forma polska. program gombrowicza i wyszyńskiego
Transkrypt
forma polska. program gombrowicza i wyszyńskiego
Jan Maciejewski forma polska. program gombrowicza i wyszyńskiego Gombrowicz i Wyszyński! Dwa sposoby myślenia o Polsce. Dwa programy, z których żaden nie został nigdy do końca zrealizowany, a jednocześnie oba wciąż żyją, wciąż organizują naszą wyobraźnię. Kpina i dekonstrukcja zderzone z kurczowo trzymającym się swych ostatnich przyczółków tradycjonalizmem. Dwa modele modernizacji (rozumianej szeroko jako sposób odnalezienia się we współczesności), z których pierwszy polega na rozbiciu i porzuceniu polskości, a drugi na nieruchomym podtrzymywaniu kondycji „Polaka-katolika”. Przyszłość i przeszłość. Modernizacja i iranizacja. W takim z grubsza podziale znajdujemy się od co najmniej dwudziestu paru lat. Od czasu, kiedy historia dała nam rzadką możliwość samodzielnej decyzji, jaką formę chcemy przybrać. Formę, która jest filtrem, przez który przyjmujemy współczesność, a jednocześnie rysami twarzy, dzięki którym można nas rozpoznać. Formę, dzięki której zrozumiemy naszą polskość, nasze człowieczeństwo, siebie nawzajem. Formę, której nie udało nam się stworzyć. Nie stworzyliśmy swojej formy, formy polskiej, bo zantagonizowaliśmy przesłanie 18 dwóch proroków polskiej nowoczesności – kardynała Stefana Wyszyńskiego i pisarza Witolda Gombrowicza. Racja nie leży po którejś ze stron sporu „modernizacji” z „iranizacją”, ale zupełnie poza nim. Dzieł Gombrowicza i Wyszyńskiego nie należy czytać jako konkurencyjnych wobec siebie exposé polskości, lecz jako dwa rozdziały tego samego projektu. Projektu, który nazywa się Forma Polska. Nie usłyszeliśmy ich wspólnego nawoływania, nie dostrzegliśmy, że ich wizje się uzupełniają, ponieważ ich wspólne przesłanie jest dla nas zbyt radykalne. Za bardzo wybija nas z polskości do jakiej przywykliśmy. Dlatego wykrzywiliśmy to, co mówili – dopasowaliśmy do naszych przyzwyczajeń. Byli prorokami (Lewandowski 1989: 13), którzy „Polaka z niego samego wyprowadzali” (Gombrowicz 2011a: 59), a my zrobiliśmy z nich prawodawców, kodyfikatorów, którzy konserwują nasz sposób istnienia. Nieistotne, czy sentymentalnego, powierzchownego katolika, czy gardzącego masami, zblazowanego inteligenta. Brutalna ironia Gombrowicza (Gawin 2006: 37) i ofensywny zapał Wyszyńskiego (Czaczkowska 2013: 286) to krzyk proroków, a nie stonowany żargon ustawodawców. Nijakość, brak wyrazu, czy- PRESSJE 2013, TEKA 34 Gombrowicz i Wyszyński to myśliciele radykalnie nowocześni. Nowoczesność ich twórczości nie polegała na aktualności podejmowanych tematów czy postępowości konkretnych diagnoz i postulatów. Nowoczesna jest ich świadomość. Refleksyjna, rozpoznająca największe zagrożenie XX wieku – zagrożenie śmierci człowieka. Kluczem do tak rozumianej nowoczesności jest ich polskość. Doświadczenie „prześwitu ontologicznego”, jakiemu został poddany w poprzednim wieku nasz naród (Gawin 2009: 33), jest snopem światła rzuconym na nowoczesną kondycję człowieka jako takiego. Bliskość śmierci narodu otwiera oczy na zagrożenie śmierci całego gatunku. Zatrzymajmy się chwilę na nowoczesności Gombrowicza. Nie był on wielki przenikliwością diagnoz, lecz precyzyjnością sprawozdań z własnych porażek. Najmądrzejsze u niego jest to, co najgłupsze. Najwięcej mówi wtedy, kiedy milknie. To nie efektowne antynomie, ale właśnie wyraz nowoczesności Gombrowicza. Nie tworzy on żadnej nowej definicji nowoczesności. Podlega on nowoczesności, staje się jej ofiarą, ale i jednocześnie zdaje nam z tego relację. Postanowił tak ściśle związać swoje pisarstwo z życiem, ponieważ tylko własna, osobista porażka mogła ukazać przesilenie nowoczesności, którego jest w mniejszym stopniu twórcą, a w większym kronikarzem.