Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
Cztery strategie postsekularne Wszystko co chcielibyście wiedzieć o chrześcijaństwie, ale baliście się zapytać Žižka M i c h a ł Po s p i s z y l N iewątpliwie punktem wyjścia zdecydowanej większości tych teoretyków, którzy próbują dziś myśleć o religii, są ostre, wzywające do odwagi samodzielnego myślenia, słowa Kanta z eseju o oświeceniu (2005: 44–49). Wychodzenie − będące skądinąd ruchem analogicznym do hebrajskiego Exodusu − człowieka z zawinionej przez niego niedojrzałości, emancypacja od mitów i przesądów są jednak – jak pokazują Theodor Adorno i Max Horkheimer (2010) – dalece dwuznaczne. Okazuję się, że oświecenie, chcąc wyzwolenia od mitu, podejmując z nim nieustanną walkę, sprawia, że jego powrót jako tego, co wyparte, dokonuje się ze zdwojoną siłą. Konsekwencją tej psychoanalitycznej diagnozy nowoczesności nie jest wcale droga zmierzająca do unicestwienia rozumu (będącego, zdaniem frankfurtczyków, głównym winowającą Holocaustu), ale jego restytucja na zmienionych warunkach, w których przestaje być on traktowany jako transcendentna i autonomiczna zasada, lecz uznawany jest jako czynnik poddany licznym i silnym wpływom, dającym się jednak na swój sposób kontrolować. 72 Pressje 2011, teka 25 Taka sytuacja, w której zachodnia świeckość zostaje potraktowana w całej swojej ambiwalencji, składa się także na nieco bardziej empiryczną analizę, którą przeprowadza Charles Taylor (2007). Kanadyjski teoretyk określa współczesną sytuację głównie w kontekście ustanowienia nowych warunków posiadania przekonań religijnych, gdzie pluralizm możliwych wyborów i związana z nim coraz większa niezależność od tradycji i wychowania (które decydowały przez wieki o religijnej tożsamości całych pokoleń) stawiają nowoczesną teorię religii przed trudnym zadaniem przekonania o własnej racjonalności, ponieważ antynowoczesna naiwność w tej sytuacji przestała być już realną opcją (Taylor 2007: 20). Tym, co łączy wszystkie liczące się dziś na rynku idei strategie postsekularne, jest traktowanie nowoczesności − rozumianej mniej więcej tak jak to wyżej przedstawiłem − jako kluczowego problemu. Niezależnie od tego, czy się ją zwalcza, modyfikuje, a nawet afirmuje, wierząc, że odsłania samą istotę religii, każda z grup buduje swoją teoretyczną tożsamość, właśnie opierając się na relacji wobec oświecenia. Pierwszą grupę teoretyków, próbujących odnaleźć się w tych nowych warunkach, tworzą zdecydowanie krytyczni wobec nowoczesności i sekularyzmu teologowie i filozofowie ruchu radykalnej ortodoksji1. Wedle nich jakikolwiek projekt filozoficznej analizy religii w duchu modernitas musi skończyć się porażką, za którą odpowiedzialność ponosi tyleż Kant, co Duns Szkot. Rewolucja w scholastyce, za którą według jednych odpowiedzialny jest św. Tomasz (Mech 2008), a według innych Duns Szkot (Milbank 2008), doprowadziła − zdaniem tych premodernistów − do katastrofalnych konsekwencji, jakimi było radykalne rozdzielenie wiary i rozumu, stopniowe rozszerzanie świeckości, przeniesienie filozofii z refleksji nad tym, co faktyczne, na to, co możliwe, czy w końcu zwrot nominalistyczny. Ich zdaniem w takich warunkach zaistnienie jakiejkolwiek autentycznej religijności jest, jeśli nie niemożliwe, to przynajmniej bardzo mało prawdopodobne. To, która z wymienionych konsekwencji uznawana jest za kluczową, wyznacza odmienne pozycje w ramach tej strategii. Na przykład polski filozof Krzysztof Mech (2008), nieprzyznający się co prawda do związków z radykalną ortodoksją, ale sytuujący się bardzo blisko takiego sposobu myślenia, za główny grzech nowoczesności uważa podział na przyrodzone i nadprzyrodzone, pochodzący od skądinąd bardzo cenionego przez radykalnych ortodoksów św. Tomasza. Taka krytyka, choć pojawia się też w programie Milbanka, jest wtórna wobec bardziej zawiłych problemów, takich jak pojawienie się nowożytnego paradygmatu badania raczej tego, co możliwe, niż tego, co faktyczne. Dopiero taka perspektywa umożliwiła najpierw wygnanie, a potem zabicie Boga niemieszczącego się w naturalnym i autonomicznym