Pożegnanie Ojca Świętego
Transkrypt
Pożegnanie Ojca Świętego
GAZETA ZWI¥ZKU POLSKIEGO SPISZA • Czarna Góra • Dursztyn • Falsztyn • Frydman • Jurgów • Kacwin • Krempachy • £apszanka • • £apsze Ni¿ne • £apsze Wy¿ne • Niedzica • Niedzica-Zamek • Nowa Bia³a • Rzepiska • Trybsz • Nr 1 (55) ROK 2005 ISSN 1234-2262 Cena: 3,50 z³ Pożegnanie Ojca Świętego Modlitwa Spisza W sobotę 2 kwietnia 2005 r. zmarł Ojciec Święty Jan Paweł II - papież. Osoba umiłowanego Ojca Świętego zawsze znaczyła wiele dla mieszkańców Spisza. Dlatego też wspieraliśmy modlitwą różańcową jego zmagania z chorobą. Modlitwie towarzyszyła nadzieja, że stan zdrowia jeszcze się poprawi. W Drodze Krzyżowej w rzymskim Coloseum Papież uczestniczył już tylko za pośrednictwem telewizji, co uświadomiło nam, że zbliża się kres Jego ziemskiej wędrówki. Niepokojące wiadomości o stanie zdrowia przyszły w piątek rano. Z napięciem słuchaliśmy radia i telewizyjnych relacji. W sobotę ze wszystkich kościołów płynęły rzewne modlitwy. ciąg dalszy na str. 2 Przelot Ojca Świętego Jana Pawła II nad Spiszem w 1997 r. - w głębi Zamek w Niedzicy. Fot. z arch. L`osservatore Romano Uroczysty apel w Szkole Podstawowej im. Jana Pawła II w Kacwinie, 7.04.2005 r. - prezentacja szkoły wewnątrz numeru. Foto J. Kowalczyk Msza święta żałobna po pogrzebie Ojca Świętego - kościół pw. Trójcy Świętej w Czarnej Górze, 8.04.2005 r. Foto J. Budz 1 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. dokończenie ze str. 1 Modlitwa Spisza W Ludźmierzu, miejscu szczególnie miłym Ojcu Świętemu i Matce Najświętszej, o godzinie 18.00 rozpoczęła się błagalna Msza Święta z adoracją Najświętszego Sakramentu, a następnie uroczysty Różaniec, na którym obecni byli licznie zgromadzeni Podhalanie, a także Spiszacy. Zgromadzenie zakończyło się rozważaniem Tajemnic Światła, niebawem nadeszła smutna wiadomość o śmierci Ojca Świętego – była to sobota (godz.21.37), w przeddzień święta Miłosierdzia Bożego. Na Spiszu i w całym kraju odezwały się dzwony, którym przewodził Zygmunt, król dzwonów z katedry na Wawelu. Obraz Ojca Świętego w kościele św. Kwiryna w Łapszach Niżnych. Fot. J. Kowalczyk w pierwszej chwili doznali uczucia jakiejś niewyobrażalnej pustki, osierocenia i strachu, a na ustach ludzi pojawiło się pytanie: co dalej? Do złudzenia przypominało to doświadczenie uczniów Jezusa Chrystusa po Jego męczeńskiej śmierci. W tej sytuacji do wielkiego symbolu urósł heroiczny gest jakim było ostatnie wielkanocne błogosławieństwo Urbi et Orbi. Wyciągnięta ręka Ojca Świętego po raz ostatni przypominała światu, że Chrystus Zmartwychwstał i w tym jest Nadzieja Świata. I chociaż nie mógł wypowiedzieć ani jednego słowa, wszyscy znali je doskonale: Nie lękajcie się! Popatrzcie na ten Krzyż, Miłość i Miłosierdzie potężniejsze niż śmierć. Nawracajcie się, czyńcie pokutę i bądźcie wiernymi Chrystusowi. Po pierwszym szoku wróciła do ludzi chrześcijańska nadzieja. Kościoły zapełniły się rozmodlonymi ludźmi, zwłaszcza na Anioł Pański i w porze Apelu Jasnogórskiego. Młodzież spiska z rozrzewnieniem śpiewała Jego ulubioną Barkę, ale też wiele innych pieśni wyrażając tym samym wdzięczność Bogu za dar Tego Pontyfikatu. Zewnętrznym wyrazem szacunku dla Ojca Świętego były specjalne ołtarzyki we wszystkich kościołach podobiznami Papieża, które tonęły w kwiatach. Także w oknach i na ścianach wielu domów wywieszano portrety Ojca Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Czarnej Górze - Zagórą Na wieść o śmierci Ojca Świętego w całej Polsce a także w naszym góralskim regionie odczuwało się na każdym kroku żal i ból płynący z głębi serca, tak silny, jakby to umarł ktoś z rodziców, najserdeczniejszy brat i przyjaciel. Ucichli ludzie, zmalał do minimum codzienny zgiełk, nastał czas modlitwy i refleksji. Wielu, jakże wielu ludzi zapłakało wtedy w swoim domowym zaciszu, gdy telewizja pokazała ciało naszego Ojca Świętego, i te rzesze ludzi, które zmierzały do bazyliki Świętego Piotra, aby oddać mu hołd. Wzruszenie potęgowały doniesienia o cierpieniach Jana Pawła II, które przypominały w pewnym sensie cierpienia samego Mistrza. Wierni w wielu miejscach globu ziemskiego, a zwłaszcza Polacy 2 Różaniec - kościół pw. św. Sebastiana w Jurgowie. Fot. J. Budz „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Świętego. W miejscach historycznych spotkań z Ojcem Świętym, pod przykościelnymi Krzyżami Misyjnymi, a nawet przydrożnymi kapliczkami gromadzono się na wspólną modlitwę, zapłonęły znicze - ludzie przynosili kwiaty. Na wieżach kościołów, obiektów publicznych i na wielu domach wywieszono flagi z czarnymi wstęgami na znak narodowej żałoby. W przeddzień pogrzebu we wszystkich kościołach w Polsce odprawiano dziękczynne msze święte, często z udziałem pocztów sztandarowych organizacji regionalnych, strażackich i lokalnych stowarzyszeń. W szkołach Gazetka ścienna poświęcona Ojcu Świętemu w Gimnazjum w Krempachach... w Rzymie. Tak to w skrócie przeżyliśmy ten historyczny czas, przypominający Wielki Tydzień. Trzeba powiedzieć, że pomogły nam w tym media, a zwłaszcza telewizja, która na wielu kanałach przypinała nauczanie Ojca Świętego i rzetelnie oddawała nastroje narodu. Śmierć Ojca Świętego Jana Pawła II choć spodziewana zaszokowała i wywołała na nowo wiele tematów istotnych dla współczesnej cywilizacji. Wielu ludzi przyznaje się do nawrócenia, wielu zobowiązuje do poMłodzież kacwińska podczas drogi krzyżowej poświęconej zmarłemu Ojcu Świętemu. Fot. J. Kowalczyk młodzież i dzieci przygotowali gazetki poświęcone Ojcu Świętemu. Odbywały się uroczyste Apele, a często także szkolne procesje dziękczynne zakończone mszą świętą i komunią. Odmawiano Różaniec i Koronkę do Miłosierdzia Bożego. W wielu miastach odbyły się tzw. Białe Marsze. Górale na znak przywiązania do Papieża zapalili Watry. Watrę zapalono również na Czarnej Górze. Ludzie modlili się u stóp Krzyża Milenijnego, a modlitwom przewodniczył ks. Hubert Kasztelan. Wielu rodaków było w tym czasie w podróży, aby jako pielgrzymi uczestniczyć w piątek (8.04.2005) w ceremonii pogrzebowej na Watykanie. To dzięki nim w morzu ludzkich głów rozpoznać można było naszych rodaków, bo wśród tysięcy kolorowych narodowych flag przeważały sztandary biało-czerwone. Jeśli na ten pogrzeb każdy uczestnik przyniósłby kwiaty jak to jest w zwyczaju, to z pewnością przeważałyby białe lilie i czerwone róże. W dniu pogrzebu cała Polska zamarła, nie pracowały zakłady pracy, instytucje państwowe i usługowe. Część ludzi zgromadziła się w modlitwie na publicznych zgromadzeniach, niektórzy udawali się w miejsca związane z życiem lub pobytem Ojca Świętego. Większość ludzi, także na Spiszu, uczestniczyła w ostatnim pożegnaniu za pośrednictwem telewizji. Natomiast msze święte w intencji Papieża odbywały się we wszystkich kościołach po południu i wieczorem – już po ceremonii pogrzebowej ... i w Szkole Podstawowej w Nowej Białej. Fot. J. Budz głębienia swojej wiary. Szacunek okazywany Ojcu Świętemu z wszystkich narodów, religii i państw jest przede wszystkim szacunkiem okazanym Kościołowi Świętemu na czele którego stał niestrudzony Pasterz i Pielgrzym. To hołd dla Ewangelii Chrystusowej, której bramy piekielne nie przemogą. Nauczanie Ojca Świętego spotykało się poza Kościołem z krytyką i sprzeciwem ze strony wielu środowisk uważających się za jedynie właściwe, demokratyczne i poprawne politycznie. Okazuje się, że Prawda jest trudna do przyjęcia. Moment umierania Jana Pawła II w związany czasem Zmartwychwstania Pańskiego i sama śmierć w przeddzień ustanowionego przez Niego święta Miłosierdzia Bożego jest znakiem czasu. Jest drogowskazem, którego lekceważyć nie wolno. (red) 3 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Góralski hołd - zrządzenie boskie Wieczorem w sobotę 2 kwietnia 2005 roku zmarł po długiej i ciężkiej chorobie Ojciec Święty Jan Paweł II. Znacznie wcześniej na niedzielę 3 kwietnia Związek Podhalan zaplanował w Oświęcimiu świąteczne wielkanocne spotkanie tzw. Święcone. Na spotkanie to zaproszeni zostali także Spiszacy; Spiski Odział ZP i delegacja Związku Polskiego Spisza. Tegoroczne spotkanie miało mieć z założenia symboliczny wymiar. Chodziło o oddanie hołdu góralom pomordowanym w obozie Auschwitz w 60 rocznicę wyzwolenia obozu, o modlitwę w intencji wszystkich ofiar II wojny światowej. W Oświęcimiu działa oddział Związku Podhalan, który przygotował się na przyjęcie zaproszonych delegacji. Wiadomość o śmierci Ojca Świętego wzbudziła wątpliwości, czy uroczystości nie odwołać. Kapelani odczytali jednak ten zbieg okoliczności jako zachętę ze strony Opatrzności, aby w tym dniu, w święto Miłosierdzia Bożego modlić się za Ojca Świętego nie gdzie indziej niż w Oświęcimiu, miejscu martyrologii setek tysięcy Polaków oraz obywateli innych narodowości (zwłaszcza Żydów, Rosjan i Cyganów). Wyjeżdżając rano w kierunku Oświęcimia każdy myślał o Ojcu Świętym, o jego rodzinnych Wadowicach. W czasie przejazdu zwracały uwagę wadowickie świątynie. Niesamowite wrażenie zrobił wiersz Władysława Szepelaka, więźnia tegoż obozu, który współwięźniom w ten sposób oddał swój osobisty hołd. Również na tzw. Żwirowisku dla uszanowania Krzyża Papieskiego delegacje złożyły kwiaty oraz odmówiono modlitwę Anioł Pański trzymając się za ręce. Następnie w kościele p.w. Św. Maksymiliana Kolbe odprawiono koncelebrowaną mszę święta z homilią kapelana ZP ks. Władysława Zązla, który z trudem opanował wzruszenie wspominając stosunek górali do wiary i ich szacunek dla Ojca Świętego, zarazem ich odpowiedzialność na przyszłość za kształtowanie sumień zgodnie z duchem Ewangelii. Kościół pw. Maksymilina Kolbe w Oświęcimiu Poczty sztandarowe ZP pod ścianą śmierci w Oświęcimiu Kiedy przez bramę obozu z napisem „Arbeit macht frei” w ciszy i zadumie przechodził długi i wielobarwny pochód w góralskich strojach nie sposób było zauważyć zaskoczenia obecnych tam wycieczek, zwłaszcza młodzieży odzianej w izraelskie flagi. Góralskie poczty sztandarowe ustawiły się w dwa szpalery, a poszczególne delegacje (w tym delegacja Związku Polskiego Spisza) podchodziły pod Ścianę Śmierci, aby pokłonić się prochom pomordowanych i zapalić znicze. Następnie odbył się apel poległych, w czasie którego wymieniano długą listę uśmierconych Podhalan z różnych miejscowości. 4 Łza kręciła się w oku, kiedy liczna grupa górali wraz z parafianami oświęcimskimi zgodnym chórem śpiewała pieśni „Abba, Ojcze...” oraz „Barkę”. Niesamowite wrażenie robił już sam wystrój kościoła z „mocnym akcentem wizualnym” poświęconym więźniom obozu oraz Św. O. Maksymilianowi. Z drugiej strony uczucia kierowały się na portret Papieża rozpostarty przed ołtarzem, na którym stały kielichy z Najświętszym Sakramentem. Kto znajdował się z prawej strony nie mógł zauważyć w tle figury Chrystusa Zmartwychwstałego oraz obrazu Jezusa Miłosiernego. Na zakończenie mszy świętej przed ołtarzem pokłoniły się również wszystkie obecne poczty sztandarowe. Jeszcze w Oświęcimiu, zupełnie spontanicznie zadecydowano, że obecne na Święconym delegacje udadzą się z modlitwą do Wadowic i oddadzą hołd Papieżowi. Wybrano nowy kościół z uwagi na dużą ilość samochodów. Odmówiono Koronkę do Miłosierdzia Bożego i złożono hołd przed ołtarzem głównym. Wiele osób zapaliło znicze obok pomnika Ojca Świętego, który znajduje się na placu przed kościołem. I tu znów niespodzianka! Jakiś niedosyt i decyzja, aby delegację już na piechotę zwartą „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Maryjo Królowo Polski – Jestem Przy Tobie ... Złożenie kwiatów i zapalenie zniczy pod pomnikiem Ojca Świętego przed nowym kościołem w Wadowicach grupą odwiedziły również „stary” kościół i dom w którym urodził się Karol Wojtyła. I tu niespodziewane zaskoczenie obecnością górali. Ekipy telewizyjne podbiegały, aby zrobić wywiady, prosiły o wypowiedzi. Delegacje udały się jednak wprost do kościoła i uczestniczyły we wspólnej z mieszkańcami Wadowic Mszy Świętej. Znów bardzo osobista homilia ks. Władysława Zązla i hołd Ojcu Świętemu złożony przez obecne poczty sztandarowe przed ołtarzem głównym świątyni, która wychowała Papieża, gdzie był ochrzczony i gdzie Homilia ks. Władysława Zązla podczas Mszy św. w starym kościele w Wadowicach wszystko się zaczęło; dzieciństwo, szkoła, teatr i kapłaństwo. Po wyjściu z kościoła na prośbę Programu I TVP zaśpiewano pożegnalną pieśń: „Jana Pawła Imię nigdy nie zaginie...”. Kiedy wyjeżdżaliśmy z Wadowic było już ciemno. W milczeniu słuchaliśmy radia i kolejnych informacji o życiu i nauczaniu Ojca Świętego. Nie mogliśmy się nadziwić ile w tym wszystkim jest zbiegu okoliczności, ile spontaniczności, a zarazem czy nie jest to zrządzenie boskie, żeznaleźliśmysięwtymdniu i w tych miejscach w centrum historycznych wydarzeń. A to był dopiero początek Wielkiego Papieskiego Tygodnia. tekst Jan Budz, fot. J. Kowalczyk , J. Budz Apostolskie nauczanie Ojca Świętego skierowane jest do wszystkich ludzi, do wszystkich narodów świata. W trudnych chwilach zwątpienia Papież swoją jednoznaczną postawą utwierdzał w wierze katolików, ale też ruszał sumienia ludzi wątpiących i niewierzących. Nie trzeba nikomu przypominać Jego ogromnej miłości do narodu polskiego. Jako syn ziemi polskiej spieszył rodakom z pomocą w trudnych chwilach komunizmu, stanu wojennego, a także po przełomie ustrojowym (po1989 roku). Pielgrzymki Ojca Świętego do Ojczyzny to nieustający Apel Miłości, to niebywałe głoszenie Bożego Miłosierdzia. To również usilna prośba do Boga: Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi – Tej (polskiej) Ziemi. Jest to zarazem wezwanie skierowane do ludzi: Otwórzcie drzwi Chrystusowi! Od początku pontyfikatu świat zadziwiało zawierzenie Papieża Marii Matce Chrystusa. Po zamachu na swoje życie testament uzupełnił słowami: „Dzisiaj pragnę do niego dodać tylko tyle, że z możliwością śmierci każdy zawsze musi się liczyć. I zawsze musi być przygotowany do tego, że stanie przed Panem i Sędzią - a zarazem Odkupicielem i Ojcem. Więc i ja liczę się z tym nieustannie, powierzając ów decydujący moment Matce Chrystusa i Kościoła - Matce mojej nadziei”. „Święty, święty ....” tak wołało wielonarodowe zgromadzenie na Placu Świętego Piotra w dniu pogrzebu Ojca Świętego. Telewizja przypomniała słowa Ojca Pio, który przed śmiercią wyraził opinię o świętości Jana Pawła II. Prasę obiegły informacje o cudownych uzdrowieniach. Na stronach internetowych Ekumenicznej Agencji Informacyjnej ukazała się zdumiewająca informacja: Ivan Dragicevic, jeden z uczestników objawień maryjnych w Medjugorie, uważa, że 3 kwietnia br. ukazała mu się Matka Boża oraz zmarły dzień wcześniej Papież Jan Paweł II - informuje chorwacki dziennik Slobodna Dalmacija. Według Dragicevica Maria przyszła najpierw sama, a po krótkiej modlitwie u jej boku pojawił się Jan Paweł II, odmłodzony, uśmiechający się, ubrany na biało ze złotym pasem. Matka Boża miała następnie powiedzieć, patrząc na Papieża: „To jest mój syn, jest teraz ze mną”. Według relacji Chorwata objawienie trwało 8 minut i miało miejsce w kościele w New Hampshire. Nie wiadomo co o tym myśleć, jak te informacje przyjmą władze duchowne. Jedno jest pewne; święto Królowej Polski w dniu 3 Maja należy świętować ze szczególną czcią. Wszystko wskazuje na to, że odtąd pamięć ludzka łączyć będzie ten dzień z podziękowaniem za wywyższenie Narodu Polskiego za przyczyną Ojca Świętego Jana Pawła II. jb 5 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Ostatnia książka Ojca Świętego Pamięć i tożsamość W marcu br. w księgarniach ukazała książka pt. „Pamięć i tożsamość” - z podtytułem Rozmowy na przełomie tysiącleci, której autorem jest Ojciec Święty Jan Paweł II. W przedmowie czytamy, że ...„Pisząc tę książkę Jan Paweł II powrócił do najważniejszych tematów rozmowy, jaka miała miejsce w 1993 roku w Castel Gandolfo. Dwaj polscy filozofowie, ks. Józef Tischner i Krzysztof Michalski zaproponowali mu przeprowadzenie krytycznej analizy historycznej i filozoficznej dwóch dyktatur, które naznaczyły piętnem dwudzieste stulecie: nazizmu i komunizmu. Nagrane wówczas rozmowy zostały potem spisane. Jednakże Ojciec Święty, wracając do kwestii podnoszonych w tamtej konwersacji, uważał za konieczne rozszerzenie perspektyw wywodu. Zatem wychodząc od wspomnianych rozmów, rozwinął swoją refleksję o nowe elementy. Tak powstała ta książka, która podejmuje zagadnienia mające istotne znaczenie dla losów ludzkości, stawiającej pierwsze kroki w trzecim tysiącleciu.”