„Spróbujcie mi uwierzyć, a zobaczycie jak te moje dziwactwa i gierki zaczną się wam łączyć w całość organiczną i zdolną do życia. We mnie sztuczność jest tym co ułatwia szczerość, żart wiedzie do powagi, przekora do prawdy. Spróbujcie ująć mnie najgłębiej. Słowo honoru, ja temu sprostam!” (Gombrowicz 2011a: 868). Gombrowicz, którego warto słuchać, to nie mędrzec udzielający trafnych rad i napomnień, ale Gombrowicz głupi, „wytrącony i wytrącający z oczywistości” (Markowski 2004: 305). Głupota unieważnia cały proces konstytuowania nowoczesnego, kartezjańskiego podmiotu – podmiotu samotnego, autonomicznego, źródłem prawomocności którego jest wiedza. „Im mądrzej tym głupiej” (Gombrowicz 2011a: 889). Własną głupotą, błazeństwem Gombrowicz unieważnia pokartezjański podmiot – fundament autonomii, nowoczesnej samotności człowieka: „w całej tradycji od Kartezjusza do Husserla: jestem = jestem sam” (Markowski 2004: 322). Nie mógł tego dokonać w inny sposób, bardziej „cywilizowany”, subtelny, gdyż FORMA POLSKA • JAN MACIEJEWSKI 19 li formy, oraz odwagi i radykalizmu – z tym walczyli. „Musimy znaleźć jakiś sposób na to, aby znowu poczuć się arystokracją (w głębszym tego słowa znaczeniu)” (Gombrowicz 2011a: 67); „Bóg […] pragnie pełni naszego człowieczeństwa, pragnie człowieka mocnego, silnego” (Wyszyński 1998: 55). Nasza sytuacja nie zmieniła się znacząco od pół wieku, od 1953 roku, gdy Wyszyński i Gombrowicz zaczęli tworzyć program dla Polski, obaj będąc zresztą wtedy od niej oddzieleni. Gombrowicz rozpoczyna wtedy w Argentynie pisać Dziennik, Wyszyński zostaje internowany i w jego głowie zaczyna rodzić się program Wielkiej Nowenny. Prawie w tym samym momencie zaczynają tworzyć dzieła swojego życia. Oba miały zmieść słabość i bezforemność Polaków z powierzchni ziemi. Gombrowicz, głupek nieoswajalny „rozum nasz za mądry by móc się obronić przeciw głupocie tak głupiej. W episteme zachodniej to co jest głupie, jest głupie w sposób gigantyczny – dlatego jest nie do uchwycenia” (Gombrowicz 2011a: 890). Wytrącenie Gombrowicza polega więc na budzeniu nas z samotności. Cała opowieść Gombrowicza o człowieku jest historią człowieka budzonego – rozgrywa się na granicy jawy i snu. Jest opowieścią o niedojrzałości, nieuformowaniu, nieukończeniu. Jesteśmy ograniczeni i skazani na wieczną niepewność. „Nie rozumiem tego świata, nie rozumiem sam siebie, ale muszę pytać o to, co znaczy świat i co ja sam znaczę. Tym jednak, kto pyta, nie jest podmiot wiedzy, lecz to, co go poprzedza: nieokiełznany idiota, nieoswajalny głupek, który wystawia się na razy świata przekonanego o swojej mądrości” (Markowski 2004: 344). To jednak dopiero początek drogi. Zaprezentujmy, za Markowskim, strukturę gombrowiczowskiej ontologii (Markowski 2004: 37). Na początku istnieje „świat naiwnych i niewinnych relacji”, w którym życie płynie swoim rytmem, będąc tyleż bezproblemowe, co, w pozbawieniu swej tragiczności, nieprawdziwe. Wytrącenie z tego świata powoduje otwarcie się „kosmosu” – brakuje tu zrozumienia, a samotność zdaje się być jeszcze bardziej radykalna niż w świecie pierwszym, w którym mieliśmy do dyspozycji przynajmniej ersatze komunikacji. W „kosmosie” jesteśmy pozbawieni nawet tego złudzenia; to świat bez łaski i zrozumienia. Miejscem akcji całej twórczości Gombrowicza jest jednak świat trzeci – „świat niesamowity”, jak określa go Markowski. To świat, w którym naszym 20 pragnieniem jest powrót do „normalności” – chcemy odbudować nasz świat – zrozumiały, stabilny, bezpieczny. W Ślubie Henryk wraca z wojny i chce takiego właśnie życia: ślubu z narzeczoną z młodości, założenia rodziny. Tymczasem nic nie jest takie, jak powinno być. Cały ten świat od początku jest wykrzywiony, podszyty katastrofą. Dom zamienił się w karczmę, a narzeczona stała się wątpliwej opinii karczemną służącą. „Niesamowitość” polega na tym właśnie – pozornej normalności, głęboko jednak zakłóconej absurdem, wychylającym się zza każdego rogu bezsensem. Co pozostaje człowiekowi uwięzionemu w tym świecie? Co nam pozostaje? Gombrowicz udziela na to pytanie dwóch odpowiedzi: jedną jest właśnie Henryk, drugą natomiast Fryderyk, jeden z bohaterów Pornografii. Zacznijmy od tego drugiego. Fryderyk jest Jonaszem z wiersza Herberta, „zapuszcza brodę/ i z daleka od morza/ z daleka od Niniwy/ pod fałszywym nazwiskiem/ handluje bydłem i antykami” (Herbert 2011: 268). Jest figurą wycofania się ze świata. Jest to jednak paradoksalne wycofanie, polegające na idealnym dopasowaniu się do świata – trudnieniu się „małym handelkiem”. Schowanie się w świecie jest strategią absolutnej wsobności – Fryderyk jest dla świata „niezjawialny”, „bez-sensowny” (Markowski 2004: 67). To owa niezjawialność sprawia, że „balsam przypowieści/ nie ima się jego ciała” (Herbert 2011: 268). Nie dajmy się jednak zwieść, Fryderyk nie jest tylko nieszkodliwy. Nie poddając się żadnej przypowieści, nie poddaje się on również zrozumieniu. Jego wsobność, nicość jest niezrozumiała i wnosi ze sobą niezrozumienie, konfuzję, hermetyczność. Fryde- PRESSJE 2013, TEKA 34 ryk, kartezjański podmiot w post-karte- blemu formy. Przypomnijmy, Henryk chce zjańskim świecie, jest demoniczny, o ile wziąć ślub z Manią, ale w świecie niesamodemoniczność rozumiemy jako radykalną witym ślub taki jest w zasadzie niemożliwy. samotność – odmowę komunikacji i zro- Tu słowa straciły swój sens i funkcje – zazumienia. Taka jest też funkcja Fryderyka miast łączyć, komunikować, rozpływają się w Pornografii, którą najlepiej widać w scenie w bełkot; jak więc słowa małżeńskiej przymszy w grocholickim kościele. Fryderyk ro- sięgi mają stać się performatywem – stwobi wszystko jak należy, ale za bardzo. Wcho- rzyć nową rzeczywistość, kiedy od tej rzedzi w ramy rytuału, dopasowuje się, udaje czywistości bezpowrotnie się oderwały. Jak modlitwę nie tylko przed światem, ale znacząco przysięgać wierność, kiedy słowo i przed sobą. Wszyscy pozostają posłusz- to znaczy tak niewiele, że zagrożenie zdradą ni, nikt nie „sprzeciwia się mszy”, a jednak stało się codziennością? Ślub jest najwyższą traci ona sens. Dopasowanie się Fryderyka stawką. „Wydaje się, że gdyby ślub był możjest tak doskonałe, że aż bezosobowe. Ry- liwy, wszystko byłoby inne. Przede wszysttuał, kiedy nie napotyka po drugiej stronie kim zaistniałaby wierność. Gdyby była podmiotów, a tylko bezosobową bezwol- możliwa wierność, możliwa byłaby religia. ność, traci sens. W ten sposób Fryderyk Gdyby możliwa była religia, możliwe byłoby przez „uboczny komentarz, glossę zabijają- odbicie Boga w stworzeniu. Wtedy nie trzeba cą” (Gombrowicz 2011b: 22) odbiera mszy by wołać «dajcie mi człowieka!», bo człowiek treść. Unicestwienie mszy jest katastrofą. by był, tuż obok, w pobliżu serca” (Tischner „Proces, który się odbywał, był docieraniem 2011: 69). Możliwość religii, możliwość Bodo rzeczywistości in crudo… przede wszyst- ga, relacja, kontakt z człowiekiem, który jest kim był zniweczeniem zbawienia, wskutek „tuż obok, w pobliżu serca”; zapamiętajmy to czego nic już nie mogło zbawić tych cham- wyliczenie, będzie ona bardzo ważne dla skich mord, jełkich, wydobytych teraz ze dalszych rozważań. Póki co jednak dramat wszelkiego uświęcającego stylu i podanych Gombrowicza jest traktatem o niemożlina surowo, jak ochłap. To już nie był «lud», wości ślubu oraz zbyt wysokiej cenie, jaką nie byli «chłopi», nie byli nawet «ludzie», to trzeba zapłacić za marzenia o nim. Jeżeli były stworzenia takie jakie… takie jakie bowiem ślub nie jest możliwy naturalnie, były… i ich brud pozbawiony został łaski” trzeba wymusić jego praworządność – zdobyć kontrolę nad rzeczywistością i ukształ(Gombrowicz 2011b: 23). tować ją według własnej woli. Dlatego właW tym momencie pierwszy raz pojawia się śnie Henryk musi stać się tyranem. Zmusza najważniejszy temat i obsesja Gombrowicza swych poddanych, aby „oznakami czci i po– forma. Jest ona sednem drugiej strategii słuszeństwa «napompowali» go boskością” w świecie pozbawionym sensu, która jest re- (Gombrowicz 2012a:111). Na tym polega prezentowana przez Henryka, bohatera Ślu- właśnie gombrowiczowski „kościół ziemski” bu. Dramat ten „jest przede wszystkim dra- („międzyludzki”), ludzie łączą się w nim matem formy” (Gombrowicz 2012a: 105), „w jakieś kształty Bólu, Strachu, Śmiesznoktóry pokazuje też precyzyjnie źródła ambi- ści lub Tajemnicy, w nieprzewidziane melowalentnego stosunku Gombrowicza do pro- die i rytmy, w absurdalne związki i sytuacje FORMA POLSKA • JAN MACIEJEWSKI 21 i, poddając się im, są stwarzani przez to, co stworzyli” (Gombrowicz 2012a: 105). Fryderyk reprezentował demoniczność wynikającą z „samowsobności” i braku komunikacji. Henryk jest symbolem niebezpieczeństwa jakie istnieje między ludźmi – niebezpieczeństwa Formy. To Forma jest sakramentem kościoła międzyludzkiego. To poprzez nią ludzie się łączą, tworzą wspólnotę, ale też i narzucają sobie określony sposób bycia, mówienia, działania (tamże). Hermetyczność Fryderyka jest demoniczna, ale nie mniej demoniczna jest przemoc, którą posługuje się Henryk. Słowo – nośnik sensu, w kościele międzyludzkim jest narzędziem przemocy. Nie staje się ciałem, jak w prawdziwym Kościele, ale służy formowaniu ciał (Tischner 2011: 72). Znika podmiotowość i komunikacja, bo „to nie my mówimy słowa, to słowa mówią nas”. Wszystkie zastrzeżenia co do istoty Formy, funkcji jaką ona pełni nie przekreślają faktu, że jest ona nieodzowna, co Gombrowicz wyraża najzupełniej wprost (Gombrowicz 2011a: 341). Forma służy Gombrowiczowi do zrealizowania „intrygi sensu” (Markowski 2004:156). Poza Formę nie można wyjść, bowiem kiedy ją odrzucamy nie uzyskujemy autentyczności, ale zostajemy wchłonięci przez kosmos (Gombrowicz 2012b: 178; Gombrowicz 2010: 213). W kosmosie nie ma sensu ani nadziei. Sedno sprawy polega na tym, by nie poddawać się Formie, ale pozostawać w ruchu – nie „mieć formę”, ale „wytwarzać formę”. W tym właśnie Gombrowicz upatruje receptę „zmieniającą nagle i niespodziewanie cały polski sposób bycia w świecie” (Gombrowicz 2011a: 264). Polska forma musi 22 być więc dynamiczna, a nie statyczna – to jego kluczowy wobec niej wymóg. Na tym polega też misja Gombrowicza, nie na destrukcji formy, odrzuceniu gęby, ale na rozbijaniu form starych tak, by zrobić miejsce na nowe. Przyjmujemy więc strategię bliższą Henrykowi niż Fryderykowi. Pytanie brzmi tylko, co zrobić, by nie powtórzyć klęski pierwszego? Podsumujmy krótko rozważania dotyczące formy. Po pierwsze, stanowi jedyną alternatywę dla chaosu (tylko ona stwarza możliwość „intrygi sensu”). Po drugie, to ona narzuca kanony komunikacji wspólnocie – potencjalnie więc może przywrócić zerwaną w nowoczesności rzeczywistą komunikację. Po trzecie, związane jest z nią jednak ogromne niebezpieczeństwo przemocy i odpodmiotowienia; forma może się wyalienować i doprowadzić do stanu, w którym „to nie my mówimy słowa, to słowa mówią nas”. Po czwarte, formę należy rozumieć dynamicznie, a nie statycznie. Wprowadźmy w tym miejscu kolejne kluczowe dla Gombrowicza pojęcie, jakim jest „młodość”. Młodość jest ciągłym otwarciem, kondycją „nieuformowaną”, momentem, w którym piłka wciąż jeszcze jest w grze. Wyszyński Młodość to także stan, w który wprowadził Polaków katolicyzm. Przerzuciliśmy bowiem na Boga nasze problemy i lęki, których sami nie potrafiliśmy się podjąć (Gombrowicz 2011a: 280). Dlatego nie tyle jesteśmy dziecinni, co zdziecinniali – wiotcy, słabi, niekonsekwentni (Brzozowski 1983: 57). Z tego właśnie powodu katoli- PRESSJE 2013, TEKA 34 cyzm polski tak bardzo potrzebuje Gombrowicza. „Naprzód odepchnąć wszystkie ułatwienia, znaleźć się w kosmosie tak bezdennym […] i doświadczać tego, że się jest zdanym na własną samotność i własne siły – wtedy dopiero gdy otchłań, której nie zdołałeś okiełznać, zrzuci cię z siodła, siądź na ziemi i odkryj na nowo trawę i piasek” (Gombrowicz 2011a: 281). Gombrowicz chce zrujnować nam (Polakom-katolikom w najszerszym, kulturowym rozumieniu tego terminu) dzieciństwo, abyśmy nareszcie zaczęli dorastać – „formować się”; aby wyleczyć nasze dzieciństwo ze zdziecinniałości. Gombrowicza interesuje nie Bóg daleki, niedostępny, ale Bóg konkretny. Jedynie taki Bóg, „wyższy tylko o cal” od nas, będący pierwszym krokiem wtajemniczenia, „mógłby wydobyć mnie z przeklętego uniwersalizmu, z którym ja sobie rady dać nie mogę i przywrócić zbawczej konkretności” (Gombrowicz 2011a: 427). Przeklęcie uniwersalny jest rzecz jasna kosmos – przestrzeń bez znaczenia i sensu. Wybawienie przynosi tu bliskość – namacalny, cielesny konkret. Tym, co uwiera Gombrowicza w polskim modelu katolicyzmu jest jego fasadowość, niepełnokrwistość. Dlaczego Fryderykowi tak łatwo przyszło „rozbicie mszy”? Odpowiedź uzyskujemy kilka strona wcześniej, w opisie podróży na nabożeństwo, podróży umarłej, gdyż jej uczestnicy byli „jak z oleodruku – jak ze starego, familijnego albumu umarła fotografia” (Gombrowicz 2011b: 18–19). ności (ale nie zdziecinnienia) oraz przybliżenia Boga – uczynienia go bardziej konkretnym – to wielki postulat Gombrowicza i zarazem wielkie dzieło Wyszyńskiego. Wyszyński nadał Polakom Formę, która była poza zasięgiem wszystkich postaci stworzonych przez Gombrowicza. Sprowadził Boga o cal nad nasze głowy i dzięki temu stworzył formę dynamiczną, silną, umożliwiającą komunikację i wzajemne stwarzanie się (a nie deformowanie). Przy okazji też wyrwał nas z oleodruku przyzwyczajenia i bezrefleksyjności. Jak tego dokonał? Przy pomocy tego samego „instrumentu”, dzięki któremu wcześniej narodziliśmy się jako nowoczesny naród – katolicyzmowi (Łuczewski 2012: 574). Polskich chłopów do polskości nie przekonali radykałowie z Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, ani „czerwony kasztelanic” Edward Dembowski, ale ks. Stanisław Stojałowski. Połączenie społecznego solidaryzmu, zgodnego z mentalną dyspozycją chłopów konserwatyzmu, a nade wszystko ścisłe związanie katolicyzmu z polskością dokonało więcej dla uświadomienia narodowego niż wszystkie manifesty i działania antyreligijnych radykałów, których zazwyczaj wskazuje się jako sprawców przebudzenia narodowego. Stojałowski stworzył ideologię, która była zakorzeniona w rzeczywistości (stanowiła „model rzeczywistości” chłopów, który odpowiadał ich tożsamości), a na tej bazie stawiała przed nimi racjonalne cele, zgodPołączenie możliwości wzajemnego stwa- ne z ich tożsamością – była więc także rzania się (ale bezpiecznego, pozbawionego „modelem dla rzeczywistości” (Łuczewski niebezpieczeństwa deformacji), dziecin- 2012: 259). Stojałowski był więc pierwszym, FORMA POLSKA • JAN MACIEJEWSKI 23 który stworzył dla chłopów formę, w ra- Zaczyna on jednak w nowoczesności zanimach której mogli oni odnaleźć i zrozumieć kać o tyle, o ile świat zostaje odczarowany – podlega procesowi sekularyzacji. Sekulaswoją polskość. ryzację rozumiemy tutaj jako proces wyChaos codzienności i bezforemności, w ja- zwalania się społeczeństwa i kultury spod kim trwali polscy chłopi przed pojawie- dominacji instytucji i symboli religijnych niem się Stojałowskiego, jest naturalny (Berger 2005: 150). Świat zsekularyzowany – ład musimy stworzyć własnymi siłami. to świat, wobec którego Bóg jest radykalnie Może się to dokonać jedynie w interakcji transcendentny. Człowiek zostaje w nim z drugim człowiekiem: „jednostka przy- poddany terrorowi anomii, staje się samotswaja sobie świat w konwersacji z innymi ny, pozbawiony sensu. Sekularyzacja doi zarówno tożsamość, jak i świat pozo- pełnia więc dzieła autonomizacji podmiotu, stają dla niej realne, dopóki może ona tę które rozpoczął Kartezjusz. Ten ostatni konwersację kontynuować” (Berger 2005: stworzył możliwość autonomii, sekularyza46). „Święty kosmos” to uniwersum, któ- cją ją wymusza. Co oczywiste, uniwersum re buduje świat społeczny, narzuca ramy stworzone przez Gombrowicza znajduje pojęciowe umożliwiające jego zrozumienie się na zewnątrz świętego kosmosu. Ostat(Eliade 2008: 28). Przedsięwzięciem, za nią siłą, która jest w stanie dać odpór tak pomocą którego społeczeństwo ustana- rozumianej sekularyzacji jest katolicyzm. wia „święty kosmos”, jest religia. Mówimy Sprowadza on bowiem Boga na ziemię kao przedsięwzięciu, żeby podkreślić spo- nałami sakramentów, przecząc tym sałeczną i doczesną funkcję religii, pomijając mym Jego całkowitej transcendencji (Rojek na razie inne jej role. Religia tworzy ko- 2013a: 24). Katolicyzm, jako religia rytuału smos, który nie tylko obejmuje człowieka, (Dekert 2013: 34), w tym kontekście ma ale i też go transcenduje – jest potężną rze- jeszcze jedną zaletę. Każdy świat społeczczywistością inną od człowieka (innej niż ny, każdy święty kosmos jest z natury nieon natury). Jest rzeczywistością zwróconą trwały. Trzeba więc go „przypominać”, czyli ku człowiekowi (istniejącą ze względu na stwarzać na nowo. Nic lepiej nie wypełnia niego) i umieszczającą jego życie w osta- roli takiego przypomnienia niż właśnie rytecznie znaczącym porządku (Berger tuał (Berger 2005: 74). Odegranie rytuału 2005: 58). Religia tłumaczy świat, porząd- (które w katolicyzmie oznacza sprawowakuje go, nadaje mu sens. Kosmos przez nią nie sakramentów) przypomina i uaktualnia stworzony jest święty, ponieważ „wystaje” „święte zwroty” – węzłowe wydarzenia i fakponad zwyczaje codziennego życia – jest ty, które konstytuują święty kosmos. czymś wyższym, tłumaczącym sens wydarzeń w kategoriach transcendujących Katolicyzm usensownia świat nie tylko codzienność. Święty kosmos jest formą par dzięki sakramentom, ale też przez sposób, excellence – nadaje kontury oraz umożliwia w jaki rozumie się w jego ramach naturę rozumienie. Święty kosmos to odpowiedź Boga. Przede wszystkim dlatego, że zakłana kosmos w sposób przeklęty uniwersal- da on istnienie prawdziwej analogii między Bogiem a ludźmi (Benedykt XVI 2006: 5). ny, kosmos braku sensu i celu. 24 PRESSJE 2013, TEKA 34 Dzięki temu nasze rozumne działanie jest należało sprostać; przekształcał to, co zazgodne z wolą Boga – rozum jest więc płasz- stał). Był napastnikiem. Po zakończeniu czyzną powszechnego porozumienia, jeżeli peregrynacji obrazu Matki Boskiej w kotylko będzie używany we właściwy sposób; lejnej, dwudziestej czwartej diecezji zanoBóg jest bowiem Logosem – a więc słowem, tował w dzienniku: „24:0” (Czaczkowska rozumem i sensem. Jeżeli Logos zajmie 2013: 398). Istotę tego, co zrobił Wyszyńmiejsce u początków naszego rozumienia ski można zawrzeć w stwierdzeniu faktu, rzeczywistości, będzie można obiektywnie, że przeciwstawił Wielką Nowennę małej a więc intersubiektywnie, odpowiedzieć na stabilizacji, wielkość małości, kształt bez„pytania ludzkie” – pytania o sens, o to „skąd” foremności. Nie interesowało go obalenie i „dokąd” (Benedykt XVI 2006: 8). Zniszcze- komunizmu – miał to być jedynie poboczny nie świętego kosmosu zmusza każdego z nas skutek dużo głębszej zmiany. Chciał odnodo samodzielnej, a więc subiektywnej odpo- wy człowieka, powstania „plemienia nowiedzi na to pytanie. Takie rozumienie na- wych ludzi” (Czaczkowska 2013: 686). tury Boga chroni również przed deformacją. Logos jest bezpiecznikiem, stałym odniesieniem, wobec którego dla odbycia się ślu- Teologia narodu bu nie jest potrzebny terror Henryka. Bóg, stając się ciałem i Słowem, zapewnił nam Środkiem, przez który miało się to dokonać możliwość komunikacji, a naszym słowom była Wielka Nowenna. Pomysł ten zrodził ostateczną instancję sensu. „Każdy, kto pra- się podczas kilkuletniego uwięzienia Prymagnie ustanowić więź absolutną w świecie bez sa, czasu, w którym mógł kształtować życie Absolutu, pragnie tego, co niemożliwe” (Ti- tylko swoje i dwójki swoich towarzyszy oraz schner 2011: 68). To, co zrobił w XX wieku tej małej przestrzeni dookoła nich. Czas więz Polakami Wyszyński, możemy określić już zienia rozpoczyna od wysprzątania celi, wynie jako intrygę, ale ofensywę sensu. Gom- znaczenia na ścianach drogi krzyżowej, ustabrowicz jest nowoczesny poprzez rozpozna- lenia drobiazgowego planu dnia. Planu, od nie i krytykę, Wyszyński – przez adekwat- którego nie odstąpił przez trzy lata. Wszystność środków, jakie podjął i celu, jaki sobie ko, co wielkie i efektowne w późniejszych wyznaczył w tym stanie rzeczy. latach, miało swe źródło w tych chwilach osamotnienia. To, co przekazał w ramach Najgorsza rzecz, jaką zrobiono Wyszyń- Wielkiej Nowenny Polakom, było