z zapisków kapelana podstawowe pojęcia i założenia opieki
Transkrypt
z zapisków kapelana podstawowe pojęcia i założenia opieki
Z ZAPISKÓW KAPELANA Życie to największy cud natury. Największy dar Boga. A dla istoty rozumnej - najcenniejszy skarb. I nic nad życie. „Kocham cię, życie!”. Można nie tylko wołać, ale i śpiewać. Do ludzi wierzących, chrześcijan, z racji sakramentu chrztu mówię: „Człowiek rodzi się dwa razy - choć żyje raz.” Dzieje się to w sposób przyrodzony, biologiczny - z łona matki oraz w sposób nadprzyrodzony, duchowy - do życia Bożego. Słyszałem wiele razy, od wielu ludzi: „Ja już mogłem nie żyć, proszę księdza”. I ja też kiedyś, patrząc na pogrzeb młodych ludzi, stwierdziłem: „Miałem już nie żyć...” Ale Opatrzność Boża pozwoliła mi na taki luksus. Żyję i chcę jeszcze pożyć. Chciało by się przemienić powiedzenie filozofa: „Cogito ergo sum” na „Vivo ergo sum”. Żyję - serce równo pika - fantastycznie! Żyję - mózg pracuje. Myślę pozytywnie, nie ma szmerów „na poddaszu”, szare komórki nie zardzewiały na dobre. Żyję - szczypię ciało i czuję, że boli - to dobrze! Żyję - bo pragnę, tęsknię za jeszcze lepszym życiem! Ktoś - kto znalazł swoje powołanie i swoje miejsce w życiu, napisał mi kiedyś: „Jak bardzo ważne jest zaangażowanie człowieka w to, co robi. Wtedy rozwija się pasja życia wewnętrznego.” Jakie to jest cudowne! Nadaje sens ludzkiemu życiu. A w życiu chodzi przede wszystkim o sens... Czasem ktoś mówi, że jemu też się coś od życia należy. Pytam: „A co dałeś temu życiu, że ci się należy? Czym zapracowałeś na taki komfort?” Czy umiem i potrafię żyć? To jest moje życie... Jakie? A może jest tak, że żyjesz, karmiąc się obojętnością, bezczynnością, obnosisz się brakiem zaangażowania i wszystkim dajesz chłód... i zabijasz życie. Życie - dar mego Boga (dusza) i moich Rodziców (ciało). Daru się nie wyrzuca, nie marnuje i nie niszczy. Dar się przyjmuje i szanuje. Jest się wdzięcznym... „Mam jedno życie i jedną duszę. Muszę dobrze żyć, bo zbawić ją muszę, by dalej żyć, wiecznie żyć!” Ks. Tadeusz PODSTAWOWE POJĘCIA I ZAŁOŻENIA OPIEKI PALITYWNEJ Od 30 lat na świecie i od kilkunastu w Polsce obserwujemy dynamiczny rozwój medycyny i opieki paliatywnej wywodzącej się z ruchu hospicyjnego. Ruch ten rozpoczął się w latach 60-tych w Anglii, chociaż korzeniami sięga tradycji średniowiecznej. Wtedy to w różnych krajach Europy istniały tzw. „hospicja” (od łacińskiego słowa hospicjum, z nazwy: przyjaźń, gościnny dom). Były to gospody dla podróżujących, pełniące jednocześnie funkcje pielęgnacyjno-lecznicze wobec tych, którzy zachorowali w gospodzie. Nawiązując do tych tradycji Ciceli Saunders, angielska pielęgniarka, w 1967 r. powołuje do działania „Hospicjum św. Krzysztofa”. Podkreślając, że okres umierania nie musi być udręką dla chorego, jego rodziny i osób opiekujących się. KILKA SŁÓW O CICELY SAUNDERS Urodziła się 22 czerwca 1918 roku w Barnet. W wieku lat czternastu rozpoczęła naukę w modnej szkole dla dziewcząt, którą ukończyła z wyróżnieniem. Następnie rozpoczęła w 1938 roku studia w Oxfordzie, próbując wybrać pomiędzy studiowaniem polityki, filozofii i ekonomii. Po wybuchu II wojny światowej Cicely Saunders opuściła Oksford, by uczyć się pielęgniarstwa. Pod koniec trzyletniego szkolenia wykryto u Niej poważne schorzenia kręgosłupa, które zamknęło drogę do kariery NR 5 (14) PALIUM pielęgniarskiej. Powróciła do Oxfordu, aby ubiegać się o stopień naukowy w dziedzinie zdrowia publicznego. Wcześnie rozpoczęty przez nią dialog z Bogiem o Jego istnienie dał wkrótce odpowiedź. Pewnego wieczoru, na wpół modląc się, a na wpół zmagając z wątpliwościami, mocno odczuła obecność Jezusa i Jego zapewnienie: „To nie ty masz działać. To Ja działam.” W 1947 roku rozpoczęła swoją pierwszą pracę, jako medyczny pracownik socjalny w Londyńskim Szpitalu św. Tomasza. Tam poznała cierpiącego na raka Dawida Taśmę - polskiego Żyda. Z rozmów z nim odkryła w sobie dar pomagania ludziom w przeżywaniu ostatniego okresu życia. W tym czasie powstała też wizja domu, w którym można odpowiedzieć na potrzeby odchodzących ludzi. Dawid pozostawił Cicely Saunders w spadku głębokie poczucie misji. Podjęła dalszą naukę i w 1957 roku otrzymała z wyróżnieniem dyplom lekarski. 24 czerwca 1959 roku czytając jak było to w codziennym zwyczaju – Pismo Święte, natknęła się na słowa: „Powierz Panu swą drogę i zaufaj Mu; On sam będzie działał”. Odebrała to jako Boże klepnięcie po ramieniu, które miało znaczyć: „Teraz już musisz zabrać się do pracy”. Następnie zasiadła do napisania założeń, które w końcu przybrały konkretną formę w postaci Hospicjum św. Krzysztofa. Budowa Hospicjum trwała 17 lat. W 1969 roku opracowała pionierski program opieki do- 3 mowej. W 1980 roku otrzymała z rąk królowej Elżbiety tytuł Damy Imperium Brytyjskiego. W tym samym roku poślubiła polskiego malarza – Mariana Szyszko – Bohusza. Była autorką ponad 200 artykułów naukowych na temat leczenia bólu. W Polsce prekursorką w zakresie profesjonalnej opieki nad umierającymi była Hanna Chrzanowska, organizatorka pielęgniarstwa domowego w Krakowie. Pielęgniarstwo to obejmowało swoją opieką osoby przewlekle chore i w stanie terminalnym. POJĘCIA OPIEKI PALIATYWNEJ Opieka paliatywna dąży do zaspokojenia psychosocjalnych i duchowych potrzeb, pozwalając choremu na spędzenie ostatniego okresu życia z godnością - możliwie jak najdłużej pośród rodziny, którą należy wspierać podczas choroby bliskiej osoby, jak i w okresie żałoby. Opieka nad chorym winna być ciągła, zarówno w domu, jak i w ośrodku hospicyjnym stacjonarnym oraz w szpitalu. Opieka paliatywna oznacza poszanowanie dla życia i jest przeciwna eutanazji. Uznając śmierć za naturalną część życia, sprzeciwia się „uporczywej” intensywnej terapii, zmierzającej do przedłużenia życia za wszelką cenę. CECHY OPIEKI PALIATYWNEJ 1. Wielodyscyplinarność zespołu dążącego do: uśmierzenia bólu wszechogarniającego Total pain (Cicely Saunders), zaspokojenia potrzeb całej osoby: cielesnych psychosocjalnych i duchowych, 2. Ciągłość opieki, również w fazie umierania, 3. Właściwa komunikacja, 4. Poszanowanie autonomii chorego i rodziny, 5. Kontrolowane zwalczanie objawów przy zastosowaniu właściwej terapii objawowej, 6. Opieka nad osieroconymi. PODSTAWOWE ZASADY I CELE OPIEKI PALIATYWNEJ I HOSPICYJNEJ Przymiotnik „paliatywny” wywodzi się od łacińskiego słowa „paliatus” (okryty płaszczem). Głównym celem opieki paliatywnej jest poprawa jakości życia chorych. Temu celowi należy podporządkować wszystkie formy leczenia i opieki. Troska o dobrą jakość życia chorego oznacza także m.in. odpowiednie oddziaływania psychologiczne zespołu opiekującego się chorym i przeniesienie akcentu z niepewnej przyszłości na teraźniejszość: na dobre przeżywanie i „smakowanie” chwili bieżącej zamiast gorączkowego pędu do przodu. Bardzo ważnym elementem poprawy jakości życia są wszelkie działania nastawione na psychiczną i ruchową aktywizację pacjentów. Uzyskaniu dobrej jakości życia służą także wysiłki w kierunku zmniejszenia uciążliwości leczenia oraz troska o właściwą kontrolę objawów somatycznych i zwalczanie objawów zgodnie z opracowanymi wytycznymi np. dotyczącymi leczenia bólu lub innych dolegliwości. Ze względu na wieloaspektowy charakter opieki 4 paliatywnej powinna być ona sprawowana zespołowo. Główną zasadą pracy zespołowej jest harmonijna współpraca jej członków. Zespołowe działanie pozwala m.in. rozłożyć odpowiednio ciężar opieki i odpowiedzialności, łagodzić stresy i umożliwić wzajemne wsparcie w sytuacjach związanych z dużym napięciem psychicznym. Należy podkreślić, że domowa opieka paliatywna musi opierać się na ścisłej współpracy z rodziną chorego. Członkowie zespołu nie zastępują rodziny w jej obowiązkach, lecz jej pomagają. Akceptacja nieuchronności śmierci to kolejny ważny punkt filozofii postępowania w opiece paliatywnej. W praktyce oznacza to powstrzymywanie się od wszelkich działań nadzwyczajnych w okresie agonii. Wiąże się ona z uznaniem prawdy, że możliwości działań medycznych w kierunku „przywracania” życia na siłę są ograniczone, a w pewnych sytuacjach mogą się okazać szkodliwe, przedłużając agonię, a nie życie. Równie istotną zasadą postępowania w opiece paliatywnej jest akceptacja nieuchronności cierpienia. Odważne i konsekwentne przyjęcie tej zasady przyczyni się do tego, że nasza pomoc i opieka staną się bardziej efektywne. Ważna jest także akceptacja właściwej pory śmierci, co oznacza powstrzymywanie się od działań mających na celu przyspieszenie śmierci. Opieka paliatywna jest przeciwna pojęciu „eu-tha-natos” (śmierć łatwa, bezbolesna), a pojęcie „kalos-thanatos” (śmierć piękna, wzorcowa) jest wyznacznikiem dobrej opieki. Opieka paliatywna powinna obejmować nie tylko pacjenta, ale i jego rodzinę. Członkowie rodziny znajdują się zwykle w stanie dużego stresu, zarówno podczas choroby, jak i po śmierci bliskiej osoby. Opieka paliatywna oznacza więc także pomoc rodzinie podczas całego czasu trwania choroby i w okresie żałoby. Opiera się na nadziei. Choroba może jawić się jako zło - absurd, który należy negować i zwalczać za wszelką cenę, lub jako fatum - na które nie ma rady, jako niebezpieczeństwo przed którym należy uciekać, jako nieszczęście które miażdży lub - jako zadanie życiowe - które jak każde inne należy zrealizować, spodziewając się dobrego zakończenia. Nadzieja jest tą siłą która może skutecznie pomóc choremu zmierzyć się z cierpieniem. U chorych wierzących nadzieja ułatwia przygotowanie się do przejścia na „drugą stronę” i do spotkania z Bogiem. PODSTAWOWYMI ZASADAMI ETYCZNYMI SĄ: - poszanowanie niezależności poglądów chorego, respektowanie jego prawa do prawdy, prywatności, podejmowania decyzji i działania; respektowanie zasady sprawiedliwości, tj. możliwości udzielania opieki paliatywnej wszystkim tym chorym, którzy jej potrzebują; uznawanie zasady primum non nocere, co oznacza w praktyce; „nie szkodzić i nie sprawiać niepotrzebnego cierpienia”; przestrzeganie zasady czynienia dobra, tj. udzielania pomocy, leczenie, zmniejszanie cierpienia, zaspokajanie pragnień, towarzyszenie choremu. PALIUM NR 5 (14) PROBLEMY LUDZI UMIERAJĄCYCH I ICH RODZIN Pozwól mi nie prosić, bym unikał niebezpieczeństw, lecz bym bez lęku mierzył się z nimi. Pozwól mi nie prosić o uśmierzenie mego bólu, lecz o siłę, by go pokonać. Pozwól mi nie błagać w przerażeniu o ratunek, lecz żywić nadzieję na cierpliwość, że odzyskam wolność. Spraw, abym nie był tchórzem, co widzi Twą łaskę tylko w powodzeniu, ale pozwól mi znaleźć uścisk Twej dłoni w mej klęsce. R. Tagore, Owocobranie Okres terminalny zaawansowanej i szybko postępującej