Recenzje książek

Transkrypt

Recenzje książek
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
-1-
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
- Spis treści Od redakcji
Wszystkiego co najlepsze na nowej drodze życia!
Temat numeru: Nowe formy uzależnień
Czym jest uzależnienie? (Sławomir Zatwardnicki)
Rodzaje uzależnień (Sławomir Zatwardnicki)
Nowe formy uzależnienia (Sławomir Zatwardnicki)
Kilka sposobów walki z lekkim uzależnieniem (Agnieszka Kasperczyk-Bac)
Rozmowa Tolle
Dziecko bawi się czytaniem… podobnie jak dorośli – z dr Justyną Truskolaską, autorką
publikacji Wychować miłośnika książki, czyli czytelnictwo i okolice rozmawia Sylwia Boguta.
Felietony
Czy jako naród w 95% ochrzczony wierzymy w Boga? (ks. Jerzy Szymik)
W duchu Świąt Paschalnych(Paweł Pomianek)
Chłopaki nie klęczą(Sławomir Zatwardnicki)
Przypadek demokracji(Igor Belczewski)
Recenzje (luty–marzec 2008)
Wstrząsająca prawda o prostytucji (Paweł Pomianek)
Recenzja książki: Kobieta nie jest grzechem. Z siostrą Anną Bałchan o problemie prostytucji i nie
tylko rozmawia Katarzyna Wiśniewska
Diabelska korespondencja (Anna Kuźniar)
Recenzja książki: E-maile z piekła
Niezwykłe życie Apostołki Bożego Miłosierdzia (Agnieszka Gromadzka)
Recenzja książki: Święta Faustyna i Miłosierdzie Boże
Nadzieja odgania od nas lęk (Justyna Królak)
Recenzja książki: Arcykapłan
Gniew – mój przyjaciel (Joanna Wardach)
Recenzja książki: Każdy czasem wpada w gniew
-2-
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Pomiędzy lalką a osobą myślącą (Joanna Wiśniewska)
Recenzja książki: Jak ujarzmić małą czarownicę
Tyle razy odchodzisz… (Anna Kuźniar)
Recenzja książki: Powrót
Duchowość dla zabieganych (Justyna Królak)
Recenzja książki: Uczynić wszystko nowe
Małżeństwo jako wspólna droga (Sylwia Boguta)
Recenzja książki: Wzrastajmy razem
Spotkanie z Bogiem czy terapia? (Krzysztof Pilch)
Recenzja książki: Wina, grzech, przebaczenie
Działy tematyczne
Kultura: Kolejny krok ku rewolucji (Michał Wolski)
Życie duchowe: Sumienie skrupulackie – czy jest wyjście? (Justyna Królak)
Zdrowie: Gimnastyka w czasie ciąży (Anna Kuźniar)
Podróże: Bieszczady (Agnieszka Kasperczyk-Bac)
Kulinaria: Jadalne muchomory (Anna Łabudzińska)
Wychowanie: Lęki wieku dziecięcego (Magdalena Dudziak)
Historia: Genealogia dla początkujących (Bartosz Pasela)
Skład Redakcji:
Redaktor naczelny: Paweł Pomianek ([email protected])
Zastępca Redaktora naczelnego: Anna Kuźniar ([email protected])
Dyrektor projektu: Paweł Królak ([email protected])
Stali felietoniści:
Ks. Jerzy Szymik
Sławomir Zatwardnicki
Igor Belczewski
Paweł Królak
Paweł Pomianek
Sekcja wywiadów:
Sylwia Boguta
Paweł Pomianek
Redaktorzy działów
tematycznych:
Michał Wolski (Kultura)
Justyna Królak (Życie duchowe)
Anna Kuźniar (Zdrowie)
Agnieszka Kasperczyk-Bac (Podróże)
Anna Łabudzińska (Kulinaria)
Magdalena Dudziak (Wychowanie)
Bartosz Pasela (Historia)
Stali Recenzenci Tolle.pl:
Małgorzata Bachman
Marika Bannach
Sylwia Boguta
-3-
Bartosz Buczacki
Katarzyna Dąbek
Emilia Fornalczyk
Agnieszka Gromadzka
Anna Hojnacka
Elżbieta Jasińska
Karolina Ludwiczak
Milena Mastalerek
Joanna Nowakowska
Krzysztof Pilch
Joanna Wardach
Joanna Wiśniewska
Anna Włodarczuk
Grzegorz Zawadzki
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Drodzy Czytelnicy!
Paweł Pomianek
Uzależnienia to coraz bardziej powszechny problem
otaczającej rzeczywistości. Obok dawnych, klasycznych
rodzajów pojawiły się w ostatnich dzisięcioleciach ich nowe
– równie niebezpieczne – a dodatkowo powszechnie
deprecjonowane formy.
Owe nowe formy uzależnień są określane wspólnym terminem
new addictions. Najpopularniejsze z nich to – wymieniając za
Sławkiem Zatwardnickim – uzależnienia od gier hazardowych, internetu, telefonu
komórkowego, zakupów, pracy, seksu, jedzenia, a nawet więzi emocjonalnych. Jak
podkreśla autor artykułu, niepokojące jest to, że „przedmiot tych nowych form
uzależnień najczęściej jest akceptowany społecznie”.
redaktor naczelny
Zresztą w moim odczuciu również większość klasycznych uzależnień jest
akceptowana społecznie. Wystarczy tu podać przykład nikotynizmu. Rzadko zdarza
nam się napominać swoich bliskich czy znajomych, że powinni podjąć walkę w celu
pokonania nałogu. Podobnie jest z lekkim uzależnieniem od alkoholu (np. gdy ktoś
codziennie potrzebuje przez snem wypić piwo czy walnąć sobie kielicha), nie
mówiąc już o tym, że ktoś, kto nigdy się nie upija jest powszechnie uznawany za
dziwaka.
Podejmując ten trudny i rozległy temat w naszym Biuletynie nie mieliśmy ambicji,
by opracować go dogłębnie, bowiem forma naszego Tematu numeru pozwala jedynie
na jego zarysowanie czy raptem zwrócenie nań uwagi. Uważamy jednak, że będzie
cennym przypomnienie sobie, czym ogólnie są uzależnienia, jak możemy je
sklasyfikować oraz w jaki sposób możemy walczyć przynajmniej z lżejszymi
formami uzależnienia (w trudniejszych przypadkach należy udać się do specjalisty).
Szczególnie polecam jednak artykuł o nowych formach uzależnień, gdyż często w
życiu codziennym możemy nawet nie zdawać sobie sprawy, że ktoś z naszych
bliskich wpadł w nałóg i potrzebuje być może rozważnego wsparcia z naszej strony.
Poza tym w naszym Biuletynie bardzo szczególny wywiad z Justyną Truskolaską,
autorką książki Jak wychować miłośnika książki, będącą pierwszą publikacją, nad którą
objęliśmy nasz patronat. Polecam również recenzje, które publikowaliśmy w Tolle.pl
w lutym i marcu bieżącego roku. Nade wszystko zachęcam do zapoznania się z
recenzją książki o prostytutkach, bowiem wywiad-rzeka z siostą Anną Bałchan robi
na Czytelniku piorunujące wrażenie i niszczy wiele szkodliwych stereotypów. W
dziale Kultura tym razem Michał Wolski dotyka tematu muzycznego, co jest swego
rodzaju nowością. Zachęcam też do odwiedzenia działów Zdrowie oraz Kulinaria,
gdyż znalazły one swoje miejsce w naszym Biuletynie już po raz ostatni. A zatem
tolle et lege, Drogi Czytelniku!
-4-
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Życzymy wszystkiego co najlepsze
na nowej drodze życia!
W sobotę 29 marca br. w kościele
pw. Miłosierdzia Bożego w Kraśniku
redaktorka naszego serwisu
Sylwia Boguta i Jan Pikula
zawarli przed Bogiem sakramentalny
związek małżeński
Sylwio, Janie!
Życzymy Wam, by ta Miłość, którą sobie
ślubowaliście była Waszą siłą do kroczenia
przez życie i pokonywania wszelkich
trudności. Spełniajcie się na każdej jej
płaszczyźnie a każdy dzień niech przynosi
poczucie coraz głębszej jedności i wspólnego
szczęścia. Niech Pan Was prowadzi i obficie udziela swoich łask!
Życzy Redakcja Tolle et lege
Fot. Michał Mazik
PS: W niniejszym numerze
Sylwia Pikula występuje
jeszcze pod swoim starym
nazwiskiem, ponieważ
wywiad z p. Truskolaską
przeprowadziła jeszcze
przed zawarciem związku
małżeńskiego.
-5-
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
TEMAT NUMERU
NOWE FORMY UZALEŻNIEŃ
Czym jest uzależnienie?
SŁAWOMIR ZATWARDNICKI
Lekarze twierdzą, że to choroba. Społeczeństwo uważa osoby
uzależnione za słabe, pozbawione charakteru i silnej woli (bo
przecież gdyby tylko chciały, wyszłyby z nałogu), może nawet upadłe. Warto
przypatrzeć się bliżej problemowi uzależnienia.
Trudno podać definicję uzależnienia, ponieważ jest to zjawisko złożone. Na
poziomie behawioralnym uzależnienie zostanie zaobserwowane jako poszukiwanie
pewnych substancji czy powtarzanie określonych zachowań. Przy czym osoba
uzależniona będzie tak pochłonięta swoim uzależnieniem, bez którego nie może się
-6-
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
obejść, że zaniedba wszystko, co pozostaje poza uzależnieniem (w tym nawet relacje
uczuciowe, nie wspominając o pracy zawodowej itp.).
Myliłby się ten, kto chciałby rozpatrywać
Osoba uzależniona będzie tak
problem uzależnienia jako wynik tylko i
pochłonięta swoim uzależnieniem,
wyłącznie chemicznych i fizjologicznych
właściwości uzależniających jakiejś subbez którego nie może się obejść, że
stancji. Według Rigliano nie można pomizaniedba wszystko, co pozostaje
nąć relacji zachodzącej pomiędzy podmiopoza uzależnieniem (w tym nawet
tem a przedmiotem uzależnienia oraz
relacje uczuciowe, nie wspominając
kontekstem, w jakim funkcjonują. Chodzi o
o pracy zawodowej itp.).
to, że skutki sięgnięcia po substancję uzależniającą oddziałują na jego przyczyny, zmieniając na przykład samopostrzeganie
osoby, która po nią sięgnęła. W rezultacie osoba taka łatwiej sięgnie po tę substancję
następnym razem. Na podstawie takiej obserwacji Bateson sformułował definicję
uzależnienia, według której jest ono rezultatem zarówno mocy uzależniającej danej
substancji oraz mocy, jaką osoba sięgająca po taką substancję jest skłonna jej
przypisywać.
Podobnie w przypadku zachowań czy relacji przedmiot uzależnienia oddziałuje na
psychikę podmiotu. Osoba na skutek sięgnięcia po przedmiot uzależnienia
doświadcza zaspokojenia pewnej potrzeby i to subiektywnie przeżywane
doświadczenie ocenia jako pozytywne. Prowadzi to do tego, że stopniowo zmniejsza
się możliwość wyboru – osoba skłonna będzie sięgać po to, co zdaje się zaspokajać jej
potrzeby. Nawet jeżeli obiektywnie jej życie będzie się walić w gruzy, subiektywne
uczucie najczęściej jednak weźmie górę. Nie od razu, ale po jakimś czasie okazuje się,
że człowiek jest uzależniony. Wtedy pomimo zrozumienia (o które wcale nie jest tak
łatwo!), że szkodzi sobie i innym, nie potrafi on już kontrolować swojego zachowania
i nie panuje nad nałogiem.
Uzależniona osoba przechodzi przez dwa etapy: pierwszy, zwany aktywnym, polega
na poszukiwaniu i oczekiwaniu przyjemności (np. słodyczy, seksu), a drugi,
nazywany pasywnym, jest etapem zaspokojenia (stan po zjedzeniu słodyczy, stan po
orgazmie). Ta druga faza podlega tak zwanej habituacji. Habituacja (przywykanie)
jest to zjawisko neurologiczne, które polega na tym, że odpowiedź układu
nerwowego w przypadku wielokrotnego występowania tego samego bodźca jest
-7-
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
coraz mniejsza. To naturalny odruch organizmu wszczepiony nam przez Stwórcę;
gdyby nie habituacja, nawet jedzenie i seks mogłyby zrobić nam krzywdę.
Wyjątkiem są narkotyki, które właściwie nie podlegają zjawisku habituacji, a
dodatkowo uczulają mózg na oczekiwanie przyjemności. Di Chiara uważa, że
przyjemność oczekiwana jest dużo większa od uzyskiwanej, w związku z czym
następuje wzrost napięcia spowodowany różnicą pomiędzy oczekiwaniem a
zaspokojeniem, a to z kolei prowadzi do obsesji brania i uzależnienia.
Sławomir Zatwardnicki
Źródła:
C. Guerreschi, Nowe uzależnienia, Kraków 2006.
http://www.plop.com.pl.
http://www.narkomania.akcjasos.pl.
http://pl.wikipedia.org.
http://www.psychologia.edu.pl.
***
Rodzaje uzależnień
SŁAWOMIR ZATWARDNICKI
Uzależnienie charakteryzuje się silnym, trudnym do opanowania
pociągiem do zażywania jakiejś substancji (alkohol, narkotyki),
która zmienia świadomość, a którą przyjmuje się bez względu na destrukcyjne
skutki psychosomatyczne, społeczne, a nawet duchowe. Taki rodzaj uzależnienia
nazywany jest fizjologicznym (ang. physiological dependence) lub fizycznym.
Większość substancji, których używanie prowadzi do uzależnienia fizjologicznego,
jest powszechnie znana, ale może warto je wymienić: nikotyna, alkohol etylowy,
opioidy (heroina, morfina, metadon), barbiturany, steroidy.
Ciekawe są cechy uzależnienia tego rodzaju:
-8-
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
➢
➢
➢
➢
➢
potrzeba coraz większych dawek środka uzależniaWyróżniamy
jącego (ponieważ obniża się poziom przyjemności,
uzależnienia
który jest przez niego dostarczany);
środka tego używa się kompulsywnie (czyli nie
fizjologiczne,
mogąc nie ulec wewnętrznemu przymusowi);
psychiczne oraz
maleje siła woli, rozwija się za to talent do
społeczne.
samousprawiedliwiania się;
nawet po długim okresie abstynencji utrzymuje się obsesja sięgania po środek
uzależniający;
postawienie środka w centrum życia, które powoduje stopniową utratę
zainteresowania innymi, niezwiązanymi z uzależnieniem, sprawami czy
ludźmi.
Ale można definicje uzależnienia rozszerzyć, ponieważ osoba uzależniona może
doświadczać przymusu wewnętrznego nie tylko do zażywania substancji, ale też do
wykonywania pewnej czynności. Uzależnienie psychiczne, zwane również
psychologicznym (ang. psychological dependence), mieścić będzie w sobie nabytą silną
potrzebę zarówno wykonania jakiejś czynności, jak i zażycia jakiejś substancji
(można bowiem uzależnić się psychicznie od substancji chemicznej).
Do uzależnień psychicznych możemy zaliczyć takie jak: praca, internet, telewizor,
hazard, gry komputerowe, kupowanie, jedzenie (w tym słodycze), seks (w tym
masturbacja), nadmierna troska o wygląd fizyczny.
W przypadku uzależnienia fizjologicznego dla odczucia ulgi nałogowiec potrzebuje
zażyć substancję, a w przypadku abstynencji – pojawiają się objawy nazwane
zespołem abstynencyjnym. Mogą to być objawy zarówno psychiczne (na przykład
bezsenność), jak i fizyczne (na przykład bóle, biegunki, wymioty, drżenie). W
przeciwieństwie do fizjologicznego w psychicznym uzależnieniu nie będzie tak
poważnych fizjologicznych objawów abstynencji. I w jednym, i w drugim przypadku
nałogowiec pomimo negatywnych skutków nałogu nie potrafi jednak z nim zerwać.
Można jeszcze wyróżnić kolejny rodzaj uzależnienia. Kiedy mamy do czynienia z
uzależnieniem od grupy, które powoduje, że członek takiej grupy dostosowuje swoje
zachowanie do tego, jakie wykazują inni członkowie grupy, możemy mówić o
uzależnieniu społecznym (socjologicznym). Takie uzależnienie może również
-9-
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
prowadzić do tego, że osoba uzależniona sięgać będzie po substancje uzależniające,
które pozwalają jej odnaleźć się wśród innych członków grupy.
Sławomir Zatwardnicki
Źródła:
http://www.plop.com.pl.
http://www.narkomania.akcjasos.pl.
http://pl.wikipedia.org.
http://www.psychologia.edu.pl.
***
Nowe formy uzależnienia
SŁAWOMIR ZATWARDNICKI
W języku angielskim występują dwa słowa: addiction i
dependence. Uzależnienia można bowiem podzielić na te, w
których organizm domaga się jakiejś substancji – będą to uzależnienia fizyczne i
chemiczne (dependence) oraz te zmuszające uzależnionego do szukania przedmiotu
uzależnienia, którym nie jest środek chemiczny, a bez którego życie
uzależnionego traci sens – będą to uzależnienia psychologiczne (addiction).
Te ostatnie uzależnienia, w których substancje chemiczne nie odgrywają żadnej roli,
występują powszechnie w dzisiejszym społeczeństwie. Należą do tych new addictions
uzależnienia od: gier hazardowych, internetu, telefonu komórkowego, zakupów,
pracy, seksu, jedzenia, więzi emocjonalnych. Ciekawe jest to, że przedmiot tych
nowych form uzależnień najczęściej jest akceptowany społecznie. Wystarczy tu
podać przykład pracoholika, który jest postrzegany przez innych (a tym bardziej
przez swojego przełożonego) za osobę ambitną i godną naśladowania.
Alfonso-Fernandez podzielił uzależnienia na dwie grupy: społeczne lub legalne oraz
antyspołeczne lub nielegalne. Do pierwszej grupy należą uzależnienia od używek
legalnych (alkohol, nikotyna, leki) oraz zachowań społecznie akceptowanych
(jedzenie, praca, zakupy, telewizja). Druga grupa obejmuje uzależnienia od
- 10 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
narkotyków oraz zachowań nielegalnych (kradzieże, gwałty itp.). Podkreśla on, że
nowe formy uzależnień pojawiły się we współczesnym społeczeństwie, w którym
dąży się do natychmiastowego zaspokojenia pragnień, a środki do ich zaspokojenia
są w każdej chwili dostępne.
Addiction i dependence nie muszą się ze
Uzależnienia, w których substancje
sobą łączyć. Na przykład uzależnienie
chemiczne nie odgrywają żadnej roli,
od tytoniu jest uzależnieniem typowo
występują powszechnie w dzisiejszym
fizycznym (organizm domaga się subspołeczeństwie. Należą do tych new
stancji chemicznej), które pomimo tego,
addictions uzależnienia od: gier
że powoduje również uzależnienie psyhazardowych, internetu, telefonu
chologiczne, wcale nie musi prowadzić
do działań nielegalnych czy zachowań komórkowego, zakupów, pracy, seksu,
jedzenia, więzi emocjonalnych.
antyspołecznych. Z drugiej strony nowe
formy uzależnień, w których podmiot
uzależnia się od jakiejś czynności czy zachowania, nie musi prowadzić do uzależnienia fizycznego. Addiction będzie w takim wypadku funkcjonował bez dependence,
ograniczając się do potrzeby wykonywania pewnej czynności.
Warto podkreślić, że nowe formy uzależnień to uzależnienia od czynności, które
same w sobie nie tylko, że nie są złe, ale wręcz przeciwnie – są dobre i pożyteczne.
