DZIESIĄTA NIEDZIELA ZWYKŁA (C),

Transkrypt

DZIESIĄTA NIEDZIELA ZWYKŁA (C),
DZIESIĄTA NIEDZIELA ZWYKŁA (C)
1Krl 17,17-24; Ps 30; Ga 1,11-19; Łk 7,11-17
Opowiadanie o wskrzeszeniu młodzieńca z Nain, które stanowi centrum
liturgii słowa dziesiątej niedzieli zwykłej, znajduje się tylko w Ewangelii według
św. Łukasza. Aby dostrzec artyzm opowiadania o wskrzeszeniu młodzieńca z Nain
oraz aby ogarnąć jego bogate przesłanie, należy cofnąć się do proroka Eliasza, do
czasów króla Achaba i królowej Izebel, do epizodu przedstawiającego wdowę z
Sarepty (1Krl 17, 17-24), który został nam dzisiaj przypomniany w pierwszym
czytaniu. Nie trudno zauważyć ścisłe związki pomiędzy tymi dwoma
opowiadaniami: w scenie występuje wdowa i jej jedyny syn; syn zachorował i umarł
(pretensje do Eliasza, męża Bożego... wziął dziecko i „trzykrotnie pochylił się nad
nim”); „dusza dziecka powróciła do niego, i ożyło” - Eliasz wziął dziecko i oddał
matce; „Teraz już wiem, że naprawdę jesteś mężem Bożym i słowo Pańskie w twoich
ustach jest prawdą”. Tak więc widzimy, że Łukasz zbudował swoje opowiadanie
według takiego samego scenariusza i z tymi samymi wyrażeniami, co dawne
opowiadanie dotyczące Eliasza, z tym że pozostał skupiony na Jezusie i na Jego
słowie.
Ewangeliczna scena wskrzeszenia rozegrała się dokładnie u bramy miasta, a
miasto, do którego zmierzał Jezus, nazywało się Nain (miasteczko to jeszcze istnieje
w pobliżu góry Tabor). Przy bramie miejskiej spotkały się dwa orszaki. Z jednej
strony Jezus, który na nowo podjął wędrówkę do Jerozolimy, i Jego uczniowie i
tłum wielki (7,11), zaś drugiej strony orszak pogrzebowy (7, 12): „właśnie
wynoszono zmarłego: jedynego syna matki, która była wdową. Towarzyszył jej
wielki tłum z miasta” (7, 12). Te dwa orszaki szły w odwrotnych kierunkach: nie
miały ze sobą nic wspólnego. I oto spotkały się.
Pan, widząc tę kobietę, „ulitował się nad nią” (7, 13). Nie chodzi tutaj o
zwyczajne wzruszenie, które z czasem przemija. Jezus był głęboko wstrząśnięty tym
widokiem. To natychmiast skłoniło Go do zwrócenia się do zrozpaczonej matki i
wypowiedzenia słów: „Nie płacz” (7, 13). Jezus, tymi słowami, chciał ją zachęcić
do ufności. Zauważmy fakt, że najpierw wszystko skupia się wokół tej kobiety:
opowiadanie ukazuje ją płaczącą, ponieważ kochała, cierpiącą, jak tylko matka
może cierpieć po stracie dziecka. A cierpienie to jest wyraźnie nie do zniesienia dla
Jezusa, który na jej widok nie może postąpić inaczej, musi zrobić coś dla niej: nie
może pozostawić jej płaczącej.
Następnie powiedział On do jej zmarłego syna: „Młodzieńcze, tobie mówię
wstań!” (7, 14). Był to nakaz. Użyty tutaj czasownik grecki jest czasownikiem
oznaczającym zmartwychwstanie. Na słowo Jezusa „zmarły usiadł i zaczął mówić”
(7, 15). Zauważmy, że nie jest powiedziane: zaczął się ruszać, chodzić, rozglądać.
Dlaczego? Ponieważ słowo, umiejętność wypowiedzenia się charakteryzuje żywą
osobowość ludzką. Osoba osiąga swą dojrzałość, gdy potrafi wypowiedzieć się,
mówić, a nie kiedy żyje tylko w sensie fizycznym, czyli gdy się rusza. Młodzieniec
przedstawia się jako ten, któremu Jezus przywrócił mowę, pełnię komunikacji.
1
Ewangelia nie mówi, co powiedział młodzieniec, ponieważ pragnie, aby czytelnik
sam o tym pomyślał. Myślę, że patrząc na Jezusa, zrozumiał skąd to wszystko,
zrozumiał Jego stwórczą potęgę i dlatego podziękował Mu za życie. Człowiek, który
osiąga świadomość, że jest miłowany przez Boga, że od Niego otrzymał życie i
wszystko, co ma zaczyna mówić, dziękować.
Jezus oddał syna matce, tak jak uczynił to niegdyś prorok Eliasz. Dzięki
gestowi dobroci Pana Jezusa kobieta i młodzieniec otrzymali na nowo swą
tożsamość matki i syna. Podobnie jak w zakończeniu opowiadania o Eliaszu, lecz
bardziej uroczyście i znacząco, następuje w końcu rozpoznanie proroka Bożego.
