Kryzysy wewnętrzne - Instytut Filozofii UW
Transkrypt
Kryzysy wewnętrzne - Instytut Filozofii UW
Fryderyk Engels Kryzysy wewnętrzne Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski) WARSZAWA 2006 Fryderyk Engels – Kryzysy wewnętrzne (1842 rok) Artykuł Fryderyka Engelsa „Kryzysy wewnętrzne” („Die innern Krisen”) został napisany pod koniec 1842 roku i wydany w piśmie „Rheinische Zeitung”, nr 343 z 9 grudnia tegoż roku (część pierwsza) i nr 344 z 10 grudnia tegoż roku (część druga). Podstawa niniejszego wydania: Karol Marks, Fryderyk Engels, „Dzieła”, tom 1, wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1960. Tłumaczenie z języka niemieckiego: Edda Werfel. -2© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl Fryderyk Engels – Kryzysy wewnętrzne (1842 rok) Londyn, 30 listopada. Czy rewolucja jest w Anglii możliwa lub prawdopodobna? Jest to pytanie, od którego zależy przyszłość tego kraju. Postawcie to pytanie Anglikowi, a udowodni wam tysiącem pięknych argumentów, że o rewolucji nie może być nawet mowy. Powie wam, że Anglia w tej chwili znajduje się, co prawda, w krytycznej sytuacji, że jednak dzięki swemu bogactwu, swemu przemysłowi i swoim instytucjom posiada ona dostateczne środki, by wydostać się z niej bez gwałtownych wstrząsów; powie wam, że konstytucja Anglii jest dostatecznie giętka, by móc przetrwać najsilniejsze wstrząsy wywołane walką różnych kierunków i poddać się zmianom, do których zmuszą ją okoliczności, bez obaw o swe podstawy. Powie wam, że nawet najniższa klasa narodu dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że może tylko stracić na rewolucji, gdyż każde naruszenie porządku publicznego musi pociągnąć za sobą zastój w interesach, a tym samym powszechne bezrobocie i głód. Słowem, przytoczy wam tyle jasnych i przekonywających dowodów, że uwierzycie w końcu, iż naprawdę nie jest tak źle z Anglią i że na kontynencie snują na temat tego państwa różne fantastyczne teorie, które muszą pęknąć jak bańki mydlane w zetknięciu z realną rzeczywistością i dokładniejszą znajomością rzeczy. I taki pogląd jest jedyny możliwy, jeżeli się stoi na narodowo-angielskim stanowisku bezpośredniej praktyki, interesów materialnych, tj. jeżeli nie bierze się pod uwagę pobudzającego działania myśli, jeżeli widzi się tylko powierzchnię zjawisk nie dostrzegając podstaw, jeżeli widzi się drzewa, a nie widzi lasu. W Niemczech rozumie się to samo przez się, ale upartym Brytyjczykom w żaden sposób nie można wytłumaczyć, że tak zwane interesy materialne nigdy nie mogą występować w historii jako samodzielne cele przewodnie, lecz zawsze, świadomie czy nieświadomie, muszą służyć jakiejś zasadzie, od której zależą drogi postępu historycznego. Dlatego też jest niemożliwością, by takie państwo jak Anglia, które z powodu swej politycznej ekskluzywności i samowystarczalności pozostało o kilka wieków w tyle za kontynentem, państwo, dla którego wolność oznacza tylko samowolę, które tkwi po uszy w średniowieczu – by takie państwo nie popadło wreszcie w konflikt z rozwojem intelektualnym, który tymczasem posunął się naprzód. A czy nie taki jest obraz położenia politycznego Anglii? Czy istnieje kraj na świecie, gdzie by feudalizm do tego stopnia zachował niepożyte siły i pozostawał nie tknięty, nie tylko faktycznie, lecz również w opinii publicznej? Na czymże innym polega wielce zachwalana wolność angielska, jeżeli nie na czysto