świecie. Wbrew autointerpretacji, którą nowoczesność przeprowadza na sobie, nie mamy tu wcale do czynienia z niewinnym i czystym gestem, koniecznym krokiem na drodze ku lepszemu zsekularyzowanemu światu. Jak wyraźnie pisze jeden z uczniów Milbanka: „Świeckość nie jest neutralnym, beznamiętnym czy obiektywnym spojrzeniem na samych siebie oraz świat. Ona musi dopiero powstać jako pozytywna ideologia. Idea świeckości ma swoje własne założenia i uprzedzenia dotyczące ludzkiej społeczności i natury, które w żadnej mierze nie są bardziej obiektywne, bądź lepiej uzasadnione od wizji starożytnych i średniowiecznych filozofów czy teologów” (Oliver 2010: 26). Takie podejście umożliwia zresztą Milbankowi z jednej strony lekturę nowoczesności jako nieudanej kryptoteologii, a z drugiej − trzymanie się w pewnym dystansie wobec Nowej Ery, co do zasady bardzo bliskiej filozofii greckiej, którą jest przecież także patrystyka − utracony raj wszystkich religijnych premodernistów. Tak jedni, jak i drudzy z sympatią spoglądają na kosmiczno-mityczną wizję rzeczywistości, w której każdy element odgrywa swoją rolę w tworzeniu całościowej harmonii. W obu wypadkach mamy zatem do czynienia z mniej lub bardziej jawną próbą powrotu do pomysłów typowo greckich, do holistycznej wizji świata, przesyconej obecnością pierwiastka duchowego. O ile w wypadku New Age byłby to powrót do tradycji niemal pogańskich, o tyle w wypadku radykalnej ortodoksji chodziłoby o korzenie bardziej neoplatońskie, choć jak to doskonale widać na przykładzie Państwa Bożego św. Augustyna (2002), różnica między jednym a drugim podejściem jest zaskakująco niewielka2. Druga strategia, próbując iść w poprzek poprzedniej, przyjmuje oświecenie z dobrodziejstwem inwentarza i zaczyna postrzegać Wszystko co chcielibyście wiedzieć o chrześcijaństwie 73 religię na warunkach postawionych jej w kontekście Religii w obrębie samego rozumu Kanta (1993). W tej grupie możemy znaleźć między innymi Jürgena Habermasa (odpowiedzialnego zresztą za aktualnie rozpętaną dyskusję nad postsekularyzmem), ale także, choć ich obecność tutaj należy rozumieć w nieco słabszym sensie, jego frankfurckich mistrzów, począwszy od Waltera Benjamina po wspomnianych Adorna i Horkheimera. Do pewnego stopnia mieszczą się tu także tacy teoretycy, jak Gianni Vattimo, czy nawet Richard Rorty, dla myśli których wspólnym elementem jest traktowanie religii, a w szczególności chrześcijaństwa, jako paradygmatu czy też rdzenia wszelkiej etyczności3. Ci ostatni autorzy mogą z powodzeniem być także włączeni do trzeciej strategii, która w ramach oświeceniowych warunków próbuje dokonać ich dekonstrukcji, szukając miejsca dla tego, co religijne w szczelinach czy sprzecznościach nowoczesnego dyskursu. W ten sposób strategia ta łączy pewne elementy podejścia pierwszego z uznaniem powagi podejścia drugiego. Próbę myślenia tego, co niemożliwe, w ramach jasno sformułowanych warunków możliwości, podejmuje z jednej strony Jacques Derrida, dla którego taka m o ż l i w o ś ć n i e m o ż l iw o ś c i jest w nieskończoność odraczana, z drugiej u Jean-Luc Mariona, dla którego to, co niemożliwe, w swym nadmiarze rozbija wszelkie możliwości. Apogeum tego starcia, dla którego punktem wyjścia jest traktowanie religii jako myśli słabej, antymetafizycznej, rozbijającej wszelkie skostniałe figury obecności, jest spór o możliwość daru. W największym uproszczeniu dyskusja ta, czerpiąca inspiracje ze Szkicu o darze Marcela Maussa (1973: 209–415), dotyczy tego, czy istnieje dar niebędący obecnym/prezentem (présent). Innymi słowy, czy istnieje możliwość takiej relacji, w której niemoż- 74 Michał Pospiszyl liwa jest zwrotność, ekonomia, wymiana. Otóż Marion, przyjmując na serio wszystkie Derridiańskie warunki niemożliwości daru, stwierdza, że właśnie dzięki nim taka sytuacja jest możliwa. Dzieje się tak po wzięciu w nawias obdarowanego (na przykład pomoc humanitarna dla anonimowego obdarowanego), daru (na przykład w takim ujęciu daru, w którym staje się on niereifikowany, jak w zwrocie językowym „dać słowo”) oraz Strategia ta próbuje wykorzystać religię dla celów