Kilka filmów, kilka pytań

Transkrypt

Kilka filmów, kilka pytań
Kilka filmów, kilka pyta.
Recenzja. – Alicja Iskierko
„Kino” 1979, nr 5
„Nawet w niedziel” Piotra Andrejewa. „Kobiety pracujce” Piotra Szulkina. W grudniu 1977 roku,
w okresie szczytu przedwitecznych zakupów, Piotr Andrejew wraz ze swoj ekip, zainstalowa si
w warszawskiej Hali Mirowskiej. By w rodku ludzkiego kbowiska, notowa szybkie ruchy rk ekspedientek,
ich zmczone twarze, dugie kolejki, napicie – „dojdzie do mnie czy nie”, nerwy, czasem art, czciej
pocztek kótni, opatulone, przytupujce postacie sprzedawców i klientów, dowóz towarów, nastrój
zdobywania. Prawdomówny opis sakramentalnych czynnoci naszego dnia powszedniego. 378 metrów
prawdy – tak ten film kiedy okreliam. 167 metrów prawdy zawar w filmie „Kobiety pracujce”, tyle mocno
trzymajcym si ziemi, co metaforycznym, Piotr Szulkin, który ju nie po raz pierwszy objawi nam si jako
mistrz lapidarnoci. Kawaek ycia ukaza reyser w sposób artystycznie przetworzony, bez czuostkowoci,
ale te bez szyderstwa.
Te dwa zwize filmy przywodz na myl istotn warto gatunku, reprezentowan przez nurt
utworów sprzed lat, takich jak np. „Na torach” Bohdana Kosiskiego, „Dzie pracy” Andrzeja Baraskiego
(etiuda), „Nasze znajome z odzi” i „24 godziny Jadwigi L.” Krystyny Gryczeowskiej – wiarygodnych
wiadectw dnia potocznego Polaka, zarówno w sferze sprawdzalnych empirycznie faktów jak
i towarzyszcego im klimatu spoecznego. Byy one dowodem bystroci patrzenia i umiejtnoci
wspóodczuwania, a take odwagi mówienia prawdy. Przypomn sformuowane z ich okazji zdanie: „Patrzc
na te filmy widziao si jak Polak pracuje, mieszka, jada, o co si trapi, przeciw czemu buntuje, co zaniedba,
a co osign zdoa”. Tak byo. Dzi filmy takie, to zaledwie pikne efemerydy.
Czy dokumentalici znajduj si tak blisko robotników, chopów, modziey, jak kiedy? Czy starcza
im pasji? Chyba nie. Jest to zreszt problem szerszy: polscy dokumentalici byli czsto po stronie ludzi
pokrzywdzonych, walczcych z losem, spotykanych w tramwajach, w codziennych wdrówkach do pracy.
Jednak rzadko, bardzo rzadko, byli naprawd wród nich (na przykad w okresie realizacji filmu „Robotnicy –
nic o nas bez nas”). Takie odnosz wraenie.
O czym przecie zawiadcza powszechna, cho niestety, nieodwzajemniona mio polskich
filmowców do czeskiej nowej fali. Do takiego sposobu bratania si z ludmi, który bdc bardzo wnikliwy,
a niekiedy nawet demaskatorski, nigdy nie zatraca klimatu przyjani, tym bardziej wartociowego, e
pozbawionego zarówno mentorstwa jak i pobaliwoci. Bliskie takiej optyce byway niektóre filmy
dokumentalne i telewizyjne, np. „W domu” Baraskiego, „Personel” Kielowskiego, czy „Odwiedziny”
Piwowarskiego. Czasem zblia si do tej granicy Tadeusz Paka, a take Józef Cyrus, zwaszcza w swym
filmie dyplomowym.
Cho pewne pole zblienia do optyki czeskiej w postrzeganiu wspóczesnej potocznoci i stosunku
do bohatera daje si zauway, to jednak sdz, e to bywanie „po stronie”, zamiast „poród” jest wyran
uomnoci naszych utalentowanych dokumentalistów.
„Tam i z powrotem” Grzegorza Skurskiego. „Budz si na zegar i w domu siedz, patrz na
zegarek, e ju czas i spa, i na dworcu czekam, patrz na zegar, w pocigu patrz, eby zdy do
pracy, na zegar. Ju ten zegar to mi naprawd wszed w gow i popdza cay czas”. (...) – zanotowaa
w reportau „O czowieku, który mieszka w pocigu” Maria Marszaek („Ekran”). Bya to relacja ze spotka
z bohaterem filmu Grzegorza Skurskiego odbytych w jego rodzinnej wsi i w FSO. Marek Postek mieszka we
wsi Baczki, jest chopem i robotnikiem FSO od lat siedmiu, wstaje o drugiej w nocy, cztery godziny spdza
w pocigu, wraca na dziennik wieczorny. Grzegorz Skurski opisa ycie podrónika mimo woli, z protokolarn
powcigliwoci. Tym wiksze robi wraenie.
