Gruzja. Siła tradycji

Transkrypt

Gruzja. Siła tradycji
 26
maj 2012 R YNKI A LKOHOLOWE
WINO
Gruzja.
Siła tradycji
Mariusz Kapczyński, www.vinisfera.pl
Najlepsze połączenia z winem.
O tym, że Gruzja ma doskonałe warunki do uprawy winorośli przekonywać
nikogo specjalnie nie trzeba – tysiące lat
tradycji wystarczają za dowód. Dziś jednak powstaje inne pytanie – co, oprócz
fantastycznej historii do opowiedzenia,
ma do zaproponowania winiarska Gruzja? Jaki styl i jaką jakość win jest ona
w stanie zaoferować? Odpowiedzi nie
muszą być oczywiste.
Zmiany krytyczne
W lutym 2012 roku ogłoszono, że Rosja
zniosła wprowadzone w 2006 roku embargo
na gruzińskie wino. Wiadomość nie była zbyt
nagłośniona i właściwie przeszła bez większego prasowego echa. Mimo otwarcia granic tak ważnego odbiorcy, Gruzja cały czas
pozostaje ostrożna, by nie rzec – niechętna.
Niewielu chce ryzykować i inwestować w kapryśny rynek, który za kilka lat znowu może
nieoczekiwanie powiedzieć „stop”. Są oczywiście firmy, które na ten rynek ciągle liczą,
ale głośno się do tego nie przyznają. Podejmowane są pierwsze negocjacje, ale eksport
oficjalnie nie ruszył, wiele spraw ciągle utyka
w formalnościach, zezwoleniach i urzędniczych papierkach.
Do 2006 roku, 9 na 10
eksportowanych butelek
wina z Gruzji trafiało do
Rosji.…
Przykładem firmy, która żywo jest zainteresowana powrotem na rosyjski rynek jest
powstała w 2004 roku, winiarnia Khareba.
Tak jak inne winiarskie przedsiębiorstwa
chce wkrótce otworzyć przedstawicielstwo w
Rosji. Jeszcze przed embargo zamierzano
sprzedawać tam 90% produkcji. Plany zostały pokrzyżowane i póki co udało się wyeksportować około 10% wina, głównie na rynki
azjatyckie oraz do Polski i na Litwę. Embargo
było ciosem potężnym nie tylko dla nich. By
zdać sobie sprawę jak był on dotkliwy, wystarczy spojrzeć, że do 2006 roku, 9 na 10
eksportowanych butelek trafiało do Rosji…
Tę dobrą passę Gruzji przerwano. Powodów było wiele (zdradzała choćby zbyt dużą
chęć przystąpienia do NATO…). Powodem
oficjalnym miały być nieczystości odkryte w
winach – metale ciężkie i pestycydy znacznie
jakoby przekraczające dopuszczalne normy.
W ten sposób miliony, w większości tanich
i kiepskich win, pozostały niesprzedane,
utknęły w magazynach. Wpłynęło to na pewno niekorzystnie na ekonomię kraju, ale
z drugiej strony miało dobre skutki – musiał
nastąpić powrót do jakości i bardziej elastyczne zarządzanie winem.
Zbawienna kara?
Dziś wielu producentów nie kryje, że Rosja była rynkiem bardzo wdzięcznym, pochłaniała sporą część produkcji. Przez dekady wpompowywano w radziecki rynek
miliony hektolitrów kiepskiego wina, a czerwona hydra i tak pozostawała nienasycona.
O jakość nikt przesadnie nie dbał. Wina robione były od sztancy. Miało być dużo i tanio. A że gruzińskie wina miały ogólnie dobrą
opinię, to i radziły sobie na półkach lepiej niż
wina z innych bratnich krajów. Taki styl produkcji musiał zmienić się po rozpadzie
Związku Radzieckiego. Rynek zaczął się sypać, sytuacja gmatwać, sprawę pogrążały
kiepskie stosunki z Rosją. Gwoździem do tej
pomału zbijanej trumny stało się wspomniane embargo. Co było robić?
