z zapisków kapelana podstawowe pojęcia i założenia opieki

Transkrypt

z zapisków kapelana podstawowe pojęcia i założenia opieki
Z ZAPISKÓW KAPELANA
Życie to największy cud natury. Największy dar
Boga. A dla istoty rozumnej - najcenniejszy skarb.
I nic nad życie. „Kocham cię, życie!”. Można
nie tylko wołać, ale i śpiewać.
Do ludzi wierzących, chrześcijan, z racji sakramentu chrztu mówię: „Człowiek rodzi się dwa
razy - choć żyje raz.” Dzieje się to w sposób przyrodzony, biologiczny - z łona matki oraz w sposób
nadprzyrodzony, duchowy - do życia Bożego.
Słyszałem wiele razy, od wielu ludzi: „Ja już
mogłem nie żyć, proszę księdza”. I ja też kiedyś, patrząc na pogrzeb młodych ludzi, stwierdziłem: „Miałem już nie żyć...” Ale Opatrzność Boża pozwoliła
mi na taki luksus. Żyję i chcę jeszcze pożyć. Chciało
by się przemienić powiedzenie filozofa:
„Cogito ergo sum” na „Vivo ergo sum”.
Żyję - serce równo pika - fantastycznie!
Żyję - mózg pracuje. Myślę pozytywnie, nie ma
szmerów „na poddaszu”, szare komórki nie zardzewiały na dobre.
Żyję - szczypię ciało i czuję, że boli - to dobrze!
Żyję - bo pragnę, tęsknię za jeszcze lepszym życiem!
Ktoś - kto znalazł swoje powołanie i swoje miejsce
w życiu, napisał mi kiedyś: „Jak bardzo ważne jest
zaangażowanie człowieka w to, co robi. Wtedy
rozwija się pasja życia wewnętrznego.” Jakie to
jest cudowne!
Nadaje sens ludzkiemu życiu. A w życiu chodzi
przede wszystkim o sens... Czasem ktoś mówi, że
jemu też się coś od życia należy. Pytam: „A co dałeś
temu życiu, że ci się należy? Czym zapracowałeś na
taki komfort?”
Czy umiem i potrafię żyć? To jest moje życie... Jakie?
A może jest tak, że żyjesz, karmiąc się obojętnością,
bezczynnością, obnosisz się brakiem zaangażowania
i wszystkim dajesz chłód... i zabijasz życie.
Życie - dar mego Boga (dusza) i moich Rodziców
(ciało). Daru się nie wyrzuca, nie marnuje i nie niszczy. Dar się przyjmuje i szanuje. Jest się wdzięcznym...
„Mam jedno życie i jedną duszę. Muszę dobrze
żyć, bo zbawić ją muszę, by dalej żyć, wiecznie żyć!”
Ks. Tadeusz
PODSTAWOWE POJĘCIA I ZAŁOŻENIA OPIEKI PALITYWNEJ
Od 30 lat na świecie i od kilkunastu w Polsce obserwujemy dynamiczny rozwój medycyny i opieki paliatywnej wywodzącej się z ruchu hospicyjnego. Ruch
ten rozpoczął się w latach 60-tych w Anglii, chociaż
korzeniami sięga tradycji średniowiecznej. Wtedy to
w różnych krajach Europy istniały tzw. „hospicja” (od łacińskiego słowa hospicjum, z nazwy: przyjaźń, gościnny
dom). Były to gospody dla podróżujących, pełniące jednocześnie funkcje pielęgnacyjno-lecznicze wobec tych, którzy zachorowali w gospodzie. Nawiązując do tych tradycji
Ciceli Saunders, angielska pielęgniarka, w 1967 r. powołuje do działania „Hospicjum św. Krzysztofa”. Podkreślając, że okres umierania nie musi być udręką dla chorego,
jego rodziny i osób opiekujących się.
KILKA SŁÓW O CICELY SAUNDERS
Urodziła się 22 czerwca 1918 roku w Barnet. W wieku lat czternastu rozpoczęła naukę w modnej szkole dla
dziewcząt, którą ukończyła z wyróżnieniem. Następnie
rozpoczęła w 1938 roku studia w Oxfordzie, próbując
wybrać pomiędzy studiowaniem polityki, filozofii i ekonomii. Po wybuchu II wojny światowej Cicely Saunders opuściła Oksford, by uczyć się pielęgniarstwa. Pod
koniec trzyletniego szkolenia wykryto u Niej poważne
schorzenia kręgosłupa, które zamknęło drogę do kariery
NR 5 (14)
PALIUM
pielęgniarskiej. Powróciła do Oxfordu, aby ubiegać się
o stopień naukowy w dziedzinie zdrowia publicznego.
Wcześnie rozpoczęty przez nią dialog z Bogiem o Jego
istnienie dał wkrótce odpowiedź. Pewnego wieczoru, na
wpół modląc się, a na wpół zmagając z wątpliwościami,
mocno odczuła obecność Jezusa i Jego zapewnienie: „To
nie ty masz działać. To Ja działam.” W 1947 roku rozpoczęła swoją pierwszą pracę, jako medyczny pracownik socjalny w Londyńskim Szpitalu św. Tomasza. Tam poznała cierpiącego na raka Dawida Taśmę - polskiego Żyda.
Z rozmów z nim odkryła w sobie dar pomagania ludziom
w przeżywaniu ostatniego okresu życia. W tym czasie powstała też wizja domu, w którym można odpowiedzieć
na potrzeby odchodzących ludzi. Dawid pozostawił Cicely Saunders w spadku głębokie poczucie misji. Podjęła dalszą naukę i w 1957 roku otrzymała z wyróżnieniem
dyplom lekarski. 24 czerwca 1959 roku czytając jak było
to w codziennym zwyczaju – Pismo Święte, natknęła się
na słowa: „Powierz Panu swą drogę i zaufaj Mu; On sam
będzie działał”. Odebrała to jako Boże klepnięcie po ramieniu, które miało znaczyć: „Teraz już musisz zabrać
się do pracy”. Następnie zasiadła do napisania założeń,
które w końcu przybrały konkretną formę w postaci Hospicjum św. Krzysztofa. Budowa Hospicjum trwała 17 lat.
W 1969 roku opracowała pionierski program opieki do-
3
mowej. W 1980 roku otrzymała z rąk królowej Elżbiety
tytuł Damy Imperium Brytyjskiego. W tym samym roku
poślubiła polskiego malarza – Mariana Szyszko – Bohusza. Była autorką ponad 200 artykułów naukowych na temat leczenia bólu.
W Polsce prekursorką w zakresie profesjonalnej opieki
nad umierającymi była Hanna Chrzanowska, organizatorka pielęgniarstwa domowego w Krakowie. Pielęgniarstwo to obejmowało swoją opieką osoby przewlekle chore
i w stanie terminalnym.
POJĘCIA OPIEKI PALIATYWNEJ
Opieka paliatywna dąży do zaspokojenia psychosocjalnych i duchowych potrzeb, pozwalając choremu na
spędzenie ostatniego okresu życia z godnością - możliwie
jak najdłużej pośród rodziny, którą należy wspierać podczas choroby bliskiej osoby, jak i w okresie żałoby. Opieka nad chorym winna być ciągła, zarówno w domu, jak
i w ośrodku hospicyjnym stacjonarnym oraz w szpitalu.
Opieka paliatywna oznacza poszanowanie dla życia
i jest przeciwna eutanazji. Uznając śmierć za naturalną
część życia, sprzeciwia się „uporczywej” intensywnej terapii, zmierzającej do przedłużenia życia za wszelką cenę.
CECHY OPIEKI PALIATYWNEJ
1. Wielodyscyplinarność zespołu dążącego do: uśmierzenia bólu wszechogarniającego Total pain (Cicely
Saunders), zaspokojenia potrzeb całej osoby: cielesnych psychosocjalnych i duchowych,
2. Ciągłość opieki, również w fazie umierania,
3. Właściwa komunikacja,
4. Poszanowanie autonomii chorego i rodziny,
5. Kontrolowane zwalczanie objawów przy zastosowaniu właściwej terapii objawowej,
6. Opieka nad osieroconymi.
PODSTAWOWE ZASADY I CELE
OPIEKI PALIATYWNEJ I HOSPICYJNEJ
Przymiotnik „paliatywny” wywodzi się od łacińskiego słowa „paliatus” (okryty płaszczem). Głównym celem
opieki paliatywnej jest poprawa jakości życia chorych.
Temu celowi należy podporządkować wszystkie formy
leczenia i opieki. Troska o dobrą jakość życia chorego
oznacza także m.in. odpowiednie oddziaływania psychologiczne zespołu opiekującego się chorym i przeniesienie akcentu z niepewnej przyszłości na teraźniejszość:
na dobre przeżywanie i „smakowanie” chwili bieżącej
zamiast gorączkowego pędu do przodu. Bardzo ważnym
elementem poprawy jakości życia są wszelkie działania nastawione na psychiczną i ruchową aktywizację
pacjentów. Uzyskaniu dobrej jakości życia służą także
wysiłki w kierunku zmniejszenia uciążliwości leczenia
oraz troska o właściwą kontrolę objawów somatycznych
i zwalczanie objawów zgodnie z opracowanymi wytycznymi np. dotyczącymi leczenia bólu lub innych dolegliwości. Ze względu na wieloaspektowy charakter opieki
4
paliatywnej powinna być ona sprawowana zespołowo.
Główną zasadą pracy zespołowej jest harmonijna współpraca jej członków. Zespołowe działanie pozwala m.in.
rozłożyć odpowiednio ciężar opieki i odpowiedzialności,
łagodzić stresy i umożliwić wzajemne wsparcie w sytuacjach związanych z dużym napięciem psychicznym.
Należy podkreślić, że domowa opieka paliatywna musi
opierać się na ścisłej współpracy z rodziną chorego.
Członkowie zespołu nie zastępują rodziny w jej obowiązkach, lecz jej pomagają. Akceptacja nieuchronności
śmierci to kolejny ważny punkt filozofii postępowania
w opiece paliatywnej. W praktyce oznacza to powstrzymywanie się od wszelkich działań nadzwyczajnych w okresie
agonii. Wiąże się ona z uznaniem prawdy, że możliwości działań medycznych w kierunku „przywracania” życia na siłę są ograniczone, a w pewnych sytuacjach mogą
się okazać szkodliwe, przedłużając agonię, a nie życie.
Równie istotną zasadą postępowania w opiece paliatywnej jest akceptacja nieuchronności cierpienia. Odważne
i konsekwentne przyjęcie tej zasady przyczyni się do tego,
że nasza pomoc i opieka staną się bardziej efektywne.
Ważna jest także akceptacja właściwej pory śmierci,
co oznacza powstrzymywanie się od działań mających na
celu przyspieszenie śmierci. Opieka paliatywna jest przeciwna pojęciu „eu-tha-natos” (śmierć łatwa, bezbolesna),
a pojęcie „kalos-thanatos” (śmierć piękna, wzorcowa) jest
wyznacznikiem dobrej opieki.
Opieka paliatywna powinna obejmować nie tylko pacjenta, ale i jego rodzinę. Członkowie rodziny znajdują się
zwykle w stanie dużego stresu, zarówno podczas choroby,
jak i po śmierci bliskiej osoby. Opieka paliatywna oznacza
więc także pomoc rodzinie podczas całego czasu trwania
choroby i w okresie żałoby. Opiera się na nadziei. Choroba może jawić się jako zło - absurd, który należy negować
i zwalczać za wszelką cenę, lub jako fatum - na które nie ma
rady, jako niebezpieczeństwo przed którym należy uciekać,
jako nieszczęście które miażdży lub - jako zadanie życiowe
- które jak każde inne należy zrealizować, spodziewając
się dobrego zakończenia. Nadzieja jest tą siłą która może
skutecznie pomóc choremu zmierzyć się z cierpieniem.
U chorych wierzących nadzieja ułatwia przygotowanie się
do przejścia na „drugą stronę” i do spotkania z Bogiem.
PODSTAWOWYMI ZASADAMI ETYCZNYMI SĄ:
-
poszanowanie niezależności poglądów chorego, respektowanie jego prawa do prawdy, prywatności,
podejmowania decyzji i działania;
respektowanie zasady sprawiedliwości, tj. możliwości udzielania opieki paliatywnej wszystkim tym
chorym, którzy jej potrzebują;
uznawanie zasady primum non nocere, co oznacza
w praktyce;
„nie szkodzić i nie sprawiać niepotrzebnego cierpienia”;
przestrzeganie zasady czynienia dobra, tj. udzielania
pomocy, leczenie, zmniejszanie cierpienia, zaspokajanie pragnień, towarzyszenie choremu.
PALIUM
NR 5 (14)
PROBLEMY LUDZI UMIERAJĄCYCH I ICH RODZIN
Pozwól mi nie prosić, bym unikał
niebezpieczeństw, lecz bym bez lęku
mierzył się z nimi.
Pozwól mi nie prosić o uśmierzenie
mego bólu, lecz o siłę, by go pokonać.
Pozwól mi nie błagać w przerażeniu
o ratunek, lecz żywić nadzieję na
cierpliwość, że odzyskam wolność.
Spraw, abym nie był tchórzem, co widzi
Twą łaskę tylko w powodzeniu, ale
pozwól mi znaleźć uścisk Twej dłoni
w mej klęsce.
