Cicho na palcach Zasiadka w terenie i na ambonie

Transkrypt

Cicho na palcach Zasiadka w terenie i na ambonie
W kompletnej ciszy, małymi krokami
zbliżamy się do ambony, zasiadka szybko
okazuje się niekomfortowa. Mięśnie szyi nie
przyzwyczajone do patrzenia w górę dają o
sobie znać: uwaga na kręgi szyi. Jest 7:30,
nic, koledzy również nic nie upolowali.
Uff! Paweł zdecydował się porzucić
ambonę. Ruszamy teraz cicho na palcach w
górę… Od czasu do czasu przewodnik
przechodzi ostrożnie przez drogę, ażeby
móc obserwować poniższe zbocza.
Niespodziewanie spostrzegamy łanię
jelenia. Następnie schodzimy w kierunku
samochodu.
Kierujemy się ścieżką, która prowadzi nas
tam… A tam, w linii prostej, jakieś 40 metrów
od nas wyłania się głowa muflona. Zwierzę
szybko zrobiło półobrót. Jedno dyskretne
spojrzenie na prawo aby spróbować ustalić
jego położenie. Nic, nie jesteśmy w stanie go
znaleźć. Przechodząc obok pięknej,
zabudowanej ambony, Paweł zatrzymuje się
nagle: «Muflon»! Na lewo, patrzę przez
lornetkę, nic nie widzę. Ach! Nareszcie, sto
metrów od nas, na lewo, na pastwisku są
muflony. Odróżniam samice i młode, nagle
za sadzonek buka widzę tryka, który wydaje
się polować na innego, scena pozostaje
krótkotrwała, ulotna. Nie widzę ich więcej!
Zasiadka w terenie i na ambonie
…trzeci tryk. Gatunek znany jako bardzo ostrożny
, który opanował sztukę kamuflażu.
Na południe od miasta Wałbrzych, znajduje się
masyw Sudetów, którego najwyższym punktem jest
Góra Suchawa, mająca 982 metry nad poziomem
morza, tam właśnie schronienie ma populacja
muflonów. Data introdukcji to rok 1902. Bardziej na
wschód w regionie Kielc, muflony zostały
wprowadzone jakieś 50 lat później. Zwierzęta
dobrze przystosowały się do siedlisk i klimatu,
jednak one osiedliły się w szczególnych niszach
ekologicznych. Zatem niektóre wzniesienia są
bardzo dobrze skolonizowane, podczas gdy inne,
znajdujące się całkiem blisko, nie są w ogóle.
Koło Łowieckie Knieja, które nas gościło, zostało
założone w 1952 roku, rozciąga się na 4450
hektarach z czego 2700 hektarów lasów w
okolicach Sokołowska, jest otwartych na turystykę
ekologiczną. Wieś ta niegdyś znana z ośrodka
uzdrowiskowego, dzisiaj jest znana z natury, gdzie
praktykuje się długie spacery, VTT – rowery górskie,
narciarstwo…
W tej jednostce łowieckiej składającej się z części
własnej i państwowej, plan polowań wygląda
następująco: 80 dzików, 30 saren, 48 jeleni w tym 18
samców zwierzyny płowej, 15 muflonów w tym 6
tryków. Klub szczyci się swoimi zdobyczami, trzema
trofeami muflonów, jednymi z najlepszych w Polsce.
Łowczy klubu łowieckiego, Zbigniew Kielar, posiada
jedno z najładniejszych trofeów, pozyskane w 1993
roku: jego notowania osiągają 212, 35 punktów.
Cicho na palcach
Następnego dnia, 5:30 rano – w holu hotelu,
Zbigniew przystępuje do losowania par: on będzie
towarzyszył Oliwierowi, Mateusz przewodniczy
Piotrowi, Paweł, młody wysportowany góral będzie
zajmował się moja osobą. Ewelina wytłumaczyła
nam, że ranek zaczyna się od zasiadki na ambonie,
w sektorze sprzyjającym gatunkowi. Pochód trzech
samochodów 4x4 wyrusza w ciemności, w kierunku
szczytów. Jesteśmy pierwsi, którzy zatrzymują się
na małym parkingu, nad brzegiem skalistego
wąwozu. Słychać szum wiatru dochodzący z
wysokich świerków. Obniżam nauszniki mojego
traperskiego kapelusza w stylu Sherlocka Holmesa.
Podchodzimy do ambony znajdującej się przy
drodze, urządzenie proste, zapewne mocne, ale
bez żadnej obudowy!
Paweł wyjaśnił mi jak powinienem się
przygotować. Pozostaliśmy tam trochę
czasu, gotowi do strzału… Ale nic się nie
dzieje. Staramy się więc zbliżyć do
świerków, czołgając się po stoku. Leżę
płasko, obserwując przez lornetkę grupę
zwierząt, nie widząc w niej samców: gdzie
oni się podziali? Widzę je nagle, wychodzą z
zarośli, za chwilę tracę je z pola widzenia,
jakby zapadły się pod ziemię. Owce
poruszyły się, a potem zniknęły, nie wiem
dlaczego. Siedzimy w bezruchu, cicho,
zwróceni w dobrym kierunku… Zaskakujące
są jednak te zwierzęta! Czekamy nadal i po
10 minutach rezygnujemy. Paweł ponownie
siada za kierownicą i powoli zjeżdżamy w
kierunku doliny. Nagle zatrzymuje się na
środku drogi i daje mi znać, abym wyszedł.
Idziemy ścieżką w górę, ok. 80 metrów na
stoku stoi tryk w bezruchu i patrzy na nas.
Delikatny znak głową, że można strzelać.
Tryk jest naprzeciwko nas, cały czas
nieruchomy, jestem w odpowiedniej
pozycji… Przyspiesznik…Strzał mnie
ogłusza, zwierzę upada, następnie spada
jakieś kilkanaście metrów w dół i zatrzymuje
się przed świerkiem. Przypadkowe
spotkanie , wynagradza wcześniejsze
trudności. Niewątpliwie Święty Hubert jest ze
mną.Przy pomocy kija, poszedłem w ślad za
Paweł, który skierował się w stronę
zwierzyny: wziąłem sobie za punkt honoru
pójść za nim, ale on już doszedł, a ja byłem w
połowie drogi, starając się złapać oddech!
Po wykonaniu tradycyjnego zdjęcia, Paweł
wziął się za wypatroszenie zwierza.Od razu
wziął go za łeb…