choroby z przewidywanym bliskim zakończeniem życia stanowi trudne wyzwanie dla samego chorego jak również dla jego najbliższej rodziny i opiekunów. Mimo postępu w diagnozowaniu i leczeniu, wiele chorób, a głównie choroba nowotworowa nieuchronnie prowadzą do śmierci. W terminalnej fazie choroby badania diagnostyczne i leczenie przyczynowe tracą na znaczeniu, a opieka powinna zostać ukierunkowana na uśmierzanie objawów towarzyszących chorobie, rozwiązywanie bolesnych problemów i wsparcie rodziny, co stanowi istotę opieki paliatywnej. Umierający człowiek jest nadal żyjącym człowiekiem, osobą posiadającą potrzeby, pragnienia, lęki i niepokoje. Jest to czas niezwykle trudny dla chorego i jego najbliższych i bardzo pomocny staje się wtedy zespół opieki paliatywnej i hospicyjnej. Proces umierania jest ważnym, osobistym wydarzeniem, mającym głęboki wpływ na sferę psychiczną, fizyczną i duchową człowieka. Może trwać kilkanaście sekund, godzin, dni a nawet tygodni. Ostatnie 24 - 48 godziny agonii są z reguły szczególnie trudne i dramatyczne dla rodziny i opiekunów chorego. W agonii występuje nieadekwatne samopoczucie chorego w stosunku do jego stanu obiektywnego. Stan obiektywny jest zły; tętno ulega przyśpieszeniu i staje się nieregularne, ciśnienie krwi spada, oddech staje się szybki i powierzchowny, a czasem także nieregularny. Napięcie mięśniowe powoduje zmianę wyrazu twarzy. Często agonii towarzyszy stan nazywany przedśmiertnym, euforią. Chory zapytany o samopoczucie twierdzi, że czuje się lepiej lub bardzo dobrze. Stan ten trwa bardzo krótko, w tym czasie chory może chcieć powiedzieć coś ważnego najbliższym, pożegnać się, „załatwić” ostatnie sprawy swego życia, po czym jego stan ponownie ulega pogorszeniu. Najczęściej pojawia się NR 5 (14) PALIUM senność. Sen umierającego jest płytki, chory budzi się z niego wielokrotnie. Umieraniu mogą towarzyszyć zaburzenia świadomości, ale najczęściej chory zdaje sobie sprawę z tego co się z nim i wokół niego dzieje. Należy szanować godność pacjenta umierającego, nie omawiać przykrych dla niego spraw w jego bliskości, zachować ciszę i intymność pamiętając o tym że chory może słyszeć co dzieje się wokół niego ale nie ma sił aby odpowiadać i reagować na zadawane pytania. Bliskość i ciągła obecność jest niezwykle ważna dla samego chorego jak również dla opiekunów. Zbliżająca się śmierć i jej świadomość wyznacza określone relacje pacjenta z otoczeniem, rodzaj podejmowanych działań i treść prowadzonych rozmów. 1. Pacjent może nie zdawać sobie sprawy z tego, że umiera. Rodzina utrzymuje go w nieświadomości sama mając informacje na temat jego stanu. Gdy chory zaczyna podejrzewać, że coś się dzieje, rodzina natychmiast rozprasza wątpliwości, nakłaniając chorego do snucia planów. Podtrzymywana jest „zmowa milczenia”. 2. Pacjent może podejrzewać, że jest umierający. Rodzina to neguje a on, udaje, że wierzy. Stara się wciągnąć personel medyczny w rozmowy na swój temat. W zależności od tego, czy podejrzenia zostaną potwierdzone czy nie, wraca do modelu zamkniętej świadomości, wzajemnego udawania lub otwartej świadomości. 3. Pacjent może być świadomy swego stanu, a rodzina zaprzeczać. Rozmowy dotyczą spraw związanych z teraźniejszością - diety, spania, drobnych wydarzeń. Pacjent nie chce smucić rodziny a rodzina pacjenta. Rezygnacja z udawania ze strony pacjenta może być spowodowana niemożnością znoszenia dłużej myśli o śmierci w samotności. 4. Pacjent wie, że umiera, rodzina stara się, aby chory zaakceptował swój stan, uspokaja go, redukuje cierpienie fizyczne, towarzyszy choremu. Opinie i spojrzenie na chorobę i umieranie uzależnione są od indywidualnych doświadczeń, poziomu wykształcenia, pozycji i światopoglądu człowieka. Przy zagrożeniu życia, gdy brak jest poprawy następuje koncentracja na sobie, a nie na otoczeniu. Myślenie dotyczy choroby i jej odczuwania. Występuje uczucie zwątpienia przeplatane nadzieją na wyzdrowienie. Śmiertelna choroba zakłóca funkcjonowanie organizmu człowieka, przynosi dokuczliwe dolegliwości i wyzwala wiele negatywnych emocji tj. gniew, smutek, złość, rezygnacje, strach przed cierpieniem, umieraniem, samotnością, utratą godności czy też zależnością od innych. Chory musi pokonać wiele trudności, przejść okres buntu, załamań psychicznych aż w końcu pogodzić się i zaakceptować sytuację w której 5 się znalazł. Elizabeth Kűbler-Ross podzieliła umieranie na 5 etapów: Pierwszą początkową reakcją na wieść o nieuchronnej śmierci jest zaprzeczenie. Pacjent znajduje się pod wpływem silnego szoku, który powoduje, że nie dopuszcza faktów do swojej świadomości. Myśli „Nie, to nie może być prawda. Diagnoza jest błędna”. Zaprzeczenie to jeden ze sposobów samoobrony i daje czas na psychiczne przygotowanie do przyjęcia diagnozy i jeśli nie trwa zbyt długo należy je oceniać jako prawidłowe. Gdy pacjent w końcu uświadomi sobie swoje położenie i je zaakceptuje, jego reakcja przechodzi w drugi etap - gniewu. Chory zadaje sobie pytanie „Dlaczego ja? Co ja takiego złego zrobiłem?” Gniew przejawia się w zachowaniach poprzez złorzeczenie, pretensje wobec Boga, personelu, członków rodziny, przyjaciół. Jest to bardzo przykry okres dla osób opiekujących się chorym. Należy mieć świadomość, że ataki złości, czy nienawiści pacjenta są tak naprawdę skierowane wyłącznie przeciwko niesprawiedliwości własnego losu. Gniew zazwyczaj nie trwa zbyt długo i w normalnych okolicznościach po etapie gniewu następuje trzeci etap - czas negocjacji. Pacjent szuka sposobów zmiany swojego położenia uciekając się do prób zawierania układów z Bogiem, personelem lub czymkolwiek, co może stać się źródłem nadziei na powrót do zdrowia. Chory łudzi się, że zmiana zachowań na lepsze może zapewnić mu „zwolnienie od wyroku”. Pacjent składa uroczyste obietnice, że więcej nie będzie grzeszył, będzie posłusznie brał leki lub aktywnie działał w organizacji charytatywnej, jeśli tylko będzie mógł żyć. I gdy negocjacje nie przynoszą pożądanego rezultatu pacjent przechodzi w kolejny czwarty etap - depresji. Chory jest w pełni świadomy zbliżającej się nieuchronnie śmierci i rozważa wszelkie aspekty swojego odejścia z tego świata. Zaleca się, aby rodzina i personel medyczny zaakceptowali depresję pacjenta, podzielali jego smutek i w razie potrzeby byli dla niego źródłem wsparcia, ponieważ etap ten uważa się, za niezbędny warunek ostatecznego pogodzenia się z kresem życia. Ostatnim, piątym etapem jest akceptacja, która polega na pogodzeniu się z losem. Pacjent jest w stanie ze spokojem spojrzeć w oczy śmierci. Według Kűbler-Ross kiedy pacjent zaakceptuje własną śmierć zaczyna proces wyobcowania, ograniczając kontakty z wszystkimi poza najbliższą rodziną i przyjaciółmi. Przygotowuje się do odejścia. Cicely Saunders angielska pielęgniarka i lekarz - prekursorki nowoczesnej opieki hospicyjnej przedstawiła prośby umierających w trzech zdaniach: WYSŁUCHAJ MNIE POMÓŻ MI ZOSTAŃ ZE MNĄ Słowa te odzwierciedlają najistotniejsze potrzeby człowieka umierającego. U umierającego chorego występują niektóre lub wszystkie objawy: 6 • pogarszanie się kondycji fizycznej, • wyniszczenie, zamroczenie lub ograniczona zdolność poznawania, znaczne ograniczenie ilości przyjmowanego jedzenia i picia, • trudności w połykaniu leków. Chorzy mają narastające trudności z połykaniem leków, nawet w postaci płynnej, dlatego często istnieje potrzeba zmiany drogi ich podawania z drogi doustnej na drogę podskórną poprzez igłę założoną na stałe. Nie należy podawać leków domięśniowo. Leki powinny być podawane regularnie w celu opanowania istniejących objawów i zapobiegania nowym; nigdy nie należy opóźniać podjęcia leczenia objawowego. Plan leczenia powinien również uwzględniać również postępowanie w przypadku nagłego, napadowego pojawienia się bardzo silnych, dokuczliwych objawów (np. bólu przebijającego, bólu incydentalnego). W tym okresie choroby należy podawać tylko te leki, które służą uśmierzaniu dolegliwości lub ich prewencji. Wiele leków, które do tej pory były uznawane za niezbędne, można i należy odstawić. Do leków, które znajdują zastosowanie w zwalczaniu objawów występujących w ostatnich dniach życia należy zaliczyć leki przeciwbólowe, przeciwdrgawkowe, uspakojające i Hioscynę stosowaną w celu wytłumienia rzęszeń przedśmiertnych; Wielodyscyplinarny zespół opieki paliatywnej może objąć fachową i profesjonalną opieką pacjenta i wyjaśnić sposób postępowania samemu choremu, jak również jego rodzinie uwzględniając wyrażane troski oraz udzielając wyjaśnień w celu odrzucenia obaw opartych na błędnych informacjach czy niezrozumieniu. O ile chory nie wyraża sprzeciwu personel szczerze przedstawia i wyjaśnia przyczyny zmian chorobowych i rzeczywistą sytuację chorego, nie kłamiąc a jednocześnie nie zabierając nadziei. Rodzina, opiekunowie oraz członkowie zespołu hospicyjnego powinni rozpoznać problemy chorego w obszarze potrzeb fizycznych, psychologicznych, socjalnych i duchowych. Należy uporządkować je według ważności, pamiętając że hierarchia potrzeb chorego umierającego może być zupełnie inna niż to oceniamy. Potrzeby biologiczne, niższego rzędu dominują nad potrzebami wyższego rzędu – chory potrzebuje snu, chce zjeść posiłek, chce czuć się bezpiecznie, nie cierpieć. Dopiero zaspokojenie potrzeb fizjologicznych pozwala choremu na realizacje potrzeb społecznych, kontaktu z rodziną i innymi znajomymi. Na przykład suchość w jamie ustnej jako jednym z dokuczliwych dla chorego problemów w fazie umierania nakłada konieczność podawania płynów w niewielkich ilościach co 5-10 min. Należy również pamiętać, że części potrzeb chory może nie zgłaszać, ponieważ wstydzi się (może to być ochota spróbowania czegoś, co chory nie robił, nie smakował nigdy w życiu, czy też chęć rozmowy, spotkania z osobą z którą jest skłócony lub dawno jej nie widział). PALIUM NR 5 (14) Rodzina umierającego wobec perspektywy utraty bliskiej osoby, narażona jest na wielki stres psychiczny. Pojawiające się obawy rodziny opiekującej się chorym umierającym dotyczą: • przyjmowania przez chorego zmniejszonej ilości pokarmu i płynów, • obserwowanych u chorego bardzo niepokojących objawów (splątanie, zakłócenie procesów poznawczych, głośny, chrapliwy oddech umierających), • upadków chorego, • stosowanego leczenia (np. obaw, że podawanie morfiny może przyspieszyć zgon), • umierania w domu, • okoliczności towarzyszących zgonowi w domu i rozpoznawania oznak śmierci. Należy zawsze pamiętać o kulturowych i religijnych obrzędach, które powinny być przestrzegane w okresie agonii i po śmierci chorego. W odpowiednim momencie podpowiedzieć członkom rodziny, aby pożegnali