Do ostatnich metrów wszyscy w tym samolocie mieli szansę: dzięki

Transkrypt

Do ostatnich metrów wszyscy w tym samolocie mieli szansę: dzięki
Blog w kategorii: Polityka
Następny »
Szukaj bloga:
Zaloguj się
Mój
blog.
Moje
opini
e.
KODEKS MŁODYCH WYKSZTAŁCONYCH Z DUŻYCH MIAST
27 maja 2010
Do ostatnich metrów wszyscy w tym samolocie mieli szansę:
dzięki dzielnym pilotom, i ich umiejętnościom.
(wklejam dziś bardzo ciekawy tekst blogera A-Tem, tekst,
który być może znajdzie się w przyszłych antologiach
dokumentujących wydarzenia roku 2010. Godna
uwagi w tym komentarzu jest SAMODZIELNOŚĆ
MYŚLENIA. Wpis A-Tem-a zamieścił na swoim blogu coryllus
pod tytułem "Tako rzecze A-tem" 2010-05-27 19:00,
z takim opisem:
"To jest komentarz, który mój kolega A-tem umieścił na blogu
Toyaha. Uważam, że należy mu się bardziej eksponowane
miejsce niż tylko to wśród komentarzy. A- tem jest pilotem linii
pasażerskich, więc zakładam, że wie co mówi." )
III zasada
termodynamiki,
czyli o
odszkodowaniu
Wysadzamy nowojorski wieżowiec.
Żelbet zamienia się w ćwierć sekundy w chmurę pyłu (pyłu!)
i kałuże stopionego (stopionego!) żelastwa, a lemingi stoją
mimo, widzą wszystko, i klaszczą na obraz strażaków
jeżdżących na sygnale, potem już bez sygnału.
Tymczasem, do sproszkowania 100 pięter betonu z
nadtopieniem kilkudziesięciu tysięcy ton stali potrzeba, moje
drogie lemingi, ENERGII. To znaczy, że gustownej acz
śmiertelnej dekonstrukcji czterech wieżowców na raz
dokonali ci, którzy dysponowali źródłem energii, i to takim,
które uwalnia energię skokowo, natychmiast, lawinowo, w
drodze reakcji łańcuchowej… właśnie. Reakcji łańcuchowej.
To pozostawia w gronie podejrzanych dwa i pół państwa,
połówkę daję awansem bo nie dla żadnych wymiernych
połówkę daję awansem bo nie dla żadnych wymiernych
zasług. W stosunku do żadnego z tych dwóch (i pół) państwa
i ich Ministerstw Energii Atomowej nie prowadzono nigdy
śledztwa, co znaczy, że sprawa została wcześniej dogadana
co najmniej tak dobrze, jak onegdajsze „lądowanie na
Księżycu”. Głosy domagające się zdjęć fotograficznych i
filmowych pochodziły jedynie z ośrodków policyjnowywiadowczych, i miały one zapewnić rekwirację wszelkich
przypadkowo wykonanych obrazów i nagrań. Nie ich
opublikowanie, lecz zagarnięcie o znamionach kradzieży
zuchwałej.
Wysadzamy polski samolot.
Nie, tu nie było żadnych „energii atomowych”, bo nie było
żadnej potrzeby użycia takiej ilości energii do wywołania
pożądanego efektu niszczącego. Niemniej jednak,
podobieństwa są widoczne choćby w fakcie że przesadzono
tam – wywołując chmurę pyroklastyczną, ale również i tu –
detonując płatowiec ślizgający się w błocie tuż obok pasa do
lądowania. W obydwu przypadkach użyto zbyt wysokich
energii, aby narracja o „paliwie lotniczym” vel „ślizgu na
dachu” była choćby przez najkrótszy moment dla
kogokolwiek — kto kiedyś uważał na lekcji fizyki —
prawdopodobna.
W rzeczy samej inspiranci procedury detonacji samolotu
straszliwie skrewili robotę, bo wybrany przez nich do
unieszkodliwienia samolot nie chciał trzymać się uprzednio
ustalonego planu lotu, tak, że najpierw odleciał on za późno,
by potem przylecieć ZA WCZEŚNIE. Odlot był spóźniony o 29
minut, ale przelot nastąpił w takim tempie, że samolot
rządowy już o 7.20 (9.20) wyszedł z białoruskiej przestrzeni
powietrznej i skierował się do lądowania zapowiedzianego na
godzinę 7.28 (9.28).