R. Tagore, Owocobranie
Okres terminalny zaawansowanej i szybko postępującej choroby z przewidywanym bliskim zakończeniem życia stanowi trudne wyzwanie dla samego chorego jak również dla jego najbliższej rodziny
i opiekunów. Mimo postępu w diagnozowaniu i leczeniu, wiele chorób, a głównie choroba nowotworowa nieuchronnie prowadzą do śmierci.
W terminalnej fazie choroby badania diagnostyczne i
leczenie przyczynowe tracą na znaczeniu, a opieka powinna zostać ukierunkowana na uśmierzanie objawów
towarzyszących chorobie, rozwiązywanie bolesnych
problemów i wsparcie rodziny, co stanowi istotę opieki
paliatywnej.
Umierający człowiek jest nadal żyjącym człowiekiem,
osobą posiadającą potrzeby, pragnienia, lęki i niepokoje.
Jest to czas niezwykle trudny dla chorego i jego najbliższych i bardzo pomocny staje się wtedy zespół opieki paliatywnej i hospicyjnej.
Proces umierania jest ważnym, osobistym wydarzeniem, mającym głęboki wpływ na sferę psychiczną, fizyczną i duchową człowieka. Może trwać kilkanaście
sekund, godzin, dni a nawet tygodni. Ostatnie 24 - 48 godziny agonii są z reguły szczególnie trudne i dramatyczne dla rodziny i opiekunów chorego. W agonii występuje
nieadekwatne samopoczucie chorego w stosunku do jego
stanu obiektywnego. Stan obiektywny jest zły; tętno ulega przyśpieszeniu i staje się nieregularne, ciśnienie krwi
spada, oddech staje się szybki i powierzchowny, a czasem
także nieregularny. Napięcie mięśniowe powoduje zmianę
wyrazu twarzy. Często agonii towarzyszy stan nazywany
przedśmiertnym, euforią. Chory zapytany o samopoczucie twierdzi, że czuje się lepiej lub bardzo dobrze. Stan
ten trwa bardzo krótko, w tym czasie chory może chcieć
powiedzieć coś ważnego najbliższym, pożegnać się, „załatwić” ostatnie sprawy swego życia, po czym jego stan
ponownie ulega pogorszeniu. Najczęściej pojawia się
NR 5 (14)
PALIUM
senność. Sen umierającego jest płytki, chory budzi się
z niego wielokrotnie. Umieraniu mogą towarzyszyć zaburzenia świadomości, ale najczęściej chory zdaje sobie
sprawę z tego co się z nim i wokół niego dzieje. Należy
szanować godność pacjenta umierającego, nie omawiać
przykrych dla niego spraw w jego bliskości, zachować ciszę i intymność pamiętając o tym że chory może słyszeć
co dzieje się wokół niego ale nie ma sił aby odpowiadać
i reagować na zadawane pytania. Bliskość i ciągła obecność jest niezwykle ważna dla samego chorego jak również dla opiekunów.
Zbliżająca się śmierć i jej świadomość wyznacza
określone relacje pacjenta z otoczeniem, rodzaj podejmowanych działań i treść prowadzonych rozmów.
1. Pacjent może nie zdawać sobie sprawy z tego, że
umiera. Rodzina utrzymuje go w nieświadomości sama
mając informacje na temat jego stanu. Gdy chory zaczyna
podejrzewać, że coś się dzieje, rodzina natychmiast rozprasza wątpliwości, nakłaniając chorego do snucia planów. Podtrzymywana jest „zmowa milczenia”.
2. Pacjent może podejrzewać, że jest umierający. Rodzina to neguje a on, udaje, że wierzy. Stara się wciągnąć personel medyczny w rozmowy na swój temat.
W zależności od tego, czy podejrzenia zostaną potwierdzone czy nie, wraca do modelu zamkniętej świadomości,
wzajemnego udawania lub otwartej świadomości.
3. Pacjent może być świadomy swego stanu, a rodzina
zaprzeczać. Rozmowy dotyczą spraw związanych z teraźniejszością - diety, spania, drobnych wydarzeń. Pacjent
nie chce smucić rodziny a rodzina pacjenta. Rezygnacja
z udawania ze strony pacjenta może być spowodowana
niemożnością znoszenia dłużej myśli o śmierci w samotności.
4. Pacjent wie, że umiera, rodzina stara się, aby chory
zaakceptował swój stan, uspokaja go, redukuje cierpienie
fizyczne, towarzyszy choremu.
Opinie i spojrzenie na chorobę i umieranie uzależnione
są od indywidualnych doświadczeń, poziomu wykształcenia, pozycji i światopoglądu człowieka. Przy zagrożeniu życia, gdy brak jest poprawy następuje koncentracja
na sobie, a nie na otoczeniu. Myślenie dotyczy choroby
i jej odczuwania. Występuje uczucie zwątpienia przeplatane nadzieją na wyzdrowienie. Śmiertelna choroba
zakłóca funkcjonowanie organizmu człowieka, przynosi
dokuczliwe dolegliwości i wyzwala wiele negatywnych
emocji tj. gniew, smutek, złość, rezygnacje, strach przed
cierpieniem, umieraniem, samotnością, utratą godności
czy też zależnością od innych. Chory musi pokonać wiele
trudności, przejść okres buntu, załamań psychicznych aż
w końcu pogodzić się i zaakceptować sytuację w której
5
się znalazł. Elizabeth Kűbler-Ross podzieliła umieranie
na 5 etapów:
Pierwszą początkową reakcją na wieść o nieuchronnej
śmierci jest zaprzeczenie. Pacjent znajduje się pod wpływem silnego szoku, który powoduje, że nie dopuszcza faktów do swojej świadomości. Myśli „Nie, to nie może być
prawda. Diagnoza jest błędna”. Zaprzeczenie to jeden ze
sposobów samoobrony i daje czas na psychiczne przygotowanie do przyjęcia diagnozy i jeśli nie trwa zbyt długo
należy je oceniać jako prawidłowe. Gdy pacjent w końcu
uświadomi sobie swoje położenie i je zaakceptuje, jego reakcja przechodzi w drugi etap - gniewu. Chory zadaje sobie pytanie „Dlaczego ja? Co ja takiego złego zrobiłem?”
Gniew przejawia się w zachowaniach poprzez złorzeczenie, pretensje wobec Boga, personelu, członków rodziny,
przyjaciół. Jest to bardzo przykry okres dla osób opiekujących się chorym. Należy mieć świadomość, że ataki złości, czy nienawiści pacjenta są tak naprawdę skierowane
wyłącznie przeciwko niesprawiedliwości własnego losu.
Gniew zazwyczaj nie trwa zbyt długo i w normalnych
okolicznościach po etapie gniewu następuje trzeci etap
- czas negocjacji. Pacjent szuka sposobów zmiany swojego położenia uciekając się do prób zawierania układów
z Bogiem, personelem lub czymkolwiek, co może stać się
źródłem nadziei na powrót do zdrowia. Chory łudzi się,
że zmiana zachowań na lepsze może zapewnić mu „zwolnienie od wyroku”. Pacjent składa uroczyste obietnice, że
więcej nie będzie grzeszył, będzie posłusznie brał leki lub
aktywnie działał w organizacji charytatywnej, jeśli tylko
będzie mógł żyć. I gdy negocjacje nie przynoszą pożądanego rezultatu pacjent przechodzi w kolejny czwarty etap
- depresji. Chory jest w pełni świadomy zbliżającej się
nieuchronnie śmierci i rozważa wszelkie aspekty swojego
odejścia z tego świata. Zaleca się, aby rodzina i personel
medyczny zaakceptowali depresję pacjenta, podzielali jego
smutek i w razie potrzeby byli dla niego źródłem wsparcia,
ponieważ etap ten uważa się, za niezbędny warunek ostatecznego pogodzenia się z kresem życia. Ostatnim, piątym
etapem jest akceptacja, która polega na pogodzeniu się
z losem. Pacjent jest w stanie ze spokojem spojrzeć w oczy
śmierci. Według Kűbler-Ross kiedy pacjent zaakceptuje
własną śmierć zaczyna proces wyobcowania, ograniczając
kontakty z wszystkimi poza najbliższą rodziną i przyjaciółmi. Przygotowuje się do odejścia.
Cicely Saunders angielska pielęgniarka i lekarz - prekursorki nowoczesnej opieki hospicyjnej przedstawiła
prośby umierających w trzech zdaniach:
WYSŁUCHAJ MNIE
POMÓŻ MI
ZOSTAŃ ZE MNĄ
Słowa te odzwierciedlają najistotniejsze potrzeby
człowieka umierającego.
U umierającego chorego występują niektóre lub
wszystkie objawy:
6
• pogarszanie się kondycji fizycznej,
• wyniszczenie, zamroczenie lub ograniczona zdolność poznawania, znaczne ograniczenie ilości przyjmowanego jedzenia i picia,
• trudności w połykaniu leków.
Chorzy mają narastające trudności z połykaniem leków, nawet w postaci płynnej, dlatego często istnieje potrzeba zmiany drogi ich podawania z drogi doustnej na
drogę podskórną poprzez igłę założoną na stałe. Nie należy podawać leków domięśniowo.
Leki powinny być podawane regularnie w celu opanowania istniejących objawów i zapobiegania nowym;
nigdy nie należy opóźniać podjęcia leczenia objawowego. Plan leczenia powinien również uwzględniać również
postępowanie w przypadku nagłego, napadowego pojawienia się bardzo silnych, dokuczliwych objawów (np.
bólu przebijającego, bólu incydentalnego). W tym okresie
choroby należy podawać tylko te leki, które służą uśmierzaniu dolegliwości lub ich prewencji.
Wiele leków, które do tej pory były uznawane za niezbędne, można i należy odstawić. Do leków, które znajdują zastosowanie w zwalczaniu objawów występujących
w ostatnich dniach życia należy zaliczyć leki przeciwbólowe, przeciwdrgawkowe, uspakojające i Hioscynę stosowaną w celu wytłumienia rzęszeń przedśmiertnych;
Wielodyscyplinarny zespół opieki paliatywnej może
objąć fachową i profesjonalną opieką pacjenta i wyjaśnić
sposób postępowania samemu choremu, jak również jego
rodzinie uwzględniając wyrażane troski oraz udzielając
wyjaśnień w celu odrzucenia obaw opartych na błędnych
informacjach czy niezrozumieniu. O ile chory nie wyraża
sprzeciwu personel szczerze przedstawia i wyjaśnia przyczyny zmian chorobowych i rzeczywistą sytuację chorego, nie kłamiąc a jednocześnie nie zabierając nadziei.
Rodzina, opiekunowie oraz członkowie zespołu hospicyjnego powinni rozpoznać problemy chorego w obszarze
potrzeb fizycznych, psychologicznych, socjalnych i duchowych. Należy uporządkować je według ważności, pamiętając że hierarchia potrzeb chorego umierającego może
być zupełnie inna niż to oceniamy. Potrzeby biologiczne,
niższego rzędu dominują nad potrzebami wyższego rzędu
– chory potrzebuje snu, chce zjeść posiłek, chce czuć się
bezpiecznie, nie cierpieć. Dopiero zaspokojenie potrzeb fizjologicznych pozwala choremu na realizacje potrzeb społecznych, kontaktu z rodziną i innymi znajomymi.
Na przykład suchość w jamie ustnej jako jednym
z dokuczliwych dla chorego problemów w fazie umierania nakłada konieczność podawania płynów w niewielkich ilościach co 5-10 min. Należy również pamiętać, że
części potrzeb chory może nie zgłaszać, ponieważ wstydzi się (może to być ochota spróbowania czegoś, co chory
nie robił, nie smakował nigdy w życiu, czy też chęć rozmowy, spotkania z osobą z którą jest skłócony lub dawno
jej nie widział).
PALIUM
NR 5 (14)
Rodzina umierającego wobec perspektywy utraty
bliskiej osoby, narażona jest na wielki stres psychiczny.
Pojawiające się obawy rodziny opiekującej się chorym
umierającym dotyczą:
• przyjmowania przez chorego zmniejszonej ilości
pokarmu i płynów,
• obserwowanych u chorego bardzo niepokojących
objawów (splątanie, zakłócenie procesów poznawczych, głośny, chrapliwy oddech umierających),
• upadków chorego,
• stosowanego leczenia (np. obaw, że podawanie morfiny może przyspieszyć zgon),
• umierania w domu,
• okoliczności towarzyszących zgonowi w domu
i rozpoznawania oznak śmierci.
Należy zawsze pamiętać o kulturowych i religijnych
obrzędach, które powinny być przestrzegane w okresie
agonii i po śmierci chorego. W odpowiednim momencie podpowiedzieć członkom rodziny, aby pożegnali się
z chorym. Bliscy często po śmierci, z płaczem skarżą się,
że nie zdążyli pożegnać się, że śmierć członka rodziny ich
zaskoczyła i nie powiedzieli umierającemu, jak bardzo go
kochają. Szczególnie bolesne jest to dla tych bliskich z rodziny, którzy nie uczestniczyli w opiece, a przyjechali do
chorego w okresie, kiedy kontakt z nim był już utrudniony. Warto pamiętać że, zgodnie z prawdą, pacjent prawdopodobnie do końca ich słyszy i można mu wszystko
powiedzieć i pożegnać się mimo częstego braku odpowiedzi chorego.