Problem uzależnienia pojawia się dopiero wtedy, kiedy ktoś nie potrafi już
zapanować nad swoją skłonnością do wykonywania pewnego rodzaju czynności czy
zachowania, a przedmiot swojego uzależnienia stawia ponad wszystkim innym.
Wtedy jest gotów zaniedbać inne sfery życia, byle tylko zaspokoić swoje pragnienie.
New addiction jest w stanie doprowadzić życie uzależnionego do takiej samej ruiny,
jak w przypadku każdego innego uzależnienia. Warto sprawdzić, czy nie jest się
uzależnionym od coraz powszechniej spotykanych new addictions. Nawet jeżeli nie
jest to jeszcze uzależnienie tak silne, żeby od razu zburzyć całe dotychczasowe życie,
na pewno wpływa ono negatywnie na uzależnionego i te osoby, które są w jego
otoczeniu (w tym jego rodzinę).
Sławomir Zatwardnicki
Źródła:
Cesare Guerreschi, Nowe uzależnienia, Kraków 2006.
- 11 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Kilka sposobów walki z lekkim
uzależnieniem
AGNIESZKA KASPERCZYK-BAC
Uzależnienie możemy zdefiniować jako bardzo silną potrzebę zażywania jakiejś
substancji bądź wykonywania jakiejś czynności. Początkowo mało, a z upływem
czasu coraz więcej i więcej…
Uzależnienia podzielić można na fizjologiczne oraz psychiczne. Najczęściej spotyka
się ludzi uzależnionych fizjologicznie, na przykład od: nikotyny, alkoholu, opioidów,
czyli heroiny i morfiny, leków nasennych oraz steroidów zwanych potocznie
sterydami. Uzależnieniem psychicznym można nazwać ciągłe dążenie do na
przykład oglądania telewizji, grania na komputerze, robienia zakupów, pracy,
jedzenia oraz wielu innych.
Niestety, zarówno uzależnienie fizjologiczne, jak i psychiczne niszczy organizm, a
walka z nim jest ciężka i długa. Często człowiek przegrywa, ale jeśli ma wolę walki
o własne zdrowie, a nawet życie, potrafi podołać i podnieść się z dołka. Potrafi
walczyć i wygrywa… Początkowo jest to walka z
Pierwszym krokiem walki
własnymi słabościami. Niestety, jeśli nie zostaną
one wcześnie zauważone, przeradzają się w
z uzależnieniem jest samo
przyznanie się przed samym uzależnienie, z którego szpon ciężko jest się
wyrwać. Zawsze jednak należy mieć nadzieję,
sobą, że ma się problem.
trzeba walczyć i nigdy nie dawać za wygraną.
Problem, z którym walka
częstokroć będzie wymagała
Pierwszym krokiem walki z uzależnieniem jest
samo przyznanie się przed samym sobą, że ma
wsparcia innych osób.
się problem. Problem, z którym walka częstokroć
będzie wymagała wsparcia innych osób. Często nie wystarczy samozaparcie, aby
wyjść z nałogu, ale uświadomienie sobie faktu, iż jest się uzależnionym, to duży krok
naprzód. Potrzeba teraz mocnej wiary w siebie i ogromnej chęci życia.
Często ludzie uzależnieni potrzebują rozmowy z kimś bliskim, ale bywa i tak, że nie
potrafią szczerze rozmawiać z najbliższymi, natomiast zbawienna jest dla nich
- 12 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
rozmowa z całkiem obcą osobą. Po szczerej „spowiedzi” można spróbować walczyć
samemu. Należy wtedy rozpocząć życie od nowa. Co to znaczy? Znaczy to, iż należy
pozbyć się z domu wszystkich rzeczy, które mogą przypominać o nałogu, wszystkie,
które mogą się łączyć bezpośrednio lub pośrednio z uzależnieniem. Mogą to na
przykład być wszystkie popielniczki i papierosy, jeśli ktoś chce rzucić palenie. Dla
osoby uzależnionej od alkoholu mogą to być puste lub pełne butelki zawierające
procentowe trunki, kieliszki, lampki na wino lub inne.
Bardzo ważną rzeczą jest organizacja czasu oraz sposobu walki z nałogiem. Należy
dobrze zaplanować swój dzień. Odwiedzane miejsca nie mogą wywoływać chęci np.
zapalenia papierosa. Przy największej chwili słabości można przykładowo zjeść
czekoladkę lub zająć czymś uwagę (dobry film, spacer, książka). Warto też
nagradzać się za każdorazową wygraną bitwę, gdyż pomoże to wygrać wojnę z
nałogiem.
Jeśli jednak wszystkie podejmowane próby kończą się klęską, należy zwrócić się po
pomoc do kogoś doświadczonego. Istnieje wielu psychologów zajmujących się
takimi problemami. Również specjalne ośrodki nigdy nie odmówią pomocy. Ważne
jest tylko, aby zdecydować się sięgnąć po taką pomoc.
Agnieszka Kasperczyk-Bac
Polecamy znakomite książki dotyczące uzależnień:
Gry komputerowe, Internet i telewizja
Nessia Laniado, Gianfilippo Pietra
http://www.tolle.pl/pozycja/gry-komputerowe-internet-i-telewizja
Dzieci, alkohol, narkotyki. Przewodnik dla rodziców
Ruth Maxwell
http://www.tolle.pl/pozycja/dzieci-alkohol-narkotyki
- 13 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Zagrożeni alkoholem, chronieni miłością
Ks. Marek Dziewiecki
http://www.tolle.pl/pozycja/zagrozeni-alkoholem-chronieni-miloscia
Betania – droga nadziei. Nie tylko dla uzależnionych
Ewa Nocoń
http://www.tolle.pl/pozycja/betania
Praca
Ks. Mirosław Kalinowski, Iwona Czuma, Małgorzata Kuć
http://www.tolle.pl/pozycja/praca
Zobacz więcej
Wróć do spisu treści
***
Przeczytaj rozmowę z Justyną Truskolaską
Skocz do felietonów
Przejdź do recenzji
Zejdź do działu „Kultura”
- 14 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
ROZMOWA TOLLE
Dziecko bawi się czytaniem…
podobnie jak dorośli
Z DR JUSTYNĄ TRUSKOLASKĄ, AUTORKĄ PUBLIKACJI
„WYCHOWAĆ MIŁOŚNIKA KSIĄŻKI, CZYLI CZYTELNICTWO
I OKOLICE”
ROZMAWIA
SYLWIA BOGUTA.
Sylwia Boguta: W swojej publikacji pisze Pani o
wychowywaniu „miłośnika książki”. Na początek zadam więc pytanie o czynione przez Panią
rozróżnienie między „molem książkowym” a
„miłośnikiem książki”.
Justyna Truskolaska: Mól książkowy to moim
zdaniem człowiek, który żyje tylko książkami i brakuje mu szerszego uczestnictwa w
życiu. Kojarzy się nam to z „zasuszonym molem książkowym”, prawda? A więc
osobą, która nie wychodzi ze swojego ukochanego, domowego, nieco zakurzonego
zacisza. Bardzo wygodnego zresztą. Miłośnik książek natomiast kocha książki, ale
nie tylko. Chciałoby się tutaj odwołać do realizacji ideału starożytnych Greków
„kalos kai agathos” (piękny i dobry) – człowiek wszechstronny, nie tylko „intelekt na
chudych nóżkach”. Człowiek odważny, który czyta książki dla wiedzy i piękna,
które mogą wnieść w jego życie. „Mól” uwielbia książki, ale boi się lub mu się nie
chce wyjść poza nie.
– Jaką zasadniczą rolę spełnia według Pani kontakt z książką u dzieci małych, a
jaką u nastolatków?
- 15 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
– Małe dzieci są przeważnie czytelnikami biernymi – słuchają książek, które czytają
im dorośli. Dla nich więc kontakt z książka oznacza przede wszystkim możliwość
bliskiego kontaktu z osobą znaczącą, np. matką, ojcem, czasami starszym
rodzeństwem (co obserwuję ostatnio u
Wpływ książki polega na stymulacji
siebie w domu: moja córka czyta swoje
rozwoju dziecka przede wszystkim
opowiadania młodszemu o 8 lat bratu –
na płaszczyźnie intelektualnej. Nie
jestem zaskoczona). Przełożenie jest prosposób tu przecenić roli książek –
ste: kocham mamę – kocham książkę (skorozwój słownictwa, umiejętności
ro mama mi czyta).
odpowiedniego wyrażania się, a
Natomiast starsze dzieci – zwraca na to
przede wszystkim poznawanie
uwagę Joanna Papuzińska – tworzą swój
świata – przyrodniczego,
odrębny świat i czytając chcą właśnie –
społecznego, historii itp.
odwrotnie niż maluchy – uciec od kontaktu, zamknąć się. Chcą być samodzielne, same dokonywać również wyborów
czytelniczych. Przebywają w swoim świecie i nie lubią, jak ktoś do niego wchodzi,
chyba że zaproszony.
– W swojej publikacji podkreśla Pani przede wszystkim wpływ psychiczny
książki na dzieci. Czy może Pani to rozwinąć?
– O tym napisano tomy. Ten wpływ polega na stymulacji rozwoju dziecka przede
wszystkim na płaszczyźnie intelektualnej. Nie sposób tu przecenić roli książek –
rozwój słownictwa, umiejętności odpowiedniego do sytuacji wyrażania się, a przede
wszystkim poznawanie świata – przyrodniczego, społecznego, historii itp. To jest
oczywiste. Lektura może jednak również pomóc w kształtowaniu rozwoju
emocjonalno-społecznego dziecka. Identyfikacja z bohaterem pozwala interioryzować jego postawy, preferowane przez niego wartości. Dziecko chce być takie, jak jego
ukochany bohater. Książka pozwala też poznać odczucia innych ludzi, co rozwija
empatię, ułatwia stosunki z innymi.
– W jaki sposób najlepiej wprowadzać w świat literatury dzieci najmłodsze?
– Pisałam o tym właśnie w mojej książce, opisując tam metodę „kroków
czytelniczych”. Po prostu czytać dzieciom od najmłodszych lat, ale odpowiednio
dobrane lektury i w odpowiednich okolicznościach i czasie. U małych dzieci w 1-2
roku życia kontakt z literaturą dziecięcą może ograniczać się do piosenek, kołysanek
- 16 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
śpiewanych przez mamę lub tatę. Do wyliczanek i wierszyków towarzyszących z
reguły zabawom „paluszkowym” (np. „idzie kominiarz po drabinie” itp) lub
baraszkowaniu („jedzie sobie pan, na koniku sam” itp) oraz do kontaktu z
obrazkiem komentowanym przez dorosłego i dziecko w swobodnej rozmowie.
Dopiero potem przechodzimy do krótkich, odpowiednio dobranych tekstów, którym
na początku towarzyszyć powinna jeszcze ilustracja bądź zabawa i ruch.
– Od kiedy rodzice powinni zaczynać uczyć dziecko czytania. Jak i kiedy to robić,
by nie odbierać mu zbyt wcześnie dzieciństwa?
– Uczyć dziecko czytania, w sensie nabywania umiejętności technicznej? Od tego jest
szkoła. Rodzice mają tylko nauczyć dziecko kochać książki. Sam proces czytania to
sprawa drugorzędna. Jeśli dziecko chce to robić wcześniej (przed pójściem do
zerówki), samo się nauczy. Jeśli prosi nas o pomoc, o informacje na temat liter – ich
kształtu i dźwięku głosek – ostatecznie można mu pomóc. Ale tylko wtedy, kiedy
samo się do tego garnie, chce tego. Wtedy można to traktować jak zabawę i
pokazywać mu coś, co wzbudza jego ciekawość. Jeśli dziecko nie chce, nie ma
potrzeby uczyć je czytania, zanim pójdzie do klasy zerowej. Tam się nauczy.
Współczesne metody nauki czytania są naprawdę niezłe. Oczywiście, nasze dziecko
może być tym, które ma trudności w nauce czytania, ale to jest szerszy temat, który
dość szczegółowo omówiłam w książce. Za mało tu miejsca, żeby w miarę
wyczerpująco go tutaj rozwinąć.
– Czy zawsze udaje się wychować „miłośnika książki”, czy są takie cechy dziecka,
warunki, które utrudniają to?
– Nie prowadziłam na ten temat badań, ani nie widziałam jakichkolwiek badań,
które by na to pytanie odpowiadały. Sądząc z obserwacji każde dziecko można
wychować na miłośnika książki pod warunkiem, że jest to jeszcze małe dziecko i ma
koło siebie osoby, które je kochają. U dzieci w wieku szkolnym może to być już nieco
trudniejsze, jeśli nie ma nawyku kontaktu z literaturą, ale... podjęłabym się takiego
zadania również w stosunku do dzieci starszych. Nie sądzę, żeby w dziecku istniały
jakieś cechy, które to uniemożliwiają.
– Czy zapracowanemu, mało czytającemu rodzicowi uda się kiedykolwiek
wychować „miłośnika książki”?
- 17 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
– Jeśli sam mało czyta, to wątpię. Chyba, że dziecko tym „bakcylem” czytania zarazi
ktoś inny albo też samo się wychowa, to się zdarza. Natomiast rodzic zapracowany,
jeśli tylko prezentuje odpowiednie wzorce (czyta sam i dziecku) ma duże szanse.
Mimo zapracowania może czytać dziecku choć 10-15 minut dziennie. A jeśli będzie
się zmieniał w tym z mężem czy żoną, to nie zajmie mu to niewiele czasu, a osiągnie
efekty. Nie chodzi tu przecież o długość jednorazowego czytania, ale raczej o
częstotliwość – najlepiej codziennie.
– Jaki wpływ mają media na
nasze czytelnictwo?
Rodzice mają tylko nauczyć dziecko
kochać książki. Sam proces czytania
to sprawa drugorzędna.
– Telewizja zabiera czas, odciąga
od wykonywania wielu pożytecznych czynności. Jednak dawkowana rozsądnie nie
musi stanowić wielkiego zagrożenia. Natomiast – jak wynika z moich badań –
komputer tylko w nielicznych przypadkach jest konkurencją dla książki (kilka
procent badanych przez mnie dzieci, głównie chłopców). Jeśli dziecko pochodzi z
domu o dość wysokiej kulturze pedagogicznej, jest nauczone korzystania ze
wszystkich nowoczesnych mediów – książki, komputera, czasopisma, telewizji czy
radia. Nie mówiąc o tym, że dziecko czy młody człowiek może korzystać z
komputera właśnie do czytania. Ale należy – moim zdaniem – kontrolować
korzystanie przez dzieci i młodzież z mediów.
– Czasami ciężko jest znaleźć kompromis między upodobaniami dziecka a
literaturą, która niesie ze sobą jakieś wartości. Jak to zrobić?
– Kiedy czyta się małemu dziecku, w dużym stopniu wyrabia się jego gust
czytelniczy. Natomiast jeżeli starsze już, a nawet nastolatek czyta coś, co nam się nie
podoba, to można jedynie porozmawiać. Ich gusty mają jeszcze prawo być
niedojrzałe, dopiero się kształtują. Nie sądzę, by był sens zabraniać czy narzucać –
raczej dyskutować. Zresztą książka, czasopismo to również rozrywka, nie musi być
strasznie mądra i pouczająca. Dziecko bawi się czytaniem – podobnie jak dorośli. To
ma mu sprawiać przyjemność.
– Pisze Pani o książkach, które z powodzeniem mogą czytać zarówno dorośli, jak i
dzieci, jest nią np. Kalewala. Jakie książki są jeszcze godne polecenia? Jakie są
cechy takich „uniwersalnych” książek?
- 18 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
– Przede wszystkich – walka dobra ze złem. To zawsze „bierze” czytelników. I
humor, żart. Nawet jeśli dorośli lubią nieco bardziej dojrzałą formę wyrazu, to ten
wątek zawsze jest popularny. Żeby czytać z dzieckiem na tej samej płaszczyźnie,
trzeba tylko dobrać formę interesującą dla dziecka i dorosłego. Myślę, że mama czy
tata w kontakcie ze swoim dzieckiem muszą również stać się trochę dziećmi i
dostosować do nich swój gust. Ale jednocześnie nie rezygnować z tego, co się lubi –
postarać się, żeby dziecko też się trochę „podciągnęło”. Takie czytanie nie może być
nudne dla żadnej ze stron. Każdy musi więc wybrać to, co lubi on i jego dziecko. Ja
czytałam moim dzieciom Muminki, wiersze Brzechwy i Tuwima – kiedy miały kilka
lat, Mikołajka – kiedy były trochę starsze, książki Juliusza Verne, Anię z Zielonego
Wzgórza i pozostałe części tej serii, książki o Przygodach Tomka Wilmowskiego,
Harrego Pottera, serię o Narnii, ale oczywiście również Sienkiewicza oraz Pana
Tadeusza (słuchały i lubią!) i wiele innych. Najbardziej lubimy czytać serie, bo można
„wżyć się” w przygody bohatera i zżyć się z nim.
– Jak według Pani można tłumaczyć niechęć młodzieży do lektur szkolnych? Czy
ma na to wpływ domowe, czytelnicze wychowanie?
– Oczywiście, przede wszystkim jest to efekt wychowania domowego do
czytelnictwa. Te dzieci, które lubią czytać sięgną również po lektury, choćby z
ciekawości. Mają jednak prawo jedne lektury lubić mniej, a inne bardziej – to chyba
normalne.
– Pisze Pani o tym, że literatura nie może oddalać od rzeczywistości. Książka może
być rodzajem ucieczki od problemów w domu. Co jeszcze może popychać dziecko
do zamknięcia się w tym „literackim świecie”?
– Myślę, że brak udanego życia poza tym światem. Głównie może brak dobrych
kontaktów z rodziną i rówieśnikami. Jeśli dziecko ma satysfakcjonujące kontakty z
kimkolwiek bliskim, to część czasu poświęci tym osobom... i już jest w „realu”.
– Co w takim razie rodzic może zrobić, kiedy widzi, że dziecko zamyka się w
świecie literatury?
– Na początek słuchać, co ono ma do powiedzenia, np. na temat książek, które czyta,
a nawet czegokolwiek. Chodzi o złapanie z nim kontaktu i orientację w jego
zainteresowaniach. Potem trzeba, by wyłapać propozycje dziecka związane z życiem
- 19 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
pozaksiążkowym. Jeśli został nawiązany kontakt, to one się pojawią. Wówczas
należy podjąć te propozycje, a więc nie odciągać, zabraniać, tłumaczyć i
perswadować, bo to może mieć odwrotny skutek. Ale otworzyć się i słuchać (a to
znaczy dosłownie: przestać gadać, co dla nas, rodziców jest dość trudne).
– Chciałam spytać, jak wyglądała Pani przygoda z książką. Czy od dzieciństwa
była Pani „molem książkowym” czy te zainteresowania się stopniowo rozwijały i
co miało na to wpływ?
– Moja mama mi czytała, a jej czytała jej
Sądząc z obserwacji każde dziecko
mama i tata, a teraz ja czytam moim dzieciom. Czasami byłam molem książkowym,
można wychować na miłośnika
ale wtedy mama brała mnie na sanki i jaksiążki pod warunkiem, że jest to
koś z tego „wychodziłam”. Zresztą miałam
jeszcze małe dziecko i ma koło
masę koleżanek, życie towarzyskie... więc
siebie osoby, które je kochają. Nie
nie mogłam się zamknąć w książkach. No i
sądzę, żeby w dziecku istniały jakieś najbardziej w czytaniu przeszkadzały mi
cechy, które to uniemożliwiają.
studia (śmiech). Wtedy naprawdę nie miałam czasu. Jednak zadatki na „mola” mam,
bo zawsze muszę się pilnować i pamiętać czy nie czytam za dużo. Ale od
dzieciństwa uczulano mnie na to: „Czytasz sobie, a czy pomogłaś cioci...” – nigdy nie
było spokoju. No ale tak to jest w życiu, kiedy jest spokój, to jest nudno. Coś takiego
napisał kiedyś lord Baden-Powell.
