Maj - Ziarno Prawdy
Transkrypt
Maj - Ziarno Prawdy
I A R N O Z RAWDY P W T YM Czasopismo chrześcijańskie Numerze Chrystus – przyjęty do chwały Dziecko po dwudziestu latach Dwie strony bezżenności Okienko nadziei Noego Miłość w działaniu · maj 2014 · Nie na sprzedaż Ziarno Prawdy Spis Wydawca: Christian Aid Ministries PO Box 360 Berlin, OH 44610 USA Treści Wydawane w Polsce przez: Międzynarodowa Misja Anabaptystyczna ul. Miłosza 8 05–300 Stara Niedziałka [email protected] Artykuł wstępny Chrystus - „przyjęty do chwały” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3 www.ziarnoprawdy.pl Komitet wykonawczy: David Troyer | Paul Weaver Roman B. Mullet James R. Mullet Philip Troyer | Eli Weaver Nauczanie Obrzędy chrześcijańskie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5 Jesteśmy członkami jedni drugich . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9 Niweczmy dzieła diabelskie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 Dla rodziców Komitet rewizyjny: Ernest Hochstetler Perry Troyer Johnny Miller Clay Zimmerman Redaktor naczelny: Alvin Mast Zastępca redaktora naczelnego: James K. Nolt Skład komputerowy: Kristi Yoder | SuAnn Troyer Paweł Szczepanik Korektorzy: Jolanta Ławrynowicz Szymon Matusiak Zdjęcie na okładce: CAM Photo; Holmes County Ohio, United States Czasopismo jest bezpłatne. Dobrowolne ofiary można wpłacać na nasze konto: Fundacja „Dziedzictwo” ING Bank Śląski nr: 91 1050 1894 1000 0022 9084 2752 © 2014 Całość niniejszej publikacji ani żadna jej część nie może być reprodukowana bez pisemnej zgody Christian Aid Ministries. Wszelkie prawa zastrzeżone. Pozwólcie dzieciom przyjść . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12 Dziecko po dwudziestu latach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15 Ćwiczenie samodyscypliny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17 Część historyczna Huteryci (część 5) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19 Część praktyczna Przesłanki światopoglądu biblijnego . . . . . . . . . . . . . . . . 23 Dla młodzieży Dwie strony bezżenności . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 28 Żyj w zgodzie z własnym imieniem . . . . . . . . . . . . . . . . . 30 Okienko nadziei Noego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31 Kącik dla dzieci Zakotwiczeni w Jezusie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 32 Miłość w działaniu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33 Do kolorowania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35 Fragment książki Rozkochani w prawdzie (część 7) . . . . . . . . . . . . . . . . . . 36 Poezja Czy słyszysz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43 Ostatnia strona Kto jest moim bliźnim? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44 „Nie piszemy wam bowiem czegoś innego niż to, coście czytali i coście zrozumieli. Mam nadzieję, że i do końca będziecie nas rozumieć tak, jak już po części zostaliśmy przez was zrozumiani: mianowicie, że w dzień Pana naszego Jezusa ja będę waszą chlubą, tak jak i wy moją.” 2 Kor 1,13–14 ARTYKUŁ WSTĘPNY Chrystus - „przyjęty do chwały” —James K. Nolt o musiały być bardzo szczególne dni. Jezus właśnie został wzbudzony z martwych i nauczał, przygotowując uczniów do kulminacji swej służby – wniebowstąpienia. W tajemniczy sposób towarzyszył Kleofasowi i jego znajomemu w drodze do Emaus, rozmawiając z nimi i ujawniając swą tożsamość poprzez sposób łamania chleba, a potem znikając im z oczu! Później Jezus zaszokował zgromadzonych uczniów, pojawiając się nagle pośród nich ze słowami „Pokój wam” i pokazując im przebite ręce i stopy (zob. Łk 24). Tomasza wtedy nie było i wątpił w te relacje, dopóki Jezus nie pokazał mu swych ran w rękach i boku. Jakiś czas potem Piotr stwierdził, że idzie łowić ryby. Co najmniej sześciu innych uczniów poszło z nim. Ich całonocne połowy okazały się bezowocne i już wydawało się, że bezpowrotnie stracili czas, gdy jakiś człowiek stojący na brzegu powiedział: Zapuśćcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Wtedy złowili tyle ryb, że z trudem wyciągnęli sieci. Tym człowiekiem był Jezus! W bojaźni i pokorze rybacy cieszyli się przygotowanym dla nich posiłkiem, a potem otrzymali pamiętną lekcję o miłości, naśladowaniu Go i pasieniu owiec (zob. J 21). Pomimo wielu wyjątkowych doświadczeń (określonych jako „liczne dowody” w Dz 1,3) podczas owych czterdziestu dni, uczniowie nadal nie rozumieli natury Jego królestwa, które teraz miało nadejść. Panie, czy w tym czasie odbudujesz królestwo Izraelowi? Jezus wyjaśnił im cierpliwie, że mają się zająć świadczeniem o Nim na całym świecie w mocy Ducha Świętego. Ale weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi (Dz 1,8). I gdy to powiedział, a oni patrzyli, został uniesiony w górę i obłok wziął Go sprzed ich oczu. I gdy tak patrzyli uważnie, jak On się oddalał ku niebu, oto dwaj mężowie w białych szatach stanęli przy nich i rzekli: Mężowie galilejscy, czemu stoicie, patrząc w niebo? Ten Jezus, który od was został wzięty w górę do nieba, tak przyjdzie, jak go widzieliście idącego do nieba (Dz 1,9-11). Cóż za niesamowite doświadczenie! O czym myśleli, wracając z Góry Oliwnej z powrotem do Jerozolimy? O czym myślimy my, wspomi- „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 3 nając o wniebowstąpieniu Chrystusa? W tym roku Dzień Wniebowstąpienia przypada na 29 maja, zarówno w kalendarzach Kościoła wschodniego jak i zachodniego. Wiele osób na całym świecie będzie obchodzić święto upamiętniające to cudowne wydarzenie. Można je obchodzić, odprawiając puste rytuały, lecz zachęcam was do szczerej refleksji o nim samym i jego znaczeniu. Chrześcijanie zawsze uważali Wniebowstąpienie za znaczący cud w życiu Jezusa, obok Jego narodzin, służby, śmierci i zmartwychwstania. Większość Ewangelii, Dzieje Apostolskie i wiele pism odnosi się do niego, podobnie jak apostolskie i nicejskie wyznanie wiary. Artykuł 4. konfesji dordrechckiej (klasyczne wyznanie wiary menonitów z 21 kwietnia 1632 roku) mówi, że Chrystus narodził się z dziewicy, dokonał dzieła, z którym został posłany i wstąpił do nieba i został ukrzyżowany, zabity, pogrzebany, trzeciego dnia powstał z martwych, wstąpił do nieba i siedzi po prawicy majestatu Bożego na wysokościach, skąd przyjdzie, by sądzić żywych i umarłych. go przystępują do Boga, bo żyje zawsze, aby się wstawiać za nimi. Takiego to przystało nam mieć arcykapłana, świętego, niewinnego, nieskalanego, odłączonego od grzeszników i wywyższonego nad niebiosa (Hbr 7,25-26). Przychodzimy do Niego z naszymi pokusami, brzemionami i grzechami, znajdując pomoc, siłę i odpuszczenie. Wniebowstąpienie zwieńczyło odkupieńcze dzieło Chrystusa na ziemi, rozpoczynając Jego chwalebne dzieło w niebie. Dlatego też Bóg wielce Go wywyższył i obdarzył Go imieniem, które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano (…) i aby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca (Flp 2,9-11). On usiadł na prawicy tronu Bożego (Hbr 12,2b). Ten, który chodził po ziemi, teraz rządzi w niebie! Ukoronowany jako Król królów! Wniebowstąpienie przypomina nam, że Jezus powróci tak, jak uczniowie widzieli Go wstępującego do nieba. Bóg wypełnił obietnicę posłania Odkupiciela i wypełni również obietnicę Jego powrotu. Oczekując błogosławionej nadziei i objawienia chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Chrystusa Jezusa (Tt 2,13) wierzący oczyszczają się i pracują w Jego królestwie jako ambasadorzy. Zanim powróci, mamy do wypełnienia Jego nakaz: I będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo wszystkim narodom, i wtedy nadejdzie koniec (Mt 24,14). Miejmy nadzieję, że niniejszy magazyn trafi również do rąk osób, które jeszcze nigdy nie słyszały Dobrej Nowiny o zbawieniu. A my, pracując dla Pana, wspominajmy Jego wniebowstąpienie, wołając również „Przyjdź Panie Jezu”. Amen. Wniebowstąpienie przypomina o dziele, które wykonuje Jezus Chrystus jako nasz Orędownik i Arcykapłan. List do Hebrajczyków podkreśla: Mając więc wielkiego arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trzymajmy się mocno wyznania (Hbr 4,14). Dlatego też może zbawić na zawsze tych, którzy przez nie- 4 Ziarno Prawdy • maj 2014 Wniebowstąpienie przypomina nam o tym, jak ważną rolę pełni Duch Święty. Jezus Chrystus już nie przebywa fizycznie na ziemi, lecz pośród swego ludu poprzez Ducha Świętego, tak jak to obiecał uczniom. Przed swym odejściem zapowiedział: Lecz ja wam mówię prawdę: Lepiej dla was, żebym ja odszedł. Bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie, jeśli zaś odejdę, poślę Go do was (J 16,7). Ta obietnica została wypełniona, gdy Duch Święty zstąpił w Dniu Pięćdziesiątnicy, dziesięć dni po wniebowstąpieniu Chrystusa. Na ziemi Chrystus dobrowolnie ograniczył siebie samego w czasie i przestrzeni; teraz Duch Święty jest obecny wszędzie, by wzmacniać, przekonywać, prowadzić i pocieszać. Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Twoje napomnienia są przedziwne, dlatego przestrzega ich moja dusza. Przystępność Twoich słów naucza niedoświadczonych” Psalm 119, 129–130 N AUCZANIE Instrukcje życia chrześcijańskiego i członkostwa w kościele Obrzędy chrześcijańskie ak zaznaczyliśmy we wstępnie do poprzedniej lekcji, Bóg miał powody, by dać nam chrześcijańskie obrzędy. Służą one naszej tożsamości, przypominaniu określonych wydarzeń, nadawaniu kierunku, ochronie, przyjmowaniu woli Bożej oraz inspiracji. Potrzebujemy ochrony – ochrony przed popadnięciem w letniość i przejściem do „światowego chrześcijaństwa”. Na przykład, szczere praktykowanie nakrywania głów przez kobiety chroni nas jako Kościół przed obrażaniem Boga przez uleganie światowym modom i próżności. Ponadto, Bóg zaprojektował obrzędy po to, by pomóc nam w przyjmowaniu Jego woli w naszym życiu. Przestrzeganie tych przykazań stale przypomina nam o Jego woli również w innych dziedzinach. „Panie, co chcesz, abym czynił?” – to jest naszą modlitwą podczas chrztu, Wieczerzy Pańskiej czy przyjmowania namaszczenia olejem. Wreszcie, obrzędy chrześcijańskie są dla nas inspiracją. Podczas umywania nóg uczniom Jezus powiedział: „Jeśli to wiecie, błogosławieni jesteście, gdy zgodnie z tym postępować będziecie”. Wiernie wypełniając wolę Bożą, możemy odczuwać Jego błogosławień- stwo i upodobanie. A to jest dla nas inspiracja zachęcająca do prowadzenia życia godnego Jego uczniów. Fragmenty do przestudiowania Bądźcie naśladowcami moimi, jak i ja jestem naśladowcą Chrystusa. A chwalę was, bracia, za to, że we wszystkim o mnie pamiętacie i że trzymacie się pouczeń, jakie wam przekazałem. A chcę, abyście wiedzieli, że głową każdego męża jest Chrystus, a głową żony mąż, a głową Chrystusa Bóg. Każdy mężczyzna, który się modli albo prorokuje z nakrytą głową, hańbi głowę swoją. I każda kobieta, która się modli albo prorokuje z nie nakrytą głową, hańbi głowę swoją, bo to jest jedno i to samo, jak gdyby była ogolona. Bo jeśli kobieta nie nakrywa głowy, to niech się też strzyże; a jeśli hańbiącą jest rzeczą dla kobiety być ostrzyżoną albo ogoloną, to niech nakrywa głowę (1 Kor 11,1-6). Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim (Jk 5,14). Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, i połączy się z żoną swoją, a tych dwoje będzie jednym ciałem (Ef 5,31). „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 5 Prawdy do przemyślenia Nakrywanie głów Nakrywanie głowy przez kobietę jest często nazywane „obrzędem uległości”. Jest to jedyny obrzęd ze wszystkich siedmiu, który praktykuje się w widoczny sposób przez cały czas. Jest to świadectwo uległości objawionej woli Bożej. Wymaga ono decyzji serca, szczególnie gdy „cały świat tkwi w złem” (1 Kor 11,1-6; 1 J 5,19). Podobnie jak w przypadku innych obrzędów to, co widzimy (nakrycie głowy) jest jedynie symbolem. Jest korą drzewa, a nie wewnętrznym życiem i mocą. Poddane serce stanowi centrum i podstawę obrzędu. Możliwe jest zatem, że kobieta nosi nakrycie głowy, podczas gdy jej życie odbiega od tego, co symbolizuje sam obrzęd. Takie sytuacje są bardzo smutne. Sam obrzęd symbolizuje uległość wobe autorytetu w Bożym porządku przywództwa. Paweł miał świadomość tej zasady, pisząc: Bądźcie naśladowcami moimi, jak i ja jestem naśladowcą Chrystusa. Ani kobieta, ani mężczyzna, ani Kościół, ani nikt inny nie jest ostatecznym autorytetem. Jedynie Bóg może go sobie przypisywać. Innym aspektem Bożego porządku przywództwa jest relacja mężczyzn i kobiet. Co do zbawienia i statusu przed Bogiem jesteśmy wszyscy równi. Ktoś jednak musi przewodzić. Bóg zdecydował, że tę rolę w domu, w Kościele i w społeczeństwie powinni pełnić mężczyźni (Hbr 1,8; Ga 3,28; 1 Tm 2,11-14). Nakrywając głowę, chrześcijanka pokazuje, że pragnie zająć swoje miejsce w Bożym porządku przywództwa. Jest to powód, dla którego nakrycie głowy powinno być noszone stale, a nie jedynie podczas publicznego uwielbienia. Należy również pamiętać, że to nakryta głowa, a nie samo nakrycie, jest symbolem. Gdyby było inaczej, rozmiar nakrycia nie miałby większego znaczenia. A ponieważ ma znaczenie, to nakrycie, a nie włosy, powin- 6 Ziarno Prawdy • maj 2014 no być ważniejsze. Jeśli jest odwrotnie i jeśli dla kobiety piękno fryzury jest ważniejsze od tego, czy jej głowa jest nakryta, widać w takiej postawie brak poddania serca i zrozumienia istoty obrzędu. Skoro nakrycie głowy ma być znakiem, powinno się odróżniać od zwykłej czapki czy kapelusza chroniącego przed złą pogodą. Takie nakrycia nie są odpowiedzią na zalecenia tego fragmentu Pisma. Należy również zaznaczyć, że chrześcijanin okazuje pragnienie uznania swojej roli w Bożym porządku, nosząc krótkie włosy i nie nosząc nakrycia będącego oznaką uległości. Niektórzy twierdzą, że nakrywanie głów jest wymysłem Pawłowym albo że obowiązywało jedynie w czasach biblijnych, czy nawet jedynie w Koryncie. Jednakże, każdy szczery czytelnik Pisma widzi błędy takiego rozumowania. Paweł pisze wyraźnie, że to, co mówi, jest przykazaniem Pańskim, a w drugim wersecie listu podkreśla, że jego adresatami są wszyscy chrześcijanie. Wreszcie twierdzi, że naucza tego wszędzie, we wszystkich kościołach. Wniosek jest taki, że nauka o nakrywaniu głów dotyczy wszystkich kościołów, nawet dzisiejszych (1 Kor 14,37; 1 Kor 1,2; 1 Kor 4,17). Istnieje szereg zasad związanych z powyżej przedstawionymi. Każda z nich jest warta, by ją osobiście przestudiować. 1. Zasada rozdzielności płci (5 M 22,5), 2. Znaczenie modlitwy i prorokowania (1 Kor 14,3), 3. Znaczenie „symbolu władzy na jej głowie ze względu na aniołów” (Ps 103,20-22). Namaszczenie olejem Jak w przypadku wszystkich naszych potrzeb, powinniśmy zwracać się do Boga również w chorobie. Oczywiście, nie ma nic złego w zwracaniu się do lekarzy, lecz za ich działaniem musimy widzieć rękę Bożą. Obrzęd namaszczenia olejem jest dany przez Boga celem uzdrowienia, również we współczesnym Kościele. W czasach biblij- nych Bóg często posługiwał się swymi prorokami, apostołami, i nade wszystko Synem Bożym, by uzdrawiali chorych. W erze Kościoła wprowadził plan uzdrowienia, które nie następuje w wyniku działania jednego człowieka. Moc uzdrowienia przychodzi od Boga, gdy grupa świętych prosi o to w wierze. Jest to zabezpieczenie przed współczesnymi „krucjatami uzdrowieńczymi”, podczas których kaznodzieja wydaje się odbierać chwałę za uzdrowienia (Jk 5,13-16; 2 Krl 4,32-35; Dz 3,6-8; Mk 3,5). Jak zaznaczono wcześniej, ten obrzęd jest podany bardziej w formie Bożej sugestii niż bezpośredniego nakazu, jak pięć pierwszych. Kto zatem powinien z niego korzystać? Oto kilka wskazówek. 1. Nie jest on przeznaczony dla osób cierpiących w sensie przechodzenia przez trudności. W tym wersecie, podobnie jak w 2 Tm 2,3 „cierpienie” jest w oryginale tym samym wyrazem. Chodzi o to, co wiąże się z wzięciem na siebie krzyża Chrystusowego. Osoba, która tego doświadcza, ma się modlić, a nie otrzymywać namaszczenie. 2. Nie jest on przeznaczony dla osób cierpiących na drobne dolegliwości jak przeziębienie, ból gardła i tak dalej. Jeśli „Pan go podniesie”, to znaczy, że choroba miała charakter obłożny. 3. Nie jest on przeznaczony dla niewierzących ani dla niewinnych dzieci. Jest dla chorych „między wami” i dla osób na tyle dojrzałych, by mogły „wezwać starszych”, „popełniać grzechy” itd. 4. Nie jest on przeznaczony dla osób zbyt poważnie chorych, by wezwać starszych zboru. „Niech wezwie” jest procedurą określoną przez Boga. 5. Nie ma on nic wspólnego z „sakramentem ostatniego namaszczenia”. Celem obrzędu nie jest oczyszczenie duszy, choć symbolizuje on uzdrowienie duchowe. 