Codzienna udrka dojedajcych dotyczy blisko 5 mln Polaków. A dziw, e film dokumentalny
dopiero teraz da jej wyraz w sposób tak dojrzay. Jest to moe jedyny, obok „Szpitala” Kielowskiego, film
ostatnich lat, majcy walor diagnozy spoecznej o duej doniosoci. Kiedy filmy takie byy polskiego
dokumentu si. Wspomnijmy z tej okazji „Fabryk” Kielowskiego, „Szko podstawow” Zygady,
„Limanow 74” i „Sezon” Ewy Kruk, „Widziane z dou” Marcela oziskiego i Pawa Kdzierskiego,
„Jastrzbie” Stanisawa Manturzewskiego i Niedbalskiego. I dodajmy, e trudno przeceni wag filmów
wspóbrzmicych z nastrojami spoecznymi. Jeszcze niedawno dokumentalici demaskowali konformizm
w wychowaniu, relacjonowali stan wiadomoci klasy robotniczej i analizowali sposoby zarzdzania
gospodark. A dzi? Odnosz wraenie, e nastpi pewien regres spoecznych ambicji dokumentalistów.
www.filmotekaszkolna.pl
Okazj do ujawnienia tego sta si „Zegarek” Bohdana Kosiskiego, film ambitny w pomyle, cho
nieco chromy w realizacji, pozbawiony pointy. Lecz najbardziej interesujce byo traktowanie tego filmu przez
samych twórców, krytyk i cz widzów. Ciskano na obelgi, na które nie zasuy, windowano na piedesta,
do którego chyba równie nie dorós. Wszystko to, co si wokó „Zegarka” dziao, miao typowy charakter
dziaa zastpczych. I jedna i druga strona wypowiadaa si w gruncie rzeczy nie tyle na temat samego
filmu, co nurtu, którego by niedoskonaym wprawdzie, ale osamotnionym reprezentantem. Nurtu diagnoz
dotyczcych funkcjonowania pewnych mechanizmów demokratycznych, które zbytnio zgrzytaj, nurtu
porównujcego cele ze spenieniem.
„Pikna, mrona, polska zima” Ireny Kamieskiej. Autorka susznie uznaa, e obrazom
opuszczonych, yjcych w skrajnej ndzy starych ludzi ze wsi, niepotrzebny jest odautorski komentarz. Jeli
bywaj zdjcia, które krzycze potrafi, to te wanie do nich nale (ich autorem jest Stanisaw Niedbalski).
Za zamykajca film informacja: „Biaostocka suba zdrowia zapocztkowaa organizowanie wiejskich
domów opieki. Inicjatywa ta nie znalaza oparcia i powoli umiera” dodaje do wiadectwa bezdusznoci dzieci
wobec rodziców, dowód na unikanie spacania dugów starym ludziom, take przez pastwo. Przejmujcy
utwór Kamieskiej jest najdojrzalszym przedstawicielem nurtu filmów dotykajcych bolczek spoecznych.
Nurt ten dowodzi, i wraliwo dokumentalistów nie zostaa stpiona. Inne tego wiadectwa to: „Prosz raz
zapuka i czeka” Anny Brzozowskiej, „Trójkt dwuboczny” Urszuli Lityskiej, „Zwycizcy” Andrzeja
Zajczkowskiego, „Wó” Józefa Cyrusa, „Ziemia” Tamary Sooniewicz.
Dobrze, e z tej sfery dziaania polscy dokumentalici nie dali si wyegzorcyzmowa, a jeli nawet,
to na bardzo krótko. Zasuyli sobie na pikne miano adwokatów spraw przegranych. Dobrze, e wytrwali,
gdy teraz ju na pewno wiadomo, e telewizja ich w tym nie zastpi. Pracujcy tam twórcy s wida na
egzorcyzmy podatniejsi. Zostao ju im tylko nostalgiczne wspomnienie po filmach i programach
Kontaktopodobnych (od magazynu „Kontakty”). Dokumentalici wytrwali. To spoeczny sukces, zwycistwo
nad naiwn wiar w to, e nie opisane, nie sfotografowane – nie istnieje. I tak przecie nawet dla rednio
rozgarnitego obywatela miar prawdziwoci obrazu jest wasne ycie, bytowanie rodziny, przyjació,
nieprzyjació, to wszystko, co widzi wokó.
