nam jeszcze się chce
Transkrypt
nam jeszcze się chce
GOŚĆ NUMERU NAM JESZCZE SIĘ CHCE... Rozmowa z Jerzym Studzińskim, prezesem zarządu firmy Dako Złośliwcy pytają czasami: jesteś aktywny, czy już tylko grasz w golfa? Pan, o ile wiem, jest golfistą. Tak może pytać ktoś, kto nie ma pojęcia o tym sporcie. Słyszałem także i taką opinię, że jest to sport dla emerytów. Daj Boże dożyć wieku emerytalnego zachowując tyle sił, aby zagrać do końca jedną choćby partię golfową! Mało kto bowiem zdaje sobie sprawę, że taka partia trwa około czterech, pięciu godzin, a w tym czasie poza samymi uderzeniami piłki trzeba przejść pole golfowe długości minimum sześciu kilometrów w linii prostej. Proszę mi wierzyć, że to naprawdę jest wyczerpujące fizycznie. Pomijając złośliwości, golf jest sportem wymagającym przede wszystkim nadzwyczajnego opanowania i skupienia. Jest to gra indywidualna, gdzie wszystko zależy od samego zawodnika, nie można tu swojego błędu zrzucić na kogoś innego. Zaczynając grę w golfa należy odpowiedzieć sobie na pytania: czy jestem cierpliwy, na ile umiem się skupić na tym co robię, na ile potrafię kontrolować swoją psychikę – jeżeli to potrafię, to mam zadatki na to, żeby bawić się w golfa. Jeżeli tego nie potrafię, to żadnej zabawy ani też żadnej przyjemności w tym nie będzie. Grę w golfa należy bowiem traktować w kategoriach zabawy, przyjemności, możliwości ruchu na świeżym powietrzu, obcowania z pięknem natury. Jest to także okazja do spotkania z przyjaciółmi i możliwość nawiązania nowych, ciekawych znajomości. Nie sposób pominąć też wrażeń estetycznych – ktokolwiek bywa na polach golfowych ten wie, że niemalże każde pole to swoiste dzieło architektoniczne. Ale predyspozycje, jak słyszę, trzeba mieć podobne do menadżerskich. Nie myślałem o tym w ten sposób, ale owszem, cierpliwość i opanowanie, umiejętność skupienia uwagi, samokontrola – to są cechy jak najbardziej pożądane w zarządzaniu biznesem. Kto wie, czy nawet nie podstawowe do osiągania sukcesów także w tej dziedzinie aktywności. Jerzy Studziński, lat 45 – absolwent Wydziału Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Pierwszą swoją firmę budowlaną otworzył w Niemczech pod koniec lat 80., a w połowie 90., wraz z bratem, założył w Nowym Sączu firmę Dako. Zagorzały golfista i urodzony narciarz. Żonaty, dwoje dzieci. Ok0811.indd 2 Biznes jednak nie jest już grą indywidualną – tu trzeba „grać” z ludźmi... ... i nie jest to na szczęście jedyna różnica między golfem a biznesem. Najlepiej to widać na moim przykładzie, bo od początku prowadzę firmę wspólnie z bratem, Januszem. Tu z kolei niezbędna jest umiejętność kooperacji, współpracy z drugim człowiekiem, zaufania i szacunku dla jego kompetencji. W naszej sytuacji to przypadek sprawił, że prowadzimy firmę wspólnie, ale dzisiaj nie zamienilibyśmy tego układu na żaden inny. Myślę, że doskonale się uzupełniamy, bo już na początku postawiliśmy sprawę jasno, ustalając klarowny podział kompetencji. Dzięki temu każdy z nas wie, za co odpowiada, i do dzisiaj nie ma między nami żadnych nieporozumień. Ja odpowiadam za całość firmy, za kreowanie wizerunku, za stronę handlową, sprzedaż, inwestycje i finanse, a brat nadzoruje produkcję i wszelkie sprawy techniczne. Nie wchodzimy sobie nawzajem w kompetencje, no chyba że na zasadzie dyskusji i porady, czy wyrażenia własnej opinii. Ale ostateczne zdanie w sprawach technicznych zawsze należy do Janusza, tak jak ostateczne w kwestiach finansowych – do mnie. To kto odpowiada za to, że z firmy robiącej okna staliście się pomału wykonawcą fasad, a nawet producentem bram? To są decyzje strategiczne dla firmy, które zawsze podejmuje się w zespole. Świadomie zadecydowaliśmy o poziomym rozwoju firmy, a nie o wchodzeniu w pionowy jej rozwój np. w produkcję szyb zespolonych czy w ekstruzję. W pierwszej fazie działalności mieliśmy w naszej ofercie jedynie okna. W projektach inwestorów, oprócz okien, były drzwi, bramy garażowe, rolety, fasady i inne elementy stolarki otworowej. Zrodziło się pytanie: dlaczego nie poszerzyć oferty produkcyjnej