6. Jest on przeznaczony dla osób wierzących, że Bóg może uzdrowić ciało. To nie olej jest czynnikiem uzdrawiającym – jest on jedynie symbolem lub emblematem, podobnie jak chleb podczas Wieczerzy Pańskiej. Bóg jest uzdrowicielem, a „modlitwa z wiarą” umożliwia Boże uzdrowienie. Ten Boży obrzęd okazał się błogosławieństwem dla wielu osób. Nie zawsze Bóg uzdrawia od razu. Czasem Jego wolą jest, by chory pozostał w takim stanie, co również może w przyszłości przynieść duchowe błogosławieństwo wierzącemu (2 Tm 4,20). Małżeństwo Małżeństwo chrześcijańskie jest zaliczone do obrzędów, ponieważ zawiera ziemską uroczystość o niebiańskim znaczeniu. Człowiek dokonuje ceremonii, ale Bóg tworzy jedność. Nierozerwalność małżeństwa jest typem wiecznej relacji Chrystusa i Jego Oblubienicy, czyli Kościoła (Ef 5,31-32). W swoim Słowie Bóg dał nam prawa regulujące życie małżeńskie. 1. Małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety, którzy osiągnęli określony poziom dojrzałości – „mężczyzny” i „kobiety” (Mt 19,5). 2. Chrześcijanie mają się pobierać „tylko w Panu” (1 Kor 7,39). 3. Małżeństwo między osobami spokrewnionymi jest zabronione. 4. Małżonkowie są związani ze sobą na całe życie – bez rozwodów i powtórnego małżeństwa (Rz 7,2-3). 5. Żona musi poddać się przywództwu męża, jak Kościół poddaje się Chrystusowi (Ef 5,22-23). 6. Mąż musi miłować i szanować swoją żonę, jak Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie (Ef 5,25-29). Małżeństwo jest święte. Dlatego dzień wesela nie jest czasem na próżne rozrywki czy głupotę. Jedność małżeńska jest najbardziej biblijna, gdy stanowi odwzorowanie relacji między Chrystusem i Kościołem. Miłość, przebaczenie, pokój i radość będą gościć w takim domu. „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 7 Werset do zapamiętania Przeto, bracia, trwajcie niewzruszenie i trzymajcie się przekazanej nauki, której nauczyliście się czy to przez mowę, czy przez list nasz (2 Tes 2,15). Pytania 1. Gdzie w Starym Testamencie czytamy o kobietach nakrywających głowy? __________________________________ __________________________________ __________________________________ 2. Co oznacza nakryta głowa chrześcijanki? __________________________________ __________________________________ __________________________________ 3. Co poniższe wersety mówią o autorytecie Pawła do ustanawiania obrzędów (Dz 9,15; 1 Kor 14,37)? __________________________________ __________________________________ __________________________________ 4. Wymień cztery aspekty Bożego porządku wymienione w Biblii. __________________________________ __________________________________ __________________________________ 5. O czym mówi 1 Kor 11,10? __________________________________ __________________________________ __________________________________ 6. Dlaczego nie zgadzamy się z twierdzeniem, że długie włosy kobiety są dla niej nakryciem głowy (1 Kor 11,6.15)? __________________________________ __________________________________ __________________________________ 7. Czego naucza 1 Kor 11 odnośnie zapuszczania włosów przez mężczyzn? __________________________________ __________________________________ __________________________________ 8. Znajdź werset w Nowym Testamencie inny niż w Jk 5, gdzie jest mowa o namasz- 8 Ziarno Prawdy • maj 2014 czaniu chorych olejem. __________________________________ __________________________________ __________________________________ 9. Jakie warunki muszą być spełnione, żeby chory mógł zostać namaszczony olejem? __________________________________ __________________________________ __________________________________ 10. Dlaczego małżeństwo jest uznawane za obrzęd? __________________________________ __________________________________ __________________________________ 11. Wymień kilka cech charakterystycznych chrześcijańskiego małżeństwa. __________________________________ __________________________________ __________________________________ 12. Czy chrześcijanin może prowadzić szczęśliwe życie, nie będąc w związku małżeńskim? Prawdy do przemyślenia 1. O czym mówi 1 Kor 11,16? __________________________________ __________________________________ __________________________________ 2. Kto powinien decydować o stylu i wielkości nakrycia głowy chrześcijanki? __________________________________ __________________________________ __________________________________ 3. W jaki sposób fryzura siostry wpływa na wartość tego obrzędu? __________________________________ __________________________________ __________________________________ Zaczerpnięto z Instructions for Christian Living and Church Membership Eastern Mennonite Publications Ephrata, PA 17522 Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Jesteśmy członkami jedni drugich —Fragment kazania Stephena Wannera óżne fragmenty Biblii obrazują Kościół jako Ciało z Chrystusem jako Głową. Jego samego [Chrystusa] ustanowił ponad wszystkim Głową Kościoła, który jest ciałem Jego (Ef 1,22-23). (...) Za ciało Jego, którym jest Kościół (Kol 1,24). (...) Głowy, z której całe ciało, odżywiane i spojone stawami i ścięgnami, rośnie wzrostem Bożym (Kol 2,19). Albowiem i ciało nie jest jednym członkiem, ale wieloma (1 Kor 12,14). Nie możemy wszyscy być jednym członkiem ciała, bo wtedy byłoby ono niekompletne. Tymczasem Bóg umieścił członki w ciele, każdy z nich tak, jak chciał. A jeśliby wszystkie były jednym członkiem, gdzież byłoby ciało? A tak członków jest wiele, ale ciało jedno (1 Kor 12,18-20). Z powyższych fragmentów wnioskujemy, że wszystkie członki ciała są użyteczne i potrzebne. Bóg umieszcza każdy z nich w jego miejscu. Bóg spaja ciało, aby nie było w ciele rozdwojenia, lecz aby członki miały nawzajem o sobie jednakie staranie. I jeśli jeden członek cierpi, cierpią z nim wszystkie członki; a jeśli doznaje czci jeden członek, radują się z nim wszystkie członki. Wy zaś jesteście ciałem Chrystusowym, a z osobna członkami (1 Kor 12,25-27). Jako członki Ciała Chrystusowego traktujemy naszą tożsamość osobistą drugorzędnie wobec wspólnoty, jaką jesteśmy w Chrystusie, gdyż wszyscy jesteśmy braćmi. A jednak jesteśmy „z osobna członkami”, co oznacza, iż każdy z nas posiada różne dary i różną odpowiedzialność. Wartość wnoszona przez nas do ciała jako całości bardziej zależy od naszego poddania się Chrystusowi i sobie nawzajem, niż od wykonywanej służby. Wśród służb i darów, w jakich członki Ciała operują, widzimy niesienie pomocy w 1 Kor 12,28. Konkordancja Stronga definiuje to pojęcie i jego źródłosłów jako odciążenie, zrobienie czegoś za kogoś, pójcie w sukurs; współdziałanie. Słusznie możemy wnioskować, że każdy z członków mógłby w więk- szym lub mniejszym stopniu korzystać z tego daru. Zrozumienie, że jesteśmy członkami jedni drugich powinno nam pomóc w wykorzystywaniu wielu okazji odciążenia innych w noszeniu brzemion i przechodzeniu trudnych chwil. Możemy okazywać sobie nawzajem ciepło i zachętę, modlić się jedni za drugich i stanowić żywy przykład wierności, lojalności i odwagi. Gdy nasze ambicje są uświęcone i motywowane pokorą, szczerością oraz miłością bliźniego, wysiłki niesienia wzajemnej pomocy mogą uwielbić Chrystusa i być skuteczne. List do Efezjan 4,8;11-16 to kolejny fragment pięknie ukazujący cel posiadania różnych darów, które Chrystus dał i nadal daje Kościołowi. Aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary (...) i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej. Mówienie prawdy w miłości będzie dowodem naszego wzrostu. Od Chrystusa pochodzi kształtowanie, kierowanie i praca nad doskonaleniem każdego członka w miłości. Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich (Ef 4,25). Prawdomówność jest uniwersalną odpowiedzialnością we wszystkich relacjach międzyludzkich. Jej brak narusza podstawy wzajemnego zaufania, które powinniśmy mieć do siebie. Zdobywaj prawdę i nie sprzedawaj jej (Prz 23,23). To zaś powinniście czynić: Mówcie prawdę jeden drugiemu, wydawajcie sprawiedliwe wyroki w swoich bramach i zachowujcie pokój! Nie knujcie złego w swoim sercu jeden przeciwko drugiemu i nie lubujcie się w krzywoprzysięstwie, gdyż tego wszystkiego nienawidzę – mówi Pan (Za 8,16-17). Prawdomówność jest wyraźnym znakiem obleczenia się w nowego człowieka. Nie okłamujcie się nawzajem, skoro zewlekliście z siebie starego człowieka wraz z uczynkami jego (Kol 3,9). Ef 5,8-9 mówi, że mamy chodzić w światłości i że owoc Ducha zawsze współgra z prawdą. Kłamstwo we wszyst- „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 9 kich odcieniach i środkach wyrażania nieprawdy stanowi obszar cienia i ciemności, zamieszkiwany przez szatana, gdyż on jest kłamcą i ojcem kłamstwa (J 8,44). Jak napisał poeta: „Jakże straszną sieć pleciemy, kiedy pierwszy raz skłamiemy”. To prawda! Nasze oddanie prawdzie jest związane z ufnością wobec wszystkiego, do czego się odnosimy. Musimy zatem być prawdziwi, by ufność wzbudzać. Nasze wzajemne relacje w kościele wymagają jednak jeszcze większej odpowiedzialności. Rozumiemy kościół (w sensie ciała lokalnego) jako wspólnotę wielu członków, których Głową jest Chrystus. Na mnie, jako na członku ciała Chrystusa, spoczywa obowiązek podtrzymywania relacji nacechowanych szczerością i otwartością z innymi członkami. Prawdomówność jest integralną częścią współzależności właśnie dlatego, że jesteśmy członkami jedni drugich. Choć członkostwo w kościele jest dobrowolne, rozumiemy, że aby Boże błogosławieństwo spoczęło na naszej wspólnocie, każdy z jej członków powinien zachowywać się odpowiedzialnie w dziele jej budowania. To oznacza wierność w osobistym chodzeniu z Bogiem, a także wspieranie nauk i praktyk kościoła w życiu indywidualnym oraz rodzinnym. Dopingiem do prowadzenia uświęconego życia powinno być zrozumienie faktu, że nasz przykład i wpływ będzie przynosił owoc w życiu innych członków Ciała – czy to ku lepszemu, czy ku gorszemu. Sygnały, jakie dajemy poprzez styl naszego życia, mogą być budujące lub rujnujące. Albowiem nikt z nas dla siebie nie żyje i nikt dla siebie nie umiera (Rz 14,7). Ten werset sugeruje między innymi, iż życie każdego z nas wpływa do pewnego stopnia na innych. Jest to poważna odpowiedzialność, lecz może stanowić również niewypowiedziane błogosławieństwo. Gdyż jesteśmy członkami jedni drugich – to znaczy, że każdy z nas potrzebuje baczenia, pomocy i kierunku ze strony braci. Ci, którzy znają nas najlepiej, zwykle mogą nam najbardziej pomóc, 10 Ziarno Prawdy • maj 2014 choć może to być gorzkie lekarstwo. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Z drugiej strony, bądźmy stróżami braci swoich. Troszczmy się, miłujmy i módlmy się za siebie nawzajem! Wstawiajmy się za brata lub siostrę, prośmy Boga, by im odpuścił grzech i pomógł pokonać słabości (1 J 5,16). Bądźmy stali, lojalni i wierni. Jesteśmy członkami jedni drugich. Nikomu nic winni nie bądźcie prócz miłości wzajemnej, kto bowiem miłuje bliźniego, zakon wypełnił. (…) Miłość bliźniemu złego nie wyrządza; wypełnieniem więc zakonu jest miłość (Rz 13,8.10). Czy chodzi tutaj o to, że miłowanie się nawzajem jest zaciąganiem długu, którego nikt nigdy nie będzie w stanie spłacić? W świetle tych prawd nie będziemy tak łatwo i szybko przenosić się z jednego zboru do drugiego. Współczucie wyznacza kolejny wymiar prawdy, że jesteśmy członkami jedni drugich. W końcu: Bądźcie wszyscy jednomyślni, współczujący, braterscy, miłosierni, pokorni (1 P 3,8). Współczucie jest ważną postawą, kompatybilną z ujmowaniem się za prawdą i znoszeniem jedni drugich w miłości. Rozumiemy, że wszyscy ludzie czasem upadają, potrzebując przebaczenia oraz wyrozumiałości ze strony braci – to pomaga w rozwijaniu współczucia wobec nich. Osiągnięcie duchowej dojrzałości wymaga czasu, a dokładniej: wielu lat. W drodze do nieba zawsze jest miejsce na wzrost. List do Efezjan 4,31-32 pokazuje nam, czym powinniśmy się kierować. Zwróćcie uwagę na słowo „wszelka”: Wszelka gorycz i zapalczywość, i gniew, i krzyk, i złorzeczenie niech będą usunięte spośród was wraz z wszelką złością. Bądźcie jedni dla drugich uprzejmi, serdeczni, odpuszczając sobie wzajemnie, jak i wam Bóg odpuścił w Chrystusie. W historii ludu Bożego opisanej zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie widzimy wiele przykładów ludzi żyjących odpowiedzialnie i rozumiejących, że są członkami jedni drugich. Wierni z dawnych czasów troszczyli się rów- nież o dobro przyszłych pokoleń – nieśli brzemię w związku z dzisiejszym Kościołem – a to powinno być również przedmiotem naszej troski. Patriarchowie, prorocy, pobożni królowie, Jezus, apostołowie, a nawet pisma wiernych Ojców Kościoła są głosem z przeszłości, z którego możemy korzystać. Wydaje się, że oni czuli jakiś rodzaj odpowiedzialności za nas, dlatego pisali ku naszej zachęcie i ostrzeżeniu. Gdyż jesteśmy członkami jedni drugich może brzmieć zobowiązująco, lecz jeśli postrzegamy członkostwo w kościele jedynie jako obowiązek, to mamy problem. Powinniśmy myśleć o nim jako o błogosławieństwie i przywileju, często dziękując Bogu za wspólnotę. To będzie dla nas mocnym bodźcem do jak najlepszego korzystania ze zdolności danych przez Boga. Zaczerpnięto z The Timely Truth, czerwiec 2012 Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Niweczmy dzieła diabelskie —W. C. Moore ozpalone przez ogień piekielny, znajdują drogę do serc naszych dzieci |i do życia najdroższych przyjaciół. Nasz słabowity opór, łagodna dezaprobata, letni sposób bycia nigdy nie zniweczą dzieł diabła. Lecz MUSIMY je zniweczyć! Jesteśmy ambasadorami Chrystusa (2 Kor 5,20) – reprezentujemy Go na tej ziemi. Wy i ja jako chrześcijanie jesteśmy jedynymi rękami, nogami i ustami, jakie Jezus posiada dziś na świecie! MUSIMY pełnić Jego wolę, Jego dzieła, w Jego imieniu, w Jego miejsce, dla Niego! A Syn Boży na to się objawił, aby zniweczyć dzieła diabelskie (1 J 3,8). Wy i ja musimy niweczyć dzisiaj jego dzieła! Jezus powiedział: Jak Ojciec mnie posłał, tak i Ja was posyłam (J 20,21). I dodał: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię, i większe nad te czynić będzie; bo Ja idę do Ojca (J 14,12). Zajmijmy się czynieniem tego wszystkiego, umiłowani bracia i siostry w Panu! Wiara (…) czyn nna w miłoości Pismo mówi, że wiara jest czynna w miłości (Ga 5,6). Posłuchajcie, jak mocno brzmi ta prawda w oryginalnym języku greckim: „Wiara staje się aktywna, operatywna, efektywna, potężna w miłości”. Gdyby Twoja ukochana żona lub dziecko leżeli ranni na ulicy, potrąceni przez samochód, to nie zatrzymalibyście się po to, żeby z kimś miło pogawędzić. Kościół, Ciało Chrystusa i chrześcijanie będący z osobna członkami są dzisiaj ranieni i torturowani przez szatana i jego wysłanników. Zdejmijcie białe rękawiczki i rozprawcie się z dziełami diabła w potężnym imieniu Jezusa! Zapytasz: „Co mam czynić?”