... Media uznały tę książkę jako najbardziej polską ze wszystkich publikacji Jan Pawła II. Papież chcąc pokazać zagrożenia dla świata i dla osoby ludzkiej odwołuje się bowiem bardzo często do historii narodu i państwa polskiego. Czyni to w sposób prosty i zrozumiały dla każdego człowieka, korzystając z doświadczeń duszpasterskich zdobytych w Polsce a zarazem z mistycznych przekazów siostry Faustyny o Bożym miłosierdziu. Książka została wydana 6 w momencie gdy na świecie i w Polsce poprzez różne niegroźne niby projekty propaguje się „pseudo tolerancję”, kiedy zdezorientowani ludzie potrzebują jak ryba wody oceny tego co się dzieje, jakiegoś drogowskazu. Analiza dotyczy co prawda „modnych” totalitaryzmów (nazizmu i komunizmu), ale Ojciec Święty zdecydowanie ich źródło widzi w ideologii tzw. Oświecenia, która także współcześnie jest na Zachodzie popularyzowana i stwierdza, że jak kąkol sieją się nowe „ideologie zła”. „Jeżeli z jednej strony Zachód wciąż daje świadectwo działania ewangelicznego zaczynu, to równocześnie z drugiej strony nie mniej mocne są prądu antyewangelizacji. Godzi ona w same podstawy ludzkiej moralności, godzi w rodzinę i propaguje moralny permisywizm, rozwody, wolną miłość, przerywanie ciąży, antykoncepcję, walkę z życiem na etapie poczęcia, a także na etapie schyłku, manipulację życie. Słowa te jakże wymowne są teraz w okresie choroby i starości Ojca Świętego. Słowa te zrozumiałe dla każdego normalnego człowieka, są jednak ciężkie do zniesienia dla liberałów, zwłaszcza stanowcze przyrównywanie eutanazji do praktyk stosowanych także przez nazistów (eutanazja: to zabijanie na życzenie lub za zgodą sądu ludzi starych, chorych i z wrodzonymi wadami). Hitlerowcy natomiast zabijali ludzi chromych w imię „czystości rasy”. „Program ten - kontynuuje Ojciec Święty - jest wspierany olbrzymimi środkami finansowymi, nie tylko w poszczególnych społeczeństwach, ale także w skali światowej. Może bowiem dysponować potężnymi centrami wpływów ekonomicznych, przez które usiłuje się narzucić warunki krajom będącym na drodze rozwoju. Wobec tego wszystkiego słusznie można się pytać, czy nie jest to również inna postać totalitaryzmu, ukryta pod pozorami demokracji”. Sięgnijmy to tej książki także z innego powodu. Dla nas górali spiskich nie bez znaczenia jest fakt, że źródłem przemyśleń Ojca Świętego były wątpliwości i troski m.in. ks. Józefa Tischnera, związanego z góralszczyzną poprzez miejsce zamieszkania (Łopuszna na Podhalu), ale poprzez więzy krwi ze Spiszem, bowiem dziadkowie ks. Józefa pochodzili z Jurgowa, tu też odbyły się prymicje przyszłego filozofa i przyjaciela Jana Pawła II. W tym roku minie pięć lat od śmieci ks. Józefa. Pewnie nawet nie przypuszczał, że jego cierpienia, a zarazem cierpienia Ojca Świętego zejdą się w tej książce ku przestrodze ale i pokrzepieniu wszystkich „błądzących”. Myślę że również dla opamiętaniu tych, którzy w imię fałszywie rozumianej wolności odrzucają Boga, ośmieszają Krzyż i Chrystusa Zmartwychwstałego oraz „bluźnią przeciwko Duchowi Świętemu”. jb „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Prezentacje szkó³ Szkoła Podstawowa im. Jana Pawła II w Kacwinie Kacwin to malowniczo położona w dolinie potoku Kacwinianka miejscowość, należąca do najpiękniejszych i najstarszych wsi Polskiego Spisza. Historyczne wzmianki o miejscowości pochodzą z XIV wieku. Znajdują się tutaj zabytkowe obiekty: kościół parafialny pod wezwaniem Wszystkich Świętych z początku XV wieku z barokowo – rokokowym wyposażeniem wnętrza, przydrożne kapliczki, „sypańce” czyli spichlerze oraz pozostałości 200-letniego młyna-tartaku napędzanego kołem wodnym. Na Potoku Kacwińskim w centrum wsi można spotkać największe w okolicy, malownicze wodospady,w tym największy „Mynarzko Bania”. HISTORIA SZKOŁY Dane źródłowe mówią o początkach szkolnictwa w Kacwinie już od roku 1650. Szkołą kierował wtedy proboszcz, a w pracy pomagał mu organista. Niestety, w 1757 roku wybuchł we wsi ogromny pożar, w czasie którego spłonęła także drewniana szkoła. Następna, również drewniana, przetrwała do roku 1814, kiedy to postawiono staraniem i znacznym nakładem własnym Ks. Udrańskiego, wykonany z trwałego materiału, budynek, w skład którego wchodziła: izba i kuchnia dla organisty, jedna klasa dla dzieci zaopatrzona w ławki i tablicę tzw. „Organistówka”. 22 czerwca 1896 roku poświęcono kamień węgielny pod budowę nowej szkoły katolickiej, a budową zajęła się sama gmina za radą ówczesnego proboszcza, Ks. Jana Czeperika. Budynek ten służył 100 lat ... TERAŹNIEJSZOŚĆ SZKOŁY W 1996 został oddany do użytku obecny budynek szkolny, wybudowany ze środków budżetu gminy przy dużym wkładzie społecznym mieszkańców Kacwina. Uroczystego poświęcenia dokonał Ks. Stefan Stypuła, obecny proboszcz parafii i katecheta tutejszej szkoły. Poczet Sztandarowy Szkoły Podstawowej w Kacwinie podczas uroczystości nadania imienia Jana Pawła II, 26 maja 2001 roku Nauczaniem i wychowaniem uczniów klas I – VI zajmuje się profesjonalna kadra pedagogiczna, na czele z dyr. szkoły mgr Anną Cisak. Bazę szkoły stanowi 6 sal lekcyjnych, pracownia komputerowa z dostępem do internetu, świetlica profilaktyczno-wychowawcza, biblioteka z czytelnią, klasa korekcyjno - kompensacyjna, siłownia, boisko sportowe. W szkole działa Samorząd Uczniowski, Spółdzielnia Uczniowska, Szkolna Kasa Oszczędności, Uczniowski Klub Sportowy „Jodełka”, Koło Wiedzy o Patronie, Chór Szkolny, Dziecięcy Zespół Regionalny „Majowy Wierch”, kółka przedmiotowe i artystyczne tworząc Szkolny System Zajęć Pozalekcyjnych rozwijających talenty, zainteresowania, postawy i umiejętności społeczne oraz organizatorskie uczniów. Do tradycji szkolnych należą: • Apel Papieski – 16 dnia każdego miesiąca na pamiątkę wyboru Księdza Kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową, • Rodzinny Festyn z Patronem – w rocznicę urodzin Ojca Świętego i nadania imienia szkole, • Nabożeństwa w intencji Ojca Świętego – majowe i różańcowe, • Ślubowanie klasy pierwszej, • Jasełka szkolne, • Imprezy „Andrzejkowe”, „Mikołajkowe”, „Choinka”, • Pierwszy Dzień Wiosny, • Dzień Ziemi, Dni Książki, Dzień Babci i Dziadka, Dzień Matki, Dzień Nauczyciela, Dzień Sportu. • Pożegnanie absolwentów. PATRON SZKOŁY OJCIEC ŚWIĘTY JAN PAWEŁ II Już w trakcie budowy nowego budynku szkolnego zrodziła się myśl, aby Patronem nowej szkoły był Ojciec Święty Jan Paweł II. A to dlatego, że Jan Paweł II jako Pasterz Kościoła Krakowskiego wielokrotnie odwiedzał 7 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Ks. kardynał Karol Wojtyła przed kościołem parafialnym w Kacwinie w 1970 r. Kacwin oficjalnie i prywatnie. Oficjalnie gościł w Kacwinie w 1968 roku podczas Peregrynacji Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej i w 1970 roku dokonując aktu Wizytacji Kanonicznej Parafii. Znacznie częściej przybywał do Kacwina nieoficjalnie odwiedzając ówczesnego proboszcza, księdza Andrzeja Walenia, z którym łączyły Go więzi przyjaźni. Wszystkie te spotkania ( prywatne i oficjalne) mają mieszkańcy wioski w pamięci i starannie przechowują fotografie z tego okresu jako swego rodzaju „relikwie”. Część z tych fotografii ofiarowali dla szkoły i stąd wspaniała ekspozycja na głównym korytarzu szkoły „Kardynał Wojtyła wśród nas”. Marzenia o patronie spełniły się 23 maja 1998 roku, kiedy to szkoła otrzymała imię Ojca Świętego Jana Pawła II. W trzy lata później, 26 maja 2001 roku, dzięki ofiarności mieszkańców Kacwina i rodaków zza oceanu został poświęcony sztandar szkoły. Szkoła od roku 2001 należy do Rodziny Szkół imienia Jana Pawła II. Wspólne konkursy, spotkania, zjazdy, życzenia dla Ojca Świętego, modlitwa to owoc pracy i zaangażowania także naszych uczniów i nauczycieli. Patron naszej szkoły Ojciec Święty Jan Paweł II, którego uznajemy za najwyższy autorytet w dziedzinie wychowywania i nauczania daje nam, jako swe dziedzictwo najpełniejszy obraz integralnego wychowania czło- 8 wieka do wolności. Zasadą tego wychowania jest służba osobie, aby wzrastała w swoim człowieczeństwie. „Względem Ciebie Bóg ma pewien plan, że Ty istniejesz w zamyśle nieskończonej wartości, że Ty masz znaczenie w oczach bożych jako niepowtarzalna indywidualność”. Jan Paweł II WIZJA SZKOŁY PODSTAWOWEJ IM. OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II W KACWINIE „ Nie lękamy się szukać prawdy o sobie i otaczającym nas świecie, bo przyszłość świata, Kościoła , Polski, Kacwina zależy od nas. Podmiotowość ucznia i nauczyciela rozumiemy jako swobodę w działaniu wyrażającą się wyznaczaniem sobie celów, podejmowaniem decyzji, wykonywaniem działań i sprawdzaniem wartości własnych osiągnięć. Szanujemy indywidualne potrzeby, uczucia, doceniamy swoistą wartość i odrębność każdego ucznia. Jesteśmy otwarci na innowacje i eksperymenty pedagogiczne. W naszych działaniach dydaktyczno-wychowawczych rodzice pełnią wspierającą, współtworzącą i motywującą rolę.” „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. MISJA SZKOŁY PODSTAWOWEJ IM. OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II W KACWINIE • Szkoła zdrowa, bezpieczna, z tradycjami, przyjazna dziecku, rodzinie, środowisku. • Szkoła kształci i wychowuje w duchu tolerancji, demokracji, wolności wyznania i sprawiedliwości. • Szkoła daje uczniowi możliwość samorealizacji poprzez ścisłą partnerską współpracę z rodzicami. • Szkoła dba o rozwój duchowy, fizyczny i emocjonalny ucznia. W szczególności poprzez: • Stworzenie systemu promowania i motywowania uczniów i nauczycieli. • Organizowanie zajęć integracyjnych dla uczniów, nauczycieli i środowiska lokalnego w rodzinnej atmosferze. • Prowadzenie zajęć atrakcyjnymi metodami z zastosowaniem najnowszych osiągnięć pedagogicznych i dydaktycznych. • Ustawiczne doskonalenie nauczycieli. • Promowanie szkoły w środowisku lokalnym i w regionie. WSPÓŁPRACA ZE ŚRODOWISKIEM LOKALNYM Środowisko odgrywa szczególną rolę w rozwoju osobowości ucznia. Pomocne jest w kształtowaniu odpowiednich postaw moralnych i przygotowaniu wychowanków do właściwych wyborów życiowych. Aby właściwie wprowadzić uczniów w role społeczne i zawodowe, szkoła współpracuje z następującymi instytucjami, zakładami pracy i organizacjami społecznymi: 1. Władze samorządowe (sołectwo, gmina, starostwo) • udział w akcjach typu sprzątanie świata, akcja posesja, zbiórka surowców wtórnych, • organizacja festynów, spotkań towarzyskich, wycieczek, • zapoznanie uczniów z pracą urzędów, • nawiązywanie kontaktów z władzami poprzez spotkania z nauczycielami, uczniami z okazji np. uroczystości szkolnych, 2. Administracja państwowa (Sąd Rejonowy w Nowym Targu, kurator, policja, Straż Graniczna ) • współpraca z kuratorem, • udział w zajęciach prowadzonych przez policję, Straż Graniczną na temat: bezpieczeństwo ruchu drogowego, przeciwdziałanie agresji i przestępczości, profilaktyka uzależnień) 3. Placówki kulturalne i oświatowe ( Miejski Dom Kultury w Nowym Targu, Muzealny Zespół Zamkowy w Niedzicy, Gminna Biblioteka Publiczna w Łapszach Niżnych , Gminny Ośrodek Kultury z siedzibą w Niedzicy, Państwowa Szkoła Muzyczna w Nowym Targu, Pieniński Park Narodowy) • uczestnictwo w spektaklach teatralnych, lekcjach muzealnych, audycjach umuzykalniających, • udział w konkursach organizowanych przez placówki kulturalno – oświatowe, • wyjścia do kina, muzeum, na spektakle i przedstawienia, • lekcje biblioteczne. 4.Placówki oświatowo- opiekuńcze ( Poradnia Psychologiczno – Pedagogiczna, Poradnia Uzależnień, Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej, Gminna Komisja ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych). • pomoc uczniom przejawiającym trudności w nauce i zachowaniu, • pomoc dzieciom z rodzin uzależnionych, • udzielanie pomocy rodzinom znajdującym się w trudnej sytuacji materialnej. 9 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. FORMY AKTYWNOŚCI SZKOŁY 1.We wsi: • Jasełka szkolne 26 grudnia każdego roku w Domu Strażaka, • Festyn z Patronem 23 maja każdego roku, • Występy Zespołu Regionalnego „Majowy Wierch”, • Sprzątanie Kacwina 2 razy w roku /jesienią i na wiosnę/, • Zbiórka złomu /2 razy w roku przy okazji sprzątania Kacwina /, • Zbiórka makulatury, używanych baterii /przez cały rok/, • Zbiórka książek do biblioteki szkolnej /przez cały rok/, • Gromadzenie eksponatów do szkolnego kącika regionalnego /przez cały rok/, • Uroczystości szkolne i państwowe /cały rok/. 2.W gminie: • Przegląd Dorobku Artystycznego Szkół Gminy Łapsze Niżne /w maju każdego roku /, • Spiska Watra / w lipcu każdego roku /, • Zwyki Spiskie / styczeń, luty każdego roku /, • Zawody Sportowe / przez cały rok /. 3.W powiecie: • Konkurs Wiedzy o Spiszu / w listopadzie każdego roku/, • Konkurs Wiedzy o Pieninach / Kwiecień każdego roku/, • Turniej Ekonomiczny / marzec każdego roku/, • Konkurs „Nad wodą wielką i czystą” / kwiecień każdego roku /, • „Dziś oszczędzam w SKO jutro w PKO”, • Zawody sportowe /przez cały rok/, • Konkurs „Matka w oczach dziecka”. 4.W województwie: • Małopolski Konkurs Humanistyczny / co roku /, • Małopolski Konkurs Przyrodniczo – Matematyczny, • Małopolski Konkurs Plastyczny „Trzeźwymi bądźcie”, • Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, • Małopolski Festiwal Form Muzycznych i Tanecznych, • Karpacki Festiwal Dziecięcych Zespołów Regionalnych. 5.Ogólnopolskie: • Literackie Dumania Szkół im. Jana Pawła II /co roku/, • Konkurs Wiedzy o Słowacji /co roku/, • Ogólnopolski Turniej Wiedzy o Ruchu Drogowym /co roku/, • Ogólnopolski Turniej Wiedzy „Młodzież zapobiega pożarom” /co roku/ • Akcja „Góra grosza” • Zawody sportowe „Coca-cola Cup” /co roku/. Młodzież naszej szkoły bierze aktywny udział w życiu Kacwina i gminy Łapsze Niżne. Swoją postawą, wiedzą i umiejętnościami godnie reprezentują szkołę, jej patrona, dając świadectwo owocnej pracy i współpracy nauczycieli, rodziców, organu prowadzącego i organu sprawującego nadzór pedagogiczny w myśl motta: Uczyć się, aby wiedzieć. Uczyć się, aby działać. Uczyć się, aby być. Uczyć się, aby żyć wspólnie z innymi. Anna Cisak dyr. Szkoły Podstawowej Im. Ojca Swiętego Jana Pawła II w Kacwinie Adres szkoły: Szkoła Podstawowa im. Ojca Świętego Jana Pawła II w Kacwinie ul. Jana Pawła II 41 34-441 Niedzica tel. (0 18) 2627171 e-mail: [email protected] tekst: Anna Cisak, foto z arch. parafii i szkoły Stare budynki szkolne z przełomu XIX i XX w. z lewej tzw. „Organistówka” 10 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. SPISKI KAWALER ZŁOTEGO KORDA Jednym z przedstawicieli młodzieży spiskiej dorastającej w czasie II Wojny Światowej oraz w pierwszych latach powojennych jest rodowity Spiszak mgr Józef Krzysik, którego wybrałem dla zilustrowania dzielności moich spiskich rodaków. Józef Krzysik urodził się 05.04 1928 roku w Łapszach Wyżnych, gdzie ojciec jego Paweł był przed wojną wójtem. Naukę w szkole podstawowej rozpoczął w 1935 roku. Po włączeniu Łapsz Wyżnych w1939 roku do Państwa Słowackiego kontynuował naukę w szkołach słowackich w Spiskiej Starej Wsi i w Kieżmarku.W 1946 roku wraz z innymi kolegami z gimnazjum w Kieżmarku, pochodzącymi z przywróconej Polsce części Spisza w roku 1945, znalazł się w grupie założycieli Związku Młodzieży Spisko-Orawskiej, który miał na celu integrację tej młodzieży wokół problemu inkorporacji terenów etnicznie polskich nie przyznanych Polsce przez Radę Ambasadorów w SPA w 1920 roku. Powołana organizacja, zanim przystąpiła do jakiegokolwiek działania, została na skutek donosu wykryta, a jej członkowie- uczniowie gimnazjum w Kieżmarku zostali Uchwałą Rady Pedagogicznej z dnia 22 marca 1946 roku wydaleni z gimnazjum. Józef Krzysik w 1946 roku powrócił do Polski, gdzie w Gimnazjum Ogólnokształcącym w Nowym Targu zaliczył 9-tą klasę, czyli tak zwaną „ małą maturę „ a dalszą naukę kontynuował w liceach pedagogicznych w Zakopanem i w Opolu, gdzie w 1948 zdał maturę. Przez kolejny rok był studentem Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Po zrezygnowaniu ze studiów teologicznych podjął pracę w zawodzie nauczycielskim. W 1949 roku został powołany na stanowisko kierownika szkoły podstawowej ze słowackim językiem nauczania w Podwilku. W tym czasie Inspektorat Oświaty w Nowym Targu kierował absolwentów liceów pedagogicznych, znających język słowacki, do tworzonych na Spiszu i Orawie szkół z językiem nauczania słowackim. W 1951 roku powierzono mu kierownictwo Szkoły Podstawowej ze słowackim językiem nauczania w Łapszach Niżnych, gdzie zorganizował, cieszący się dużym powodzeniem, teatrzyk kukiełkowy. W tym okresie ukończył kurs Przysposobienia Wojskowego w Szczecinie upoważniający do prowadzenia Uczniowie ze szkoły łapszańskiej. W pierwszym rzędzie od prawej: Józef Krzysik (kierownik szkoły słowackiej), proboszcz Krzysztof Płaza, Juraj Tobakoś (nauczyciel słowacki), Józef Kazimierczyk (kierownik szkoły polskiej). Łapsze Niżne 1952 r. zajęć tego przedmiotu w szkołach średnich. W 1953 roku podjął pracę nauczyciela przysposobienia wojskowego w Liceum Ogólnokształcącym „Carolinum” w Nysie. Pracując, uzupełnił swoje formalne kwalifikacje uzyskując w 1956 roku dyplom nauczyciela przysposobienia wojskowego w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie. W 1971 roku zdobył dyplom magistra pedagogiki w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu. Jest również absolwentem Podyplomowego Studium Przysposobienia Obronnego w Raciborzu. W nyskim „Carolinum” przepracował 51 lat. Oprócz codziennych obowiązków nauczycielskich spełnianych w liceum zorganizował i przeprowadził 18 wakacyjnych obozów wojskowych. Uczestniczyło w nich kilka tysięcy uczennic i uczniów liceów i szkół zawodowych z terenu województwa opolskiego. Dla własnych wychowanków przygotował 29 obozów wędrownych, dzięki którym młodzież województwa opolskiego poznała piękno kraju ojczystego nie omijając Orawy i Spisza. Organizował także letni i zimowy wypoczynek młodzieży. Jego praca uznawana za wzorową w spełnianiu zadań nauczycielskich Komendant obozu P.O. Józef Krzysik przyjmuje meldunek od dowódcy kompanii ppłk Edwarda Łakoniego, sierpień 1993 r. 11 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. pojmowanych w kategoriach służby społecznej zdecydowała, że jest uznawany za jednego z najwybitniejszych pedagogów. Udokumentował to formalnie, uzyskując w 1983 roku trzeci stopień specjalizacji zawodowej oraz zdobywając w 1987 roku, jako pierwszy nauczyciel w kraju „Złoty Kord Żołnierza Polskiego” dla najlepszego nauczyciela przysposobienia obronnego. Mgr Józef Krzysik, uzdolniony muzycznie, prowadził znany w województwie, działający przez wiele lat, chór licealny. Był kierownikiem internatu, prowadził szkolną świetlicę, opiekował się organizacją ZHP a w okresie 1983-1988 był zastępcą dyrektora liceum. To czym człowiek nasiąknie w dzieciństwie pozostaje mu w psychice przez całe życie. Śpiew, muzykę, „werwę”, zapał do kontynuowania folkloru my Spiszacy i Podhalanie mamy w genach. Gdy oglądam występy zespołów i słyszę muzykę zawierającą elementy folkloru węgierskiego, słowackiego, spiskiego czy orawskiego „zaśkli mi się oko” albowiem przez całe życie tego mi brakowało i brakuje w moim tutejszym otoczeniu. Jestem solistą bez akompaniamentu. Sylwetkę mgr Józefa Krzysika przedstawiłem w oparciu o artykuł pt. „Mgr Józef Krzysik Kawaler „Złotego Korda” opublikowany w Nowym Biuletynie Szkolnym Miesięcznika Wojewódzkiego Ośrodka Metodycznego w Opolu Nr 1 (119 ) z 2 stycznia 2003 roku oraz na moich osobistych przeżyciach związanych z naszą młodzieńczą działalnością. Rad jestem, że mam zaszczyt być przyjacielem tak znakomitego pedagoga. tekst Franciszek Payerhin, fot. z arch. J. Krzysika 100 lat V. Zjazd absolwentów, z prawej J. Krzysik, 1 maj 2004 r. Mgr Józef Krzysik został wysoko uhonorowany za osiągnięcia w pracy zawodowej i społecznej poprzez odznaczenie go Krzyżem Kawalerskim OOP, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Złotym Medalem za zasługi obronności kraju, Złotą Odznaką Związku Nauczycielstwa Polskiego, Odznaką zasłużonemu Opolszczyźnie i wieloma innymi odznaczeniami i dyplomami. Największą satysfakcję mgr Józefowi Krzysikowi sprawiały wyrazy uznania kierowane do niego przez wychowanków. Kiedy w 2001 roku jako nauczyciel klasy maturalnej „Carolinum” żegnał się ze swoimi uczniami, otrzymał w prezencie pięknie wykonany na czerpanym papierze dyplom a na nim zapisane takie słowa : ...dwa lata było nam dane współpracować z pedagogiem tak wielkiej klasy jak Pan. Czas ten obfitował w wiele chwil, które zapadły w pamięci obu stronom. Nauczyliśmy się wiele o naszej Ojczyźnie i o nas samych. Dzięki talentowi pedagogicznemu, Profesorze, zmieniło się nasze dziecinne jak dotąd postrzeganie świata. Wychował nas Profesor jak własne dzieci (.......) Pragniemy, aby zapamiętał nas jak najlepiej i nigdy o nas nie zapomniał. Jak widać w każdym zakątku kraju można ujawniać i realizować swoje talenty, dobrze służyć Ojczyźnie. Józef Krzysik zapytany, czy nie tęskni za stronami rodzinnymi, odpowiedział: 12 90. rocznicę urodzin emerytowanej nauczycielki Anny Sutor z Łapsz Wyżnych uczcili rodzina i przyjaciele, składając życzenia, uczestnicząc we mszy św. i wspólnej rozmowie z jubilatką. Wszystko to odbyło się w domu Pani Sutor. Wspomnienia Anny Sutor umieściliśmy w jednym z poprzednich numerów naszej gazety, dzisiaj dołączamy się do życzeń. jk „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. JUBILEUSZOWE ŚPISKIE ZWYKI 15 i 16 stycznia odbywały się jubileuszowe XV Spiskie Zwyki organizowane przez Gminny Ośrodek Kultury w Niedzicy. Jest okazja do podsumowania i refleksji. W 1991 r. Zwyki zorganizowane zostały po raz pierwszy i przez kilka lat był to jednodniowy przegląd zwyczajów regionalnych prezentowanych przez zespoły z całego Spisza. Od 1996 r. Zwyki są imprezą dwudniową. Poszerzona została o konkursy : gawędziarzy, instrumentalistów skrzypków i solistów śpiewaków. Poszerzenie podyktowane było wieloma celami, a najważniejszy z nich to zachęta dzieci i młodzieży do podejmowania nauki gry na skrzypcach i czynnego uczestniczenia w kultywowaniu tradycji. Młodzi wykonawcy podczas omawiania swojego występu przez jurorów Kapela spiska, od prawej: Jan Pacyga (prym), Grzegorz Kowalczyk, Kamil Kowalczyk, Marcin Fic, Maciej Rzepiszczak, Piotr Kapołka (basy), Niedzica-Zamek 15.01.2005 r. Z satysfakcją można uznać, że cele te zostały osiągnięte dzięki m. in. systematycznej pracy naszych najstarszych mistrzów jak: Seweryn Bizub, Jan Pacyga, Karol Żołądek, za co należy im się wysokie uznanie i podziękowanie. W ostatnich trzech latach w konkursach uczestniczyło po 40 i ponad 30 osób, gdzie większość stanowiła właściwie młodzież. Chcą grać, śpiewać i opowiadać po spisku. Zdaniem cenionych ekspertów robią to na wysokim poziomie. W przeglądzie co roku udział biorą wszystkie zespoły działające na terenie Spisza. W ciągu 15 lat ich liczba sięgała od 8- 12. Sukcesywnie powstawały nowe zespoły. Na terenie naszej gminy nie ma już miejscowości, która nie zaprezentowałaby się na „Zwykach”. Ostatnie dołączyły Trybsz i Łapszanka. Jest to miłe, bo tam wraca do życia rodzima kultura. Część zespołów może już poszczycić się bardzo wysokim poziomem artystycznym, wieloma sukcesami poza gminą i regionem. Prezentują spiski folklor w kraju i zagranicą. Dzięki pracy zespołów ocalało od zapomnienia wiele zwyczajów i obrzędów, a do tego przyczyniły się również systematycznie odbywające się Spiskie Zwyki oraz praca instruktażowa Pani Aleksandry Boguckiej (etnomuzykologa) i Pani Janiny Kalicinskiej (etnochoreografa) - znanych regionalistów i badaczy Spisza z kierownikami zespołów, za co jesteśmy im ogromnie wdzięczni. Słowa uznania i podziękowania należą się również nauczycielom, dyrektorom, którzy w swoich szkołach prowadzą zespoły i przygotowują młodzież do konkursów. Jubileuszowe spotkanie zobowiązuje organizatora do skierowania słów podziękowań również pod adresem sponsorów a mianowicie : Wójta Gminy Łapsze Niżne, Małopolskiego Centrum Kultury „Sokół” w Nowym Sączu, Zespołu Historyków Sztuki- muzeum na zamku w Niedzicy, Cukierni Państwa Kiedziuchów w Łapszach Wyżnych. W tegorocznych Zwykach uczestnicy konkursów zdobyli następujące miejsca w konkursie instrumentalistów Kategoria mistrzów Jan Pacyga z Kacwina i Karol Żołądek z Frydmanarównorzędne I miejsca Kategoria młodzieżowa: - pierwsze miejsce otrzymał Grzegorz Kowalczyk z Łapsz Niżnych - trzy równorzędne II miejsca - Małgorzata Zapleta i Magdalena Wojtas z Jurgowa oraz Sylwia Kiernoziak z Czarnej Góry - trzecie miejsce - Danuta Milaniak z Frydmana Kategoria dziecięca: - trzy równorzędne pierwsze miejsca otrzymały: Adrianna Złahoda z Czarnej Góry, Magdalena Pirchała z Łapsz Niżnych i Joanna Jezierczak z Czarnej Góry 13 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. - trzy równorzedne drugie miejsca - Szczepan Szewczyk z Kacwina, Dorota Surma z Czarnej Góry i Tomasz Pisarczyk z Frydmana w konkursie śpiewu ludowego kategoria dziecięca: pierwsze miejsce otrzymał Michał Król z Kacwina kategoria młodzieżowa: - trzy równorzędne pierwsze miejsca uzyskały: Dariusz Bizub i Maciej Stefaniak z Frydmana oraz Magdalena Chmiel z Niedzicy - drugie miejsce - Marcela Celuszak z Kacwina „Mali Spiszacy” z Łapsz Niżnych „Spiszaki” z łapszańskiego gimnazjum podczas występu w konkursie gawęd: kategoria dziecięca - pierwsze miejsce otrzymała Mariola Milaniak z Niedzicy - trzy równorzędne drugie miejsce - Karolina Kiedziuch i Klaudia Froncz z Niedzicy oraz Krzysztof Miśkowicz z Trybsza - dwa równorzędne trzecie miejsca - Iwona Grońska z Niedzicy i Małgorzata Miśkowicz z Trybsza kategoria młodzieżowa: - trzy równorzędne pierwsze miejsca uzyskały: Maria Grońska i Magdalena Chmiel z Niedzicy oraz Maciej Wenit z Kacwina - drugie miejsce - Monika Milaniak z Niedzicy - dwa równorzędne trzecie miejsca - Anna Sołtys z Łapsz Wyżnych i Edyta Jurkowska z Frydmana kategoria dorosłych: - trzecie miejsce - Karol Żołądek z Frydmana Uczestniczące w konkursie zespoły otrzymały wyróżnienia. Kategoria młodzieżowo - dorosła Zespół „Majowy Wierch” z Kacwina otrzymał nagrodę pieniężną w wysokości 400 złotych (słownie: czterysta złotych), za całość programu i znakomite utanecznienie grupy oraz staranny ubiór. 14 Zespół „Frydmanianie” z Frydmana także nagrodę pieniężną w wysokości 400 złotych (słownie czterysta złotych), za całość programu, realizację ciekawego tematu i zgodnie z sytuacją właściwy dobór strojów. Zespół „Czardasz” z Niedzicy podobnie - nagrodę pieniężną w wysokości 400 złotych (słownie: czterysta złotych) za całośc programu przekazanego z wielką kulturą wykonawczą zgodnie z obyczajowością spiska. Zespół „Śpisoki” z gimnazjum w Łapszach Niżnych, otrzymał nagrodę pieniężną w wysokości 350 złotych (słownie : trzysta pięćdziesiąt złotych) za wydobycie ciekawej obyczajowości, związanej z paseniem krów, charakterystyczny regionalny śpiew i towarzyszącą w tańcu własną, młodzieżową muzykę. Zespół „Ciardasie” z Czarnej Góry podobnie jak wyżej - nagrodę pieniężną w wysokości 300 złotych (słownie: trzysta złotych), za ładny spiew i utanecznienie dużej grupy dzieci i młodzieży. Kategoria dziecięca Zespół „Trybskie dzieci” z Trybsza, otrzymał nagrodę pieniężną w wysokości 300 złotych (słownie: trzysta złotych) za poprawnie dobrany temat do wieku dzieci, ładny tradycyjny śpiew i dbałość o staranną prezentację stroju. Zespół - grupa regionalna ze Szkoły Podstawowej w Łapszance, otrzymała nagrodę pieniężną w wysokości 200 złotych (słownie dwieście złotych, za próbę realizacji z dziećmi trudnego tematu kolędniczego. Zespół „Mali Spiszacy” z Łapsz Niżnych również nagrodę pieniężną w wysokości 200 złotych (słownie: dwieście złotych), za staranne przygotowanie strojów do postaci w Jasełkach. Występującemu gościnnie zespołowi „Podhale” z Jurgowa Komisja oraz organizator przyznali wyróżnienie w wysokości 300 złotych za bardzo dobre wykonanie tańców jurgowskich oraz ogólne wrażenie artystyczne. „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Nagrody pieniężne dla zespołów ufundowane zostały przez Wójta Gminy Łapsze Niżne, Gminny Ośrodek Kultury w Niedzicy Z okazji Jubileuszowych „Spiskich Zwyków” organizator uhonorował sponsorów dziękując za piętnastoletnią współpracę i wspieranie imprezy. XV Jubileuszowe „Spiskie Zwyki”, dzięki temu, że odbywają się regularnie, udowadniają, że praca w ze- społach regionalnych przyczyniła się do coraz wyższego poziomu prezentowanych programów i odbywania tradycyjnych zwyczajów i obrzędów. Cieszy nas, że w prezentacjach indywidualnych uczestniczyło bardzo wielu młodych instrumentalistów, solistów śpiewaków i gawędziarzy. Jest to bez wątpienia zasługa mistrzów i nauczycieli. tekst: Maria Waniczek, foto: W. Niczewski, J. Kowalczyk Pofolóny Jezus Krystus Tymi słowami przywitania rozpoczyna się jeszcze do dziś każde spotkanie w naszym góralskim środowisku. Wchodząc do izby wypowiadamy jako słowa przywitania pozdrowienie naszego Pana. Odpowiedzią są słowa: Na wieki wieków amyn. Po tym następują zdawkowe zwroty grzecznościowe typu: witojciez, co nowego ! lub - co za biyda cie przignała, albo - e, cosi be nowe kieś ku nóm prziseł, lub: goróncego popiołu! Wychodząc wszędzie to przywitanie jest stosowne. Kiedy szkoła uczyła dzieci powszechnych zwrotów grzecznościowych, nie mogłem zrozumieć, dlaczego napotkani na drodze starzy ludzie zwracali się do mnie inaczej wypowiadając z natarczywością pozdrowienie: Pofolóny Jezus Krystus. Które z nas dzieci odpowiadało na to pozdrowienie było chwalone, a które nie, to wywoływały grymas niezadowolenia na twarzy staruszki. od sąsiada lub znajomego wypowiada się na odchodnym charakterystyczne: Z Panym Bogiym, na co gospodarz dopowiada, Boze cie ta prowodź. Nie wiem kiedy z naszych domów znikły kropielnice, które wisiały przy drzwiach. Sięgał do niej ręką każdy domownik przed wyjściem do kościoła lub przed podróżą i czynił znak krzyża, zazwyczaj także wypowiadając słowa: z Panym Bogiym. Podobnie jak dziś każda podróż zaczynała się od znaku krzyża, a gdy go nie było następowało stanowcze upomnienie ze strony towarzyszącej osoby: Przezgnoj sie ! Trzeba z żalem stwierdzić, że dzisiaj posłuszeństwo, a nawet szacunek wobec starszych jest znacznie mniejsze. Podatność na światowe „trendy” powoduje, że nie tylko młodzież, ale i starsi zastępują starodawne zwroty słowami przyjętymi w kulturze masowej, wypowiadane wprost językiem literackim lub na styl gwarowy np.: dziyń dobry, dobry wiecór, do widzynio. Zdarza się jeszcze, że napotykając osobę duchowną ludzie mówią: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, ale jakoś im to ciężko przechodzi przez gardło, bo częściej słyszymy słowa Szczęść Boże. A przecież pozdrowienie: Scyńś Boze lub Boze pomogoj przez wieki używane było jako pozdrowienie przy pracy, zwłaszcza w stosunku do napotkanych w polu. Gdybym jeszcze dziś powiedział komuś w polu dziyń dobry spotkałby mnie co najmniej ironiczny uśmiech lub milczenie. Jeszcze są i tacy, co wpadając do cudzego domu witają się jedynym tchem: POFOLÓNY!, ale kto, wypada zapytać ? Będąc chłopcem, kiedy posyłano mnie po coś do rodziny lub do sąsiada, przypominano: Nie zaboc pofolić Boga! I tak jest do dziś, chociaż mam wrażenie, że nie wszędzie jest to już dobrze widziane, a i samemu wydaje mi się, że nie Dzisiaj po przemyśleniach i z perspektywy wielu lat mogę stwierdzić, że powszechne niegdyś zwroty „wypadają z obrotu językowego” z uwagi na ich chrześcijański charakter. Kultura masowa uderzyła w tradycyjnie katolickie zwyczaje, a ich powolny zanik uznać trzeba za nasze zaniedbanie. Jako dorastający chłopiec zapamiętałem słowa biskupa Albina Małysiaka, który w jurgowskim kościele przy okazji jednej z wizytacji ostro krytykował system ateistyczny, komunistyczne praktyki w Rosji, gdzie zamieniano kościoły na magazyny i sklepy, gdzie prześladowano wierzących. Biskup pytał ile to czasu w ciągu swojego życia chrześcijanin poświęca Bogu ? I zarazem przypominał: Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko inne jest na w właściwym miejscu. Kiedy teraz słyszymy, że w Niemczech i USA sprzedaje się kościoły a we Francji zamienia na dyskoteki i sale wystawowe, kiedy widzimy otwartą walkę z Kościołem, z jego zwierzchnikiem Ojcem Świętym - możemy być pewni, że ze światem jest źle. Boli zatem, że również nasi ludzie, katolicy, idą z prądem w takim kierunku, aby być modnym. Pomału jednak wierzący chrześcijanin staje się w świecie współczesnym jakby równocześnie Trędowatym. Padł komunizm jako państwowa forma instytucjonalnego zwalczania nauki Jezusa Chrystusa. Zwarci i zjednoczeni w walce z komunistami nie dostrzegaliśmy faktu, że świat zachodni wyhodował w tym zakresie znacznie bardziej przebiegłe metody i za ich pośrednictwem urabia się także nas, Polaków. Dlatego każdy góral spiski powinien mieć oczy otwarte i w sumieniu ocenić swoją pozycję. Obyśmy stali po dobrej stronie. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Jan Budz 15 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Zdolni Spiszacy O tym, że mieszkańcy Spisza są pracowici i zdolni, nie trzeba nikogo przekonywać. Kolejny raz udowodniła to młoda frydmanianka AGNIESZKA NOWOROLSKA, uczennica klasy III Gimnazjum w Zespole Szkół we Frydmanie, która zajęła 1 miejsce w województwie małopolskim w czterostopniowym konkursie języka niemieckiego. Pomimo, że w konkursie wystąpiło około 3 tysiące gimnazjalistów z Małopolski, Agnieszka pokonywała kolejne etapy. Finał był bardzo przyjemny, zdolna uczennica odebrała nagrodę z rąk Generalnego Konsula Austrii w Krakowie i Małopolskiego Kuratora Oświaty w galerii Konsulatu Generalnego Austrii. Wcześniej jednak Agnieszka musiała wykazać się bezbłędną znajomością języka niemieckiego oraz znajomością muzyki austriackiej, bo właśnie te dwa elementy łączył konkurs. Agnieszka uczy się języka niemieckiego od klasy drugiej szkoły podstawowej. Trochę później rozpoczęła naukę drugiego języka angielskiego. Nie ukrywa, że właśnie z językami obcymi wiąże w przyszłości nadzieję na zdobycie solidnego wykształcenia i pracę zawodową. Pierwszy etap pokonała na piątkę, gdyż zgodnie z prawem oświatowym jest zwolniona z egzaminu gimnazjalnego w części humanistycznej i ma możliwość kontynuowania nauki w dowolnie wybranej szkole średniej. Agnieszka obok zainteresowań językowych lubi muzykę i sport, również w tej dziedzinie odnosi sukcesy ze swoimi koleżankami z gimnazjum w grach zespołowych na poziomie powiatowym. Uwielbia podróże, motywacją do nauki języka obcego była możliwość zwiedzania krajów Europy. Kilka razy już odwiedziła Austrię, gdzie przekonała się o potrzebie znajomości języka kraju, który się odwiedza. W tej chwili, kiedy odpadł stres związany Agnieszka Noworolska (z prawej), laureatka wojewódzkiego konkursu języka niemieckiego ze swoją nauczycielką Małgorzatą Furczoń, fot. Piotr Wojtaszek z egzaminem, zastanawia się nad wyborem liceum. Na podjęcie decyzji zostało niewiele czasu. Dla młodych mieszkańców Spisza często później wyjeżdżających w poszukiwaniu pracy do różnych krajów Europy przykład Agnieszki Noworolskiej powinien pokazać sens i potrzebę znajomości języków obcych. Okazuje się, że nasi uczniowie bez jakichkolwiek kompleksów mogą rywalizować ze swoimi rówieśnikami z dużych ośrodków i tę rywalizację wygrywać. Gratulację należą się również nauczycielce Agnieszki - Małgorzacie Furczoń, germanistce pracującej od dziewięciu lat we Frydmanie. Chociaż Pani Małgorzata Furczoń jest mieszkanką Nowego Targu, zawsze podkreśla, że świetnie się jej pracuje z ambitną spiską młodzieżą i ciągle swe plany zawodowe wiąże z Frydmanem. Małgorzata Wojtaszek Redakcja „Na Spiszu” przyłącza się do gratulacji i życzy dalszych sukcesów zarówno Agnieszce Noworolskiej jak i Małgorzacie Furczoń. Sport szkolny w gminie Łapsze Niżne 2004/2005 Od 1999 roku Spiski Międzyszkolny Klub Sportowy „Szafran” prowadzi zawody sportowe Szkół Podstawowych na terenie Gminy Łapsze Niżne. W rozgrywkach systematycznie bierze udział sześć szkół: Łapsze Niżne, Łapsze Wyżne, Trybsz, Kacwin, Niedzica oraz Frydman, czasem dołączają się dzieci z Łapszanki i Falsztyna, a także z sąsiednich gmin: Krempachy, Dutsztyn, Nowa Biała i Knurów. Takie spotkania sportowe to doskonała forma integracji dzieci od najmłodszych lat. Już uczniowie klas I-III uczestniczą w zawodach dla najmłodszych, czyli „Świątecznego konkursu Baw się razem z nami”. Każde zawody to ogromna rywalizacja, ale zawsze zgodna z zasadami „ Fair Play” dzieci uczą się panować nad sposobami przejawiania własnych uczuć i zachowań w sytuacjach zwycięstwa i porażki, podporządkować regułom pracy zespołowej. Powstrzymywać się od zachowań, które naruszają zdrowie własne i cudze. W roku szkolnym 2004/2005 od września do marca dzieci spotkały się na zawodach 11 razy: „Mini piłka ręczna (dziewcząt)”, „ Mini piłka ręczna (chłopców)”, „ Biegi przełajowe”, „ Unihokej (dziewczęta, klasy V-VI), „ Unihokej (chłopców, klasy V-VI), indywidualny i drużynowy Turniej Tenisa Stołowego, „Świąteczny Turniej Baw się Razem z Nami”, oraz liga unihokeja klas IV dziewczęta 2 rzuty, chłopcy 2 rzuty. 16 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Do końca roku szkolnego zaplanowane są zawody: III rzut unihokeja kl. IV, Mini Piłka Ręczna klas IV-V, dziewcząt i chłopców, Mini Piłka Nożna kl. VI, kl. IV, kl. I-III oraz zawody lekkoatletyczne. Dzieci na zawody dowożone są autobusem szkolnym, wszyscy uczestnicy otrzymują dyplomy a najlepsi puchary i medale, dzięki przychylności Urzędu Gminy w Łapszach Niżnych, który finansuje sport szkolny. Co roku podczas „Świątecznego Konkursu Baw się Razem z Nami” sponsorem jest spółdzielnia uczniowska w Zespole Szkół we Frydmanie pod opieką Pani Małgorzaty Leśniowskiej. Zawody odbywają się w sali gimnastycznej we Frydmanie, w hali sportowej w Łapszach Niżnych, na boiskach: sportowych - LZS Frydman i szkolnych - Frydman, Niedzica, Kacwin. Zawsze możemy liczyć na przychylność dyrektorów szkół, którzy są bardzo zaangażowani w zawody, jak również dbają o ciepłą herbatę i drożdżówki dla dzieci. Inicjatorem wspomnianych rozgrywek jak i współorganizatorem SMKS „Szafran” jest Pan Eugeniusz Brzyżek- nauczyciel W-F w Zespole Szkół we Frydmanie, który z pomącą zarządu Klubu i nauczycieli, stara się nadal pomagać uczniom w rozwoju swoich rozlicznych talentów. Prowadzona jest również punktacja z poszczególnych zawodów. Oto tabela po XI konkurencjach 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. Frydman Łapsze Niżne Kacwin Łapsze Wyżne Niedzica Trybsz Łapszanka Falsztyn 58 pkt 44 43 39 31 18 7 3 Wyniki poszczególnych zawodów Mini piłka ręczna (dz.) 1. Kacwin 2. Frydman 3. Niedzica 4. Ł. Niżne 5. Ł. Wyżne Mini piłka ręczna (chł.) 1. Niedzica 2. Kacwin 3. Frydman 4. Ł. Niżne 5. Ł. Wyżne Biegi przełajowe Kl. IV dz. 1. Gryglak Dominika- Ł. Wyżne 2. Jurgowska Aleksandra- Frydman 3. Majewska Ilona- Frydman Kl. IV chł. 1. Gielata Wladysław- Łapszanka 2. Milaniak Grzegorz- Frydman 3. Kurczak Łukasz- Ł. Wyżne Kl. V- dz 1. Bizub Grażyna- Frydman 2. Moś Ewa- Frydman 3. Błachut Dorota-Frydman Kl. V chł. 1. Wnętrzak Rafał- Niedzica 2. Jasiątek Marcin- Frydman 3. Sukiennik Piotr- Ftydman Kl. VI dz. 1. Łukasz Halina- Frydman 2. Klimczk Katarzyna - Frydman 3. Stefaniak Katarzyna- Frydman Kl. VI- chł. 1. Dusza Daniel- Łapszanka 2. Pojedyniec Paweł- Frydman 3. Milaniak Krzysztof- Frydman 1. 