lewicowo pojętej emancypacji dawcy (na przykład w sytuacji otrzymania niespodziewanego i anonimowego spadku) (Marion 2007: 99–141). Gdzieś między drugą a trzecią strategią, a jednocześnie w radykalnej opozycji do drugiego wariantu pierwszej, czyli New Age’u4, rysuje się droga, którą podąża być może w najbardziej wyrazisty sposób Slavoj Žižek, choć kroku dotrzymują mu zarówno Alain Badiou, Terry Eagleton oraz − jeśli rozumieć ów projekt odpowiednio szeroko − również Giorgio Agamben. Tym, co zdecydowanie łączy pierwszą trójkę, jest wyraźny dług wobec psychoanalizy Lacana, choć jej narzędzia wykorzystywane są przez nich z różnym powodzeniem (zdecydowanie najsłabiej u Eagletona). W ogólności strategia ta próbuje wykorzystać religię, w szczególności chrześcijaństwo w swej paulińskiej wersji dla celów lewicowo pojętej emancypacji. Niewątpliwie Zeitgeist dzisiejszej myśli teoretycznej zdecydowanie sprzyja takiemu zbliżeniu. Ponowoczesna de(kon) strukcja wszelkich uniwersalnych projektów doprowadziła do sytuacji, w której mówienie o Sprawie, Prawdzie czy Wydarzeniu powinno przyprawiać co najmniej o zakłopotanie. Jak wiadomo, zarówno po stronie chrześcijaństwa, jak i marksizmu nigdy nie brako- wało teoretyków chętnych do wypowiadania tych pisanych wielką literą słów. W tych warunkach należy zatem zawęzić pole ewentualnych ataków o religijność marksizmu i przyjąć jego quasi-religijną interpretację: „Tak – odpowiada Žižek – można wyprowadzić bezpośredni rodowód marksizmu z chrześcijaństwa; tak, chrześcijaństwo i marksizm powinny walczyć po tej samej stronie barykady przeciwko wybuchowi nowych spirytualizmów – autentyczne chrześcijańskie dziedzictwo jest bowiem zbyt cenne, by pozostawić je fundamentalistycznym dziwakom” ( 2009: 11, 12). Wiara Badiou czy miłość Žižka? Chrześcijaństwo jako sprzymierzeńca w sprawie uniwersalizmu jako pierwszy uznał Alain Badiou (2007). Mimo że − jak sam przyznaje − fascynację św. Pawłem pielęgnuje od dziesięcioleci, dał jej wyraz dopiero z końcem lat dziewięćdziesiątych w książce, w której Paweł został odczytany jako ten, kto stojąc przed ponowoczesną alternatywą rzymskiej wielokulturowości i żydowskiego etnicznego fundamentalizmu (por. Žižek 2006b: 348), pokazał atrakcyjność uniwersalizującej perspektywy. Pomysł francuskiego filozofa − w ogromnym uproszczeniu − opiera się na dość oryginalnej koncepcji Prawdy. Otóż zdaniem Badiou naturalny bieg rzeczy jest wyznaczany przez tak zwaną mnogość bytów, której konsekwencją na poziomie wiedzy jest różnorodność opinii. Problem polega na tym, że opinie, będące pozostałością po minionym i już martwym Wydarzeniu, pozbawione są jakiejkolwiek prawdziwościowej wartości. Wydarzenie zatem, tworząc wyrwę w mnogości bytów, funduje na moment uniwersalną perspektywę, zresztą jedyną, w jakiej możemy mieć do czynienia z jakimś podmiotem. Aby dochować wierności Wydarzeniu, uczestniczący w nim podmiot − rozumiany u Badiou zawsze zbiorowo, jako podmiot takiej czy innej rewolucji5 − powinen chronić przede wszystkim ową uniwersalność. Historia pokazuje, jak trudne jest to zadanie, jak szybko wszelkie emancypacyjne i równościowe projekty rozbijają się o partykularyzm konkretnych grup, biorących udział w całym Wydarzeniu6. Owa szokująca prawda, jaką była na przykład rewolucja francuska 1789 roku, spotkanie Heloizy i Abelarda, Solidarność 1980 roku czy stworzenie teorii toposów przez matematyka Grothendiecka (por. Badiou 2009: 57)7, miała zawsze taką samą strukturę, którą odsłoniło apostolstwo św. Pawła. Innymi słowy, za każdym razem dokonywało się radykalne przecięcie odsłaniające nową Prawdę i ustanawiające nowy podmiot, zobowiązany do wierności wobec tak rozumianego Wydarzenia. Co znamienne, Badiou jako zdeklarowany ateista nie twierdzi bynajmniej, że w wypadku Wydarzenia, którego apostołem jest św. Paweł, ujawniła się faktycznie jakaś Prawda. Mamy tu do czynienia po prostu z bajką, ciekawą, bo dającą doskonałe exemplum opisywanej w całej twórczości francuskiego filozofa struktury (Badiou i Miller 2008: 325; Badiou 2007: 7). Konsekwencją takiej interpretacji listów Pawła