. Bądź pełen Ducha (Ef 5,18) i uwierz, że Bóg wskaże Ci drogę. Jezus każdemu wyznaczył jego zadanie (Mk 13,34). Przeczytajcie z modlitwą 12. rozdział Listu do Rzymian i rozdziały 12-14 Pierwszego Listu do Koryntian. Zacznijcie od tego, co potraficie zrobić dzięki Łasce Bożej i zaufajcie Bogu, że Was wspomoże w dobrym dziele. Herald of His Coming Gospel Revivals Inc. PO Box 279 Seelyville, IN 47878 Fax: 812-442-6201 [email protected] Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 11 „Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu.” Ks. Powtórzonego Prawa 6,6–7 D LA RODZICÓW POZWÓLCIE DZIECIOM PRZYJŚĆ owyższy tytuł jest zaczerpnięty z wypowiedzi Jezusa, zapisanej w 10. rozdziale Ewangelii Marka. Gdy przyniesiono małe dzieci do Jezusa z prośbą o to, by je pobłogosławił, uczniowie gromili tych, którzy je przynieśli. Lecz On, gdy to spostrzegł, oburzył się i skarcił uczniów, mówiąc: Pozwólcie dziatkom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im, albowiem takich jest Królestwo Boże (werset 14.). A potem brał je w ramiona, i błogosławił, kładąc na nie ręce (werset 16.). Jezus powiedział, że musimy pozwalać dzieciom przychodzić do Niego, nie utrudniając im tego w żaden sposób. Czytamy Jego poważne ostrzeżenie, jakie wygłosił w Ew. Marka 9,42: A kto by zgorszył jednego z tych maluczkich, którzy wierzą, temu lepiej by było, by zawiesić na jego szyi kamień młyński, a jego wrzucić do morza. Ponieważ Pan Jezus tak zdecydowanie nakazał pozwalać dzieciom przychodzić do Niego, rozważymy różne aspekty wychowywania dzieci. Troszczmy się z całeego serca Dla matki opieka nad nowo narodzonym dzieckiem jest czymś naturalnym. Czasem spędza całe noce na zaspokajaniu potrzeb maleństwa i uciszaniu jego płaczu; to miłość sprawia, że warto tym czynnościom poświęcić każdą chwilę. Niczym szlachetna niewiasta opisywana w 31. rozdziale Księgi Przypowieści Salomona, matka troszczy się o dzieciątko bez 12 Ziarno Prawdy • maj 2014 —John David Martin względu na okoliczności czy zagrożenia. Ojciec pomaga jej w tym, co jest wielkim błogosławieństwem. Troska o nasze dzieci to również przyuczanie ich do pracy. To zwykle zabiera więcej czasu niż zrobienie tych samych rzeczy samemu, ale pamiętajmy słowa Jezusa: Pozwólcie dziatkom przychodzić do mnie. Trzeba je uczyć od młodości – nie tylko pouczając, lecz również dając dobry przykład. Być może przy okazji potłucze się kilka talerzy, w sklepie zostanie zrobionych kilka niewłaściwych zakupów, a śrubokręt gdzieś się zawieruszy. Mimo to, musimy włączać nasze dzieci w aktywne uczestnictwo w naszym codziennym życiu. Zasada jest prosta: [Niech] żmudną pracą własnych rąk zdobywa dobra, aby miał z czego udzielać potrzebującemu (Ef 4,26). Powinniśmy się troszczyć o nasze dzieci nie tylko w sensie fizycznym, ale również duchowym. To oznacza nauczanie ich o Bogu. Jak to robić? Przede wszystko sami musimy poznać Boga, a następnie wskazywać na Niego, gdy pokazujemy im gwiazdy, tęczę czy inne cuda natury w stworzonym świecie. Jeśli zaczniemy ich nauczać o Bogu, gdy tylko osiągną wystarczające zrozumienie, to zbudujemy w nich fundament, jakiego nie mają ludzie ze świata. Dzieci uczą się wielu prawd o Bogu podczas rodzinnych modlitw, z bojaźnią Bożą włącznie. W tym czasie trzeba pracować nad tym, żeby potrafiły usiedzieć spokojnie. Oczywiście, małe dzieci są ruchliwe i potrzebują czasu, żeby się tego nauczyć, ale wiadomo, że nie da się tego osiągnąć w jeden dzień. Jeśli jednak nauczymy je bojaźni Bożej podczas modlitw w domu, to przeniosą tę postawę do kościoła – choć i tu zdarzają się niespodzianki. Tak czy owak, pracujmy nad tym, pamiętając, że dzieci uczą się wielu rzeczy, patrząc na naszą postawę i przykład. Pocieszajmy z miłoością Małe dzieci uspokajają się, gdy zatroszczymy się o nie po nabiciu choćby najmniejszego guza. Może to być opatrzenie zranienia, przyłożenie zimnego przedmiotu do opuchlizny czy pociecha po stracie ulubionej zabawki albo domowego zwierzątka. Wszystko to jest dla dzieci ważne, lecz najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa w miłującej, stabilnej rodzinie. Dzieci muszą wiedzieć, że są częścią rodziny i że rodzice darzą je miłością. Widzimy to w Księdze Przypowieści Salomona 1,8: Synu mój, słuchaj pouczenia swojego ojca. W skrócie autor mówi: Synu, jestem twoim ojcem i daję ci rady, które wyjdą ci na dobre. Jest to dla dziecka wielkie wsparcie. Dawajmy zatem naszym dzieciom poczucie bezpieczeństwa wynikające z przynależności. Nie wyrzekajmy się ich, gdy zachowują się niegrzecznie lub sprawiają nam problemy. Niektóre dzieci są trudniejsze w kształtowaniu od innych. Bóg takimi je stworzył i musimy je zaakceptować jako własne. Jeśli zapewnimy je o bezwarunkowej miłości (która wymaga jednak dyscypliny), nie będą miały później problemów z poczuciem bezpieczeństwa w Bożej miłości. Korygowanie z szaccunkieem Księga Przypowieści Salomona 29,15 wymienia „rózgę i karcenie” jako dwie metody korygowania. Są jeszcze inne metody, lecz zasadą jest uznanie istnienia natury Adama w naszych dzieciach. Jeśli pragniemy przyprowadzić je do Boga, musimy je odpowiednio ukierunkować. Inny werset mówi: Karć swojego syna, a oszczędzi ci niepokoju i sprawi rozkosz twojej duszy (Prz 29,17). Łatwiej jest „kochać” nasze dzieci, próbując je zadowolić zamiast korygować. Na przykład moglibyśmy unikać klapsów lub wywierania na dziecko presji. Takie wysiłki nie wynikają jednak z prawdziwej miłości, ani nie przynoszą odpocznienia obiecanego w cytowanym powyżej wersecie. Z drugiej strony, nie powinniśmy korygować dziecka w sposób, który je może onieśmielić lub upokorzyć. Nie powinniśmy również zachowywać się zbyt ostro, dając upust frustracji. Lepiej jest robić to stanowczo i uprzejmie, postrzegając dziecko jako dar od Boga, który jest wart traktowania w odpowiedni sposób. To właśnie rozumiemy przez korygowanie z szacunkiem. Pomyślmy, jak odpowiedział Jezus, gdy Żydzi skonfrontowali Go z kobietą przyłapaną na cudzołóstwie. Po tym, jak oskarżyciele odeszli, Jezus powiedział: I ja Cię nie potępiam – lecz potem dodał: Idź i nie grzesz więcej (J 8,11). Taka powinna być nasza postawa w korygowaniu dzieci: „Nie potępiam cię za to, co zrobiłeś, lecz od dziś twoje postępowanie musi się zmienić”. Gdy odpowiednio podejdziemy do sprawy, sumienie dziecka zostanie uwolnione od poczucia winy. Konfrontujmy z oddwagą Konfrontacja jest nie lada wyzwaniem, zbliżonym do korygowania. Często zamiast konfrontacji wybieramy kompromis, jak wtedy, gdy dziecko próbuje płaczem wymusić na nas słodycze. Często dajemy mu to, co chce, a jeśli nie jest zadowolone, to dostaje inny smak albo inny rodzaj słodyczy. Nie tak mówi Słowo Boże i nie tak powinniśmy postępować. Powinno być dla naszych dzieci jasne, że nie zawsze mogą robić lub mieć to, co chcą. Niestety, czasem z obawy przed konfliktem unikamy tej zasady i nie mówimy im prawdy, żeby ich nie zranić – lecz one powinny znać prawdę. Jeśli naprawdę kochamy nasze dzieci, to nie będziemy unikać konfrontacji w sprawie ich potrzeb i będziemy się odpowiednio odnosić do ich złych postaw oraz działań. „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 13 Co zyskujemy, pozwalając dzieciom robić, co chcą, żeby nie stracić ich szacunku i chęci współpracy? Czy unikamy pokazania właściwego kierunku ze strachu, że nie poradzimy sobie z wymierzeniem kary za nieposłuszeństwo? Dzięki łasce Bożej musimy powiedzieć to, co trzeba powiedzieć i skonfrontować nasze dzieci ze wszystkim, co wymaga konfrontacji. Inaczej efekt będzie taki, jak ten opisany w Księdze Przypowieści 29,15: nieposłuszny chłopiec przynosi wstyd swojej matce. Pewnie trzymajmy cuugle Powinniśmy kierować naszymi dziećmi bez poczucia winy z tego powodu. Choć niektórzy uważają ten pogląd za zbyt restrykcyjny, w rzeczywistości taka postawa daje dzieciom poczucie bezpieczeństwa. Jeśli pozwolimy im robić to, co chcą i żyć jak im się podoba, to będą stale dręczone wątpliwościami, czy ktoś się o nie zatroszczy, jeśli im się coś stanie. Jeśli nie będziemy wystarczająco czujni, nieczystość może szybko podnieść swój ohydny łeb. Dzieci pozostaną dziećmi, a gdy zbiorą się razem – czy to w rodzinie czy w kościele – musimy mieć na nie oko. Nie do tego stopnia, żeby nam to uniemożliwiało normalne życie, lecz trzeba mieć na uwadze sytuacje, gdy któreś „coś kombinuje” albo wygląda na to, że już coś „przeskrobało”. Monitorujmy również to, co nasze pociechy czytają. Jeśli karmią się literaturą fantasy, granica między rzeczywistością a światem wyobraźni może się zatrzeć. Mogą wtedy dojść do przekonania, że tak naprawdę nie istnieje żadna absolutna prawda, co się zazwyczaj kończy jakimś rodzajem relatywizmu. Sami również powinniśmy karmić się dobrą lekturą. Kontrolujmy zajęcia dzieci po nabożeństwie. To bywa trudne dla rodziców, bo wolimy spędzić kilka chwil na rozmowach towarzyskich, co jest oczywiście normalne i potrzebne. Dzieci też to lubią, ale musimy być świadomi, co robią. Czuwajmy zatem. We wszystkim, o czym tu mówimy, starajmy się, by nasze dzieci nabrały do nas zaufania. Naszą motywacją nie jest despotyczna władza, lecz pełna miłości troska – podobna do tej, jaką mają w stosunku do 14 Ziarno Prawdy • maj 2014 nas starsi w kościele, o czym czytamy w Hbr 13,17: Bądźcie posłuszni przewodnikom waszym i bądźcie im ulegli; oni to bowiem czuwają nad duszami waszymi i zdadzą z tego sprawę; niechże to czynią z radością, a nie ze wzdychaniem. Nasze dzieci zazwyczaj wiedzą, kiedy nasza kontrola jest wyrazem miłości, a kiedy zwykłym egzekwowaniem władzy. Troszczmy się z moodlitw wą Powinniśmy otaczać stałą, pełną modlitwy troską wszystkie nasze pociechy – od maleńkości poprzez wiek nastoletni, a nawet później, gdy już opuszczą dom. Taka troska jest wyrażona w Księdze Przypowieści Salomona 6,20-21: Zachowuj, synu mój, przykazanie swego ojca i nie odrzucaj nauki swojej matki! Utrwal je na zawsze w swoim sercu, i owiń nim swoją szyję. Job bardzo troszczył się o dobro swoich dzieci: A gdy minęły dni uczty, posyłał Job po nich, aby ich poświęcić: wstawał wczesnym rankiem i składał całopalenia za każdego z nich. Myślał bowiem Job: Może zgrzeszyli moi synowie i znieważyli Boga w swych sercach; tak czynił Job zawsze (Job 1,5). Trzeba nam troszczyć się w podobny sposób o naszych najmłodszych, o większe dzieci, o młodzież i o te, które już założyły już rodziny – stale pragnąc ich dobra i modląc się za nie. Gdy się czegoś boją lub się zagubią, oferujmy im zachętę i biblijną poradę. Jeśli zrobią błąd, pomóżmy im go naprawić, zamiast je skreślać. Pamiętajmy, że najlepszą metodą przygotowującą dzieci na dalszą drogę życia jest pójście tą drogą przed nimi. Nieśmy pomoc z poświęccenieem A nie zapominajcie dobroczynności i pomocy wzajemnej; takie bowiem ofiary podobają się Bogu (Hbr 13,16). Pomoc wzajemna oznacza tu przede wszystkim dzielenie się dobrami materialnymi, lecz w sensie rozszerzonym może dotyczyć również wzajemnych relacji, polegających na mówieniu i słuchaniu. Obie formy pomocy wymagają poświęcenia. Pomoc z poświęceniem jest jednym z najważniejszych aspektów wychowania dziecka. Serdeczne, szczere rozmowy z dziećmi i młodzieżą wymagają dużo czasu i wysiłku. Pamiętajmy, żeby ta linia komunikacji była zawsze otwarta. Mówmy do nich i słuchajmy ich od małego, by czuły się bezpiecznie w rozmowach z nami, gdy będą starsze. Zachęcajmy je, żeby otwierały swoje serca i pozwólmy im wypowiedzieć się szczerze. Gdy trzeba, pochwalmy (bez pochlebstw) albo upomnijmy. Rozmawiajmy z dziećmi o sprawach praktycznych, jak zarabianie na życie, poruszając też duchowe aspekty, jak służenie, pożądliwości czy materializm. Gdy będą zadawać pytania, pamiętajmy, że skoro Bóg daje wszystkim mądrość bez wypominania, to my powinniśmy postępować podobnie. Nie karćmy ich i nie onieśmielajmy, kiedy pytają o coś, co już powinny wiedzieć. Mówmy im dyskretnie o współżyciu małżeńskim i innych intymnych sprawach, pamiętając, że dla czystego wszystko jest czyste. Nauczajmy tego, co jest potrzebne, lecz w określonym porządku – niech ojcowie rozmawiają z synami, a matki z córkami. Wielu ludzi zanieczyściło się w tych dziedzinach życia, lecz są one święte i powinny mieć w naszym życiu właściwe miejsce. Za Manoachem możemy się zastanawiać: Jaki ma być sposób życia tego chłopca i co ma robić? (Sdz 13,12). Musimy szukać Pana i Jego mądrości, bo sami nie jesteśmy w stanie przyprowadzać naszych pociech do Jezusa. Poniżej zamieszczamy podsumowanie tych myśli w formie takiej oto modlitwy: Moddlitwa rodzica Panie, niech małe dzieci przychodzą do Ciebie, Pozwól mi przynosić te, które mi dałeś na wychowanie, Obym umiał prowadzić je po drogach prawdy i prawości, I obym nigdy nie był dla nich złym przykładem. Panie, daj mi mądrość, abym wszczepiał Twe Słowo W każde wrażliwe serce i umysł, aby szli wąską drogą, Aby te drogie dusze wzrastały w Tobie i wzmacniały Kościół, A potem weszły do domu Ojca, gdzie już nigdy nie zbłądzą. Zaczerpnięto z The Christian Contender, sierpień 2012 Rod and Staff Publishers, Inc. Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Dziecko po dwudziestu latach szkole wiele się uczy o wydarzeniach i odkryciach przeszłości, dzieci również otrzymują wsparcie konieczne do rozwiązywania swoich aktualnych problemów, jednak celem naszych szkół jest przyszłość. Nie prowadzimy szkół dla rozrywki, aby wypełnić dziecku czas, tak jak to ma miejsce w przedszkolach, czy punktach opieki. Nie prowadzimy też naszych szkół, aby stworzyć miejsca pracy dla ludzi którzy kochają nauczanie. Również nie robimy tego dla zwykłego wypełniania państwowych wymogów prawa. Nawet gdyby obowiązek uczęszczania do szkoły został uchylony, my nie zamknęlibyśmy naszych placówek. Prowadzimy nasze szkoły w celu dostarczenia korzyści dzieciom nawet po dwudziestu latach i później. Dzieci to potencjał dla przyszłości Kościoła, dlatego —Lester Showalter nasze szkoły są częścią pracy dla Pana, przygotowując przyszłych pracowników Jego Królestwa. Gdybyśmy byli w stanie dojrzeć przyszłość za dwadzieścia lat, wówczas wiedzielibyśmy, jaki rodzaj wiedzy nasze dzieci powinny otrzymać. Jak dotąd bardzo niewielu rodziców i nauczycieli miało taki przywilej. Manoach i jego żona wiedzieli cokolwiek na temat Bożego zamysłu co do ich syna, Samsona. Zachariasz i Elżbieta otrzymali proroctwo dotyczące przyszłej pracy Jana, jako posłańca idącego przed Jezusem. Również ziemscy rodzice Jezusa byli świadomi Jego poświęcenia dla spraw Niebiańskiego Ojca. Ale z kolei Jochebed nie przewidziała przyszłej roli Mojżesza wobec swojego ludu, kiedy przez wiarę ukryła go w koszyku pośród trzcin wodnych. Anna była szczęśliwa, że jej syn będzie na służbie Pana, cokolwiek „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 15 to miało oznaczać. Nauczamy nasze dzieci w duchu wiary i nadziei co do ich przyszłości. Niektórzy rodzice i nauczyciele mają powody, aby troszczyć się o konkretne potrzeby edukacyjne swoich dzieci. W 1946 r. pewna wdowa, Elizabeth Vining, została poproszona o nauczanie angielskiego następcy trony Japonii, księcia Akihito, który był synem ówczesnego cesarza Japonii, Hirohito. Zarówno pani Vining, jak i rodzice księcia wiedzieli, że nadejdzie czas, kiedy Akihito zostanie cesarzem Japonii. Pani Vining nie tylko miała za zadanie nauczać swojego ucznia angielskiego, ale również zlecono jej „otwarcie okna na szeroki świat” dla młodego adepta. Dlatego też zatytułowała swoją książkę: „Okna dla następcy tronu”. W nauczaniu księcia specjalną uwagę poświęciła nauce zadawania przez niego pytań w języku angielskim, bardzo istotnej umiejętności w kontaktach z urzędnikami państwowymi posługującymi się tym językiem. Pani Vining wykryła w swoim uczniu pewną bierność, jak to nazwała. Dlatego w celu jej przezwyciężenia, zawsze zachęcała go, aby wybierał, od której części chce zacząć lekcję: od dyktanda, konwersacji lub czytania. Z początku książę uciekał od decyzji w uprzejme: „Niech pani sama wybierze”, jednak mądra nauczycielka nalegała na jego własną decyzję. Książę musiał przejąć inicjatywę w podejmowaniu decyzji. Aby umożliwić mu kontakt z rówieśnikami, pani Vining znalazła dwóch chłopców, którzy razem z nim uczestniczyli w lekcjach. W każdym semestrze towarzyszył mu nowy „zestaw” towarzyszy. Wszystko to miało na celu pomóc księciu stać się człowiekiem, którym musiał się stać, aby objąć tron Japonii. To były późne lata 40.; obecnie Akihito jest od dawna cesarzem. Nie uczymy naszych dzieci tego, czego potrzebują jedynie dzisiaj, ale również tego, czego będą potrzebować za dwadzieścia lat. Obejmuje to nie tylko podawanie im wiedzy jako takiej, ale również dostarczanie możliwości rozwijania umiejętności mówienia i zarządzania. Dlatego dużą wartość mają takie zadania, jak ustne sprawozdania i pomoc w redagowaniu szkolnej gazetki. Czasem miewałem uczniów, którzy, jako członkowie swoich kościołów, brali udział w prowadzeniu uwielbienia na niedzielnym nabożeństwie. Spoczywała na 16 Ziarno Prawdy • maj 2014 nich troska na przykład o to, kto poprowadzi modlitwę. Wówczas nie zdawali sobie sprawy, jak cenna była ta odpowiedzialność w latach ich młodości. Rodzice nie powinni oglądać się na szkołę z nadzieją, że dostarczy ona wszystkich doświadczeń kształtujących prowadzenie modlitwy czy uwielbienia. Dobrze jest prosić czasem starsze nastoletnie dzieci o prowadzenie modlitwy przed posiłkiem. Zarówno rodzice, jak i nauczyciele są źródłem kształtowania oraz instruktażu, który kiedyś może być przydatny dzieciom – nawet dwadzieścia lat później. Inny ciekawy przykład rodziców i nauczycieli, którzy kształcili dzieci w kontekście tego, co o nich wiedzieli, pochodzi ze współczesnej Anglii. Tym razem dziecko nie było księciem, lecz księżniczką. Kiedy Marion Crawford została poproszona o udzielenie nauki Elżbiecie i jej młodszej siostrze, Małgorzacie, nie było w ogóle mowy o objęciu tronu. Jednak abdykacja Edwarda VIII w związku z jego pragnieniem poślubienia rozwódki postawiła na tronie ojca Elżbiety, co sprawiło, że młoda księżniczka została automatycznie następczynią tronu. Dlatego właśnie zaangażowano wybitną uczoną, aby zaznajomiła Elżbietę z historią konstytucjonalizmu. Jeśli ktoś ma objąć tron, powinien znać historię ustroju swojego kraju. Tak więc w wieku trzynastu lat Elżbieta zaczęła poznawać ten przedmiot. Nie musiała go opanować w tamtym okresie, jednak dwadzieścia lat później – zdecydowanie tak. Dzisiaj jest powszechnie podziwianą królową swojego kraju. Wiele z tego, czego uczymy w szkole nasze dzieci, nie jest im potrzebne w szkolnym okresie. Nie uczymy ich tego, co jest im potrzebne w wieku lat dziesięciu czy nawet piętnastu, ale w wieku lat trzydziestu, trzydziestu pięciu. Czyli jakieś dwadzieścia lat później. Czasami słyszy się sprzeciwy co do uczenia dzieci dorosłych pieśni, takich jak: „Skała wieków”, czy „Moja wiara w górę spogląda”, których znaczenia dzieci nie są w stanie pojąć. Jednak pewnego dnia zrozumieją i pieśni, których nauczyli się w dzieciństwie, będą dla nich cennym wyrazem wiary i emocji. To samo można powiedzieć o zapamiętywaniu wersetów biblijnych. Dzieci nie rozumieją wersetów, które mają zapamiętać w szkole, jednak przyjdzie taki dzień, kiedy będą wdzięczne za każdy wspaniały werset zapamiętany ze szkoły. Czasem dzieci (i rodzice też) kwestionują konieczność uczenia się niektórych rzeczy. Dzieci nie powinny podważać wartości uczenia się tego, czego się od nich wymaga. Jednak kiedyś sam tak zrobiłem – w szóstej klasie. Zapytałem moją nauczycielkę, dlaczego musimy uczyć się gramatyki. Wówczas odpowiedziała: „Być może kiedyś będziesz musiał tego uczyć”. W tamtym czasie uczenie w szkole wydawało mi się bardzo odległą możliwością. Nasz Kościół nie prowadził wówczas szkoły chrześcijańskiej, a uczenie w publicznej szkole nie wchodziło w ogóle w grę. A jednak moja nauczycielka miała rację; uczyłem gramatyki w szkole. Co więcej, zająłem się pisaniem i znajomość gramatyki była mi nieustannie potrzebna w pracy edytorskiej i redagowaniu tekstu. Uczniowie nie mają pojęcia, do jakiej pracy Pan ich przeznaczył. Dlatego też byłoby głupotą pytać: „Czy musimy uczyć się gramatyki?”