almanach pokonkursowy „o srebrną łuskę
Transkrypt
almanach pokonkursowy „o srebrną łuskę
ALMANACH POKONKURSOWY IV OGÓLNOPOLSKIEGO KONKURSU POETYCKIEGO „O SREBRNĄ ŁUSKĘ PSTRĄGA” 2013 REDA REDAKCJA PROJEKT GRAFICZNY ILUSTRACJE PROJEKT OKŁADKI: PAULINA PIOTROWSKA SKŁAD KOMPUTEROWY: MARTA CIECHOLEWSKA LOGO KONKURSOWE „PSTRĄG”: WOJCIECH BUBIK ORGANIZATOR: DZIAŁ KULTURY MOKSIR UL. ŁĄKOWA 59 84-240 REDA WWW.KULTURA.MANIFO.COM WYDRUK ALMANACHU MOŻLIWY DZIĘKI DOFINANSOWANIU STAROSTWA POWIATOWEGO W WEJHEROWIE WYDAWCA: WYDAWNICTWO MS TEL. 58 672 51 53 DRUK: DRUKARNIA EWA-DRUK WEJHEROWO, UL. ROGACZEWSKIEGO 56 WEJHEROWO 2013 ISBN: 978-83-89568-82-3 JURY LAUREACI KATEGORIA B (POWYŻEJ 19 LAT) KATEGORIA A (14–19 LAT) TADEUSZ BURACZEWSKI MIROSŁAW ODYNIECKI ALEKSANDER JUREWICZ I MIEJSCE – LEMONKA KATARZYNA ZYCHLA, ŻARY II MIEJSCE – ABC123 MAREK CZUKU, ŁÓDŹ III MIEJSCE – MIKOŁAJEK NADMORSKI MAŁGORZATA BORZESZKOWSKA, LĘBORK 04 I MIEJSCE – SZELESZCZYCIEL ANDRZEJ JAGIEŁŁOWICZ, WARSZAWA II MIEJSCE – THOMAS ADRIAN PAŁACKI, TARNOBRZEG III MIEJSCE – FANKA CZEKOLADY KINGA STĘPIEŃ, NOWA WIEŚ LĘBORSKA 11 KATEGORIA SPECJALNA – MAŁA FORMA LITERACKA „REDA” NAGRODA BURMISTRZA MIASTA REDY – KRZYSZTOFA KRZEMIŃSKIEGO – NALIM BOGDAN KRAJEWSKI, WARILLA, AUSTRALIA WYRÓŻNIENIE – CZARNA JAGODA PATRYCJA WOJTKOWIAK-SKÓRA, REDA WYRÓŻNIENIE DRUKIEM EDGAR TADEUSZ ZAWADOWSKI, ZDUŃSKA WOLA ZŁAMANA KOLUMNA GRAŻYNA MOROZ, GORZÓW WIELKOPOLSKI LUKRLIRJA MAGDALENA KOŚCIÓŁEK, KIETRZ 07 09 13 15 17 18 21 22 24 Powódź Szeleszczą krople. Tak musiały upadać anioły i łamać sobie serca W. Roszkowski Deszcz. Piaszczysta ścieżka połyka miliony kropel. Okruchy chleba puchną pomiędzy łyżeczką a kubkiem pozostawionym w pośpiechu. Z parasolek liści spływa woda, zbiera kurz i niewidzialne drobinki milczenia. Między nami świat wciąż niedokończony, chociaż przerzucamy mosty pajęczyn, kładziemy zapory ramion. Wlewa się do środka, przecieka między palcami, rozpływa na sosnowych podłogach, przenosi nas z miasta do miasta, z doliny w dolinę. W gęstym błocie grzęzną stopy, usta czują smak goryczy, ból niezawinionych tragedii. Szum. Głowa staje się ciężka jak dojrzały słonecznik. Gaśnie światło. Nie napijemy się gorącej herbaty. W bełkocie wirów toną gwiazdy niczym bezradne kocięta. Żal każdej, której nadaliśmy imię, oswoiliśmy na tyle, by jadły nam z ręki każdej nocy. lemOnka 04 Slajdy podróżne (III) Jak pies z podwiniętym ogonem, z przedziału do przedziału. Migotanie pejzaży za brudną szybą. Kadr po kadrze, błyski światła ostre, nieprzyjemne. Odłamki wspomnień kaleczą zegary. Gwizd. Szarpnięcie. Przebudzenie. Bilety upchnięte w zakamarki dziurawych kieszeni jak niechciane świadectwo naiwności. Uwierają w najmniej oczekiwanym momencie. Czyjeś spojrzenie zatroskane, zbyt duże rękawiczki wsunięte na zmarznięte rączki. Sypie. Pociski z chmur zbierają się nad głową bez czapki. W Betlejem podają właśnie Gwiazdę na zimno. Każdy kęs rośnie w gardle. Posłańcay utknęli na rozdrożach. Pogubili adresy. lemOnka 05 Grudniowe pocztówki Zgaduję odcienie bieli. Sypało całą noc. Teraz jestem w bajce. Udaję się w podróż z tysiąca i jednej zimy – tej, która w taflach lodu zatrzymała uśmiech. Skrzy. Miliardy śnieżnych mrówek wędrują przez pustynie ogrodów. Policzki różowieją niczym wczesne