Popko.pl - Popko o sobie

Transkrypt

Popko.pl - Popko o sobie
Popko.pl - Popko o sobie
Tekst w pewnych fragmentach jest odniesieniem do tematu:
"Mikołaj Rozbicki- Czas przebudzenia", ponieważ autor na potrzebę
chwili nawiązywał do tzw. "syndromu rozbickiego".
W ciągu ostatnich pięciu lat, które żyjący nienawiścią pan Rozbicki poświęcił na nieudolnie
streszczanie cudzych książek i przenoszenie na swoją stronę treści z innych stron internetowych, ja
uczyłem się poruszać po światach duchowych i ciężko pracowałem na rzecz innych ludzi. Jak zawsze
zresztą. Dzięki temu dziś codziennie uzdrawiam kilkadziesiąt osób, ratując im nie tylko zdrowie
fizyczne i psychiczne, ale również i egzystencjalne, jak i przekazuję wiedzę o tym, czego sam się
nauczyłem w astralnym Mieście Oriin.
Mam pełne ręce roboty i nie wyrabiam z terminami, ale pomyślcie choć przez chwilę o tym, ile osób
więcej mogłoby zawitać w moje progi i spocząć w zdrowiu, rozpoczynając przy okazji swoją przygodę
ze światem duchowym, gdyby nie emisariusze zła w wydaniu pana Rozbickiego, którzy świadomie
odwiedli tych ludzi ode mnie? Ilu, kto na to odpowie? A ilu dzieciom pan Rozbicki z powodu swojej
nienawiści odebrał w ten sposób życie? Na jego rękach spoczywa krew tych, którzy do mnie nie dotarli,
a mogli.
W tym samym czasie, który pan Rozbicki poświęcił na „pysznienie się słowem i na zachwycanie się
własną osobą” oraz na pisanie niestworzonych rzeczy na temat swoich doświadczeń psychicznych, ja
zdążyłem zorganizowć warsztaty dla około 4 000 ludzi, ucząc ich jasnowidzenia, jasnowiedzenia,
działań uzdrawiających i działań zmieniających rzeczywistość. Kwestię nawiązania kontaktów z UFO
pominę milczeniem, bo ani nie jest to nowość, ani nie wygląda to tak, jak to opisują inni.
Uchroniłem w tym czasie od przedwczesnej śmierci kilkadziesiąt osób, uratowałem życie kilkunastu
noworodkom i pojednałem wiele rozchodzących się związków. Cudotwórcą nie jestem, więc mam na
swoim koncie także porażki, ale znacznie mniejsze niż ktokolwiek inny.
Powołałem przy okazji Stowarzyszenie Uzdrowicieli Duchowych i Stowarzyszenie Uzdrowicieli
Energetycznych, które rozpoczęły już służbę na rzecz swoich braci i sióstr. Oczywiście nie jest to pełny
spis moich dokonań. Wymieniłem tylko to, co jest widoczne dla wszystkich.
Prywatnie odzyskałem córki i pomogłem im dostać się na studia - jedna zaczęła studiować malarstwo i
jest, jak to się dyskretnie mówi, największym odkryciem na swoim roku, druga studiuje architekturę, i
to z niezłym skutkiem, skoro zaczyna stawać do konkursów. Udało mi się też pozbyć synów z
pierwszego małżeństwa, którzy okradali mnie i niszczyli przez całe życie i którzy – odcięci od mojego
wsparcia finansowego – wciąż próbują mnie szantazować na wszelkie możliwe sposoby. Po próbie
zabójstwa przez młodszego syna Rolanda, a wkrótce potem po niemal śmiertelnym pobiciu przez
starszego (Rogera) odciąłem się od nich zupełnie. Zabrzmi to absurdalnie, ale uratowanie życia i
zerwanie z nimi kontaktu uważam za jedno z największych swoich życiowych osiągnięć. Długo trwało,
nim ujrzałem w nich czyhających na moje życie kryminalistów. Straciłem za ich sprawą wydawnictwo,
wszystkie ciężko zarobione pieniądze i doznałem cierpień, o jakich wielu z was może tylko „pomarzyć”.