. Pewien brat, który został powołany do pracy misyjnej na Filipinach, powiedział mi, że docenił wartość uczenia się gramatyki w szkole, kiedy musiał sam nauczyć się języka Tagalog. Elementy tego języka są obecne w każdym innym. Znajomość struktury własnego języka pomaga poznać każdy inny. Dziecko w okresie szkoły podstawowej nie wie, do czego Pan je przeznaczył w późniejszym życiu. Nie wiedzą tego również ani rodzice, ani nauczyciele. Może wasze dziecko będzie służyło Panu jako rolnik, a może nie. Może jego przyszła praca nawet jeszcze nie istnieje. Byłoby bardzo głupio przyjąć postawę pewnego chłopca, który wiele lat temu chwalił się: „Mam już całe potrzebne wykształcenie, które jest mi potrzebne, żeby umieć liczyć pieniądze, które będę zarabiał”. Takie stwierdzenia są przejawem arogancji i niedojrzałości. Nie chodzi o to, że na siłę promuję pójście na studia, jednak uczniowie powinni doceniać możliwość uczenia się. Powinni przykładać się do nauki do ostatniego dnia roku szkolnego i szukać okazji do dalszego kształcenia. Uczymy nasze dzieci tego, co będzie im przydatne za dwadzieścia lat, kiedy już będą dawno poza szkołą. Nauczycielu, może w twojej klasie jest przyszły lekarz, pastor, czy informatyk? Gdybyś wiedział/wiedziała, że oni tam są, czy zmieniłyby się twoje metody i podejście? Może zmień je dzisiaj. Należy kształcić swoich uczniów na przyszłych nauczycieli, pisarzy, czy misjonarzy. Rodzice, gdybyście wiedzieli, że wasze dziecko będzie za dwadzieścia lat pracownikiem Kościoła, czy inaczej byście je wychowywali? Jeśli tak – zmieńcie już dzisiaj swój model nauczania ich i wychowujcie je w większej dyscyplinie, aby było w stanie sprostać każdej pracy, którą Pan mu powierzy. Uczymy nasze dzieci i wychowujemy je dla naszego Króla, Jezusa Chrystusa. W świetle tej prawdy możemy myśleć o sobie jak o takich paniach Vining albo Crawford, wychowujących księcia lub księżniczkę dla naszego Króla. Anna użyczyła Samuela Panu, ale może bardziej stosowne byłoby stwierdzenie, że to On użycza nam dzieci. Szybciej niż myślimy, będą one poza naszym zasięgiem, zaś my będziemy odpowiedzialni przed Bogiem za to, jak je wychowaliśmy. Sposób, w jaki patrzymy na przyszłość naszych dzieci, ma wiele wspólnego z tym, jak je wychowujemy obecnie. Bóg daje nam przywilej i odpowiedzialność, aby uczyć je i karcić dla Niego. Za dwadzieścia lat będą miały stabilne domy i będą pomagały rozwijać Kościół. Czy wy rodzice i nauczyciele dajecie im teraz to, czego będą potrzebować za dwadzieścia lat? Zaczerpnięto z The Christian School Builder, styczeń 2012 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Ćwiczenie samodyscypliny —Lee Schrock Czy coś jest nie tak z małym Jasiem, który chyba celowo śmieje się głośniej, niż inni w klasie? Albo z uczniem, który płacze, ponieważ jego oceny nie są tak dobre, jak on by sobie życzył? Lub też z kimś, kto nie może powstrzymać się od chichotania podczas lekcji? A co z dzieckiem, które nie potrafi usiedzieć spokojnie w czasie wspólnej modlitwy? Czy są to problemy „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 17 natury fizycznej, które należy akceptować jako część osobowości danego człowieka, czy można je poddać dyscyplinarnej obróbce? Dyscyplina to trening, który buduje samokontrolę, charakter, uporządkowanie i skuteczność. Trening ten polega nie tylko na mentalnym, ale i na zewnętrznym ograniczeniu tych emocji i zachowań. Musi on się ciągle powtarzać, ponieważ nawyki nie opuszczają swojej ofiary zbyt łatwo. Byłoby miło, gdyby dzieci w miarę dojrzewania automatycznie rozwijały w sobie samodyscyplinę. Niektóre są bardziej na nią podatne niż inne, ale wygląda na to, że wszystkie dzieci potrzebują w tej dziedzinie pomocy. Ze względu na różnice w osobowości, są dzieci, które nie mają pojęcia o tym, że ich zachowanie jest nie do przyjęcia, kiedy pozwalają swoim emocjom na kontrolowanie ich działań. Powinny być nauczone przez taki trening, że źle jest narzucać się innym ze swoimi rozbuchanymi emocjami. Niektórym dzieciom trudniej jest panować nad sobą niż innym. Ale jeszcze chyba nie było takiego dziecka, którego zachowanie nie mogłoby zostać skorygowane poprzez wychowanie aż do takiego punktu, w którym ono samo nauczy się korygować siebie. W domu Fundament dla samodyscypliny powinien zostać zbudowany, zanim dziecko rozpocznie szkołę. Do tego czasu powinno ono być nauczone modlitwy. Kiedy rodzina modli się razem, np. przed posiłkiem, dziecko musi wiedzieć, że powinno zachowywać się cicho. Kiedy będzie nieco starsze, nauczy się w myślach towarzyszyć prowadzącemu modlitwę. Z czasem w takich chwilach będzie już modlić się własną modlitwą. Rodzice powinni zachęcać dziecko do przebaczania innym przykrości, które mu wyrządzili. Co się dzieje, kiedy nasz mały Jaś wraca ze szkoły z relacją o tym, co mu zrobił dzisiaj jakiś inny chłopiec w czasie przerwy, koncentrując się na szczegółach i na tym, jak on, Jaś dołoży mu za to? Nasze dziecko powinno się nauczyć, że może opowiedzieć wszystko mamie czy tacie, 18 Ziarno Prawdy • maj 2014 ale absolutnie nie powinno podgrzewać wrogich uczuć przeciwko winowajcy. Powinno też nauczyć się rozróżniania pomiędzy wyimaginowanym a rzeczywistym złem. Przebaczanie to dyscyplina całkowicie przeciwna naturze ludzkiej. Kiedy dziecko nauczy się z serca przebaczać, wówczas zaliczy ważną lekcję w dziedzinie samodyscypliny. Powinno ono także opanować sztukę przepraszania, jeśli zrobiło komuś coś złego, nawet jeżeli to było tylko nieporozumienie. Zazwyczaj nie będzie miało ochoty na przepraszanie, nawet jeśli uświadomi sobie, że zrobiło coś złego. Jednak jeżeli w domu będzie musiało przepraszać, pomoże mu to zachować te same standardy zawsze i wszędzie. Dziecko musi się nauczyć znoszenia niewygód. Jeśli wymaga się od niego, by zmywało z uśmiechem naczynia, wówczas pomoże mu to dwadzieścia lat później, gdy jego własne dzieci zatkają zlew i trzeba będzie rozkręcić syfon, żeby go przetkać. Dobrze wykonana praca przynosi satysfakcję – nawet jeśli nie jest przyjemna. Nikt nie ucieknie od niemiłych zadań. Im szybciej dziecko nauczy się, że jest w stanie zrobić coś dobrze, tym bardziej będą mu w przyszłości służyć dobre nawyki. Powinniśmy również uczyć nasze dzieci trzymać emocje na wodzy. Niektóre maluchy mają tendencję do płaczu, ilekroć coś jest nie po ich myśli. Możliwe, że nauczyły się nawet szantażować rodziców w ten sposób. Powinny się nauczyć, że płacz we właściwym czasie nie jest niczym złym, lecz należy nad nim panować. Drugą skrajność przedstawiają dzieci, które śmieją się wtedy, gdy powinny zachować powagę. Powinny wiedzieć, że choć śmiech jest darem od Boga, to nadmierne jego używanie jest nie na miejscu. Przeszkadza również w odpowiednim traktowaniu poważnych sytuacji. Ekscytowanie się byle czym również może być przesadą. „Byłem tym tak podniecony” to nie jest żadna wymówka dla złego zachowania. Bóg oczekuje od nas kontrolowania emocji, a nie pozwalania, żeby one nami rządziły. —ciąg dalszy na str. 22 „Wspomnij dni dawne, rozważcie lata dawnych pokoleń, Zapytaj ojca twego, a oznajmi ci, Starszych twoich, a powiedzą ci.” Ks. Powtórzonego Prawa 32,7 Część H ISTORYCZNA HUTERYCI Część 5 Nowe prześladowania i cierpienia Wyniszczające wojny zakończyły okres pokoju, w którym żyli huteryci. Od roku 1593 liczebność ich wspólnot malała i tendencja ta nie zmieniła się aż do ich emigracji do Ameryki w latach siedemdziesiątych XIX wieku. Kronika huterytów odnotowuje wręcz niewiarygodne cierpienia, jakich anabaptyści doświadczyli, zarówno z rąk katolików jak i Turków. Kontrreformacja katolicka wywarła na huterytach wielką presję podczas prób odzyskania krajów tradycyjnie katolickich, których mieszkańcy przeszli na protestantyzm. Wojna turecko-austriacka W roku 1593 wybuchła wojna między Turcją i Austrią. Morawy należały do imperium zawierającego w swych granicach również Austrię, więc i tutaj dało się odczuć skutki działań wojennych. Wielu żołnierzy kwaterowało w koloniach huteryckich, przejadając zapasy jedzenia i picia. —Michael S. Martin Jeszcze gorsze jednak było to, że tureckie i węgierskie wojska przemierzały Morawy, mordując, grabiąc oraz biorąc mężczyzn i kobiety w turecki jasyr. Jeden z huterytów przez trzy lata bezskutecznie próbował odnaleźć żonę i córkę porwane przez Turków. Odnalazł i uratował natomiast kilku innych współbraci. Koszty wojny były ogromne, więc cesarz wkrótce zaczął naciskać morawską szlachtę, by dała na to więcej pieniędzy. Panowie z kolei obciążyli ludność podatkiem od wojny, lecz huteryci odmówili płacenia na cele militarne1. W ramach odwetu niektórzy szlachcice wstrzymali wypłaty wynagrodzeń pracującym u nich braciom, najazdem zabrali z kolonii wartościowe dobra jak bydło i świnie, a nawet wypędzili niektórych, konfiskując cały ich dobytek. Niektórzy wierni przetrwali, chroniąc się 1. Huteryci odmówili, ponieważ nie chcieli, by ktokolwiek chronił ich, uciekając się do przemocy fizycznej. „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 19 w podziemnych tunelach i schowkach. W tym samym czasie katoliccy wrogowie braci napisali wiele pełnych nienawiści pamfletów przeciwko anabaptystom, wzbudzając gniew ludu przeciwko nim. Wojna trzydziestoletnia W roku 1618 Czesi zbuntowali się przeciwko swemu katolickiemu władcy, cesarzowi Ferdynandowi II. Większość z nich była protestantami i chcieli zrzucić katolickie jarzmo. Powstanie rozpoczęło się od zawziętych walk między siłami protestanckimi i katolickimi, które wkrótce rozlały się na wiele krajów i zdewastowały Europę. Morawy przyłączyły się do wojny po stronie protestantów. Morawianom udało się na krótko wypchnąć z kraju katolickich przeciwników, lecz w 1619 roku armia katolicka wróciła, całkowicie niszcząc dwanaście huteryckich wspólnot i grabiąc siedemnaście pozostałych. Żołnierze katoliccy zachowywali się brutalnie i rozwiąźle, zabijając i gwałcąc kobiety, a braci okrutnie torturując. Ponadto wielu huterytów znowu wzięto do niewoli. Powszechne były plotki o bogactwie braci, więc żołnierze grabili wszystko, co znaleźli w każdej kolonii. A ponieważ znaleźli niewiele, torturowali wielu z nich, by dowiedzieć się, gdzie schowali domniemane skarby. Oprócz cierpień ze strony wojska, w ślad za nim przyszły śmiertelne zarazy, które pozbawiły życia jedną trzecią huterytów na początku lat dwudziestych XVII wieku. Po odniesieniu zwycięstwa na Morawach, katolicy wyrzucili braci, którzy jeszcze tam mieszkali. Mogli zostać jedynie ci, którzy obiecali przejście na katolicyzm. Kilku się zgodziło, lecz większość zdecydowała się wyjechać na Węgry, gdzie kilku panów 20 Ziarno Prawdy • maj 2014 jeszcze było w stanie ich ochronić przed cesarzem. Niektórzy huteryci próbowali osiedlić się na Morawach, ale ich wysiłki okazały się bezowocne. Historia braci na tych terenach zakończyła się w roku 1622, prawie sto lat po zainicjowaniu ruchu w Nikolsburgu. Niewielka ich grupa uciekła do Transylwanii2 na wschodzie Węgier, około sześciuset kilometrów od Moraw. Przyjrzymy się im przy okazji omawiania kolonii węgierskich. Kolonie węgierskie Dalsze cierpienia na Węgrzech3 Kilka tysięcy morawskich huterytów przeniosło się do kolonii węgierskich. Nie wystarczało żywności i odzieży dla wszystkich, a sytuacja się nie poprawiała. W roku 1626 na Węgrzech zakwaterowano ponad piętnaście tysięcy żołnierzy. Nawet gdy nie walczyli, zajmowali się grabieżą i dewastacją okolicy. Wiele razy mieszkańcom zaglądał w oczy głód. Z powodu wszystkich tych trudności liczba huterytów stale spadała i w roku 1631 było ich już mniej niż tysiąc. W 1648 roku zakończyła się wojna trzydziestoletnia, lecz mimo tego koloniom nie wiodło się lepiej. Okoliczni mieszkańcy i szlachta nadal kradli żywność i zapasy bezbronnym braciom, którzy wyrzekli się przemocy. Huteryci z Transylwanii oraz holenderscy menonici przysłali pomoc finansową koloniom węgierskim, jednak nie zmieniło to stale pogarszających się warunków ich życia. Odstępstwo i jezuici Presja i cierpienie w końcu zebrały swoje żniwo w duchowym życiu huterytów. Pod koniec XVII wieku aktywność misjonarska 2. Dzisiaj tereny te należą do Rumunii. 3. Część Węgier, do której przenieśli się wtedy huteryci, leży dzisiaj w granicach Słowacji. wygasła i kościół jako całość stracił duchową witalność. Do życia wspólnotowego wkradło się wiele nadużyć i znaczna grupa członków pragnęła jedynie takiej strawy jak tłumy podążające za Jezusem. Owoce własnej pracy zatrzymywali wyłącznie dla siebie, często pracując tylko tyle, ile musieli. Władze katolickie zarządziły chrzest niemowląt i huteryci ulegli. tam wojna i musieli uciekać w góry, około siedem kilometrów od swej kolonii. Tam zbudowali sobie schronienia w jaskiniach skalnych i wykopali ziemianki. Po kilku latach wrócili do zrujnowanej kolonii, lecz nigdy jej już nie odbudowali. Grupa stopniowo malała liczebnie i słabła duchowo, aż wreszcie w roku 1690 rozwiązano wspólnotę. W roku 1685 postanowili zrezygnować ze wspólnoty dóbr, przechodząc na indywidualne gospodarstwa domowe – ich wspólne zapasy zbyt łatwo padały łupem rabusiów. Mimo to, bracia nadal wielbili Boga na wspólnych zgromadzeniach i nadal praktykowali wiele innych zwyczajów. Przebudzenie wśród uchodźców z Karyntii W Karyntiii, katolickim regionie południowej Austrii, od początku XVI wieku mieszkała niewielka grupka protestantów. W końcu katolickie władze postanowiły nie tolerować ich już dłużej. W latach pięćdziesiątych XVIII wieku zostali oni przesiedleni do Transylwanii i osiedlili się niedaleko kolonii huterytów. Prześladowania ze strony władców katolickich na Węgrzech przybrały na sile pod koniec XVII wieku. Jezuici (misjonarze katoliccy) mieli pozwolenie używania wszystkich środków, jakie uznaliby za stosowne, by wykorzenić „herezję” z kraju. Skonfiskowali wiele huteryckich książek i odebrali dzieci niektórym rodzicom. Odprawiali katolickie msze wśród braci, na których obecność była obowiązkowa. Władze poleciły bić, wtrącać do więzienia i wypędzać tych, którzy odmawiają podporządkowania się temu nakazowi. Ostatni huteryci poddali się i przeszli na katolicyzm w latach sześćdziesiątych XVIII wieku. Pozwolono im jednak podtrzymywać wiele aspektów życia wspólnotowego. Nazwano ich habanerami, a pozostałości ich wcześniejszych praktyk przetrwały do początków XX wieku. Huteryci w Transylwanii Pierwsza kolonia huterytów na terenie Transylwanii powstała na początku lat dwudziestych XVII wieku. Bracia spotkali się tam z przyjaznym traktowaniem i wiodło im się dobrze przez trzydzieści siedem lat. W latach 1658-1661 toczyła się Wierzący z obydwóch grup poznali się podczas poszukiwania pracy. Niektórzy karynccy protestanci zainteresowali się wiarą huterytów i postanowili przyłączyć się do pełnej wspólnoty dóbr z nimi, choć oni sami zarzucili już tę praktykę. Tak powstała nowa społeczność, która jako jedyna zachowała pierwotne cechy huteryckiego kościoła. Jezuici prześladują nową grupę Wkrótce młoda wspólnota rosnąca liczebnie przyciągnęła uwagę katolików. Jezuici chcieli oczyścić Transylwanię z heretyków, stosując tę samą metodę, która okazała się skuteczna wcześniej. Próbowali odbierać dzieci rodzicom i siłą narzucić katolickie nauczanie w nowej kolonii. Dwaj bracia, którzy nie chcieli słuchać księży, zostali