praca dyplomowa obroniona w lipcu 2008 roku
Transkrypt
praca dyplomowa obroniona w lipcu 2008 roku
Akademia Sztuk Pięknych we Wrocławiu Wydział Grafiki Tomasz Jakub Sysło FLUX [to, co widzę, to co wiem?] Praca magisterska napisana pod kierunkiem Prof. Wiesława Gołucha z Katedry Sztuki Mediów Pracownia Grafiki Intermedialnej Recenzent: Paweł Jarodzki, BWA AWANGARDA Wrocław 2007 1 Świat, który widzimy jest złożony z pojedynczych klatek, mruganie powiekami oczu oddziela nam te klatki od siebie. Separuje w sposób niezauważalny te obrazy. Przyspieszone mruganie powiek lub jego brak tworzy przepływ, strumień. On nas otacza, tkwimy w nim, pływamy. Nasze oczy widzą, mózg rejestruje. Jest percepcja. Mamy pewność zawsze, że gdy zamykamy oczy i je po sekundzie otwieramy, znajdziemy się w tym samym miejscu i czasie, mamy pewność jedności. Hmmm, gdyby tak nie było? Zamykamy oczy patrząc na okno w pokoju; w mieszkaniu gdzie żyjemy, znamy każdy skrawek przestrzeni i otwieramy po chwili, będąc w Kairze i patrząc na piramidy… fajnie. Wydaje mi się, że sztuka video-art nam to umożliwia. Sen. Cud. Czy tak niedoskonały sposób widzenia świata poprzez nasze oczy-zmysły jest wierny próbując pokazać to, co nas otacza? Sto lat temu, gdy kino, film, fotografia dopiero raczkowały, takie eksperymenty - jedyne możliwe na ten czas techniczne możliwości - nadawały nowy wymiar prezentacji i przedstawieniom naszej przestrzeni. Czy w dzisiejszych, cyberdigitalnych czasach jesteśmy w stanie unaocznić sobie świat widziany poprzez nasze mrugające powieki? Czy będziemy w stanie go zaakceptować, czy nie będzie on kaleki? Jesteśmy dziś przyzwyczajeni do idealnych obrazów, megapikseli, highendowych oraz high-definition wizji, ostrych kolorów, doskonałego dźwięku … 2 Czy artystyczna wizja świata, który mnie otacza jest do zaakceptowania i dziś? Czy próba przefiltrowania obrazów przez technologię i własną wrażliwość by stworzyć swoistą esencję, nieobciążoną „dłużyznami”, z jakich składa się w większości egzystencja, zaowocuje stworzeniem frapującego tworu wizualnego?.. Oto problem artystyczny, którego dotyczy mój FLUX. To także problem filozoficzny czy też mentalny, dotyczący postrzegania szeroko pojętego wszechświata nas otaczającego. Problem, że aż oczy bolą … Każda istota od wieków, miliardów lat separuje natłok obrazów, było tak zanim staliśmy się ludźmi. To na wpół atawistyczne przypatrywanie się zmianom w otoczeniu i interakcjom w nim się zdarzającym, kodowanie zjawisk, zdarzeń i postrzeganie związków przyczynowoskutkowych – to także jest przyczyną nabywania pewnych odruchów, kreowania wrażliwości. Wygenerowane przez świat zewnętrzny bodźce przyczyniają się do rozwoju człowieka od niemowlęctwa, począwszy od wytworzenia przez organizm włókien mielinowych w pierwszych miesiącach życia poprzez rozwój fizjologiczny, ruchowy aż po intelektualny i emocjonalny – gdzie można też umiejscowić wrażliwość estetyczną. Reagowaliśmy i dalej reagujemy na to, co dzieje się wokół. Przez tysiące lat człowiek zmieniał się podobnie jak przez wieki dokonała się ewolucja postrzegania przez nas świata i zamykania go w przekazie obrazkowym. Obserwując zmieniające się otoczenie, próbowaliśmy je opisywać. Powstawały klatki wycięte ze zdarzeń, portrety wycinków czasu, te wszystkie początki zapisu: rysunki w jaskiniach, naskalne malowidła, sceny polowań i życia człowieka. To były też formy komunikacji, przekazania idei i myśli. Później był tego ogrom, tych wycinków – krótszych lub dłuższych. Spróbuję sprecyzować nieco moje spojrzenie na to, co mnie otacza, to jak postrzegam - w oparciu o rys historyczny i może mentalno-filozoficzny... Nie będą to puste dywagacje. To będzie mój przepływ – flux. Flux jaskiniowca w zetknięciu z historią, technologia i światem zastanym… 3 FLUX - tłumaczenie ang.: flux n m upływ; m strumień; m przypływ; m przepływ; fpl ciągłe zmiany; m topnik [techn.] ROZWÓJ TECHNICZNY ŚRODKÓW KOMUNIKACJI [wersja subiektywna by tsy] · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ok.30 tys. p.n.e. malarstwo naskalne ? pergaminy ? pieczęcie ? freski [...] ok. 1440 – druk książki ok. 1500 ‘widzenie dwuoczne’ leonarda da vinci 1609 – gazeta ok. 1600 pierwsza akwarela ‘stereo’ 1839 – fotografia 1840 – telegraf elektryczny 1860 – fotografia stereo 1876 – telefon 1877 – gramofon 1895 – film 1904 – radio (1914 - pierwsze regularne audycje) 1908 – radiotelegraf 1920 – dalekopis 1935 – książka kieszonkowa 1950 – magnetofon 1969 – internet dla celów wojskowych 1971 – telewizja satelitarna 1978 – komputer osobisty 1983 – odtwarzacz CD 1990 – cyfrowy telefon komórkowy 1990 – powszechnie dostępny internet i multimedia 1994 – dvd 1995 – mp3 2005 – blu-ray oraz hd-dvd 2006 – flux J 4 rozwój i udoskonalanie istniejących środków przekazu Ludzie od niepamiętnych czasów czuli potrzebę porozumiewania się. Komunikacja międzyludzka stanowi podstawę każdej kultury i najprościej mówiąc, jest to proces, w którym nadawca, a więc pewna osoba, czy też osoby, formułuje przekaz i adresuje go do odbiorców. Dzięki temu, że wymieniamy się w sposób zrozumiały dla obydwu stron informacjami, świat idzie naprzód. Nie byłoby postępu cywilizacyjnego, gdybyśmy nie potrafili się dogadać, wymienić pomysłami, spostrzeżeniami, uwagami, a przede wszystkim ideami. To wszystko pcha nas do przodu. Komunikacja odbywa się za pomocą mowy, pisma, druku, przekaźników elektronicznych. Wszyscy posługujemy się językiem, a słowo mówione było pierwotnym medium komunikacji człowieka. Ze względu na nietrwały charakter tego środka przekazu, najstarsze ludzkie komunikaty się nie zachowały. Być może prawdopodobnie początkowo istoty ludzkie porozumiewały się za pomocą chrząkania, chrumkania, porykiwania i pokwikiwania, czyli dźwięków nieartykułowanych. Z pewnością też duże znaczenie miała mowa ciała, machanie rękami, czyli przekaz niewerbalny. Człowiek, co stwierdził już Arystoteles, jest istotą społeczną, która ze swej natury potrzebuje innych ludzi. Żyjąc razem, musi kontaktować się z innymi, sygnalizować im swe stany psychiczne oraz swe zamiary. Wymaga, zatem opanowania zdolności wyrażania myśli i przekazywania ich innym. Wiele gatunków zwierząt, zwłaszcza stadnych, przekazuje sobie sygnały do walki, zalotów, odnajdywania pożywienia. Jednak zwierzęta, wydając różnorodne głosy, operują, co najwyżej sygnałem dźwiękowym. Praludzie, którzy nie potrafili mówić, wyginęli. Być może zostali wytępieni przez istoty mówiące. Fundamentalna rola języka i mowy dla gatunku homo sapiens nie ulega wątpliwości. Zasada symbolizmu – pisał Cassirer – ze swą uniwersalnością i możliwością powszechnego zastosowania jest magicznym kluczem, owym „Sezamie, otwórz się”, dającym dostęp do specyficznego świata człowieka, do świata kultury. Słowo jako symbol przenosi myśl w sfery tak 5 realne, jak i imaginacyjne, w przeszłość i przyszłość na równi z teraźniejszością. Jest zarazem słowo czymś zewnętrznym, docierającym do innych, a więc z uwagi na swą fizyczną formę jest instrumentem komunikacji społecznej. W uzupełnieniu dziedziczenia genetycznego istoty ludzkie wytworzyły unikatowy mechanizm dziedziczenia społecznego. Człowiek nabywa umiejętności życiowych nie tylko naśladując swych rodziców, ale przede wszystkim ich słuchając. Dzięki niemu młode pokolenie korzysta z wiedzy pokoleń poprzednich. Oprócz rodziców również pozostali żywi i umarli członkowie społeczności przekazują mu ujęte w symbolicznej formie to, co przemyśleli, odczuwali, czynili. Mowa ludzka jest medium społecznym – środkiem przekazywania myśli od jednej osoby do drugiej. Zarówno najprostsze, jak i najbardziej skomplikowane wypowiedzi, opierają się specyficznej ludzkiej zdolności i umiejętności: języku i mowie. Są podstawą komunikowania interpersonalnego, bezpośredniego i osobowego. Ten sposób komunikowania był i pozostaje fundamentalną formą porozumiewania się ludzi, której media w różnoraki sposób służą, wzbogacają, a wyjątkowo zastępują.1 Naturalna komunikacja międzyludzka rozwinęła się w czasach prehistorycznych, niepamiętnych. Osiągnęła szczyt doskonałości w starożytnej Grecji i Rzymie. Czy jednak nadal komunikujemy się jak dawni Grecy lub Rzymianie? W fundamentalnym sensie tak: komunikacja w rodzinie, gronie przyjaciół, rówieśników, jest bardzo podobna. Inne są dzisiaj tematy rozmów, inne formy argumentacji. Ale znając klasyczną grekę lub łacinę moglibyśmy się porozumiewać w antycznych Atenach lub starożytnym Rzymie. Czy zatem przez wieki nic się nie zmieniło? Wystarczy pomyśleć o przybyszu z przeszłości, który miałby ogromne kłopoty we współczesnym środowisku miejskim ze zrozumieniem funkcjonowania dziesiątków urządzeń i aparatów, choć być może poradziłby sobie z ich użyciem (np. telefonu, kamery video). Wszystkie te techniki, narzędzia lub materiały określane łącznie mianem mediów, usprawniają porozumiewanie się. Tworzą też przekazy wykraczające poza 1 Tomasz Goban-Klas, Nowe media w społeczeństwie informacyjnym, Wprowadzenie, str.1 6 formy głosowe. Przykładowo, człowiek potrafi wydawać różne dźwięki, niemniej dopiero instrumenty muzyczne rozszerzają ich gamę i są niezbędne dla rozwoju sztuki muzycznej. Jedną z funkcji mediów dobrze chwyta łacińskie powiedzenie Verba volant, scripta manent słowa ulatują, pismo pozostaje. To stwierdzenie wskazuje na ulotność słowa wypowiadanego oraz trwałość słowa pisanego. To właśnie medium pisma pozwoliło mowie pokonać czas i przestrzeń. Z kolei, malarstwo i fotografia utrwaliły ulotne obrazy, telewizja umożliwiła przesyłanie obrazów na wielkie odległości. Telefon i radio transmitują dźwięki, płyty i pliki muzyczne mp3 je utrwalają. Udoskonalenia tych wynalazków polegają na wierniejszym, szybszym i tańszym przekazywaniu pierwotnych przekazów, czyli dźwięków mowy i muzyki, obrazów, a niekiedy umożliwiają tworzenie nowych