Horyzonty Techniki 10/1962 str
Transkrypt
Horyzonty Techniki 10/1962 str
Horyzonty Techniki 10/1962 str. 24–27 Konstanty Erdman PAFAWAG i Elektryfikacja Kolei Lokomotywa elektryczna (typ 3E/1) budowana przez PAFAWAG na licencji radzieckiej (ze znacznymi zmianami własnymi). Ma 2 wózki trzyosiowe (Co–Co). Każda oś napędzana jest oddzielnym silnikiem o mocy 400 kW. Jest to w zasadzie elektrowóz towarowy (szybkość maksymalna — 100 km/godz.) jednak na razie stosowany jest u nas również do pociągów osobowych, nawet pospiesznych. Reportaż zaczyna się zazwyczaj od historii… Co było, potem — co jest obecnie, a na zakończenie ukazuje się tzw. „perspektywy przyszłościowe”. Ale dzieje PAFAWAG–u, czyli Państwowej Fabryki Wagonów we Wrocławiu, są tak typowe, tak podobne do historii innych fabryk na Ziemiach Zachodnich, iż doprawdy wystarczy pokwitować przeszłość tej największej na Śląsku fabryki paroma zdaniami. Mały warsztat stolarski Gotfryda LINKEGO, powstały we Wrocławiu gdzieś w latach trzydziestych zeszłego stulecia, rozwinął się na zamówieniach pruskich kolei… Zresztą wówczas w całej Europie sieć kolejowa rozwijała się z niesłychanym dynamizmem. Od roku 1871 — po zwycięskiej wojnie z Francją — zapanował w całych Niemczech okres dobrobytu i wszechstronnego uprzemysłowienia, a warsztat Linkego urósł do rozmiarów dużej fabryki taboru kolejowego. W 1912 r. przedsiębiorstwo zmieniło się w potężną spółkę akcyjną „Linke–Hofmann–Werke”, największy dolnośląski zakład przemysłowy, który w kolejnym biegu wypadków dziejowych zmienił się w 1945 r. … w kupę gruzów i złomu. — „80% zniszczenia!” — tak brzmiało orzeczenie pierwszej ekipy polskiej, która obejmowała zakłady. Trzeba było zaczynać od podstaw… a co to znaczy — w zburzonym mieście, w na pół zrujnowanym kraju — każdy rozumie! A tymczasem nasze koleje potrzebowały na gwałt taboru; każdy wagon ceniony był niemal na wagę złota. Jednocześnie więc z odbudową — uruchomiono produkcję. W listopadzie 1945 r., a więc w 2 miesiące po rozpoczęciu odbudowy, Zakłady wypuszczają pierwszą węglarkę, głównie z części poniemieckich, przy czym brakujące elementy były dorabiane, nie tyle może własnym przemysłem, ile własnym rzemiosłem… A w styczniu 1946 r. takich węglarek wyprodukowano już 100! Możemy sobie darować szczegółowe opisy dalszych etapów rozwoju PAFAWAG–u: produkowano coraz więcej, coraz lepiej, coraz prędzej i coraz nowocześniej. I to nie tylko na użytek PKP, a w dużej części — na eksport. Poza Związkiem Radzieckim (który był i jest głównym odbiorcą polskiego taboru kolejowego) dostarczano wagony dla wszystkich krajów demokracji ludowej i kilku państw kapitalistycznych (India, Holandia, Egipt, Finlandia, Grecja itp.). Polska stała się po wojnie jednym z największych na świecie eksporterów taboru kolejowego. Coraz bardziej zwiększający się udział przemysłu maszynowego w ogólnym eksporcie Polski zawdzięczamy w głównej mierze stoczniom morskim i wytwórniom taboru kolejowego, w tym również PAFAWAG–owi. BLASKI I CIENIE — Panie Inżynierze! — pytam kierownika działu postępu technicznego, mgra inż. Józefa Nawrockiego. — Jak przedstawia się w waszych zakładach sprawa postępu w budowie wagonów? — Nasze wagony są nowoczesne!