Strona: 1/5
http://www.popko.pl/popko,o,sobie.xhtml
[2017-03-07 11:06:19]
Ale nigdy, przenigdy nie przestałem ich kochać i życzyć im dobrego. Jednak żadnemu z nich więcej
finansowo nie pomogę ani na swoim progu widzieć nie zechcę, chyba że wcześniej ujrzę w ich oczach
człowieczeństwo. Nie wpuszczę też przez drzwi Marty Paziewskiej, która wspierała i wciąż wspiera
syna w tym haniebnym procederze. Może dlatego, że wciąż pomaga mu mnie szantażować, może
dlatego że dzielnie sekundowała mu podczas słownych napaści na ludzi przyjeżdżających na warsztaty,
chcąc szarganiem mojej reputacji zmusić mnie do finansowych ustępstw, a może dlatego, że do dziś
pamiętam jej odcisk buta na swojej twarzy, gdy w solidarnym zrywie wsparła pięści Rogera, którymi
ten próbował wymusić na mnie kolejną darowiznę. Pewnie i tak by mnie w końcu zmusili do otwarcia
sejfu, gdybym na swoje szczęście nie zemdlał w odpowiedniej chwili. Przytomność odzyskałem dopiero
po przybyciu policji, którą na czas wezwała koleżanka. A esemesy w stylu, „że i tak mnie załatwią”, nie
robią już na mnie wrażenia. Mnie i tak już „załatwili”… Umarłem dwa razy…
Dziwna jest ta ich twórczość. Dokładnie odwzorowująca ich własne historie sądowe, na których obaj
synowie przeżyli dokładnie to samo: wstrząs w oczach sędziów, którzy słuchali opowieści płaczących
kobiet o tym, jak ich konkubenci fundowali im bicie i feudalną niewolę.
Oto próba szantażu mojej osoby, którą z zamiłowania wspiera na swojej stronie uduchowiony pan
Rozbicki:
„Pamiętam jak jego syn będąc u niego w domu, bo bywaliśmy, ale nie jako syn z dziewczyną a bardziej
znajomi. Jego syn oczekiwał by go przeprosił za to wszystko za tą krzywdę, która im wyrządził, a on
rzucił się na niego z pięściami, wezwał policje i tak zmanipulował swoją pracownicę, która potem
zeznawała nieprawdę”.
„Zniszczył bardzo dużo ludzi, specjalnie polował na słabe kobiety ze słabą kondycją psychiczną,
skłócone kobiety z mężami, żeby wmawiać im ciemnotę o namiętności (…), dużo osób się odwróciło od
niego (…) bo na wahadełkach przy innym uczestnikach ich obgadywał, sprawdzał, wyśmiewał. Ma dość
tych wszystkich ludzi... Próbował się dobrać do syna kobiety. Proszę może sypiajmy z każdym: matka z
synem, córka z ojcem, brat z siostrą teść z synową. Jakimiś zasadami musimy się w życiu kierować.
„Druga żonę katował już w ciąży, oczywiście trzecią także katował, aż dziewczyna nie wytrzymała i
uciekła z jego synem. W noc po ślubną przyprowadził sobie kochankę. Nie utrzymywał kontaktu z
własnymi synami. Sprawdza na wahadełku czy dana kobieta wejdzie w nim w namiętność, do mnie
także”
„Przez lata trwania drugiego małżeństwa katowała drugą żonę, Panią B. Dręczyła własne dzieci nigdy
nie uznając formy ludzkiego ojcostwa, a wyłącznie tych wszystkich dręczonych za Świetlistą Rodziną, o
którą najwyraźniej dbać nie wypada… Doprowadziła 3 żonę Panią K. do upadku fizycznego oraz
psychicznego. W kręgach niebiznesowych zaś, czyli tych quasi nie duchowych, znana jest z
manipulanctwa i wyrządzania krzywd. Również posiada potwierdzone psychiatrycznie choroby
psychiczne”.