Cokolwiek opowiadają „eksperci”, dotąd żaden nie wyjaśnił
brakujących trzynastu minut między obliczeniową godziną
przylotu do Smoleńska jaką podał w swoim ostatnim
OPUBLIKOWANYM meldunku kapitan pilot Protasiuk, a
godziną obecnie uważaną (po licznych niezgrabnych
poprawkach, wnoszonych w gorączkowej atmosferze
oszczerstw) za jakąś akceptowalną przez niejaki MAK jako
„oficjalną godzinę katastrofy”. Pech tylko drobny, że nikt w
nią nie wierzy.
Trzynaście minut to czas wystarczający na przelot ok. 120km
na pułapie, lub ok. 80km niżej, czyli w gęstszym powietrzu
stawiającym większy opór. Daje to obszar do ok. 30000km²
na którym można ukryć dwumilionową armię ze sprzętem,
gotową do ataku, a co dopiero jeden nie za wielki samolot,
nawet taki pomalowany na biało. Oczywiście zakładam, że
chodzi o trzynaście minut, a nie o 27 minut, jak początkowo,
nie mniej „oficjalnie” podawano.
Ostatnie posty
Przez pół godziny Tupolew 154-ty przelatuje 500km,
nakrywając tym zasięgiem obszar 800000km² który jest
znacznie większy od, na przykład, Polski (314 tys. km²).
Jakkolwiek przebiegał lot tego Tupolewa, odcinek od ruskorosyjskiej granicy do Smoleńska jest zagadką. W żadnym
wypadku nie jest możliwe aby samolot zużył na ten przelot
zamiast ośmiu minut (pięć minut lotu, trzy minuty lądowanie)
nagle całe 21 minut.
Samolot nie da się zmusić do lotu trzyipółkrotnie
wolniejszego. Nie leciał też zygzakując; to nie niszczyciel
trałujący w konwoju za okrętem podwodnym. Natomiast
cztery (!) rzekome kręgi „nad lotniskiem” (po 3 minuty
każdy) dają dość dokładnie 12 minut, których brakuje. Pech
tylko drobny, że wiarogodni świadkowie zeznali wielokrotnie i
wczas, czyli zanim ich skutecznie dopadnięto, że samolot
podchodził do pasa z prostej, nie krążąc ani raz, nie
zawracając, nie manewrując. Taki drobny pech.
Mamy więc samolot, który mógł być o danej godzinie
wszędzie, tylko nie w Siewiernym, i samolot, który był w
Siewiernym, choć go tam być nie mogło. Bez pomocy nagrań
i zeznań z wielu stacji radiolokacyjnych nie da się określić
który z nich był którym.
Drugi rządowy Tupolew nie stał w gotowości dyspozycyjnej
dla Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, bo rząd Rzeczypospolitej
Polskiej udostępnił mu jeden i tylko ten jeden samolot, bez
szans na zmianę w ostatniej chwili. Czy drugi Tupolew rządu
znajdował się w tym samym czasie gdzieś w Rosji,
powiedzmy że w jednym, charakterystycznie pomalowanym,
egzemplarzu? Remont generalny, oczywiście wcześniej
zaplanowany, a jedynie w ostatnim momencie odrobinę
przesunięty, przyspieszony, musi być wykonany, powiedzmy
że z szybkim odświeżeniem powłoki lakierniczej.
Oraz ewentualnie niektórych przyrządów pokładowych, w
trybie pilnym, tak pilnym, że przez czysty przypadek lecą z
samolotem do naprawy również klucze do GPS-u, te
dokładne, wojskowe, natowskie. Przecież samolot lecący do
naprawy nie może się rozbić, a wszyscy wiemy jak te lotniska
fabryczne rosyjskie wyglądają. Bardak, zwyczajny bardak,
gdzie trzeba liczyć na własne siły, czyli na precyzyjną (z
dokładnością do dwóch dłoni) nawigację NATO-wską
courtesy of USA.