jest szczególny nacisk Badiou na wierność samemu Wydarzeniu, bez której Wydarzenie po prostu nie istnieje. Tym samym wierność wysuwa się na pierwszą pozycję wśród trzech cnót ewangelicznych. Na takie przesunięcie zdecydowanie nie godzi się Žižek (choć i dla niego wierność jest warunkiem sine qua non Wydarzenia), któremu zależy na chrześcijaństwie dużo bardziej niż francuskiemu filozofowi. W pierwszej z pięciu (sic!) książek, w których obszernie odnosi się do dyskusji wokół św. Pawła, pisze: „wiara jest wiarą w Wydarzenie (wiarą, że to Wydarzenie – w którym Chrystus powstaje z martwych – Wszystko co chcielibyście wiedzieć o chrześcijaństwie 75 naprawdę miało miejsce); Nadzieją jest nadzieja w to, że zbawienie zapowiedziane przez Wydarzenie (Sąd Ostateczny) właściwie nastąpi; Miłość jest cierpliwością zmagania w tym świecie, to jest właśnie długa i uciążliwa praca obrony oraz wierności Wydarzenia” (Žižek 1999: 135). Dla Žižka, który odczytuje tu św. Pawła dużo bardziej ortodoksyjnie, wiara nie jest wcale kluczową cnotą. Nie wystarczy je- Lubię ten szalony radykalizm chrześcijaństwa, że już się stało dynie decyzja o podjęciu działania, chodzi przede wszystkim o radykalną konsekwencję owej decyzji, jaką jest miłość. To dopiero praca miłości umożliwia narodziny nowego porządku. Aby jednak miłość mogła zacząć działać, należy również pomyśleć inaczej o relacji śmierci i zmartwychwstania. Otóż z interpretacji Badiou wynika, że śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa są jednym wydarzeniem, nie ma żadnego dialektycznego napięcia między negatywnością śmierci a pozytywnością zmartwychwstania8. Zdaniem Žižka taka lektura prowadzi do sytuacji, w której rozwiązanie problemu, „jak wydarzenie może wyłonić się z porządku bytu” (Daly, Žižek 2004: 137), wymaga idealistycznej, zewnętrznej, czy wręcz platońskiej odpowiedzi, w ramach której pojawienie się Wydarzenia (w tym wypadku zmartwychwstania w kontekście ukrzyżowania) jest momentem – łagodnie mówiąc – magicznym. Propozycja Žižka polega na radykalnie negatywnym rozumieniu śmierci, aby bowiem mogło się dokonać jakiekolwiek Wydarzenie, niezbędna jest praca negatywności − dopiero ona umożliwia, a w zasadzie, będąc momentem całego procesu, stanowi o Wydarzeniu. Ta sama struktura zostaje zachowana w kluczowym dla Žižka cytacie ze św. Łukasza: „Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie 76 Michał Pospiszyl ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim” (Łk 14: 26). To właśnie owa możliwość zrezygnowania z tego, co najcenniejsze, jest zdaniem słoweńskiego teoretyka samym rdzeniem radykalizmu miłości. „Nienawiść, do której nawołuje Chrystus, nie jest zatem pewnego rodzaju pseudodialektyczną opozycją miłości, lecz bezpośrednim wyrazem tego, co Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian opisuje z nieprześcignioną werwą jako agape” (Žižek 2009: 129). Miłość, w której − jak czytamy pod sam koniec Pierwszego Listu do Koryntian − powinna sprawiać, by wszystkie nasze sprawy dokonywały się w jej horyzoncie, wyznacza jednocześnie jedyne sensowne pojęcie Boga (1Kor 16: 13−14). Tym samym Bóg przestaje pełnić funkcję tego, kto w greckim stylu stanowi metafizyczne domknięcie tego świata. Bóg przestaje być pojmowany jako ten, kto podtrzymuje świat w istnieniu, a człowieka „na duchu”, lecz zaczyna się ujawniać w kontekście międzyludzkich relacji: „Jedyną przestrzenią boskości jest kontakt z innymi ludźmi […]. Obrazy Boga są zakazane nie dlatego, że Bóg jest tout autre, poza [tym światem] i każdy obraz go zdradza, są zakazane dlatego, że przestrzeń boskości nie jest tam, w górze ale tutaj, w relacjach między ludźmi” (Žižek, Delpech-Ramey 2008: 331). Przeprowadzany przez Žižka atak na grecką idee harmonijnego kosmosu, w którym zadanie człowieka polega na osiąganiu szczęścia przez odkrywanie własnej istoty, jest przede wszystkim atakiem na ponowoczesną formułę duchowości obecną w New Age. Tym, co najbardziej pociągające w idei chrześcijaństwa, jest jego paradoksalność i nieciągłość, zupełnie przeciwna duchowości Nowej Ery. Jak sugestywnie mówi filozof: „Lubię