Nie ma dowodów, które przemawiałyby za tym, że
chorzy nie przyjmujący płynów doustnie w większym
stopniu narażeni są na wystąpienie suchości jamy ustnej
i pragnienia. Nie ma również dowodów na to, że dożylne lub podskórne nawadnianie stosowane w tym okresie przynosi jakąkolwiek korzyść. Można się natomiast
liczyć z faktem, że podanie dożylnie płynów może spowodować obrzęki obwodowe oraz obrzęk płuc. Stosowanie kroplówek może być przyczyną zakłócenia spokoju
chorego i izolowania go od opiekujących się nim bliskich
osób. Niejednokrotnie trudno jest rozwiać obawy rodziny
o to, że ich najbliższa osoba umiera lub że „pozwala się
jej umrzeć” z powodu odwodnienia.
Szczególnie w finalnym okresie choroby, pomoc rodzinie jest szczególnie potrzeba. Przede wszystkim należy przygotować rodzinę na odejście bliskiej osoby.
Często rodziny nie zdają sobie sprawy, że już zaczęła się
agonia (zwłaszcza jeśli chory przez dłuższy czas był bez
kontaktu). Bywa również i tak, że opiekunowie, zdając
sobie sprawę, że chory umiera nie chcą przyjąć tego do
wiadomości. Domagają się ratowania chorego za wszelką
cenę prosząc o dodatkowe zastrzyki, kroplówki itp. Takie
działania nie przynoszą żadnych korzyści dla chorego, nie
przedłużają życia, jedynie przeciągają trudne umieranie
i dlatego dla dobra chorego, lepiej z nich zrezygnować.
NR 5 (14)
PALIUM
Niepotrzebnie proces umierania mogą przedłużać heroiczne zabiegi medyczne, podejmowane tylko dlatego,
aby zrobić wszystko, by chory nie umarł. Może to być
związane z „niezałatwioną sprawą” lub brakiem „zgody
na odejście”. Dlatego członkowie Zespołów Opieki Paliatywnej i Hospicyjnej mogą wytłumaczyć rodzinie, co się
najprawdopodobniej będzie działo, a co się nie wydarzy
w opiece nad chorym umierającym. Ponadto ważne jest
wcześniejsze ustalenie, co zrobić, gdy chory umrze, gdzie
zadzwonić, jakie dokumenty przygotować, itp.
Trudno przewidzieć, kiedy nastąpi śmierć chorego.
Najlepszym rozwiązaniem jest pozostawienie choremu
wyboru miejsca sprawowanej opieki i miejsca umierania.
Podczas umierania należy zachować ciszę i w spokoju towarzyszyć bez narzucania się, „przywoływania” płaczu
czy krzyku. Niezwykle ważną rolę pełni dotyk, który spośród wszystkich zmysłów jest najdłużej odczuwany przez
człowieka. Okres wielogodzinnej agonii jest dla rodziny
chorego szczególnie ciężki. Dobrą propozycją w tym czasie może być wspólna modlitwa lub rozmowa o umierającym.
Podczas umierania należy:
* zachować spokój i ciszę,
* podawać środki przeciwbólowe do końca (mimo, że
chory jest nieprzytomny i zdaje się nam, że nie cierpi)
* Zapewnić spokojną obecności przy umierającym
(bez narzucania mu się, „przywoływania” płaczu
itp.)
Oznakami zbliżającej się śmierci są:
* Utrudniony kontakt słowny
* Szybkie, słabo wyczuwalne, niemiarowe tętno
* Oddech nieregularny, z bezdechami
* Charczący oddech – rzężenie przedśmiertne
* Ochłodzenie dystalnych części ciała
Kryteria, które stanowią dowód, że pacjent zmarł to:
* głęboka utrata przytomności, brak reakcji na bodźce
zewnętrzne,
* szerokie źrenice, nie zwężające się pod wpływem
światła,
* bezruch gałek ocznych,
* całkowita arafleksja, atonia mięśniowa,
* trwały bezdech,
* nasilające się podciśnienie tętnicze krwi,
* brak czynności bioelektrycznej mózgu.
Formą pożegnania ze zmarłym może być zapalenie
świecy, postawienie kwiatów, modlitwa przed wyjazdem
zmarłego na stałe z domu lub chwila poświęcona na cichą zadumę. Do zadań opieki paliatywnej i hospicyjnej
należy przywracanie dawnych obyczajów, które niekiedy
wraz z innymi tradycjami rodzinnymi zanikły.
mgr Izabela Kaptacz
7
„OTOCZMY TROSKĄ ŻYCIE”
Poniżej publikujemy fragmenty wypowiedzi arcybiskupa Stanisława Gądeckiego na temat realizacji hasła roku
duszpasterskiego. Działalność hospicyjna oraz wolontariatu hospicyjnego wpisuje się bardzo wymownie w tegoroczne
hasło. To właśnie w hospicjum dbamy o wysoką jakość życia osób chorych w okresie choroby i w czasie odchodzenia.
Troszczymy się o tych, którzy pozostają – o najbliższych,
którym dajemy wsparcie w okresie żałoby i osierocenia. To
w hospicjum uwrażliwiamy dzieci i młodzież na potrzeby
drugiego człowieka poprzez działalność edukacyjną i prowadzony wolontariat. Przejawia się to chociażby w kampaniach i akcjach społecznych „Pola Nadziei”, „Hospicjum
to też Życie”, „Umierać po ludzku”.
Hasło „otoczmy troską życie” należy rozumieć nie tylko
jako przeciwstawienie się „cywilizacji śmierci”, ale i konieczność pozytywnego działania - powiedział Arcybiskup
Gądecki.
„Otoczmy troską życie” - tak brzmi hasło pracy duszpasterskiej na rok 2008/2009. - Z pewnością nie chodzi
tu o wąsko rozumianą obronę życia nienarodzonych ani
o zagrożenia życia ludzkiego, chociaż nie można oczywiście tych problemów pominąć. Chodzi raczej o troskę o szeroko rozumiane wszystkie formy życia, które wyszły z rąk
Stwórcy. Obejmuje to troskę o życie środowiska naturalnego i życie człowieka w wymiarze fizycznym, psychicznym
i duchowym - wyjaśnia abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Komisji Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski. Do tego nawiązuje motto biblijne roku duszpasterskiego: „Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie
i miały je w obfitości” (J 10,10). W tym biblijnym cytacie
ukazana jest troska Boga o to, by stworzony przez Niego
człowiek odkrył, że życie jest darem i potrafił się nim zachwycić, wyrażając przy tym wielki szacunek do własnego
życia, do życia innych ludzi oraz do stworzonego świata.
Hasło „Otoczmy troską życie” to zadanie głoszenia
Ewangelii życia. Jak wyjaśnia ks. Szymon Stułkowski,
sekretarz Komisji Duszpasterskiej, szczególnie ważnym
wydaje się przypomnienie teologii ciała, jaką zaproponował Jan Paweł II w cyklu słynnych katechez „Mężczyzną
i niewiastą stworzył ich” oraz w encyklice „Evangelium
vitae”. - Troska o życie musi bazować na chrześcijańskiej
koncepcji osoby ludzkiej, stworzonej na obraz i podobieństwo Boga, w harmonii cielesno-duchowej, którą objawia
tajemnica Wcielenia - tłumaczy ks. Stułkowski.
Celebrowanie podczas liturgii rocznic, np. roczku urodzin dziecka czy jubileuszy małżeńskich, to doskonała okazja, by podziękować Bogu za dar życia, rodziny. Duchowni
są zachęcani, by w większym stopniu wykorzystywali rytuał błogosławieństw z ukazaniem bogactwa odniesień do
życia, a także, by częściej korzystali z zawartych w Mszale
Rzymskim Mszy i modlitw w różnych potrzebach. Podkreślając niezastąpioną rolę rodziny jako środowiska życia,
duszpasterze będą zaś zachęcać wiernych do korzystania
8
z „Rytuału rodzinnego”, aby poprzez domową liturgię wyrażać troskę o dar życia.
Postulatem nowego roku duszpasterskiego jest także położenie większego akcentu na wspieranie ruchów religijnych
i grup, które wychowują do dojrzałej wiary, pobudzają do troski o życie duchowe. W parafiach mają być także wprowadzone celebracje Słowa Bożego, a wierni będą zachęcani do
lektury Pisma Świętego, m.in. w grupach rozwijającego się
w parafiach Dzieła Biblijnego.
Współczesne zagrożenia życia ludzkiego, zwłaszcza
w jego pierwszej fazie (aborcja, niszczenie zarodków przy
zapłodnieniu in vitro) i u jego kresu (eutanazja), powinny
mobilizować ludzi dobrej woli, a chrześcijan w szczególności, do przeciwstawiania się im. Stąd promocja Dnia Świętości Życia, obchodzonego przez Kościół w uroczystość
Zwiastowania Pańskiego (25 III), a także zachęta do modlitwy w ramach duchowej adopcji za dzieci poczęte i obchody
Dnia Młodzianków (28 XII), który nawiązując do biblijnej
rzezi niewiniątek, zwraca uwagę na problem zabijania dzieci
w łonach matek.
Arcybiskup Gądecki podkreśla, że hasło „otoczmy troską
życie” należy rozumieć nie tylko jako przeciwstawienie się
„cywilizacji śmierci”, ale i konieczność pozytywnego działania. Duszpasterze będą więc zachęcać do podejmowania
wolontariatu, zwłaszcza w hospicjach czy w parafialnych
grupach Caritas, niosących pomoc najuboższym. Troska
o życie innych może się przejawiać także poprzez honorowe
krwiodawstwo i włączenie w działalność czy powoływanie
klubów krwiodawstwa w parafiach. Ogólnopolski program
wskazuje także na konieczność podejmowania pomocy
duszpasterskiej osobom w żałobie, w tym kobietom, które
w wyniku poronienia utraciły dziecko, osobom uzależnionym i tym, które straciły sens życia i przeżywają depresje.
Poruszając zagadnienie troski o życie, program odnosi się również do tematyki harmonii z dziełem stworzenia.
Chrześcijańska ekologia postrzegana jest bowiem jako
istotna inspiracja dla rozwoju wiary. Arcybiskup Gądecki
przestrzega jednak, by nie pominąć różnicy ontologicznej
pomiędzy życiem zwierzęcym a życiem człowieka. - Należy to czynić w obliczu presji pewnych nurtów cywilizacji
zmierzających do „uczłowieczania zwierząt” i „zezwierzęcania ludzi”, jak i w obliczu pojawiania się form miłości
do zwierząt większych niż miłości do ludzi - zauważa hierarcha.
Patronami roku duszpasterskiego, przeżywanego pod
hasłem „Otoczmy troską życie” będą sylwetki dwóch świętych, będących przykładami dojrzałego świadectwa wiary:
św. Pawła, którego rok obchodzony jest w Kościele powszechnym, i św. Brunona z Kwerfurtu, który ewangelizował na naszych ziemiach, a którego millennium śmierci
przypada akurat w 2009 r.
Źródło: http://www.portalpomorza.pl/aktualnosci
PALIUM
NR 5 (14)
TAKIE MAŁE MARZENIE
Puk, puk, zgadnij, kto to? - krzyknąłem ochoczym
tonem, wbiegając żwawym krokiem do niemalże pustej
sali.
- Hmmmm... niech pomyślę, czy to ten sam drań,
co gwizdnął mi z portfela moje ostatnie zaskórniaki
- odezwał się nieco zachrypły głos.
- Pożyczyłem! A ty nie bądź taki dociekliwy, tylko
mi tu szybko zdrowiej.
- Chciałbym, ale są rzeczy nie do przeskoczenia...
Atmosfera nieco zmętniała. Czułem się fatalnie, nie
było to uczucie zawodu po przegranym meczu ani żal po
nieudanej klasówce. To była czysta rozpacz, jakkolwiek
by to dramatycznie nie brzmiało.
- Uszy do góry, tak szybko się mnie nie pozbędziesz.
Uśmiechnął się z wielkim trudem i zaczął starannie poprawiać poduszkę, by uniknąć mojego przygnębionego
wzroku.
Co noc ten sam schemat. Patrzę w bok na czystą flanelową pościel - leży nieco staranniej niż zwykle. Nie
jest zmierzwiona od nocnych harców i wybryków. Potem szmer. Nie szmer! Głucho, pusto, nic. Ile dałbym,
by usłyszeć ten poirytowany głos wrzeszczący, żebym
oddał mu kołdrę. Trudno mi zrozumieć, czemu los tak
nas doświadczył. Nie kieruje mną żal, lecz chęć poznania dlaczegóż by to właśnie on, piątkowy uczeń, pełen
ambicji i młodzieńczego zapału, czemu on dostał właśnie piętno tej choroby. W każdej chwili słyszę dudniący
mi w uszach głos ojca: – Nie płacz, bądź mężczyzną
– Ale jak mam się powstrzymać, kiedy przez futryny
drzwi wpadają kolejne nieszczęścia.
- Radzisz sobie jakoś? – zapytałem z troską, kryjąc
starannie swój smutek.
- No wiesz ... jakoś idzie, jak to się mówi byle, do
przodu. Mamy zaległą partię w piłkarzyki, pamiętasz?
Uśmiechnąłem się pod nosem, lecz zgrabnie dalej
brnąłem w moją myśl.