się z chorym. Bliscy często po śmierci, z płaczem skarżą się, że nie zdążyli pożegnać się, że śmierć członka rodziny ich zaskoczyła i nie powiedzieli umierającemu, jak bardzo go kochają. Szczególnie bolesne jest to dla tych bliskich z rodziny, którzy nie uczestniczyli w opiece, a przyjechali do chorego w okresie, kiedy kontakt z nim był już utrudniony. Warto pamiętać że, zgodnie z prawdą, pacjent prawdopodobnie do końca ich słyszy i można mu wszystko powiedzieć i pożegnać się mimo częstego braku odpowiedzi chorego. Nie ma dowodów, które przemawiałyby za tym, że chorzy nie przyjmujący płynów doustnie w większym stopniu narażeni są na wystąpienie suchości jamy ustnej i pragnienia. Nie ma również dowodów na to, że dożylne lub podskórne nawadnianie stosowane w tym okresie przynosi jakąkolwiek korzyść. Można się natomiast liczyć z faktem, że podanie dożylnie płynów może spowodować obrzęki obwodowe oraz obrzęk płuc. Stosowanie kroplówek może być przyczyną zakłócenia spokoju chorego i izolowania go od opiekujących się nim bliskich osób. Niejednokrotnie trudno jest rozwiać obawy rodziny o to, że ich najbliższa osoba umiera lub że „pozwala się jej umrzeć” z powodu odwodnienia. Szczególnie w finalnym okresie choroby, pomoc rodzinie jest szczególnie potrzeba. Przede wszystkim należy przygotować rodzinę na odejście bliskiej osoby. Często rodziny nie zdają sobie sprawy, że już zaczęła się agonia (zwłaszcza jeśli chory przez dłuższy czas był bez kontaktu). Bywa również i tak, że opiekunowie, zdając sobie sprawę, że chory umiera nie chcą przyjąć tego do wiadomości. Domagają się ratowania chorego za wszelką cenę prosząc o dodatkowe zastrzyki, kroplówki itp. Takie działania nie przynoszą żadnych korzyści dla chorego, nie przedłużają życia, jedynie przeciągają trudne umieranie i dlatego dla dobra chorego, lepiej z nich zrezygnować. NR 5 (14) PALIUM Niepotrzebnie proces umierania mogą przedłużać heroiczne zabiegi medyczne, podejmowane tylko dlatego, aby zrobić wszystko, by chory nie umarł. Może to być związane z „niezałatwioną sprawą” lub brakiem „zgody na odejście”. Dlatego członkowie Zespołów Opieki Paliatywnej i Hospicyjnej mogą wytłumaczyć rodzinie, co się najprawdopodobniej będzie działo, a co się nie wydarzy w opiece nad chorym umierającym. Ponadto ważne jest wcześniejsze ustalenie, co zrobić, gdy chory umrze, gdzie zadzwonić, jakie dokumenty przygotować, itp. Trudno przewidzieć, kiedy nastąpi śmierć chorego. Najlepszym rozwiązaniem jest pozostawienie choremu wyboru miejsca sprawowanej opieki i miejsca umierania. Podczas umierania należy zachować ciszę i w spokoju towarzyszyć bez narzucania się, „przywoływania” płaczu czy krzyku. Niezwykle ważną rolę pełni dotyk, który spośród wszystkich zmysłów jest najdłużej odczuwany przez człowieka. Okres wielogodzinnej agonii jest dla rodziny chorego szczególnie ciężki. Dobrą propozycją w tym czasie może być wspólna modlitwa lub rozmowa o umierającym. Podczas umierania należy: * zachować spokój i ciszę, * podawać środki przeciwbólowe do końca (mimo, że chory jest nieprzytomny i zdaje się nam, że nie cierpi) * Zapewnić spokojną obecności przy umierającym (bez narzucania mu się, „przywoływania” płaczu itp.) Oznakami zbliżającej się śmierci są: * Utrudniony kontakt słowny * Szybkie, słabo wyczuwalne, niemiarowe tętno * Oddech nieregularny, z bezdechami * Charczący oddech – rzężenie przedśmiertne * Ochłodzenie dystalnych części ciała Kryteria, które stanowią dowód, że pacjent zmarł to: * głęboka utrata przytomności, brak reakcji na bodźce zewnętrzne, * szerokie źrenice, nie zwężające się pod wpływem światła, * bezruch gałek ocznych, * całkowita arafleksja, atonia mięśniowa, * trwały bezdech, * nasilające się podciśnienie tętnicze krwi, * brak czynności bioelektrycznej mózgu. Formą pożegnania ze zmarłym może być zapalenie świecy, postawienie kwiatów, modlitwa przed wyjazdem zmarłego na stałe z domu lub chwila poświęcona na cichą zadumę. Do zadań opieki paliatywnej i hospicyjnej należy przywracanie dawnych obyczajów, które niekiedy wraz z innymi tradycjami rodzinnymi zanikły. mgr Izabela Kaptacz 7 „OTOCZMY TROSKĄ ŻYCIE” Poniżej publikujemy fragmenty wypowiedzi arcybiskupa Stanisława Gądeckiego na temat realizacji hasła roku duszpasterskiego. Działalność hospicyjna oraz wolontariatu hospicyjnego wpisuje się bardzo wymownie w tegoroczne hasło. To właśnie w hospicjum dbamy o wysoką jakość życia osób chorych w okresie choroby i w czasie odchodzenia. Troszczymy się o tych, którzy pozostają – o najbliższych, którym dajemy wsparcie w okresie żałoby i osierocenia. To w hospicjum uwrażliwiamy dzieci i młodzież na potrzeby drugiego człowieka poprzez działalność edukacyjną i prowadzony wolontariat. Przejawia się to chociażby w kampaniach i akcjach społecznych „Pola Nadziei”, „Hospicjum to też Życie”, „Umierać po ludzku”. Hasło „otoczmy troską życie” należy rozumieć nie tylko jako przeciwstawienie się „cywilizacji śmierci”, ale i konieczność pozytywnego działania - powiedział Arcybiskup Gądecki. „Otoczmy troską życie” - tak brzmi hasło pracy duszpasterskiej na rok 2008/2009. - Z pewnością nie chodzi tu o wąsko rozumianą obronę życia nienarodzonych ani o zagrożenia życia ludzkiego, chociaż nie można oczywiście tych problemów pominąć. Chodzi raczej o troskę o szeroko rozumiane wszystkie formy życia, które wyszły z rąk Stwórcy. Obejmuje to troskę o życie środowiska naturalnego i życie człowieka w wymiarze fizycznym, psychicznym i duchowym - wyjaśnia abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Komisji Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski. Do tego nawiązuje motto biblijne roku duszpasterskiego: „Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości” (J 10,10). W tym biblijnym cytacie ukazana jest troska Boga o to, by stworzony przez Niego człowiek odkrył, że życie jest darem i potrafił się nim zachwycić, wyrażając przy tym wielki szacunek do własnego życia, do życia innych ludzi oraz do stworzonego świata. Hasło „Otoczmy troską życie” to zadanie głoszenia Ewangelii życia. Jak wyjaśnia ks. Szymon Stułkowski, sekretarz Komisji Duszpasterskiej, szczególnie ważnym wydaje się przypomnienie teologii ciała, jaką zaproponował Jan Paweł II w cyklu słynnych katechez „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich” oraz w encyklice „Evangelium vitae”. - Troska o życie musi bazować na chrześcijańskiej koncepcji osoby ludzkiej, stworzonej na obraz i podobieństwo Boga, w harmonii cielesno-duchowej, którą objawia tajemnica Wcielenia - tłumaczy ks. Stułkowski. Celebrowanie podczas liturgii rocznic, np. roczku urodzin dziecka czy jubileuszy małżeńskich, to doskonała okazja, by podziękować Bogu za dar życia, rodziny. Duchowni są zachęcani, by w większym stopniu wykorzystywali rytuał błogosławieństw z ukazaniem bogactwa odniesień do życia, a także, by częściej korzystali z zawartych w Mszale Rzymskim Mszy i modlitw w różnych potrzebach. Podkreślając niezastąpioną rolę rodziny jako środowiska życia, duszpasterze będą zaś zachęcać wiernych do korzystania 8 z „Rytuału rodzinnego”, aby poprzez domową liturgię wyrażać troskę o dar życia. Postulatem nowego roku duszpasterskiego jest także położenie większego akcentu na wspieranie ruchów religijnych i grup, które wychowują do dojrzałej wiary, pobudzają do troski o życie duchowe. W parafiach mają być także wprowadzone celebracje Słowa Bożego, a wierni będą zachęcani do lektury Pisma Świętego, m.in. w grupach rozwijającego się w parafiach Dzieła Biblijnego. Współczesne zagrożenia życia ludzkiego, zwłaszcza w jego pierwszej fazie (aborcja, niszczenie zarodków przy zapłodnieniu in vitro) i u jego kresu (eutanazja), powinny mobilizować ludzi dobrej woli, a chrześcijan w szczególności, do przeciwstawiania się im. Stąd promocja Dnia Świętości Życia, obchodzonego przez Kościół w uroczystość Zwiastowania Pańskiego (25 III), a także zachęta do modlitwy w ramach duchowej adopcji za dzieci poczęte i obchody Dnia Młodzianków (28 XII), który nawiązując do biblijnej rzezi niewiniątek, zwraca uwagę na problem zabijania dzieci w łonach matek. Arcybiskup Gądecki podkreśla, że hasło „otoczmy troską życie” należy rozumieć nie tylko jako przeciwstawienie się „cywilizacji śmierci”, ale i konieczność pozytywnego działania. Duszpasterze będą więc zachęcać do podejmowania wolontariatu, zwłaszcza w hospicjach czy w parafialnych grupach Caritas, niosących pomoc najuboższym. Troska o życie innych może się przejawiać także poprzez honorowe krwiodawstwo i włączenie w działalność czy powoływanie klubów krwiodawstwa w parafiach. Ogólnopolski program wskazuje także na konieczność podejmowania pomocy duszpasterskiej osobom w żałobie, w tym kobietom, które w wyniku poronienia utraciły dziecko, osobom uzależnionym i tym, które straciły sens życia i przeżywają depresje. Poruszając zagadnienie troski o życie, program odnosi się również do tematyki harmonii z dziełem stworzenia. Chrześcijańska ekologia postrzegana jest bowiem jako istotna inspiracja dla rozwoju wiary. Arcybiskup Gądecki przestrzega jednak, by nie pominąć różnicy ontologicznej pomiędzy życiem zwierzęcym a życiem człowieka. - Należy to czynić w obliczu presji pewnych nurtów cywilizacji zmierzających do „uczłowieczania zwierząt” i „zezwierzęcania ludzi”, jak i w obliczu pojawiania się form miłości do zwierząt większych niż miłości do ludzi - zauważa hierarcha. Patronami roku duszpasterskiego, przeżywanego pod hasłem „Otoczmy troską życie” będą sylwetki dwóch świętych, będących przykładami dojrzałego świadectwa wiary: św. Pawła, którego rok obchodzony jest w Kościele powszechnym, i św. Brunona z Kwerfurtu, który ewangelizował na naszych ziemiach, a którego millennium śmierci przypada akurat w 2009 r. Źródło: http://www.portalpomorza.pl/aktualnosci PALIUM NR 5 (14) TAKIE MAŁE MARZENIE Puk, puk, zgadnij, kto to? - krzyknąłem ochoczym tonem, wbiegając żwawym krokiem do niemalże pustej sali. - Hmmmm... niech pomyślę, czy to ten sam drań, co gwizdnął mi z portfela moje ostatnie zaskórniaki - odezwał się nieco zachrypły głos. - Pożyczyłem! A ty nie bądź taki dociekliwy, tylko mi tu szybko zdrowiej. - Chciałbym, ale są rzeczy nie do przeskoczenia... Atmosfera nieco zmętniała. Czułem się fatalnie, nie było to uczucie zawodu po przegranym meczu ani żal po nieudanej klasówce. To była czysta rozpacz, jakkolwiek by to dramatycznie nie brzmiało. - Uszy do góry, tak szybko się mnie nie pozbędziesz. Uśmiechnął się z wielkim trudem i zaczął starannie poprawiać poduszkę, by uniknąć mojego przygnębionego wzroku. Co noc ten sam schemat. Patrzę w bok na czystą flanelową pościel - leży