tym, co skiemu, to wmówienie nam, że jego celem wcześniej sam narzucił sobie. i największym osiągnięciem zarazem było przeprowadzenie Kościoła w Polsce przez Wyjście od konkretu – poszczególnego człolata komunizmu. Jego program był na ty- wieka, a nie od abstrakcyjnych konstrukcji, le „modelem rzeczywistości” (odwoływał było cechą szczególną zarówno Wielkiej Nosię do istniejącej rzeczywistości), o ile było wenny, jak i całej myśli Wyszyńskiego. Noto konieczne do uzyskania wpływu. W du- wenna była jego autorskim dziełem. Przez żo większym stopniu był on „modelem dla dziewięć lat cały polski Kościół podporządrzeczywistości” (podawał wzór, któremu kowany był programowi, który stworzył FORMA POLSKA • JAN MACIEJEWSKI 25 Wyszyński: tematy kazań, rekolekcji, misji, nielicznych. Dlatego też Forma ta ma naduszpasterstwa stanowego, pielgrzymek turę dynamiczną – naród podlega cały czas i peregrynacji obrazu – wszystko to było przekształcaniu z „nie-narodu” (chaosu, jednoosobowo i autorytarnie zatwierdzone społecznej anomii) w „naród Boży”, z nai wprowadzone (Czaczkowska 2013: 294). rodu grzesznego w pokutujący, z upadłego Nieliczni, jak środowisko „Tygodnika Po- w zmartwychwstający (Lewandowski 1989: wszechnego”, który nie drukował kazań 145). Ostatecznym celem teologii narodu prymasa, bo nie miały „odpowiedniego po- jest wkroczenie Chrystusa w dzieje narodu ziomu” (tamże: 296), zgłaszali swoje zastrze- – ukształtowanie ich na swój obraz i podożenia. Wyszyński miał dla nich jednoznaczną bieństwo. To „uhistorycznienie” Boga i „ubóodpowiedź: „Jak się robi, tak się robi, ale się stwienie” historii ludzkiej. Prymas twierdził, robi. A jak ktoś będzie przeszkadzał, to bę- że obecność Chrystusa jest powszechną dzie miał ze mną do czynienia” (tamże: 294). formą, siłą i motorem dziejów narodów (Lewandowski 1989: 97). Przyjrzyjmy się Wielka Nowenna była zerwaniem z „katolicy- teraz, jak za pośrednictwem Wielkiej Nozmem z oleodruku”, miała skończyć z „laicy- wenny Chrystus wkroczył w dzieje naszego zmem narodowej katolickości” (Czaczkow- narodu. Dlaczego właśnie narodu? Wyszyńska 2013: 287). Miała sprawić, że Kościół ski był przekonany, że to jedyna „wielkość przeniknie życie narodu – zbliży i zwiąże doczesna”, jednocześnie zakorzeniona w hite dwie rzeczywistości. Następnie chodziło storii, konkrecie doczesności, a zarazem też o zwalczenie polskich wad narodowych ponad nią wyrastająca. Właśnie poprzez – niesumienności, nierzetelności, lenistwa, swoją dziejowość naród istnieje nie tylko pijaństwa, rozrzutności, kradzieży, niewier- na płaszczyźnie stworzenia, ale wkracza ności, braku zmysłu społecznego. Środka- również w świat historii zbawienia (Bartnik mi, które miały służyć do osiągnięcia tych 1999: 436). Przykład polskiego narodu, dla celów, były rozwinięcie i pogłębienie kultu którego początkiem istnienia jest chrzest, maryjnego oraz sakramenty narodu. Polacy był dla Wyszyńskiego dowodem, że narody, mieli nadać sobie Formę za pośrednictwem podobnie jak ludzie, są stworzone przez BoMaryi. Formą tą był Chrystus. Wyszyński ga, a więc powołane do zbawienia – nie tylko był pierwszym, który naród uczynił katego- jako zbiory jednostek, ale pełne „osobowości” rią eklezjologiczną (Lewandowski 1989: 51). (Lewandowski 1989: 20). Wejście przez naród w Formę Chrystusa jest konsekwencją wcielenia, spełnieniem logiki Gombrowicz domagał się Boga konkretneLogosu. To przyjęcie pełni możliwości, jakie go, ludzkiego. Maryja, choć nie była Bogiem, daje katolicyzm, a o których wspominaliśmy jest najkrótszą do niego drogą – doskonałą wcześniej: możliwości komunikacji i nadania pośredniczką. Wyszyński stworzył prekurabsolutnego sensu wbrew „idiotyzmowi ży- sorską na skalę całej teologii zachodniej wizję Maryi jako z jednej strony pełnej aucia codziennego”. tonomicznej osoby, która jednocześnie słuOczywiście, ostateczne przyjęcie Formy ży ekonomii powszechnego zbawienia (LeChrystusa jest możliwością dostępną dla wandowski 2001: 96). Jest Ona symbolem 26 PRESSJE 