… zresztą inaczej nie miałyby zbytu, zwłaszcza za granicą. A widzi Pan przecież, jak kręcą się tu w biurze Węgrzy, Grecy, przedstawiciele naszych odbiorców… — No tak, ale zainteresowania zagranicznych odbiorców może być wywołane np. niską ceną, a nie jakością towaru… Czy ciężar wagonów PAFAWAG–u ulega obniżeniu, jak to się dzieje w innych krajach? — Owszem, ciężar naszych wagonów ulega stopniowemu obniżaniu przez stosowanie nowych materiałów i lepszych metod technologicznych… Np. nasze węglarki są robione ze stali Cor–Ten: blachy na ściany dostarcza Huta im. Lenina, a profile pochodzą z Huty Łabędy. Obniżyliśmy w ten sposób ciężar własny węglarki o 800 kG. Wagon towarowy kryty (typ 23K) — Przepraszam, co to jest stal Cor–Ten? — Antykorozyjna, o wysokiej wytrzymalości na rozciągnie. Powstaje przez domieszkę do zwykłej stali 25–55[U+2030] miedzi oraz 0,3–1,25[U+2030] chromu. Jedynie podłogi pozostały w naszych węglarkach drewniane, ale to tylko dla ułatwienia zamocowania przewożonych przedmiotów… Przecież nie zawsze w węglarkach przewozi się węgiel czy tłuczeń. — A produkcja podwozi wagonowych? — Tu niewiele można wprowadzić innowacji. Podwozie musi być solidne i wytrzymałe. — Dziwi mnie, że wagony produkowane obecnie mają rozmaite systemy hamulcowe, nie wyłączając wysłużonego Westinghouse'a… Przecież PKP postanowiły zasadniczo przejść na hamulce systemu szwajcarskiego, na Oerlikony? Wagon osobowy I/II klasy (typ 45A, eksportowy). Posiada 11 przedziałów. — Tak, ale trzeba je mieć w dostatecznej ilości. Hamulce Oerlikona są już produkowane w kraju, ale produkcja jest mniejsza, niż ilość budowanych wagonów, stąd konieczność wykorzystywania innych systemów. — Widziałem, że w produkcji macie wagony osobowe. Czy to dla PKP? Trójczłon elektryczny (typ 5B–6B–5B) dostosowany zarówno do wysokich jak i niskich peronów. Pierwszy i ostatni wagon trójczłonu posiada kabiny z pulpitami sterowniczymi, wagon środkowy ma pod nadwoziem silniki. — Nie. To zamówienia zagraniczne, dla Grecji i dla Jugosławii. — A jak przedstawia się stosowanie tworzyw sztucznych w budowie tych wagonów? — Raczej słabo, nawet przy wyposażeniu wnętrz… Zarzucają nam właśnie, iż nasze wagony są przeładowane aluminium… Ale w tych sprawach może wypowie się nasz ekspert od tworzyw sztucznych! Na telefoniczne wezwanie wchodzi mgr inż. Sapkowska, chemik, niedawno zaangażowana do fabryki, właśnie do działu postępu technicznego. Ponawiam pytanie postawione przed chwilą inż. Nawrockiemu. — Robimy dopiero pierwsze kroki w kierunku wykorzystania tworzyw sztucznych. Problem polega na tym, iż przemysł krajowy nie wytwarza jeszcze odpowiednich tworzyw… Ot! proszę popatrzeć — to są haki na odzież… ten jest angielski i jego wytrzymałość odpowiada normie, może doskonale zastąpić aluminowy. A to są nasze krajowe, spółdzielcze… i nie nadają się, bo dla wagonu są za słabe… łamią się! W tych warunkach stosować musimy haki aluminiowe. To samo — nawet w jeszcze większym stopniu — dotyczy wsporników do półek na bagaż i samych półek, uchwytów dla pasażerów stojących itp. W przedziałach II klasy trójczłonu umieszczono miękkie siedzenia z oparciami. Komfort! — A propos uchwytów — wtrąca się inż. Nawrocki. — Właśnie niedawno Grecy zażądali, aby w produkowanych dla nich wagonach osobowych wszystkie elementy aluminowe były elaksalowane na kolor złocisty… No cóż! Życzenie klienta jest święte, więc przystąpiliśmy do rozwiązywania problemu… Tak, problemu, bo na te elementy składają się odlewy, odkuwki, wypraski itd., a każdy rodzaj obróbki powoduje przy barwieniu pewne różnice w odcieniu… Kilka miesięcy