wypędzeni z kraju. Jezuici rozproszyli pozostałych huterytów po okolicznych wioskach, mając nadzieję, że ci już się ponownie nie połączą. Większość dawnych braci poddała się presji i porzuciła wspólnotowy styl życia, lecz nowa grupka postanowiła wytrwać. „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 21 Ucieczka do południowej Rumunii Dwaj wypędzeni bracia znaleźli żyzne ziemie uprawne na Wołoszczyźnie (południowa Rumunia). Tutaj władze tolerancyjnie odnosiły się do różnych religii. W 1767 roku bracia wrócili do wiernych huterytów w Transylwanii i przeprowadzili ich przez góry na nowe tereny. Sześćdziesiąt siedem osób przebyło wycieńczającą podróż trwającą siedem dni. Musieli porzucić wozy i przejść góry na piechotę, niosąc jedynie bagaż oraz małe dzieci. Wkrótce znaleźli skrawek ziemi, gdzie mogli zamieszkać. Panował tam jednak Ćwiczenie samodyscypliny W szkole Szkoła jest dobrym miejscem do utwierdzania dyscypliny wyuczonej w szkole. W czasie lekcji uczeń powinien siedzieć spokojnie, bez wywijania nogami, włączania i wyłączania długopisu czy innych nerwowych ruchów. Czasem musi stać w szeregu podczas wyjścia na wycieczkę. Niech się uczy cierpliwości w stosunku do innych, na których trzeba trochę poczekać, aż dołączą do grupy. Umiejętność dzielenia się z kolegami jest bardzo ważna. Uczeń musi wiedzieć, że nie jest jedynym rodzynkiem w cieście. Czasem trzeba komuś pożyczyć książkę. Nie powinien sam zabierać całego czasu nauczycielowi na konsultacjach. Bywa, że dzieli się drugim śniadaniem z kimś, kto zapomniał przynieść własne. Trzeba się również nauczyć, że inni również mają coś ciekawego do powiedzenia. Ucznia należy wdrożyć w dyscyplinę poddawania się autorytetom innym niż rodzice. W szkole autorytetem jest nauczyciel. Nigdy w życiu nie jesteśmy wolni od wszelkich autorytetów, czy 22 Ziarno Prawdy • maj 2014 niezdrowy klimat, a poza tym znów wspólnota znalazła się na obszarze działań armii rosyjskiej i tureckiej. Huteryci zmęczeni tą sytuacją udali się do kapitana armii rosyjskiej ze skargą. Kapitan przyjął ich życzliwie i doradził emigrację do Rosji, ponieważ końca wojny nie było widać. Grupa zdecydowała się przyjąć jego radę. Zaczerpnięto z Cup & Cross An Introduction to Anabaptist History Rod and Staff Publishers, Inc. Box 3, Crockett, Kentucky 41413 Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis —ciąg dalszy ze str. 18 władzy nad nami. Umiejętność poddania się władzy za młodu ułatwia to samo w dorosłości. Bardzo trudno jest uznawać autorytety, kiedy nie nauczyliśmy się tego w dzieciństwie. Dyscyplinę znoszenia tego, co niewygodne, trzeba praktykować w szkole. Zimą, gdy śnieg pozwala już zjeżdżać na sankach, a słońce zaprasza na spacer, trzeba najpierw odrobić lekcje w klasach młodszych. Wiosną, gdy kwitną kasztany, maturzyści mają przed sobą najtrudniejsze egzaminy. Ileż to wymaga samozaparcia! Lecz jeśli nauczymy się tego teraz, później będzie nam znacznie łatwiej. Błogosławieństwem jest fakt, że wdrażając w dyscyplinę nasze własne dzieci, sami możemy ożywić to, co w naszym życiu „zardzewiało” w tych kwestiach. Nauka samodyscypliny daje nową radość życia. Oby Pan błogosławił wam w dyscyplinowaniu waszych dzieci i obyście przy okazji sami jej trochę wchłonęli. Zaczerpnięto z The Christian Contender, październik 2012 Rod and Staff Publishers, Inc. Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Zachęcam was jedynie, bracia, abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować własnymi rękami, jak to wam nakazaliśmy.” 1 Tes 4,11 Część PRAKTYCZNA Przesłanki światopoglądu biblijnego —Gabriel Good zy dostrzegacie wokół siebie znaki pochodzące od Boga? Co moglibyście wskazać jako dowody istnienia Stwórcy? On wszędzie zostawił swoje odciski palców! Te ogromne ilości przesłanek świadczących o Jego istnieniu można podzielić na cztery kategorie: uporządkowanie, informacja, złożoność i życie. W niniejszym artykule zbadamy, w jaki sposób wskazują one na naszego Boga Stworzyciela. Zanim jednak przyjrzymy się materiałowi dowodowemu, musimy się zastanowić, czym jest światopogląd. Najprostsza definicja mówi, że jest to po prostu sposób, w jaki postrzegamy świat. Zawiera on nasze doświadczenie, sposób wychowania, uprzedzenia i wiedzę. Mamy tendencję do interpretowania wszystkich obserwacji przez pryzmat własnego światopoglądu. Problem polega na tym, że ewolucjoniści również posiadają jakiś światopogląd (nawet, jeśli nie zdają sobie z tego sprawy). A to oznacza, że sam materiał dowodowy nie musi przekonać racjonalnie myślącej osoby do zmiany zdania. Dzieje się tak dlatego, że wyjaśnianie zjawisk przebiega na bazie tego, co postrzegamy jako prawdę. A to z kolei znaczy, iż w centrum debaty na temat pochodzenia życia i istnienia Boga nie leży sam materiał dowodowy, lecz światopogląd, przez pryzmat którego logicznie interpretujemy fakty. Jak powiedział Abraham do bogacza w Hadesie (Łk 16), jeśli ktoś nie wierzy Biblii, to żaden cud nie jest w stanie go przekonać – nawet, gdyby ktoś powstał z martwych. Dlaczego zatem zajmujemy się samym materiałem dowodowym? Zachęca on chrześcijan, którzy już są przekonani. Nie kwestionujemy istnienia Boga. Inspiruje nas obserwacja śladów, jakie zostawił On wokół nas. Materiał dowodowy jest również użyteczny podczas wykazywania, który spośród światopoglądów ma sens i spełnia własne kryteria. W niniejszym artykule zwrócimy uwagę, że jedynie wiara w istnienie Boga wyjaśnia takie zjawiska jak uporządkowanie, informacja, złożoność i życie wokół nas. Badając światopogląd chrześcijański w opozycji do ewolucjonistycznego (i innych światopoglądów niechrześcijańskich), zauważamy, że jedynie ten pierwszy może wyjaśnić istnienie wartości absolutnych. Mając na uwadze powyższe, przyjrzyjmy się owym czterem podstawowym kategoriom dowodów istnienia Boga Biblii. Uporządkowanie Czy w otaczającym nas świecie istnieje jakiekolwiek uporządkowanie? Zdecydowanie tak! Cały wszechświat jest pełen dowodów na istnienie porządku. Przede wszystkim, mamy prawa natury. Istnieją podstawowe prawa fizyki (takie jak grawitacja, magnetyzm, bezwładność i termodynamika) i chemii. Mamy również stałe pory roku, a także dzień i noc. Dopóki ziemia istnieć będzie, nie ustaną siew i żniwo, zimno „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 23 i gorąco, lato i zima, dzień i noc (Rdz 8,22). Wyobraźcie sobie, co by się działo, gdyby to wszystko było zmienne jak pogoda! Na szczęście prawa kontrolujące Boży wszechświat są stałe i pozostaną takie do końca świata. Wedle światopoglądu ewolucjonistycznego, otaczający nas świat jest dziełem przypadku, bezsensownym wynikiem reakcji chemicznych rozłożonych w bardzo długim czasie. Jaka to jest podstawa do uznania, że istnieje cokolwiek absolutnego i stałego? Żadna. Jeśli ziemia powstała przez przypadek, to jutro może się wydarzyć cokolwiek. Lecz przecież sama nauka jest oparta na przewidywalności Bożego stworzenia. Możemy pojąć rzeczywistość w sposób naukowy, ponieważ to, co obserwowaliśmy wcześniej, pozostaje niezmienne, a prawa rządzące światem materialnym nie ulegają zmianom. Ponieważ świat jest uporządkowany i przewidywalny, możliwe są nowe badania i odkrycia, takie jak podróże w przestrzeń kosmiczną. Astronauci podejmowali ryzyko, dokonując pionierskich lotów w kosmos, lecz zdobyli się na to, mając ogólne przekonanie, co się może stać – właśnie ze względu na znajomość Bożych praw rządzących wszechświatem. Kolejnym przykładem jest ruch ciał niebieskich. Ruch ziemi jest tak precyzyjny, że doba ma zawsze tę samą długość. Słońce, księżyc i ziemia poruszają się względem siebie na tak ścisłych zasadach, że zaćmienia słońca można przewidywać na wiele lat do przodu. Taka dokładność nigdy nie mogłaby powstać w wyniku przypadkowego wybuchu! Weźmy pod uwagę stworzenia żyjące w stadach, jak mrówki, pszczoły czy psy preriowe. Stworzenia te w celu przetrwania polegają na ustalonym porządku – ich życie stadne wymaga przypisania różnych zadań konkretnym osobnikom. Jedne gromadzą żywność, podczas gdy inne opiekują się młodymi. Jeszcze inne czuwają, by w razie potrzeby ostrzec stado przed niebezpieczeństwem. Pszczoła – zwiadowca znalazłszy odpowiednie miejsce do zapylania, przekazuje tę informację rojowi za pośrednictwem skomplikowanego tańca w powietrzu. Czy widzieliście kiedykolwiek całe stado mrówek niosące jeden kawałek pożywienia? Jak myślicie, skąd te stworzenia nauczyły się współpracy w takiej jedności i harmonii? 24 Ziarno Prawdy • maj 2014 Racjonalne myślenie również wymaga uporządkowania w postaci zastosowania praw logiki. Nikt raczej nie wyłącza myślenia, zastanawiając się nad tym, co powoduje, że prawa logiki działają. Logika jest zbudowana na konsekwencji – to, co było prawdą wczoraj, będzie prawdą jutro. Badając fakty, możemy wyciągać wnioski. Jednakże, ewolucjonista nie ma podstaw do wysnuwania konsekwentnych wniosków. W świecie przypadku mogą istnieć sprzeczności – wszystko może się wydarzyć, jeśli nikt nie kontroluje wszechświata. Ponieważ jednak ludzie zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, zazwyczaj myślą logicznie. Bez Boga nie istniałby żaden standard wyznaczający to, co jest logiczne i nie byłoby żadnego powodu do stosowania praw logiki. Świat wokół nas jest uporządkowany. Równe rządki ziaren na kolbie kukurydzy, wirujące galaktyki, mikroskopijne fabryki w biologicznych komórkach – wszystko to przejawia cudowny porządek. Uporządkowanie nie istnieje w ramach przypadkowej ewolucji, ale przecież od Boga spodziewamy się właśnie porządku. Albowiem Bóg nie jest Bogiem nieporządku, ale pokoju (1 Kor 14,33). Informacja Czy poświęciliście kiedykolwiek chwilę, by zastanowić się, czym jest informacja? Jest to zakodowana wiadomość zawierająca spodziewane działanie lub zamierzony cel. Informacja nie posiada substancji materialnej i nie można jej odczuć za pomocą pięciu zmysłów. Informacja jest znajomością faktów zebranych za pomocą czytania lub słuchania. Słowa na kartce papieru nie stanowią informacji, lecz niosą myśl przekazywaną z mojego umysłu do waszych umysłów – i to już jest informacja. Przypisaliśmy znaczenie jakiemuś zestawowi symboli (alfabetowi), a informacja jest wiadomością reprezentowaną przez te symbole. Choć informacja nie jest ani materią, ani energią, to jest wyrażana przy ich pomocy. Komunikacja jest przekazem informacji. Czy informacja może wziąć się znikąd? Nie, ponieważ jej źródło musi być inteligentne. Każda informacja rodzi się wraz z jakąś ideą. Musi być również zrozumiana przez umysł odbiorcy, aby można było ją stosować. Zatem informacja wymaga dwóch inteligentnych umysłów – nadawcy i odbiorcy. Gdzie można znaleźć informację w otaczającym nas świecie? W niniejszym studium przyjrzymy się dwóm przykładom: instynktowi i DNA. Instynkty są wewnętrznymi, nie wyuczonymi wzorcami zachowań istot żywych – zwierzęta po prostu je posiadają. Ptaki umieją budować gniazda bez żadnego szkolenia. Naukowcy robili eksperymenty, wyjmując młode z gniazd i izolując je od innych ptaków. Zdumiewające, ale po dorośnięciu te młode nadal umiały budować gniazda identyczne jak ich rodzice! Mrówki i wiewiórki przygotowują się do zimy, przygotowując pożywienie. Zwierzęta odruchowo żywią i chronią swoje młode, nawet poświęcając siebie. Istnieją również zwyczaje migracyjne. Pewien gatu- Iinformacja musi pochodzić z inteligentnego źródła . . . Musi być również zrozumiana przez umysł odbiorcy, aby można było ją stosować. Zatem informacja wymaga dwóch inteligentnych umysłów – nadawcy i odbiorcy. nek mewy (rybołówka zwyczajna) przelatuje dystans ponad 15 000 kilometrów w jedną stronę między Biegunem Północnym a Biegunem Południowym. Węgorze z rzek amerykańskich i europejskich składają jaja w tych samych rzekach, z których pochodzą ich rodzice – nawet, jeśli nigdy ich nie widziały. Kto nauczył te zwierzęta funkcjonować w taki sposób i co motywuje ich zachowanie? Znowu przypadek nie jest w stanie wyjaśnić, skąd się te instynkty biorą, lecz my mamy odpowiedź: Nasz wielki Bóg je nimi obdarzył. Przyjrzyjmy się teraz DNA (kwas dezoksyrybonukleinowy). Znajduje się głównie w jądrze komórkowym i zawiera informację pozwalającą kontrolować wszystkie funkcje komórkowe. Jądro komórki można nazwać jej mózgiem. Komórki są niczym mikroskopijne fabryki, DNA reguluje zachodzące w niej procesy produkcyjne, a każda komórka organizmu zawiera całą informację niezbędną do wytworzenia kolejnych komórek. To znaczy, że DNA pojedynczej komórki w Twoim organizmie ma wystarczająco wiele informacji, żeby zbudować cały Twój organizm! Obliczono nawet, że DNA jednej komórki zawiera tyle informacji, iż mogłaby zapełnić 600 000 stron druku zawierających po 500 wyrazów! W każdym z nas istnieje biblioteka złożona z 10 trylionów komórek ! Wiemy, że biblioteki nie ewoluują. O ileż mniejsza jest szansa, że sam człowiek jest efektem ewolucji! Niektórzy naukowcy intensywnie zajmują się poszukiwaniem życia pozaziemskiego. Pewnym sygnałem istnienia takiego życia byłaby informacja – mówią, że mogłaby to być wiadomość przekazana za pośrednictwem fal radiowych. Jednakże ci sami naukowcy zaprzeczają temu, że zakodowane informacje istniejące w każdej komórce wskazują na istnienie ich inteligentnego źródła. Podsumowując, w każdym żywym organizmie istnieje informacja, a ona musi mieć inteligentne źródło. Z punktu widzenia światopoglądu ewolucjonistycznego nie ma wyjaśnienia dla istnienia zarówno instynktów, jak i informacji w komórce. (Komórki są podstawowym budulcem życia i wcale nie są prymitywne!). Ewolucjoniści muszą uwierzyć, że informacja może powstać spontanicznie z materii nieożywionej. Lecz świecka nauka nie akceptuje takiego postulatu w oderwaniu od bardzo długiego czasu rzędu milionów lat. Izajasz mówi o Bogu, że niezgłębiona jest jego mądrość (Iz 40,28). Ja jestem pierwszy i Ja jestem ostatni, a oprócz mnie nie ma Boga (Iz 44,6). Informacja ma swój początek w naszym mądrym Bogu. Złożoność Jest to bardzo szeroki temat. W ciągu jednego krótkiego życia nikt nie zgłębi wszystkich zdumiewających szczegółów Bożego stworzenia. Bez względu na to, czy penetrują wszechświat przy pomocy najsilniejszego teleskopu, czy zgłębiają tajemnice komórki na poziomie molekularnym, naukowcy po prostu nie są w stanie dotrzeć do krańców wiedzy. Osobiście uważam, że nigdy nie dotrą. Wierzę, że Bóg zawsze będzie miał jeszcze jakieś tajemnice, które wprawią ewolucjonistów w zdumienie, zaintrygują chrześcijan i będą świadectwem Jego majestatu. „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 25 Weźmy pod uwagę piękno stworzenia. Majestatyczne gwiazdy, urocze krajobrazy, fantastyczne kwiaty, bajeczne motyle i niesamowite zwierzęta ukazują ogrom i misterność Bożego dzieła. Jeśli ten świat wyewoluował przez przypadek, to dlaczego mielibyśmy uważać, że jest piękny? Piękno rodzi się w wyniku wysiłku inteligentnych czynników twórczych. Artyści, rzemieślnicy i pejzażyści w pocie czoła wytwarzają wartościowe dzieła. Kto słyszał, żeby jakikolwiek przypadkowy proces lub eksplozja były źródłem piękna? Jeśli dobór naturalny z przetrwaniem najbardziej dostosowanych organizmów steruje ewolucją, to jaki wpływ na przetrwanie może mieć piękno? Jakie są szanse, że nasz piękny świat jest jednym wielkim przypadkiem? W którym wszystko zależy od tego, jak sprawnie uciekasz przed Bogiem! Złożone systemy ekologiczne wskazują na Stwórcę. W naturze widzimy pewną uniwersalną równowagę. Większość zwierząt w swoim środowisku naturalnym jest chroniona zarówno przed zbyt dużym zwiększeniem populacji, jak i przed wyginięciem. Odnawialne cykle są częścią złożonego świata, który zamieszkujemy. Cykl obiegu wody dostarcza źródło czystej, świeżej wody. Rośliny wydalają tlen i pochłaniają dwutlenek węgla. Ludzie i zwierzęta wdychają tlen i wydychają dwutlenek węgla. Tak przebiega cykl tlenowy. A przecież jest więcej cykli. Zasoby istotne dla życia są odnawialne. Widzimy również złożoność w sposobie, w jaki niektóre różne gatunki żyją ze sobą we współzależności, zwanej symbiozą. Jednym z przykładów jest kwiat jukki i ćma Pronuba yuccasella. Tylko ten jeden gatunek ćmy zapyla kwiaty jukki (nasiona są zbyt ciężkie, by niósł je wiatr, jak to jest w przypadku większości roślin wiatropylnych). Samica ćmy zbiera kłębek nasion i przenosi na znamię słupka innego kwiatu. Składa również jaja w zalążni jukki, gdzie larwy żywią się częścią nasion. Młode nie mogłyby przeżyć na żadnej innej roślinie. Ewolucjoniści nie umieją wyjaśnić, w jaki sposób wytworzyła się taka współzależność, szczególnie że według ich teorii ćma i roślina ewoluowały w różnych okresach. To prowadzi nas do koncepcji nieredukowalnej złożoności. Organizmy żywe mogą