– Ostatnie pytanie będzie dotyczyło Tolle et lege. Co Pani sądzi o naszej
inicjatywie?
– Jestem miło zaskoczona osobistym kontaktem Państwa z klientem – to jest
sympatyczne. No i bardzo podobają mi się zakładki. A serio… Przeglądając książki,
które Państwo oferujecie, wydaje się, że rzeczywiście są one specjalnie dobrane i
przebrane, a więc i godne polecenia. Już zaczęłam to sprawdzać osobiście i mam
nadzieję znaleźć w Tolle et lege sporo ciekawych lektur. Jedną nawet kupiłam mamie
na Dzień Matki. Druga – psychologia, Cialdini – jest wspólną lekturą moją i córki.
Muszę jednak poszukać jeszcze czegoś dla męża i synów.
Sam pomysł wywiadów też jest ciekawy. Bez tego nie wiedziałabym nawet, że
objęliście swoim patronatem moją książkę. Prawdopodobnie z innymi autorami
może być tak samo. Poprzez wywiady zyskuje się osobisty kontakt z Tolle et lege.
Zyskujecie Państwo w ten sposób zainteresowanie nowych osób, ponieważ
przybliżacie autorów do Czytelników i do samego Tolle.
- 20 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
- FELIETONY -
Czy jako naród w 95%
ochrzczony wierzymy
w Boga?
KS.
JERZY SZYMIK
…I w Jego objawienie się w Jezusie Chrystusie? Nie do końca potrafię
odpowiedzieć na to pytanie. Nie umiem bowiem odpowiadać na ten typ pytań
wtedy, kiedy są one jednoznacznie sformułowane w liczbie mnogiej: „czy jako
naród... wierzymy...”
Rozumiem, że sprawa wiary, tak jak i
Granica między wiarą i niewiarą
wielu innych istotnych osobowych aknie tyle przebiega między
tów człowieka ma (musi mieć) swój wynarodami, nawet nie pomiędzy
miar społeczny, wspólnotowy – ową
poszczególnymi ludźmi, co raczej
liczbę mnogą, a przynajmniej taki kontekst i takież zakotwiczenie. Jest to jedprzez serce człowieka.
nak przecież ostatecznie, u korzeni, sprawa wybitnie indywidualna. Pytanie o wiarę jest generalnie pytaniem o poszczególnego człowieka, o jego osobową relację z Bogiem w kontekście – owszem, tylko i aż –
społecznym, narodowym. A więc w wersji najbardziej podstawowej i najważniejszej
pytanie brzmi: czy jako człowiek ochrzczony wierzę w Boga i w Jego objawienie się
w Jezusie Chrystusie? A jeśli tak, to również: jaka jest moja wiara? I tu z większym
realizmem i sensem mogę odpowiadać: jest wielka, mała, chybotliwa, żarliwa,
krnąbrna, domagająca się nawrócenia...
W dziejach teologii zostało wypracowane rozróżnienie, które swoimi korzeniami
sięga św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu, a które przypomina w swoich
publikacjach biskup Stuttgartu, Walter Kasper. Chodzi o to, że w „wierzyć”
rozróżniamy potrójną treść: credere Deum – wierzyć, że Bóg jest, credere Deo – wierzyć
- 21 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Bogu, zaufać Mu, credere in Deum – ukierunkować się na Boga, powierzyć i oddać Mu
siebie, swoje życie, w jakiś (najgłębszy) sposób „zawiesić na Nim” swój los. To są
trzy komplementarne wymiary aktu i procesu wiary. Jestem przekonany, że każda
autentyczna i pełna wiara musi się składać z takich właśnie trzech wymiarówfaktorów. One się wzajemnie wspierają, uzupełniają i od siebie wzajemnie zależą.
Sprawa wiary jest więc sprawą skomplikowaną, przynajmniej w sferze jej
„mierzalności”. Zarówno w rzeczywistości indywidualnej, jak i narodowej te trzy
wymiary posiadają różne słabości, wszystkie wymagają nawrócenia. Mało:
nieustannego procesu nawracania. Niemniej tkanka wiary jest na tyle
skomplikowana, że diagnoza na temat stanu jej zdrowia wymyka się prostym
odpowiedziom, typu: wierzymy w Boga lub nie wierzymy, pokładamy ufność w
Objawieniu albo nie pokładamy itp. Bo wiara – jeszcze raz Kasper – „nie jest
zwykłym aktem rozumu (uważania za prawdę), woli (zaufania) albo uczucia, jest
raczej całościowym kształtem bycia i życiowym konceptem, który wszystkie te
ludzkie siły ujmuje i w siebie włączą”. Jest więc wiara obejmującą wszystko reakcją
człowieka na akcję samoobjawienia się Boga. Jako taka jest więc sprawą nieprostą, a
poszukując odpowiedzi na pytanie o jej stan – to moje głębokie przekonanie – należy
„reflektor” poszukiwań skierować na życie poszczególnego człowieka, na moje życie
– w końcu. Bowiem granica między wiarą i niewiarą nie tyle przebiega między
narodami, nawet nie pomiędzy poszczególnymi ludźmi, co raczej przez serce
człowieka. To przecież moje serce balansuje pomiędzy zabobonem i
hiperracjonalizacją, pomiędzy nieróbstwem (bo fałszywie pojęta ufność wobec Boga
to woda na młyn mojego lenistwa) i bezbożnym aktywizmem (bo moją żywą wiarę
nieustannie podgryza deizm), pomiędzy manicheizmem (nienawiść wobec „wcielenia” wiary to wcale nie tak rzadka pokusa, prowadząca do fałszywych
„uduchowień”) a ordynarnym materializmem...
Zdanie ostatnie na ten temat, myśl, która – ufam – może pomóc w
„zrównoważonym” poruszaniu się na indywidualno-społecznym pograniczu
problematyki wiary: nie wolno myśleć o jednostkowej indywidualizacji wiary w
sposób, który nie doceniałby jej wymiaru społeczno-narodowego; nie wolno o
„masowym” wymiarze wiary myśleć w sposób, który nie służyłby ostatecznie jej
sferze „intymnej”, osobowej, jednostkowej.
Co może w tym aspekcie zmienić przeżywany Wielki Jubileusz? Jubileusz może
wesprzeć moją (naszą) wiarę, przeżywaną tak w sferze indywidualnej, jak i
- 22 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
wspólnotowej, także narodowej. Uważam, że pomysł Ojca Świętego jest znakomity –
jeśli w ogóle wolno się tak wyrazić. Jest to zresztą idea oparta na myśleniu ogromnie
mi bliskim, a mianowicie na założeniu, że chrześcijaństwo w sposób istotny,
nieredukowalny – jest inkarnacyjne, jest religią „Cudu W-cielenia”. Dlatego wiara
chrześcijańska (i chrześcijańska strategia ewangelizacyjna!) nie może lekceważyć
materii, nie może nie doceniać wielorakich sposobów wspierania wymiaru
nadprzyrodzonego przez wymiar przyrodzony. Stąd Papież co roku zwołuje
młodzież na jakieś wielkie spotkanie (w konkretnym miejscu, nie tylko w wymiarze
duchowym!), pielgrzymuje – w sensie jak najbardziej fizycznym – po całym globie.
Stąd chrześcijaństwo, zwłaszcza jako katolickie, przypomina, że katolik ma
obowiązek (słowo niemodne, ale ważne i nie zdewaluowane w swej głębokiej treści)
w niedzielę uczestniczyć w Eucharystii, ponieważ tego typu wierność będzie
wspierała naszą najgłębszą, duchową więź z Bogiem. Stąd też chrześcijaństwo
wykorzystuje daty, jubileusze, miejsca pielgrzymkowe, sanktuaria, sakramentalia –
cały wymiar czasoprzestrzenny ludzkiego (interesują nas ludzie, nie bezcielesne
abstrakty, bowiem człowiek żywy i cały jest drogą Kościoła!) życia. Dlatego właśnie
uważam, że pomysł, by na wielką skalę świętować Rok Dwutysięczny jest ideą
znakomitą, ideą opartą źródłowo na realizmie chrześcijaństwa, na pokorze
chrześcijaństwa wobec W-cielenia, wobec ciała.
Oczywiście, skłaniam się tu jak najbardziej do wyrażonej niedawno opinii
indywidualizacji wiary w sposób, który
kardynała Josepha Ratzingera (w jego
nie doceniałby jej wymiaru społecznowywiadzie-rzece z Peterem Seewalnarodowego; nie wolno o „masowym”
dem), że trzeba na bok odłożyć wszelwymiarze wiary myśleć w sposób,
kie magiczne oczekiwania związane
który nie służyłby ostatecznie jej sferze
być może z rokiem 2000. Chrześcijań„intymnej”, osobowej, jednostkowej.
stwo nie jest wróżbiarstwem, millenaryzmem albo neognozą. Nic tutaj się
nie stanie na zasadzie hokus-pokus, na zasadzie automatyzmu. Nie będzie to żadne
„magiczno-kosmiczne” wydarzenie. Sama data jest w gruncie rzeczy dość przypadkowa i – na najważniejszych poziomach – tak dobra dla sprawy ewangelizacji jak
każda inna. Natomiast chrześcijaństwo ma przy tej okazji coś bardzo ważnego do
zaoferowania światu, coś istotnego do przypomnienia ludzkości z przełomu II i III
tysiąclecia. Jest to mianowicie niepowtarzalna okazja do – by użyć sformułowania
tego właśnie czasu – Wielkiej Promocji Osoby i Sprawy Jezusa Chrystusa. Okazja do
przypomnienia światu, że jego (świata) „od-Boska” struktura (zakotwiczona przecież
Nie wolno myśleć o jednostkowej
- 23 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
w fakcie stworzenia) jest genetycznie i finalnie (czyli źródłowo i celowo)
chrystocentryczna. I że świat albo zmierza do Chrystusa, pamiętając że taki jest jego
sens, że właśnie tutaj tkwi jego szansa, albo tragicznie zamyka sobie furtkę do
Ogrodu Nadziei – odrzucając Chrystusa i Jego Sprawę...
W ten sposób Wielki Jubileusz – uzdrawiając chrystologiczną pamięć ludzkości –
może światu pomóc, może „coś zmienić”.
„On jest prawdziwym Bogiem i Życiem wiecznym” (1 J 5,20). Wielki Jubileusz
zaprasza ludzkość III Tysiąclecia do przyjmowania stale na nowo daru Osoby i
Dzieła Jezusa Chrystusa. Chrześcijaństwo nie ma nic większego i nic cenniejszego do
zaoferowania przyszłości naszego świata.
ks. Jerzy Szymik
Tekst pochodzi z książki ks. Profesora pt. „Kocham teologię! Dlaczego?” Tekst został
opublikowany w 1997 r.
***
Wróć do spisu treści
Skocz do kolejnego z felietonów
Przejdź do recenzji
Zejdź do działu „Życie duchowe”
- 24 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
W duchu Świąt Paschalnych
PAWEŁ POMIANEK
Od uroczyście obchodzonych przez nas Świąt Paschalnych
minęło kilkanaście dni. Trwamy w okresie wielkanocnym.
W zeszłorocznym Biuletynie w tym okresie liturgicznym
temat Wielkanocy poruszał felieton ks. profesora Szymika.
Dziś w udziale przypadło to mnie. W swoim krótkim rozważaniu chciałbym
skupić się na dwóch niezwykle ważnych wydarzeniach okresu Świąt, o których
mówi się może zbyt rzadko, choć przecież ich głębia i znaczenie są niezwykłe.
Chodzi mi o Wigilię Paschalną i Oktawę Wielkanocy.
Wigilia Paschalna
Wigilia Paschalna to liturgia kończąca Triduum Paschalne, a jednocześnie pierwsza
Msza Niedzieli Wielkanocnej i najważniejsza oraz najbardziej uroczysta Eucharystia
w roku liturgicznym. Przypominam o tym w sposób szczególny, ponieważ w
większości polskich parafii jest to wydarzenie nieco bezbarwne, niezrozumiałe,
postawione pomiędzy śmiercią i zmartwychwstaniem – takie niejasne, w gruncie
rzeczy nie wiadomo co. Często mówi
Wigilia Paschalna to wedle wskazań
się, że jest to liturgia Wielkiej Soboty, a
liturgicznych (a nawet z samego
po jej zakończeniu nadal wystawia się
faktu bogactwa jej znaków)
do adoracji w grobie Najświętszy
Sakrament. Jest też jakaś dziwna obanajbardziej uroczysta Eucharystia
wa przed śpiewaniem pełną piersią
Niedzieli Zmartwychwstania,
najbardziej uroczystych pieśni o zmarważniejsza niż nasza tradycyjna
twychwstaniu.
polska Msza Rezurekcyjna.
Tymczasem – raz jeszcze podkreślam – Wigilia Paschalna to wedle wskazań
liturgicznych (a nawet z samego faktu bogactwa jej znaków) najbardziej uroczysta
Eucharystia Niedzieli Zmartwychwstania, ważniejsza niż nasza tradycyjna polska
Msza Rezurekcyjna.
- 25 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Liturgia Wigilii Paschalnej składa się z czterech podstawowych części: Liturgii
Światła, Liturgii Słowa, Liturgii chrzcielnej oraz Liturgii eucharystycznej. W czasie
Liturgii Światła odbywa się poświęcenie ognia i Paschału. Jest to bardzo piękne,
przebogate w znaki wydarzenie, które powinno odbywać się bezwzględnie po
zapadnięciu zmroku (tak stoi w dokumentach liturgicznych) właśnie dla
unaocznienia głębi znaków – ciemność nocy grzechu rozświetlana przez Światło
Chrystusa. Na zakończenie tej części odśpiewywana jest najbogatsza teologicznie
pieśń Kościoła – Exsultet, która opowiada o dziejach grzechu i odkupienia człowieka.
Liturgia Słowa ma również najbardziej uroczysty charakter w roku liturgicznym – w
pełnym wymiarze zawiera siedem czytań ze Starego Testamentu, Epistołę i
Ewangelię. Również w tej części liturgii pojawia się motyw paschalny – przejścia
przez całą historię zbawienia, ze Starego do Nowego Testamentu. Podczas jej
trwania ma również miejsce najbardziej uroczysty w całym roku liturgicznym śpiew
przed Ewangelią – Alleluja. Po okresie przeszło 40 dni, gdy powstrzymywaliśmy się
od wyśpiewywania w liturgii tego uroczystego słowa, brzmi ono zupełnie
szczególnie.
W Liturgii chrzcielnej po raz kolejny przeżywamy motyw przejścia z ciemności
grzechu do nowego życia dzieci Bożych w Chrystusie. Już od pierwszych wieków
chrześcijaństwa to właśnie w Noc Zmartwychwstania odbywały się uroczyste chrzty
przygotowywanych przez bardzo długi okres katechumenów. Wreszcie Liturgia
eucharystyczna – może w tym dniu najbardziej podobna do przeżywanej przez nas
na co dzień – jest pełna akcentów związanych z radością Zmartwychwstania
Chrystusa, a wielkanocne przyjęcie Komunii świętej dopełnia nasze przeżywanie tej
jedynej w swoim rodzaju Liturgii w roku liturgicznym.
W wersji najbardziej poprawnej Wigilia Paschalna powinna kończyć się procesją
rezurekcyjną – ze swoją radością doświadczoną we wspólnocie Kościoła powinniśmy
wyjść, by dzielić się ze światem. To dzielenie się radością zmartwychwstania można
jednak przenieść na niedzielny poranek i procesję rezurekcyjną połączyć z popularną
Mszą świętą rezurekcyjną.
Oktawa Wielkanocy
O samej Oktawie, jej teologii też niestety mówi się bardzo mało – a przecież cała
liturgia ośmiu dni wokół niej oscyluje. Oktawa wiąże się z największymi świętami w
Kościele i jest rozumiana jako przedłużenie na okres ośmiu dni przeżywania
- 26 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
uroczystości. Oktawa Wielkanocy jest najstarszą oktawą w Kościele, bowiem
przeżywana jest już od IV wieku. Dziś przeżywamy w Kościele dwie oktawy –
mamy jeszcze oktawę Bożego Narodzenia. Nie istnieje natomiast, będąca jedynie
pewną pozostałością tradycji, oktawa Uroczystości Ciała i Krwi Pańskiej.
Oktawa rozumiana jako jeden wielki
Oktawa wiąże się z największymi
dzień świąteczny nie tylko przesuwa
świętami w Kościele i jest rozumiana
wszelakie niezwiązane z nią święta czy
jako przedłużenie na okres ośmiu dni
uroczystości kościelne (np. uroczystość
przeżywania uroczystości. Oktawa
Zwiastowania czy uroczystość św.
Wielkanocy jest najstarszą oktawą
Wojciecha, głównego patrona Polski),
w Kościele, bowiem przeżywana jest
ale też nie może się łączyć z jakimkolwiek postem. Warto więc pamiętać, że
już od IV wieku.
w piątek w Oktawie Wielkanocnej nie
tylko nie obowiązuje nas wstrzemięźliwość od mięsa oraz zabaw, ale wręcz poszczenie w tych dniach byłoby swego rodzaju nadużyciem, ponieważ Kościół świętuje
wówczas Zmartwychwstanie, a poszczenie w tak uroczystym czasie nie byłoby
oczywiście na miejscu.
O bogactwie Oktawy Wielkanocy, a nade wszystko o bogactwie znaków liturgii
Wigilii Paschalnej można by pisać ogromnie dużo. Charakter tego krótkiego
opracowania pozwolił mi jedynie na dotknięcie głębi tych wydarzeń i zarysowanie
najistotniejszych kwestii.
Paweł Pomianek
***
Wróć do spisu treści
Skocz do kolejnego z felietonów
Przejdź do recenzji
Zejdź do działu „Zdrowie”
- 27 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Z cyklu: Łaski zwyczajne (8)
Chłopaki nie klęczą
SŁAWOMIR ZATWARDNICKI
Modlitwa koedukacyjna to rzecz dobra, ale – jak to z
koedukacją bywa – ma też swoje wady. Może za
przykładem męskich i żeńskich zgromadzeń zakonnych
pójść powinni i świeccy wierzący, organizując dysedukacyjne modlitwy? Takie
jednopłciowe zgromadzenia pozwalałyby oddawać Bogu chwałę w sposób
właściwy dla modlącej się płci.
Męskość mężczyzny, który chciałby pomodlić się poza swoją „izdebką” (por. Mt 6,6),
jest zwykle poważnie narażona. Nie ma bowiem nic bardziej wrażliwego niż
poczucie męskości mężczyzny. A kiedy taki on znajdzie się w pobliżu rozmodlonej
onej, nie dość, że ma problemy ze skupieniem się na Nim, skoro obok jest ona (a
przez to pojawiają się one – wyrzuty sumienia), to jeszcze wpędza się go w
kompleksy, bo każe mu się trwać nieruchomo, kiedy buzuje w nim adrenalina i w
tak nienaturalnej dla niego pozycji jak klęczenie czy siedzenie w niewygodnej ławce.
Nawet jeżeli spróbuje, nigdy nie będzie miał tak słodkiego wyrazu na pobożnej
twarzy, jak te kobiety obok niego i nie da rady tak czule szeptać do Tego mężczyzny.