czereśnie. Boli gdzieś między żebrami. Zające zostawiły trop. Czytam szyfry, strząsam z gałązek ulotność. Pod zsiniałą powieką jeziora twardnieją czarne żyłki. Ryby chowają się niżej, uciekają śmierci. Podążam za nimi – ostrożnie badając wytrzymałość powierzchni. Błękit kruszy się niespokojnie, uwalnia spomiędzy chmur wyziębione słońce. Rękawiczki. Pamiętam kolor. Leżały w śniegu jak martwe sikorki. Potem przechodził tamtędy Bóg. Dał je komuś innemu, zanim kolejny odcień bieli wypełnił oczy, zakrył słowa. lemOnka 06 Krasicki biskup warmiński i hrabia świętego cesarstwa rzymskiego uwielbiał czekoladę którą sprowadzał z samego paryża a teraz jest patronem mojego liceum w miejsce swojego imiennika janka komsomolca agitatora i bojówkarza od urodzenia mieszkam przy ulicy majora stefana przybyszewskiego który walczył o polskę ludową po 1989 zastąpił go na tabliczce dekadent i skandalista stanisław który odbił żonę kasprowiczowi ja także lubię czekoladę i wiersz epitafium rzymowi jestem natomiast uczulony na komunizm i chyba nawet mam słodkie życie a przynajmniej nikt nie próbuje mnie zastąpić w dowodzie osobistym ani w małżeńskim łożu czasem w nocy przychodzi do mnie krasicki opowiada bajki kpi i o drogę pyta pokazuję mu wtedy za oknem czarne jak psie podniebienie niebo gdzie wyposzczeni mnisi naszych pragnień walczą o kawałek czekolady ABC123 07 Słowacki nie oglądam telewizji więc jeszcze od czasu do czasu coś mi się marzy wczoraj na przykład przyśnił mi się jarosław marek rymkiewicz któremu przyśnił się mickiewicz wykrzykujący do słowackiego „paszoł won, durak” poszło o rzekomą modlitwę za cara o to że adam nie jest polakiem o kościół bez boga o niedoszły pojedynek o babę piszącą młodą polskę a przede wszystkim o to by za sto lat gombrowicz napisał to co napisał to były inne czasy i inni celebryci wszystko mogło się przyśnić teraz mickiewicz i słowacki zeszli na szkolne dziady a ty przechodniu nad martwym wzniesiony światem zmów szybki paciorek Norwid mój dozorca nazywał się norwid i często mówił „kurde mać” w okresie pierwszej solidarności spotykałem go często w betonowym klombiku przed blokiem gdy zmęczony procentami leżał w pozycji embrionalnej owinięty wokół róży pewnego razu spytałem go dowcipnie i znienacka „co tam panie w tej weronie?” „kamienie, kurde mać, kamienie” ABC123 wypalił – teraz wiem że norwid to nie tylko cham i alkoholik ale także intelektualista i filozof jaka szkoda że już nie żyje ABC123 08 odchodzenie w kolorze wina chciałabym odejść z jesienią opleść się pajęczą nicią całunem odeszłabym pod klonem lub choć z liściem zrudziałym w dłoni nie pójdziesz za mną nie licz na to będą nieść mnie królową października w dębowym tronie umoszczoną na dobre z rubinową poduszką pod głową i butelką wina pod kolanem będą szurać i szeleścić w żółciach i brązach choć dyskretnie to jednak z dziecięcą radością a później wzniosą burgundem toast nad głowami przeleci mocno spóźniona sójka wciąż w drodze powrotnej odejdę w brzozę buk zapomnę barwy zimne odcienie chłodne zimę mikołajek nadmorski dźwigi, 2012 choć na dźwigach – koniach morskich jeszcze galopuje przyblakłe słońce, światła stoczni zachodzą za historię, wypala się pamięć spopielone kartoteki fruną na wieczne nieoddanie, niesione podmuchem od