Dziki dokumentalistom znamy los starych ludzi na wsi, w miecie, w domach opieki, sprawy
chorych i ich egzystencji w spoeczestwie. Dziki filmowi Tadeusza Paki – „Wiatr jest silniejszy”, zyskalimy
co wicej poza spoeczn konstatacj – zapis stanu duszy czowieka codziennie staczajcego walk ze
swoim kalectwem.
Dziki tym filmom zostalimy zaalarmowani: grozi nam erozja moralna. W codziennym zabieganiu
gubimy wraliwo na los innego, czsto najbliszego czowieka. Jednak i w tej dziedzinie daje si dostrzec
dotkliwa biaa plama – brak wiadectwa ycia ludzi, którzy „poniej kreski” znaleli si ze wzgldów
ekonomicznych. Warto da wiadectwo tego, co oznacza Anno 1979. Jak egzystuj wielodzietne rodziny,
samotne matki, modzi na staach.
„Z punktu widzenia nocnego portiera” Krzysztofa Kielowskiego. Mczyzna w rednim wieku,
pracownik ze sporym staem wykonuje sw prac zawodow z pedanteri, a nawet luboci. Kocha
kontrolowa, kara, poucza. „Wedug mnie regulamin jest waniejszy ni czowiek” – mówi. Portier ów,
w ramach dziaa spoecznych, ciga z wasnej woli modzie przebywajc w póniejszych godzinach
w miecie, odbiera wdki mczyznom owicym bez uprawnie ryby. Z chodnego portretu czowieka
obowizku wieje groz. Co jest tego przyczyn? Moe to, e z punktu widzenia nocnego portiera ludzie s
kandydatami na przestpców, a on sam zdaje si by tpym automatem do karania. Przychodzi na myl
czsto cytowane przez Królikiewicza pytanie: „Kto bdzie pilnowa straników?” Co przypomina ów opis
kalectwa duchowego, tym groniejszego, e ukrytego pod mask przeraliwej normalnoci? adnej tu
perfidii, adnego cynizmu wszak wysza szkoa spoecznej mimikry zasadza si na wiadomoci wasnej
jani. Tu nic z tego. Czysty automatyzm. Film Kielowskiego oznacza cig dalszy przemian bohatera w filmie
dokumentalnym. Od czasu podziaów manichejskich bohaterów dokumentów po makiaweliczne
(w domorosym wydaniu) postacie „Króla” oziskiego, „Konsula i innych” Grabowskiego i „Kolekcjonera”
Pak.i Ju przed laty pojawiy si te swoiste, filmowe „Listy gocze”. Na tym tle móg pojawi si „Wodzirej”.
Grunt zosta przygotowany.
Polski film dokumentalny demaskowa nasze barwy ochronne wczeniej ni Zanussi, cho moe nie
wyegzemplifikowa tak jasno sporu o wartoci, jak to uczyni pojedynek Docenta z Asystentem. Natomiast
opisa ich dewaluacj, ujawni dalsze istnienie pozorów (sów, gestów, oklasków), gdy treci zabrako.
Znamienne jest, e w wikszoci filmów (dokumentalnych, telewizyjnych, fabularnych) realizowanych przez
modych reyserów, eksponowane s hasa na murach, w salach zebra, klaszczce tumy, milczce
„dyskusje” – jest to próba krytyki i zachowa, które okreli mona jako faryzeizm stosowany. Wyraa si on
w prawie nagminnej nieprzystawalnoci naszych zachowa oficjalnych i prywatnych.
www.filmotekaszkolna.pl
„Czowiek z lask” Antoniego Halora. Rzecz nie jest o niewidomym, przeciwnie, o czowieku
potraficym zarówno w gór jak i w dó patrze przenikliwie, wartociowa, oddziela ziarno od plew – film
o lskiej wielkoci, generale Jerzym Zitku. Podtytu brzmi: „ywot czowieka praktycznego”, i tak jest w
istocie. Prostota, autoironia, humor, styl narracji pozbawiony wszelkiej napuszonoci daj portret budzcy
zaufanie. Pierwszy udany film o przedstawicielu wadzy wysokiego szczebla. Opowie o czowieku, który
przez cae ycie walczy, budowa, dziaa i doy wieku sdziwego nie czujc goryczy rodzcej si zazwyczaj
z poczucia jaowoci wasnych, szlachetnych w zamyle, poczyna. Ten niepozbawiony wad film tym
bardziej wart jest uwagi, e jest krokiem ku przezwycieniu wyranej, dugoletniej bezradnoci naszych
dokumentalistów wobec zdarze i faktów pozytywnych.