funkcjonować bez niektórych części ciała. Możecie stracić kilka palców – a nawet ramię czy nogę – i przeżyć. Lecz by 26 Ziarno Prawdy • maj 2014 zostać przy życiu, potrzebujecie w pełni funkcjonalnego serca, płuc, mózgu i wielu innych części. Gdyby którakolwiek z tych części przestała funkcjonować, organizm niechybnie by umarł. Serce potrzebuje płuc, a płuca potrzebują serca. Ta zasada jest prawdziwa również na poziomie komórkowym. Komórka nie jest prymitywnym elementem budulcowym procesu ewolucji – jest w istocie bardzo skomplikowana. To stanowi dla ewolucjonistów pewien problem, ponieważ powstanie żywego organizmu wymaga zaistnienia wszystkich jego części jednocześnie. Trudno sobie wyobrazić ewolucję samego serca, a co dopiero jakiegokolwiek innego istotnego organu lub systemu. Nieredukowalna złożoność wskazuje na wszechmocnego Stwórcę, który uczynił wszystkie elementy w pełni funkcjonalne od samego początku. Ostatnim przykładem złożoności w naszym artykule jest wirus. Jest to mikroskopijny szkodnik, który nie ma zdolności samoreplikacji, lecz wykorzystuje maszynerię zaimplementowaną w żywych komórkach. Musi użyć DNA innej komórki, lecz długie łańcuchy kwasu dezoksyrybonukleinowego są 1000 razy większe od samych wirusów. Przypomina to usiłowanie zmieszczenia 100 metrów żyłki wędkarskiej w filiżance! Niesamowity jest fakt, że wirus czyni to w ciągu 5 minut! Aby to osiągnąć, stosuje szybko pakujący silnik, który w stosunku do swej wielkości jest dwukrotnie mocniejszy od silnika samochodowego. W ciągu kliku sekund namierza i rozpoczyna pakowanie DNA – ten silnik prawdopodobnie nie tylko zwija łańcuch kwasu, lecz w trakcie pakowania naprawia błędy w jego sekwencji. Jest to tylko jeden z wielu cudów stworzenia. Miejcie otwarte oczy i uszy, a znajdziecie o wiele więcej takich cudów, niż sobie wyobrażacie! Światopogląd ewolucjonistyczny nie jest w stanie logicznie wyjaśnić, w jaki sposób taka wielka złożoność mogła się pojawić w wyniku przypadku. Rzeczywiście, ludzie obserwujący otaczającą ich naturę, nie mają wymówki, odrzucając jej Stwórcę (Rz 1,20). Życie Życie jest cudem, a Ziemia po prostu roi się od niego. Czy słyszeliście o jakimkolwiek naukowcu, który stworzył życie? Oczywiście, że nie! I nie dlatego, że oni nie próbują! Jedynie Bóg może coś takiego zrobić. Podobnie jak informacja, samo życie jest niematerialne. Nie można go wyczuć pięcioma zmysłami, lecz można zaobserwować jego przejawy. Jedno z podstawowych praw biologii mówi, że wszystkie żywe organizmy składają się z komórek, a każda komórka pochodzi od wcześniejszej komórki. Zerwaliśmy już ze średniowiecznym przesądem, że życie powstaje spontanicznie z materii nieożywionej – uważano wtedy, że muchy rodzą się z zepsutego mięsa. Światopogląd ewolucjonistyczny nie pozwala na uznanie Stwórcy życia i dlatego głosi nienaukową teorię, że muchy powstały z materii nieożywionej. Odpowiadamy na to: Wszelkie życie pochodzi od życia – a samo życie ostatecznie pochodzi od Boga. Choć wszelkie życie pochodzi od Boga, życie ludzkie jest święte, ponieważ Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Czy istnieją jakieś dowody Bożego obrazu w człowieku? Wszyscy ludzie mają tendencję do wielbienia czegoś. Ewolucjoniści, ateiści i komuniści uważali, że można wykształcić człowieka w sposób areligijny, lecz nie potrafili. Działo się tak dlatego, że „w każdej duszy ludzkiej jest dziura w kształcie Boga”. Ludzie zawsze będą oddawać czemuś cześć, nawet jeśli nie będzie to prawdziwy Bóg. Mogą wielbić naturę (kult ekologii), naukę (ewolucjonizm, naturalizm) lub samych siebie (humanizm), nie wspominając wielu fałszywych religii. Inną oznaką Bożego obrazu wewnątrz człowieka są uniwersalne koncepcje moralności i sprawiedliwości. Nawet nikczemnicy uważają, że muszą istnieć granice zła popełnianego w stosunku do nich. Większość społeczeństw traktuje morderstwo i kradzież jako przestępstwa. Jeśli jednak odrzucamy Boga, tracimy podstawę odróżniania dobra od zła. Skoro jesteśmy jedynie kawałkiem materii wytworzonym przez przypadek, to nie ma żadnego znaczenia, jakie mamy zdanie na temat dobra i zła. Skoro moralność jest określana przez osobiste wybory, to najgorsi tyrani w historii, jak Hitler czy Stalin, działali zgodnie ze wskazaniami własnej busoli moralnej i nie można ich za to potępiać. Ludzie mówią, że moralność jest wyznaczana przez opinię większości. Dlaczego jednak miałbym poddać się temu, co inni uważają za słuszne, jeśli moje odczucia są inne? Moglibyśmy postępować według normy moralnej zaprojektowanej tak, by większość ludzi uszczęśliwić, ale jeśli jesteśmy jedynie efektem przypadku, to dlaczego mielibyśmy się troszczyć o szczęście innych? A jednak sam fakt, że ludzie odczuwają troskę o innych i odróżniają dobro od zła (nawet jeśli odbiega to od biblijnych standardów), dowodzi istnienia świadomości Boga i sumienia w każdym człowieku. Moralny chaos zrywający wszelkie etyczne kotwice i prowadzący ludzkość do pewnej katastrofy jest logicznym efektem światopoglądu odrzucającego Boga. Historia pokazuje, że jakość życia poprawia się tam, gdzie dominuje światopogląd chrześcijański ludzi odrodzonych. Osoby twierdzące, że mogą prowadzić prawe życie bez chrześcijaństwa, nie są w stanie czynić tak na podstawie ich własnego światopoglądu. Podsumowując, Bóg jest Bogiem życia. Jezus powiedział: Ja przyszedłem, aby [owce] miały życie i obfitowały (J 10,10). Zstąpił na ziemię, by oddać życie i darować człowiekowi żywot wieczny – nie biologiczny, lecz duchowy! W niebie jest drzewo żywota, a my będziemy się cieszyć życiem wiecznym (Obj 22). Dzięki Bogu za życie! Podsumowanie Jak zauważyliśmy, jedynie światopogląd chrześcijański bierze pod uwagę wartości absolutne. Cała argumentacja jest osadzona na tym fakcie. Wszelka informacja musi pochodzić z inteligentnego źródła. Wszelkie życie wywodzi się z życia. To wszystko ma sens jedynie wtedy, gdy poważnie traktujemy tekst Biblii. Bóg jest naszym absolutem, na którym wszystko spoczywa niczym na skale. Pamiętajmy, że odciski palców Boga są wszędzie wokół nas. Jeśli otwieramy się na jego Słowo i Ducha Świętego, to nie mamy powodu, by wątpić w Jego istnienie. Cztery kategorie – uporządkowanie, informacja, złożoność i życie – dostarczają mnóstwa dowodów wskazujących na wiecznego Stwórcę. Bo niewidzialna Jego istota, to jest wiekuista Jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem, tak iż nic nie mają na swoją obronę (Rz 1,20). Zaczerpnięto z The Christian School Builder, czerwiec 2011 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 27 „Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie” Kol 2,8 Dla MŁODZIEŻY Dwie strony bezżenności —Laura Smucker Minusy Renia przewróciła się z boku na bok i spojrzała na zegarek: 23.00. Z sąsiedniego pokoju dobiegł ją dziewczęcy śmiech. Kiedy one się uspokoją? To prawda, że większość z nich nie przyjechała na ten ślub z tak daleka jak ona. A jednak... Czuła się coraz bardziej nieswojo na tych „wieczorach panieńskich”. I trudno się dziwić, przecież jest od nich wszystkich przynajmniej o 10 lat starsza. Niektórzy chyba nie zdawali sobie z tego sprawy. Wydawało jej się, że domy małżeństw w jej wieku były zarezerwowane wyłącznie dla osób stanu małżeńskiego. „Dziewczyny” zawsze trzymały się razem, niezależnie od wieku. „Przypuszczam, że małżeństwom tak jest wygodniej, lecz mnie jakoś nie odpowiada spędzanie nocy w taki sposób” – pomyślała. I już zaczęła czekać na powrotną podróż do domu. Kasia siedziała na tapczanie z maluchem na kolanach i książką w ręku. Pomoc kuzynce Zosi w opiece nad noworodkiem i trzema przedszkolakami była interesująca, a spędzanie czasu z Zosią sprawiało jej przyjemność. – Mirek przyjedzie odwiedzić nas w weekend – powiedziała Zosia, przysiadając się do 28 Ziarno Prawdy • maj 2014 Kasi. – Będziesz w domu jutro wieczorem? Mam nadzieję, że mogłabyś spędzić z nami wieczór. – Nie mam żadnych planów – uśmiechnęła się Kasia. – Będzie mi miło; rzadko bywam w towarzystwie rówieśników. Na pewno będzie super. Nazajutrz wieczorem pięcioro dorosłych usiadło w salonie. Wkrótce potoczyła się żywa dyskusja. Po chwili Ala, żona Mirka, opuściła towarzystwo, by zajrzeć do dziecka na piętrze. Kilka minut później Zosia również wyszła, zostawiając Kasię z dwoma mężczyznami. „Pewnie zaraz wróci. Nie wygląda na to, żeby ta rozmowa miała potrwać dłużej” – myślała. Kasia zajęła się czytaniem bajki maluchowi, którego trzymała na kolanach. Kiedy jednak po piętnastu minutach żadna z mam nie wracała, Kasia postanowiła wyjść z pokoju. Weszła po schodach i skierowała się do swego pokoju. Mijając pokój gościnny, usłyszała je, jak prowadzą ożywioną rozmowę. „Na pewno nie zostawiły mnie tak celowo” – pomyślała. Trudno jednak było pozbyć się poczucia odrzucenia. „Panie, pomóż mi wybaczać w takich chwilach” – modliła się. Plusy – Dzień dobry, Basiu – przywitała się Róża po niedzielnym nabożeństwie. – Jak się dziś czujesz? – Dobrze, dziękuję! Wpadniesz dziś do nas na obiad? – Ojej, czy nie będę przeszkadzać? Masz dzisiaj całą masę gości! – Tak, mam ich dzisiaj wielu, i właśnie dlatego rezerwuję ci miejsce. Potrzebuję jakiejś córki, która pomogłaby mi podawać do stołu! – W porządku, przyjdę – zgodziła się Róża, uśmiechając się do siebie. Najstarsza córka Barbary niedawno wyszła za mąż i bardzo jej wszystkim brakowało. „Tak się cieszę, że Basia czuła się wolna, by poprosić mnie o pomoc”. – Krysiu, czy będziesz dzisiaj uczyć w szkółce niedzielnej? – zapytała Wanda pewnej niedzieli przed rozpoczęciem nabożeństwa. – Nie, dzisiaj nie – odparła Krysia. – Czy mogę Ci w czymś pomóc? – Tak. Mój mąż naucza dzisiaj w szkole dla dorosłych. Czy mogłabyś się zająć Julią w tym czasie? Mały Jaś jest dziś wyjątkowo grymaśny. Wiem, że chciałabyś być dzisiaj na zajęciach dla dorosłych, więc jeśli odmówisz, zrozumiem. – Nie ma sprawy. Maluch na kolanach jest tak samo wyjątkowy jak udział w zajęciach – zapewniła Krysia. – Wielkie dzięki! Julia potraktuje to jako przywilej. Doceniam to – Wanda odetchnęła z ulgą. – Ucieszę się z bycia z małym tak samo jak z lekcji – uśmiechnęła się Krysia. – Brr, ale zimno! Jeszcze godzina i będę w domu. Pewnie koło północy – powiedziała Maria i przekręciła kluczyk w stacyjce sa- mochodu na parkingu lotniska. Przez ostatnie dziesięć dni Maria była z wizytą u swojej rodziny w odległej miejscowości. Teraz, po całym dniu podróży, wróciła do siebie. Tak, to jest jej dom. Od wielu lat uczyła w szkółce niedzielnej jednej z tutejszych społeczności. Czuła się pobłogosławiona – rodzina Risserów przyjęła ją do swego domu i czuła się u nich jak u siebie. Dobrze było wrócić do domu. Godzinę później Maria zaparkowała przed domem, zauważając światło zapalone w kuchni. „Ktoś na mnie czeka o tej porze” – zadumała się. Kilka minut później weszła do domu, a na stole zobaczyła karteczkę z notatką: „Witamy w domu. Gorąca herbata miętowa czeka w termosie na blacie. Smacznego!”. „Cóż za gest! – pomyślała Maria. – Sylwia wie, że nic mi tak dobrze nie robi jak gorąca herbata w zimną noc. Naprawdę nie ma jak w domu!” Od wydawcy: Należy zauważyć, że w każdej z powyższych historii, na poszczególne osoby wpływ miał sposób, w jaki się do nich odnosili bliscy. Czy samotni bracia i siostry darzeni są zainteresowaniem, miłością i szacunkiem w twoim kościele oraz wśród znajomych? Czy czują się jako wartościowi jako mający swoje miejsce w Królestwie Bożym? Pamiętajmy, że Kościół jest wzmocniony, gdy wszyscy członkowie troszczą się tak samo jedni o drugich. (1 Kor 12,25). Zaczerpnięto z Home Horizons Eastern Mennonite Publications Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 29 Żyj w zgodzie z własnym imieniem —Ruth O’Neil ata zajrzał Rebece przez ramię. – Nad czym pracujesz? – zapytał. – Studiowaliśmy w szkole biblijnej Księgę Ozeasza i znaczenie imion w związku z tym. Muszę napisać wypracowanie o tym, w jaki sposób ty i mama wybraliście dla mnie imię i co ono oznacza. – Cóż, to brzmi bardzo interesująco. Rebeka zaczęła szukać materiałów na temat swojego imienia. Odkryła, że według jednego ze źródeł Rebeka znaczy „sidła” lub „urzekająca”. Inne źródło podało znaczenie „wierna żona”. Nie była pewna, co myśleć o pierwszej definicji, a druga się do niej nie odnosiła – przynajmniej na razie. Znalazła inne materiały, w których jej imię oznaczało „przywiązana”, „mocno związana” lub „zabezpieczona”. Wszystkie te definicje dały jej sporo do myślenia. Pewnego wieczoru po kolacji Rebeka wzięła swój zeszyt, a mama otworzyła Biblię. – Już wiem, że moje imię jest biblijne – powiedziała Rebeka. – Oczywiście, lecz chciałabym ci przeczytać pewien fragment. Kiedy się ciebie spodziewałam, dużo myśleliśmy z tatą, jakie imię ci nadamy. Modliliśmy się, żeby Bóg nam w tym pomógł. Pewnego dnia podczas czytania Biblii natrafiłam na 24. rozdział Księgi Rodzaju, gdzie Abraham wysyła swego sługę, by znalazł żonę dla Izaaka. Sługa prosił Pana, by odpowiednia dziewczyna podeszła do studni, przy której czekał. Chciałabym się z tobą podzielić wersetem 14. Rebeka zapisała odnośnik, żeby wrócić do niego później. Tymczasem mama zaczęła czytać: – „Niechże więc ta dziewczyna, do której powiem: Nachyl dzban twój, proszę, abym się napił, a ona powie: Pij, i wielbłądy twoje też napoję – będzie tą, którą przeznaczyłeś dla sługi swego, dla Izaaka, a ja po tym poznam, że okazałeś łaskę panu mojemu”. 30 Ziarno Prawdy • maj 2014 Rebeka pomyślała, że ten werset jest trochę dziwny. Nie rozumiała, w jaki sposób mógł przekonać mamę do nadania jej akurat tego imienia. Mama wyjaśniała dalej: – W innym przekładzie Biblii jest napisane „niech ona będzie tą, którą Ty wybrałeś”. To zdanie przykuło moją uwagę i chwyciło mnie za serce. Zrozumiałam, że Bóg wybrał Rebekę w specjalnym celu. Wierzę, że ciebie również wybrał do czegoś, co tylko ty możesz zrobić. Rebeka miała teraz jeszcze więcej materiału, który musiała zmieścić w dwustronicowym wypracowaniu. Dowiedziała się, że imiona są ważne – zarówno dla tych, którzy je dla kogoś wybierają, jak i dla tych, którzy je otrzymują. W pewnym sensie imię danej osoby jest związane z jej dalszym życiem. Tak poczuła Rebeka teraz, gdy wiedziała już, jakie znaczenie przypisali jej imieniu rodzice. Jak najbardziej chciała, by Bóg się nią posługiwał i miała nadzieję, że będzie wystarczająco mądra, by usłyszeć Jego głos, gdy będzie ją powoływał. Innym aspektem, który chciała zamieścić w wypracowaniu był fakt, że na imię można było w pewien sposób zasłużyć. Mogło być dobre lub złe, w zależności od okoliczności lub danej osoby. Sama myśl o czyimś imieniu mogła nastrajać otoczenie pozytywnie lub negatywnie w stosunku do jego właściciela. Za każdym razem, gdy wspominała imię Jozjasz, myślała o pewnym koledze, który sprawiał najwięcej kłopotów w klasie. Wiedziała, że nie mogłaby myśleć o tym imieniu bez skojarzeń z jego twarzą. I nie chciała, żeby ludzie myśleli w ten sposób o niej. Rebeka chciała zasłużyć sobie na to, by cieszyć się dobrym imieniem. Znalazła werset Przypowieści Salomona 22,1 będący bodźcem do dalszej pracy nad sobą: Cenniejsze jest dobre imię niż wielkie bogactwo, lepsza przychylność niż srebro i złoto. Zaczerpnięto z Partners, kwiecień 2012 Christian Light Publications, Inc. Przekład na język polski: Krzysztof Dubis —Gabriel Good o czterdziestu dniach otworzył Noe okno, które uczynił (1 M 8,6). Pośród szczegółów arki Noego znajdujemy opis okna, które się w niej znajdowało. Zrobisz w arce okno i zakończysz je na łokieć od góry. Z boku arki umieścisz drzwi. Uczynisz w niej dolne, wyższe i najwyższe komory (1M 6,16). Wiemy niewiele na temat tego, jak to okno wyglądało, ale z powyższego wersetu wynika, że było ono u góry. (Zauważmy, że okno było na górze, podczas gdy drzwi były z boku. Pewnie Bóg chciał, aby Noe miał widok ponad cierpieniem i zniszczeniem, które szalało wokół arki). Bóg dał Noemu okno na Niego, i On również chciał mieć okno na Noego, więc zaprojektował w ten sposób okno w arce. Bóg daje nam okkna na Nieego Podczas czterdziestu ponurych dni deszczu i długiego roku, kiedy Noe i jego rodzina tkwili w arce, potrzebowali okna na Boga. Mimo radości z bezpieczeństwa, ten rok musiał się dłużyć bez końca. Zniechęcenie mogło zawładnąć ich sercami, kiedy myśleli o okropnym losie rodziny i przyjaciół, którzy odrzucili ratunek. Może nawet zastanawiali się, czy Bóg o nich nie zapomniał. Potrzebowali tego okna. Nasze człowieczeństwo także się chwieje. Deszcz niszczy zbiory. Rodzinny samochód psuje się ze starości akurat w tym tygodniu, kiedy przychodzą niespodziewane rachunki. Janek przychodzi ze szkoły zagrożony z matematyki. Jeszcze gorzej – nasi bliscy toną w powodzi odstępstwa. Wtedy potrzebujemy tego okna. Nasz