Pączek Daria Kl. V Kraków, dnia 29 września roku Pańskiego 1384

Transkrypt

Pączek Daria Kl. V Kraków, dnia 29 września roku Pańskiego 1384
Pączek Daria
Kl. V
Kraków,
dnia 29 września
roku Pańskiego 1384
Droga Zofijo, najukochańsza Przyjaciółko moja!
Dotarłam już do Krakowa. Podróż była bardzo długa i męcząca,
zwłaszcza że w karocy niesłychanie trzęsło, ale złota polska jesień mi to
odrobinę wynagrodziła.
Zamieszkałam w Zamku Wawelskim. Ładnie tu, ale zimno, więc muszę
ogrzewać się dworskimi kotami
W tych ogromnych komnatach jestem trochę samotna i zagubiona, więc
bardzo mi smutno. Tęsknię za naszymi beztroskimi gonitwami po zamkowych
ogrodach, za rodzicami i pasącymi się na puszcie końmi.
Wczoraj, kiedy przechadzałam się po krużgankach, rozdarłam tren
jedwabnej sukni – całe szczęście, że mama tego nie widziała! Wszystkie
dworki powyciągały z kufrów igły i pospieszyły z pomocą. Bycie królową ma
jednak czasem swoje zalety.
Nie wiem, czy słyszałaś, ale nad wawelskimi stajniami trzyma pieczę
najlepszy koniuszy w Polsce. Są tu przecudnej urody wierzchowce i
niezwykłe, rącze charty. Może już niebawem pojadę na królewskim rumaku
na polowanie. Są tu także ogromne puszcze i bory z mnóstwem dzikiej
zwierzyny, lecz ich nazw nie wymówię, bo jeszcze są dla mnie za trudne.
Marzę o tym, żeby się z Toba teraz bawić, ale nie mogę, ponieważ
czekają mnie sprawy wagi państwowej. Niestety, taka jest dola królewska.
Dowiedziałam się, że mam już przeznaczonego męża i jest to książę
litewski Jagiełło. Podobno jest stary, brzydki, łatwo wpada w złość, nie myje
zębów i głośno chrapie. Trochę się go boję. Wolałabym jednak kogoś
młodszego, z kim mogłabym się bawić…
W Polsce jest tylu pięknych chłopców, ale żaden z nich nie będzie mój,
bo już mam wybranego i koniec. Przepadło. Ale może nie taki diabeł straszny,
jak go malują?
Na zamku jest wiele uciech – uczty, tańce, śpiewy – ale tak naprawdę
pragnę zapolować z niezawodnym sokołem czy też mknąć jak wiatr przez
pola na bystronogim koniu, a nie tylko siedzieć i czekać na męża.
Tu, za granicą mówią w śmiesznym języku, którego ni krzty nie
rozumiem, bo jest on tak trudny, że węgierski przy nim zdaje się bardzo łatwy,
tak łatwy, że nawet niemowlę by się go nauczyło.
Och! Słyszę tupot i gwar za drzwiami! Chyba mój przyszły mąż przybył
na zamek. Nie wiem, czy lepiej będzie jeśli schowam się w szafie, czy ubiorę
w najpiękniejsze szaty i wyjdę mu na powitanie? Muszę kończyć, bo już
pukają do drzwi!
Na zawsze Twoja przyjaciółka
Jadwiga

Podobne dokumenty