firmy o te elementy dodatkowe i wychodząc naprzeciw oczekiwaniom klientów stworzyć dla nich ofertę kompleksową? Widzieliśmy, jak pieniądze przechodzą obok nas, a przecież mieliśmy odpowiednią kadrę, żeby podołać wyzwaniu. Bo tu tak naprawdę ludzie i ich kompetencje są czynnikami kluczowymi. Postanowiliśmy więc pozostać na poziomie firmy, która montuje wyroby z półproduktów i rozwija jedynie paletę o kolejne wyroby pokrewne, mające zastosowanie w procesie budowlanym. Ale przecież i procesy produkcyjne są tu odmienne, nie mówiąc o kanałach dystrybucji czy wyszkoleniu handlowców? Sam proces produkcyjny nie stanowi dla nas problemu. Zarówno ja, jak i brat jesteśmy teoretykami budowlanymi po Politechnice Krakowskiej; jesteśmy też praktykami, z doświadczeniem budowlanym nabytym w Niemczech. Podejmując decyzję o poszerzeniu oferty produktów braliśmy pod uwagę możliwość wykorzystania funkcjonujących już kanałów dystrybucji – sieci własnych punktów handlowych oraz dilerskich punktów sprzedaży, działających na terenie całego kraju. Problem nr 1 stanowiła kadra, szczególnie w obliczu aktualnej sytuacji na rynku pracy, którą wszyscy znamy. Jednak pojęcie stałego rozwoju wpisane zostało na stałe w zakres funkcjonowania firmy, a my wspólnie z bratem doszliśmy do przekonania, że jesteśmy jeszcze na tyle młodzi, że nam się chce… Ale czy chce się także waszym dilerom? Rozwój palety naszych produktów założony był właśnie z myślą o dilerach, żeby mogli proponować klientowi nie tylko samo okno, ale też wszystkie inne elementy stolarki otworowej, a więc i roletę, i bramę, i żaluzję. Zależy nam na tym, aby dilerzy podawali naszą ofertę klientowi jako pomysł na pewną całość, na kompleksowe rozwiązania. Ale u dilerów, tak jak w każdym biznesie, najwięcej zależy od ludzi, którzy ten biznes prowadzą. Jeżeli są nastawieni na rozwój, to my ich wspomagamy, szkolimy, zachęcamy i pokazujemy, że to jest dobra droga, by zyskać dodatkowe profity na trudnym dzisiaj rynku okiennym. Dilerzy niekorzystający z tej propozycji, to głównie ci, którzy nie są przygotowani do takiego rozwoju, w którym brakuje kadry technicznej. Dlatego niekiedy nie chcą podejmować nowych wyzwań, bo czują się dobrze i pewnie w tym, co robili dotychczas. Ale muszę przyznać, że wiele firm chce rozwijać się razem z nami i osiągać coraz większe przychody. Barierą przed podejmowaniem takich wyzwań jest też chyba brak popytu wśród ubogich, polskich klientów, pytających jedynie o cenę? Rzeczywiście, ograniczenia finansowe powodują, że dzisiaj nie każdy klient decyduje się na zakup rolety czy bramy segmentowej razem z oknem. To są dla niego dodatkowe wydatki; pieniądze, których mu w procesie inwestycyjnym zwyczajnie 2008-11-07 15:10:24 GOŚĆ NUMERU brakuje. Dlatego też dzisiaj cieszą się powodzeniem rolety zewnętrzne, niezależne od okna, a to głównie z tego powodu, że można je zamontować w późniejszym etapie urządzania domu i jego otoczenia. Z naszych obserwacji wynika jednak, że stale wzrasta liczba odbiorców, którzy decydują się na zakup okna razem z roletą. To optymistyczne sygnały z rynku, świadczące o tym, że poziom życia Polaków wykazuje tendencję wzrostową, a to dobra wróżba na przyszłość. Przeważają jednak ci klienci, którzy szukają niższej ceny. Czy nie kusiło was nigdy wejście w segment tanich okien? Każda firma, niezależnie od branży, musi odpowiedzieć sobie na pytanie, kto jest jej klientem, do kogo kieruje ofertę. Producent okien rozpoczynając działalność, staje przed dylematem, czy robić produkt masowy, wyrób budowlany, który nie ma marki, a służy po prostu do zatkania otworu w murze, czy też oferować produkt, który jest znany, daje prestiż i satysfakcję z zakupu. Należy jednoznacznie stwierdzić, że niska cena okna musi wynikać z oszczędności zastosowanych na jednym z etapów produkcji – użycie niskiej jakości profilu PCW, złego okucia, słabej jakości stali do wzmocnienia profilu lub niezgodne z normą jej zastosowanie. Produkt tani to produkt najprostszy, zubożony technicznie. Taki sposób działania nie jest zgodny z naszą wizją prowadzenia