2. 4. 5. Drużynowo Frydman Niedzica Ł. Wyżne Łapszanka UNIHOKEJ - KL. VI CHŁOPCY: 1. Ł. Niżne 2. Frydman. 3. Ł. Wyżne. 4. Kacwin. 5. Niedzica. 6. Trybsz. Dziewczęta : 1. Frydman 2. Kacwin 3. Ł. Niżne 4. Niedzica 5. Ł. Wyżne 6. Trybsz Indywidualny Turniej Tenisa Stołowego KL. IV (DZ) 1. Pastuszek Aneta-Kacwin 2. Rataj Zofia-Kacwin 3. Krzysiaczek Karolina-Niedzica KL. IV (CH) 1. Kurczak Łukasz-Ł.Wyżne 2. Pacyga Sebastian-Kacwin 3. Iglar Tomasz-Frydman KL. V (DZ) 1. Smarduch Justyna-Kacwin 2. Satała Joanna-Kacwin 3. Bizub Grażyna-Frydman KL. V (CH) 1. Molitoris Maciej-Kacwin 2. Sukiennik Piotr-Frydman 3. Wojtaszek Paweł-Frydman KL. VI (DZ) 1. Brynczka Anna-Frydman 2. Hasaj Katarzyna-Kacwin 3. Markowicz Ewa-Frydman KL. VI (CH) 1. Bąk Roman-Kacwin 2. Błachut Maciej-Frydman 3. Pojedyniec Paweł-Frydman Maria Brzyżek 17 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Spiska dru¿yna w finale Polski W hali sportowej przy Szkole Podstawowej i Gimnazjum w Łapszach Niżnych 5 marca br. odbył się półfinałowy turniej o Puchar Polskiego Związku Unihokeja w kategorii młodzików. Na półfinałowe zmagania zjechały do Łapsz drużyny: MUKS Gepard Mielec, UKS Wiatr Ludźmierz oraz UKS Tęcza Unisport N.Targ. Czwartą drużyną walczącą o wejście do finałów Polski była spiska drużyna z Łapsz Niżnych UKS Halny trenowana przez nauczyciela wf - Arkadiusza Pysza. Rozgrywki półfinałowe w unihokeja, z prawej UKS „Halny” Łapsze Niżne, marzec 2005 Turniej stał na wysokim poziomie, mecz były niezwykle zacięte i wyrównane. Zakończył się on sukcesem drużyn ze Spisza i Podhala, które w całości (3) awansowały do finałowego turnieju. Spiska drużyna walczyła w składzie: Karkoszka Sebastian, Sowa Bartek, Timek Mateusz, Horoba Henryk, Sowa Marcin, Karkoszka Dominik, Pirchała Michał, Bryja Krzysztof, Tkaczyk Dawid, Dziadkowiec Stanisław, Dziadkowiec Jan ( kl. V-VI). Bramki dla UKS Halny strzelili: Sowa Marcin -4, Karkoszka Dominik - 3, Dziadkowiec Stanisław - 2. Turniej finałowy odbędzie się w maju br., najprawdopodobniej u jednej ze zwycięskich drużyn z północy Polski. W finałowych rozgrywkach spotka się 6 najlepszych drużyn w Polsce. Niewątpliwie największą niespodzianką jest awans drużyny z Łapsz Niżnych, ale jest to odzwierciedlenie ciągłej i systematycznej pracy z dziećmi w szkole podstawowej. Szkoda, że to co udaje się z trudem i zaangażowaniem dzieci osiągnąć w ciągu trzyletniej pracy w szkole podstawowej nie jest kontynuowane w gimnazjum. Stąd też UKS „Halny” działający przy Szkole Podstawowej w Łapszach Niżnych wyraża swoją wdzięczność i podziękowanie zarówno Wójtowi Gminy mgr inż. Antoniemu Kapołce, jak i Dyrektorowi Szkoły Podstawowej mgr Julianowi Kowalczykowi za wsparcie finansowe i organizacyjne turnieju. Arkadiusz Pysz, Mariusz Wojtas 18 Uroki zimy w Niedzicy Niedzica jest jednym z bardziej interesujących miejsc turystycznych w Polsce. Najciekawsze położenie pośród wszystkich miejscowości Pienin oraz funkcjonujące tu wyciągi narciarskie sprawiają, że na okolicznych stokach nie brakuje miłośników narciarstwa. Na nartach można pojeździć w ośrodku „Polana Sosny”. Wyciągi narciarskie znajdują się w pobliżu przejścia granicznego Niedzica-Łysa nad Dunajcem. Wszystkie trasy są sztucznie dośnieżane i oświetlone, co pozwala na bezpieczne korzystanie z nich, nawet do późnych godzin wieczornych. Jazdę uprzyjemnia nagłośnienie. Różne skale trudności zjazdów zapewniają komfort zarówno początkującym jak i zaawansowanym narciarzom. Stoki są profesjonalnie przygotowane przez ratraki. W obrębie kompleksu znajduje się wypożyczalnia sprzętu zimowego i punkt gastronomiczny. Dużym zainteresowaniem cieszy się licencjonowana przez PZN szkoła narciarska, która zapewnia solidne przygotowanie do jazdy na nartach dla dzieci i dorosłych. Atrakcyjne położenie Niedzicy, wspaniałe widoki, doskonale funkcjonująca baza turystyczna, stwarzają doskonałe warunki wypoczynku nie tylko w lecie ale i zimą. Tekst i fot. Wojciech Marcin Niczewski „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Zwyczaje Wielkanocne na Spiszu Cykl obrzędów wielkanocnych, sprawowanych w kolejne dni Wielkiego Tygodnia rozpoczyna się święceniem palm w Niedzielę Palmową zwaną Kwietną Niedzielą. Na Spiszu były to przede wszystkim wierzbowe gałązki pokryte baziami. Miały być odłamane, żeby myszy nie podgryzały zboża. Przyniesione bazie dostarczały gospodarzowi wiele informacji w sprawie urodzaju na przyszły rok. Cieszyły się oczy gazdy kiedy bazie były rozłożone na całej długości, oznaczało to dobry urodzaj. Jednak jeśli znajdowały się one w dolnej części gałązki, oznaczało to, że na pagórkach, wzniesieniach, brzegach nie będzie dobrych plonów. Jeśli końce gałązek były puste, prorokowało to kiepski rok. Bazie okręcano batem, którego używali chłopcy przy pasieniu bydła, wykonując na nim węzełki oraz strojąc go kolorową wełną tworząc tzw. „kistkę”. Poświęcony bat wraz z baziami miał pomagać przy pasieniu krów, wróżył na krowy zdrowe, dorodne, które zawsze miały być razem w stadzie. Poświęcone gałązki bazi zapewniały obfite plony. W czasie sadzenia ziemniaków kładziono je pod pierwszą skibę oraz wysiewano je wraz ze zbożem. Ten zwyczaj kultywowany jest do dziś. Po zawiązaniu dzwonów w Wielki Czwartek wszystko pogrążało się w wielkim smutku. W kościele dzwonki zastępowały drewniane kołatki. Nie pożyczało się tego dnia żadnej rzeczy. Noc wielkopiątkowa miała nadzwyczajna siłę i moc. Jeśli ktoś zarażony był świerzbem lub trwałymi strupami powinien pójść o północy w Wielki Piątek nad rzekę i zanurzyć się w wodzie, wówczas wszelkie przypadłości znikały. Do dzisiaj w Wielki Piątek dla uczczenia Męki Pańskiej obowiązuje post ścisły oraz nie podejmuje się żadnych prac w polu z ziemią (Niedzica). W Wielką Sobotę następuje rozwiązanie dzwonów na “Gloria”. Głos dzwonów był też znakiem, by szybko podążać do najbliższego potoku, czy rzeki i obmyć twarz gdyż gwarantowało to zdrowie i żwawość przez cały rok. W Wielką Sobotę palono niegdyś „Judasza”. Rozpalano ognisko, w którym płonęły ciernie, poświęcone wcześniej przez księdza. Na Spiszu nie ma zwyczaju malowania pisanek, gotuje się jajka w łupinach cebuli, nadając im brązowy kolor. Do święconego obok jajek należą: „sołdrzyna” (szynka), kiełbasa, ziemniak, chleb, masło, chrzan, sól, zapałki. Spiskie gospodynie na pamiątkę, że Chrystusowi na krzyżu podano ocet, gotują specjalny napój z chrzanu i suszonych śliwek Poranek wielkanocny rozpoczyna rezurekcja. U kobiet widoczna jest zmiana w ubiorze, w którym dominuje biały kolor, mówi o wielkiej radości ze Zmartwychwstania Pana. W Wielkanoc nie wykonywało się żadnych prac, kobiety nawet nie gotowały obiadu, spożywano przygotowany dzień wcześniej napój z chrzanu, do którego dodawano wspomnianą już „sołdrzyne”, jajka i kiełbasę. Podobnie jak w Święto Bożego Narodzenia gospodarz nie mógł pozwolić sobie na poobiednią drzemkę, gdyż wierzono, że zagraża to dobrym zbiorom zboża. W drugi dzień Świąt Wielkanocnych odbywa się tradycyjna „polywacka”. Z rana młodsi chłopcy chodzą po domach i polewają perfumami dziewczynki, w zamian otrzymując świąteczne ciastka. Po południu starsi kawalerzy odwiedzając domy polewają dziewczyny, które zapraszają ich na świąteczną gościnę. Elżbieta Łukuś Śpis (Jan Budz) Nas Śpis, kochano kraina, Drugij takij w Polsce nima. Kie słónko rano staje, Lubowla rynke podaje, Zómkowi w słynnyj Niedzici, Dzie panowie i zbójnici, Madziarskie wino piyli I na Frydman patrzyli, Tam były piwnice przecie Z nolepsim winym na świecie ! Ciepłe słonka promiynie Ogrzywajóm stworzynie, Co zije miyndzi skałami W Piyninak i pod Tatrami, Na biylańskij równinie I w łapsanskij dolinie. W Kacwinie grzejóm sie koty, W Trybsiu gołymbie przed lotym, W Jurgowie krowy cyrwóne, Lezóm zadowolóne. Bo przecie wiesna przisła. Skowrónek orze w Rzepiskak, Na Cornyj Górze jaskółka Wywijo wesołe kółka. Ciyń orła nad Muraniym, Jastrzómb za Krympachami, A sokół na Falsztynie Frejerki suko w Czorsztynie. Ryba w jeziorze sie plusko, Sarna wónne kwiotki musko. Pole, las, dzie wzrok popadnie Wsyndy jes na Śpisu ładnie ! 19 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Bazicki, huby i krzón W parafii jurgowskiej, do której należała część Czarnej Góry i Rzepisk, chłopcom od niepamiętnych czasów z okresem Wielkanocy kojarzyły się „bazicki”, „huby” i „krzón”. To była ich „chłopsko sprawa”. Nie do pomyślenia było aby bazicki zrywać wcześniej niż w sobotę rano przed Niedzielą Palmową. Kto pierwszy wstał, miał te najpiękniejsze. „Nopiykniyjse były na wiyrzbowyk wiyrowcak”, kto tam mógłby wyjść, wiadomo, ino śmiałe chłopciska. Po dorodności bazi wierzbowych starano się przewidzieć czy rok będzie urodzajny. Gdy bazićki Fot. J. Budz były marne i nierozwinięte na końcach –zapowiadało to nieurodzaj. Z bazicek robiono palmę – była to zwykła wiązka bazi przewiązana wstążką. Ale za to jakże starannie dobranych bazicek ! Obecnie w Niedzielę Palmową znosi się do kościoła wszystko co mają w kwiaciarniach i na jarmaku, a coraz mniej tyk piyknyk bazicek i tych palm wykonanych własnoręcznie z przybraniem z miyrty, czy barwinku. Ani dom ani szkoła nie starają się o zachowanie środowiskowej odrębności, przy tym zwyczaju upamiętniającego wjazd Jezusa do Jerozolimy. Poświęcone i zasuszone bazicki miały swoją symboliczną moc; dawano je do kadzidła, gdy owce wychodziyły na wiesne, wsadzano je pod pierwszą wiosenną skibę, przy sadzeniu gruli do pierwszego wysadzanego worka okrowkók, żeby grule obrodziyły. W razie gwałtownej burzy (nawałnicy) bazicki i gromnicki wystawiano w oknach, jeśli się paliło 20 w piecu – wrzucano kilka bazicek pod blachy. A wszystko z szacunku dla sacrum, które przeplatało się w zadziwiający sposób z codziennością. Zarazem do chłopców należało „ukopać krzónu”, czyli chrzanu. Oczywiście trzeba wiedzieć gdzie on rośnie. Nawet jeśli na Wielkanoc jest śnieg na polach, chrzan daje się odszukać, bo wypuszcza zielono-fijołkowe pędy. Święcenie ognia i wody ma miejsce w sobotę przed Wielkanocą. Od Paschału ludzie zapalają gromnice a po nabożeństwie zabierają do słoików wodę święconą. Do niedawna jeszcze w Wielki Piątek rano ludzie lecieli do źródełka (do studni) po czystą zimną wodę i myli się nią coby nie robiyły sie boloki. Ci, co chowali owce, w Wielki Piątek znacyli jagniynta. W ten sposób tak że te pokrwawione baranki również przypominały pamiątkę Męki Pańskiej. Podobnych zwyczajów było więcej, wiele z nich jest nadal praktykowanych. Natomiast zanika zwyczaj przynoszenia hub ku kościele i ich udział w obrzędzie święcenia ognia. Huba, jakby kto nie wiedział, to grzyb rosnący na pniach drzew (z reguły również na wierzbie). Ususzona huba posiada taką właściwość (włóknistość), że nie pali się tylko tli, a przy tym roznosi niesamowitą woń. Do Huby zaczepiało się drut, najlepiej sztywny aby się dobrze obyrtało. Przez całe wieki kościelnik rozpalał przed kościołem w Jurgowie małą watrę, wokół niej gromadzili się chłopcy, parobcy i mężczyźni z hubami. Kiedy ksiądz poświęcił ogień chłopcy rozpalali huby i dmuchali w nie ustami lub obyrtali tymi hubami jakby za chwilę miały się odbyć zawody sportowe w rzucie młotem. Wszyscy hubiorze zanosili pierwociny poświęconego ognia do rodzinnych domów. Trzeba było przy tym uważać aby huba nie zgasła. W razie czego zawsze jeszcze był kolega, który dał odpalić! Po drodze dawali do wąchania (wdychania) napotkanym członkom rodziny, którzy szli jeszcze do kościoła. Z hubą wchodziło się do zwierząt domowych i kadziło po trzy razy, aby je boska moc chroniła od wszystkiego złego. Po trzy razy należało oblecieć wokół domu dlo boskiego błogosławiyństwa i wokoło sopy, coby się god nie pchoł. Potem hubę się gasiło, często używana była także w roku następnym. Niektórzy dla bezpieczeństwa wrzucali ją pod blachy, za to na rok trza se było wyzdajać nowóm hube. Ogniem posługiwali się chłopcy w wieku szkolnym, nie było jednak pożarów, co świadczy o ich dużej odpowiedzialności. Powolnemu zanikaniu tego pięknego zwyczaju przysłużyła się głupota. Bywało, że niektórzy chłopcy chcieli zawczasu przypalić hubę. To (nie wiadomo dlaczego) było niedozwolone i wystawiający huby w stronę ognia byli popychani i odpędzani. Z kolei zdarzało się, że jeszcze dobrze ksiądz nie wszedł do kościoła, a już nie było od czego huby odpalić. I dziwić się tu zapobiegliwości mniejszych chłopców, gdy widzieli dorosłych „hojroków”, co nie rozpalali huby od watry, tylko brali sajte do „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. ręki i huzia w stronę domu z tą pochodnią. Powodowało to niesmak wśród dzieci, dorosłych i księży. Nie podobało się i to, że chłopcy zamiast uczestniczyć w liturgii, lecą do domu dla jakiegoś „pogańskiego” zwyczaju. A wystarczyłoby tak niewiele, nieco spokoju i szacunku dla Światłości Świata, dla Zmartwychwstałego. Chrześcijański obrzęd święcenia wody i ognia w czasie Wielkanocy jako doniosły wyraz wiary musiał się głęboko zakorzenić w zwyczajach ludowych. W czasach kiedy nasz lud pasterski nie miał śwabli i świycek, to właśnie huba odgrywała bardzo pożyteczną rolę liturgiczną. Służyła ona do przenoszenia ognia na dość duże odległości oraz do jego czasowego przechowywania. Jeśli wytężymy trochę wyobraźnię nietrudno przywołać do swojej świadomości odległe czasy. A to, jak idą lasem na Pawliki nasi przodkowie i obyrtają hubami, aby donieść do kozdego dómu, do kozdyj kolyby ogień poświęcony przy kościele w Łapszach Wyżnych - odległym nawet na dzisiejsze czasy. Przynoszenie święconego ognia przy pomocy huby przypomina zwyczaj zanoszenia świeżego sianka zwierzętom i resztek opłatka po Pasterce, aby stworzenia poznały że Bóg się narodziół. Dlatego czuje się żal, Fot. A. Morawski że głupota może doprowadzić do zaniku tego starodawnego zwyczaju w naszej parafii. Ponieważ święcenie ognia odbywa się co roku, a nikt nie zabronił przynoszenia hub do święcenia – starajmy się je przynosić, ale też zachowujmy się tak jak przystało przy obcowaniu z rzeczami świętymi. Przecież zapalona huba może tlić się przez dłuższy czas i przy odrobinie sprytu można uczestniczyć we mszy świętej i przynieść do domu ogień, aby woń dało huby dała poznać ziwiźnie, że Pan Zmartwychwstał. Sprawimy tym radość Bogu i uszanujemy piękne tradycje naszych przodków. Po co?, ano dla chwały, dla Boskiej Chwały! jb Wiosna idzie Rolnik, to nie tylko zawód, to przede wszystkim typ człowieka związanego z przyrodą i uprawiającego ziemię w przeświadczeniu, że w nowym roku będzie lepiej. Zrywając grudniowe kartki kalendarza każdy poważny Gazda z niepokojem obserwuje pogodę od Św. Łucji, duma na Św. Agnieszką i MB Gromniczną, spoziyro na pola w Św. Józefa i czeka grzmotu na Św. Wojciecha. Kiedy przychodzi wiosna rolnicy jak pracowite pszczoły rzucają się w wir prac polowych, aby wykorzystać sprzyjającą pogodę. Ponieważ z roku na rok maleje dochodowość gospodarstw na terenach górskich, wielu fachowców pyta co trzyma tych Jagnięta oczekujące na transport do Włoch ludzi, że nadal zajmują się swoją ziemią. Odpowiedzi jest wiele, ale najważniejszym elementem w życiu rolnika jest bezgraniczna nadzieja, że ten rok będzie lepszy ! W okresie wiosennym co roku w wielu wsiach organizowane są skupy jagniąt na eksport. Jagnięta z naszego regionu już od kilkunastu lat trafiają do Włoch. Skupem zajmuje się Regionalny Związek Hodowców Owiec i Kóz z/s w Nowym Targu wspólnie z Gminnymi Spółdzielniami. Tegoroczna akcja odbywała w uciążliwych warunkach atmosferycznych zarówno dla ludzi jak i dla zwierząt (śniegi i mrozy). Utrudnieniem skupu jest również unijna biurokracja. W tym roku święta wielkanocne są wyjątkowo wcześnie, mimo to większość rolników sprzedała swoje jagnięta bojąc się obniżki cen po Wielkanocy. 21 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Skup jagniąt w Czarnej Górze - punkt skupu GS Bukowina T. Cena kształtowała się następująco: w przedziale wagowym 10-14 kg - 9,13 zł. a w przedziale wagowym 14-18 kg - 8,40 zł. za kilogram żywej wagi. Na cenę mają również wpływ różnice kursowe euro w stosunku do złotego. Cena nie spełniła nadziei i nadal aktualne jest pytanie: jak długo jeszcze trzeba czekać aby tradycyjna i wręcz kultowa gospodarka pasterska na terenach górskich została doceniona? Cena jagniąt nie zapewnia już opłacalności hodowli, jeśli zatem znikną dotacje krajowe, zniknie także owca z naszego krajobrazu. Bo choć w sercu rolnika rozterka, to życie nakazuje zająć się zajęciem bardziej opłacalnym. Mało kto przejmuje się faktem, że upadek gospodarski pasterskiej w perspektywie spowoduje straty ekologiczne, a zarazem degradację kulturową i turystyczną regionu. W 2004 roku Polska przystąpiła do Unii Europejskiej, z czym wiązała się nadzieja, że będzie lepiej. Prawdą jest, że na konta rolników przyszły dopłaty, ale jakże również podrożały maszyny, nawozy i paliwa. Okazało się przy tym, że ceny żywności poszły w górę, ale nie poszły za tym zarobki konsumentów. Rolnik nadal więc nie dostaje odpowiedniej ceny za mleko i za wyhodowane zwierzęta. Dlatego mimo niezadowolenia także i w tym roku rolnicy zmuszeni będą wypełniać wnioski o dotacje bezpośrednie, aby uzyKazimierz Tischner podczas skać wsparcie finanklasyfikacji jagniąt 22 sowe z tytułu obrabianych gruntów rolnych. Wnioski należy składać w terminie do 15 maja 2005 roku. Potem za każdy dzień zwłoki z dotacji potrącany będzie 1 % przysługującej kwoty. Formularze wniosków można dostać placówkach Agencji Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa; w Czarnych Dunajcu Jan Janczy dyr. Związku Hodowców Owiec nieodłącznie z telefonem dla rolników z powiatu nowotarskiego i w Zakopanem dla powiatu tatrzańskiego. Druki dostępne są również w internecie na stronie www.arimr.gov.pl. Wypełnianie wniosków w tym roku będzie ułatwione bowiem Agencja przysyła pocztą częściowo przygotowany druk wykorzystując jako bazę danych wniosek złożony w 2004 roku. Podobnie jak rok temu złożone wnioski będą kontrolowane losowo pod kątem zgodności ze stanem faktycznym. Jan Budz ZAPRASZAMY NA ZAWODY MODELI SZYBOWCÓW ZDALNIE STEROWANYCH Jak co roku zapraszamy do Czarnej Góry na zawody modeli szybowców zdalnie sterowanych, tym razem odbędą się w dniach 21 i 22.05.2005 r. W skrócie konkurencja ta polega ona na tym, aby każdy z uczestników w jak najkrótszym czasie przeleciał odcinek 1 km (10 przelotów po 100 m). Jest to konkurencja bardzo widowiskowa, ponieważ modele osiągają prędkość ok. 100 km/h! Zawody są organizowane przez modelarzy z Nowego Targu i Zakopanego. Zawody odbędą się tylko przy wietrze powyżej 3 m/s dlatego będą potwierdzone dwa dni wcześniej na stronie internetowej: www.f3f.pl . Wszystkich pasjonatów modelarstawa zapraszamy! SPROSTOWANIE W artykule o Krempachach w cyklu prezentacje wsi w ostatnim numerze naszej gazety zabrakło podpisu pod fotografiami w kolejności pod 2, 4 i 6. Autorem tych zdjęć jest Jan Krzysztofek a nie jak podaliśmy na końcu artykułu Zofia Łukasz. Za pomyłkę i błędną odmianę nazwiska autora w treści artykułu serdecznie przepraszamy. Redakcja „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Prezentacje wsi spiskich Rzepiska... ... to tatrzańska wieś góralska na polskim Spiszu. Powstała w I połowie XVII wieku, a jej zasadźcami były polskie rodziny z obu Łapsz, Kacwina i Niedzicy. W późniejszych czasach przybywało tu coraz więcej rodzin z sąsiedniego Podhala, a migracja ta aktywna jest do dziś. Od początku prowadzenia metryk kościelnych w Łapszach Wyżnych tj. od 1655 roku występuje w nich rodzina sołtysa, a w dokumentach wspominane jest Sołtystwo, które było najwcześniej zasiedlone. Od 1660 wzmiankowane jest osiedle Pawliki. W 1658 roku wieś należała do parafii Łapsze Wyżne (obecnie jest to parafia Jurgów), tam chowano zmarłych, zaś jedna z polnych dróg wiodąca przez Pawliki do Łapsz nazywana była „drogą umartyk”. Na trasie tejże drogi są dwie stare kapliczki murowane, pokryte gontem. Z początkiem wieku na miejscowym cmentarzu (Bryjów Potok) wybudowana została - zabytkowa już - kaplica cmentarna. Kościół pw. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, Rzepiska - Grocholów Potok W latach 60- tych Księża Marianie z pomocą mieszkańców zbudowali na Grocholowym Potoku uroczy drewniany kościół. W ostatnich kilku latach w kościele przeprowadzono szereg remontów, zmieniony został m.in. ołtarz główny z Matką Boską Nieustającej Pomocy. Także na Bryjowym Potoku wybudowany jest murowany kościół p. w. Miłosierdzia Bożego, który konsekrowano w 1998 r. Podlega on parafii w Jurgowie. We wsi są dwie szkoły, dzięki którym kwitnie także życie kulturalne, bowiem nauczyciele podejmują się organizacji szereg inicjatyw społeczo-kulturalnych (Nr 1 na Bryjowym Potoku dyr. Andrzej Rusnak i nr 2 na Grocholowym Potoku dyr. Danuta Madeja). Mają Rzepiska dwie organizacje strażackie wyposażone w samochody. W Gojniku, lesie przy granicy Uczniowe klasy III Szkoły Podstawowej nr 1 w Rzepiskach, od lewej: Paweł Gołdyniak, Zbyszek Para, Rafał Szyszka, Ela Dziadoń, Ilona Sołtys ze Słowację gospodarką leśną zajmuje się miejscowy URBAR. Odgrywa on dużą rolę we wsi, zarazem na corocznych zebraniach uchwalane są dotacje „pomocowe” w drzewie na cele społeczne w samych Rzepiskach, a nawet w sąsiednich wsiach (np. przy budowie kościoła w Czarnej Górze). Wieś też zachowała swój charakter rolniczy, a mieszkańcy do dziś obrabiają ziemię tradycyjnymi sposobami, bogate są tu również zwyczaje pasterskie. We wsi nadal prowadzi się hodowlę owiec oraz wyrabia oscypki tradycyjnymi metodami. Główny udział w tym mają stare rody bacowskie: Madejów, Szyszków , Wojtyczków i Solusów. W czasach, gdy trudno było o lekarza wieś słynęła z ludzi zajmujących się ziołolecznictwem. W Rzepiskach mieszka 680 osób. Wieś składa się z czterech części: Bryjów Potok, położony w dolinie wraz z wysuniętymi na zboczu Sołtystwem i osiedlem Szyszków. - Pawliki, położone za kulminacją Pawlikowskiego Wierchu (1016 m n.p.m.)- Wojtyczków i Grocholów Potok, ulokowane na innym z wierchu z wysuniętymi w stronę Łapszanki osiedlami Stasiów i Madejów. Z czorsztyńskiego zamku przez Rzepiska wiedzie oznakowany pieszy szlak turystyczny. Na Pawlikach przecina się ze szlakiem wiodącym z Nowej Białej do Kacwina, wzdłuż granicy państwa. Przemierzając rzepiskie pola, jadąc malowniczymi drogami, można podziwiać Zabytkowa kapliczka niespotykane gdzie inpod przysiółkiem „Pawliki” 23 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. dziej panoramy tatrzańskie, spojrzeć z góry na położenie wsi Jurgów, Brzegi, Białka i Czarna Góra. Do Rzepisk można dojechać od drogi prowadzącej z Bukowiny Dolnej do Jurgowa. Jedna z dróg (ślepa) prowadzi na Bryjów Potok i Pawliki, druga (od Jurgowa) na Potok Wojtyczków i Grocholów i dalej przez Łapszankę do Niedzicy. Droga ta powstała dzięki zabiegom i ofiarnej pracy społecznej Wojciecha Jurgowiana (Jadama), który niestety już nie żyje. Budowa dróg dojazdowych do wsi ostatnich 20 latach XX wieku oraz dróg polnych była sprawa żywotną dla tej oddalonej od świata wsi. Ogromna w tym zasługa długoletniego sołtysa Jana Budza (Grófa), którego wspierała zgrana grupa społeczników. Rzepiska należą do wsi bogatych w lasy, pachnące ziołami łąki i polany. Znajduje się w nich bogactwo podtatrzańskiej flory i fauny. Będąc w Rzepiskach można bez końca słuchać opowiadań o przygodach przemytników przekraczających nielegalnie granicę. Wieś ma przyjazny klimat i jest atrakcyjna Rady Gminy Andrzej Czernik. W radzie wieś reprezentuje Józef Maciczak, a wspiera go we wszystkich sprawach sołtys wsi Wojciech Madeja. Chociaż przysiółki rzepiskie noszą miano „potoków” wieś odczuwała coraz większy brak wody na codzienny użytek jak też na potrzeby gospodarcze. Dlatego samorząd gminny z uporem realizuje budowę dużego wodociągu z ujęcia w Jurgowczyku (obecnie doprowadzany jest prąd do pompowni) z przepompownią koło Ośrodka rekolekcyjnego. Niedługo woda popłynie do domów na Grocholowym i Wojtyczkowym Potoku, a docelowo planuje się z jego sieci doprowadzić wodę na Pawliki i Bryjów Potok. Ostatnie powodzie zniszczyły Budowa wodociągu w Rzepiskach na Wojtyczkowym i Grocholowym Potoku Ośrodek rekolekcyjny księży Marianów dla amatorów: spokoju, nieskażonej i dzikiej przyrody, wędrówek pieszych i rowerów górskich. Zimą wieś oczekuje na narciarzy. W letnie i zimowe wieczory miejscowi górale chętnie spotykają się z turystami przy „watrze”, a specyficzną atmosferę potęgują spiskie melodie i przyśpiewki. Mieszkańcy Rzepisk to lud prosty i twardy, ale bardzo otwarty wobec przyjezdnych, lecz posiadający wszystko, aby sprostać potrzebom turystów. Można się o tym w każdej chwili przekonać. Nic więc dziwnego, że osiedla się tu wielu ludzi z głębi Polski, a ilość chętnych do kupna działki budowlanej stale wzrasta. Co najmniej od 10-15 lat do wsi zaczęli zaglądać turyści. Dzisiaj nikt się nie dziwi, że wieś staje się modna. Miejscowi gazdowie w odpowiedzi na zapotrzebowanie otwarli swoje domy i przyjmują turystów. Nie brakuje ich ofert w folderach gminnych, a nawet w internecie. Rzepiska jest spiską miejscowością wchodzącą w skład gminy Bukowiny Tatrzańska, gdzie aktualnie Wójtem Gminy jest Józef Milan Modła a przewodniczącym 24 wąskie drogi i przepusty w całej wsi. Dzięki operatywności samorządu i przy wsparciu mieszkańców nie tylko usunięto szkody, ale wykonano szereg prac inwestycyjnych, które zapobiegną podmywaniu dróg w przyszłości. Niezależnie od tego co roku żwirowane są drogi polne, w zeszłym roku wykonano nową drogę prowadzącą od drogi wojewódzkiej wprost do Ośrodka Rekolekcyjnego, a dalej do drogi gminnej na Grocholowym Potoku. Ze strony odwiedzających Rzepiska słychać coraz więcej zachwytu, ale też krytyczne uwagi w sprawie remontu ogrodzenia cmentarza na Bryjowym Potoku. Gościom żal starych sosen, które tworzyły niepowtarzalny klimat tego miejsca. Obecnie płot jest piękny, plac się poszerzył ale zniknął czar, którego nikt już chyba nie jest wstanie odtworzyć. We wsi mieszka wielu znanych ludzi, o których w przyszłości chcielibyśmy coś napisać w naszej gazecie. Rozgłos Rzepiskom przynosi działalność Domu Rekolekcyjno-Wypoczynkowy Księży Marianów na Grocholowym Potoku. Piękna panorama Tatr, niepowtarzalna atmosfera sprawiają, że jest to idealne miejsce dla organizujących rekolekcje, dni skupienia, konwiwencje oraz dla zorganizowanego i indywidualnego wypoczynku. Spokój i przyroda pozwalają na wyciszenie i duchowe „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. wejrzenie do głębi każdej duszy, a to już pół sukcesu w zbliżaniu się do BOGA. Miłym zaskoczeniem jest sympatyczna strona internetowa zachęcająca do korzystania z Ośrodka oraz bogata galeria zdjęć, z której pozwoliliśmy sobie skorzystać. Niestety nie udało nam się ustalić ich autora. Przepraszamy. Nie wszyscy może wiedzą, że najsłynniejszymi bacami w Rzepiskach byli „Goliosi”, którzy wypasali owce nawet na Rusinowej Polanie w Tatrach. Wg informacji zebranych o Rusinowej Polanie przez Jacka Frejlaka w dniu 23 sierpnia 1965 r. Wśród szałasów jest następująca informacja oraz zdjęcie: właściciel: Wojciech i Andrzej Szyszka (ze wsi Rzepiska); rodzaj zabudowania: szałas mieszkalny; rok budowy: nieznany; własność w ha: 2,5 ha; wypas do r.: 1955; uwagi (1969 r.): zniszczony piec, oderwane gonty, poza tym w stanie użytkowym. O POCZĄTKACH STRAŻY POŻARNEJ W NIEDZICY Spiskie wioski często były nawiedzane pożarami. Drewniana zabudowa, ulicówka, zbyt bliskie sąsiedztwo domostw sprzyjało pożogom. Właściciel klucza dunajeckiego - pan zamku Dunajec, węgierska administracja, mieszkańcy Spisza szukali różnych sposobów, rozwiązań, aby zapobiec pożarom. W 1832 roku Seweryn Goszczyński zapisał, że przy wjeździe do Niedzicy zauważył tablicę informującą o zakazie palenia fajki na terenie wsi. Chłop, który złamał powyższe węgierskie zarządzenie otrzymywał karę chłosty. Strażacy OSP w Niedzicy przed manewrami. Od lewej Jan Majerczak, Jan Wilman, Walenty Olejarczyk, Michał Madeja, Stefan Majerczak, Andrzej Kapołka, Józef Łukuś, lata 70-te XX wieku. Nieistniejący już dziś szałas pasterski rodu Goliosów na Rusinowej Polanie w Tatrach Uwagi (1985 r.): szałas zamieszkiwany przez nas i zwany „Goliasem”; spało się na strychu i w kuchni na jednej pryczy; była tam wówczas niemożebnie kopcąca kuchenka; odkupiony od właścicieli przez TPN, pod koniec lat 80. wisiała już na nim tabliczka Parku, czasem mieszkały w nim jeszcze grupy „oazowe”. Warto przypomnieć że bogate tradycje ukształtowane zostały przede wszystkim wskutek wielowiekowej gospodarki pasterskiej w tzw. Tatrach Jaworzyńskich, które obejmowały wschodnią część północnych Tatr Wysokich, tj. Dolinę Białej Wody i Jaworową z jej odgałęzieniem Zadnich Koperszadów, po granicę miejscowości Ździar. W rejonie tym wypasu dokonywali pasterze polscy z 3 gmin z polskiego Spisza (Jurgów, Rzepiska, Czarna Góra). Wypasano owce, krowy i jałówki. jb Innym przykładem ochrony przed ogniem był zwyczaj powoływania przez gospodarzy tzw. „warciorza”. Jego zadaniem był nocny obchód wioski, w przypadku wystąpienia zagrożenia pożarem natychmiastowe informowanie mieszkańców wsi o niebezpieczeństwie. W Krempachach i we Frydmanie na wieży kościoła znajdowała się hurdycja czyli drewniana czatownia. Służyła ona do obserwacji wsi. Warciorz alarmował o dostrzeżonym ognisku ognia. Do dziś drewnianą czatownię można podziwiać na wieży kościoła św. Marcina w Krempachach. W Niedzicy zwyczaj obchodzenia wsi przez „warciorza” istniał do lat osiemdziesiątych. Wracając do początków niedzickiej straży pożarnej pojawia się pytanie, w którym roku została powołana do życia? Nie znajdujemy żadnego dokumentu, który potwierdzałby funkcjonowanie Straży Ogniowej w XIX wieku, pomimo że pierwsza grupa Straży Ogniowej mogła istnieć w dobrach klucza dunajeckiego. Pan zamku mając służbę folwarczną mógł wyodrębnić grupę ludzi, która pełniłaby obowiązki straży. Z historii zamku wiemy, że kilkakrotnie twierdza Dunajec była nawiedzana pożarami. 25 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. 3 Maja 1895 roku wielkie nieszczęście spotkało niedzicką społeczność. Pożar ogarnął całą wieś, jak głosi podanie skutki były ogromne, pozostały tylko cztery domy, zniszczeniu uległa również wieża kościoła. To smutne wydarzenie zapewne wpłynęło na decyzję powołania grupy gospodarzy, która chroniłaby skuteczniej Niedzicę w czasie pożaru. W Kronice OSP w Niedzicy napisanej przez pana Huberta Schlegla czytamy, że ks. Juliusz Racz powołał w 1906 roku z najlepszych gospodarzy Straż Ogniową. Z tego okresu pochodzi też pierwszy sztandar. Niedzicka OSP uznała ten rok za początek narodzin Straży w tej miejscowości. Jednak w zbiorach archiwalnych w Lewoczy znajdujemy dokument z 1 października 1909 roku, w którym czytamy „ ...Niedzica, Łapsze Wyżne, Łapsze Niżne mają obowiązek założyć Straż Ogniową...” . Drugi dokument jest osiemnaście dni później wydany i przyznaje on niedzickiej Straży Ogniowej motopompę. Na podstawie tych danych wiemy, że w 1906 r. Straż Ogniowa w Niedzicy była powołana z inicjatywy proboszcza parafii św. Bartłomieja ks. Juliusza Racza i kilku gospodarzy. Natomiast dokument z 1909 r. podaje, że węgierska administracja wprowadziła obowiązek posiadania grupy ludzi, która ratowałaby materialny dobytek mieszkańców Spisza. Okres I wojny światowej wpłynął bardzo niekorzystnie na rozwój niedzickiej straży, wielu miejscowych gospodarzy zostało zwerbowanych do wojska. W roku 1927 ówczesny kierownik szkoły Józef Wójcik oraz kilku mieszkańców z Niedzicy reaktywowało działalność straży pożarnej. OSP w Niedzicy, foto z lat 80-tych XX wieku W 1931 roku społeczność niedzicka ufundowała sztandar, a w 1936 roku zakupiono ze składek społecznych motopompę „Syrena” o wydajności 400 litrów na minutę. Przed wybuchem II wojny światowej Niedzicka Straż Pożarna posiadała sikawkę ręczną, wóz konny i motopompę. W 1947 roku z inicjatywy Walentego Kapołki, Jana Łukusia, Jana Szewczyka i Józefa Schlegla rozpoczęto budowę nowej, murowanej remizy, gdyż stara, drewniana szopa nie spełniała swojej funkcji. Największy rozwój OSP przypada na lata pięćdziesiąte. Wówczas zakupiono nowe motopompy, a młodzi ochotnicy zapełnili szeregi straży. Dzisiaj OSP w Niedzicy nadal aktywnie działa, obecnie jest w trakcie budowy nowej remizy. Czyni wiele starań, aby być zawsze gotowym w niesieniu pomocy potrzebującym. tekst Elżbieta Łukuś foto ze zb. OSP Niedzica Wsparcie dla strażaków w Czarnej Górze Remiza OSP w Czarnej Górze nie przynosi chluby wsi. Kiedy w 1997 r. zakupiono porządny samochód gaśniczy, okazało się że trzeba przedłużyć garaż, gdyż auto się nie mieściło. W czasie wesela strach w nim przebywać, gdyż sufit„huśta”się w rytmie muzyki. Dlatego od pewnego czasu strażacy na czele z komendantem Janem Budzem czynią starania o zmianę sytuacji. Z pomocą władz gminnych uregulowano sprawy własnościowe i wykonywany jest projekt. Jeśli załatwiona zostanie formalnie kwestia dojazdu do działki z Zarządem Wodnych, to wtedy realna stanie się realizacja tej długo oczekiwanej inwestycji. Z kolei z USA strażacy otrzymali 5.000 dolarów, za które zakupiono materiały budowlane. Zbiórkę zorganizował związany z czarnogórską strażą Stanisław W. Sarna. Podczas zorganizowanego pikniku razem z rodakami pochodzącymi z Czarnej Góry w zbiórce uczestniczyli (59 osób) także ludzie pochodzący z Jurgowa, Rzepisk, Trybsza, Białki Tatrzańskiej, Ostrowska, Dębna, a nawet z Cichego, Miętustwa i Witowa. Ofiarodawcy obiecali, że jeśli środki zostaną dobrze zagospodarowane, to pomyślą co dalej. Zgromadzone materiały świadczą, że mogą być spokojni. (jb) 26 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. W GMINIE ŁAPSZE NIŻNE ŻYJE SIĘ CICHO I SPOKOJNIE O stanie bezpieczeństwa i porządku publicznego mówi komendant Posterunku Policji w Łapszach Niżnych st. aspirant Leszek Sięka. Posterunek Policji powrócił do Łapsz Niżnych w 2003 roku po krótkim okresie integracji z policją w Nowym Targu. Obecnie Łapszański Posterunek Policji posiada sześciu policjantów. Kierownikiem Posterunku Policji w Łapszach Niżnych jest st. aspirant Leszek Sięka, asystentem do spraw kryminalnych - aspirant Zbigniew Karkoszka zaś zespół prewencji stanowią: sierżant sztabowy Bolesław Giełdoń (dzielnicowy), sierżant sztabowy Stefan Knapczyk ( dzielnicowy), starszy sierżant Edward Słowik i starszy posterunkowy Marian Szaluś. Posterunek w Łapszach Niżnych swoim działaniem obejmuje teren gminy Łapsze Niżne. Stan bezpieczeństwa i porządku publicznego w okresie roku 2004 znajduje się na poziomie dobrym. W roku 2004 odnotowano tylko 45 zdarzeń w następujących kategoriach: a) bójki i pobicia - 4, b) kradzież cudzej własności - 16, c) kradzież pojazdu - 1, d) kradzież z włamaniem - 16, e) uszkodzenie mienia - 3, f) uszkodzenia ciała - 5, g) groźby karalne - 4, h) nietrzeźwi kierowcy - 8, i) kłusownictwo - 1, j) przywłaszczenie i zniszczenie mienia - 2, k) naruszenie zakazu sądowego - 1, l) nie płacenie alimentów (niealimentacja) - 1, ł) znęcanie się - 3, m) sprzedaż alkoholu nieletnim - 2, n) wypadek drogowy - 1, o) pożar - 3, p) oszustwo - 1, r) uchylanie się od służby wojskowej - 2, Ponadto zanotowano jeszcze takie wykroczenia jak: - zakłócenie ładu i porządku - 6, (Art. 51 par.2 KW) - zakłócenia ruchu drogowego - 4, (Art. 86 par. 1 KW) - kierujący pojazdami po spożyciu alkoholu do 0,5 promila - 2, (Art. 87 par 1 KW) - nieprzestrzeganie przepisów o wychowaniu w trzeźwości - 2, (Art. 43 KW) - zniszczenie mienia - 5, (Art. 124 KW) - szkodnictwo leśne - 1, (Art. 158 KW) - niszczenie przyrody - 1, (Art. 58 Ustawy o ochronie przyrody) Policjanci podczas zajęć profilaktycznych z niżnołapszańskimi uczniami Policja ukarała pięćdziesięcioma mandatami niesfornych obywateli na sumę 4870 zł, w tym w innych kategoriach niż ruch drogowy - dwudziestoma pięcioma. Wylegitymowano pięćdziesiąt osób, zatrzymano cztery uprawnienia do kierowania pojazdami oraz siedemnaście dowodów rejestracyjnych. Przeprowadzono 126 interwencji: - domowych - 46, - sąsiedzkich - 22, - nieporozumień rodzinnych - 29, - innych - 38, Zatrzymano 13 osób, w tym: - do wytrzeźwienia - 7, - do sprawy - 6, Ponadto funkcjonariusze Posterunku Policji w Łapszach Niżnych w analizowanym okresie uczestniczyli 133 razy na spotkaniach ze społeczeństwem w ramach programu „Unikaj Zagrożeń” jak również w 20 spotkaniach dotyczących programu „Bezpieczne Wakacje 2004” a także przeprowadzili działanie w zakresie „Wagarowicz” itp. Policja ma nadzieję na lepszą współpracę z mieszkańcami gminy. Niepokój budzi to, że wiele osób wie kto dokonał danego przestępstwa, jednak gdy policja robi dochodzenie to te osoby milczą i nie chcą zeznawać. Niepokojące jest również to, że wiele przestępstw jest dokonanych przez nieletnich jak np.: włamania do domków letniskowych oraz do ośrodków użyteczności publicznej jak szkoła we Frydmanie czy Gminny Ośrodek Kultury w Niedzicy. Na szczęście odzyskano skradzione mienie, zaś sprawcy będą musieli odpowiadać przed sądem. Niepokój budzi także sprzedaż alkoholu nieletnim, ciągle zdarzają się takie przypadki, że sprzedawca jest tak pazerny iż sprzedaje alkohol osobie niepełnoletniej. Biorąc pod uwagę tak ilość, jaki rodzaj popełnionych przestępstw na terenie działania policji w Łapszach Niżnych, można powiedzieć, że jest spokojna gmina. opr. M. Pukański 27 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. O PROBLEMACH ALKOHOLIZMU rozmawiamy z terapeutą Tadeuszem Waradzynem Marian Pukański - Panie Tadeuszu, od kilku miesięcy istnieje w gminie punkt porad dla osób uzależnionych od alkoholu. Jak Pan sądzi, czy te osoby mogą powstać i wyzwolić się z tego paskudnego nałogu i mają szanse na normalne życie w swoim środowisku , czy są to osoby, którym już nic nie pomoże? Tadeusz Waradzyn - Pracuję tu dopiero trzeci miesiąc i jak na razie odniosłem takie wrażenie, że wszyscy, którzy mają wpływ na funkcjonowanie tego punktu, postąpili bardzo poważnie i podeszli uczciwie do takiego problemu jakim jest alkoholizm. Niejednokrotnie mówiliśmy z pracownikami zajmującymi się problemem alkoholizmu z urzędu oraz z funkcjonariuszami policji, że koniecznie potrzebny jest na terenie gminy punkt porad osobom uzależnionym od alkoholizmu. Problem alkoholizmu nie dotyczy tylko tej osoby uzależnionej, która nadużywa alkoholu, czyli potocznie mówiąc tego pijaka. Problem ten dotyczy także jego najbliższych; a więc żony, matki, dzieci, bo można powiedzieć, że z tego powodu cierpi cała rodzina alkoholika. Bywa też tak, że cierpi także otoczenie tj. najbliżsi sąsiedzi, przypadkowo napotkani przechodnie itp. I zorganizowanie takiego punktu porad na terenie gminy, gdzie terapeuta może rozmawiać z osobą uzależnioną , z jego rodziną - stwarza szanse na ratowanie tego człowieka z tego okropnego nałogu. Bardzo słuszne jest podejście do tego problemu Pana Wójta, a także Rady Gminy i utworzenie tego punktu na terenie gminy chociaż z tego względu, że dojazd do Nowego Targu jest trudniejszy niż do Łapsz Niżnych, ponadto można łatwiej zebrać te osoby uzależnione, a trzeba pamiętać, że są to osoby trudne, a alkoholizm jest choroba specyficzną. Oczywiście nie ma tu takich możliwości jak w poradni lekarskiej, gdzie przychodzą pacjenci dobrowolnie bo chcą się leczyć, ale i ta choroba jest też inna. Natomiast prawie każdy uzależniony od alkoholu uważa, że nie jest z nim jeszcze tak źle. Dlatego najpierw jest sprzeciw tej osoby, która tu przyjdzie na wezwanie z Urzędu. Często są to osoby już z wyrokami sadowymi, nad którymi „czuwają” kuratorzy sądowi, ale są też i takie osoby, które po rozmowie na komisji antyalkoholowej doszły do wniosku, że alkoholizm im zagraża i trzeba z tym coś robić, ale same nie mają do tego siły i odwagi. 28 Myślę, że zorganizowanie takiego punktu terapeutycznego na miejscu w gminie jest bardzo wskazane i korzystne dla osób pragnących z niego korzystać i chcących się leczyć i to do całkowitego wyleczenia jakim jest abstynencja. Wymaga to jednak sporo czasu, silnej woli osoby uzależnionej, pomocy ze strony jego najbliższych tj. żony , dzieci, rodziny, środowiska w którym przebywa czy pracuje dany człowiek. - A jak ten problem wygląda na terenie innych gmin? - Nie podejmuję się oceny tego, jak jest w innych gminach , ponieważ nie wiem jak wygląda ten problem poza tymi gminami, z którymi współpracuję. Obecnie pracuję na terenie ośmiu gmin i w takich powiatach jak Zakopane, Nowy Targ i Limanowa, i wydaje mi się, że jest to uzależnione od stopnia zaangażowania się miejscowej ludności w rozwiązywanie tego problemu. Jeżeli istnieją tam ludzie, którzy dostrzegają zło, jakie wynika z narastającego alkoholizmu to oczywiście robią wszystko, aby temu zapobiec. Natomiast osoby już uzależnione otaczają opieką, tak aby mogły wrócić do normalnego życia. Wydaje się również, że nasilenie alkoholizmu występuje u ludzi, którzy mają mało zajęć, mają różne kłopoty i nie umieją z tego wybrnąć sami. Szukają więc pocieszenia, i rozwiązania swoich problemów w gronie ludzi im podobnych, niestety często już uzależnionych lub nie stroniących od picia alkoholu. Duży wpływ na wzrost pijaństwa , a w konsekwencji na rozwój choroby alkoholowej miał poprzedni system polityczny, ponieważ mimo zakazów picia w miejscu pracy, nie przestrzegano tego, a wódka była dobrym środkiem na przymykanie oczu osobom odpowiedzialnym za ład i porządek na terenie firmy. Obecnie jest chyba lepiej, bo trzeźwy pracownik to dobry pracownik, a o dobrego pracownika lepiej zadbać niż nowego wykształcić. - Dziękuję za rozmowę i życzę Panu sukcesów w pracy, aby problem alkoholizmu był u nas dostrzegany, tak przez osoby już dotknięte, jak i przez całe społeczeństwo. Osoby uzależnione od alkoholu mogą korzystać z porad terepeutycznych w budynku Urzędu Gminy w Łapszach Niżnych w każdą środę od godz. 7,30 do godz 10,30. Opr. M. Pukański „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Zagrożenie dla Gimnazjum W jednym z ostatnich numerów naszej gazety zaprezentowaliśmy osiągnięcia Gimnazjum w Krempachach. Świadczą one niezbicie, że w krótkim okresie skonsolidowała się kadra pedagogiczna, co z kolei pozytywnie wpłynęło na wyniki nauczania uczniów. Wydawało się, że tę wspaniale przygotowaną placówkę czeka świetlana przyszłość i będzie wzorem do naśladowania. Działa sprany system dowozu uczniów, baza materialna i lokalowa wspaniała, brakuje tylko pływalni. W opinii nauczycieli z innych szkół trudno by szukać tak dodrze zagospodarowanej szkoły nawet w Nowym Targu, czy Zakopanem. Z zaskoczeniem przyjęto więc uchwałę intencyjna Rady Gminy Nowy Targ z 31 marca 2005 roku w sprawie powołania zespołu szkół w Łopusznej, tym samym „zabrania” dzieci z krempaskiego gimnazjum. Wg informacji Wójta Gminy inicjatywa wyszła ze strony Zebrania Wiejskiego wsi Łopuszna z uwagi na wygospodarowanie na strychu dodatkowych pomieszczeń. We wsi nie ma nawet 100 dzieci, więc niepewna jest w tej mierze opinia Kuratora Oświaty. Także radni nie mieli jednoznacznego stanowiska. Wniosek mieszkańców z Łopusznej przeszedł 9 głosami, przy 1 przeciwnym. Pozostali radni z 21 osobowego składu wstrzymali się od głosu. W Krempachach uczą nauczyciele z różnych wsi, również pochodzący z Łopusznej. Pracuje się im dobrze i cenią sobie warunku jakie gmina stworzyła zarówno uczniom jak i nauczycielom. Grono pedagogiczne Gimnazjum w Krempachach nie ukrywa jednak swojego niezadowolenia z decyzji Rady Gminy uważając, że jest to pierwszy krok do rozbicia Dyrektor Gimnazjum zespołu, dezorganizacji pracy mgr Jan Szenderowicz a w perspektywie utrzymywania pół pustego budynku. W tej sprawie udali się do pani Kurator w Krakowie, aby podzielić się swoimi zastrzeżeniami. Zarzucają, że uchwała Rady Gminy jest efektem niezrozumienia problemu. Nie zaproszono na sesję dyrektora placówki, nie dokonano analizy celowości ekonomicznej powołania nowej placówki, która nie ma odpowiedniej ilości dzieci, ani też odpowiedniej bazy lokalowej (choćby sali gimnastycznej). Nie bez znaczenia jest także wspólne nauczanie dzieci ze wsi spiskich i podhalańskich. Zaplanowano np. lekcje nauczania regionalnego, aby przybliżyć młodzieży wspólne korzenie i w sposób kompetentny ocenić historyczne momenty, gdy losy spiszaków i podhalan rozmijały się. Wszystko po to Budynek Gimnazjum w Krempachach aby nie powtarzać błędów poprzednich pokoleń, aby unikać uprzedzeń i historycznie ukształtowanych nieraz fałszywych stereotypów. Dyrektor gimnazjum Szenderowicz również uważa, że zawiodła ekonomia. „Jeśli powstanie gimnazjum w Łopusznej to pewne, że z czasem znajdą się tam dzieci z Ostrowska lub innych wsi. Budynki mogą powstawać w kolejnych wsiach, pytanie tylko o celowość ekonomiczną takich inicjatyw. Z Łopusznej do Krempach jest tylko 5 kilometrów, a przecież w pobliskim Waksmundzie budowana jest również duża szkoła z salą gimnastyczną, więc i tam powstaną warunki do zorganizowania gimnazjum. Mam kontakty w Niemczech, mówi, i wiem jak tam władze samorządowe przykładają się do rozsądnego planowania sieci szkolnej, jak wiele robi się aby racjonalnie wykorzystać posiadaną bazę materialną. U nas buduje się nowe szkoły, zarazem zaniedbuje funkcjonujące obiekty. Choćby nasz budynek, który po okresie kilku lat eksploatacji wymaga już pewnych remontów. Nadal czeka na prace wykończeniowe, bo do tej pory budynek nie ma termoizolacji i nie jest otynkowany.” W opinii Wójta Gminy Nowy Targ Jana Smarducha jest zagrożenie dla integralności tego gimnazjum. Obiekt w Krempachach był budowany od 1992 roku z myślą o ulokowaniu tam szkoły podstawowej, która miała naukę w trzech miejscach oraz szkoły podstawowej w Dursztynie. Gimnazjum powstało dla 10 wsi jako rozwiązanie przejściowe na 10 - 15 lat. W międzyczasie sytuacja demograficzna uległa zmianie i okazało się, że wyremontowana szkoła podstawowa w Krempachach zupełnie wystarcza, choć nadal nie rozwiązany jest problem Dursztyna. Wójt uważa, że sami mieszkańcy dojrzeją do tego, aby w końcu zgodzić się na naukę dzieci w Krempachach. Gdyby dzieci z Krempach i Dursztyna przeniesiono do budynku obecnego gimnazjum, to nie będzie strat materialnych, bowiem zbędny budynek „starej” szkoły podstawowej w razie konieczności można będzie sprzedać. Co prawda uchwała w sprawie powołania gimnazjum w Łopusznej została podjęta, ale nic nie jest jeszcze przesądzone. Ostateczna decyzja należy bowiem do Kuratora. Jan Budz 29 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. XI Kongres Euroregionu „Tatry” Dnia 11 marca 2005 roku w Nowym Targu odbył się XI Kongres Transgranicznego Związku Euroregion „Tatry”. Obrady otworzył przewodniczący Rady Euroregionu Wendelin Haber, który przywitał delegatów i zaproszonych gości - wspólnie z gospodarzem miasta, burmistrzem Markiem Fryźlewiczem. Delegaci na współprzewodniczących Kongresu wybrali Edwarda Paszka z Nowego Sącza i Martina Gallika z Kieżmarku. Po przyjęciu regulaminu i porządku obrad uczestnicy wybrali statutowe komisje a następnie wysłuchali sprawozdań z działalności Rady oraz Komisji Rewizyjnej za 2004 rok. W roku sprawozdawczym Rada pracowała w następującym składzie: Wendelin Haber (przewodniczący), Piotr Bąk (wiceprzewodniczący), Tadeusz Czepiel, Stanisław Gawęda, Emil Kowalczyk i Eugeniusz Zajączkowski ze strony polskiej. Natomiast ze strony słowackiej członkami Rady byli: Peter Burian, Jozef Repaský, Anna Fedorová, Ľubomir Bláha, Marián Jurina, Jarosláv Cehula i Gustáv Dobák. Z grona działaczy Euroregionu „Tatry” na wieczny spoczynek odeszli Ivan Krušinski (zmarł 9.X.2004) i Emil Kowalczyk (zmarł 23.II.2005). Byli to bardzo aktywni i zasłużeni dla Euroregionu członkowie założyciele, reprezentujący samorządu Namiestowa i Lipnicy Wielkiej na Orawie. Wendelin Haber podkreślił w sprawozdaniu, że rok 2004 był rokiem jubileuszowym z racji 10 - letniej już działalności Transgranicznego Związku. W prezentowanym sprawozdaniu wymienił wiele przedsięwzięć. W mojej opinii do najważniejszych należą: Otwarcie w Nowym Targu przy ul. Sobieskiego 2 nowej siedziby Euroregionu „Tatry” oraz Ośrodka Współpracy PolskoSłowackiej (12.II.2004), Podpisanie porozumienia w sprawie podziału środków z Funduszu Interreg IIIA Polska-Słowacja 2004-2006 pomiędzy euroregionami: Tatry, Beskidy i Karpaty (27.II.2004), X Jubileuszowy Kongres Transgranicznego Związku Euroregion „Tatry”, który odbył się w Kieżmarku (26.III.2004). Uchwałą tego Kongresu w uznaniu zasług tytuł Honorowego członka Euroregionu „Tatry” otrzymali Wendelin Haber i Jan Skupin, orędownicy idei jego powstania oraz wieloletni przewodniczący. Dofinansowanie z funduszy strukturalnych Unii Europejskiej projektu pt. „10 lat transgranicznej współpracy Euroregionu „Tatry” - próba syntezy”. W tym mieści się przeprowadzone seminarium oraz wydanie mapy Euroregionu z planami 12 największych miasta (6 po każdej stronie). Niebawem ukaże się także kolejny dwujęzyczny rocznik „Pogranicze polsko-słowackie 2003-2004” Mieszczący się w siedzibie Euroregionu Ośrodek Współpracy Polsko-Słowackiej był licznie odwiedzany przez różne delegacje, m. in. miało tu miejsce spotkanie z Marszałkiem Województwa Małopolskiego Januszem Sepiołem (10.III.2004), z Prezydentem Republiki Słowackiej Ivanem Gašparovičem (19. XI.2004) oraz Ks. biskupem Janem Szkodoniem (3.XII.2004), V Polsko-Słowackie Forum Gospodarcze w Nowym Targu pt. „Znaczenie produktów regionalnych w związku z wejściem Polski i Słowacji do Unii Europejskiej” (28-29.V.2004), 30 Od lewej: Bogdan Wrzochalski, Olga Marhuľiková, Wendelin Haber, Edward Paszek i Martin Galik Spotkania Polsko Słowackiej Komisji Międzyrządowej ds. Współpracy Transgranicznej w Solinie w sprawie stosowania Umowy o małym ruchu granicznym (2-3.VI.2004), w Krakowie w sprawie projektu „Studium historyczno-kulturowo-przyrodniczego szlaku dookoła Tatr” (1-2.VII.2004) oraz w Zubercu w sprawie infrastruktury drogowej, przejść granicznych na szlakach turystycznych (26-27.X.2004), Eureregion posiada uprawnienia do oceny formalnej projektów FMP PHARE 2002/2003, a Regionalny Komitet Sterujący w czasie obrad w Krasiczynie zakwalifikował 25 projektów ze strony polskiej i 9 ze strony słowackiej. Całkowita kwota dofinansowania wyniosła 239.781,12 Euro (6-7.VII.2004), Promocja liczącej ponad 1.000 stron monografii Spisza pt. „Terra Scepusiensis... Stan badań nad dziejami Spisza” (5.IX.2004), Przeprowadzenie międzynarodowej konferencji naukowej pt. „Góry i góralszczyzna w dziejach i kulturze pogranicza polsko-słowackiego”. Konferencję w Krakowie, Nowym Targu i Bukowinie Tatrzańskiej zorganizowała Podhalańska Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Nowym Targu przy wsparciu Euroregionu (21-24.X.2004), Przyjęcie przez Komisję Europejską Dokumentu Programowego dla Inicjatywy Wspólnotowej Interreg III A Polska-Słowacja 2004-2006, co umożliwia samorządom i stowarzyszeniom składanie w 2005 roku stosownych wniosków. Ich kwalifikacją i rozliczeniem zajmie się biuro Euroregionu „Tatry”. Zorganizowanie seminarium pt. „Znaczenie małych projektów euregionalnych w rozwoju polsko-słowackiej współpracy transgranicznej” w czasie którego wygłoszono szereg ciekawych referatów i opinii (26.XI.2004), Na zakończenie sprawozdania Wendelin Haber zwrócił uwagę na rysującą się wyraźnie perspektywę wzmocnienia roli euroregionów, które niebawem powinny uzyskać osobowość prawną, a także możliwość przyjęcia w latach 2007-2013 roli partnera Komisji Europejskiej w rozliczaniu środków unijnych. Istotnym jest fakt, że w latach 2007-2013, ze wszystkich „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. funduszy strukturalnych Unii Europejskiej 4 % środków przeznaczać się będzie na rozwój współpracy przygranicznej. Dla Euroregionu „Tatry” ważną sprawą jest uruchomienie projektów w ramach Interreg IIIA Pl-Sk 2004-2006 oraz zakończenie projektów finansowanych z funduszu PHARE. Sprawozdanie w imieniu Komisji Rewizyjnej złożył Juliús Lojek ze Starej Wsi, w którym stwierdza się iż prowadzona działalność zgodna była ze statutem i celami związku, zarazem wniósł wniosek o udzielenie absolutorium dla Rady Euroregionu „Tatry”. Ożywioną dyskusję wywołała propozycja podwyższania składek członkowskich. Po wystąpieniach zaproszonych gości delegaci podjęli m.in. uchwały w sprawie: zatwierdzenia sprawozdań Rady i Komisji Rewizyjnej wraz z udzieleniem absolutorium, powołania członków Rady i Komisji Rewizyjnej, Głównych kierunków działania na lata 2005-2006, Programu Inicjatywy Wspólnotowej Interreg III A Pl-Sk 2004-2006, Uczestnicy Kongresu w czasie obrad W wyniku przeprowadzonych wyborów na następną kadencję do 14 osobowej Rady Euroregionu „Tatry” ze strony polskiej zostali wybrani: Wendelin Haber, Piotr Bąk, Tadeusz Czepiel, Jan Hamerski, Stanisław Pachowicz, Edward Paszek i Eugeniusz Zajączkowski. Natomiast ze strony słowackiej członkami Rady zostali: Jozef Repaský, Peter Burian, Anna Fedorová, Eva Gossingerová, Marián Jurina, Ľubomir Bláha i Ján Pavlik. Do Komisji Rewizyjnej ze strony polskiej wybrano: Edwarda Siarkę, Edwarda Tybora i Mieczysława Marka. Z strony słowackiej w skład komisji weszli: Juliús Lojek, Mikuláš Mýtnik i Anna Rašiová. Przewodnictwo w Transgranicznym Związku Euroregion „Tatry” na najbliższe dwa lata przejmuje strona słowacka zgodnie ze statutem. Nowym przewodniczącym został Jozef Repaský z Liptowskiego Mikułasza, a wiceprzewodniczącym Wendelin Haber z Łapsz Niżnych. Dla tych czytelników, którzy chcieliby się dowiedzieć więcej o działalności Euroregionu „Tatry” polecamy stronę internetową www.euroregion-tatry.pl Aby uzyskać szybką i kompetentną informację w zakresie możliwości składania projektów w ramach Interreg III A Polska-Słowacja 2004-2006 najlepiej skontaktować się z biurem Euroregionu w Nowym Targu tel.