ten szalony radykalizm chrześcijaństwa, że już się stało. Co nie znaczy, że wszystko zostało zdecydowane. Nie, to właśnie mnie intryguje, widzę tu rozpad, rewolucję całej ekonomii” (tamże: 333). Chodzi tu oczywiście o interpretację tego, co Žižek w Kukle i karle (2006a) nazywa „perwersyjnym rdzeniem chrześcijaństwa”. Perwersja ta polega właśnie na radykalnym zerwaniu z wszelką wymianą, z jakąkolwiek ekonomią, które dokonuje się wraz ze śmiercią Chrystusa i jego budzącym nadzieję wyznaniem: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27: 46). „Gdy umiera Chrystus, tym, co umiera wraz z nim, jest sekretna nadzieja […], że jest pewien ojciec, który mnie porzucił. «Duch Święty» jest społecznością pozbawioną swojego oparcia w wielkim Innym”(Žižek 2006a: 220, 221). Zdaniem Žižka teistyczna interpretacja odkupienia wciąż wspiera logikę wymiany, potęgowaną pozornym zaprzeczeniem ekonomii, formułowanym przez chrześcijaństwo, które próbuje mówić, że n i c z e g o od nas nie chce. Ową formułę kojarzy zresztą z ostatnimi zdaniami kłótni kochanków. Kiedy mężczyzna pyta: „No, ale czego właściwie ode mnie chcesz”, a kobieta odpowiada „Niczego!”, wiemy, że mamy do czynienia z odpowiedzią, w której niewypowiedzianym elementem jest zastrzeżenie: „ Niczego!… prócz samej twojej duszy”. Dlatego chrześcijaństwo, by zachować swą istotę, musi zdaniem słoweńskiego filozofa dokonać swoistego ateistycznego Aufhebung „by ocalić swój skarb, musi poświęcić samo siebie – niczym Chrystus, który musiał umrzeć, by mogło nastać chrześcijaństwo” (tamże: 221). Mesjasz bez mesjanizmu czy mesjanizm bez Mesjasza? Co ciekawe, Žižek rezygnuje w kontekście konstruowanego we wspólnocie pojęcia Boga z oczywistej dla Pawła konsekwencji. Sens chrześcijańskiego życia, o którym pisze Apostoł, od początku wyznacza wypatrywanie (douleuein)9 nadejścia Mesjasza. Owo wypatrywanie, będące przeciwieństwem oczekiwania (anamenein) na nadejście konkretnej postaci, która zjawi się gdzieś i kiedyś, powinno polegać − podobnie Wiecie, to kojarzy się z potocznym określeniem orgazmu − dojście jak to jest w interpretacji Ducha Świętego u Žižka − na jakościowej zmianie życia, którego każda doczesna chwila (chronos) zostaje przesycona wiecznością (kairos) (Pospiszyl 2011). Prawdopodobnie niedostrzeżenie tej różnicy, która jest dla św. Pawła zasadnicza, a która sprawia, że traktowanie drugiego przyjścia Pana w sposób dosłowny całkowicie wypacza sens głoszonego przez Apostoła przesłania, powoduje, że Žižek ostro atakuje ideę paruzji. Jak powiada w jednym z wywiadów: „To jest temat zastępczy. Gdy ludzie mówią o drugim przyjściu Jezusa. Wiecie, to kojarzy się z potocznym określeniem orgazmu − dojście. Moje pierwsze skojarzenie jest takie: czy był takim świetnym kochankiem, by mógł to robić dwa razy z rzędu? […] Nie będzie drugiego przyjścia, w tym sensie, że Jezus zejdzie z nieba. Nie, Chrystus pojawia się w duchu społeczności” (Žižek 2010b). W pewnym sensie można powiedzieć, że chodzi tu o rozumienie dokładnie przeciwległe do mesjanizmu Derridy. Dla Žižka wszystko, co miało się wydarzyć, już się wydarzyło, Mesjasz już raz przyszedł, nie ma więc kogo oczekiwać, trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Podtrzymanie owej decyzji o wierności wobec Wydarzenia będzie jednocześnie działaniem miłości dokonującym się we wspólnocie. Ciągłe odraczanie nadejścia Mesjasza, jako jednej z wielu figur tego, co u Derridy pojawia się jako m o ż l i w o ś ć Wszystko co chcielibyście wiedzieć o chrześcijaństwie 77 n i e m o ż l i w e g o, z pewnością nie mogło wzbudzić sympatii Žižka. Choć punktem wyjścia dla koncepcji mesjanizmu Derridy, zawartej przede wszystkim w Spectres de Marx, jest krytyka tezy Francisa Fukuyamy o końcu historii (2009), to z pewnością daleko Derridzie do wniosków, jakie wysnuwa Žižek z radykalnej krytyki kapitalizmu. Mesjaniczność, choć rozumiana jako uniwersalna struktura doświadczenia (Derrida 2006: 210), jest tyleż kwestionowana, ile podtrzymywana w paradoksalnym oczekiwaniu n i e m o ż l i w e g o, jakim jest rozpoznanie Mesjasza czy realizacja jakiejś