- Wiesz, jak wiele dla mnie znaczysz i wiesz też
dobrze, w jakiej jesteś sytuacji. Nowotwór to nie przeziębienie czy też stłuczone kolano. Być może niedługo
spotkasz się z naszą mamą i poprosisz ją o te pyszne
gołąbki...
Łza, tak ciężka i tak pełna goryczy skapnęła mu na
ramię. Moment, chwila rzuciliśmy się i mocno ścisnęliśmy, nie chciałem go puścić, przecież miałem się nim
opiekować. To ja miałem być jego powiernikiem, uczyć
go, jak postępować, wpoić mu, czym jest miłość i przyjaźń. Taki młody a taki dojrzały, choroba dała mu poważną lekcję życia. W jego wzroku już nie widzę tego
zacięcia i zapału. Kąciki ust bardziej wysuszone, ale też
nieco inne i odmienne, spuszczone w dół. Ach, ile bym
NR 5 (14)
PALIUM
dał, żeby się uśmiechnął choćby jeszcze na jeden moment. I ta cera blada szara i zmętniała od choroby. Gdzie
jest ten rumieniec, który dostrzegałem, kiedy tylko coś
przeskrobał. Nie jestem pesymistą lecz realistą, nie chcę
się załamywać, ale też nie chcę dawać sobie złudnych
nadziei bez pokrycia w rzeczywistości. Rokowania mówią jasno: nowotwór złośliwy mózgu. Wiem, że to banalne sformułowanie, ale możemy liczyć tylko na cud.
Chrząknąłem stanowczo i z wielką powagą rzekłem:
- Mój braciszku, co prawda jesteś nieznośny i muszę
po tobie sprzątać, ale masz szanse wypowiedzieć jedno
swoje życzenie.
Spojrzał się na mnie badawczo i odgarniając swoje,
już nieco przydługawe włosy, wysapał:
- No ale będziesz się ze mnie śmiał.
- Słuchaj, jestem twoim najlepszym kompanem, jakże bym śmiał choć wydać z siebie cień rechotu.
- No tak. A więc zawsze marzyłem o przejażdżce na
zebrze. Tak, wiem, wiem, że to zbyt fantazyjne i mało
realne do spełnienia, tak tylko powiedziałem. Potem
błyskawicznie spuścił swój wzrok na zardzewiałe kółka
od łóżka.
- Na zebrze powiadasz – zacząłem kurczowo pocierać palcami o rzęsy, jak to robili wielcy myśliciele.
- Masz to jak w banku!
Sam nieco zdziwiony wypowiedzianymi słowami,
lecz zadowolony i pełen chęci, by spełnić oczekiwane
marzenie, poklepałem go po plecach.
- Tylko wiesz, jak nie wypali, to się nie przejmuj, ja
to zrozumiem.
- Nie marudź! Jak coś powiedziałem, to tak ma być.
Czas mijał. Rozmawialiśmy, jak było kiedyś w chwilach beztroskich i pełnych szczęścia. Jak cudownie było
odświeżyć tych parę zaśniedziałych wspomnień, na które człowiek nie zwraca uwagi. Uświadomienie sobie jak
płytko patrzymy na otaczającą nas rodzinę i świat wokół
nas, jest ciężkie. Żałuję, że dowiedziałem się tego tak
późno i w tak przygnębiających okolicznościach. Wskazówka dosięgła finalnie liczby 8.
- Już późno, będę musiał się zbierać – wyrzekłem
stłamszonym głosem.
- No trudno, czas szybko mija przy dobrej zabawie.
Trzymaj się zdrów mój dżinie z lampy, masz mi spełnić
życzenie.
- O, to już się nie gorączkuj. Zobaczymy się jutro.
Szybko, prędzej, wszystko musi być doskonale zsynchronizowane. Jestem wariatem, mówiłem sobie w duchu. Czasami zastanawia mnie jak wiele jest w stanie
osiągnąć człowiek, a co najważniejsze, jak wiele potrafi
zrobić dla drugiego. Cały swój zapał i siły włożyłem
9
w realizację i spełnienie marzenia mojego brata, mam
nadzieję, że to wszystko nie pójdzie na marne. Podsumujmy: zgoda ordynatora szpitala – jest, transport – jest,
niespodzianka – jest, teraz wystarczy wybrać się po naszego małego marzyciela. Mijając kolejne marmurowe
schody, rozmyślałem. Od czasu choroby jest to moja
jedyna idea, do której dążę. Przez te dwa miesiące ciężkiej próby starałem się pojąć ogrom słowa miłość i cierpienie. Nie jestem żadnym filozofem greckim, ale doszedłem do wniosku, że od tych dwóch skrajnych uczuć
dzieli zaledwie maleńki krok, a granica między nimi
jest bardzo wątła. Mijam kolejne ciasne i białe ściany
szpitalnych holi. Rozumiem już, jak bardzo są tu ludzie
skrępowani. Przez cały ten czas multum myśli tłoczyło
mi się w tym moim, jednak mało rozgarniętym, umyśle.
Czy się ucieszy? Czy zapomni choćby na ułamek sekundy o swym nieszczęściu? Pewnie jednak chwyciłem
klamkę i ciężkim ruchem otworzyłem drzwi od sali.
Chcąc zachować tajemniczość i jednak pozory niespodzianki, wciągnąłem się w pewną intrygę.
- Wstawaj, leniu! Mamy badania – rzuciłem nonszalancko.
- Może byś się przywitał chociaż, totalny brak kultury.
- No przepraszam, wskakuj na wózek – pokrótce
uciąłem rozmowę, by braciak nie nabrał podejrzeń.
Nie miałem wprawy w kłamaniu, ale przecież to nie
oszustwo, to taki drobne zatajenie prawdy w wyższym
celu. To zadziwiające jak czas potrafi się dłużyć. Korytarze się nie kończyły, a ja zdenerwowany musiałem
pchać mosiężny wózek z małym dociekliwym chłopcem.
- Nigdy wcześniej tędy nie jechałem.
- No widzisz, jak mało rzeczy w życiu robiłeś?
To tu, szepnąłem cicho do siebie. Zgrabnym i posuwistym ruchem odsunąłem skrzypiące drzwi. Blask
słońca oświetliłem sine policzka malca. To wszystko, ten
żal, gorycz kumulowana przez te wszystkie dni, wszystko uszło jak za dotknięciem magicznej różdżki. Co było
potem? Trudno mi ocenić, czy to okrzyk, czy jakieś nieposkromione jęki radości. Niesamowite przeżycie dla
mnie i dla niego. Stała przed nim najprawdziwsza zebra,
taka w paski z czteroma kopytami, żywa - nie sztuczna.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy, sprawiał wrażenie,
jakby miał trwać przez kolejne wieki. Cały rozdygotany,
pełen energii zaczął gestykulować i śmiać się. Dostąpiłem zaszczytu posadzenia go na szczycie wymarzonego
wierzchowca. Powiedział jedno słowo – dziękuję.
To był nasz mały cud...
Oskar Tarnowski
Gimnazjum nr 18 w Częstochowie
II miejsce w konkursie literackim „Lubię pomagać”
WIERSZE
Jakbyś tu była
Gdyby tak...
Jakbyś tu była obecna
– zawołała mnie po imieniu
Jakbyś przeszła przez pokój i poszła dalej
– w kuchni coś gotowała.
Jakbyś mówiła coś do swoich synów
– udzielała im mądrych rad.
Jakbyś tu siedziała
piła kawę,
uśmiechała się,
oglądała obrazy
Tobie ofiarowane
Ale Ciebie już nie ma.
Gdyby tak kto mógł podnieść ją …
- tak jak podnosi się kamyk
który zauroczył,
muszelkę
która wzrok zwabiła,
liść
który uwiódł kolorami,
źdźbło trawy
dla wykonania rysunku
na żółtym piasku
Dedykuję – Żonie Ewie
Dałaś mi siebie
Dałaś mi siebie.
Odeszłaś
Odchodząc
Zabrałaś siebie z sobą.
Zostałem sam w tej łupinie życia
10
Po 36-latach małżeństwa – w 2005 roku – zaskoczyła wszystkich, wiadomość o chorobie żony. Nie byliśmy świadomi obecności tej choroby, jej skutków…
Oboje nie umieliśmy poruszać się po korytarzach Onkologicznych Oddziałów. Gdy choroba stała się faktem, to za przyjaciół uważaliśmy każdego człowieka
w białym fartuchu. Trwało 4 lata. Skończyło się 6 XI
2008 roku. Ewa była dobrą żoną, dobrą matką, dobrą
kobietą.
Leszek Grochulski
PALIUM
NR 5 (14)
NIKT NIE ZNA DROGI, KTÓRĄ TY MASZ PRZED SOBĄ
Nikt nie zna drogi, którą Ty masz przed sobą. Nikt
nie szedł nią tak, jak Ty pójdziesz. To jest Twoja droga
i nic tego nie zmieni. Możesz prosić o rady, ale decydować musisz sam.
Posłuchaj głosu swojego wewnętrznego nauczyciela. Bóg nie zostawił Cię samego. W Twoich myślach
mówi do Ciebie. Zaufaj Jemu i sobie. Przyjmij siebie
takim, jakim jesteś. Bądź tym, kim jesteś. Bądź tą. Którą jesteś. Dopiero potem zacznij stawać się tym, kim
pragniesz być.
Zrozum swoje słabości wówczas będziesz mógł nad
nimi panować i przemienić je w siłę, ale panuj nad nimi
abyś pozostał wrażliwy i nikogo niepotrzebnie nie zranił. Szanuj swoje wątpliwości, one otworzą Ci drogę
do nowego świata.
Uwierz, że Ty masz uczestniczyć w tym, co się dookoła dzieje. Prawdopodobnie nie zmienisz toru świata,
ani też nie będziesz międzynarodowym bohaterem, ale
tam, gdzie się znajdujesz jesteś potrzebny właśnie Ty.
Gdy Cię nie ma, powstaje luka. Musisz w to uwierzyć i dobrze rozważyć, że uczestniczysz we wszystkim. Tylko wtedy jesteś sobą. Gdy grasz jakieś role
i czynisz to, dokładnie to, co inni wtedy, po Twoim
odejściu nie brakuje nikogo bo ktoś inny przyjmie Twą
rolę. Jesteś kimś więcej niż swą rolą. Kim jesteś?
To, co przeżyłeś, zapisało się w Tobie i dało Ci niepowtarzalny punkt widzenia. Decyzje, które podjąłeś
otworzyły Ci drogi, lecz inne przed Tobą zamknęły. Te
otwarte drzwi są tylko dla Ciebie, a zamknąć je może
tylko Twoje niezdecydowanie.
Tego co masz wnieść do świata nikt inny nie może
zrobić, gdyż nikt inny nie patrzy na świat tak jak TY!
Nikt nie ma Twoich odcisków palców. Nikt nie ma
Twojego głosu. Nikt nie mówi „Kocham Cię” tak, jak
Ty. Nikt nie wierzy tak, jak Ty. Niczyja historia nie jest
taka, jak Twoja. Nikt nie ma takich samych smutków,
takich samych radości, jak Ty.
Nikt nie jest taki jak Ty. Nikt w Twoim kraju i na Twym
kontynencie. Na trzeciej planecie Układu Słonecznego.
W galaktyce, którą nazywamy Droga Mleczną. Nikt,
ponieważ jesteś niepowtarzalny.
Być niepowtarzalnym, to także Twoja wola. Jeśli
czegoś chcesz mów „tak” Jeśli nie chcesz mów „nie”.
To czyni Cię wolnym. Człowiek jest wtedy wolny, gdy
nie uzależnia swojego życia od innych.
Twoja wola czyni Cię bogatym. To jest klucz do życia, który dał Ci Bóg. Dzięki niemu poznajesz to, co na
Ciebie czeka. Bierzesz życie w swoje ręce i sam ponosisz za to odpowiedzialność.
Bóg pyta ostrzegawczo: „Czego pragniesz?” I nie
zmusza Twojej woli do uległości. Sądzisz, że poznałeś
swoje zachowanie i marzenia. Byłeś w swoim domu
i czułeś się dobrze.
Teraz coś nowego tworzy się w Tobie. Jesteś zaskoczony i niepewny. Twój horyzont się rozszerza.
Przeczucie kieruje Cię w stronę domu. Nie jesteś już tą
samą osobą, którą kiedyś byłeś.
Ponieważ jesteś w drodze - Twoje zmiany należą
do Ciebie. One są również niepowtarzalne. Jesteś tym,
kim się stajesz...
Urlich Schaffer
MOJA WALKA Z RAKIEM (część czwarta)
Czas mija. 09 XI mam zrobioną tomografię komputerową. Wynik jest 12 XI. Przerzutów nie ma. Pozostało jeszcze czekać na badanie histopatologiczne
w Gliwicach, to potrwa jeszcze ze 2 tygodnie. Uruchamiamy kontakty, aby przyśpieszyć termin przyjęcia do
szpitala. Aneta usilnie próbowała przez znajomości, ale
jej się nie udało.
Teraz do akcji wkracza nasz sąsiad, lekarz. Jego
kolega ginekolog-onkolog pracuje w tym instytucie.
Dzwoni do niego i już następnego dnia mam umówioną wizytę.
