Odrzucamy odwracając

Transkrypt

Odrzucamy odwracając
Anatol Ulman
Odrzucamy odwracając
„...cnocie i wstydowi
cenę wystawili...”)
(„Odprawa...”)
Gardzę wami! - wykrzyknęła z mocą dziewucha. Właśnie jeden ją zdrowo wychlastał po twarzy.
Z sytuacji wynikało, bo gębę aż jej wykrzywiło od wściekłości, że ich odtrąca, bo ma za nic. Było
to w parku pod kasztanem, gdzie dawniej pani z panem pod platanem. A oni nie rozumieli
zwrotu albo nic dla nich nie znaczył, bo jeden, kojarząc nieprawidłowo, uczynił gardę czyli w
bokserski sposób ustawiwszy ręce utworzył osłonę przed niewidocznym ciosem, a drugi zaśmiał
się jak głupi i powiedział, żeby po rusku nie gadała. Zdenerwowana panienka poderwała się z
ławki, ale ją przytrzymali za portki, z czego wydawała się wielce zadowolona. Tego, co po
mordzie skuł, pocałowała, bo miłość ci wszystko wybaczy. Mnie, starszemu niedżentelmenowi,
który nie stanął w obronie młodej damy, aby zwyczajnie od osiłków nie oberwać, pozostały
jedynie kwestie semantyczne. Że miłość i pogarda mogą pojmowane być jako jedność, to
wiedziałem jeszcze przed wojną. Ale że pojęcie „gardzić” nie oznacza obecnie nic, stanowiło
wiedzę świeżą. Potem, gdy zacząłem spekulować „w tym temacie”, okazało się, że moje
wiadomości o pogardzie są świeżości trzeciej. Pogarda bowiem stanowi obecnie podstawę
szacunku. Jak doszedłem do takiego pięknego wyniku w dziedzinie logiki i moralności? Ano
analizując przypadki. Mnóstwo pojęć współczesnych nie posiada w sobie treści jednoznacznych,
a przedmiot myśli odpowiadający wyrazowi, co się uczenie zwie „desygnałem”, miewa
znaczenie zależne od opcji. O pozytywnym lub negatywnym zabarwieniu, co się teraz w jakimś
określeniu zawiera jednocześnie, stanowi nie jego obiektywny sens, jak pojmowano to w
niedawnych jeszcze czasach pierwotnych, lecz używający wyrazu podmiot komunikacji, a to
jeszcze zależne jest od adresata wypowiedzi. Starałem się ująć kwestię mniej więcej naukowo i
widzą Państwo, jakie z tego wyszło krętactwo! Postaram się więc jaśniej. Chodzi mi o to, że jeśli
kogoś nazwę np. bandziorem, to rozumiem, że jest to rzeczywiście bandzior, jeśli należy do
wrogiej mi opcji, a kawał dobrego chłopa, kiedy należy do opcji mojej. Podobnie, gdy typ z
nieprzyjemnej mi brzydkiej opcji nazywa mnie bandziorem, nie jest to ani zarzut, ani prawda,
bo ja jestem zwyczajnie dobry, piękny i moralny. Oczywiście fakty budujące tę opinię nie mają
żadnego znaczenia, jeśli przywoływane są przez tamtą opcję… Gdy zachodzi taka konieczność,
wystarczy je publicznie odrzucić. Służy temu popularna formułka: „Nie jest prawdą jakobym był
nygusem, złodziejem mienia publicznego oraz zdrajcą. Zawsze wydajnie pracowałem dla dobra
ojczyzny, bogaciłem skarb narodowy i byłem pierwszorzędnym patriotą. Stanowczo odrzucam
plugawe zmyślone zarzuty. A wymiary włączał nie będę, bo to byłoby brzydkie pieniactwo, gdy
sądy zawalone są sprawami, a teczki podmienione i sfałszowane”. Ale to jeszcze nie wszystko,
bo wszelkie kierowane ku nam potworne zarzuty odczytywać należy jako odwrócone wyrazy
uznania. Jeśli bowiem tamta opcja posądza nas o draństwo, to znaczy, że sama draństwo czyni
a nam chce je przypisać, żeby się wymigać od odpowiedzialności. Stanowi to wyraźny sygnał, iż
jesteśmy czyści jak syntetyczna łza a łobuzerstwo za to właśnie chce nas skompromitować,
żeśmy tacy nieskalani. W związku z tym wystarczy, żebyśmy przeciwnej opcji, po stanowczym i
bezpardonowym odrzuceniu jej nikczemnych zmyśleń, uświadomili wyraźnie, iż to ona stanowi
bandę ohydnych zbrodniarzy, oszustów, kłamców, zwyrodnialców seksualnych oraz ludzi źle
wychowanych przez ich obrzydliwych idoli. Oczywiście tamta opcja chciałaby rozumować
identycznie, więc nasze słuszne zarzuty wywrócić na opak i przyjąć jako pochwały. Co jest
zwyczajnie niemożliwe, gdyż prawdziwy łajdak, łotr, bydlę, ścierwo, szubrawiec, szmata i
oprych nigdy nie stanie się kim innym niż jest, a przecież jest gnidą, łachudrą, kanalią oraz
podlecem. Racja zawsze bowiem po stronie ludzi bez skazy, honoru i prawości. Dlatego takie
ważne nie tylko, kim się kogoś nazywa, ale przede wszystkim, kto to robi i do kogo ciężkie
słowo kieruje. Gdyby pytać naiwnie i głupio, jak słuszną opcję wyodrębnić z zbioru słusznych i
niesłusznych, to odpowiedź znana jest dawno, niejako od początku wszelkich opcji. Jedynie
słuszna jest nieodmiennie ta, której racje właśnie podzielamy. Te właśnie problemy musiałem
przemyśleć, żeby prawidłowo pojąć zaobserwowane w parku nad rzeczką wydarzenie. Otóż ta
siksa, co oberwała zdrowo po panieńskim obliczu, mówiąc do oprawców, że nimi gardzi, w
istocie wyrażała miłość, szacunek i posłuszeństwo bez granic. Należeli bowiem do jej ukochanej
opcji. Co oni doskonale pojmowali. Gdyby stwierdziła, że nisko ceni, lekceważy i nie dba o
innych facetów, byłoby wiadomo, że ma na myśli obcą hołotę z innej opcji. Jest oczywiście
możliwe, że ta dziewucha była właśnie w trakcie zmieniania opcji z niesłusznej na słuszną pod
wpływem stosowanych przez młodych byczków argumentacji. W żaden sposób nie podważa to
przeprowadzonego wyżej rozumowania, gdyż słuszniej jest należeć do opcji słusznej niż
przeciwnej, jako że niesłuszna nie ma racji, bo łże oraz imputuje. Jest jeszcze jeden powód, by
niniejszemu wywodowi nic się nie dało zarzucić: wyraża on racje właściwej opcji! Przecież do
innej zwyczajnie nie śmiałbym w czasach, kiedy pogarda bywa powodem do chwały.
Sycyna, nr 10/1998, 7 VI 1998