formalnej swobodzie robienia tego, co się komu żywnie podoba, w ramach istniejących ustaw? A jakież to są ustawy! Chaos zagmatwanych, przeczących sobie wzajem przepisów, które zdegradowały prawo do czystej sofistyki, którymi sądownictwo nigdy się nie kieruje, gdyż nie nadają się dla naszych czasów – przepisy, na których podstawie można by najuczciwszego człowieka za najbardziej niewinny czyn napiętnować jako przestępcę, gdyby dopuściła do tego opinia publiczna i jej poczucie sprawiedliwości. Czyż izba gmin nie jest ciałem wybranym wyłącznie metodami przekupstwa, zupełnie obcym narodowi? Czyż parlament nie depce ustawicznie woli narodu? Czy w sprawach dotyczących ogółu opinia publiczna wywiera choćby najmniejszy wpływ na rząd? Czyż władza jej nie ogranicza się tylko do poszczególnych konkretnych wypadków, do kontroli nad sądownictwem i administracją? Są to rzeczy, którym kategorycznie nie może zaprzeczyć nawet najbardziej ograniczony Anglik; i taki stan miałby się długo utrzymać? Zostawmy jednak sprawy należące do dziedziny zasad. W Anglii, przynajmniej gdy chodzi o partie kłócące się teraz o władzę, o wigów i torysów, nie ma walki o zasady, są tylko konflikty między interesami materialnymi. Należałoby zatem uwzględnić i tę stronę sprawy. Anglia jest z natury krajem biednym, który poza dogodnym położeniem geograficznym, poza kopalniami rudy żelaznej i węgla posiada tylko trochę dobrych pastwisk; nie jest ona jednak urodzajna ani nie ma innych bogactw naturalnych. Anglia jest więc zdana wyłącznie na handel, żeglugę i przemysł, i dzięki tym gałęziom gospodarki potrafiła osiągnąć swój obecny poziom. Wynika jednak z natury rzeczy, że kraj, który obrał tę drogę, może utrzymać swój wysoki poziom tylko pod warunkiem, że będzie stale podnosił produkcję przemysłową; każdy zastój byłby i w tym wypadku cofnięciem się wstecz. Jest dalej prostym wynikiem przesłanek państwa przemysłowego, że państwo, by chronić źródło swych bogactw, musi za pomocą ceł prohibicyjnych powstrzymywać dopływ wyrobów przemysłowych z innych krajów. A że przy istnieniu ceł na wyroby zagraniczne przemysł rodzimy podnosi ceny swoich produktów, powstaje z kolei konieczność ciągłego podwyższania ceł, żeby zgodnie z przyjętą zasadą usunąć -3© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl Fryderyk Engels – Kryzysy wewnętrzne (1842 rok) konkurencję zagraniczną. W ten sposób z jednej strony – cła, z drugiej strony – ceny produktów wzrastałyby w nieskończoność, i już to samo ujawniałoby sprzeczność zawartą w pojęciu państwa przemysłowego. Ale nie potrzeba nam nawet tych filozoficznych kategorii do wykrycia sprzeczności, które stanowią zasadniczą trudność położenia Anglii. W sprawach dwojakiego rodzaju wzrostu, które właśnie rozpatrywaliśmy, wzrostu produkcji i wzrostu ceł, głos mają nie tylko przemysłowcy angielscy; jeszcze kto inny ma tu coś do powiedzenia. Przede wszystkim zagranica, która posiada własny przemysł i nie zechce być zalewana produktami angielskimi. Następnie zaś konsumenci angielscy, którzy nie zgodzą się na takie podwyższanie cła w nieskończoność. I właśnie ten punkt rozwoju osiągnęło teraz państwo przemysłowe w Anglii. Zagranica nie chce wyrobów angielskich, gdyż własną produkcją pokrywa swe potrzeby, a konsumenci angielscy jednogłośnie żądają zniesienia ceł prohibicyjnych. Już z tego opisu sytuacji wynika, że Anglia stanęła przed podwójnym dylematem, którego