kanału przepływają ponad bramą, której już nie ma, ponad murem widmem; na jego szczycie wciąż siedzą idee, ciasno obejmując zmarznięte kolana konie morskie – stalowe dźwigi, co dzień mniej liczne, podnoszą wyżej i wyżej niebo i coraz trudniej się tam dostać choć przecież obiecano mikołajek nadmorski 09 bramy najbardziej lubię te na wpół uchylone, skrzypiące przy każdym podmuchu , flankowane krzakiem bzu, jaśminu lub gwardią bojowych mieczyków cenię te wymyślnie wygięte w secesyjnym szaleństwie, w obronie pustych okien, popękanych cegieł czasem zostają na posterunku same, opuszczone przez płotydezerterów uchodzących w niebyt przed deszczem lub mrozem, skamieniałe z żalu bronią świata, którego nie pamiętam bramy przejściowe do raju wszystkich bram lubię dotyk stu warstw czarnej farby, szorstkość rdzy; są jak koty, ocierają się o ubrania, odbijają rudy ślad na skórze; rezerwację zostawiam więc niedomknięte, skrzypiące drogi ucieczki bramy zielone, kolczaste, z wyszczerzonymi kłami, którymi szarpią nogawki amatorów gruszek i piwonii doceniam furty wysokie, za którymi parki, zwłaszcza owe nieudomowione, poplątane ścieżki z gniazdami ptaków w gałęziach, ze skarbem ukrytym w korzeniach są jeszcze bramy niemalże ostateczne, a za nimi wiotka pamięć albo zapomnienie, świetliki po zmroku w szklanych kulach zniczy, pół-cisza, pół-szepty 10 mikołajek nadmorski DECYZJA widziałem jak spadał potem podniósł się i oparł o niepewny cień brzozy bezskrzydły anioł o samotnym sercu i nikt nie powiedział witaj! tylko te krakadła złowieszcze, nadrzewne śmiały się szyderczo w niemej prośbie dotknął dłonią nieba po bladym policzku spłynęła gorzka łza ŚLADY zapomniane odbicie w dawno niepotrzebnym lustrze, porzucone klucze co ważne drzwi otwierały, marzenia niespełnione w smętnej pajęczynie, niedopałki rozmów do świtu... i tylko oczy masz błyszczące od łez... i Bóg się wzruszył spadły więc na ziemię roztańczone, niewinne, wytęsknione a on zachłannie zbierał srebrzyste pióra rozrzucone niedbale przez roztargnionego Stwórcę SZELESZCZYCIEL nie chciał być człowiekiem jeszcze nie wie że skrzydła to odpowiedzialność... SZELESZCZYCIEL 11 JUTRZENKA zaszeleścił ulewiście otoczył zapachem słodkich poziomek i słońcem nagrzanych jagód kroplami deszczowymi wypełnił jej duszę narzuciła więc na głowę z pajęczyn utkany welon kruchą radość wpięła we włosy jak różę i zetknęły się ich światy by zniknąć za chwilę a potem pozostawił ukryte w trzcinach cienie wspomnień letni deszcz niestały ulotny 12 i teraz ona już wie nie stawia pytań – jak długo? Tylko pyta – jak mocno? rozkołysane drzewa szepczą bajki na dobranoc SZELESZCZYCIEL ZA SIEDMIOMA GÓRAMI – WOJNA Na klucz zamknięto horyzont. Alfę i Omegę zawiera miasto; jest kościół , bloki, ulice drzazgi i plastikowe orły – wystarczy a gdzieś trwa apokalipsa w tej krainie której nie ma Tłoczno jest w autobusach. Wszyscy razem każdy sam. Strzepną z kurtek strzępy rozmów szepną: tombak, gdy odnajdą złote runo a gdzieś żołnierz padł na ziemię na tę ziemię której nie ma Jest mrowisko na ulicy. Trwa pielgrzymka do świętości, boga, który mówi: musisz jedno: możesz odebrałoby mu tron a gdzieś właśnie zginął człowiek na granicy której nie ma THOMAS 13 FENIKS Popiół. Popiół i zwierzęcy krzyk w martwej kamienicy – zastępca zgubionej na froncie pieśni o sławie Pośród gruzów pisklę – łysa ptasia głowa – kwili nową pieśń Codzienność zdaje się śmiercią kalekie marzenia – w czym różne od kuli? Słychać pierwsze głosy z wojennym akcentem, za chwilę bierwiona zmienią się w żagwie. Nałożyć mundury. Zbudować tamę za nią schować raj. I w tamę deszcz kul Łamanie opłatkiem? Tylko przeciw wrogom więc złączyć dłonie w jeden gniew I znów popiół. I znów zwierzęcy krzyk w martwej kamienicy I znów pośród gruzów łysa głowa - pisklę kwili nową pieśń THOMAS 14 *** Rozwinąć skrzydła i pokazać krzywe pióra czy związać cię maską przyjacielu – migoczące trofeum Goniłem cię z siatką na motyle złapałem teraz każdym gestem i słowem buduję złotą klatkę a kiedy noc pokrywa twoją twarz myślę: moja wina, uchylam drzwi i krzycząc: banicja owijam myśli kirem. a przecież tylko wtedy nasze słowa – pudle zmienione w wilki uczą się śmiechu który dosiada stepowego wiatru Może zbyt wiele rozmyślam pod wspólne chwile podkładam tackę – jak ministrant przy komunii zamiast smakować opłatka THOMAS Ciemność Ciemność przed oczami. Mówi mi ona, Że skończył się raj, A zaczęło życie. FANKA CZEKOLADY 15 O brzytwie, fryzjerach, tonięciu i grabarzu Tonę. Brzytwy nikt nie podał. Fryzjer przeszedł obojętnie. Fryzjerka nawet nie zauważyła, Rozmawiając głośno Ze swoim chłopakiem- lalusiem. Utonęłam. Nikt nie zauważył prócz Grabarza, ale on I tak nie zważał, Kogo chowa. Ze świeczką „Takiego chłopaka to ze świeczką szukać”– Powiedziała kiedyś. Może i ze świeczką. Daje ona mało światła, Widać tylko to, co blisko. Tak, ze świeczką go znalazłam, Ale kiedy wyszedł ze mną z ciemności, odkryłam wszystko. FANKA CZEKOLADY Nigdy więcej ze świeczką Szukać nikogo nie będę. 16 FANKA CZEKOLADY O... butelce piwa Piękna barmanka z miasteczka Reda twierdzi, że darmo, to nigdy nie da. Kiedy zaś w rękę bierze, zmienia mężczyznę w zwierzę sawą obietnicą, że jemu sprzeda. NALIM O... zawodzie Pewien wytworny jegomość w Redzie dumny był z tego co ma na przedzie, lecz zaklął okrutnie, że „w diabły” to utnie jeśli go jeszcze, choć raz, zawiedzie. NALIM O... grzechu Skarżyła księdzu, mężatka w Redzie, że mąż z nią grzeszne współżycie wiedzie: „On wkładać jest skory we wszystkie otwory, nie tylko w szparkę, co mam na przedzie!” NALIM O... twardej dziewczynie Czemu do panny w miasteczku Reda, wali chłopaków cała czereda? Ta dziewczyna, przypomina niezłomną skałą, twardą jak... kreda. NALIM O... pomocnej pannie Znają tę pannę mężczyźni w Redzie, bo im pomaga, kiedy są w biedzie. Gdy mają ochotę, za niewielką kwotę ona ich chętnie do raju wiedzie. NALIM O... kolegach Oj, często chciała panienka z Redy, nieważne było jak, gdzie i kiedy. Gdy jej narzeczony nie mógł, zmęczony, prosiła jego kolegów - wtedy. NALIM 17 O... mydlanej pianie Pomstuje na żonę adwokat w Redzie i grozi, że kiedyś, się z nią rozwiedzie. Kiepska jest z niej kucharka – wpadło jej mydło do garnka! Oj, spienił się wtedy, przy tym obiedzie. NALIM O... statku Starszawa panna, co mieszka w Redzie smutne i ciche, swe życie wiedzie. Pracując z Tadkiem. nocą, ukradkiem, marzy, że z Tadkiem z Redy wyjedzie. NALIM REDZKIE RÓŻNOŚCI Gwiazda Betlejemska Kryśka, co na polnej mieszka, niczym Miss dla swego Leszka. Jej uroda jest nieziemska... Kryśka – Gwiazda Betlejemska... 