Wymuszone opuszczenie rosyjskiego rynku
było swego rodzaju szokiem oraz momentem,
kiedy trzeba było przestawić wszystko na inne
tory. Dosłownie wszystko – inaczej prowadzić
winnice, zaniżać wydajność, dbać o zdrowe
owoce i właściwe prowadzenie, ograniczać
opryski, zmienić technologię, a także podrdzewiałe prymitywne tanki i stare beczki.
Nie wszyscy byli chętni oraz zdolni przeprowadzić te zmiany i uderzyć na zachodnie
rynki. Radzieckie standardy rozleniwiły wielu
producentów oraz zamknęły ich na nowinki
winiarskie, rozwiązania technologiczne i podejście do prac w winnicy.
Jednym z najważniejszych dla Gruzji rynków zbytu jest Polska. Oba kraje pozostają
w dobrych relacjach. Na Gruzję zapanowała
w Polsce swego rodzaju moda. Jednak jeśli
chodzi o dotychczasowe działania związane
z winami, to mam wrażenie, że ciągle brakuje dobrego marketingu, właściwej promocji,
ale także innych ważnych czynników – stabilności i powtarzalności w poziomie eksportowanych win. Uporządkowanie apelacji, solidne
wydawnictwa,
przewodniki,
doinformowanie oraz akcje marketingowe
zapewne bardzo by tu pomogły. Jednak
przyznać trzeba, że Gruzja zaczęła wiele
pod tym kątem zmieniać. Są oznaki poszukiwań najwłaściwszej drogi trafienia na stosunkowo słabo rozpoznane zachodnie rynki.
Producenci mają bardzo różne pomysły jak
na nie wejść. Jedni myślą jeszcze trochę „po
rosyjsku” i ustawiają produkcję na zasadzie
„tanio i dużo”, inni są bardziej elastyczni,
próbują unowocześniać styl win, używać lepiej rozpoznawalnych odmian międzynarodowych, nowych beczek, etc.
Po przebudzeniu
Największym i najważniejszym regionem
winiarskim Gruzji pozostaje Kachetia. W rozległej dolinie rzeki Alazani znajdują się tak
cenione apelacje, jak Tsinandali, Mukuzani,
Napareuli, Kvareli czy Kindzmarauli. Wszystkie winiarnie, które się w tym tekście pojawiają, pochodzą z tego właśnie regionu.
Jednym z najbardziej znanych w Polsce
importerów i dystrybutorów gruzińskich win
jest Marani 1915. Producent pojawił się na
rynku w dobrym czasie, ze starannie obmyśloną strategią. Zaoferował wina przyzwoicie
wykonane i za względnie przystępną cenę.
Zachowując poziom i powtarzalność win
oraz starając się wprowadzać co jakiś czas
interesujące nowości do oferty (np. wina 10
kvevri, saperavi rose czy saperavi bio), Marani radzi sobie na polskim rynku dobrze.
– Pojawiliśmy się w Polsce chyba w najlepszym momencie. Był rok 2005, nie było
wtedy w Polsce poważnych importerów win
gruzińskich, pozwoliło nam to dynamicznie
budować wizerunek. To była poważne zadanie do wykonania i ówczesny dyrektor David
Gamtsemlidze wykonał w tym czasie ogromną pracę – mówi Vano Makhniashvili obecny
prezes Marani 1915. – Trzeba było włożyć
dużo wysiłku i sporo pieniędzy w promocję.
Chodziło o to, żeby zaproponować wina, które nie rozczarują konsumentów, stabilne jakościowo, o przystępnej cenie. Udało się. Sprzyjał nam też tradycyjny charakter win
gruzińskich – zawierają one zazwyczaj trochę
więcej resztkowego cukru. Taki ten styl odpowiadał Polakom, udało się nam zapełnić lukę
w winach półsłodkich i półwytrawnych, ale
potrafiliśmy również przy tym zaproponować
wina wytrawne i zrobione w tradycyjnym stylu. Można powiedzieć, że skorzystaliśmy też
wtedy na rosyjskim embargo, bo o ile na początku zdarzały się kłopoty z uzupełnianiem
dostaw – rynek rosyjski wszystko szybko pochłaniał – to po embargo skupiliśmy się już na
rynkach zachodnich i pełnej ciągłości dostaw.
