Fragment książki
Transkrypt
Fragment książki
XII niedziela zwykła Uratował życie ubogiego (Jr 20,10-13; Rz 5, 12-15; Mt 10,26-33) Doświadczenie życiowe, chciałoby się powiedzieć, mówi nam, że Bóg nic nie zrobił, by swojego Syna wyrwać z rąk złoczyńców. Przeciwnie, mówi się, że z satysfakcją przyjął tę śmierć jako zadośćuczynienie za wyrządzoną Bogu krzywdę. Trzeba dodać, krzywdę wyrządzoną przez nas, ludzi, bo przecież nie przez Jezusa, gdyż tylko On jest jedynym niewinnym. Cierpiąc i umierając, Jezus odpokutował za nas karę, która niechybnie powinna spaść na nas, jeśli sprawiedliwość nie ma być jedynie pustym słowem. Historia Jezusowej udręki i śmierci nieustannie powtarza się w historii życia wszystkich ludzkich pokoleń. Nadal złoczyńcy na wszelkie możliwe sposoby dręczą i zabijają niewinnych. Niedorozwój gospodarczy, spowodowany przez złą politykę, hamuje rozwój całych narodów, nie dopuszcza do bogacenia się, do dobrobytu. Do gnębienia ludzi wciąga się też bogów i Boga. Przykładów jest aż nadto: fundamentalizm i terroryzm islamski, chrześcijański antysemityzm, międzywyznaniowy i bez72 wyznaniowy nacjonalizm i rasizm, hinduska kastowość, ateistyczna nietolerancja. Dla chrześcijanina wszystkie te zjawiska mają charakter nie tylko społeczno-polityczny, ale również, czy nawet przede wszystkim, religijny. Przecież ten sam Bóg, który cierpiał w Jezusie, cierpi wciąż w ludziach. Można wprost powiedzieć, że historia ludzkości jest życiorysem Boga, jako że Bóg chrześcijan nie stoi obok swoich cierpiących dzieci, nie obserwuje ich, ani tym bardziej nie przeprowadza na nas żadnych eksperymentów. Nasz Bóg cierpi w nas, gdyż my, ludzie, jesteśmy Jego ciałem. Ten ciemny obraz nie powinien jednak osłabiać naszej odwagi i radości życia. Przeciwnie, ten ogrom zła powinien wyzwalać w nas nowe siły, pobudzające nas do działania, do szukania skutecznych środków wyzwalania naszych bliźnich z ich niedoli. ((( 24 czerwca przypada uroczystość narodzin Jana Chrzciciela, czyli jego urodziny. Trudno o lepszego patrona dla tych, którzy troszczą się o poprawę losu innych. Za swoją działalność Jan zapłacił głową. Został zabity, a jednak żyje. W przedziwny sposób wciąż wraca do nas i to również w tzw. zlaicyzowanych społeczeństwach. Noc świętojańska w Paryżu to noc muzyki, śpiewu i tańca. Noc radości życia. W kościołach, na ulicach i placach, w remizach strażackich koncerty orkiestr i chórów. Czy trzeba jeszcze innych dowodów na to, że zło można przezwyciężyć tylko dobrem i pięknem. 73 XIII niedziela zwykła Z kim przestajesz (2 Krl 4,8-11.14-16a; Rz 6, 3-4.8-11; Mt 10, 37-42) Na pierwszy rzut oka żądanie Jezusa, by Go miłować ponad wszystko, nawet bardziej niż rodziców i dzieci, może wyglądać na nazbyt zaborcze, apodyktyczne, wprost bezduszne. Na dodatek tego typu żądania stawiają ci, którzy za wszelką cenę chcą człowieka zniewolić, podporządkować sobie i następnie wykorzystać. Mówienie, że Bóg jest Bogiem i dlatego może zażądać od nas wszystkiego, czego tylko zechce, też nie usuwa trudności, jako że Bóg chrześcijan i Żydów nie chce robić z nas niewolników czy sług, ale chce nas mieć za swoje dzieci i to dzieci dojrzałe, dorosłe, ceniące sobie wolność. A zatem Jezus, wpraszając się do nas, musi mieć jakiś inny cel. Po pierwsze, Jezus nie przychodzi sam i nie przychodzi tylko we własnym interesie. Mówi przecież, że kto Go przyjmuje, przyjmuje również Ojca. Jeśli się jeszcze pomyśli, że za tym spotkaniem stoi Duch Boży, wtedy okaże