nieco staranniej niż zwykle. Nie jest zmierzwiona od nocnych harców i wybryków. Potem szmer. Nie szmer! Głucho, pusto, nic. Ile dałbym, by usłyszeć ten poirytowany głos wrzeszczący, żebym oddał mu kołdrę. Trudno mi zrozumieć, czemu los tak nas doświadczył. Nie kieruje mną żal, lecz chęć poznania dlaczegóż by to właśnie on, piątkowy uczeń, pełen ambicji i młodzieńczego zapału, czemu on dostał właśnie piętno tej choroby. W każdej chwili słyszę dudniący mi w uszach głos ojca: – Nie płacz, bądź mężczyzną – Ale jak mam się powstrzymać, kiedy przez futryny drzwi wpadają kolejne nieszczęścia. - Radzisz sobie jakoś? – zapytałem z troską, kryjąc starannie swój smutek. - No wiesz ... jakoś idzie, jak to się mówi byle, do przodu. Mamy zaległą partię w piłkarzyki, pamiętasz? Uśmiechnąłem się pod nosem, lecz zgrabnie dalej brnąłem w moją myśl. - Wiesz, jak wiele dla mnie znaczysz i wiesz też dobrze, w jakiej jesteś sytuacji. Nowotwór to nie przeziębienie czy też stłuczone kolano. Być może niedługo spotkasz się z naszą mamą i poprosisz ją o te pyszne gołąbki... Łza, tak ciężka i tak pełna goryczy skapnęła mu na ramię. Moment, chwila rzuciliśmy się i mocno ścisnęliśmy, nie chciałem go puścić, przecież miałem się nim opiekować. To ja miałem być jego powiernikiem, uczyć go, jak postępować, wpoić mu, czym jest miłość i przyjaźń. Taki młody a taki dojrzały, choroba dała mu poważną lekcję życia. W jego wzroku już nie widzę tego zacięcia i zapału. Kąciki ust bardziej wysuszone, ale też nieco inne i odmienne, spuszczone w dół. Ach, ile bym NR 5 (14) PALIUM dał, żeby się uśmiechnął choćby jeszcze na jeden moment. I ta cera blada szara i zmętniała od choroby. Gdzie jest ten rumieniec, który dostrzegałem, kiedy tylko coś przeskrobał. Nie jestem pesymistą lecz realistą, nie chcę się załamywać, ale też nie chcę dawać sobie złudnych nadziei bez pokrycia w rzeczywistości. Rokowania mówią jasno: nowotwór złośliwy mózgu. Wiem, że to banalne sformułowanie, ale możemy liczyć tylko na cud. Chrząknąłem stanowczo i z wielką powagą rzekłem: - Mój braciszku, co prawda jesteś nieznośny i muszę po tobie sprzątać, ale masz szanse wypowiedzieć jedno swoje życzenie. Spojrzał się na mnie badawczo i odgarniając swoje, już nieco przydługawe włosy, wysapał: - No ale będziesz się ze mnie śmiał. - Słuchaj, jestem twoim najlepszym kompanem, jakże bym śmiał choć wydać z siebie cień rechotu. - No tak. A więc zawsze marzyłem o przejażdżce na zebrze. Tak, wiem, wiem, że to zbyt fantazyjne i mało realne do spełnienia, tak tylko powiedziałem. Potem błyskawicznie spuścił swój wzrok na zardzewiałe kółka od łóżka. - Na zebrze powiadasz – zacząłem kurczowo pocierać palcami o rzęsy, jak to robili wielcy myśliciele. - Masz to jak w banku! Sam nieco zdziwiony wypowiedzianymi słowami, lecz zadowolony i pełen chęci, by spełnić oczekiwane marzenie, poklepałem go po plecach. - Tylko wiesz, jak nie wypali, to się nie przejmuj, ja to zrozumiem. - Nie marudź! Jak coś powiedziałem, to tak ma być. Czas mijał. Rozmawialiśmy, jak było kiedyś w chwilach beztroskich i pełnych szczęścia. Jak cudownie było odświeżyć tych parę zaśniedziałych wspomnień, na które człowiek nie zwraca uwagi. Uświadomienie sobie jak płytko patrzymy na otaczającą nas rodzinę i świat wokół nas, jest ciężkie. Żałuję, że dowiedziałem się tego tak późno i w tak przygnębiających okolicznościach. Wskazówka dosięgła finalnie liczby 8. - Już późno, będę musiał się zbierać – wyrzekłem stłamszonym głosem. - No trudno, czas szybko mija przy dobrej zabawie. Trzymaj się zdrów mój dżinie z lampy, masz mi spełnić życzenie. - O, to już się nie gorączkuj. Zobaczymy się jutro. Szybko, prędzej, wszystko musi być doskonale zsynchronizowane. Jestem wariatem, mówiłem sobie w duchu. Czasami zastanawia mnie jak wiele jest w stanie osiągnąć człowiek, a co najważniejsze, jak wiele potrafi zrobić dla drugiego. Cały swój zapał i siły włożyłem 9 w realizację i spełnienie marzenia mojego brata, mam nadzieję, że to wszystko nie pójdzie na marne. Podsumujmy: zgoda ordynatora szpitala – jest, transport – jest, niespodzianka – jest, teraz wystarczy wybrać się po naszego małego marzyciela. Mijając kolejne marmurowe schody, rozmyślałem. Od czasu choroby jest to moja jedyna idea, do której dążę. Przez te dwa miesiące ciężkiej próby starałem się pojąć ogrom słowa miłość i cierpienie. Nie jestem żadnym filozofem greckim, ale doszedłem do wniosku, że od tych dwóch skrajnych uczuć dzieli zaledwie maleńki krok, a granica między nimi jest bardzo wątła. Mijam kolejne ciasne i białe ściany szpitalnych holi. Rozumiem już, jak bardzo są tu ludzie skrępowani. Przez cały ten czas multum myśli tłoczyło mi się w tym moim, jednak mało rozgarniętym, umyśle. Czy się ucieszy? Czy zapomni choćby na ułamek sekundy o swym nieszczęściu? Pewnie jednak chwyciłem klamkę i ciężkim ruchem otworzyłem drzwi od sali. Chcąc zachować tajemniczość i jednak pozory niespodzianki, wciągnąłem się w pewną intrygę. - Wstawaj, leniu! Mamy badania – rzuciłem nonszalancko. - Może byś się przywitał chociaż, totalny brak kultury. - No przepraszam, wskakuj na wózek – pokrótce uciąłem rozmowę, by braciak nie nabrał podejrzeń. Nie miałem wprawy w kłamaniu, ale przecież to nie oszustwo, to taki drobne zatajenie prawdy w wyższym celu. To zadziwiające jak czas potrafi się dłużyć. Korytarze się nie kończyły, a ja zdenerwowany musiałem pchać mosiężny wózek z małym dociekliwym chłopcem. - Nigdy wcześniej tędy nie jechałem. - No widzisz, jak mało rzeczy w życiu robiłeś? To tu, szepnąłem cicho do siebie. Zgrabnym i posuwistym ruchem odsunąłem skrzypiące drzwi. Blask słońca oświetliłem sine policzka malca. To wszystko, ten żal, gorycz kumulowana przez te wszystkie dni, wszystko uszło jak za dotknięciem magicznej różdżki. Co było potem? Trudno mi ocenić, czy to okrzyk, czy jakieś nieposkromione jęki radości. Niesamowite przeżycie dla mnie i dla niego. Stała przed nim najprawdziwsza zebra, taka w paski z czteroma kopytami, żywa - nie sztuczna. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, sprawiał wrażenie, jakby miał trwać przez kolejne wieki. Cały rozdygotany, pełen energii zaczął gestykulować i śmiać się. Dostąpiłem zaszczytu posadzenia go na szczycie wymarzonego wierzchowca. Powiedział jedno słowo – dziękuję. To był nasz mały cud... Oskar Tarnowski Gimnazjum nr 18 w Częstochowie II miejsce w konkursie literackim „Lubię pomagać” WIERSZE Jakbyś tu była Gdyby tak... Jakbyś tu była obecna – zawołała mnie po imieniu Jakbyś przeszła przez pokój i poszła dalej – w kuchni coś gotowała. Jakbyś mówiła coś do swoich synów – udzielała im mądrych rad. Jakbyś tu siedziała piła kawę, uśmiechała się, oglądała obrazy Tobie ofiarowane Ale Ciebie już nie ma. Gdyby tak kto mógł podnieść ją … - tak jak podnosi się kamyk który zauroczył, muszelkę która wzrok zwabiła, liść który uwiódł kolorami, źdźbło trawy dla wykonania rysunku na żółtym piasku Dedykuję – Żonie Ewie Dałaś mi siebie Dałaś mi siebie. Odeszłaś Odchodząc Zabrałaś siebie z sobą. Zostałem sam w tej łupinie życia 10 Po 36-latach małżeństwa – w 2005 roku – zaskoczyła wszystkich, wiadomość o chorobie żony. Nie byliśmy świadomi obecności tej choroby, jej skutków… Oboje nie umieliśmy poruszać się po korytarzach Onkologicznych Oddziałów. Gdy choroba stała się faktem, to za przyjaciół uważaliśmy każdego człowieka w białym fartuchu. Trwało 4 lata. Skończyło się 6 XI 2008 roku. Ewa była dobrą żoną, dobrą matką, dobrą kobietą. Leszek Grochulski PALIUM NR 5 (14) NIKT NIE ZNA DROGI, KTÓRĄ TY MASZ PRZED SOBĄ Nikt nie zna drogi, którą Ty masz przed sobą. Nikt nie szedł nią tak, jak Ty pójdziesz. To jest Twoja droga i nic tego nie zmieni. Możesz prosić o rady, ale decydować musisz sam. Posłuchaj głosu swojego wewnętrznego nauczyciela. Bóg nie zostawił Cię samego. W Twoich myślach mówi do Ciebie. Zaufaj Jemu i sobie. Przyjmij siebie takim, jakim jesteś. Bądź tym, kim jesteś. Bądź tą. Którą jesteś. Dopiero potem zacznij stawać się tym, kim pragniesz być. Zrozum swoje słabości wówczas będziesz mógł nad nimi panować i przemienić je w siłę, ale panuj nad nimi abyś pozostał wrażliwy i nikogo niepotrzebnie nie zranił. Szanuj swoje wątpliwości, one otworzą Ci drogę do nowego świata. Uwierz, że Ty masz uczestniczyć w tym, co się dookoła dzieje. Prawdopodobnie nie zmienisz toru świata, ani też nie będziesz międzynarodowym bohaterem, ale tam, gdzie się znajdujesz jesteś potrzebny właśnie Ty. Gdy Cię nie ma, powstaje luka. Musisz w to uwierzyć i dobrze rozważyć, że uczestniczysz we wszystkim. Tylko wtedy jesteś sobą. Gdy grasz jakieś role i czynisz to, dokładnie to, co inni wtedy, po Twoim odejściu nie brakuje nikogo bo ktoś inny przyjmie Twą rolę. Jesteś kimś więcej niż swą rolą. Kim jesteś? To, co przeżyłeś, zapisało się w Tobie i dało Ci niepowtarzalny punkt widzenia. Decyzje, które podjąłeś otworzyły Ci drogi, lecz inne przed Tobą zamknęły. Te otwarte drzwi są tylko dla Ciebie, a zamknąć je może tylko Twoje niezdecydowanie. Tego co masz wnieść do świata nikt inny nie może zrobić, gdyż nikt inny nie patrzy na świat tak jak TY! Nikt nie ma Twoich odcisków palców. Nikt nie ma Twojego głosu. Nikt nie mówi „Kocham Cię” tak, jak Ty. Nikt nie wierzy tak, jak Ty. Niczyja historia nie jest taka, jak Twoja. Nikt nie ma takich samych smutków, takich samych radości, jak Ty. Nikt nie jest taki jak Ty. Nikt w Twoim kraju i na Twym kontynencie. Na trzeciej planecie Układu Słonecznego. W galaktyce, którą nazywamy Droga Mleczną. Nikt, ponieważ jesteś niepowtarzalny. Być niepowtarzalnym, to także Twoja wola. Jeśli czegoś chcesz mów „tak” Jeśli nie chcesz mów „nie”. To czyni Cię wolnym. Człowiek jest wtedy wolny, gdy nie uzależnia swojego życia od innych. Twoja wola czyni Cię bogatym. To jest klucz do życia, który dał Ci Bóg. Dzięki niemu poznajesz to, co na Ciebie czeka. Bierzesz życie w swoje ręce i sam ponosisz za to odpowiedzialność. Bóg pyta ostrzegawczo: „Czego pragniesz?” I nie zmusza Twojej woli do uległości. Sądzisz, że poznałeś swoje zachowanie i marzenia. Byłeś w swoim domu i czułeś się dobrze. Teraz coś nowego tworzy się w Tobie. Jesteś zaskoczony i niepewny. Twój horyzont się rozszerza. Przeczucie kieruje Cię w stronę domu. Nie jesteś już tą samą osobą, którą kiedyś byłeś. Ponieważ jesteś w drodze - Twoje zmiany należą do Ciebie. One są również niepowtarzalne. Jesteś tym, kim się stajesz... Urlich Schaffer MOJA WALKA Z RAKIEM (część czwarta) Czas mija. 09 XI mam zrobioną tomografię komputerową. Wynik jest 12 XI. Przerzutów nie ma. Pozostało jeszcze czekać na badanie histopatologiczne w Gliwicach, to potrwa jeszcze ze 2 