Na pewno pomagały nam też dobre relacje
między narodami, przyjaźń polsko-gruzińska.
Te dobre relacje trwają do dziś – podkreśla
Makhniashvili.
Winnice firmy znajdują się w Kahetii w dolinie Alazani, jej fundamentem była założona
w 1915 roku Telawska Winnica Win. Marani
1915 to firma z wizją nowoczesną, nie gubi
jednak kontaktu z tradycją, ciągle się rozbudowuje. W winiarni widziałem odnawianą
dużą halę na produkcję win w kwewri. Firma
wprowadzi wkrótce nowe wina na polski rynek, ale zarówno Vano Makhniashvili, jak i jeden z właścicieli, z którym rozmawiałem w Gruzji – Zurab Ramazashvili nie chcą na razie
zdradzać szczegółów. W szerokim portfolio
firmy każdy może znaleźć coś dla siebie.
Można spróbować lekkich win białych, owocowego saperavi czy akcentujących bardziej
tradycyjne metody win z kwewri (linia Satrapezo).
Inną dużą winiarnią jest Shumi. Założona
w 2001 roku dysponuje 300 hektarami ziemi
w różnych apelacjach (m.in. Kindzmarauli,
Mukuzani, Tisnandali, Napareuli). To jedna
z winiarni mocno zwracających uwagę na
tradycję i spuściznę winiarską. Otworzono
w niej muzeum wina, a obok znajduje się
szkółka, w której zasadzono 284 gruzińskie
odmiany, niekiedy z wielkim trudem zdobywając sadzonki. Przyznaję, że wiele nazw
umieszczonych na tabliczkach (które mi
przetłumaczono) słyszałem po raz pierwszy.
W degustacji najbardziej podobały się wina
WINO
R YNKI A LKOHOLOWE maj 2012
powstałe z saperavi, z którą to odmianą zdają się radzić w Shumi najlepiej. Wina były
czyste, równe, kwasowe, ładnie i nienachalnie nawiązujące do nieco rustykalnego, gruzińskiego stylu. Wszystkie wina z tej odmiany były dymne, soczyście owocowe,
z akcentami pieprzu, znoszonej skóry i czekolady. Wśród nich znalazło się również saperavi „bio” – ekologiczne wino, produkowane tu od 2005 roku. Warto wspomnieć, że
Shumi jako jedna z pierwszych gruzińskich
winiarni zaczęła stosować ograniczające wydajność winnicy i wpływające korzystnie na
jakość wina, zielone zbiory. Efekty da się od
razu zauważyć.
Butik i zamek z widokiem
na Kaukaz
Kolejną ciekawą z poznanych przeze
mnie winiarni jest Schuchmann. Została ona
założona – pod nazwą Vinoterra – przez kilku
gruzińskich inwestorów i winiarzy po upadku
ZSRR i przekształceniach w 2002 roku.
W 2008 wykupił ją zauroczony Gruzją i jej
możliwościami Niemiec – Burkhard Schuchmann. Ziemie liczą 120 hektarów, z czego
pod uprawą jest 66 hektarów. Winiarnia posiada winnice w Napareuli, Kisiskhevi i Shilda.
Interesująco przemyślano tu produkcję i ofertę winiarską, której gros stanowią wina skierowane na zachodnie rynki, utrzymane w stylu, nazwijmy to – europejskim – oparte
o powszechnie znane, międzynarodowe odmiany. Wina te wykonane są jednak z gracją,
nienachalnie, lekko i z pełną kulturą winiarską
(podobał mi się zwłaszcza delikatny, kwasowy i korzenny Cabernet sauvignon 2008).
Styl ten winiarnia bez wątpienia zawdzięcza
filozofii właściciela oraz uzdolnionego enologa George’a Dakishviliego.
Mniejszą część produkcji stanowią tu
wina utrzymane w lokalnym stylu i wytwarzane w kwewri (linia Vinoterra) – i tutaj udaje się
uzyskać wyważony, choć oczywiście lekko
oldskulowy gruziński styl. Szczególnie przypadło mi do serca Kisi 2006 – herbaciane i delikatne, kwasowe, apteczne i esencjonalne.
