Chmielewska Joanna
Transkrypt
Chmielewska Joanna
Chmielewska Joanna - Kocie worki (AL) - Autor: Chmielewska Joanna Tytuł: Kocie worki Wydawnictwo: Wydawnictwo KOBRA Seria: Rok wydania: 2004 Nakład: Recenzent: Anna Lewandowska LINK Recenzja Iwony Mejzy Dalszy ciąg nastąpił czyli dwa trupy i skarby do pary „Kocie worki” to kontynuacja powieści „Wszystko czerwone”, niewątpliwie jednej z najbardziej udanych w dorobku Joanny Chmielewskiej. Akcja „Wszystkiego czerwonego” rozgrywa się w podkopenhaskim domku przyjaciółki autorki, Alicji, gdzie panuje nieprawdopodobny bałagan i kotłuje się cała masa jej przyjaciół, głównie z Polski. Trup ściele się gęsto (to znaczy stuprocentowe trupy są tylko dwa, ale jest też całe mnóstwo niedobitków, bo morderca odstawiał fuszerkę), więc jest jednocześnie „i straszno, i smieszno”. Po trzydziestu latach bałagan w domu Alicji, która nie ma zwyczaju niczego wyrzucać, jest oczywiście znacznie większy. Starsza pani z upodobaniem gromadzi w domu „kocie worki”, czyli worki, w których kolej sprzedaje rzeczy pozostawione przez roztargnionych pasażerów w pociągach. Zbiera też kartonowe pudła różnej wielkości w przewidywaniu generalnych porządków, jakie zrobi w domowej bibliotece i w ogrodzie, ale na razie pudła te zajmują każdy wolny fragment podłogi i służą gromadzeniu różnych dziwnych rzeczy. I właśnie na opisywaniu zawartości tych pudeł i kocich worków koncentruje się pani Joanna. Trzeba jeszcze koniecznie dodać, że kocich worków są dwa rodzaje: jedne to takie, które leżą od kilku czy kilkunastu lat nierozpakowane, inne natomiast były kiedyś rozpakowane, po czym wypełniono je inną zawartością i też leżą w domu od dłuższego czasu. Oto przykładowa zawartość jednego z kocich worków, który kiedyś został rozpakowany i wypełniony nową zawartością: „(...) ogromna ilość fartuszków kuchennych, całkiem nowych, kłąb równie nowych ścierek do talerzy, dwa bardzo grube swetry, długa, rozszerzana ku dołowi spódnica z tweedu, trzy pary białych, żeglarskich spodni, gumowe klapki do wchodzenia w morze po kamienistym dnie, gruba książka kucharska, opiewająca wyłącznie potrawy z ryb, niewielka waza do zupy, 1/3 Chmielewska Joanna - Kocie worki (AL) wypełniona mnóstwem granatowych, jedwabnych, prawdopodobnie męskich skarpetek i ogromna ruska baba, z tych, które mają w sobie obfitość coraz to mniejszych bab. Ta jednak nie miała w sobie mniejszych bab, tylko potworną ilość kolorowych szklanych kulek, rozmaitej średnicy. (...)” Natomiast zawartość worka, który leżał nienaruszony od dłuższego czasu, wygląda następująco: „Różne proszki do prania i zmywania, a także dwanaście par nowiutkich rajstop (...), rozmaite mydła toaletowe, jedno z nich w mydelniczce; jedna para aksamitnych rannych pantofli damskich, z pomponami, prawie nowa; jeden scyzoryk o Bóg wie ilu ostrzach (...); osiem piłek golfowych w płóciennym woreczku; sześć motków delikatnej wełny w upiornym, niemowlęco różowym kolorze; ciepłe majtki wełniane (...); jedna męska koszula polo z długimi rękawami (...); jeden wisiorek w postaci perełki na srebrnym łańcuszku (...); jedno narzędzie do otwierania puszek; kilogram cukru w kostkach; jeden męski szlafrok kąpielowy; dwa grube ręczniki frotté, jeden mniejszy, drugi większy; siedem długopisów i jedna przepiękna, stołowa zapalniczka Ronsona (...).” Uff, straszne! Pani Joanna zdaje się lepiej się bawiła przy wymyślaniu, co tam jeszcze można dorzucić, niż my przy czytaniu. Skoncentrowawszy się na opisywaniu totalnego bałaganu, autorka po macoszemu potraktowała intrygę kryminalną. Trupy są też tylko dwa, jak w pierwszej części, z tym że jeden podrzucony a drugi przypadkowy. Jest też sławna duńska policja, niestety, już bez inspektora Muldgaarda, który wprawnie posługiwał się biblijną odmianą polszczyzny. Jego: „Azali była jaka alibo nie” czy „Ta dama to wasza mać?” przeszły już do historii, teraz duńska policja ma tłumacza, który 2/3 Chmielewska Joanna - Kocie worki (AL) znakomicie włada polskim i duńskim i jest tak samo bezbarwny i wyprany z indywidualności, jak duńscy przedstawiciele prawa. Jest też znienacka wybuchły, płomienny romans, którego bohaterami są Beata i Paweł. Paweł w pierwszej części miał osiemnaście lat, więc łatwo obliczyć, ile ma po trzydziestu latach. Beata pewnie niewiele mniej. I nagle zapałali wzajemnie tak gorącym uczuciem, że w pośpiechu szukają miejsca odosobnienia (w celu skonsumowania tegoż uczucia, jak dość przejrzyście sugeruje pani Joanna). Wybór padł na odosobniony kąt ogrodu (Amory nocą na wilgotnej trawie? W tym wieku? Toż to reumatyzm gwarantowany!). Są też, oczywiście, skarby. I też dwa, podobnie jak trupy. I właśnie poszukiwanie tych skarbów wyżej wymienione zwłoki (jeszcze za życia, oczywiście) przypłaciły śmiertelnym zejściem, z czego płynie prosty wniosek, że mniej niebezpieczne jest czytanie o bałaganie, niż osobiste poszukiwanie w nim czegokolwiek. Czterdziestolecie swojej pracy pisarskiej Joanna Chmielewska uczciła wydaniem pięćdziesiątej książki. Tejże właśnie. Strach pomyśleć, czym uczci następne jubileusze. 3/3