szeroki_margines numer strony

Transkrypt

szeroki_margines numer strony
Non consumatum?
U Hemingwaya na pierwszy rzut oka nie ma opisów miłości fizycznej. Żenowałoby
amerykańskiego pisarza opisywanie zbliżeń, przedstawianie tych rzeczy w sposób realistyczny,
stawianie kropek nad „i”. On tego nie lubił, był pod tym względem nader powściągliwy. Ale
przecież było jego zamiarem przedstawianie swych głównych bohaterów jako żyjących pełnią
życia. Jego bohaterowie, czyli on sam pod różnymi nazwiskami. Wszyscy oni piją na umór, walą na
odlew i kochają się nie tylko platonicznie. Potrzeba pochwalenia się arcybogatym doświadczeniem
życiowym w połączeniu z purytanizmem daje osobliwy rezultat. Autor nie ukrywa „konkretu”, lecz
prześlizguje się nad nim w taki sposób, że łatwo to przeoczyć. Oto Pożegnanie z bronią i scena w
izolatce szpitalnej. Dziewczyna przystrojona czepkiem pielęgniarki podchodzi do leżącego w łóżku
pacjenta-amanta. Pocałunki, uściski i... i chyba coś więcej, skoro w następnej linijce czytamy: „Szał
minął.”
Wątek erotyczny zupełnie inaczej przebiega w filmie Miłosna edukacja Walentego. Tu
odwrotnie: moment zbliżenia jest widoczny, lecz nic nie zapowiada takiego finału.
Walenty to kawaler, co nie pali się do żeniaczki. Maminsynek i fajtłapa. Pragnąc zrobić z niego
mężczyznę, ojciec postanawia go ożenić Wytrzasnąwszy mu ładną dziewczynę przeprowadza swój
zamiar.
Nowożeńcom wybierającym się w podróż poślubną senior towarzyszy do dworca kolejowego.
Ma zamiar, pomachawszy odjeżdżającym chusteczką, wrócić do domu, do żony, niezbyt już
ponętnej, nazywanej przezeń „ofermą”. W jednej z początkowych scen słyszeliśmy: „Wyglądasz jak
oferma.” Istotnie, w jej twarzy, figurze i stroju nie było niczego, co by przywodziło na myśl paryską
modelkę.
A więc widzimy ojca i dwoje młodych na peronie. Do odjazdu pozostało dziesięć minut, wobec
czego ojciec, wciąż kontynuujący „miłosną edukację Walentego”, szepcze mu na ucho: „Idź kupić
żonie kwiaty.” Do dworcowej kwiaciarni niedaleko, kwiaty udało się kupić, ale wracający z
bukietem niedorajda nie zdołał się przedrzeć przez tłum. Seniorowi nie pozostało nic innego, tylko
wskoczyć na stopień ruszającego wagonu i dołączyć do ulokowanej już w przedziale synowej.
Pociąg gna w siną dal, a w przedziale teść i synowa siedzą obok siebie. Ona uczuwszy
znużenie, zmorzona przeżyciami tego gorącego dnia, opiera głowę o jego pierś. On przygarnia ją
opiekuńczym gestem, a mina jego wielce zafrasowana.
Po dotarciu na miejsce i zainstalowaniu się w hotelu teść odprowadza synową do sypialni. Po
prostu służy towarzystwem opuszczonej biedaczce. Przysiada się do niej, leżącej już w łóżku, i
oparty plecami o wezgłowie gotów jest czuwać, dopóki dziewczyna nie zmruży oczu i nie utopi we
śnie zawodu niespełnionej nocy poślubnej. Wtedy senior będzie mógł się wycofać do własnej
sypialni. Wreszcie, w przekonaniu, że ona już śpi, opiekun gasi lampę. Na sekundę przed
zapadnięciem ciemności można było dojrzeć jej nagie ramiona, wytryskujące spod kołdry,
otaczające szyję teścia, i jego szybkie pochylenie się ku dziewczęcym ustom.