wjakwarmia - Mała Rosja

Transkrypt

wjakwarmia - Mała Rosja
2 Z DRUGIEJ STRONY
GAZETA OLSZTYŃSKA
DZIENNIK ELBLĄSKI
„
w warmia
OLSZTYN OD A DO Z
jak
Kolejowy Klub Sportowy
„Warmia“ był przez długie
lata sportową wizytówką
Olsztyna. Powstał w 1945
roku jako KKS Olsztyn,
potem ZS „Kolejarz“, od
1957 KKS „Warmia“
Olsztyn. W klubie było kilka sekcji, obok piłki nożnej, m.in. szachowa, w
której odnosił sukcesy mój
świętej pamięci ojciec Jan
Katarzyński, kolejarz. Ale
wróćmy do piłkarzy.
Stadion „Warmii“ mieści
się przy ul. Sybiraków, kiedyś Gagarina. Na mecze
chodziły całe rodziny. Na
trybunach nie usłyszałeś
wulgarnych okrzyków, a
najbardziej obraźliwym
był „sędzia kalosz!“. Wchodziliśmy na stadion bez biletów, wykorzystując nieuwagę emerytów kolejarzy, którzy byli zatrudnieni
jako ochroniarze. Kolej zatrudniała też samych futbolistów, przeważnie na
fikcyjnych etatach. Niektórzy z nich dopiero przy
kasie dowiadywali się, na
jakim stanowisku pracują.
Pamiętam, jak Warmia
przystąpiła do batalii o II
ligę. Decydujący mecz ze
PIĄTEK 10.10.2008
Starem oglądało 15 tysięcy
widzów! Tłum kibiców
siedział nie tylko na trybunach, ale również na
wzgórzu i na bieżni. „Warmia“ zwyciężyła i II liga
była nasza! Klub grał na
zapleczu ekstraklasy ze
zmiennym szczęściem.
Każdy sukces był gorąco
fetowany. Podobno, kiedy
wygraliśmy z Arkonią
Szczecin, maszynista pociągu, widząc rozradowanych kibiców na wiadukcie przy al. Wojska Polskiego, zatrzymał pojazd i
zapytał o wynik. Kiedy
usłyszał, że Warmia górą,
zagwizdał triumfalnie trzy
razy i pociąg ruszył dalej.
W 1952 roku zajęliśmy w
II lidze piąte miejsce.
Z tamtych czasów zapadło
Jadwiga Gliniewicz
089 539 76 48 (11-17)
[email protected]
mi w pamięci kilku piłkarzy. Na przykład pewnie
interweniujący bramkarz
Marian Puchalski. Szczęście to opuściło go pewnego dnia, kiedy w samo
okienko strzelił mu samobója kolega z zespołu Longin Komorowski. Aż kiedyś nadszedł dzień, kiedy i
ja przywdziałem barwy
klubu. Grałem w drugiej
drużynie. Pewnego dnia
sędzia Alojzy Jarguz za
kopnięcie przeciwnika wyrzucił mnie na trybuny,
gdzie poznałem pewną
blondynkę. Dzisiaj Irena
jest moją żoną.
Władysław Katarzyński
ROZMOWA
Jestem z Rosji, ale to właśnie w Olsztynie
odkryłem swoją Amerykę
Agnieszka Tołoczko rozmawia z
Artemem Bologovem, prezesem
Stowarzyszenia „Mała Rosja“, o tym,
czym się będzie zajmować
stowarzyszenie i czy mogą się do niej
zapisywać również Polacy.
— Doskonale mówi Pan po polsku. Jak długo uczył się Pan naszego języka?
— Trzy miesiące. Jestem samoukiem. Nasze języki są podobne,
więc nie było z tym problemów.
— Dopiero rozkręcacie w Olsztynie Stowarzyszenie „Mała Rosja“.
Ile osób włączyło się już
do współpracy?
— Na razie 15, w większości młodych. Także Polaków, którzy studiują
filologię rosyjską i wchodniosłowiańską na Uniwersytecie WarmińskoMazurskim. Interesują się kulturą i
architekturą rosyjską. Jeżdżą tam, robią zdjęcia. Chcemy zorganizować im
wystawę.
— Co jeszcze będziecie robić?
— Naszym celem jest łączenie Polaków i Rosjan. Jesteśmy narodami
słowiańskimi. Mamy trudną historię, ale ważne, żeby o tym rozmawiać, wybaczyć sobie wzajemne
urazy. Trzeba pokazać, że my, młode
pokolenie emigrantów, chcemy integrować się z Polakami. Złapać się
za ręce i iść do przodu, nie zapomi-
nając o błędach historii i nie popełniając ich.
— Dlaczego Rosjanie układają sobie życie właśnie w Olsztynie?
— Jesteśmy tu z różnych przyczyn.
Niektórzy przyjechali na studia, inni
do pracy. Ja przyjechałem w interesach i poznałem moją przyszłą
żonę. Zamieszkaliśmy kilka lat temu
w Olsztynie. I tu odkryłem swoją
Amerykę! Zakochałem się w tej
Krainie Tysiąca Jezior i miejscowej
kuchni. Będziemy ją promować za
wschodnią granicą. A za turystami
przyjadą biznesmeni. Polacy także
niewiele wiedzą o Rosji. Znają tylko
Moskwę, Sankt Petersburg i obwód
kaliningradzki. A my mamy ciekawą
historię, kulturę, zabytki. Zamierzamy utworzyć przy naszym stowarzyszeniu rosyjskie centrum informacyjne. Więcej informacji o naszej
działalności można znaleźć na stronie internetowej: www.malarosja.pl
— Jest Pan teraz bardziej Polakiem czy Rosjaninem?
