Pobierz pdf

Transkrypt

Pobierz pdf
Przełożyła
Hanna Siemaszko
Tytuł oryginału
THE BIRTHDAY
Co­py­ri­ght © 2010 Julie Highmore
All rights resered
Projekt okładki
Mariusz Banachowicz
Zdjęcie na okładce
© Irene Lamprakou/Arcangel Images
Re­daktor prowadzący
Katarzyna Rudzka
Redakcja
Ewa Witan
Ko­rek­ta
Agnieszka Ujma
Łamanie
Jolanta Kotas
Ewa Wójcik
ISBN 978-83-7839-422-8
Warszawa 2013
Wy­daw­ca
Pró­szyński Media Sp. z o.o.
02–697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Druk i opra­wa
OPOLGRAF Spółka Akcyjna
45-085 Opole, ul. Niedziałkowskiego 8-12
Dla Johna
5
6
CZĘŚĆ PIERWSZA
7
8
1
Pokój był oświetlony jedynie poświatą z laptopa, roz-
brzmiewała też z niego muzyka. Z głośników płynęło to
co zwykle – bliskowschodnie rytmy pomieszane z R&B,
jego ulubione. Czuła mocną woń owoców, czosnku
i kadzidła w połączeniu z zapachem wilgoci. Czerwone zasłony dawały wrażenie ciepła, chociaż pokój był
w rzeczywistości zimny.
– Hej – rozległ się głos z łóżka.
Nie było to prawdziwe łóżko, tylko dwa materace
ułożone jeden na drugim, przykryte prześcieradłami
z egipskiej bawełny i piękną narzutą. Leżało na nich
mnóstwo dużych, miękkich poduszek – ciemnych,
jedwabistych i kuszących.
– Hej – odpowiedziała, z trudem łapiąc oddech.
Rzuciła na podłogę klucze do drugiego życia i zaczęła
lodowatymi palcami niezdarnie rozpinać bluzkę. Szarpiąc się z guzikami, wybuchnęła śmiechem. Z mroku
wyciągnęły się ku niej mocne, ciemne ramiona.
9
– Ja to zrobię – powiedział, a wtedy zbliżyła się
do niego na klęczkach; pochyliła się do twarzy, która
stawała się wyraźniejsza i bardziej atrakcyjna, jeszcze
bardziej niż ostatnim razem. Piątek. Trzy dni temu.
Sobota i niedziela minęły szybko, dzięki Bogu, inaczej
oszalałaby z nadmiaru myśli. Co robił? Z kim? Gdy
do niego wracała, tak jak dziś, nie miało to znaczenia.
Skinęła głową w kierunku muzyki.
– To twoje?
– Mogę tylko pomarzyć.
– Jak ci minął week…
Palcem dotknął jej ust.
– Nie. Nie pytaj.
Nie rozmawiali o czasie spędzonym oddzielnie.
Sama ustanowiła tę zasadę. Teraz chciała ją złamać,
zapomnieć o niej. Opowiedzieć mu, że Martha jeździła
na rowerze w parku bez kółek bocznych. Że Alex być
może zmieni pracę.
– Ładnie wyglądasz – powiedział, gdy usiadła na nim
okrakiem i rozpiął jej bluzkę. „Ładna Emily” – zawsze
tak do niej mówił; dla innych była po prostu Em.
Chcąc ją rozgrzać, okrył ją narzutą. Miał miękki, niski
głos i poranną chrypkę. Utkwił w niej brązowe oczy,
których gałki w świetle laptopa wydawały się bardzo
białe. Pachniał męskością, którą pachnie się zaraz po
przebudzeniu. Przesunęła palcem po gładkim policzku,
zachwycając się delikatnym połyskiem ciemnej skóry.
W porównaniu z nim miała bardzo bladą cerę, ale on
lubił ten kontrast. Mówił, że go podnieca.
10
Na ścianie nad łóżkiem wisiało oprawione w ramkę perskie przysłowie, które kiedyś należało do jego
dziadka. Hadi przetłumaczył je dla niej z perskiego:
„Ślepiec śmieje się z łysej głowy”. „Rozumiesz?” – zapytał. Przytaknęła, chociaż nie była pewna. Nie chwal
dnia przed zachodem słońca. Nikt nie jest doskonały.
A może oznaczało to, że ludzie bywają bezpodstawnie
uprzedzeni? Hadi był mądry, zrobił przecież doktorat,
powinna go wtedy poprosić o wytłumaczenie.
Czasami podczas zakupów widziała łysego mężczyznę, który przypominał jej o przysłowiu w małej,
rzeźbionej ramce, co z kolei sprawiało, że zaczynała
myśleć o Hadim i seksie, jej mięśnie brzucha napinały
się, a kolana miękły. Musiała wtedy przystanąć i mocno
ścisnąć rączkę wózka, aż to uczucie minęło.
– Hadi – szepnęła. Uwielbiała wypowiadać jego imię,