tygodnie. Uruchamiamy kontakty, aby przyśpieszyć termin przyjęcia do szpitala. Aneta usilnie próbowała przez znajomości, ale jej się nie udało. Teraz do akcji wkracza nasz sąsiad, lekarz. Jego kolega ginekolog-onkolog pracuje w tym instytucie. Dzwoni do niego i już następnego dnia mam umówioną wizytę. Poniedziałek, 20 XI 2006, 8.00 rano Jesteśmy już w Gliwicach pod gabinetem pana doktora. Melduję się u pielęgniarki, przekazuje kto jeNR 5 (14) PALIUM stem i od kogo. Za moment jestem już u lekarza. Toczy się rozmowa. Lekarz zorientowany porozumiewa się z drugim lekarzem, który ma mnie wziąć pod swoją opiekę. Jeszcze telefon do pracowni histopatologicznej. Wyniku nie ma. Wszystko już na dobrej drodze, ale uzależnione od wyniku. Doktor wydzwania, my czekamy i tak mija godzina za godziną. Jeśli wynik będzie dzisiaj, sprawa może być załatwiona od ręki, czyli dzisiaj uzgodnimy termin przyjęcia, ale wyniku nie ma. Siedzimy pod gabinetem 8 godzin. Tylko na chwilę wyszliśmy do bufetu na kawę i znowu z powrotem na krzesełka pod drzwiami. Nadchodzi godz. 15.00. Lekarz kończy przyjęcia i nic niezałatwione. Mamy dzwonić za 2 dni. Za dwa dni – jeszcze nie ma. 11 Dzwonić następnego dnia. Następny dzień to czwartek – mam się skontaktować około godz. 13.00-14.00. Więc czekam. Siedzę i siedzę, myślę i myślę. Jest listopadowe popołudnie. Piękny, ciepły, słoneczny dzień. Jesień, ale taka wiosenna. Chodzimy w pantoflach i z gołymi głowami, ale niedługo przyjdzie zima, biały puch na ziemi, mróz, który skrzypi pod nogami, dzieci na sankach i bijące się śnieżkami i Boże Narodzenie i choinka, wigilijna wieczerza, spotkania rodzinne. Czy następna wigilię spędzę jeszcze razem z tymi, których kocham? Tak bardzo bym chciała, ale czy Bóg też tak chce? Po zimie przyjdzie czas, kiedy śnieg się roztopi i wchłonie w ziemię, słońce zacznie przygrzewać. Trawa się zazieleni, drzewa zaczną wypuszczać listki, które jak zielona mgiełka otoczą korony drzew. To jest początek wiosny. Po pierwszej wiosennej burzy wszystko wybuchnie, zrobi się kolorowo. Mlecze na łące, całe łany żółtych kwiatów, a po przekwitnięciu unoszące się z nich pyłki. Drzewa owocowe zakwitną i będą wyglądały jak białe, biało-różowe bukiety, potem zapach bzu – upajający zapach, kumkanie żab o zmroku i najpiękniejszy miesiąc maj: kwitnące kasztany, matury i dziewczęta jak motyle: kolorowe, radosne, zakochane. I te koncerty ptasie, to dopiero radość ich słuchać. Jak długo będę się cieszyć tą piękną porą roku? A lato: letnie sukienki, urlopy, gorące słońce, nasz rozkwiecony ogród, parasol na balkonie i ogrodowe krzesła i kolorowo od kwiatów. To taki letni salon, gdzie jadamy obiady, wieczorem, gdy już zrobi się chłodniej przed snem, siadamy na leżaku i czasem nic nie mówimy, a czasem pokazuje Ryśkowi: zobacz jaki piękny księżyc, jakie rozgwieżdżone niebo. Cóż nam więcej potrzeba do szczęścia. No właśnie, cóż nam więcej potrzeba. Tylko żyć w zdrowiu i spokoju razem, ze świadomością, że dzieci nie tak daleko, że są szczęśliwe (przynajmniej tak nam się wydaje), że po tylu latach nasza miłość przetrwała – na dobre i na złe. Teraz przyszło to złe, ale razem będzie łatwiej. Przecież musimy dotrwać do złotych godów, a to tylko 6 lat, więc mam nadzieje, że jeszcze razem przetrwamy nie jedno lato. Gdy już zaczną kwitnąć wrzosy, a w sadach, między liśćmi drzew zaczną czerwienieć owoce, to znaczy nadchodzi jesień. Jak można się nie zachwycać nasza polską złotą jesienią. Liście drzew mają całą gamę kolorów, od żółci przez rudy, aż po czerwień, i kasztany i żołędzie pod nogami w parku i szeleszczący dywan z liści pod nogami, a babie lato snujące się na trawniku, żywopłocie, na drzewach i jeszcze ciepły powiew wiatru i ptaki szykujące się do odlotu. Jesienne kwiaty w ogrodzie, to 12 astry, dalie. Zwiastują koniec lata. Liście czerwonych jarzębin na drzewach – to też jesień. I tak mijają pory roku, jedna po drugiej. Ile ich już minęło to wiem, a ile pozostało? Wszystko niby takie samo, powtarzające się, cykliczne. Do tej pory takie zwyczajne, normalne, a teraz takie piękne i wiosny i lata i jesienie i zimy. Godz. 13.00 – dzwonię do Instytutu. Proszę doktora do telefonu. Przedstawiam się. Słyszę szybkie wyjaśnienie: Proszę Pani, wynik będzie 29 XI w środę. Z tego co wiem, co powiedziała mi pani doktor z pracowni histopatologicznej to wszystko wskazuje na to, że to jest chłoniak. Wtedy leczenie się zmieni, nie będzie operacji – wycięcia guzka, tylko chemia, ale proszę zadzwonić w środę, wtedy dokładnie pani powiem co dalej. Dziękuję. Koniec rozmowy. Chłoniak??? Co to jest? Dlaczego nie wytną? Tak już chciałam się tego pozbyć, wyrzucić, natychmiast już. Czy to już jest nieoperacyjne. Taki jest sposób leczenia, jak informuje pan doktor. Niewiadome jest okropne, a strach ma wielkie oczy. Wiadomość poszła do najbliższych. Oni szukają: Aneta w Internecie, Magda u lekarzy w swoim szpitalu, Ala M. dzwoni do swojej znajomej Pani chirurg, która mnie wysłała do Gliwic. Wnioski – mam szanse. Wpadam w czarna dziurę. Płacz, wręcz szloch. Co będzie? Po około dwóch dniach pozbierałam się. Jeśli człowiek oswoi się z tą myślą jest już łatwiej. W niedzielę przyjeżdża Aneta z rodziną. Przybyła grupa wsparcia. Dostaje w prezencie książkę „Potęga podświadomości”, która pozwoli mi wypracować pozytywne myślenie. Mam ją studiować na okrągło – i studiuje. Bardzo mi pomaga uwierzyć, że nakaże swojej podświadomości swoją wolę walki i pewność wyzdrowienia, bo przecież wiara czyni cuda. Od ostatniego telefonu do instytutu mija kilka dni – a mam czekać tydzień. Nadchodzi wyczekiwana środa – południe. Chyba po trzech telefonach, gdzie ręce pocą się ze strachu, serce podchodzi do gardła, mogę rozmawiać z lekarzem. Diagnoza potwierdza się – chłoniak. Już przyjmuje to spokojniej. Pan doktor wyjeżdża i nie ma go do końca tygodnia, więc jest dopiero osiągalny w poniedziałek. W poniedziałek jedziemy do Gliwic. Poniedziałek, 04 XII 2006 Przyjechaliśmy do Instytutu Onkologii. Pan doktor, który mi pilnował wyniku, daje kartkę, żeby się zarejestrować do poradni chemioterapii, sam tam idzie zanieść wynik i porozmawiać z Panią doktor. Rejestruje się, czekam. W poczekalni pełno ludzi, wszyscy prawie w trakcie chemioterapii. Pobieram pierwszą lekcję: co jak działa, jakie reakcje po chemii, PALIUM NR 5 (14) jakie samopoczucie – wszystko to oczywiście z ust pacjentów. Do lekarza trafiam około 14.00 albo później. Pani doktor już bardzo zmęczona. Musi sprawdzić czy jama brzuszna i klatka piersiowa są czyste, czyli bez przerzutów, więc znowu tomograf komputerowy brzucha: czyli wątroba, śledziona, nerki i klatka piersiowa. Kolejki długie. Znowu musiałabym czekać. Tak się składa, że dziś miałam tu termin na T.K. miednicy, a zrobiłam go prywatnie, więc mogę wskoczyć na jedno badanie w ten termin. Drugi T.K. klatki piersiowej i chemię proponuje mi w Częstochowie, może uda się szybciej, bo w instytucie najwcześniej mogę wziąć chemię 10 I. Czas ucieka. Z gabinetu lekarskiego przenosimy się pod pracownię tomografii komputerowej. Znowu osłuchałam się oczywiście o raku. Po badaniu wyjeżdżamy do domu – o 18.30. Jestem okropnie głodna, bo to badanie było na czczo Rysiek wcześniej kupił bułki, więc prawie je połknęłam na raz. Po takim dniu – wieczorem wszystko aż huczy w głowie: rak, o raku, przez raka, z rakiem we wszystkich przypadkach. Jakby to była jedyna na świecie choroba. Po takim dniu psychika siada. Jestem przybita. Wieczorem dzwonię do znajomej lekarki onkolog z Częstochowy – nawet dobrej znajomej, p. Izy. Wcześniej jeszcze Magda do niej zadzwoniła. Umawiamy się na wizytę w szpitalu. Efekt tego jest taki. Załatwia mi za tydzień T.K. klatki piersiowej na Parkitce i mówi, że chemię mogę brać na Parkitce po konsultacji z Instytutem Onkologii i nie muszę czekać. Jednak natrafiam na swojej drodze dobrych ludzi, którzy mi pomagają. W Gliwicach jestem umówiona na następny poniedziałek. Ma już być wynik T.K. jamy brzusznej. Poniedziałek, 11 XII 2006 Wyjeżdżamy rano przed szóstą. Tam rejestruję się przed 8.00. Pacjentów jeszcze niewiele. Zaczynają się przyjęcia. Jestem trzecia. W gabinecie okazuje się, że wyniku nie ma. Pani doktor zdenerwowała się, przeprasza, ale to nie jej wina, to nawaliła lekarka, która opisuje badanie, a jej dzisiaj nie ma. Czyli wizyta nieudana. Umawiamy się za tydzień, jeśli będę miała wynik z Czwy. Jeśli to wszystko się uda, na początku przyszłego tygodnia mogę mieć pierwszą chemię. Przy okazji zgadałyśmy się z Panią doktor, że doktor Iza to jej koleżanka i mam jej przekazać pozdrowienia. Piątek, 15 XII 2006 Teraz wszystko odbywa się jak w przyśpieszonym filmie. Tomograf klatki – wtorek, wynik po poproszeniu w czwartek. Dr Iza załatwia mi echo serca (to badanie potrzebne przed chemią) tez ekspresowo na czwartek. Wynik od reki. W przychodni robią badanie krwi. W piątek jestem gotowa z wynikami. W poniedziałek jedziemy do Instytutu. NR 5 (14) PALIUM Piątek, 22 XII 2006 za tydzień W poniedziałek jesteśmy w Instytucie Onkologii w Gliwicach. Ponieważ jesteśmy bardzo wcześnie, jestem jako pierwsza. W tych dniach, kiedy wyjeżdżamy, wstajemy bardzo wcześnie o 5.00 rano, wyjeżdżamy koło 6.00. W gabinecie dowiaduje się, że wynik T.R. jamy brzusznej jest w porządku. Dostaje zlecenie na chemię do Cz-wy. Tego samego dnie trafiam na Parkitkę do doktor Izy. Umawiamy się na następny dzień na chemię. Jestem o 8.30 na oddziale onkologii. Sytuacja nie jest do końca pewna. Dr. Iza chce się jeszcze skontaktować ze specjalistą od chłoniaków w Klinice hematologii w Krakowie. Wracam do domu. W południe telefon od dr. Izy. Ten specjalista chciałby mnie zobaczyć. Ja dostaje jego numer telefonu dzwonię. Umawiamy się na następny dzień w Krakowie. Jestem umówiona na 11.30. Zajeżdżamy tam z zapasem czasu, ponieważ to pierwszy raz, nie wiedzieliśmy jak trafimy. Znajdujemy gabinet, czekamy. Lekarz zabiegany, przyjmuje, wychodzi, przychodzi, a to trwa, czas leci. O 15.30 wychodzimy z gabinetu, a w gabinecie, co się dowiaduje. Zajęte są węzły chłonne w śródpiersiu. Płytkę z nagranym T.K. klatki piersiowej doktor wkłada w komputer, sprawdza i okazuje się, że opis był niedokładny i wykazało, że tak jest jak jest. Zostaję zakwalifikowana na specjalny program chemio-immunologiczny. Będę dostawać chemię plus również dożylnie te przeciwciała. To będzie się odbywać w Krakowie przy klinice hematologii. Propozycja to 8 zabiegów w odstępie 3 tygodni. Mam czekać na telefon. Będzie to zaraz po świętach lub po Nowym Roku. Czyli święta powinny przebiegać spokojnie. Krok po kroczku, krok po kroczku, najpiękniejsze w całym roczku idą święta. Za 2 dni wigilia. Choinka ubrana wczoraj, dekoracje zrobione, dziś posprzątałam, piernik królewski przełożony. Jutro wszyscy przyjeżdżają. Córki wzięły na siebie ciężar przygotowania. Poprzywożą już gotowe rzeczy. Jest 16.00 godzina. Już ciemno. Z radia sączy się muzyka. Choinka rozświetlona. Siedzę przy stole pisząc i zaczynam czuć świąteczny nastrój. Chociaż moje emocje świąteczne przygasły, brak mi tej radości, moje serce takie jakieś stłamszone, podtrute zmartwieniem. Myślę, że jak się wszyscy razem zgromadzimy, to będzie mi lepiej. Byle tylko nie płakać przy życzeniach, nie zepsuć atmosfery. Nie wiem, czy mi się to uda. Wczoraj dostaliśmy życzenia z Torunia. Bożena pisze: Zysiu nie poddawaj się, walcz! Walcz! Walcz! powtarzam to sobie. Walcz! I to mnie prostuje wewnętrznie. Ona zwyciężyła, już jest po leczeniu. Wie co mówi. Boże, pomóż mi w tej walce, bo nie zawsze daję radę. 13 02 I 2007 Święta minęły. Jakież były wspaniałe. Tyle mi dały radości, ciepła, naładowały mój akumulator. Byliśmy wszyscy razem - 3 pokolenia. 