Troszkę mniej materii miało Rkatsiteli 2008,
ale i tak było świetne – rumiankowe, korzenne i mineralne. Umiarem słodyczy oraz wiśniowo-śliwkowymi klimatami zachwycało
Kindzmarauli 2008, znać w nim styl i prawdziwą klasę. Za wina z kwewri z serii Vinoterra zapłacimy 30 lari (około 60 zł).
Schuchmann oferuje także pokoje gościnne i warto z tej oferty skorzystać, bo winiarnia położona jest na uboczu, schowana
na głębokiej prowincji. Widoki na Kaukaz są
tu piękne i bardzo zachęcają do niespiesznych degustacji…
Jednym z właścicieli dawnego Vinoterra
był George Piradashvili. Dziś należy do niego winiarnia Winiveria oraz położona na ubo-
27
czu (w Vardisubani niedaleko Telavi) i wybudowana na kształt średniowiecznej warowni,
agroturystyczna posiadłość i hotel – Chateau Mere, w której George serwuje oczywiście swoje wino. To jedna z pierwszych gruzińskich posiadłości, która ściśle próbuje
łączyć ofertę winiarską z hotelową (restauracja, sala konferencyjna, basen, konie, etc).
Powstała w 2005 roku (już po przejęciu Vinoterra przez Schuchmanna). Robią tu wina
tradycyjne, w kwewri, odpowiada za nie
Giorgi Solomnishvili, młody i zdolny chłopak
(pierwszą pracę, w winiarni Teliani Valley, zaczął w wieku 17 lat…), który wie, na czym winiarski świat stoi. Jego wina są solidne
i zgrabne. Winiveria nie posiada swoich winnic, skupuje grona. Z białych win warto polecić ich proste, nieco rustykalne Kisi 2011
oraz bardziej intensywne, goryczkowo-pestkowe Mtswane 2011. Z czerwonych dobrze
wypadło Saperavi 2006 – czyste, mocne i wiśniowe, a jeszcze lepsze, bo świetnie wyprofilowane, postawne, grafitowo-żwirowe i eleganckie, jest Saperavi 2005. Winiarnia jest
bardzo gościnna. Szczyci się, że w jej progi
zdecydował się w swoim czasie swoje kroki
skierować aktor John Malkovich i inne znane
osoby.
Podstawowe warunki
Przytoczone przykłady winiarni ilustrują
tylko niektóre zmiany, jakie zaszły w Gruzji.
Siłą tego kraju pozostaje tradycja, bliski kontakt z naturą, wspaniała kultura stołu,
a przede wszystkim wszelkiego rodzaju naturalność – miejsc, ludzi, żywności. Trzeba
mieć nadzieję, że zintensyfikowany kontakt
z zachodnimi rynkami jej nie popsuje.
Siłą tego kraju pozostaje
tradycja, bliski kontakt
z naturą, wspaniała
kultura stołu.
Mocą winiarską pozostają lokalne odmiany. Jest ich kilkaset, z czego w komercyjnym
użyciu około 30. W Europie ciągle wielu winomaniaków nie ma pojęcia o istnieniu takich odmian, jak kisi, mtsvane, aleksandreuli, chinuri, tsitska czy tsolikouri – wymieniać
można by długo. Gruzini na szczęście się
tego bogactwa nie wyrzekają. Czerwone saperavi ciągle wzmacnia swoją pozycję na zagranicznych rynkach, ma szansę stać się
okrętem flagowym i promocyjnym (wśród
białych taka rolę odgrywa rkatsiteli). Mocną
stroną Gruzji ciągle pozostają też naturalne,
powstające w amforach wina. Wymagają
one jednak odpowiedniego marketingu.
Gruzja ma świetną tradycję, wspaniale ją
świętuje i podtrzymuje, ale przyszedł czas,
by mocno pracować nad tym, jak będzie wyglądać jej winiarska przyszłość.
■

Podobne dokumenty