Poniedziałek, 20 XI 2006, 8.00 rano
Jesteśmy już w Gliwicach pod gabinetem pana
doktora. Melduję się u pielęgniarki, przekazuje kto jeNR 5 (14)
PALIUM
stem i od kogo. Za moment jestem już u lekarza. Toczy
się rozmowa. Lekarz zorientowany porozumiewa się
z drugim lekarzem, który ma mnie wziąć pod swoją
opiekę. Jeszcze telefon do pracowni histopatologicznej. Wyniku nie ma.
Wszystko już na dobrej drodze, ale uzależnione od
wyniku. Doktor wydzwania, my czekamy i tak mija
godzina za godziną. Jeśli wynik będzie dzisiaj, sprawa może być załatwiona od ręki, czyli dzisiaj uzgodnimy termin przyjęcia, ale wyniku nie ma. Siedzimy
pod gabinetem 8 godzin. Tylko na chwilę wyszliśmy
do bufetu na kawę i znowu z powrotem na krzesełka
pod drzwiami. Nadchodzi godz. 15.00. Lekarz kończy
przyjęcia i nic niezałatwione. Mamy dzwonić za 2 dni.
Za dwa dni – jeszcze nie ma.
11
Dzwonić następnego dnia.
Następny dzień to czwartek – mam się skontaktować
około godz. 13.00-14.00.
Więc czekam. Siedzę i siedzę, myślę i myślę. Jest
listopadowe popołudnie. Piękny, ciepły, słoneczny
dzień. Jesień, ale taka wiosenna. Chodzimy w pantoflach i z gołymi głowami, ale niedługo przyjdzie
zima, biały puch na ziemi, mróz, który skrzypi pod
nogami, dzieci na sankach i bijące się śnieżkami
i Boże Narodzenie i choinka, wigilijna wieczerza,
spotkania rodzinne.
Czy następna wigilię spędzę jeszcze razem z tymi,
których kocham? Tak bardzo bym chciała, ale czy Bóg
też tak chce?
Po zimie przyjdzie czas, kiedy śnieg się roztopi
i wchłonie w ziemię, słońce zacznie przygrzewać.
Trawa się zazieleni, drzewa zaczną wypuszczać listki, które jak zielona mgiełka otoczą korony drzew. To
jest początek wiosny. Po pierwszej wiosennej burzy
wszystko wybuchnie, zrobi się kolorowo. Mlecze na
łące, całe łany żółtych kwiatów, a po przekwitnięciu
unoszące się z nich pyłki. Drzewa owocowe zakwitną i będą wyglądały jak białe, biało-różowe bukiety, potem zapach bzu – upajający zapach, kumkanie
żab o zmroku i najpiękniejszy miesiąc maj: kwitnące
kasztany, matury i dziewczęta jak motyle: kolorowe,
radosne, zakochane. I te koncerty ptasie, to dopiero
radość ich słuchać. Jak długo będę się cieszyć tą piękną porą roku?
A lato: letnie sukienki, urlopy, gorące słońce, nasz
rozkwiecony ogród, parasol na balkonie i ogrodowe
krzesła i kolorowo od kwiatów.
To taki letni salon, gdzie jadamy obiady, wieczorem, gdy już zrobi się chłodniej przed snem, siadamy
na leżaku i czasem nic nie mówimy, a czasem pokazuje
Ryśkowi: zobacz jaki piękny księżyc, jakie rozgwieżdżone niebo. Cóż nam więcej potrzeba do szczęścia. No
właśnie, cóż nam więcej potrzeba. Tylko żyć w zdrowiu
i spokoju razem, ze świadomością, że dzieci nie tak daleko, że są szczęśliwe (przynajmniej tak nam się wydaje), że po tylu latach nasza miłość przetrwała – na dobre
i na złe. Teraz przyszło to złe, ale razem będzie łatwiej.
Przecież musimy dotrwać do złotych godów, a to tylko
6 lat, więc mam nadzieje, że jeszcze razem przetrwamy
nie jedno lato.
Gdy już zaczną kwitnąć wrzosy, a w sadach, między
liśćmi drzew zaczną czerwienieć owoce, to znaczy nadchodzi jesień.
Jak można się nie zachwycać nasza polską złotą jesienią. Liście drzew mają całą gamę kolorów, od żółci przez
rudy, aż po czerwień, i kasztany i żołędzie pod nogami
w parku i szeleszczący dywan z liści pod nogami,
a babie lato snujące się na trawniku, żywopłocie, na
drzewach i jeszcze ciepły powiew wiatru i ptaki szykujące się do odlotu. Jesienne kwiaty w ogrodzie, to
12
astry, dalie. Zwiastują koniec lata. Liście czerwonych
jarzębin na drzewach – to też jesień. I tak mijają pory
roku, jedna po drugiej. Ile ich już minęło to wiem, a ile
pozostało? Wszystko niby takie samo, powtarzające
się, cykliczne. Do tej pory takie zwyczajne, normalne,
a teraz takie piękne i wiosny i lata i jesienie i zimy.
Godz. 13.00 – dzwonię do Instytutu. Proszę doktora
do telefonu. Przedstawiam się. Słyszę szybkie wyjaśnienie: Proszę Pani, wynik będzie 29 XI w środę. Z tego
co wiem, co powiedziała mi pani doktor z pracowni histopatologicznej to wszystko wskazuje na to, że to jest
chłoniak. Wtedy leczenie się zmieni, nie będzie operacji
– wycięcia guzka, tylko chemia, ale proszę zadzwonić
w środę, wtedy dokładnie pani powiem co dalej. Dziękuję. Koniec rozmowy.
Chłoniak??? Co to jest? Dlaczego nie wytną? Tak już
chciałam się tego pozbyć, wyrzucić, natychmiast już.
Czy to już jest nieoperacyjne. Taki jest sposób leczenia,
jak informuje pan doktor.
Niewiadome jest okropne, a strach ma wielkie oczy.
Wiadomość poszła do najbliższych. Oni szukają: Aneta w Internecie, Magda u lekarzy w swoim szpitalu, Ala
M. dzwoni do swojej znajomej Pani chirurg, która mnie
wysłała do Gliwic.
Wnioski – mam szanse.
Wpadam w czarna dziurę. Płacz, wręcz szloch.
Co będzie?
Po około dwóch dniach pozbierałam się. Jeśli człowiek oswoi się z tą myślą jest już łatwiej.
W niedzielę przyjeżdża Aneta z rodziną.
Przybyła grupa wsparcia. Dostaje w prezencie książkę „Potęga podświadomości”, która pozwoli mi wypracować pozytywne myślenie. Mam ją studiować na okrągło – i studiuje. Bardzo mi pomaga uwierzyć, że nakaże
swojej podświadomości swoją wolę walki i pewność
wyzdrowienia, bo przecież wiara czyni cuda.
Od ostatniego telefonu do instytutu mija kilka dni –
a mam czekać tydzień. Nadchodzi wyczekiwana środa
– południe. Chyba po trzech telefonach, gdzie ręce pocą
się ze strachu, serce podchodzi do gardła, mogę rozmawiać z lekarzem. Diagnoza potwierdza się – chłoniak.
Już przyjmuje to spokojniej. Pan doktor wyjeżdża i nie
ma go do końca tygodnia, więc jest dopiero osiągalny
w poniedziałek.
W poniedziałek jedziemy do Gliwic.
Poniedziałek, 04 XII 2006
Przyjechaliśmy do Instytutu Onkologii.
Pan doktor, który mi pilnował wyniku, daje kartkę,
żeby się zarejestrować do poradni chemioterapii, sam
tam idzie zanieść wynik i porozmawiać z Panią doktor.
Rejestruje się, czekam. W poczekalni pełno ludzi,
wszyscy prawie w trakcie chemioterapii. Pobieram
pierwszą lekcję: co jak działa, jakie reakcje po chemii,
PALIUM
NR 5 (14)
jakie samopoczucie – wszystko to oczywiście z ust pacjentów. Do lekarza trafiam około 14.00 albo później.
Pani doktor już bardzo zmęczona.
Musi sprawdzić czy jama brzuszna i klatka piersiowa są
czyste, czyli bez przerzutów, więc znowu tomograf komputerowy brzucha: czyli wątroba, śledziona, nerki i klatka piersiowa. Kolejki długie. Znowu musiałabym czekać. Tak się
składa, że dziś miałam tu termin na T.K. miednicy, a zrobiłam go prywatnie, więc mogę wskoczyć na jedno badanie w
ten termin. Drugi T.K. klatki piersiowej i chemię proponuje
mi w Częstochowie, może uda się szybciej, bo w instytucie
najwcześniej mogę wziąć chemię 10 I. Czas ucieka. Z gabinetu lekarskiego przenosimy się pod pracownię tomografii
komputerowej. Znowu osłuchałam się oczywiście o raku.
Po badaniu wyjeżdżamy do domu – o 18.30. Jestem okropnie głodna, bo to badanie było na czczo Rysiek wcześniej
kupił bułki, więc prawie je połknęłam na raz.
Po takim dniu – wieczorem wszystko aż huczy
w głowie: rak, o raku, przez raka, z rakiem we wszystkich
przypadkach. Jakby to była jedyna na świecie choroba.
Po takim dniu psychika siada. Jestem przybita. Wieczorem dzwonię do znajomej lekarki onkolog z Częstochowy – nawet dobrej znajomej, p. Izy.
Wcześniej jeszcze Magda do niej zadzwoniła. Umawiamy się na wizytę w szpitalu. Efekt tego jest taki. Załatwia mi za tydzień T.K. klatki piersiowej na Parkitce
i mówi, że chemię mogę brać na Parkitce po konsultacji
z Instytutem Onkologii i nie muszę czekać.
Jednak natrafiam na swojej drodze dobrych ludzi,
którzy mi pomagają.
W Gliwicach jestem umówiona na następny poniedziałek. Ma już być wynik T.K. jamy brzusznej.
Poniedziałek, 11 XII 2006
Wyjeżdżamy rano przed szóstą. Tam rejestruję się
przed 8.00. Pacjentów jeszcze niewiele. Zaczynają się
przyjęcia. Jestem trzecia. W gabinecie okazuje się, że
wyniku nie ma. Pani doktor zdenerwowała się, przeprasza, ale to nie jej wina, to nawaliła lekarka, która opisuje badanie, a jej dzisiaj nie ma. Czyli wizyta nieudana.
Umawiamy się za tydzień, jeśli będę miała wynik z Czwy. Jeśli to wszystko się uda, na początku przyszłego
tygodnia mogę mieć pierwszą chemię. Przy okazji zgadałyśmy się z Panią doktor, że doktor Iza to jej koleżanka i mam jej przekazać pozdrowienia.
Piątek, 15 XII 2006
Teraz wszystko odbywa się jak w przyśpieszonym
filmie. Tomograf klatki – wtorek, wynik po poproszeniu
w czwartek. Dr Iza załatwia mi echo serca (to badanie
potrzebne przed chemią) tez ekspresowo na czwartek.
Wynik od reki.
W przychodni robią badanie krwi.
W piątek jestem gotowa z wynikami.
W poniedziałek jedziemy do Instytutu.
NR 5 (14)
PALIUM
Piątek, 22 XII 2006 za tydzień
W poniedziałek jesteśmy w Instytucie Onkologii
w Gliwicach. Ponieważ jesteśmy bardzo wcześnie, jestem jako pierwsza. W tych dniach, kiedy wyjeżdżamy,
wstajemy bardzo wcześnie o 5.00 rano, wyjeżdżamy
koło 6.00.
W gabinecie dowiaduje się, że wynik T.R. jamy
brzusznej jest w porządku.
Dostaje zlecenie na chemię do Cz-wy. Tego samego
dnie trafiam na Parkitkę do doktor Izy. Umawiamy się
na następny dzień na chemię.
Jestem o 8.30 na oddziale onkologii.
Sytuacja nie jest do końca pewna. Dr. Iza chce się
jeszcze skontaktować ze specjalistą od chłoniaków
w Klinice hematologii w Krakowie. Wracam do domu.
W południe telefon od dr. Izy. Ten specjalista chciałby
mnie zobaczyć. Ja dostaje jego numer telefonu dzwonię.
Umawiamy się na następny dzień w Krakowie.
Jestem umówiona na 11.30. Zajeżdżamy tam z zapasem czasu, ponieważ to pierwszy raz, nie wiedzieliśmy jak trafimy. Znajdujemy gabinet, czekamy. Lekarz
zabiegany, przyjmuje, wychodzi, przychodzi, a to trwa,
czas leci. O 15.30 wychodzimy z gabinetu, a w gabinecie, co się dowiaduje. Zajęte są węzły chłonne w śródpiersiu. Płytkę z nagranym T.K. klatki piersiowej doktor
wkłada w komputer, sprawdza i okazuje się, że opis był
niedokładny i wykazało, że tak jest jak jest.
Zostaję zakwalifikowana na specjalny program chemio-immunologiczny. Będę dostawać chemię plus również dożylnie te przeciwciała. To będzie się odbywać
w Krakowie przy klinice hematologii. Propozycja to
8 zabiegów w odstępie 3 tygodni. Mam czekać na telefon. Będzie to zaraz po świętach lub po Nowym Roku.
Czyli święta powinny przebiegać spokojnie.
Krok po kroczku, krok po kroczku,
najpiękniejsze w całym roczku idą święta.
Za 2 dni wigilia. Choinka ubrana wczoraj, dekoracje
zrobione, dziś posprzątałam, piernik królewski przełożony. Jutro wszyscy przyjeżdżają. Córki wzięły na siebie
ciężar przygotowania. Poprzywożą już gotowe rzeczy.