11 osób razem z maleńką Kasią. Były łzy owszem - przy dzieleniu się opłatkiem, ale takie w normie, łzy wzruszenia, nie rozpaczy. Już zdążyłam sobie poukładać w swojej psychice, jestem spokojniejsza. Przekonałam sama siebie, że jest to choroba jak każda inna, muszę przejść leczenie, może trochę trudne, nieprzyjemne, ale w rezultacie wyzdrowieję. Włosy odrosną, bo wyłysieję, ale oglądałam już nawet peruki. Leczenie będzie ileś trwało, potem ciągłe kontrole, ale to minie. Teraz czekam, czekam na telefon z Krakowa, przez tydzień poświąteczny prawie nie odchodzi łam od telefonu i nic. Minął Nowy Rok - czekam. Żeby już się zaczęło! Znowu czekam. Około 14.00 zaczęłam dzwonić do doktora. Nikt nie odbiera. Tak już próbuję od półtorej godziny. Jutro znowu zacznę. Wieczorem przed snem przerabiam tę samą lekturę „potęga podświadomości”, która uczy mnie pozytywnego myślenia. To jest ostatnio mój niezbędnik, uczę się go jak katechizmu i przyznaję, że pomaga „W cokolwiek żarliwie uwierzysz spełni się w Tobie i dla Ciebie”. Zasypiam z tym zdaniem wyrytym w głowie i z wiarą, żarliwą, że wyjdę zwycięsko z tej choroby. W środku nocy budzi mnie ból. Boli ten guz. Spałam na lewym boku, gdzie on jest umiejscowiony. Co jest? Czy zaczynają się już bóle, czy choroba postępuje tak szybko? Wyobraźnia zaczyna szaleć. Leże spokojnie próbując opanować myśli. Cicho, ciemno, noc. Jest 3.30. Do rana daleko. Po jakimś czasie ból przechodzi. Widocznie leżąc na boku ucisnęłam go, ale to nie takie łatwe wytłumaczyć to sobie. Jakiż kruchy jest ten spokój, jak łatwo go zburzyć, a zasypiałam myśląc, że już zapanowałam nad sobą. Już było po spaniu. Rano po ósmej dzwonie do Krakowa - kilkakrotnie - w gabinecie lekarza nikt nie odbiera telefonu. Dzwonię do gabinetu chemioterapii. Wyjaśniam pielęgniarkom o co chodzi, że czekam na termin i na to, że mnie ktoś powiadomi o tym terminie. One nic nie wiedzą, ale uzgadniamy, że przyjeżdżam jutro, czyli zabiegi odbędą się w czwartek i piątek. Cieszę się, wreszcie ruszyło z miejsca. Już nie muszę siedzieć przy telefonie i czekać. Dzwonię do Ryśka, do Anety i Magdy. Wychodzę z domu i idę do Ali. Tam dopada mnie telefon z kliniki. Odwołany wyjazd do Krakowa. Tak się zdenerwowałam, że nie umiałam się opanować. Znowu dzwonię do lekarza. Okazuje się, że nie podpisali kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Więc mówię doktorowi, że w tej sytuacji miałam zacząć kurację w starym roku, żeby to była kontynuacja. Doktor poszedł na urlop, a inni nawalili z powiadomieniem mnie. Znowu nie do przeskoczenia. Znowu czekać. Lekarz powiadamia mnie, osobiście ma nadzieję, że na początku przyszłego tygodnia. 14 Tego dziś było już za wiele. Z nerwów płaczę, Ala ze mną, pociesza mnie. Oczy nerwowe, podpuchnięte. Walę pięścią w stół, żeby rozładować napięcie. Dlaczego tak się wszystko przeciąga. Koniec roku, szpitale już nie mają pieniędzy, początek roku - jeszcze nie mają. Czy można robić przetargi na ludzkie zdrowie, a w rezultacie może na życie. Czy nie będzie już za późno? Ja nie zaniedbałam. Natychmiast poszłam do lekarza jak zauważyłam. Minęły 4 miesiące, a ja nie mogę rozpocząć leczenia i na dodatek nie mam na to wpływu. Mogę tylko o tym pisać. Kończy się dzień. Ciężki to był dzień. P.S. To już taka ciekawostka. Pan doktor zasugerował, że jak nie chcę czekać, to pierwszy zabieg można wykupić prywatnie - 12 tysięcy złotych. Nie, nie pomyłka. Tyle kosztuje: chemia + przeciwciała - jeden zabieg. Więc była to propozycja nie do odrzucenia - prawda? Moja półtoraroczna emerytura. Bez komentarzy. Więc czekam, a guz rośnie. Swoją drogą to bardzo droga kuracja. 05 I 2007 Wieczorem dzwoni Magda. Porozumiała się z dr. Izą, która w poniedziałek ma zadzwonić do Krakowa i rozmawiać z tym doktorem, który zaczął się zajmować moim leczeniem. Pogadają jak lekarz z lekarzem. Co się dowiem zobaczymy w poniedziałek. To na pewno będzie zależało od tego, czy zawarli i podpisali już umowę z N.F.Z. Magda wyszła z propozycją, że jeśliby się przedłużył czas, to za sponsorują mi pierwszą chemię. Jestem wzruszona. Rysiek też wcześniej wpadł na pomysł, żeby wykupić pierwszy zabieg. 06 I 2007 Jestem przygaszona, smutna. Wyparowała ze mnie radość. Kocham słońce, a tu pochmurno, deszcz, ponuro, snuję się sama po domu i patrzę na mokre szyby. Łzy tuż, tuż pod powiekami. Mroczno w sercu. Muszę wtedy do ludzi, żeby nie być sama, to znaczy trafiam do Ali. Razem gadamy, razem płaczemy, czasem się śmiejemy lub milczymy, tulimy się do siebie, tzn. jest blisko kiedy trzeba. Nie cierpię fizycznie z powodu choroby, jeszcze nie, cierpi moja dusza. Mam wrażenie, że los igra sobie ze mną. Rzuca mi koło ratunkowe, ja go już chcę złapać, wymyka mi się, oddala. Znowu jestem blisko, prawie go mam ucieka i znowu to samo. Niby ratunek przede mną, a nie mogę z niego skorzystać. Utonę czy się uratuję? Co ten los dla mnie szykuje? Zygfryda Coner – pacjentka Cdn. PALIUM NR 5 (14) ŚWIADECTWO SIOSTRY Nazywam się siostra Agnes. Należę do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej. Charyzmatem naszego Zgromadzenia jest: „Prostota i służba z bezgranicznym zawierzeniem Bogu”. Każdy człowiek lubi kiedy do niego się podchodzi tak prosto, zwyczajnie, naturalnie; kiedy traktuje się go takim jakim on jest i przyjmuje się go z jego wadami i zaletami; po prostu kiedy każdemu daje się szansę. W naszym Zgromadzeniu właśnie to jest takie mocne, że staramy się być dla każdego osobami, które widzą człowieka. Człowiek przecież przeżywa różne swoje sytuacje, zarówno dobre jak i złe. Są różne okresy w życiu każdego i nie zawsze ludzie wiedzą, co z sobą zrobić. I przeżywają kryzysy, bo im się wydaje, że ich życie nie ma sensu. My, siostry, staramy się pomóc odkrywać cel życia w drugim człowieku niezależnie od tego, na jakim etapie on się znajduje: czy to jest dziecko, które chodzi do szkoły, czy to osoby chcące założyć rodzinę, czy to osoby starsze, czy osoby schorowane. Po prostu staramy się pokazywać, że w każdym momencie można dać z siebie coś drugiej osobie, że warto żyć. W polskiej prowincji pochylamy się nad mieszkańcami Domów Pomocy Społecznej, służymy chorym w szpitalach - głównie jako pielęgniarki - oraz w hospicjach. Pracujemy też w przedszkolach, szkołach podstawowych i ponadpodstawowych. Oczywiście nie brakuje nas przy parafiach, gdzie pełnimy posługę jako zakrystianki, organistki, kancelistki. Prowadzimy również świetlice socjoterapeutyczne dla dzieci. Angażujemy się w wiele różnych prac „okazjonalnych” - by dotrzeć do człowieka. Do Hospicjum Częstochowskiego trafiłam około dwóch lat temu. Prędzej pracowałam w DPS w Czarnem, koło Szczecinka (na Pomorzu) - przez sześć lat. To był zupełnie inny charakter pracy. Przez wiele długich lat moja babcia leżała w domu, więc jakieś doświadczenie osoby obłożnie chorej zdobyłam dużo prędzej. Zawsze troska o osoby najbliższe była bliska memu sercu. Stąd też ujawniła się chęć i pragnienie pomagania innym. W klasztorze jednego dnia żyje się tu, innego tam. Przyszedł dzień, w którym zostałam przeniesiona. Wówczas zaczęłam szukać czegoś, co pomogłoby mi zrealizować się jako nie tylko osobie zakonnej, ale też jako osobie wierzącej. I tak trafiłam do Hospicjum. Z wykształcenia jestem opiekunką. Na pewno moja praca różni się od pracy pielęgniarki. Oprócz zwykłych zabiegów pielęgnacyjnych dokonywanych w środowisku domowym przy pacjentach obłożnie chorych (na przykład takich jak: toaleta, nakarmienie, napojenie, czy przygotowywanie chorego i jego rodziny do samoopieki i samopielęgnacji), mam czas, żeby porozmawiać z chorymi i ich rodzinami, i wysłuchać ich problemów. Niestety NR 5 (14) PALIUM coraz częściej tak się zdarza, że w naszym współczesnym świecie ludzie nie mają czasu ze sobą rozmawiać. I praktycznie, osoby chore zostają same ze sobą, ze swoją chorobą, ze swoimi lękami. Im to nie pomaga przeżywać choroby. Tracą nadzieję, sens życia, czasem czują, że są ciężarem dla innych - to wszystko powoduje, iż zamykają się w sobie. Najzwyklejsza rozmowa potrafi ukazać, iż są wartościowymi ludźmi, że można z nimi dużo osiągnąć, że właściwie to oni są skarbem dla rodziny. Jako chorzy i cierpiący nie widzą tego, bo patrzą na siebie przez pryzmat swojego bólu, przez jakieś oddalenie od rodziny, a także przez swoje ograniczenia wywołane nową sytuacją. Zapominają, kim są. Wystarczy odrobina czasu dla nich, a wówczas okazuje się, że potrafią dać dużo więcej niż by się można było spodziewać. Na podstawie zebranych informacji oraz obserwacji stwierdzam, iż pacjenci chętnie przyjmują pracowników z Hospicjum. Co prawda w mentalności naszego społeczeństwa ciągle jeszcze pokutuje, że Hospicjum to, niestety „umieralnia”, a tak nie jest. Pacjenci zarejestrowani w naszym Hospicjum znajdują się na takim etapie życia, w którym mogą pozałatwiać wszystkie swoje sprawy. Często okazuje się, iż jest to jedyny moment, w którym chorzy mogą spotkać się z rodziną, bo do tej pory rodzina nie miała czasu. Wydaje mi się, że ludzie, z którymi się spotykam na co dzień, są bardzo dojrzali. Wiedzą o tym, że przeżyli swój czas, że mogą coś ofiarować drugiemu człowiekowi, że mogą coś przekazać swoim najbliższym, tylko najczęściej w tym momencie pojawia się problem - jak to zrobić? Dlatego takie wspólne nasze spotkania są okazją do tego, żeby jakoś unormować dotychczasowe życie, żeby nadać jakby nową jakość temu życiu, pokazać konkretny cel życia. Muszę przyznać, że chorzy ludzie (ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu) dużo mnie nauczyli: pokory, miłości, cierpliwości, cieszenia się wszystkim, co