punkt widzenia musi mieć perspektywę na niebo. Zwracamy się do tego okna osobistej modlitwy, aby znaleźć mądrość i siłę na cały dzień. Gromadzimy się wokół okna rodzinnej modlitwy, gdzie prawdy duchowe są odciskane we wrażliwych umysłach. Wspólnota braterska i uwielbienie przybliżają nas do Boga. Te rzeczy nie likwidują potopu trudności, ale dają duszy siłę do przetrwania. Jak wydeptana jest ścieżka do twojego okna? Bóg pragnie okna na nas To okno nie było tylko dla Noego. Wspólnota z Bogiem jest obustronna. Bóg chce do nas mówić przez swoje Słowo, przez swego Ducha i przez bliźnich. Bóg posługuje się rodzicami do dawania wskazówek dzieciom i młodzieży. Domowa atmosfera – od relacji międzyludzkich do wersetów na ścianach – pomaga nam słyszeć Boży głos. Ale Bóg nie robi niczego na siłę. Tylko posłuszni otrzymują Boże prowadzenie. Boże okna są w arkach Aby mieć okno, Noe potrzebował arki. Społeczność z Bogiem wymaga biblijnego stylu życia. Dom, szkoła i kościół tworzą naszą trzyczęściową arkę. Nasze domy są bezpiecznymi portami, które pomagają dorastającym dzieciom dokonywać właściwych wyborów. Nasze szkoły uczą biblijnego światopoglądu w całokształcie edukacji i w kontekście biblijnych prawd i braterskiej służby. Kościół oferuje bezpieczeństwo szerszej społeczności, doradztwo i biblijne zastosowania tych prawd. Potopy, z którymi się mierzymy, są zbyt niebezpieczne, aby stawiać im czoła w pojedynkę. Arki bez okien i okna bez ark są niebezpieczne i zawodne. Obyśmy znaleźli nadzieję w oknach, które daje nam Bóg. Zaczerpnięto z Home Horizons Eastern Mennonite Publications Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 31 „Zachowuj, synu mój, przykazanie swego ojca i nie odrzucaj nauki swojej matki! Utrwal je na zawsze w swoim sercu, i owiń nim swoją szyję.” Księga Przysłów 6,20–21 Kącik dla D ZIECI Zakotwiczeni w Jezusie —S. Miller łapałem! Złapałem! – Alex wykrzyknął podekscytowany, podskakując. – No nieźle, kolego. A teraz spokojnie. Nie potrzebujemy kąpieli w jeziorze! – ojciec chwycił brzeg łodzi. – Z pewnością coś jest na końcu wędki. Wyciągnijmy ją i zobaczmy, co to jest. – Naprawdę ciężkie! Możesz mi pomóc, tato? – wysapał szamoczący się Alex. – Zróbmy to razem – zaproponował ojciec, chwytając wędkę syna – Spójrz na tę wielką rybę! – zawołał nieco później. – Waży co najmniej cztery funty! – A ja mam cztery lata! – wykrzyknął chłopiec. – Czekaj, aż pokażę mamie. Ale będzie zdziwiona! – Na pewno. Jak widać, jest to niezłe miejsce na połowy. Twój haczyk był w wodzie tylko 5 minut, zanim złowiłeś tę sztukę. Zobaczmy, co jeszcze uda nam się złapać – zaproponował tata. Obaj łowili w podnieceniu i złowili jeszcze trzy ryby w niedługim czasie. Potem długo siedzieli. Kiedy żadna ryba już nie skubała przynęty, Alex zaczął się niecierpliwić. – Co się z nimi stało, tato? Myślisz, że nie są głodne? – zapytał, 32 Ziarno Prawdy • maj 2014 wychylając się z łodzi w poszukiwaniu jakiegoś śladu ryb. – Nie wiem, synu. Ciekawe, czy to ma coś wspólnego z tym, jak wietrznie się zrobiło. Zobacz, jak daleko nasza łódź odpłynęła. Jesteśmy prawie przy brzegu. Może wróćmy z powrotem na środek jeziora, gdzie ryby biorą – powiedział ojciec i zapuścił silnik. Wyłączył go, kiedy dopłynął i ustawił łódź na środku. – Teraz je złapiemy! – zawołał Alex, sadowiąc się w oczekiwaniu. Jego podniecenie nie trwało jednak długo. – Znowu się przesuwamy, tato. Możesz nas osadzić w miejscu? – zapytał zniecierpliwiony. – Przykro mi, ale nie mogę. Do tego potrzebowałbym kotwicy, a ta łódź jej nie ma. Zrobiło się tak wietrznie, że obawiam się, iż to koniec na dziś. Złowiliśmy cztery ryby, będzie sporo na kolację. – pocieszał go tata. Zdecydowany nie dąsać się, Alex nastawił twarz do wiatru i cieszył się szybką przejażdżką do portu. Następnego dnia, kiedy chłopiec obudził się, zastał ojca siedzącego przy stole kuchennym i czytającego. Usiadł obok, podpierając brodę ręką i obserwując go uważnie. – Tato? – zapytał w końcu. – Tak? – podchwycił ojciec i spojrzał na niego. – Kiedy wreszcie skończysz tę książkę? – Masz na myśli Biblię? – zapytał z uśmiechem. – Tak. Czytasz i czytasz, i czytasz, i skończyć nie możesz! – wykrzyknął Alex. – Masz rację. Większość książek czytamy i kończymy. Ale to jest Książka, której nigdy nie skończę. – Dlaczego? – zapytał zdezorientowany chłopiec. Ojciec myślał przez chwilę w milczeniu. – Pamiętasz, jak wczoraj potrzebowaliśmy kotwicy przy wędkowaniu i nie mieliśmy jej? – Alex skinął głową. – Biblia jest dla mnie jak kotwica. Mówiliśmy ci, że chcemy być jak Jezus, prawda? Chłopiec znów przytaknął. – Biblia uczy nas, w jaki sposób możemy być takimi jak Jezus – ciągnął ojciec. – Jeśli ją wciąż czytam, to ciągle uczę się, jak być bardziej podobnym do Niego. Jeśli jej nie czytam, nie wiem tego i zaczynam dryfować, jak nasza łódź wczoraj. Odpływam coraz dalej i dalej od Jezusa. To zasmuca Jego i mnie. Nawet jeśli przeczytałem już całą Biblię, zamierzam ją wciąż czytać, aby trwać blisko Jezusa. Alex siedział cicho przez chwilę, myśląc. – Też chcę być jak Jezus – powiedział. – Przeczytasz mi historię z mojej książki z biblijnymi opowieściami? – Jasne – zgodził się ojciec z uśmiechem. – Może tę o rybakach? – Piotr, Jakub i Jan! – Alex podbiegł do biblioteczki po swoją książkę. – Oni też chcieli być jak Jezus. Zaczerpnięto z Story Mates, maj 2012 Christian Light Publications, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Miłość w działaniu – Klik, klik – grzechotał rower Dawida, kiedy pedałował do sklepu po zakupy dla mamy. Pomyślał, że dzień jest piękny jak nigdy. Wiatr rozwiewał mu włosy, a jasne słońce mrugało do niego zza puchatych chmur spiętrzonych na błękitnym niebie. „Ten chłopak kopiący coś w ogrodzie to nowy sąsiad” – zauważył. „Nie spotkałem go jeszcze”. Właśnie w tym momencie chłopiec zerknął do góry. Jego nachmurzona twarz nagle rozpromie- niła się z uciechy. – Ale heca! Nigdy nie widziałem takiego malca na takim wielgachnym rowerze! Na pewno masz najwyżej sześć lat! – Wcale nie! Mam dziewięć! – odparował szybko Dawid. – Wszystko jedno. Rower jest dla dorosłych – chłopiec drwił dalej. Dawid czuł się zbyt urażony, żeby odpowiedzieć cokolwiek. „Ten chłopak jest wstrętny” – „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 33 pomyślał. Jednak, gdy dojechał do sklepu, humor mu się poprawił. „Właściciel sklepu to taki pogodny staruszek. Ciekawe, czy da mi znowu coś słodkiego”. Kiedy później wracał, smakując lizaka, nie pamiętał o swoim spotkaniu z chłopcem z sąsiedztwa. Kilka dni potem Dawid jeździł na rowerze, kiedy usłyszał, jak mama woła: – Dawid, możesz wziąć te jagody dla brata Jana? Mamy ich mnóstwo i chciałabym się z kimś podzielić. – Jasne! – Dawid śmignął szybko w jej kierunku. Nagle przypomniał sobie chłopca z sąsiedztwa. – Ojej, mamo, czy muszę tam iść sam? – zawahał się. – A co? O co chodzi? – dociekała mama. – Myślałam, że lubisz odwiedzać brata Jana? – Nie chodzi o niego, tylko o chłopca u sąsiadów – Dawid opowiedział mamie całe zdarzenie. – Nie mam ochoty znowu go spotkać. – O, Dawidku! Nie wiedziałam, że ktoś ci dokuczał. Nagle twarz mamy się rozjaśniła. – Mam pomysł! Odłożę trochę jagód do osobnego pojemnika dla tego chłopca. Dawid też się uśmiechnął i powiedział: – Niezły pomysł. Mam nadzieję, że go zobaczę, kiedy będę przejeżdżał. Wtedy mu to dam. – Proszę, masz – mama uśmiechnęła się uroczo. – I pamiętaj, synku, że nawet jeśli chłopiec z sąsiedztwa jest nieprzyjemny, musimy go miłować. – Spróbuję – powiedział Dawid, wybiegając jak strzała na zewnątrz w kierunku roweru. – Pa, mamo! – No, pa! – mama uśmiechnęła się w reakcji na jego gorliwość. Dawid popędził drogą na rowerze. „Nie mogę się doczekać, aż zobaczę jego minę, kiedy dam mu te jagody” – pomyślał. Chłopiec sąsiadów siedział na zewnątrz, popijając lemoniadę pod rozłożystym drzewem niedaleko drogi. – Ha ha ha! A to znowu mały chłopczyk na wielkim rowerze! – roześmiał się. – Co tam masz? 34 Ziarno Prawdy • maj 2014 – Jagody! – Dawid odpowiedział z szerokim uśmiechem. – A te są dla ciebie – to mówiąc, wręczył mu jagody. – Dla mnie? – dziwił się chłopiec. – Tak, dla ciebie – odpowiedział Dawid z radością. – Ale muszę lecieć. Do zobaczenia! – Cześć! – odparł chłopiec z całkiem już inną miną. Kiedy Dawid dostarczył jagody bratu Janowi, popedałował szybko do domu z lekkim sercem. „Może ten chłopak nie będzie w końcu wcale takim złym sąsiadem” – zastanawiał się w myślach. „Jeżeli będę mu okazywał życzliwość, może nawet się zaprzyjaźnimy!”. Następnego dnia tata poszedł obsadzać pole za domem brata Jana. – O, Dawid! – zawołała mama kilka minut po jego wyjściu. – Tata zapomniał wziąć picie. – Ja mu zaniosę – zaoferował się Dawid szybko. – Nie ma problemu, mogę tam pojechać, to tylko kilometr drogi. Mama zawahała się nieco. – Chyba tak trzeba będzie zrobić. Ale wiesz, które to pole? – No pewnie! No i na pewno zobaczę albo usłyszę traktor – przypomniał jej Dawid. – Oczywiście! – zgodziła się mama. – Oto woda, proszę. – Mamo, a myślisz, że znowu spotkam chłopaka sąsiadów? – zapytał nerwowo. – Chciałbym mieć coś, żeby mu zawieźć, bo nie lubię, jak on się ze mnie śmieje. Mama poklepała go pocieszająco. – Możesz mu sprezentować wspaniały uśmiech i swoją życzliwość – powiedziała. – Kiedy uśmiechniesz się i pomachasz mu, to będzie widział, że go lubisz, nawet jeżeli będzie się z ciebie śmiał. – Spróbuję – odparł Dawid trochę niepewnie. – Myślisz, że on też mi pomacha? – Nie jest to wykluczone – odrzekła mama. – A nawet, jeżeli nie, to będzie dobrze, tak? Poczuł w sobie nowy przypływ odwagi, pedałując podczas jazdy. „Wygląda na to, że ten chłopak tam chodzi” – pomyślał. Na pewno to on. Dawid pamiętał o radzie mamy, więc uśmiechnął się sze- roko i pomachał. Chłopak od sąsiadów odwzajemnił jego uśmiech i też mu pomachał. Dawid nie mógł uwierzyć własnym oczom! Chłopak nawet się nie roześmiał na widok jego roweru. Mama uśmiechała się do Dawida, kiedy potem opowiadał jej całe zdarzenie. – Na pewno nauczyłeś się cennej lekcji, synku. Zawsze opłaca się okazywać miłość komuś, nawet jeśli ten ktoś się z nas naśmiewa. Gdybyś się wtedy na niego obraził, nie zostalibyście przyjaciółmi. Dawid uśmiechnął się do mamy i w podskokach wybiegł z domu. „Tak się świetnie czuję” – pomyślał. „To dlatego, że okazałem życzliwość nowemu koledze i teraz możemy się zaprzyjaźnić”. Zaczerpnięto z Home Horizons Eastern Mennonite Publications Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Do kolorowania …niech raczej żmudną pracą własnych rąk zdobywa dobra… (Ef 4,28). – Czym się zajmujesz przez cały dzień? – pyta Edek brata Andrzeja ze zboru. – Jestem mechanikiem. Naprawiam samochody, które nie działają, jak trzeba – odpowiada Andrzej, robiąc przegląd samochodu taty Edka. Zaczerpnięto ze Story Mates, wrzesień 2012 Christian Light Publications, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 35 „Wiemy zaś, że wszystko przyczynia się do pomnażania dobra u tych, którzy miłują Boga i zgodnie z Jego postanowieniem są powołani.” Rz 8,28 Fragment K SIĄŻKI W CZĘŚĆ 7 —Naomi N Rosenberry ROZDZIAŁ 18 Długa podróż Wiosna nadeszła wcześnie nad wybrzeże Grecji. Drzewka pomarańczowe kwitły, a jaskółki powróciły z południa. Plany braci greckich dotyczące wyprawy w kierunku Moraw zaczynały się urzeczywistniać. Joaniusz zapakował do swojej podróżnej torby ubrania, przybory do jedzenia, ryż, soczewicę, Nowy Testament po łacinie, nożyce krawieckie, śpiwór, jakąś przekąskę oraz parę innych mniejszych rzeczy. Coś nowego pojawiło się w głosie Joaniusza, kiedy żegnał się ze swoją żoną i córkami, gdyż rozstanie z nimi było dla niego wstrząsem emocjonalnym. Kiedy Bernise błogosławiła Joaniusza na drogę, jej oczy błyszczały od łez. 36 Ziarno Prawdy • maj 2014 Poprzez pożegnalną, wspólną modlitwę Joaniusz polecił ją Bożej opiece. Wiedział, że będzie płakać po jego odejściu. Jak bardzo chciał ją uspokoić! Rozmawiali wcześniej wiele razy przy różnych okazjach do późna w nocy i teraz nie mógł powiedzieć już nic więcej. Demetriusz i kilku innych braci spotkali się z delegacją na obrzeżach Tesaloniki, by życzyć im powodzenia i modlić się za nich. Wkrótce odeszli. Pieszo, trzech braci greckich ruszyło na północ, w kierunku drogi przebiegającej wzdłuż rzeki Wardar. Krokusy rozkwitały obficie w całej dolinie rzeki. Na wyższych partiach pączkowały żonkile, a tulipany wypuszczały swe liście spod ziemi. Na nizinnych polach oraz na wyżej położonych wzgórzach niewolnicy uprawiali czerwonawą glebę. Skrzekliwe odgłosy mew przecinały powietrze, kiedy minęli zaorane skiby ziemi. Te piękne majątki ziemskie należały kiedyś do Greków, lecz teraz znajdowały się w rękach Turków. Tej nocy podróżnicy znaleźli nocleg u rodziny należącej do braci greckich, którą Łukasz miał okazję wcześniej poznać. Pod koniec następnego dnia Szymon zmrużył oczy i spojrzał w stronę morza. – Nie spodziewam się deszczu tej nocy. Co myślicie o noclegu pod gwiazdami? – Ja jestem gotów tak zrobić – przyznał Łukasz. – Jeśli rozbijemy obóz w którymś z licznych zagajników lub pomiędzy wierzbami, nikt nie powinien nas niepokoić. – Dobra myśl! – zgodził się Szymon. – Wolałbym raczej nie być pytany, gdzie i dlaczego podróżujemy. – Póki co nikt nas nie zaczepiał – przypomniał pozostałej dwójce Joaniusz. – Tureccy oficerowie, których widzieliśmy, mają swoje własne sprawy do załatwienia. Podejrzewam, że poszukują zbiegłych niewolników albo dóbr do opodatkowania. Dzięki naszemu bagażowi i kapeluszom o szerokim rondzie od razu widać, że jesteśmy podróżnikami. – A podróżnicy często mają pieniądze – zauważył Łukasz. – Myślisz, że istnieje ryzyko, iż możemy zostać obrabowani? – Nie tutaj – zapewnił go Joaniusz. – Jeśli w Grecji pozostali jacyś rabusie, to znajdują się w odległych górskich rejonach. Następnego poranka, gdy zaledwie wstawał świt, trzech Greków znalazło się już na drodze. Im dalej szli na północ, tym droga stawała się bardziej wyboista i tym mniej napotykali innych podróżników. Po kilku dniach dotarli do Skopje. Po drugiej stronie kontynentalnego przecięcia rosły bzy a judaszowce rozkwitały jasnofioletowym kwieciem. Zapasy żywności, które mieli ze sobą podróżnicy, ostatecznie wyczerpały się. Łukasz cały czas wypatrywał dzikiej cebuli, mniszka lub jakiejkolwiek innej jadalnej rośliny, aby mogli przetrwać. Szymon wędkował w Morawie, a Joaniusz kupował pożywienie i chleb w okolicznych wioskach. Raz udało im się nawet upiec jagnię, zakupione od miejscowego pasterza. Większość miejscowych Słowian była przyjaźnie do nich nastawiona; byli ciekawscy i nawet pomocni. Grecy w odpowiedzi wypytywali o drogę tych, którzy znali łacinę bądź grekę. W wyższych partiach kraju pasterze pozwalali im znaleźć u siebie schronienie przed deszczem. Pewnego pochmurnego wieczoru podróżnicy rozbili obóz na skraju zagajnika pełnego iglastych drzew, ponieważ w pobliżu drogi nie było żadnych zabudowań. – Będzie burza – stwierdził stanowczo Szymon. – Lepiej znajdźmy jakieś schronienie. – Co z rybami? – zapytał Łukasz po tym, jak naciął jedną przy użyciu noża. – Jestem głodny. Szymon zręcznie przerzucił jedną na drugą stronę. – Myślę, że są już gotowe. Gdzie twój kociołek? Przyrządźmy je. Łukasz przytrzymał Szymonowi naczynie z brązu. Bez zwłoki wędkarz umieścił w nim pieczone ryby i obłożył ogień ziemią. W międzyczasie Joaniusz obserwował otaczające ich wzgórza, wypatrując jakieś chaty bądź jakiegoś rodzaju szałasu. – Czy tam w oddali to nie dach? – wskazał na trawiasty szczyt, który wystawał ponad odległe wzgórze. – Wydaje mi się, że tak – zgodził się Łukasz. – Masz swoją torbę podróżną. Chodźmy. Mężczyźni opuścili niżej na czoła swoje „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 37 kapelusze i pobiegli w kierunku schronienia. Wielkie krople deszczu zaczęły spadać z nieba, gdy Joaniusz zapukał do drzwi chaty. Kobieta o okrągłej twarzy, nosząca na głowie czarną chustę, otworzyła je, ale gdy zobaczyła greckich przybyszów, zatrzasnęła je natychmiast. Podróżnicy usłyszeli tylko odgłos zasuwanego rygla. Piorun uderzył gdzieś nieopodal. – Co teraz zrobimy? – zapytał Łukasz ponaglająco. – Podejrzewam, że zmokniemy – odparł Szymon. Joaniusz opuścił głowę, by pogrążyć się w cichej modlitwie. Po chwili człowiek niosący wiązkę drewna przeszedł obok nich i pociągnął za drzwi. Niecierpliwie wrzasnął do kobiety znajdującej się wewnątrz. Rygiel zaskrzeczał i pani domu rozwarła drzwi domu szeroko. Tych dwoje zamieniło kilka ostrych słów, po czym gospodarz odezwał się do podróżnych. Nie znając jego języka, spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami. Ruchem przedramienia, wskazał im, by weszli. W tej chwili deszcz lał już z nieba całą siłą. Wnętrze