Czarne chmury nad polskimi elektrowniami
Transkrypt
Czarne chmury nad polskimi elektrowniami
Czarne chmury nad polskimi elektrowniami Tomasz Prusek 20.02.2013 , aktualizacja: 19.02.2013 20:39 Elektrownia w Bełchatowie (Fot.Dariusz Kulesza / AG) Komisja ds. środowiska Parlamentu Europejskiego poparła pomysł unijnej komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard, aby wycofać z aukcji część pozwoleń na emisję CO2 i w ten sposób wywołać zwyżkę ich cen na giełdach. Zapłacą za to polskie elektrownie. Europosłowie stosunkiem głosów 38 do 26 poparli tzw. backloading, czyli zmniejszenie w latach 2013-15 liczby sprzedawanych pozwoleń na emisję CO2 na unijnym rynku o 900 mln, by o tyle samo zwiększyć ją w kolejnych latach do 2020 r. Mniejsza liczba pozwoleń w najbliższym czasie ma wpłynąć na zwyżkę ich notowań na giełdach, które w styczniu spadły do ok. 3 euro za tonę najniższego poziomu w historii. Jeszcze dwa lata temu cena wahała się w granicach 15 euro. Unia Europejska, widząc, co się dzieje z cenami, chce administracyjnie interweniować na rynku handlu emisjami, bo obawia się, że przy tak niskich cenach bardziej opłaca się kupować pozwolenia, niż inwestować w drogie proekologiczne technologie. A taka motywacja przedsiębiorstw jest niezgodna z polityką klimatyczną, której celem jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Dlatego działania komisarz ds. klimatu wspierane są przez organizacje ekologiczne i "zielonych". Zmniejszanie emisji CO2 i przejście do energetyki niskowęglowej jest szczególnym wyzwaniem dla Polski, która dopiero zmienia swój tzw. miks energetyczny zdominowany w blisko 90 proc. przez bloki opalane węglem, emitujące do atmosfery najwięcej dwutlenku węgla. Wprowadzenie backloadingu i wywołanie zwyżki cen uprawnień może uderzyć po kieszeni polskie elektrownie. Część uprawnień otrzymują za darmo, ale jeśli emitują za dużo CO2, to brakującą część kupują na rynku. Według agencji Fitch w tym roku nasz sektor energetyczny wyda na uprawnienia 1,3 mld zł. Dlatego pomysłowi komisarz Hedegaard przeciwni są polscy europosłowie, zarówno z PO, jak i z PiS, a także polski rząd. Pod koniec stycznia - głosami m.in. polskich europosłów - udało się odrzucić projekt backloadingu w komisji ds. energii. W komisji środowiska europarlamentarzyści byli pod dużą presją. - Wynik głosowania to w dużej mierze wynik nacisku i lobby KE i samej komisarz Connie Hedegaard, która dzwoniła wczoraj do posłów, namawiając do poparcia jej propozycji. To pokazuje, jak wielka jest determinacja KE oraz presja polityczna w tej kwestii uważa członek komisji ds. środowiska, eurodeputowany Bogusław Sonik (PO). Na europejskich giełdach handlujących uprawnieniami do emisji CO2 spodziewano się, że tym razem w bitwie o backloading wygra komisarz Hedegaard. Od początku lutego notowania uprawnień dynamicznie rosły i sięgnęły poziomu 5 euro za tonę. Backloading może zostać jeszcze zablokowany. Pod warunkiem że zdecydują tak europosłowie podczas głosowania plenarnego w Parlamencie Europejskim. Komisja ds. środowiska ma zdecydować o przekazaniu projektu PE w przyszłym tygodniu. - Wyniki głosowania w komisji przemysłu i środowiska są sprzeczne. Zrobimy wszystko, by przyjęte stanowisko komisji środowiska obalić na sesji plenarnej - uważa europoseł Konrad Szymański (PiS). - Niższa niż spodziewana cena pozwoleń jest wynikiem kryzysu i spadku działalności przemysłowej w Europie. Sztuczne podnoszenie tej ceny na progu recesji tylko pogłębi kryzys i opóźni wychodzenie z zapaści - twierdzi Szymański. Polski minister ochrony środowiska Marcin Korolec należy do zagorzałych krytyków propozycji komisarz Hedegaard, bo twierdzi, że to administracyjna ingerencja Komisji Europejskiej w rynek handlu emisjami. - Ostatni spadek cen pozwoleń nie zmienia mojego stanowiska. Ceny spadają, bo nie ma popytu powiedział nam minister Korolec w przeddzień głosowania w komisji środowiska. Nadpodaż uprawnień, która obecnie dołuje ceny, bierze się stąd, że ich liczba była ustalana w 2008 r., kiedy gospodarki były w dobrej kondycji.