Jest 16.00 godzina. Już ciemno. Z radia sączy się
muzyka. Choinka rozświetlona. Siedzę przy stole pisząc
i zaczynam czuć świąteczny nastrój. Chociaż moje emocje świąteczne przygasły, brak mi tej radości, moje serce
takie jakieś stłamszone, podtrute zmartwieniem. Myślę,
że jak się wszyscy razem zgromadzimy, to będzie mi
lepiej. Byle tylko nie płakać przy życzeniach, nie zepsuć
atmosfery. Nie wiem, czy mi się to uda.
Wczoraj dostaliśmy życzenia z Torunia. Bożena pisze: Zysiu nie poddawaj się, walcz! Walcz! Walcz! powtarzam to sobie. Walcz! I to mnie prostuje wewnętrznie.
Ona zwyciężyła, już jest po leczeniu. Wie co mówi.
Boże, pomóż mi w tej walce, bo nie zawsze daję
radę.
13
02 I 2007
Święta minęły. Jakież były wspaniałe. Tyle mi dały radości, ciepła, naładowały mój akumulator. Byliśmy wszyscy razem - 3 pokolenia. 11 osób razem z maleńką Kasią.
Były łzy owszem - przy dzieleniu się opłatkiem, ale
takie w normie, łzy wzruszenia, nie rozpaczy.
Już zdążyłam sobie poukładać w swojej psychice,
jestem spokojniejsza. Przekonałam sama siebie, że jest
to choroba jak każda inna, muszę przejść leczenie, może
trochę trudne, nieprzyjemne, ale w rezultacie wyzdrowieję. Włosy odrosną, bo wyłysieję, ale oglądałam już
nawet peruki. Leczenie będzie ileś trwało, potem ciągłe
kontrole, ale to minie. Teraz czekam, czekam na telefon z Krakowa, przez tydzień poświąteczny prawie nie
odchodzi łam od telefonu i nic. Minął Nowy Rok - czekam. Żeby już się zaczęło! Znowu czekam. Około 14.00
zaczęłam dzwonić do doktora. Nikt nie odbiera. Tak już
próbuję od półtorej godziny. Jutro znowu zacznę.
Wieczorem przed snem przerabiam tę samą lekturę
„potęga podświadomości”, która uczy mnie pozytywnego myślenia. To jest ostatnio mój niezbędnik, uczę się
go jak katechizmu i przyznaję, że pomaga „W cokolwiek żarliwie uwierzysz spełni się w Tobie i dla Ciebie”.
Zasypiam z tym zdaniem wyrytym w głowie i z wiarą,
żarliwą, że wyjdę zwycięsko z tej choroby.
W środku nocy budzi mnie ból. Boli ten guz. Spałam na lewym boku, gdzie on jest umiejscowiony. Co
jest? Czy zaczynają się już bóle, czy choroba postępuje
tak szybko? Wyobraźnia zaczyna szaleć. Leże spokojnie próbując opanować myśli. Cicho, ciemno, noc. Jest
3.30. Do rana daleko. Po jakimś czasie ból przechodzi.
Widocznie leżąc na boku ucisnęłam go, ale to nie takie
łatwe wytłumaczyć to sobie. Jakiż kruchy jest ten spokój, jak łatwo go zburzyć, a zasypiałam myśląc, że już
zapanowałam nad sobą. Już było po spaniu.
Rano po ósmej dzwonie do Krakowa - kilkakrotnie
- w gabinecie lekarza nikt nie odbiera telefonu. Dzwonię
do gabinetu chemioterapii. Wyjaśniam pielęgniarkom
o co chodzi, że czekam na termin i na to, że mnie ktoś
powiadomi o tym terminie. One nic nie wiedzą, ale
uzgadniamy, że przyjeżdżam jutro, czyli zabiegi odbędą się w czwartek i piątek. Cieszę się, wreszcie ruszyło
z miejsca. Już nie muszę siedzieć przy telefonie i czekać. Dzwonię do Ryśka, do Anety i Magdy. Wychodzę
z domu i idę do Ali. Tam dopada mnie telefon z kliniki.
Odwołany wyjazd do Krakowa. Tak się zdenerwowałam, że nie umiałam się opanować.
Znowu dzwonię do lekarza. Okazuje się, że nie podpisali kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Więc mówię doktorowi, że w tej sytuacji miałam zacząć
kurację w starym roku, żeby to była kontynuacja. Doktor poszedł na urlop, a inni nawalili z powiadomieniem
mnie. Znowu nie do przeskoczenia. Znowu czekać. Lekarz powiadamia mnie, osobiście ma nadzieję, że na początku przyszłego tygodnia.
14
Tego dziś było już za wiele. Z nerwów płaczę, Ala
ze mną, pociesza mnie. Oczy nerwowe, podpuchnięte.
Walę pięścią w stół, żeby rozładować napięcie.
Dlaczego tak się wszystko przeciąga. Koniec roku,
szpitale już nie mają pieniędzy, początek roku - jeszcze
nie mają. Czy można robić przetargi na ludzkie zdrowie,
a w rezultacie może na życie. Czy nie będzie już za późno? Ja nie zaniedbałam. Natychmiast poszłam do lekarza jak zauważyłam. Minęły 4 miesiące, a ja nie mogę
rozpocząć leczenia i na dodatek nie mam na to wpływu.
Mogę tylko o tym pisać.
Kończy się dzień. Ciężki to był dzień.
P.S. To już taka ciekawostka. Pan doktor zasugerował, że jak nie chcę czekać, to pierwszy zabieg można
wykupić prywatnie - 12 tysięcy złotych. Nie, nie pomyłka. Tyle kosztuje: chemia + przeciwciała - jeden zabieg.
Więc była to propozycja nie do odrzucenia - prawda?
Moja półtoraroczna emerytura.
Bez komentarzy.
Więc czekam, a guz rośnie.
Swoją drogą to bardzo droga kuracja.
05 I 2007
Wieczorem dzwoni Magda. Porozumiała się z dr.
Izą, która w poniedziałek ma zadzwonić do Krakowa
i rozmawiać z tym doktorem, który zaczął się zajmować
moim leczeniem. Pogadają jak lekarz z lekarzem. Co się
dowiem zobaczymy w poniedziałek. To na pewno będzie zależało od tego, czy zawarli i podpisali już umowę
z N.F.Z. Magda wyszła z propozycją, że jeśliby się przedłużył czas, to za sponsorują mi pierwszą chemię.
Jestem wzruszona.
Rysiek też wcześniej wpadł na pomysł, żeby wykupić pierwszy zabieg.
06 I 2007
Jestem przygaszona, smutna.
Wyparowała ze mnie radość. Kocham słońce, a tu
pochmurno, deszcz, ponuro, snuję się sama po domu
i patrzę na mokre szyby. Łzy tuż, tuż pod powiekami.
Mroczno w sercu. Muszę wtedy do ludzi, żeby nie być
sama, to znaczy trafiam do Ali. Razem gadamy, razem
płaczemy, czasem się śmiejemy lub milczymy, tulimy
się do siebie, tzn. jest blisko kiedy trzeba.
Nie cierpię fizycznie z powodu choroby, jeszcze nie,
cierpi moja dusza.
Mam wrażenie, że los igra sobie ze mną.
Rzuca mi koło ratunkowe, ja go już chcę złapać, wymyka mi się, oddala. Znowu jestem blisko, prawie go
mam ucieka i znowu to samo. Niby ratunek przede mną,
a nie mogę z niego skorzystać.
Utonę czy się uratuję?
Co ten los dla mnie szykuje?
Zygfryda Coner – pacjentka
Cdn.
PALIUM
NR 5 (14)
ŚWIADECTWO SIOSTRY
Nazywam się siostra Agnes. Należę do Zgromadzenia
Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej. Charyzmatem naszego Zgromadzenia jest: „Prostota i służba z bezgranicznym zawierzeniem Bogu”.
Każdy człowiek lubi kiedy do niego się podchodzi tak
prosto, zwyczajnie, naturalnie; kiedy traktuje się go takim
jakim on jest i przyjmuje się go z jego wadami i zaletami;
po prostu kiedy każdemu daje się szansę. W naszym Zgromadzeniu właśnie to jest takie mocne, że staramy się być
dla każdego osobami, które widzą człowieka. Człowiek
przecież przeżywa różne swoje sytuacje, zarówno dobre
jak i złe. Są różne okresy w życiu każdego i nie zawsze
ludzie wiedzą, co z sobą zrobić. I przeżywają kryzysy, bo
im się wydaje, że ich życie nie ma sensu. My, siostry, staramy się pomóc odkrywać cel życia w drugim człowieku niezależnie od tego, na jakim etapie on się znajduje:
czy to jest dziecko, które chodzi do szkoły, czy to osoby
chcące założyć rodzinę, czy to osoby starsze, czy osoby
schorowane. Po prostu staramy się pokazywać, że w każdym momencie można dać z siebie coś drugiej osobie, że
warto żyć.
W polskiej prowincji pochylamy się nad mieszkańcami Domów Pomocy Społecznej, służymy chorym w szpitalach - głównie jako pielęgniarki - oraz w hospicjach.
Pracujemy też w przedszkolach, szkołach podstawowych
i ponadpodstawowych. Oczywiście nie brakuje nas przy
parafiach, gdzie pełnimy posługę jako zakrystianki, organistki, kancelistki. Prowadzimy również świetlice socjoterapeutyczne dla dzieci. Angażujemy się w wiele różnych
prac „okazjonalnych” - by dotrzeć do człowieka.
Do Hospicjum Częstochowskiego trafiłam około
dwóch lat temu. Prędzej pracowałam w DPS w Czarnem,
koło Szczecinka (na Pomorzu) - przez sześć lat. To był
zupełnie inny charakter pracy.
Przez wiele długich lat moja babcia leżała w domu,
więc jakieś doświadczenie osoby obłożnie chorej zdobyłam dużo prędzej. Zawsze troska o osoby najbliższe była
bliska memu sercu. Stąd też ujawniła się chęć i pragnienie
pomagania innym.
W klasztorze jednego dnia żyje się tu, innego tam.
Przyszedł dzień, w którym zostałam przeniesiona. Wówczas zaczęłam szukać czegoś, co pomogłoby mi zrealizować się jako nie tylko osobie zakonnej, ale też jako osobie
wierzącej. I tak trafiłam do Hospicjum.
Z wykształcenia jestem opiekunką. Na pewno moja
praca różni się od pracy pielęgniarki. Oprócz zwykłych
zabiegów pielęgnacyjnych dokonywanych w środowisku
domowym przy pacjentach obłożnie chorych (na przykład takich jak: toaleta, nakarmienie, napojenie, czy przygotowywanie chorego i jego rodziny do samoopieki i samopielęgnacji), mam czas, żeby porozmawiać z chorymi
i ich rodzinami, i wysłuchać ich problemów. Niestety
NR 5 (14)
PALIUM
coraz częściej tak się zdarza, że w naszym współczesnym świecie ludzie nie mają czasu ze sobą rozmawiać.
I praktycznie, osoby chore zostają same ze sobą, ze swoją
chorobą, ze swoimi lękami. Im to nie pomaga przeżywać
choroby. Tracą nadzieję, sens życia, czasem czują, że są
ciężarem dla innych - to wszystko powoduje, iż zamykają
się w sobie. Najzwyklejsza rozmowa potrafi ukazać, iż
są wartościowymi ludźmi, że można z nimi dużo osiągnąć, że właściwie to oni są skarbem dla rodziny. Jako
chorzy i cierpiący nie widzą tego, bo patrzą na siebie przez
pryzmat swojego bólu, przez jakieś oddalenie od rodziny,
a także przez swoje ograniczenia wywołane nową sytuacją. Zapominają, kim są. Wystarczy odrobina czasu dla
nich, a wówczas okazuje się, że potrafią dać dużo więcej
niż by się można było spodziewać.
Na podstawie zebranych informacji oraz obserwacji
stwierdzam, iż pacjenci chętnie przyjmują pracowników
z Hospicjum. Co prawda w mentalności naszego społeczeństwa ciągle jeszcze pokutuje, że Hospicjum to, niestety „umieralnia”, a tak nie jest. Pacjenci zarejestrowani
w naszym Hospicjum znajdują się na takim etapie życia,
w którym mogą pozałatwiać wszystkie swoje sprawy.
Często okazuje się, iż jest to jedyny moment, w którym
chorzy mogą spotkać się z rodziną, bo do tej pory rodzina
nie miała czasu.
Wydaje mi się, że ludzie, z którymi się spotykam na
co dzień, są bardzo dojrzali. Wiedzą o tym, że przeżyli
swój czas, że mogą coś ofiarować drugiemu człowiekowi,
że mogą coś przekazać swoim najbliższym, tylko najczęściej w tym momencie pojawia się problem - jak to zrobić? Dlatego takie wspólne nasze spotkania są okazją
do tego, żeby jakoś unormować dotychczasowe życie,
żeby nadać jakby nową jakość temu życiu, pokazać
konkretny cel życia.
Muszę przyznać, że chorzy ludzie (ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu) dużo mnie nauczyli: pokory, miłości,
cierpliwości, cieszenia się wszystkim, co przynosi dzień.