przynosi dzień. W ogóle każdy następny dzień jest dla nich wielką radością i powodem do wdzięczności za przeżytą noc. Będąc u pacjentów w domu zauważyłam, że wykonywana toaleta ciała wiąże się z pewnym zażenowaniem, że jest dla nich pewnego rodzaju upokorzeniem. Najczęściej dostrzega się to w momencie własnej choroby, kiedy to nie potrafi się wykonać podstawowych czynności wokół siebie. Stąd wypływa nauka dla mnie: muszę w taki sposób wykonywać czynności pielęgnacyjne, aby pacjenci czuli, że wszystko dokonywane jest delikatnie i dyskretnie, aby nie tracili wartości w swoich oczach. Moje doświadczenie pracy z chorymi dało możliwość dostrzeżenia, że te podstawowe czynności nie są dla nich najistotniejsze. Najważniejsza czynnością okazała się rozmowa i bycie z tymi ludźmi. Czasem spotykałam 15 się z osobami, z którymi nie można było porozmawiać, ale widać było po reakcji, że czują, że słyszą, że myślą, że chcą żyć obok nas. W takich momentach czułam, że moim zadaniem jest po prostu ciągle na nowo, każdego dnia, pokazywać, że ci chorzy ludzie mogą z nami nawiązywać kontakt, że mogą nas czegoś nauczyć, że istnieją wartości duchowe. Powszechnie wiadomo, że każdy człowiek winien mieć jakiś cel w życiu. A jaki cel może mieć człowiek leżący w łóżku?... Często ludzie w takiej sytuacji załamują się, bo nie widzą sensu swojego życia. Jest to dobry moment, żeby trochę powspominać i odnieść to wszystko jakby do wyższych instancji. Najprościej jest z osobami wierzącymi, gdyż jest odniesienie do Boga; łatwiej wówczas wlać nadzieję w tych ludzi. Pacjenci powoli zaczynają dostrzegać sens swojego cierpienia, bo ofiarowują je za najbliższych, za siebie. W pewnym momencie są skłonni dzielić się swoimi przeżyciami, otwierają się na innych. Ku swojemu zaskoczeniu zauważają, że są potrzebni. Należę do Zgromadzenia habitowego, więc swoją posługę wykonuję w habicie. Mój strój zakonny wywołuje różne reakcje. Najczęściej rodziny witają mnie z uśmiechem, ale zdarzają się też sytuacje mało przyjemne. Nie wszyscy ludzie wiedzą, że z Hospicjum może przyjść osoba zakonna. Najbardziej są zaskoczone osoby wyznające wiarę inną niż moja. Ostatecznie z wszystkimi udaje mi się nawiązać kontakt, mimo tego, iż pierwsza reakcja nie zawsze bywa sympatyczna. Kolejne wizyty przełamują lody. Po prostu wszędzie trzeba dotrzeć do człowieka z uśmiechem, z życzliwością, z dobrocią. Myślę, że w pracy hospicyjnej wiara, którą każdy człowiek wyznaje nie stanowi problemu. Moim strojem zakonnym najczęściej zaskakuję rodziny pacjentów. Człowiek chory oczekuje pomocy i zainteresowania, więc jest nastawiony na każdą osobę. Natomiast czasem rodziny pacjentów mają wygórowane oczekiwania (akurat niekoniecznie pokrywające się z naszymi możliwościami). A kiedy zobaczą osobę zakonną, wówczas większość tych wyolbrzymionych oczekiwań znika już na samym początku. Powoli zaczyna nawiązywać się bliższy kontakt i rozmowa. Ludzie chorzy, nasi pacjenci, mają dużo pytań. Są ciekawi mojego stylu życia, czy też sposobu posługiwania. Dla nich jest to interesujący temat, ale też i dobra okazja, by porozmawiać o swoich problemach. Ludzie zdrowi, (którzy negatywnie mnie przyjęli) dość często są nastawieni na ocenę zewnętrzną (czy będę umiała podejść do pacjenta?, czy uda mi się z nim porozmawiać?, czy spełnię oczekiwania chorego i jego rodziny?). Muszę przyznać, iż każdego dnia jestem narażona na taką dużą krytykę, ale nie narzekam. To akurat mobilizuje mnie do pracy, do tego, by bardziej uważać na to, co mówię, jak wykonuję czynności; by po prostu być osobą dobrą. 16 Skąd czerpię siły? Jako osoba zakonna, codziennie uczestniczę we Mszy świętej. Msza święta i modlitwa osobista są dla mnie motorami napędzającymi. I to właściwie wystarczy, bo z Jezusem gdziekolwiek się wyrusza, tam wszędzie można dotrzeć. Nie jest powiedziane, że w każdym miejscu będą mnie witać z otwartymi rękoma, ale jest to dobry pretekst, żeby z moim Oblubieńcem porozmawiać o tych różnych wydarzeniach; powierzyć problemy tych ludzi, z którymi się właśnie spotykam. Często okazuje się, że są to sytuacje złożone. Akurat osoba chora jest jakby takim dodatkiem do już istniejących problemów rodzinie. Właściwie dopiero wówczas ujawniają się konfliktowe sprawy. Jest to świetną okazją, żeby w końcu zacząć coś rozwiązywać. W tych momentach nawiązuje się wspaniały kontakt z rodzinami. Po jakimś czasie czuję, że w każdym domu jestem traktowana jak członek rodziny. Powoli rodziny nabierają zaufania i zaczynają się otwierać. Zdarza się, że przez moją osobę dociera psycholog, rehabilitant, kapłan, czy różni lekarze. Stopniowo nawiązuje się więź z wszystkimi pracownikami Hospicjum, którzy w jakikolwiek sposób mogą pomóc. Ludzie przeżywają wielkie trudności. I czasem nasze Hospicjum jest jedyną instytucją, która potrafi udzielić oczekiwanej pomocy. Hospicjum, to nie tylko troska o osoby chore. Hospicjum Częstochowskie działa całościowo: swoją opieką obejmuje rodziny, osieroconych, a także pamięć o tych, którzy już od nas odeszli… Dla nas każdy człowiek jest ważny na równi z pacjentem. Wydaje mi się, że zdobyte zaufanie ludzi mobilizuje nas do dalszej pracy, by ciągle na nowo dawać od siebie więcej. Od samego początku swoją pracę chciałam uczynić misją. W związku z tym dużo się pytałam moich koleżanek, dużo od nich podpatrywałam; aby poprzez podstawowe czynności zbliżyć się do pacjentów i ich rodzin. Według mnie ważna jest współpraca wszystkich razem. W Hospicjum nie ma miejsca na jakieś osiągnięcia indywidualne. W naszej pracy ważny jest zespół i wspólne działanie. Jedna osoba winna pomagać drugiej osobie, bo ważny jest cel. A celem jest dobro pacjentów i ich rodzin. Dużo mamy pacjentów, którzy potrzebują na co dzień kontaktu z innymi ludźmi, którzy potrzebują rozmowy. Oczywiście, my jako pracownicy Hospicjum przychodzimy, rozmawiamy, ale to ciągle mało. Tak, więc potrzeby są duże, a rąk do pracy ciągle brakuje. Ze swojej strony zachęcam wszystkich, którzy mają czas, którzy mogą, którzy czują się na siłach, żeby zgłosili się do naszej siedziby na ulicy Krakowskiej 45a, wyrażając tym samym chęć niesienia pomocy innym, jako wolontariusze hospicyjni. Myślę, że tę dyspozycyjność Pan Bóg kiedyś wszystkim wynagrodzi. Człowiek, który bezinteresownie daje coś z siebie, tak naprawdę sam zyskuje. Nasi pacjenci są bardzo wartościowymi ludźmi. S. Agnes Kielar CSF PALIUM NR 5 (14) Z elementarza ks. Twardowskiego Całe nasze życie uplecione jest ze spotkań: z samym sobą, z ludźmi, którzy nas kochają i nie kochają, z tymi, dla których spotkanie z nami jest spotkaniem ostatnim. W tym wszystkim, pod całą taniną codziennego życia, tkwi ukryte życie Boże. Czy umiemy spojrzeć na codzienność nie tylko z zewnątrz, ale i od wewnątrz? Czy zdajemy sobie sprawę, że to Bóg każe nam kogoś odwiedzić, prowadzi do spotkań i chce, abyśmy powiedzieli drugiemu człowiekowi cokolwiek od Niego? A może często tylko wysłuchali, co ma nam do powiedzenia? Czasem wysłuchanie jest ważniejsze od najgłębszej, w naszym pojęciu rady. Jakże wielkiej subtelności wymaga każde spotkanie. Bóg szanuje samotność spotkań, szanuje jednak dlatego, że daje nam do rąk szansę – dla nas, dla drugiego człowieka. Tak często marnujemy piękne okazje, bo nie rozumiemy, chcemy za szybko, zbyt natrętnie, nie, nie wyczujemy nastroju czy przemęczenia drugiego człowieka i boleśnie go dotkniemy. „Nie dotykajcie za bardzo sumień – nie odczytacie ich paluchami”. Bronimy „świętej sprawy i gwałtownie przychodzi refleksja: „Tak gorliwie broniłem Boga, że trzepnąłem w mordę człowieka”. O IV KAMPANII „HOSPICJUM TO TEŻ ŻYCIE” Organizowana przez Fundację Hospicyjną IV kampania „Hospicjum to też Życie” odbyła się jesienią i zimą roku 2008. Pracownicy i wolontariusze z uczestniczących w niej hospicjów 6 października zorganizowali koncerty „Głosy dla hospicjów”. Koncertom tym często towarzyszyły zbiórki pieniężne na rzecz lokalnych hospicjów i prelekcje zachęcające do wolontariatu hospicyjnego. O tym, jak można pomóc hospicjom, usłyszeli także uczniowie wielu polskich szkół, które w czasie kampanii odwiedzili hospicyjni koordynatorzy wolontariatu. O kampanii i wolontariacie hospicyjnym często informowały również media ogólnopolskie i regionalne, a TVP 1 poświęciła temu tematowi całą niedzielę 4 listopada 2008. Wymiernym efektem kampanii dla każdego uczestniczącego w niej hospicjum są nie tylko koszulki i tor- by medyczne przekazane im przez Fundację Hospicyjną, ale też środki uzyskane w ramach lokalnych kwest towarzyszących kampanii. Przede wszystkim jednak większości hospicjów, dzięki kampanii „Hospicjum to też Życie”, udało się zachęcić do pracy na rzecz chorych nowych wolontariuszy. Dwie torby lekarskie z wyposażeniem i pięćdziesiąt kilka koszulek dla wolontariuszy to zestawy, które otrzymało każde ze 106 hospicjów i ośrodków opieki paliatywnych uczestniczących w IV kampanii „Hospicjum to też Życie”. Każdy z zestawów wart jest 2291,10 zł (1819,44 zł torby, 471,67 zł koszulki), a pieniądze na ich zakup pochodzą ze zbiórki pieniężnej przeprowadzanej podczas IV kampanii „Hospicjum to też Życie”. Z NADZIEJĄ ... Kiedy wiosną kwitną żonkilowe Pola Nadziei, przypominają o akcji hospicyjnej na rzecz ludzi cierpiących, oczekujących naszej pomocy i opieki w trudnym okresie odchodzenia z tego świata. Pomagając chorym przekraczamy barierę cierpienia i lęku przed śmiercią, dajemy nadzieję na życie w otoczeniu życzliwych ludzi. Kampania „Pola Nadziei” jest ogólnoświatową i ogólnopolską akcją zbierania funduszy na rzecz ludzi ciężko chorych objętych opieką hospicyjną. Jej symbolem jest kwiat żonkila – międzynarodowy symbol nadziei dla ludzi ciężko i nieuleczalnie chorych. Żonkilowa cebulka zasadzona jesienią obumiera, aby wiosną rozkwitnąć jako piękny kwiat. NR 5 (14) PALIUM Akcję zapoczątkowała w 1997 roku organizacja Marie Curie Cancer Care, która obecnie jest jednym z najlepszych brytyjskich ośrodków onkologicznych, oferującym opiekę pielęgniarską pacjentom chorym na raka, którzy wolą być poddawani leczeniu w domu. Celem kampanii Pola Nadziei jest kształtowanie świadomości społecznej w zakresie opieki jaką świadczy Hospicjum wobec ludzi ciężko chorych i umierających oraz edukacja mieszkańców naszego regionu o roli drugiego człowieka wobec ciężko chorego umierającego. 