Ziarnikowi wynalazcy, bohater filmu Paki „Wygra – przegra”, Hela Pacewiczówna z „Zadworzan”
Tamary Sooniewicz, Waleria M. Marii Kwiatkowskiej, pan Podejko Florkowskiego – niewiele ponadto.
Nieliczne udane symbole ycia nieuatwionego, osigni budzcych uznanie. T poprzeczk
dokumentalici czciej strcaj ni pokonuj. Jakie s tego przyczyny?
„Na anio chopski” Józefa Gbskiego. Autor filmów „Kto”, „Próba rekonstrukcji”, „Moje uniwersytety”
wyznaje: „zawsze interesowaa mnie struktura, pojemno pamici, mechanizm przypominania sobie
przeszoci, niejednoznaczno wydarze podawanych przez pami.” lady tej fascynacji odnale
moemy równie w filmie o Republice Tarnobrzeskiej. Niektórzy chwal sobie „poetyk kolaow”
Gbskiego, do mnie czasem ona trafia, czasem nie, niekiedy drani zbytnia, cho pena urody, impresyjno
kadrów, zwaszcza w filmach takich jak „Na anio chopski”, dotykajcych tematu historycznie istotnego.
Jakby nie byo uzna trzeba zacztek nowego, osobistego nurtu w dialogu toczonym z narodow tradycj,
dialogu, w którym rol narratora nieodmiennie sprawuje reyser.
Film Gbskiego powsta z okazji 60-lecia niepodlegoci. Warto przy nim odnotowa szczliw
nieobecno, lub te nie tak natrtn jak przed laty niewielu, obecno filmów okolicznociowych
i tzw. wydarzeniowych, zalewajcych do niedawna wytwórnie. Filmowa sprawozdawczo pynie (cho nie
bardzo wiadomo dokd) zbyt szerokim chyba nurtem filmów zleceniowych. Poetyka osobistego zwierzenia
na temat historii, której hoduje Gbski, zwaszcza ujta w rygory mylowej dyscypliny, moe nieze przynie
owoce.
ZAPIS KILKU PYTA
Dotycz one zwaszcza pokolenia, które debiutowao w pocztku lat siedemdziesitych. Czy
dojrzao musi oznacza rezygnacj? Obecno uczestniczca, odrodkowa, grupy zwanej krakowsk,
przerodzia si w postaw preferujc spojrzenie z dystansu. Diagnozy, które z filmów zdaj si wynika
(z reguy nie s formuowane wprost), s chyba bliskie prawdy.
Niepokoi brak kontynuacji nurtu kina pyta, zbiorowej autoterapii, zapocztkowanej przez
„Psychodram”, „Happy end”, „yciorys”, „Mikrofon dla wszystkich”, „Kto chce mówi, towarzysze” i inne.
Potrzebne s nam bardziej ni kiedy takie wieckie rekolekcje – uparte przymierzanie ideaów do praktyki,
sów do czynów, deklaracji do spenie. Rodzi si pytanie, czy jedyn form spoecznego porozumienia
midzy twórc a widzem jest ukadanie mozaiki znacze, wysyanie sygnaów i pobudzanie impulsów? wiat
coraz bardziej rónicujcych si wartoci wymaga drogowskazów, w które wierz przynajmniej ci, którzy je
ustawiaj. Jestemy nieufni wobec deklaracji, „jedynie susznych rozwiza”, tpej pewnoci siebie, ale
odczuwamy gód przekona uznanych przez twórców za ich wasne. Chcemy je zna by móc przyj lub
odrzuci, musimy mie t szans.
Co twórcy mog zaoferowa modym Polakom, którzy charakteryzowani s tak: „Po raz pierwszy
chyba w naszej historii modzie akceptuje przede wszystkim grupy kameralne, a w szczególnoci grupy
rodzinne, akceptuje minimalne cele yciowe” (Henryk Jankowski w agowie; podkrelenia A.I.). Jaka jest
tego spoeczna przyczyna. Dlaczego tacy s synowie i córki pokolenia, które miao w wikszoci modo
spoecznie aktywn? Czy wyroso takie, jakie jest, na gruncie marze swoich rodziców. Jakie z tego wnioski
pyn dla wspólnej przyszoci? Czy zadaniem filmu, zwaszcza sztuki modych, nie powinno by stworzenie
systemu wartoci uwzgldniajcych i to co jest i to o co w yciu warto walczy, by nie stao si jaowe?