utopijnej emancypacji. Choć na pewnym poziomie drogi Derridy i Žižka się przecinają – obaj celują w jedynie formalnym włączeniu religii do swych teoretycznych pomysłów, dla obu też kluczowe jest doświadczenie wiary, choć zupełnie odmiennie ujmowane – to jednak różnica między nimi ostatecznie okazuje się ogromna. Nie do zaakceptowania z punktu widzenia Žižka jest przepaść między widmową, nigdy do końca nieobecną wizją marksizmu a jego ontologiczną realizacją (Žižek 1994: 197)10. Problem Derridy jest z tej perspektywy problemem transcendentalizmu. Francuski filozof, walczący mniej lub bardziej skutecznie ze strukturalizmem, wpada w sidła subtelnego, ale jednak dualizmu. Otóż nieskończenie odraczając − na tym zresztą polega różnia/ odraczanie fr. différance − nadejście emancypacyjnego spełnienia, zaczyna przypominać Kanta z jego rozumieniem idei regulatywnych. Z tej perspektywy zatem wszelkie zbliżanie do realizacji sprawiedliwości i emancypacji musi być rozumiane jako w samej swej strukturze utopijne. Zdaniem Žižka, który powtarza w tej kwestii Lacana, to co Realne nie jest wcale zewnętrzne wobec systemu. Lacanowski podział na to, co Wyobrażeniowe (dziedzina obrazów, z którymi się identyfikujemy), 78 Michał Pospiszyl Symboliczne (przestrzeń języka) i Realne (traumatyczne jądro rzeczywistości, opierające się symbolizacji, ale – powtórzmy – wobec systemu niezewnętrzne), zachowuje w pełni swój materialistyczny i antydualistyczny charakter. Žižek tym samym jest jak najdalszy od tego, by rozumieć ten podział w sensie Kantowskim (gdzie Realnym byłby noumen, Symbolicznym fenomen czy pojęcie, a Wyobrażeniowym – być może Kantowska wyobraźnia jako władza spinająca obrazy do intelektualnej obróbki). Jeśli już Žižek Wszelka zmiana może się dokonać jedynie jako spięcie w ramach globalnego kapitalizmu odważa się porównywać trzy Lacanowskie rejestry do jakiejś triady, to do Kierkegaardowskiego podziału na to, co estetyczne, etyczne i religijne (Žižek 2007: 266, 267). Takie ujęcie powoduje, że to, co Realne, nie leży po drugiej stronie różnicy, ale jest efektem sublimacji (spięcia) w ramach tego świata. Jeśli zatem dla Žižka Realnym współczesnego świata jest konflikt klasowy, to wszelka zmiana, która – jak pokazaliśmy – powinna zaczynać się od pracy radykalnej negatywności, może się dokonać jedynie jako spięcie w ramach globalnego kapitalizmu. Rola teoretyka w tej sytuacji polegałaby na ciągłym rzucaniu w kierunku dominującej ideologii ukośnych spojrzeń, dzięki którym można by uzyskać efekt podobny do malarskiej anamorfozy, obnażając traumatyczne podstawy kapitalizmu. Co ciekawe, Žižek, będąc w tej kwestii zdecydowanie bardziej heglowski niż marksistowski, jak najdalszy jest od projektowania jakichkolwiek utopii11. Nie oznacza to jednak, że należy on do zwolenników neoliberalnego staus quo. Wręcz przeciwnie, rozwój jego koncepcji, począwszy od bardzo miękkiej teorii widmowej demokracji à la Derrida z okresu pierwszej angielskojęzycznej książki Žižka o Wzniosłymi obiekcie ideologii (2001), aż po ostatnie apokaliptyczne pozycję jak Od tragedii do farsy, czyli jak historia się powtarza (2011) czy Living in the End Times (2010a), jasno pokazuje, że mamy do czynienia z bardzo wyraźną, aczkolwiek nieco powściągliwą (bo wciąż czynioną z antyutopijnej psychoanalitycznej pozycji) próbą zmiany rzeczywistości. Jak wszystko zresztą na to wskazuje, zmiana, o którą tutaj chodzi, jest formalnie obecna już teraz w ramach aktualnie panującego systemu na poziomie pracy miłości, rozumianej jako afekt do tego, co skończone i niedoskonałe, opartej jednocześnie na pewnej preferencji. Zdaniem Žižka bowiem miłość nie może polegać na jakimś hipisowskim czy newage’owym umiłowaniu całego kosmosu, wszystkich ludzi i zdarzeń. Žižek nie lubi świata. Miłość jest u niego rodzajem przemocy, wprowadza twórczy stan nierównowagi w którym zostaje wybrane coś kosztem czegoś innego. Tylko takie rozumienie miłości, odniesione na wyższym poziomie do wspólnoty Ducha Świętego, daje jakąś nadzieję na przerwanie kapitalistycznego impasu handlu i wymiany (Žižek: 2008a). W tym sensie