Popko.pl - Warsztatowi "mistrzowie", a nie twój zamek z piasku

Transkrypt

Popko.pl - Warsztatowi "mistrzowie", a nie twój zamek z piasku
Popko.pl - Warsztatowi "mistrzowie", a nie twój
zamek z piasku
Niedawno zamieściłem ostrzegawczy tekst o byłych warsztatowcach., którzy obwołali się
awatarami i znawcami spraw duchowych, a już ruszyła lawina skarg na osoby, które wpadły w
ich sidła. Zaznaczam przy tym, że w sidła wpadają jedynie ci, którzy siebie ponad innych stawiali
i stawiają i tylko swoją egoistyczną radość promują. Jedynie im mile brzmią słowa oszustów,
zachęcających ich do stawiania na egoizm i podporządkowywania sobie innych. Zachęceni do
mobilizacji w zdegenerowaniu, opuszczają bliskich, żony i własne dzieci, a nawet co śmieszne, by
swoje wybory usprawiedliwić, zachęcają pozostałych warsztatowiczów do przybywania na
organizowane przez siebie kursy i wahadełkowania. Zachęcają ci, co od zawsze na ideę Boga i
pracy nad sobą spoglądali z ukosa, a innych, mając w pogardzie, wykorzystywali.
Teraz ci wspaniali ludzie wmawiają innym, że i oni są wspaniali i w swej doskonałości skończeni,
za to ich bliscy to nieudacznicy i wykolejeńcy. Jak twórczo widzą się wyższymi, wstyd
wspominać. Zanika potrzeba bycia pomocnym, wspierającym, otwierającym w innych świat
szczęścia. Zapomniana się o danym słowie i przyrzeczeniach.
Dlaczego tak się dzieje, wytłumaczyłem w videoblogu. Ukazałem przyczyny degeneracji pewnych
osób i powód, dla którego "oprogramowują" teraz niegdysiejszych znajomych. A wszystko dla
poparcia ułudy o swojej wielkości i doskonałości, jak i dla potrzeby finansowego
wykorzystywania tych, których raczą sfingowaną prawdą. Zakodowane w nich duchowe lenistwo
i znieprawienie ściągnęło popierające ich siły ciemności i zaczęły się masowe opętywania na
organizowanych przez nich spotkaniach. Pokrzywdzeni płaczą, a krzywdzący nawet tego nie
widzą. Nie widzą tego, że krzywdzą najbliższych, choć mieli być dla nich opoką. W imię czego tak
się dzieje? W imię jakich racji ojciec zostawia dzieci i zarobioną po uszy partnerkę? Dlaczego
matka-teściowa nagle, tak jakby znikąd mści się teraz na rodzinie za to, że nie słuchają o tym,
czego się od owych manipulatorów dowiedziała? Skąd nagłe choroby i upadek egzystencji u
wielu z tych, którzy odmówili uczestnictwa na pokazach sił ciemności?
Po pierwsze dzieje się tak dlatego, że ogłupiane i niszczone osoby są słabsze energetycznie on
programujących ich ludzi, a po drugie mniej od nich wiedzą. Mniej, bo nie przyłożyli się do
zapanowania nad energią własną i energią przestrzeni. Wiedza, którą przekazuję, wydała im się
mało istotna. Teraz płacą za to ruiną zdrowia i życia, płacą za to, że ich autentyczni oprawcy
skryli się za twarzami ich bliskich, których otumanili i od siebie uzależnili.
Piszę to po to, by cierpiący w końcu zrozumieli, że tak naprawdę jedyną przyczyną ich udręki nie
są manipulujący innymi ludzie ani zdradzający ich bliscy, ale ich własne lenistwo w pracy nad
sobą i niewiedza. Ich ciągle przewijająca się w tle życia energetyczna i duchowa słabość. Nie
wystarczy w chwili kryzysu zatonąć w modlitwie lub w rozpaczy zapisać się na konsultacje, to za
mało, by przeciąć ciemne nici uzależnienia u tych, którym owo uzależnienie pasuje. Nastał dzień
próby dla wszystkich, którzy nie odbudowali do tej pory swojej mocy energetycznej i duchowej.