komunikatów (film, fotografia, holografia). Ogólnie mówiąc, medium to wszelki środek (instrument, urządzenie) utrwalania informacji w czasie lub przekazywania jej w przestrzeni. Marshall McLuhan, wielki kanadyjski „prorok ery telewizji”, określił media jako rozszerzenie ludzkich zdolności: „Koło jest przedłużeniem nogi, książka jest przedłużeniem wzroku. Ubranie – przedłużeniem skóry. Obwód elektryczny – przedłużeniem centralnego układu nerwowego.” Analogicznie można powiedzieć, iż lornetka jest przedłużeniem oka, a tuba – przedłużeniem gardła. Jest to trafne spostrzeżenie: media komunikacyjne są przedłużeniem ludzkich efektorów i receptorów służących emitowaniu i odbieraniu przekazów. Lecz media w potocznym rozumieniu, to coś więcej i jednocześnie mniej niż tylko przedłużenie naszych zmysłów. Pismo to ekwiwalent ludzkiej mowy, od niego wszystko się zaczęło – myśli zaczęły być utrwalane. W czasach prehistorycznych informacje utrwalano za pomocą znaków graficznych na skałach, glinianych tabliczkach czy nacięciach na fajkach. Najstarsze liczące ok. 35 000 lat naskalne malowidła odnaleziono w jaskiniach Chavet we Francji. Kultura Sumerów istniejąca ok. 3500r. p.n.e. wynalazła pismo klinowe, ono dało początek wszystkim innym językom!, w starożytnym Egipcie istniały hieroglify. W kulturze ludów prekolumbijskich było pismo piktograficzne. Ok. r. 1500 p.n.e. powstał alfabet wynaleziony przez ludy semickie, a ok. roku 800 7 p.n.e. alfabet został przekształcony przez starożytnych Greków, którzy wprowadzili do niego oznaczenia samogłosek. Sztuka wytwarzania wielu egzemplarzy tekstu metodą odbijania, podobnie jak produkcja papieru narodziła się w Chinach. Już w II wieku wykuwano teksty w płaskim kamieniu, a potem przenoszono na papier za pośrednictwem odpowiednich barwników. Drukarstwo rozwinęło się w Europie na dużą skalę po roku 1450, kiedy to Jan Gutenberg wynalazł ruchoma czcionkę. Można powiedzieć, że dzięki temu były to pierwsze media. Współczesne znaczenie słowa „medium” jest pochodne od jego pierwotnego średniowiecznego filozoficznego znaczenia, w którym medium oznaczało substancję pośredniczącą. Wywodzi się ono z łaciny, gdzie medius znaczy środkowy, a zatem medium odnosi się do pewnego środka, przekaźnika, oraz środowiska w którym zachodzi dane zjawisko. A zatem widzenie wymaga – zdaniem średniowiecznych myślicieli – narządu, czyli oka, obiektu postrzeganego, oraz medium (w tym przypadku oświetlenia i fal świetlnych). Medium biologicznofizycznym jest mowa oparta na głosie tworzącym fale dźwiękowe, które są nośnikiem sygnałów słownych. Między zmysłami człowieka a światem zewnętrznym pośrednikami są fizyczne, materialne media, zależne od ludzkich zmysłów. Przez analogię, w dziewiętnastym wieku mianem medium nazywano osobę podatną na wpływ hipnotyzera, a zwłaszcza uważaną przez spirytystów za zdolną do kontaktowania się z duchami zmarłych. Jednak dzisiaj termin „medium” ma znaczenie specjalne. Istnieją, bowiem różnorodne sztuczne sposoby porozumiewania się ludzi, w tym specjalnie stworzone techniki (środki), znoszące ograniczenia naturalnych środków przekazu. Przykładami mogą być kod Morse'a, sygnalizacja flagowa, telefon, radio, a także rylec, pędzel, dłuto, papirus, pergamin, papier, dyskietka, maszyna do pisania, maszyna drukarska, powielacz, kopiarka, taśma magnetofonowa, płyta kompaktowa, magnetofon, satelita telekomunikacyjny i wiele, wiele innych. 8 Podrzędnym wobec medium pojęciem jest „sygnał”, nośnik informacji umożliwiający jej przesyłanie na odległość lub w czasie (rejestrację). Sygnał może przybierać formę umownego znaku (znak drogowy) lub zmiennej fizycznej, którego co najmniej jeden parametr (np. częstotliwość, amplituda) zależy od przesyłanej nim wiadomości. Rozróżnia się nośniki sygnałów elektrycznych (np. zmieniające się napięcie lub natężenie prądu), akustycznych (zmieniająca się częstotliwość dźwięku), optycznych (zmieniające się natężenie lub barwa światła). Fundamentalne znaczenie ma podział na sygnały analogowe i cyfrowe.2 początek zapisu przestrzeni Bizon — malowidło naskalne (ok. 33 tys. lat p.n.e.) znajdujące się na tzw. Plafonie Bizonów w Salle du Fond, najgłębiej położonej części groty Chauveta w Dép. Ardèche (południowa Francja). Grota ta została odkryta przypadkowo 18 grudnia 1994 roku przez trójkę speleologów — Jean-Marie Chauveta (to jego imię nosi dziś jaskinia) i jego dwóch przyjaciół Éliette Brunela i Christiana Hillaire, którzy penetrowali wapienne urwiska ciągnące się wzdłuż wąwozu rzeki Ardèche, niedaleko wznoszącego się tam naturalnego skalnego mostu — Pont-d'Arc — spinającego oba brzegi tej rzeki. W grocie Chauveta znajduje się ponad 420 wizerunków lwów jaskiniowych, niedźwiedzi, lampartów, koni, jeleni, nosorożców i piżmowołów, mamutów, bizonów i sów. Jest tam też jedna wyjątkowa kompozycja, przedstawiająca tajemniczą istotę trzymającą w objęciach kobietę, symbolicznie pokazaną tylko przez nogi, biodra i trójkąt łonowy. 2 Tomasz Goban-Klas, Nowe media w społeczeństwie informacyjnym, str.30 9 Malowidła są datowane metodą 14C — z próbek węgla drzewnego pobranego z farby z malowideł i z palenisk na dnie jaskini — pozyskano 30 dat. Grupują się one wokół 35 tysięcy lat temu (z tego czasu pochodzi 17 bezpośrednio datowanych malowideł) i 29 tysięcy lat temu, (ale w tym okresie nie tworzono już nowych dzieł). W okresie pomiędzy 30 a 20 tys. lat temu nastąpiło ochłodzenie klimatu, które doprowadziło do kolejnej transgresji lądolodu. Zmianom uległy zasięgi stref roślinnych, na południe przesunęła się granica tundry i stepotundry. Wpłynęło to na powstanie kompleksu, graweckiego, który wyróżnia się rozwojem specyficznej sztuki, przede wszystkim przedmiotów sztuki ruchomej (m.in. figurki „paleolitycznych Wenus”). Na terenie Europy zachodniej najstarsze przejawy sztuki datowane są na początki młodszego paleolitu (33–25 tys. lat temu). Najstarsze ryty naskalne i jednobarwne malowidła mają formę abstrakcyjną, przedstawiają pasma linii prostych lub falistych. Do wczesnych wizerunków należą też odciski dłoni lub ich negatywy. Najstarsze malowidła liczą sobie ok. 33 tys. lat (La Ferrassie i Chauvet we Francji), a najmłodsze „tylko” ok. 12 tys. lat (hiszpańska Altamira). W strefie franko-kantabryjskiej (półn. Hiszpania i Dordonia) rozwinęła się (25–16 tys. lat temu) specyficzna sztuka naskalna, która nie ogranicza się do pięknych, choć dość schematycznych, malarskich przedstawień zwierząt (kozic, koni, mamutów i in.), ale obejmowała także i płaskorzeźbę. Jednak najbogatszy rozwój przeżywało malarstwo jaskiniowe w ostatnim, magdaleńskim okresie młodszego paleolitu (16–10 tys. lat temu). Najsłynniejszy jest wystrój malarski jaskiń Lascaux we Francji i Altamira w Hiszpani, który powstał głównie w fazach wczesno- (Lascaux) i środkowomagdaleńskiej (Altamira). W fazie późnomagdaleńskiej, która przypada na sam koniec zlodowacenia Würm — ostatnie zimne wahnięcie oraz stopniowe ocieplanie się, połączone z wycofywaniem się lodowca oraz zanikiem fauny typowej dla epoki lodowcowej — sanktuaria jaskiniowe zostają w większości opuszczone i zapomniane. Pozostaną jednak te cudowne malowidła, świadkowie pierwszych prób pokazania ruchu i obrazy rzeczywistości tamtego odległego czasu. Dzięki nim niczym zdjęciom wiemy jak żyli, umierali i tworzyli ówcześni. 10 taki był start zapisu przestrzeni Od tego się zaczęło, zatem, ta podróż aż do dzisiaj. Obserwowali otoczenie, malarze pierwsi artyści. Obserwatorzy czy też wizjonerzy żyli tym, co było wokół. Zapisywali swój los. Swe wizje. Próbowali zrozumieć czas i zmiany przyrody, czasem stawało to się dla nich kultem i wyznawali zmienność natury. Bóstwem było słońce i księżyc. Atawizm był ich przewodnikiem, zwierzęta ich pożywieniem. Te czarodziejskie malowidła przekazują też elementy ruchu, niektóre zwierzęta mają pięć nóg, są czasem rozmazane w biegu, wojownicy polujący na swą zdobycz w biegu miotają włóczniami, które w locie dziurawią powietrze. Rysunki na ścianach jaskiń próbują – oprócz pokazania ruchu – opowiedzieć historię życia ich twórców. Widać ogniska. Stada zwierząt. To początki sztuki, próby, ale jakże istotne. Dzięki nim czujemy te emocje, może chwile weny. To coś... Tak było na początku. Przez wieki różne formy komunikacji ewoluowały razem z otaczającym światem, te wizualne interesują mnie bardziej, mimo, że są w pewnym sensie wynikiem wielu ulepszeń różnych form komunikacji jak i ich efektem. Działania twórców i ich inwencja czasami zaskakiwała pozytywnie, często też stawały się nowymi wynalazkami w różnych dziedzinach. Wszystkie zmysły miały wpływ na to, nie tylko wzrok. Interesuje mnie jak przez te wszystkie lata, wieki rozwijał się sposób zapisu i pokazania przepływu, prostego ruchu. Czy to może być fascynujące dla twórcy i dla obserwatora? Może na początku wynikało to z chęci zabawy i nie było w tym poważnych zamierzenień, jakichś ukrytych celów. Wynikało to z próby zaczarowania widzów, oszukania ich zmysłów, przede wszystkim wzroku. 