Wróćmy do przypuszczenia że samolot jaki rozbił się na
płycie lotniska o 400m od początku pasa to faktycznie był
samolot rządowy Rzeczypospolitej z Prezydentem Kaczyńskim
i 95 dalszymi osobami na pokładzie. Przypuszczenia, na które
nie ma ani jednego dowodu, a jedynie nikłe poszlaki blednące
wobec rozpiętej szeroko, jaskrawo widocznej sieci utkanej z
matactw jednych i milczenia drugich.
Archeologowie, którzy mogliby pobrać próbki blach, pokrycia
(w tym lakieru wewnętrznego oraz tego zewnętrznego),
wyposażenia kabin, ziemi, niewyrąbanych jeszcze ze
KODEKS MŁODYCH
WYKSZTAŁCONYCH
Z DUŻYCH
MIAST (tupolew;
17.07.2010)
KIT JAKO MIT czyli
Polska pariasem
narodów... (tupolew
; 11.07.2010)
ZNIENAWIDZONY I
NIEZNANY (tupolew
; 11.07.2010)
TO NIE TEN FILM,
WYCHODZIMY (tupo
lew; 10.07.2010)
WRÓG NIE ŚPI czyli
GIBRALTAR (tupole
w; 10.07.2010)
O mnie
Dzień za dniem
jak wartki potok,
czas
zacieśnia krąg
istnienia mego,
dzień za dniem
uciekam dalej,
dalej,
dalej,
mych złudnych pragnień,
splot upada
a wokoło Wszechświat
bezgraniczny,
niepojęty
nieskończony ogród żyzny,
myśli wiecznej
A rc yd zi e ł o !
Uszanować chciałbym
Niebo,
Ziemi czoło skłonić,
ale człowiek jam
niewdzięczny
że niedoskonały...
Nonsensami
karmią się nawzajem,
spraw komicznych
omotani siecią,
wstyd mi za tych
co nie mając wstydu,
zapomnieli
że u kresu
groby nas zrównają.
Napisz do mnie
Archiwum
2010
Lipiec
Czerwiec
Maj
Kwiecień
Statystyka
Ilość wejść: 13031
Komentarzy: 53
MP3
wyposażenia kabin, ziemi, niewyrąbanych jeszcze ze
szczętem (nastojaszczi ruski bardak!) drzew i krzewów z
miejsca detonacji, nie zostali wpuszczeni do Rosji.
Zobaczymy, czy kiedykolwiek zostaną. Kawałki blach
pozbierane z pobojowiska i przywiezione do Polski zostały
odebrane znalazcom; nie ma zmiłuj się że to jakiś skarbiec
Jasnogórski, czy inne śmieszne wota. Jak wojna, to wojna;
skarb czy nie skarb: dawaj, poskorieje, eto wsjo trofiejne!
Ale my przypuszczamy, że to był ten samolot z ludźmi na
pokładzie. Co nie jest możliwe, bo został on skierowany do
lądowania z wiatrem, a to jest grzech śmiertelny, niestety
dosłownie. Samolot z kartoflami kieruje się do lądowania z
wiatrem, a gdy lecą nim ludzie — to zawsze POD WIATR.
Przyczyna jest prosta, i zna ją każdy kto widział wzór
wyrażający energię kinetyczną:
E = ½ mv²
zależną wprost proporcjonalnie od kwadratu prędkości. Tak
dzieje się dla wszystkich interesujących nas prędkości. Dnia
10-4-10 wiał w Smoleńsku wiatr WSCHODNI (czyli ze
wschodu na zachód) z prędkością ok. 10m/s.
Lądujący samolot leci w pewnym momencie z prędkością ok.
60m/s, co daje wtedy, gdy musi on lądować z wiatrem,
prędkość względem ziemi wynoszącą 70m/s. Gdyby ten sam
samolot lądował pod wiatr, czyli z zachodu na wschód, czyli
tak, jak samolot ten faktycznie przyleciał, to wówczas jego
prędkość względem ziemi wyniosłaby w tym samym
momencie jedynie 50m/s. Jaka duża jest różnica w ENERGII
samolotu lecącego 50m/s w stosunku do tego, który leci
70m/s?
Otóż różnica ta jest dwukrotna. Wynika to z zależności
kwadratowej. Pomijając masę i mnożnik, interesująca nas
różnica to 49/25 czyli jest ona DWUKROTNA.