Niech nie liczą na to, że nagle, bo oto proszą Boga o wsparcie, że nagle życie zwróci im bliskich,
zdrowie i walącą się na łeb i szyję egzystencję. Powiem nawet więcej: ich obecnym oprawcom i
krzywdzicielom wszystko może się nawet lepiej ułożyć.
Strona: 1/7
http://www.popko.pl/warsztatowi,mistrzowie,post.xhtml
[2017-03-07 11:05:29]
Egoistyczna prosperita może potrwać miesiąc, kila miesięcy, rok, ale i tak się skończy, skończy
dokładnie w tym samym momencie, w którym wasze zagubione serca rozświetli mądrość i
dobroć. Wtedy was dojrzą i pojmą, co uczynili. To wasz czas próby i zwycięstwa, nie ich. Nie
obrażajcie się więc na swoich oprawców, a wręcz przeciwnie, rozumiejąc zasady energetycznej i
duchowej gry, odważnie stańcie na szachownicy życia i potrząśnijcie własną mocą. Tylko nie
zasypiajcie na niej jako pionek do bicia. W samotni, ale przy wsparciu rozumiejących całą
sytuację przyjaciół, przedzierzgnijcie się w białego konia i zaszachujcie czarnego króla i czarną
królową, zamknijcie w swojej dłoni zło i występek.
Pamiętajcie jednak, że zmiany wprowadzają tylko ludzie silni i nie zapominający o świetle,
słowem: ludzie "wiedzący". By takimi się stać, jeszcze raz obejrzyjcie wideoblog, jeszcze raz
zastanówcie się nad sobą, na powrót odbudujcie drogę do Świątyni Serca i od nowa zasiądźcie
na ławce zwierzeń. Gdy to uczynicie, odnajdziecie spokój i szczęście, ale - powiadam wam - nie
każdego będziecie chcieli potem przyjąć w swoje progi. Nie dlatego, że zniknie wasza miłość do
nich, ale dlatego, że wielu z obecnych dręczycieli ze wstydu nie będzie jej w stanie przyjąć.
O obowiązku pracy nad sobą wspominam z powodu przekazu, jaki spłynął do jednej z
pokrzywdzonych pań, a naszej koleżanki, w którym zabroniono mi jakichkolwiek działań
oczyszczających. Gdybym to zrobił, niczego by się nie nauczyła, a partner dalej żyłby manią
wielkości, jaką w nim podsycają manipulatorzy, i nadal dawałby się urabiać, wierząc w
odczytywane przez nich bzdury. Dokonał wyboru, zostawił partnerkę w najtrudniejszej dla niej
chwili, bo z dziećmi na głowie i brakiem funduszy, i musi to on sobie w końcu w pełni
uświadomić. Gdybym przywrócił dawny układ sił, prędzej czy później działające przez
nikczemnych ludzi zło znów by w nim wzbudziło wątpliwości i agresję i znów by odszedł od
rodziny, myśląc tylko o własnej wygodzie. A tak, gdy zdradzona i opuszczona kobieta odzyska w
sobie światło, to ona, a nie zło, zadecyduje, jak ma wyglądać jej przyszłość.
W jednej z jej odsłon ujrzałem dzień, w którym skruszony ojciec na daremno próbuje wzbudzić w
porzuconym synu litość i miłość do siebie. Nic nie osiągnie, nawet klątwa rzucona na obecnych
manipulatorów nic nie da, bo ci już od dawna są przeklęci. Przeklęci za całe zło, którego są
źródłem i strażnikiem. I też oni zabiorą ze sobą do grobu cała synowska miłość, zabiorą, bo
wyrodny ojciec sprzedał ja za judaszowskie srebrniki.
