
Dane źródłowe mówią o początkach szkolnictwa w Kacwinie już od roku
1650.
Szkołą kierował wtedy proboszcz, a w pracy pomagał mu organista.
Niestety, w 1757 roku wybuchł we wsi ogromny pożar, w czasie którego
spłonęła także drewniana szkoła.
Następna, również drewniana, przetrwała do roku 1814, kiedy to postawiono staraniem i znacznym nakładem własnym Ks. Udrańskiego, wykonany
z trwałego materiału, budynek, w skład którego wchodziła: izba i kuchnia dla
organisty, jedna klasa dla dzieci zaopatrzona w ławki i tablicę tzw. „Organistówka”.
22 czerwca 1896 roku poświęcono kamień węgielny pod budowę nowej
szkoły katolickiej, a budową zajęła się sama gmina za radą ówczesnego proboszcza, Ks. Jana Czeperika.
Budynek ten służył 100 lat ...
TERAŹNIEJSZOŚĆ SZKOŁY
W 1996 został oddany do użytku obecny budynek szkolny, wybudowany
ze środków budżetu gminy przy dużym wkładzie społecznym mieszkańców
Kacwina. Uroczystego poświęcenia dokonał Ks. Stefan Stypuła, obecny proboszcz parafii i katecheta tutejszej szkoły.
Poczet Sztandarowy Szkoły Podstawowej w Kacwinie podczas uroczystości nadania
imienia Jana Pawła II, 26 maja 2001 roku
Nauczaniem i wychowaniem
uczniów klas I – VI zajmuje się profesjonalna kadra pedagogiczna, na
czele z dyr. szkoły mgr Anną Cisak.
Bazę szkoły stanowi 6 sal lekcyjnych, pracownia komputerowa
z dostępem do internetu, świetlica
profilaktyczno-wychowawcza, biblioteka z czytelnią, klasa korekcyjno - kompensacyjna, siłownia, boisko
sportowe.
W szkole działa Samorząd
Uczniowski, Spółdzielnia Uczniowska, Szkolna Kasa Oszczędności,
Uczniowski Klub Sportowy „Jodełka”, Koło Wiedzy o Patronie, Chór
Szkolny, Dziecięcy Zespół Regionalny „Majowy Wierch”, kółka przedmiotowe i artystyczne tworząc Szkolny System Zajęć Pozalekcyjnych
rozwijających talenty, zainteresowania, postawy i umiejętności społeczne
oraz organizatorskie uczniów.
Do tradycji szkolnych należą:
• Apel Papieski – 16 dnia każdego
miesiąca na pamiątkę wyboru Księdza Kardynała Karola Wojtyły na
Stolicę Piotrową,
• Rodzinny Festyn z Patronem –
w rocznicę urodzin Ojca Świętego
i nadania imienia szkole,
• Nabożeństwa w intencji Ojca Świętego – majowe i różańcowe,
• Ślubowanie klasy pierwszej,
• Jasełka szkolne,
• Imprezy „Andrzejkowe”, „Mikołajkowe”, „Choinka”,
• Pierwszy Dzień Wiosny,
• Dzień Ziemi, Dni Książki, Dzień
Babci i Dziadka, Dzień Matki,
Dzień Nauczyciela, Dzień Sportu.
• Pożegnanie absolwentów.
PATRON SZKOŁY
OJCIEC ŚWIĘTY JAN PAWEŁ II
Już w trakcie budowy nowego
budynku szkolnego zrodziła się myśl,
aby Patronem nowej szkoły był Ojciec Święty Jan Paweł II. A to dlatego,
że Jan Paweł II jako Pasterz Kościoła
Krakowskiego wielokrotnie odwiedzał

7
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Ks. kardynał Karol Wojtyła przed kościołem parafialnym w Kacwinie w 1970 r.
Kacwin oficjalnie i prywatnie. Oficjalnie gościł w Kacwinie w 1968 roku podczas Peregrynacji Obrazu Matki
Boskiej Częstochowskiej i w 1970 roku dokonując aktu
Wizytacji Kanonicznej Parafii.
Znacznie częściej przybywał do Kacwina nieoficjalnie odwiedzając ówczesnego proboszcza, księdza Andrzeja Walenia, z którym łączyły Go więzi przyjaźni. Wszystkie te spotkania ( prywatne i oficjalne) mają mieszkańcy
wioski w pamięci i starannie przechowują fotografie
z tego okresu jako swego rodzaju „relikwie”. Część z tych
fotografii ofiarowali dla szkoły i stąd wspaniała ekspozycja na głównym korytarzu szkoły „Kardynał Wojtyła wśród
nas”. Marzenia o patronie spełniły się 23 maja 1998 roku,
kiedy to szkoła otrzymała imię Ojca Świętego Jana Pawła II. W trzy lata później, 26 maja 2001 roku, dzięki
ofiarności mieszkańców Kacwina i rodaków zza oceanu
został poświęcony sztandar szkoły. Szkoła od roku 2001
należy do Rodziny Szkół imienia Jana Pawła II. Wspólne
konkursy, spotkania, zjazdy, życzenia dla Ojca Świętego,
modlitwa to owoc pracy i zaangażowania także naszych
uczniów i nauczycieli.
Patron naszej szkoły Ojciec Święty Jan Paweł II,
którego uznajemy za najwyższy autorytet w dziedzinie
wychowywania i nauczania daje nam, jako swe dziedzictwo najpełniejszy obraz integralnego wychowania czło-
8
wieka do wolności. Zasadą tego wychowania jest służba
osobie, aby wzrastała w swoim człowieczeństwie.
„Względem Ciebie Bóg ma pewien plan, że Ty istniejesz w zamyśle nieskończonej wartości, że Ty masz
znaczenie w oczach bożych jako niepowtarzalna indywidualność”.
Jan Paweł II
WIZJA SZKOŁY PODSTAWOWEJ
IM. OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II
W KACWINIE
„ Nie lękamy się szukać prawdy o sobie i otaczającym
nas świecie, bo przyszłość świata, Kościoła , Polski, Kacwina zależy od nas.
Podmiotowość ucznia i nauczyciela rozumiemy jako
swobodę w działaniu wyrażającą się wyznaczaniem sobie
celów, podejmowaniem decyzji, wykonywaniem działań
i sprawdzaniem wartości własnych osiągnięć.
Szanujemy indywidualne potrzeby, uczucia, doceniamy swoistą wartość i odrębność każdego ucznia.
Jesteśmy otwarci na innowacje i eksperymenty pedagogiczne.
W naszych działaniach dydaktyczno-wychowawczych rodzice pełnią wspierającą, współtworzącą i motywującą rolę.”

„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
MISJA SZKOŁY PODSTAWOWEJ
IM. OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II
W KACWINIE
• Szkoła zdrowa, bezpieczna, z tradycjami, przyjazna
dziecku, rodzinie, środowisku.
• Szkoła kształci i wychowuje w duchu tolerancji, demokracji, wolności wyznania i sprawiedliwości.
• Szkoła daje uczniowi możliwość samorealizacji poprzez
ścisłą partnerską współpracę z rodzicami.
• Szkoła dba o rozwój duchowy, fizyczny i emocjonalny
ucznia.
W szczególności poprzez:
• Stworzenie systemu promowania i motywowania
uczniów i nauczycieli.
• Organizowanie zajęć integracyjnych dla uczniów,
nauczycieli i środowiska lokalnego w rodzinnej atmosferze.
• Prowadzenie zajęć atrakcyjnymi metodami z zastosowaniem najnowszych osiągnięć pedagogicznych i dydaktycznych.
• Ustawiczne doskonalenie nauczycieli.
• Promowanie szkoły w środowisku lokalnym i w regionie.
WSPÓŁPRACA ZE ŚRODOWISKIEM
LOKALNYM
Środowisko odgrywa szczególną rolę w rozwoju
osobowości ucznia. Pomocne jest w kształtowaniu odpowiednich postaw moralnych i przygotowaniu wychowanków do właściwych wyborów życiowych.
Aby właściwie wprowadzić uczniów w role społeczne i zawodowe, szkoła współpracuje z następującymi
instytucjami, zakładami pracy i organizacjami społecznymi:
1. Władze samorządowe (sołectwo, gmina, starostwo)
• udział w akcjach typu sprzątanie świata, akcja posesja,
zbiórka surowców wtórnych,
• organizacja festynów, spotkań towarzyskich, wycieczek,
• zapoznanie uczniów z pracą urzędów,
• nawiązywanie kontaktów z władzami poprzez spotkania
z nauczycielami, uczniami z okazji np. uroczystości
szkolnych,
2. Administracja państwowa (Sąd Rejonowy w Nowym
Targu, kurator, policja, Straż Graniczna )
• współpraca z kuratorem,
• udział w zajęciach prowadzonych przez policję, Straż
Graniczną na temat: bezpieczeństwo ruchu drogowego,
przeciwdziałanie agresji i przestępczości, profilaktyka
uzależnień)
3. Placówki kulturalne i oświatowe ( Miejski Dom Kultury w Nowym Targu, Muzealny Zespół Zamkowy
w Niedzicy, Gminna Biblioteka Publiczna w Łapszach
Niżnych , Gminny Ośrodek Kultury z siedzibą w Niedzicy, Państwowa Szkoła Muzyczna w Nowym Targu,
Pieniński Park Narodowy)
• uczestnictwo w spektaklach teatralnych, lekcjach muzealnych, audycjach umuzykalniających,
• udział w konkursach organizowanych przez placówki
kulturalno – oświatowe,
• wyjścia do kina, muzeum, na spektakle i przedstawienia,
• lekcje biblioteczne.
4.Placówki oświatowo- opiekuńcze ( Poradnia Psychologiczno – Pedagogiczna, Poradnia Uzależnień, Gminny
Ośrodek Pomocy Społecznej, Gminna Komisja
ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych).
• pomoc uczniom przejawiającym trudności w nauce
i zachowaniu,
• pomoc dzieciom z rodzin uzależnionych,
• udzielanie pomocy rodzinom znajdującym się w trudnej
sytuacji materialnej.

9
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
FORMY AKTYWNOŚCI SZKOŁY
1.We wsi:
• Jasełka szkolne 26 grudnia każdego roku w Domu Strażaka,
• Festyn z Patronem 23 maja każdego roku,
• Występy Zespołu Regionalnego „Majowy Wierch”,
• Sprzątanie Kacwina 2 razy w roku /jesienią i na
wiosnę/,
• Zbiórka złomu /2 razy w roku przy okazji sprzątania
Kacwina /,
• Zbiórka makulatury, używanych baterii /przez cały rok/,
• Zbiórka książek do biblioteki szkolnej /przez cały rok/,
• Gromadzenie eksponatów do szkolnego kącika regionalnego /przez cały rok/,
• Uroczystości szkolne i państwowe /cały rok/.
2.W gminie:
• Przegląd Dorobku Artystycznego Szkół Gminy Łapsze
Niżne /w maju każdego roku /,
• Spiska Watra / w lipcu każdego roku /,
• Zwyki Spiskie / styczeń, luty każdego roku /,
• Zawody Sportowe / przez cały rok /.
3.W powiecie:
• Konkurs Wiedzy o Spiszu / w listopadzie każdego roku/,
• Konkurs Wiedzy o Pieninach / Kwiecień każdego roku/,
• Turniej Ekonomiczny / marzec każdego roku/,
• Konkurs „Nad wodą wielką i czystą” / kwiecień każdego roku /,
• „Dziś oszczędzam w SKO jutro w PKO”,
• Zawody sportowe /przez cały rok/,
• Konkurs „Matka w oczach dziecka”.
4.W województwie:
• Małopolski Konkurs Humanistyczny / co roku /,
• Małopolski Konkurs Przyrodniczo – Matematyczny,
• Małopolski Konkurs Plastyczny „Trzeźwymi bądźcie”,
• Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy,
• Małopolski Festiwal Form Muzycznych i Tanecznych,
• Karpacki Festiwal Dziecięcych Zespołów Regionalnych.
5.Ogólnopolskie:
• Literackie Dumania Szkół im. Jana Pawła II /co roku/,
• Konkurs Wiedzy o Słowacji /co roku/,
• Ogólnopolski Turniej Wiedzy o Ruchu Drogowym /co
roku/,
• Ogólnopolski Turniej Wiedzy „Młodzież zapobiega
pożarom” /co roku/
• Akcja „Góra grosza”
• Zawody sportowe „Coca-cola Cup” /co roku/.
Młodzież naszej szkoły bierze aktywny udział
w życiu Kacwina i gminy Łapsze Niżne. Swoją postawą,
wiedzą i umiejętnościami godnie reprezentują szkołę, jej
patrona, dając świadectwo owocnej pracy i współpracy
nauczycieli, rodziców, organu prowadzącego i organu
sprawującego nadzór pedagogiczny w myśl motta:
Uczyć się, aby wiedzieć.
Uczyć się, aby działać.
Uczyć się, aby być.
Uczyć się, aby żyć wspólnie z innymi.
Anna Cisak dyr. Szkoły Podstawowej
Im. Ojca Swiętego Jana Pawła II w Kacwinie
Adres szkoły:
Szkoła Podstawowa
im. Ojca Świętego Jana Pawła II w Kacwinie
ul. Jana Pawła II 41
34-441 Niedzica
tel. (0 18) 2627171
e-mail: [email protected]
tekst: Anna Cisak, foto z arch. parafii i szkoły
Stare budynki szkolne z przełomu XIX i XX w. z lewej tzw. „Organistówka”
10
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
SPISKI KAWALER
ZŁOTEGO KORDA
Jednym z przedstawicieli młodzieży spiskiej
dorastającej w czasie II
Wojny Światowej oraz
w pierwszych latach powojennych jest rodowity
Spiszak mgr Józef Krzysik, którego wybrałem dla
zilustrowania dzielności
moich spiskich rodaków.
Józef Krzysik urodził się 05.04 1928 roku
w Łapszach Wyżnych,
gdzie ojciec jego Paweł
był przed wojną wójtem.
Naukę w szkole podstawowej rozpoczął w 1935 roku.
Po włączeniu Łapsz Wyżnych w1939 roku do Państwa
Słowackiego kontynuował naukę w szkołach słowackich
w Spiskiej Starej Wsi i w Kieżmarku.W 1946 roku wraz
z innymi kolegami z gimnazjum w Kieżmarku, pochodzącymi z przywróconej Polsce części Spisza w roku 1945,
znalazł się w grupie założycieli Związku Młodzieży Spisko-Orawskiej, który miał na celu integrację tej młodzieży
wokół problemu inkorporacji terenów etnicznie polskich
nie przyznanych Polsce przez Radę Ambasadorów w SPA
w 1920 roku. Powołana organizacja, zanim przystąpiła do
jakiegokolwiek działania, została na skutek donosu wykryta,
a jej członkowie- uczniowie gimnazjum w Kieżmarku zostali
Uchwałą Rady Pedagogicznej z dnia 22 marca 1946 roku
wydaleni z gimnazjum.
Józef Krzysik w 1946 roku powrócił do Polski, gdzie
w Gimnazjum Ogólnokształcącym w Nowym Targu zaliczył
9-tą klasę, czyli tak zwaną „ małą maturę „ a dalszą naukę
kontynuował w liceach pedagogicznych w Zakopanem
i w Opolu, gdzie w 1948 zdał maturę. Przez kolejny rok
był studentem Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Po zrezygnowaniu ze studiów
teologicznych podjął pracę w zawodzie nauczycielskim.
W 1949 roku został powołany na stanowisko kierownika
szkoły podstawowej ze słowackim językiem nauczania
w Podwilku. W tym czasie Inspektorat Oświaty w Nowym
Targu kierował absolwentów liceów pedagogicznych, znających język słowacki, do tworzonych na Spiszu i Orawie
szkół z językiem nauczania słowackim.
W 1951 roku powierzono mu kierownictwo Szkoły
Podstawowej ze słowackim językiem nauczania w Łapszach Niżnych, gdzie zorganizował, cieszący się dużym
powodzeniem, teatrzyk kukiełkowy.
W tym okresie ukończył kurs Przysposobienia Wojskowego w Szczecinie upoważniający do prowadzenia
Uczniowie ze szkoły łapszańskiej. W pierwszym rzędzie od prawej:
Józef Krzysik (kierownik szkoły słowackiej), proboszcz Krzysztof
Płaza, Juraj Tobakoś (nauczyciel słowacki), Józef Kazimierczyk
(kierownik szkoły polskiej). Łapsze Niżne 1952 r.
zajęć tego przedmiotu w szkołach średnich. W 1953 roku
podjął pracę nauczyciela przysposobienia wojskowego
w Liceum Ogólnokształcącym „Carolinum” w Nysie.
Pracując, uzupełnił swoje formalne kwalifikacje uzyskując
w 1956 roku dyplom nauczyciela przysposobienia wojskowego w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie.
W 1971 roku zdobył dyplom magistra pedagogiki
w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu. Jest również
absolwentem Podyplomowego Studium Przysposobienia
Obronnego w Raciborzu.
W nyskim „Carolinum” przepracował 51 lat. Oprócz
codziennych obowiązków nauczycielskich spełnianych
w liceum zorganizował i przeprowadził 18 wakacyjnych
obozów wojskowych. Uczestniczyło w nich kilka tysięcy
uczennic i uczniów liceów i szkół zawodowych z terenu
województwa opolskiego. Dla własnych wychowanków
przygotował 29 obozów wędrownych, dzięki którym
młodzież województwa opolskiego poznała piękno kraju
ojczystego nie omijając Orawy i Spisza. Organizował
także letni i zimowy wypoczynek młodzieży. Jego praca
uznawana za wzorową w spełnianiu zadań nauczycielskich
Komendant obozu P.O. Józef Krzysik przyjmuje meldunek
od dowódcy kompanii ppłk Edwarda Łakoniego, sierpień 1993 r.