11 „dziesięć dróg do świata” W średniowieczu wierzono, że dusza ludzka ma dziesięć zmysłów - pięć zewnętrznych i pięć wewnętrznych. Zewnętrzne służą do komunikacji ze światem; to wzrok, słuch, węch, smak i dotyk. Wewnętrzne określają naszą osobowość; to osąd, wyobraźnia, fantazja i pamięć; piąty zmysł wewnętrzny zarządza funkcjami pozostałych i reguluje nimi. Do dziś nauki przyrodnicze zdążyły zaniedbać zmysły wewnętrzne, poświęcając całą uwagę zewnętrznym. Rychło okazało się jednak, że "wielka piątka" naszych zmysłów - wzrok, słuch, smak, węch i dotyk - nie wyczerpują tematu. Coraz więcej argumentów przemawia za wydłużeniem ich listy. Choćby ostatni z wymienionych - dotyk - obejmuje w potocznym odczuciu szereg wrażeń niebędących stricte "dotykowymi", jak ucisk, ból czy ciepło i zimno. Powszechnie używanym terminem stał się zmysł równowagi. Czyż nie jest też zmysłem propriocepcja (czucie głębokie), dzięki której z zamkniętymi oczami potrafimy określić położenie wszystkich naszych kończyn albo ubrać się i jeść w zupełnych ciemnościach? Niezależnie od długości tej listy zmysłem, który powinien ją otwierać, jest niewątpliwie wzrok. Naukowcy dają mu pierwszeństwo z kilku powodów: oczy mieszczą aż 70 proc. wszystkich naszych receptorów (komórek, które odbierają bodźce); sygnały dopływające tą drogą (w postaci pisma, obrazów i innych zjawisk wizualnych) leżą u podstaw ponad połowy informacji magazynowanych w mózgu; nerw wzrokowy człowieka składa się z miliona włókien nerwowych, podczas gdy tylko 200 tys. neuronów pracuje na rzecz naszego węchu, 100 tys. - słuchu, 50 tys. - zapachu i niespełna 10 tys. - smaku. 12 ... a może nowa teoria widzenia W 1709 George Berkeley , filozof, który odrzucił pojęcie materii (1685-1735), opublikował „Esej dotyczący nowej teorii widzenia”. Praca ta zawierała interesujące koncepcje z zakresu psychologii i filozofii widzenia, które miały dlań stanowić naukową podbudowę teorii poznania streszczającej się w jego słynnej formule: Esse est aut percipi aut percipere (istnieć = być postrzeganym lub postrzegać). Wiek XVII przyniósł znaczący rozwój optyki. Berkeley znał prace Keplera (1604), Dioptrica (1611)) i Kartezjusza (1637), a podczas pisania swego Eseju korzystał także z dzieł filozoficznych J. Locke'a oraz N. Malebranche'a. Esej dotyczący nowej teorii widzenia rozpoczyna się sformułowaniem, że zmysł wzroku to "najbardziej szlachetny, przyjemny i posiadający najszerszy zakres ze wszystkich zmysłów". Szeroko omawiał zagadnienia postrzegania i patrzenia. Podejście od strony fizyki i filozofii. W pierwszych paragrafach Eseju Berkeley przedstawia zagadnienie percepcji odległości w ujęciu optyki geometrycznej, dominującym wówczas wśród uczonych, przeciwstawiając mu własne ujęcie psychologiczne. To pierwsze zakłada, że przy widzeniu dwojgiem oczu odległość oceniamy na podstawie linii i kątów, którego boki tworzą: odcinek między źrenicami oraz linie idące od przedmiotu do oczu (osie optyczne), mówili Kepler i Kartezjusz. Znając ten odcinek oraz kąty między nim a wspomnianymi liniami, umysł (dusza) ocenia odległość widzianego przedmiotu. Tę zdolność nazywali oni "geometrią naturalną", to drugie zaś, że ocena ta jest 13 "sugerowana umysłowi" na podstawie określonych wrażeń (idei zmysłowych). Według Berkeleya, owe linie i kąty "nie mają żadnego realnego istnienia w przyrodzie, stanowiąc jedynie hipotezę skonstruowaną przez matematyków i wprowadzoną przez nich do optyki, aby mogli traktować tę naukę na sposób geometryczny" Jako stałe i główne wrażenia towarzyszące percepcji odległości wymienia on: a) ustawienie (obrót) oczu – gałka oczna utrzymywana jest w oczodole przez sześć mięśni, poruszających się tak, by wzrok kierował się w odpowiednim kierunku, i powodują zbieganie się oczu przy patrzeniu w głąb –, b) wzrost nieostrości widzenia przy zmniejszaniu się odległości widzianego przedmiotu (i na odwrót), c) natężanie wzroku dla przeciwdziałania wzrostowi nieostrości przybliżającego się do oka przedmiotu. Zdaniem Berkeleya, związek tych wrażeń z ideą odległości nie ma charakteru koniecznego (naturalnego) - przyzwyczajamy się doń w toku doświadczenia. Wrażenia te stanowią dla umysłu znaki, podobnie jak rumieniec na twarzy osoby jest dla nas znakiem uczucia wstydu. Do tego, by obserwować współwystępowanie dwóch idei nie potrzeba żadnej wiedzy, jak to jest w przypadku optyki geometrycznej. Stąd też oceny odległości dokonują ludzie prości, a nawet dzieci i zwierzęta. Tak postrzeganie wyglądało w XVIII wieku. 14 fenomen - współczesne postrzeganie? Naukowa definicja "fenomenu" w filozofii współczesnej oznacza zjawisko zarówno fizyczne jak i psychiczne, które jest przedmiotem poznania doświadczalnego. Z określeniem fenomen, związana jest też gałąź filozofii - fenomenologia. Jest to nauka o zjawiskach, jako dostępnych poznaniu aspektach rzeczywistości oraz rozwoju świadomości, od poznania z bezpośrednich danych, do wiedzy absolutnej. Aby zrozumieć istotę fenomenu należy także sięgnąć do bazy, do ogólnych założeń, jakie nasunęły się żyjącym na przełomie XIX i XX w. filozofom. Inicjatorami fenomenologii byli dwaj Niemcy: Edmund Husserl, który rozwinął teorię poznania i bytu oraz Max Scheller, który rozbudował fenomenologiczną psychologię, etykę i filozofię religii. Husserl pragnął oprzeć filozofię na niewzruszonych fundamentach. To, jak "zbudować" podstawę, na której można w przyszłości polegać, także rozwijać (jednocześnie pozostawiając nietkniętą). Pragnął stworzyć "pierwszą naukę", która dostarczałaby założeń innym, nie tworząc jednocześnie takowych. Nauka bez założeń.. I tu, konsekwencją był brak hipotez, nauka musiała się ograniczać do tego, co niewątpliwe. Drugą cechą, jaką posiadał ów kierunek był "ejdetyczny" charakter, tj. badał zjawiska, nie w konkretnym ukształtowaniu, lecz tylko ich istotę. Nie pytał gdzie, dlaczego lub nawet czy coś istnieje, pytał, jakie ma właściwości. Do ustalenia tego, co bezpośrednio dane i oczywiste nie jest potrzebna i przydatna ani dedukcja (poznanie "rozumowe" - racjonalizm), ani indukcja (poznanie, poprzez doświadczenie, charakterystyczne dla empiryzmu). Są one, bowiem metodami rozumowania, pośredniego wysnuwania prawd, a nie bezpośredniego ich ujmowania. Fenomenologia odwołuje się do intuicji. Korelat każdego aktu intuicyjnego, wszystkiego, co ujmujemy bezpośrednio i z 15 oczywistością, specjaliści tego zagadnienia nazwali "fenomenem"; stąd też nazwa fenomenologia. A ów "fenomen" niestety, nie ma nic wspólnego fenomenalizmem. Teraz warto zwrócić oczy ku wyobraźni... Oto naukowa definicja wyobraźni: "zdolność do tworzenia wyobrażeń twórczych, przewidywania, uzupełniania i odtwarzania oraz zdolność przedstawiania sobie zgodnie z własną wolą sytuacji, osób, przedmiotów zjawisk itp. niewidzianych dotąd; fantazja, imaginacja". Teraz dokonamy pewnego rodzaju hybrydyzacji. Połączymy nasz "nowy fenomen" z wyobraźnią, by otrzymać znaczenie fenomenu wyobraźni. Fenomen wyobraźni w filozofii współczesnej, ukazuje wyobraźnię w świetle zjawiska poznania doświadczalnego. Jednym słowem coś, co można zbadać. Jednakże nie tylko zbadać, ponieważ sens fenomenologiczny mówi nam, że wyobraźnia może być także zaliczana do grona rzeczy oczywistych, bezpośrednio namacalnych przez intuicję (nie w rozumieniu Bergsona). Znacznie wzbogacimy wyobraźnię, np. o nowe odniesienia, gdy złączymy ją z fenomenem. J. P. Sartre pisze w "Wyobrażeniu. Fenomenologicznej psychologii wyobraźni", o bardzo bliskich związkach wyobraźni ze świadomością. Relatywizuje je jednak w dość szczególny sposób. Nie jest tu, bowiem rozważany przypadek ogólny wyobraźni, lecz szczególny wyobrażenia. "Czy powiemy, zatem, że wyobrażenie to całościowa syntetyczna organizacja, świadomość? (...) Słowo "wyobrażenie" może nazywać tylko stosunek świadomości do przedmiotu. Inaczej mówiąc, jest to sposób, w jaki przedmiot jawi się świadomości, bądź (...) sposób, w jaki świadomość udostępnia sobie przedmiot.". Wyobraźnia nie jest zdolnością postrzegania. Za pomocą pewnych doświadczeń możemy ją zbadać, poznać, co jest to niezmiernie ważne dla filozofii współczesnej. Nie można oceniać wyobrażeń, snuć ogólnych twierdzeń w stosunku do niej. Jest to, w dużej mierze cecha charakterystyczna dla jednostki, indywidualności. Każdy ma swoją osobowość, swoją naturę, wiedzę i wykształcenie, od których jest uzależniona wyobraźnia. Tu 16 ma swój "oddźwięk" fenomenologia. Bez założeń. Przez to, czasem jest niestety trudniejsza do zrozumienia. I jeszcze kilka wniosków, związanych z doświadczalnością wyobraźni - J.P Sartre: "W rzeczywistości nie istnieją stany uczuciowe. (...) Refleksja mówi nam o świadomościach uczuciowych. Radość, trwoga, melancholia są świadomościami. I powinniśmy zastosować do nich podstawowe prawo świadomości: wszelka świadomość jest świadomością czegoś. (...) Nienawiść jest nienawiścią kogoś, miłość jest miłością kogoś". Jeden z filozofów powiedział wszak: "odbierzcie nienawiści i oburzeniu ich przejawy fizjologiczne, a otrzymacie tylko abstrakcyjne sądy, uczuciowość zniknie". Wyobrażenie nie uczy niczego. Nie możemy zgodzić się z tym, że wyobrażenie w jakiś sposób uściśla naszą wiedzę, ponieważ samo jest przez tą wiedzę ukonstytuowane Gdyby nie wiedza, nie byłoby wyobraźni.. Fenomen wyobraźni ma ogromne znaczenie. Dowiadując się o cechach tego rodzaju świadomości, możemy wytłumaczyć wiele zjawisk, np. związanych z dziełami sztuki. To, co widzimy, np .na obrazie, w prezentacji video-art nie jest czystym wyobrażeniem artysty - autora. To odzwierciedlenie wizji. Nierzadko niewspółmierne w stosunku to tego, jakie pozostaje w jego umyśle.3 wzrok Jak wiemy zmysł wzroku to zdolność do odbierania bodźców świetlnych ze środowiska oraz ogół czynności związanych analizą tych bodźców, czyli widzeniem. 