W ogóle każdy następny dzień jest dla nich wielką radością i powodem do wdzięczności za przeżytą noc.
Będąc u pacjentów w domu zauważyłam, że wykonywana toaleta ciała wiąże się z pewnym zażenowaniem, że
jest dla nich pewnego rodzaju upokorzeniem. Najczęściej
dostrzega się to w momencie własnej choroby, kiedy to
nie potrafi się wykonać podstawowych czynności wokół
siebie. Stąd wypływa nauka dla mnie: muszę w taki sposób wykonywać czynności pielęgnacyjne, aby pacjenci
czuli, że wszystko dokonywane jest delikatnie i dyskretnie, aby nie tracili wartości w swoich oczach.
Moje doświadczenie pracy z chorymi dało możliwość
dostrzeżenia, że te podstawowe czynności nie są dla nich
najistotniejsze. Najważniejsza czynnością okazała się
rozmowa i bycie z tymi ludźmi. Czasem spotykałam
15
się z osobami, z którymi nie można było porozmawiać,
ale widać było po reakcji, że czują, że słyszą, że myślą,
że chcą żyć obok nas. W takich momentach czułam, że
moim zadaniem jest po prostu ciągle na nowo, każdego dnia, pokazywać, że ci chorzy ludzie mogą z nami
nawiązywać kontakt, że mogą nas czegoś nauczyć, że
istnieją wartości duchowe.
Powszechnie wiadomo, że każdy człowiek winien mieć
jakiś cel w życiu. A jaki cel może mieć człowiek leżący
w łóżku?... Często ludzie w takiej sytuacji załamują się,
bo nie widzą sensu swojego życia. Jest to dobry moment,
żeby trochę powspominać i odnieść to wszystko jakby
do wyższych instancji.
Najprościej jest z osobami wierzącymi, gdyż jest
odniesienie do Boga; łatwiej wówczas wlać nadzieję
w tych ludzi. Pacjenci powoli zaczynają dostrzegać
sens swojego cierpienia, bo ofiarowują je za najbliższych, za siebie. W pewnym momencie są skłonni
dzielić się swoimi przeżyciami, otwierają się na innych. Ku swojemu zaskoczeniu zauważają, że są potrzebni.
Należę do Zgromadzenia habitowego, więc swoją posługę wykonuję w habicie. Mój strój zakonny wywołuje
różne reakcje. Najczęściej rodziny witają mnie z uśmiechem, ale zdarzają się też sytuacje mało przyjemne. Nie
wszyscy ludzie wiedzą, że z Hospicjum może przyjść
osoba zakonna. Najbardziej są zaskoczone osoby wyznające wiarę inną niż moja. Ostatecznie z wszystkimi udaje
mi się nawiązać kontakt, mimo tego, iż pierwsza reakcja
nie zawsze bywa sympatyczna. Kolejne wizyty przełamują lody. Po prostu wszędzie trzeba dotrzeć do człowieka
z uśmiechem, z życzliwością, z dobrocią. Myślę, że
w pracy hospicyjnej wiara, którą każdy człowiek wyznaje
nie stanowi problemu.
Moim strojem zakonnym najczęściej zaskakuję rodziny pacjentów. Człowiek chory oczekuje pomocy
i zainteresowania, więc jest nastawiony na każdą osobę.
Natomiast czasem rodziny pacjentów mają wygórowane
oczekiwania (akurat niekoniecznie pokrywające się z naszymi możliwościami). A kiedy zobaczą osobę zakonną,
wówczas większość tych wyolbrzymionych oczekiwań
znika już na samym początku. Powoli zaczyna nawiązywać się bliższy kontakt i rozmowa.
Ludzie chorzy, nasi pacjenci, mają dużo pytań. Są ciekawi mojego stylu życia, czy też sposobu posługiwania.
Dla nich jest to interesujący temat, ale też i dobra okazja,
by porozmawiać o swoich problemach.
Ludzie zdrowi, (którzy negatywnie mnie przyjęli)
dość często są nastawieni na ocenę zewnętrzną (czy będę
umiała podejść do pacjenta?, czy uda mi się z nim porozmawiać?, czy spełnię oczekiwania chorego i jego rodziny?). Muszę przyznać, iż każdego dnia jestem narażona
na taką dużą krytykę, ale nie narzekam. To akurat mobilizuje mnie do pracy, do tego, by bardziej uważać na to, co
mówię, jak wykonuję czynności; by po prostu być osobą
dobrą.
16
Skąd czerpię siły? Jako osoba zakonna, codziennie
uczestniczę we Mszy świętej. Msza święta i modlitwa
osobista są dla mnie motorami napędzającymi. I to właściwie wystarczy, bo z Jezusem gdziekolwiek się wyrusza,
tam wszędzie można dotrzeć. Nie jest powiedziane, że
w każdym miejscu będą mnie witać z otwartymi rękoma, ale jest to dobry pretekst, żeby z moim Oblubieńcem
porozmawiać o tych różnych wydarzeniach; powierzyć
problemy tych ludzi, z którymi się właśnie spotykam.
Często okazuje się, że są to sytuacje złożone. Akurat osoba chora jest jakby takim dodatkiem do już istniejących
problemów rodzinie. Właściwie dopiero wówczas ujawniają się konfliktowe sprawy. Jest to świetną okazją, żeby
w końcu zacząć coś rozwiązywać. W tych momentach
nawiązuje się wspaniały kontakt z rodzinami. Po jakimś
czasie czuję, że w każdym domu jestem traktowana jak
członek rodziny. Powoli rodziny nabierają zaufania i zaczynają się otwierać.
Zdarza się, że przez moją osobę dociera psycholog, rehabilitant, kapłan, czy różni lekarze. Stopniowo nawiązuje się więź z wszystkimi pracownikami Hospicjum, którzy
w jakikolwiek sposób mogą pomóc. Ludzie przeżywają
wielkie trudności. I czasem nasze Hospicjum jest jedyną
instytucją, która potrafi udzielić oczekiwanej pomocy.
Hospicjum, to nie tylko troska o osoby chore. Hospicjum Częstochowskie działa całościowo: swoją opieką
obejmuje rodziny, osieroconych, a także pamięć o tych,
którzy już od nas odeszli… Dla nas każdy człowiek jest
ważny na równi z pacjentem. Wydaje mi się, że zdobyte
zaufanie ludzi mobilizuje nas do dalszej pracy, by ciągle
na nowo dawać od siebie więcej.
Od samego początku swoją pracę chciałam uczynić
misją. W związku z tym dużo się pytałam moich koleżanek, dużo od nich podpatrywałam; aby poprzez podstawowe czynności zbliżyć się do pacjentów i ich rodzin.
Według mnie ważna jest współpraca wszystkich
razem. W Hospicjum nie ma miejsca na jakieś osiągnięcia indywidualne. W naszej pracy ważny jest zespół
i wspólne działanie. Jedna osoba winna pomagać drugiej
osobie, bo ważny jest cel. A celem jest dobro pacjentów
i ich rodzin.
Dużo mamy pacjentów, którzy potrzebują na co dzień
kontaktu z innymi ludźmi, którzy potrzebują rozmowy.
Oczywiście, my jako pracownicy Hospicjum przychodzimy, rozmawiamy, ale to ciągle mało. Tak, więc potrzeby
są duże, a rąk do pracy ciągle brakuje. Ze swojej strony
zachęcam wszystkich, którzy mają czas, którzy mogą,
którzy czują się na siłach, żeby zgłosili się do naszej siedziby na ulicy Krakowskiej 45a, wyrażając tym samym
chęć niesienia pomocy innym, jako wolontariusze hospicyjni. Myślę, że tę dyspozycyjność Pan Bóg kiedyś
wszystkim wynagrodzi. Człowiek, który bezinteresownie
daje coś z siebie, tak naprawdę sam zyskuje. Nasi pacjenci są bardzo wartościowymi ludźmi.
S. Agnes Kielar CSF
PALIUM
NR 5 (14)
Z elementarza ks. Twardowskiego
Całe nasze życie uplecione jest ze spotkań: z samym sobą, z ludźmi, którzy nas kochają i nie kochają,
z tymi, dla których spotkanie z nami jest spotkaniem
ostatnim.
W tym wszystkim, pod całą taniną codziennego
życia, tkwi ukryte życie Boże. Czy umiemy spojrzeć
na codzienność nie tylko z zewnątrz, ale i od wewnątrz? Czy zdajemy sobie sprawę, że to Bóg każe
nam kogoś odwiedzić, prowadzi do spotkań i chce,
abyśmy powiedzieli drugiemu człowiekowi cokolwiek od Niego? A może często tylko wysłuchali, co
ma nam do powiedzenia?
Czasem wysłuchanie jest ważniejsze od najgłębszej,
w naszym pojęciu rady.
Jakże wielkiej subtelności wymaga każde spotkanie. Bóg szanuje samotność spotkań, szanuje jednak
dlatego, że daje nam do rąk szansę – dla nas, dla drugiego człowieka.
Tak często marnujemy piękne okazje, bo nie rozumiemy, chcemy za szybko, zbyt natrętnie, nie, nie wyczujemy nastroju czy przemęczenia drugiego człowieka i boleśnie go dotkniemy. „Nie dotykajcie za bardzo
sumień – nie odczytacie ich paluchami”.
Bronimy „świętej sprawy i gwałtownie przychodzi
refleksja: „Tak gorliwie broniłem Boga, że trzepnąłem
w mordę człowieka”.
O IV KAMPANII „HOSPICJUM TO TEŻ ŻYCIE”
Organizowana przez Fundację Hospicyjną IV kampania „Hospicjum to też Życie” odbyła się jesienią
i zimą roku 2008. Pracownicy i wolontariusze z uczestniczących w niej hospicjów 6 października zorganizowali koncerty „Głosy dla hospicjów”. Koncertom tym
często towarzyszyły zbiórki pieniężne na rzecz lokalnych hospicjów i prelekcje zachęcające do wolontariatu hospicyjnego. O tym, jak można pomóc hospicjom,
usłyszeli także uczniowie wielu polskich szkół, które
w czasie kampanii odwiedzili hospicyjni koordynatorzy
wolontariatu. O kampanii i wolontariacie hospicyjnym
często informowały również media ogólnopolskie i regionalne, a TVP 1 poświęciła temu tematowi całą niedzielę 4 listopada 2008.
Wymiernym efektem kampanii dla każdego uczestniczącego w niej hospicjum są nie tylko koszulki i tor-
by medyczne przekazane im przez Fundację Hospicyjną, ale też środki uzyskane w ramach lokalnych kwest
towarzyszących kampanii. Przede wszystkim jednak
większości hospicjów, dzięki kampanii „Hospicjum to
też Życie”, udało się zachęcić do pracy na rzecz chorych nowych wolontariuszy.
Dwie torby lekarskie z wyposażeniem i pięćdziesiąt kilka koszulek dla wolontariuszy to zestawy,
które otrzymało każde ze 106 hospicjów i ośrodków
opieki paliatywnych uczestniczących w IV kampanii
„Hospicjum to też Życie”. Każdy z zestawów wart
jest 2291,10 zł (1819,44 zł torby, 471,67 zł koszulki),
a pieniądze na ich zakup pochodzą ze zbiórki pieniężnej przeprowadzanej podczas IV kampanii „Hospicjum
to też Życie”.
Z NADZIEJĄ ...
Kiedy wiosną kwitną żonkilowe Pola Nadziei, przypominają o akcji hospicyjnej na rzecz ludzi cierpiących, oczekujących naszej pomocy i opieki w trudnym okresie odchodzenia z tego świata. Pomagając chorym przekraczamy barierę
cierpienia i lęku przed śmiercią, dajemy nadzieję na życie
w otoczeniu życzliwych ludzi.
Kampania „Pola Nadziei” jest ogólnoświatową i ogólnopolską akcją zbierania funduszy na rzecz ludzi ciężko chorych objętych opieką hospicyjną. Jej symbolem jest kwiat
żonkila – międzynarodowy symbol nadziei dla ludzi ciężko
i nieuleczalnie chorych. Żonkilowa cebulka zasadzona jesienią obumiera, aby wiosną rozkwitnąć jako piękny kwiat.
NR 5 (14)
PALIUM
Akcję zapoczątkowała w 1997
roku organizacja Marie Curie Cancer Care, która obecnie jest jednym
z najlepszych brytyjskich ośrodków
onkologicznych, oferującym opiekę pielęgniarską pacjentom chorym na raka, którzy wolą być poddawani leczeniu
w domu.
Celem kampanii Pola Nadziei jest kształtowanie świadomości społecznej w zakresie opieki jaką świadczy Hospicjum wobec ludzi ciężko chorych i umierających oraz edukacja mieszkańców naszego regionu o roli drugiego człowieka
wobec ciężko chorego umierającego.
17
Cele kampanii realizowane są przez spotkania edukacyjne z dziećmi i młodzieżą oraz z osobami dorosłymi.
Tematem wiodącym spotkań jest uwrażliwienie społeczności lokalnej na sytuację i potrzeby jakie mają osoby chore
w okresie terminalnym choroby i ich rodziny oraz przybliżanie idei hospicyjnej i wolontariatu.
Wszyscy uczestnicy bez względu na wiek mają możliwość uczestniczenia w czynnych i twórczych pracach wolontaryjnych w Hospicjum.