kamiennego domu wypełnione było ostrym zapachem. Wędliny, rodzynki i rrożne suszone zioła wisiały na odkrytych belkach. Kociołek, przykuty do poprzecznej belki powyżej, wisiał nad ogniem, który tlił się w środku kamiennej podłogi. – To pachnie jak pilaw – szepnął Łukasz. Szymon ustawił kociołek z pieczoną rybą w pobliżu ognia. Gospodarz i gospodyni cicho rozmawiali. W końcu gospodarz umieścił jeszcze trzy stołki wokół ognia i wskazał gościom, by usiedli. Po tym jak kilka prób komunikowania się zawiodło, pani domu napełniła drewniane miski zawartością parującego kotła i wręczyła je Grekom. Cała trójka pochyliła głowy w dziękczynieniu przed rozpoczęciem posiłku. Kiedy Szymon zaproponował pieczoną 38 Ziarno Prawdy • maj 2014 rybę swojemu gospodarzowi, ten najpierw spróbował odrobinę; po czym pokiwał głową z aprobatą, uśmiechnął się i jadł ze smakiem. Po chwili podzielił się też ze swoją żoną. Jej twarz rozjaśniała tak, jakby nigdy wcześniej nie jadła niczego tak pysznego! Joaniusz zauważył kilka obrazków znajdujących się we wschodnim rogu pokoju. – To oznacza, że oni są prawosławni – stwierdził. – Jak bardzo chciałbym podzielić się z nimi żywym Panem Jezusem! Pan domu pokazał podróżnym drabinę prowadzącą na poddasze, gdzie mogli się przespać. Następnego ranka, kiedy wyruszali, Joaniusz wręczył gospodarzowi monetę, gdyż nie wiedział, jak inaczej wyrazić swoją wdzięczność. Grecy ominęli Belgrad i ruszyli wzdłuż nurtu Dunaju na północ. Rybak, który przewiózł ich przez rzekę Sawę, powiedział im o suchej, dużej jaskini nieopodal rzeki, w której mogli przenocować. Znaleźli ją, ale okazała się być bliżej Belgradu niż się spodziewali. – Myślisz, że bezpiecznie będzie tu zostać? – zapytał Joaniusz. – Spójrz na popiół pokrywający podłogę. Ktoś inny także korzysta z tej jaskini. Łukasz rozgarniał popiół butem. – Masz rację. Idziemy stąd? Nie chcemy być tutaj uwięzieni. – Jest jeszcze inne pomieszczenie – zauważył Szymon, który zaczął eksplorować jaskinię. Możemy go użyć jako kryjówki, w razie potrzeby. Cała trójka zdecydowała, by zostać, ale spali niespokojnie. Kiedy pojawiły się pierwsze promienie świtu, Szymon poszedł nad rzekę, by złowić jakąś rybę, ale szybko wrócił. – Od Belgradu płyną tu jakieś łodzie – sapał. – Wszystko wskazuje na to, że to turecki wypad. Grecy patrzyli z przerażeniem, jak łodzie, dowodzone przez Turków i obsadzone przez europejskich niewolników, bez wytchnienia kontynuowały podróż w górę rzeki. – Nie chcemy się na nich natknąć – powiedział Łukasz. Pozostali dwaj podzielali jego uczucia, gdyż ci ludzie byli przecież zbójcami, a nie zwykłymi tureckimi sąsiadami. W ciągu następnych tygodni greccy bracia podróżowali ostrożnie. Nie będąc w bezpośrednim zagrożeniu, mogli zachwycać się srebrno-błękitną rzeką, wspaniałymi czerwonymi makami, którymi usiane były zielone łąki oraz wieloma rodzajami ptactwa. Nurt rzeki wzmocnił się, a domy dookoła stały się liczniejsze, kiedy podróżnicy zbliżyli się do Budy. – Gdzie będzie dobre miejsce na obóz? – zapytał pewnego popołudnia Joaniusz młodego Węgra, pasterza. Młodzieniec odchylił do tyłu kapelusz. – W lesie za Budą znajdują się jaskinie – odpowiedział łamaną łaciną. – Ale są tam – rysie... niedźwiedzie... i... żbiki też – dodał, zatrzymując się, by przypomnieć sobie łacińskie nazwy. Joaniusz spojrzał na Łukasza. – Będą nam przeszkadzać? Zanim Łukasz zdążył odpowiedzieć, pasterz podszedł bliżej. – To nie dzikie zwierzęta przeszkodzą wam... jeśli zostaniecie w pobliżu miasta, lecz -lecz – rozejrzał się – nie widziałem żadnych ostatnio, ale czasem Turcy wykorzystują te jaskinie na kryjówki. Trzech Greków pokiwało głowami ze zrozumieniem. – Myślę, że bezpieczniej dla was będzie spać w gospodzie w Budzie. Joaniusz uśmiechnął się. – Dziękujemy. – Skąd jesteście? – spytał pasterz. – Z Grecji – Joaniusz odparł bezpośrednio. – Podróżujecie i nie macie broni. To dziwne. Joaniusz krótko wyjaśnił mu ich wiarę. Młody pasterz pokręcił głową ze zdumienia i niedowierzania. – Jeśli miałbym tak wierzyć, to nie spodobałoby się to mojej rodzinie. To nie jest bezpieczne. – Bóg chroni nas, nawet jeśli miecz lub armia z mieczami nie może – odpowiedział mu Joaniusz. Podróżni znaleźli przestronną karczmę, mimo że w Budzie nadal widniały ślady tureckiej dewastacji. Łysiejący, pulchny gospodarz pokazał im duży pokój, który wyposażono w kilka mat do spania. Zostali już tam ulokowani także dwaj podróżujący księża, którzy omawiali niedawny najazd na Słowację; poza nimi nie było innych podróżnych. Grecy wybrali pusty róg i oddzielnie rozłożyli śpiwory – na wszelki wypadek, gdyby maty były zawszawione. Kilku młodych mężczyzn, zapewne studentów, weszło do pomieszczenia i zrzuciło śpiwory tylko po to, by nadal żarliwie debatować o czymś, o czym najwyraźniej mówili wcześniej, zanim dotarli do karczmy. Im więcej omawiali swoje różnice zdań, tym bardziej stawali się skłóceni. Joaniusz bał się, że konflikt zamieni się w rękoczyny, ale karczmarz pojawił się na czas i wydał kilka stanowczych rozkazów, które zmniejszyły kłótnię do poziomu ponurych spojrzeń. Następnego poranka do Greków podczas drogi dołączył Danko – dobrze umięśniony, niski Węgier, który też nocował w zajeździe. Od niego dowiedzieli się, czego dotyczyła wczorajsza zaciekła dyskusja. – Nasz lud jest podzielony – starszy mężczyzna wyjaśnił łamaną łaciną. – Niektórzy Węgrzy poparli rządy króla Ferdynanda, podczas gdy inni wolą Sulejmana. My, starsi, pamiętamy czasy, gdy Węgry same o sobie stanowiły, ale teraz nasza wolność przepadła! – wyjaśnił ze zgryzotą w głosie. – Życie nie jest sprawiedliwe i równe dla wszystkich, ale Bóg okazał swoją miłość wobec ludzkości poprzez danie szansy każdemu „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 39 tak, by mógł dostać się do nieba – wyjaśnił Joaniusz. – W niebie wszystkie niesprawiedliwości, jakich doświadczyliśmy, będą wydawać się nieistotne. – Ale zasługujemy na naszą wolność, czyż nie? – zapytał Danko. – Grecja także nie jest wolnym krajem, ale odpuszczenie grzechów daje nam wolność ducha – objaśnił Szymon. A Łukasz dodał. – Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam? – W tym kraju muszę martwić się o siebie samego! – odparł Danko, broniąc się. W jednej chwili oddalił się. Joaniusz smutno pokiwał głową. – Ludzie, którzy nie oddali swojego życia Panu, nie wiedzą, co tracą. Dzień później strudzeni wędrowcy szli przez kolejne odcinki łąk i lasów. Szymon pilnował trasy ich podróży na mapie. – Jakoś dzisiaj powinniśmy dotrzeć do Bratysławy – obliczył po tym, jak cała trójka podróżowała już kilka tygodni na zachód. Kilka godzin później Łukasz wskazał na kilka wież kościelnych, które górowały nad drzewami. – Myślę, że to jest to! Podróżni przyspieszyli kroku, idąc w kierunku mostu, który łączył brzegi Dunaju. – Czy jesteście księżmi? – strażnik na moście zapytał po tym, jak przyjrzał się im sceptycznie. – Nie, jesteśmy chrześcijanami z Grecji – odpowiedział Joaniusz. Strażnik skinął na nich rutynowo. – To miasto zbudowano wieki temu! – wykrzyknął Łukasz, kiedy zauważył ogromne mury i liczne wieże, kościoły oraz uniwersytety. Joaniusz wkrótce dowiedział się, że miasto było także zróżnicowane pod względem języków i handlu. Trzech podróżnych miało pewne trudności ze znalezieniem karczmy. Imponujące łukowe wejście prowadziło do brukowanego dziedzińca. Kuchnia i jadalnia znajdowały się od strony ulicy, z pokojami dla gości i stajniami dla koni z pozostałych trzech stron. Po tym, jak Grecy zapłacili za posiłek w stołówce, pokazano im mały prywatny pokoik przylegający do dziedzińca. Joaniusz był zadowolony z pobytu w tym miejscu. – Bóg jest dla nas bardzo dobry! Podziękujmy mu. Cała trójka z szacunkiem uklękła do modlitwy. ROZDZIAŁ 19 Grecy docierają do Nikolsburga Następnego ranka słońce wstało przed Grekami. Aktywność na dziedzińcu dała im do zrozumienia, że inni podróżni opuszczają karczmę. – Kogo powinniśmy zapytać o drogę do Nikolsburga? – Joaniusz zadał pytanie swoim towarzyszom podróży, w trakcie gdy przygotowywali się na jej kolejny dzień. Szymon, patrząc na swoją mapę, powie- 40 Ziarno Prawdy • maj 2014 dział: – Jesteśmy w pewnej odległości od Moraw. Nie każdy będzie mógł nam powiedzieć, jak się tam dostać. – Karczmarz spotyka licznych podróżnych. On powinien nam pomóc – zaproponował Łukasz, kiedy wygładzał narzutę na łóżku, czynność, której nie nawykł wykonywać. – To dobry pomysł – stwierdził Joaniusz. Gospodarz był rzeczywiście obeznany z tra– Wejdźcie – zaprosił trzech podróżnych. sami podróży. – Jesteście obcy w tej miejscowości. – Na północ od Bratysławy znajdziecie Z jakiego kraju pochodzicie? – mówił stadrogę, która biegnie w kierunku Nikolsburga. ranną łaciną. Jeśli będzie prowadzić ona trochę bardziej na – Jesteśmy z Grecji – odrzekł Joaniusz. północ niż na zachód, możecie być pewni, że Duchowny spojrzał zdziwiony. jest to ta właściwa – powiedział im. – Jesteście daleko od domu! Co was sproUmiejętność Szymona co do obliczania kiewadza do Nikolsburga? runku podróży delegacji okazała się być przy– Poszukujemy ludzi, zwanych anabaptystami. Czy możesz nam powiedzieć, gdzie datną więcej niż jeden raz. Teraz musiał użyć jej ponownie, gdyż droga do Nikolsburga można ich znaleźć? miała wiele zakrętów i skrzyżowań. – Macie szczęście, że zatrzymaliście się tu, Kilka dni później Grecy przybyli na miejsce bo mam słabość do tych pobożnych ludzi. przeznaczenia. Trzypiętrowe domy z kamieZabiorę was ze sobą, by wam pokazać – nia i w połowie drewniane domy z wysoduchowny wezwał powóz i wkrótce byli już kimi dachami stały wzdłuż ulic miasta. Liczne w drodze. wieże kościelne stały niczym obserwujący – Sporo anabaptystów mieszka w wiosce miasto strażnicy. Pausram, to około cztery i pół mili stąd – wyjaśnił pastor. – Wiele rodzin z tej wspólStrudzeni wędrowcy jedli kolację w jednym z zajazdów. Mimo że byli świadomi ciekawnoty praktykuje życie we wspólnocie. Lokalskich gapiów, pochylili głowy w skromnej nie są oni znani jako huteryci. Obecnie widać modlitwie przed jedzeniem. ich domostwo bruderhof na skraju Pausram. – Czy widzieliście kogoś, kto wygląda na Kiedy kierowca powozu dotarł pod najanabaptystów? – zapytał Łukasz w trakcie większy bruderhof, zatrzymał konie przed posiłku składającego się z chleba, kiełbasy, głównym wejściem i pozwolił Grekom kapusty i jabłek. wysiąść. Kilka małych ogrodów rosło – Widzieliśmy wielu zwykłych, poczciwych w pobliżu osiedla, a winnica rozciągała się za ludzi, ale nie sądzę, żeby którykolwiek z nich nim. – Nie spodziewałem się czegoś takiego – był anabaptystą – odpowiedział Joaniusz. Szymon pociągnął się w zamyśleniu za szepnął Joaniusz, kiedy powóz odjechał. ucho. – Ten pastor nazywa tych ludzi huterytami. – Pamiętasz te wieże, które widzieliśmy, Ani Stefan ani Anton nie powiedzieli nic kiedy weszliśmy do Nikolsburga? Możemy o tym, że szwajcarscy bracia żyją we wspólnocie dóbr – zmartwił się Łukasz. podejść do jednego z kościołów i zapytać duchownego, czy mógłby nam powiedzieć, – Zapytajmy o ich wiarę – zasugerował CHAPTER 11 gdzie ich znaleźć. Szymon. – Duchowny powiedział, że to są Joaniusz stanowczo przytaknął. anabaptyści. – Myślę, że jesteśmy tutaj bezpieczni Greków powitano ciepło i wkrótce spotkali i możemy tak zrobić. się z liderami grupy. Joaniusz wyjaśnił swoją Grecy spędzili noc w gospodzie. Żarliwie misję i w języku łacińskim zadawał pytania, modlili się o Boże prowadzenie w odnaleziedotyczące wszystkich dogmatów wiary chrześcijańskiej. Odkrył, że zgadzają się z huteniu anabaptystów. rytami co do doktryny zbawienia, chrztu, Następnego ranka, gdy Joaniusz zapukał do Wieczerzy Pańskiej, niestosowania przemocy drzwi bocznych okazałego budynku kościoła luterańskiego, otworzył mu czarno odziany i nieskładania przysiąg oraz co do rozdziału duchowny. kościoła i państwa. „Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” Efezjan 4,25. 41 Jednak, gdy dotarli do kwestii wykluczania, nie zgodzili się ze sobą. – Jesteśmy za tym, żeby ekskomunikować tych, którzy dopuścili się poważnych wykroczeń i unikać ich, gdyż nie możemy być uczestnikami ich złych uczynków – wyjaśnił jeden przywódca huterytów. Joaniusz zwrócił swoje brązowe oczy na mówiącego. – Czy to przynosi skruchę? – Nie zawsze. Tym, którzy opuszczają bruderhof, oddawane są tylko te własności, które przynieśli ze sobą, wchodząc do niego. Joaniusz otworzył Nowy Testament na szóstym rozdziale Listu do Galacjan: – Bracia, a gdyby komu przydarzył się jaki upadek, wy, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę. Bacz jednak, abyś i ty nie uległ pokusie – czytał. – Ponadto, jeśli ktoś jest ekskomunikowany, nie uważajcie go za nieprzyjaciela, lecz jak brata go napominajcie! Nie jesteśmy uczestnikami jego grzechów, gdy udzielamy mu duchowej rady. W pokoju nastała cisza, zwiastująca burzę. Oczywiście, bracia huteryci nie chcieli się kłócić, ale nie mieli też zamiaru zmieniać swoich przekonań. Łukasz przerzucił swoją uwagę z jednego lidera na drugiego. – Czy masz biblijny argument świadczący za wprowadzeniem wspólnoty dóbr? – Tak – odpowiedział natychmiast. – Dzieje Apostolskie uczą, że we wczesnym kościele chrześcijanie wszystko mieli wspólne. Wierzymy, że jest to jedyny sposób na to, by pokazać miłość i równość. Ale Łukasz nie zgodził się. – Niektórzy ludzie sprzedawali majątki i dobrowolnie oddawali je apostołom, ponieważ były poważne potrzeby wśród wielu, którzy w tym czasie zebrali się w Jerozolimie. Kościół tam nie kontynuuje tej praktyki, ani apostołowie nie zakorzenili tej tradycji w zborach znajdujących się w innych krajach. Przywódcy zbierali raczej dobrowolne dary, aby zaspokajać potrzeby wyła- 42 Ziarno Prawdy • maj 2014 niające się wśród braci. Mówca odpowiedział stanowczo: – Wielu z nas miało palące potrzeby, kiedy zebraliśmy się pierwszy raz. Uważamy, że nadal jest duchowym dobrodziejstwem dla naszych członków, by oddawać swoje dobra ziemskie dla wspólnoty braci. Oczy Joaniusza napełniły się łzami. – Nie wierzę, że twój kościół jest tym, czego szukamy. Do widzenia! Cała trójka odeszła, by w pewnej odległości zatrzymać się i porozmawiać. Łukasz przełknął ślinę i zamrugał załzawionymi oczami. – I pomyśleć, że zrobiliśmy tyle żmudnej drogi na próżno! Szymon także miał łzy w oczach. – Ich dogmat o wspólnych dobrach polega na panowaniu niewielu i poddaństwie reszty, a nie na równości wszystkich. Joaniusz skinął głową z żalem. – Czyn chrześcijanina dającego swe dobra w Dziejach Apostolskich 4 i 5 był całkowicie dobrowolny, nie było to przykazaniem Chrystusa obwieszczonym przez apostołów – zgodził się Szymon. – Nowy Testament mówi do przywódców kościelnych, że mają karmić stado Boże i utrzymywać porządek w domu Bożym. Nigdzie nie naucza, że powinni kontrolować cały majątek całego kościoła, tak jak przywódcy huterytów. Łukasz otarł szerokie czarne oczy. – Czy mamy wrócić do Grecji? Ci huteryci w oczywisty sposób nie chcą żadnej zachęty od nas. Joaniusz wyprostował swą sylwetkę. – Spędźmy noc w Nikolsburgu… Chciałbym porozmawiać z tym duchownym ponownie. Musimy znaleźć sposób, aby dostarczyć listy od Stefana i Antona. Zaczerpnięto z książki Lovers of The Truth Eastern Mennonite Publications 40 Wood Corner Road Ephrata, PA 17522 Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Mateusz Jędrys Czy słyszysz Czy słyszysz człowieku? Pan mówi do ciebie... Dziś prosi na ucztę: Rzuć wszystko i przyjdź! Nie mogę, niestety, pole kupiłem, obejrzeć muszę, nie mogę więc przyjść. Czy słyszysz człowieku? Pan mówi do ciebie... Wszystko gotowe, otwarte drzwi. Nie mogę, niestety, kupiłem woły, mam pole zaorać, nie mogę dziś przyjść. Czy słyszysz człowieku? Pan mówi do ciebie... Zaprasza łaskawie, niebo chce dać. Nie mogę, niestety, pojąłem żonę, dziś w podróż jedziemy, nie mogę więc przyjść. Czy dzisiaj zdołasz swe dzieła zakończyć? Jutro zamknięte już mogą być drzwi... —Agnieszka Szczepanik Wykorzystano za pozwoleniem Kto jest moim bliźnim? Łk 10,29 Po pierwsze, czy jest to ktoś żyjący dosłownie w moim najbliższym otoczeniu, jak mój sąsiad? Jeśli tak, oznacza to, że bliźni to ktoś, kto naprawdę znajduje się blisko nas, w naszym sąsiedztwie, w naszym mieście i na naszej ulicy. I tutaj zaczyna się prawdziwa dobroczynna miłość. Miłować i być życzliwym dla sąsiadów to podstawa prawdziwej wiary. Ale oprócz tego, jak naucza nas Pan, dotyczy to każdego, kto pojawi się na naszej drodze w wyniku różnych okoliczności; kobieta czy mężczyzna, ktokolwiek to będzie i komu możemy w jakikolwiek sposób pomóc – może jakiś nieszczęśliwy, obcy człowiek spotkany w czasie podróży, opuszczony przez wszystkich, o którego już nikt nie dba. —Dean Stanley Przekład na język polski: Krzysztof Dubis