samo państwo przemysłowe nie jest w stanie rozwiązać; potwierdza to również bezpośrednia obserwacja istniejących stosunków. Jeśli idzie, po pierwsze, o cła – to nawet w Anglii przyznaje się, że fabryki niemieckie i francuskie produkują lepiej i taniej niższe gatunki wszystkich prawie artykułów; również mnóstwo innych artykułów, w których fabrykacji Anglia pozostaje w tyle za kontynentem. W razie zniesienia systemu ceł prohibicyjnych artykuły te od razu zalałyby Anglię, i przemysłowi angielskiemu zostałby zadany śmiertelny cios. Z drugiej strony, można teraz swobodnie wywozić z Anglii maszyny, a wobec tego, że w produkcji maszyn jest ona jak dotąd bezkonkurencyjna, te maszyny angielskie tym bardziej umożliwią kontynentowi konkurencję z Anglią. System ceł prohibicyjnych zrujnował poza tym dochody skarbu państwa w Anglii; już choćby z tego powodu musi się go znieść. Jakież więc istnieje wyjście dla państwa przemysłowego? * Co się tyczy rynku dla produktów angielskich, to Niemcy i Francja oświadczyły dość dobitnie, że nie mają dłużej zamiaru – dla przyjemności Anglii – rezygnować z rozwoju swego przemysłu. Zwłaszcza przemysł niemiecki rozwinął się tak szybko, że nie potrzebuje się już obawiać przemysłu angielskiego. Rynek kontynentalny jest dla Anglii stracony. Pozostaje jej tylko jeszcze Ameryka i jej własne kolonie, a tylko w tych ostatnich angielskie ustawy o żegludze1 chronią Anglię od obcej konkurencji. Ale kolonie nie są wcale tak duże, by mogły spożywać wszystkie wyroby ogromnego przemysłu angielskiego, a wszędzie indziej przemysł niemiecki i francuski coraz bardziej wypierają Anglię. Nie jest to oczywiście winą przemysłu angielskiego, lecz winą systemu ceł prohibicyjnych, który wyśrubował nieproporcjonalnie wysoko ceny wszystkich artykułów pierwszej potrzeby, a wraz z tym i robociznę. A właśnie robocizna tak bardzo podraża wyroby angielskie w porównaniu z wyrobami przemysłu kontynentalnego. Tak więc Anglia nie uniknie konieczności ograniczenia swego przemysłu. To jednak jest tak samo trudne do przeprowadzenia, jak przejście od systemu ceł ochronnych do wolnego handlu. Przemysł bowiem wzbogaca wprawdzie kraj, ale stwarza też klasę ludzi nieposiadających, ludzi absolutnie biednych, klasę żyjącą z dnia na dzień i gwałtownie wzrastającą, która potem już nie może zniknąć, gdyż nie może ona zdobyć stałej własności. A do klasy tej należy jedna trzecia, prawie połowa wszystkich Anglików. Najmniejszy zastój w handlu pozbawia chleba znaczną część tej klasy, poważny kryzys handlowy – całą klasę. Jeśli zaistnieje taka sytuacja, cóż pozostanie tym ludziom, poza rewolucją? Dzięki swej masie klasa ta stała się najpotężniejszą w Anglii, a jeśli to sobie uświadomi – biada bogaczom angielskim. Dotąd, co prawda, jeszcze to nie nastąpiło. Proletariusz angielski ma dopiero niejasne przeczucie swojej potęgi, a wynikiem tego przeczucia były rozruchy z ubiegłego lata2. Charakter tych rozruchów oceniono na kontynencie zupełnie fałszywie. Powstały tu w każdym razie wątpliwości, czy sprawa nie Ustawy o żegludze – angielskie ustawy wydane w latach 1660, 1663 i 1673. W myśl tych ustaw import najważniejszych towarów z krajów zamorskich i Europy oraz import wszystkich towarów z Rosji i Turcji mógł się odbywać tylko za pomocą okrętów angielskich lub okrętów tych krajów, skąd towary importowano. Angielska żegluga przybrzeżna była zastrzeżona wyłącznie dla