Łukasz podkreśla, że odtąd dwa orszaki zaczęły tworzyć już jeden: „Wszystkich
ogarnął lęk i wychwalali Boga, mówiąc: ‘Wielki prorok pojawił się wśród nas. Bóg
nawiedził swój lud’. I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicy”
(7,16-17). Są to konsekwencje słów i czynów Jezusa. Z jednej strony miało miejsce
wskrzeszenie tego, który był umarły; z drugiej natomiast lud otrzymał zdolność
zrozumienia, że coś niezwykle ważnego i nowego dokonało się na ich oczach.
Powiedzmy jeszcze, że ta kobieta - wdowa z Nain, może reprezentować naród
izraelski: czy utracił on całą nadzieję, gdy jego Mesjasz umarł na krzyżu? Lecz ten
Mesjasz został mu zwrócony przez zmartwychwstanie, i to „słowo” jest do
głoszenia wszędzie w kraju żydowskim (po całej Judei), po całej okolicy (7, 17) i aż
po krańce ziemi (por. Dz 1,8). Naturalnie, teraz odczytujemy wszystko w świetle
zmartwychwstania, które wyjaśnia niewyraźne aluzje dotyczące śmierci i
zmartwychwstania Jezusa, Jedynego Syna: to On jest tym wielkim Prorokiem
wzbudzonym przez Boga (7, 16) i tym Synem umiłowanym „zmartwychwstałym”
(24, 6; 24, 34). Zwycięstwo Jezusa nad śmiercią w Nain odsyła chrześcijan do
pełnego zwycięstwa właśnie samego zmartwychwstania. Dwa orszaki połączone w
jeden „lud Boży” przypominają Żydów i pogan zjednoczonych przez decydującą
Paschę (Zmartwychwstanie) Jezusa Chrystusa.
Dla zjednoczenia Żydów i pogan w jeden Kościół Chrystusowy wiele
natrudził się św. Paweł. Wszystkim głosił Ewangelię, o której w Liście do Galatów
napisał – słyszeliśmy w drugim czytaniu – że nie jest ona wymysłem ludzkim. Jak
rozumieć te słowa Apostoła Narodów? Paweł twierdzi, że głoszona przez niego
Ewangelia jest niezależna od ludzi, gdyż on otrzymał ją bezpośrednio od Boga. Fakt
ten oraz autentyczność Ewangelii potwierdzą apostołowie z Piotrem na czele. Paweł
wprost mówi o objawieniu Jezusa Chrystusa. Choć nie wymienia miejsca tego
objawienia, to nie ulega jednak wątpliwości, że myśli o przeżyciu, jakie miał pod
Damaszkiem. Było to bezpośrednie spotkanie z Chrystusem, które mu dało łaskę
powołania, a więc charyzmat apostolatu. Paweł w Liście do Galatów powraca do
tego wydarzenia, pomijając jednak okoliczności zewnętrzne i szczegóły
psychologiczne. Odczytuje to wydarzenie w sensie teologicznym, włączając je w
całość historii zbawienia. Wie, że to, co przydarzyło się jemu, jest przykładem
postępowania Boga wobec wszystkich. Dla Pawła istotne jest to, że może
powiedzieć: „ukazał się mnie, wszedł w moje życie”. Jest to wydarzenie będące
2
nieoczekiwaną i darmo daną łaską. Paweł uważa je za dar wypływający z tajemnicy
paschalnej. Paweł widzi to doświadczenie nie tylko w całej historii zbawienia, lecz
także w centrum swojej własnej historii. Wychodząc od niego, może
zrekonstruować poszczególne etapy swojego życia w świetle Bożego zamysłu. W
Liście do Galatów tak pisze: „Spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w
łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie, bym
Ewangelię o Nim głosił poganom” (Ga 1, 15-16). Protagonistą jego historii jest Bóg,
który go wybiera, wzywa, objawia mu swego Syna i powierza mu misję. Paweł
pełen podziwu kontempluje swoje życie jako dzieło sztuki, arcydzieło, które wyszło
z rąk Bożych.
Ewangelia, którą głosił Paweł i Ewangelia, którą dzisiaj głosimy nie jest
wymysłem nieludzkim. Jest adresowana do człowieka i wierzymy, że nie została
wymyślona w taki sposób, że zupełnie nie pasuje do niego i jego życia. Ma być dla
każdego człowieka dobrą nowiną, drogą do zbawienia. Każdy ma w niej znaleźć
swój własny szlak, coś dla siebie.
Ewangelia pochodzi od Boga, który pragnie, abyśmy wzrastali w dobru.
Zawarty w niej ideał jest zawsze trochę ponad człowiekiem. Być człowiekiem,
a chrześcijaninem chyba w szczególności, to przekraczać siebie, wzrastać.
3