pracowali specjalnie zaangażowani fachowcy nad tym zagadnieniem, aż uzyskaliśmy odpowiednie rezultaty… A zdawałoby się taki drobiazg! — Z tworzyw sztucznych — ciągnie dalej inż. Sapkowska — stosujemy obecnie tylko folię na pokrycia siedzeń w wagonach II klasy (w I klasie stosujemy pokrycia z tzw. epinglu). Także wykładzina podłóg jest tworzywem sztucznym. Mamy zamiar zastosować styropian do izolacji ścian, ale ten styropian, który zaczął produkować Pustków, jest dla kolejnictwa nieodpowiedni. Jest on łatwopalny, podczas gdy styropian angielski przy doskonałych zaletach termicznych odznacza się zupełną niepalnością. Gdyby więc Pustków udoskonalił swój produkt, to w naszej fabryce znalazłby poważnego odbiorcę. — Z tego wynika, że musicie stawiać przemysłowi tworzyw sztucznych odpowiednie żądania. Inaczej problem tworzyw w kolejnictwie nie ruszy z martwego punktu. Potem rozmawialiśmy jeszcze dłużej z inż. Nawrockim na tematy różnych ulepszeń technologicznych w PAFAWAG–u: o uruchomionej niedawno „taśmie spawalniczej”, o własnej odlewni żeliwa itd. Nie są to żadne rewelacje techniczne, a tylko wdrażanie znanych już osiągnięć, co zresztą wcale nie umniejsza znaczenia tych innowacji dla produkcji. TABOR ELEKTRYCZNY O ile w produkcji tradycyjnego taboru kolejowego PAFAWAG nie ma pozycji monopolisty, gdyż w kraju mamy jeszcze dwie inne wytwórnie — „Zastal” w Zielonej Górze i „H. Cegielski” w Poznaniu — to dla trakcji elektrycznej PAFAWAG jest jedynym dostawcą taboru. Ten dział produkcji budzi specjalne zainteresowanie, bo wobec przeprowadzonej w Polsce elektryfikacji i motoryzacji kolei, od PAFAWAG–u, zależy, czym i jak będziemy jeździli na zelektryfikowanych linia. Na trójjęzycznych prospektach reklamowych PAFAWAG–u na czołowym miejscu widnieje informacja: „Zakłady nasze produkują lokomotywy elektryczne, elektryczne jednostki trójwagonowe”… — widoczny znak, że fabryka chętnie nawiązałaby kontakty handlowe z zagranicznymi importerami. — Jak się przedstawia nasz tabor elektryczny w porównaniu z rozwiązaniami zagranicznymi? — Nasze trójczłony są dość nowoczesne — mówi inż. Nawrocki. — Zresztą jak uda się pan do działu trakcji elektrycznej, będzie pan mógł osobiście przekonać się! A tak są urządzone przedziały w trójczłonach dawnego typu (3B– 4B–3B), które obecnie kursują na liniach podmiejskich. Trójczłony te były dostosowane tylko do wysokich peronów. Zaniepokoiło mnie to słówko „dość”… Co im brakuje do zupełnej nowoczesności? na ten temat nie bardzo chciano ze mną rozmawiać. Owszem, pokazano mi trójczłon, to znaczy pociąg elektryczny składający się z trzech wagonów, przeznaczony do ruchu podmiejskiego, miałem nawet okazję do przejechania się (bez biletu!) takim trójczłonem po doświadczalnym torze fabrycznym o długości 2 600 metrów (tor taki jest unikatem w europejskich wytwórniach taboru), oglądałem pafawagowską Co–Co i angielski wzorzec Bo–Bo1, dowiedziałem się wielu szczegółów technicznych i produkcyjnych, ale na temat problemu trakcji elektrycznej mówiono półsłówkami, a i to niechętnie… Ale jeśli w jakimś dużym środowisku istnieje jakiś poważniejszy problem znany szerszemu gronu — to, mimo dyskrecji zawodowej można się o nim dowiedzieć… Po rozmowach z kilku pracownikami, po pewnych nagabywaniach, mogłem się już zorientować, że nad trakcją elektryczną wisi — jak przysłowiowy miecz Damoklesa — problem prądu zmiennego Pulpit w kabinie sterowniczej