Podejrzewam, e pokora wobec faktów (niech przemówi) i widza (mianowanego partnerem, cho
niewiadomego tego faktu) nosi znamiona hipokryzji. Odczuwam to jako bezradno w budowaniu syntez.
Widz jest inteligentny? Tak. A twórca to niby nie? Fakty mówi? By moe, ale twórcy te nie s niemi.
Niech do stereotypów i atwej dydaktyki zaowocowaa znienacka amorficznoci formaln i mylow wielu
utworów. Czy twierdzenie: autor wypowiada si poprzez ukad faktów, postaci i zdarze, nie bywa wyrazem
przyrodzonej bezradnoci tej generacji, jej niechci (niemonoci?) wyraania swego stanowiska wprost?
Kiedy zwyko si zwa dokumentalistów zwiadowcami wspóczesnoci. Dzi warto przypomnie, e
zwiadowcy oprócz refleksu winni mie odwag formuowania swej opinii o tym, co przed innymi spostrzegli...
www.filmotekaszkolna.pl
Podejrzewam ich o nieumiejtno (niech?) uczestniczenia w procesie oswajania cz
owieka
z wci zmieniajcym si wiatem, o brak przejcia si Munkowym stwierdzeniem, e „twórca moe uczuli
spo
eczestwo na co nowego, przyczyni si do roz
adowania nabrzmia
ego problemu”.
Nabrzmia
e problemy? Oto moja prywatna lista: prawdziwe oblicze demokracji, funkcjonowanie
samorzdu robotniczego, organizacje spo
eczne i ich dzia
anie autentyczne i pozorne, samotno cz
owieka
wród instytucji powo
anych dla jego dobra, powszechny pd do nauki i równie powszechna pogarda
z jednej strony dla „inynierków” i „kierowniczków”, z drugiej dla pracy fizycznej; apówkarstwo jako plaga
spo
eczna dotykajca przedstawicieli w
adz, lekarzy, nauczycieli, handel.
Cho nie straci
y sensu ani walka o co, ani przeciw czemu, stwierdzi trzeba, e przedstawiciele
tego pokolenia z tym drugim radz sobie lepiej... Brak filmów zrodzonych z chci formowania ycia nie za
tylko jego analizy. M
odzi twórcy s zdolni, sprawni warsztatowo, ale jakby przedwczenie zgorzkniali.
Twórczo jest spraw indywidualn, ale owocuje najlepiej, gdy wspiera j si
a grupy ludzi
mylcych podobnie, cho niejednakowo. Tak bywa
o w najlepszych okresach dokumentu. Ostatnio w latach
siedemdziesitych – u ich pocztku. Zawsze wiza
o si to z rezonowaniem twórczoci spraw i nastrojów
ogólnych. A teraz? Czy istnieje co takiego, jak wspólna ambicja rodowiska dokumentalistów, szkic
programu, który by w pe
ni akceptowali? Czy jest ono zintegrowane, czy ma wspólne sprawy? Nie jestem
pewna. Kiedy, przed laty paru rozmagnetyzowa
si ten zespó
i nigdy ju chyba potem nie odzyska
swej
dawnej si
y. A moe jest inaczej? Jak to wida gdy tkwi si w rodku?
Kiedy pisa
am, i warto by niektórym z m
odych twórców wytoczy proces o marnowanie talentu.
Teraz myl, e ich nieskora postawa, zahamowanie, bierno nie pierwszoplanow gra
y tu rol i e nie im
by trzeba przede wszystkim wytoczy ów proces. Bo czemu przypisa fakt, e tyle d
ugich lat czekali na
fabularny debiut Andrzej Baraski i Rados
aw Piwowarski, e z dawnych aspiracji telewizji w dziedzinie pracy
z utalentowanymi tak ma
o w efekcie wysz
o. Ma
o wysz
o, jeszcze mniej do widza trafi
o. Dlaczego?
Pytaniom tym i próbie opisu towarzyszy mczce poczucie powtarzalnoci sytuacji, a wic take
diagnoz, wniosków, ycze pobonych. Dalej pewnie bd trwa
y wicenia i egzorcyzmy. Dalej twórcy
odpowiada bd jak kiedy Kosiski: „my robimy filmy z brzucha”. Moe wic przyjmijmy t gar uwag jako
drczce pytanie o jako tego, co polscy dokumentalici maj dzi w brzuchach.
www.filmotekaszkolna.pl

Podobne dokumenty