okrętów angielskich. Ustawy te były skierowane przede wszystkim przeciw handlowi holenderskiemu. Poza tym miały na celu wzmocnienie angielskiego kolonializmu. W latach 1793-1854 ustawy te zostały zniesione. – Przyp. red. 1 -4© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl Fryderyk Engels – Kryzysy wewnętrzne (1842 rok) przybierze poważniejszego obrotu. Ale dla kogoś, kto na własne oczy widział te rozruchy na miejscu, nie mogło być o tym mowy. Po pierwsze, cała sprawa polegała na nieporozumieniu; ponieważ kilku właścicieli fabryk chciało obniżyć płace, wszyscy robotnicy okręgów przemysłu bawełnianego, węglowego i żelaznego uważali swą pozycję za zagrożoną; a tak bynajmniej nie było. Poza tym cała sprawa nie była przygotowana, nie była zorganizowana, nikt nią nie kierował. Strajkujący nie mieli wyraźnego celu i byli także niezgodni co do metod i sposobów działania. Dlatego też przy najmniejszym oporze ze strony władz zatracali się i nie mogli przemóc swego szacunku dla prawa. Kiedy czartyści stanęli na czele ruchu i przed zgromadzonymi masami proklamowali Kartę Ludu, było już za późno. Jedyną ideą, która przyświecała zarówno robotnikom jak i czartystom, jej właściwym autorom, była idea rewolucji na drodze legalnej, a to jest sprzeczność sama w sobie, praktyczna niemożliwość; przy próbie jej realizacji robotnicy ponieśli klęskę. Już pierwszy chociażby krok podjęty przez wszystkich – zaprzestanie pracy w fabrykach – był stosowaniem przemocy, krokiem nielegalnym. Wobec tak chwiejnego charakteru całego ruchu zostałby on zdławiony zaraz na początku, gdyby nie okoliczność, że administracja, którą rozruchy te całkowicie zaskoczyły, była tak samo niezdecydowana i bezsilna. A przecież wystarczyły nieznaczne siły wojskowe i policyjne, by utrzymać lud w ryzach. W Manchesterze można było widzieć, jak tysiące robotników zgromadzonych na placach dało się zatrzymać czterem czy pięciu dragonom, z których każdy obsadził jakieś przejście. „Legalna rewolucja” sparaliżowała wszystko. W ten sposób cała sprawa ugrzęzła; robotnicy, w miarę jak wyczerpywały się ich oszczędności i nie mieli oni już co jeść, zaczynali przystępować do pracy. Mimo to akcja ta przyniosła nieposiadającym jedną trwałą korzyść; jest nią świadomość, że rewolucja na drodze pokojowej jest niemożliwa i że tylko gwałtowny przewrót istniejących nienaturalnych stosunków, radykalne obalenie arystokracji ziemiańskiej i przemysłowej, może poprawić sytuację materialną proletariuszy. Od takiej gwałtownej rewolucji powstrzymuje ich jednak właściwy Anglikom szacunek dla prawa; jednakże wobec sytuacji Anglii, którą wyżej opisaliśmy, niewątpliwie dojdzie do tego, że w bliskiej przyszłości zapanuje wśród proletariuszy powszechne bezrobocie, a strach przed śmiercią głodową będzie wówczas silniejszy od strachu przed prawem. Taka rewolucja jest w Anglii nieuchronna; ale jak o wszystkim, co się w Anglii dzieje, tak i o zapoczątkowaniu i przeprowadzeniu rewolucji stanowić będą interesy, nie zaś zasady; dopiero z interesów mogą rozwinąć się zasady, tzn. że rewolucja nie będzie już wtedy rewolucją polityczną, lecz społeczną. Engels ma na myśli próbę strajku generalnego w wielu okręgach przemysłowych (Lancashire, Yorkshire i in.) w sierpniu 1842 roku. W wielu miastach doszło w wyniku strajku do zbrojnych starć z armią i policją. – Przyp. red. 2 -5© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl