Świętokrzyskie Dyktando
Transkrypt
Świętokrzyskie Dyktando
Jesteś lepszy od VIP-ów? Sprawdź się w Świętokrzyskim Dyktandzie 1z1 http://kielce.gazeta.pl/kielce/2029020,47262,11840132.html Jesteś lepszy od VIP-ów? Sprawdź się w Świętokrzyskim Dyktandzie wat 2012-05-31, ostatnia aktualizacja 2012-06-01 11:10:47.0 Choć było wiele trudnych ortograficznie słów, to najwięcej kłopotów sprawiły te łączne i rozłączne. - Było proste, nie obawiam się o wynik - powiedział pewnie po sprawdzianie poseł PO Lucjan Pietrzczyk. Nietypowe imiona, słowa pisane łącznie i rozłącznie czy rzadkie nazwy roślin - to tylko niektóre z pułapek, które czekało na kilkudziesięciu uczestników dyktanda w Wojewódzkim Domu Kultury. Dyktująca je Karolina Cieślik z Muzeum Narodowego wielokrotnie musiała powtarzać poszczególne zdania, bo każdy chciał jak najbardziej skrupulatnie i trafnie zanotować każde słowo. W zabawie brały udział też VIP-y. I wyglądało na to, że mimo politycznych podziałów, wspólnymi siłami radzą sobie z językowymi zagadkami. - Wcale sobie nie podpowiadaliśmy, tylko wymienialiśmy uwagi - powiedział poseł Lucjan Pietrzczyk. Jego kolega z ławki, członek zarządu województwa, Jan Maćkowiak (PSL) dodał, że nie było potrzeby podpowiadania sobie. Czy dyktando było trudne? - Spodziewałam się więcej słów łączonych z "super", "pół" czy "pseudo", choć i tak pisownia łączna i rozłączna na pewno sprawiła wiele kłopotów uczestnikom - skomentowała Marzena Marczewska, językoznawca z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego, która też brała udział w zabawie, choć jak zaznaczyła - poza konkurencją z racji na swój zawód. Dyktando zorganizowała świętokrzyska młodzieżówka PO Młodzi Demokraci. Chcesz się sprawdzić? Poradzisz sobie lepiej niż VIP-y? Marcin Brykczyński, aktor z kieleckiego Teatru im. S. Żeromskiego przeczytał dla nas całe dyktando. Każdy może go posłuchać i sprawdzić, jak sobie poradzi z językowymi pułapkami. POSŁUCHAJ ŚWIĘTOKRZYSKIEGO DYKTANDA 2012 Sprawdź, jak Ci poszło! Tak trzeba było napisać Świętokrzyskie Dyktando 2012 Nieopodal chaty moich dziadków, którzy zamieszkują tereny wiejskie, znajdowały się niegdyś ciemnozielone chaszcze. Będąc dzieckiem, uwielbiałem tam hasać na świeżym powietrzu wraz z moją siostrzyczką Hortensją. Biegaliśmy często po łące, bogatej w żółte żonkile i bladobłękitne, kwitnące chabry, z których tworzyliśmy piękne wiechcie dla mamy Brunhildy. Czasami też przemierzaliśmy kilkukilometrowe trasy, aby przeżywać przygody w naszym domku na drzewie. Zbudowałem go wraz z moim dziadziusiem Henrykiem paręnaście lat temu z bukowych oheblowanych desek. Obok drzewa z naszym domkiem rósł ogromny i stary modrzew, a z okienek drzewnej kwaterki mogliśmy zauważyć w oddali wierzchołki kilku miłorzębów. Nie od zawsze jednak wchodziliśmy na górę razem z Hortensją. Z początku bała się ona wspinać po prowizorycznej drabince. Jednakże wraz z upływem czasu jej strach odszedł w niepamięć i wspólnie spędzaliśmy czas wewnątrz. Jakże tam było uroczo! A wokół tylko śpiew ptaków, szum liści i wszechobecna harmonia. Dodatkowym atutem przebywania w zaciszu natury był ogrom skarbów runa leśnego. Moja siostra żwawo jak mrówka wyszukiwała jagód, borówek i jeżyn, które spożywaliśmy na polanie. Wszystkiemu, co robiliśmy, przypatrywały się kołujące na obrzeżach kniei orły i jastrzębie. Pięknym i zarazem majestatycznym jest widok drapieżnika szybującego po niebie! Z rozrzewnieniem wspominam lata mojego dzieciństwa, kiedy wszystko było prostsze. Brakuje mi zielonych miejsc, gdzie mógłbym swobodnie odpocząć od nawału obowiązków po ośmiogodzinnym dniu pracy. Mieszkam bowiem w dużym, zachodnim mieście i nie mam dookoła żadnej cichej, leśnej polany, pozwalającej na relaks. Dlatego, jednym z moich najskrytszych marzeń jest kupno działki z małym domkiem, gdzieś w okolicach pięknego lasu. Może w ten sposób, będąc już dorosłym człowiekiem, będę mógł poczuć od nowa smak dzieciństwa. Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA 2012-06-05 10:42