Pamiętaj, człowieku, jak nie ma w tobie jeszcze szacunku dla życia, dla drugiego człowieka i dla
Boga, to i ciebie wciąż nie ma na duchowym firmamencie, choćbyś taki obraz siebie malował
kościelnymi odpustami. Jak nie krwawi ci serce na widok cierpiącego i ręka się ku niemu nie
wyrywa, to nie ma cię nawet wśród ludzi. Pytanie więc, kim jesteś i kto cię widzi?
A jeśli jeszcze w myśli, słowie i czynie kogokolwiek krzywdzisz, to wiedz, że jesteś obecny tylko
jako fala ciemności, która się o ciebie po śmierci ciała fizycznego niewątpliwie upomni.
Spytaj się więc siebie samego, jak to się stało, że nagle zmieniły ci się poglądy i stosunek do
ludzi, bo może to nie są twoje poglądy ani twój do braci stosunek. A jak jeszcze pamiętasz to,
czym jest modlitwa, to proś Boga o wsparcie, ale nie dla siebie, bo ty już wszystko wiesz, tylko
dla tych, których od siebie odepchnąłeś, o których zapomniałeś i którymi wzgardziłeś. W blasku
ich cierpienia twoje cele się nie liczą.
Słowo do złych ludzi: jeśli barometr pozytywnego myślenia nic nie wskazuje, to nic wam już nie
pomoże, nawet Bóg, od którego się odcięliście. Wypada tylko mieć nadzieję, że osoby przez was
Strona: 2/7
http://www.popko.pl/warsztatowi,mistrzowie,post.xhtml
[2017-03-07 11:05:29]
skrzywdzone nie zapomną o was w chwili, gdy będziecie sądzeni, bo tylko oni będą w stanie
skrócić wasze męki. Więc na wszelki wypadek ich nie zabijajcie.
Fałszywi ezoterycy
Publikacja: 2013-03-14
Gdy pisałem ten tekst, w domu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Wśród domowników co chwilę
pojawiały się silne napięcia i rozedrganie, a co jakiś czas w każdego uderzały fale
nieprzyjemnego gorąca. Choinka się trzęsła, a mi na kilkanaście sekund wyłączyła się
świadomość, w wyniku czego moja własna ręka dwukrotnie skasowała pisane teksty, wyłączając
przy okazji komputer. Dopiero gdy odzyskałem przytomność umysłu, pojąłem, że sam obowiązek
pisania o pewnych osobach utworzył z nimi port komunikacyjny, przez który weszły do mojej
przestrzeni siły, jakie tamtymi osobami rządzą. I co zrozumiałe - poprzez owe osoby także tymi,
którzy się z nimi stykają. Sprawa jest o tyle poważna, że w wyniku działań tych osób u wielu
naszych już posypało się życie, związki i zdrowie.
Dwukrotnie skasowane teksty zawierały właśnie opis tego, jak doszło do całego zamieszania i jak
należy strzec się ludzi, który własny interes wynieśli ponad szczęściem innych. A nade wszystko,
jak ustrzec się pokusy sięgania po judaszowskie srebrniki. A nasilenie takiej właśnie tendencji
wyraźnie widać w naszych szeregach. Ulegają jej niemal wszyscy ci, którzy zaczęli poprawnie
odnajdywać się w przestrzeni energetycznej i duchowej, którzy doświadczyli tych przestrzeni i
nauczyli się z nich korzystać. Wiedząc więcej od innych, stali się dla pozostałych autorytetami.
Niestety, autorytetami informacyjnymi, ludźmi posługującymi się niedostępną dla innych wiedzą,
ale nie autorytetami po doświadczeniu. Jednak dość szybko zrodziła się w nich potrzeba
korzystania z tej przewagi, przez co bez skrupułów programują i podporządkowują sobie tych,
którzy tylko dlatego im zaufali, że pokojarzyli ich obecność z moją osobą.