Pytanie, czy Pan Jezus chce takiego czułego szeptania. Owszem, nasłuchał się pewnie
miłosnych wyznań od Jana – swojego umiłowanego ucznia, ale już z Piotrem
rozmawiał inaczej. W końcu i od niego usłyszał co prawda deklarację miłości i to aż
trzykrotną (por. J 21,15-17), ale potrzeba było najpierw Mężczyźni nie klęczą, ale
przebywać z nim coś koło trzech lat, a w końcu padają na kolana przed
przebaczyć nawet i jego zdradę (por. Łk 22,55-62). A
Panem. Może zwłaszcza
do tego wyrażać swoją męską, wymagającą miłość,
wtedy, kiedy usilnie
czule gromiąc pierwszego papieża słowami: „Zejdź
proszą o coś Tego, który
Mi z oczu, szatanie” (Mk 8,33), aby dopiero później
jako jedyny może jeszcze
zapytać Piotra wprost o jego miłość.
pomóc, albo wtedy,
Mężczyźni nieczęsto wyznają sobie uczucia, które ich
łączą, a jeżeli już – to w inny sposób niż kobiety. I nie
do wyobrażenia jest dla nich uklęknąć przed drugim
- 28 -
kiedy wielkie utrapienie
rzuca ich na kolana, jak
Pana w Ogrójcu.
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
mężczyzną, aby w taki sposób wyrazić swoje posłuszeństwo. Ewangelia mówi o
Marii, „która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie” (Łk 10,39), ale już
dla jej brata Łazarza byłaby taka pozycja nienaturalna. Może dlatego Mistrz, kiedy
miał nauczać, sam najpierw usiadł, a dopiero „gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego
uczniowie” (por. M 5,1)?
Catherine Aubin w swojej bardzo dobrej książce pt. Modlitwa ciała wskazuje na
wzajemną zależność pomiędzy ciałem a modlitwą. Dominikanka opiera się na
Dziewięciu sposobach modlitwy św. Dominika, dziełku napisanym już po śmierci
świętego przez jego braci, we wstępie do którego czytamy o takim sposobie
modlitwy, w którym „dusza pobudza ciało, a ciało z kolei pobudza duszę”. Warto
zdać sobie sprawę z roli ciała w czasie modlitwy: ono nie tylko wyraża stan ducha,
ale może posłużyć do tego, żeby pociągnąć ducha za sobą. Skoro pozycja ciała
prowadzi modlącego się w jakimś kierunku, stąd wniosek, że należy wybierać ją
bardzo roztropnie.
Przyjęcie tego faktu pozwoli zrozumieć, jak trudno mężczyźnie wejść całym sobą w
modlitwę, jeżeli już na jej początku wymaga się od niego takiej gimnastyki ciała,
która mu nie odpowiada. (Oczywiście, niektórym mężczyznom podoba się aerobik,
ale większość z nich wybierze jednak siłownię, gdzie nie praktykuje się
długotrwałego mantrowania ćwiczeniami, do których potrzeba anielskiej lub
kobiecej cierpliwości). Wydaje mi się, że w naszych kościołach kobieca modlitwa ma
ułatwiony start, ponieważ jest właściwsza ich upodobaniom i powołaniu – zaczyna
się od klęczenia i siedzenia przed Panem. Może to jeden z powodów, dla którego tak
mało mężczyzn modli się w kościele?
David Murrow, autor książki Mężczyźni Warto zdać sobie sprawę z roli
nienawidzą chodzić do kościoła (W drodze, Poznań ciała w czasie modlitwy: ono
2007), lektury obowiązkowej dla wszystkich
nie tylko wyraża stan ducha,
odpowiedzialnych w Kościele, zwraca uwagę, że
ale może posłużyć do tego,
dla mężczyzn w czasie modlitwy ważna jest
żeby pociągnąć ducha za sobą.
zarówno wygodna pozycja, jak i postawa ciała.
Sugeruje, żeby mężczyzna spróbował zamiast składania wyciągać ręce ku górze (por.
1Tm 2,8: „Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce
czyste, bez gniewu i sporu”), podobnie jak św. Dominik w siódmym sposobie
modlitwy, kiedy „stał wyprostowany na wzór strzały wypuszczonej z łuku w górę
do nieba. Ręce zbliżone do siebie i jakby nieco otwarte, silnie wyciągał nad głową,
- 29 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
tak jak gdyby miał coś z nieba otrzymać”. A ponieważ męskie emocje różnią się od
tych kobiecych, dlatego potrzeba pozwolić mężczyźnie na swobodne i właściwe jego
naturze i powołaniu ich wyrażanie, nawet jeżeli miałyby to być: „bicie brawa,
okrzyki, energiczne wymachiwanie pięściami”.
Mężczyzna, który modli się na klęczkach, ma coś bardziej z Marii niż z Piotra; ten
modlił się na dachu (o czym poinformował nas Łukasz [por. Dz 10,9], niestety nie
podając więcej szczegółów, które mogłyby zaspokoić pożądaną w tym przypadku
ciekawość: w jakiej pozycji modlił się mężczyzna-Skała, na której Pan zbudował
Kościół [por. Mt 16,18]?). Nawet jeżeli klęcząca pozycja pociągnie ducha mężczyzny,
to czy na pewno w taką stronę, która spodoba się Jego Stwórcy? Piotr oczywiście
klęknął przed Panem, ale w bardzo szczególnych okolicznościach – kiedy Pan
wkroczył w jego dobrze mu znany świat i pokazał, że jest tego świata Panem, a
jednocześnie z tym objawieniem Piotr mógł przyznać się do własnego grzechu.
Znów Łukasz opisuje nam tę historię – na słowo Jezusa rybak zarzuca sieci, a chociaż
nie widzi w tym sensu, okazuje się, że połów ryb jest bardzo obfity. „Widząc to
Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem
człowiek grzeszny. I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie
wprawił połów ryb, jakiego dokonali” (Łk 5,8-9). Mężczyźni nie klęczą, ale padają na
kolana przed Panem. I może jeszcze wtedy, kiedy usilnie proszą o coś Tego, który
jako jedyny może jeszcze pomóc (por. Mt 17,14; Mk 1,40; Mk 10,17; Dz 9,40), albo
wtedy, kiedy wielkie utrapienie rzuca ich na kolana, jak Pana w Ogrójcu (por. Łk
22,41).
Chłopaki nie płaczą. I nie klęczą. W każdym razie bardzo rzadko. I zawsze wtedy
całe niebo jest poruszone.
Sławomir Zatwardnicki
www.confessiones.salon24.pl
***
Wróć do spisu treści
- 30 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Przypadek demokracji
IGOR BELCZEWSKI
Cechą każdej współczesnej demokracji jest rzekoma
„równość” wszystkich posiadających prawa obywatelskie
ludzi zamieszkujących dane terytorium, kiedy przychodzi
do głosowania. W praktyce polega to na tym, że w
wyborach do najważniejszych organów administracji
państwowej waga każdego głosu jest taka sama (głos osoby A nie może być
ważniejszy niż głos osoby B).
W dzisiejszym świecie nie mamy już do czynienia z demokracją bezpośrednią, której
okres świetności przypada na czasy starożytne, lecz z jej bardziej współczesną formą:
demokracją pośrednią.
We wspomnianych już wyborach ludzie głosują na określonych kandydatów
(przyjmijmy, że mamy do czynienia właśnie z tego typu głosowaniem, nie zaś ze
skomplikowanym systemem list partyjnych i
Jeżeli wybrany przez osobę A
komitetów wyborczych) i tym sposobem
wyłania się z nich przedstawicielstwo, polityk nie realizuje woli osoby A,
nie jest to wcale powodem, by
uzyskujące „legitymizację ludu” i „realizujątakiego polityka usunąć z urzędu.
ce jego wolę”.
Co więcej, w świetle prawa
W momencie wyłonienia przedstawicieli wystanowionego nadal pozostaje on
borcy tracą realny wpływ na ich działania.
przedstawicielem osoby A.
Jeżeli wybrany przez osobę A polityk nie realizuje woli osoby A, nie jest to wcale powodem, by takiego polityka usunąć z
urzędu. Co więcej, w świetle prawa stanowionego nadal pozostaje on
przedstawicielem osoby A. Oczywiście istnieje możliwość wpływania na polityka
poprzez pisanie do niego listów etc., ale jest ona bardzo ograniczona w chwili, gdy
mamy do czynienia z dużą grupą wyborców, a nie tak jak w naszym uproszczonym
przykładzie z jedną osobą.
Co z tego wynika dla samego wyborcy? Otóż mniej więcej tyle, że jego rola
sprowadza się do roli osoby, która w czasie wyznaczonym przez „przedstawicieli
- 31 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Narodu” ma możliwość udania się do lokalu wyborczego i oddania głosu na osoby,
które znajdują się na liście wyborczej. W dodatku dla rządzących nie liczy się, czy
głosujący zastanowi się nad swoim wyborem przed oddaniem głosu. Dla nich liczy
się jedynie fakt, że frekwencja (liczba oddanych głosów podzielona przez liczbę
pełnoprawnych obywateli i pomnożona razy 100%) będzie wysoka.
Ów imperatyw kategoryczny głosowania, jak raczył określić go francuski socjolog
Jean Baudrillard, stanowi fundament większości współczesnych systemów
politycznych i nie wydaje się, że jego znaczenie miałoby zmaleć. Wszystko dlatego,
że każda władza lubi mieć poczucie misji i własnej legalności. Innym powodem
takiego stanu jest również podobne przekonanie obecne wśród samych wyborców,
których większość nigdy nie zastanawia się nad wadliwością rozwiązań
systemowych, zawsze doszukując się winy za obecny stan po stronie ekipy aktualnie
sprawującej władzę.
Imperatyw kategoryczny głosowania (to, że
W momencie gdy istnieje
liczy się sam fakt oddania głosu, nie zaś jego
możliwość rozbieżności zdań
brzmienie) idealnie obrazuje sytuacja „Trakobywateli i polityków, pod uwagę tatu ustanawiającego Konstytucję dla Europy”
(Europejskiego Traktatu Konstytucyjnego).
będzie brane jedynie zdanie tych
Kiedy wynik referendów dotyczących jego
drugich lub też dojdzie do
przyjęcia we Francji i Holandii okazał się być
kampanii medialnej mającej
nie po myśli rządzących, postanowili oni
pozwolić „przejrzeć ludziom na
nieznacznie zmodyfikować jego treść i zmieoczy” i za pomocą
nić nazwę na „Traktat z Lizbony zmieniający
propagandowych i
Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustananiemerytorycznych materiałów
wiający Wspólnotę Europejską” (tzw. traktat
przekonać ich do racji polityków. lizboński). Jednakże tym razem stwierdzono,
że nie ma potrzeby pytania przyszłych
obywateli UE o zdanie na ten temat (referendum ma odbyć się jedynie w Irlandii) i
do ratyfikowania traktatu przez poszczególne państwo wystarczą głosy
„przedstawicieli Narodu”.
Choć wydaje się, że sytuacja ta przeczy twierdzeniu o powszechnym stosowaniu
imperatywu głosowania, w rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie – fakt, że politycy
nie pytają ludzi o ich zdanie na temat traktatu świadczy o tym, że zadaniem ludzi
jest głosować, ale głosować tylko tak, jak chcą tego politycy (vide: przemilczana
- 32 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
przez media sprawa sondażu dotyczącego referendum ratyfikacyjnego,
sfałszowanego przez PO). W momencie gdy istnieje możliwość rozbieżności zdań
obywateli i polityków, pod uwagę będzie brane jedynie zdanie tych drugich lub też
dojdzie do kampanii medialnej mającej pozwolić „przejrzeć ludziom na oczy” i za
pomocą propagandowych i niemerytorycznych materiałów przekonać ich do racji
polityków (vide: wejście Polski do strefy euro).
Dlaczego więc wciąż panuje przekonanie, że demokracja parlamentarna jest
systemem, od którego „lepszego nie wymyślono”? Przyczyna tego stanu tkwi w
samych ludziach. Jak napisał wybitny XVI-wieczny francuski filozof Etienne de la
Boetie: „Wszakże ten, kto was tyranizuje, (...) nie ma w rzeczywistości żadnej władzy
nad wami poza tą, którą sami mu nadaliście, aby mógł was zniszczyć” (Cyt. za:
http://prawo.uni.wroc.pl/~kwasnicki/cytaty_ekonomia.htm). Istotnie, jeżeli już
kogoś winić za obecny stan to ludzi, którzy zamiast myśleć samodzielnie dają sobą
sterować różnej maści manipulatorom, którzy po to, by utrzymać status quo są w
stanie wmówić ludziom, że ich preferencje są identyczne z preferencjami polityków.
Jeżeli zaś ta sztuka im się nie udaje, zawsze pozostaje jeszcze autorytet władzy, która
przecież może podejmować decyzje „w imieniu obywateli”.
Igor Belczewski
***
Wróć do spisu treści
Przejdź do recenzji
Czytaj artykuły w działach tematycznych
- 33 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
- RECENZJE Wybrane Recenzje publikowane
w lutym i marcu 2008
Kobieta nie jest grzechem.
Z siostrą Anną Bałchan o problemie prostytucji i nie
tylko rozmawia Katarzyna Wiśniewska
Anna Bałchan, Katarzyna Wiśniewska
h
ttp://www.tolle.pl/pozycja/kobieta-nie-jest-grzechem
Wstrząsająca prawda
o prostytucji
PAWEŁ POMIANEK
Czy prostytutki to naprawdę perfidne kobiety, które wystają na ulicach i po to, by
opływać w luksusach próbują uwieść prawych facetów? A może jest dokładnie
odwrotnie? Może prostytucja to wielki biznes nakręcany przez mężczyzn i dla
mężczyzn? Chcesz znać prawdę? Przeczytaj!
Książka jest wywiadem-rzeką z siostrą Anną Bałchan ze Zgromadzenia Sióstr Maryi
Niepokalanej przeprowadzonym przez Katarzynę Wiśniewską – dziennikarkę
„Gazety Wyborczej”. Fakt, że jest to wywiad dziennikarki GW może na samym
wstępie budzić podejrzenia, na szczęście jednak nie stara się ona przemycić jedynie
słusznej wizji świata promowanej przez dziennik, w którym pracuje, zadając krótkie,
celne pytania i pozwalając się wypowiadać siostrze Annie.
- 34 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
I dobrze, bo siostra Anna Bałchan to postać absolutnie nietuzinkowa. Od kilku
dobrych lat zajmuje się kobietami, które pracowały jako prostytutki. Ogromna
większość z nich to… ofiary perfidnych manipulacji, a nawet handlu żywym
towarem. Po przeczytaniu mogę zdecydowanie potwierdzić, że – jak napisano na
czwartej stronie okładki – „ta książka sprawi, że jadąc na urlop, inaczej spojrzysz na
kobiety przy autostradzie”. Zazwyczaj mamy tendencję do traktowania owych
kobiet jako tych, które same zdecydowały się na ten poniżający proceder. Nie
potrafiły znaleźć innego źródła dochodu, więc stoją na ulicy i zarabiają w ten sposób,
bo tak jest łatwiej, szybciej. To oczywiście również nierzadkie przypadki, jednak
wówczas są to z reguły kobiety w sytuacji naprawdę tragicznej (oczywiście trzeba
podkreślić, że zawsze istnieje wybór i nie można ich zupełnie usprawiedliwiać),
często traktujące tego typu zarobek jako ostatnią deskę ratunku.
Nie jest tajemnicą, że seksbiznes to
Ogromna większość prostytutek to…
(obok narkotyków i handlu bronią)
ofiary perfidnych manipulacji, a
jeden z najbardziej dochodowych
rynków. Najczęściej więc kobiety
nawet handlu żywym towarem. Po
werbowane są przez sutenerów bądź
przeczytaniu mogę zdecydowanie
współpracujących z nimi mężczyzn,
potwierdzić, że – jak napisano na
którzy trudnią się uwodzeniem
okładce – „ta książka sprawi, że
młodych kobiet. Taki lover boy
jadąc na urlop, inaczej spojrzysz na
przyjeżdża do innej miejscowości,
wyszukuje dziewczynę, która ma
kobiety przy autostradzie”.
w życiu czy w domu jakieś problemy
i rozkochuje ją w sobie. Następnie namawia do wspólnego wyjazdu do innego
miasta. Tam nagle okazuje się, że nie potrafi zarobić pieniędzy na utrzymanie i
naciska na kobietę, że jeśli naprawdę kocha, to niech zrobi coś, żeby zdobyć
pieniądze. W ten sposób kobieta trafia na ulicę. Oczywiście później taki mężczyzna
odchodzi, a dziewczyna – która wstydzi się wrócić do rodziców – zostaje w
seksbiznesie. Jak bardzo podobne są te metody werbunku do tych stosowanych
przez sekty (sic!).
Duża część prostytutek to również osoby wywiezione do innego miasta czy kraju
pod pozorem pracy w zupełnie innym zawodzie. Tam odbiera im się dokumenty,
niejednokrotnie bije i gwałci, wymagając posłuszeństwa. Być może najbardziej
bolesny jest fakt, że często przymusza się takie osoby, by same ze swego kraju
ściągnęły kogoś ze znajomych, w zamian obiecując zwolnienie.
- 35 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Bywa, że kobiety trafiają też na ulicę z powodu zranień w młodości. Na przykład
jeśli kobieta była w dzieciństwie molestowana przez ojca, może zostać prostytutką z
chęci zapanowania nad mężczyznami. Przyczyn prostytucji jest wiele, siostra Anna
mówi jednak rzecz niezwykle istotną: „Ja nie spotkałam przez te lata kobiety, która
by mówiła, że prostytucja jest piękna i fascynująca. Stoję na ulicy, zimno jak cholera,
podjeżdża klient mercedesem i zabiera mnie w siną dal – to wszystko raczej godności
nie przydaje” (s. 209). A mówi to osoba, która na co dzień zajmuje się prostytutkami
od kilku lat. Najpierw – wraz ze swymi współpracownikami – pomagali poprzez
rozmowy, przez kontakt. Z czasem udało się założyć dom, w którym osoby, które
wyszły czy wychodzą z prostytucji mogą przez pewien czas mieszkać. Przy okazji
siostry pomagają im wdrażać się do życia, umożliwiają przyuczanie do zawodu, a
nawet znalezienie pracy. Chcę również zwrócić uwagę na język zacytowanego wyżej
fragmentu. Jest on niezwykle wyrazisty i obrazowy – i taki jest właśnie styl
wypowiedzi siostry Anny Bałchan, co ogromnie zwiększa atrakcyjność tej pozycji.
O czym jeszcze przeczytamy w książce? Przeczytamy bardzo wiele o konkretnych
przypadkach tego, jak kobiety trafiały na ulicę, jak z tego wyszły, dowiemy się na
czym dokładnie polegała kiedyś i na czym opiera się dziś pomoc siostry Anny.
Dowiemy się też o wielu innych faktach z życiorysu siostry – także tych zupełnie
niezwiązanych z jej obecną działalnością. W dużej mierze poznamy jej duchowość i
jej kształtowanie się przez lata młodości w zakonie.
Książka nie jest jednak li tylko zapisem wywiadu-rzeki. Pomiędzy poszczególnymi
rozdziałami znajdują się świadectwa kobiet – najczęściej bardzo młodych – które
mówią o swoich epizodach z prostytucją i o tym, jak udało im się wyjść na prostą.
Znajdziemy wreszcie niezwykle cenną wypowiedź p. Ireny Dawid-Olczyk z
Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu La Strada. Ta wypowiedź jest
szczególnie cennym uzupełnieniem, ponieważ siostra Anna działa w polskich
realiach i na tym skupia się w swoich wypowiedziach. Natomiast p. Olczyk
przedstawia też wiele faktów i przykładów dotyczących handlu ludźmi (także
naszymi rodaczkami) w innych krajach europejskich.
Jeśli chcesz znać prawdę o prostytucji, sięgnij po tę pozycję. A prawda może okazać
się wstrząsająca…
Paweł Pomianek
- 36 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
E-maile z piekła
Jim Forest
http://www.tolle.pl/pozycja/emaile-z-piekla
Diabelska korespondencja
ANNA KUŹNIAR
E-maile z piekła to ciekawa pozycja przedstawiająca zapis elektronicznych
rozmów pomiędzy dwoma demonami Piołunem i Złomalem. Kto czytał Listy
starego diabła do młodego C.S. Lewisa, może z pewnością skojarzyć diabła
Piołuna, który wówczas pobierał nauki od starego Krętacza. W niniejszej książce
Piołun jest już doświadczonym demonem wyższego szczebla, który udziela
fachowych rad młodemu Złomalowi.
Diabelska korespondencja dotyczy tzw. „klienta” Złomala, czyli człowieka, którego
przydzielono młodemu adeptowi sztuki diabelskiej. Ów mężczyzna, mąż i ojciec
jeszcze nienarodzonego dziecka, przechodzi proces poszukiwania swojej wiary: m.in.
zaczyna czytać Biblię, poszukuje wspólnoty wierzących, zaczyna chodzić do kościoła. Złomal, który do tej pory nie miał zbyt
Lektura, choć napisana lekkim
wielu problemów ze swoim podopieczjęzykiem, daje dużo do myślenia.
nym, nagle zaczyna mieć trudności. W tej
Przede wszystkim pokazuje, że cały
sytuacji zaczyna pisać maile do Piołuna,
czas trwa walka o ludzkie dusze.
oczekując rad w zakresie efektywniejszego kuszenia.
Potwierdzeniem tego są słowa
Piołuna: „Najważniejsze, że nigdy nie
Każdy mail dotyczy nieco innej dziedziny
uważamy nikogo za straconego dla
życia człowieka. Piołun wyraziście pokapiekła, dopóki nie wyda on z siebie
zuje jak zło wykorzystuje różnorodne syostatniego tchnienia. Nigdy”. Myślę,
tuacje, by przeciągnąć człowieka na swoją
że nie potrzeba nic więcej dodawać.
stronę. Wśród jego pomysłowych „dobrych” rad pojawiają się m.in. sekty, aborcja, zdrada małżeńska, egoizm, spory teologiczne, brak czasu. Dodatkowo stary demon dodaje otuchy Złomalowi, że we
- 37 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
współczesnym świecie diabeł ma o wiele łatwiej, może działać swobodniej, gdyż
ludzie przestali wierzyć w zło i piekło. A to daje demonom niewątpliwą przewagę.
Piołun jako istota niezwykle inteligentna przestrzega jednak, że nie zawsze wszystko
układa się według planu. Bo istnieje jeszcze On… Nieprzyjaciel (Jezus). Dlatego
przypomina młodemu adeptowi, że musi działać bardzo ostrożnie i przebiegle, gdyż
w każdej chwili człowiek może podążyć w drugą stronę i cały plan weźmie w łeb.
Nie ukrywam, że lektura, choć napisana lekkim językiem, daje dużo do myślenia.
Przede wszystkim pokazuje, że cały czas trwa walka o ludzkie dusze.
Potwierdzeniem tego są słowa Piołuna: „Najważniejsze, że nigdy nie uważamy
nikogo za straconego dla piekła, dopóki nie wyda on z siebie ostatniego tchnienia.
Nigdy”. Myślę, że nie potrzeba nic więcej dodawać. Zachęcam do przeczytania!
Warto!
Anna Kuźniar
***
Święta Faustyna i Miłosierdzie Boże
Ks. Andrzej Witko
http://www.tolle.pl/pozycja/milosierdzie-boze
Niezwykłe życie Apostołki Bożego
Miłosierdzia
AGNIESZKA GROMADZKA
30 kwietnia minie osiem lat od momentu, gdy siostra Faustyna została kanonizowana przez papieża Jana Pawła II. W związku z tym może warto się zastanowić
nad znaczeniem słów Zbawiciela skierowanych do tej świętej: „Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki się nie zwróci z ufnością do miłosierdzia mojego”.
- 38 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Pomocna w naszych rozważaniach stanie się z pewnością książka ks. prof. Andrzeja
Witko. Podzielona na trzy zasadnicze rozdziały (plus wstęp i zakończenie) opowiada
ona ciekawą biografię siostry Faustyny, wzbogaconą dodatkowo o wiadomości na
temat Miłosierdzia Bożego.
Pierwszy rozdział tej książki ma na celu
ukazanie życia Heleny Kowalskiej, któniezwykle interesującą i napisaną
ra urodziła się 25 sierpnia 1905 roku w
Głogowcu w dość licznej i ubogiej roprzystępnym językiem pracę. Jest
ona bardzo rzetelnie przygotowana, dzinie żyjącej z rolnictwa. Od najmłodszych lat ta przyszła święta wykazywao czym świadczy chociażby bogata
ła niezwykłą wiarę i wrażliwość na
bibliografia umieszczona na końcu cudze nieszczęście. Na przykład, jak poksiążki. Dodatkowym jej atutem są daje autor, kiedy codzienny obowiązek
pasienia krów przypadł w niedzielę
ciekawe zdjęcia, doskonale
małej Helence, ta nie chcąc przez to
uzupełniające treść tego dzieła.
utracić uczestnictwa we mszy świętej,
wstała dużo wcześniej i wyprowadziła bydło na łąkę. Dzięki temu mogła już bez
przeszkód udać się na jedyne w ciągu tego dnia nabożeństwo. W 1912 roku Helena
po raz pierwszy poczuła powołanie do życia zakonnego, a w 1925 roku rozpoczęła
postulat w Zgromadzeniu Matki Bożej Miłosierdzia. Na polecenie swojego
spowiednika ks. Michała Sopoćki siostra Faustyna zaczęła prowadzić Dzienniczek, w
którym opisywała swoje stany mistyczne, głównie wizje i objawienia.
Dzieło ks. prof. Witko stanowi
Drugi rozdział książki dotyczy fundamentów nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego.
Ks. Witko porusza w nim m. in. problem istoty nabożeństwa. Autor rozpoczyna
swoje rozważania od wyjaśnienia terminu “Miłosierdzie Boże”, a następnie stara się
wykazać zgodność jego znaczenia z tym, co zostało zawarte w Dzienniczku siostry
Faustyny.
Trzeci rozdział przedstawia formy nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. Znajdziecie
tutaj np. odpowiedź na pytanie o znaczenie teologiczne tego terminu, a także historię
obrazu Miłosierdzia Bożego namalowanego przez Eugeniusza Kazimirowskiego
przy osobistej asyście siostry Faustyny.
- 39 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Dzieło ks. prof. Witko stanowi niezwykle interesującą i napisaną przystępnym
językiem pracę. Jest ona bardzo rzetelnie przygotowana, o czym świadczy chociażby
bogata bibliografia umieszczona na końcu książki. Dodatkowym jej atutem są
ciekawe zdjęcia, doskonale uzupełniające treść tego dzieła. Gorąco polecam!
Agnieszka Gromadzka
***
Arcykapłan
Francine Rivers
http://www.tolle.pl/pozycja/arcykaplan
Nadzieja odgania od nas lęk
JUSTYNA KRÓLAK
Powieść Arcykapłan rozpoczyna serię zatytułowaną "Synowie pocieszenia" i
czerpie inspirację ze Starego Testamentu. Autorka w ten sposób odkrywa przed
nami postacie z tych zamierzchłych czasów, które raczej stoją w cieniu wielkich
bohaterów i przez to zazwyczaj nam umykają. A jak się okazuje, mogą nas wiele
nauczyć... Kolejne powieści z tej serii są zatytułowane: Wojownik, Książę, Prorok,
Skryba. Możemy tylko się domyślać, jakie osoby kryją się za tymi tytułami.
Przechodząc powoli do interesującej nas w tym momencie historii... Treść powieści
może wydać nam się mało pociągająca, bowiem dobrze ją znamy z biblijnych kart.
Oto naród izraelski, który otrzymał tak wspaniałe obietnice od Boga Jahwe, wciąż
pozostaje w niewoli okrutnych Egipcjan. Jedyne, co im w takiej sytuacji pozostaje, to
wołanie do Boga, to nadzieja, która odgania lęk...
Główną postacią w biblijnym opisie wydarzeń jest Mojżesz, tymczasem
w powieści światło pada na innego człowieka – na arcykapłana... Ukazany jest
przez autorkę jako człowiek zwyczajnie słaby, popełniający grzechy – to
przecież on nakazał ludowi, żeby zebrał złoto i sam uformował z niego cielca,
któremu lud zaczął oddawać cześć.
- 40 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Pamiętamy, jak potoczyły się dalej losy Izraela. Znamy historię o plagach egipskich,
o tej szczególnej nocy, gdy zabito baranka, kiedy przechodził przez Egipt anioł
Pański i śmierć zabierała pierworodnych. Później wyjście z Egiptu, cudowne
przejście przez Morze Czerwone, wędrówka przez pustynię, góra Synaj, Dekalog itd.
Czego więc możemy uczyć się z tej znanej historii?
Główną postacią w biblijnym opisie wydarzeń jest Mojżesz, tymczasem w powieści
światło pada na innego człowieka – na arcykapłana... Ukazany jest przez autorkę
jako człowiek zwyczajnie słaby, popełniający grzechy – to przecież on nakazał
ludowi, żeby zebrał złoto i sam uformował z niego cielca, któremu lud zaczął
oddawać cześć. Człowiek upadający, który poniósł konsekwencje swoich czynów
(wszak nie wszedł do ziemi obiecanej), ale ustanowiony przez Boga najwyższym
arcykapłanem i zawsze doświadczający Jego miłości i przebaczenia. Z tego obrazu
jest wiele nauki dla nas...
A lud wędrujący przez pustynię... W Egipcie wołał do Boga o wyzwolenie z niewoli.
I oto Bóg wyprowadził go z Egiptu, prowadził go w słupie ognia w nocy, a w dzień
jako obłok. Jest obecny pośród niego, ale lud dalej jest niezadowolony, szemrze,
narzeka, domaga się różnych rzeczy, otrzymuje je, później znowu narzeka...
Kapryśny lud... Można zwariować... Czy czasem nasze życie nie przypomina takiej
wędrówki przez pustynię, podczas której ciągle narzekamy na nasz los? Naprawdę
możemy się ciągle wiele uczyć z tej historii...
Justyna Królak
***
Czytaj kolejną recenzję
Wróć do spisu treści
Czytaj artykuły w działach tematycznych
- 41 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Każdy czasem wpada w gniew
Michaelene Mundy
http://www.tolle.pl/pozycja/kazdy-czasem-wpada-w-gniew
Gniew – mój przyjaciel
JOANNA WARDACH
„Uczucia szczęścia i smutku, strachu i złości, są częścią twojego życia i częścią
ciebie. Możesz śmiało czuć, co czujesz. Dobrze jest być sobą!”. W zasadzie tyle
powinno by wystarczyć jako przedstawienie tej książeczki i zachęta do sięgnięcia
po nią. Bo czyż nie liczy się pierwsze wrażenie? A tutaj jest ono zdecydowanie
pozytywne...
Być może zabrzmi to banalnie, ale dobre książki dla dzieci to dzisiaj rzadkość.
A rozwijając myśl, nieczęsto zdarza się, aby książka dla młodszych czytelników
łączyła na odpowiednio wysokim poziomie treść i formę. Ta pierwsza wydaje się być
nawet ostatnio coraz bardziej banalizowana na rzecz niesamowitej pomysłowości
w ilustrowaniu. I nagle trafia pod moje baczne oko całkiem ambitny tytuł: Każdy
czasem wpada w gniew. Moją pierwszą reakcją był pobłażliwy uśmiech – kolejna
opowiastka dla dzieci – ale bardzo szybko przekonałam się, że byłam w błędzie.
Podobno jest to książka, która ma
pomóc rodzicom czy wychowawcom.
Moim zdaniem jednak najpierw
powinien przeczytać ją dorosły dla
samego siebie. I zastanowić się nad
swoim podejściem do gniewu,
smutku czy złości. Bo nie każdy z nas
ma świadomość, że gniew wcale nie
musi być naszym wrogiem.
W zasadzie nie sądziłam, że w moim
wieku można się jeszcze zastanowić nad
książką dla dzieciaków. Tym bardziej,
że kolorowa i sympatyczna, i śmieszna, i
niewielką zdawała się być. Daleką od
poruszania poważnych zagadnień. Ale
były to tylko pozory. Autorka bowiem
poddaje swoistej analizie podstawowe
uczucia, z którymi ciężko radzi sobie nie
tylko dziecko, lecz i niejeden dorosły, a
są to: smutek, strach i złość. Opisuje je w
- 42 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
sposób najprostszy, tak, jak odczuwa te emocje młodziutki człowiek. I nie czyni tego
w formie pustosłowia, wręcz przeciwnie – sformułowania mają charakter sentencyjny, a trzeba przyznać, że zwięzłość jest cechą niezwykle pożądaną w dawaniu
dobrych rad.
Nie ma tutaj podanych gotowych przepisów postępowania, lecz bardzo interesujące i
proste sugestie, pozornie tylko dla dzieci. Najczęstsze są typu: zastanów się, zwróć
uwagę, spróbuj rozwiązać ten problem z kimś bliskim, porozmawiaj zamiast
krzyczeć, pomódl się... Nie ma ich zbyt wiele, bo chodzi o podstawy, o zrozumienie
odczuć towarzyszących złości, a także ich przyczyn. A wszystko po to, by nauczyć
się samemu zdrowo radzić sobie z gniewem.
Nie wypada mi pominąć elementu, bez którego ten zbiorek dobrych rad nie miałby
tyle uroku, ile ma – chodzi o ilustracje. Muszę przyznać, że są one wielkim atutem tej
książki. Każda porada na sąsiedniej stronie posiada swoją wersję obrazkową, ale tak
sympatyczną i sugestywną, że momentami jakby mówiła więcej niż sam tekst. Oto
skrzaty przeżywają sytuacje, w których nie zawsze wiedzą, jak się zachować. Czasem
popełniają błędy, ale próbują je naprawiać, postępując według pewnych ważnych
wskazówek. I wszystko dobrze się kończy: modlitwą na dobranoc. Na Boga też musi
być miejsce...
Podobno jest to książka, która ma pomóc rodzicom czy wychowawcom. Moim
zdaniem jednak najpierw powinien przeczytać ją dorosły dla samego siebie. I
zastanowić się nad swoim podejściem do gniewu, smutku czy złości. Bo nie każdy z
nas ma świadomość, że gniew wcale nie musi być naszym wrogiem. Przecież można
się z nim zaprzyjaźnić...
Joanna Wardach
***
Czytaj kolejną recenzję
Wróć do spisu treści
Przejdź do działów tematycznych
- 43 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Jak ujarzmić małą czarownicę
Louise Loos
http://www.tolle.pl/pozycja/jak-ujarzmic-mala
Pomiędzy lalką a osobą myślącą
JOANNA WIŚNIEWSKA
MUSISZ być atrakcyjna, MUSISZ się podobać, MUSISZ być cicho, gdy nikt cię
nie pyta o zdanie. Najlepiej byłoby, abyś pole swych zainteresowań ograniczyła
do śledzenia najnowszych trendów w modzie i pielęgnacji ciała. Wygląd to
wszystko, co masz, możesz go nieźle sprzedać. Jeśli chcesz być pożyteczna, ugotuj
coś, posprzątaj. Przesada? Jasne, że tak. Ale chyba każda dziewczynka
przynajmniej raz w życiu słyszała podobne słowa: od koleżanek, kolegów, źle
wychowanych dorosłych lub w telewizji.
Może nie wprost, gdzieś między wierszami. Ja słyszałam... i myślę, że trudno jest
wychować dziewczynkę na kobietę na tyle pewną siebie, aby szanowała swój umysł i
ciało, a ludzi nie oceniała na podstawie wyglądu. Louise Loos podpowiada, jak
osiągnąć ten sukces wychowawczy.
Tytuł książki jest nieco mylący. Jak ujarzmić
Autorka przede wszystkim radzi
małą czarownicę. 150 porad, jak dobrze
rodzicom, aby nauczyli swoje córki
wychować dziewczynkę wbrew pozorom nie
myśleć, analizować sytuację –
jest poradnikiem, w jaki sposób zrobić z
niezależnie od tego, czy problem
rozbrykanego, nieposłusznego dziewczęcia
dotyczy sprzątania, opiekowania
istotę spokojną, rozważną i posłuszną. Autorka przede wszystkim radzi rodzicom, się zwierzątkiem, gospodarowania
pieniędzmi, wykształcenia,
aby nauczyli swoje córki myśleć, analizokontaktów z chłopcami.
wać sytuację – niezależnie od tego, czy problem dotyczy sprzątania, opiekowania się
zwierzątkiem, gospodarowania pieniędzmi, wykształcenia, kontaktów z chłopcami.
Żeby dziewczynka wyrosła na osobę odpowiedzialną i szczęśliwą, już jako dziecko
- 44 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
MUSI zrozumieć pewne rzeczy. I tylko tyle MUSI. Będzie to mogła zrobić tylko przy
pomocy rodziców.
Wychowanie rozpoczyna się w rodzinnym domu, zatem należy wytłumaczyć córce,
że wszyscy domownicy są odpowiedzialni za utrzymanie w nim porządku i miłej
atmosfery. Nawet małe dzieci powinny mieć wyznaczone obowiązki domowe,
oczywiście adekwatne do ich wieku. Louise Loos podpowiada, w jaki sposób radzić
sobie np. ze sporami między rodzeństwem o to, czyja teraz kolej zmywać naczynia
albo z sytuacją, kiedy dziecko umyślnie źle wykonuje powierzone mu zadania.
Potem będzie jeszcze trudniej. Rodzice często nie potrafią zrozumieć, że z czasem
przestają być jedynymi osobami wychowującymi córkę. Coraz silniej będą na nią
wpływać koleżanki, koledzy, nauczyciele, telewizja, internet... Autorka książki radzi,
w jaki sposób kierować wtedy wychowaniem dziewczynki. Najważniejsza jest jej
zdaniem rozmowa na wszystkie tematy, które są ważne dla dziecka. Jednak dialog
powinien uwzględniać też, ile córka chce powiedzieć. W okresie dojrzewania
wybierze ona raczej pamiętnik niż zwierzenia rodzicom i oni powinni to
zaakceptować.
Louise Loos zwraca uwagę na ważną kwestię: wybór szkoły dla dziecka.
Podpowiada co zrobić, aby był on jak najbardziej trafny. Równie istotne jest
wspieranie i rozwijanie zainteresowań dziewczynki. Autorka radzi, w jaki sposób
ukierunkować ją zgodnie z przejawianymi przez nią zdolnościami. Przestrzega, aby
rodzice nie sugerowali się w tej kwestii płcią dziecka. Córka może być szczególnie
uzdolniona do nauki przedmiotów ścisłych czy przyrodniczych. Wtedy rodzice
raczej powinni zrezygnować ze zmuszania jej do lekcji haftowania. Zamiast tego
mogą kupić np. Zestaw Małego Chemika.
W książce można odnaleźć odpowiedź na wiele pytań, które (jak podejrzewam)
frapują rodziców. Jak wytłumaczyć córce, że w człowieku najważniejsze jest jego
wnętrze? W jaki sposób rozmawiać z nią o seksie? Czy istnieją sposoby, aby
sprawnie przyswajała zasady dobrego wychowania i szanowała innych ludzi? Jak
ułożyć poprawne relacje między rodzeństwem? Od razu trzeba zaznaczyć, że
rozwiązanie tych problemów wymaga dużo pracy i cierpliwości. Trzeba jednak
przyznać, że kiedy czytałam rady zawarte w tej książce, sprawiały wrażenie
skutecznych pod warunkiem, że rodzice konsekwentnie będą je stosować.
