Mary Shelley, „Frankenstein”

Transkrypt

Mary Shelley, „Frankenstein”
Mary Shelley, „Frankenstein”
Wiktor Frankenstein – młody, utalentowany i głodny wiedzy w sposób graniczący z obsesją.
Marzenia o studiach, zgłębianiu nauki i – być może – odkrywaniu nieodkrytego skłaniają go
do opuszczenia rodzinnego domu, w którym dorósł otoczony miłością bliskich, spokojem
odludzia oraz dostatkiem. W Ingolstadt świat nauki stoi otworem. I Wiktor czerpie z niego
garściami. Jednak jego ambicje przewyższają zdobywanie wiedzy – to marzenie o dokonaniu
czegoś wielkiego, czegoś, co zostało pogrzebane wraz ze zmiażdżeniem teorii dotyczącej
kamienia filozoficznego w czasach, kiedy nauka przestała pędzić za wizją nieśmiertelności, a
zamiast tego poczęła brutalnie ukazywać kruchość ludzkiego ciała. Kamień filozofów nie
istnieje.
Wiktor jednak dokonuje cudu. Z części ludzkich, złączonych dłońmi ogarniętego
szaleństwem geniusza, rodzi się potwór. Przerażająca, szkaradna istota, której widoku nie jest
w stanie znieść nawet sam stwórca. Wstrząśnięty swoim czynem, Frankenstein pozwala
monstrum uciec. Pragnie zapomnieć, umyć ręce i wytrzeć je do sucha, zupełnie niewrażliwy
na fakt, że stworzył przecież... człowieka. Twór Wiktora to brzydota jedynie na zewnątrz, a w
środku ktoś czysty, bezinteresowny i dobry – stworzony i porzucony – kto pragnie kochać,
żyć i zwyczajnie się boi... z początku.
Szyderstwa, przekleństwa i kamienie dzień po dniu rzucane ludzką ręką, kierowaną
obrzydzeniem i pierwotnym, zwierzęcym strachem. Gdzie kryje się prawdziwa brzydota
ludzka – na zewnątrz czy w sercu? Czy człowiekowi wolno bawić się w Boga? Czy wolno mu
wznieść własne marzenia ponad wszystko, nawet dobro drugiej istoty? Kto ma prawo do
szczęścia? W powieści Mary Shelley człowiek musi stanąć twarzą twarz z bestią... i zapłacić
za swoje czyny, bowiem prawdziwym potworem we „Frankensteinie” jest właśnie on.
Wydana po raz pierwszy w 1818 roku, powieść Mary Shelley pozostaje wciąż aktualna,
poruszając sprawy, które są częścią zarówno współczesnego świata, jak i tego sprzed blisko
dwóch wieków. Autorka snuje opowieść niespiesznie, a jej styl jest elegancki, nieszczędzący
wylewnych opisów emocji, chwilami nieco wzniosły, jednym słowem czuć prozę pisaną ręką
kobiety stąpającej po ziemi niemal dwieście lat temu, i jest to fantastyczne uczucie. Fabuła –
absolutnie genialna (i szerzej znana za sprawą ekranizacji powieści, która jednak różni się
niektórymi szczegółami). Ale to, co przeważa na kartach książki, to ludzkie uczucia – czyste,
prawdziwe, odarte z szat, pod którymi człowiek lubi skrywać twarz. Nasza natura,
niekoniecznie doskonale dobra, czasem zwyczajnie przeraża. Tutaj kryje się groza
„Frankensteina” – groza, pomimo niemal zupełnego braku opisów – są tylko czyny. I zło
tkwiące nie wokół, ale właśnie w człowieku. „Frankenstein” Mary Shelley to książka z
przesłaniem, która zmusza do postawienia sobie szeregu trudnych pytań. Poruszająca,
ponadczasowa i niezwykła.
Szczególnie polecam wydanie, które ukazało się nakładem wydawnictwa Zielona Sowa.
Książka jest wyjątkowo elegancka, w twardej oprawie z imitacji skóry w melanżowej zieleni,
z pozłacanymi żłobieniami. A w środku delikatny, gładki, bielutki papier. Książka śliczna i do
zagłaskania! Polecam gorąco.
Źródło: http://www.qfant.pl