Zresztą coraz częściej przychodzą na warsztaty ci, co w ogóle nie zamierzają nad sobą pracować,
ale postanowili za psie pieniądze dowiedzieć się tego, czego w całości nie uczą nawet w tajnych
stowarzyszeniach. U nas są wolnymi strzelcami, zaś tamte organizacje wiążą adeptów bolesnym
paktem całkowitego podporządkowania. Tu robią, co chcą, bo przecież w myśl Prawa Wolnego
Wyboru mają wolną rękę we wszystkich swoich poczynaniach, tam zaś oddają własne imię i
podlegają określonym obowiązkom. Konia z rzędem temu, kto by z tej okazji nie skorzystał.
Osób, które łowiły i łowią, które zdobywali i zdobywają (także podczas warsztatów) oddanych
sobie sympatyków, jest, było i będzie zawsze pod dostatkiem. Umiejętnie tworząc więzi sympatii,
zachęcając innych do utrzymywania aktywnej znajomości, zapewniając o swoim
współodczuwaniu, poświęcając "rybkom" swój cenny czas, niszczą w upatrzonych ludziach
wszelki opór i jakiekolwiek podejrzenia o niecne zamiary. Otumaniają zwłaszcza tych, dla
których stanowią wzór do naśladownictwa. Epatują wiedzą i ezoterycznym wyrobieniem.
Ponieważ już widzą, słyszą i nieźle potrafią się poruszać po innych wymiarach, w oczach
"pospólstwa" tworzą wizerunek półbogów, po czym wykorzystują ich materialnie, emocjonalnie i
Strona: 3/7
http://www.popko.pl/warsztatowi,mistrzowie,post.xhtml
[2017-03-07 11:05:29]
uczuciowo, czyli zachowują się dokładnie tak, jak każda "ludzka gnida", o której bez przerwy
mówią. Proszę wybaczyć to obcesowe słowo, ale możemy posłużyć się jeszcze innym, bardziej
precyzyjnym i dosadnym, które jest nam znane pod kryptonimem "zdzierania skórki z banana" i
"wielkanocnego jaja".
By tym oszustwom zapobiec, a jednocześnie obrabianym osobom pokazać, że i ich energetyka i
duchowość wcale nie wygląda tak ładnie, jak to wynika z ich odczytów, Góra odłączyła dziś od
"światła" wszystkich tych, którzy w świetle ukrywali swoją niedoskonałość czy znieprawienie. Od
dzisiaj nikt, kto przyjedzie na warsztaty, a nie będzie nad sobą pracował, nie będzie mógł
korzystać z uruchamianego dla niego kanału bratniego. Zaczyna obowiązywać sprawiedliwość
boża, która mówi o tym, że już nikt więcej nie będzie dla innych koniem trojańskim ani
pociągowym. Także ja.
Ujmę to bardziej obrazowo. Jak ktoś był dotychczas zdeformowaną i dziurawą dętką, do której
pompował powietrze warsztatami i wahadełkowaniami (sztuczny kompresor), co potwierdzał
manometr (skala poziomów duchowych), to mógł ten fakt zręcznie wykorzystać i mydląc oczy
mniej obeznanym w temacie duchowego rozwoju braciom, stworzyć w ich umysłach wizerunek
mocniejszego i doskonalszego człowieka, niż to w rzeczywistości było.
Z przerażeniem obserwuję na warsztatach to, co nie powinno mieć miejsca: jak jeden drugiego
osacza i go wykorzystuje, jak walczy o jego kasę, o uczucia i o ciało, jak pyszniąc się swoją
wyższością, upodla go, a potem upodlonego i wykorzystanego zostawia samemu sobie, nie
pytając nawet, co się z nim dzieje. Konsultacje z pokrzywdzonymi odsłaniają także to, co dzieje
się w sferze doświadczeń osobistych poza warsztatami. A tam trwa dramat "rybek" schwytanych
w pułapkę. Jedne, nie podejrzewając niczego złego, padają ofiarami wkodowanej namiętności,
inne - nagminnie korzystają z pomocy (konsultacji) swych pocieszycieli i "sympatyków", ani się
domyślając, że to właśnie za ich sprawą padają im związki i finanse.