3 Narządem wyspecjalizowanym do Paweł Jurczyński, Jakie znaczenie ma fenomen wyobraźni w filozofii współczesnej?, felieton 17 rejestrowania obrazu jest oko - narząd receptorowy przetwarzający energię świetlną w impulsy nerwowe, które następnie przekazywane są do mózgu i odbierane przez człowieka, czy też zwierzę jako obrazy. Obrazy zazwyczaj odbierane są w różnych kolorach – barwa jest to wrażenie psychiczne wywoływane w mózgu człowieka, gdy oko odbiera promieniowanie elektromagnetyczne z zakresu światła, a mówiąc dokładniej, z widzialnej części fal świetlnych. Główny wpływ na to wrażenie ma skład widmowy promieniowania świetlnego, w drugiej kolejności ilość energii świetlnej, jednak niebagatelny udział w odbiorze danej barwy ma również obecność innych barw w polu widzenia obserwatora, oraz jego cechy osobnicze, jak zdrowie, samopoczucie, nastrój, a nawet doświadczenie i wiedza w posługiwaniu się własnym organem wzroku. W szerszym znaczeniu barwa jest całościowym pojęciem dotyczącym odbioru opisywanych wrażeń, w węższym zaś jest jakościowym określeniem odbieranego światła zwanym walorem barwy, (czyli porównaniem do najbliższej wrażeniowo barwy prostej), a wtórują temu pojęcia jasności barwy, (czyli udziałowi ilości światła pochodzącego z danej barwy w stosunku do ogółu bieżących warunków oświetleniowych), oraz nasycenia barwy, (czyli udziałowi achromatyczności w danej barwie). Nauką badającą wywoływanie wrażeń barwnych oraz sposób ich odbioru jest teoria koloru.4 Jest ona połączeniem wybranych zagadnień z zakresu fizyki, biologii oraz psychologii. co to znaczy mieć dobry wzrok? Ostrość wzroku opisuje się zwykle proporcją dwóch liczb: pierwsza oznacza odległość, z której dokładnie widzimy dany przedmiot, druga - odległość, z której ów przedmiot powinniśmy dokładnie widzieć. Ze względu na różnice w konwencjach i jednostkach miar prawidłowy wzrok w przypadku Amerykanina będzie równy proporcji 20/20, Brytyjczyka - 6/6, a Polaka - 5/5 lub po 4 wiedza zaczerpnięta z WIKIPEDII, http://pl.wikipedia.org/wiki/Wzrok 18 prostu 1/1. Dobry wzrok mamy wtedy, gdy, z co najmniej pięciu metrów każdym okiem trafnie rozpoznajemy cyfry o wysokości 7,5mm. Średnio, co dwudziesty człowiek może się pochwalić superwzrokiem. Szczęśliwcy ci mają wzrok opisywany skrótem 10/5 lub nawet 20/5, co oznacza, że z odległości dwudziestu metrów widzą to, co większość nas z pięciu metrów. Superwzrok jest zasługą prawidłowej budowy siatkówki, sprawności kory wzrokowej w mózgu, a przede wszystkim nienagannej długości gałki ocznej i perfekcyjnej krzywizny rogówki. czy artyści widzą inaczej? Wydaje mi się, że wybitni twórcy przychodzą na świat z innym sposobem widzenia – chodzi tu o oczy duszy, wiele faktów przemawia za tym, że odmienny sposób postrzegania brał się często z nieprawidłowego funkcjonowania narządów wzroku. Paul Cezanne dociekał na starość, czy nowatorski styl jego malowania nie wynika z kłopotów z oczami. Maurice MerleauPonty pisze: "Cezanne był krótkowzroczny. Odmawiał przy tym noszenia okularów, krzycząc: ‘zabierzcie stąd te wulgarne przedmioty!’ Cierpiał na cukrzycę, której skutkiem mogło być uszkodzenie siatkówki. Na dodatek miał zaćmę". Ktoś inny opisał go jako artystę, którego rozliczne wady wzroku położyły podwaliny pod nowy rodzaj sztuki.5 Zaćma - zdaniem Patricka Trevora-Ropera, znanego amerykańskiego oftalmologa - silnie wpływa na percepcję barw przez "równoczesne mącenie i czerwienienie obrazu". Widać to na późnych obrazach Turnera, którego malarstwo tak podsumował Mark Twain: "Jakby rudy kot dostał ataku w misce pomidorów". Fascynacja czerwienią wzrastała też u Renoira. U Moneta zaćma rozwinęła się do tego stopnia, że tubki farb musiał oznaczać etykietkami. Po operacji malarz był zszokowany ilością koloru niebieskiego w otoczeniu, jak również przerażony kolorystyką swych prac, które potem usilnie retuszował. 5 Merleau - Ponty Maurice, „Fenomenologia percepcji”, Aletheia, 2001 19 Trevor-Roper twierdzi, że nawet krótkowzroczność może zaburzać odbiór kolorów, a zwłaszcza czerwieni, która wydaje się głębsza niż w rzeczywistości. Diane Ackerman6 przytacza więcej przykładów. Np. Giacometti - rzeźbiarz, którego długie, rozciągnięte postacie wyglądały jak celowo zdeformowane - dziwił się: "Krytycy mówią o ładunku metafizycznym moich prac. Nie rozumiem, czemu. Przecież przedstawiam świat takim, jakim go widzę". Ackerman powołuje się na opinie naukowców, których zdaniem pewne chwyty stylistyczne van Gogha wynikały nie tyle z jego zaburzeń emocjonalnych, ile raczej choroby bądź zatrucia rozpuszczalnikiem do farb. "Choćby świetliste aureole wokół latarni ulicznych" - pisze. Powstawanie takich aureoli wokół źródeł światła jest objawem kilku schorzeń oczu". W dodatku na niektórych autoportretach van Gogha widać rozszerzoną źrenicę prawego oka - potwierdzony przez jego lekarza objaw jaskry. Nieco bardziej prozaiczna jest przyczyna braku głębi w obrazach Matejki: nasz najsłynniejszy malarz historyczny był krótkowidzem. Może przez to jego obrazy są ciekawsze w swoim wymiarze. Nie wiem... oko na osi - W podręcznikach malarstwa brak zalecenia, by oko pokrywało się z linią symetrii obrazu. A jednak podświadomie czynili tak najwybitniejsi portreciści - twierdzi Christopher Tyler z Instytutu Oka w San Francisco. W 1998 r., badając kilkaset obrazów pędzla 265 autorów, ustalił, że w niemal wszystkich przypadkach oś symetrii przechodzi przez oko. Dlaczego? 6 Diane Akerman, „Historia naturalna zmysłów”, Książka i Wiedza, Warszawa, 1994 20 „- Prawdziwy artysta chce oddać nie tylko fizyczne podobieństwo, ale też usposobienie portretowanego. A oczy najlepiej się do tego nadają. Wystarczy minimalnie obniżyć lub podwyższyć ich kąciki, by zupełnie zmienić wyraz twarzy, np. z dobrodusznego na diaboliczny. Koncentrując się na oku, nieświadomie umieszcza je w centrum pola widzenia” - wyjaśnia. Wyjątkiem są ikony, które są wyobrażeniem świętych, a nie wizerunkami konkretnych osób. Dwa przykłady ilustrujące teorię Christophera Tylera: "Kobieta z Arles" Vincenta van Gogha i "Portret Elżbiety Hervey z gołębiem" Johanna Heinricha Wilhelma Tischbeina. wzrok - urzekanie zmysłów Oglądanie obrazów w trzech wymiarach odwołuje się do fundamentalnego dążenia każdego człowieka: dążenia do bycia urzeczonym. To może najpiękniejsza rzecz na świecie, ta chęć do zaskakiwania. W przypadku technologii stereo 3D obejmuje to docenienie piękna rzeczywistości przez zanurzenie się w stanie rozmarzenia. Czyż, bowiem wspomnienia z przeszłości i życzenia dotyczące przyszłości nie są odbierane w trzech wymiarach? Nie ma wątpliwości, co do faktu, że ludzie postrzegają rzeczywistość przestrzennie, w trzech wymiarach, jedynie, gdy oboje oczu skupia się na tym samym obiekcie, ale pod odrobinę różnymi kątami. To, jak nasz mózg przetwarza obrazy, opiera się na odległości między naszymi oczami. Mózg formuje kompletny obraz trójwymiarowy przez składanie obrazów częściowych pochodzących z lewego i prawego oka. W praktyce możliwe jest oszukiwanie ludzkiego mózgu przez sztuczne stworzenie dwóch obrazów, jednego dla prawego oka, a drugiego dla lewego. Proces ten jest znany jako separacja 21 obrazu. Jeśli jakość sztucznych obrazów jest wystarczająco dobra, mózg rekonstruuje obraz trójwymiarowy. Należy też wspomnieć o próbie, jaką podjął Pablo Picasso, który próbował przedstawić na dwuwymiarowej płaszczyźnie efekt trójwymiarowości przedmiotu, pejzażu, poprzez rozbicie go na poszczególne elementy i scalenie ich tak, jakby były odbierane z różnych punktów obserwacji. Picasso podjął świadome wyzwanie klasycznemu postrzeganiu rzeczywistości, „dodrapywał” się do istoty przedstawianego, wgryzał w formę. Nie chciał poprzestać na „opowieści” o widzianym, ale pragnął uchwycić też to, co już było dla niego poznane. Zabieg – z perspektywy lat oczywisty, z punktu widzenia współczesnych – karkołomny: zredukowanie formy do Cezannowskich „stożków, kul i sześcianów”, a następnie rozbicie tej geometrii na cząstki, przeanalizowanie ich, przetarcie do istoty rzeczy. Picasso przełamał schemat, porzucił rygor perspektywy zbieżnej, jak to określił Piotr Szubert : „obowiązujący od renesansu ‘pudełkowy’ układ przestrzeni w obrazie.”7 Szubert docieka, „czy tego typu zabieg oddaje rzeczywiście naturę naszego widzenia świata. Przecież w tak uformowanej kompozycji świat wydaje się znieruchomiały, a przedstawiona scena przypomina wykopaliska ciał zastygłych w skamieniałej ławie.” Ponieważ – jak pisze – „naszym postrzeganiem rządzi względność, ciągła zmiana kierunku i kąta patrzenia. Człowiek ma dwoje oczu, odbiera rzeczywistość stereometrycznie, a nie tak jak twórca renesansowego obrazu, którego autor zdaje się patrzeć jak jednooki cyklop. Co więcej, w trakcie obserwacji wybranego motywu nie możemy uciec od podsuwanych nam przez umysł informacji o widzianych przedmiotach? Dlaczego zatem malarz nie ma prawa pokazać widzowi swej wiedzy czy też doświadczenia związanego z tematem ukazanym na płótnie.” 7 Szubert Piotr, „Picasso i kubiści”, [w:] „Sztuka świata”, red. Włodarczyk W., t.9, Warszawa 2004, s. 79-81. 22 Wystarczy spojrzeć na „Portret Ambroise’a Vollarda” z 1910 roku czy „Kobietę z gruszkami” z 1909, czy jakiekolwiek inne płótno z tego szaleńczego, „laboratoryjnego” okresu intensywnej współpracy z Braquem, by poczuć, że dla Picassa to etap szamańskiego misterium, absolutnego oddania się procesowi chwytania czasu, utrwalania na płótnie chwili, która potrzebna jest do rejestracji rzeczywistości z różnych (wbrew renesansowym mistrzom) punktów obserwacji. Maria Rzepińska określa ten fenomen „nową koncepcją przestrzeni, wprowadzającej czwarty wymiar – czas.”8 Jak pisze Antonina Vallentin – „Malarze kubiści głoszą istotnie nowy sposób widzenia rzeczywistości. Narzucają oni obraz przedmiotu nie w takiej postaci, jak się on przedstawia ludzkiemu oku: pod złudnymi pozorami, z ustalonego punktu widzenia, ale w jego własnym, niezależnym bycie: pod rozlicznymi postaciami.”9 Dla Vallentin osiągnięcie Picassa, ten rodzaj symultaniczności oglądu rzeczy, równoczesnej percepcji – na ów moment nie ma żadnych odpowiedników w innych dziedzinach artystycznych. ”Wiele lat upłynęło, zanim literatura jako środek wyrazu zdołała odkryć równoczesność – łatwiejszą oczywiście do zrealizowania poprzez słowa niż przez transpozycję na gładkiej powierzchni przebiegających kolejno stadiów percepcji tego samego przedmiotu w przestrzeni.” Krok dalej posunęli się futuryści, deklarując ideę uchwycenia w dwuwymiarze zjawiska ruchu. Efekt: dynamizm, wibracja powierzchni obrazu, przenikanie się kolejnych stadiów gestu. Gdyby Duchamp nie oderwał pędzla od płótna – jego „Akt” (1911) zszedłby ze schodów, wyszedł z płaszczyzny obrazu. „Piłkarz” (1913) Boccioniego stał się 8 9 Rzepińska M., „Siedem wieków malarstwa europejskiego”, Wrocław 1988, s. 432. Vallentin A., „Picasso”, Warszawa 1959, s. 254. 