trójczłonu. każdy trójczłon posiada dwie jednakowe kabiny sterownicze z przodu i z tyłu trójczłonu i używane są one na przemian, w zależności od kierunku jazdy. urządzenia sterownicze pracują z uwagi na bezpieczeństwo obsługi na napięciu 110 V, podczas gdy do napędu silników stosuje się 3000 V. — Wystawiliśmy naszą lokomotywę i trójczłon na Targach Poznańskich. Kupcy zagraniczni — owszem, interesowali się, oglądali… ale pierwsze ich pytania brzmiały: czy na prąd zmienny? Gdy dowiadywali się, iż wystawiony tabor pracuje na prądzie stałym — zainteresowania natychmiast znikało. Nie zawarliśmy ani jednego kontraktu na tabor elektryczny. A pan rozumie, co znaczy dla naszych Zakładów i dla polskiego bilansu handlowego brak eksportu… Silnik napędowy dla trójczłonu. Moc 185 kW. 4 takie silniki umieszczone są w środkowym wagonie trójczłonu (silnikowym) u dołu, w niczym nie przeszkadzając w rozmieszczeniu miejsc pasażerów. — Zdolność produkcyjna fabryki wynosi 60 trójczłonów rocznie -mówi mi inny informator. PKP zamówiły u nas w roku bieżącym tylko 40… — Przepraszam, a ile wykonacie? — A to już inna sprawa: rzeczywiście, mamy trudności z otrzymywaniem silników z M–52, więc przy wykonywaniu planu mogą być poślizgi. — A jaki jest stosunek PKP do trakcji na prąd zmienny? Przecież to jest wasz główny odbiorca, który decyduje o profilu produkcji! — PKP stoi na stanowisku, iż dla potrzeb polskiego kolejnictwa wystarcza w zupełności elektryfikacja prądem stałym. Właśnie niedawno zapadła ostateczna decyzja miarodajnych czynników: PKP nie będzie wprowadzać prądu zmiennego do trakcji elektrycznej. A tymczasem zagranica, łącznie ze Związkiem Radzieckim, elektryfikuje linie kolejowe prądem zmiennym o wysokim napięciu i małej częstotliwości… Nie ma więc mowy o eksporcie naszego taboru elektrycznego. I to jest wielkie zmartwienie PAFAWAG–u. PRĄD STAŁY CZY PRĄD ZMIENNY Trzeba więc ten problem zbadać i od drugiej strony. Dlaczego PKP zajmują tak oporne stanowisko przeciwko postępowi technicznemu, jakim jest zastosowanie prądu zmiennego w trakcji kolejowej? Rozmowę na ten temat przeprowadziłem w Centralnym Ośrodku Badań i Rozwoju Techniki Kolejnictwa w Warszawie z docentem inż. Stanisławem Plewako, specjalistą w zakresie trakcji elektrycznej. Kabina sterownicza lokomotywy elektrycznej. Również w lokomotywach instalacja sterownicza pracuje — ze względu na bezpieczeństwo obsługi — na niskim napięciu 110 V. — Zagadnienie jest skomplikowane — mówi docent Plewako — i dlatego decyzja PKP została poprzedzona długotrwałymi i wszechstronnymi badaniami i kalkulacjami, opiniami placówek naukowych oraz fachowych stowarzyszeń naukowo– technicznych NOT. Wyniki i opinie były jednoznaczne i jednomyślne: nie opłaca się wprowadzać prądu zmiennego na nasze linie kolejowe. Oczywiście, z punktu widzenia innych resortów, z punktu widzenia eksportu — można mieć na tę sprawę odmienne zapatrywania, ale dla kolei sprawa jest zupełnie jasna. — Widzi pan — ciągnie dalej docent Plewako — sprawa elektryfikacji trakcji kolejowej ma już swoją przeszło półwiekową historię. Początkowo elektryfikacja opierała się wyłącznie na prądzie stałym, po prostu dla tego, iż nie było wówczas odpowiednich silników prądu zmiennego. I to, nawiasem mówiąc, ówczesna elektryfikacja opierała się na prądzie o stosunkowo niskim napięciu: 1500 V. Kiedy w połowie lat trzydziestych prof. Roman Podolski zaczął u