Nastał w końcu czas mówienia prawdy wprost. Choć ten czas obowiązuje od dziś i tylko w
naszych szeregach, niemniej nie będzie już więcej ukrywania się ludzkiego zła pod płaszczykiem
braterskiej użyteczności. O 18.30 10.04.2013 roku Góra ucięła wszystkie moje wiązki łączące
mnie z kimkolwiek. Stałem się wolny w doświadczaniu siebie i tą samą wolnością obdarzyłem
innych. Każdy warsztatowicz, i nie tylko, może spojrzeć w tej chwili na skale i odczytać całą
prawdę o sobie samym.
I nigdy więcej nikogo na trwale nie podłączę pod własne i duchowe pasma. Nie dlatego, że nie
chciałbym, by napawał się widokiem ruchu wskaźnika na wykresach, ale dlatego, że wszystkie
pasma oddałem Bogu. ZJP przestał istnieć. A wraz ze mną wasze oszukańcze parametry.
Jak ta mistyfikacja działa, zdałem sobie sprawę podczas jednej z konsultacji, kiedy to
zachłyśnięty odczytywanymi parametrami warsztatowicz uznał, że wybaczył już swojemu ojcu to,
że ten nie dopuszczał go do udziału we własnej firmie, czego oczywistym na to dowodem był
ruch wahadełka na skali. Na nic zdały się moje słowa o tym, że warsztatowicz utrzymuje ten stan
sztucznie, korzystając z technik pomocniczych, co z prawdą nie ma nic wspólnego.
Warsztatowicz niezmiennie tkwił w przekonaniu o swojej cudowności, czemu jawnie przeczyły
jego pozostałe słowa.
To dokładnie jak z zapewnieniem troglodyty o tym, że wybranka go kocha, ponieważ wciąż z nim
jest. Przy czym ani słowo nie pada o tym, że wybranka siedzi w klatce i że oberwała w głowę
Strona: 4/7
http://www.popko.pl/warsztatowi,mistrzowie,post.xhtml
[2017-03-07 11:05:29]
łomem po to, by do owej klatki trafić. Horror.
W tym samym stylu działa pewien mężczyzna, który od niemal roku przyjeżdża na warsztaty
tylko po to, by programować i urabiać pod siebie młode kobiety. Umawia się potajemnie z nimi,
wykorzystuje emocjonalnie, a potem porzuca, zarzucając im jeszcze, że próbują go ograniczać w
jego doświadczaniu życia, co stoi w sprzeczności z tym, co mówią zaświaty. Na szczęście, a może
na nieszczęście, godzinę temu przestały działać jego utrzymywane "kompresorem" parametry.
Sztuczna moc odeszła, a choroba, która zmalała, wkrótce go pochłonie, zmuszając do złożenia
pokłonu bożej sprawiedliwości.
Historia innego duchowego osiłka jest równie smutna. Przyjeżdżał na warsztaty dłuższy czas.
Zyskał sympatię wszystkich i często udzielał się podczas modlitw. Niestety, nigdy nad sobą nie
pracował, a swoje podkręcone parametry zawdzięczał tylko ładowaniom podczas warsztatów.
Gdy mówił "kocham", miał na myśli wyłącznie ukontentowanie z poddaństwa osaczonych osób.
Za to je kochał. Szybko nauczył się jasnowidzenia i posługiwania skalami, nadto obeznał z
tematyką, dzięki czemu zyskał szacunek i uznanie. Szacunek oparty na mistyfikacji i udawaniu
przyjaźni.