Żyjącym ciekawoskami w stylu, kto komu dokopał, gdzie zawieruszyła się sztuczna szczęka Angeliny
Joli czy co prezydent robił w damskiej toalecie, dopowiem, że moje rozwody kończyły się bez orzekania
o winie, co w polskim prawie cywilnym i zwyczajowym oznacza, że naprawdę nie można mi było nic
zarzucić. Nawet biologiczna matka moich synów w odręcznym piśmie serdecznie wypowiedziała się na
temat naszego pożycia, chcąc mnie wesprzeć w rozgrywce z szantażystami. Ale nie chcąc, by im
odwieszono wyroki, wycofałem sprawę z sądu. Jedno co pewne, to nie ona nauczyła ich nienawiści do
świata i ludzi. Gdyby było inaczej, jeden z nich nie próbowałby jej potem zarąbać siekierą. Na szczęście
Strona: 2/5
http://www.popko.pl/popko,o,sobie.xhtml
[2017-03-07 11:06:19]
skończyło się na pogruchotanej nodze, ale rozpacz, jaka od tej chwili spowija jej umysł i serce,
pozostanie pewnie tajemnicą, którą na zawsze zabierze do grobu. Mnie siekiera nie dosięgła, za to
solidnie się namęczyła z rąbaniem mi mebli i okien.
Co tu dużo gadać, rodziny się nie wybiera, a czasem idzie jeszcze gorzej, niż byśmy chcieli. Znamy to z
naszej szarej rzeczywistości i nie ma co tu głośno narzekać, bo cały świat tak funkcjonuje. Każdy swój
krzyż na grzbiecie nosi. I każdemu jest ciężko. Ja staram się odkryć „cudowny dotyk”, którym bym
każdego ze wszystkiego uzdrowił, pan Rozbicki znaleźć przyjaciół, którzy by docenili jego
niepowtarzalność, a jeszcze ktoś inny stara się odnaleźć to coś, co pozwoliłoby mu żyć inaczej. Jednym
wychodzi to lepiej, innym trochę gorzej, a większości średnio, tak jak mi. Ale ja nie narzekam.
Urodziłem się półkaleką. Miałem tak krzywe nogi, że gdyby nie ingerencja medycyny, to do dzisiaj bym
nie chodził. Urodziłem się w biednej rodzinie. W wieku 15 lat miałem tylko dwie pary spodni. Z tymi
spodniami to może i dobrze, bo jak zrozumiałem, że rodzice nigdy mi dżinsów nie kupią (taki
socjalistyczny symbol zamożności), to się zmobilizowałem i zacząłem sam na siebie zarabiać.
Do dziesiątego roku życia matka biła mnie dzień w dzień. Do bólu tak się przyzwyczaiłem, że nie
przeszkadzały mi nawet krwawiące rany. Tłukła za wszystko, a jak nie miała powodu, to ze względu na
jego brak. Już jako kilkulatek skakałem przez okno z trzeciego piętra, próbując odmienić swój los.
Potem zamieszkałem razem z ojcem i bicie się skończyło. Ojciec ukrócił tortury raz na zawsze. Gdy
umarł, jak miałem 16 lat, wpadłem w taką depresję, że pół roku wracałem do siebie. W stanie zapaści
widziałem tylko jedno: jak ginę zakatowany przez własną matkę. Lęk przed powrotem tragedii powalał
mnie na kolana. Gdy doszedłem do siebie, wyniosłem się z domu i choć byłem niepełnoletni,
pomaszerowałem w świat. Od tego czasu samotnie przemierzam życie i na siebie i innych zarabiam.