nas elektryfikację kolei od przebudowy węzła warszawskiego — zastosowane w Polsce napięcie 3000 V (oczywiście prądu stałego) było na owe czasy najnowocześniejszym rozwiązaniem. Nawet Anglia, ojczyzna firmy, przy pomocy której elektryfikowano węzeł warszawski, stosowała napięcie 1500 V. Także Szwecja. A jak pan wie, wysokość napięcia decyduje o przekroju przewodów: im większe napięcie, tym mniejszy przekrój. Z znowu 100 m przewodu miedzianego o przekroju 100 mm2 waży ok. 1 tony. W Polsce stosowaliśmy i nadal stosujemy przewody trakcyjne o łącznym przekroju 250 mm2, ale np. we Francji, gdzie stosowano napięcie 1500 V, przekroje przewodów wynosiły 800 mm2. Łatwo obliczyć, jakie to ilości ton miedzi trzeba było zawieszać w powietrzu, jak gęste były rzędy słupów trakcyjnych! Równolegle do trakcji kolejowej na prąd stały rozwijał się system oparty na prądzie zmiennym, z tym jednak, iż prąd ten, w zastosowaniu do trakcji kolejowej, musiał mieć obniżoną częstotliwość: zamiast zwykłych 50 Hz trzeba było stosować 16 2/3 lub najwyżej 25 Hz. Było to związane z niedoskonałością ówczesnego silnika komutatorowego. Ponieważ przetwarzanie prądu zmiennego na obniżoną częstotliwość stwarzało wielkie kłopoty (i koszty!), przeto marzeniem techników stało się wynalezienie silnika, który mógłby pracować na normalnym, zmiennym prądzie przemysłowym o zwykłej częstotliwości 50 Hz. Fragment szafy wysokiego napięcia w wagonie silnikowym. Widać opory i styczniki osłabiania pola magnetycznego silników głównych. Prace w tym kierunku były prowadzone od dawna w różnych krajach (m. in. na Węgrzech, w fabryce Ganza zostało znalezione praktyczne — choć jeszcze niedoskonałe — rozwiązanie takiego silnika, tzw Kandò), ale dobrych rozwiązań, nadających się do eksploatacji w trakcji kolejowej jeszcze wówczas nie było. Stan rzeczy w ostatnich latach przedwojennych przestawiał się tak, iż oba systemy, tzn. trakcja na prąd stały i trakcja na prąd zmienny, były uważane za mniej więcej równoważne, z lekką przewagą prądu stałego o napięciu 3000 V. Pewna przewaga prądu stałego wynikała z doskonałych własności silników prądu stałego i bardzo sprawnych prostowników rtęciowych. Ale postęp techniczny nie stoi w miejscu. Na parę lat przed wojną Niemcy posunęli próby z zastosowaniem do trakcji kolejowej prądu zmiennego o normalnej częstotliwości tak dalece, iż uruchomili niewielki odcinek linii kolejowej w Szwarcwaldzie (Badenia), wyposażając go w 4 lokomotywy doświadczalne 4 różnych, konkurencyjnych firm niemieckich. Wybuch wojny ograniczył te doświadczenia, a po wojnie Szwarcwald wraz z cała południowozachodnią częścią Niemiec dostał się pod okupację francuską. Dyrektor generalny kolei francuskich p. Armand zainteresował się doświadczeniami niemieckimi i szybko ocenił wielkie zalety stosowania prądu zmiennego o wysokim napięciu (25 000 V), bez konieczności przetwarzania prądu przemysłowego o częstotliwości 50 Hz na częstotliwość mniejszą. Armand stał się wkrótce promotorem dalszej rozbudowy elektryfikacji kolei francuskich na trakcję o prądzie zmiennym, przy tym bowiem systemie powstawała możliwość elektryfikacji nawet takich odcinków, których elektryfikacja prądem stałym 1500 V nie opłacała się ze względu na zbyt wysokie koszty urządzeń stałych (przede wszystkim sieci trakcyjnej). Francuzi podjęli na nowo próby niemieckie, ale już z własnymi lokomotywami prototypowymi, a następnie