Inaczej mówiąc, lądując pod wiatr, przy 10m/s ciągle jeszcze
dość łagodny, choć już wyraźnie wyczuwalny, obniżamy o
połowę energię którą trzeba będzie wytracać po zetknięciu z
ziemią – wytracać przy pomocy hamulców na pasie, lub
poszycia kadłuba przy zderzeniu ze zbyt miękkim gruntem
przy awaryjnym lądowaniu poza pasem, gdzieś w rzadkim
brzozowym lesie. Takim na przykład, jak ten las poniżej, i ten
samolot, też Tupolev, tyle że o lżejszej, słabszej konstrukcji
od polskiego rządowego Tu-154M:
PRZEMYSŁAW GINTROWSKI GUZIKI
MINISTERSTWO
PRAWDY
MARSZ DO URN
CYRK PALIKOTA
CZARNE SKRZYNKI
SPISEK WYKRYTY
BELKA w oku reakcji
48 GODZIN
DEBATA OSZCZERSTW
POECI KONTRA ŻOŁNIERZE
ZGODA BUDUJE
ODTRUTKA NA
KONCERNY
MEDIALNE
Niezależny Serwis
Informacyjny - strona główna
NSI - prace autorskie
Bibuła - Pismo Niezależne
ABCNET - odtrutka na media
NIEZALEŻNA.PL
BLOGI
KATARYNA
ALEKSANDER ŚCIOS
niezależne komentarze
ZIEMKIEWICZ
toyah
Free Your Mind
Łażący Łazarz
1maud
KŁOPOTOWSKI
WOJCIECH WENCEL
Rekontra
aspiryna
yellowmonster
BLOGERZY BEZ CENZURY
Rolex
unicorn
Impertynator
INTUICJA
Geralt
MacGregor
Szymon Zyberyng
gdańszczanin
ARCHIWUM
WARTOŚCIOWYCH
TEKSTÓW
W. Klaus o przyjaźni z Lechem
Kaczyńskim
Potworne, niewiarygodne
zakłamanie...
Donald Leniwy i August II
Mocny
Sądy jak za Stalina
Grucha na wierzbie (niszczenie
armii)
Dać Rosji nauczkę...
Stokrotka rosła polna...
Sprawa nie tylko rodziny
Olewników
Medialny „matrix”
Czy polskość to
nienormalność?
Wacław Klaus: Kiedy strefa
euro zbankrutuje?
W.Klaus - Komunizm upadł –
czy wygrała wolność?
Zachęta do
wpisania się
Zachęta do
przeglądania
ŹRÓDŁA
IP N
Wirtualna biblioteka CIA
Napisane dnia...
<
Pn Wt
Śr
Maj
Cz
3
4 5
6
10 11 12 13
17 18 19 20
24 25 26 27
31
>
Pt So
1
7
8
14 15
21 22
28 29
Nd
2
9
16
23
30
Ciekawe strony
Miasto Pana Cogito
NIEPOPRAWNI.PL
Czego boi się Bronisław K.
cz.1
Czego boi się Bronisław K.
cz.2
Czego boi się Bronisław K.
cz.3
Czego boi się Bronisław K.
cz.4
Dostałem rozkaz zabicia...
The THOREAU Society
Ralph Waldo EMERSON
TADEUSZ M.PŁUŻAŃSKI
SMOLEŃSK - MATERIAŁY,
DYSKUSJE, HIPOTEZY
Gdzię się podziały Polskie
elity?
LISTA OBECNOŚCI
OBYWATELSKIE
NIEPOSŁUSZEŃSTWO
Rozmowa ze ZBIGNIEWEM
HERBERTEM
Józef Mackiewicz SOWIECKIE JĄDRO
CIEMNOŚCI
Jacek Trznadel OPOWIADANIA KATYŃSKIE
Manipulacja mediów
UZUPEŁNIENIA DO
WPISÓW NA BLOGU
DO DZIENNIKARZY
Dymiący nagan
"jaja niewyjęte" - film (na dole
po prawej stronie)
ś.p.KURTYKA O PUTINIE
GĘBY ZA LUD KRZYCZĄCE...
Na tych dwóch ilustracjach widać rezultat
„niewytłumaczalnego” nagłego zderzenia z ziemią jakie miało
miejsce przy podejściu do lądowania dnia 22-3-2010 pod
Moskwą, a w którym samolot Tu-204 (100) został poważnie
uszkodzony, ale wszyscy wyszli z życiem choć niektórzy z
niewielkimi obrażeniami.