Nigdy nie miałem ani dnia urlopu i nigdy go nie potrzebowałem. Malowałem, rzeźbiłem, harowałem na
budowach całej Europy, znajdując schronienie w hotelach, pod mostami, a nawet mieszkając w lesie.
W tym czasie skończyłem dwie szkoły średnie, jedną policealną, i trochę postudiowałem. Chłonąc
życie, dotykałem wszystkich ludzi, nikim nie pogardziłem – z równym zaangażowaniem piłem z byłym
prezydentem Polski jak i z artystami-menelami. Ale zawsze byłem sam i nigdy z pomocy innych nie
korzystałem, nie potrafiłem.
Jedno co w mym życiu jest niezmienne, to mój dotyk, którym potrafię uzdrawiać i robić czasem dziwne
rzeczy. Dzięki niemu przetrwałem najtrudniejsze chwile we Francji i Holandii, jak i jemu zawdzięczam
popijawę z głową państwa. Poznałem wielu ludzi, czarnych i białych, młodych i starych, którzy
zachęcali mnie do rozwijania daru, ale wszystkie ich propozycje bez wahania wrzucałem do kosza
niespełnionych życzeń.
Największym darem od Boga i największym moim przekleństwem są – o ironio losu - moi synowie z
pierwszego małżeństwa, z którymi „prawdziwy” kontakt straciłem tuż po rozwodzie. Jeszcze do szkoły
nie chodzili, gdy pozbawiono mnie możliwości opowiadania im bajek i wprowadzania w świat
dorosłych. Po prostu pewnego dnia zniknęli, a życie się tak krzywo potoczyło, że nie było sposobności
poprawnego podtrzymania tych więzi. Wychowała ich ulica. Od małego interesował ich rozbój i
niszczenie ludzi. Ani ja, ani matka nie potrafiliśmy tego upadku powstrzymać. Tragedia. Patrzysz i
widzisz, jak twoje własne dzieci drwią z ciebie i z innych, jak idą na dno, choć owo dno może co
niektórym przypaść do gustu: narkotyki, dilerka, pijaństwo, napady, wymuszenia, panienki i totalna
wolność, nieograniczona, niczym nie zmącona swoboda działań. Po prostu mafia. Potem przyszły listy
gończe, ukrywanie się przed policją za granicą i kolejne przestępstwa, mające zagwarantować
przetrwanie. Żaden z nich nie ukończył szkoły, za to każdy z nich potrafi obić cię jedną ręką, a jak ma
Strona: 3/5
http://www.popko.pl/popko,o,sobie.xhtml
[2017-03-07 11:06:19]
zły humor, to polać benzyną i podpalić, jak to zrobił młodszy syn z własnym kolegą. Po latach rozbojów
na boku pojawiły się niechciane dzieci i światło dzienne ujrzała tragedia maltretowanych konkubin,
które potem przed sądem domagały się wyłącznego prawa do dzieci i do godnego życia w
społeczeństwie.
A w tym wszystkim gdzieś tam na horyzoncie widniał i mój autoportret, twarz człowieka, o którym
sobie przypominali, gdy uciekając przed wymiarem sprawiedliwości nie mieli gdzie się schronić przed
infiltrującą ich środowisko policją. Co miał począć ojciec widzący upadek własnych dzieci, które
patrząc w jego oczy, mówiły: to przez ciebie, gdybyś został z matką, nasze życie wyglądałoby inaczej:
jeździlibyśmy twoimi autami i kończyli szkoły. Ze swojej pamięci wymazali jeden drobny szczegół, że
my z matką nie pasowaliśmy do siebie - oboje realizowaliśmy odmienne koncepcje na życie. Nasz
związek był fikcją, mającą jej pomóc odzyskać córkę.
Ułożyliśmy swoje życie od nowa. Ona znalazła porządnego męża, ja dostałem w prezencie dwie córki.