- 45 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Wychowanie dziewczynki niewątpliwie jest nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza w
świecie, w którym telewizja, internet, reklama starają się uprzedmiotowić człowieka,
sprowadzić go do roli bezmyślnego odbiorcy niejednokrotnie zmanipulowanych
informacji. Promowane są też wzory zachowań odrzucających tradycyjne wartości,
np. szanowanie rodziców i rodziny. Żeby wychować córkę na osobę myślącą i
dobrze dającą sobie radę w życiu, należy zacząć od najmłodszych lat. Książka Louise
Loos Jak ujarzmić małą czarownicę... może ułatwić to zadanie.
Joanna Wiśniewska
***
Powrót
Karen Kingsbury, Gary Smalley
http://www.tolle.pl/pozycja/powrot
Tyle razy odchodzisz…
ANNA KUŹNIAR
Jeśli przeczytaliście już Ocalenie i Pamięć, pragnę zaprosić Was do kontynuowania
naszej przygody z rodziną Baxterów. Oto mamy przed sobą Powrót – trzeci tom
sagi przedstawiający dalsze losy naszych bohaterów. Tym razem jednak miano
głównego bohatera przypada w udziale najmłodszemu członkowi rodziny –
Luke’owi Baxterowi.
Jedyny i ukochany syn Baxterów był dzieckiem niemal idealnym. Zawsze
uporządkowany, pewny siebie, a przy tym głęboko wierzący, stanowił kwintesencję
tego, co najlepsze w ich rodzinie. Miał wspaniałą dziewczynę Reagan i dobrze
zapowiadające się perspektywy zawodowe, jednak jak się okazało, jego wiara nie
miała dość mocnych fundamentów. Dzień 11 września 2001 roku był dla niego
miażdżącym ciosem. Kiedy pod gruzami World Trade Center ginęły tysiące ludzi, w
tym ojciec jego dziewczyny, jego zorganizowany świat rozpadał się na kawałki. Ale
- 46 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
to, co wydarzyło się dzień wcześniej, było dla Luke’a o wiele większym dramatem,
dramatem jego duszy…
Po tych wydarzeniach chłopak odwrócił się od wszystkiego, co było dla niego
bliskie: od wiary, rodziny i jego ukochanej Reagan. Wkrótce poznał także
Lori Callahan – dziewczynę, która
wprowadziła go w kręgi organizacji
„Przymierze Wolnomyślicieli”. Zgodnie z ich filozofią każdy kierunek
myślenia, którym podążał, był dobry.
Dlatego po kilku spotkaniach chłopak
bez wahania wprowadził się do Lori
uznając, że wiara jest wymysłem, a
wolna miłość jest tym, czego właśnie teraz najbardziej potrzebuje. W tym samym czasie w Nowym Jorku Reagan
próbuje zapomnieć o Luke’u, jednak
jest ktoś, kto z każdym dniem coraz
wyraźniej nie pozwala jej na to…
Jedyny i ukochany syn Baxterów był
dzieckiem niemal idealnym. Zawsze
uporządkowany, pewny siebie, a przy
tym głęboko wierzący, stanowił
kwintesencję tego, co najlepsze w ich
rodzinie. Miał wspaniałą dziewczynę
Reagan i dobrze zapowiadające się
perspektywy zawodowe, jednak jak się
okazało, jego wiara nie miała dość
mocnych fundamentów. Dzień
11 września 2001 roku był dla niego
miażdżącym ciosem. Ale to, co
wydarzyło się dzień wcześniej, było dla
Luke’a o wiele większym dramatem,
dramatem jego duszy…
Historia Luke’a stanowi główny wątek powieści, ale oczywiście nie jedyny. Oto
bowiem w trzecim tomie doczekaliśmy się ślubu Kari i Rayana. Ponadto związek
Ashley i Landona przeżywa prawdziwy renesans uczuć, co wróży rychłe zaręczyny.
Niestety, ich szczęście zostaje brutalnie przerwane, kiedy Ashley odkrywa tragiczną
prawdę o sobie – prawdę, która zmieni ich życie na zawsze…
Na tym zakończę, by pod osłoną tajemnicy pozostawić Wam to, co najlepsze.
Zapewniam, że znowu trudno będzie się oderwać od książki ;-). Myślę, że nie muszę
zbytnio przekonywać miłośników sagi do przeczytania niniejszej części, bo kto
przeczytał dwa pierwsze tomy, tak jak ja, z wielką przyjemnością sięgnie po Powrót.
Anna Kuźniar
***
- 47 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Uczynić wszystko nowe
Henri J. M. Nouwen
http://www.tolle.pl/pozycja/uczynic-wszystko-nowe
Duchowość dla zabieganych
JUSTYNA KRÓLAK
„Żyjemy w świecie pełnym niepokoju. Zajmujemy się i przejmujemy wieloma
sprawami, a jednocześnie czujemy się znudzeni, rozżaleni, przygnębieni i bardzo
samotni”... Czy któreś z powyższych słów ks. Henri Nouwena uderza mocniej w
Twoim sercu?
Być może jesteś stale czymś zajęty, dni masz wypełnione różnymi sprawami,
zadaniami do wykonania. Przy całym natłoku spraw ciągle nie wyrabiasz ze
zrealizowaniem tego wszystkiego. Dręczy Cię więc poczucie winy z powodu rzeczy,
które chciałbyś załatwić, a z którymi nie wyrabiasz.
Jezus nie proponuje
Do tych naszych codziennych zadań dokłada się coś
gorszego – troski, które zaprzątają naszą głowę,
niesutanne zamartwianie się typu „a co będzie, jeżeli
to czy tamto”... To zamartwianie się zużywa mnóstwo
naszej energii. Bardzo trafnie pisze autor: „Nasze
życie osobiste, a także wspólnotowe, jest tak bardzo
nacechowane obawą o jutro, że trudno jest przeżywać
dzień dzisiejszy”.
porzucenia spraw
ziemskich, wręcz
przeciwnie – wskazuje,
że możliwe jest życie
bez zamartwiania się.
Ale co trzeba zrobić?
Jak „uczynić wszystko
nowe”, jak wskazuje
Mimo tego, iż robimy to całe mnóstwo różnych
tytuł książki?
rzeczy, biegamy z jednego miejsca do drugiego, wcale
nie czujemy się spełnieni, nasyceni, zadowoleni. Czujemy się znudzeni, zmęczeni –
czasami śmiertelnie, niekiedy odczuwamy bezsens tego wszystkiego, tracimy powoli
nadzieję...
- 48 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Czy jest z tego jakieś wyjście? A jeśli tak, to co trzeba zrobić, żeby to zmienić?
Wycofać się ze świata? Nie zajmować się tymi wszystkimi sprawami ziemskimi? Ale
przecież są sprawy, którym musisz poświęcać czas! No więc? W tym miejscu autor
stawia słowa Jezusa: „NIE MARTWCIE SIĘ...” Jezus nie proponuje porzucenia spraw
ziemskich, wręcz przecwinie – wskazuje, że możliwe jest życie bez zamartwiania się.
Ale co trzeba zrobić? Jak „uczynić wszystko nowe”, jak wskazuje tytuł książki?
To dopiero pierwsza część książki. Zagłębienie się w samo jej serce i znalezienie
odpowiedzi pozostawiam już każdemu osobiście. Sposób jest prosty, jednak wymaga
niekiedy wysiłku, walki. Autor dodaje jednak Czytelnikowi ogromnej otuchy, wnosi
nową nadzieję...
Justyna Królak
***
Wzrastajmy razem
Cordula Leidner, Ottmar Leidner
http://www.tolle.pl/pozycja/wzrastajmy-razem
Małżeństwo jako wspólna droga
SYLWIA BOGUTA
Ćwiczenia duchowe to jedno z największych osiągnięć św. Ignacego Loyoli. Stały
się one wskazówką dla wielu chrześcijan w rozpoznawaniu swojej duchowości,
powołania i rozeznania dotychczasowego życia. Ich wartość docenił również Jan
Paweł II, który zwracał uwagę na ich szczególną moc przeobrażania wnętrza
człowieka. Ćwiczenia te są pomocą nie tylko dla tych zagubionych w gąszczu
codziennego życia, ale również dla osób, które już duchowo umocnione pragną
zawsze iść przez życie czyniąc dobro. Co ważne, indywidualne dążenie do
zbawienia zawsze związane jest z obcowaniem z innymi ludźmi, dlatego
- 49 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
szczególnie ważne jest wspólne, duchowe wzrastanie małżonków. I o tym właśnie
piszą Cordula i Ottmar Leidnerowie w swojej książce Wzrastajmy razem.
Autorzy są małżeństwem, do tego z
długoletnim stażem, bagażem
problemów i jak piszą „bez iluzji
dotyczących harmonii w związku”.
Piszą o partnerstwie, które nie zawsze
jest łatwe, o tym, jak radzić sobie z
problemami, o rzeczach, nad którymi
warto zastanowić się planując związek
oraz o drobiazgach, które pozornie nic
Autorzy tej publikacji zaczynają swoje
spotkanie z czytelnikiem w sposób nietypowy. Nie piszą o sobie, nie wyjaśniają skąd wziął się pomysł napisania
książki, za to czytamy: „pozwólcie, że
na początku powiemy kilka słów o
Was”. Dowiadujemy się, że ich praca
skierowana jest do osób zamężnych/żonatych lub tych, których tematyka małżeństwa po prostu interesuje.
nie znaczą, a potrafią znakomicie
Sami autorzy również są małżeństwem,
do tego z długoletnim stażem, bagażem
problemów i jak piszą „bez iluzji dotyczących harmonii w związku”. Piszą o
partnerstwie, które nie zawsze jest łatwe, o tym, jak radzić sobie z problemami, o
rzeczach, nad którymi warto zastanowić się planując związek oraz o drobiazgach,
które pozornie nic nie znaczą, a potrafią znakomicie poprawić relację między
małżonkami. W niektórych momentach ich zdanie może budzić sprzeciw, kiedy
indziej poraża dosadność w pokazywaniu prawdziwych zakamarków życia, kiedy
indziej opisy przykładowych sytuacji budzą rozbawienie – jak w prawdziwym życiu,
„trochę łez, trochę słońca...”
poprawić relację między małżonkami.
Jest to poradnik składający się z dziesięciu niewielkiej objętości rozdziałów. Na
początku autorzy wyjaśniają istotę i znaczenie duchowości ignacjańskiej. W
kolejnym rozdziale Z powrotem ku początkom wyjaśniają, jak pomocne mogą być
retrospekcje dotyczące początków związku. Później kolej przychodzi na „bliskość i
dystans”, kiedy „magia” pierwszych chwil spędzanych razem przestaje działać.
Pojawia się pytanie – jak sobie z tym radzić i czym to tłumaczyć? Leidnerowie w
kolejnych częściach analizują mniej „chlubne” elementy bycia razem jak
nieporozumienia, kłótnie i inne kryzysy. Jednak, jak się okazuje, nawet kłótnia może
być elementem terapeutycznym. Poruszany jest również problem bezdzietności i
trudnego momentu w związku – ustalania partnerskich relacji.
- 50 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Ponieważ już w samym tytule jasno jest powiedziane, że są to „wskazówki dla
małżonków”, nie przebija z tej książeczki apodyktyczny ton, Czytelnik jest raczej
zmuszony do refleksji. Temu właśnie służą ćwiczenia i zadania, stały element
pojawiający się po każdym rozdziale. Nie należą one do najłatwiejszych i zwykle
zajmują więcej czasu i wymagają większego zaangażowania, niż samo przeczytanie
poprzedzającego je rozdziału, który jest tylko przygotowaniem do konkretnego
ćwiczenia. Niektóre z ćwiczeń są bardziej, inne mniej absorbujące, wymagają mniej
lub więcej czasu. Na zachętę zdradzę, że są i te bardzo przyjemne jak np. „Dajcie
sobie godzinę spokoju, weźcie do ręki lampkę wina, jeśli lubicie. W ciszy przez 20
minut zastanówcie się najpierw, każdy z osobna (...)”. Nad jakimi pytaniami, tego już
nie zdradzę. Dowiecie się czytając książkę Wzrastajmy razem, która z pewnością
wniesie wiele dobrego do waszego związku.
Sylwia Boguta
***
Wina, grzech, przebaczenie
Bernard Marliangeas
http://www.tolle.pl/pozycja/wina-grzech
Spotkanie z Bogiem czy terapia?
KRZYSZTOF PILCH
„Dzisiaj księża mają różne kursy z zakresu psychologii i później w trakcie
spowiadania mylą konfesjonał z gabinetem terapeuty” – to konkluzja jednego z
uczestników dyskusji na pewnym forum po tym, jak inny z dyskutantów opisał
treść pokuty, którą otrzymał w trakcie sakramentalnej spowiedzi. No bo cóż
można sobie pomyśleć o pokucie, która miała polegać na spacerze po łące?
Piszę o tym, by wyjaśnić mój stosunek do recenzowanej tu książki. Mam alergię na
psychologię, która próbuje zająć miejsce wiary. Mam alergię na autorytety, które
- 51 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
bardziej skupiają się na tym, by człowiek na modlitwie, przyjmując sakramenty miał
dobre samopoczucie, niż na jego relacji z Bogiem. Mam alergię na liturgiczne
potworki, które tak często dziś powstają, gdy msza zamienia się w widowisko, a
droga krzyżowa w teatrzyk, byle więcej emocji, byle więcej wrażeń (pytanie tylko
czy więcej Boga?).
Dla mnie osobistym owocem tej
lektury w moim duchowym życiu
jest zwrócenie uwagi, że to, co
najistotniejsze w rachunku
sumienia to nie wyliczanie
grzechów, ale spotkanie
z Bogiem. I jakoś się złożyło, że
Winę, grzech, przebaczenie wziąłem do ręki,
przeczytałem wstęp i... nabrałem dystansu.
Znów szykuje się przerost psychologii nad
duchowością – pomyślałem, ale cóż… trzeba
przez to przebrnąć i poczytać o terapeutycznej roli spowiedzi. Na szczęście nie było tak
źle.
czas spowiedzi przede mną, więc
Trzy części, a w każdej wina, grzech i przebaja biorę się za przygotowanie do
czenie w innym ujęciu. Pierwsza opisuje zaniej, a Wam polecam tę lekturę.
gadnienia związane z tytułowymi zagadnieniami w odniesieniu do współczesnego kontekstu społeczno-kulturowego. Druga część to głównie relacja między poczuciem
winy i nerwicą religijną (tu moja „alergia” dawała mi się we znaki najmocniej) i
polemika z niektórymi poglądami Freuda oraz z jego spojrzeniem na chrześcijaństwo
jako „religię obwiniającą”. I w końcu część trzecia – o chrześcijańskim
doświadczeniu winy, grzechu i przebaczenia. Co ciekawe, autor we wstępie
zaznacza, że przy pierwszym czytaniu książki można opuścić część drugą i przejść
od razu do ostatniej. Wówczas mamy ciekawe zestawienie między różnymi
przykładami kulturowego rozumienia winy i grzechu a oryginalnością spojrzenia
chrześcijańskiego.
Na uwagę zasługuje fakt, że autor zwraca uwagę na subtelne, wydawałoby się,
rozróżnienia, które jednak mają duże znaczenie, np. różnica między poczuciem winy
a świadomością grzechu. Generalnie książka jest ciekawa, dla mnie najciekawsza
była końcowa jej część, niemniej nie mogę zarzucić autorowi, że we wcześniejszych
zbytnio psychologizuje. Zresztą sam zaznacza, że spróbuje ograniczyć do minimum
terminologię specjalistyczną i powiedzieć o tym, co najważniejsze nie zagłębiając się
w psychologiczne zawiłości zagadnień związanych z nerwicami religijnymi. I udało
mu się to.
- 52 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Każdy rozdział kończy się „Wskazówkami do pracy”, co wskazuje na zamiar
Marliangeasa, by uczynić z tej publikacji pomoc praktyczną dla czytelnika. Pytanie:
pomoc w czym? Cóż, najkrócej mówiąc w zastanowieniu się nad tym, czy
rzeczywiście to, co uznaje za chrześcijańskie podejście do pojednania z Bogiem,
braćmi i samym sobą jest rzeczywiście chrześcijańskie. Według mnie największą
wartością tej książki jest to, że odnosząc się do Biblii i nauczania Kościoła wyraźnie
pokazuje te postawy katolików, które pozornie tylko są z tym nauczaniem zgodne.
Stąd może pomóc w rewizji swojego spojrzenia na spowiedź i lepszego
przygotowania się do niej.
Książka kończy się posłaniem, w którym autor podkreśla to, co według niego jest
najbardziej istotne w tej pozycji. Są to swoiste wnioski ze wcześniejszych rozważań:
1) „Człowiek mający chrześcijańskie poczucie grzechu podpisuje się pod
wszystkimi stronami swego życia”.
2) „Człowiek o chrześcijańskim poczuciu grzechu wierzy w miłość do
wszystkich i wbrew wszystkiemu”.
3) „W paradoksalny sposób dla chrześcijanina wyznanie grzechów jest aktem
radości nadziei”.
Dla mnie osobistym owocem tej lektury w moim duchowym życiu jest zwrócenie
uwagi, że to, co najistotniejsze w rachunku sumienia to nie wyliczanie grzechów, ale
spotkanie z Bogiem. I jakoś się złożyło, że czas spowiedzi przede mną, więc ja biorę
się za przygotowanie do niej, a Wam polecam tę lekturę. Nawet jeśli macie podobną
jak ja „alergię” – naprawdę warto.
Krzysztof Pilch
***
Wróć do spisu treści
Czytaj artykuły w działach tematycznych
- 53 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
- DZIAŁY TEMATYCZNE Kultura
Redaguje: Michał Wolski
Kolejny krok ku rewolucji
Jeden z moich ulubionych zespołów, Nine Inch Nails, wydał
ostatnio nową płytę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo
przecież muzycy raz na jakiś czas rzucają na rynek nowy
album. Chodzi jednak o to, że NIN, poszedł drogą
wytyczoną przez kilka innych zespołów m.in. Radiohead. Chodzi o formę
dystrybucji płyty. Ghosts I-IV (takie miano nosi nowy album NIN) można
zamówić na stronie internetowej zespołu (i oczywiście w serwisach internetowych
typu Amazon.com itp.). Do wyboru mamy kilka opcji:
1) Darmowe ściągnięcie 9 pierwszych utworów z płyty. Dobra opcja dla tych,
którzy chcą sprawdzić jakie są nowe nagrania zespołu, czy warto wydać
pieniądze na całość. Pliki mp3 są w wysokim bitrate – 320kbps, dodatkiem jest
książeczka w formie PDF oraz
Dla każdego coś miłego. Dwupłytowe
zestaw ikon na pulpit komputera,
cd za 10 dolarów (równowartość 25
zdjęć i grafik.
złotych) jest ceną bardzo niską.
2) Cała płyta (36 utworów) w formaKwota pięciu dolarów za mp3 jest
cie mp3 lub flac. Oczywiście wysoki bitrate empetrójek oraz brak również niska. W dodatku pieniądze
otrzymuje sam artysta, a nie firma
zabezpieczeń cyfrowych (DRM
free), dodatki w formie pdf’a oraz
płytowa i kilkuset pośredników.
pakietu graficznego. Cena 5$.