(18) 26 699 81. tekst i foto Stanisław Budzyński 80 lat BS Bukowina Tatrzańska Bank Spółdzielczy w Bukowinie Tatrzańskiej jest jednych z najstarszych na Podhalu. Początki bankowości spółdzielczej miały miejsce w Białce Tatrzańskiej jeszcze w 1901 roku, niemniej oficjalnie 25 marca 1925 roku z inicjatywy Franciszka Ćwiżewicza w Bukowinie zarejestrowana została Kasa Stefczyka. To powód do dumy i okazja przybliżenia lokalnej społeczności dokonań banku. Osiągnięcia spółdzielni cieszą spore grono działaczy na czele z przewodniczącą Rady Nadzorczej Zofią Wojtan oraz wielce zasłużonym Franciszkiem Chowańcem – wieloletnim prezesem zarządu i rady nadzorczej banku. Aktualnie bankiem kieruje prezes Edward Tybor, a członkami zarządu są Teresa Szewczyk i Stanisław Haładyna. Bank działa samodzielnie niemniej z mocy prawa zrzeszony jest w spółdzielczej grupie bankowej jaką jest Bank Polskiej Spółdzielczości S.A. z/s w Warszawie. W czasie tych 80 lat działalności niezależnie od zmieniających się ustrojów i opcji politycznych bank działał nieprzerwanie (z wyj. 1939-1945)i służył swoimi usługami społeczności Prezes Zarządu Edward Tybor lokalnej. Związany z codziennymi sprawami mieszkańców stał się lojalnym i wiarygodnym partnerem w sprawach finansowych i gospodarczych. Bank oferuje klientom kredyty na różne cele, doradztwo związane z pozyskiwaniem środków z Unii Europejskiej, a także prowadzenie rachunków oszczędnościowo – rozliczeniowych dla podmiotów gospodarczych i klientów indywidualnych. Atrakcyjne jest również oprocentowanie złożonych w banku lokat (oszczędności), tym bardziej że przy większych kwotach wysokość oprocentowania może być negocjowana. Bank prowadzi rozliczenia zagraniczne oraz wydaje karty płatnicze VISA. Posiada dwa własne bankomaty czynne całą dobę w Bukowinie Tatrzańskiej i w Białce Tatrzańskiej. Budynek banku w Bukowinie jest dobrą wizytówką polskiej spółdzielczości bankowej. Bank uruchomił w ostatnich latach dwie filie: w Krempachach oraz w Białce Tatrzańskiej. Dobra atmosfera wokół banku, sprawna i miła obsługa ze strony pracowników sprzyjają utrwalaniu zaufania wśród klientów. Bank osiąga bardzo dobre wyniki finansowe. Z uzyskanego zysku wspiera szereg inicjatyw kulturalnych i sportowych w szkołach, a także innych imprez ważnych dla środowiska lokalnego. Gratulujemy. (red) 31 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Granica pod Tatrami Z opowiadań naszych dziadków ze zdziwieniem dowiadywaliśmy się, że w okresie ich dzieciństwa pod górami granicy nie było. Młodzież posiyłali do gór, do Jaworziny, coby paśli statek. W górach była praca dla wielu ludzi, a głównym pracodawcą było wtedy „Państwo Jaworzyńskie” (majątek) księcia Hohelohe. Moja babcia Zofia Budz z domu Górnik z ogromnym przejęciem opowiadała o śmierci żony księcia i o pogrzebie, na którym była cała okolica, bo nie trzeba było ani przepustek, ani też paszportów. Sićkim ludzióm dali jeś, tak ik ugościyli – potym my sie wróciyli bez Podspady du domu, a na Wojtasij nikómu do głowy by nie przisło, ze tu kiedy będzie kóntrola. Przejście graniczne Jurgów-Podspady, luty 2005 r., fot. J. Budz. Słowo „granica” utkwiło jednak w mojej świadomości na dobre, kiedy tata dostoł przepustke i robote za granicóm. A ponieważ praca w Czechosłowacji trwała prawie trzydzieści pięć lat widziałem wiele ciekawych zdarzeń i słyszałem w związku z tym nieraz zadziwiające opowiadania. Kie piyrso wojna miała sie ku kóńcowi, ludzie nie rozumieli co to ta granica, opowiadała babcia. Ale wnet się okazało, że jest to poważne utrudnienie dla życia górali spiskich, głównie z Jurgowa, Czarnej Góry i Rzepisk ale również z innych miejscowości, które z dnia na dzień zostały odcięte od pól, lasów, sąsiadów i rodzin. Utrudniano wypas bydła i owiec, nie zezwalano na wywóz drzewa, nie puscali bez granice rodziny, abo i nie puscali towaru. Spisz polski opuściło wtedy wielu zdolnych młodych ludzi, bowiem kształcili się w słowackich szkołach i z Czechosłowacją wiązali swoją przyszłość. Ulgę dla przygranicznych wsi przyniosły po kilku latach tzw. Protokoły krakowskie z 1924 r. Była to dwustronna umowa między rządami Polski i Czechosłowacji przywracające związki gospodarcze z Tatrami oraz ułatwienia dla ludności i turystów w zakresie przekraczania granicy. Wskutek tego także mój dziadek Wojciech Budz (Kulaw- 32 ski) dostał przepustkę i miał pracę w Jaworzynie. Była to dla bytu rodziny rzecz bardzo istotna, a w opinii babci nie mniej ważna niż gazdówka. Fakt ustanowienia granicy był jednak czymś niebywałym. Postawiono bowiem zbrojne straże, wojsko i policję, które w świadomości ludzi stanowiły zaporę i nieuzasadnione utrudnienie ich dotychczasowego życia. Wywoływało to wewnętrzne niezadowolenie i bunt, który często objawiał się lekceważeniem wytyczonej linii granicznej, zwłaszcza w formie „ożywionego” przemytu. Przemyt ułatwiało znakomite rozeznanie w terenie, znajomości rodzinne oraz towarzyskie po słowackiej stronie. Na nasim spólstwie (sąsiedztwie) budzowskim to ino twój dziadek nie fciół iś s nami, w słowach graniczących z wyrzutem relacjonował mi sąsiad Andrzej Budz (Sewcik). Na przemyt nolepi chodziyło sie bańdami (grupami), casym ino sło się samymu. Towor niesło sie w obie stróny, a nazod brało sie to cego w Polsce nie było. Razem ze strykiym Sewcikiym grupę koleżeńską tworzyli mój drugi sąsiad stryk Kuba Budz (Zoborski), Wojtek Budz (Sroka) i niejaki Maciejok z Podbukowiny. Na Śpis chodziyli bez Jaworzine, casym bez Kopersiady. Regułą była jednak dobrze opanowana droga przez Rzepiska doliną potoku Jurgowczyk (do Katryniokók). Ponieważ stryk mioł rodzine w Bobrowie, to i trafiało się im jechać wozym na Orawe. I nie wiem ile w tym prawdy, ale opowiadał też, ze chodziyli na Liptów bez Piyńcistawy (dolinę Pięciu Stawów Polskich). Proceder przemytniczy był niebezpieczny, bo stryk Sewcik opowiadał o zastrzeleniu w Jurgowciku pod Kamiyńcym jednego ze znanych mu przemytników. Nie wortoł tego ani tyn tabak ani te płótna, wspominał z żalem. Mojej uwadze nie uszedł fakt, gdy opowiadano o przesunięciu granicy w 1938 roku. To było jakosi na Sićkik Świyntyk, kie najechało się wojska polskiego. Jedni z Bukowiny jechali do Jurgowa i na Podspady a drudzi od Łysij cióngnyli działa do Jaworziny. Ludzie wspominali śmierć polskiego oficera na Przisłopie (majora Rago), co było w tej spokojnej okolicy dużą sensacją. Radość z likwidacji granicy tłumiona była coraz większym napięciem i walką propagandową (agitacją na pograniczu), która zapowiadała wybuch II wojny światowej. Kiedy więc 1 września 1939 roku Niemcy zaatakowali Polskę, wraz z nimi w przez granicę uderzyły na nasz kraj wojska słowackie na wielu odcinkach. Główne siły wspomagały hitlerowców w działaniach na kierunku Nowy Targ (doliną Białki) i Tylmanowa (doliną Dunajca). Słowacy nawet przez jakiś czas okupowali Zakopane. Rodzice opowiadali, że nad wodóm (Białką) lecioł heropłón, a potym był huk, na drugi dziyń przejechało wojsko. Słowioci potym sie wróciyli – opowiadali dziadkowie, obłapiali nos i godali ze po tela jes Słowiyńsko, noi ze sie już nigda z tela nie rusóm. Faszystowskie władze słowackie za zgodą Adolfa Hitlera „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. włączyły okupowane części Polskiego Spisza i Orawy w obręb własnej administracji. W ten sposób powstała nowa granica między okupowanym przez Niemców Podhalem a okupowanym przez Słowaków Spiszem. Zarazem te bezprawne akty choć nieformalnie ale faktycznie zlikwidowały granicę na Zamagurzu Spiskim. Znajomości we wsiach podhalańskich ułatwiały w czasie wojny nie tylko przemyt ale także pomoc kurierom polskiego państwa podziemnego, którym Spiszacy często pomagali. Po II wojnie światowej przywrócono granicę pomiędzy Polską i Czechosłowacją wg stanu z 1920 roku. Okres przesilenia wojennego zima – wiosna 1945 roku to zarazem czas ogromnych migracji na Słowację z terenu Polskiego Spisza. Zanim granicę obsadzono wojskami nasi Spiszacy przesiedlali się na majątki poniemiecki na środkowym Spiszu. Można powiedzieć, że po pierwszej, a zwłaszcza po drugiej wojnie światowej Słowacja „wyssała” nam najzdolniejsze jednostki, które mogły stanowić podstawę bardzo wątłej do dziś inteligencji spiskiej. Nowa komunistyczna władza ludowa uszczelniała granice w obawie przez szpiegami (wrogami klasowymi), a w przygranicznych strażnicach roiło się od wojska. Ludzie mimo zakończenia wojny byli bardzo niezadowoleni z utrudnień zwłaszcza w kontaktach rodzinnych. Zgrozą powiało kiedy na Łapszance zastrzelono kobiety, które wracały z Osturni. Ludność zobowiązana była do orania i bronowania szerokiego na kilka metrów pasa granicznego. Nawet samo zbliżanie się do granicy budziło strach. Mimo to nie brakowało śmiałków, którzy trudnili się przemytem. Najpierw był to przemyt „plecakowy” drobnego towaru a nawet szlachetnych kruszców. Najbardziej słynny i romantyczny był przemyt zwierząt, zwłaszcza koni. Przemycano też wełnę a nawet samochody. Przemyt przez „zieloną granicę” stał się nieopłacalny (po 1990 roku) kiedy okazało, że łatwiej jest ukryć towar w TIR-ach i przejechać z nim przez jakiekolwiek przejście graniczne. Okres powojenny na granicy miał swoje jasne i ciemne chwile. Dobrze wspominane są lata 70-te kiedy to bez paszportów można było udać się do Czechosłowacji za okazaniem dowodu osobistego. Bardzo uciążliwy był okres stanu wojennego w Polsce i restrykcje w ruchu granicznym. Aby wjechać do sąsiadów trzeba było mieć „pozwankę” (zaproszenie) poświadczoną notarialnie, że celem podróży są odwiedziny ojca lub brata. Bieda panująca w Polsce prowokowała też czechosłowackie służby celne do drobiazgowych kontroli, mających na celu zapobieganie wywożeniu towarów do Polski. Obok przejść granicznych paszportowych funkcjonowały przejścia dla uprawnionych robotników i rolników. Ci co mieli stosowne przepustki także drobiazgowo byli kontrolowani przy każdym przekraczaniu granicy. Upadek bloku socjalistycznego spowodował duże zamieszanie. Najpierw uruchomiono całodobową odprawę na przejściu Niedzica-Łysa n/Dunajcem, a przejście „dla Otwarcie tzw. „małego ruchu granicznego”, Jurgów 20.09.1997 r., fot. St. Budzyński robotników” w Jurgowie przekwalifikowano na przejścia tzw. małego ruchu granicznego, bez możliwości odprawy turystów. Ciekawostką z pogranicza absurdu jest fakt, że pomiędzy Kacwinem i Frankową, gdzie nie ma mostu ani drogi ustalono przejście turystyczne paszportowe. Perspektywicznie połączenie drogowe z Frankową i Osturnią może ożywić ruch turystyczny i odnowić stare kontakty gospodarcze, na razie jednak wygląda to mizernie. Podobnie jest z postulowanym przejściem turystycznym na Łapszance. Jeszcze dziś ludzie pamiętają szlak, którym podążali przez Rzepiska mieszkańcy Osturni na jarmarki w Nowym Targu - czyli „Ruskie chodniki”. Odnowienie tego historycznego szlaku jest bardzo potrzebne miejscowej ludności oraz turystom, nie może się jednak doczekać realizacji bo Słowakom ta sprawa „nie na rękę”. W 2004 roku z chwilą przystąpienia Polski i Słowacji do Unii Europejskiej nad granicami unosił się duch euforii i wolności. Na Łysej Polanie samorządowcy „przeżnyli szlaban” na granicy, ale wnet się okazało, że jeszcze jest inny szlaban, ten który najtrudniej zlikwidować – szlaban biurokratyczny. Trzeba było kilka miesięcy aby komuś „nalało” się mądrości do głowy. Nieważne zatem dlaczego dopiero teraz znikła bariera pomiędzy Jurgowem i Podpsadami. Ważne, że od 1 lutego 2005 roku przejście graniczne w Jurgowie przekwalifikowane zostało na całodobowe przejście paszportowe z możliwością przejazdu samochodów dostawczych o masie całkowitej nie przekraczającej 7,5 tony. Z granicy wycofano celników i nikt nie pyta się już: „co wieziecie”. Na razie ruch niewielki, na środku budka strażnicza i kontrola polskiej lub słowackiej Straży Granicznej. Z chwilą przystąpienia Polski i Słowacji do umowy z Schengen będziemy mijać linię graniczną, bez zatrzymywania się. Można więc powiedzieć, że wracamy z dalekiej podróży, przywrócono bowiem swobodę przemieszczania się ludzi i towarów jaka istniała już 100 lat temu. I jest to z pewnością jeden z niewielu pozytywnych skutków przystąpienia Polski i Słowacji do Unii Europejskiej. Jan Budz 33 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Robert Kowalski PTH Oddział w Nowym Targu BOHATEROWIE ZE ŻDZIARSKIEJ PRZEŁĘCZY CZĘŚĆ II KPR. HENRYK OLEKSOWICZ (1913-1939) Wstęp W aktualnym numerze „Na Spiszu” postaramy się przybliżyć naszym czytelnikom postać drugiego polskiego żołnierza, którzy stracił życie w potyczce z wojskami czechosłowackimi, do jakiej doszło 27 listopada 1938 r. Poprzednio wspominaliśmy postać mjr Stefana Rago, dzisiaj przedstawimy jego podwładnego, który niosąc pomoc swemu dowódcy został ciężko ranny i zmarł kilka tygodni później. O ile w świadomości mieszkańców naszego regionu osoba mjr Rago jest znana, o tyle na temat kpr. Henryka Oleksowicza nie wiele można było dotychczas powiedzieć. Wynikało to głównie z faktu, iż w dostępnych zasobach archiwalnych nie zachowało się zbyt wiele materiałów źródłowych na jego temat. Także kwerenda w najważniejszym z nich - Centralnym Archiwum Wojskowym, nie przyniosła spodziewanych efektów. Udało się bowiem odnaleźć zaledwie jedną teczkę, zawierającą jeden (sic!) dokument. Podobnym wynikiem zakończyła się kwerenda w ówczesnej prasie ogólnopolskiej. Dopiero odnalezienie w „Gazecie Podhala” notatki o przypuszczalnym miejscu pochówku, pozwoliła „pchnąć” badania do przodu. W listopadzie 2004 r. autor nawiązał kontakt z proboszczem parafii w Zaleszanach w woj. lubelskim, od którego otrzymał potwierdzenie daty i miejsce pochówku Henryka Oleksowicza. Najcenniejszą jednak okazała się informacja o jego krewnych, żyjących w pobliskim Zbydniowie. Ksiądz proboszcz udostępnił numer telefonu do siostrzenicy Oleksowicza. W czasie pierwszej rozmowy telefonicznej p. Maria Myszka, pracująca w Gminnej Bibliotece Publicznej w Zaleszcznach, z nieukrywanym wzruszeniem przyjęła fakt skierowania uwagi historyków na losy bliskiej jej osoby. Okazało się bowiem, że pamięć po jej wuju jest ciągle żywa, a rodzina do dnia dzisiejszego uznaje go za bohatera, podobnie jak inni mieszkańcy Zbydniowa. W rodzinnym archiwum zachowały się niezwykle cenne zdjęcia, dokumenty i pamiątki. Niestety, nie przetrwała jego szabla, którą w tuż po zakończeniu II wojny światowej zarekwirował miejscowy Urząd Bezpieczeństwa i od tego czasu wszelki ślad po niej zaginął. Niezwykle cenną i bardzo wzruszającą pamiątką jest natomiast ostatni list jaki wysłał do Henryka jego ojciec. Ręcznie pisana korespondencja datowana jest na dzień 34 7 stycznia 1939 r., a więc na kilka dni przed śmiercią, traktowana jest z wielkim pietyzmem. W czasie rozmowy p. Maria wspomniała także o nieznanej z imienia i nazwiska pielęgniarce, troskliwie opiekującej się młodym podoficerem. Twierdzi, iż w czasie jego pobytu w zakopiańskim szpitalu nawiązał się między młodymi nimi nić sympatii. Los jednak nie był dla nich łaskawy. Kpr. Henryk Oleksowicz urodził się 3 czerwca 1913 r. w Zbydniowie k. Stalowej Woli w rodzinie Jana i Marianny z d. Nyka. Ukończył szkołę powszechną w Zbydniowie. Przez kilka lat grał w miejscowej orkiestrze parafialnej. Po odbyciu służby zasadniczej, z uwagi na trudną sytuację rodzinną zdecydował się związać swe dalsze życie zawodowe z wojakiem. Służył w 24 pułku ułanów. Po odbyciu specjalistycznego przeszkolenia otrzymał awans do stopnia kaprala. W wojsku kontynuował swoje zainteresowania muzyczne, grając w orkiestrze pułkowej na klarnecie. Wraz z pułkiem wyruszył 20 lipca 1938 r. na manewry, które odbywały się na Wołyniu, a stamtąd na Zaolzie. Służył w II Dywizjonie 24 p.uł. w potrzecie dowódcy mjr Stefana Rago. 25 listopada wraz z całą brygadą znalazł się na Podhalu. W Centralnym Archiwum Wojskowym w Warszawie udało się odnaleźć bardzo interesujący dokument. Jest to mianowicie wniosek o przyznanie Srebrnego Krzyża Zasługi za Dzielność, sporządzony przez dowódcę 10 Brygady Kawalerii płk dypl. Stanisława Maczka. Wniosek datowany jest na koniec listopada 1938 r., a więc na kilka tygodni przed śmiercią Oleksowicza. Przytoczmy zatem w tym miejscu w całości ów interesujący i niepublikowany dotychczas dokument: „W dniu 27 listopada 1938 r. podczas akcji na przełęczy Zdziarskiej był jako trębacz podoficerem obserwatorem 1 szwadronu, który wchodził w skład dywizjonu śp. Mjora Rago. Wysłany przez dowódcę 1 szw. do mjr. Rago przyszedł w chwili, gdy śp. mjr Rago wysunąwszy się przed lizierę „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. lasu trafiony został pociskiem nieprzyjacielskim. Widząc upadającego majora kpr. Oleksowicz podbiegł do niego celem niesienia pomocy, nie bacząc na ogień nieprzyjaciela, wziął ciało śp. mjra Rago chcąc je wycofać do lasu. W czasie niesienia pomocy został raniony trzema pociskami ckm w nogę, łokieć i żebra. Czynem swoim dał przykład nie tylko odwagi, lecz także przywiązania i dyscypliny w stosunku do poległego oficera. Kpr. Oleksowiczowi grozi amputacja nogi.” Kpr. Henryk Oleksowicz w szpitalu klimatycznym w Zakopanem Wniosek dowódcy został pozytywnie rozpatrzony i w dniu 6 grudnia 1939 r. Srebrny Krzyż Zasługi został mu oficjalnie przyznany. W tym samym czasie otrzymał również awans do stopnia plutonowego. Ranny Oleksowicz trafił do zakopiańskiego szpitala klimatycznego. W grudniu 1938 r. rannego odwiedził ojciec Jan Oleksowicz, który bardzo przeżył tragiczne wydarzenia, będące udziałem jego syna. Mimo stałej i doskonałej opieki lekarzy oraz personelu pielęgniarskiego, przez cały okres pobytu u Henryka utrzymywała się wysoka gorączka. Mimo wielu zabiegów jego stan z dnia na dzień się pogarszał, co spędzało sen z oczu jego bliskim. W ostatnim liście do syna datowanym 7 stycznia 1939 r. Jan Oleksowicz kolejny raz pytał o stan jego zdrowia, o to czy gorączka ustąpiła. Kończąc, wzruszający list pisał: „Pozdrawiamy cię Wszyscy Mój Drogi Synu i prosimy Boga ażebyś jak najszybciej wyzdrowiał. Pozdrawiam serdecznie tę Panią co Cię opiekuje...”