biznesu – staramy się wykonać produkt, który się dobrze kojarzy, zapada klientowi w pamięć, jest dobrze podany. Po latach widzimy, że taka postawa przynosi konkretne, wymierne korzyści. Zatem po prostu budujecie markę? Kiedy jakiś wyrób, niezależnie czy to jest okno, czy jakikolwiek inny produkt, jest obcy nabywcy w momencie zakupu, to podjęcie decyzji o kupnie wiąże się z pewnym stresem. Wyrób, który jest klientowi znany i dobrze kojarzony łatwiej się sprzedaje – budzi pozytywne emocje. I nawet jeżeli odbiorca stwierdza, że marka nie ma dla niego znaczenia, to przy dwóch porównywalnych cenowo produktach wybiera najczęściej ten sobie bliższy, lepiej znany. Wybierając produkt markowy klient czuje się bezpiecznie, bo ma pewność, że kupuje wyrób dobrej jakości, funkcjonalny, wyprodukowany z myślą o jego potrzebach. A jeżeli z ust do ust przekazywana jest dobra opinia o wyrobie i jego producencie, to klient nie szuka już czegoś innego, nie szuka ryzyka, lecz wybiera to, co jest sprawdzone i cieszy się dobrą opinią. Wybiera dobrą markę. A ta dobra marka to jednak dzisiaj nie tylko wysoka jakość produktu – zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, że jest coraz więcej klientów, którzy poszukują dobrej, kompetentnej obsługi, doradztwa, dobrego serwisu, pewności realizacji zobowiązań gwarancyjnych. Ok0811.indd 3 Czy ta marka sprzedaje się także za granicą? Czy eksport znów się opłaca? Sprzedawać warto zawsze i wszędzie tam, gdzie jest to opłacalne, niezależnie czy to jest sprzedaż w kraju, czy za granicą. A dyskusje o tym, jaki poziom kursu walutowego sprzyja eksportowi, a jaki już nie, są dyskusjami drugorzędnymi, bo to nie jest prawdziwy problem. Przecież nie na każdym rynku sprzedaje się za jednakową cenę, nie wszędzie to samo okno kosztować będzie 100 euro. Cena jest pochodną nie tylko rynku, na jakim się sprzedaje, ale i kontrahentów, którzy te okna dalej odsprzedają. Ponadto akurat w naszej branży za wiele materiałów i półproduktów płaci się w euro, a wtedy wystarczy wpływami w euro regulować zobowiązania w tej walucie, nie przejmując się wysokością kursu. I choć rynek krajowy jest dla nas wciąż najważniejszy, to 1/3 naszej produkcji jest dzisiaj eksportowana. Mamy w planie wybudowanie sieci własnych biur inwestycyjnych poza granicami Polski, które będą naszymi oddziałami w danym kraju. Od roku działa już takie biuro w Czechach, powstają biura we Francji, Szwecji i w Niemczech, a w pozostałych pięciu krajach, do których eksportujemy nasze produkty, będziemy postępować stosownie do oczekiwań tamtych rynków, biorąc także pod uwagę to, na ile sprzedaż tam będzie opłacalna. A który segment, jak pan sądzi, będzie najbardziej rentowny w przyszłym roku? Myślę, że aluminium. Obserwujemy stały wzrost udziału aluminium w naszej produkcji ogółem. Notowany w latach ubiegłych 15-, 20-procentowy wzrost udziału aluminium w całości sprzedaży firmy, w tym roku wzrośnie do ok. 30 procent i mamy przekonanie, że tendencja wzrostowa będzie się utrzymywać w kolejnych latach. Zaczynamy realizować coraz więcej dużych ścian fasadowych, jak np. niedawno zakończony nowy obiekt Akademii Świętokrzyskiej, gdzie możemy się poszczycić wykonawstwem ślusarki aluminiowej na najwyższym poziomie technicznym. W 2004 roku powstał w firmie oddzielny dział zajmujący się bezpośrednią obsługą inwestycji, a dzisiaj funkcjonuje już siedem, jemu podległych, wydzielonych biur inwestycyjnych w największych miastach naszego kraju. Tam odbywa się obsługa większych inwestycji; takich, których firmy dilerskie nie są w stanie samodzielnie obsłużyć. Nasza bezpośrednia aktywność w realizacji ścian fasadowych to jest jeszcze jeden dowód, że nie stawiamy na jeden tylko segment i jeden tylko kanał dystrybucji. Niska cena okna musi wynikać z oszczędności zastosowanych na jednym z etapów produkcji – użycie niskiej jakości profilu PCW, złego okucia, słabej jakości stali do wzmocnienia lub niezgodne z normą jej zastosowanie. Życzę więc dalszych sukcesów DAKOnomicznego programu i dziękuję za rozmowę Robert Klos 2008-11-07 15:10:25