Ponieważ życie osobiste wyraźnie mu się nie układało i już kilka lat wcześniej podjął prawną
próbę uwolnienia się z formalnego związku, niesiony wizją własnego szczęścia i wolności,
ponownie zdecydował się na wniesienie sprawy rozwodowej. Ostatecznie postanowił rozstać się z
osobą, o której wypowiadał się wyłącznie negatywnie. Decyzję podjął po tym, jak poznał młodą,
atrakcyjną dziewczynę. Taki miód, po którym warto palce lizać. Do tego stopnia otumanił
(przekupił prezentami) dziewczynę, że ta uwierzyła jego słowom o dozgonnej miłości i porzuciła
dobrze płatną pracę i partnera, z którym mieszkała. Przeprowadziła się do naszego wspólnego
znajomego. Wkrótce potem, gdy nie chciała wykonywać jego poleceń, bezwzględnie wyrzucił ją z
wynajmowanego mieszkania, ani się pytając, co teraz zrobi: za co będzie żyć i gdzie mieszkać.
Gnojąc ją każdym gestem i słowem, wykopał ją w końcu za drzwi. Wykopał za to, że nie chciała
mu się całkowicie podporządkować. Wyrzucił "ubóstwianą" osobę w ciąży, bez grosza przy sobie
i bez nadziei na lepsze jutro. Dokonał tego człowiek, który uważał się za lepszego od innych z
powodu odczytywanych na skali parametrów.
Kilka dni przed dramatycznym rozstaniem oboje przyszli do mnie, pytając, co mają począć. Miast
odczytu, Góra poleciła mi, by nagrali na dyktafon to, co chcą im moimi ustami przekazać. Jakież
było zdziwienie naszego kochanego warsztatowca, gdy Góra wzięła osaczoną i oprogramowaną
dziewczynę w obronę, a jemu wygarnęła całą prawdę o nim samym, o ich związku i o jego
rodzinie. Pół godziny później rzucał on skalami i Orinem o ścianę, krzycząc, że Popko może go w
"dupę" pocałować.
A ja tylko posłużyłem jako medium.
Końcem końców dziewczyna wylądowała na ulicy, a miesiąc później za pożyczone pieniądze w
innym kraju usuwała niepożądaną ciążę, bo w Polsce nie jest to legalne. Ale to jeszcze nic.
Najbardziej zaskakujące jest w tym wszystkim to, co ów "mistyk" opowiadał jej podczas
stosunku: "Nie martw się, jestem Bogiem, mam taką moc, że kontroluję swoje nasienie. Nigdy
nie zajdziesz w ciążę". Czy mam coś więcej dodać? Może tylko to, że to nie jego pierwszy
oszukańczy wyczyn w naszych szeregach, że i mnie skrzywdził i że zawsze drwił z Boga, siebie
na jego miejscu stawiając.
Strona: 5/7
http://www.popko.pl/warsztatowi,mistrzowie,post.xhtml
[2017-03-07 11:05:29]
Ten człowiek nie umarł. Żyje i ma się dobrze. Wrócił na łono rodziny, mówiąc, że to ja byłem
przyczyną jego "zagubienia". By pokazać skruchę, odesłał mi skale. Nie wiem tylko po co, skoro
nadal prowadzi ezoteryczną działalność, takimi samymi skalami się posługując. Wciąż ogłupia
ludzi, głosząc prawdy, które przekazują inni, a które nie są jego osobistym doświadczeniem.
Wciąż wciąga ludzi w modlitwy i zaprasza na wahadełkowania. Co gorsze, prowadzi konsultacje.
Rzecz w tym, że moc od niego odeszła, że nic nie potrafi, że nie uzdrawia ani niczego nie kasuje,
choć za to właśnie bierze pieniądze. Kto z nim się zetknie, wcześniej czy później pada. Czasem
rany są tak głębokie, że muszę się nieźle napracować, by naprawić to, co on zniszczył.
I pomyśleć, że to wszystko stało się tylko dlatego, że ten człowiek woli być ezoterykiem i
wykorzystywać innych, niż chwycić się łopaty, co właśnie robi jego pracowita, dotychczas
pogardzana przez niego połowica. I wielu ludzi korzysta z jego usług, mając zapisany w pamięci
obraz osoby radośnie uczestniczącej w warsztatach. Uczestniczyć w warsztatach, a pracować
nad sobą, to dwie różne rzeczy. Wejść z wycieczką na Wiejską, a być prezydentem - tak samo.