uruchomili własny odcinek doświadczalny w Górnej Sabaudii. Próby te dały tak pomyślne rezultaty, że w 1953 roku Francja zdecydowała się na dalszą elektryfikację swych kolei wyłącznie prądem zmiennym, rozpoczynając szeroko zakrojone prace od północno-wschodniego okręgu przemysłowego. Od tej chwili datuje się „światowa moda” na prąd zmienny w trakcji kolejowej. Kraje które rozpoczynały dopiero elektryfikację swych kolei, decydowały się od razu na trakcję o prądzie zmiennym, natomiast niektóre państwa zaawansowane już w elektryfikacji prądem prądem stałym przeszły na dalszą rozbudowę elektryfikowanych szlaków prądem zmiennym, obok dawnej trakcji pracującej na prądzie stałym. Najdalej poszli Anglicy, którzy nawet przebudowali niektóre zelektryfikowane już odcinki prądem stałym 1500 V na trakcję o prądzie zmiennym wysokiego napięcia. Nie obyło się zresztą przy tym bez wielkich kontrowersji w łonie fachowców kolejowych! Jeśli wspomniałem o „światowej modzie” na stosowanie w trakcji kolejowej prądu zmiennego — zastrzega się docent Plewako — to nie dlatego, abym chciał pomniejszać zalety stosowania prądu zmiennego w trakcji kolejowej. Jest sprawą bezsporną, iż stosowanie tego rodzaju prądu ma swoje zalety i przynosi szereg korzyści, ale ma też i strony ujemne, nie mówiąc już o trudnościach technicznych, którym nasz przemysł wcale jeszcze nie sprostał. Najważniejsze jest jednak to, że stosowanie prądu zmiennego nie w każdych warunkach kalkuluje się. Jest ono ekonomiczne na długich odcinkach i na trasach o dużym nasileniu przewozów: wtedy można stosować bardzo długie zestawy kolejowe (powyżej 3000 t), co znów wymaga rozjazdów stacyjnych odpowiedniej długości. A trzeba pamiętać, że w Polsce mamy już około 1200 km zelektryfikowanych linii, tzw. 25% przewidzianych do elektryfikacji tras, ze elektryfikowano w pierwszym rzędzie linie zagęszczone i przebudowa tych linii nie wchodzi w rachubę jako zupełny nonsens gospodarczy. Kalkulowaliśmy bardzo szczegółowo, przeprowadziliśmy nawet wstępną kalkulację porównawczą elektryfikacji prądem zmiennym i prądem stałym odcinka Poznań — Szczecin… — Ciekawe, jakie rezultaty? — Przy prądzie zmiennym koszt inwestycji byłby niższy o jakieś 5–7%, również koszt eksploatacji wypada nieco niżej… — Więc jednak się kalkuluje! — Niezupełnie… Proszę uwzględnić kłopoty eksploatacyjne w miejscach styku dwóch systemów i prowadzenie podwójnej gospodarki taborem różnych systemów. Zresztą „oszczędności” te są tak niewielkie, że mogą się zmieścić w granicach błędu obliczeniowego. Nowa lokomotywa elektryczna (typ 4E), której produkcję przygotowuje PAFAWAG obecnie, oparta jest na licencji angielskie, choć polscy konstruktorzy zaprojektowali i tu szereg zmian. Jest to elektrowóz uniwersalny (do pociągów osobowych i towarowych) o szybkości maksymalnej 110 km/godz. Posiada 2 wózki dwuosiowe (Bo–Bo) i 4 silniki. na zdjęciu — wzorzec angielski, ale już w przyszłym roku takie lokomotywy zaczną opuszczać fabrykę i rozpoczną służbę w PKP. — A jak jest w Związku Radzieckim? — Tam panuje system mieszany. Węzeł moskiewski i szereg innych dawniej zelekryfikowanych odcinków pracuje na prądzie stałym. Przed kilku laty Rosjanie uruchomili odcinek doświadczalny na prądzie zmiennym Ożerelje — Pawielec i właśnie w Ożerelju jest punkt stykowy. Linię transsyberyjską elektryfikują prądem zmiennym. Ale u nich panują inne warunki: duże odległości, rzadkie