23 niezdefiniowaną grą kierunków, „Tancerka” (1912) Severiniego przenika przez błękit geometrycznych fałdów swojej sukni. Wszystko drży, jak świat oglądany z pędzącego samochodu (Giacomo Balla, „Szybkość samochodu + światło + hałas”, 1913), zza na przemian otwieranych i zamykanych powiek. Omamy. Techniczne zabiegi, malarskie zabawki futurystów z widzem, który świetnie już wie, czym jest fotografia. Także ta spirytystyczna, którą zajmowali się Flammarion i Richet, a którą fascynowali się „przyszłościowo” ukierunkowani młodzi włoscy zapaleńcy. 29 maja w Rzymie Umberto Boccioni wygłosił w Rzymie wykład, w którym wyjaśniał techniczne zasady futurystycznego mechanizmu piktoralnego. To, co Boccioni zaprezentował jako zwycięstwo malarstwa – jak pisze Giovanni Lista – „równie dobrze można było osiągnąć za pomocą mechanicznego oka aparatu. (…) Zaraz po tym wykładzie bracia Bragaglia zaczęli eksperymenty z ‘fotodynamizmem’, ostatnią linią natarcia przyjętą przez futurystyczną awangardę.”10 trochę dat... Około 1500: Leonardo da Vinci, studia optyczne nad fenomenem "widzenia dwuocznego"11. Około 1600: Jacopo Chimenti da Empoli, pierwsza akwarela "stereo" 1860: Pierwsze fotografie stereo 1927: W Berlinie założone zostaje Niemieckie Stowarzyszenie Stereoskopii (DGS) 10 11 Lista G., “Futuryzm”, Warszawa 2002, s. 61. Peter Hohenstatt: Leonardo da Vinci, 1452 - 1519, Könemann Verlag, 1998 24 rozpowszechnianie się materiału 3D: Wczoraj, dziś i jutro Na świecie istnieje wiele fotografii wykonanych w technice stereo 3D na papierze, w formie slajdów, a teraz też w formie cyfrowej. Jednak do niedawna nie nastąpił żaden przełom związanym produktami 3D, nie wzrosło też zapotrzebowanie na nie na rynku masowym. Powody nie zmieniły się przez kilka ostatnich wieków – wynikają one z ograniczenia technologicznego i wysokich kosztów tworzenia, powielania i wizualizacji takiej zawartości. Tymczasem era cyfrowa, która się właśnie rozpoczęła, otworzyła przed światem IT ogromne możliwości związane z tworzeniem, edycją, dystrybucją i - co za tym idzie - możliwymi zastosowaniami zawartości stereo 3D. Jeśli materiał stereo 3D jest dostępny w formie cyfrowej, można go oglądać przy użyciu dowolnej technologii - jest to bardzo ważne, jeśli chodzi o wygodne i elastyczne używanie, a co za tym idzie - marketing tejże technologii. zastosowania technologii stereo 3D Technologia stereo 3D - trójwymiarowa jest ogromnie pociągająca, przez co może wywołać entuzjazm u obserwatora, dzięki czemu nadaje się do pośredniego i bezpośredniego marketingu produktów i pomysłów. Pytanie nie brzmi "gdzie można zastosować technologię stereo 3D", ale "kiedy nie ma ona zastosowania"? Kiedy nie ma sensu oglądanie świata w trzech wymiarach? Nie nadaje się ona 25 do druku na nośnikach papierowych, za to spisuje się dobrze w przypadku odtwarzania lub emitowania obrazów. Pośród różnorodnej gamy zastosowań tej technologii, wiele z nich może tchnąć życie w media. Chodzi tu głównie o wizualizację w trzech wymiarach obiektów ustawionych przestrzennie. techniki oglądania obrazu stereo 3D Zasadniczo wszystkie technologie stereo 3D mają wspólną zasadę działania: obydwa sztucznie stworzone obrazy dla oka lewego i prawego muszą trafić do oczu za pomocą techniki znanej jako separacja obrazu. Jeśli jakość sztucznych obrazów jest dobra, mózg rekonstruuje na ich podstawie obraz trójwymiarowy. Różnice między poszczególnymi technologiami leżą głównie w sposobie praktycznej realizacji separacji obrazu. percepcja Cytując słownik W.Kopalińskiego: Percepcja jest to organizacja i interpretacja wrażeń zmysłowych, w celu zrozumienia otoczenia. Percepcja to postrzeganie; uświadomiona reakcja narządu zmysłowego na bodziec zewnętrzny; sposób reagowania, odbierania wrażeń.12 12 podając za WIKIPEDIA, http://pl.wikipedia.org/wiki/Percepcja 26 Mówiąc o percepcji wizualnej, warto przywołać pogląd Francisa Cricka (1997), który uważa, że pomimo zgromadzenia ogromnej wiedzy z zakresu fizjologii widzenia, psychologii widzenia oraz neurobiologii „wciąż nie jest dla nas jasne, w jaki sposób cokolwiek widzimy”. I dodaje, że „o fakcie tym nie mówi się słuchaczom kursów uniwersyteckich”. Wciąż nie wiemy, czym są obrazy w ludzkim umyśle. Wciąż nie wiemy, co tak naprawdę oznacza słowo „widzę”. My zaś chcemy odpowiedzieć na pytania jeszcze trudniejsze:, co on widzi, co oni widzą? Co widzą inni ludzie? Tak naprawdę nie mamy żadnego dostępu do obrazów, jakie tworzą umysły innych ludzi. Psychologiczne badania nad percepcją opierają się na ogólnej strukturze aktu komunikacji. Mówiąc inaczej, o obrazach w umyśle jakiegoś człowieka możemy wnosić na podstawie zwrotnego komunikatu, jaki od tej osoby otrzymamy. Komunikat ten wyrażany jest słowem, gestem, pobudzeniem emocjonalnym, działaniem lub wytworem. Są to jakieś nowe obrazy, które pozostają w związku z obrazami umysłowymi osoby badanej. Wnioskowanie opierające się na tych komunikatach może być ujęte w ścisłe reguły. Wówczas mówimy o badaniu. Eksperymenty psychologiczne uznajemy za miarodajne wtedy, gdy ukazują powtarzalność reakcji osób badanych. Na tej podstawie możemy domniemywać podobieństwo obrazów umysłowych u różnych osób. Znacznie więcej zaufania mamy do siebie samych. Uważamy, że nasze otoczenie jest takie, jakim my je widzimy. Więcej, w potocznym doświadczeniu zapominamy (lub tego nie wiemy), że to, co widzimy, jest konstruktem powstałym w naszej psychice, a w dodatku, konstruktem całkowicie zależnym od mechanizmu percepcyjnego, który operuje w bardzo wąskim zakresie fizycznych własności otoczenia. Pewien wąski wycinek fali elektromagnetycznej, dokładnie ten, na który reaguje siatkówka naszego oka, nazywamy światłem. Także obiekty, które widzimy, muszą wpływać na ten sam zakres promieniowania, zmieniając jego wartości fizyczne. Liść jest zielony, ponieważ własnością jego powierzchni jest pochłanianie światła czerwonego, a odbijać będzie pozostały zakres widma światła. Widzimy tylko to, co nie zostało pochłonięte przez powierzchnię 27 przedmiotu. Kiedy więc oświetlimy liść światłem czerwonym, to całe światło zostanie pochłonięte i liść będzie czarny, gdyż nic nie zostanie od niego odbite. Kiedy zaś oświetlimy go światłem zielonym, będzie on równie zielony, jak w oświetleniu światłem białym. Jest to jeden z milionowych przykładów pokazujących, jak mechanizm percepcyjny związany jest z fizycznymi warunkami otoczenia. Te same obiekty w każdej sekundzie naszego życia widzimy inaczej. Nie można stworzyć idealnie powtarzalnych warunków percepcji. W badaniach laboratoryjnych dąży się do powtarzalności (standaryzacji) bodźca. Nie można jednak zapewnić takiej standaryzacji osób badanych, gdyż nie ma dwóch osób, których pamięć zawierałaby identyczne zapisy i na przykład poziom, Ph płynów ustrojowych był stuprocentowo identyczny, itd. To, co widzę, czyli obraz umysłowy, zależy w ogromnym stopniu od tego, w jaki sposób psychika przetwarza dochodzące dane sensoryczne z siatkówki oka. Jeśli widzę dwóch ludzi, dużego i małego, to muszę rozstrzygnąć, czy oznacza to, że jeden jest dalej, a drugi bliżej, czy też są różnego wzrostu. To jest decyzja. Psychologia percepcji bada, jakie czynniki wpływają na takie decyzje. Wskaźniki przestrzenne obrazu, stałości widzenia, relatywizmu postrzegania barwy, ruchy skokowe oka, widzenie figur, postrzeganie ruchu, złudzenia... Można by wymieniać jeszcze długo i szczegółowo elementy psychicznej układanki, którą nazywamy obrazem.13 Wróćmy do zaprezentowania odkryć z przeszłości, historię, wynalazki z pogranicza pogranicza optyki, wręcz czarnoksięskiej magii, czasem nawet infantylnych zabawek. Było tam cos z teatru, czy też prostej animacji... Wszystko to miało na celu wzbogacenie naszego patrzenia i spojrzenie inne niż rzeczywiste na to, co nas otaczało, stąd te wynalazki. 13 Dobrosław BAGIŃSKI, Magia obrazu, Zakład Wiedzy Wizualnej, Wydział Artystyczny, Uniwersytet Marii-Curie Skłodowskiej 28 gra cieni Nie jest pewne czy teatr cieni wywodzi się z Javy czy został przywieziony z Indii, lecz technika wayang kulit, wg, której pojedynczy, siedzący kukiełkarz steruje kukiełkami, śpiewa, wyśpiewuje narrację i wygłasza dialogi jest indonezyjskim wynalazkiem. Dzisiaj, z wielowiekową historią i tysiącami aktywnych kukiełkarzy, jest ona najsilniejszą formą teatralną w południowo-zachodniej Azji. Akcje sztuk osadzone są w czasach mitologicznych, niektóre odnoszą się do rdzennych świąt i kultu regionalnych duchów, niektóre zaś są udramatyzowanymi epizodami z eposów Ramayany i Mahabharaty. Większość z nich - jak cykl Pandawa składający się ze 100 sztuk - są utworami jawajskimi, w których opisane są losy pięciu bohaterskich braci Pandawa. Obecność trzech lub czterech boskich sług -błaznów oraz grupa ogrów, które w ogóle nie występują w eposach, ukazuje jak dalece teatr cieni odszedł od formy eposu. Kukiełkarz wayang uprawia jedną z najdokładniej zorganizowanych na świecie sztuk scenicznych, umożliwiających całkowicie solowy, nieprzerwany występ, trwający niekiedy od dziewiątej wieczorem do świtu. Każda sztuka składa się z trzech części, którym przypisane są trzy różne tonacje muzyczne wykonywane przez zespół gamelan. Kukiełkarz wybiera spośród 150 zestawów muzycznych, które dobrane są według rodzaju sceny, postaci, nastroju lub akcji. Figury kukiełek są wykonane tak, aby przedstawiały dany typ i status postaci, a także, aby pozostawały w zgodzie z ustalonymi kanonami, co do wyglądu nosa, oczu, spojrzenia, postawy, budowy ciała i kostiumu. Kukiełkarz może użyć różnych kukiełek dal tej samej postaci: złoconej