3) Zestaw 2 cd z albumem, digipack, dodatkowo po zamówieniu możliwość
ściągnięcia mp3 lub Flack. Cena 10$
4) Deluxe Edition – 2 cd audio, dvd z trackami do edycji i ewentualnych
remixów, płyta blu-ray z mixami albumu Ghosts, książeczka z fotografiami,
możliwość ściągnięcia mp3 lub Flack. Cena 75$
- 54 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
5) Limited Deluxe Esdition. Oprócz zestawu Deluxe Edition dodatkowo wersja
winylowa oraz dodatkowa książka z artworkami. Wersja limitowana do 2500
egzemplarzy, wszystkie sygnowane przez lidera zespołu Trenta Reznora.
Cena 300$
I cóż można by rzec? Dla każdego coś miłego. Ceny wydawnictw normalnych (nie
limitowanych). Dwupłytowe cd za 10 dolarów (równowartość 25 złotych) jest ceną
bardzo niską. Kwota pięciu dolarów za mp3 jest również niska. W dodatku
pieniądze otrzymuje sam artysta, a nie firma płytowa i kilkuset pośredników (każdy
pośrednik podwyższa cenę finalną produktu).
Trent Reznor już od dawna zapowiadał taki krok. Mając nieprzyjemne
doświadczenia na początku kariery (z wytwórnią TNT Records) przez wiele lat był
związany z nothing records (dystrybutorem było Interscope). Jednak już przy
promocji poprzedniego albumu Year Zero Reznor wykorzystał nowoczesne formy
promocji. Użyto kontrolowanego przecieku materiału – po kilku koncertach fani
znaleźli pendrive’y zawierające po jednym utworze z mającej się ukazać płyty.
Kolejnym krokiem jest wydanie Ghost I-IV, gdzie artysta wykorzystuje tylko
nowoczesne formy dystrybucji materiału. Ominięcie tradycyjnych metod sprzedaży
jest korzystne dla obu stron, zarówno artysty, jak i odbiorcy. Artysta dostaje
pieniądze bezpośrednio od nabywcy, kupujący otrzymuje produkt o wiele taniej niż
w sklepie.
Kilka ostatnich słów poświęcę zawartości muzycznej najnowszej płyty NIN. Ghosts IIV to album instrumentalny. Klimatem przypomina niektóre instrumentalne utwory
z płyt The Downward Soiral – A Warm Place i niektóre utwory instrumentalne z
albumu The Fragile. Reznor zaprosił po raz kolejny do współpracy gitarzystę King
Crimson Adriana Belew, co zaowocowało niezwykle interesującymi partiami gitary.
Ghosts jest specyficznym ambientem, wyprawą wgłąb umysłu, stonowanym
spotkaniem z wyobraźnią słuchacza. Po, nieudanym, moim zdaniem, albumie Year
Zero, nowe wydawnictwo NIN jest światłem w tunelu, kierunkiem, nową drogą.
Reznor nie stara się „odkryć Ameryki”. Tworzy to, co go samego fascynuje. Przy
okazji na swoją przejażdżkę zabiera słuchaczy. Warto odbyć podróż z tym panem.
Wrażenia gwarantowane.
Michał Wolski
Tekst przedrukowano z bloga Michała Wolskiego Per aspera ad astra. Wpis z 26 marca 2008 r.
- 55 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
W tym miesiącu polecam szczególnie:
Gringo wśród dzikich plemion
Wojciech Cejrowski
http://www.tolle.pl/pozycja/gringo-wsrod-dzikich-plemion
Śmierć Zachodu
Patrick J. Buchanan
http://www.tolle.pl/pozycja/smierc-zachodu
Świat Apocalypto
Diego de Landa
http://www.tolle.pl/pozycja/swiat-apocalypto
Zobacz więcej
Wróć do spisu treści
Polecamy artykuły z naszego nowego serwisu dotyczącego kultury: www.SerwisKulturalny.pl.
Znajdziesz w nim również inne ciekawe artykuły Autora.
Szczególnie proponujemy:
Film: Paweł Jaroszyński, Oliver Stone, czyli sumienie Ameryki
Różnorodność kulturowa: Mariusz Jędrzejczak, Taniec w różnych odsłonach
***
- 56 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Życie duchowe
Redaguje: Justyna Królak
Sumienie skrupulackie – czy
jest wyjście?
O. Emanuel Działa nie poprzestaje na wyjaśnieniu problemu sumienia
skrupulackiego. Idzie dalej podając konkretne wskazówki, jak można poradzić
sobie ze skrupułami. Wyjście jest bowiem możliwe, a nawet konieczne.
Oto niektóre z praktycznych wskazówek dla tych, którzy mają sumienie
skrupulackie:
Podstawą jest uświadomienie
1. Podstawą jest uświadomienie sobie swego
stanu, że to, co skrupulat bierze za wyrzuty, w
rzeczywistości nimi nie są.
sobie swego stanu, że to, co
skrupulat bierze za wyrzuty,
w rzeczywistości nimi nie są.
2. Ważne pozostaje nieustanne dążenie do zdobywania dojrzałości emocjonalnej,
uczenie się podejmowania samodzielnych decyzji. Będzie się to wyrażać m.in. w
tym, iż to sam skrupulat będzie kierował swoim postępowaniem, nie zaś
nieprzemyślane emocje.
3. Skrupulat patrzy na Boga przede wszystkim jako na Sędziego, gdzieś w oddali
pozostaje natomiast prawda o Bogu jako Miłości. Podstawową zaś prawdą jest
miłość Boga do człowieka i Boże pragnienie zbawienia człowieka. Ważne jest, by
skrupulat uświadomił to sobie i często rozważał tę Bożą miłość do człowieka.
4. Bardzo ważna jest postawa skrupulata wobec sakramentu pokuty i pojednania.
Powinien on spojrzeć z realizmem na swą grzeszną naturę, a jednocześnie pamiętać,
że to, co może uczynić, to nieustannie podnosić się z upadku, nawracać się. Po to
właśnie jest spowiedź, która jest uznaniem swej grzesznej natury i spotkaniem z
miłującym Chrystusem, który niesie przebaczenie. W tym kontekście ważne jest, by
spowiedź odbywała się regularnie, ale nie za często (może być co dwa, trzy tygodnie
- 57 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
lub co miesiąc, w zależności od głębi życia duchowego). Wyznanie grzechów nie
powinno przypominać szczegółowej litanii, rozdrabniania wszystkiego na drobny
pył. Mają to być zdania proste i konkretne, bez niepotrzebnych dygresji i wyjaśnień.
Nie wolno również wałkować tego samego grzechu. Rachunek sumienia powinien
być także krótki i konkretny.
5. Skrupuły dotykają również bardzo delikatnej sfery seksualnej, która przynależy do
samej egzystencji człowieka. Jakie wskazówki dla tej sfery? Po pierwsze, sam popęd
seksualny nie jest grzechem. Jest nim natomiast takie działanie, które wszelkie dobre
wartości podporządkowuje temu popędowi. Trzeba przemyśleć wartości związane z
tą dziedziną, podejść do tego spokojnie – obsesyjny lęk przed seksem niczego nie
rozwiąże. Jest to temat, o którym można by pisać bardzo dużo i długo.
6. Spowiednicy zalecają skrupulatom kierowanie się zasadą oczywistości – dotyczy
ona jedynie skrupulatów! Zasada ta polega na tym, że jeśli skrupulat nie jest pewien,
czy popełnił grzech ciężki, oznacza to, że go nie popełnił.
Oczywiście wskazówki te nie wyczerpują tematu. Pozostają jeszcze przywileje
skrupulatów, ale o tym szerzej pisze już sam o. Emanuel Działa w swej książce
Skrupulatom na rachunek.
Justyna Królak
Tekst ukazał się pierwotnie w naszym nowym serwisie ZycieDuchowe.pl
Polecamy także inne teksty z naszego serwisu ZycieDuchowe.pl
W tym miesiącu polecam szczególnie:
Zmartwychwstanie. Tajemnice, legendy i prawda.
Od Ewangelii do Kodu Leonarda da Vinci
Andrea Tornielli
http://www.tolle.pl/pozycja/zmartwychwstanie-tajemnice
Zobacz więcej
Wróć do spisu treści
- 58 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Zdrowie
Redaguje: Anna Kuźniar
Gimnastyka w czasie ciąży
Sprawność fizyczna ma znaczenie na każdym etapie życia,
ale wzrasta ono jeszcze bardziej w tak ważnym okresie,
jakim jest ciąża. Choć zapewne nie jest to odpowiedni czas
na nadrabianie zaległości :-)
Istnieją liczne doniesienia wskazujące, że kobiety ćwiczące szybciej przechodzą przez
poszczególne etapy porodu, szybciej postępuje u nich rozwieranie szyjki macicy oraz
odczuwają mniejszą bolesność skurczów partych. Czas hospitalizacji poporodowej
jest krótszy. Również w okresie połogu widoczny jest pozytywny wpływ wysiłku
fizycznego podczas ciąży. Kobiety, które ćwiczyły w tym okresie, szybciej odzyskują
sprawność fizyczną i równowagę psychiczną. Ponadto w następstwie lepszego
ukrwienia gruczołów piersiowych laktacja występuje u nich wcześniej i utrzymuje
się dłużej w porównaniu z kobietami niećwiczącymi. U zdrowej kobiety w ciąży
fizjologicznej nie ma przeciwwskazań do wykonywania ćwiczeń o niskiej
intensywności.
Przeciwwskazaniami do stosowania ćwiczeń fizycznych w czasie ciąży są:
➢ krwawienie w ciąży,
➢ nadciśnienie,
➢ cukrzyca,
Kobiety ćwiczące szybciej
➢ niedokrwistość ciężarnych dużego
przechodzą przez
stopnia,
poszczególne etapy porodu,
➢ zapalenie nerek w ciąży,
➢
➢
➢
➢
➢
infekcje,
niewydolność szyjki macicy,
ciąża mnoga,
wcześniejsze poronienia,
ryzyko przedwczesnego porodu.
szybciej postępuje u nich
rozwieranie szyjki macicy
oraz odczuwają mniejszą
bolesność skurczów partych.
- 59 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Jeżeli lekarz nie zgłosi żadnych przeciwwskazań, powinno się ćwiczyć przynajmniej
3 razy w tygodniu po 20-30 minut. Zawsze należy zaczynać od kilkuminutowej
rozgrzewki i kończyć ćwiczeniami rozciągającymi. Nie wolno gimnastykować się w
czasie upałów, należy wybierać najchłodniejszą porę dnia i pamiętać o uzupełnianiu
płynów (najlepiej pić niegazowaną wodę mineralną).
Można ćwiczyć praktycznie we wszystkich pozycjach: na stojąco, w siadzie, klęku,
klęku podpartym (na czworaka), leżąc na plecach, siedząc na krześle. Im ciąża jest
bardziej zaawansowana, tym mniej ćwiczeń wykonuje się na stojąco, żeby nie
obciążać nóg. Jeżeli ciężarnej dokuczają poranne mdłości i migreny, należy
zrezygnować z ćwiczeń na plecach. W pierwszym trymestrze ciąży zalecana jest
gimnastyka ogólnousprawniająca. Później większe znaczenie mają ćwiczenia
przeciwzakrzepowe, wzmacniające mięśnie potrzebne w czasie porodu (brzucha i
krocza) oraz ćwiczenia oddechowe.
Obecnie kobiety ciężarne mają wiele możliwości dbania o swoją kondycję fizyczną.
W wielu klubach fitness prowadzone są specjalne zajęcia aerobiku dla kobiet w
ciąży, zgodne z zaleceniami lekarzy specjalistów ginekologów i położników.
Również coraz więcej basenów (zwłaszcza tych niedawno otwartych) oferuje zajęcia
aerobiku wodnego dla pań spodziewających się dziecka.
Ćwiczenia w wodzie i pływanie są szczególnie zalecane kobietom w ciąży, ponieważ
korzystnie wpływają na kręgosłup i pracę serca oraz ogólnie wzmacniają organizm.
Woda odciąża i zmniejsza nacisk na stawy, więc wykonywanie ćwiczeń w głębokiej
wodzie jest mniej forsowne niż „na lądzie”. Poza tym w wodzie jest się
zdecydowanie lżejszym i nie trzeba się martwić o zachowanie równowagi, dzięki
czemu możesz łatwiej wykonać wiele ćwiczeń. W basenie można ćwiczyć marsz,
wymachy nóg, chodzenie do tyłu, przysiady, skręty kolan i leżenie na wodzie. Ze
stylów pływackich najbardziej zalecane jest pływanie żabką: świetnie przygotowuje
mięśnie dna macicy do porodu.
Anna Kuźniar
Tekst przedrukowano z naszego nowego serwisu o zdrowiu: www.zdroweporady.pl. Znajdziesz w nim
również inne ciekawe artykuły Autorki.
- 60 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Polecamy także artykuły:
Położnictwo i ginekologia: Anna Kuźniar, Powikłania połogu
Profilaktyka i ochrona zdrowia: Dariusz Hryciuk, Szczepienia
W tym miesiącu polecam szczególnie:
40 tygodni radości. Porady dla mamy w ciąży.
Dzienniczek oczekiwania
Bogna Białecka
http://www.tolle.pl/pozycja/40-tygodni-radosci
Ciąża zdrowa i bezpieczna
Paula Ford-Martin, Elisabeth A. Aron, Maryann Bucknum Brinley
http://www.tolle.pl/pozycja/ciaza-zdrowa-i-bezpieczna
Ciąża. Pytania i odpowiedzi. Wszystko, co
powinniście wiedzieć trymestr po trymestrze
Praca zbiorowa
http://www.tolle.pl/pozycja/ciaza-pytania-i-odpowiedzi
Zobacz więcej
Wróć do spisu treści
To już ostatni artykuł z cyklu o Zdrowiu w naszym Biuletynie. Zdecydowanie więcej można
znaleźć w przygotowanym przez nas specjalnie dla Państwa serwisie ZdrowePorady.pl, do
którego regularnego odwiedzania serdecznie zapraszamy.
- 61 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Podróże
Redaguje: Agnieszka Kasperczyk-Bac
Bieszczady
Nazwa Bieszczady pochodzi od synonimu polskich
Bieszczadów. Bieszczady zbudowane są ze skał osadowych
pochodzenia morskiego. Wypiętrzone i sfałdowane zostały
z początkiem neogenu.
Charakterystyczna dla Bieszczad jest rzeźba rusztowa, czyli prawie równolegle
biegnące wyższe pasma górskie, które połączone są ze sobą krótkimi grzbietami.
Turystyczne wędrówki ułatwiają linie grzbietowe, których wyrównanie następuje na
wysokości ok. 1000 m, co świadczy o powierzchni zrównania i powstało w okresie
intensywnej denudacji. Okres wielkiej denudacji zapoczątkowała zmiana klimatu
prowadząca do zlodowacenia. Lądolód skandynawski dotarł w głąb Karpat, ale
spowodował wielkie zatamowanie spływu wód na północ (Jerzy Wrona, W
Bieszczadach).
Ciekawszymi miejscami, które warto odwiedzić spędzając wolne chwile w
przepięknych Bieszczadach są:
➢ Łopiennik;
Turystyczne wędrówki ułatwiają linie
➢ Dolina Sanu;
grzbietowe, których wyrównanie
➢ Dwernik – Kamień;
następuje na wysokości ok. 1000 m. Dla
➢ Maqura Stuposiańska;
turystów wytyczone są specjalne trasy,
➢ Przysłup Caryński;
ścieżki turystyczne. Dla ludzi łaknących
➢ Połonina Wetlińska;
dodatkowych atrakcji bądź aktywnego
➢ Połonina Waryńska;
➢ Jasło;
spędzania czasu Bieszczadzki Park
➢ Moczarne;
umożliwia turystykę konną i rowerową.
➢ Rawki;
➢ Grupa Tarnicy, Bukowego Berda i Halicza;
➢ Dolina górnego Sanu.
- 62 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Klimat w Bieszczadach jest zróżnicowany, tzn. uzależniony jest on od miejsca w
jakim się znajdujemy, wiąże się z rzeźbą terenu oraz wysokością nad poziomem
morza. Bardzo wyraźny jest wpływ kontynentalnych mas powietrza, które
napływają tu znad Europy Wschodniej. Średnia roczna temperatura – 5 stopni
Celsjusza. Roczne opady – od 800 mm do 1150 mm.
Przechadzając się po wspaniałych polskich Bieszczadach warto zwrócić szczególną
uwagę na przepiękny, zielony i tętniący życiem Bieszczadzki Park Narodowy.
Składa się on z dwóch części: większej przypadającej na najpiękniejsze krajobrazowo
połoniny masywu Tarnicy i okolicznych szczytów oraz z części mniejszej, w skład
której wchodzi Połonina Caryńska (www.przewodnik.onet.pl). Od 1992 r. jest częścią
Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery „Karpaty Wschodnie”.
Bieszczadzki Park Narodowy jest przepiękny. Można w nim znaleźć ponad 780
gatunków roślin naczyniowych, 1000 gatunków grzybów, 500 gatunków porostów,
250 gatunków mchów i inne.
Jest to miejsce szczególnie piękne i tętniące życiem przez cały rok, gdyż żyje tu
bardzo dużo zwierząt. Mieszkają tu sarny, jelenie, żubry, rysie, żbiki, dziki,
niedźwiedzie, wilki, różne gatunki węży oraz przeróżne gatunki ptaków tj. np. orzeł
przedni, puchacz czy orlik krzykliwy.
Walorami Bieszczadzkiego Parku Narodowego są:
➢ Przepiękne krajobrazy Karpat Wschodnich;
➢ Unikatowe rośliny (wiele z nich jest pod ochroną);
➢ Zachowane fragmenty pierwotnej puszczy karpackiej;
➢ Rzadkie gatunki bezkręgowców;
➢ Dobrze zachowane torfowiska wysokie.
Dla turystów wytyczone są specjalne trasy, ścieżki turystyczne. Dla ludzi łaknących
dodatkowych atrakcji bądź aktywnego spędzania czasu Bieszczadzki Park
umożliwia turystykę konną i rowerową.
Bieszczady to wspaniałe, pełne magii miejsce!
Agnieszka Kasperczyk-Bac
Zapraszamy do działu Podróże w Tolle.pl
- 63 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Kulinaria
Redaguje: Anna Łabudzińska
Jadalne muchomory
Muchomory są piękną ozdobą lasu. Jadalne czy trujące nie
powinny być bezmyślnie niszczone, bo obok elementu
dekoracyjnego warunkują również prawidłowy rozwój
wielu drzew i są pokarmem dla zwierząt leśnych.
Las kojarzy się nam głównie z grzybami, które są jego nieodłącznym składnikiem.
Największy wysyp grzybów występuje od lata do jesieni. W lesie pojawiają się
wtedy zapaleni grzybiarze w poszukiwaniu prawdziwków, podgrzybków,
maślaków, kani, opieniek, rydzów czy gąsek. Dobrzy grzybiarze potrafią rozpoznać
grzyby jadalne, są jednak tacy, którzy do lasu wyprawiają się raz czy dwa razy do
roku i nie są w stanie odróżnić grzyba dobrego od często podobnego do niego
truciciela. A takich trucicieli i grzybów niejadalnych jest o wiele więcej niż tych
dobrych i często kuszą nas swym pięknym kolorowym kapeluszem. Ale wśród tych,
które laikom wydawałyby się grzybami trującymi, są grzyby naprawdę bardzo
smaczne i jadalne. Do takich należą np. niektóre muchomory.