stacje, masowe przewozy… U nas jest inaczej i dlatego PKP nie jest zainteresowana w budowie trakcji wysokonapięciowej na prąd zmienny. W warunkach polskich nie jest to potrzebne ani ekonomiczne. — Rozumiemy jednak — ciągnie dalej docent Plewako — potrzeby resortu przemysłu ciężkiego, konkretnie PAFAWAG–u. Kolej od dawna zgodziła się na zelektryfikowanie kilkudziesięciokilometrowej linii prądem zmiennym o wysokim napięciu, traktując ją jako poligon doświadczalny. PAFAWAG ma więc możność pokazania co umie i co może oraz podążania za światową modą. Musi jednak przedtem wyprodukować przynajmniej 1 prototyp lokomotywy. Przecież u nas dopiero teraz opanowano produkcję taboru na prąd stały, a w dziedzinie prądu zmiennego jesteśmy już spóźnieni o dobrych kilka lat! Czesi np. już są dość mocno zaawansowani w pracach przygotowawczych, a nawet uruchomili już odcinek próbny… Tak samo Węgrzy mają pewne osiągnięcia w dziedzinie trakcji na prąd zmienny. — PKP — o ile wiem — nie ustosunkowuje się nieprzychylnie do prądu zmiennego i nawet interesuje się bardzo nowymi osiągnięciami w tej dziedzinie, ale nie może sobie pozwolić na zaangażowanie w imprezach doświadczalnych, które mogłyby zaważyć na tempie i zakresie napiętego planu elektryfikacji naszych kolei… szczególnie w obliczu niepowodzeń, jakie w analogicznej sytuacji przeżyły koleje angielskie — kończy swą wypowiedź docent Plewako. Przedstawione zostało powyżej sedno zagadnienia elektryfikacji kolei, widziane z dwóch punktów: od strony inwestora krajowego i od strony producenta taboru. Czytelnik ma możność wyrobienia sobie własnego poglądu na te sprawy. Wydaje się jednak, że pewne wnioski nasuwają się same przez się. Trudno polemizować ze wszechstronną i podbudowaną badaniami decyzją PKP kontynuowania elektryfikacji naszych kolei prądem stałym. Do argumentów rzeczników kolei (zresztą ujętych w reportażu w sposób bardzo skrócony) dochodzi jeszcze jeden — i to wcale nie małej wagi: prąd stały nie powiedział jeszcze swego ostatniego słowa i są już wyraźne oznaki, iż urządzenia elektryczne pracujące na prądzie stałym mają przed sobą jeszcze wielkie szanse rozwojowe. Nasz przemysł, konkretnie PAFAWAG, nie może przechodzić do porządku dziennego nad tym, co dzieje się na świecie „w branży”, nie może zamykać oczu na rozwój za granicą trakcji zmiennoprądowej, zwłaszcza, że jest żywo zainteresowany w eksporcie. Brak odbiorcy krajowego nie usprawiedliwia wcale kompletnej abstynencji, zwłaszcza że Zakłady są raczej niedociążone zamówieniami i mają luzy produkcyjne! Wydaje się, iż PAFAWAG i resort przemysłu ciężkiego powinni jak najszybciej skorzystać z oferty PKP zelektryfikowania pewnego odcinka kolejowego prądem zmiennym i skonstruować prototypy lokomotyw. Gdyby to zrobili kilka lat temu, mielibyśmy za sobą już pewne osiągnięcia i doświadczenia i nie byłoby obaw o to, iż przy międzynarodowym podziale pracy i specjalizacji produkcji wśród państw demokracji ludowej — dziedzina trakcji kolejowej na prąd zmienny stanie się domeną innych państw (przede wszystkim Czechosłowacji), z zupełnym pominięciem Polski i… PAFAWAG–u. 1. Co–Co (czyta się Ce zero, Ce zero) — elektowóz 2–wózkowy, po 3 osie. Bo– Bo (czyta się Be zero, Be zero) — elektrowóz 2–wózkowy, po 2 osie. 2. Dolnośląskie Zakłady Wytwórcze Maszyn Elektrycznych DOLMEL (dawniej M–5) mieszczą się we Wrocławiu obok PAFAWAGu. Potocznie nazywa się je nadal M–5.