się, że spotkanie z Bogiem jest zarazem wejściem do towarzystwa. Przyłączeniem się do społeczności, do 74 grona osób i to nie tylko tych Trzech, Boskich, ale do całej rzeszy ludzi, których liczby nie sposób podać. Jezus, proponując nam swoją przyjaźń i oczekując na naszą pozytywną odpowiedź, nie chce zatrzymywać nas dla siebie, ani tym bardziej nie chce być naszym więźniem. Przeciwnie, przedstawiając się nam, ma nadzieję, że po bliższym poznaniu polubimy Go, zaufamy Mu i razem z Nim zaczniemy pchać ten świat do przodu. Nie na tym jednak koniec. Chcąc tenże nasz świat popychać, dobrze jest wiedzieć w którym kierunku. Zawsze przecież możliwa jest pomyłka. Niejeden już raz potworne szkody powodowali ludzie dobrej woli, robiący wszystko z miłości, którzy naprawdę chcieli dobrze, a wyszło – jak zwykle – potwornie. Dlatego Jezus mówi, że wszelkie nasze pomysły na życie należy przymierzać do tego, jaki ma Bóg Ojciec. Oczywiście uważając, by nie przypisywać Mu naszych pomysłów, a potem oczekiwać, by Bóg według nich postępował. To nasze zjednoczenie z Bogiem nieźle przedstawia przysłowie: Kto z kim przestaje, takim się staje. Przestając z Bogiem, jeśli tylko nie jest to Bóg podrobiony, stajemy się do Niego podobni. /// A co na to mistycy? Ludzie, którzy mają odwagę widzieć pokorę jako piękno. Anioł Ślązak mówi: Jam wielki niczym Bóg, w miłości my podobni, Nie może On nade mną, nie mogę ja być pod Nim. Bogatym jako Bóg: pyłek nie upada, Którego (wierz mi) z Nim wespół nie posiadam. 75 XIV niedziela zwykła Ja was pokrzepię (Za 9,9-10; Rz 8,9.11-13; Mt 11,25-30) Modląc się do Boga o taką czy inną pomoc, wygląda, że czasami oczekujemy cudu. Wydaje się nam, że Bóg dysponuje jakąś magiczną, modną dzisiaj, energią. Pozytywną energią. Czasami tak właśnie pojmujemy łaskę, zwłaszcza że słyszymy, jak to Bóg wylewa ją na nas strumieniami, że jest ona niewidzialna, ale w działaniu bardzo skuteczna. Wydaje się wtedy człowiekowi, że wystarczy o taką łaskę-energię umiejętnie Boga poprosić i już dalej nie musimy nic robić. Dzięki tej łasce stanie się tak, jak chcemy, by się stało. Znajdzie się dobry kandydat na męża, uda się szczęśliwie dojechać do celu, zda się egzaminy nawet wtedy, gdy się nie przykładało do nauki i znajdzie się dobrze opłacaną pracę bez konieczności doszkolenia się w nowym zawodzie. Z łaską jest jednak tak jak z wakacjami, które akurat się rozpoczynają. Chcąc mieć udane wakacje, trzeba 76 o nie zadbać. Znaleźć na nie czas, poszukać odpowiedniego miejsca, w ciągu roku zaoszczędzić na nie pieniądze i nie uważać tego wydatku za smutną konieczność. A najważniejsze, trzeba wakacje polubić. Polubić je nie z wielu powodów, a z jednego – wakacje to wielkie święto, bo jest to czas na cieszenie się sobą wraz z innymi, których kochamy. Jest to również czas, w którym Bóg może wreszcie do nas szybciej i skutecznej dotrzeć. Nasi bliscy, nasza rodzina przede wszystkim, to ci, przez których miłość do nas Chrystus nas pokrzepia. *** A co z tymi, którzy nie lubią wakacji? Poza bardzo, bardzo nielicznymi wyjątkami – czyli geniuszami – owo nielubienie jest ostrym sygnałem ostrzegawczym, tym ostrzejszym, gdy do nielubianych wakacji dochodzą nielubiane weekendy, niedziele i święta. To nielubienie może świadczyć nie tyle o naszym poświęceniu się pracy, ciężkiej pracy i koniecznej do zapewnienia bytu rodzinie, ale o pracoholizmie, a to jest już chorobą. W takim przypadku wyjazd na wakacje może dać nam szansę na powrót do zdrowia. 77