Muchomor czerwonawy, zwany też czerwieniejącym, występuje głównie w lasach
iglastych, w jasnych miejscach, ciągle na tych samych stanowiskach. Poznać go
można po różowym zabarwieniu u podstawy trzonu, na którym ma pionowy
rowkowaty pierścień. Kapelusz młodego grzyba jest początkowo półkolisty, w miarę
rośnięcia staje się wypukły, płaski i lekko wywinięty, o barwie szaro-białej,
bladoróżowej, jasnoczerwonej, ochrowo-brązowej lub czerwono-brązowej. Na całej
powierzchni kapelusza, którego średnica może
Wśród grzybów, które
dochodzić do 15 cm, znajdują się nieregularne
laikom wydawałyby się
białawe lub brązowo-różowe plamki.
trującymi, są grzyby
Muchomor czerwieniejący może być często mylony
z silnie trującym muchomorem czerwonym i
muchomorem plamistym, dlatego trzeba zachować
- 64 -
naprawdę bardzo smaczne i
jadalne. Do takich należą
np. niektóre muchomory.
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
szczególną ostrożność przy jego zbieraniu. Muchomor ten zmienia swój wygląd w
zależności od wieku oraz pod wpływem siedliska, gdzie występuje, co powoduje
trudności z jego identyfikacją. Najważniejszą i jedyną cechą, która go wyróżnia
spośród innych podobnych muchomorów jest czerwona barwa miąższu, zwłaszcza
w podstawie trzonu, pojawiająca się najsilniej po uszkodzeniu. U innych
muchomorów miąższ jest biały i nie zabarwia się na czerwono.
Muchomor czerwonawy może być spożywany po obgotowaniu, gdyż w stanie
surowym zawiera substancje powodujące zaburzenia żołądkowe oraz anemię. Po
takim obgotowaniu można z niego przyrządzić zupę, flaczki, dusić go lub
panierować w tartej bułce i usmażyć jak kanie na patelni. Smaczne są też w śmietanie
lub z dodatkiem jajek.
Do innych jadalnych muchomorów należy muchomor mglejarka, zwany również
mglejarką pochwiastą lub pospolicie panienką. Można go znaleźć w lasach
liściastych lub mieszanych od lipca do połowy października. Kapelusz tego grzyba
ma średnicę dochodzącą do 12 cm, jest często koloru białego, jasno- lub
ciemnoszarego, żółtobrunatnego lub nawet brunatnego. Trzon i pochwa są białe, na
trzonie nie ma pierścienia. Grzyb jest bardzo delikatny i kruchy, często na brzegu
kapelusza widać przebijające się blaszki. Nie nadają się w związku z tym do
dłuższego przewozu, najlepiej przyrządzać go bezpośrednio po zbiorze. W stanie
surowym mglejarka jest trująca, jednak po ugotowaniu nadaje się do przyrządzania
różnych samodzielnych dań – zup, sosów, a także jako dodatek do innych potraw.
Dobre są także marynowane.
Bardzo smaczny, a często nawet uważany przez wielu za najsmaczniejszego z
grzybów jest muchomor cesarski. W Polsce nie występuje; często rośnie w lasach
południowej Europy. Jego kapelusz ma barwę jaskrawoczerwoną lub
pomarańczową. Grzyb ten znany był już w starożytności i uznawany za wielki
przysmak nawet na cesarskim stole, stąd jego nazwa nadana przez Rzymian.
Rzymianie jedli go podobno tylko po obraniu, używając do jedzenia sztućców z
bursztynową rękojeścią. Dzisiaj przygotowuje się z niego smaczną zupę, sosy,
sałatki, niektórzy nawet wyczarowują z niego deser na słodko.
Pod koniec maja w górskich iglastych lasach można już spotkać rosnące pojedynczo
lub w grupkach owocniki muchomora oliwkowego. Rzadziej występuje na nizinach.
Kapelusz tego muchomora ma średnicę do 12 cm, jest początkowo dzwonkowaty,
- 65 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
potem wypukły, aż prawie płaski u starszych grzybów. Barwa kapelusza jest żółtobrązowa, oliwkowo-brązowa albo oliwkowo-szara. Trzon jest podłużny, szarobrązowy, bez pierścienia. Należy również do muchomorów jadalnych i dość często
zbieranych.
Rzadko spotykanym muchomorem jadalnym jest muchomor szyszkowaty, którego
łatwo pomylić z trującym muchomorem jeżowatym i jadowitym. Kapelusz
muchomora szyszkowatego jest duży, do 20 cm średnicy, w kolorze białawoszarym i
jasnoszarym, najpierw półkolisty, następnie wypukły i płaski z zagłębieniem
pośrodku. Delikatne plamki mają kolor podobny do koloru kapelusza lub nieco
ciemniejszy, na białym i pełnym trzonie znajduje się prążkowaty, kłaczkowaty i
nietrwały pierścień. Muchomor jest spotykany dość rzadko, rośnie latem,
pojedynczo. Najbardziej lubi ciepłe i wilgotne miejsca w lasach liściastych i
mieszanych.
Pospolitym w Polsce jadalnym muchomorem jest muchomor twardawy. Występuje
głównie pod świerkami od lipca do października, często także w okresach suszy.
Kapelusz barwy jasnoszarej do brązowatej z dużymi szarymi łatkami, ma średnicę
do 15 cm. Miąższ może się przebarwiać na brązowo. Zapach grzyba jest zbliżony do
zapachu buraków. Muchomor twardawy może być jadalny wyłącznie po silnym
podgrzaniu, nie ma wielkiej wartości, a ze względu na możliwość pomyłki z
trującym muchomorem plamistym zbierany jest tylko przez wytrawnych znawców.
W różnych lasach i zaroślach, często na terenach torfowych i bagiennych, latem i
jesienią spotkać można muchomora rdzawobrązowego, dawniej zaliczanego do
odmian muchomora mglejarki. Kapelusz tego muchomora ma kolor jasnobrązowy,
pomarańczowo-brązowy, a u starszych osobników czerwono-brązowy z garbkiem
pośrodku. Trzon pozbawiony pierścienia u swojej podstawy otoczony jest białawą
luźną pochwą do ¼ wysokości grzyba. Ze względu na wodnistość i kruchość
miąższu grzyb jest trudny do zbierania. Nie powinien być spożywany w większych
ilościach, gdyż może spowodować lekkie zaburzenia trawienne.
Przedstawione powyżej gatunki muchomorów, pomimo że są jadalne, a ich opisy i
zdjęcia figurują w wielu atlasach grzybów, w rzeczywistości są trudne do
rozróżnienia nawet dla dobrych grzybiarzy, gdyż wygląd grzyba zmienia się często
pod wpływem jego wieku i otoczenia. Toteż powiedzenie „że wszystkie grzyby są
jadalne, ale niektóre tylko raz” – jest słuszne w przypadku zbierania muchomorów - 66 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
aby uniknąć trafienia na ten jeden wyjątkowy przypadek, najlepiej zbierać te grzyby,
które dobrze znamy i których nie można pomylić z trującymi sobowtórami.
Anna Łabudzińska
Źródła:
T. Lohmeyer, U. Künkele, Grzyby. Rozpoznawanie i zbieranie, Wydawnictwo Parragon 2006.
www.wikipedia.org.
www.nagrzyby.pl
Tekst przedrukowano z naszego nowego serwisu o kulinariach: www.RozkoszePodniebienia.pl/.
Znajdziesz w nim również inne ciekawe artykuły Autorki.
Polecamy także artykuły:
Porady kulinarne: Anna Łabudzińska, Kawa – czarna magia i anielski smak
Ciasta i desery: Anna Kuźniar, Tort orzechowy
W tym miesiącu polecam szczególnie:
Wakacje w kuchni
Grzegorz Ostrowski
http://www.tolle.pl/pozycja/wakacje-w-kuchni
Zobacz więcej
Wróć do spisu treści
To już ostatni artykuł z cyklu o Kulinariach w naszym Biuletynie. Zdecydowanie więcej
można znaleźć w przygotowanym przez nas specjalnie dla Państwa serwisie
RozkoszePodniebienia.pl, do którego regularnego odwiedzania serdecznie zapraszamy.
- 67 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Wychowanie
Redaguje: Magdalena Dudziak
Lęki wieku dziecięcego
Wiek dziecięcy to czas poznawania świata i odkrywania
zawiłych zależności nim rządzących. Wiedza dziecka na
temat otaczającej je rzeczywistości jest odzwierciedleniem
tego, co maluch doświadczy oraz tego, co przekażą mu inni – dorośli. Lęki
dziecięce w głównej mierze wynikają z niepełnej znajomości zjawisk czy rzeczy,
bądź też opatrznego ich rozumienia. Ponadto są one konsekwencją dwóch innych
kwestii – rozwoju wyobraźni i ostrzegającego instynktu przetrwania. Dlatego tak
istotne jest, by wprowadzać dziecko w tajniki świata nie budując w świadomości
malucha zafałszowanego obrazu przedmiotów czy zdarzeń oraz cierpliwie
tłumaczyć wszystko, co wywołuje strach dziecka.
Czego boi się dziecko?
Na przestrzeni rozwoju psychicznego dziecka pojawianie się lęków jest zjawiskiem
całkowicie normalnym. Przyjmuje się wręcz, że „każdy wiek ma swoje lęki”
charakterystyczne dla etapu rozwojowego i poznawczego dziecka. Dlatego też w
danym wieku możemy obserwować:
➢ 2 lata – głównie obawy słuchowe: głośne dźwięki, grzmoty, odgłos
przejeżdżających samochodów, odkurzacz; ponadto: ciemne kolory, duże
przedmioty, zwierzęta, nieobecność mamy, zjawiska takie jak deszcz, wiatr;
➢ 3 lata – głównie lęki wizualne: ciemność, zwierzęta, obawa przed dużymi
poruszającymi się przedmiotami, nieobecność rodziców wieczorem;
➢ 4 lata – ponowne nasilenie lęków
Obecność rodzica u boku dziecka
słuchowych;
➢ 5
lat – mniejsze nasilenie staje się źródłem wielkiej odwagi
wcześniejszych obaw, pojawienie oraz poczucia bezpieczeństwa.
się sprecyzowanych fizycznych Mama czy tata są więc
lęków: obawa przed upadkiem, niezastąpionym lekarstwem na lęk,
poranieniem, pogryzieniem przez
muszą tylko wiedzieć, jak pomóc
zwierzę;
swojemu dziecku go przezwyciężyć.
- 68 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
➢
➢
➢
➢
6 lat – znaczne nasilenie wszelkich obaw, głównie dźwiękowych: głos
dzwonka do drzwi, telefonu, odgłosy wydawane przez ptaki czy owady, lęk
przed przestrzenią, opuszczeniem, zgubieniem się, przed żywiołami: ogniem,
wodą, lęki nierzeczywiste: przed czarownicami, potworami, upiorami;
7 lat – lęki związane ze szkołą, przed przestępcami, wojną, lęki przestrzenne:
ciemne strychy, piwnice;
8-9 lat – okres wyciszenia wcześniejszych obaw, pojawiają się jedynie te
związane ze szkołą, własnymi umiejętnościami;
1o lat – ponowne nasilenie lęków, obawa przed katastrofami, wojną,
przestępcami, ponownie przed zwierzętami oraz ciemnością.
Co robić, kiedy dziecko się boi?
Rodzic ma według malucha wszelką władzę nad lękami, jest tym, który potrafi
uporać się z obawami, przegonić je. Obecność rodzica u boku dziecka staje się
źródłem wielkiej odwagi oraz poczucia bezpieczeństwa. Mama czy tata są więc
niezastąpionym lekarstwem na lęk, muszą tylko wiedzieć, jak pomóc swojemu
dziecku go przezwyciężyć. Rodzice muszą zatem pamiętać, aby:
➢ wykazać zrozumienie dla obaw swojego dziecka;
➢ być cierpliwymi i spokojnymi, lęki z pewnością przeminą wraz z wiekiem;
➢ pomagać opanować lęk metodą stopniowego oswajania ze źródłem obaw;
➢ przypominać dziecku o swojej obecności, miłości, dodawać otuchy, poczucia
bezpieczeństwa.
Czego nie wolno robić, kiedy dziecko się boi?
Nieumiejętnym lub lekceważącym zachowaniem można natomiast wyrządzić
maluchowi dużą krzywdę, utwierdzając je jeszcze mocniej w poczuciu własnej
bezradności oraz odbierając nadzieję na wsparcie. Aby pomóc dziecku, nie należy:
➢ wyśmiewać się z jego obaw;
➢ zawstydzać go z powodu lęków przed innymi, porównywać z innymi;
➢ okazywać zniecierpliwienia i zdenerwowania;
➢ zmuszać do konfrontacji ze źródłem obaw:
➢ wywoływać ani potęgować lęków dziecka poprzez straszenie
Magdalena Dudziak
Źródła:
F. L. Ilg (i in.), Rozwój psychiczny dziecka od 0 do 10 lat, Gdańsk 2001.
- 69 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
W tym miesiącu polecam szczególnie:
Z rodzicami spokojnie o… młodzieży.
Z młodzieżą spokojnie o… rodzicach
Ks. Piotr Pawlukiewicz
http://www.tolle.pl/pozycja/z-rodzicami-spokojnie-o-mlodziezy
Kiedy dziecko płacze
Nessia Laniado
http://www.tolle.pl/pozycja/kiedy-dziecko-placze
Jak być bohaterem dla swoich dzieci
Josh McDowell, Dick Day
http://www.tolle.pl/pozycja/jak-byc-bohaterem
Zobacz więcej
Przejdź do działu historia
Wróć do spisu treści
- 70 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Historia
Redaguje: Bartosz Pasela
Genealogia dla początkujących
Historia to nie tylko nauka faktów, dat i nazwisk, to także
nauka odkrywania. Zazwyczaj jest to odkrywanie nowych
faktów historycznych. To jednak zajęcie mało pasjonujące
dla statystycznego Kowalskiego. Istnieje jednakże ciekawa alternatywa, która
może stać się pasją każdego z nas, jeśli tylko ma ochotę spędzić trochę czasu na
poszukiwaniu własnych korzeni.
Genealogia jest nauką pomocniczą historii, wedle definicji zajmuje się badaniem
więzi rodzinnych pomiędzy ludźmi na podstawie zachodzącego między nimi
pokrewieństwa i powinowactwa (definicja za www.wikipedia.pl [2007.11.11]).
Wśród szczególnych przedmiotów zainteresowań genealogii możemy znaleźć
badanie pochodzenia rodów i rodzin, badanie relacji i losów poszczególnych jej
członków.
Nie będę się tutaj zajmował tłumaczeniem wszystkich wyżej wymienionych
terminów dotyczących genealogii, ponieważ nie ma to w tym wypadku sensu.
Zainteresowanych tematem i jego głębszym poznaniem odsyłam do książki Józefa
Szymańskiego Nauki Pomocnicze Historii (Warszawa 2006.), z której przy tworzeniu
niniejszego artykułu korzystałem.
Tak się jakoś złożyło, że ostatnio w
Pochodzenie człowieka zawsze stanowiło
przedmiot zainteresowania tak indywidualnego, jak i społecznego. Genealogia sięga
więc swymi korzeniami do antyku, kiedy
powstawały księgi rodzaju, jak również do
średniowiecza, z którego pochodzą katalogi
władców i możnych feudałów, a w późniejszym okresie tablice genealogiczne. Co dla
nas najważniejsze, badania genealogiczne
mogą mieć charakter naukowy, jak i być
- 71 -
moje ręce wpadło drzewo
genealogiczne rodziny cesarskiej
okresu Starożytnego Rzymu.
Zwykle podczas lektury omija się je
szerokim łukiem, jednak ja
zacząłem je badać. Okazuje się, że
bardzo często dochodziło do
małżeństw blisko spokrewnionych
członków rodziny cesarskiej.
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
hobby genealoga-amatora. Na całym świecie od drugiej połowy wieku XX
zauważalny jest wzrost zainteresowania własną historią rodzinną. W Polsce ten
wzrost zainteresowania notowany jest od końca lat dziewięćdziesiątych.
Metody badania są dwie: retrogresywna dla genealoga-amatora wydaje się metodą
prostszą i słuszniejszą. Polega na poszukiwaniu bądź rekonstrukcji nieznanych
faktów wcześniejszych na podstawie znanych faktów późniejszych (czyli po prostu
szukanie przodków). Druga metoda to metoda prospektywna, czyli poszukiwanie
potomków znanego protoplasty, według mnie znacznie trudniejsza.
Zanim zajmiemy się jakimś przykładem, który ukaże nam jak ciekawą nauką jest
genealogia, słów kilka o przedmiocie badań, czyli faktach genealogicznych. Do nich
zaliczymy imię i nazwisko, datę urodzenia i śmierci, miejsce urodzenia. Podstawą
jest zaistnienie pomiędzy poszczególnymi osobami więzi rodzinnych. Gdzie jednak
szukać faktów genealogicznych? Ich nośnikiem są źródła danych, czyli metrykalia.
Wśród nich najważniejsze dla genealoga są akty urodzenia, małżeństwa i zgonu (jeśli
chodzi o źródła państwowe) oraz księgi metrykalne (jeśli chodzi o źródła kościelne).
Wszystkie wyżej wymienione źródła najczęściej dają podstawę do dalszych badań
genealogicznych. Badania mogą być obrazowane na tzw. tablicach genealogicznych
lub ich formie ozdobnej, czyli „drzewie genealogicznym”. Popularne są również
wydania książkowe, a w ostatnich czasach internetowe strony rodzinne.
Co takiego mnie natchnęło do pisania o genealogii? Otóż już na studiach
zainteresował mnie przedmiot, jakim były nauki pomocnicze historii, co zresztą ma
odzwierciedlenie w mojej pracy magisterskiej. Ale tak się jakoś złożyło, że ostatnio w
moje ręce wpadło drzewo genealogiczne rodziny cesarskiej okresu Starożytnego
Rzymu. Zwykle podczas lektury omija się je szerokim łukiem, jednak ja zacząłem je
badać. Okazuje się, że bardzo często dochodziło do małżeństw blisko
spokrewnionych członków rodziny cesarskiej. Pierwszy przykład: córka cesarza
Klaudiusza z trzeciego małżeństwa (z Messaliną) Oktawia poślubiła Lucjusza
Domicjusza, późniejszego cesarza Nerona, który był synem jej stryjecznej siostry.
Przykład drugi: siostra Klaudiusza poślubiła w drugim małżeństwie „Kastora”,
który był jej stryjecznym bratem. Nie jest to takie zdumiewające, podobne
małżeństwa możemy zaobserwować także w Polsce. Wystarczy spojrzeć na dynastię
Piastów. Wśród nich zaistniało wielokrotnie mieszanie krwi. Nie powinny więc
dziwić wszelkie przydomki dotyczące ułomności wynikających z powikłań
genetycznych.
- 72 -
Biuletyn Miłośników Dobrej Książki nr 4 (17) – kwiecień 2008
www.biuletyn.tolle.pl
Jakkolwiek w waszych badaniach prawdopodobnie nie dojdziecie do podobnych
odkryć, nie przekreśla to wcale innych ciekawych spostrzeżeń. Moja znajoma
odkryła, że jest spokrewniona ze szlachtą mazowiecką. Druga znajoma doszła w
badaniach, że jest po kądzieli spokrewniona z kozakami. Cóż, według mnie warto
nie tylko dla takich odkryć prowadzić badania genealogiczne, ale dla samej
satysfakcji odkrywania swoich korzeni.
Bartosz Pasela
W tym miesiącu polecam szczególnie:
Sprawa Honoru
Lynne Olson, Stanley Cloud
http://www.tolle.pl/pozycja/sprawa-honoru
Zimna wojna. Historia podzielonego świata
John Lewis Gaddis
http://www.tolle.pl/pozycja/zimna-wojna
Sztuka wojny
Sun Tzu, Sun Pin
http://www.tolle.pl/pozycja/sztuka-wojny
Zobacz więcej
Wróć do spisu treści
- 73 -

Podobne dokumenty