miłość nie jest tutaj drugim krokiem po negatywnym ruchu nienawiści o którym pisał ewangelista Łukasz, ale jest nim samym, sama mieszcząc w sobie potencjał twórczej przemocy. Od Chrystusa do Lenina i z powrotem Czy takie ujęcie rewolucji nie prowadzi wprost do totalitaryzmu? Jakie konsekwencje niesie ze sobą ruch, którego Žižek jest apologetą, a którego ostrze ma być – zgodnie z cytowaną wypowiedzią św. Łukasza – w całej swej negatywności skierowane na to, co dla podmiotu najcenniejsze? Choć jak sam wielokrotnie podkreśla, nie ma drugie- go tak radykalnego krytyka stalinowskich czy bolszewickich metod jak on, to z drugiej strony nie brakuje przecież fragmentów zdecydowanie afirmujących tę tradycję. Zatem, nawet jeśli zgodzimy się z tym że „W rezultacie powtórzenie Lenina nie oznacza powrotu do Lenina – powtórzenie Lenina wiąże się z akceptacją tego, że «Lenin jest martwy», że jego konkretne rozwiązania zawiodły, nawet monstrualnie zawiodły”, to co możemy powiedzieć na opinię Žižka, który dodaje, że „istnieje w nich iskierka utopii, którą warto ocalić”(Žižek 2006b: 625)? Wyjaśnienie znajduje się kilka zdań dalej: „Powtórzenie Lenina, oznacza powtórzenie nie tego, co Lenin z r o b i ł, ale tego, czego nie udało mu się zrobić, jego straconych szans” (tamże: 626). Czy to oznacza, że Lenin nie był dość radykalny? Ta makabrycznie niesmaczna odpowiedź nasuwa się sama. Tak, Lenin nie był wystarczająco radykalny. Zabrakło mu tej siły, której brakowało również Hitlerowi, Stalinowi i wielu innym, ale której − jak wszystko na to wskazuje − wystarczająco wiele miał Chrystus. Siła, której im brakowało, nie polega wcale na fizycznej przemocy, eksterminacji, gułagach czy Holocauście, ale na tym, by realnie zmienić rzeczywistość, ustanowić warunki, w których powstanie nowy porządek społeczny. Bardziej współczesnym przykładem tak rozumianej rewolucji mogłoby być zapewne przejmowanie fabryk przez oszukanych argentyńskich robotników po kryzysie, jaki opanował ten kraj w latach 2002–2003. Ludzie nie tylko wyszli na ulice, rzucając kamienieniami w banki. Robotnicy wywłaszczający zamknięte fabryki rozpoczęli zupełnie oddolną, nieinspirowaną politycznie inicjatywę, której efektem było stworzenie sieci całkowicie demokratycznie zarządzanych quasi-syndykatów. Robotnikom zatem nie zabrakło siły (choć sytuacja zarówno prawna, Wszystko co chcielibyście wiedzieć o chrześcijaństwie 79 jak i polityczna wcale im nie sprzyjała), wręcz przeciwnie: mieli jej wystarczająco dużo, by zmienić panujący w Argentynie porządek społeczny. Tak, Lenin nie był wystarczająco radykalny Takie rozumienie rewolucji unika zatem nasuwającego się zarzutu o kryptoplatonizm całej koncepcji. Choć nie brakuje w tekstach Žižka patetycznych fragmentów wzywających do walki w obronie Sprawy, walki, która jest jedyną sposobnością do tego, by uczynić nasze życie sensownym (Žižek 2006a: 130), to ostatecznie owo wezwanie domaga się wyłącznie delikatnej zmiany spojrzenia, myślenia i działania. To odmienne spojrzenie nie dotyczy w żadnym razie jakiejś konfesyjnej próby spoglądania ku górze, w nadziei na realizację mesjańskiej obietnicy, nie, dotyczy ono wyłącznie tego, a nie żadnego innego, świata – to w tym świecie, a nie w jakimś innym, obcym, ma dokonać się rewolucyjna zmiana, do której tak żywo nawołuje Žižek. Przypisy: 1 Sami przedstawiciele tego ruchu definiują swój projekt jako nie tyle premodernizm, co alternatywną wizję samego modernizmu, bliską w niektórych aspektach (jak dekonstrukcja różnicy na to, co naturalne i nadnaturalne, podziału na wolność i łaskę itp.) filozofii postmodernistycznej (por. Milbank 2008: 221). 2 Chodzi mi oczywiście o zaskakująco gładkie przejście od krytykowanej przez św. Augustyna pełnej demonów duchowości pogańskiej do duchowości wczesnochrześcijańskiej, w której miejsce demonów zajmują aniołowie (Augustyn 2002). 3 Taka lektura wiąże się na przykład w wypadku Vattimo z tym, co nazywa on nihilizacją chrześcijaństwa ze wszelkich platońskich (czyli twardych) wartości, która czyni miejsce dla ewangelicznie, czysto formalnie rozumianej miłości (Vattimo i Rorty 2010). 