11
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
pojmowanych w kategoriach służby społecznej zdecydowała, że jest uznawany za jednego z najwybitniejszych
pedagogów. Udokumentował to formalnie, uzyskując
w 1983 roku trzeci stopień specjalizacji zawodowej
oraz zdobywając w 1987 roku, jako pierwszy nauczyciel
w kraju „Złoty Kord Żołnierza Polskiego” dla najlepszego
nauczyciela przysposobienia obronnego.
Mgr Józef Krzysik, uzdolniony muzycznie, prowadził
znany w województwie, działający przez wiele lat, chór
licealny. Był kierownikiem internatu, prowadził szkolną
świetlicę, opiekował się organizacją ZHP a w okresie 1983-1988 był zastępcą dyrektora liceum.
To czym człowiek nasiąknie w dzieciństwie pozostaje
mu w psychice przez całe życie. Śpiew, muzykę, „werwę”,
zapał do kontynuowania folkloru my Spiszacy i Podhalanie
mamy w genach. Gdy oglądam występy zespołów i słyszę
muzykę zawierającą elementy folkloru węgierskiego, słowackiego, spiskiego czy orawskiego „zaśkli mi się oko”
albowiem przez całe życie tego mi brakowało i brakuje
w moim tutejszym otoczeniu. Jestem solistą bez akompaniamentu.
Sylwetkę mgr Józefa Krzysika przedstawiłem w oparciu o artykuł pt. „Mgr Józef Krzysik Kawaler „Złotego
Korda” opublikowany w Nowym Biuletynie Szkolnym
Miesięcznika Wojewódzkiego Ośrodka Metodycznego
w Opolu Nr 1 (119 ) z 2 stycznia 2003 roku oraz na moich
osobistych przeżyciach związanych z naszą młodzieńczą
działalnością. Rad jestem, że mam zaszczyt być przyjacielem tak znakomitego pedagoga.
tekst Franciszek Payerhin, fot. z arch. J. Krzysika
100 lat
V. Zjazd absolwentów, z prawej J. Krzysik, 1 maj 2004 r.
Mgr Józef Krzysik został wysoko uhonorowany
za osiągnięcia w pracy zawodowej i społecznej poprzez
odznaczenie go Krzyżem Kawalerskim OOP, Medalem
Komisji Edukacji Narodowej, Złotym Medalem za zasługi
obronności kraju, Złotą Odznaką Związku Nauczycielstwa
Polskiego, Odznaką zasłużonemu Opolszczyźnie i wieloma
innymi odznaczeniami i dyplomami.
Największą satysfakcję mgr Józefowi Krzysikowi
sprawiały wyrazy uznania kierowane do niego przez wychowanków. Kiedy w 2001 roku jako nauczyciel klasy maturalnej „Carolinum” żegnał się ze swoimi uczniami, otrzymał
w prezencie pięknie wykonany na czerpanym papierze
dyplom a na nim zapisane takie słowa : ...dwa lata było
nam dane współpracować z pedagogiem tak wielkiej klasy
jak Pan. Czas ten obfitował w wiele chwil, które zapadły
w pamięci obu stronom. Nauczyliśmy się wiele o naszej
Ojczyźnie i o nas samych. Dzięki talentowi pedagogicznemu, Profesorze, zmieniło się nasze dziecinne jak dotąd
postrzeganie świata. Wychował nas Profesor jak własne
dzieci (.......) Pragniemy, aby zapamiętał nas jak najlepiej
i nigdy o nas nie zapomniał.
Jak widać w każdym zakątku kraju można ujawniać
i realizować swoje talenty, dobrze służyć Ojczyźnie.
Józef Krzysik zapytany, czy nie tęskni za stronami
rodzinnymi, odpowiedział:
12
90. rocznicę urodzin emerytowanej nauczycielki
Anny Sutor z Łapsz Wyżnych uczcili rodzina i przyjaciele,
składając życzenia, uczestnicząc we mszy św. i wspólnej
rozmowie z jubilatką. Wszystko to odbyło się w domu
Pani Sutor. Wspomnienia Anny Sutor umieściliśmy
w jednym z poprzednich numerów naszej gazety, dzisiaj
dołączamy się do życzeń.
jk
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
JUBILEUSZOWE ŚPISKIE ZWYKI
15 i 16 stycznia odbywały się jubileuszowe XV Spiskie Zwyki organizowane przez Gminny Ośrodek Kultury
w Niedzicy. Jest okazja do podsumowania i refleksji.
W 1991 r. Zwyki zorganizowane zostały po raz pierwszy
i przez kilka lat był to jednodniowy przegląd zwyczajów
regionalnych prezentowanych przez zespoły z całego
Spisza. Od 1996 r. Zwyki są imprezą dwudniową. Poszerzona została o konkursy : gawędziarzy, instrumentalistów
skrzypków i solistów śpiewaków. Poszerzenie podyktowane było wieloma celami, a najważniejszy z nich to
zachęta dzieci i młodzieży do podejmowania nauki gry
na skrzypcach i czynnego uczestniczenia w kultywowaniu
tradycji.
Młodzi wykonawcy podczas omawiania swojego występu
przez jurorów
Kapela spiska, od prawej: Jan Pacyga (prym), Grzegorz Kowalczyk,
Kamil Kowalczyk, Marcin Fic, Maciej Rzepiszczak,
Piotr Kapołka (basy), Niedzica-Zamek 15.01.2005 r.
Z satysfakcją można uznać, że cele te zostały
osiągnięte dzięki m. in. systematycznej pracy naszych
najstarszych mistrzów jak: Seweryn Bizub, Jan Pacyga,
Karol Żołądek, za co należy im się wysokie uznanie
i podziękowanie.
W ostatnich trzech latach w konkursach uczestniczyło po 40 i ponad 30 osób, gdzie większość stanowiła
właściwie młodzież. Chcą grać, śpiewać i opowiadać po
spisku. Zdaniem cenionych ekspertów robią to na wysokim poziomie.
W przeglądzie co roku udział biorą wszystkie zespoły
działające na terenie Spisza. W ciągu 15 lat ich liczba sięgała od 8- 12. Sukcesywnie powstawały nowe zespoły. Na
terenie naszej gminy nie ma już miejscowości, która nie
zaprezentowałaby się na „Zwykach”. Ostatnie dołączyły
Trybsz i Łapszanka. Jest to miłe, bo tam wraca do życia
rodzima kultura. Część zespołów może już poszczycić
się bardzo wysokim poziomem artystycznym, wieloma
sukcesami poza gminą i regionem. Prezentują spiski
folklor w kraju i zagranicą. Dzięki pracy zespołów ocalało
od zapomnienia wiele zwyczajów i obrzędów, a do tego
przyczyniły się również systematycznie odbywające się
Spiskie Zwyki oraz praca instruktażowa Pani Aleksandry
Boguckiej (etnomuzykologa) i Pani Janiny Kalicinskiej
(etnochoreografa) - znanych regionalistów i badaczy Spisza z kierownikami zespołów, za co jesteśmy im ogromnie
wdzięczni. Słowa uznania i podziękowania należą się
również nauczycielom, dyrektorom, którzy w swoich
szkołach prowadzą zespoły i przygotowują młodzież do
konkursów.
Jubileuszowe spotkanie zobowiązuje organizatora
do skierowania słów podziękowań również pod adresem
sponsorów a mianowicie : Wójta Gminy Łapsze Niżne,
Małopolskiego Centrum Kultury „Sokół” w Nowym Sączu,
Zespołu Historyków Sztuki- muzeum na zamku w Niedzicy,
Cukierni Państwa Kiedziuchów w Łapszach Wyżnych.
W tegorocznych Zwykach uczestnicy konkursów
zdobyli następujące miejsca
w konkursie instrumentalistów
Kategoria mistrzów
Jan Pacyga z Kacwina i Karol Żołądek z Frydmanarównorzędne I miejsca
Kategoria młodzieżowa:
- pierwsze miejsce otrzymał Grzegorz Kowalczyk z Łapsz
Niżnych
- trzy równorzędne II miejsca - Małgorzata Zapleta
i Magdalena Wojtas z Jurgowa oraz Sylwia Kiernoziak
z Czarnej Góry
- trzecie miejsce - Danuta Milaniak z Frydmana
Kategoria dziecięca:
- trzy równorzędne pierwsze miejsca otrzymały: Adrianna
Złahoda z Czarnej Góry, Magdalena Pirchała z Łapsz
Niżnych i Joanna Jezierczak z Czarnej Góry

13
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
- trzy równorzedne drugie miejsca - Szczepan Szewczyk
z Kacwina, Dorota Surma z Czarnej Góry i Tomasz Pisarczyk z Frydmana
w konkursie śpiewu ludowego
kategoria dziecięca:
pierwsze miejsce otrzymał Michał Król z Kacwina
kategoria młodzieżowa:
- trzy równorzędne pierwsze miejsca uzyskały: Dariusz
Bizub i Maciej Stefaniak z Frydmana oraz Magdalena
Chmiel z Niedzicy
- drugie miejsce - Marcela Celuszak z Kacwina
„Mali Spiszacy” z Łapsz Niżnych
„Spiszaki” z łapszańskiego gimnazjum podczas występu
w konkursie gawęd:
kategoria dziecięca
- pierwsze miejsce otrzymała Mariola Milaniak z Niedzicy
- trzy równorzędne drugie miejsce - Karolina Kiedziuch
i Klaudia Froncz z Niedzicy oraz Krzysztof Miśkowicz
z Trybsza
- dwa równorzędne trzecie miejsca - Iwona Grońska
z Niedzicy i Małgorzata Miśkowicz z Trybsza
kategoria młodzieżowa:
- trzy równorzędne pierwsze miejsca uzyskały: Maria
Grońska i Magdalena Chmiel z Niedzicy oraz Maciej
Wenit z Kacwina
- drugie miejsce - Monika Milaniak z Niedzicy
- dwa równorzędne trzecie miejsca - Anna Sołtys z Łapsz
Wyżnych i Edyta Jurkowska z Frydmana
kategoria dorosłych:
- trzecie miejsce - Karol Żołądek z Frydmana
Uczestniczące w konkursie zespoły otrzymały
wyróżnienia.
Kategoria młodzieżowo - dorosła
Zespół „Majowy Wierch” z Kacwina otrzymał nagrodę pieniężną w wysokości 400 złotych (słownie: czterysta
złotych), za całość programu i znakomite utanecznienie
grupy oraz staranny ubiór.
14
Zespół „Frydmanianie” z Frydmana także nagrodę
pieniężną w wysokości 400 złotych (słownie czterysta
złotych), za całość programu, realizację ciekawego tematu
i zgodnie z sytuacją właściwy dobór strojów.
Zespół „Czardasz” z Niedzicy podobnie - nagrodę
pieniężną w wysokości 400 złotych (słownie: czterysta
złotych) za całośc programu przekazanego z wielką kulturą wykonawczą zgodnie z obyczajowością spiska.
Zespół „Śpisoki” z gimnazjum w Łapszach Niżnych,
otrzymał nagrodę pieniężną w wysokości 350 złotych
(słownie : trzysta pięćdziesiąt złotych) za wydobycie
ciekawej obyczajowości, związanej z paseniem krów,
charakterystyczny regionalny śpiew i towarzyszącą
w tańcu własną, młodzieżową muzykę.
Zespół „Ciardasie” z Czarnej Góry podobnie jak
wyżej - nagrodę pieniężną w wysokości 300 złotych
(słownie: trzysta złotych), za ładny spiew i utanecznienie
dużej grupy dzieci i młodzieży.
Kategoria dziecięca
Zespół „Trybskie dzieci” z Trybsza, otrzymał nagrodę pieniężną w wysokości 300 złotych (słownie: trzysta
złotych) za poprawnie dobrany temat do wieku dzieci,
ładny tradycyjny śpiew i dbałość o staranną prezentację
stroju.
Zespół - grupa regionalna ze Szkoły Podstawowej
w Łapszance, otrzymała nagrodę pieniężną w wysokości
200 złotych (słownie dwieście złotych, za próbę realizacji
z dziećmi trudnego tematu kolędniczego.
Zespół „Mali Spiszacy” z Łapsz Niżnych również
nagrodę pieniężną w wysokości 200 złotych (słownie:
dwieście złotych), za staranne przygotowanie strojów do
postaci w Jasełkach.
Występującemu gościnnie zespołowi „Podhale”
z Jurgowa Komisja oraz organizator przyznali wyróżnienie
w wysokości 300 złotych za bardzo dobre wykonanie
tańców jurgowskich oraz ogólne wrażenie artystyczne.

„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Nagrody pieniężne dla zespołów ufundowane zostały przez Wójta Gminy Łapsze Niżne, Gminny Ośrodek
Kultury w Niedzicy
Z okazji Jubileuszowych „Spiskich Zwyków” organizator uhonorował sponsorów dziękując za piętnastoletnią
współpracę i wspieranie imprezy.
XV Jubileuszowe „Spiskie Zwyki”, dzięki temu,
że odbywają się regularnie, udowadniają, że praca w ze-
społach regionalnych przyczyniła się do coraz wyższego
poziomu prezentowanych programów i odbywania tradycyjnych zwyczajów i obrzędów.
Cieszy nas, że w prezentacjach indywidualnych
uczestniczyło bardzo wielu młodych instrumentalistów,
solistów śpiewaków i gawędziarzy. Jest to bez wątpienia
zasługa mistrzów i nauczycieli.
tekst: Maria Waniczek, foto: W. Niczewski, J. Kowalczyk
Pofolóny Jezus Krystus
Tymi słowami przywitania rozpoczyna się jeszcze do dziś
każde spotkanie w naszym góralskim środowisku. Wchodząc
do izby wypowiadamy jako słowa przywitania pozdrowienie
naszego Pana. Odpowiedzią są słowa: Na wieki wieków amyn.
Po tym następują zdawkowe zwroty grzecznościowe typu: witojciez, co nowego ! lub - co za biyda cie przignała, albo - e, cosi
be nowe kieś ku nóm prziseł, lub: goróncego popiołu! Wychodząc
wszędzie to przywitanie jest stosowne. Kiedy szkoła uczyła
dzieci powszechnych zwrotów grzecznościowych, nie mogłem zrozumieć, dlaczego napotkani na drodze starzy ludzie
zwracali się do mnie inaczej wypowiadając z natarczywością
pozdrowienie: Pofolóny Jezus Krystus. Które z nas dzieci odpowiadało na to pozdrowienie było chwalone, a które nie,
to wywoływały grymas niezadowolenia na twarzy staruszki.
od sąsiada lub znajomego wypowiada się na odchodnym charakterystyczne: Z Panym Bogiym, na co gospodarz dopowiada,
Boze cie ta prowodź. Nie wiem kiedy z naszych domów znikły
kropielnice, które wisiały przy drzwiach. Sięgał do niej ręką
każdy domownik przed wyjściem do kościoła lub przed podróżą i czynił znak krzyża, zazwyczaj także wypowiadając słowa:
z Panym Bogiym. Podobnie jak dziś każda podróż zaczynała
się od znaku krzyża, a gdy go nie było następowało stanowcze
upomnienie ze strony towarzyszącej osoby: Przezgnoj sie !
Trzeba z żalem stwierdzić, że dzisiaj posłuszeństwo, a nawet
szacunek wobec starszych jest znacznie mniejsze. Podatność
na światowe „trendy” powoduje, że nie tylko młodzież, ale
i starsi zastępują starodawne zwroty słowami przyjętymi
w kulturze masowej, wypowiadane wprost językiem literackim lub na styl gwarowy np.: dziyń dobry, dobry wiecór, do
widzynio. Zdarza się jeszcze, że napotykając osobę duchowną
ludzie mówią: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, ale jakoś im to ciężko przechodzi przez gardło, bo częściej słyszymy
słowa Szczęść Boże. A przecież pozdrowienie: Scyńś Boze lub
Boze pomogoj przez wieki używane było jako pozdrowienie
przy pracy, zwłaszcza w stosunku do napotkanych w polu.
Gdybym jeszcze dziś powiedział komuś w polu dziyń dobry
spotkałby mnie co najmniej ironiczny uśmiech lub milczenie.
Jeszcze są i tacy, co wpadając do cudzego domu witają się
jedynym tchem: POFOLÓNY!, ale kto, wypada zapytać ?
Będąc chłopcem, kiedy posyłano mnie po coś do rodziny lub do sąsiada, przypominano: Nie zaboc pofolić Boga!
I tak jest do dziś, chociaż mam wrażenie, że nie wszędzie
jest to już dobrze widziane, a i samemu wydaje mi się, że nie
Dzisiaj po przemyśleniach i z perspektywy wielu lat mogę
stwierdzić, że powszechne niegdyś zwroty „wypadają z obrotu językowego” z uwagi na ich chrześcijański charakter.
Kultura masowa uderzyła w tradycyjnie katolickie zwyczaje,
a ich powolny zanik uznać trzeba za nasze zaniedbanie. Jako
dorastający chłopiec zapamiętałem słowa biskupa Albina
Małysiaka, który w jurgowskim kościele przy okazji jednej
z wizytacji ostro krytykował system ateistyczny, komunistyczne praktyki w Rosji, gdzie zamieniano kościoły na magazyny
i sklepy, gdzie prześladowano wierzących. Biskup pytał ile to
czasu w ciągu swojego życia chrześcijanin poświęca Bogu ?
I zarazem przypominał: Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu,
tam wszystko inne jest na w właściwym miejscu.
Kiedy teraz słyszymy, że w Niemczech i USA sprzedaje się
kościoły a we Francji zamienia na dyskoteki i sale wystawowe,
kiedy widzimy otwartą walkę z Kościołem, z jego zwierzchnikiem Ojcem Świętym - możemy być pewni, że ze światem jest
źle. Boli zatem, że również nasi ludzie, katolicy, idą z prądem
w takim kierunku, aby być modnym. Pomału jednak wierzący
chrześcijanin staje się w świecie współczesnym jakby równocześnie Trędowatym. Padł komunizm jako państwowa forma
instytucjonalnego zwalczania nauki Jezusa Chrystusa. Zwarci
i zjednoczeni w walce z komunistami nie dostrzegaliśmy
faktu, że świat zachodni wyhodował w tym zakresie znacznie
bardziej przebiegłe metody i za ich pośrednictwem urabia się
także nas, Polaków. Dlatego każdy góral spiski powinien mieć
oczy otwarte i w sumieniu ocenić swoją pozycję. Obyśmy stali
po dobrej stronie. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Jan Budz
15
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Zdolni Spiszacy
O tym, że mieszkańcy Spisza są pracowici i zdolni,
nie trzeba nikogo przekonywać. Kolejny raz udowodniła
to młoda frydmanianka AGNIESZKA NOWOROLSKA, uczennica klasy III Gimnazjum w Zespole Szkół
we Frydmanie, która zajęła 1 miejsce w województwie
małopolskim w czterostopniowym konkursie języka
niemieckiego. Pomimo, że w konkursie wystąpiło około
3 tysiące gimnazjalistów z Małopolski, Agnieszka pokonywała kolejne etapy. Finał był bardzo przyjemny, zdolna
uczennica odebrała nagrodę z rąk Generalnego Konsula
Austrii w Krakowie i Małopolskiego Kuratora Oświaty
w galerii Konsulatu Generalnego Austrii. Wcześniej
jednak Agnieszka musiała wykazać się bezbłędną znajomością języka niemieckiego oraz znajomością muzyki austriackiej, bo właśnie te dwa elementy łączył konkurs.
Agnieszka uczy się języka niemieckiego od klasy
drugiej szkoły podstawowej. Trochę później rozpoczęła naukę drugiego języka angielskiego. Nie ukrywa,
że właśnie z językami obcymi wiąże w przyszłości nadzieję na zdobycie solidnego wykształcenia i pracę zawodową.
Pierwszy etap pokonała na piątkę, gdyż zgodnie z prawem
oświatowym jest zwolniona z egzaminu gimnazjalnego
w części humanistycznej i ma możliwość kontynuowania
nauki w dowolnie wybranej szkole średniej.
Agnieszka obok zainteresowań językowych lubi muzykę i sport, również w tej dziedzinie odnosi sukcesy ze
swoimi koleżankami z gimnazjum w grach zespołowych
na poziomie powiatowym. Uwielbia podróże, motywacją do nauki języka obcego była możliwość zwiedzania
krajów Europy. Kilka razy już odwiedziła Austrię, gdzie
przekonała się o potrzebie znajomości języka kraju, który
się odwiedza. W tej chwili, kiedy odpadł stres związany
Agnieszka Noworolska (z prawej), laureatka wojewódzkiego
konkursu języka niemieckiego ze swoją nauczycielką
Małgorzatą Furczoń, fot. Piotr Wojtaszek
z egzaminem, zastanawia się nad wyborem liceum. Na
podjęcie decyzji zostało niewiele czasu.
Dla młodych mieszkańców Spisza często później
wyjeżdżających w poszukiwaniu pracy do różnych krajów
Europy przykład Agnieszki Noworolskiej powinien pokazać sens i potrzebę znajomości języków obcych. Okazuje
się, że nasi uczniowie bez jakichkolwiek kompleksów
mogą rywalizować ze swoimi rówieśnikami z dużych
ośrodków i tę rywalizację wygrywać.
Gratulację należą się również nauczycielce Agnieszki
- Małgorzacie Furczoń, germanistce pracującej od dziewięciu lat we Frydmanie. Chociaż Pani Małgorzata Furczoń jest mieszkanką Nowego Targu, zawsze podkreśla,
że świetnie się jej pracuje z ambitną spiską młodzieżą
i ciągle swe plany zawodowe wiąże z Frydmanem.
Małgorzata Wojtaszek
Redakcja „Na Spiszu” przyłącza się do gratulacji
i życzy dalszych sukcesów zarówno Agnieszce Noworolskiej jak i Małgorzacie Furczoń.
Sport szkolny w gminie Łapsze Niżne
2004/2005

Od 1999 roku Spiski Międzyszkolny Klub Sportowy „Szafran” prowadzi zawody sportowe Szkół Podstawowych
na terenie Gminy Łapsze Niżne. W rozgrywkach systematycznie bierze udział sześć szkół:
Łapsze Niżne, Łapsze Wyżne, Trybsz, Kacwin, Niedzica oraz Frydman, czasem dołączają się dzieci z Łapszanki
i Falsztyna, a także z sąsiednich gmin: Krempachy, Dutsztyn, Nowa Biała i Knurów.
Takie spotkania sportowe to doskonała forma integracji dzieci od najmłodszych lat. Już uczniowie klas I-III
uczestniczą w zawodach dla najmłodszych, czyli „Świątecznego konkursu Baw się razem z nami”. Każde zawody
to ogromna rywalizacja, ale zawsze zgodna z zasadami „ Fair Play” dzieci uczą się panować nad sposobami przejawiania własnych uczuć i zachowań w sytuacjach zwycięstwa i porażki, podporządkować regułom pracy zespołowej.
Powstrzymywać się od zachowań, które naruszają zdrowie własne i cudze.
W roku szkolnym 2004/2005 od września do marca dzieci spotkały się na zawodach 11 razy: „Mini piłka ręczna
(dziewcząt)”, „ Mini piłka ręczna (chłopców)”, „ Biegi przełajowe”, „ Unihokej (dziewczęta, klasy V-VI), „ Unihokej
(chłopców, klasy V-VI), indywidualny i drużynowy Turniej Tenisa Stołowego, „Świąteczny Turniej Baw się Razem
z Nami”, oraz liga unihokeja klas IV dziewczęta 2 rzuty, chłopcy 2 rzuty.