Kolejny rodzynek, tchnięty ideologią owego "przyjaciela" usłużnych kobiet, pozazdrościł bardziej
doświadczonemu koledze i podczas konsultacji zapytał się mnie wprost, czy może prowadzić
wahadełkowania na własną rękę (chodziło o umieszczenie tej informacji na mojej stronie), bo
ludzie go o to proszą. Odpowiedź Góry była jednoznaczna: posługiwania się wahadełkiem i
tłumaczeniem skal może zajmować się każdy człowiek. Takie spotkania każdy ma prawo nazwać
wahadełkowaniem. Rzecz w tym, że my wahadełkowniem nazywamy mistyczne wejścia w
duchowe przestrzenie, odczytywanie linii czasu i przestrzeni, uwalnianie ludzi spod wszelkich
ograniczeń i uczenie ich prawdy o sobie i trafności własnych wyborów, jak i działań na całości
materii. A to już co innego, niż nauka posługiwania się wahadełkiem. Gdy mu to przekazałem,
ujrzałem taką nienawiść w jego oczach, że się przestraszyłem.
No to się w takim razie pytam, czy ma prawo o duchowości i Całości Wszechrzeczy uczyć ten, kto
tylko o duchowości i Wszechrzeczy słyszał? Kto nie ma niczego przepracowanego i na każdego
człowieka patrzy okiem drapieżnika i zdobywcy? Kto zmarnował swój własny związek, a ostatnią
partnerkę tylko upokarzał i wykorzystywał? Czy taki człowiek ma prawo uczyć innych tylko
dlatego, że jeździł na warsztaty i na wahadełkowania? Nie ma! Ja nie jestem ezoterykiem i nigdy
nie zniżę się do mówienia o tym, czego nie znam z autopsji. Inaczej umarłbym w dniu swoich
narodzin.
Ale jeszcze ciekawsze było zakończenie mojego spotkania z owym "mistrzem samego siebie".
Otóż ujrzałem, jak obaj panowie (ów mistyk od dezintegracji mocy własnego nasienia i spec od
wahadełkowań) pozostają z sobą w przyjacielskiej komitywie, jak ustalają, w jaki sposób oderwać
ode mnie ludzi uczestniczących na warsztatach i na wahadełkowaniach i jak przekształcić ich w
dojne krowy. Myślałem, że zwymiotuję. I aż dziw bierze, że owi "ezoterycy" uważają, że ja ich
szwindlu nie widzę, choć osobiście ich uczyłem jasnowidzenia. Zaskakująca jest ta siła iluzji
wobec samego siebie.
Iluzji? Nie. W ich przypadku owa nie istnieje. Głód autorytetu i mocy, pasożytnictwo i lenistwo
doprowadziły do podpisania paktu z diabłem. Za kilka groszy sprzedali własne dusze. Ale dopóki
ja żyję, nie sprzedadzą żadnego z was, o ile ów poprosi światło o wsparcie.
...
Przepadł kompresor pompujący butę i samouwielbienie. Od teraz każdemu możecie przyjrzeć się
Strona: 6/7
http://www.popko.pl/warsztatowi,mistrzowie,post.xhtml
[2017-03-07 11:05:29]
w prawdzie o nim samym. Sięgnijcie po skale i ujrzyjcie wszystko, nie wstydząc się wahadła i
własnej inteligencji.
...
Wszelkie skojarzenia z osobami nie wymienionymi z imienia mogą rodzić podejrzenie, że za
pomocą tego tekstu chcecie "uporządkować" własne nierozliczone sprawy. Odradzam tego typu
postawę.
Strona: 7/7
http://www.popko.pl/warsztatowi,mistrzowie,post.xhtml
[2017-03-07 11:05:29]