4 Co ciekawe, mimo zasadniczych podobieństw, jakie zachodzą między zwolennikami pierwszej strategii, a więc radykalną ortodoksją a New Age’em, Žižek skłonny jest współpracować jedynie z radykalnymi ortodoksami, czego efektem są choćby dwie ostatnie postsekularne książki słoweńskiego teoretyka, których współautorem jest właśnie Milbank. Sojusz ten zachodzi na wielu poziomach, przede wszystkim na poziomie krytyki oświeceniowego pojęcia sekularyzmu, które kazało do tej pory kroczyć myśli lewicowej i chrześcijańskiej zasadniczo różnymi drogami. Innego rodzaju współpracę nawiązują radykalni ortodoksi ze spekulatywnymi materialistami z kręgów Badiou. Polega ona na krytyce nowożytnej teorii poznania, w szczególności rzekomego przewrotu kopernikańskiego którego autorem miałby być Kant, a który zdaniem obydwu szkół był regresem do systemu ptolemejskiego, ponieważ ponownie traktuje człowieka jako centrum kosmosu (por. Meillassoux 2008). 5 Podmiot jest zbiorowy nawet w wypadku takiego, na pierwszy rzut oka, indywidualnego Wydarzenia jakim jest miłość, bo i w niej chodzi o parę na przykład Tristana i Izoldy, nie zaś o samego Tristana czy samą Izoldę (Badiou 2009: 57). 6 Świetnym przykładem tego typu partykularyzmu jest rezygnacja z pierwotnego projektu emancypacji kobiet w rewolucji francuskiej, kiedy uznano, że kobiety bardziej przysłużą się rewolucji, pełniąc obowiązki domowe niż aktywnie uczestnicząc w przemianach polityczno-społecznych, będących od tego momentu udziałem wyłącznie mężczyzn. Wydarzeniowość rewolucji legła w gruzach. 80 Michał Pospiszyl 7 Tym, co w polityce wyróżnia wydarzenia, na przykład rewolucję październikową, od pseudowydarzeń, na przykład rewolucji nazistowskiej, jest zdaniem Badiou potencjał równościowy, jaki niosą. Wykluczenie kogokolwiek z tego procesu zaprzepaszcza możliwość wydarzenia. Jak pokazuje Žižek (2011: 129), maksymę Badiou „Mieux vaut un désastre qu’un désêtre”, czyli trzeba zaryzykować wierność Wydarzeniu, nawet jeśli okaże się ono „mroczną katastrofą”, należy potraktować jako szczególnie aktualną właśnie dziś, w dobie kryzysu ekonomicznego. Jak sądzi słoweński teoretyk, mimo tego, że zdecydowana większość rewolucji wykorzystujących nierówności społeczne (takich jak nazizm, XX-wieczny komunizm czy dziś islamski fundamentalizm) skończyła się katastrofą, to nie możemy ani godzić się na liberalne dławienie rewolucyjnych emocji (w myśl zasady: antykapitalizm jest antysemityzmem), ani dopuszczać do tego, by rewolucyjne nastroje były przechwytywane na rzecz walki o charakterze faszystowskim. 8 Wynika to z witalizmu Badiou, bardzo krytycznego wobec Lacanowskiej interpretacji „popędu śmierci”. Badiou nie widzi żadnego potencjału w tak rozumianej negatywności, dlatego zdaniem Žižka będzie musiał szukać wyjaśnienia pozytywności Wydarzenia poza systemem. Takie negatywne (Lacanowskie) rozumienie śmierci miałoby w ujęciu Žižka chronić przed wszelkim niematerialistycznym dualizmem. 9 Douleuein to po grecku tyle, co wypatrywanie, ale także służenie (por. Heidegger 2002: 88). 10 Jeszcze w pierwszej anglojęzycznej pracy Wzniosły obiekt ideologii z 1989 roku Žižek bronił stanowiska co do zasady bardzo podobnego do Derridy. Te wczesne pomysły Žižka wiele zawdzięczały takim postmarksistom, jak Chantal Mouffe czy Ernesto Laclau. 11 Žižek nawet w pewnym momencie przyznaje rację nieco przeformułowanej pseudoheglowskiej tezie Fukuyamy o końcu historii. „Wraz z dzisiejszym globalnym kapitalistycznym porządkiem demokratyczno-liberalnym, z jego globalną refleksyjnością, osiągnęliśmy jakościową zmianę w porównaniu z dotychczasową historią, historia w pewnym sensie dotarła do swego końca i w pewnym sensie faktycznie żyjemy w społeczeństwie posthistorycznym” (Žižek 2008b: 362). Co dalej? Jeśli szukasz jakiegoś bardziej konkretnego przykładu wpływu chrześcijaństwa na lewicę, przeczytaj o nawróceniu Stanisława Brzozowskiego w eseju Jana Maciejewskiego. Slavoj Žižek, Kruchy absolut, przeł. Maciej Kropiwnicki, Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2009, stron 180, oprawa miękka, cena 34,90 zł. 81