16
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Do końca roku szkolnego zaplanowane są zawody: III rzut unihokeja
kl. IV, Mini Piłka Ręczna klas IV-V,
dziewcząt i chłopców, Mini Piłka
Nożna kl. VI, kl. IV, kl. I-III oraz
zawody lekkoatletyczne.
Dzieci na zawody dowożone
są autobusem szkolnym, wszyscy uczestnicy otrzymują dyplomy
a najlepsi puchary i medale, dzięki przychylności Urzędu Gminy
w Łapszach Niżnych, który finansuje
sport szkolny.
Co roku podczas „Świątecznego
Konkursu Baw się Razem z Nami”
sponsorem jest spółdzielnia uczniowska w Zespole Szkół we Frydmanie
pod opieką Pani Małgorzaty Leśniowskiej.
Zawody odbywają się w sali
gimnastycznej we Frydmanie,
w hali sportowej w Łapszach Niżnych, na boiskach: sportowych - LZS
Frydman i szkolnych - Frydman,
Niedzica, Kacwin. Zawsze możemy
liczyć na przychylność dyrektorów
szkół, którzy są bardzo zaangażowani
w zawody, jak również dbają o ciepłą
herbatę i drożdżówki dla dzieci.
Inicjatorem wspomnianych
rozgrywek jak i współorganizatorem SMKS „Szafran” jest Pan
Eugeniusz Brzyżek- nauczyciel
W-F w Zespole Szkół we Frydmanie, który z pomącą zarządu Klubu
i nauczycieli, stara się nadal pomagać
uczniom w rozwoju swoich rozlicznych talentów.
Prowadzona jest również punktacja z poszczególnych zawodów.
Oto tabela po XI konkurencjach
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
Frydman
Łapsze Niżne
Kacwin
Łapsze Wyżne
Niedzica
Trybsz
Łapszanka
Falsztyn
58 pkt
44
43
39
31
18
7
3
Wyniki poszczególnych zawodów
Mini piłka ręczna (dz.)
1. Kacwin
2. Frydman
3. Niedzica
4. Ł. Niżne
5. Ł. Wyżne
Mini piłka ręczna (chł.)
1. Niedzica
2. Kacwin
3. Frydman
4. Ł. Niżne
5. Ł. Wyżne
Biegi przełajowe
Kl. IV dz.
1. Gryglak Dominika- Ł. Wyżne
2. Jurgowska Aleksandra- Frydman
3. Majewska Ilona- Frydman
Kl. IV chł.
1. Gielata Wladysław- Łapszanka
2. Milaniak Grzegorz- Frydman
3. Kurczak Łukasz- Ł. Wyżne
Kl. V- dz
1. Bizub Grażyna- Frydman
2. Moś Ewa- Frydman
3. Błachut Dorota-Frydman
Kl. V chł.
1. Wnętrzak Rafał- Niedzica
2. Jasiątek Marcin- Frydman
3. Sukiennik Piotr- Ftydman
Kl. VI dz.
1. Łukasz Halina- Frydman
2. Klimczk Katarzyna - Frydman
3. Stefaniak Katarzyna- Frydman
Kl. VI- chł.
1. Dusza Daniel- Łapszanka
2. Pojedyniec Paweł- Frydman
3. Milaniak Krzysztof- Frydman
1.
2.
4.
5.
Drużynowo
Frydman
Niedzica
Ł. Wyżne
Łapszanka
UNIHOKEJ - KL. VI
CHŁOPCY:
1. Ł. Niżne
2. Frydman.
3. Ł. Wyżne.
4. Kacwin.
5. Niedzica.
6. Trybsz.
Dziewczęta :
1. Frydman
2. Kacwin
3. Ł. Niżne
4. Niedzica
5. Ł. Wyżne
6. Trybsz
Indywidualny Turniej
Tenisa Stołowego
KL. IV (DZ)
1. Pastuszek Aneta-Kacwin
2. Rataj Zofia-Kacwin
3. Krzysiaczek Karolina-Niedzica
KL. IV (CH)
1. Kurczak Łukasz-Ł.Wyżne
2. Pacyga Sebastian-Kacwin
3. Iglar Tomasz-Frydman
KL. V (DZ)
1. Smarduch Justyna-Kacwin
2. Satała Joanna-Kacwin
3. Bizub Grażyna-Frydman
KL. V (CH)
1. Molitoris Maciej-Kacwin
2. Sukiennik Piotr-Frydman
3. Wojtaszek Paweł-Frydman
KL. VI (DZ)
1. Brynczka Anna-Frydman
2. Hasaj Katarzyna-Kacwin
3. Markowicz Ewa-Frydman
KL. VI (CH)
1. Bąk Roman-Kacwin
2. Błachut Maciej-Frydman
3. Pojedyniec Paweł-Frydman
Maria Brzyżek
17
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Spiska dru¿yna w finale Polski
W hali sportowej przy Szkole Podstawowej i Gimnazjum w Łapszach Niżnych 5 marca br. odbył się półfinałowy turniej o Puchar Polskiego Związku Unihokeja
w kategorii młodzików. Na półfinałowe zmagania zjechały
do Łapsz drużyny: MUKS Gepard Mielec, UKS Wiatr
Ludźmierz oraz UKS Tęcza Unisport N.Targ. Czwartą
drużyną walczącą o wejście do finałów Polski była spiska
drużyna z Łapsz Niżnych UKS Halny trenowana przez
nauczyciela wf - Arkadiusza Pysza.
Rozgrywki półfinałowe w unihokeja, z prawej UKS „Halny”
Łapsze Niżne, marzec 2005
Turniej stał na wysokim poziomie, mecz były niezwykle zacięte i wyrównane. Zakończył się on sukcesem drużyn ze Spisza i Podhala, które w całości (3) awansowały do
finałowego turnieju. Spiska drużyna walczyła w składzie:
Karkoszka Sebastian, Sowa Bartek, Timek Mateusz, Horoba Henryk, Sowa Marcin, Karkoszka Dominik, Pirchała
Michał, Bryja Krzysztof, Tkaczyk Dawid, Dziadkowiec
Stanisław, Dziadkowiec Jan ( kl. V-VI). Bramki dla UKS
Halny strzelili: Sowa Marcin -4, Karkoszka Dominik - 3,
Dziadkowiec Stanisław - 2.
Turniej finałowy odbędzie się w maju br., najprawdopodobniej u jednej ze zwycięskich drużyn z północy
Polski. W finałowych rozgrywkach spotka się 6 najlepszych drużyn w Polsce.
Niewątpliwie największą niespodzianką jest awans
drużyny z Łapsz Niżnych, ale jest to odzwierciedlenie
ciągłej i systematycznej pracy z dziećmi w szkole podstawowej. Szkoda, że to co udaje się z trudem i zaangażowaniem dzieci osiągnąć w ciągu trzyletniej pracy w szkole
podstawowej nie jest kontynuowane w gimnazjum.
Stąd też UKS „Halny” działający przy Szkole Podstawowej w Łapszach Niżnych wyraża swoją wdzięczność
i podziękowanie zarówno Wójtowi Gminy mgr inż. Antoniemu Kapołce, jak i Dyrektorowi Szkoły Podstawowej
mgr Julianowi Kowalczykowi za wsparcie finansowe
i organizacyjne turnieju.
Arkadiusz Pysz, Mariusz Wojtas
18
Uroki zimy w Niedzicy
Niedzica jest jednym z bardziej interesujących miejsc
turystycznych w Polsce. Najciekawsze położenie pośród
wszystkich miejscowości Pienin oraz funkcjonujące tu
wyciągi narciarskie sprawiają, że na okolicznych stokach
nie brakuje miłośników narciarstwa.
Na nartach można pojeździć w ośrodku „Polana Sosny”. Wyciągi narciarskie znajdują się w pobliżu przejścia
granicznego Niedzica-Łysa nad Dunajcem.
Wszystkie trasy są sztucznie dośnieżane i oświetlone, co pozwala na bezpieczne korzystanie z nich, nawet
do późnych godzin wieczornych. Jazdę uprzyjemnia
nagłośnienie. Różne skale trudności zjazdów zapewniają
komfort zarówno początkującym jak i zaawansowanym
narciarzom. Stoki są profesjonalnie przygotowane przez
ratraki. W obrębie kompleksu znajduje się wypożyczalnia sprzętu zimowego i punkt gastronomiczny. Dużym
zainteresowaniem cieszy się licencjonowana przez PZN
szkoła narciarska, która zapewnia solidne przygotowanie
do jazdy na nartach dla dzieci i dorosłych.
Atrakcyjne położenie Niedzicy, wspaniałe widoki, doskonale funkcjonująca baza turystyczna, stwarzają doskonałe
warunki wypoczynku nie tylko w lecie ale i zimą.
Tekst i fot. Wojciech Marcin Niczewski
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Zwyczaje Wielkanocne
na Spiszu
Cykl obrzędów wielkanocnych, sprawowanych w kolejne dni Wielkiego Tygodnia rozpoczyna się święceniem
palm w Niedzielę Palmową zwaną Kwietną Niedzielą.
Na Spiszu były to przede wszystkim wierzbowe
gałązki pokryte baziami. Miały być odłamane, żeby myszy nie podgryzały zboża. Przyniesione bazie dostarczały
gospodarzowi wiele informacji w sprawie urodzaju na
przyszły rok. Cieszyły się oczy gazdy kiedy bazie były
rozłożone na całej długości, oznaczało to dobry urodzaj.
Jednak jeśli znajdowały się one w dolnej części gałązki,
oznaczało to, że na pagórkach, wzniesieniach, brzegach
nie będzie dobrych plonów. Jeśli końce gałązek były puste,
prorokowało to kiepski rok.
Bazie okręcano batem, którego używali chłopcy przy
pasieniu bydła, wykonując na nim węzełki oraz strojąc
go kolorową wełną tworząc tzw. „kistkę”. Poświęcony
bat wraz z baziami miał pomagać przy pasieniu krów,
wróżył na krowy zdrowe, dorodne, które zawsze miały
być razem w stadzie.
Poświęcone gałązki bazi zapewniały obfite plony.
W czasie sadzenia ziemniaków kładziono je pod pierwszą
skibę oraz wysiewano je wraz ze zbożem. Ten zwyczaj
kultywowany jest do dziś.
Po zawiązaniu dzwonów w Wielki Czwartek wszystko
pogrążało się w wielkim smutku. W kościele dzwonki zastępowały drewniane kołatki. Nie pożyczało się tego dnia
żadnej rzeczy. Noc wielkopiątkowa miała nadzwyczajna
siłę i moc. Jeśli ktoś zarażony był świerzbem lub trwałymi
strupami powinien pójść o północy w Wielki Piątek nad
rzekę i zanurzyć się w wodzie, wówczas wszelkie przypadłości znikały. Do dzisiaj w Wielki Piątek dla uczczenia
Męki Pańskiej obowiązuje post ścisły oraz nie podejmuje
się żadnych prac w polu z ziemią (Niedzica).
W Wielką Sobotę następuje rozwiązanie dzwonów
na “Gloria”. Głos dzwonów był też znakiem, by szybko
podążać do najbliższego potoku, czy rzeki i obmyć twarz
gdyż gwarantowało to zdrowie i żwawość przez cały rok.
W Wielką Sobotę palono niegdyś „Judasza”. Rozpalano
ognisko, w którym płonęły ciernie, poświęcone wcześniej
przez księdza.
Na Spiszu nie ma zwyczaju malowania pisanek, gotuje się jajka w łupinach cebuli, nadając im brązowy kolor.
Do święconego obok jajek należą: „sołdrzyna” (szynka),
kiełbasa, ziemniak, chleb, masło, chrzan, sól, zapałki.
Spiskie gospodynie na pamiątkę, że Chrystusowi na
krzyżu podano ocet, gotują specjalny napój z chrzanu
i suszonych śliwek
Poranek wielkanocny rozpoczyna rezurekcja. U kobiet widoczna jest zmiana w ubiorze, w którym dominuje biały
kolor, mówi o wielkiej radości ze Zmartwychwstania Pana.
W Wielkanoc nie wykonywało się żadnych prac, kobiety nawet nie gotowały obiadu, spożywano przygotowany dzień wcześniej napój z chrzanu, do którego dodawano
wspomnianą już „sołdrzyne”, jajka i kiełbasę.
Podobnie jak w Święto Bożego Narodzenia gospodarz nie mógł pozwolić sobie na poobiednią drzemkę,
gdyż wierzono, że zagraża to dobrym zbiorom zboża.
W drugi dzień Świąt Wielkanocnych odbywa się
tradycyjna „polywacka”. Z rana młodsi chłopcy chodzą
po domach i polewają perfumami dziewczynki, w zamian
otrzymując świąteczne ciastka. Po południu starsi kawalerzy odwiedzając domy polewają dziewczyny, które zapraszają ich na świąteczną gościnę.
Elżbieta Łukuś
Śpis
(Jan Budz)
Nas Śpis, kochano kraina,
Drugij takij w Polsce nima.
Kie słónko rano staje,
Lubowla rynke podaje,
Zómkowi w słynnyj Niedzici,
Dzie panowie i zbójnici,
Madziarskie wino piyli
I na Frydman patrzyli,
Tam były piwnice przecie
Z nolepsim winym na świecie !
Ciepłe słonka promiynie
Ogrzywajóm stworzynie,
Co zije miyndzi skałami
W Piyninak i pod Tatrami,
Na biylańskij równinie
I w łapsanskij dolinie.
W Kacwinie grzejóm sie koty,
W Trybsiu gołymbie przed lotym,
W Jurgowie krowy cyrwóne,
Lezóm zadowolóne.
Bo przecie wiesna przisła.
Skowrónek orze w Rzepiskak,
Na Cornyj Górze jaskółka
Wywijo wesołe kółka.
Ciyń orła nad Muraniym,
Jastrzómb za Krympachami,
A sokół na Falsztynie
Frejerki suko w Czorsztynie.
Ryba w jeziorze sie plusko,
Sarna wónne kwiotki musko.
Pole, las, dzie wzrok popadnie
Wsyndy jes na Śpisu ładnie !
19
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Bazicki, huby i krzón
W parafii jurgowskiej, do której należała część
Czarnej Góry i Rzepisk, chłopcom od niepamiętnych
czasów z okresem Wielkanocy kojarzyły się „bazicki”,
„huby” i „krzón”. To była ich „chłopsko sprawa”. Nie
do pomyślenia było aby bazicki zrywać wcześniej niż
w sobotę rano przed Niedzielą Palmową. Kto pierwszy
wstał, miał te najpiękniejsze. „Nopiykniyjse były na wiyrzbowyk wiyrowcak”, kto tam mógłby wyjść, wiadomo, ino
śmiałe chłopciska. Po dorodności bazi wierzbowych starano się przewidzieć czy rok będzie urodzajny. Gdy bazićki
Fot. J. Budz
były marne i nierozwinięte na końcach –zapowiadało to
nieurodzaj. Z bazicek robiono palmę – była to zwykła
wiązka bazi przewiązana wstążką. Ale za to jakże starannie dobranych bazicek ! Obecnie w Niedzielę Palmową
znosi się do kościoła wszystko co mają w kwiaciarniach
i na jarmaku, a coraz mniej tyk piyknyk bazicek i tych
palm wykonanych własnoręcznie z przybraniem z miyrty,
czy barwinku. Ani dom ani szkoła nie starają się o zachowanie środowiskowej odrębności, przy tym zwyczaju
upamiętniającego wjazd Jezusa do Jerozolimy. Poświęcone i zasuszone bazicki miały swoją symboliczną moc;
dawano je do kadzidła, gdy owce wychodziyły na wiesne,
wsadzano je pod pierwszą wiosenną skibę, przy sadzeniu
gruli do pierwszego wysadzanego worka okrowkók, żeby
grule obrodziyły. W razie gwałtownej burzy (nawałnicy)
bazicki i gromnicki wystawiano w oknach, jeśli się paliło
20
w piecu – wrzucano kilka bazicek pod blachy. A wszystko
z szacunku dla sacrum, które przeplatało się w zadziwiający sposób z codziennością. Zarazem do chłopców należało „ukopać krzónu”, czyli chrzanu. Oczywiście trzeba
wiedzieć gdzie on rośnie. Nawet jeśli na Wielkanoc jest
śnieg na polach, chrzan daje się odszukać, bo wypuszcza
zielono-fijołkowe pędy.
Święcenie ognia i wody ma miejsce w sobotę przed
Wielkanocą. Od Paschału ludzie zapalają gromnice a po
nabożeństwie zabierają do słoików wodę święconą. Do
niedawna jeszcze w Wielki Piątek rano ludzie lecieli do
źródełka (do studni) po czystą zimną wodę i myli się nią
coby nie robiyły sie boloki. Ci, co chowali owce, w Wielki
Piątek znacyli jagniynta. W ten sposób tak że te pokrwawione baranki również przypominały pamiątkę Męki
Pańskiej. Podobnych zwyczajów było więcej, wiele z nich
jest nadal praktykowanych. Natomiast zanika zwyczaj
przynoszenia hub ku kościele i ich udział w obrzędzie
święcenia ognia. Huba, jakby kto nie wiedział, to grzyb
rosnący na pniach drzew (z reguły również na wierzbie).
Ususzona huba posiada taką właściwość (włóknistość),
że nie pali się tylko tli, a przy tym roznosi niesamowitą
woń. Do Huby zaczepiało się drut, najlepiej sztywny aby
się dobrze obyrtało. Przez całe wieki kościelnik rozpalał
przed kościołem w Jurgowie małą watrę, wokół niej
gromadzili się chłopcy, parobcy i mężczyźni z hubami.
Kiedy ksiądz poświęcił ogień chłopcy rozpalali huby
i dmuchali w nie ustami lub obyrtali tymi hubami jakby
za chwilę miały się odbyć zawody sportowe w rzucie
młotem. Wszyscy hubiorze zanosili pierwociny poświęconego ognia do rodzinnych domów. Trzeba było przy
tym uważać aby huba nie zgasła. W razie czego zawsze
jeszcze był kolega, który dał odpalić! Po drodze dawali
do wąchania (wdychania) napotkanym członkom rodziny,
którzy szli jeszcze do kościoła. Z hubą wchodziło się do
zwierząt domowych i kadziło po trzy razy, aby je boska
moc chroniła od wszystkiego złego. Po trzy razy należało
oblecieć wokół domu dlo boskiego błogosławiyństwa
i wokoło sopy, coby się god nie pchoł. Potem hubę się
gasiło, często używana była także w roku następnym.
Niektórzy dla bezpieczeństwa wrzucali ją pod blachy, za
to na rok trza se było wyzdajać nowóm hube. Ogniem posługiwali się chłopcy w wieku szkolnym, nie było jednak
pożarów, co świadczy o ich dużej odpowiedzialności.
Powolnemu zanikaniu tego pięknego zwyczaju przysłużyła się głupota. Bywało, że niektórzy chłopcy chcieli
zawczasu przypalić hubę. To (nie wiadomo dlaczego)
było niedozwolone i wystawiający huby w stronę ognia
byli popychani i odpędzani. Z kolei zdarzało się, że jeszcze dobrze ksiądz nie wszedł do kościoła, a już nie było
od czego huby odpalić. I dziwić się tu zapobiegliwości
mniejszych chłopców, gdy widzieli dorosłych „hojroków”, co nie rozpalali huby od watry, tylko brali sajte do
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
ręki i huzia w stronę domu z tą
pochodnią. Powodowało to niesmak wśród dzieci, dorosłych
i księży. Nie podobało się i to,
że chłopcy zamiast uczestniczyć
w liturgii, lecą do domu dla jakiegoś „pogańskiego” zwyczaju.
A wystarczyłoby tak niewiele,
nieco spokoju i szacunku dla
Światłości Świata, dla Zmartwychwstałego.
Chrześcijański obrzęd
święcenia wody i ognia w czasie Wielkanocy jako doniosły
wyraz wiary musiał się głęboko
zakorzenić w zwyczajach ludowych. W czasach kiedy nasz
lud pasterski nie miał śwabli
i świycek, to właśnie huba odgrywała bardzo pożyteczną rolę liturgiczną. Służyła ona
do przenoszenia ognia na dość duże odległości oraz do
jego czasowego przechowywania. Jeśli wytężymy trochę
wyobraźnię nietrudno przywołać do swojej świadomości odległe czasy. A to, jak idą lasem na Pawliki nasi
przodkowie i obyrtają hubami, aby donieść do kozdego
dómu, do kozdyj kolyby ogień poświęcony przy kościele
w Łapszach Wyżnych - odległym nawet na dzisiejsze
czasy. Przynoszenie święconego ognia przy pomocy
huby przypomina zwyczaj zanoszenia świeżego sianka
zwierzętom i resztek opłatka po Pasterce, aby stworzenia poznały że Bóg się narodziół. Dlatego czuje się żal,
Fot. A. Morawski
że głupota może doprowadzić do zaniku tego starodawnego zwyczaju w naszej parafii. Ponieważ święcenie ognia
odbywa się co roku, a nikt nie zabronił przynoszenia hub
do święcenia – starajmy się je przynosić, ale też zachowujmy się tak jak przystało przy obcowaniu z rzeczami
świętymi. Przecież zapalona huba może tlić się przez
dłuższy czas i przy odrobinie sprytu można uczestniczyć
we mszy świętej i przynieść do domu ogień, aby woń
dało huby dała poznać ziwiźnie, że Pan Zmartwychwstał.
Sprawimy tym radość Bogu i uszanujemy piękne tradycje
naszych przodków. Po co?, ano dla chwały, dla Boskiej
Chwały!
jb
Wiosna idzie
Rolnik, to nie tylko zawód, to przede wszystkim typ
człowieka związanego z przyrodą i uprawiającego ziemię
w przeświadczeniu, że w nowym roku będzie lepiej. Zrywając grudniowe kartki kalendarza każdy poważny Gazda
z niepokojem obserwuje pogodę od Św. Łucji, duma na
Św. Agnieszką i MB Gromniczną, spoziyro na pola w Św.
Józefa i czeka grzmotu na Św. Wojciecha. Kiedy przychodzi wiosna rolnicy jak pracowite pszczoły rzucają się
w wir prac polowych, aby wykorzystać sprzyjającą pogodę.
Ponieważ z roku na rok maleje dochodowość gospodarstw
na terenach górskich, wielu fachowców pyta co trzyma tych
Jagnięta oczekujące na transport do Włoch
ludzi, że nadal zajmują się swoją ziemią. Odpowiedzi jest
wiele, ale najważniejszym elementem w życiu rolnika jest bezgraniczna nadzieja, że ten rok będzie lepszy !
W okresie wiosennym co roku w wielu wsiach organizowane są skupy jagniąt na eksport. Jagnięta z naszego
regionu już od kilkunastu lat trafiają do Włoch. Skupem zajmuje się Regionalny Związek Hodowców Owiec i Kóz
z/s w Nowym Targu wspólnie z Gminnymi Spółdzielniami.
Tegoroczna akcja odbywała w uciążliwych warunkach atmosferycznych zarówno dla ludzi jak i dla zwierząt
(śniegi i mrozy). Utrudnieniem skupu jest również unijna biurokracja. W tym roku święta wielkanocne są wyjątkowo
wcześnie, mimo to większość rolników sprzedała swoje jagnięta bojąc się obniżki cen po Wielkanocy.