lub czarnej, ze srogim lub pogodnym obliczem, aby oddać nastrój danej postaci w poszczególnych scenach. W scenach bitewnych przedstawia on pojedynki pomiędzy pojedynczymi przedstawicielami obu przeciwników, wykorzystując repertuar 119 układów 29 ruchowych przypisanych bóstwu, kobiecie, bohaterowi wytwornemu, bohaterowi muskularnemu, ogrowi lub małpie. Tradycyjne zwroty opisują sławne królestwa oraz postaci, a bitwy są poprzedzone wyzwaniami. Kukiełkarz korzysta z krótkiego scenariusza, lecz może improwizować, dodawać współczesne elementy w popisach klaunów oraz modyfikować występ dopasowując go do okazji i publiczności. Zarówno on jak i występujący z nim muzycy oraz śpiewaczki improwizują w ramach ustalonej, jednakże bardzo złożonej oraz wysublimowanej, artystycznej konwencji. System artystyczny, który powstał w ramach teatru cieni sprawdził się tak dobrze, ze został szeroko zmitowany, przyjmując się na Bali w Malezji. Co najmniej 25 innych cykli sztuk zostało wykonanych w Indonezji w formie teatru cieni w tym systemie. Przedstawienia zamawiane są na specjalne okazje i mogą być interpretowane ... w sposób religijny lub mistyczny. Półprzeźroczysty ekran może być interpretowany jako Niebo, scena z pni bananowca jako Ziemia, kukiełki jako istoty ludzkie, a kukiełkarz jako bóg, bracia Padawa mogą natomiast symbolizować atrybuty dobrego postępowania. Teatr cieni uprawiano też w Turcji, Egipcie i innych krajach. Różnorodne formy teatru cieni, w tym pokazy w słynnym Chat Norie, teatrze –kawiarni w Paryżu, były popularne w późnych dekadach XIX wieku. anortoskop Jednym z wielu instrumentów skonstruowanych na początku XIX wieku w celu demonstrowania interesujących zjawisk optycznych był anortoskop, wynaleziony przez belgijskiego fizyka Josepha Plateau pod koniec lat 20-tych 30 XIX wieku. Dzięki temu urządzeniu zniekształcone obrazy można było zobaczyć bez zniekształceń, jeśli patrzono na nie przez pociętą obrotową przesłonę / migawkę. Było to związane ze zjawiskiem, w których szprychy koła wydają się wygięte, kiedy patrzy się na nie przez ogrodzenie. Anortoskop był rzadziej używany niż lustro anamorficzne, ale zniekształcone obrazy były podobne. Plateau skonstruował później fenakistiskop, pierwsze urządzenie ukazujące prawdziwy, sekwencyjny, poruszający się obraz. Były jeszcze stroboskop, zoetrop, praksinoskop. Wszystkie te wynalazki zbliżały ludzkość powoli do wynalezienia do aparatu utrwalającego sceny ruchome, stało się to w 1851, uczynił to Edison. Był to kinetoskop. camera obscura Camera obscura jest przodkiem aparatu fotograficznego. Łacińska nazwa oznacza „ciemną komorę” i jej najwcześniejsze wersje, sięgające starożytności, stanowiły małe zaciemnione pomieszczenia ze światłem wpuszczonym przez pojedynczą mały otwór. Rezultat był taki, że odwrócony obraz zewnętrznego obrazu był rzucony na przeciwległą ścianę, którą zwykle bielono. Przez wieki, ta technika była używana do oglądania zaćmień słońca bez ryzyka dla wzroku, i do końca XVI w. jako pomoc w rysowaniu. Obiekt rysunku umieszczano na zewnątrz, następnie obraz odbity na kawałku papieru służył artyście jako szkic. Budowano też przenośne wersje, a następnie mniejsze, kieszonkowe modele. Wnętrze pudła było pomalowane na czarno i obraz odbijał się od lustra 31 ustawionego pod kątem tak, aby można było go zobaczyć bez odwrócenia. Camera Lucida była kolejną pomocą dla artystów. W przeciwieństwie do Camera Obscura, widok późniejszego szkicu właściwie nie padał na papier, lecz jego odbicie było widzialne w pryzmacie, gdy artysta spoglądał w dół na papier, podczas rysowania. Inną pomoc stanowiło Szkło Lorraina (nazwa pochodzi od artysty Claudea Lorraina), było przyciemnione szkło, przez które artysta patrzył, aby zredukować efekt zbyt intensywnych kolorów malowanej sceny do tonów. Wykorzystywano je przy robieniu biało-czarnych szkiców. Tak, więc szkło Lorraina było używane w podobnym celu, ale oglądany obraz był odbity. Wszystkie te urządzenia pomagały artystom w szkicowaniu naturalnych eksperymentów nad scen, i automatycznym doprowadziły do zachowywaniem obrazów, – czyli nad procesem fotograficznym. magiczne lustra Dwa tysiące lat temu w Chinach, wykonywano lustra z brązu, które miały wyjątkową cechę. Kiedy światło odbite za ich pomocą padało na ścianę lub inną jasną powierzchnię można było zobaczyć wyraźny obraz, zwykle postać Buddy. Obraz ten odpowiadał obrazowi/kształtowi odlanemu na odwrocie lustra, który był jednak całkowicie niewidoczny na przedniej, gładkiej stronie lustra. Różne wersje tych starożytnych ‘magicznych luster’ były później wykonywane w Japonii. Sekret działania oraz wykonania tych luster pozostał na zachodzie tajemnicą dla naukowców aż do ostatniego ćwierćwiecza XIX. Podczas procesu produkcji, powierzchnię ‘rolowano’, i odbicie tylnego obrazu/kształtu przedostawało się do przedniej części lustra, lecz niewidzialnie, ponieważ odbicia były mikroskopijne. ‘Magiczne’ lustra używano do celów religijnych. 32 kalejdoskop Kalejdoskop został wynaleziony prze szkockiego fizyka Sir Davida Brewstera w 1816 r., co stało się wkrótce początkiem ‘kalejdoskopowego szału’. Kalejdoskop jest narzędziem optycznym składającym się z luster, które odbijają obrazy kawałków kolorowego szkła w symetryczny, geometryczny wzór widziany przez otwór. Wzór można zmieniać w nieskończoność poprzez obracanie części, w której znajdują się luźne elementy. Nazwa urządzenia pochodzi od greckiego słowa kalos (piękny), edos (forma) i skopen (oglądać) Działanie kalejdoskopu ilustruje cechy obrazotwórcze połączonych skośnie luster. Jeżeli jakiś przedmiot jest umieszczony pomiędzy dwoma lustrami pochylonymi pod odpowiednimi kątami, obraz/odbicie powstaje w każdym lustrze. Każdy z tych lustrzanych odbić jest kolejno odbijane przez drugie lustro, tworząc widok czterech umieszczonych symetrycznie przedmiotów. Jeżeli lustra są załamane pod kątem 60 stopni, sześciokątnie symetryczny wzór powstaje z jednego przedmiotu wywołującego sześć regularnie ułożonych obrazów. Prosty kalejdoskop składa się z dwóch cienkich, klinowatych listew stykających się przy wspólnej krawędzi, zamkniętych w tubie z otworem do patrzenia na jednym końcu. Na drugim końcu znajduje się cienkie, płaskie pudło, które można obracać. Jest ono zrobione z dwóch szklanych dysków, z których zewnętrzny działa jako ekran rozpraszający światło. W pudle tym znajdują się kawałki kolorowego szkła, świecidełka lub paciorki. Kiedy pudełko zostanie obrócone lub wstrząśnięte, przedmioty wewnątrz układają się w przypadkowy sposób, tworząc uderzająco symetryczny wzór. Liczba kombinacji i wzorów jest nieskończona. 33 fotoplastykon Przez blisko 200 lat, wędrowni handlarze głośno zachwalali swoje fotoplastykony, rywalizując z innymi ulicznymi rozrywkami na ulicach wielkich miast Europy. Do swoich żałosnych okrzyków dodawali dźwięk dzwonków, rogów, bębnów i innych instrumentów muzycznych. Wspaniałe widoki przedstawiały odległe kraje, zażarte bitwy lub miejskie zabytki. Czasem fotoplastykony nazywano ‘Raree Shows’, być może z powodu niewłaściwej wymowy nazwy 'Rare Show' („Pokaz Niezwykły”) przez szwajcarskich lub włoskich wędrownych showmanów. Fotoplastykon był pudłem, z co najmniej jednym otworem do oglądania umieszczonego wewnątrz widoku. Istniały dwa główne rodzaje fotoplastykonów: typ pierwszy, dosyć głęboki, miał soczewkę w otworze. Nakrywka na jego wierzchołku, kiedy podniesiona, wpuszczała światło (używano także światło świecy z wnętrz pudła). Wiele z nich miało drugi otwór z tyłu, aby umożliwić podświetlenie obrazka od tyłu. Wiele z obrazków miało dziurki, wycinanki lub przedziurawienia, na które nakładano z tyłu kolorowy papier, niektóre były też pokryte farbą lub lakierem. Kiedy świtało padało od tyłu tworzyły się, różnorakie, często wspaniałe widoki. Zapalały się światła w okienkach, lub zapadała noc. Poprzez pociągnięcie lub podniesienie sznurka, showman mógł wznieść lub obniżyć obraz do poziomu wzroku, powyżej lub poniżej poziomu widzenia. Pudła te mogły ukazywać wiele obrazów. Drugi rodzaj 'boite d'optique', był bardziej wysoki niż głęboki z soczewką z przodu i lustrem umieszczonym pod końcem 45 stopni, które kierowało wzrok na obraz umieszczony w dole. Od XVIIIw. fotoplastykony były również popularne w Japonii. 34 magiczne latarnie Pierwszą datą związaną z magiczną latarnią jest rok 1659, kiedy holenderski fizyk Christian Huygens napisał do swojej rodziny o latarni, którą stworzył. Duński showman – matematyk, Rasmussen Walgenstein zademonstrował magiczną latarnię w 1662 r., a optyk Reeves z Londynu sprzedawał latarnie już w następnym roku. Kronikarz Samuel Peptys kupił jedną w sierpniu 1666, zaledwie dwa tygodnie prze Wielkim Pożarem Londynu. W 1664 r., francuski naukowiec Pierre Petit próbował stworzyć podobną latarnię i napisał do Huygensa z prośbą o radę, załączając szkic. Pierwsze drukowane ilustracje pojawiły się w 1671r. w drugiej edycji „Ars Magna Lucis et Umbrae” („Wielka Sztuka Światła i Cienia”) Ojca Athanasiusa Kirchera, chociaż nie ukazywały one konwencjonalnego modelu latarni optycznej. Bardziej konwencjonalny projekt konstrukcji pojawił się w książce Dechalesa w 1674 r., i od tego czasu wiele książek i encyklopedii zawierało opisy i ilustracje magicznych latarni różnego rodzaju. 