Polska Piastów i Węgry Arpadów we wzajemnej opinii (do 1320 roku)
Transkrypt
Polska Piastów i Węgry Arpadów we wzajemnej opinii (do 1320 roku)
Ryszard Grzesik Polska Piastów i Węgry Arpadów we wzajemnej opinii (do 1320 roku) W pracy dokonano przeglądu polskich i węgierskich źródeł narracyjnych do dziejów wzajemnych kontaktów obu krajów, wskazując na ogromną dysproporcję w zainteresowaniu sąsiednim krajem między Polską a Węgrami. Dla polskiej elity żyjącej we wczesnym średniowieczu Węgry były krajem atrakcyjnym. Autor studium wykazał, uważano je za kraj, z którym choć co prawda walczy się i rywalizuje, ale przede wszystkim zawiera się sojusze. Dowodzą tego liczne związki między rodami panującymi obu krajów, co odnotowali polscy dziejopisowie, przekonani, że faktycznie miały one miejsce. Przy tym, co znamienne, im więcej mijało czasu od powstania obu państw oraz od przyjęcia przez nie chrześcijaństwa, tym bardziej umacniało się przekonanie o ich bliskości. Adelajda, pobożna polska księżniczka wydana za Gejzę, Św. Emeryk, mający polską żonę, św. Władysław, pół-Polak dzięki swojemu wychowaniu w Polsce, córka Bolesława Krzywoustego wydana za syna króla węgierskiego czy liczne małżeństwa dynastyczne XIII w. pobudzały wyobraźnię odbiorców. Węgry były krajem, dokąd uciekali wygnani władcy Polski: Bolesław Szczodry, Władysław Wygnaniec i Władysław Odonic. Ale władcy również odwiedzali się w swoich włościach, tak jak uczynił Bolesław Krzywousty, choć współczesny historyk zinterpretuje jego pielgrzymkę jako ucieczkę, oraz Stefan V po swoim wstąpieniu na tron. Co więcej, w Polsce sporo wiedziano o wydarzeniach, do jakich dochodziło w sąsiednim kraju. Wiedziano, kiedy urodził się św. Stefan (975), o węgierskim poselstwie po koronę, o królu Piotrze i o śmierci tego władcy (1060), o Kolomanie - uczonym, który zdaniem Anonima Galla w pełni zasługiwał na ten przydomek, i o najeździe cesarskim na Węgry (1172), o przejściu cesarza Henryka na krucjatę przez Węgry i o rodzie Arpadów, krewnych Kingi. Zdaniem autora większość analizowanych przekazów powstała bądź na dworze polskich władców, bądź w najbliższym jego sąsiedztwie (młodsza annalistyka małopolska, hagiografia św. Stanisława), a zatem w Małopolsce, choć i Wielkopolska posiadała swoją wiedzę o Węgrzech, którą zawdzięczała związkom wielkopolskich książąt z Węgierkami. Przeważające małopolskie pochodzenie naszych źródeł wyjaśnia tak ogromne zainteresowanie zakarpackimi krainami. Przecież Węgry zaczynały się tuż za Krakowem, w bezpańskich górach, które dopiero stopniowo w XIII w. zasiedlane były z obu stron. Dla Polaków te tereny leżały już poza Polską, a zatem mogły być postrzegane jako leżące na Węgrzech. Tym bardziej, że już w XIII w. uwagę ówczesnej „opinii publicznej” przyciągała sprawa Spisza, który – jak sądzono - niegdyś polski, teraz był węgierski. Tym bardziej mogło to być uznawane za niesprawiedliwe, że pamiętano o dawnym zasięgu Polski Bolesława (czy raczej Bolesławów, bo mieszano przecież Chrobrego ze Szczodrym) po Dunaj i Cisę. Wiedziano też o klęsce Krzywoustego doznanej dzięki przewrotności południowych sąsiadów, choć starano się sobie wmówić, że było to zwycięstwo. Dylematy te wyraziła dobitnie Kronika wielkopolska. Nie psuło to jednak pozytywnego wydźwięku, jakie budziły Węgry i ich władcy, tak przecież pozytywnie scharakteryzowani przez Anonima Galla. A skoro jeszcze nasi sąsiedzi nam zawdzięczali swoją chrześcijańską wiarę (św. Wojciech, Adelajda), podnosiło to jeszcze ich obraz w naszych oczach, ale i wiązało jeszcze ściślejszymi więzami. Nic dziwnego, że porozumienie między obydwoma państwami zawarto w obliczu dwóch oficjalnych patronów: św. Wojciecha i