21
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Skup jagniąt w Czarnej Górze - punkt skupu GS Bukowina T.
Cena kształtowała się następująco: w przedziale
wagowym 10-14 kg - 9,13 zł. a w przedziale wagowym
14-18 kg - 8,40 zł. za kilogram żywej wagi. Na cenę
mają również wpływ różnice kursowe euro w stosunku
do złotego. Cena nie spełniła nadziei i nadal aktualne jest
pytanie: jak długo jeszcze trzeba czekać aby tradycyjna
i wręcz kultowa gospodarka pasterska na terenach górskich została doceniona? Cena jagniąt nie zapewnia już
opłacalności hodowli, jeśli zatem znikną dotacje krajowe,
zniknie także owca z naszego krajobrazu. Bo choć w sercu rolnika rozterka, to życie nakazuje zająć się zajęciem
bardziej opłacalnym. Mało kto przejmuje się faktem,
że upadek gospodarski pasterskiej w perspektywie spowoduje straty ekologiczne, a zarazem degradację kulturową
i turystyczną regionu.
W 2004 roku Polska przystąpiła do Unii Europejskiej,
z czym wiązała się nadzieja, że będzie lepiej. Prawdą jest,
że na konta rolników przyszły dopłaty, ale jakże również
podrożały maszyny, nawozy i paliwa. Okazało się przy
tym, że ceny żywności
poszły w górę, ale nie
poszły za tym zarobki
konsumentów. Rolnik
nadal więc nie dostaje
odpowiedniej ceny za
mleko i za wyhodowane
zwierzęta.
Dlatego mimo
niezadowolenia także
i w tym roku rolnicy
zmuszeni będą wypełniać wnioski o dotacje
bezpośrednie, aby uzyKazimierz Tischner podczas
skać wsparcie finanklasyfikacji jagniąt
22
sowe z tytułu obrabianych gruntów rolnych.
Wnioski należy składać w terminie do 15
maja 2005 roku. Potem
za każdy dzień zwłoki
z dotacji potrącany będzie 1 % przysługującej kwoty. Formularze wniosków można dostać placówkach
Agencji Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa;
w Czarnych Dunajcu Jan Janczy dyr. Związku Hodowców
Owiec nieodłącznie z telefonem
dla rolników z powiatu
nowotarskiego i w Zakopanem dla powiatu tatrzańskiego. Druki dostępne są również w internecie na stronie
www.arimr.gov.pl. Wypełnianie wniosków w tym roku
będzie ułatwione bowiem Agencja przysyła pocztą częściowo przygotowany druk wykorzystując jako bazę
danych wniosek złożony w 2004 roku. Podobnie jak rok
temu złożone wnioski będą kontrolowane losowo pod
kątem zgodności ze stanem faktycznym. Jan Budz
ZAPRASZAMY NA ZAWODY
MODELI SZYBOWCÓW ZDALNIE STEROWANYCH
Jak co roku zapraszamy do Czarnej Góry na zawody modeli szybowców zdalnie sterowanych, tym razem
odbędą się w dniach 21 i 22.05.2005 r.
W skrócie konkurencja ta polega ona na tym,
aby każdy z uczestników
w jak najkrótszym czasie
przeleciał odcinek 1 km
(10 przelotów po 100 m).
Jest to konkurencja bardzo
widowiskowa, ponieważ
modele osiągają prędkość ok. 100 km/h! Zawody są
organizowane przez modelarzy z Nowego Targu i Zakopanego. Zawody odbędą się tylko przy wietrze powyżej
3 m/s dlatego będą potwierdzone dwa dni wcześniej na
stronie internetowej: www.f3f.pl . Wszystkich pasjonatów
modelarstawa zapraszamy!
SPROSTOWANIE
W artykule o Krempachach w cyklu prezentacje wsi
w ostatnim numerze naszej gazety zabrakło podpisu
pod fotografiami w kolejności pod 2, 4 i 6. Autorem
tych zdjęć jest Jan Krzysztofek a nie jak podaliśmy
na końcu artykułu Zofia Łukasz. Za pomyłkę i błędną
odmianę nazwiska autora w treści artykułu serdecznie
przepraszamy.
Redakcja
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Prezentacje wsi spiskich
Rzepiska...
... to tatrzańska wieś góralska na polskim Spiszu.
Powstała w I połowie XVII wieku, a jej zasadźcami
były polskie rodziny z obu Łapsz, Kacwina i Niedzicy.
W późniejszych czasach przybywało tu coraz więcej
rodzin z sąsiedniego Podhala, a migracja ta aktywna
jest do dziś. Od początku prowadzenia metryk kościelnych w Łapszach Wyżnych tj. od 1655 roku występuje
w nich rodzina sołtysa, a w dokumentach wspominane
jest Sołtystwo, które było najwcześniej zasiedlone. Od
1660 wzmiankowane jest osiedle Pawliki. W 1658 roku
wieś należała do parafii Łapsze Wyżne (obecnie jest
to parafia Jurgów), tam chowano zmarłych, zaś jedna
z polnych dróg wiodąca przez Pawliki do Łapsz nazywana
była „drogą umartyk”. Na trasie tejże drogi są dwie stare
kapliczki murowane, pokryte gontem. Z początkiem wieku
na miejscowym cmentarzu (Bryjów Potok) wybudowana
została - zabytkowa już - kaplica cmentarna.
Kościół pw. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy,
Rzepiska - Grocholów Potok
W latach 60- tych Księża Marianie z pomocą mieszkańców zbudowali na Grocholowym Potoku uroczy
drewniany kościół. W ostatnich kilku latach w kościele
przeprowadzono szereg remontów, zmieniony został m.in.
ołtarz główny z Matką Boską Nieustającej Pomocy. Także
na Bryjowym Potoku wybudowany jest murowany kościół
p. w. Miłosierdzia Bożego, który konsekrowano w 1998 r.
Podlega on parafii w Jurgowie. We wsi są dwie szkoły,
dzięki którym kwitnie także życie kulturalne, bowiem
nauczyciele podejmują się organizacji szereg inicjatyw
społeczo-kulturalnych (Nr 1 na Bryjowym Potoku dyr.
Andrzej Rusnak i nr 2 na Grocholowym Potoku dyr. Danuta Madeja). Mają Rzepiska dwie organizacje strażackie
wyposażone w samochody. W Gojniku, lesie przy granicy
Uczniowe klasy III Szkoły Podstawowej nr 1 w Rzepiskach,
od lewej: Paweł Gołdyniak, Zbyszek Para, Rafał Szyszka,
Ela Dziadoń, Ilona Sołtys
ze Słowację gospodarką leśną zajmuje się miejscowy
URBAR. Odgrywa on dużą rolę we wsi, zarazem na corocznych zebraniach uchwalane są dotacje „pomocowe”
w drzewie na cele społeczne w samych Rzepiskach,
a nawet w sąsiednich wsiach (np. przy budowie kościoła
w Czarnej Górze). Wieś też zachowała swój charakter
rolniczy, a mieszkańcy do dziś obrabiają ziemię tradycyjnymi sposobami, bogate są tu również zwyczaje pasterskie. We wsi nadal prowadzi się hodowlę owiec oraz
wyrabia oscypki tradycyjnymi metodami. Główny udział
w tym mają stare rody bacowskie: Madejów, Szyszków
, Wojtyczków i Solusów. W czasach, gdy trudno było
o lekarza wieś słynęła z ludzi zajmujących się ziołolecznictwem. W Rzepiskach mieszka 680 osób. Wieś składa się
z czterech części: Bryjów Potok, położony w dolinie wraz
z wysuniętymi na zboczu Sołtystwem i osiedlem Szyszków.
- Pawliki, położone za kulminacją Pawlikowskiego Wierchu
(1016 m n.p.m.)- Wojtyczków i Grocholów Potok, ulokowane na innym z wierchu z wysuniętymi w stronę Łapszanki
osiedlami Stasiów i Madejów.
Z czorsztyńskiego
zamku przez Rzepiska
wiedzie oznakowany
pieszy szlak turystyczny. Na Pawlikach przecina się ze szlakiem
wiodącym z Nowej
Białej do Kacwina,
wzdłuż granicy państwa. Przemierzając
rzepiskie pola, jadąc
malowniczymi drogami, można podziwiać
Zabytkowa kapliczka
niespotykane gdzie inpod przysiółkiem „Pawliki”

23
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
dziej panoramy tatrzańskie, spojrzeć z góry na położenie
wsi Jurgów, Brzegi, Białka i Czarna Góra. Do Rzepisk
można dojechać od drogi prowadzącej z Bukowiny Dolnej
do Jurgowa. Jedna z dróg (ślepa) prowadzi na Bryjów
Potok i Pawliki, druga (od Jurgowa) na Potok Wojtyczków i Grocholów i dalej przez Łapszankę do Niedzicy.
Droga ta powstała dzięki zabiegom i ofiarnej pracy społecznej Wojciecha Jurgowiana (Jadama), który niestety
już nie żyje. Budowa dróg dojazdowych do wsi ostatnich
20 latach XX wieku oraz dróg polnych była sprawa żywotną dla tej oddalonej od świata wsi. Ogromna w tym
zasługa długoletniego sołtysa Jana Budza (Grófa), którego
wspierała zgrana grupa społeczników. Rzepiska należą
do wsi bogatych w lasy, pachnące ziołami łąki i polany.
Znajduje się w nich bogactwo podtatrzańskiej flory i fauny.
Będąc w Rzepiskach można bez końca słuchać opowiadań
o przygodach przemytników przekraczających nielegalnie granicę. Wieś ma przyjazny klimat i jest atrakcyjna
Rady Gminy Andrzej Czernik. W radzie wieś reprezentuje
Józef Maciczak, a wspiera go we wszystkich sprawach
sołtys wsi Wojciech Madeja. Chociaż przysiółki rzepiskie
noszą miano „potoków” wieś odczuwała coraz większy
brak wody na codzienny użytek jak też na potrzeby gospodarcze. Dlatego samorząd gminny z uporem realizuje budowę dużego wodociągu z ujęcia w Jurgowczyku (obecnie
doprowadzany jest prąd do pompowni) z przepompownią
koło Ośrodka rekolekcyjnego. Niedługo woda popłynie
do domów na Grocholowym i Wojtyczkowym Potoku,
a docelowo planuje się z jego sieci doprowadzić wodę na
Pawliki i Bryjów Potok. Ostatnie powodzie zniszczyły
Budowa wodociągu w Rzepiskach
na Wojtyczkowym i Grocholowym Potoku
Ośrodek rekolekcyjny księży Marianów
dla amatorów: spokoju, nieskażonej i dzikiej przyrody,
wędrówek pieszych i rowerów górskich. Zimą wieś oczekuje na narciarzy. W letnie i zimowe wieczory miejscowi
górale chętnie spotykają się z turystami przy „watrze”,
a specyficzną atmosferę potęgują spiskie melodie i przyśpiewki. Mieszkańcy Rzepisk to lud prosty i twardy, ale
bardzo otwarty wobec przyjezdnych, lecz posiadający
wszystko, aby sprostać potrzebom turystów. Można się
o tym w każdej chwili przekonać. Nic więc dziwnego,
że osiedla się tu wielu ludzi z głębi Polski, a ilość chętnych
do kupna działki budowlanej stale wzrasta. Co najmniej od
10-15 lat do wsi zaczęli zaglądać turyści. Dzisiaj nikt się
nie dziwi, że wieś staje się modna. Miejscowi gazdowie
w odpowiedzi na zapotrzebowanie otwarli swoje domy
i przyjmują turystów. Nie brakuje ich ofert w folderach
gminnych, a nawet w internecie.
Rzepiska jest spiską miejscowością wchodzącą
w skład gminy Bukowiny Tatrzańska, gdzie aktualnie Wójtem Gminy jest Józef Milan Modła a przewodniczącym
24
wąskie drogi i przepusty w całej wsi. Dzięki operatywności samorządu i przy wsparciu mieszkańców nie tylko
usunięto szkody, ale wykonano szereg prac inwestycyjnych, które zapobiegną podmywaniu dróg w przyszłości.
Niezależnie od tego co roku żwirowane są drogi polne,
w zeszłym roku wykonano nową drogę prowadzącą od
drogi wojewódzkiej wprost do Ośrodka Rekolekcyjnego,
a dalej do drogi gminnej na Grocholowym Potoku. Ze
strony odwiedzających Rzepiska słychać coraz więcej
zachwytu, ale też krytyczne uwagi w sprawie remontu
ogrodzenia cmentarza na Bryjowym Potoku. Gościom
żal starych sosen, które tworzyły niepowtarzalny klimat
tego miejsca. Obecnie płot jest piękny, plac się poszerzył
ale zniknął czar, którego nikt już chyba nie jest wstanie
odtworzyć.
We wsi mieszka wielu znanych ludzi, o których
w przyszłości chcielibyśmy coś napisać w naszej gazecie. Rozgłos Rzepiskom przynosi działalność Domu
Rekolekcyjno-Wypoczynkowy Księży Marianów na
Grocholowym Potoku. Piękna panorama Tatr, niepowtarzalna atmosfera sprawiają, że jest to idealne miejsce dla
organizujących rekolekcje, dni skupienia, konwiwencje
oraz dla zorganizowanego i indywidualnego wypoczynku.
Spokój i przyroda pozwalają na wyciszenie i duchowe

„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
wejrzenie do głębi każdej duszy, a to już pół sukcesu
w zbliżaniu się do BOGA.
Miłym zaskoczeniem jest sympatyczna strona internetowa zachęcająca do korzystania z Ośrodka oraz bogata
galeria zdjęć, z której pozwoliliśmy sobie skorzystać. Niestety nie udało nam się ustalić ich autora. Przepraszamy.
Nie wszyscy może wiedzą, że najsłynniejszymi bacami w Rzepiskach byli „Goliosi”, którzy wypasali owce
nawet na Rusinowej Polanie w Tatrach. Wg informacji
zebranych o Rusinowej Polanie przez Jacka Frejlaka
w dniu 23 sierpnia 1965 r.
Wśród szałasów jest następująca informacja oraz
zdjęcie: właściciel: Wojciech i Andrzej Szyszka (ze wsi
Rzepiska); rodzaj zabudowania: szałas mieszkalny; rok
budowy: nieznany; własność w ha: 2,5 ha; wypas do
r.: 1955; uwagi (1969 r.): zniszczony piec, oderwane gonty,
poza tym w stanie użytkowym.
O POCZĄTKACH
STRAŻY POŻARNEJ
W NIEDZICY
Spiskie wioski często były nawiedzane pożarami.
Drewniana zabudowa, ulicówka, zbyt bliskie sąsiedztwo
domostw sprzyjało pożogom.
Właściciel klucza dunajeckiego - pan zamku Dunajec,
węgierska administracja, mieszkańcy Spisza szukali różnych sposobów, rozwiązań, aby zapobiec pożarom.
W 1832 roku Seweryn Goszczyński zapisał, że przy
wjeździe do Niedzicy zauważył tablicę informującą o zakazie palenia fajki na terenie wsi. Chłop, który złamał powyższe węgierskie zarządzenie otrzymywał karę chłosty.
Strażacy OSP w Niedzicy przed manewrami. Od lewej Jan Majerczak, Jan Wilman, Walenty Olejarczyk, Michał Madeja,
Stefan Majerczak, Andrzej Kapołka, Józef Łukuś,
lata 70-te XX wieku.
Nieistniejący już dziś szałas pasterski rodu Goliosów
na Rusinowej Polanie w Tatrach
Uwagi (1985 r.): szałas zamieszkiwany przez nas
i zwany „Goliasem”; spało się na strychu i w kuchni na
jednej pryczy; była tam wówczas niemożebnie kopcąca
kuchenka; odkupiony od właścicieli przez TPN, pod koniec lat 80. wisiała już na nim tabliczka Parku, czasem
mieszkały w nim jeszcze grupy „oazowe”.
Warto przypomnieć że bogate tradycje ukształtowane
zostały przede wszystkim wskutek wielowiekowej gospodarki pasterskiej w tzw. Tatrach Jaworzyńskich, które
obejmowały wschodnią część północnych Tatr Wysokich,
tj. Dolinę Białej Wody i Jaworową z jej odgałęzieniem
Zadnich Koperszadów, po granicę miejscowości Ździar.
W rejonie tym wypasu dokonywali pasterze polscy
z 3 gmin z polskiego Spisza (Jurgów, Rzepiska, Czarna
Góra). Wypasano owce, krowy i jałówki.
jb
Innym przykładem ochrony przed ogniem był zwyczaj
powoływania przez gospodarzy tzw. „warciorza”. Jego
zadaniem był nocny obchód wioski, w przypadku wystąpienia zagrożenia pożarem natychmiastowe informowanie
mieszkańców wsi o niebezpieczeństwie. W Krempachach
i we Frydmanie na wieży kościoła znajdowała się hurdycja
czyli drewniana czatownia. Służyła ona do obserwacji wsi.
Warciorz alarmował o dostrzeżonym ognisku ognia. Do dziś
drewnianą czatownię można podziwiać na wieży kościoła
św. Marcina w Krempachach.
W Niedzicy zwyczaj obchodzenia wsi przez „warciorza” istniał do lat osiemdziesiątych.
Wracając do początków niedzickiej straży pożarnej pojawia
się pytanie, w którym roku została powołana do życia?
Nie znajdujemy żadnego dokumentu, który potwierdzałby funkcjonowanie Straży Ogniowej w XIX wieku,
pomimo że pierwsza grupa Straży Ogniowej mogła istnieć
w dobrach klucza dunajeckiego. Pan zamku mając służbę
folwarczną mógł wyodrębnić grupę ludzi, która pełniłaby
obowiązki straży. Z historii zamku wiemy, że kilkakrotnie
twierdza Dunajec była nawiedzana pożarami.

25
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
3 Maja 1895 roku wielkie nieszczęście spotkało niedzicką społeczność. Pożar ogarnął całą wieś, jak
głosi podanie skutki były ogromne,
pozostały tylko cztery domy, zniszczeniu uległa również wieża kościoła. To
smutne wydarzenie zapewne wpłynęło
na decyzję powołania grupy gospodarzy,
która chroniłaby skuteczniej Niedzicę
w czasie pożaru.
W Kronice OSP w Niedzicy napisanej przez pana Huberta Schlegla
czytamy, że ks. Juliusz Racz powołał
w 1906 roku z najlepszych gospodarzy
Straż Ogniową. Z tego okresu pochodzi
też pierwszy sztandar. Niedzicka OSP
uznała ten rok za początek narodzin
Straży w tej miejscowości.
Jednak w zbiorach archiwalnych
w Lewoczy znajdujemy dokument z 1 października 1909
roku, w którym czytamy „ ...Niedzica, Łapsze Wyżne, Łapsze
Niżne mają obowiązek założyć Straż Ogniową...” . Drugi
dokument jest osiemnaście dni później wydany i przyznaje
on niedzickiej Straży Ogniowej motopompę.
Na podstawie tych danych wiemy, że w 1906 r. Straż
Ogniowa w Niedzicy była powołana z inicjatywy proboszcza
parafii św. Bartłomieja ks. Juliusza Racza i kilku gospodarzy. Natomiast dokument z 1909 r. podaje, że węgierska
administracja wprowadziła obowiązek posiadania grupy
ludzi, która ratowałaby materialny dobytek mieszkańców
Spisza.
Okres I wojny światowej wpłynął bardzo niekorzystnie
na rozwój niedzickiej straży, wielu miejscowych gospodarzy
zostało zwerbowanych do wojska.
W roku 1927 ówczesny kierownik szkoły Józef Wójcik
oraz kilku mieszkańców z Niedzicy reaktywowało działalność straży pożarnej.
OSP w Niedzicy, foto z lat 80-tych XX wieku
W 1931 roku społeczność niedzicka ufundowała sztandar,
a w 1936 roku zakupiono ze składek społecznych motopompę
„Syrena” o wydajności 400 litrów na minutę.
Przed wybuchem II wojny światowej Niedzicka Straż
Pożarna posiadała sikawkę ręczną, wóz konny i motopompę.
W 1947 roku z inicjatywy Walentego Kapołki, Jana
Łukusia, Jana Szewczyka i Józefa Schlegla rozpoczęto
budowę nowej, murowanej remizy, gdyż stara, drewniana
szopa nie spełniała swojej funkcji.
Największy rozwój OSP przypada na lata pięćdziesiąte.
Wówczas zakupiono nowe motopompy, a młodzi ochotnicy
zapełnili szeregi straży.
Dzisiaj OSP w Niedzicy nadal aktywnie działa, obecnie
jest w trakcie budowy nowej remizy. Czyni wiele starań, aby
być zawsze gotowym w niesieniu pomocy potrzebującym.
tekst Elżbieta Łukuś
foto ze zb. OSP Niedzica
Wsparcie dla strażaków w Czarnej Górze
Remiza OSP w Czarnej Górze nie przynosi chluby wsi. Kiedy w 1997 r. zakupiono porządny samochód gaśniczy, okazało się że trzeba przedłużyć garaż, gdyż
auto się nie mieściło. W czasie wesela strach w nim przebywać, gdyż sufit„huśta”się
w rytmie muzyki. Dlatego od pewnego czasu strażacy na czele z komendantem Janem Budzem czynią starania o zmianę sytuacji. Z pomocą władz gminnych uregulowano sprawy własnościowe i wykonywany jest projekt. Jeśli załatwiona zostanie
formalnie kwestia dojazdu do działki z Zarządem Wodnych, to wtedy realna stanie
się realizacja tej długo oczekiwanej inwestycji. Z kolei z USA strażacy otrzymali
5.000 dolarów, za które zakupiono materiały budowlane. Zbiórkę zorganizował
związany z czarnogórską strażą Stanisław W. Sarna. Podczas zorganizowanego
pikniku razem z rodakami pochodzącymi z Czarnej Góry w zbiórce uczestniczyli
(59 osób) także ludzie pochodzący z Jurgowa, Rzepisk, Trybsza, Białki Tatrzańskiej,
Ostrowska, Dębna, a nawet z Cichego, Miętustwa i Witowa. Ofiarodawcy obiecali,
że jeśli środki zostaną dobrze zagospodarowane, to pomyślą co dalej. Zgromadzone materiały świadczą, że mogą być spokojni. (jb)
26
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
W GMINIE ŁAPSZE NIŻNE
ŻYJE SIĘ
CICHO I SPOKOJNIE
O stanie bezpieczeństwa i porządku publicznego
mówi komendant
Posterunku Policji w Łapszach Niżnych st. aspirant
Leszek Sięka.
Posterunek Policji powrócił do Łapsz Niżnych
w 2003 roku po krótkim okresie integracji z policją
w Nowym Targu.
Obecnie Łapszański Posterunek Policji posiada sześciu
policjantów. Kierownikiem Posterunku Policji w Łapszach
Niżnych jest st. aspirant Leszek Sięka, asystentem do
spraw kryminalnych - aspirant Zbigniew Karkoszka zaś
zespół prewencji stanowią: sierżant sztabowy Bolesław
Giełdoń (dzielnicowy), sierżant sztabowy Stefan Knapczyk
( dzielnicowy), starszy sierżant Edward Słowik i starszy
posterunkowy Marian Szaluś.
Posterunek w Łapszach Niżnych swoim działaniem
obejmuje teren gminy Łapsze Niżne. Stan bezpieczeństwa
i porządku publicznego w okresie roku 2004 znajduje się
na poziomie dobrym. W roku 2004 odnotowano tylko
45 zdarzeń w następujących kategoriach:
a) bójki i pobicia - 4,
b) kradzież cudzej własności - 16,
c) kradzież pojazdu - 1,
d) kradzież z włamaniem - 16,
e) uszkodzenie mienia - 3,
f) uszkodzenia ciała - 5,
g) groźby karalne - 4,
h) nietrzeźwi kierowcy - 8,
i) kłusownictwo - 1,
j) przywłaszczenie i zniszczenie mienia - 2,
k) naruszenie zakazu sądowego - 1,
l) nie płacenie alimentów (niealimentacja) - 1,
ł) znęcanie się - 3,
m) sprzedaż alkoholu nieletnim - 2,
n) wypadek drogowy - 1,
o) pożar - 3,
p) oszustwo - 1,
r) uchylanie się od służby wojskowej - 2,
Ponadto zanotowano jeszcze takie wykroczenia jak:
- zakłócenie ładu i porządku - 6, (Art. 51 par.2 KW)
- zakłócenia ruchu drogowego - 4, (Art. 86 par. 1 KW)
- kierujący pojazdami po spożyciu alkoholu do 0,5 promila
- 2, (Art. 87 par 1 KW)
- nieprzestrzeganie przepisów o wychowaniu w trzeźwości
- 2, (Art. 43 KW)
- zniszczenie mienia - 5, (Art. 124 KW)
- szkodnictwo leśne - 1, (Art. 158 KW)
- niszczenie przyrody - 1, (Art. 58 Ustawy o ochronie
przyrody)
Policjanci podczas zajęć profilaktycznych
z niżnołapszańskimi uczniami
Policja ukarała pięćdziesięcioma mandatami niesfornych obywateli na sumę 4870 zł, w tym w innych kategoriach niż ruch drogowy - dwudziestoma pięcioma.
Wylegitymowano pięćdziesiąt osób, zatrzymano cztery
uprawnienia do kierowania pojazdami oraz siedemnaście
dowodów rejestracyjnych.
Przeprowadzono 126 interwencji:
- domowych - 46,
- sąsiedzkich - 22,
- nieporozumień rodzinnych - 29,
- innych - 38,
Zatrzymano 13 osób, w tym:
- do wytrzeźwienia - 7,
- do sprawy - 6,
Ponadto funkcjonariusze Posterunku Policji w Łapszach Niżnych w analizowanym okresie uczestniczyli 133
razy na spotkaniach ze społeczeństwem w ramach programu „Unikaj Zagrożeń” jak również w 20 spotkaniach
dotyczących programu „Bezpieczne Wakacje 2004” a także
przeprowadzili działanie w zakresie „Wagarowicz” itp.
Policja ma nadzieję na lepszą współpracę z mieszkańcami gminy. Niepokój budzi to, że wiele osób wie kto
dokonał danego przestępstwa, jednak gdy policja robi dochodzenie to te osoby milczą i nie chcą zeznawać.
Niepokojące jest również to, że wiele przestępstw jest
dokonanych przez nieletnich jak np.: włamania do domków
letniskowych oraz do ośrodków użyteczności publicznej
jak szkoła we Frydmanie czy Gminny Ośrodek Kultury
w Niedzicy. Na szczęście odzyskano skradzione mienie, zaś
sprawcy będą musieli odpowiadać przed sądem.
Niepokój budzi także sprzedaż alkoholu nieletnim,
ciągle zdarzają się takie przypadki, że sprzedawca jest tak
pazerny iż sprzedaje alkohol osobie niepełnoletniej.
Biorąc pod uwagę tak ilość, jaki rodzaj popełnionych
przestępstw na terenie działania policji w Łapszach Niżnych, można powiedzieć, że jest spokojna gmina.
opr. M. Pukański
27
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
O PROBLEMACH ALKOHOLIZMU
rozmawiamy z terapeutą Tadeuszem Waradzynem
Marian Pukański - Panie Tadeuszu, od kilku miesięcy
istnieje w gminie punkt porad dla osób uzależnionych
od alkoholu. Jak Pan sądzi, czy te osoby mogą powstać
i wyzwolić się z tego paskudnego nałogu i mają szanse
na normalne życie w swoim środowisku , czy są to osoby,
którym już nic nie pomoże?
Tadeusz Waradzyn - Pracuję tu dopiero trzeci miesiąc i jak na razie odniosłem takie wrażenie, że wszyscy,
którzy mają wpływ na funkcjonowanie tego punktu,
postąpili bardzo poważnie i podeszli uczciwie do takiego
problemu jakim jest alkoholizm.
Niejednokrotnie mówiliśmy z pracownikami zajmującymi się problemem alkoholizmu z urzędu oraz
z funkcjonariuszami policji, że koniecznie potrzebny jest
na terenie gminy punkt porad osobom uzależnionym od
alkoholizmu. Problem alkoholizmu nie dotyczy tylko
tej osoby uzależnionej, która nadużywa alkoholu, czyli
potocznie mówiąc tego pijaka. Problem ten dotyczy także
jego najbliższych; a więc żony, matki, dzieci, bo można
powiedzieć, że z tego powodu cierpi cała rodzina alkoholika. Bywa też tak, że cierpi także otoczenie tj. najbliżsi
sąsiedzi, przypadkowo napotkani przechodnie itp.
I zorganizowanie takiego punktu porad na terenie
gminy, gdzie terapeuta może rozmawiać z osobą uzależnioną , z jego rodziną - stwarza szanse na ratowanie tego
człowieka z tego okropnego nałogu.
Bardzo słuszne jest podejście do tego problemu Pana
Wójta, a także Rady Gminy i utworzenie tego punktu
na terenie gminy chociaż z tego względu, że dojazd do
Nowego Targu jest trudniejszy niż do Łapsz Niżnych,
ponadto można łatwiej zebrać te osoby uzależnione,
a trzeba pamiętać, że są to osoby trudne, a alkoholizm jest
choroba specyficzną.
Oczywiście nie ma tu takich możliwości jak w poradni lekarskiej, gdzie przychodzą pacjenci dobrowolnie
bo chcą się leczyć, ale i ta choroba jest też inna. Natomiast
prawie każdy uzależniony od alkoholu uważa, że nie jest
z nim jeszcze tak źle. Dlatego najpierw jest sprzeciw tej
osoby, która tu przyjdzie na wezwanie z Urzędu. Często
są to osoby już z wyrokami sadowymi, nad którymi
„czuwają” kuratorzy sądowi, ale są też i takie osoby,
które po rozmowie na komisji antyalkoholowej doszły
do wniosku, że alkoholizm im zagraża i trzeba z tym coś
robić, ale same nie mają do tego siły i odwagi.
28
Myślę, że zorganizowanie takiego punktu terapeutycznego na miejscu w gminie jest bardzo wskazane
i korzystne dla osób pragnących z niego korzystać i chcących się leczyć i to do całkowitego wyleczenia jakim jest
abstynencja. Wymaga to jednak sporo czasu, silnej woli
osoby uzależnionej, pomocy ze strony jego najbliższych
tj. żony , dzieci, rodziny, środowiska w którym przebywa
czy pracuje dany człowiek.
- A jak ten problem wygląda na terenie innych
gmin?
- Nie podejmuję się oceny tego, jak jest w innych
gminach , ponieważ nie wiem jak wygląda ten problem
poza tymi gminami, z którymi współpracuję. Obecnie
pracuję na terenie ośmiu gmin i w takich powiatach jak
Zakopane, Nowy Targ i Limanowa, i wydaje mi się, że jest
to uzależnione od stopnia zaangażowania się miejscowej
ludności w rozwiązywanie tego problemu. Jeżeli istnieją
tam ludzie, którzy dostrzegają zło, jakie wynika z narastającego alkoholizmu to oczywiście robią wszystko, aby
temu zapobiec. Natomiast osoby już uzależnione otaczają
opieką, tak aby mogły wrócić do normalnego życia.
Wydaje się również, że nasilenie alkoholizmu
występuje u ludzi, którzy mają mało zajęć, mają różne
kłopoty i nie umieją z tego wybrnąć sami. Szukają więc
pocieszenia, i rozwiązania swoich problemów w gronie
ludzi im podobnych, niestety często już uzależnionych
lub nie stroniących od picia alkoholu. Duży wpływ na
wzrost pijaństwa , a w konsekwencji na rozwój choroby
alkoholowej miał poprzedni system polityczny, ponieważ
mimo zakazów picia w miejscu pracy, nie przestrzegano
tego, a wódka była dobrym środkiem na przymykanie
oczu osobom odpowiedzialnym za ład i porządek na
terenie firmy.
Obecnie jest chyba lepiej, bo trzeźwy pracownik to
dobry pracownik, a o dobrego pracownika lepiej zadbać
niż nowego wykształcić.
- Dziękuję za rozmowę i życzę Panu sukcesów
w pracy, aby problem alkoholizmu był u nas dostrzegany,
tak przez osoby już dotknięte, jak i przez całe społeczeństwo.
Osoby uzależnione od alkoholu mogą korzystać
z porad terepeutycznych w budynku Urzędu Gminy
w Łapszach Niżnych w każdą środę od godz. 7,30 do
godz 10,30.
Opr. M. Pukański
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Zagrożenie dla Gimnazjum
W jednym z ostatnich numerów naszej gazety zaprezentowaliśmy osiągnięcia Gimnazjum w Krempachach. Świadczą one niezbicie, że w krótkim okresie skonsolidowała się
kadra pedagogiczna, co z kolei pozytywnie wpłynęło na
wyniki nauczania uczniów. Wydawało się, że tę wspaniale
przygotowaną placówkę czeka świetlana przyszłość i będzie
wzorem do naśladowania. Działa sprany system dowozu
uczniów, baza materialna i lokalowa wspaniała, brakuje
tylko pływalni.
W opinii nauczycieli z innych szkół trudno by szukać
tak dodrze zagospodarowanej szkoły nawet w Nowym
Targu, czy Zakopanem.
Z zaskoczeniem przyjęto więc uchwałę intencyjna
Rady Gminy Nowy Targ z 31 marca 2005 roku w sprawie
powołania zespołu szkół w Łopusznej, tym samym „zabrania” dzieci z krempaskiego gimnazjum. Wg informacji
Wójta Gminy inicjatywa wyszła ze strony Zebrania Wiejskiego wsi Łopuszna z uwagi na wygospodarowanie na
strychu dodatkowych pomieszczeń. We wsi nie ma nawet
100 dzieci, więc niepewna jest w tej mierze opinia Kuratora
Oświaty. Także radni nie mieli jednoznacznego stanowiska.
Wniosek mieszkańców z Łopusznej przeszedł 9 głosami,
przy 1 przeciwnym. Pozostali radni z 21 osobowego składu
wstrzymali się od głosu.
W Krempachach uczą
nauczyciele z różnych wsi,
również pochodzący z Łopusznej. Pracuje się im dobrze
i cenią sobie warunku jakie
gmina stworzyła zarówno
uczniom jak i nauczycielom.
Grono pedagogiczne Gimnazjum w Krempachach nie
ukrywa jednak swojego niezadowolenia z decyzji Rady
Gminy uważając, że jest to
pierwszy krok do rozbicia
Dyrektor Gimnazjum
zespołu, dezorganizacji pracy
mgr Jan Szenderowicz
a w perspektywie utrzymywania pół pustego budynku.
W tej sprawie udali się do pani Kurator w Krakowie, aby
podzielić się swoimi zastrzeżeniami. Zarzucają, że uchwała Rady Gminy jest efektem niezrozumienia problemu. Nie
zaproszono na sesję dyrektora placówki, nie dokonano
analizy celowości ekonomicznej powołania nowej placówki, która nie ma odpowiedniej ilości dzieci, ani też odpowiedniej bazy lokalowej (choćby sali gimnastycznej). Nie
bez znaczenia jest także wspólne nauczanie dzieci ze wsi
spiskich i podhalańskich. Zaplanowano np. lekcje nauczania
regionalnego, aby przybliżyć młodzieży wspólne korzenie
i w sposób kompetentny ocenić historyczne momenty, gdy
losy spiszaków i podhalan rozmijały się. Wszystko po to
Budynek Gimnazjum w Krempachach
aby nie powtarzać błędów poprzednich pokoleń, aby unikać
uprzedzeń i historycznie ukształtowanych nieraz fałszywych
stereotypów.
Dyrektor gimnazjum Szenderowicz również uważa, że zawiodła ekonomia. „Jeśli powstanie gimnazjum
w Łopusznej to pewne, że z czasem znajdą się tam dzieci
z Ostrowska lub innych wsi. Budynki mogą powstawać
w kolejnych wsiach, pytanie tylko o celowość ekonomiczną
takich inicjatyw. Z Łopusznej do Krempach jest tylko 5 kilometrów, a przecież w pobliskim Waksmundzie budowana jest
również duża szkoła z salą gimnastyczną, więc i tam powstaną warunki do zorganizowania gimnazjum. Mam kontakty
w Niemczech, mówi, i wiem jak tam władze samorządowe
przykładają się do rozsądnego planowania sieci szkolnej,
jak wiele robi się aby racjonalnie wykorzystać posiadaną
bazę materialną. U nas buduje się nowe szkoły, zarazem
zaniedbuje funkcjonujące obiekty. Choćby nasz budynek,
który po okresie kilku lat eksploatacji wymaga już pewnych
remontów. Nadal czeka na prace wykończeniowe, bo do tej
pory budynek nie ma termoizolacji i nie jest otynkowany.”
W opinii Wójta Gminy Nowy Targ Jana Smarducha
jest zagrożenie dla integralności tego gimnazjum. Obiekt
w Krempachach był budowany od 1992 roku z myślą
o ulokowaniu tam szkoły podstawowej, która miała naukę
w trzech miejscach oraz szkoły podstawowej w Dursztynie.
Gimnazjum powstało dla 10 wsi jako rozwiązanie przejściowe na 10 - 15 lat. W międzyczasie sytuacja demograficzna
uległa zmianie i okazało się, że wyremontowana szkoła
podstawowa w Krempachach zupełnie wystarcza, choć nadal
nie rozwiązany jest problem Dursztyna. Wójt uważa, że sami
mieszkańcy dojrzeją do tego, aby w końcu zgodzić się na
naukę dzieci w Krempachach. Gdyby dzieci z Krempach
i Dursztyna przeniesiono do budynku obecnego gimnazjum,
to nie będzie strat materialnych, bowiem zbędny budynek
„starej” szkoły podstawowej w razie konieczności można
będzie sprzedać. Co prawda uchwała w sprawie powołania
gimnazjum w Łopusznej została podjęta, ale nic nie jest
jeszcze przesądzone. Ostateczna decyzja należy bowiem
do Kuratora.
Jan Budz
29
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
XI Kongres Euroregionu „Tatry”
Dnia 11 marca 2005 roku w Nowym Targu odbył się XI
Kongres Transgranicznego Związku Euroregion „Tatry”. Obrady
otworzył przewodniczący Rady Euroregionu Wendelin Haber,
który przywitał delegatów i zaproszonych gości - wspólnie
z gospodarzem miasta, burmistrzem Markiem Fryźlewiczem.
Delegaci na współprzewodniczących Kongresu wybrali Edwarda
Paszka z Nowego Sącza i Martina Gallika z Kieżmarku. Po
przyjęciu regulaminu i porządku obrad uczestnicy wybrali
statutowe komisje a następnie wysłuchali sprawozdań z działalności Rady oraz Komisji Rewizyjnej za 2004 rok. W roku
sprawozdawczym Rada pracowała w następującym składzie:
Wendelin Haber (przewodniczący), Piotr Bąk (wiceprzewodniczący), Tadeusz Czepiel, Stanisław Gawęda, Emil Kowalczyk
i Eugeniusz Zajączkowski ze strony polskiej. Natomiast ze strony słowackiej członkami Rady byli: Peter Burian, Jozef Repaský,
Anna Fedorová, Ľubomir Bláha, Marián Jurina, Jarosláv Cehula
i Gustáv Dobák.
Z grona działaczy Euroregionu „Tatry” na wieczny spoczynek odeszli Ivan Krušinski (zmarł 9.X.2004) i Emil Kowalczyk
(zmarł 23.II.2005). Byli to bardzo aktywni i zasłużeni dla
Euroregionu członkowie założyciele, reprezentujący samorządu
Namiestowa i Lipnicy Wielkiej na Orawie.
Wendelin Haber podkreślił w sprawozdaniu, że rok 2004
był rokiem jubileuszowym z racji 10 - letniej już działalności
Transgranicznego Związku. W prezentowanym sprawozdaniu
wymienił wiele przedsięwzięć. W mojej opinii do najważniejszych należą:
 Otwarcie w Nowym Targu przy ul. Sobieskiego 2 nowej
siedziby Euroregionu „Tatry” oraz Ośrodka Współpracy PolskoSłowackiej (12.II.2004),
 Podpisanie porozumienia w sprawie podziału środków
z Funduszu Interreg IIIA Polska-Słowacja 2004-2006 pomiędzy
euroregionami: Tatry, Beskidy i Karpaty (27.II.2004),
 X Jubileuszowy Kongres Transgranicznego Związku
Euroregion „Tatry”, który odbył się w Kieżmarku (26.III.2004).
Uchwałą tego Kongresu w uznaniu zasług tytuł Honorowego
członka Euroregionu „Tatry” otrzymali Wendelin Haber i Jan
Skupin, orędownicy idei jego powstania oraz wieloletni przewodniczący.
 Dofinansowanie z funduszy strukturalnych Unii
Europejskiej projektu pt. „10 lat transgranicznej współpracy
Euroregionu „Tatry” - próba syntezy”. W tym mieści się przeprowadzone seminarium oraz wydanie mapy Euroregionu z planami 12 największych miasta (6 po każdej stronie). Niebawem
ukaże się także kolejny dwujęzyczny rocznik „Pogranicze polsko-słowackie 2003-2004”
 Mieszczący się w siedzibie Euroregionu Ośrodek
Współpracy Polsko-Słowackiej był licznie odwiedzany przez
różne delegacje, m. in. miało tu miejsce spotkanie z Marszałkiem
Województwa Małopolskiego Januszem Sepiołem (10.III.2004),
z Prezydentem Republiki Słowackiej Ivanem Gašparovičem (19.
XI.2004) oraz Ks. biskupem Janem Szkodoniem (3.XII.2004),
 V Polsko-Słowackie Forum Gospodarcze w Nowym
Targu pt. „Znaczenie produktów regionalnych w związku z wejściem Polski i Słowacji do Unii Europejskiej” (28-29.V.2004),
30
Od lewej: Bogdan Wrzochalski, Olga Marhuľiková, Wendelin Haber,
Edward Paszek i Martin Galik
 Spotkania Polsko Słowackiej Komisji Międzyrządowej
ds. Współpracy Transgranicznej w Solinie w sprawie stosowania
Umowy o małym ruchu granicznym (2-3.VI.2004), w Krakowie
w sprawie projektu „Studium historyczno-kulturowo-przyrodniczego szlaku dookoła Tatr” (1-2.VII.2004) oraz w Zubercu
w sprawie infrastruktury drogowej, przejść granicznych na szlakach turystycznych (26-27.X.2004),
 Eureregion posiada uprawnienia do oceny formalnej projektów FMP PHARE 2002/2003, a Regionalny Komitet Sterujący
w czasie obrad w Krasiczynie zakwalifikował 25 projektów ze
strony polskiej i 9 ze strony słowackiej. Całkowita kwota dofinansowania wyniosła 239.781,12 Euro (6-7.VII.2004),
 Promocja liczącej ponad 1.000 stron monografii Spisza
pt. „Terra Scepusiensis... Stan badań nad dziejami Spisza”
(5.IX.2004),
 Przeprowadzenie międzynarodowej konferencji naukowej pt. „Góry i góralszczyzna w dziejach i kulturze pogranicza
polsko-słowackiego”. Konferencję w Krakowie, Nowym Targu
i Bukowinie Tatrzańskiej zorganizowała Podhalańska Państwowa
Wyższa Szkoła Zawodowa w Nowym Targu przy wsparciu
Euroregionu (21-24.X.2004),
 Przyjęcie przez Komisję Europejską Dokumentu
Programowego dla Inicjatywy
Wspólnotowej Interreg III A Polska-Słowacja 2004-2006,
co umożliwia samorządom i stowarzyszeniom składanie w 2005
roku stosownych wniosków. Ich kwalifikacją i rozliczeniem zajmie się biuro Euroregionu „Tatry”.
 Zorganizowanie seminarium pt. „Znaczenie małych projektów euregionalnych w rozwoju polsko-słowackiej współpracy transgranicznej” w czasie którego wygłoszono szereg ciekawych referatów i opinii (26.XI.2004),
Na zakończenie sprawozdania Wendelin Haber zwrócił
uwagę na rysującą się wyraźnie perspektywę wzmocnienia roli
euroregionów, które niebawem powinny uzyskać osobowość
prawną, a także możliwość przyjęcia w latach 2007-2013 roli
partnera Komisji Europejskiej w rozliczaniu środków unijnych. Istotnym jest fakt, że w latach 2007-2013, ze wszystkich

„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
funduszy strukturalnych Unii Europejskiej 4 % środków przeznaczać się będzie na rozwój współpracy przygranicznej. Dla
Euroregionu „Tatry” ważną sprawą jest uruchomienie projektów
w ramach Interreg IIIA Pl-Sk 2004-2006 oraz zakończenie projektów finansowanych z funduszu PHARE.
Sprawozdanie w imieniu Komisji Rewizyjnej złożył Juliús
Lojek ze Starej Wsi, w którym stwierdza się iż prowadzona
działalność zgodna była ze statutem i celami związku, zarazem
wniósł wniosek o udzielenie absolutorium dla Rady Euroregionu
„Tatry”. Ożywioną dyskusję wywołała propozycja podwyższania składek członkowskich.
Po wystąpieniach zaproszonych gości delegaci podjęli
m.in. uchwały w sprawie:
 zatwierdzenia sprawozdań Rady i Komisji Rewizyjnej
wraz z udzieleniem absolutorium,
 powołania członków Rady i Komisji Rewizyjnej,
 Głównych kierunków działania na lata 2005-2006,
 Programu Inicjatywy Wspólnotowej Interreg III A Pl-Sk
2004-2006,
Uczestnicy Kongresu w czasie obrad
W wyniku przeprowadzonych wyborów na następną kadencję do 14 osobowej Rady Euroregionu „Tatry” ze strony
polskiej zostali wybrani: Wendelin Haber, Piotr Bąk, Tadeusz
Czepiel, Jan Hamerski, Stanisław Pachowicz, Edward Paszek
i Eugeniusz Zajączkowski. Natomiast ze strony słowackiej członkami Rady zostali: Jozef Repaský, Peter Burian, Anna Fedorová,
Eva Gossingerová, Marián Jurina, Ľubomir Bláha i Ján Pavlik.
Do Komisji Rewizyjnej ze strony polskiej wybrano:
Edwarda Siarkę, Edwarda Tybora i Mieczysława Marka. Z strony słowackiej w skład komisji weszli: Juliús Lojek, Mikuláš
Mýtnik i Anna Rašiová.
Przewodnictwo w Transgranicznym Związku Euroregion
„Tatry” na najbliższe dwa lata przejmuje strona słowacka zgodnie ze statutem. Nowym przewodniczącym został Jozef Repaský
z Liptowskiego Mikułasza, a wiceprzewodniczącym Wendelin
Haber z Łapsz Niżnych. Dla tych czytelników, którzy chcieliby
się dowiedzieć więcej o działalności Euroregionu „Tatry” polecamy stronę internetową www.euroregion-tatry.pl Aby uzyskać szybką i kompetentną informację w zakresie możliwości
składania projektów w ramach Interreg III A Polska-Słowacja
2004-2006 najlepiej skontaktować się z biurem Euroregionu
w Nowym Targu tel.(18) 26 699 81.
tekst i foto Stanisław Budzyński
80 lat BS Bukowina Tatrzańska
Bank Spółdzielczy w Bukowinie Tatrzańskiej jest jednych
z najstarszych na Podhalu. Początki bankowości spółdzielczej
miały miejsce w Białce Tatrzańskiej jeszcze w 1901 roku, niemniej
oficjalnie 25 marca 1925 roku z inicjatywy Franciszka Ćwiżewicza
w Bukowinie zarejestrowana została Kasa Stefczyka. To powód do
dumy i okazja przybliżenia lokalnej społeczności dokonań banku.
Osiągnięcia spółdzielni cieszą spore grono działaczy na czele
z przewodniczącą Rady Nadzorczej Zofią Wojtan oraz wielce
zasłużonym Franciszkiem Chowańcem – wieloletnim prezesem
zarządu i rady nadzorczej banku.
Aktualnie bankiem kieruje prezes
Edward Tybor, a członkami zarządu są Teresa Szewczyk i Stanisław
Haładyna. Bank działa samodzielnie niemniej z mocy prawa
zrzeszony jest w spółdzielczej
grupie bankowej jaką jest Bank
Polskiej Spółdzielczości S.A. z/s
w Warszawie. W czasie tych 80
lat działalności niezależnie od
zmieniających się ustrojów i opcji
politycznych bank działał nieprzerwanie (z wyj. 1939-1945)i służył
swoimi usługami społeczności Prezes Zarządu Edward Tybor
lokalnej. Związany z codziennymi
sprawami mieszkańców stał się lojalnym i wiarygodnym partnerem
w sprawach finansowych i gospodarczych. Bank oferuje klientom
kredyty na różne cele, doradztwo związane z pozyskiwaniem
środków z Unii Europejskiej, a także prowadzenie rachunków
oszczędnościowo – rozliczeniowych dla podmiotów gospodarczych
i klientów indywidualnych. Atrakcyjne jest również oprocentowanie złożonych w banku lokat (oszczędności), tym bardziej że przy
większych kwotach wysokość oprocentowania może być negocjowana. Bank prowadzi rozliczenia zagraniczne oraz wydaje karty
płatnicze VISA. Posiada dwa własne bankomaty czynne całą dobę
w Bukowinie Tatrzańskiej i w Białce Tatrzańskiej.
Budynek banku w Bukowinie jest dobrą wizytówką polskiej
spółdzielczości bankowej. Bank uruchomił w ostatnich latach dwie
filie: w Krempachach oraz w Białce Tatrzańskiej. Dobra atmosfera
wokół banku, sprawna i miła obsługa ze strony pracowników sprzyjają utrwalaniu zaufania wśród klientów. Bank osiąga bardzo dobre
wyniki finansowe. Z uzyskanego zysku wspiera szereg inicjatyw
kulturalnych i sportowych w szkołach, a także innych imprez ważnych dla środowiska lokalnego. Gratulujemy.
(red)
31
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Granica pod Tatrami
Z opowiadań naszych dziadków ze zdziwieniem
dowiadywaliśmy się, że w okresie ich dzieciństwa pod
górami granicy nie było. Młodzież posiyłali do gór, do
Jaworziny, coby paśli statek. W górach była praca dla wielu
ludzi, a głównym pracodawcą było wtedy „Państwo Jaworzyńskie” (majątek) księcia Hohelohe. Moja babcia Zofia
Budz z domu Górnik z ogromnym przejęciem opowiadała
o śmierci żony księcia i o pogrzebie, na którym była cała
okolica, bo nie trzeba było ani przepustek, ani też paszportów. Sićkim ludzióm dali jeś, tak ik ugościyli – potym my
sie wróciyli bez Podspady du domu, a na Wojtasij nikómu
do głowy by nie przisło, ze tu kiedy będzie kóntrola.
Przejście graniczne Jurgów-Podspady, luty 2005 r., fot. J. Budz.
Słowo „granica” utkwiło jednak w mojej świadomości
na dobre, kiedy tata dostoł przepustke i robote za granicóm.
A ponieważ praca w Czechosłowacji trwała prawie trzydzieści pięć lat widziałem wiele ciekawych zdarzeń i słyszałem w związku z tym nieraz zadziwiające opowiadania.
Kie piyrso wojna miała sie ku kóńcowi, ludzie nie rozumieli
co to ta granica, opowiadała babcia. Ale wnet się okazało,
że jest to poważne utrudnienie dla życia górali spiskich,
głównie z Jurgowa, Czarnej Góry i Rzepisk ale również
z innych miejscowości, które z dnia na dzień zostały odcięte
od pól, lasów, sąsiadów i rodzin. Utrudniano wypas bydła
i owiec, nie zezwalano na wywóz drzewa, nie puscali bez
granice rodziny, abo i nie puscali towaru. Spisz polski
opuściło wtedy wielu zdolnych młodych ludzi, bowiem
kształcili się w słowackich szkołach i z Czechosłowacją
wiązali swoją przyszłość.
Ulgę dla przygranicznych wsi przyniosły po kilku latach tzw. Protokoły krakowskie z 1924 r. Była to dwustronna umowa między rządami Polski i Czechosłowacji przywracające związki gospodarcze z Tatrami oraz ułatwienia
dla ludności i turystów w zakresie przekraczania granicy.
Wskutek tego także mój dziadek Wojciech Budz (Kulaw-
32
ski) dostał przepustkę i miał pracę w Jaworzynie. Była to
dla bytu rodziny rzecz bardzo istotna, a w opinii babci nie
mniej ważna niż gazdówka. Fakt ustanowienia granicy był
jednak czymś niebywałym. Postawiono bowiem zbrojne
straże, wojsko i policję, które w świadomości ludzi stanowiły zaporę i nieuzasadnione utrudnienie ich dotychczasowego życia. Wywoływało to wewnętrzne niezadowolenie
i bunt, który często objawiał się lekceważeniem wytyczonej
linii granicznej, zwłaszcza w formie „ożywionego” przemytu. Przemyt ułatwiało znakomite rozeznanie w terenie,
znajomości rodzinne oraz towarzyskie po słowackiej stronie. Na nasim spólstwie (sąsiedztwie) budzowskim to ino
twój dziadek nie fciół iś s nami, w słowach graniczących
z wyrzutem relacjonował mi sąsiad Andrzej Budz (Sewcik).
Na przemyt nolepi chodziyło sie bańdami (grupami), casym
ino sło się samymu. Towor niesło sie w obie stróny, a nazod
brało sie to cego w Polsce nie było. Razem ze strykiym
Sewcikiym grupę koleżeńską tworzyli mój drugi sąsiad
stryk Kuba Budz (Zoborski), Wojtek Budz (Sroka) i niejaki
Maciejok z Podbukowiny. Na Śpis chodziyli bez Jaworzine,
casym bez Kopersiady. Regułą była jednak dobrze opanowana droga przez Rzepiska doliną potoku Jurgowczyk (do
Katryniokók). Ponieważ stryk mioł rodzine w Bobrowie,
to i trafiało się im jechać wozym na Orawe. I nie wiem ile
w tym prawdy, ale opowiadał też, ze chodziyli na Liptów
bez Piyńcistawy (dolinę Pięciu Stawów Polskich). Proceder
przemytniczy był niebezpieczny, bo stryk Sewcik opowiadał
o zastrzeleniu w Jurgowciku pod Kamiyńcym jednego ze
znanych mu przemytników. Nie wortoł tego ani tyn tabak
ani te płótna, wspominał z żalem.
Mojej uwadze nie uszedł fakt, gdy opowiadano
o przesunięciu granicy w 1938 roku. To było jakosi na
Sićkik Świyntyk, kie najechało się wojska polskiego. Jedni
z Bukowiny jechali do Jurgowa i na Podspady a drudzi od
Łysij cióngnyli działa do Jaworziny. Ludzie wspominali
śmierć polskiego oficera na Przisłopie (majora Rago),
co było w tej spokojnej okolicy dużą sensacją. Radość
z likwidacji granicy tłumiona była coraz większym napięciem i walką propagandową (agitacją na pograniczu),
która zapowiadała wybuch II wojny światowej. Kiedy
więc 1 września 1939 roku Niemcy zaatakowali Polskę,
wraz z nimi w przez granicę uderzyły na nasz kraj wojska
słowackie na wielu odcinkach. Główne siły wspomagały
hitlerowców w działaniach na kierunku Nowy Targ (doliną
Białki) i Tylmanowa (doliną Dunajca). Słowacy nawet
przez jakiś czas okupowali Zakopane. Rodzice opowiadali,
że nad wodóm (Białką) lecioł heropłón, a potym był huk,
na drugi dziyń przejechało wojsko. Słowioci potym sie wróciyli – opowiadali dziadkowie, obłapiali nos i godali ze po
tela jes Słowiyńsko, noi ze sie już nigda z tela nie rusóm.
Faszystowskie władze słowackie za zgodą Adolfa Hitlera

„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
włączyły okupowane części Polskiego Spisza i Orawy
w obręb własnej administracji. W ten sposób powstała nowa
granica między okupowanym przez Niemców Podhalem
a okupowanym przez Słowaków Spiszem. Zarazem te
bezprawne akty choć nieformalnie ale faktycznie zlikwidowały granicę na Zamagurzu Spiskim. Znajomości we
wsiach podhalańskich ułatwiały w czasie wojny nie tylko
przemyt ale także pomoc kurierom polskiego państwa
podziemnego, którym Spiszacy często pomagali.
Po II wojnie światowej przywrócono granicę pomiędzy Polską i Czechosłowacją wg stanu z 1920 roku.
Okres przesilenia wojennego zima – wiosna 1945 roku to
zarazem czas ogromnych migracji na Słowację z terenu
Polskiego Spisza. Zanim granicę obsadzono wojskami
nasi Spiszacy przesiedlali się na majątki poniemiecki
na środkowym Spiszu. Można powiedzieć, że po pierwszej, a zwłaszcza po drugiej wojnie światowej Słowacja
„wyssała” nam najzdolniejsze jednostki, które mogły
stanowić podstawę bardzo wątłej do dziś inteligencji spiskiej. Nowa komunistyczna władza ludowa uszczelniała
granice w obawie przez szpiegami (wrogami klasowymi),
a w przygranicznych strażnicach roiło się od wojska. Ludzie mimo zakończenia wojny byli bardzo niezadowoleni
z utrudnień zwłaszcza w kontaktach rodzinnych. Zgrozą
powiało kiedy na Łapszance zastrzelono kobiety, które
wracały z Osturni. Ludność zobowiązana była do orania
i bronowania szerokiego na kilka metrów pasa granicznego.
Nawet samo zbliżanie się do granicy budziło strach. Mimo
to nie brakowało śmiałków, którzy trudnili się przemytem.
Najpierw był to przemyt „plecakowy” drobnego towaru
a nawet szlachetnych kruszców. Najbardziej słynny i romantyczny był przemyt zwierząt, zwłaszcza koni. Przemycano też wełnę a nawet samochody. Przemyt przez „zieloną
granicę” stał się nieopłacalny (po 1990 roku) kiedy okazało,
że łatwiej jest ukryć towar w TIR-ach i przejechać z nim
przez jakiekolwiek przejście graniczne.
Okres powojenny na granicy miał swoje jasne
i ciemne chwile. Dobrze wspominane są lata 70-te kiedy
to bez paszportów można było udać się do Czechosłowacji za okazaniem dowodu osobistego. Bardzo uciążliwy
był okres stanu wojennego w Polsce i restrykcje w ruchu
granicznym. Aby wjechać do sąsiadów trzeba było mieć
„pozwankę” (zaproszenie) poświadczoną notarialnie, że celem podróży są odwiedziny ojca lub brata. Bieda panująca
w Polsce prowokowała też czechosłowackie służby celne
do drobiazgowych kontroli, mających na celu zapobieganie
wywożeniu towarów do Polski. Obok przejść granicznych
paszportowych funkcjonowały przejścia dla uprawnionych
robotników i rolników. Ci co mieli stosowne przepustki
także drobiazgowo byli kontrolowani przy każdym przekraczaniu granicy.
Upadek bloku socjalistycznego spowodował duże
zamieszanie. Najpierw uruchomiono całodobową odprawę
na przejściu Niedzica-Łysa n/Dunajcem, a przejście „dla
Otwarcie tzw. „małego ruchu granicznego”, Jurgów 20.09.1997 r.,
fot. St. Budzyński
robotników” w Jurgowie przekwalifikowano na przejścia
tzw. małego ruchu granicznego, bez możliwości odprawy
turystów. Ciekawostką z pogranicza absurdu jest fakt,
że pomiędzy Kacwinem i Frankową, gdzie nie ma mostu
ani drogi ustalono przejście turystyczne paszportowe. Perspektywicznie połączenie drogowe z Frankową i Osturnią
może ożywić ruch turystyczny i odnowić stare kontakty
gospodarcze, na razie jednak wygląda to mizernie. Podobnie jest z postulowanym przejściem turystycznym na
Łapszance. Jeszcze dziś ludzie pamiętają szlak, którym
podążali przez Rzepiska mieszkańcy Osturni na jarmarki w
Nowym Targu - czyli „Ruskie chodniki”. Odnowienie tego
historycznego szlaku jest bardzo potrzebne miejscowej ludności oraz turystom, nie może się jednak doczekać realizacji
bo Słowakom ta sprawa „nie na rękę”. W 2004 roku z chwilą
przystąpienia Polski i Słowacji do Unii Europejskiej nad
granicami unosił się duch euforii i wolności. Na Łysej Polanie samorządowcy „przeżnyli szlaban” na granicy, ale
wnet się okazało, że jeszcze jest inny szlaban, ten który
najtrudniej zlikwidować – szlaban biurokratyczny. Trzeba
było kilka miesięcy aby komuś „nalało” się mądrości do
głowy. Nieważne zatem dlaczego dopiero teraz znikła
bariera pomiędzy Jurgowem i Podpsadami. Ważne, że od
1 lutego 2005 roku przejście graniczne w Jurgowie przekwalifikowane zostało na całodobowe przejście paszportowe z możliwością przejazdu samochodów dostawczych
o masie całkowitej nie przekraczającej 7,5 tony. Z granicy
wycofano celników i nikt nie pyta się już: „co wieziecie”.
Na razie ruch niewielki, na środku budka strażnicza i kontrola polskiej lub słowackiej Straży Granicznej. Z chwilą
przystąpienia Polski i Słowacji do umowy z Schengen
będziemy mijać linię graniczną, bez zatrzymywania się.
Można więc powiedzieć, że wracamy z dalekiej podróży,
przywrócono bowiem swobodę przemieszczania się ludzi
i towarów jaka istniała już 100 lat temu. I jest to z pewnością jeden z niewielu pozytywnych skutków przystąpienia
Polski i Słowacji do Unii Europejskiej.
Jan Budz
33
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Robert Kowalski
PTH Oddział w Nowym Targu
BOHATEROWIE
ZE ŻDZIARSKIEJ PRZEŁĘCZY
CZĘŚĆ II
KPR. HENRYK OLEKSOWICZ
(1913-1939)
Wstęp
W aktualnym numerze „Na Spiszu” postaramy się
przybliżyć naszym czytelnikom postać drugiego polskiego żołnierza, którzy stracił życie w potyczce z wojskami
czechosłowackimi, do jakiej doszło 27 listopada 1938 r.
Poprzednio wspominaliśmy postać mjr Stefana Rago,
dzisiaj przedstawimy jego podwładnego, który niosąc
pomoc swemu dowódcy został ciężko ranny i zmarł kilka tygodni później. O ile w świadomości mieszkańców
naszego regionu osoba mjr Rago jest znana, o tyle na
temat kpr. Henryka Oleksowicza nie wiele można było
dotychczas powiedzieć. Wynikało to głównie z faktu,
iż w dostępnych zasobach archiwalnych nie zachowało
się zbyt wiele materiałów źródłowych na jego temat.
Także kwerenda w najważniejszym z nich - Centralnym
Archiwum Wojskowym, nie przyniosła spodziewanych
efektów. Udało się bowiem odnaleźć zaledwie jedną
teczkę, zawierającą jeden (sic!) dokument. Podobnym
wynikiem zakończyła się kwerenda w ówczesnej prasie
ogólnopolskiej. Dopiero odnalezienie w „Gazecie Podhala” notatki o przypuszczalnym miejscu pochówku,
pozwoliła „pchnąć” badania do przodu. W listopadzie
2004 r. autor nawiązał kontakt z proboszczem parafii
w Zaleszanach w woj. lubelskim, od którego otrzymał
potwierdzenie daty i miejsce pochówku Henryka Oleksowicza. Najcenniejszą jednak okazała się informacja
o jego krewnych, żyjących w pobliskim Zbydniowie.
Ksiądz proboszcz udostępnił numer telefonu do siostrzenicy Oleksowicza. W czasie pierwszej rozmowy telefonicznej p. Maria Myszka, pracująca w Gminnej Bibliotece Publicznej w Zaleszcznach, z nieukrywanym wzruszeniem przyjęła fakt skierowania uwagi historyków na
losy bliskiej jej osoby. Okazało się bowiem, że pamięć
po jej wuju jest ciągle żywa, a rodzina do dnia dzisiejszego uznaje go za bohatera, podobnie jak inni mieszkańcy
Zbydniowa. W rodzinnym archiwum zachowały się niezwykle cenne zdjęcia, dokumenty i pamiątki. Niestety,
nie przetrwała jego szabla, którą w tuż po zakończeniu II
wojny światowej zarekwirował miejscowy Urząd Bezpieczeństwa i od tego czasu wszelki ślad po niej zaginął.
Niezwykle cenną i bardzo wzruszającą pamiątką jest natomiast ostatni list jaki wysłał do Henryka jego ojciec.
Ręcznie pisana korespondencja datowana jest na dzień
34
7 stycznia 1939 r., a więc na kilka dni przed śmiercią,
traktowana jest z wielkim pietyzmem. W czasie rozmowy p. Maria wspomniała także o nieznanej z imienia
i nazwiska pielęgniarce, troskliwie opiekującej się młodym podoficerem. Twierdzi, iż w czasie jego pobytu
w zakopiańskim szpitalu nawiązał się między młodymi
nimi nić sympatii. Los jednak nie był dla nich łaskawy.
Kpr. Henryk Oleksowicz urodził się 3 czerwca
1913 r. w Zbydniowie k. Stalowej Woli w rodzinie Jana
i Marianny z d. Nyka. Ukończył szkołę powszechną
w Zbydniowie. Przez kilka lat grał w miejscowej orkiestrze parafialnej. Po odbyciu służby zasadniczej, z uwagi
na trudną sytuację rodzinną zdecydował się związać swe
dalsze życie zawodowe z wojakiem. Służył w 24 pułku ułanów. Po odbyciu specjalistycznego przeszkolenia
otrzymał awans do stopnia kaprala. W wojsku kontynuował swoje zainteresowania muzyczne, grając w orkiestrze pułkowej na klarnecie. Wraz z pułkiem wyruszył
20 lipca 1938 r. na manewry, które odbywały się na
Wołyniu, a stamtąd na Zaolzie. Służył w II Dywizjonie
24 p.uł. w potrzecie dowódcy mjr Stefana Rago. 25 listopada wraz z całą brygadą znalazł się na Podhalu.
W Centralnym Archiwum Wojskowym w Warszawie
udało się odnaleźć bardzo interesujący dokument. Jest
to mianowicie wniosek o przyznanie Srebrnego Krzyża Zasługi za Dzielność, sporządzony przez dowódcę
10 Brygady Kawalerii płk dypl. Stanisława Maczka.
Wniosek datowany jest na koniec listopada 1938 r.,
a więc na kilka tygodni przed śmiercią Oleksowicza.
Przytoczmy zatem w tym miejscu w całości ów interesujący i niepublikowany dotychczas dokument: „W dniu
27 listopada 1938 r. podczas akcji na przełęczy Zdziarskiej był jako trębacz podoficerem obserwatorem 1 szwadronu, który wchodził w skład dywizjonu śp. Mjora Rago.
Wysłany przez dowódcę 1 szw. do mjr. Rago przyszedł
w chwili, gdy śp. mjr Rago wysunąwszy się przed lizierę

„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
lasu trafiony został pociskiem nieprzyjacielskim. Widząc
upadającego majora kpr. Oleksowicz podbiegł do niego
celem niesienia pomocy, nie bacząc na ogień nieprzyjaciela, wziął ciało śp. mjra Rago chcąc je wycofać do
lasu. W czasie niesienia pomocy został raniony trzema
pociskami ckm w nogę, łokieć i żebra. Czynem swoim
dał przykład nie tylko odwagi, lecz także przywiązania
i dyscypliny w stosunku do poległego oficera. Kpr. Oleksowiczowi grozi amputacja nogi.”
Kpr. Henryk Oleksowicz w szpitalu klimatycznym
w Zakopanem
Wniosek dowódcy został pozytywnie rozpatrzony
i w dniu 6 grudnia 1939 r. Srebrny Krzyż Zasługi został
mu oficjalnie przyznany. W tym samym czasie otrzymał
również awans do stopnia plutonowego. Ranny Oleksowicz trafił do zakopiańskiego szpitala klimatycznego.
W grudniu 1938 r. rannego odwiedził ojciec Jan
Oleksowicz, który bardzo przeżył tragiczne wydarzenia,
będące udziałem jego syna. Mimo stałej i doskonałej
opieki lekarzy oraz personelu pielęgniarskiego, przez
cały okres pobytu u Henryka utrzymywała się wysoka
gorączka. Mimo wielu zabiegów jego stan z dnia na
dzień się pogarszał, co spędzało sen z oczu jego bliskim.
W ostatnim liście do syna datowanym 7 stycznia 1939 r.
Jan Oleksowicz kolejny raz pytał o stan jego zdrowia,
o to czy gorączka ustąpiła. Kończąc, wzruszający list
pisał: „Pozdrawiamy cię Wszyscy Mój Drogi Synu
i prosimy Boga ażebyś jak najszybciej wyzdrowiał. Pozdrawiam serdecznie tę Panią co Cię opiekuje...”. Niestety, rany jakich doznał Henryk Oleksowicz w czasie
incydentu były na tyle poważne, że w ich wyniku zmarł
13 stycznia 1939 r.
Ostatnia droga
Z należnymi bohaterowi honorami Podhale żegnało zmarłego. z odniesionych ran plut. Henryka Oleksowicza. Ukazująca się w tym czasie w Nowym Targu
„Gazeta Podhala” pisała: „Zwłoki dzielnego żołnierza
zostały w Zakopanem uroczyście przez tłum ludności
odprowadzone na stację kolejową do wagonu-kaplicy
i odwiezione na wieczny spoczynek do Zbydniowa. Wartę honorową pełnili podoficerowie pułku z Kraśnika, do
którego Zmarły należał. Na żałobne pożegnanie obrońcy
Ojczyzny zabrzmiała „Nuta Sabałowa”, rzewnie i boleśnie, z wyrazem podzięki za krwi przelanie i utratę życia
w obronie Jaworzyny i szczytów tatrzańskich. Imię ś.p.
plut. Oleksowicza pod Tatrami pozostanie u ludności na
zawsze w pamięci Cześć i spokój wieczny dzielnemu żołnierzowi polskiemu !”
Uroczystości żałobne odbyły się 17 stycznia
1939 r. w kościele parafialnym w Zaleszanach. Wzięli w nich udział m.in. gen. Tadeusz Kasprzycki Minister Spraw Wojskowych, płk dypl. Stanisław Maczek,
i płk dypl. Kazimierz Dworak. Mszę świętą odprawiał
ks. proboszcz płk Jan Głót, w asyście ks. por. Sapatałowicza oraz ks. Tchurzeskiego. Po uroczystym nabożeństwie plut. Henryk Oleksowicz spoczął na miejscowym
cmentarzu parafialnym. W tym samym dniu w macierzystym garnizonie w Kraśniku, kapelan pułku odprawił
Mszę Świętą za tragicznie zmarłego podoficera.
Symbol pamięci
W miejscu gdzie poległ mjr Rago i ciężko ranny
został kpr. Oleksowicz bardzo szybko, prawdopodobnie kilka dni po tragicznych wydarzeniach, żołnierze
z 24. pułku ułanów ustawili drewniany krzyż. Jego wizerunek na szczęście zachował się na starych fotografiach.
Bardzo dobrze widać go zarówno na zdjęciach znajdujących się w albumie pamiątkowym pułku jak i na fotografiach prywatnych, wykonanych np. przez przyjaciół
Jana Plucińskiego. Wielu turystów odwiedzających odzyskane jesienią 1938 r. tereny niejednokrotnie zapalało
przy nim znicze i składało wiązanki kwiatów. Wiosną
1939 r. otoczony został drewnianym płotkiem. Miejsce
tragicznych wydarzeń objęte było opieką zarówno przez
młodzież jaworzyńskiej szkoły jak i dorosłych mieszkańców tej miejscowości. W pierwszych dniach września 1939 r. krzyż został usunięty i zniszczony przez żołnierzy słowackich, uczestniczących w agresji na Polskę.
Okres okupacji oraz ponowne po zakończeniu II wojny
światowej włączenie części polskiego Spisza i Tatr do
Czechosłowacji, nie pozwalał na realizację pomysłu,
ponownego ustawienia go w miejscu tragicznych wydarzeń. Wydaje się jednak, iż obecnie po wejściu Polski
i Słowacji do struktur łączącej się Europy warto by podjąć wysiłki zmierzające do jego powrotu, jako symbol
wspólnej, choć tragicznej historii i śmierci żołnierzy obu
„walczących” stron.
Kończąc niniejszy artykuł pragnę serdecznie podziękować za pomoc i życzliwość ks. proboszczowi ks. Tadeuszowi Prucnalowi oraz p. Marii Myszce za udostępnienie bezcennych pamiątek i dokumentów z rodzinnego
archiwum, bez których pomocy ta część mej rozprawy
nigdy by nie powstała.
fot. ze zb. Marii Myszki
35
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
OD ZAOLZIA PO JAWORZYNÊ
W dniu 5 marca 2005 r. w Izbie Regionalnej im.
ks. prof. Józefa Tischnera (Miejskim Ośrodku Kultury)
z inicjatywy Komisji Historii Wojskowości Polskiego
Towarzystwa Historycznego, Związku Podhalan oraz
MOK w Nowym Targu odbyła się promocja książki
pt. Od Zaolzia po Jaworzynę - rewindykacje graniczne
jesienią 1938 roku. Zgodnie z programem przywitano licznie zgromadzonych
gości oraz uczestników
promocji. Były też okolicznościowe wystąpienia
a później projekcja filmu
dokumentalnego z 1938 r.
pt. „Zaolzie wraca do
Polski”. Po filmie odbyła się dyskusja panelowa
z udziałem autorów.
Książka zawiera ciekawe artykuły i rozprawy
następujących autorów:
- Krzysztof Nowak, Zaolzie w wielkiej i małej polityce 1920-1938. - Marek Piotr Deszczyński, „Akcja
Zaolziańska” 1938 r. – co pozostało do wyjaśnienia?
- Mečislav Borák, Starcie zbrojne polskiego i czechosłowackiego wojska pod Czacą 25.XI.1938 r.
-Jerzy M. Roszkowski, Kształtowanie się południowej
granicy Polski na odcinku słowackim w latach 1918-1938.
- Robert Kowalski, Działania Grupy Operacyjnej „Podhale” na Spiszu, Orawie i w Pieninach jesienią 1938 roku.
Znalazły się w niej również cenne dokumenty i materiały:
- Janusz Ryt, Sprawozdanie z działalności Policji
Państwowej Województwa Śląskiego przy zajmowaniu
Śląska za Olzą.
- Robert Kowalski, Raport z prac Oddziału II Sztabu
Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Śląsk”.
- Janusz Ryt, Obraz ostatnich lat pracy Ekspozytury
2 w relacji kpt. Wojciecha Lipińskiego.
- Marek Gotkiewicz, Refleksje dra Mariana Gotkiewicza, członka polsko-słowackiej Komisji Delimitacyjnej
nad przebiegiem jej prac ( a co nas szczególnie interesuje
materiały dotyczące zmian granicznych na Polskim Spiszu
i Orawie).
Referaty i materiały były wcześniej prezentowane
w czasie seminarium, które miało miejsce w Nowym Targu w dniu 27 listopada 2003 roku, a które zorganizowano
w 60. rocznicę powrotu Zaolzia i Jaworzyny do Polski.
W książce znalazło się szereg niepublikowanych dotąd
historycznych zdjęć, ciekawych ilustracji, tablic, tabel,
map, a także noty o autorach. Książka została wydana
36
drukiem dzięki pracy redakcyjnej i ofiarnym staraniom
naszego kolegi Roberta Kowalskiego, dzięki społecznemu wysiłkowi autorów publikacji i przy wsparciu
finansowym miejscowych obywateli i instytucji, którym
serdecznie dziękujemy i gratulujemy, bo warto było.
A sponsorami publikacji byli:
Bank Spółdzielczy w Bukowinie Tatrzańskiej
Bank Spółdzielczy w Jabłonce
Urząd Gminy w Bukowinie Tatrzańskiej
Urząd Gminy w Lipnicy Wielkiej
Urząd Gminy w Łapszach Niżnych
Bronisława Guzik – „Willa Jodła”
Michał Borzęcki – „Karczma u Borzanka”
Drukarnia „MK” s.c. w Nowym Targu
Książkę można nabyć w nowotarskiej księgarni przy
Rynku 22 lub złożyć zmówienie na adres e-mailowy:
[email protected] lub telefonicznie (0-18) 26 48 260.
St. Budzyński
Hawrań i Murań
Litworowe doliny
czarne stawy wyśniły,
górą jasna pogoda,
a dołem biała woda
pośród kosodrzewiny.
Wołało i śpiewało,
zielonym wiatrem wiało,
przyleciał biały obłok
i słońce go przebodło,
rozświeciło, rozwiało.
Zieleniło się, kwitło,
wrzało głębią błękitną,
wiosną śnieżnopuszustą,
nieuchwytną, przejrzystą,
nieprawdziwą, niezwykłą.
Przez dolinę z oddali
leśną radość wołali,
a zwabiony wołaniem,
stanął Hawrań z Muraniem,
jak ich dwoje na hali.
Władysław Broniewski
Fot. A. Morawski
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Ja przetrwałem…
Przyznam, że grubo przed Wielkanocą nie przypadkowo
sięgnąłem do zbioru wierszy pisanych gwarą pt. „Nuty serdeczne” z przedmową Andrzeja Kudasika i przychylną opinią
prof. Józefa Bubaka z 1995 roku. Miałem szczery zamiar poszperać w poezji gwarowej i opublikować coś świątecznego
ze spiskich autorów, a zarazem dla popularyzacji ich dorobku
poprzez naszą gazetę. Znalazłem Roberta Kowalczyka, Walentego Plucińskiego, Andrzeja Rusnaka, Barbarę Paluch i Marię
Waniczkową - niemniej z uwagi na nastrój „rekolekcyjny” moją
uwagę zwrócił wiersz nieznanego mi Władysława Szepelaka
- Spowiydź górola. A może by to zaprezentować, pomyślałem
i zaraz zamiar ten porzuciłem, bo nie wiadomo czy taką poezję
dawać czytelnikom w oryginalnej wersji podhalańskiej, czy też
przetransponować na jakąś odmianę gwary spiskiej.
W międzyczasie media podawały bez przerwy bulwersujące fakty o fałszowaniu historii, a to przez Żydów, a to
przez Niemców, to znów przez Rosjan, którzy chcą uczcić
katastrofalną dla Polski „Jałtę”. Irytowało mnie nawet instrumentalne traktowanie historii przez naszych wydawałoby się
odwiecznych sprzymierzeńców: Francuzów, Anglików. Dość
wspomnieć haniebne zakłamanie przez tyle lat w sprawie
Katynia i jakoby „przypadkową” śmierć gen. Sikorskiego pod
Gibraltarem, który kategorycznie żądał od Zachodu wyjaśnienia okoliczności mordu tysięcy polskich jeńców. Przeraziłem
się atakiem Bohatera „Solidarności” na Radio Maryja, które
dopuściło do głosu ludzi mających własne zdanie w sprawie
zamian ustrojowych w Polsce pod koniec XX wieku. Furia
z jaką Lech Wałęsa zaatakował rozgłośnię jest zastanawiająca.
Jak nasz Prezydent, człowiek z Maryją w klapie marynarki,
może tym czy innym katolikom robić takie rzeczy! Smutne
chwile refleksji spotęgowała wiadomość o śmierci Jana Nowaka
Jeziorańskiego, którego osoba była dowodem, że o prawdę
trzeba walczyć do końca. Śmierć Kuriera z Warszawy pewnie
przyjęły z ulgą środowiska na Zachodzie, bowiem był ich wyrzutem sumienia. Pomimo bowiem raportów dostarczanych
z Polski o postępującej zagładzie Żydów nikt nie pośpieszył
bezbronnym ludziom w pomocą do samego końca II wojny
światowej. Dlaczego? Otóż, aby nie być posądzonym, że ta
wojna to wojna w obronie Żydów, wyczytałem w jednej z gazet.
Mimo zatem technicznych możliwości nie odważono się zbombardować torów kolejowych, którymi dowożono do Auschwitz
setki tysięcy ofiar z całej Europy, choć obok bombardowano
budynki fabryczne.
Przyznam, że czara goryczy przelała się po obejrzeniu filmu TVP o tzw. Goralenvolku. Nie chodzi o to, aby bronić grupę
nielicznych zdrajców, tylko o to aby przy tym nie zapominać
o tysiącach polskich ofiar II wojny światowej, także z terenu
Podhala. Chodzi też o to, aby nie pokazywać ludzi z gór - górali,
jako motłochu, który w czasie wojny zhańbił się kolaboracją,
a teraz żyje sobie dostatnio z turystów i jeszcze zataja przed
nimi niechlubne karty swojej historii. Dla ludzi z głębi Polski
nie ma różnicy pomiędzy góralem podhalańskim, spiskim
czy orawskim - zatem ten film uderza w całą góralszczyznę.
Przekazując materiały do gazety „Na Spiszu” zobaczyłem
w drukarni okładkę książki pt.
„Ja przetrwałem…”ze znajomym
mi już nazwiskiem Władysława
Szepelaka. I to zadecydowało, że
jednak człowiek ten - choć spoza
Spisza - zasługuje nie tylko na zamieszczenie utworu poetyckiego,
ale też choćby na krótką notkę
biograficzną.
Władysław Szepelak urodził
się w 1924 r. w Zakopanem, ale
dzieciństwo spędził w Bielance.
Jako młody człowiek pracował
Władysław Szepelak
przy budowie drogi Chabówka-Zakopane. Po wybuchu II wojny
światowej trudnił się przemytem
na Słowację a razem z ojcem wstąpił do Związku Walki Zbrojnej.
W oddziale kpt. Wojciecha Bolesława Duszy „Szaroty” pozostawał
do września 1943 roku, kiedy Gestapo otoczyło dom Szepelaków.
Zginęli wtedy babcia, ojciec i jeden
z partyzantów. Władysław wraz
z matką i stryjem byli więzieni
w Czarnym Dunajcu, w zakopiańskiej willi „Palace” (zwanej
Katownią Podhala) i Montelupich
w Krakowie. Cała trójka trafiła do
obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu (Auschwitz), gdzie
zginęła matka i stryj. Władysław przetrwał obozy: Auschwitz,
Mauthausen i Ebensee. Wyzwolenie przez amerykańskie wojska w maju 1945 roku doczekał schorowany, o wadze 37 kg,
z odmrożeniami i gruźlicą. Jeszcze rok przebywał w szpitalach
i sanatoriach. Potem wyjechał na Ziemie Odzyskane, by następnie w 1951 roku powrócić na Podhale. Ciężko pracując,
zdobył kwalifikacje ciesielskie, murarskie, zbrojarskie oraz
uprawnienia architektoniczno-budowlane. Pracował przy
budowie kombinatu obuwniczego w Nowym Targu, obiektów
w Nowej Hucie i Rabie Wyżnej. Zasłynął w swoim środowisku i w sąsiednich miejscowościach jako fachowiec kierujący
budowami kościołów, plebanii, szkół oraz ośrodków zdrowia.
Przez cały ten czas pisał wiersze o tematyce partyzanckiej
i religijnej, gawędy i opowiastki. Co roku uczestniczy w Święcie
Poezji Góralskiej, ludźmierskich Konkursach Poezji Religijnej,
ogólnopolskim konkursie im. Jana Pocka. Zebrał tam wiele
nagród i wyróżnień, a od 1996 roku jest członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Z obozową i wojenną przeszłością
związane są przyznane mu medale i krzyże: Armii Krajowej,
Partyzancki, Oświęcimski i inne.
Gdy skończyłem pisać stwierdziłem, że los podsuwał mi
od początku tego niesamowitego człowieka, aby zaprezentować go czytelnikom ze Spisza. Tylko czemu los chodzi takimi
krętym drogami?…dumałem.
Jan Budz
Wydawca: Zakład Poligraficzny „MK”s.c.
34-400 Nowy Targ, ul. Waksmundzka 63, tel. (0-18) 266 48 52
37
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Zapraszamy do udziału w konkursie...
Śpiskie śpywonki, modlitwy
i cystom gwarom opowiadania
III Regionalny Konkurs im. bł. ks. Józefa Stanka organizowany przez Szkołę Podstawową w Łapszach Niżnych
I. Temat konkursu:
Śpiskie śpywonki, modlitwy
i cystom gwarom opowiadania
W pamięci Spiszaków zachowało się wiele ludowych melodii i tekstów, niektóre zostały zapisane czy
nawet opublikowane. Niestety, niektóre teksty i melodie zanikły, do niektórych nie przywiązujemy większej
wagi. Aby ocalić od zapomnienia, chcielibyśmy udokumentować tą część kultury duchowej Spisza.
II. Cele konkursu:
1. Rozbudzenie zainteresowania uczniów własnym regionem
2. Dociekanie skąd pochodzą teksty i melodie spiskich
modlitw, opowiadań.
3. Poznanie różnych źródeł i metod zdobywania informacji.
4. Ocalenie od zapomnienia i udokumentowanie ginących zabytków kultury duchowej Spisza.
III. Praca konkursowa – zakres i organizacja:
1. Może być w formie wywiadu ze starszą osobą pochodzącą lub zamieszkałą na Spiszu. Oprócz właściwego
tekstu wywiadu konieczne jest podanie metryczki informatora czyli wieku, miejsca obecnego zamieszkania i daty urodzenia informatora.
2. Jedną z form pracy konkursowej mogą być zapisane
lub nagrane teksty i melodie różnych pieśni: a)obrzędowych, b) pasterskich, c) drużbiarskich, d) rekruckich (wojsko), e) ballady, f) inne.
3. Pieśni religijne powinny być w gwarze. Mogą to być:
a) pastorałki, b) kolędy, c) dotyczące obrzędów religijnych
4. Konkurs obejmuje także zapis słów, ewentualnie melodii (jeśli są) modlitwy w gwarze.
5. Praca konkursowa może obejmować rozmowę w gwarze o ciekawym wydarzeniu z młodości rozmówcy.
6. W pracy konkursowej można uwzględnić mało znane lub zanikłe przykłady powiedzeń zwyczajowych,
okolicznościowych, religijnych w gwarze np. ...raty
przeraty..., dej Ci Boze zdrowie... itp.
Wskazane są nagrania na taśmie magnetofonowej.
Ilość opracowanych zagadnień jest dowolna. Komisja
oceniająca będzie brać pod uwagę zarówno jakość i róż-
norodność zagadnień jak również ilość udokumentowanego tekstu.
Nadesłane prace będą rozpatrywane w dwu kategoriach: dorosłej i dziecięcej. Dorośli autorzy prac konkursowych powinni podać swoje imię, nazwisko, adres,
zaś uczniowie obok swojego nazwiska, adresu i szkoły
do której uczęszczają, powinni dołączyć nazwisko i imię
opiekuna (osoba dorosła), z którego pomocy i wskazówek korzystali.
Prace konkursowe należy przesłać lub złożyć osobiście w sekretariacie Szkoły Podstawowej w Łapszach
Niżnych, (kod 34 –442) do wtorku 31 maja 2005 roku.
IV. Jury konkursu:
Komisję oceniającą prace utworzą przedstawiciele: organizatora (SP w Łapszach Niżnych.), etnografowie i muzykolodzy oraz nauczyciele ze szkół z których
uczniowie wezmą udział w konkursie. Komisja zastrzega sobie prawo wykorzystania nadesłanych prac do dokumentacji kultury regionalnej w formie publikacji lub
muzycznego nagrania.
Sumienne i rzeczowe prace konkursowe mogą być
podstawą do opracowania pracy popularno-naukowej
n/t Polskiego Spisza.
V. Nagrody:
Każdy uczestnik konkursu otrzyma pamiątkową
nagrodę. Autorzy wyróżnionych przez Komisję konkursową prac otrzymają cenne nagrody rzeczowe.
Nagrodą główną jest bezpłatny udział w kilkudniowej wycieczce (wrzesień 2005r.) do Warszawy i do innych miejsc związanych z patronem szkoły organizującej ten konkurs.
VI. Podsumowanie konkursu,
ogłoszenie wyników i wręczenie nagród nastąpi
w pierwszej połowie czerwca 2005 r. Wszystkie wątpliwości związane z regulaminem konkursu można wyjaśnić osobiście lub telefonicznie w Szkole Podstawowej
w Łapszach Niżnych (tel/fax 2659547)
Przewodniczący Komisji Konkursowej
etnolog Julian Kowalczyk
GAZETA ZWI¥ZKU POLSKIEGO SPISZA
Redaguje zespó³: Jan Budz, Stanis³aw Budzyñski, Julian Kowalczyk (redaktor naczelny),
El¿bieta £ukuś, Franciszek Payerhin, Marian Pukañski
Adres do korespondencji: 34-442 £apsze Ni¿ne, ul. D³uga 125, tel.: (0-18) 265 93 16, e-mail: [email protected]
Wydawca: Zarz¹d G³ówny Zwi¹zku Polskiego Spisza
Sk³ad komputerowy i druk: Drukarnia „MK” s.c., 34-400 Nowy Targ, ul. Waksmundzka 63, tel.: (0-18) 266 48 52, e-mail: [email protected]
38
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.

Z kroniki żałobnej
Zmarł Emil Kowalczyk
z Orawy
W środę 23 lutego 2005 r. zmarł wybitny polski
regionalista, poeta i autor wielu publikacji, społecznik,
zasłużony działacz Związku Podhalan i Towarzystwa
Przyjaciół Orawy - Emil Kowalczyk z Lipnicy Wielkiej. Był wieloletnim prezesem ZP na Orawie, zasiadał
w prezydium ZG Związku Podhalan w Polsce. Z wykształcenia dr filologii polskiej, pomimo wielu lat spędzonych
w Krakowie ( szkoła średnia, studia wyższe ) powrócił na
Ostatnie pożegnanie śp. Emila Kowalczyka, cmentarz
w Lipnicy Wielkiej na Orawie, fot. St. Budzyński
pogrzebowym przemaszerowało kilkadziesiąt pocztów
sztandarowych, delegacji z wieńcami i kwiatami. Przybyli
przedstawiciele samorządów powiatowych i gminnych,
delegacje wielu stowarzyszeń i organizacji do których
Zmarły należał lub z nimi współpracował. Licznie dopisała lokalna społeczność. W ostatniej drodze Zmarłemu towarzyszył kilkutysięczny tłum wypełniając trasę
przemarszu od kościoła po cmentarz. Mowy pożegnalne
nad grobem wygłosili m. in.: honorowy prezes TPO
ks. Władysław Pilarczyk, prezes Związku Podhalan w
Polsce Jan Hamerski, przewodniczący Euroregionu „Tatry” Wendelin Haber i konsul RP w Chicago a zarazem
przyjaciel Zmarłego - Franciszek Adamczyk.
jk
Zmarła
Barbara Peszat-Królikowska
Delegacja ZPS w kondukcie żałobnym, fot. F. Payerhin
ukochaną rodzinną Orawę, by tu szerzyć wiedzę i miłość
do rodzinnej ziemi wśród uczniów (był nauczycielem
i dyrektorem szkoły Podstawowej w Lipnicy) jak również
wśród starszych ( jako animator kultury ludowej, orawski
poeta). Był członkiem Towarzystwa Przyjaciół Orawy,
zasiadał we władzach Euroregionu „Tatry”, był aktywnym
samorządowcem. Pełnił funkcję radnego i przewodniczącego Rady Gminy.
Pogrzeb, który odbył się 26 lutego w Lipnicy
Wielkiej, był okazją do złożenia hołdu Wielkiemu Orawiakowi. Mszę św. pogrzebową odprawił biskup Jan
Szkodoń w asyście kilkunastu kapłanów. W kondukcie
W wieku 80 lat, 27 lutego 2005 roku zmarła w Krakowie, osoba bardzo zasłużona dla Podhala i jego kultury.
Została pochowana 7 marca na cmentarzu w Krakowie-Rakowicach. W imieniu Związku Podhalan Barbare
pożegnał Józef Staszel, były prezes Związku Podhalan.
Zmarła Barbara Peszat Królikowska była znanym
i cenionym etnomuzykologiem, która całe swoje życie
spędziła na utrwalaniu na taśmie magnetofonowej lub
filmowej folkloru muzycznego górali. Jej nagrania były
słynne w całej Polsce i Europie. Jedno z prezentowanych
w Bratysławie nagrań zdobyło nawet I. miejsce w Europie.
Zasiadała w Jury wielu konkursu muzyk i festwali. W czasie nagrywania wesela spiskiego w opracowaniu śp. Jana
Plucińskiego przez Telewizję Polską w 1983 r. w Łapszach
Niżnych razem z Aleksandrą Bogucką (etnomuzykolog)
przygotowywała stronę muzyczną filmu.
jk
39
„Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r.
Pożegnanie Ojca Świętego
Ks. Władysław Zązel wspomina Ojca Świętego
przed wadowickim kościołem, 3.04.2005 r.
Spiszacy oddają hołd Ojcu Świętemu w wadowickim kościele,
3.04.2005 r.
Poczty sztandarowe ZP w hołdzie przed domem rodzinnym
Jana Pawła II w Wadowicach, 3.04.2005 r.
Delegacje górali przed kościołem, Wadowice 3.04.2005 r.
Dzieci z Krempach podczas modlitwy różańcowej
Ostatni hołd Ojcu Świętemu w Czarnej Górze
40

Podobne dokumenty