Joanna Chludzińska Poetyki/polityki widzialności

Transkrypt

Joanna Chludzińska Poetyki/polityki widzialności
Joanna Chludzińska
Poetyki/polityki widzialności
Tegoroczna edycja Transmediale sugeruje, że jasne (dużo obiecujące) słońce cyfrowej
rewolucji przeszło już w fazę postcyfrowej łuny. Innymi słowy: The revolution is over.
Welcome to the afterglow – jak zapowiada dyrektor festiwalu Kristoffer Gansing. Na przekór
tym przygaszonym nastojom, dla których punktem wyjścia miała być jednak daleka od
nostalgii (tudzież apokalipsy) refleksja nad postdigital culture, wychodzi CTM – festiwal
muzyki eksperymentalnej i electro, już od 15 lat luźno przylegający do Transmediale, tym
razem realizowany pod hasłem DisContinuity.
Berlińscy kuratorzy niewątpliwie mają wprawne ucho i dobrą rękę do metafor – zarówno
Afterglow, jak i DisContinuity elektryzują znaczeniową pojemnością. Niemniej jednak już na
starcie można zauważyć odmienność ich kierunków. Podczas gdy pierwsza odwołuje się do
trudno uchwytnych efektów działania, druga ewidentnie zrywa z linearnością i motoryką
przyczyna–skutek. „Afterglow” to nic innego jak poświata (najczęściej przyjemnie
różowawa), widzialna jakość pozostała po mocnym źródle światła. Ze względu na miłe
konotacje została szybko zaanektowana przez użytkowników substancji psychoaktywnych na
określenie stanu zawieszenia, kiedy to narkotyk przestaje działać, ale wiadomo, że nie nastał
jeszcze powrót do normalności. W DisContinuity z kolei przegląda się ruch wsteczny, chęć
rozbicia Wielkiej Narracji (w tym przypadku muzycznej) na rzecz dryfowania po meandrach
skończonych i niekontynuowanych historii.
Tę rozbieżność podejść najlepiej widać na przykładzie wspólnego mianownika obu
festiwali, czyli BIG DATA. Pozyskiwanie i cyfryzacja danych przestały już być
technologicznym wyzwaniem. Pytanie tylko, co zrobić z tą wciąż puchnącą bańką informacji
i pomiarów rzeczywistego świata zawieszonych w niematerialnej chmurze? Transmediale się
głowi (w nauce i nowej sztuce), ćwiczy mięśnie teoretycznego języka w poszukiwaniu
adekwatnego opisu postcyfrowej rzeczywistości, poddaje recyklingowi definicje prywatności
i widzialności (vide: projekt Edwarda Snowdena czy kazus Andory i projektu „smart
country”) oraz hardware’owy trash zalegający głównie w Nigerii (vide: wystawa Art Hack
Day Berlin). Ironicznie zwraca się do swoich uczestników redukowanych wciąż przez nowe
technologie do wiązki danych: „How do you feel today?” w katalogu imitującym gazetkę z
hotelu spa, usypiającym czujność wobec polityk i praktyk nadzoru.
CTM z kolei (wcale nieironicznie) zaprasza do... basenu (Stattbad w dzielnicy
Wedding) na muzyczną kąpiel-instalację w architekturze świateł, laserów i dźwięków.
Bynajmniej nie jest to złośliwy żart, tylko próba renowacji genialnego i przerwanego projektu
Iannisa Xenakisa Polytopes. To zagranie wpisuje się w tegoroczną praktykę oświetlania
nieciągłości w historii. Stąd też CTM przejmuje ster anarchistycznej podróży (research trip)
po odkopanych i cyfrowo utrwalonych wariantach eksperymentów w muzyce, po
bezdzietnych rewolucjach, ślepych uliczkach electro i koncepcjach cyberfeministek (vide:
ciekawy wybór 101 pionierek i aktywistek techno w katalogu). Podczas swobodnego flânerie
(właśnie dzięki instytucji cyfrowego archiwum) następuje zmiana stylu myślenia o wymiarze
historii z ewolucyjnego (w linii postępu) na sieciowy. Na wielkim drzewie genealogicznym
muzyki znajdziemy m.in. Generację Z, czyli rosyjskich utopistów z początku XX wieku z
zaskakującą obecnością Denisa Kaufmana, przede wszystkim fascynata sound poetry i audio
artu, a dopiero później kina. Patronem takiego podejścia został ojciec archeologii mediów –
Siegfried Zielinski.
Podczas Transmediale także dało się odszukać pozytywy wykorzystania (a właściwie
przechwycenia) Big Data, ale to raczej odosobniony przypadek, dość graniczny w swym
scenariuszu napisanym przez samo życie. Mowa tu o włoskim artyście, akademiku i hakerze –
Salvatore Iaconesim, u którego w 2012 roku zdiagnozowano raka mózgu. Jako pacjent
poczuł, że traci podmiotowość, stając się dla lekarzy jedynie wiązką danych, do których
nawet nie może uzyskać dostępu ze względu na dość niejasną politykę udzielania informacji
w szpitalu. Postanowił zatem wziąć sprawy w swoje ręce i założył portal La Cura, gdzie
umieścił wszystkie, warto dodać – zhakowane, dane. I tak w trybie open source uzyskał
ponad kilkadziesiąt diagnoz i sposobów na wyleczenie od specjalistów z całego globu. Ten
nieformalny i niematerialny szpital udzielił zresztą realnej pomocy nie tylko jemu.
Biorąc jednak pod uwagę pozostałe historie i panele naukowe, można było albo
eskapistycznie uciekać w odkurzone zakamarki muzyki na CTM, albo naiwnie wpatrywać się
w ostatnią stronę katalogu Transmediale z krzykliwym napisem: I miss my pre-internet brain.
Joanna Chludzińska