— Polska to
jest mój
dom. Czuję
się Polakiem
pochodzenia
rosyjskiego.
W naszym
domu łączymy obie tradycje. Podwójnie obchodzimy święta i sylwestra.
— A jak traktują Pana
olsztyniacy?
— Bardzo dobrze. Ludzie są tu
otwarci, chętnie pomagają. Chciałbym, żeby nasi politycy poszli w tym
kierunku. Bo z tym jest, niestety, problem. Dlaczego? Między innymi o
tym będziemy rozmawiać z Polakami i Rosjanami.
— Zauważył Pan jakieś
różnice miedzy Rosją i
Polską?
— Chciałbym, żeby
urzędnicy w Rosji byli
tak samo kulturalni
jak urzędnicy w Polsce. Nie wiem, dlaczego na nich narzekacie. A co
mi się
nie podoba
Pewnego dnia tata podarował mi na urodziny bilard
stołowy, coś w rodzaju ruletki. Za pomocą drążka
wyrzucało się na blat bilardu metalową kulkę,
która obijając się o różne
przeszkody, wpadała w
końcu do jakiegoś dołka,
przy którym była zapisana
pewna liczba. Wygrywał
ten, który uzyskał najwięcej
punktów. Jako namiętny
— Co mi się nie podoba u Polaków? W przeciwieństwie do Rosjan
nie potrafią się z siebie śmiać —
mówi Artem Bologov
Fot. Grzegorz Wadąg
Ten kocurek po śmierci
właścicielki został porzucony pod blokiem.
Jest dorosły, po sterylizacji i strasznych przejściach. Miły, ufny do ludzi, których zna, bardzo
czysty — korzysta z kuwety. Ma naderwane
ucho po walce z psem.
Poszukujemy dla niego
mądrego opiekuna.
Kontakt telefoniczny
698 611 990.
Czytelniczka
zasłyszane
Kiedy przegrałem cztery bony PKO,
wtedy z hazardem zerwałem na zawsze
czytelnik książek sensacyjnych rychło odkryłem zalety
tej zabawki. Im więcej
punktów, tym większa
kasa! Niestety, to odkrycie
nie przełożyło się na finansowy sukces. W ciągu jednego wieczoru brat wygrał
ode mnie całe kieszonkowe. Niezrażony tym nazajutrz rozbiłem glinianą
świnkę, do której wrzucałem drobniaki z przeznaczeniem na kupno roweru i
udałem się na podwórko.
Stali tam koledzy, zastanawiając się, czy grać w nogę,
czy strzelać z procy do
wróbli. Przekonałem ich do
ruletki. I ograłem do ostatniego grosza! Od tej chwili
hazard opanował nasze podwórko. Codziennie po
szkole stawialiśmy ruletkę
na stole przy garażach i
graliśmy do późnego wieczora. Modne stały się również zakłady. Na przykład:
To zdjęcia zostało zrobione na skrzyżowaniu
ulic Gębika i Nienackiego w Olsztynie. Tak
„ślicznie“ mamy od
końca sierpnia. Cóż,
może spółdzielnia liczy
na to, że zima przyjdzie
wcześniej niż zwykle
i śnieg to wszystko zasypie...? — napisał
nasz Czytelnik, który
ten „uroczy“ widoczek
sfotografował.
u Polaków? W przeciwieństwie do
Rosjan nie potrafią się z siebie śmiać.
OLSZTYN OD PODWÓRKA
Władysław
Katarzyński
dziennikarz
PISZCIE
DZWOŃCIE
MAILUJCIE
że wracający z baru Zgoda
pijaczek, któremu podstawiłeś nogę, upadnie. Albo
czy Gośka, koleżanka z podwórka, którą uszczypnąłeś
w wiadome miejsce, da ci
po twarzy. Czy rusycysta,
którego trafiłeś w tył głowy
ze skobelka, w chwili, kiedy
pisał treść zadania domowego na tablicy, odgadnie,
kto jest sprawcą, czy nie. W
swojej głupocie posuwaliśmy się do tego, że zakła-
daliśmy się o to, czy samochód, przed którym zamierzaliśmy przebiec w ostatniej chwili, potrąci nas, czy
nie. Pewnego dnia zaproponowałem kolegom rozegranie meczu w nogę za
pieniądze. I tu napotkałem
opór! Piłka nożna w wydaniu podwórkowym musiała
być czysta! Moja przygoda z
hazardem skończyła się,
kiedy tata stwierdził, że zginęły mu przechowywane w
wazoniku cztery bony PKO,
które przegrałem w ruletkę. Od tej chwili przestałem się hazardować. Nawet
w Piotrusia nie gram.
Na przystanku autobusowym, około godz.
15. Rozmawia dwóch
młodych mężczyzn.
— Co tam z twoim autem?
— Skrzynia padła.
— I co?
— Nic, czekam.
— Na nową?
— Nie, na lepsze
czasy... EMKA
REDAKTOR WYDANIA
Mirosław Wieczorek
REDAKCJA MIEJSKA
ul. Partyzantów 71
10-402 Olsztyn
tel. 089 539 76 40
tel. fax 089 539 76 41
[email protected]