35 dagerotypia, talbotypia, fotografia Prekursor zwiastujący narodziny fotografii, człowiekiem, który zarazem podsumował odwieczne zmagania wielu wynalazców, jak i bezpośrednio współtworzył nowy wynalazek był francuski nauczyciel i oficer armii napoleońskiej - Joseph Nicéphore Niepce. Wielu badaczy przeszłości fotografii uznaje go za ojca pionierskiego odkrycia fotografii. Niepce dochodzi do metody otrzymania utrwalonego obrazu za sprawą przypadku. Zafascynowany litografią, poszukuje lepszego systemu wykonywania płyt litograficznych. W tym celu wykorzystuje ciemnię optyczną oraz asfalt syryjski, - materiał znany ze swej światłoczułości. Montował on w camera obscura metalową płytkę pokrytą asfaltem, czego efektem było naświetlane przez około dziesięć godzin pierwsze zdjęcie. Pierwsza zachowana fotografia otrzymana przez Niepce’a została wykonana w 1826 roku i przedstawia widok z okna jego pracowni. Efekt tak długiej ekspozycji widoczny jest w postaci nienaturalnego układu cieni, spowodowanego zmianą kierunku oświetlenia przesuwającego się słońca. To właśnie za sprawą działania promieni słonecznych obrazy te Niepce nazywał heliografiami. Rok później udaje mu się kolejne przełomowe przedsięwzięcie, mianowicie utrwalenie pierwszego wizerunku człowieka. Był to wykonany na papierze portret kardynała D’Amboise, uzyskany poprzez odbicie z metalowej planszy, używanej do naświetlania heliografii Równolegle w wielu miejscach w Europie trwały liczne prace nad uchwyceniem obrazu. Nikomu jednak nie udało się uzyskać efektów zbliżonych do Niepce’a. Skoncentrowany na litografii nie zdawał sobie sprawy z ilości praktycznych zastosowań swojego wynalazku. Tymczasem zapotrzebowanie w rozwijających się społeczeństwach na zastąpienie technik malarskich zaczęło być widoczne. 36 Mieszczaństwo domagało się portretów na wzór arystokratycznych obrazów przedstawiających poszczególnych członków familii. W dużych, europejskich miastach rosło zapotrzebowanie na organizowanie rozmaitych spektakli wizualnych. W Paryżu jedną z ulubionych rozrywek było oglądanie, tak zwanych panoram, czyli obrazów z różnych stron świata, wykonanych przez wielu malarzy. Jedno z takich przedsięwzięć prowadził Louis Mandé Daguerre. Pragnął on jednak zastąpić, drogie do wytworzenia obrazy otrzymane techniką malarską, przez panoramy otrzymane w ciemni optycznej. Choć bez powodzenia, zajmował się także doświadczeniami nad światłoczułością związków chemicznych. W 1827 roku poznał Niepce’a, a w dwa lata później założył z nim spółkę o nazwie Niepce-Daguerre. Spółka była oparta przede wszystkim na wkładzie Niepce’a i jego wynalazku heliografii. Natomiast Daguerre wniósł jako swój udział nowy model aparatu fotograficznego. W 1833 roku, po śmierci twórcy heliogramów Daguerre samodzielnie prowadzi dalsze badania. Jego zmagania zostają uwieńczone sukcesem dopiero sześć lat później, kiedy to powszechnie ogłasza, iż opracował technikę zdjęciową, nazwaną od jego nazwiska dagerotypią. Powierzchnię metalowej płytki nasączał jodkiem srebra, a następnie naświetlał kilka lub kilkanaście minut. Po wywołaniu w związkach rtęci i utrwaleniu otrzymywał gotowy dagerotyp. W 1839 roku na specjalnie zwołanym posiedzeniu Francuskiej Akademii Nauk, pośród tłumów zgromadzonej publiczności, Dominik Arago poprowadził wykład poparty demonstracją wynalazku dagerotypii. Ogłasza on, iż odkrycie Daguerre’a nie jest strzeżone żadnymi patentami, a prawomocny właściciel tego wynalazku, rząd francuski oddaje go w ręce wszystkich zainteresowanych. Publiczna odsłona dokonań Daguerre’a sprowokowała angielskiego uczonego Williama Henry’ego Foxa Talbota do ogłoszenia wyników swoich badań. Jego prace nad wynalezieniem metody kopiowania obrazów trwały już od 1834 roku. Metoda ta oparta była na procesie negatywowo-pozytywowym. Najpierw naświetlał on negatyw, a następnie przekopiowywał go na papier pokryty światłoczułą substancją. Pierwszy otrzymany przez Talbota negatyw datowany jest na 1835 rok, czyli na cztery lata przed oficjalnym opatentowaniem wynalazku fotografii. W 37 1840 roku zaczęto stosować tę technikę, nazywając ją talbotypią. Już w 1843 roku Talbot założył niedaleko Londynu, pierwszy masowy zakład produkcji odbitek fotograficznych. Kilka lat później wydał pierwsze na świecie ilustrowane fotografiami dzieło, The Pencil of Nature.14 Z biegiem lat coraz częściej zaczęto przyjmować wynalazki dagerotypii i talbotypii, nie tylko w kategoriach odkrycia technicznego, ale jako obrazy o charakterze artystycznym. Popularność fotografii w świecie sztuki Urszula Czartoryska przedstawia następująco: „(...) odtąd nie tylko fotografowie reżyserowali swoje portrety według obrazów wielkich mistrzów malarstwa, lecz – na odwrót – także dziesiątki malarzy zaczęło studiować fizjonomie i akcesoria ze skrupulatnością godną obiektywu.”. Choć artyści związani z klasycyzmem wyraźnie protestowali przeciwko rosnącej popularności fotografii, znaleźli się jednak liczni entuzjaści nowego środka wyrazu. Należeli do nich Delacroix, Degas i cała rzesza impresjonistów. „Kiedy Daguerre dokonał swojego wynalazku, powszechna radość z powstawania obrazu na materiale światłoczułym wynikała z faktu, że fotografowie drogą mechaniczną mogli uzyskać wizerunek przedmiotów i ludzi bardziej dostępny i wiarygodniejszy niż dzieła malarstwa.” Dlatego też w przypadku użytkowego zastosowania obrazu, techniki fotograficzne już kilka lat po wynalezieniu fotografii zaczęły wypierać malarstwo. Zarówno dagerotypy jak i talbotypy wykorzystywane były jako techniki portretowania. Początkowo było to bardzo kosztowne. Jednak wraz z wzrostem dostępności do specjalistycznego sprzętu w Europie bardzo szybko zaczęły rozwijać się nowe usługi. W drugiej połowie XIX wieku portrety fotograficzne były rozpowszechnione na szeroką skalę. Fotograficzne wizerunki przestały być już domeną bogatego mieszczaństwa czy arystokracji. W atelier fotograficznym można było spotkać przedstawicieli różnych warstw społecznych. Fotografie określane mianem zdjęć wizytowych carte de visite zaczęto produkować w milionach egzemplarzy.15 Fotografia stała się bardzo użytecznym narzędziem w wielu innych dziedzinach życia społecznego. „(...) w Europie i na kontynencie amerykańskim spełniała swoje usługi fotografia 14 15 Historia fotografii, Krzysztof Candrowicz, Fundacja Edukacji Wizualnej Urszula Czartoryska: Przygody plastyczne fotografii, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, 1965 38 dokumentalna; skromny rejestr wojen domowych, wypadków katastrof, wypraw alpinistów i odkrywców nieznanych zakątków Egiptu czy Kalifornii”. Choć fotografia była wciąż domeną wąskiej grupy profesjonalistów oswojonych z technikami fotograficznymi, lata pięćdziesiąte, sześćdziesiąte i siedemdziesiąte XIX wieku obfitowały w rozwój fotografii społecznej i dokumentalnej. kinematograf Urządzenie to skonstruowali bracia Auguste i Louis Lumier - patent z 13 lutego 1894 r. Urządzenia te nie rejestrowały dźwięku. Od tej chwili zaczęła się epoka kina niemego. Utrwalenie postaci niemal jak żywych, ich indywidualności rysów, mimiki, specyfiki gestów na celuloidowej taśmie zmieniło w dużym stopniu naturę postrzegania świata przez ludzi. Rola pamięci nie zmalała lecz zmieniła się również. Oko jako najważniejsze narzędzie odbioru zwiększyło rolę pamięci fotograficznej, wyobraźnia zaczęła działać w inny sposób. Sceny ukazujące coraz to w inny sposób wciąż rosnącą i zmieniającą się wiedzę o człowieku budziły niezapomniane przeżycia estetyczne takie jak zachwyt i wzruszenie. Większość kierunków awangardowych takich jak impresjonizm czy surrealizm zawierały się w kinie, przedstawiane, eksponowane bez słów. Kino nieme przecierało szlak do zainteresowania publiczności innym nowocześniejszym przedsięwzięciom artystycznym. Wprowadzenie dźwięku można nazwać pewną katastrofą kina, ponieważ bagatelizował on przekaz ‘świat cieni’, upraszczał przeżycia związane z losem bohaterów oraz z wartościami, jakie postacie z ekranu przekazywały. Nowe źródło przekazu, jakim było kino swój początek ma w XIX wieku, kiedy to bracia Lumiere w tzw. ‘godzinę zero’ 28 grudnia 1895r. zorganizowali projekcję dziewięciu jednominutowych filmów. Pamiętna projekcja odbyła się w Paryżu. Ludzie początkowo odnosili 39 się do nowego środka przekazu z duża rezerwą. Filmy czarno-białe bez dźwięku były pokazem fantastycznej mimiki i gry gestami aktorów. Plansze z komentarzem ukazywały się po scenach. Aktorzy, którzy mieli naprawdę trudne zadanie bez słów opowiadali publiczności dramatyczne i komiczne historie, a ta coraz bardziej przekonywała się do nowego medium. Po upływie kilku lat aktorzy zdobywali miano gwiazd i dużą popularność. Publika z utęsknieniem czekała na ciąg dalszych losów bohaterów, których rolę się wcielali słwani do dziś ludzie tacy jak Pola Negri, Clara Bow, Gloria Swanson, Rudolf Valentino, Charlie Chaplin. Dziś wielu aktorów wzoruje się na grze ówczesnych sław, a ich filmy nadal cieszą się dużą popularnością. Po wynalezieniu kinematografu w USA kino stało się popularne. Ludzie często odwiedzali tzw. "nickelodeonami" ze względu na niską, atrakcyjną cenę biletów (5 centów-nickel). Popularną rozrywką stały się krótkie jedno-, dwuaktowe komedie i melodramaty, co za tym idzie zwiększyła się ich produkcja, a rynek filmowy w szybkim tempie się rozrastał. Projekcje zazwyczaj odbywały się z podkładem muzyki granej na żywo. ... i dalej mówiąc. Tak było prezentowane to w przeszłości, w odległej. Nie chcę przechodzić w tym opracowaniu i opisywać wszystkie elementy rozwoju technik wizualnych i środków przekazu. Nie czas i pora. Skupię się teraz na własnej prezentacji tematu przepływu obrazu i jego poklatkowości. 