18 CZARNA JAGODA LUDZIE REDY Paulina Piotrowska Naprawdę niezła ta redzka SZTUKA... niech tu przybywa ten, kto jej szuka! Jaką KULTURĘ ma ta dziewczyna, Pani Kierownik – nasza Paulina! Tadeusz Buraczewski W uroczej Redzie Tadeusz mieszka, tu IRONEZJI wiedzie nas ścieżka. Dzisiaj nie liczy się już poezja, wszak ironezja – to jest finezja! Tadku nasz redzki, Tadku nasz drogi, ... tłumacz więc dalej świat NARODKOWI! Jerzy Conradi MOKSIR opętał sportowy duch, co redzkie ciała wprawia wciąż w ruch... Czymże są korty, czym lodowisko? – Jerzy Conradi zbuduje nam wszystko! To tylko kwestia redzkiego czasu, skocznia narciarska wyłoni się z lasu. Gdzie Moście Błota – pływalnia stanie, wszechmocny Jerzy! Panowie, Panie! CZARNA JAGODA 19 Kaszubka i Kaszub Proszę Pani, proszę Pana! to jest sprawa niesłychana! ukrop z nieba, środek lata, a Ci stoją!... koniec świata! Lato przeszło, jesień, zima, wiosna zaraz się zaczyna. Oni tak jak stali – stoją, śniegów, deszczów się nie boją. Żadnej przerwy i wytchnienia, odrobiny nawet cienia... już na mahoń się „strzaskali”, proszę Pana, proszę Pani! ... To nie żadna zjawa, mara, to kaszubska z drewna para! Park Rodzinny pięknie zdobi, dobry PR Redzie robi! On tabaką chce częstować, no i jak tu się zachować? ona zerka wciąż na wodę, ma ochotę na ochłodę? 20 CZARNA JAGODA Dziewczyna z wytatuowaną rybą Dziewczyna ma na brzuchu wytatuowaną rybę Chłopcy już zarzucają sieci Obmyślają wielki połów Wypływają w myślach na różowe łowiska delektując się łososiowym smakiem Dziewczyna siada na falochronie jak mewa Podaje ukochanemu rybę Kutry chłopców stają się malutkie i giną za horyzontem EDGAR 21 Błagalnice w hospicjum Błagalnice powyciągały ze swych reklamówek kolorowe słoiczki butelki z mineralną marcepanowe obietnice Wszystko równiutko pręży się na szafkach uprywatnionych na ten krótki czas bo przecież gdzieś trzeba pomieścić rekwizyty Błagalnice wpatrują się w gasnące twarze prosząc swych bogów o ułaskawienie Nad Zosią pochyla się matka już wypłakała się w toalecie więc może bez drżenia w głosie złożyć córce urodzinowe życzenia Zdrowia szczęścia spełnienia marzeń Obie wiedzą ile waży słowo Do Krzysia przyszła żona z dziećmi Maluchy poprzyklejały nosy do wielkiego akwarium na korytarzu obserwują złote rybki w których pływa życie Ojciec nie jest zabawny pojutrze umrze Teraz jednak żona cieszy się że zjadł łyżeczkę kaszy trzyma go za rękę jak wtedy gdy nad stułą obiecywała że nie opuści 22 Przy Ani wartę pełni córka Godzinami na twardym stołeczku na baczność bo w każdej chwili może zamknąć się wieko powiek A wtedy na pewno nie usłyszy słów najważniejszych na które cierpliwie nadal czeka Mój ojciec jak u Schulza niczym wielki ptak z przetrąconymi skrzydłami otwiera dziób ale pokarm wycieka strużką na poduszkę Igły wężyki kable pompy tworzą nowy układ anatomii Za chwilę siostra zrobi zastrzyk Wtedy ojciec zmieniony w motyla opuści kokon z pieluch i poleci do swego domu z fiołkiem na parapecie A ja błagalnica modlę się Przyjdź Królestwo Twoje I uwolnij Złamana kolumna 23 ćma jestem ćmą garnę się do światła czasami mylę lampę z ogniem wtedy płonę z sykiem moje skrzydła skwierczą, rozpadają się w szary popiół jestem pyłem uwięzionym w wietrze Lukrlirja 24