W przeciwieństwie do kpt. pil. Protasiuka pilot powyższego
samolotu nie korygował prędkości schodzenia, lecz uderzył w
teren bez świadomości że zderza się z ziemią, z pełną
prędkością pionową i poziomą. Kadłub pokazanego wyżej
Tu-204 przełamał się, ale mimo to wszyscy przeżyli.
Tymczasem rządowy Tu-154(M) który jest samolotem o
porównywalnej masie, ale mniejszym, bardziej
kompaktowym, o mocniejszej konstrukcji, „rozpadł się sam”
na drobne kawałki. Z wyjątkiem końcówek skrzydeł,
fragmentów rozczłonkowanego ogona, elementów głównego
dźwigara płata z goleniami podwozia głównego i fragmentu
podłogi (?) oraz dwóch kawałków burt czyli ścian bocznych
(tych z kilkoma okienkami) nie zachowało się dosłownie nic
— tylko drobne szczątki.
To wszystko zdarzyć się miało w sytuacji wyrównania lotu na
niewielkiej wysokości nad terenem, czyli w sytuacji
występowania minimalnego rezydualnego wektora prędkości
pionowej, a do tego na miękkim, stosunkowo równym
podłożu, na którym osiadał hamujący samolot, jak również w
sytuacji uprzedniego częściowego wytracenia prędkości przy
zderzeniach z drzewami, które niszcząc konstrukcję
spowalniały jednak tym samym lot, jeszcze zanim koła
dotknęły ziemi.
To wszystko zdarzyć się miało gdy kapitan – lub obaj piloci,
bo w takiej chwili działa się zespołowo – ratowali już nie
samolot, lecz ludzi, próbując poderwać go (udało się);
próbując przelecieć jeszcze nad jezdnią, gdzie w poprzek toru
lotu przebiegają mordercze rowy odwadniające i wały ziemne
(to też się im udało); próbując przelecieć ponad grubymi
drzewami rosnącymi sobie przed lotniskiem (prawie udało się
i to); próbowali dociągnąć w powietrzu do właściwej – co z
tego że porośniętej drzewkami – PŁYTY LOTNISKA (to też się
udało!!!); i wylądować (tu nastąpiła detonacja, i kompletna
dezintegracja płatowca).
Koniec.
Jeśli jest jakiś argument za tym, że to jednak oryginalny
rządowy samolot spadł na PŁYTĘ LOTNISKA Siewiernyj w
Smoleńsku to jest nim ten ostatni fragment lotu, owo
absolutnie mistrzowskie wyprowadzenie spadającej maszyny
tuż nad samym gruntem; poderwanie przez obdarzonych
refleksem pilotów nad samą ziemią tego samolotu, skazanego
przez podawane mu fałszywe wskazania przyrządów na crash
na zboczu przedlotniskowej niecki.
Istnieje minimalne prawdopodobieństwo że tak mógł był
prowadzić maszynę zdalny operator; że tak można było
pilotować zdalnie maszynę-wydmuszkę z ludzkimi
konserwami na pokładzie (to dość standardowa terminologia
wywiadowcza; obrażanie się na nią nic nie zmieni w
postępowaniu smutnych panów).
Istnieje dużo większe od minimalnego prawdopodobieństwo
że w rozbitym na płycie lotniska (słabo zdrenowanej,
podmokłej, zalesionej młodniakiem, ale już NA PŁYCIE
LOTNISKA) samolocie rzeczywiście wcześniej siedzieli i ci
wyszkoleni trzej piloci z niewiarygodnym refleksem, i te
stewardessy, i ci żołnierze z BOR-u, i goście honorowi, i
posłowie, i panie, i Nestorka Solidarności Anna
Walentynowicz, i prezydent-staruszek, i Prezydent Lech
Kaczyński.
Cześć ich pamięci.
Dotarli na miejsce przeznaczenia.
Piloci doprowadzili ich na lotnisko. Mimo wysyłanych pilotom
mylnych sygnałów lub zupełnego braku sygnałów, mimo
zmuszenia pilotów PRZEZ ROSYJSKIE NACZALSTWO do
lądowania z wiatrem w fałszywym kierunku, mimo
postawienia pilotom przeszkód terenowych których na
podejściu do lądowania być nie może, samolot pilotowany
nad tymi wszystkimi przeszkodami doleciał. Samolot ten
rozbił się, lub został unicestwiony, dopiero na samym lotnisku
– a za to odpowiada władza lotniska, a za nią Rosja.