40 FLUX – instalacja multimedialna. W dniach 05.04.2006 – 14.04.2006 odbyła się prezentacja interaktywnej instalacji multimedialnej w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Na patio tej szacownej instytucji zamontowana została przestrzeń pseudo-labiryntu, z systemu wystawienniczego octa-norma ze ścianami o wysokości 2 metrów, labirynt był w gruncie rzeczy dużym napisem FLUX, a poszczególne litery dzieliły przestrzeń patio. Na ścianach „labiryntu” umieszczone też zostały trzy telewizory plazmowe pokazujące obraz z kamery bezprzewodowej zawieszonej pod sufitem patio na wysokości drugiego piętra. Sygnał z kamery podawany był bezprzewodowo przez WI-FI do odbiornika na dole i rozdzielane przez konwerter na trzy sygnały bez straty jakości obrazu. Obraz na monitorach przedstawiał widok od góry, przez co napis, nieczytelny z parteru, był czytelny na monitorach plazmowych. Obraz przekazywany był w czasie rzeczywistym, dając na monitorach w trzech różnych miejscach ten sam widok. Chodząc po patio można było się orientować, o co chodzi w tej instalacji, czemu tak właśnie, były informacje dla zwiedzających, co to jest FLUX i czemu służy ta instalacja. Było to swoistym rozszyfrowaniem zamierzenia przestrzennego. Oprócz tego uczestnicy byli nagrywani drugą kamerą z góry, na której poklatkowo lub ciągle rejestrowane były ich reakcje oraz interakcja z tą instalacją. Akcja trwała przez tydzień, podobnie, jak i sama rejestracja materiału filmowego. Chciałem sprawdzić ludzkie reakcje na zaistniała nudną z początku sytuację, jak bawią się później i przemieszczają się, chowają się by nie być widzianymi na ekranach. Stawiali dziwne kroki, machali do kamery po zlokalizowaniu jej, robili miny i aranżowali różne sytuacje. Najlepiej na zaistniała sytuację reagowały grupy dzieci, które odwiedzały muzeum podczas lekcji muzealnych oraz wycieczki szkolne – były to żywiołowe reakcje pełne ekspresji i zabawy. Inni 41 zwiedzający bardzo statecznie oglądali tą przestrzeń – szybko, bez zastanowienia. Niektórzy przesuwali się powoli. Dopiero z wyższych pięter ogląd sytuacji był przejrzystszy i czytelniejszy. To nie miało być łatwe i proste, czytelne od razu. Liczyłem na małe zamieszanie, chaos i wątpliwości. Pytania wewnątrz siebie, – po co to wszystko? No właśnie, – po co? Monitory to klatki kluczowe filmu, trzy tylko, wycięte z całego oglądu. Te mrugnięcia oczami skrupulatnie zarejestrowane przez sprzęt video i odpowiednio podane. Była szansa poczuć przesunięcie w przestrzeni pomiędzy mrugnięciami powiek, wrażenie przeskoku w przestrzeni, a w czasie. Te milisekundy niezauważalne klatek pojedynczych, w całości tworzące przepływ, wyciągnięte umiejętnie i poskładane mogą tworzyć trailer, esencję sytuacji. FLUX – przepływ nas otacza zewsząd, obserwując selektywnie możemy mieć wpływ na informacje docierające do nasze mózgu za pomocą naszych zmysłów, możemy zawsze zamknąć oczy i odpocząć od tego natłoku. Czasem od tego boli głowa, oczy. Wycinasz tylko to, co jest ważne, dokonujesz nieświadomie wyboru zapominając o rzeczach nieistotnych. Gdy montuję filmy video-arty, setki minut zarejestrowanego obrazu, scalam te przepływy, tnę ciągi zdarzeń i akcji, wyjmuję znaczące klatki, to dotykam esencji obrazu, ocieram się o zatrzymane chwile – czasem idealne, wręcz boskie. Jestem wtedy przez chwilę panem sytuacji, może wielkim monumentalnym kreatorem. Ruch fascynuje, a jeszcze bardziej, gdy możesz go zobaczyć z bliska, te zarejestrowane gesty i ruchy z bardzo bliska, wręcz dotknąć pojedynczego piksela. Nowoczesna technologia, a 42 do tego jeszcze technologia high-definition, pozwala wejść głębiej w obraz, zobaczyć go u samego powstania. To mnie wciąga, te małe punkciki, piksele i ich następcy jeszcze mniejsi. Warto wejść w ten świat. Pokazać jak wiele zależy od klatek kluczowych, że są bardzo istotne, a wybierane rozsądnie z przepływu mogą stworzyć następny przepływ. Oczywiście gdzieś jest koniec takiego wyboru i kiedyś przestanie być czytelny te podawany obraz. Materiały z działań w Muzeum Narodowym podczas instalacji FLUX, trwają 14 godzin, wybrałem subiektywnie, pociąłem, pomiksowałem je, by pokazać na małym wycinku, czas i przestrzeń, interakcje ludzi we FLUXie ... Po co zatem? Ideą eksperymentu było znalezienie wyselekcjonowanych klatek kluczowych, dzięki którym można ułożyć opowieść, pociętą mimo to zrozumiałą i logiczną. Próba była to poszukania zachowań ludzkich w przestrzeni zastanej, ich reakcji na obserwację i obserwację interakcji z przestrzenią. Eksperyment może w pewnym momencie polec w tej próbie, mimo to warto zaryzykować. Może nawet już teraz jestem skazany na porażkę i nie da rady znaleźć rozsądnego wyboru klatek kluczowych tak by wciąż przepływ obrazów był czytelny i zrozumiały. Aby nie stał się powyrywany, lecz delikatnie pokazywał zmiany w czasie. Trailery kinowe z dwugodzinnych filmów czasem stają się ciekawsze niż sam film, to zastanawiające, – lecz dopiero po rozpoczęciu tworzenia tych skrótów do tego doszliśmy, wcześniej nie mieliśmy o tym bladego pojęcia. Fascynuje mnie grafika, obrazy, zdjęcia – te pojedyncze klatki kluczowe naszej sztuki, 43 sztuką też jest video-art od lat 70-tych, ciągłe eksperymenty z technologią na potrzebach naszych wizji i widzi-misie. FLUX dookoła nas, przepływy pozytywne. Wiem, że istnieją dziedziny nauki zajmujące się przepływami ludzkimi w przestrzeni, spojrzenie takie dokładne obliczone programami komputerowymi, specjalnymi algorytmami, ile osób w ciagu jakiego czasu. Sprawdzane też są sytuacje, co będzie jak napotka ten tłum przeszkodę. Wszystko to niczym BHP, a jednak takie podejście tez istnieje, moje było bardziej artystyczne. Ważne jest to, że spróbowałem dotknąć nowego podejścia do przepływu obrazów nas otaczających, moje mrugnięcia oczu – selektywne wybory. Spróbowałem, to był eksperyment. 44 Pointa: FLUX może być trailerem życia, w pięciu, minutach może zawrzeć najbardziej esencjonalne chwile egzystencji, nawet całe życie. Trailer filmowy czasem jest ciekawszy niż cały film, dzięki niemu wiemy, o co chodzi, znamy sens po oglądnięciu go. FLUX-trailer może w krótkim streszczeniu zaciekawić swoim opisem przestrzeni. Wymóc spojrzenie wybiórcze, tak, że to, co nas otacza nie jest takie męczące. Dzięki temu możemy spokojnie przepłynąć. Może on być dynamiczny i efektowny, przyspieszać zwalniać. Może też stracić sens jak całą otaczająca nas rzeczywistość … A może inaczej to ugryźć? Może pojedyncza klatka ma jednak wartość sama w sobie. Otacza nas ten świat digitalny, jak łatwo w niego można wpaść i podporządkować się jemu. Przestajesz wtedy widzieć inne rzeczy, wszystko co było dotychczas – postęp powoduje, że nie oglądamy się za siebie. Teraz są mp3, a nie płyty winylowe. Nie ma też już kaset magnetofonowych i szpulowych kaset też. Zdjęcia digitalne lub HighDefinition, a nie te z kliszy robione, wywoływane w mozole. Ręce ubrudzone w odczynnikach i pachnące strasznie... po to by wywołać jedną klatkę. Zdjęcie. Obraz. Wyjściem z sytuacji patowej jest powrót do korzeni. Do wyniesienia na piedestał pojedynczej klatki, fotografii, jednego ujęcie, screenshotu... tak odkryłem lomografie. 45 lomografia Zacząłem się tym interesować przez przypadek. Tak najlepiej się zdarza. Koincydencja. Bo czym jest lomografia? Wszystko rozpoczęło się początkiem lat 90 - tych, gdy grupa studentów z Wiednia, "odkryła" podczas wycieczki do Pragi mały, radziecki aparacik o tajemniczej nazwie Lomo Kompakt Automat (Lomo LC-A). Zakupiony w jednym z komisów ze starym sprzętem fotograficznym, zaskoczył wszystkich tym, co ukazało się po wywołaniu zdjęć. Niesamowicie kolorowe, jaskrawe, ostre i nieostre fotki z wycieczki do Pragi skierowały uwagę na możliwości małego aparaciku. To był początek tego, co później przerodziło się w lomografię - zupełnie nowe podejście do fotografii. Robienie setek zdjęć nieprawdopodobnych w najrozmaitszych, sytuacjach, z możliwie najróżniejszych pozycji, a potem wywoływanie ich jak najmniejszym kosztem jest tym, co w dużym uproszczeniu charakteryzuje lomografię. Fotki układane są też niekiedy na pionowych panelach, jedna koło drugiej, aby w efekcie uzyskać całe ściany pokryte tysiącami zdjęć, (tzw. lomowalls). Lomo - ściany były prezentowane na wystawach na całym świecie w miastach takich jak Nowy Jork, Wiedeń, Berlin, Tokio, Madryt czy też Moskwa, gdzie w jednym miejscu prezentowano nierzadko grubo ponad 100,000 zdjęć. Imprezy te przyczyniały się do coraz większej popularności lomografii na świecie. To, co początkowo było swojego rodzaju ciekawostką i dotyczyło wąskiej grupy ludzi szybko zyskało uznanie i nowych entuzjastów na całym świecie. Podstawowe zasady 46 lomografii takie jak - bądź szybki, nie zastanawiaj się, bądź otwarty na otoczenie rozprzestrzeniają się i trafiają do świadomości coraz to nowych ludzi na naszym globie. I tak też zacząłem czynić. Eksperymentować, wycinać te klatki pojedyncze. Wróciłem do korzeni, do tego, od czego wyszedłem uważając to za cos niedoskonałe. Coś, z czego dopiero można złożyć całość. Z pojedynczej klatki. Zdjęcia jeszcze tak niedoskonałego. Po prostu LOMO... poklatkowość czy przepływ ? Obie te formuły spojrzenia na świat i percepcji są ważne dla mnie, nie stawiam jednej z nich ponad, każdy postrzega inaczej... wydawało mi się że znajdę odpowiedź na problem zawarty na początku mych dociekań, zatoczyłem swoistą petlę myśli. Zdarza się. Poszukiwałem i dalej będę szukał odpowiedzi. Tak czuję. 47 literatura, opracowania, skrypty, strony www: · www.google.pl · www.wikipedia.pl · Tomasz Goban-Klas „Nowe media w społeczeństwie informacyjnym”, skrypt http://media.miks.uj.edu.pl/~kkims/ · Merleau - Ponty Maurice, „Fenomenologia percepcji”, Aletheia, 2001 · Diane Akerman, „Historia naturalna zmysłów”, Książka i Wiedza, Warszawa, 1994 · Szubert Piotr, „Picasso i kubiści”, [w:] „Sztuka świata”, red. Włodarczyk W., t.9, Warszawa 2004 · Rzepińska M., „Siedem wieków malarstwa europejskiego”, Wrocław 1988, · Vallentin A., „Picasso”, Warszawa, 1959 · Lista G., “Futuryzm”, Warszawa 2002, · Peter Hohenstatt: Leonardo da Vinci, 1452 - 1519, Könemann Verlag, 1998 · Dobrosław BAGIŃSKI, Magia obrazu, Zakład Wiedzy Wizualnej, Wydział Artystyczny, Uniwersytet Marii-Curie Skłodowskiej · Historia fotografii, Krzysztof Candrowicz, Fundacja Edukacji Wizualnej · Urszula Czartoryska: Przygody plastyczne fotografii, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, 1965 www.tsy.art.pl/flux 48