Śliczne małe aniołki, które pewnego dnia, dokładnie o tej samej porze, co synowie, zniknęły z mojego
domu na długie lata. Ponowna utrata dzieci, powtórnie zawieszone ojcostwo niemal mnie złamały.
Widząc więc wyciągnięte po kasę ręce synów i mając przed oczyma ich życiową tragedię, sięgałem po
ten pieniądz raz za razem, karmiąc się iluzją dobrze spełnionego obowiązku. Ale ich apetyty rosły z
roku na rok i po jakimś czasie sięgnęły granic moich możliwości. Młodszemu synowi trzy razy
pomogłem wystartować w życiu, nawet po tym, jak kupione ciężarówki pociął na złom. Drugiemu raz,
bo i rzadziej go widywałem (wiele lat ukrywał się za granicą). Za to zrekompensowałem mu to nie tylko
kasą i zaciągniętym długiem, ale i samochodem, wynajmem mieszkania i pokrywaniem wielu jego
finansowych zobowiązań. Robiłem co mogłem, by po odsiedzeniu wyroku nie wrócił do poprzedniego
życia. Nic to nie dało. Interesów nie zrobił, kasę przepuścił wraz z obecną partnerką Martą i mając trzy
dychy na karku znów zaczął mnie nagabywać o bezzwrotne pożyczki. Gdy odmówiłem, zakręcił się przy
ojcu Marty, jednym z największych producentów obuwia w kraju. Szybko się tam na nim poznano, więc
powrócił do starego schematu, czyli do szantażowania własnego ojca, w czym ochoczo wsparła go
partnerka, dokładnie taki sam nierób jak on sam.
Ale ja już zmądrzałem i - poza widzeniem w synach własnych dzieci - widzę w nich również
zagubionych i w swym zagubieniu niebezpiecznych ludzi, którzy nie cofną się przed niczym, by żyć z
pracy innych. Nie dam już nic, bez względu na to, co zrobią. I już nigdy żadnej sprawy w sądzie ani w
prokuraturze przeciwko nim nie wycofam. Nie zrobię tego, choćbym chciał. Nie zrobię w obronie
mojego nowego związku, który od sześciu lat jest nie kończącą się radością, jak i w obronie córek,
które są już ze mną i których życie i kariera zależy w tej chwili od mojego wsparcia. Dla nich muszę żyć
i pracować. Nie mogę ich przyszłości przetrwonić z powodu wmawianych mi przez synówkryminalistów rodzicielskich zobowiązań. Te skończyły się kilkanaście lat temu, gdy synowie osiągnęli
pełnoletność, a potem w dniu, w którym jeden próbował mnie zabić, a drugi, dwa lata później,
torturował, domagając się kasy. To mnie uwolniło z wszelkich zobowiązań. Na dziś moim największym
zmartwieniem jest ochrona najbliższych. Dla nich mogę stracić ręce i nogi, jak i stanąć na granicy
życia i śmierci.
Dziwi was to, że bez ogródek poruszam taki temat? Ale tak właśnie wygląda ten świat. Ja żyję, żyję
prawdziwie, niczego nie udaję. Nic co ludzkie nie jest mi obce. Ani pedofilia i zaprzedanie księży, ani
zło systemu, ani ludzkie wynaturzenie. Ja nie chowam głowy w piasek przed problemami. Nie
zaprzeczycie, że każdy z nas ukrywa pod poduszką płaczu swoje małe osobiste tragedie. Każdy z nas
snuje niekończące się marzenia o tym, jak naprawić swoje życie i świat, jak zapomnieć o koszmarze
minionego lata i jak choć na chwilę wejść w utracony raj młodości, który przemierzaliśmy, idąc pod
Strona: 4/5
http://www.popko.pl/popko,o,sobie.xhtml
[2017-03-07 11:06:19]
rękę z miłością swojego życia. Przecież w szpitalach i więzieniach przebywa nie kto inny, tylko nasi
najbliżsi: dzieci, bracia, rodzice, ci z którymi jedliśmy przy jednym stole i którzy nierzadko dla naszego
dobra próbowali po swojemu uchwycić w ręce nasz wspólny los.