2013, TEKA 34 przygotowanym do wcielenia się Chrystusa w jego dzieje; przyjęcie Formy musi poprzedzić praca samowychowawcza. Wyszyńskiemu chodziło o nadanie narodowi dynamiki stwórczej – przekonania, że nie powinien „być”, ale „stawać się”. Dlatego też jego przesłanie możemy określić jakoFakt, że katolicyzm jest religią tak bardzo „ideologię mobilizacyjną” (Łuczewski 2012: ziemską, cielesną, wynika w ogromnym 437). Efektem tej mobilizacji kilkanaście lat stopniu właśnie z roli, jaką odgrywa w nim później stała się „Solidarność” – przebłysk Maryja. Rozbudzenie kultu maryjnego, któ- Polskiej Formy. Bez języka Wielkiej Nowenre było jednym z celów Wielkiej Nowenny, ny, języka przywracającego słowom sens było środkiem, przez który Logos mógł się i odniesienie do rzeczywistości, strajkujący wcielić w polski naród, tak jak kiedyś wcielił stoczniowcy nie odnaleźliby płaszczyzny porozumienia. Nie zaistniałaby struktura się w ciało człowieka. pojęciowa, która byłaby powszechnie zroDrugim, obok Maryi, filarem Nowenny zumiała, zabrakłoby więc również znacząbyła idea chrztu narodu. Miał on stać się cych ram działania zbiorowego (Osa 2010: sakramentem dziejów, nowym otwarciem 104). „Stawać się” oznaczało walczyć ze w historii Polski. Wątki mariologiczne były swoją słabością i grzechem we wszystkich przygotowaniem do tego ostatecznego na- możliwych przejawach: przeklinaniem, ledania formy polskości. Wyszyński zmienił nistwem, apatią, niewiarą w przyszłość, też sposób rozumienia chrztu – ten akt bijatykami, cwaniactwem, hedonizmem, sakramentalny miał być dopiero początkiem bezmyślnością, pijaństwem i wszystkimi trwałego procesu. Chrzest narodu jest jego innymi, mniej lub bardziej poważnymi wapowołaniem, nie jednorazowym aktem; dami. Wszystkie te, czasem mało efektowjest formą dynamiczną. „Chrześcijaństwo ne, wezwania miały przygotować naród do pchnęło ludzkość w kierunku nieustannego życia sakramentalnego, wcielenia się Logoposzukiwania coraz to lepszych form życia su w jego dzieje. i współżycia ludzkiego. Budzi ono nieustanny niepokój, aby nie zadowalać się tym, co Tak jak ideą księdza Stojałowskiego było już zostało osiągnięte” (Wyszyński 1966: 6). uczynienie z dziewiętnastowiecznego chłopa Polaka, tak ambicją Wyszyńskiego było Wyszyński zrobił wiele, żeby maksymal- coś znacznie większego. Pokazanie Polanie ukonkretnić swoje przesłanie. Dlatego kom, zniszczonym wojną i komunizmem, stworzył „świętą geografię Polski” (Łu- ich powołania. Nie wystarczyło już po proczewski 2012: 440) – chciał powiązać jak stu być świadomym swej polskości – trzeba najwięcej miejsc i symboli z treścią swoje- było przygotować się na wcielenie za jej pogo przesłania. W tym też celu elementem średnictwem Chrystusa w historię. To właWielkiej Nowenny była pedagogia narodo- śnie, a nie sprzeciw wobec komunizmu, jest wa (Bartnik 1999: 449). Naród musi być rzeczywistym przesłaniem Wyszyńskiego. wkroczenia Boga w świecką historię świata, a jednocześnie jej uświęcenia. Taką też rolę wypełniła w ramach Wielkiej Nowenny. Maryja związuje Boga ze światem, z Polską – nadaje Chrystusowi konkretny, cielesny, a jednocześnie dziejowy rys (Bartnik 1999: 446). FORMA POLSKA • JAN MACIEJEWSKI 27 Śmierć narodu, śmierć człowieka, utrata jakiegokolwiek kształtu – to krajobraz w którym tworzył Polaków Wyszyński. Formę, której Gombrowicz tyleż się bał, co i jej pragnął, nadał Polakom Logos. Adam Michnik pisał przed laty: „Zapytajmy tedy, dziś, gdy kardynała Wyszyńskiego nazywamy Prymasem Tysiąclecia, gdy czołowe miejsce Witolda Gombrowicza w panteonie polskiej literatury jest zupełnie bezdyskusyjne, zapytajmy tedy – któż z nich miał słuszność?” (Michnik 2005: 43). Zapytajmy tedy dziś nie który z nich miał słuszność, ale co obaj mówią nam o nowoczesności, nas samych i Polskiej Formie. Co dalej? Więcej o formie u Gombrowicza piszą obok Justyna i Paweł Rojkowie o pracy u Wyszyńskiego – Piotr Popiołek, a o obu prorokach naszej współczesności – Czesław Domarecki i Michał Kłosowski. 28