17 Cele kampanii realizowane są przez spotkania edukacyjne z dziećmi i młodzieżą oraz z osobami dorosłymi. Tematem wiodącym spotkań jest uwrażliwienie społeczności lokalnej na sytuację i potrzeby jakie mają osoby chore w okresie terminalnym choroby i ich rodziny oraz przybliżanie idei hospicyjnej i wolontariatu. Wszyscy uczestnicy bez względu na wiek mają możliwość uczestniczenia w czynnych i twórczych pracach wolontaryjnych w Hospicjum. W ramach kampanii realizowane są także konkursy plastyczne i literackie. Odbywają się m.in. imprezy dobroczynne, kwesty uliczne. Honorowy Patronat nad kampanią prowadzoną przez nasze Stowarzyszenie sprawuje Arcybiskup Metropolita Częstochowski oraz Prezydent Miasta Częstochowy. Harmonogram Kampanii Pola Nadziei 2009 Lp. Działania Termin 1 Rozpoczęcie kampanii. Konkurs plastyczny i literacki dla dzieci i młodzieży 2 Kwesty przed kościołami Archidiecezji Częstochowskiej marzec, kwiecień 2009 3 Kwesty uliczne na terenie miasta Częstochowy(soboty) kwiecień, maj 2009 4 Marsz Nadziei – Aleje NMP 24 kwietnia 2009 5. Ostateczny termin nadsyłania prac konkursowych 17 kwietnia 2009 6. Ogłoszenie wyników konkursów 7. Wręczenie nagród dla laureatów – spektakl teatralny 8 Majówka w Hospicjum (występy dzieci i młodzieży ze szkół – plener Hospicjum) 20 marca 2009 do 8 maja 2009 8 maja 2009 godz. 11.00 14 maja 2009 w godz. 10.00 – 13.00 Konkurs literacki dla młodzieży „Troszczę się o życie” Regulamin konkursu 1. Cel konkursu: - Wspieranie inicjatyw i twórczych działań w dziedzinie kultury, sztuki, teatru oraz w zakresie realizacji przedsięwzięć artystycznych i kulturalnych. - Popularyzowanie twórczości artystycznej dzieci i młodzieży w kontekście działalności dobroczynnej. - Kształtowanie i promowanie bezinteresownej pomocy potrzebującym, wrażliwości społecznej poprzez twórczość literacką i plastyczną. - Kształtowanie postaw wolontaryjnych u dzieci i młodzieży. - Propagowanie idei hospicyjnej poprzez kampanię Pola Nadziei. 2. Kategorie uczestników: - Młodzież gimnazjalna i ponadgimnazjalna 3. Warunki konkursu: - Temat konkursu „Troszczę się o życie” uczyń przedmiotem rozważań nad troską o szeroko rozumiane formy życia. Zakres tematyczny obejmuje troskę o środowisko naturalne i życie człowieka w wymiarze fizycznym, psychicznym i duchowym ze szczególną uwagą na życie osób nieuleczalnie chorych zwłaszcza na chorobę nowotworową. - Forma wypowiedzi dowolna w dwóch wersjach: papierowej - na wydruku komputerowym i elektronicznej w programie Word. - Objętość prac maksymalnie do 4 stron maszynopisu (czcionka Times, 12 pkt.). - Prace zgłoszone do konkursu przechodzą na własność organizatora. - Organizator zastrzega sobie prawo publikacji nadesłanych. 4. Opis: - Tytuł pracy, imię i nazwisko autora pracy, telefon. - Adres szkoły, telefon kontaktowy, e-mail. - Imię i nazwisko nauczyciela opiekuna. 18 PALIUM NR 5 (14) 5. Termin nadsyłania prac: Prace należy przekazać lub przesłać pocztą tradycyjną lub elektroniczną do 17 kwietnia 2009 r. na adres organizatora z dopiskiem: Konkurs literacki. 6. Rozstrzygnięcie konkursu - Ogłoszenie wyników nastąpi do dnia 8 maja 2009 r. - Wyniki konkursu zostaną zamieszczone na stronie internetowej Hospicjum, a laureaci zostaną powiadomieni w osobnym trybie. - Wręczenie nagród odbędzie się dnia 14 maja 2009 r. Organizator: Komitet Organizacyjny Kampanii POLA NADZIEI 42-200 Częstochowa, ul. Krakowska 45; Tel./ fax: 034 360-54-91; 034 360-55-37 e-mail: [email protected] Konkurs plastyczny dla dzieci i młodzieży „Troszczę się o życie” Regulamin konkursu 1. Cel konkursu: - Popularyzowanie twórczości i rozwijanie wyobraźni artystycznej dzieci i młodzieży w kontekście działalności dobroczynnej. - Troska o środowisko naturalne i życie człowieka w wymiarze fizycznym, psychicznym i duchowym ze szczególną uwagą na życie osób nieuleczalnie chorych zwłaszcza na chorobę nowotworową. - Kształtowanie postaw wolontaryjnych u dzieci i młodzieży. - Propagowanie idei hospicyjnej poprzez kampanię Pola Nadziei. - Kształtowanie wrażliwości na potrzeby ludzi chorych i cierpiących. 2. Kategorie uczestników konkursu: Dzieci i młodzież. Kategorie: Przedszkola, szkoły podstawowe, szkoły gimnazjalne i ponadgimnazjalne. 3. Warunki konkursu: - Prace plastyczne wykonane techniką płaską (np. malarską, rysunek, grafiki, technikami mieszanymi, kolaże, itp.). - Format prac - A4. - Jedna placówka oświatowa można nadsyłać nie więcej niż 10 prac. - Prace zgłoszone do konkursu przechodzą na własność organizatora. - Organizator zastrzega sobie prawo publikacji prac konkursowych. - Organizator nie odpowiada za uszkodzenia lub zniszczenia prac podczas przesyłania lub transportu. 4. Opis prac: - Tytuł pracy, imię i nazwisko autora pracy, telefon kontaktowy. - Nazwę i adres placówki, telefon kontaktowy, e-mail. - Imię i nazwisko nauczyciela - opiekuna. 5. Termin nadsyłania prac: Prace należy przekazać lub przesłać pocztą tradycyjną lub elektroniczną do 17 kwietnia 2009 r. na adres organizatora z dopiskiem: Konkurs plastyczny. 6. Rozstrzygnięcie konkursu - Ogłoszenie wyników nastąpi do dnia 8 maja 2009 r. - Wyniki konkursu zostaną zamieszczone na stronie internetowej Hospicjum, a laureaci zostaną powiadomieni w osobnym trybie. - Wręczenie nagród rzeczowych odbędzie się dnia 14 maja 2009 r. Komitet Organizacyjny Kampanii POLA NADZIEI Stowarzyszanie Opieki Hospicyjnej Ziemi Częstochowskiej 42-202 Częstochowa, ul. Krakowska 45 a; Tel./ fax: 034 360-54-91; 034 360-55-37 e-mail: [email protected] NR 5 (14) PALIUM 19 AKADEMIA WALKI Z RAKIEM Profesjonalne, bezpłatne wsparcie psychoonkologiczne dla pacjentów i ich rodzin Akademia to wsparcie: psychologiczne, informacyjne, medyczne, duchowe. Akademia przeznaczona jest dla osób, u których rozpoznano chorobę nowotworową. Chorzy w ramach rozmów indywidualnych, porad, spotkań grupy wsparcia zyskają racjonalną wiedzę o mechanizmach choroby oraz umiejętność radzenia sobie w walce z rakiem. Udział w indywidualnych i grupowych zajęciach Akademii wyposaża ich w psychologiczne narzędzia walki z tą trudną sytuacją oraz daje im siły i nadzieję do tego, by je dobrze wykorzystać. Zajęcia i terapia w Akademii Walki z Rakiem są przystosowane do poszczególnych stopni dojrzałości psychicznej. Rejestracja pacjentów i informacje pod numerem telefonu 034 365 54 09; 0514 600 227 Siedziba Akademii: Częstochowa, Plac Bohaterów Getta 1/3 (wejście od strony ul. Warszawskiej) ZAPRASZAMY na spotkania dla osób osieroconych, które odbywają się w pierwsze czwartki miesiąca o godz. 17.00 w Hospicjum przy ul. Krakowskiej 45a (tel. 034 360 54 91) W programie spotkania m.in.: - Msza św., - spotkanie integracyjne przy kawie i herbacie, - prezentacja świadectw tj. osobistych przeżyć z okresu opieki nad chorym, - indywidualne konsultacje z psychologiem, księdzem, psychoterapeutą, pielęgniarką, lekarzem. 20 PALIUM NR 5 (14) Wydarzenia Wydarzenia Wydarzenia 24 listopada 2008 r. odbyło się Walne Nadzwyczajne Zebranie członków Stowarzyszenia Opiekli Hospicyjnej Ziemi Częstochowskiej. 3 grudnia 2008 r. w Ośrodku Promocji Kultury GAUDE MATER, podczas dorocznego spotkania wręczone zostały nagrody i wyróżnienia dla wolontariuszy hospicyjnych. Spotkanie uświetnił występ uczniów z I LO im. J. Słowackiego. Wolontariusze wyróżnieni w wolontariacie hospicyjnym: Kawecka Felicja, Markowska Barbara - Hospicyjny Wolontariusz Roku, Przybyłowicz Ludomira, Ciepielińska Aneta - Hospicyjny Wolontariusz Roku, Anita Gorzelak - Hospicyjny Wolontariusz Roku, Agnieszka Kulejewska, Katarzyna Kazimierczak, Krzysztof Kapuściński, Katarzyna Kosta, Kinga Witkowska, Beata Włodarczyk, Joanna Wojciechowska, Monika Lamch. 17 grudnia 2008 r. odbyło się tradycyjne spotkanie opłatkowe dla pracowników Hospicjum Częstochowskiego. 18 grudnia 2008 r. w Kuchni Polskiej obok klasztoru jasnogórskiego odbyło się okolicznościowe spotkanie wigilijne pacjentów naszego Hospicjum. Swoją obecnością zaszczycili nas Arcybiskup Stanisław Nowak, Zastępca Prezydenta Miasta Częstochowy Zdzisław Ludwin, Radny Sejmiku Śląskiego Włodzimierz Skalik, Radny Miasta Częstochowy Henryk Pinis, Członek Zarządu Powiatu Częstochowskiego Henryk Kasiura. Zarząd StowarzyNR 5 (14) PALIUM 21 szenia Opieki Hospicyjnej reprezentowali: Prezes Anna Kaptacz oraz Członek Zarządu Longin Dobrakowski. W spotkaniu uczestniczyli również księża kapelani hospicyjni - ks. Tomasz Knop i ks. Tadeusz Wójcik, pracownicy socjalni, terapeuci zajęciowi, fizjoterapeuci i wolontariusze. Po rozpoczęciu spotkania i liturgii wieczerzy wigilijnej nastąpiły okolicznościowe przemówienia i życzenia. W pierwszej kolejności życzenia i słowa pełne życzliwości popłynęły od Księdza Arcybiskupa Stanisława Nowaka, następnie Prezes Anny Kaptacz oraz zaproszonych gości i wolontariuszy. Następnie już indywidualnie nastąpiło dzielenie się opłatkiem wigilijnym wszystkich zebranych gości, pacjentów i wolontariuszy. Po życzeniach odbyła się wieczerza wigilijna. Spotkanie zakończył występ młodzieży z Zespołu Szkół im. W. Reymonta. 1 stycznia 2009 r. rozpoczęła działalność Poradnia Opieki Paliatywnej „Palium”. Siedziba poradni mieści się w Kłobucku przy ul. Staszica 28. Telefon 0514 600 206. Obszar działania to miasto Kłobuck i powiat kłobucki. 30 stycznia – 1 lutego 2009 r. obradowała na Jasnej Górze XIII Jasnogórska Konferencja Zespołów Hospicyjnych i Opieki Paliatywnej pt.: „Idea hospicyjna a polskie standardy opieki paliatywnej”. W konferencji wzięli udział lekarze, pielęgniarki, psycholodzy, fizjoterapeuci i wolontariusze. Tematem wiodącym konferencji były aktualne problemy w medycynie paliatywnej oraz opiece hospicyjnej, a w tym m.in. psychoonkologia, interdyscyplinarne wsparcie pacjenta, pielęgniarstwo w opiece paliatywnej, kapelania w opiece paliatywnej. Wzięło w niej udział około 200 osób z terenu całej Polski. SPIS TREŚCI Podstawowe pojęcia i założenia opieki paliatywnej ................................ 3 Świadectwo Siostry - S. Agnes Kielar CSF ........................ 15 Z elementarza ks. Twardowskiego ....... 17 Problemy ludzi umierających i ich rodzin - Izabela Kaptacz ............. 5 O IV Kampanii „Hospicjum to też życie” ................... 17 „Otoczmy troską życie” ........................... 8 Z nadzieją... ........................................... 17 Takie małe marzenie - Oskar Tarnowski ................................ 9 Konkurs literacki dla młodzieży „Troszczę się o życie” ....................... 18 Wiersze .................................................. 10 Konkurs plastyczny dla dzieci i młodzieży „Troszczę się o życie” ...................... 19 Z zapisków kapelana - Ks. Tadeusz ......... 3 Nikt nie zna drogi, którą ty masz przed sobą - Urlich Schaffer ............. 11 Moja walka z rakiem (cz. IV) - Zygfryda Coner ............................... 11 22 Akademia Walki z Rakiem ................... 20 Wydarzenia ........................................... 21 PALIUM NR 5 (14)