. Niestety, rany jakich doznał Henryk Oleksowicz w czasie incydentu były na tyle poważne, że w ich wyniku zmarł 13 stycznia 1939 r. Ostatnia droga Z należnymi bohaterowi honorami Podhale żegnało zmarłego. z odniesionych ran plut. Henryka Oleksowicza. Ukazująca się w tym czasie w Nowym Targu „Gazeta Podhala” pisała: „Zwłoki dzielnego żołnierza zostały w Zakopanem uroczyście przez tłum ludności odprowadzone na stację kolejową do wagonu-kaplicy i odwiezione na wieczny spoczynek do Zbydniowa. Wartę honorową pełnili podoficerowie pułku z Kraśnika, do którego Zmarły należał. Na żałobne pożegnanie obrońcy Ojczyzny zabrzmiała „Nuta Sabałowa”, rzewnie i boleśnie, z wyrazem podzięki za krwi przelanie i utratę życia w obronie Jaworzyny i szczytów tatrzańskich. Imię ś.p. plut. Oleksowicza pod Tatrami pozostanie u ludności na zawsze w pamięci Cześć i spokój wieczny dzielnemu żołnierzowi polskiemu !” Uroczystości żałobne odbyły się 17 stycznia 1939 r. w kościele parafialnym w Zaleszanach. Wzięli w nich udział m.in. gen. Tadeusz Kasprzycki Minister Spraw Wojskowych, płk dypl. Stanisław Maczek, i płk dypl. Kazimierz Dworak. Mszę świętą odprawiał ks. proboszcz płk Jan Głót, w asyście ks. por. Sapatałowicza oraz ks. Tchurzeskiego. Po uroczystym nabożeństwie plut. Henryk Oleksowicz spoczął na miejscowym cmentarzu parafialnym. W tym samym dniu w macierzystym garnizonie w Kraśniku, kapelan pułku odprawił Mszę Świętą za tragicznie zmarłego podoficera. Symbol pamięci W miejscu gdzie poległ mjr Rago i ciężko ranny został kpr. Oleksowicz bardzo szybko, prawdopodobnie kilka dni po tragicznych wydarzeniach, żołnierze z 24. pułku ułanów ustawili drewniany krzyż. Jego wizerunek na szczęście zachował się na starych fotografiach. Bardzo dobrze widać go zarówno na zdjęciach znajdujących się w albumie pamiątkowym pułku jak i na fotografiach prywatnych, wykonanych np. przez przyjaciół Jana Plucińskiego. Wielu turystów odwiedzających odzyskane jesienią 1938 r. tereny niejednokrotnie zapalało przy nim znicze i składało wiązanki kwiatów. Wiosną 1939 r. otoczony został drewnianym płotkiem. Miejsce tragicznych wydarzeń objęte było opieką zarówno przez młodzież jaworzyńskiej szkoły jak i dorosłych mieszkańców tej miejscowości. W pierwszych dniach września 1939 r. krzyż został usunięty i zniszczony przez żołnierzy słowackich, uczestniczących w agresji na Polskę. Okres okupacji oraz ponowne po zakończeniu II wojny światowej włączenie części polskiego Spisza i Tatr do Czechosłowacji, nie pozwalał na realizację pomysłu, ponownego ustawienia go w miejscu tragicznych wydarzeń. Wydaje się jednak, iż obecnie po wejściu Polski i Słowacji do struktur łączącej się Europy warto by podjąć wysiłki zmierzające do jego powrotu, jako symbol wspólnej, choć tragicznej historii i śmierci żołnierzy obu „walczących” stron. Kończąc niniejszy artykuł pragnę serdecznie podziękować za pomoc i życzliwość ks. proboszczowi ks. Tadeuszowi Prucnalowi oraz p. Marii Myszce za udostępnienie bezcennych pamiątek i dokumentów z rodzinnego archiwum, bez których pomocy ta część mej rozprawy nigdy by nie powstała. fot. ze zb. Marii Myszki 35 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. OD ZAOLZIA PO JAWORZYNÊ W dniu 5 marca 2005 r. w Izbie Regionalnej im. ks. prof. Józefa Tischnera (Miejskim Ośrodku Kultury) z inicjatywy Komisji Historii Wojskowości Polskiego Towarzystwa Historycznego, Związku Podhalan oraz MOK w Nowym Targu odbyła się promocja książki pt. Od Zaolzia po Jaworzynę - rewindykacje graniczne jesienią 1938 roku. Zgodnie z programem przywitano licznie zgromadzonych gości oraz uczestników promocji. Były też okolicznościowe wystąpienia a później projekcja filmu dokumentalnego z 1938 r. pt. „Zaolzie wraca do Polski”. Po filmie odbyła się dyskusja panelowa z udziałem autorów. Książka zawiera ciekawe artykuły i rozprawy następujących autorów: - Krzysztof Nowak, Zaolzie w wielkiej i małej polityce 1920-1938. - Marek Piotr Deszczyński, „Akcja Zaolziańska” 1938 r. – co pozostało do wyjaśnienia? - Mečislav Borák, Starcie zbrojne polskiego i czechosłowackiego wojska pod Czacą 25.XI.1938 r. -Jerzy M. Roszkowski, Kształtowanie się południowej granicy Polski na odcinku słowackim w latach 1918-1938. - Robert Kowalski, Działania Grupy Operacyjnej „Podhale” na Spiszu, Orawie i w Pieninach jesienią 1938 roku. Znalazły się w niej również cenne dokumenty i materiały: - Janusz Ryt, Sprawozdanie z działalności Policji Państwowej Województwa Śląskiego przy zajmowaniu Śląska za Olzą. - Robert Kowalski, Raport z prac Oddziału II Sztabu Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Śląsk”. - Janusz Ryt, Obraz ostatnich lat pracy Ekspozytury 2 w relacji kpt. Wojciecha Lipińskiego. - Marek Gotkiewicz, Refleksje dra Mariana Gotkiewicza, członka polsko-słowackiej Komisji Delimitacyjnej nad przebiegiem jej prac ( a co nas szczególnie interesuje materiały dotyczące zmian granicznych na Polskim Spiszu i Orawie). Referaty i materiały były wcześniej prezentowane w czasie seminarium, które miało miejsce w Nowym Targu w dniu 27 listopada 2003 roku, a które zorganizowano w 60. rocznicę powrotu Zaolzia i Jaworzyny do Polski. W książce znalazło się szereg niepublikowanych dotąd historycznych zdjęć, ciekawych ilustracji, tablic, tabel, map, a także noty o autorach. Książka została wydana 36 drukiem dzięki pracy redakcyjnej i ofiarnym staraniom naszego kolegi Roberta Kowalskiego, dzięki społecznemu wysiłkowi autorów publikacji i przy wsparciu finansowym miejscowych obywateli i instytucji, którym serdecznie dziękujemy i gratulujemy, bo warto było. A sponsorami publikacji byli: Bank Spółdzielczy w Bukowinie Tatrzańskiej Bank Spółdzielczy w Jabłonce Urząd Gminy w Bukowinie Tatrzańskiej Urząd Gminy w Lipnicy Wielkiej Urząd Gminy w Łapszach Niżnych Bronisława Guzik – „Willa Jodła” Michał Borzęcki – „Karczma u Borzanka” Drukarnia „MK” s.c. w Nowym Targu Książkę można nabyć w nowotarskiej księgarni przy Rynku 22 lub złożyć zmówienie na adres e-mailowy: [email protected] lub telefonicznie (0-18) 26 48 260. St. Budzyński Hawrań i Murań Litworowe doliny czarne stawy wyśniły, górą jasna pogoda, a dołem biała woda pośród kosodrzewiny. Wołało i śpiewało, zielonym wiatrem wiało, przyleciał biały obłok i słońce go przebodło, rozświeciło, rozwiało. Zieleniło się, kwitło, wrzało głębią błękitną, wiosną śnieżnopuszustą, nieuchwytną, przejrzystą, nieprawdziwą, niezwykłą. Przez dolinę z oddali leśną radość wołali, a zwabiony wołaniem, stanął Hawrań z Muraniem, jak ich dwoje na hali. Władysław Broniewski Fot. A. Morawski „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Ja przetrwałem… Przyznam, że grubo przed Wielkanocą nie przypadkowo sięgnąłem do zbioru wierszy pisanych gwarą pt. „Nuty serdeczne” z przedmową Andrzeja Kudasika i przychylną opinią prof. Józefa Bubaka z 1995 roku. Miałem szczery zamiar poszperać w poezji gwarowej i opublikować coś świątecznego ze spiskich autorów, a zarazem dla popularyzacji ich dorobku poprzez naszą gazetę. Znalazłem Roberta Kowalczyka, Walentego Plucińskiego, Andrzeja Rusnaka, Barbarę Paluch i Marię Waniczkową - niemniej z uwagi na nastrój „rekolekcyjny” moją uwagę zwrócił wiersz nieznanego mi Władysława Szepelaka - Spowiydź górola. A może by to zaprezentować, pomyślałem i zaraz zamiar ten porzuciłem, bo nie wiadomo czy taką poezję dawać czytelnikom w oryginalnej wersji podhalańskiej, czy też przetransponować na jakąś odmianę gwary spiskiej. W międzyczasie media podawały bez przerwy bulwersujące fakty o fałszowaniu historii, a to przez Żydów, a to przez Niemców, to znów przez Rosjan, którzy chcą uczcić katastrofalną dla Polski „Jałtę”. Irytowało mnie nawet instrumentalne traktowanie historii przez naszych wydawałoby się odwiecznych sprzymierzeńców: Francuzów, Anglików. Dość wspomnieć haniebne zakłamanie przez tyle lat w sprawie Katynia i jakoby „przypadkową” śmierć gen. Sikorskiego pod Gibraltarem, który kategorycznie żądał od Zachodu wyjaśnienia okoliczności mordu tysięcy polskich jeńców. Przeraziłem się atakiem Bohatera „Solidarności” na Radio Maryja, które dopuściło do głosu ludzi mających własne zdanie w sprawie zamian ustrojowych w Polsce pod koniec XX wieku. Furia z jaką Lech Wałęsa zaatakował rozgłośnię jest zastanawiająca. Jak nasz Prezydent, człowiek z Maryją w klapie marynarki, może tym czy innym katolikom robić takie rzeczy! Smutne chwile refleksji spotęgowała wiadomość o śmierci Jana Nowaka Jeziorańskiego, którego osoba była dowodem, że o prawdę trzeba walczyć do końca. Śmierć Kuriera z Warszawy pewnie przyjęły z ulgą środowiska na Zachodzie, bowiem był ich wyrzutem sumienia. Pomimo bowiem raportów dostarczanych z Polski o postępującej zagładzie Żydów nikt nie pośpieszył bezbronnym ludziom w pomocą do samego końca II wojny światowej. Dlaczego? Otóż, aby nie być posądzonym, że ta wojna to wojna w obronie Żydów, wyczytałem w jednej z gazet. Mimo zatem technicznych możliwości nie odważono się zbombardować torów kolejowych, którymi dowożono do Auschwitz setki tysięcy ofiar z całej Europy, choć obok bombardowano budynki fabryczne. Przyznam, że czara goryczy przelała się po obejrzeniu filmu TVP o tzw. Goralenvolku. Nie chodzi o to, aby bronić grupę nielicznych zdrajców, tylko o to aby przy tym nie zapominać o tysiącach polskich ofiar II wojny światowej, także z terenu Podhala. Chodzi też o to, aby nie pokazywać ludzi z gór - górali, jako motłochu, który w czasie wojny zhańbił się kolaboracją, a teraz żyje sobie dostatnio z turystów i jeszcze zataja przed nimi niechlubne karty swojej historii. Dla ludzi z głębi Polski nie ma różnicy pomiędzy góralem podhalańskim, spiskim czy orawskim - zatem ten film uderza w całą góralszczyznę. Przekazując materiały do gazety „Na Spiszu” zobaczyłem w drukarni okładkę książki pt. „Ja przetrwałem…”ze znajomym mi już nazwiskiem Władysława Szepelaka. I to zadecydowało, że jednak człowiek ten - choć spoza Spisza - zasługuje nie tylko na zamieszczenie utworu poetyckiego, ale też choćby na krótką notkę biograficzną. Władysław Szepelak urodził się w 1924 r. w Zakopanem, ale dzieciństwo spędził w Bielance. Jako młody człowiek pracował Władysław Szepelak przy budowie drogi Chabówka-Zakopane. Po wybuchu II wojny światowej trudnił się przemytem na Słowację a razem z ojcem wstąpił do Związku Walki Zbrojnej. W oddziale kpt. Wojciecha Bolesława Duszy „Szaroty” pozostawał do września 1943 roku, kiedy Gestapo otoczyło dom Szepelaków. Zginęli wtedy babcia, ojciec i jeden z partyzantów. Władysław wraz z matką i stryjem byli więzieni w Czarnym Dunajcu, w zakopiańskiej willi „Palace” (zwanej Katownią Podhala) i Montelupich w Krakowie. Cała trójka trafiła do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu (Auschwitz), gdzie zginęła matka i stryj. Władysław przetrwał obozy: Auschwitz, Mauthausen i Ebensee. Wyzwolenie przez amerykańskie wojska w maju 1945 roku doczekał schorowany, o wadze 37 kg, z odmrożeniami i gruźlicą. Jeszcze rok przebywał w szpitalach i sanatoriach. Potem wyjechał na Ziemie Odzyskane, by następnie w 1951 roku powrócić na Podhale. Ciężko pracując, zdobył kwalifikacje ciesielskie, murarskie, zbrojarskie oraz uprawnienia architektoniczno-budowlane. Pracował przy budowie kombinatu obuwniczego w Nowym Targu, obiektów w Nowej Hucie i Rabie Wyżnej. Zasłynął w swoim środowisku i w sąsiednich miejscowościach jako fachowiec kierujący budowami kościołów, plebanii, szkół oraz ośrodków zdrowia. Przez cały ten czas pisał wiersze o tematyce partyzanckiej i religijnej, gawędy i opowiastki. Co roku uczestniczy w Święcie Poezji Góralskiej, ludźmierskich Konkursach Poezji Religijnej, ogólnopolskim konkursie im. Jana Pocka. Zebrał tam wiele nagród i wyróżnień, a od 1996 roku jest członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Z obozową i wojenną przeszłością związane są przyznane mu medale i krzyże: Armii Krajowej, Partyzancki, Oświęcimski i inne. Gdy skończyłem pisać stwierdziłem, że los podsuwał mi od początku tego niesamowitego człowieka, aby zaprezentować go czytelnikom ze Spisza. Tylko czemu los chodzi takimi krętym drogami?…dumałem. Jan Budz Wydawca: Zakład Poligraficzny „MK”s.c. 34-400 Nowy Targ, ul. Waksmundzka 63, tel. (0-18) 266 48 52 37 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Zapraszamy do udziału w konkursie... Śpiskie śpywonki, modlitwy i cystom gwarom opowiadania III Regionalny Konkurs im. bł. ks. Józefa Stanka organizowany przez Szkołę Podstawową w Łapszach Niżnych I. Temat konkursu: Śpiskie śpywonki, modlitwy i cystom gwarom opowiadania W pamięci Spiszaków zachowało się wiele ludowych melodii i tekstów, niektóre zostały zapisane czy nawet opublikowane. Niestety, niektóre teksty i melodie zanikły, do niektórych nie przywiązujemy większej wagi. Aby ocalić od zapomnienia, chcielibyśmy udokumentować tą część kultury duchowej Spisza. II. Cele konkursu: 1. Rozbudzenie zainteresowania uczniów własnym regionem 2. Dociekanie skąd pochodzą teksty i melodie spiskich modlitw, opowiadań. 3. Poznanie różnych źródeł i metod zdobywania informacji. 4. Ocalenie od zapomnienia i udokumentowanie ginących zabytków kultury duchowej Spisza. III. Praca konkursowa – zakres i organizacja: 1. Może być w formie wywiadu ze starszą osobą pochodzącą lub zamieszkałą na Spiszu. Oprócz właściwego tekstu wywiadu konieczne jest podanie metryczki informatora czyli wieku, miejsca obecnego zamieszkania i daty urodzenia informatora. 2. Jedną z form pracy konkursowej mogą być zapisane lub nagrane teksty i melodie różnych pieśni: a)obrzędowych, b) pasterskich, c) drużbiarskich, d) rekruckich (wojsko), e) ballady, f) inne. 3. Pieśni religijne powinny być w gwarze. Mogą to być: a) pastorałki, b) kolędy, c) dotyczące obrzędów religijnych 4. Konkurs obejmuje także zapis słów, ewentualnie melodii (jeśli są) modlitwy w gwarze. 5. Praca konkursowa może obejmować rozmowę w gwarze o ciekawym wydarzeniu z młodości rozmówcy. 6. W pracy konkursowej można uwzględnić mało znane lub zanikłe przykłady powiedzeń zwyczajowych, okolicznościowych, religijnych w gwarze np. ...raty przeraty..., dej Ci Boze zdrowie... itp. Wskazane są nagrania na taśmie magnetofonowej. Ilość opracowanych zagadnień jest dowolna. Komisja oceniająca będzie brać pod uwagę zarówno jakość i róż- norodność zagadnień jak również ilość udokumentowanego tekstu. Nadesłane prace będą rozpatrywane w dwu kategoriach: dorosłej i dziecięcej. Dorośli autorzy prac konkursowych powinni podać swoje imię, nazwisko, adres, zaś uczniowie obok swojego nazwiska, adresu i szkoły do której uczęszczają, powinni dołączyć nazwisko i imię opiekuna (osoba dorosła), z którego pomocy i wskazówek korzystali. Prace konkursowe należy przesłać lub złożyć osobiście w sekretariacie Szkoły Podstawowej w Łapszach Niżnych, (kod 34 –442) do wtorku 31 maja 2005 roku. IV. Jury konkursu: Komisję oceniającą prace utworzą przedstawiciele: organizatora (SP w Łapszach Niżnych.), etnografowie i muzykolodzy oraz nauczyciele ze szkół z których uczniowie wezmą udział w konkursie. Komisja zastrzega sobie prawo wykorzystania nadesłanych prac do dokumentacji kultury regionalnej w formie publikacji lub muzycznego nagrania. Sumienne i rzeczowe prace konkursowe mogą być podstawą do opracowania pracy popularno-naukowej n/t Polskiego Spisza. V. Nagrody: Każdy uczestnik konkursu otrzyma pamiątkową nagrodę. Autorzy wyróżnionych przez Komisję konkursową prac otrzymają cenne nagrody rzeczowe. Nagrodą główną jest bezpłatny udział w kilkudniowej wycieczce (wrzesień 2005r.) do Warszawy i do innych miejsc związanych z patronem szkoły organizującej ten konkurs. VI. Podsumowanie konkursu, ogłoszenie wyników i wręczenie nagród nastąpi w pierwszej połowie czerwca 2005 r. Wszystkie wątpliwości związane z regulaminem konkursu można wyjaśnić osobiście lub telefonicznie w Szkole Podstawowej w Łapszach Niżnych (tel/fax 2659547) Przewodniczący Komisji Konkursowej etnolog Julian Kowalczyk GAZETA ZWI¥ZKU POLSKIEGO SPISZA Redaguje zespó³: Jan Budz, Stanis³aw Budzyñski, Julian Kowalczyk (redaktor naczelny), El¿bieta £ukuś, Franciszek Payerhin, Marian Pukañski Adres do korespondencji: 34-442 £apsze Ni¿ne, ul. D³uga 125, tel.: (0-18) 265 93 16, e-mail: [email protected] Wydawca: Zarz¹d G³ówny Zwi¹zku Polskiego Spisza Sk³ad komputerowy i druk: Drukarnia „MK” s.c., 34-400 Nowy Targ, ul. Waksmundzka 63, tel.: (0-18) 266 48 52, e-mail: [email protected] 38 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Z kroniki żałobnej Zmarł Emil Kowalczyk z Orawy W środę 23 lutego 2005 r. zmarł wybitny polski regionalista, poeta i autor wielu publikacji, społecznik, zasłużony działacz Związku Podhalan i Towarzystwa Przyjaciół Orawy - Emil Kowalczyk z Lipnicy Wielkiej. Był wieloletnim prezesem ZP na Orawie, zasiadał w prezydium ZG Związku Podhalan w Polsce. Z wykształcenia dr filologii polskiej, pomimo wielu lat spędzonych w Krakowie ( szkoła średnia, studia wyższe ) powrócił na Ostatnie pożegnanie śp. Emila Kowalczyka, cmentarz w Lipnicy Wielkiej na Orawie, fot. St. Budzyński pogrzebowym przemaszerowało kilkadziesiąt pocztów sztandarowych, delegacji z wieńcami i kwiatami. Przybyli przedstawiciele samorządów powiatowych i gminnych, delegacje wielu stowarzyszeń i organizacji do których Zmarły należał lub z nimi współpracował. Licznie dopisała lokalna społeczność. W ostatniej drodze Zmarłemu towarzyszył kilkutysięczny tłum wypełniając trasę przemarszu od kościoła po cmentarz. Mowy pożegnalne nad grobem wygłosili m. in.: honorowy prezes TPO ks. Władysław Pilarczyk, prezes Związku Podhalan w Polsce Jan Hamerski, przewodniczący Euroregionu „Tatry” Wendelin Haber i konsul RP w Chicago a zarazem przyjaciel Zmarłego - Franciszek Adamczyk. jk Zmarła Barbara Peszat-Królikowska Delegacja ZPS w kondukcie żałobnym, fot. F. Payerhin ukochaną rodzinną Orawę, by tu szerzyć wiedzę i miłość do rodzinnej ziemi wśród uczniów (był nauczycielem i dyrektorem szkoły Podstawowej w Lipnicy) jak również wśród starszych ( jako animator kultury ludowej, orawski poeta). Był członkiem Towarzystwa Przyjaciół Orawy, zasiadał we władzach Euroregionu „Tatry”, był aktywnym samorządowcem. Pełnił funkcję radnego i przewodniczącego Rady Gminy. Pogrzeb, który odbył się 26 lutego w Lipnicy Wielkiej, był okazją do złożenia hołdu Wielkiemu Orawiakowi. Mszę św. pogrzebową odprawił biskup Jan Szkodoń w asyście kilkunastu kapłanów. W kondukcie W wieku 80 lat, 27 lutego 2005 roku zmarła w Krakowie, osoba bardzo zasłużona dla Podhala i jego kultury. Została pochowana 7 marca na cmentarzu w Krakowie-Rakowicach. W imieniu Związku Podhalan Barbare pożegnał Józef Staszel, były prezes Związku Podhalan. Zmarła Barbara Peszat Królikowska była znanym i cenionym etnomuzykologiem, która całe swoje życie spędziła na utrwalaniu na taśmie magnetofonowej lub filmowej folkloru muzycznego górali. Jej nagrania były słynne w całej Polsce i Europie. Jedno z prezentowanych w Bratysławie nagrań zdobyło nawet I. miejsce w Europie. Zasiadała w Jury wielu konkursu muzyk i festwali. W czasie nagrywania wesela spiskiego w opracowaniu śp. Jana Plucińskiego przez Telewizję Polską w 1983 r. w Łapszach Niżnych razem z Aleksandrą Bogucką (etnomuzykolog) przygotowywała stronę muzyczną filmu. jk 39 „Na Spiszu” nr 1 (55) 2005 r. Pożegnanie Ojca Świętego Ks. Władysław Zązel wspomina Ojca Świętego przed wadowickim kościołem, 3.04.2005 r. Spiszacy oddają hołd Ojcu Świętemu w wadowickim kościele, 3.04.2005 r. Poczty sztandarowe ZP w hołdzie przed domem rodzinnym Jana Pawła II w Wadowicach, 3.04.2005 r. Delegacje górali przed kościołem, Wadowice 3.04.2005 r. Dzieci z Krempach podczas modlitwy różańcowej Ostatni hołd Ojcu Świętemu w Czarnej Górze 40