długo przeciągając „a”: Haadi. Miała podobny akcent
do niego, choć różnica między nimi była wyczuwalna.
– Nie mogę długo zostać. George złapał jakiegoś wirusa
i nie mogłam go wysłać do przedszkola. Przyjaciółka
zaproponowała…
– Ciii – powiedział, zsuwając jej bluzkę i całując
ramię, szyję.
Em wróciła do Putney o dziesiątej czterdzieści. Biorąc
synka na ręce, zaczęła przepraszać przyjaciółkę.
– Był koszmarny ruch na drodze, a potem musiałam
kupić parę rzeczy. Sok dla George’a, calpol w aptece.
11
Za dużo wymówek, pomyślała, za wiele kłamstw.
Czy widać po niej, że przed chwilą uprawiała seks,
czy pachnie nim? Któregoś dnia zostanie ukarana. Ale
jeszcze nie teraz, proszę, Boże. – W aptece była ogromna
kolejka. Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy!
Wybuchnęła śmiechem i przytuliła swojego gorącego,
bezwładnego synka i pocałowała go w czubek głowy,
zastanawiając się, jakim cudem mogła czuć zarówno
euforię, jak i wyrzuty sumienia. Nieopisana radość
zmieszana z poczuciem winy. Nadzieja zmieszana
z lękiem. Na co miała nadzieję, tego nie wiedziała.
Że Alex przyjmie tę pracę w Paryżu? Oczywiście nie
przeprowadzą się całą rodziną. Martha uwielbiała swoją
szkołę i nie mogli tak nagle przenieść córki do szkoły francuskiej. Alex musiałby dojeżdżać, co tydzień
lub dwa, pociągiem lub samolotem. Skosztowałaby
wtedy wolności!
– OK – powiedziała, próbując wymacać klucze w kieszeni; te same klucze, których dość długo szukała
w ciemności, gdy Hadi spał.
– Chodźmy do domu, kochanie.
W małym bawełnianym pokrowcu wciśniętym w pojemnik na chusteczki w kieszonce torebki tkwiła druga komórka Em. Był to mały telefon na kartę, zawsze
z wyciszonym dźwiękiem. Numer znała tylko jedna
osoba. Czasami wysyłał wiadomości, czasami znajdowała
uwagę „nieodebrane połączenie”, co oznaczało, że ma
oddzwonić. W samochodzie Em najpierw przypięła pasem
różowiutkiego, zakatarzonego George’a, a potem wyjęła
12
telefon i odczytała wiadomość: „Kocham Cię kochać,
całuję H.”. Wydała z siebie mimowolny jęk, a potem
go powtórzyła, udając przed George’em, że to kaszel.
– Mama źle? – z tylnego siedzenia rozległ się głosik
malca.
– Mama czuje się dobrze. Miałam tylko żabę w gardle.
– Dlaczego?
– Bo tak czasami jest.
– Dlaczego?
– Już sobie poszła. Popatrz. – Obróciła się i szeroko
otworzyła usta, po czym zamknęła je i uśmiechnęła
się do niego. – Pewnie wyskoczyła przez okno, jak nie
patrzyłeś.
– Dlaczego wyskoczyła przez okno?
Znów to samo, pomyślała. George i te wszystkie
„dlaczego?”.
– Pewnie po to, by wrócić do swojej rodziny w sadzawce.
– Dlaczego?
– Ponieważ tęskniła za nimi.
– A ja tęskniłem za tobą, mamusiu.
– Ja za tobą też, kochanie. Ale miałam do załatwienia kilka spraw.
– Dlaczego? Dlaczego musiałaś je załatwić?
– Ponieważ … – Em zaczęła szukać po omacku płyty.
Znalazła ją i wyjęła z odtwarzacza Duffy, której piosenkami wzruszała się dziesięć minut temu.
– Może to była mamusia żabka. Chcesz posłuchać
„Piotrusia Królika”?
13
– Jej synek żabka tęsknił za nią i płakał.
– Ale już wróciła. Przykro jej, że zostawiła swoją
małą żabkę. Pewnie siedzą teraz razem na liściu i jedzą smaczne robaki. – Pogłośniła melodyjną opowieść
narratora, zanim George zdążył zadać kolejne pytanie, i przeczytała ponownie wiadomość od Hadiego.
Schowała telefon, włączyła silnik i wjechała na drogę.
Hadi będzie musiał poczekać na odpowiedź. Jeśli zadzwoniłaby do niego teraz, pełna nienawiści do samej
siebie, zakończyłaby ten romans. Posłuchałaby głosu
rozsądku i znów żyłaby normalnie. Pierwszy raz w życiu zadowoliłaby się normalnością.
14

Podobne dokumenty