Czasem popełnia się błędy z biedy i braku życiowej zaradności, czasem z wyrachowania i głupoty, a
bywa i tak, że za „mord” biorą się ci, co nie rozumieją, że dla dobra siebie i bliskich nie wolno odbierać
sensu życia drugiemu człowiekowi. Ja się swoich dzieci nie wstydzę i mam nadzieję, że kiedyś wypali
się w nich nikczemność i staną na moim progu mówiąc: „stary przyjechaliśmy pokazać ci nasze dzieci,
które już z nami rozmawiają, i chcemy tak samo rozmawiać z tobą”. Pragnę tego swojego małego
szczęścia rodzinnego tak samo, jak każdy. Pragnę spełnienia snów jak i wy. I zapewniam was, że gdy
usłyszę te słowa, to wyciągnę rękę na znak odwiecznej przyjaźni. Jestem na to przygotowany. I to od
dnia ich narodzin, od chwili gdy stałem pod tarnogórskim szpitalem, płacząc z radości, że Bóg zesłał mi
dar, dzięki któremu nie będę na tym świecie sam. Ale wiem też, że ciemność odebrała mi pełne
doświadczenie ojcostwa i że nigdy już nie odzyskam tego, co utraciłem: słuchania opowieści o tym, jak
niesprawiedliwa nauczycielka wystawiła za niską ocenę, jak to koledzy się wyśmiewają z ich sweterka i
jak to bolą rączki od rzucania piłką lekarską. Tego już nie odzyskam. Cierpię więc ja, moje dzieci, i
wszyscy ci, co w podobnym płaczu toną. Pospołu okrywamy ten świat osobistym smutkiem, licząc na
nadejście dnia, w którym słońce radości wzniesie się ponad horyzontem niemożliwości i ubarwi lasy i
morza blaskiem nadziei, jaka wciąż gdzieś się tam w naszych sercach tli…
No dobrze, koniec refleksji. Wracamy do rzeczywistości.
Przez ostatnie dziesięć lat ludzkie zło pod różnymi postaciami próbowało odebrać mi wiarę w sens
mojej pracy, jak i wstrzymać w rozwoju. Prócz próby zabójstwa, prócz późniejszego niemal
śmiertelnego pobicia, prócz usiłowania podpalenia mojego domu przez ezoterycznych przeciwników,
prócz kilku włamań w Warszawie, prócz „Rozbickich”, prócz kilku kontroli skarbowych i stałych
donosów do różnych urzędów, prócz oczerniania mnie przez kościół, nawet podczas mszy, prócz
ciężkiego wypadku i zerwania przepony, prócz pękniętych stawów, prócz stałego stanu
przepracowania, prócz niszczenia „braci” przez organizatorów warsztatów, prócz spotkania z siłami
astralnymi, podczas którego o mały włos co nie straciłem ręki, o czym zamieściłem informację w
„egzorcyzmach” i w gazecie Oriin nr 2 (udokumentowane zdjęciami), prócz wystąpienia jeszcze innych
przeciwności losu, czuję się dobrze, wzmacniam, wzrastam i doświadczam pełni życia, zadowalając się
tym, co dla innych robię. Nic mi więcej dziś nie trzeba; poza życzeniem, by moje udane małżeństwo
trwało i trwało. Na szczęście ludzie przekonali się do mnie i do moich idei, popierają to, co robię i co
mówię, a ilość sympatyków, którzy już sami wchodzą do Świątyni Serca, rośnie z miesiąca na miesiąc.
Zaczęto rozumieć, że jestem tylko tym, który umożliwia im Powrót do Domu Swego, ale nie tym, który
za nich to zrobi.
Strona: 5/5
http://www.popko.pl/popko,o,sobie.xhtml
[2017-03-07 11:06:19]