św. Stefana. Do grona patronów doszedł jeszcze św. Stanisław, którego kości obmyte zostały przez Kingę i którego kult rozszerzył się na Węgry. Do jego grobu kilkanaście lat po kanonizacji pielgrzymował władca węgierski. Na ołtarze, choć już w czasach nowożytnych, została też wyniesiona sama Kinga. W opinii świętości zmarły Salomea i Jolenta, co otworzyło po wiekach i im drogę na ołtarze. Różna była intensywność, z jaką wiadomości węgierskie docierały do polskich przekazów. Najdawniejsze zapiski wywodziły się z annalistyki karolińskiej i można się zastanawiać, czy nie przejęto ich raczej ze względu na osobę Karola Wielkiego, wielkiego patrona Cesarstwa. Znalazły się też wzmianki o węgierskich najazdach na Zachód Europy. Już one wskazują na pewne zainteresowanie Węgrami. Na bieżąco też przez kilka stuleci wciągano do roczników wiadomości węgierskie. W ciągu kilku stuleci zdarzały się momenty szczególnego zainteresowania sąsiednim krajem. Wtedy uzupełniano również dotychczasowe przekazy o kolejne informacje zaczerpnięte z nowych roczników, kronik czy ustnej tradycji. Przykład stanowi zapisek o losach św. Wojciecha na Węgrzech, zachowany w legendzie Tempore illo, czy blok wiadomości o Adelajdzie, św. Stefanie i poselstwie po koronę, wciągnięte pod koniec XIII w. do roczników małopolskich. Momenty te pokrywały się z intensyfikacją kontaktów między obydwoma krajami. Szczególnej intensywności kontakty te nabrały w XIII w. z chwilą zawarcia bliskiego związku między królem Bélą IV a księstwem krakowskim. Objął on też Wielkopolskę i Kujawy. Wraz z Kingą do Polski trafiła jej siostra Jolenta, odtąd też Węgrzy stale będą obecni w Polsce na dworach wyswatanych w Polsce Arpadówien. Można nawet się zastanowić, czy małżeństwo Bolesława Wstydliwego z Kingą nie stanowi cezury w stosunkach między obydwoma krajami. Rozstrzygnąć to będzie mogła przyszła analiza stosunków polsko-węgierskich. Przy tak wielkim zainteresowaniu polskich elit politycznych i intelektualnych historią sąsiednich Węgier kontrastuje nikłe zainteresowanie elit węgierskich Polską. W węgierskich źródłach narracyjnych Polska pojawia się tylko przy okazji konfliktów i wypraw wojennych. Nawet jedyna informacja o wewnętrznych stosunkach w Polsce (walka z Pomorzanami) znalazła się w kronikach tylko dlatego, że głównym bohaterem wydarzenia był Béla, wygnany syn Vazula (a wedle kronikarzy Władysława Łysego). Trudno jest wyjaśnić ten fakt. Być może spowodowała go nierównoprawność obu państw, wyrażona najlepiej przez Kronikę węgiersko-polską, jedyny chyba głos przychylnego Polakom Węgra, może węgierskiego Słowianina (ze Sławonii?). Polska przegrała rywalizację o koronę, nie była więc królestwem, była zatem krajem teoretycznie niżej stojącym, niż królestwo. Być może to miał na myśli król Béla IV, gdy pisał o upokorzeniu, jakim była konieczność wydania przez niego dwóch córek za książąt ruskich i jednej za księcia polskiego, by zyskać sojuszników przed nadciągającymi Tatarami. Brak sakry królewskiej nie przeszkadzał jednak niekoronowanym książętom polskim interweniować na Węgrzech i zaprowadzać tam porządki, jak to miał czynić Bolesław na Węgrzech zdaniem autora Kroniki węgiersko-polskiej. Autor zauważa, iż dominuje pozytywny wizerunek Węgier, który stworzony przez polskie średniowiecze przetrwał do dzisiejszych czasów, wzmacniany świadomością coraz bliższego pokrewieństwa kulturowego i historycznego Polaków z mieszkańcami Krajów Korony św. Stefana. Sympatia ta przetrwała, jak się wydaje, również lata powojenne i jest dobrym zadatkiem do współpracy Polski z Węgrami i Słowacją w nadchodzącej przyszłości we wspólnej Europie, która jest od ponad 1000 lat naszą wspólną ojczyzną.