Jednoznacznie.
Nie istnieje inna kwalifikacja prawna takiego czynu jak
„świadome spowodowanie wielkiej katastrofy w ruchu
lotniczym” i obciąża ona władze lotniska, a więc Rosję.
To nie sytuacja z Nowego Jorku gdzie dwa różne (i pół
trzeciego) państwa mają technologię umożliwiającą
bombardowanie miasta; po czym „ktoś” odpala po paru
kwadransach widowiskowego „pożaru” te podłożone
wcześniej pakiety energii. Smoleńsk-Siewiernyj to sytuacja, w
której jedno konkretne państwo czyni w jednym konkretnym
miejscu wszystko, aby spowodować katastrofę w ruchu
lotniczym, z wieloma ofiarami śmiertelnymi, czyni to zupełnie
jawnie i w sposób rażąco oczywisty, w sposób będący
recydywą wcześniejszych działań i zaniechań, które 22 marca
tego roku (!) doprowadziły do opisanej wyżej katastrofy
innego Tupolewa, a mianowicie zilustrowanej wyżej zdjęciami
tajemniczej leśnej kraksy półpustego Tu-204; samolotu
rozwalonego koncertowo w Moskwie przed początkiem pasa
startowego lotniska Domodiedowo, poza tym lotniskiem, we
mgle, przy pełnym oświetleniu pasa, przy bezwietrznej
pogodzie, na równym terenie, przy całkowitej nieświadomości
załogi że leci źle, prosto w ziemię.
W Smoleńsku dopchnięto dużo szybszy samolot dodatkowo
wiatrem, żeby jeszcze był szybszy, skierowano do niecki, w
zbocze, wyłączono oświetlenie, niech nic nie widzi, a jednak!
Piloci mimo to doprowadzili tę skazaną, uszkodzoną maszynę
do samego lotniska. Do ostatnich metrów wszyscy w tym
samolocie mieli szansę: dzięki dzielnym pilotom, i ich
umiejętnościom. I wtedy…
Odszkodowanie za spowodowanie śmierci w katastrofie
Odszkodowanie za spowodowanie śmierci w katastrofie
lotniczej zaczyna się od 20 milionów dolarów za każdego
zabitego. Rosja, drogie rusofoby, zacierające już ręce, jak to
teraz Putin z Niedźwiedziem popłynie, jest UBEZPIECZONA.
Zapłaci Munich Re, czy jakiekolwiek niemieckie czy
amerykańskie towarzycho ubezpieczeniowe gdzie kremlowska
ferajna zdeponowała za grubą łapówką pompowane
syberyjskim gazem państwowe papiery RE-asekuracyjne
Federacji Rosyjskiej.
toyahu, pan Janusz Korwin-Mikke jest matematykiem. A tu
widzę zadanie nie dla niego, nie dla filozofa, niechby i
najlepszego w perorze, lecz dla już wyszczekanego, a jeszcze
głodnego sukcesu prawnika. Tak! Pozwolę sobie nawet na
apel do palestry. Mogę? — Dzięki. To zaczynam:
Adwokaci w Polsce, do roboty. To szansa Waszego życia.
Bijcie od razu w Monachium czy w L.A. czy w Kajmany,
wszędzie tam gdziekolwiek siedzą sobie spokojnie spijające
śmietankę pompowaną eksportem surowców z RF bankierzy
kremlinów. Niech im ten spokój i ten golf wyjdzie bokiem.
Nie siadać z Ruskim do ruletki. Bić prosto w bank. Mamy –
mieliśmy – za dobrych pilotów, abyście teraz mieli
zaprzepaścić ich wierną służbę do końca. Poza tym, rodziny
pilotów TEŻ liczą na was.
Koniec apelu. Palestranci, do roboty.
2010-05-27 16:15
A-Tem 0 681 Moi, c'est different a-tem.salon24.pl
[http://toyah.salon24.pl/187142,zrob-to-sam-jak-byc-bezczelnym]
tupolew (19:41)
Skomentuj
Copyright 1996-2010 Grupa Onet.pl SA (system)
tupolew(treść i ilustracje);