WIELOKULTUROWOŚĆ Wszystko zaczęło się od
Transkrypt
WIELOKULTUROWOŚĆ Wszystko zaczęło się od
WIELOKULTUROWOŚĆ Wszystko zaczęło się od islandzkiego marynarza, którego awaria samochodu zatrzymała w Starych Juchach. Zakochał się tam w dziewczynie i po jakimś czasie zabrał ją na lodową wyspę. Dziewczyna zaczęła ściągać znajomych, potem oni swoich, aż liczba juchasów na Islandii doszła do ponad 400. Takich historii zapewne jest wiele. Mieszkańcy gminy Stare Juchy wspólnie z innymi Polakami tworzą na wyspie największą grupę etniczną – naszych rodaków jest tam od ośmiu do dwunastu tysięcy. Ten mały i przez wieki trudno dostępny kraj stał się mekką wielu osób poszukujących pracy. Do zaoferowania miał wiele. Przed kryzysem gospodarczym w 2008 roku Islandia odnotowywała niemal zerowe bezrobocie. Dobre płace i warunki pracy, obywatelstwo po siedmiu latach stałego pobytu – to wszystko sprawiło, że Islandia stała się popularnym kierunkiem dla wielu nacji. W tej chwili imigranci stanowią 8,1% mieszkańców lodowej krainy. Polaków, Litwinów, Filipińczyków i przedstawicieli innych narodów spotkać można wszędzie. Prowadzą własne firmy, są urzędnikami, nauczycielami, pracują w turystyce i handlu. Spory odsetek stanowią robotnicy ciężko pracujący fizycznie. Większość nie narzeka. Zarabia się tu lepiej niż w rodzimym kraju, żyje się spokojniej. Rodzice chwalą system edukacji, nie muszą się martwić o przedszkole czy o bezpieczeństwo na ulicach. Wielokulturowość widać w Islandii wszędzie. Są szkoły z oddziałami dla obcokrajowców, jest także niedawno otwarta polska szkoła. W maju każdego roku organizowana jest w Reykiawiku parada z okazji Dnia Wielokulturowości. Można wtedy spróbować regionalnych potraw, zakupić tradycyjne rękodzieło i zgłębić kulturę wielu krajów. Głównym problemem mieszkających w Islandii cudzoziemców jest język. Islandzki do łatwych nie należy, a w ofertach pracy coraz częściej już na wstępie się go wymaga. Państwo pomaga. Są specjalne kursy, nauka jednak może trwać kilka lat. Najlepiej radzą sobie dzieci. W szkołach z oddziałami integracyjnymi zdarzają się uczniowie mówiący nawet kilkoma językami. Międzynarodowe klasy i przyjaźnie dzieci wychowanych w różnych kulturach wpływają znacząco na ich rozwój. Bywają też trudne sytuacje, gdyż dzieci mają zakorzenione pewne postawy, a kultura czy religia, w jakiej zostali wychowani, warunkuje pewne zachowania. W takich momentach liczy się szacunek dla inności. Tu nie wartościuje się ludzi pod względem pochodzenia, nie patrzy na kolor skóry czy przekonania religijne. W tyglu kulturowym, jakim stała Islandia, jest to warunek, aby społeczeństwo żyło zgodnie. Islandczycy zazwyczaj dobrze traktują obcokrajowców. Brak jest doniesień o atakach na tle narodowościowym, a szacunek dla drugiego człowieka jest wpisany w charakter mieszkańców. Nie oznacza to, że problem dyskryminacji nie istnieje. Przejawia się choćby w zarobkach, gdyż płace imigrantów są często znacznie niższe niż rodzimych mieszkańców wyspy. Bywa, że cudzoziemcy traktowani są z rezerwą i nieufnością. Mimo surowego klimatu, wybuchających co jakiś czas wulkanów i braku słońca zimą większość obcokrajowców ani myśli o powrocie do swych ojczyzn. Ludzie się szybko dostosowują do panujących warunków, a dobre zarobki, spokojne i przyjazne usposobienie mieszkańców tego niewielkiego kraju sprawia, że Islandia ciągle jest modnym kierunkiem. Tym bardziej, że zapierające dech w piersi widoki sprawiają, że jest to kraj, w którym można się bez pamięci zakochać. Monika Bryk