W ramach kampanii realizowane są także konkursy plastyczne i literackie. Odbywają się m.in. imprezy dobroczynne, kwesty uliczne.
Honorowy Patronat nad kampanią prowadzoną przez nasze Stowarzyszenie sprawuje Arcybiskup Metropolita Częstochowski oraz Prezydent Miasta Częstochowy.
Harmonogram Kampanii Pola Nadziei 2009
Lp.
Działania
Termin
1
Rozpoczęcie kampanii.
Konkurs plastyczny i literacki dla dzieci i młodzieży
2
Kwesty przed kościołami Archidiecezji Częstochowskiej
marzec, kwiecień 2009
3
Kwesty uliczne na terenie miasta Częstochowy(soboty)
kwiecień, maj 2009
4
Marsz Nadziei – Aleje NMP
24 kwietnia 2009
5.
Ostateczny termin nadsyłania prac konkursowych
17 kwietnia 2009
6.
Ogłoszenie wyników konkursów
7.
Wręczenie nagród dla laureatów – spektakl teatralny
8
Majówka w Hospicjum
(występy dzieci i młodzieży ze szkół – plener Hospicjum)
20 marca 2009
do 8 maja 2009
8 maja 2009
godz. 11.00
14 maja 2009
w godz. 10.00 – 13.00
Konkurs literacki dla młodzieży „Troszczę się o życie”
Regulamin konkursu
1. Cel konkursu:
- Wspieranie inicjatyw i twórczych działań w dziedzinie kultury, sztuki, teatru oraz w zakresie realizacji przedsięwzięć
artystycznych i kulturalnych.
- Popularyzowanie twórczości artystycznej dzieci i młodzieży w kontekście działalności dobroczynnej.
- Kształtowanie i promowanie bezinteresownej pomocy potrzebującym, wrażliwości społecznej poprzez twórczość
literacką i plastyczną.
- Kształtowanie postaw wolontaryjnych u dzieci i młodzieży.
- Propagowanie idei hospicyjnej poprzez kampanię Pola Nadziei.
2. Kategorie uczestników:
- Młodzież gimnazjalna i ponadgimnazjalna
3. Warunki konkursu:
- Temat konkursu „Troszczę się o życie” uczyń przedmiotem rozważań nad troską o szeroko rozumiane formy życia.
Zakres tematyczny obejmuje troskę o środowisko naturalne i życie człowieka w wymiarze fizycznym, psychicznym
i duchowym ze szczególną uwagą na życie osób nieuleczalnie chorych zwłaszcza na chorobę nowotworową.
- Forma wypowiedzi dowolna w dwóch wersjach: papierowej - na wydruku komputerowym i elektronicznej
w programie Word.
- Objętość prac maksymalnie do 4 stron maszynopisu (czcionka Times, 12 pkt.).
- Prace zgłoszone do konkursu przechodzą na własność organizatora.
- Organizator zastrzega sobie prawo publikacji nadesłanych.
4. Opis:
- Tytuł pracy, imię i nazwisko autora pracy, telefon.
- Adres szkoły, telefon kontaktowy, e-mail.
- Imię i nazwisko nauczyciela opiekuna.
18
PALIUM
NR 5 (14)
5. Termin nadsyłania prac:
Prace należy przekazać lub przesłać pocztą tradycyjną lub elektroniczną
do 17 kwietnia 2009 r. na adres organizatora z dopiskiem: Konkurs literacki.
6. Rozstrzygnięcie konkursu
- Ogłoszenie wyników nastąpi do dnia 8 maja 2009 r.
- Wyniki konkursu zostaną zamieszczone na stronie internetowej Hospicjum, a laureaci zostaną powiadomieni
w osobnym trybie.
- Wręczenie nagród odbędzie się dnia 14 maja 2009 r.
Organizator:
Komitet Organizacyjny Kampanii POLA NADZIEI
42-200 Częstochowa, ul. Krakowska 45;
Tel./ fax: 034 360-54-91; 034 360-55-37
e-mail: [email protected]
Konkurs plastyczny dla dzieci i młodzieży „Troszczę się o życie”
Regulamin konkursu
1. Cel konkursu:
- Popularyzowanie twórczości i rozwijanie wyobraźni artystycznej dzieci i młodzieży w kontekście działalności
dobroczynnej.
- Troska o środowisko naturalne i życie człowieka w wymiarze fizycznym, psychicznym i duchowym ze szczególną
uwagą na życie osób nieuleczalnie chorych zwłaszcza na chorobę nowotworową.
- Kształtowanie postaw wolontaryjnych u dzieci i młodzieży.
- Propagowanie idei hospicyjnej poprzez kampanię Pola Nadziei.
- Kształtowanie wrażliwości na potrzeby ludzi chorych i cierpiących.
2. Kategorie uczestników konkursu:
Dzieci i młodzież.
Kategorie: Przedszkola, szkoły podstawowe, szkoły gimnazjalne i ponadgimnazjalne.
3. Warunki konkursu:
- Prace plastyczne wykonane techniką płaską (np. malarską, rysunek, grafiki, technikami mieszanymi, kolaże, itp.).
- Format prac - A4.
- Jedna placówka oświatowa można nadsyłać nie więcej niż 10 prac.
- Prace zgłoszone do konkursu przechodzą na własność organizatora.
- Organizator zastrzega sobie prawo publikacji prac konkursowych.
- Organizator nie odpowiada za uszkodzenia lub zniszczenia prac podczas przesyłania lub transportu.
4. Opis prac:
- Tytuł pracy, imię i nazwisko autora pracy, telefon kontaktowy.
- Nazwę i adres placówki, telefon kontaktowy, e-mail.
- Imię i nazwisko nauczyciela - opiekuna.
5. Termin nadsyłania prac:
Prace należy przekazać lub przesłać pocztą tradycyjną lub elektroniczną
do 17 kwietnia 2009 r. na adres organizatora z dopiskiem: Konkurs plastyczny.
6. Rozstrzygnięcie konkursu
- Ogłoszenie wyników nastąpi do dnia 8 maja 2009 r.
- Wyniki konkursu zostaną zamieszczone na stronie internetowej Hospicjum, a laureaci zostaną powiadomieni
w osobnym trybie.
- Wręczenie nagród rzeczowych odbędzie się dnia 14 maja 2009 r.
Komitet Organizacyjny Kampanii POLA NADZIEI
Stowarzyszanie Opieki Hospicyjnej Ziemi Częstochowskiej
42-202 Częstochowa, ul. Krakowska 45 a;
Tel./ fax: 034 360-54-91; 034 360-55-37
e-mail: [email protected]
NR 5 (14)
PALIUM
19
AKADEMIA WALKI Z RAKIEM
Profesjonalne, bezpłatne wsparcie psychoonkologiczne
dla pacjentów i ich rodzin
Akademia to wsparcie:
psychologiczne, informacyjne, medyczne, duchowe.
Akademia przeznaczona jest dla osób, u których rozpoznano chorobę nowotworową.
Chorzy w ramach rozmów indywidualnych, porad, spotkań grupy wsparcia zyskają
racjonalną wiedzę o mechanizmach choroby
oraz umiejętność radzenia sobie w walce z rakiem.
Udział w indywidualnych i grupowych zajęciach Akademii wyposaża ich w psychologiczne
narzędzia walki z tą trudną sytuacją oraz daje im siły i nadzieję do tego,
by je dobrze wykorzystać.
Zajęcia i terapia w Akademii Walki z Rakiem są przystosowane
do poszczególnych stopni dojrzałości psychicznej.
Rejestracja pacjentów i informacje
pod numerem telefonu
034 365 54 09; 0514 600 227
Siedziba Akademii: Częstochowa, Plac Bohaterów Getta 1/3
(wejście od strony ul. Warszawskiej)
ZAPRASZAMY
na
spotkania dla osób osieroconych,
które odbywają się
w pierwsze czwartki miesiąca o godz. 17.00
w Hospicjum przy ul. Krakowskiej 45a
(tel. 034 360 54 91)
W programie spotkania m.in.:
- Msza św.,
- spotkanie integracyjne przy kawie i herbacie,
- prezentacja świadectw tj. osobistych przeżyć z okresu opieki nad chorym,
- indywidualne konsultacje z psychologiem, księdzem,
psychoterapeutą, pielęgniarką, lekarzem.
20
PALIUM
NR 5 (14)
Wydarzenia
Wydarzenia
Wydarzenia
24 listopada 2008 r. odbyło się Walne Nadzwyczajne Zebranie członków Stowarzyszenia Opiekli
Hospicyjnej Ziemi Częstochowskiej.
3 grudnia 2008 r. w Ośrodku Promocji
Kultury GAUDE MATER, podczas dorocznego spotkania wręczone zostały nagrody
i wyróżnienia dla wolontariuszy hospicyjnych. Spotkanie uświetnił występ uczniów
z I LO im. J. Słowackiego. Wolontariusze wyróżnieni w wolontariacie hospicyjnym: Kawecka Felicja, Markowska Barbara - Hospicyjny
Wolontariusz Roku, Przybyłowicz Ludomira,
Ciepielińska Aneta - Hospicyjny Wolontariusz
Roku, Anita Gorzelak - Hospicyjny Wolontariusz Roku, Agnieszka Kulejewska, Katarzyna Kazimierczak, Krzysztof Kapuściński,
Katarzyna Kosta, Kinga Witkowska, Beata
Włodarczyk, Joanna Wojciechowska, Monika
Lamch.
17 grudnia 2008 r. odbyło się tradycyjne spotkanie opłatkowe dla pracowników Hospicjum Częstochowskiego.
18 grudnia 2008 r. w Kuchni Polskiej obok klasztoru
jasnogórskiego odbyło się
okolicznościowe spotkanie
wigilijne pacjentów naszego
Hospicjum. Swoją obecnością
zaszczycili nas Arcybiskup
Stanisław Nowak, Zastępca
Prezydenta Miasta Częstochowy Zdzisław Ludwin, Radny
Sejmiku Śląskiego Włodzimierz Skalik, Radny Miasta
Częstochowy Henryk Pinis,
Członek Zarządu Powiatu
Częstochowskiego
Henryk
Kasiura. Zarząd StowarzyNR 5 (14)
PALIUM
21
szenia Opieki Hospicyjnej reprezentowali: Prezes
Anna Kaptacz oraz Członek Zarządu Longin Dobrakowski.
W spotkaniu uczestniczyli również księża kapelani hospicyjni - ks. Tomasz Knop i ks. Tadeusz
Wójcik, pracownicy socjalni, terapeuci zajęciowi,
fizjoterapeuci i wolontariusze.
Po rozpoczęciu spotkania i liturgii wieczerzy wigilijnej nastąpiły okolicznościowe przemówienia
i życzenia. W pierwszej kolejności życzenia i słowa
pełne życzliwości popłynęły od Księdza Arcybiskupa Stanisława Nowaka, następnie Prezes Anny
Kaptacz oraz zaproszonych gości i wolontariuszy.
Następnie już indywidualnie nastąpiło dzielenie
się opłatkiem wigilijnym wszystkich zebranych
gości, pacjentów i wolontariuszy. Po życzeniach
odbyła się wieczerza wigilijna.
Spotkanie zakończył występ młodzieży z Zespołu Szkół im. W. Reymonta.
1 stycznia 2009 r. rozpoczęła działalność Poradnia Opieki Paliatywnej „Palium”.
Siedziba poradni mieści się w Kłobucku przy
ul. Staszica 28. Telefon 0514 600 206.
Obszar działania to miasto Kłobuck i powiat
kłobucki.
30 stycznia – 1 lutego 2009 r. obradowała na
Jasnej Górze XIII Jasnogórska Konferencja Zespołów Hospicyjnych i Opieki Paliatywnej pt.:
„Idea hospicyjna a polskie standardy opieki paliatywnej”. W konferencji wzięli udział lekarze,
pielęgniarki, psycholodzy, fizjoterapeuci i wolontariusze. Tematem wiodącym konferencji były
aktualne problemy w medycynie paliatywnej oraz
opiece hospicyjnej, a w tym m.in. psychoonkologia, interdyscyplinarne wsparcie pacjenta, pielęgniarstwo w opiece paliatywnej, kapelania w opiece
paliatywnej.
Wzięło w niej udział około 200 osób z terenu
całej Polski.
SPIS TREŚCI
Podstawowe pojęcia i założenia
opieki paliatywnej ................................ 3
Świadectwo Siostry
- S. Agnes Kielar CSF ........................ 15
Z elementarza ks. Twardowskiego ....... 17
Problemy ludzi umierających
i ich rodzin - Izabela Kaptacz ............. 5
O IV Kampanii
„Hospicjum to też życie” ................... 17
„Otoczmy troską życie” ........................... 8
Z nadzieją... ........................................... 17
Takie małe marzenie
- Oskar Tarnowski ................................ 9
Konkurs literacki dla młodzieży
„Troszczę się o życie” ....................... 18
Wiersze .................................................. 10
Konkurs plastyczny dla dzieci
i młodzieży
„Troszczę się o życie” ...................... 19
Z zapisków kapelana - Ks. Tadeusz ......... 3
Nikt nie zna drogi, którą ty masz
przed sobą - Urlich Schaffer ............. 11
Moja walka z rakiem (cz. IV)
- Zygfryda Coner ............................... 11
22
Akademia Walki z Rakiem ................... 20
Wydarzenia ........................................... 21
PALIUM
NR 5 (14)